czwartek, 30 maja 2019

Część 61.


Część 61.


            Koniec sierpnia był pełen bardzo owocnej pracy. Musieli dokończyć nagranie płyty jak najprędzej, bo na początku września Bill wybierał się z Bastienem i Caroline na festiwal do Atlanty, a to oznaczało tydzień ich nieobecności. Premiera płyty datowała się na początek października, więc należało się spieszyć.
            Bill trwał nieustannie w swoim postanowieniu, a i Bastien w żaden sposób do niczego namolnie go nie nakłaniał, jednak nie szczędził mu komplementów i spojrzeń pełnych uwielbienia, ale do tego Bill już zdołał się przyzwyczaić.
            Noc poprzedzającą jego wylot do Stanów, spędził bardzo intensywnie kochając się z Tomem. Tego dnia nie musieli ruszać do studia, mieli więc dużo czasu dla siebie, dlatego też, kiedy przebudzili się koło południa, powtórzyli to, co robili całą poprzednią noc.
            – Nie wiem jak ja wytrzymam bez ciebie cały tydzień… – jęknął Tom, opadając na spocone ciało bliźniaka.
            – A jak ja mam wytrzymać? – zaśmiał się Bill, czochrając włosy brata, który uniósł głowę intensywnie się w niego wpatrując.
            – Mam nadzieję, że z braku seksu mnie tam z nikim nie zdradzisz.
            – No ja to nie będę miał za bardzo z kim, ale ty tutaj zostajesz sam, a Danielle jak widziałem ostatnio, jest wciąż na ciebie napalona.
            – Przestań – zaśmiał się Tom, przetaczając ciało i opadając tuż obok Billa na plecy.
            – No co? Nie mam racji?
            – Masz, masz… – Tom położył się na boku i wsparł głowę na łokciu. – Można to porównać do tego, jak ciągle napalony jest na ciebie Bastien, a jednak nie dajesz mu dupy.
            W tej samej chwili coś ścisnęło Billa w klatce piersiowej. Takie słowa zawsze budziły w nim uśpione wyrzuty sumienia, ale nie dając nic po sobie poznać, przywołał na usta czarujący uśmiech i pogładził go po policzku.
            – Bo mam ciebie, i kocham ciebie, i na pewno nikt nie byłby w łóżku tak dobry jak ty…
            – Mogę tak samo odpowiedzieć na twoje wątpliwości – odparł Tom, po czym obdarował czarnowłosego czułym pocałunkiem, i przesunął dłonią po jego udzie, obejmując finalnie jędrny pośladek. – I żadna laska nie ma takiego tyłeczka i takiej ciasnej dziurki… – wymruczał i wsunął w niego swój palec. Bill jęknął z przyjemności.
            – Tommy… Muszę się w końcu spakować, a ty znów mnie kusisz…
            – Zdążysz się spakować – wychrypiał mu do ucha. – Samolot przecież macie w nocy…
            – Ale na dziewiętnastą muszę być u Barona, mówiłem ci, że Caroline ma przyjechać, bo chcemy jeszcze popróbować.
            – Ćsiii… Jeszcze tylko jeden raz…

***

            Oczywiście Bill był zbyt słaby, aby odmówić Tomowi, dlatego ponownie mu uległ. Ostatecznie wygramolił się z łóżka późnym popołudniem, przekąsił coś na szybko i od razu zabrał się za pakowanie. Mimo tego, że miał już naszykowane co ma ze sobą zabrać to wiedział, że i tak podczas pakowania wszystko może ulec zmianie. I jak przypuszczał, trzy razy zmieniał decyzję, przepakowując ciuchy. Zawsze miał dylemat i najchętniej zabrałby całą garderobę. Lecieli tylko na tydzień, a on i tak wziął tyle rzeczy, że mógł przebierać się trzy razy dziennie. Walizkę ledwie domknął, siadając na niej. Tom widząc to, śmiał się tylko pod nosem.
            – No i dla kogo się będziesz tam tak stroił?
            – Jak to dla kogo? Oczywiście, że dla siebie – wyszczerzył się czarnowłosy. Lubił ładnie wyglądać, lubił też się podobać i z przyjemnością wychwytywał pełne zachwytu spojrzenia innych ludzi. Dziś z pewnością będzie pławił się w uwielbieniu Barona, chociaż na podróż ubrał się zupełnie zwyczajnie, bez jakiejś ekstrawagancji, jednak on zawsze patrzył na niego w taki sam sposób, niezależnie od tego co miał na sobie i jak wyglądał. Bill uwielbiał mieć nad nim kontrolę, wtedy czuł się jak sam Bóg i wiedział, że na jedno skinienie jego palca, gotów zrobić dla niego wszystko. To uczucie było obłędnie przyjemne.
