wtorek, 7 maja 2019

Część 59.



Część 59.

            Mimo przyjemnie spędzonej, pozostałej części wieczoru, Bill nie mógł zasnąć. Wciąż w głowie dźwięczały mu słowa Toma, które zabrzmiały niczym groźba. Nie mógł przecież nic wiedzieć, ani nawet się domyślać. I choć miał pewność, że ten sekret pozostał w sypialni Barona, bo wiedział, że on nie puści pary z gęby do nikogo, to jednak nie opuszczał go strach. Jakaś panika rozgościła się w nim na dobre i nie pozwalała zmrużyć oka. Myśli wciąż krążyły wokół tamtego aktu i teraz, pierwszy raz od tamtej chwili, mocno swojego występku żałował. Co będzie, jeśli Tom jakimś cudem się dowie? Zadając sobie w myślach takie pytanie, zaczynał trząść się ze strachu. Póki co, jednak nie wiedział nic, bo z pewnością nie milczałby w tym temacie. Znał go doskonale, jego brat zawsze musiał wywalić z siebie złość, jeśli coś leżało mu na tak zwanej wątrobie. Nie dusił niczego w sobie, nie czekał na odpowiedni moment, on po prostu zawsze reagował natychmiast, jeśli coś było nie tak. Dlatego doskonale wiedział, że o niczym nie wie i w takiej chwili uspokajał się. No bo niby jakby miał się dowiedzieć? Nawet, jeśli Bastien coś chlapnie, to wszystkiego się wyprze, utrzymując wcześniej ustaloną wersję. Ale nie… Nie wierzył, że blondyn mógłby się komuś wygadać. Nie zrobi tego, bo zależy mu na tym, aby wszystko mogło się powtórzyć, przecież dziś właśnie dokładnie to mu powiedział.
            Westchnął i przekręcił się na bok, wpatrując przez chwilę w profil śpiącego brata i jednocześnie swojej wielkiej miłości. Nie ma mowy, żeby Tom się dowiedział, nawet nie ma takiej opcji! On się o niczym nie dowie, a Baron niech tam sobie żyje nadzieją, że jeszcze kiedyś da mu dupy. Dziś miał stuprocentową pewność, że to się więcej nie powtórzy.

