Część 59.
Mimo
przyjemnie spędzonej, pozostałej części wieczoru, Bill nie mógł zasnąć. Wciąż w
głowie dźwięczały mu słowa Toma, które zabrzmiały niczym groźba. Nie mógł
przecież nic wiedzieć, ani nawet się domyślać. I choć miał pewność, że ten
sekret pozostał w sypialni Barona, bo wiedział, że on nie puści pary z gęby do
nikogo, to jednak nie opuszczał go strach. Jakaś panika rozgościła się w nim na
dobre i nie pozwalała zmrużyć oka. Myśli wciąż krążyły wokół tamtego aktu i
teraz, pierwszy raz od tamtej chwili, mocno swojego występku żałował. Co
będzie, jeśli Tom jakimś cudem się dowie? Zadając sobie w myślach takie
pytanie, zaczynał trząść się ze strachu. Póki co, jednak nie wiedział nic, bo z
pewnością nie milczałby w tym temacie. Znał go doskonale, jego brat zawsze
musiał wywalić z siebie złość, jeśli coś leżało mu na tak zwanej wątrobie. Nie
dusił niczego w sobie, nie czekał na odpowiedni moment, on po prostu zawsze
reagował natychmiast, jeśli coś było nie tak. Dlatego doskonale wiedział, że o
niczym nie wie i w takiej chwili uspokajał się. No bo niby jakby miał się
dowiedzieć? Nawet, jeśli Bastien coś chlapnie, to wszystkiego się wyprze,
utrzymując wcześniej ustaloną wersję. Ale nie… Nie wierzył, że blondyn mógłby
się komuś wygadać. Nie zrobi tego, bo zależy mu na tym, aby wszystko mogło się
powtórzyć, przecież dziś właśnie dokładnie to mu powiedział.
Westchnął
i przekręcił się na bok, wpatrując przez chwilę w profil śpiącego brata i
jednocześnie swojej wielkiej miłości. Nie ma mowy, żeby Tom się dowiedział,
nawet nie ma takiej opcji! On się o niczym nie dowie, a Baron niech tam sobie
żyje nadzieją, że jeszcze kiedyś da mu dupy. Dziś miał stuprocentową pewność, że
to się więcej nie powtórzy.
***
Kiedy
Matthias wysyłał Maxowi na maila zdjęcia, zawsze powiadamiał go o tym smsem. To
był dopiero drugi raz, kiedy dostał taką wiadomość i zarówno wcześniej, jak i
tym razem, nie było to dla niego niespodzianką, bo o spotkaniu Bastiena z
Billem doskonale wiedział. Po pierwszym razie był nieco uspokojony, ale teraz
otwierał laptop z drżącym sercem. Nie spodziewał się wprawdzie jakichś mocno
pikantnych zdjęć, bo jak zapewnił go Baron, mieli pojechać gdzieś do knajpy, aby
omówić kilka zawodowych tematów, jednak nigdy nie miał pewności, czy nie
pojechali gdzieś indziej, czy nic się między nimi nie dzieje, i czy coś
znaczącego nie zostało uwiecznione na tych fotach. Jego facet, mógł przecież go
okłamać.