            Sprawdził jeszcze swój podręczny bagaż i czy ma dokumenty. Bilet miał Baron, więc tym się nie przejmował. Było przed dziewiętnastą, kiedy z czystym sumieniem mógł stwierdzić, że jest gotów.
            – No to możemy jechać.
            Tom popatrzył na niego z jakimś dziwnym żalem i nostalgią.
            – No nie patrz tak… To tylko tydzień. – Bill podszedł do niego i objął go mocno się przytulając.
            – Billy… Mam jakieś złe przeczucia.
            – Przestań mnie straszyć, bo zaraz mam najgorsze myśli, że spadnie samolot, albo coś złego się stanie… Tommy, wrócę cały i zdrów.
            – No już dobrze, ale muszę cię jeszcze pocałować, bo pod chatą Barona nie będzie jak.
            Bill tylko uśmiechnął się i od razu dopadł do jego ust swoimi, całując szaleńczo, zaborczo i zachłannie. Dobre kilka minut trwało, nim się od niego oderwał.
            – Wiem, że kiedy tylko wysiądę pod domem Barona, będziesz od razu tęsknił, podobnie jak ja, ale to tylko tydzień Tommy… – szepnął i odsunął się od niego, chwytając swoją podręczną torbę. Tom tylko westchnął, złapał za rączkę walizki i ruszył w stronę zejścia do garażu.
            W drodze pod dom Barona mówili niewiele i wyczuwalne było jakieś dziwne napięcie spowodowane myślą o niechybnej rozłące. Jeszcze nigdy Bill nie wyjeżdżał nigdzie sam, zawsze podróżowali razem, a teraz miał być przez tydzień za oceanem. Tom nie umiał sobie wyobrazić tego czasu, wiedział, że poza tęsknotą będzie odczuwał obawę. I wcale nie chodziło mu o Caroline i Bastiena, w towarzystwie których jego brat miał spędzić kilka najbliższych dni, ale o to, kogo tam spotka i pozna. A jeśli ktoś go zauroczy? Jeśli na tyle go zainteresuje, że go zdradzi? Ufał mu, ale też doskonale go znał. Bill wariował bez seksu, dobrze wiedział, że potrzebuje tego jak jedzenia i wody, dlatego tak bardzo się bał. Nie zdradził mu tej przyczyny swojego strachu. Miał pewność, że zapewniałby go o tym, że będzie mu wierny, gotów nawet przysięgać na własne życie i dlatego właśnie milczał w tym temacie. Jeśli już to zrobi, przynajmniej nie złamie danej mu przysięgi, choć w ten sposób nie ustrzeże go od złamania wszystkich, danych mu wcześniej.
            Zatrzymał auto i zgasił silnik. Chciał jeszcze kilka chwil móc chociaż patrzeć na niego i nacieszyć się jego widokiem. Bill objął go ramionami i mocno uścisnął, chociaż tyle mógł zrobić, w końcu z bratem można się w taki sposób pożegnać.
            – Bądź grzeczny Tommy, okej? – Uśmiechnął się i popatrzył mu w oczy, kiedy już się odsunął.
            – Ty też Billy – odpowiedział brat, czując, jak zaszczypało go pod powiekami. Jeszcze tylko brakuje, żeby się tutaj rozpłakał. – No leć już, nie będziemy się rozckliwiać.
            – Zadzwonię jak będziemy na miejscu i nie martw się, wrócę cały i zdrów – Jeszcze pochylił się i cmoknął brata w policzek, chociaż zdecydowanie wolałby namiętnie go pocałować, ale wiedział, że w takim miejscu nie może tego zrobić. Wysiadł i otworzył bagażnik, z którego wyjął walizkę, po czym podszedł do furtki. Nim nacisnął guzik videofonu, jeszcze się obejrzał. Tom wciąż nie ruszał, patrząc jak znika za ogrodzeniem. Dopiero teraz odjechał, dodając za rogiem ulicy gazu, ale zaraz zwolnił, czując jak łzy napływają mu do oczu.

***

            – Mmmm… Ale pięknie wyglądasz… – mruknął Baron, otwierając Billowi drzwi. Ten tylko uśmiechnął się i skwitował:
            – Według ciebie zawsze cudownie wyglądam. Jest już Caroline?
            – Nie ma i nie będzie. Dzwoniła, że nie da rady przyjechać, bo z kimś się bardzo namiętnie żegna – zaśmiał się gospodarz.
            – No to po co ja się tak spieszyłem? – sapnął Bill, kładąc na walizce podręczną torbę.
            – Sam popróbujesz, przynajmniej dobrze wypadniesz.
            – Bez niej, to tylko moje kawałki.
            – Duet też możesz, jej kwestie polecą samą linią melodyczną i tyle – rzucił Baron, wchodząc do salonu. – Zjesz coś?
            – Dzięki, przekąsiłem w domu i nie jestem głodny, ale chętnie się czegoś napiję. – Bill podążył za blondynem.
            – Whisky?