***

            Kiedy Matthias wysyłał Maxowi na maila zdjęcia, zawsze powiadamiał go o tym smsem. To był dopiero drugi raz, kiedy dostał taką wiadomość i zarówno wcześniej, jak i tym razem, nie było to dla niego niespodzianką, bo o spotkaniu Bastiena z Billem doskonale wiedział. Po pierwszym razie był nieco uspokojony, ale teraz otwierał laptop z drżącym sercem. Nie spodziewał się wprawdzie jakichś mocno pikantnych zdjęć, bo jak zapewnił go Baron, mieli pojechać gdzieś do knajpy, aby omówić kilka zawodowych tematów, jednak nigdy nie miał pewności, czy nie pojechali gdzieś indziej, czy nic się między nimi nie dzieje, i czy coś znaczącego nie zostało uwiecznione na tych fotach. Jego facet, mógł przecież go okłamać.
            Jednak z każdym otwieranym zdjęciem uspokajał się coraz bardziej, bo nie było na nich niczego, co mogłoby dowodzić o zdradzie. Siedzieli w knajpie, jedli i pili, potem spacerowali, spoczęli nad jeziorem, uff… Odetchnął z ulgą, ale po chwili postanowił jeszcze raz obejrzeć sobie każde zdjęcie i tym razem wnikliwiej zaczął się przyglądać wszystkim szczegółom. I dopiero teraz zauważył coś, czego wcześniej nie dostrzegł, może dlatego, że przewijał je dość szybko, ciesząc się, że nie ma na nich niczego strasznego. To, co właśnie zauważył sprawiło, że zaczął ogarniać go strach. Na kilku zdjęciach fotograf wyraźnie uchwycił moment, kiedy Bastien coś mówiąc, albo słuchając, patrzył na Billa. Jednak nie było to zwykłe spojrzenie, jakim patrzy się na kolegę, czy znajomego podczas rozmowy, czy też takie, jakim spoglądał choćby na niego. On patrzył na Kaulitza wyjątkowo, z uwielbieniem, z czułością, wzrokiem przepełnionym uczuciem. Nie umiał do końca zdefiniować wyrazu jego spojrzenia, ale doskonale widział w tych oczach charakterystyczny błysk, coś, czego nie potrafił dostrzec w chwili, kiedy przyglądał się jemu. I właśnie nasunął mu się jeden wniosek; nie umiał tego czegoś zobaczyć, bo po prostu w niego nie wpatrywał się w ten sposób, na niego patrzył zwyczajnie, a to w tym momencie bardzo go zabolało. Musiał coś zrobić, musiał działać, aby to zmienić. Bastien wgapiał się w Billa jak w jakieś bóstwo bez skazy, więc trzeba było nadać jego obliczu kilka rys, żeby nie mógł być w jego oczach taki cudowny i idealny. Doskonale pamiętał, jak kiedyś w złości mu powiedział, że gdyby tylko chciał, poszedłby z nim do łóżka na jedno skinienie jego palca. Więc jeśli Bill nie chciał przespać się z Baronem, może wiadomość, że pozwolił wyruchać się innemu będzie dla niego wystarczającą skazą?
            No właśnie! Przecież miał się tym zająć Severin! A on ostatnio podejrzanie milczał, więc pewnie nie udało mu się zbałamucić pięknego Kaulitza. Nie było za wiele czasu, więc trzeba było jakoś go ponaglić. Idealny moment zbliżał się wielkimi krokami, przecież na pokazie będą wszyscy. Gdyby tak wtedy dało się zniszczyć ten jego idealny - w oczach Bastiena - wizerunek, byłoby pięknie.
            Sięgnął po komórkę i wybrał numer do kolegi, o którym właśnie pomyślał:
            – No cześć. I jak tam nasza umowa? Działasz? – zaatakował go na samym wstępie.
            – Działam, ale to zadanie jest beznadziejne – jęknął Severin.
            – A czemuż to? Może to ty jesteś beznadziejny do tego zadania? Pamiętaj, że od tego w dużej mierze zależy twoja kariera.
            – Pamiętam, próbowałem już wszystkiego, więc albo mu się nie podobam, albo on naprawdę kocha swojego faceta. On nawet nie daje się zaprosić na drinka, a co mówić o pójściu do łóżka!
            – To go kurwa zgwałć, nie wiem, zrób coś! Ostatnia twoja szansa będzie po pokazie. Z tego co wiem, przewidywany będzie jakiś raut, więc wykaż się pomysłowością! Jak ktoś was przyłapie w jakiejś odpowiedniej sytuacji, zadanie będzie wykonane, a jeśli nie, baj baj kontakty – zaśmiał się Max.
            – Ale Max, on naprawdę jest nie do zdobycia! – krzyknął jeszcze Severin, nim brunet się rozłączył.
            – Idiota – mruknął sam do siebie, wpatrując się w jedno ze zdjęć na pulpicie laptopa.