Jednak
z każdym otwieranym zdjęciem uspokajał się coraz bardziej, bo nie było na nich
niczego, co mogłoby dowodzić o zdradzie. Siedzieli w knajpie, jedli i pili,
potem spacerowali, spoczęli nad jeziorem, uff… Odetchnął z ulgą, ale po chwili
postanowił jeszcze raz obejrzeć sobie każde zdjęcie i tym razem wnikliwiej
zaczął się przyglądać wszystkim szczegółom. I dopiero teraz zauważył coś, czego
wcześniej nie dostrzegł, może dlatego, że przewijał je dość szybko, ciesząc
się, że nie ma na nich niczego strasznego. To, co właśnie zauważył sprawiło, że
zaczął ogarniać go strach. Na kilku zdjęciach fotograf wyraźnie uchwycił
moment, kiedy Bastien coś mówiąc, albo słuchając, patrzył na Billa. Jednak nie
było to zwykłe spojrzenie, jakim patrzy się na kolegę, czy znajomego podczas
rozmowy, czy też takie, jakim spoglądał choćby na niego. On patrzył na Kaulitza
wyjątkowo, z uwielbieniem, z czułością, wzrokiem przepełnionym uczuciem. Nie
umiał do końca zdefiniować wyrazu jego spojrzenia, ale doskonale widział w tych
oczach charakterystyczny błysk, coś, czego nie potrafił dostrzec w chwili,
kiedy przyglądał się jemu. I właśnie nasunął mu się jeden wniosek; nie umiał
tego czegoś zobaczyć, bo po prostu w niego nie wpatrywał się w ten sposób, na
niego patrzył zwyczajnie, a to w tym momencie bardzo go zabolało. Musiał coś
zrobić, musiał działać, aby to zmienić. Bastien wgapiał się w Billa jak w
jakieś bóstwo bez skazy, więc trzeba było nadać jego obliczu kilka rys, żeby
nie mógł być w jego oczach taki cudowny i idealny. Doskonale pamiętał, jak
kiedyś w złości mu powiedział, że gdyby tylko chciał, poszedłby z nim do łóżka
na jedno skinienie jego palca. Więc jeśli Bill nie chciał przespać się z
Baronem, może wiadomość, że pozwolił wyruchać się innemu będzie dla niego
wystarczającą skazą?
No
właśnie! Przecież miał się tym zająć Severin! A on ostatnio podejrzanie
milczał, więc pewnie nie udało mu się zbałamucić pięknego Kaulitza. Nie było za
wiele czasu, więc trzeba było jakoś go ponaglić. Idealny moment zbliżał się
wielkimi krokami, przecież na pokazie będą wszyscy. Gdyby tak wtedy dało się
zniszczyć ten jego idealny - w oczach Bastiena - wizerunek, byłoby pięknie.
Sięgnął
po komórkę i wybrał numer do kolegi, o którym właśnie pomyślał:
– No cześć. I jak tam nasza umowa? Działasz? – zaatakował go na samym wstępie.
– No cześć. I jak tam nasza umowa? Działasz? – zaatakował go na samym wstępie.
–
Działam, ale to zadanie jest beznadziejne – jęknął Severin.
–
A czemuż to? Może to ty jesteś beznadziejny do tego zadania? Pamiętaj, że od
tego w dużej mierze zależy twoja kariera.
–
Pamiętam, próbowałem już wszystkiego, więc albo mu się nie podobam, albo on
naprawdę kocha swojego faceta. On nawet nie daje się zaprosić na drinka, a co
mówić o pójściu do łóżka!
–
To go kurwa zgwałć, nie wiem, zrób coś! Ostatnia twoja szansa będzie po
pokazie. Z tego co wiem, przewidywany będzie jakiś raut, więc wykaż się
pomysłowością! Jak ktoś was przyłapie w jakiejś odpowiedniej sytuacji, zadanie
będzie wykonane, a jeśli nie, baj baj kontakty – zaśmiał się Max.
–
Ale Max, on naprawdę jest nie do zdobycia! – krzyknął jeszcze Severin, nim
brunet się rozłączył.
–
Idiota – mruknął sam do siebie, wpatrując się w jedno ze zdjęć na pulpicie
laptopa.
***
Cały, kolejny tydzień miałem bardzo
pracowity. Od rana siedzieliśmy w studio, a popołudniami jeździłem do agencji,
ćwiczyć przed pokazem, który miał się odbyć w połowie sierpnia. Prace nad
nagraniem płyty dobiegały końca, pozostawało ruszyć z wrześniową promocją, aby móc
wystrzelić z premierą na początku października. W międzyczasie miałem lecieć z
Bastienem i Caroline do Atlanty, więc też musieliśmy spiąć pośladki i
popracować nad tym nowym kawałkiem, jakiego jeszcze nawet nie miałem okazji
poznać, bo wciąż migałem się od wizyty w jego studiu. Jednak w końcu obiecałem
mu, że w następnym tygodniu po pokazie, będę już miał czas tylko dla niego. No,
ale to była dalsza przyszłość, bo teraz musiałem ostro zająć się sobą i
przygotować na wybieg. Nie mogłem przecież na oczach wszystkich zrobić z siebie
pośmiewiska, dlatego też ćwiczyłem solidnie.