            – Może być.
            Baron przygotował dwa drinki po czym ruszyli do studio, gdzie zeszło im niewiele ponad pół godziny. Bill doskonale wiedział, że nawet mimo obecności Caroline próba nie potrwałaby o wiele dłużej, po prostu tak się wcześniej umówili, że wieczorem spotkają się u Barona i razem pojadą na lotnisko. Mieli już nawet zamówioną na konkretną godzinę taksówkę, żeby nikogo nie fatygować w środku nocy. Kiedy skończyli, Bastien opowiedział Billowi, jak z jego perspektywy wygląda taki festiwal w plenerze, z tysiącami fanów na ogromnej przestrzeni, choć on wcześniej obejrzał sobie takie przedsięwzięcia na kanale Barona, to jednak wiedział, że uczestnictwo w tym osobiście, będzie dla niego niesamowitym przeżyciem. Przyznał, że ma przed tym lekką tremę, ale blondyn tylko popatrzył na niego uśmiechając się z politowaniem, oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa, bo uważał, że kto, jak kto, ale czarnowłosy nie powinien się tym występem stresować i szybko ubrał w najpiękniejsze słowa, co myśli o jego obawach.
            – Bill… Akurat ty nie powinieneś mieć żadnej tremy. Pamiętasz, jak się bałeś przed premierą w klubie? A wyszło ci tak bosko, że wszyscy zapomnieli o moim istnieniu – odparował i oparł dłonie o stół z konsolą, po czym wpatrując się w swojego Boga, kontynuował: – Śpiewasz cudownie, nie ma żadnych fałszów, czy potknięć na żywo, masz świetny głos, wyglądasz idealnie. Jesteś facetem, którego ludzie kochają i pewnie większość pragnie… – Wyciągnął rękę i delikatnie dotknął policzka wokalisty, o którym i do którego, przed chwilą mówił z ogromną czułością. Przez ciało Billa przepłynął dreszcz. Słowa DJ’a sprawiły, że znów poczuł tę błogość, jaka zawsze ogarniała go, kiedy prawił mu podobne komplementy. Teraz zastanowił się, dlaczego tylko on działa na niego w taki sposób. Inni mogli mówić podobne słowa, nawet podobnie go dotykać, ale tylko jego bliskość paraliżowała go w taki sposób. Oczywiście o wiele silniej działał na niego jego własny bliźniak, ale to było zupełnie inne doznanie. W każdym razie tylko oni go podniecali, stanowiąc zupełną odwrotność sytuacji - związek z Tomem był zakazany z powodów moralnych i społecznych, przez co musieli się ukrywać. Z Baronem mógłby związać się jawnie, jednak jakiekolwiek inne, niż przyjacielskie z nim kontakty także musiał trzymać w tajemnicy. I wcale nie przed światem, a przed własnym bliźniakiem, z którym łączyła go zupełnie inna, niż braterska więź.
            Tak, czy inaczej miał bardzo skomplikowane życie, co czasem nieco mu doskwierało, ale i tak wiedział, że nigdy nie zrezygnuje z Toma.
            – Przestań mi tu słodzić, lepiej daj jakiegoś jointa, upalmy się porządnie przed tym długim lotem – zaśmiał się Bill i odsunął nieco, przez co dłoń Bastiena straciła kontakt z jego policzkiem. Wolał nie kusić losu, mieli być jeszcze kilka godzin sami, a on mimo wszystkich swoich postanowień znów stawał się słaby i podatny na jego komplementy i czułe gesty. Wyszli ze studia i skierowali się do salonu, gdzie na komodzie leżało pudełko ze skrętami. Blondyn poczęstował wokalistę, odpalili i wyszli na taras.
            – Huśtawka? – Bill uniósł do góry jedną brew. Lubili tam siedzieć i rozmawiać, chociaż ostatnio nie mieli okazji. Czarnowłosy przyjeżdżał do niego tylko na próby i nagranie nowego kawałka. Czasem zostawał trochę dłużej, ale tylko kiedy była Caroline, gdy był z nim sam zawsze się spieszył i szybko zmywał. Baron nie wiedział, że za tymi ucieczkami kryła się jego słabość, że będąc tu tylko z nim, może mu ulec. Wciąż pamiętał tę niemiłą rozmowę po lunchu i miał pewność, że Bill potraktował go jak przygodę na jedną noc, dlatego nigdy nie zatrzymywał go, ani niczego nie sugerował. Mimo to jednak wciąż obdarowywał go masą komplementów, nie szczędząc mu także innych wyrazów swojego uwielbienia, ale tylko kiedy byli sami. Będąc w studio z całym zespołem, starał zachowywać się względem niego jak dobry kumpel. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że Bill celowo unika sytuacji, kiedy mogliby być tylko we dwóch.
            – Dawno tu nie siedzieliśmy, zawsze się gdzieś spieszyłeś – zauważył Baron, kiedy już wygodnie usadowili się, paląc skręty.