***

            Cały, kolejny tydzień miałem bardzo pracowity. Od rana siedzieliśmy w studio, a popołudniami jeździłem do agencji, ćwiczyć przed pokazem, który miał się odbyć w połowie sierpnia. Prace nad nagraniem płyty dobiegały końca, pozostawało ruszyć z wrześniową promocją, aby móc wystrzelić z premierą na początku października. W międzyczasie miałem lecieć z Bastienem i Caroline do Atlanty, więc też musieliśmy spiąć pośladki i popracować nad tym nowym kawałkiem, jakiego jeszcze nawet nie miałem okazji poznać, bo wciąż migałem się od wizyty w jego studiu. Jednak w końcu obiecałem mu, że w następnym tygodniu po pokazie, będę już miał czas tylko dla niego. No, ale to była dalsza przyszłość, bo teraz musiałem ostro zająć się sobą i przygotować na wybieg. Nie mogłem przecież na oczach wszystkich zrobić z siebie pośmiewiska, dlatego też ćwiczyłem solidnie.
            Severin nieustannie mnie adorował, a ja zbywałem go jak tylko mogłem. Nie chciałem być jakiś bardzo chamski, przecież dzięki niemu mogłem zaistnieć w tej branży, jednak wtedy miałem pewność, że potraktuję to jedynie jako przygodę, bo zdecydowanie bardziej spełniałem się w muzyce. Ale wracając do niego, to naprawdę zaczynał mnie zdrowo wkurwiać, czasem stawał się taki nachalny, że miałem ochotę kazać mu spierdalać, ale zaciskałem zęby starając się być miłym. Po każdej próbie odwoził mnie do domu, oczywiście zawsze, ale to zawsze zamęczając mnie wcześniej propozycją wypadu gdzieś do klubu, albo do niego - oczywiście w wiadomym celu.
            Teraz pewnie powiecie z nieudawaną ironią: „No co Billy? Już nie pławisz się w uwielbieniu tego kolesia? Przecież tak bardzo to lubisz!”, ale ja odpowiem wam moi drodzy takimi słowami: owszem, lubię, a nawet uwielbiam, ale tylko wtedy, kiedy ktoś mi się podoba i oczywiście mnie kręci, a ten koleś nie kręcił mnie ani trochę. Z początku wydawał się miły, ale kiedy poznałem go bliżej, stał się namolny i kurewsko natarczywy. A tego wręcz nie cierpiałem!
            Możecie się więc łatwo domyślić, dlaczego tak bardzo podobało mi się uwielbienie, jakie zawsze miałem od Bastiena - on nigdy nie był nachalny, nie naciskał i nie dręczył. On grzecznie czekał na to, co mogę mu dać, patrzył na mnie z miłością i był bardzo cierpliwy. No i poza tym, co tu będę ściemniał… kręcił mnie jak mało kto. Chociaż oczywiście od zawsze najbardziej kręcił mnie Tom, bo jego kochałem, a Baron był jakby takim zakazanym owocem.
            I mimo, że czasem tęskniłem za chwilą, aby być z nim sam na sam, to wciąż dzielnie trzymałem się swojego postanowienia. Nie mogłem dopuścić do tego, aby Tom o wszystkim się dowiedział.

***


            Valentino był projektantem, który zawsze dbał o każdy szczegół wizualnej oprawy swojego pokazu. I tym razem nie zabrakło odpowiednich dekoracji, tworzących jego klimat. Tym razem wystrój był jesienno-zimowy, dlatego też publiczność siedziała między sztucznymi drzewami i kaskadami pnączy z całą masą żółto-czerwonych liści, jakie zdobiły ściany, sufit, a nawet krzesła. Cały dywan na wybiegu był także usłany specjalnie wyprodukowaną na tę okoliczność, materiałową imitacją kolorowych liści, a po tymże dywanie przechadzał się wśród innych modeli, sam Bill Kaulitz w trzech modowych odsłonach. Wśród obserwującej zarówno jego, jak i innych prezentujących kolekcję, był Tom, Bastien i Max. Na szczęście dla całej tej trójki, siedzieli obok siebie, toteż nie mogli dostrzec co wyrażały ich spojrzenia, kiedy wpatrywali się w czarnowłosego modela. Dwóch z nich patrzyło na niego z miłością i uwielbieniem, pragnąc go i podziwiając, a trzeci piorunował go wzrokiem pełnym nienawiści, życząc mu wszystkiego co najgorsze.
            Bill prezentował się świetnie, chodził z gracją i widać było, że nie poszły na marne godziny prób i ćwiczeń. Błyszczał, jak przystało na gwiazdę i wspaniale wyglądał w najnowszych kreacjach projektanta, który na sam koniec w blasku fleszy i akompaniamencie gromkich braw, pojawił się na wybiegu razem z nim, jako gwiazdą wieczoru. Wyglądał na bardzo szczęśliwego i z pewnością był zadowolony z siebie.
            Tom doskonale go znał i wiedział jak bardzo taki aplauz mu schlebiał. Był w centrum uwagi, podziwiany i oklaskiwany przez wszystkich, stał tam w blasku reflektorów, i wyglądał tak pięknie, że aż zapierało dech w piersiach. Przestraszył się. A jeśli to wszystko spodoba mu się na tyle, iż mimo wcześniejszych zapewnień, że traktuje to jako jednorazową przygodę, teraz, zachęcony sukcesem, będzie chciał ją kontynuować? Co wtedy? Czy oprze się wszystkim związanym z tym pokusom? Ufał mu, ale było tu tyle pięknych modelek i tylu modeli… Sam z chęcią zawiesił na kilku dziewczynach oko, więc jeśli Bill będzie chciał dalej się w to bawić, będzie z nimi współpracował, a co za tym idzie, pozna ich bliżej. Przecież widział te spojrzenia ludzi, te oczy wpatrzone w niego. Tak wielu by go chciało…
            – No i jak ci się podobało? – Usłyszał za plecami czyjś głos i poczuł dłoń na ramieniu. Odwrócił się i wyrwany z otchłani własnych myśli, zobaczył uśmiechniętego Bastiena.
            – Tak szczerze, to pierwszy raz byłem na takim pokazie, jasne, że mi się podobało.
            – Serio? Nigdy nie byłeś na pokazie? – zaśmiał się blondyn.
            – Serio, nigdy i gdyby nie Bill, pewnie bym nigdy się nie wybrał. Ja tam nie patrzę na modę, chodzę w tym, w czym mi wygodnie. Bill to co innego, jego to kręci – puścił mu oczko.
            – Trzeba przyznać, że był świetny, zresztą on we wszystkim jest świetny… – westchnął Baron wpatrując się w zasłonę, za którą zniknął jego anioł i reszta modeli. Tom wbił w niego przenikliwe spojrzenie, ale żadne podejrzenie nie przyszło mu do głowy. Pomyślał tylko, że Baron ma całkowitą rację, choć przecież nie zna go aż tak dobrze, jak znał go on sam. „Gdyby mógł wiedzieć jakie inne walory posiada…”, przemknęło mu przez myśl. Nie miał pojęcia, że chłopak pomyślał dokładnie o tym samym.
            – I co teraz? Koniec? – zapytał, widząc, że wszyscy kierują się w stronę jednych z drzwi.
            – Oj Tom, chyba za bardzo skupiłeś się na modelkach – śmiał się Bastien. – Idziemy na raut.
            – A gdzie zniknął Max? – zapytał gitarzysta, widząc, że chłopaka nie ma w pobliżu.
            – Nie mam pojęcia, na końcu pokazu gdzieś wyszedł, ale spoko, wróci jak bumerang – odpowiedział, a myślach dodał: „Niestety”.

***

            W specjalnej sali czekał na nich szampan i poczęstunek. Wszyscy zaproszeni goście mogli także porozmawiać z samym Valentino i modelami. Chwila, kiedy Tom będzie wreszcie mógł spędzić więcej czasu ze swoim bliźniakiem, przeciągała się w nieskończoność, bo kiedy tylko zdążył go uściskać i mu pogratulować, chłopak został poproszony o wywiad, a potem ciągle ktoś go zajmował. Wszyscy chcieli zamienić chociaż kilka słów z gwiazdą wieczoru. Kręcił się więc bez celu z lampką szampana w dłoni, a to trochę zjadł, a to porozmawiał z napotkanymi znajomymi, ale zaczynało go już to wszystko nudzić. Najchętniej już by go stąd zabrał do domu, ale wiedział, że na ten moment musi cierpliwie poczekać. Na dodatek Bastien też zniknął mu z pola widzenia. Bill był nieustannie w centrum uwagi i doskonale widział, jak bardzo mu się to podoba, więc tym bardziej nie mógł naciskać, aby jak najszybciej się stąd ulotnili. Nie miał innego wyjścia, jak jakoś zorganizować sobie czas i na szczęście natknął się na starego znajomego, którego dziewczyna będąc modelką, też brała udział w tym pokazie. Kiedy kolega chwalił właśnie udany występ Billa, doszedł do nich Bastien z Maxem.
            – Widzę, że znalazłeś swojego faceta – zagadnął go.
            – Ano zguba się znalazła – zaśmiał się DJ.
            Tom zbliżył się do niego i zapytał cicho:
            – Długo to jeszcze będzie trwało?
            – No, czasem się ciągnie i do rana – Usłyszał w odpowiedzi, na co tylko sapnął.
            – Kurwa, jakaś masakra.
            – Nie lubisz takich imprez?
            – Lubię, ale niekoniecznie w takim światku i niekoniecznie dziś.
            – Musisz to jakoś przeżyć stary, gwiazda wieczoru nie może się tak szybko ulotnić.
            – Jak masz dość, to przecież możesz jechać do domu, my potem możemy odwieźć Billa – wtrącił się Max, a Bastien spojrzał na niego z niemałym zdziwieniem. – Chociaż zresztą, pewnie nie będzie brakowało chętnych – dodał brunet, śmiejąc się. Słysząc te słowa, Tom niespokojnie się poruszył. Chyba musieliby go związać i wywieźć, żeby zostawił Billa samego w tym siedlisku napalonych na niego samców. Widział jak niejeden na niego patrzył, wolał więc już się poświęcić i poczekać, żeby razem z nim wrócić spokojnie do domu. Na pewno nie zostawi go tutaj samego.
            – Racja, nie musisz go tak ciągle pilnować, Tom – Bastien przyglądał mu się wnikliwie, jakby tylko czekając, że z czymś nieopatrznie się zdradzi.
            – Muszę, bo bywa bardzo nieodpowiedzialny.
            – Daj spokój – machnął ręką blondyn. – Pozwól mu popełniać własne błędy.
            – Już aż za dużo ich popełnił.
            – Zachowujesz się jak jego matka, a nie brat – zripostował Baron, ale Tom właśnie dostrzegł Billa, który zbliżał się w ich stronę, więc już nic nie odpowiedział, chociaż zaczynały go irytować uwagi chłopaka. – I proszę! Idzie nasza gwiazda!
            – Nareszcie się wyrwałem – rzucił ze śmiechem, kiedy już był kilka kroków od nich, po czym przywitał się ze znajomym Toma, a także Bastienem i Maxem, bo z nimi nie widział się przed pokazem.
            – Dadzą ci już spokój? – zapytał Tom. Chciał go już wreszcie mieć obok siebie i miał nadzieję, że do końca imprezy się nie rozstaną.
            – Mam nadzieję – odparł, chwytając lampkę szampana z tacy kelnera, który właśnie pojawił się w pobliżu. I znów wszyscy patrzyli tylko na niego. Kochał takie chwile, kiedy wyłapywał pełne uwielbienia spojrzenia, choć jedno było raczej pełne nienawiści, ale to także go satysfakcjonowało, bo wiedział, że jego powodem jest zazdrość, jaką czuł Max.
            – Gratuluję, byłeś naprawdę świetny – znajomy Toma uścisnął mu rękę. – Naprawdę, idealnie nadajesz się do modelingu.
            – Dzięki, ale raczej nie będę się w to bawił, potraktowałem to jak jednorazową przygodę życia – uśmiechnął się.
            – Świetny, to mało powiedziane, byłeś zajebisty. Serio nie chcesz jeszcze kiedyś pospacerować po wybiegu? – Bastien wpatrywał się w niego, niczym w jakieś bóstwo.
            – Na tę chwilę raczej nie, chociaż ze mną to nigdy nic nie wiadomo, zresztą znasz mnie już trochę – Bill zaśmiał się beztrosko.
            – Ano znam… – mruknął Baron, a Tom spojrzał na niego taksującym wzrokiem. Wiadomym było, że spędzali ze sobą dużo czasu, i choć DJ nie znał go aż tak dobrze jak on sam, to z pewnością niejednokrotnie miał okazję przekonać się, że Bill miał tysiąc odmian na godzinę, więc nie mógł w tej chwili mieć stu procent pewności, czy jeszcze kiedyś nie zamarzy mu się wybieg. I o ile on pomyślał właśnie o jego niezdecydowaniu, tak blondyn miał w głowie coś zupełnie innego.
            – Tak, czy inaczej, cieszę się, że wam się podobało, a teraz muszę coś zjeść, bo aż mnie ssie z głodu – rzucił i ruszył w stronę szwedzkiego stołu. Tom, jak i Bastien ruszyli za nim, a na końcu snuł się Max, który nie miał innego wyjścia.

***

            – Kiedy będziemy mogli się stąd wreszcie urwać? – szepnął Billowi do ucha Tom. Mijała właśnie czwarta godzina od zakończenia pokazu. Impreza w domu mody rozkręciła się na dobre, niektórzy nawet zaczęli tańczyć, ale szatyn nie marzył o niczym innym, jak znaleźć się w łóżku oczywiście razem ze swoim bliźniakiem.
            – Myślę, że już niedługo. Większość już nieźle wypiła, więc nie zauważą, że się zmyłem – odpowiedział bratu takim samym szeptem, czarnowłosy dopijając wino ze swojego kieliszka.
            – Widzę, że się nudzicie – usłyszał za plecami wesoły głos Bastiena.
            – No trochę, czekamy tylko, żeby się stąd zmyć – odpowiedział Tom.
            – To może razem się zmyjemy do jakiegoś klubu?
            – Nie, zmęczony jestem – skrzywił się Bill. Faktycznie był trochę wyczerpany, tkwił tu od kilku godzin, co poprzedziła długa próba i przygotowania do pokazu. Bolały go nogi i miał ochotę znaleźć się w swoim łóżku, nie miał siły na dalszą zabawę.
            – Daj spokój, powinieneś porządnie uczcić swój świetny występ – Baron nie poddawał się, ale chłopak nie zdążył mu odpowiedzieć, bo właśnie podszedł do nich model, który także brał udział w pokazie.
            – Przepraszam Bill, Valentino cię prosi na chwilę, chciał z tobą zamienić kilka słów.
            – Rany, koniecznie dziś? – jęknął chłopak. Co właśnie teraz chciał od niego projektant? To nie był dobry moment na rozmowę o ich ewentualnej współpracy, bo przypuszczał, że właśnie o to mu chodzi.
            – Nie wiem, przekazano mi, że mam cię do niego zaprowadzić.
            Głupio mu było odmówić, więc mruknął tylko do Toma i Bastiena:
            – Pójdę z nim pogadać, zaczekajcie tu na mnie. Spławię go szybko i zaraz wracam – Po czym oddalił się razem z chłopakiem.
            – A gdzie on jest? – zapytał idąc.
            – W pokoju na zapleczu, pokażę ci.
            – A nie mówił dlaczego właśnie teraz chce rozmawiać?
            – Nie mam pojęcia, ja z nim nie rozmawiałem, przekazano mi, że mam cię znaleźć i przyprowadzić.
            To wydało się Billowi dziwne, ale nie zatrzymał się. Pomyślał, że pójdzie tam i dowie się o co dokładnie chodzi, najwyżej umówi się na inny termin. Nie miał ochoty na jakieś dłuższe gadki, chciał już wracać z Tomem do domu.
            Weszli na zaplecze, gdzie były garderoby, a w korytarzu chłopak zatrzymał się.
            – To tamten pokój, już sam trafisz – wskazał ruchem dłoni odpowiednie drzwi, po czym odwrócił się i ruszył z powrotem. Bill na chwilę stanął, odwracając się za nim. Właściwie też mógłby teraz wrócić i udać, że zabłądził, lub zmyślić inną bajeczkę wówczas, kiedy znów zobaczy się z projektantem, ale trochę był ciekaw, co takiego niecierpiącego zwłoki, mężczyzna ma mu do powiedzenia. Postąpił kilka kroków i znalazł się przed wskazanym pomieszczeniem. Zapukał, ale kiedy nie usłyszał grzecznościowego „proszę”, nacisnął klamkę i uchylił drzwi. Garderoba była pusta i nawet nie paliło się światło, ale dostrzegł je w pomieszczeniu znajdującym się w głębi, więc może właśnie tam był Valentino? Przez chwilę wahał się, czy wejść, aby sprawdzić czy w ogóle on tutaj jest, ale jednak postąpił kilka kroków pozostawiając niedomknięte drzwi. Wtedy usłyszał, jak za jego plecami zatrzaskują się i jak ktoś przekręca w zamku klucz. Natychmiast się odwrócił i z lekkim zdziwieniem, oraz niepokojem spojrzał na mężczyznę, który musiał za nimi stać, kiedy przekraczał próg pomieszczenia, a wówczas on odezwał się:
            – No nareszcie… Ten sukces zawdzięczasz także i mi, więc teraz wreszcie dostanę za to swoją nagrodę…

8 komentarzy:

  1. Kolejna szalenie interesująca część! Dużo się dzieje, a nie mam wątpliwości, że zadzieje się jeszcze więcej bo opowiadanie cały czas się rozkręca :)

    Wrócił Max i nawet trochę przeraził mnie tą rozmową z Severinem i myślę sobie "no to teraz Bill ma prze**bane" :P zresztą sama końcówka tej części kiedy ktoś zamyka za Billem drzwi na klucz sugeruje niemałe komplikacje. Oczywiście nie można na tej podstawie wyciągać zbyt dalekoidących wniosków więc zachowam ostrożność powstrzymując się od spekulacji :D bo i za bardzo też nie wiem jakich użyć słów żeby określić ten typ zachowania :P

    Nie mogę się już doczekać następnej części!

    Mnóstwo weny twórczej!
    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację, tu dopiero zacznie się dziać. Każda z kolejnych części będzie bogata o wydarzenia, które z pewnością mogą podnieść ciśnienie osobom, które wczuły się w fabułę i nadal czytają. I mam nadzieję utrzymać to do końca.
      Dziękuję, pozdrawiam, ściskam :*

      Usuń
  2. Tak dobrze się to czyta, że aż brak mi słów! Dziękuję Ci bardzo za ten kolejny nowy odcinek opowiadania i jak zawsze będę z utęsknieniem wyczekiwać następnej części! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to słyszeć, ja także dziękuję, pozdrawiam i ściskam :*

      Usuń
  3. Piszesz bez popełniania błędów, tak starannie, że aż mam wrażenie, że osiągasz poziom doskonały :)
    Nawet nie będę próbować zgadywać co się stanie z Billem za tymi zamkniętymi drzwiami i kto je tak naprawdę zamknął bo to najistotniejsze. Cała ta historia staje się coraz bardziej interesująca i czytam z przyjemnością więc do następnego :)
    Dziękuję, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, a jeśli nawet gdzieś się potknę, mam taką kochaną osobę, która przed wstawieniem mi wszystko sprawdza, bo nie lubię liczyć tylko na moje oko ;)
      Myślę, że dopiero teraz się wszystko rozkręci ;)
      Dziękuję, pozdrawiam, ściskam :*

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że Bill w końcu zrozumie, że żarty się skończyły bo póki co wyczucia i konsekwencji w jego postępowaniu nie ma. Generalnie problemy, które ma Bill są zbyt duże, grube i zawiłe żeby się nad nimi osobno pochylać, a i na tym etapie widać, że sam fakt zdrady Billa z Bastienem to końcówka zmartwień jakie można mieć bo zaczynają się kłopoty inne, większe.
    Dziękuję Ci bardzo za świetną część!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bill konsekwentnie popełnia tylko błędy, chociaż teraz to nie do końca jego wina, ale o tym dowiesz się w kolejnej części. Oj racja, kłopoty dopiero się zaczną ;)
      Dziękuję, pozdrawiam, ściskam :*

      Usuń