Severin
nieustannie mnie adorował, a ja zbywałem go jak tylko mogłem. Nie chciałem być
jakiś bardzo chamski, przecież dzięki niemu mogłem zaistnieć w tej branży,
jednak wtedy miałem pewność, że potraktuję to jedynie jako przygodę, bo
zdecydowanie bardziej spełniałem się w muzyce. Ale wracając do niego, to
naprawdę zaczynał mnie zdrowo wkurwiać, czasem stawał się taki nachalny, że
miałem ochotę kazać mu spierdalać, ale zaciskałem zęby starając się być miłym.
Po każdej próbie odwoził mnie do domu, oczywiście zawsze, ale to zawsze
zamęczając mnie wcześniej propozycją wypadu gdzieś do klubu, albo do niego -
oczywiście w wiadomym celu.
Teraz
pewnie powiecie z nieudawaną ironią: „No co Billy? Już nie pławisz się w
uwielbieniu tego kolesia? Przecież tak bardzo to lubisz!”, ale ja odpowiem wam
moi drodzy takimi słowami: owszem, lubię, a nawet uwielbiam, ale tylko wtedy,
kiedy ktoś mi się podoba i oczywiście mnie kręci, a ten koleś nie kręcił mnie
ani trochę. Z początku wydawał się miły, ale kiedy poznałem go bliżej, stał się
namolny i kurewsko natarczywy. A tego wręcz nie cierpiałem!
Możecie
się więc łatwo domyślić, dlaczego tak bardzo podobało mi się uwielbienie, jakie
zawsze miałem od Bastiena - on nigdy nie był nachalny, nie naciskał i nie
dręczył. On grzecznie czekał na to, co mogę mu dać, patrzył na mnie z miłością
i był bardzo cierpliwy. No i poza tym, co tu będę ściemniał… kręcił mnie jak
mało kto. Chociaż oczywiście od zawsze najbardziej kręcił mnie Tom, bo jego
kochałem, a Baron był jakby takim zakazanym owocem.
I
mimo, że czasem tęskniłem za chwilą, aby być z nim sam na sam, to wciąż
dzielnie trzymałem się swojego postanowienia. Nie mogłem dopuścić do tego, aby
Tom o wszystkim się dowiedział.
***
Valentino
był projektantem, który zawsze dbał o każdy szczegół wizualnej oprawy swojego
pokazu. I tym razem nie zabrakło odpowiednich dekoracji, tworzących jego
klimat. Tym razem wystrój był jesienno-zimowy, dlatego też publiczność
siedziała między sztucznymi drzewami i kaskadami pnączy z całą masą
żółto-czerwonych liści, jakie zdobiły ściany, sufit, a nawet krzesła. Cały
dywan na wybiegu był także usłany specjalnie wyprodukowaną na tę okoliczność,
materiałową imitacją kolorowych liści, a po tymże dywanie przechadzał się wśród
innych modeli, sam Bill Kaulitz w trzech modowych odsłonach. Wśród obserwującej
zarówno jego, jak i innych prezentujących kolekcję, był Tom, Bastien i Max. Na
szczęście dla całej tej trójki, siedzieli obok siebie, toteż nie mogli dostrzec
co wyrażały ich spojrzenia, kiedy wpatrywali się w czarnowłosego modela. Dwóch
z nich patrzyło na niego z miłością i uwielbieniem, pragnąc go i podziwiając, a
trzeci piorunował go wzrokiem pełnym nienawiści, życząc mu wszystkiego co
najgorsze.
Bill
prezentował się świetnie, chodził z gracją i widać było, że nie poszły na marne
godziny prób i ćwiczeń. Błyszczał, jak przystało na gwiazdę i wspaniale wyglądał
w najnowszych kreacjach projektanta, który na sam koniec w blasku fleszy i
akompaniamencie gromkich braw, pojawił się na wybiegu razem z nim, jako gwiazdą
wieczoru. Wyglądał na bardzo szczęśliwego i z pewnością był zadowolony z
siebie.