            – Ano dawno – odparł zwięźle czarnowłosy, zaciągając się używką.
            – Przynajmniej teraz nigdzie się nie spieszysz, mamy trochę czasu do odlotu.
            – Nawet trochę więcej, niż trochę. – Wypuścił smugę dymu. – Kilka dobrych godzin… A mogłem jeszcze spędzić wieczór z moim facetem.
            – Chyba nic złego się nie stanie, jeśli spędzisz go ze mną. – Blondyn odwrócił głowę, wpatrując się w jego idealny profil.
            – No nie wiem…
            – Najwyżej twój facet trochę dłużej potęskni.
            – Najwyżej – odparł krótko czarnowłosy i nastała dłuższa chwila niezręcznej ciszy, którą przerwał Baron.
            – Nie wiem czy wiesz, ale ja wciąż żyję tamtą nocą. Dla ciebie nic nie znaczyła, ale ja nie mogę o niej zapomnieć… – westchnął.
            – To niezupełnie tak, Baron. Wiem, że ostatnio nie byłem miły, ale sam rozumiesz… Nie chciałem robić ci nadziei na jakiś związek, ale nie powiedziałem przecież, że to się więcej nie powtórzy.
            – Nie powiedziałeś, owszem, ale dałeś do zrozumienia, że nie było najlepiej.
            – Najlepiej jest tylko wtedy, kiedy się kogoś kocha, ale seks z inną osobą jest przyjemną odskocznią, szczególnie, kiedy się lubi to robić.  – Puścił mu oczko, ponownie się zaciągając.
            Bastien westchnął. Oczywiście, że nie miał żadnych złudzeń co do jego uczuć, ale nigdy nie opuściła go nadzieja, że kiedyś zdobędzie jego serce. Może rozstanie się z tamtym gościem? A może on swoimi staraniami jakoś zasłuży na coś więcej, niż tylko sympatię czarnowłosego? Mimo strachu o jego reakcję, przesunął rękę i ujął delikatnie jego szczupłą dłoń. Bill mile go zaskoczył, bo jej nie cofnął, a wręcz przeciwnie, pozwolił mu ją pieścić czułym dotykiem. Przyjemne ciepło ogarnęło jego ciało. On też często wspominał tamtą noc, ale nie chciał się do tego przyznać, czasem nawet przed samym sobą. Odsuwał te myśli, próbował gdzieś upchnąć je w głąb umysłu, ale one nieustannie wracały. Tamta noc pozostała już tylko wspomnieniem, ale przecież nic się nie stanie, jak odrobinę odświeży sobie pamięć. Mieli teraz po temu idealną okazję, jaka w Atlancie się nie powtórzy, bo cały czas będzie z nimi Caroline.
            Przyjemnie ogarniające go ciepło, szybko zastąpił nagły dreszcz, jaki zawładnął całym jego jestestwem na samą myśl o tym. Ale do diabła! Przecież niespełna kilka godzin temu namiętnie kochał się z Tomem, a już chciał go znów zdradzić?
            Niespodziewanie cofnął dłoń.
            – Mamy jeszcze masę czasu, a ja mam ochotę się wykąpać! – wypalił nagle wstając z huśtawki. Rzucił peta w trawę i przydeptał go butem, po czym ruszył w stronę basenu, zdejmując po drodze koszulkę. Zdziwiony Bastien, nie spuszczając go z oka, wolno podążył za nim. Czarnowłosy zatrzymał się na krawędzi zbiornika wodnego i zarzuciwszy koszulkę na stojący nieopodal leżak, rozpiął pasek spodni i rozporek, po czym szybko ściągnął z siebie dolną część garderoby. Pozostając w samych bokserkach, spojrzał na Bastiena, który wciąż był kompletnie ubrany, jednak doskonale wiedział, że to tylko kwestia minut, kiedy do niego dołączy. Z salonu dobiegała do ich uszu dość głośna muzyka, a on kołysząc biodrami, zsunął z nich ostatni skrawek materiału, jaki miał na swoim ciele. Wtedy też zauważył zdziwione i oszołomione, ale także pełne zachwytu spojrzenie blondyna.
            – No co? Nie będę grzebał w walizce w poszukiwaniu suchych gaci, ledwie ją domknąłem – usprawiedliwił się i wskoczył do wody.
            – Przecież ja nic nie mówię! – zaśmiał się Baron. Taki zwrot sytuacji, cholernie mu się spodobał. Bill, zupełnie nagi w basenie, sam na sam z nim, a na dodatek upalony… To pachniało słodką obietnicą raju, choć sam nie obiecywał sobie zbyt wiele i doskonale wiedział, że jeśli wyjdzie z jakąkolwiek inicjatywą, może zostać odepchnięty. Dlatego wolał nie ryzykować, ale miał nadzieję, że jego anioł zapała czymś więcej ponad chęć kąpieli.
            Póki co jednak przykucnął na brzegu i wpatrywał się w pływającego chłopaka, który na chwilę zatrzymał się, rzucając w jego stronę:
            – Nie przyłączysz się?
            Jego ciche pytanie było zachętą, więc Bastien wstał i bez zbytniego pośpiechu rozebrał się. Oczywistym było, że zrobi wszystko, czego zapragnie Bill, ale chciał zachować jakieś pozory.
            Już zupełnie nagi obszedł basen dookoła i zatrzymał się z przeciwległej strony, gdzie było głębiej. Stając na skraju po chwili wskoczył do zbiornika nurkując i już pod wodą podpłynął do Billa. Wynurzył się tuż przy nim i przetarł mokrą twarz dłońmi, zaczesując palcami ociekające wodą włosy. Kiedy otworzył oczy, dopiero wówczas zobaczył jak bardzo blisko jest jego anioł. Spojrzał mu w oczy, które błyszczały tym samym blaskiem co tamtej nocy, i nim zdążył zebrać rozproszone myśli, poczuł, jak jego szyję oplatają szczupłe ramiona Billa.
            – No widzisz, jak przyjemnie…? – szepnął wpatrując się w niego. Jego usta były tak blisko, że czuł ciepło oddechu na swoich, jednak nie odważył się po nie sięgać. Może czarnowłosy jedynie się z nim droczył? Wolał uniknąć rozczarowania i za chwilę przekonał się o swojej racji, bo nim zdążył odpowiedzieć, Bill oderwał od niego swoje ramiona, i kładąc się na wodzie w pozycji na plecach, odpłynął.
            – Owszem, przyjemnie – odpowiedział cicho Baron, chociaż wątpił, czy czarnowłosy go usłyszał, więc dopowiedział właściwie już sam do siebie: – Ale mogłoby być jeszcze przyjemniej, gdybyś tylko chciał.
            Jakież było jego zdziwienie, kiedy zaraz usłyszał:
            – Ja przecież chcę!
            Czy potrzebował jaśniejszej i bardziej klarownej deklaracji? Nie miał teraz wątpliwości, że on chce od niego tego, czego sam pragnął i o czym marzył. Przecież nie pominie teraz jego słów milczeniem, nie uda, że nie słyszał, nie będzie się więcej bał, choćby za chwilę jego Bóg miałby zmienić zdanie i zranić go w sposób, w jaki robił to ostatnio. Musi chociaż spróbować i zrobi to! Byłby głupcem, gdyby strach zatrzymał go w miejscu, więc nie myśląc dłużej szybko pokonał tę niewielką odległość i po chwili był już przy nim, obejmując go od tyłu chłodnymi ramionami. Nie czekając ani chwili dłużej, zaczął pieścić jego kark, szyję, delikatnie przygryzając. Bill chwycił obiema rękami drążki od drabinki, ale nie zamierzał wychodzić z basenu. Odchylił głowę na bok i odbierał przyjemną pieszczotę gorących warg chłopaka. Po chwili jednak odwrócił się do niego przodem, spojrzał mu prosto w oczy, po czym musnął pieszczotliwie jego wargi czując, jak ramiona Bastiena zakleszczają się na jego torsie. Podniecenie niemal od razu zaczęło nakłuwać ich ciała igłami rozkoszy, a przyspieszone oddechy obydwu, bardzo intensywnie działały na zmysły.
            Czarnowłosy rozchylił usta i natychmiast wpił się w wargi Barona, od razu wsuwając do ich wnętrza język. Dyszał przez pocałunek z podniecenia, a jego wzwiedziony, twardy członek ocierał się o udo chłopaka, którego dłonie przemierzały szybko połać oddającego mu się ciała, pieszcząc je pod wodą swoim dotykiem. Jedyne czego teraz pragnął i co chciał zrobić, to tylko oddać się w jego ręce. Biła od niego szalona ekscytacja, pragnienie i niefizyczne ciepło, a uczucie jakim go darzył było wręcz namacalne. Bill czuł ten strach odtrącenia, co niesamowicie go rozczuliło. Wiedział też, że on może być źródłem pewnego onieśmielenia w działaniu, a nie chciał, żeby chłopak dziś się ograniczał. Oddawał mu się i pragnął, aby wziął go zdecydowanie, tak, jak tego chce.
            – Nie musisz się niczego bać, dziś należę do ciebie… – szepnął, odrywając od niego usta.
            – Dziękuję – odpowiedział Bastien i uśmiechnął się czule, po czym wplótł mu palce we włosy, przylegając ściśle do wątłego torsu. Jego kochanek bez najmniejszego oporu oddawał każde muśnięcie, każdy pocałunek i najmniejszą pieszczotę warg, nawet wówczas, kiedy brakowało mu tchu. Mocno obejmując go swoimi ramionami, oplótł udami jego biodra. Mimo chłodnej wody doskonale czuł przyjemny gorąc, jaki szalał pod jego skórą.