Tom
doskonale go znał i wiedział jak bardzo taki aplauz mu schlebiał. Był w centrum
uwagi, podziwiany i oklaskiwany przez wszystkich, stał tam w blasku
reflektorów, i wyglądał tak pięknie, że aż zapierało dech w piersiach. Przestraszył
się. A jeśli to wszystko spodoba mu się na tyle, iż mimo wcześniejszych
zapewnień, że traktuje to jako jednorazową przygodę, teraz, zachęcony sukcesem,
będzie chciał ją kontynuować? Co wtedy? Czy oprze się wszystkim związanym z tym
pokusom? Ufał mu, ale było tu tyle pięknych modelek i tylu modeli… Sam z chęcią
zawiesił na kilku dziewczynach oko, więc jeśli Bill będzie chciał dalej się w
to bawić, będzie z nimi współpracował, a co za tym idzie, pozna ich bliżej.
Przecież widział te spojrzenia ludzi, te oczy wpatrzone w niego. Tak wielu by
go chciało…
–
No i jak ci się podobało? – Usłyszał za plecami czyjś głos i poczuł dłoń na
ramieniu. Odwrócił się i wyrwany z otchłani własnych myśli, zobaczył
uśmiechniętego Bastiena.
–
Tak szczerze, to pierwszy raz byłem na takim pokazie, jasne, że mi się
podobało.
–
Serio? Nigdy nie byłeś na pokazie? – zaśmiał się blondyn.
–
Serio, nigdy i gdyby nie Bill, pewnie bym nigdy się nie wybrał. Ja tam nie
patrzę na modę, chodzę w tym, w czym mi wygodnie. Bill to co innego, jego to
kręci – puścił mu oczko.
–
Trzeba przyznać, że był świetny, zresztą on we wszystkim jest świetny… –
westchnął Baron wpatrując się w zasłonę, za którą zniknął jego anioł i reszta
modeli. Tom wbił w niego przenikliwe spojrzenie, ale żadne podejrzenie nie
przyszło mu do głowy. Pomyślał tylko, że Baron ma całkowitą rację, choć
przecież nie zna go aż tak dobrze, jak znał go on sam. „Gdyby mógł wiedzieć jakie inne walory posiada…”, przemknęło mu
przez myśl. Nie miał pojęcia, że chłopak pomyślał dokładnie o tym samym.
–
I co teraz? Koniec? – zapytał, widząc, że wszyscy kierują się w stronę jednych
z drzwi.
–
Oj Tom, chyba za bardzo skupiłeś się na modelkach – śmiał się Bastien. –
Idziemy na raut.
–
A gdzie zniknął Max? – zapytał gitarzysta, widząc, że chłopaka nie ma w
pobliżu.
–
Nie mam pojęcia, na końcu pokazu gdzieś wyszedł, ale spoko, wróci jak bumerang
– odpowiedział, a myślach dodał: „Niestety”.
***
W
specjalnej sali czekał na nich szampan i poczęstunek. Wszyscy zaproszeni goście
mogli także porozmawiać z samym Valentino i modelami. Chwila, kiedy Tom będzie
wreszcie mógł spędzić więcej czasu ze swoim bliźniakiem, przeciągała się w
nieskończoność, bo kiedy tylko zdążył go uściskać i mu pogratulować, chłopak
został poproszony o wywiad, a potem ciągle ktoś go zajmował. Wszyscy chcieli
zamienić chociaż kilka słów z gwiazdą wieczoru. Kręcił się więc bez celu z
lampką szampana w dłoni, a to trochę zjadł, a to porozmawiał z napotkanymi
znajomymi, ale zaczynało go już to wszystko nudzić. Najchętniej już by go stąd
zabrał do domu, ale wiedział, że na ten moment musi cierpliwie poczekać. Na
dodatek Bastien też zniknął mu z pola widzenia. Bill był nieustannie w centrum
uwagi i doskonale widział, jak bardzo mu się to podoba, więc tym bardziej nie
mógł naciskać, aby jak najszybciej się stąd ulotnili. Nie miał innego wyjścia,
jak jakoś zorganizować sobie czas i na szczęście natknął się na starego
znajomego, którego dziewczyna będąc modelką, też brała udział w tym pokazie.