            Teraz nie liczyły się żadne słowa, te niemiłe i przykre blondyn wrzucił w otchłań niepamięci. Byli tu tylko oni, sami. Oni i ich namiętność, szaleństwo pragnienia. Ich gorące wargi ocierały się mocno o siebie, wilgotne języki splatały się w tańcu i mimo, że ciężko było oddychać, nie chcieli oderwać się od siebie nawet na milimetr. Mimo chłodnej wody w jakiej nieustannie tkwili, skóra Billa paliła żywym ogniem, gdy dotykał go niemal wszędzie, jakby na nowo chciał przypomnieć sobie jej delikatność i przyjemne ciepło. Pragnął znów sycić się jego bliskością, czerpać z tego jak największą przyjemność, w końcu nie wiedział, kiedy znów pozwoli mu to powtórzyć. Serce biło w nim jak szalone, gdy błądził dłońmi po najpiękniejszych pośladkach. Ściskał je mocno, w międzyczasie układając na szyi Billa namiętną ścieżkę czułych muśnięć. Jego gorący język odbierał mu zdrowy rozsądek, zdolność myślenia i mącił umysł. Zmysłowo odchylał głowę, by Baron miał lepszy dostęp do wrażliwych miejsc i spektakularnie rozkoszował się tymi pieszczotami, wzdychając i pojękując głośno. Blondyn płonął i dzielił się tym ogniem ze swoim czarnowłosym aniołem.
            Bill sięgnął dłońmi tuż za siebie i przytrzymując się metalowych barierek, uniósł się nieco do góry, stając na jednym, a potem wyżej, na drugim stopniu drabinki, tym samym jego penis wyłonił się tuż nad taflę wody. Objął go dłonią i lubieżnie przesunął po nim palcami, przez chwilę pieszcząc delikatnie opuszkami sam czubek. Baron doskonale wiedział czego pragnie, toteż natychmiast nasunął na niego usta, zasysając głęboko i mocno. Zdławiony jęk wydobył się z ust czarnowłosego, który po chwili wymruczał:
            – O tak… Mocniej!
            Doskonale wiedział, że blondyn spełni każdą jego zachciankę, przysiadł więc na ostatnim stopniu drabinki i rozszerzył uda pozwalając mu się pieścić w sposób, jaki uwielbiał. Bastien robił to coraz zachłanniej, a jego dłonie nieustannie błądziły po ciele Billa, czy to pod wodą, czy tuż nad nią. Jej chlupot i płynąca z oddali muzyka nie przeszkadzały mu delektować się anielskimi dźwiękami rozkoszy, jakie wydawał z siebie pod wpływem ruchów jego ust i języka, czarnowłosy. Jednak nie trwało to zbyt długo, bo czując, że w ten sposób mógłby zaraz skończyć, odepchnął go i zsunąwszy z drabinki, odwrócił się tyłem.
            – A teraz mnie zerżnij… Chcę poczuć twojego kutasa głęboko!
            Baron na te słowa przełknął ślinę. Był już od dawna gotów go posiąść, a ten jawny rozkaz sprawił, że wstrząsnął nim dreszcz podniecenia. Uwielbiał to w nim, choć czasem był zbyt szczery i po prostu go ranił. Teraz jednak znów dawał mu największe szczęście. I wiedział, że choćby miał jeszcze nie raz mówić mu przykre słowa, to dla takiej chwili nie zrezygnowałby z tego nigdy.
Obejmując dłońmi jego tors, przez chwilę pieścił mu opuszkami palców sutki, jednocześnie lekko podgryzając kark. Bill mruczał cicho, czując jak gotowa męskość Bastiena drażni zagłębienie między pośladkami. Choć minął miesiąc, miał wrażenie, że nie robili tego całe wieki.
– Nie musimy się tak spieszyć… – szepnął blondyn, chcąc przedłużyć ten akt. Wiedział, że teraz z pewnością go nie odtrąci. Chłodna woda basenu była przyjemnym kontrastem z gorącem ich ciał. Dotyk pod powierzchnią budził całkiem inne, nowe doznania. Obaj byli już maksymalnie podnieceni, a każde, nawet najmniejsze otarcie penisa, powodowało jego bolesną pulsację. Dłonie Barona znów przemierzały to niesamowite ciało milimetr po milimetrze. Był dla niego teraz niczym nowo odkrywany ląd, dziki i całkiem nieznany. Bezceremonialnie okazywał mu swoje podniecenie, drżał, ciężko oddychał, pragnął go, jego dotyku i każdej pieszczoty jaką mu dawał. Odchylał głowę, kiedy zassał palce blondyna, którymi ten chciał obrysować kontur jego warg. Doskonale wiedział czego chce, czytał w jego myślach, odgadywał pragnienia. Usta Bastiena przemierzały każdy dostępny fragment jego ciała, pieściły ucho, szyję, kark, ramiona. 