Kiedy kolega chwalił właśnie udany występ Billa, doszedł do nich Bastien z
Maxem.
–
Widzę, że znalazłeś swojego faceta – zagadnął go.
–
Ano zguba się znalazła – zaśmiał się DJ.
Tom
zbliżył się do niego i zapytał cicho:
–
Długo to jeszcze będzie trwało?
–
No, czasem się ciągnie i do rana – Usłyszał w odpowiedzi, na co tylko sapnął.
–
Kurwa, jakaś masakra.
–
Nie lubisz takich imprez?
–
Lubię, ale niekoniecznie w takim światku i niekoniecznie dziś.
–
Musisz to jakoś przeżyć stary, gwiazda wieczoru nie może się tak szybko
ulotnić.
–
Jak masz dość, to przecież możesz jechać do domu, my potem możemy odwieźć Billa
– wtrącił się Max, a Bastien spojrzał na niego z niemałym zdziwieniem. –
Chociaż zresztą, pewnie nie będzie brakowało chętnych – dodał brunet, śmiejąc
się. Słysząc te słowa, Tom niespokojnie się poruszył. Chyba musieliby go
związać i wywieźć, żeby zostawił Billa samego w tym siedlisku napalonych na
niego samców. Widział jak niejeden na niego patrzył, wolał więc już się
poświęcić i poczekać, żeby razem z nim wrócić spokojnie do domu. Na pewno nie
zostawi go tutaj samego.
– Racja, nie musisz go
tak ciągle pilnować, Tom – Bastien przyglądał mu się wnikliwie, jakby tylko
czekając, że z czymś nieopatrznie się zdradzi.
–
Muszę, bo bywa bardzo nieodpowiedzialny.
–
Daj spokój – machnął ręką blondyn. – Pozwól mu popełniać własne błędy.
–
Już aż za dużo ich popełnił.
–
Zachowujesz się jak jego matka, a nie brat – zripostował Baron, ale Tom właśnie
dostrzegł Billa, który zbliżał się w ich stronę, więc już nic nie odpowiedział,
chociaż zaczynały go irytować uwagi chłopaka. – I proszę! Idzie nasza gwiazda!
–
Nareszcie się wyrwałem – rzucił ze śmiechem, kiedy już był kilka kroków od
nich, po czym przywitał się ze znajomym Toma, a także Bastienem i Maxem, bo z
nimi nie widział się przed pokazem.
–
Dadzą ci już spokój? – zapytał Tom. Chciał go już wreszcie mieć obok siebie i
miał nadzieję, że do końca imprezy się nie rozstaną.
–
Mam nadzieję – odparł, chwytając lampkę szampana z tacy kelnera, który właśnie
pojawił się w pobliżu. I znów wszyscy patrzyli tylko na niego. Kochał takie
chwile, kiedy wyłapywał pełne uwielbienia spojrzenia, choć jedno było raczej
pełne nienawiści, ale to także go satysfakcjonowało, bo wiedział, że jego
powodem jest zazdrość, jaką czuł Max.
–
Gratuluję, byłeś naprawdę świetny – znajomy Toma uścisnął mu rękę. – Naprawdę,
idealnie nadajesz się do modelingu.
–
Dzięki, ale raczej nie będę się w to bawił, potraktowałem to jak jednorazową przygodę
życia – uśmiechnął się.
–
Świetny, to mało powiedziane, byłeś zajebisty. Serio nie chcesz jeszcze kiedyś
pospacerować po wybiegu? – Bastien wpatrywał się w niego, niczym w jakieś
bóstwo.
–
Na tę chwilę raczej nie, chociaż ze mną to nigdy nic nie wiadomo, zresztą znasz
mnie już trochę – Bill zaśmiał się beztrosko.
–
Ano znam… – mruknął Baron, a Tom spojrzał na niego taksującym wzrokiem.
Wiadomym było, że spędzali ze sobą dużo czasu, i choć DJ nie znał go aż tak
dobrze jak on sam, to z pewnością niejednokrotnie miał okazję przekonać się, że
Bill miał tysiąc odmian na godzinę, więc nie mógł w tej chwili mieć stu procent
pewności, czy jeszcze kiedyś nie zamarzy mu się wybieg. I o ile on pomyślał
właśnie o jego niezdecydowaniu, tak blondyn miał w głowie coś zupełnie innego.
–
Tak, czy inaczej, cieszę się, że wam się podobało, a teraz muszę coś zjeść, bo
aż mnie ssie z głodu – rzucił i ruszył w stronę szwedzkiego stołu. Tom, jak i
Bastien ruszyli za nim, a na końcu snuł się Max, który nie miał innego wyjścia.
***
–
Kiedy będziemy mogli się stąd wreszcie urwać? – szepnął Billowi do ucha Tom.
Mijała właśnie czwarta godzina od zakończenia pokazu. Impreza w domu mody
rozkręciła się na dobre, niektórzy nawet zaczęli tańczyć, ale szatyn nie marzył
o niczym innym, jak znaleźć się w łóżku oczywiście razem ze swoim bliźniakiem.
–
Myślę, że już niedługo. Większość już nieźle wypiła, więc nie zauważą, że się
zmyłem – odpowiedział bratu takim samym szeptem, czarnowłosy dopijając wino ze
swojego kieliszka.
–
Widzę, że się nudzicie – usłyszał za plecami wesoły głos Bastiena.
–
No trochę, czekamy tylko, żeby się stąd zmyć – odpowiedział Tom.
–
To może razem się zmyjemy do jakiegoś klubu?
–
Nie, zmęczony jestem – skrzywił się Bill. Faktycznie był trochę wyczerpany,
tkwił tu od kilku godzin, co poprzedziła długa próba i przygotowania do pokazu.
Bolały go nogi i miał ochotę znaleźć się w swoim łóżku, nie miał siły na dalszą
zabawę.
–
Daj spokój, powinieneś porządnie uczcić swój świetny występ – Baron nie
poddawał się, ale chłopak nie zdążył mu odpowiedzieć, bo właśnie podszedł do
nich model, który także brał udział w pokazie.
–
Przepraszam Bill, Valentino cię prosi na chwilę, chciał z tobą zamienić kilka
słów.
–
Rany, koniecznie dziś? – jęknął chłopak. Co właśnie teraz chciał od niego
projektant? To nie był dobry moment na rozmowę o ich ewentualnej współpracy, bo
przypuszczał, że właśnie o to mu chodzi.
–
Nie wiem, przekazano mi, że mam cię do niego zaprowadzić.
Głupio
mu było odmówić, więc mruknął tylko do Toma i Bastiena:
–
Pójdę z nim pogadać, zaczekajcie tu na mnie. Spławię go szybko i zaraz wracam –
Po czym oddalił się razem z chłopakiem.
–
A gdzie on jest? – zapytał idąc.
–
W pokoju na zapleczu, pokażę ci.
–
A nie mówił dlaczego właśnie teraz chce rozmawiać?
–
Nie mam pojęcia, ja z nim nie rozmawiałem, przekazano mi, że mam cię znaleźć i
przyprowadzić.
To
wydało się Billowi dziwne, ale nie zatrzymał się. Pomyślał, że pójdzie tam i
dowie się o co dokładnie chodzi, najwyżej umówi się na inny termin. Nie miał
ochoty na jakieś dłuższe gadki, chciał już wracać z Tomem do domu.
Weszli
na zaplecze, gdzie były garderoby, a w korytarzu chłopak zatrzymał się.
–
To tamten pokój, już sam trafisz – wskazał ruchem dłoni odpowiednie drzwi, po
czym odwrócił się i ruszył z powrotem. Bill na chwilę stanął, odwracając się za
nim. Właściwie też mógłby teraz wrócić i udać, że zabłądził, lub zmyślić inną
bajeczkę wówczas, kiedy znów zobaczy się z projektantem, ale trochę był ciekaw,
co takiego niecierpiącego zwłoki, mężczyzna ma mu do powiedzenia. Postąpił
kilka kroków i znalazł się przed wskazanym pomieszczeniem. Zapukał, ale kiedy
nie usłyszał grzecznościowego „proszę”, nacisnął klamkę i uchylił drzwi.
Garderoba była pusta i nawet nie paliło się światło, ale dostrzegł je w
pomieszczeniu znajdującym się w głębi, więc może właśnie tam był Valentino?
Przez chwilę wahał się, czy wejść, aby sprawdzić czy w ogóle on tutaj jest, ale
jednak postąpił kilka kroków pozostawiając niedomknięte drzwi. Wtedy usłyszał,
jak za jego plecami zatrzaskują się i jak ktoś przekręca w zamku klucz.
Natychmiast się odwrócił i z lekkim zdziwieniem, oraz niepokojem spojrzał na
mężczyznę, który musiał za nimi stać, kiedy przekraczał próg pomieszczenia, a
wówczas on odezwał się:
–
No nareszcie… Ten sukces zawdzięczasz także i mi, więc teraz wreszcie dostanę
za to swoją nagrodę…
Kolejna szalenie interesująca część! Dużo się dzieje, a nie mam wątpliwości, że zadzieje się jeszcze więcej bo opowiadanie cały czas się rozkręca :)
OdpowiedzUsuńWrócił Max i nawet trochę przeraził mnie tą rozmową z Severinem i myślę sobie "no to teraz Bill ma prze**bane" :P zresztą sama końcówka tej części kiedy ktoś zamyka za Billem drzwi na klucz sugeruje niemałe komplikacje. Oczywiście nie można na tej podstawie wyciągać zbyt dalekoidących wniosków więc zachowam ostrożność powstrzymując się od spekulacji :D bo i za bardzo też nie wiem jakich użyć słów żeby określić ten typ zachowania :P
Nie mogę się już doczekać następnej części!
Mnóstwo weny twórczej!
Pozdrawiam,
E.G.
Tak, masz rację, tu dopiero zacznie się dziać. Każda z kolejnych części będzie bogata o wydarzenia, które z pewnością mogą podnieść ciśnienie osobom, które wczuły się w fabułę i nadal czytają. I mam nadzieję utrzymać to do końca.
UsuńDziękuję, pozdrawiam, ściskam :*
Tak dobrze się to czyta, że aż brak mi słów! Dziękuję Ci bardzo za ten kolejny nowy odcinek opowiadania i jak zawsze będę z utęsknieniem wyczekiwać następnej części! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to słyszeć, ja także dziękuję, pozdrawiam i ściskam :*
UsuńPiszesz bez popełniania błędów, tak starannie, że aż mam wrażenie, że osiągasz poziom doskonały :)
OdpowiedzUsuńNawet nie będę próbować zgadywać co się stanie z Billem za tymi zamkniętymi drzwiami i kto je tak naprawdę zamknął bo to najistotniejsze. Cała ta historia staje się coraz bardziej interesująca i czytam z przyjemnością więc do następnego :)
Dziękuję, pozdrawiam!
Staram się, a jeśli nawet gdzieś się potknę, mam taką kochaną osobę, która przed wstawieniem mi wszystko sprawdza, bo nie lubię liczyć tylko na moje oko ;)
UsuńMyślę, że dopiero teraz się wszystko rozkręci ;)
Dziękuję, pozdrawiam, ściskam :*
Mam nadzieję, że Bill w końcu zrozumie, że żarty się skończyły bo póki co wyczucia i konsekwencji w jego postępowaniu nie ma. Generalnie problemy, które ma Bill są zbyt duże, grube i zawiłe żeby się nad nimi osobno pochylać, a i na tym etapie widać, że sam fakt zdrady Billa z Bastienem to końcówka zmartwień jakie można mieć bo zaczynają się kłopoty inne, większe.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za świetną część!
Pozdrawiam :)
Bill konsekwentnie popełnia tylko błędy, chociaż teraz to nie do końca jego wina, ale o tym dowiesz się w kolejnej części. Oj racja, kłopoty dopiero się zaczną ;)
UsuńDziękuję, pozdrawiam, ściskam :*