Kiedy wypuścił z uścisku warg jego palce, blondyn od razu zawędrował nimi pomiędzy jego pośladki, wsuwając je w to miejsce, gdzie oczekiwał go całym sobą. Był już mocno podniecony, bo blondyn nie czuł tam najmniejszego oporu. Oczekiwał tego, pulsując całym wnętrzem bardzo mocno, i chłopak miał wrażenie, że niewiele brakuje, aby się spełnił. Brał swoją przyjemność pełnymi garściami, a DJ pragnął mu ją dawać, jednocześnie sam czerpiąc największą rozkosz. Pojękiwał tak słodko, że od samego słuchania tych cudownych jęków mógłby dojść na szczyt. Prosił o więcej, a on spełniał jego prośby i spełniłby teraz, jak zresztą zawsze, każdą, najbardziej wyuzdaną zachciankę. Poruszał w nim trzema palcami dłoni, wchodząc tak głęboko, jak tylko mógł.
Bill wypiął mocniej swoje pośladki i choć obraz pod wodą nieco się zniekształcał, Baron bardzo dobrze widział jak palce wnikają w niego, jak członek pręży się błagalnie, aby je natychmiast zastąpić. W końcu czy nie tego pragnął jego anioł? Nie wytrzymał dłużej, wycofał dłoń i wszedł w niego zdecydowanym pchnięciem. Był już mocno rozwarty, przygotowany na tę wielkość. Jęknął z przyjemności tak głośno, że z pewnością usłyszeli go wszyscy sąsiedzi. Bastien czuł, że właśnie przestąpił próg raju, jaki miał znów odnaleźć w nim. Rozsmakowywał się w tym rajskim lądzie na dobre i wiedział, że będzie pragnąć go znów i znów...
            Rytmiczny ruch bioder sprawiał, że wnikał w niego po same jądra i wysuwał się do granic możliwości, na tyle, aby się z niego zupełnie nie wyślizgnąć. Napierał na jego wrażliwy punkt, dodatkowo pulsując w nim, tym samym sprawiając mu coraz większą rozkosz. Przylgnął do jego pleców, więżąc go między chłodem ścianki basenu, a gorącem własnego ciała. Gdyby tak mógł kochać się z nim do białego rana, a może popołudnia, zaznać odrobinę snu, a potem znów i znów, niemiłosiernie długo. Być w nim, kochać go, śmiać się, przeklinać, pieścić, całować... A potem zabrać te wspomnienia ze sobą na zawsze, albo wręcz uczynić je każdym, przeżywanym dniem... Wiedział, że to jedynie jego mrzonki, ale to co działo się tu i teraz, wcale mrzonką nie było. Każdy jego w nim ruch sprawiał, że obaj zbliżali się do spełnienia, jakie po chwili nadeszło. Pojękiwali głośno, sięgając własnego nieba, a Bill odwrócił głowę lekko w bok i układając ją na ramieniu Barona, pozwalał mu scałować ze swoich ust tę rozkosz. Namiętnie zasysał jego wargi między swoje, kusił otarciem języka, a kiedy je rozłączyli, blondyn szepnął schryple:
            - Kocham cię…
           

***

            To była chwila zapomnienia i przyjemności, która nigdy nie powinna się wydarzyć. Byłem głupi i myślałem, że jeśli raz mi się udało, to z pewnością uda się i kolejny. I kto wie, może gdybyśmy to zrobili zamknięci w studio Bastiena, to i tym razem nikt by się o tym nie dowiedział. Było mi z nim zajebiście dobrze, wprawdzie nie aż tak, jak z Tomem, ale czułem się błogo spełniony.
            Wtedy myślałem, że jak i ten pierwszy raz, tak i ten drugi zostanie naszą słodką tajemnicą.
            Wtedy miałem w planach czasem to powtarzać, przecież nikomu nie stanie się krzywda, bo Tom nigdy się nie dowie.
            Wtedy nie miałem pojęcia, jak bardzo się myliłem.
            Wtedy nie przypuszczałem, że ta chwila przyjemności, całkowicie wywróci moje życie do góry nogami, zaprowadzi do miejsca w jakim się właśnie znalazłem, zniszczy wszystko i sprawi, że za moje grzechy stanę u bram piekła.
            Wtedy byłem takim idiotą…

10 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu tej części jestem w takim szoku, że nie jestem w stanie tego skomentować... ogromnie żal mi Toma bo to mój ulubiony bohater tego opowiadania... tak ogólnie czytało się bardzo dobrze, ale aż boję się myśleć co będzie dalej.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że w szoku, to dopiero będziesz. Nasz Bill jeszcze nawywija. W ogóle teraz to dopiero zacznie się dziać.
      Dziękuję, że wciąż komentujesz, Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne, a większość już zupełnie z tego zrezygnowała.
      Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  2. Po przeczytaniu tej części dla mnie już wszystko jasne - Bill tak naprawdę wcale nie zakochał się w Tomie, on kocha tylko siebie a powtarza, że kocha Toma bo widzi w nim samego siebie dodatkowo był mega ciekawy jak to jest z własnym bratem, ale Bill nie traktuje tego jak związek albo nie potrafi.
    Wygląda na to, że Bill tylko swoje towarzystwo uważa za najlepsze ciągle czegoś szuka bo nikt nie jest wystarczająco dobry... więc skoro Bill nie wie czego chce to po co zawracał w ogóle głowę swojemu bratu, no niech ma odrobinę przyzwoitości żeby powiedzieć mu w twarz co mu przeszkadza, ale on w ogóle nie ma jaj żeby przyznać że brakuje mu tego czy owego, no szuka tego gdzieś po kątach totalnie zakłamany A to i tak nawet nie mieści się w tych kategoriach - to jest zupełnie coś innego, jakiś nowy wymiar obłudy nie wiem ale Bill daleko na tym nie zajedzie - to jest bardziej niż pewne, przeczytam następne części więc pisz tak dalej bo naprawdę nieźle Ci to wychodzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Bill kocha Toma, on jest po prostu ogromnym egoistą, jest pokroju tych ludzi, którzy kochają, a mimo to zdradzają. To skomplikowana i zmienna osobowość, ale fakt, siebie kocha bardzo. I masz rację, nie wie do końca czego chce, ale jego postępowanie będzie niosło na sobą konsekwencje.
      Niezmiernie dziękuję, że wciąż chcesz postawiać tu opinie, podczas, gdy większość nie ma na to najzwyczajniej ochoty, albo po prostu przestali czytać, skoro fabuła nie idzie po ich myśli. Szkoda, bo każda opinia jest dla mnie cenna, nawet ta, że się już nie podoba.
      Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  3. Fabuła tego odcinka jest dla mnnie szokująca - zachowanie Billa, ta jego kolejna zdrada z Bastienem, totalnie przechodzi ludzie pojęcie! :/
    Nie wiem co o tym myśleć, liczę na to, że wyjaśni się w kolejnej części.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocieszę, albo zmartwię - będzie szokować jeszcze bardziej już w kolejnych dwóch częściach. Myślę, że tego co zrobi Bill nikt się nie spodziewa.
      Dziękuję ogromnie, że wciąż tu jesteś i zostawiasz opinie. Chciałabym je znać od większej ilości czytelników, ale kto chce, ten pisze i nie mam na to wpływu.
      Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  4. Przede wszystkim jeśli chodzi o wywoływanie emocji nadal nie mam zastrzeżeń. Coś niesamowitego.
    Nie podoba mi się zawiązanie akcji w tej części. Nie, żeby to było „złe”, ale miałam nadzieję na coś innego jednak chętnie przeczytam jak to pójdzie dalej. Bill mnie mocno rozczarował i to już nie pierwszy raz. Z oceną relacji Bill-Tom póki co się wstrzymam bo to i tak teraz wygląda na coś, co można bardzo łatwo zepsuć.

    Mnóstwo weny twórczej!

    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie sprawę, że przebieg wydarzeń nikomu, kto kibicuje związkowi Bill & Tom, się nie podoba. I uprzedzam, będzie gorzej, bo Bill jeszcze nieźle nawywija, więc rozczaruje bardziej. Trudny przypadek z niego, żeby nie powiedzieć, że beznadziejny. Ale jego postępowanie nie pozostanie bezkarne.
      Dziękuję z całego serca, że kiedy reszta zrezygnowała, Ty wciąż tu jesteś, to dla mnie ważne, jak każda opinia, pod warunkiem, że nie jest hejtem bez argumentacji. Wygląda na to, że z tej ogromnej rzeszy, pozostały mi cztery osoby pozostawiające opinię.
      Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  5. Śmiem twierdzić, że Bill jest dupkiem! Dupkiem! I swoim zachowaniem z tej części już spieprzył koncertowo swoje zażyłe relacje z Tomem... Postępowanie Billa budzi u mnie niesmak, nie przestaje mnie zaskakiwać i ciężko mi ogarnąć co on wyprawia. Szczerze nie wiem co więcej napisać jednak czytam nadal bo oczywiście świetnie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, można by było Billa nazwać i gorszymi epitetami ;) Jest niewątpliwie cholernym egoistą i jak powiedziałaś - dupkiem. Myśli, że znów mu się uda i nic nie wyjdzie na jaw, ale takie podejście do życia jest żałosne i niedopuszczalne. Zdrada jest czymś najgorszym w związku i rzadko nie niesie za sobą konsekwencji.
      Bardzo dziękuję, że zechciałaś zostawić komentarz, jesteś więc piątą osobą ;)
      Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń