niedziela, 26 marca 2017

Część 3.


Część 3.




            Tego poranka żaden z chłopców nie pojawił się na śniadaniu. Bill w końcu zasnął, a kiedy się obudził, miał wrażenie, że spał może godzinę. Po obiedzie mieli wyjechać, koncert był dopiero kolejnego dnia, więc wiedział, że zdąży wyspać się w tourbusie. Orzeźwiający prysznic nieco postawił go na nogi. Pozostawiając kartę od pokoju obsłudze, aby spakowano jego walizki, zjechał windą do restauracji. Nieco się zdziwił, kiedy przy zarezerwowanym dla nich stoliku zastał tylko Georga.
            - Byłeś gdzieś w nocy? – zapytał chłopak, kiedy go zobaczył. Bill zajął swoje miejsce i odparł, nie kryjąc złości:
            - Owszem, na tarasie, bo mój brat sprowadził sobie jakąś klacz, która rżała pół nocy, nie pozwalając ludziom spać.
            - Żałuj, że nie widziałeś tej klaczy – zaśmiał się chłopak, zakładając za ucho swoje dość długie, jasnobrązowe włosy.
            - Daruj sobie Georg, już w nocy zachwalał mi ją Gustav. – Bill uśmiechnął się złośliwie, zwracając po chwili do kelnera. – Sok pomarańczowy.
            Sięgnął po sałatkę, ale sam nie wiedział, czy ma na nią ochotę. Już po kilku kęsach nawet mimo głodu odechciało mu się wszystkiego. Georg coś mówił, ale nawet nie potrafił się skupić na jego słowach, a gdy zobaczył w drzwiach restauracji roześmianego bliźniaka, ogarnęła go wściekłość. Wyglądał na wyspanego i szczęśliwego. „Pieprzony egoista”, mruknął tylko w myślach.
            Tom zajął swoje miejsce przy stoliku.
            - No jak tam, chłopaki? – huknął, zacierając dłonie. – Co jecie? – Sięgnął wzrokiem na talerze.
            - To, co widać – odburknął Bill, który grzebał widelcem w swojej potrawie.
            - A ciebie co ugryzło? – Tom obrzucił bliźniaka badawczym wzrokiem. Nie wyglądał zbyt dobrze. Blada cera, podkrążone oczy. Zaniepokoił się o przyczynę, ale w żaden sposób nie łączył tego ze swoimi nocnymi przygodami. – Źle wyglądasz… - dodał z troską, kiedy nie doczekał się odpowiedzi.
            - Też źle byś wyglądał, gdybyś musiał słuchać przez pół nocy jęków jakiejś łatwej panienki.
            - Jesteś wściekły, bo musiałeś spędzić tę noc sam? – mruknął Tom, wskazując w tym samym czasie kelnerowi co będzie jadł. – I jeszcze tę sałatkę. – dodał.
            - No jak tam, panowie? – Gustav właśnie zajął swoje miejsce, zaczepiając kelnera, który nie zdążył odejść, aby zamówić swój obiad. Po chwili jednak, kiedy spojrzał na miny bliźniaków, już wiedział, że kłótnia wisi w powietrzu. Nie doczekał się też odpowiedzi na swoje pytanie, które wszyscy zignorowali.
            - Chciałem się po prostu wyspać, ale nie zmrużyłem przez ciebie oka. – Bill cisnął kulką zmiętoszoną z papierowej serwetki na stół.
            - Ale ja nie mogłem przewidzieć, ze panna będzie tak wspaniale wszystko przeżywać – zaśmiał się Tom, próbując nie reagować na złość Billa. On wprawdzie nigdy nie był zachwycony jego przygodami, ale dzisiaj zachowywał się jeszcze inaczej niż zwykle. – Ale mówię wam, była boska… - Spojrzał rozanielony na kumpli, omijając wściekły wzrok Billa. – I mam jej numer telefonu, tak, na przyszłość, jeśli znów tu będziemy. – Pomachał im przed nosem swoją komórką.
            - A jak ma na imię? – zapytał Georg.
            - Nie wiem, czy to jej prawdziwie imię, ale kazała mówić na siebie Lili.
            W Billu wszystko wrzało. Dodatkowo irytowało go to, że Tom nic sobie nie robił z jego nastroju. I jeszcze to cmokanie i wymowne dogadywanie chłopaków… Miał chęć po prostu wstać i wyjść, ale zamiast tego zwrócił się do Gustava.
            - Tobie teraz tak wesoło, a sam nie spałeś przez niego pół nocy.
            - Odpuszczam mu… - odparł kumpel, zanurzając łyżkę w zupie. – Jeśli była tak dobra, jak mówi, to daruję mu tę winę.
            - Widzisz? Nie ma to jak prawdziwi kumple, a brat taki niewyrozumiały… - Tom nie przestawał się uśmiechać.
            Bill nie wytrzymał.
            - Pierdolony egoista – wysyczał przez zęby i rzucił na stół widelec, który zadźwięczał obijając się o talerz, po czym wstał i wyszedł z restauracji.

***

            Miałem tego wszystkiego dość, wiedziałem, że to się nigdy nie skończy… Nie mogłem wyjawić mu swoich uczuć, a po tej nocy utwierdziłem się w jeszcze większym przekonaniu, że muszę zatrzymać to w głębi serca. Tom, choć wiedział, że jestem biseksualny, nigdy by tego nie zrozumiał. Był w końcu moim bliźniakiem i powinienem kochać go tak, jak on mnie… Jak brata.
Oczywiście skorzystałem z najbliższej okazji i wykasowałem mu numer tej laski z komórki. Wiedziałem, że zanim tu wrócimy minie sporo czasu i była duża szansa, że tego nie zauważy. W sumie wtedy nie wiedziałem czego się obawiam, dopiero potem dotarło do mnie, że jego jednorazowe przygody, już tak bardzo mnie nie bolały, natomiast paniczny wręcz strach budziła we mnie świadomość, że on może się zakochać… Tego chyba bym nie zniósł.

***

            Przez tę przygodę z Lili, Tom zupełnie zapomniał o swojej misji i pewnie gdyby nie przypadek, znów musiałby się starać o skopiowanie danych z laptopa Billa. Oczywiście wtedy, kiedy by sobie o tym przypomniał, bo nawet nie miał pojęcia, że mała baza danych wypadła mu z kieszeni. Przez ostatnie dwa dni zupełnie nie zaprzątał sobie całą sprawą głowy. Wychodząc z hotelowego pokoju po raz ostatni obrzucił go swoim spojrzeniem i wówczas coś błysnęło na podłodze obok fotela. Dopiero wtedy, kiedy zobaczył leżącego tam pendrive’a o wszystkim sobie przypomniał. Musiał wypaść mu tego samego wieczoru, kiedy przyszedł tu z tą dziewczyną, bo właśnie wtedy przy pomocy jej delikatnych dłoni, spodnie niedbale zsunęły się z jego bioder.
 Wiedział, że na dokładne przejrzenie jego zawartości będzie musiał poczekać do chwili, aż znów zakotwiczą w hotelu.
 Całą drogę Bill był milczący i prawie cały czas spał. Zastanawiał się, dlaczego tak się zachowuje i nie chciało mu się wierzyć, że tak bardzo obraził się z powodu tej nieprzespanej nocy, ale, czy mógł być jeszcze jakiś inny powód?
            Już wkrótce miał się przekonać, że taki był…

***

            Zawsze bardzo źle spało mu się w tourbusie, toteż kiedy tylko dojechali do kolejnej miejscowości, gdzie miał odbyć się koncert, od razu zaznaczył, że musi się najpierw porządnie wyspać. Szczególnie po poprzedniej, męczącej nocy. Bill wciąż był nadąsany, więc nawet nie próbował się do niego zbliżyć, wolał jego zły nastrój chociaż trochę przeczekać.
            Kiedy wziął prysznic, wychodząc z łazienki zerknął na swoją torbę z laptopem i stwierdził, że dzisiaj jest czas, aby spokojnie przejrzeć wszystkie zapisane dane, które skradł Billowi na swoją przenośną pamięć. Włączył sprzęt i włożył urządzenie w jedno z wejść USB. Kolejno zaczął wchodzić w poszczególne linki, ale nie zagłębiając się w treść, zerkał najpierw tylko pobieżnie. Niemal na każdej z otwartych stron uderzało w niego słowo: „twincest”, było jak hasło, jak klucz, który z pewnością skrywał w sobie jakąś tajemnicę. Już je gdzieś, kiedyś słyszał, ale wówczas nawet nie starał się go zapamiętać, ani też nie zagłębiał się w jego znaczenie. Jednak po dłuższej analizie stwierdził, że musi być ono szczególne, ponieważ w tytule niemal każdej strony odnajdował ten wyraz. Wciąż jednak nie mógł sobie przypomnieć skąd je zna. Błądząc korytarzami własnych myśli, natrafił na wspomnienie pewnego wywiadu, kiedy to dziennikarz zadał im pytanie, czy wiedzą co to jest twincest. On nie miał o znaczeniu tego słowa żadnego pojęcia i mógłby przysiąc, że słyszy je po raz pierwszy, ale Bill… Tak dziwnie wtedy na niego spojrzał, natychmiast uciekając wzrokiem w drugą stronę. Wprawdzie wówczas odpowiedział coś wymijająco żartując, ale teraz był pewien, że bliźniak już wcześniej musiał coś na ten temat wiedzieć i sądząc po jego ówczesnej reakcji, nie było to coś, o czym chciałby mówić publicznie.
            Zastanowił się teraz, co to u licha jest? Co to znaczy…? Jakieś tabu, słodki sekret? Teraz był właśnie ten czas, aby się dowiedzieć, bo możliwe było to, że stąd brały się wszystkie humory i nastroje Billa.
            Nie musiał zbyt wiele czytać i przeglądać, dość szybko zrozumiał znaczenie tego tajemniczego słowa. Otwierał opowiadanie, po opowiadaniu, czytał większe, lub mniejsze fragmenty doznając niemałego szoku. Był bardzo tolerancyjnym człowiekiem i choć typowo, jak wówczas sądził hetero, rozumiał i akceptował, że ktoś może być inny, że jego brat także lubi chłopców, ale fakt, że zrobiono z nich paring, w dodatku opisując w bardzo szczegółowy sposób ich fizyczną miłość, bardzo go zniesmaczył. Jednak w tym wszystkim co zobaczył, słowo pisane nie było dla niego jeszcze takie straszne. Tchu zabrakło mu dopiero wówczas, kiedy otworzył galerię zdjęć. Wprawdzie były tam same fotomontaże, ale na nich do cholery był właśnie on razem z Billem! Wszędzie, na każdym zdjęciu z wprawnie przeklejonymi głowami oddawali się czułemu pocałunkowi, a nawet po prostu ze sobą się kochali. A wszystkie szczegóły widoczne jak na dłoni i wprawdzie to nie były ich ciała, ale…
            Poczuł falę paraliżującego gorąca, które było nie do zniesienia. To było… obrzydliwe! Szybko zamknął klapę laptopa byle tylko na to już więcej nie patrzeć. Wstał i pospiesznie odszedł kilka kroków. Chciał ochłonąć po tej porcji wrażeń. Chwycił ze stolika paczkę fajek i narzucając na głowę kaptur, wyszedł tylnym wyjściem z hotelu. O tej porze nie powinno być pod wejściem żadnych fanek, ale wolał być ostrożny. Odpalił papierosa i ruszył pustą ulicą, kierując się wolnym krokiem przed siebie. Niespokojnie myśli plątały się w jego głowie, paliły zmysły i wierciły wielką dziurę w podświadomości. Kto był takim idiotą, żeby coś takiego wymyślić?! Komu w ogóle coś takiego przyszło do głowy? Nie umiał sobie tego wszystkiego w żaden sposób poukładać, ani wytłumaczyć, ale im dłużej o tym wszystkim myślał, stawał się coraz spokojniejszy. Wyrzucił z głowy wszystkie pornograficzne obrazki, jakie wciąż wciskały mu się przed oczy przywoływane podświadomie z pamięci. Nie chciał ich teraz widzieć, a jedynie zastanowić się nad logiką tego wszystkiego. Przeczytał dzisiaj także o szczególnej więzi jaka łączy bliźnięta, pojmując, że wszystko to przecież miało jakieś naukowe podłoże. Tylko, że u nich nijak to się miało do wzajemnej relacji i uczuć, jakimi się darzyli. Kochał swojego bliźniaka, ale przecież nie tak… Zatrzymał się przy małym mostku, pod którym płynęła cicho szemrząc niewielka rzeczka. Zapatrzył się w jej czarny o tej porze nurt, odpalając kolejnego papierosa. Znów starał się uporządkować wciąż wzburzone myśli.
            Chcąc utwierdzić się w przekonaniu, że z nim jest wszystko w porządku, zaczął sięgać pamięcią w przeszłość, próbując znaleźć cokolwiek, co wskazywałoby na nieco odmienny charakter jego miłości wobec brata. Bill był taki delikatny, kruchy, wręcz kobiecy… Nie raz przyglądał mu się z zaciekawieniem i dumą, wtedy nasuwał mu się wniosek, że jest po prostu piękny… Właśnie tak; piękny, bo on nie był przystojny, ani męski, on był śliczny. I nawet nie pamiętał, czy kiedykolwiek miał w łóżku równie ładną dziewczynę. Prychnął cicho pod nosem na tę myśl i szybko się otrząsnął. Co może zrobić z podświadomością człowieka kilka żenujących informacji? Przecież właśnie zaczął postrzegać Billa zupełnie inaczej niż przedtem, ale czy na pewno dopiero teraz...? Prawdopodobnie robił to już niejednokrotnie, dużo wcześniej, w ogóle nie zdając sobie z tego sprawy.
            Wyrzucił niedopałek do rzeczki i zawrócił do hotelu. Drogę powrotną wypełniły mu już jedynie myśli o Billu. Ostatnio jego zachowanie było naprawdę dziwne. Teraz, kiedy Tom zaczął łączyć fakty, wszystko to zaczynało wychodzić z cienia jednej wielkiej niewiadomej. Dlaczego Bill tak bardzo chłonął te wszystkie zboczone opowiadania? Bo chłonął, tego chłopak był pewien, niejednokrotnie widział z jaką pasją ciągle coś czytał na laptopie, a skoro historia przeglądanych stron była pełna takich treści, to właśnie to musiało tak mocno przyciągnąć jego uwagę. W dodatku chciał to ukryć, więc tym bardziej było to coś podejrzanego. A może on kochał go właśnie w ten inny sposób…? Na tę myśl poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku. Do jego podświadomości zaczęło właśnie docierać, jak bardzo swoim zachowaniem go ranił, jeśli Bill naprawdę nie widział w nim jedynie brata… Może dlatego po tej przygodzie z Lili był tak bardzo urażony i zły? I powodem tego nie było niewyspanie, ale fakt, że on za ścianą szalenie głośno uprawiał seks z jakąś dziewczyną. Do cholery… Przecież Bill musiał być najzwyczajniej zazdrosny!
            Drzwi hotelowego pokoju otworzył najciszej jak tylko potrafił. Był zmęczony, zziębnięty, miał totalnie poplątane myśli, czuł się nieswojo i źle. Zdjął z siebie kurtkę, rzucając na stojące nieopodal krzesło, po czym zrobił dokładnie to samo ze swoim ciałem, które bezwładnie spoczęło na szerokim łóżku. Teraz chciał tylko spać, ale w głowie wciąż miał tylko jedno; jak jutro spojrzy na Billa, jak się zachowa? Wiedział, że z tymi domysłami, jakie miał w głowie, już nic nie będzie takie samo jak wczoraj, tydzień, czy miesiąc temu. Ale właśnie zdał sobie sprawę, że mimo zniesmaczenia jakie wcześniej odczuł, tak teraz te oto domysły budziły do życia rozkoszne drżenie jego ciała.

***

            Kochałem koncerty, naszych fanów i kontakt z nimi, ale ta trasa była szczególnie trudna, przynajmniej dla mnie. To właśnie podczas niej zdałem sobie sprawę, że kocham Toma inaczej, niż powinienem kochać własnego brata. Między innymi też dlatego oddychałem z ulgą, kiedy schodziłem ze sceny po ostatnim koncercie.
            W czasie mijającego miesiąca widziałem w zachowaniu Toma jakąś dziwną zmianę. Nie potrafiłem tego określić, nie miałem pojęcia co się dzieje, ale zachowywał się zupełnie inaczej niż zwykle. Między nami niby wszystko było okej, po staremu, ale do mnie też odnosił się zupełnie inaczej, choć nie potrafiłem wówczas nawet tego sprecyzować. Mijały kolejne dni, kolejne koncerty, a ja nie zauważyłem, żeby w tym czasie znalazł się w łóżku z jakąś dziewczyną. Zacząłem się domyślać, że być może wpłynął na to incydent z Lili. Ale czy aż tak bardzo wziął sobie do serca moje niezadowolenie z tego powodu? Czasem znikał gdzieś wieczorami, a kiedy wracał tłumaczył się długim spacerem. Nigdy wcześniej tego nie robił, ale możliwe było, że wtedy właśnie spotykał się z chętnymi fankami, być może w jakimś po kryjomu wynajętym pokoju po prostu je pieprzył. Wiedziałem przecież jak bardzo lubi seks, w końcu byliśmy tacy sami, z tą różnicą, że ja wtedy nie przepadałem za takimi przygodami. Przez chwilę nawet pomyślałem, że tamta dziewczyna zapadła mu w serce. Jednak kiedy otwarcie go o jedno i drugie zapytałem, usilnie zaprzeczył. Wierzyłem mu, bo nigdy mnie nie okłamał w tym temacie i miałem pewność, że nie miał ku temu powodu, poza tym nawet nie miał pojęcia, że mógłby mnie taką wiadomością zranić.
            On żył w nieświadomości – a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało – a mi było z tym coraz ciężej…

***

            - Impreza jak najbardziej udana – stwierdził Tom, który siedząc przy barze sączył ulubionego drinka.
            - Jutro będziemy w domu, już nie mogę się doczekać, jestem cholernie zmęczony… A wy znów na Malediwy – mruknął Georg, odstawiając pustą szklankę, po czym gestem przywołał barmana. – To samo.
            - Taa… - potaknął przyjaciel, usilnie próbując kogoś odszukać wzrokiem. – Niby sami znajomi, a prawie każdy wkręcił jakąś napaloną idiotkę – prychnął, kiedy o jego ramię otarła się biustem niby przypadkiem, przechodząca obok, długonoga blondynka.
            Impreza jaką zorganizowała wytwórnia na zakończenie trasy koncertowej właśnie rozkręciła się na dobre. Niektórzy goście byli już dobrze wstawieni. Tom większość wieczoru przesiedział przy barze rozmawiając z wieloma osobami. Kiedy jeden odchodził pojawiał się inny. Niby cały czas pił, ale dość umiarkowanie i nawet nie zakręciło mu się porządnie w głowie. Trzymał fason, jakby przeczuwał, że właśnie dzisiaj trzeźwość umysłu będzie mu bardzo potrzebna.
            - Nie widziałeś gdzieś Billa? – zapytał nagle Georga, który wodził wzrokiem za kolejną panną, jaka pojawiła się w pobliżu.
            - Jakieś pół godziny temu siedział tam… - kiwnął głową w stronę, gdzie widział niedawno chłopaka. - … ale był już nieźle wstawiony, no i był z Andreasem. Porozumiewawczo mrugnął szatyn.
            Wszystkie mięśnie Toma w tej chwili spięły się mocno. Doskonale pamiętał dzień, kiedy odkrył, że jego brat jest biseksualny i, że ma romans z Andym. Oczywiście zawsze utrzymywali dla mediów, że jasnowłosy chłopak jest przyjacielem bliźniąt; owszem, był nim do czasu, kiedy jego i Billa zaczęło łączyć coś więcej, niż tylko przyjaźń. Kiedy Tom przypadkiem zobaczył ich namiętny pocałunek w garderobie przed jednym z koncertów, zrobiło mu się niedobrze i właśnie teraz bardzo dokładnie przypomniał sobie co wówczas czuł… Dopiero w tej chwili, po raz pierwszy od pamiętnego wieczoru, kiedy odkrył znaczenie tamtego słowa. Po wielotygodniowej analizie mógł nazwać to uczucie, które wcześniej mylił z troską, po imieniu. To właśnie była zazdrość.   
            Wzdrygnął się, wciąż uparcie odrzucając od siebie tę myśl. Bill miał prawo układać sobie życie jak tylko chciał, ale teraz, kiedy wiedział co tak usilnie śledzi jego brat w internecie, zastanawiał się, czy nie chciałby poniekąd ułożyć sobie go tak, żeby wpleść w swoje losy Toma, nie tylko jako ukochanego bliźniaka. A on sam...? Czy mógł przysiąc, że nie chce tego samego?
            - Myślisz, że znów coś ich łączy? – zapytał kumpla, jakby z obawą w głosie.
            - Nie sądzę - pokręcił głową Georg. – Myślę, że Bill nie chciałby do tego wrócić, coś o tym ostatnio nawet napomknął w rozmowie, ale Andreas…
            - Co Andreas? – zniecierpliwił się.
            - On chyba wciąż leci na Billa, widziałem jak dzisiaj na niego patrzył…
            Tom mocno zacisnął szczękę, a dłoń na szklance z grubego szkła. Dziwny niepokój rozgościł się w jego sercu. Sam nie widział Billa już dłuższy czas, a myśl, że mógłby być teraz gdzieś z Andreasem napawała go niemal obrzydzeniem. I kiedy właśnie postanowił poszukać brata, spostrzegł, że niemal kompletnie pijany wyłania się z tłumu tańczących wsparty na ramieniu… Andreasa. Zeskoczył ze swojego krzesła i szybko ruszył w ich kierunku. Jednak kiedy podszedł bliżej zauważył, że z Billem nie było aż tak źle, żeby w ogóle nie kontaktował, jednak był dość mocno wstawiony.
            - Braciszku… - mruknął na jego widok uroczo się uśmiechając.
            Tom tylko pokiwał głową i westchnął.
            - Chyba trzeba iść z tobą do pokoju.
            - Ja go zaprowadzę – Szybko wtrącił Andreas. – Tom, ty się tu spokojnie baw, a ja z nim pójdę, zaopiekuję się nim, prawda...? – spojrzał na Billa, jakby oczekując od niego aprobaty. Ten tylko zmrużył oczy i zarzucając przyjacielowi drugą rękę na szyję mruknął coś pod nosem niezrozumiale, po czym lekko przygryzł jego ucho. Jakby w odpowiedzi blondyn tylko mocniej go do siebie przycisnął. Toma zmroziło. Stał jak wryty wyławiając każdy gest i każde porozumiewawcze spojrzenie. Czuł się jak idiota, a właściwie jak zazdrosny idiota…
            - Pójdę z wami! – rzucił desperacko, ale Bill wymamrotał tylko: - Nie trzeba, damy sobie radę… - Po czym spojrzał w bardzo wymowny sposób na Andreasa, a ten dodał: - Jasne Tom, nie przeszkadzaj sobie… Damy radę - I puściwszy mu oczko wyszedł razem z chwiejącym się na swoich długich i chudych nogach, Billem.
            Powiódł na za nimi swoim podejrzliwym spojrzeniem. Nie miał wątpliwości, czego od Billa chce Andreas, a to co wcześniej powiedział Georg jeszcze mocniej go w tym utwierdziło. Przez chwilę stał, zupełnie nie wiedząc co zrobić. Jakieś tańczące postacie majaczyły mu przed oczami, a on tkwił wśród tego tłumu, bijąc się z myślami i chorymi wyobrażeniami. Może to samo myślał Bill, kiedy tamtej nocy pieprzył się z tą panną? Może zawsze to czuł, kiedy przyprowadzał sobie do pokoju dziewczyny? A może to wszystko było tylko jego wyobrażeniem? Może Bill wcale o nim nie myślał w ten sposób, a tylko z czystej ciekawości czytał i oglądał to wszystko?
            - Ja chyba oszalałem… - mruknął sam do siebie, po czym wrócił do kumpla, który wciąż siedział przy barze.


piątek, 17 marca 2017

Część 2.






 Część 2.



Nie spieszyło mu się do pustego pokoju. W gardle dławiła go gorycz jakiej wcześniej nie zaznał. Co to do diabła było, że czuł się gorzej, niż jakby dostał od dziewczyny kosza? Przecież to był tylko jego brat, tylko Bill. Tylko, czy aż…?
            Ze zrezygnowaniem pchnął drzwi do swojego pokoju. Co to za cholerstwo dusiło go z taką siłą, że przy okazji zbierały mu się w oczach łzy?
            Otworzył drzwi na taras i wyszedł, opierając dłonie o żelazną barierkę. Odetchnął chłodnym powietrzem, co pozwoliło mu stłumić w sobie żal i negatywne emocje. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego. Czuł się okropnie; odrzucony, odtrącony, niechciany, ale już po chwili drwił sam z siebie, każdą myślą popadając w jakąś skrajność. Przecież Bill miał prawo być zmęczony i chore było teraz to, że właśnie z tego powodu odczuwał taki smutek. Usilnie starał się wytłumaczyć sobie dzisiejsze zachowanie bliźniaka, który od samego rana był jakiś inny, dziwny i nawet miał wrażenie, że go unika. Próbował teraz przypomnieć sobie, czy nieopatrznie nie sprawił mu jakiejś przykrości, ale nic takiego na pewno nie miało ostatnio miejsca. Jak zawsze był dla niego dobry, troskliwy i czuły. Czasem może zbyt czuły…? Owszem, były chwile, gdy zdarzało mu się zapomnieć, tak jak dzisiaj przy drzwiach. Kiedy ujął jego policzek w swoją dłoń, Bill spojrzał na niego jakoś tak… dziwnie? Może czasem przesadzał z tego typu przejawami troski, ale kochał go tak bardzo, że czasem sam bał się tej miłości. Zawsze w takich chwilach tłumaczył sobie, że łączy ich szczególna więź, ale jak miał wytłumaczyć sobie niemożliwą do poskromienia ochotę dotknięcia go, przytulenia, czy choćby złożenia na jego policzku ciepłego całusa? Wszystko inne mógł usprawiedliwić miłością braterską, ale nie to… Uwielbiał być blisko niego, kochał ciepło jego ciała i zapach. On był dla niego najbliższą osobą i śmiało mógłby przyznać, że nawet droższą niż matka. Z pewnością nie przeżyłby, gdyby Billowi coś się stało. Sam był chory, gdy jego brat czuł się źle i obojętne, czy była to choroba duszy, czy też ciała. Teraz właśnie miał nieodparte wrażenie, że z chłopakiem dzieje się coś złego.
            Wyrzucił niedopałek i nieco przemarznięty wrócił do pokoju. Przy akompaniamencie męczących myśli wziął prysznic i zasypiał w towarzystwie niepokoju, o najdroższą mu osobę na świecie.

***

            Gorączka trawiła jego ciało, a piekielne płomienie siały spustoszenie w jego wnętrzu. Wiedział, że nie powinien tego czytać, wiedział, że to mu wcale nie pomaga, wręcz przeciwnie, a jednak nie mógł przestać… Z każdym kolejnym słowem lektura pochłaniała go coraz bardziej. Mijały kolejne minuty, kolejna godzina zarwanej nocy, a on nie przestawał. Brnął dalej w to opowiadanie, słowo po słowie, choć z każdym zdaniem wydawało mu się coraz bardziej niedorzeczne, coraz bardziej chore i absurdalne, ale niewątpliwie utożsamiał się głównym bohaterem, którym był on sam.

            *„ - Mój piękny Bill – powtórzył Tom, delikatnie gładząc go po niesfornych kosmykach czarnych włosów. – Naprawdę chcesz, żebym sobie poszedł? Nie wolisz, żebym został tutaj? Z tobą?
            Dla Billa było już tego za wiele. Nie potrafił dłużej opierać się swoim zmysłom. Przylgnął całym ciałem do Toma, nadal siedzącego na krawędzi łóżka. Nie obchodziło go, jak ten zareaguje. Nic go nie obchodziło. Za tę chwilę był skłonny zgodzić się, by jutro świat przestał istnieć. Był gotów iść do piekła, na samo dno otchłani, byle móc trzymać przy sobie ciało Toma. Nie liczyło się nic innego. Tak długo na to czekał!
            Tom go nie odepchnął, co więcej, zanurzył usta i nos w jego włosach, wdychając zapach kokosowego szamponu. Bill westchnął, czując zniewalające ciepło rozlewające się po jego ciele. Było mu cudownie, tak cudownie! Miał ochotę krzyczeć z radości.
            - Już nigdy cię nie zostawię – szept Toma zaszemrał tuż przy jego uchu. – Jeśli pójdziemy za to do piekła, to razem.”
* Loreley – „Razem choćby do piekła”

            Tak wiele by dał, by scenariusz tej opowieści stał się prawdą, aby Tom sam domyślił się wszystkiego i przyjął to ze spokojem. A jeszcze lepiej by było, gdyby tak jak ten w opowiadaniu, którejś ciemnej nocy wyszeptał, że kocha tak samo…
            Z hukiem zatrzasnął wieko laptopa. Nie dbał o to, czy sprzęt to wytrzyma. Te słowa sprawiły, że znów zaczął marzyć, choć przecież niedawno to robił, znów chciał zatonąć w świecie swojej wyobraźni. Wątpił, że jego wyobrażenia kiedykolwiek się urzeczywistnią, nie dawał temu nawet cienia szans, bo czy w ogóle było możliwe, że takie mrzonki się spełnią…? Już sobie wyśnił jeden sen, dlatego nie wierzył, że mógłby wyśnić drugi. To marzenie było zbyt nieprawdopodobne do spełnienia i już prędzej uwierzyłby, że zdobędą ogromną popularność na każdym kontynencie niż w to, że brat mógłby kochać go w taki sam sposób, jak on jego.

***

            Spał niespokojnie. W tym hotelowym łóżku czuł się jak księżniczka na ziarnku grochu. Na szczęście dziś koncertu nie było. Mieli tylko cały dzień spędzić w podróży, aby wieczorem ponownie zakotwiczyć się w innym hotelu. Dzięki temu całą podróż będzie mógł wylegiwać się na swoim łóżku w tourbusie. Nie był to głupi pomysł, bo gdy się wyśpi z powodzeniem będzie mógł pobaletować wieczorem w jakimś klubie. Kiedy tylko się przebudził, te myśli chwilowo rozgościły się w jego głowie. Jednak wspomnienie wczorajszego dnia odbiło się w niej zaraz bolesnym echem. W jego sercu znów zrodził się niepokój. Miał ogromną nadzieję, że jego brat wypoczął i wszystko wróci do normy. Gdyby jednak wciąż zauważał, że coś jest nie tak, będzie musiał szczerze z nim porozmawiać. Nie wierzył, że Bill w końcu nie wyjawi mu przyczyny swojego dziwnego zachowania, przecież nigdy nie miał przed nim żadnych tajemnic. Jeżeli faktycznie coś go trapiło, prędzej czy później wszystko z niego wyciągnie.
            Z tą pogodną myślą wziął prysznic, po czym przeparadował nago przez pokój, sięgając do swojej walizki po czyste ciuchy. Zerknął na zegarek; dziesiąta. Zbyt wcześnie, by wparować na śniadanie do apartamentu Billa. Wprawdzie wczoraj brat chciał zostać sam, ale dzisiaj będzie już zapewne wypoczęty, wróci do niego z dalekiej i obcej krainy, może nawet wszystko mu opowie…? O ile w ogóle jest co opowiadać.
            Tom uśmiechnął się sam do siebie, zakładając obszerną koszulkę i położył się znów na łóżku włączając telewizor. Czuł głód, ale o tej porze Bill pewnie jeszcze słodko spał. Jeśli chciał zjeść z nim śniadanie, musiał po prostu poczekać.
            Wytrzymał do jedenastej. Wyszedł ze swojego apartamentu, zatrzaskując za sobą drzwi, a po chwili stanął pod pokojem brata. Zapukał, ponieważ zawsze w hotelach zamykali się na noc. Tak, na wszelki wypadek, z bardzo wielu względów. Kiedy po dłuższej chwili nikt mu nie otwierał, zapukał ponownie. Cisza… Do cholery, czyżby Bill wciąż tak mocno spał? Sięgnął po komórkę i zadzwonił, jednak po kilku sygnałach odezwał się jego głos pod postacią automatycznej sekretarki. Znów walnął w drzwi i odruchowo chwycił za klamkę. I dobrze, że teraz nikt nie widział jego zdziwionej miny. Drzwi do apartamentu Billa były po prostu otwarte. Przestraszył się… Wszedł wolno, z bijącym sercem, a po chwili zobaczył brata siedzącego przy stoliku, na którym stał laptop. Na uszach miał słuchawki i ani drgnął, bo będąc tyłem do drzwi nawet nie widział, że ktoś wszedł.
            - Głupek… - mruknął pod nosem Tom i podszedł do niego. Już miał go szturchnąć ze śmiechem, ale Bill był tak pochłonięty jakąś lekturą, że najwyraźniej nawet nie zdawał sobie sprawy, że ktoś stoi mu za plecami. Tom uśmiechnął się i zerknął na monitor laptopa. Rzędy, układające się w końcu w kolumny równych, ale małych liter nie wyglądały zbyt zachęcająco, i cokolwiek to było, nie zamierzał wysilać swojego wzroku, żeby coś przeczytać. Delikatnie położył dłoń na ramieniu brata i choć nie chciał go przestraszyć, ten aż podskoczył i pierwszą rzeczą jaką zrobił, było szybkie zamknięcie klapy laptopa.
            - Tom! – wykrzyknął gniewnie, ściągając z uszu słuchawki. – Nie rób tego nigdy więcej!
            Gwałtownie podniósł się z krzesła i zbierając komputer, oddalił w bezpieczne miejsce, aby go wyłączyć. Jego bliźniak stał jak wryty, kompletnie zaskoczony taką reakcją.
            - Rany… Przepraszam, że cię przestraszyłem. - mruknął, nerwowo zaciskając dłoń na oparciu krzesła. Bill tylko rzucił mu chmurne spojrzenie i schował laptop do torby. Serce kołatało mu w piersi jak szalone i wcale nie dlatego, że Tom go zaskoczył, ale dlatego, że mógł to przeczytać. Zakłopotany przygryzł wargę i nawet nie spojrzał bratu w oczy. Bał się jego reakcji, bardzo… Bał się co sobie o nim pomyśli, jeśli faktycznie coś złowił wzrokiem i, jeśli w ogóle zrozumiał o czym i o kim był ten tekst. Poczuł jak strach paraliżuje go od stóp do głowy, jak przemieszcza się po jego ciele nie pozwalając poruszyć. Ręce drżały mu niebezpiecznie…
            - Dlaczego się nie zamknąłeś, Billy...? Przecież ktokolwiek mógł wejść, mieliśmy się zamykać w hotelowych pokojach. Co się dzieje? - zapytał Tom, widząc jego nienaturalne zachowanie. Ale on tylko siedział bez ruchu na swoim łóżku, uporczywie unikając wzrokowego kontaktu, dlatego brat podszedł do niego i usiadł na tyle blisko, aby móc ująć jego chłodną dłoń w swoją. Lekko ścisnął i spojrzał Billowi w oczy, ale gdy ten uparcie biegał wzrokiem gdzieś obok, poczuł się bardziej zaniepokojony niż wcześniej.
            - Powiesz mi wreszcie co się dzieje? Bo przecież widzę, że jest coś nie tak, od przedwczoraj zachowujesz się dziwnie – powiedział zdecydowanym tonem i w tej właśnie chwili obiecał sobie, że jakkolwiek Bill nie próbowałby go zbyć, to nie odpuści. I stało się to, czego się domyślał. Chłopak tylko wzruszył ramionami i odparł:
            - Naprawdę nic się nie dzieje, co miałoby się dziać? Wczoraj byłem zmęczony, ale dzisiaj jest wszystko w porządku, poza tym, że mnie wystraszyłeś. – Mimo pozornego spokoju, wszystko w jego wnętrzu drżało.
            - Billy… Nie oszukasz mnie. Przecież widzę.
            - Chłopaki, ruszać tyłki! – Nagłe wtargnięcie Davida nie pozwoliło im spokojnie dokończyć.
            - Ale nie jedliśmy śniadania! – wydął usta Bill.
            - Trzeba było tyle nie spać, najecie się w busie, za pół godziny wyjeżdżamy!
            - Już się zbieramy… - mruknął pod nosem Tom, wciąż przyglądając się bratu. Wiedział, że brutalnie przerwana rozmowa musi zostać dokończona jak najszybciej. Teraz jednak, chcąc, nie chcąc, musiał pójść do swojego pokoju, żeby spakować rzeczy.

***

            Jak zawsze przeklinałem takie wejścia naszego menagera, tak wtedy byłem mu wdzięczny. Tom wprawdzie nic nie mówił o tym co zobaczył, przeczytał, ale bałem się, że w końcu zapyta co tak bardzo mnie pochłonęło przy tym laptopie, dlaczego siedziałem jak zahipnotyzowany i nawet nie wiedziałem, kiedy wszedł do pokoju. Pamiętam jak wówczas bałem się o to, ale kompletnie nic nie mówił. Nie byłem pewien czy naprawdę nie wiedział nad czym się tak skupiłem, czy wolał to przemilczeć. Na wszelki wypadek ukrywałem się skrzętnie z moim nowym hobby, które – muszę przyznać – wciągnęło mnie bez reszty. W tourbusie czekałem aż zaśnie i wówczas brałem laptop do łóżka, zatapiając się w tej pasjonującej dla mnie lekturze. Zdarzało się, że płonąłem, a nie potrafiąc poradzić sobie z własnym podnieceniem w wiadomym celu zwinnie wsuwałem pod kołdrę dłoń. Po kilku dniach Tom przestał się dopytywać co mi jest, a ja oswoiwszy się z myślą, że kocham mojego brata nieco inną miłością niż powinienem, zacząłem zachowywać się jak dawniej, pozwalając mu znów przychodzić do mojego pokoju po koncercie. Na pozór wszystko wróciło do normy, a ja pogodziłem się w końcu też z losem, że on nigdy nie będzie mój w ten sposób… To wszystko jednak tylko uśpiło moją czujność i stała się rzecz, której najmniej się spodziewałem, a o której dowiedziałem się za jakiś czas.

***

            - Przyjdę do Ciebie jak wezmę prysznic – powiedział wokalista wsuwając kartę w drzwi hotelowego pokoju po kolejnym koncercie.
            - To raczej ja do ciebie przyjdę, nie zamykaj się! – zaśmiał się Tom, który już swoje drzwi otworzył. Przez ciało Billa przetoczył się delikatny dreszcz, choć doskonale wiedział, że nawet nie powinien się doszukiwać żadnych podtekstów w słowach bliźniaka. Był przecież pewien, że to co powiedział, było spowodowane wyłącznie faktem, że zawsze kąpał się dwa razy dłużej niż wszyscy.
            - Jak zwykle się ze mnie nabijasz - zmarszczył brwi.
            - Nie moja wina, że się tak ślimaczysz.
            Znów roześmiał się głośno i nie czekając na reakcję Billa zniknął za drzwiami swojego pokoju. Ledwie wszedł, już zaczął się rozbierać, rzucając ciuchy gdziekolwiek. To była jedyna okazja, żeby dobrać się do laptopa Billa, którego ten pilnie strzegł i nawet na chwilę nie spuszczał z oka. Od kilku dni zarywał noce czytając coś z ogromnym zaciekawieniem, a najmniejszy szmer sprawiał, że albo minimalizował stronę, albo zamykał klapę sprzętu. Tom wiedział, że działo się coś co brat najwidoczniej chciał przed nim ukryć, dlatego nawet o nic nie pytał, bo był pewien, że Bill i tak by mu o niczym nie powiedział. Bolało go to, że miał przed nim jakąś tajemnicę, bo do tej pory mówił mu o wszystkim, a teraz...?
            Westchnął ciężko, odkręcając wodę pod prysznicem. Sam sobie się dziwił, że umył się tak szybko, ale ciekawość jaka zżerała go od kilku dni, brała teraz górę nad chęcią dłuższego relaksu podczas toalety. Wiedział, że jeśli uda mu się cokolwiek podejrzeć, będzie musiał być bardzo ostrożny, aby Bill się nie zorientował. Bardzo cenił sobie swoją prywatność i nienawidził, kiedy ktoś grzebał w jego rzeczach, podglądał połączenia w komórce, czy w jakikolwiek inny sposób go kontrolował. Sięgnął po ręcznik i pospiesznie wytarł swoje ciało, po czym szybko założył czyste ubranie i właściwie mógł już wyjść. Tuż przy drzwiach przypomniał sobie, żeby wziąć pendrive’a, na którym będzie mógł szybko zapisać potrzebne linki, bądź też inne informacje, cokolwiek to było.
            Uśmiechnął się tylko pod nosem, kiedy zobaczył smugę światła sączącą się spod drzwi hotelowej łazienki Billa. Usłyszał też szum wody i wiedział, że ma trochę czasu, jednak nie był pewien jak dużo, dlatego nie ujawniając swojej obecności jak najszybciej sięgnął po laptop Billa. Wzdrygnął się, gdy sprzęt wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, kiedy się włączył, jednak brat zapewne tego wcale nie słyszał, ponieważ z łazienki wciąż dobiegał szum wody sączącej się z prysznica. Oby tylko nie zmienił hasła… Udało się, jest! Strona startowa i historia… Tak… Drżały mu dłonie, kiedy wsuwał w odpowiednie miejsce pendrive’a. A co, jeśli Bill wykasował całą historię? A może nie czytał, nie oglądał niczego zdrożnego? Ale czemu w takim razie tak szybko zamykał wszystkie strony, gdy ktoś znalazł się w jego pobliżu? Serce biło mu coraz mocniej tak bardzo chciał… Nie, on musiał poznać tajemnicę brata! Na szczęście historia nie została wykasowana, ale były w niej same linki jakichś dziwnych for i blogów poświęconych ich zespołowi. Tom skrzywił się na ten widok. Czy możliwe było to, że Bill tak skrzętnie chciał ukryć fakt, że śledzi strony poświęcone im samym? Sam nie wiedział czego oczekiwał, ale to było bynajmniej podejrzane, chociaż kto wie, czy jego brat-narcyz nie chciał się w ten sposób dowartościować?
            Zapisał linki na swojej przenośnej pamięci bez większego entuzjazmu. Wszystkie emocje opadły i natychmiast schował to małe coś do swojej obszernej kieszeni, po czym szybko wyłączył laptop brata i krzyknął:
            - Długo tam jeszcze panie grzebalski?
            - Zaraz wychodzę! – Usłyszał w odpowiedzi. Rozsiadł się na łóżku i włączył telewizor, a po kilku chwilach Bill wyszedł z łazienki, wycierając ręcznikiem mokrą głowę.
            - Coś oglądamy? – spojrzał na Toma, który właśnie był zajęty pilotem, lecz nawet nie zdążył mu odpowiedzieć, bo ktoś załomotał w drzwi, po czym otworzył je z impetem.
            - Co robicie? Idziemy gdzieś? – wrzasnął Georg, który nagle wtargnął do pokoju. Bill tylko skrzywił się.
            - Przed chwilą zmyłem makijaż i umyłem głowę.
            - O rany! To cię umaluje na nowo, albo pójdziesz bez makijażu panienko – zaśmiał się kumpel. Tom podniósł się z łóżka.
            - A masz coś konkretnego na myśli, czy wbijamy gdzieś w ciemno?
            - Podobno jest tu jakiś porządny klub dla VIP’ów, byle kto tam nie wchodzi, no i można wyrwać jakąś fajną laskę. – Georg puścił mu oczko.
            - Czemu nie? – mruknął Tom, na twarzy którego malował się uwodzicielski półuśmiech. - Przeruchałbym coś chętnie. – cmoknął. – Jestem na cholernym głodzie, więc co? – Jakby od niechcenia rzucił okiem w stronę Billa. Nawet nie wiedział, że na te słowa ogarnęła go wściekłość. Faktycznie, prawdopodobnie dość dawno nie był z żadną laską, chyba, że wydarzyło się coś o czym Bill nie miał pojęcia.
            - Nigdzie nie idę – rzucił stanowczo, jakby z nutą pogardy, po czym cisnął mokry ręcznik na fotel. Zawsze bolały go podrywy Toma. Każde, łakome spojrzenie na dziewczynę, każdy uśmiech w stronę jakiejś panny, wszystko go drażniło, dosłownie wszystko. Do niedawna nie wiedział dlaczego. Przecież Tom miał prawo… On sam przecież też nie był święty, czasem spotykał się z jakąś dziewczyną, czasem z facetem, ale to, co robił jego brat po prostu bolało. Teraz już wszystko było jasne.
            - Nie świruj… - jęknął Georg.
            - Serio nie idziesz? – zapytał łagodnie bliźniak.
            - Nie – odparł Bill.
            - Dlaczego?
            - Jestem zmęczony.
            Stali twarzą w twarz, patrząc sobie w oczy. W spojrzeniu Billa było coś dziwnego, jakiś nieodgadniony żal, jakby pretensja…? Co robił nie tak? Przecież takie erotyczne przygody zdarzały mu się od zawsze. No, prawie od zawsze… Ale czyżby Billowi przestało się to teraz podobać?
            - Po każdym koncercie jesteś zmęczony, ale zawsze wychodziliśmy razem.
            - Kiedyś musi być ten pierwszy raz, że z wami nie pójdę. – Bill wbił ręce w kieszenie szlafroka i wyminął Toma, który odwrócił się wiodąc za nim spojrzeniem. - No idźcie! – rzucił po chwili w ich stronę z wyraźną złością. Spojrzeli tylko po sobie, a Georg wzruszył ramionami i kładąc dłoń na klamce przywołał Toma. Po chwili obaj zniknęli za drzwiami.
            Wiedział już, że tej nocy mimo ogromnego zmęczenia, nie zaśnie. Próbował coś oglądać, ale na niczym nie umiał się skupić. Nie sięgnął nawet po dotychczasową, tak chętnie czytaną lekturę, a kiedy zamykał powieki, żeby spróbować zasnąć, odnajdował pod nimi tylko jeden, jedyny obraz… Jego brat i jakaś dziewczyna.
            Były chwile, kiedy żałował, że pozostał w hotelowym pokoju, przecież będąc tam, z nim, mógłby choć kontrolować sytuację, ale czy to by coś dało…?
            W końcu prawie udało mu się opaść błogo w krainę snu, kiedy usłyszał na korytarzu niemal obsceniczny chichot, a po chwili trzaśnięcie jakichś drzwi, które najprawdopodobniej były drzwiami do pokoju jego bliźniaka.
            Usiadł niemal natychmiast, próbując w ciemności złowić wzrokiem włącznik nocnej lampki. Serce kołatało mu niespokojnie w piersi, a dłonie niepokojąco drżały do tego stopnia, że prawie zrzucił źródło światła. Usta bezgłośnie wymówiły najdroższe imię:
            - Tommy…
            Teraz już był pewien, ponieważ z pokoju brata zaczęły dochodzić odgłosy, jakich mógł się właśnie spodziewać. Wstał i odpalił papierosa. Wyszedł na taras próbując przechylić się przez barierkę tak, aby móc zobaczyć co dzieje się w sąsiednim pokoju. Jednak Tom – zapewne w obawie przed wszędobylskimi paparazzi - zasłonił hotelowe zasłony. Jednak zza lekko uchylonego okna dochodził cichy chichot, którego słuchać nie chciał. Ledwie zgasił jeden niedopałek, a już po chwili zaciągał się kolejnym papierosem. Odgłosy z sąsiedniego pokoju ucichły, ale to wzbudziło z jego sercu jeszcze potężniejszy strach. Dlaczego teraz odczuwał to wszystko tak głęboko i tak boleśnie? Przecież wiedział, że to nie pierwszy i nie ostatni taki wyskok Toma, że w jego życiu pojawi się zapewne jeszcze wiele dziewczyn, a w końcu kiedyś pewnie i ta jedyna, najdroższa… Zastanawiał się teraz, jak wiele zdołałby poświęcić, aby scenariusz choć jednego z czytanych przez niego opowiadań mógł się spełnić, ale to były tylko wymysły fanek, które zamiast oddać ukochanego idola jakiejkolwiek dziewczynie, wolałyby pchnąć go w ramiona własnego brata. I te ich mrzonki - choć poparte naukowymi badaniami o szczególnej więzi bliźniąt, to jednak wciąż tylko fantazje nie do spełnienia - bardzo mu się spodobały, do tego stopnia, że pragnął zamienić je w rzeczywistość.
            Jęk dochodzący zza ściany sprawił, że mocno zacisnął powieki, a uszy zatkał dłońmi. Nie chciał słyszeć, jaką jego brat sprawia tej dziewczynie rozkosz, nie chciał dopuścić do swojej wyobraźni jak zachowywałby się on sam będąc na jej miejscu. Wiedział, że już same jego myśli były nienormalne i chore, to nie miało prawa… to nigdy nie mogło się stać! Tom był zbyt męski i przejawiał naturalne, zdrowe zainteresowanie płcią piękną, a on mógł tylko o tym marzyć. Nie dosyć, że był chłopakiem, to jeszcze jego bratem… Czy wobec tego przez całe życie miał być skazany na cierpienie? Czy nie dane będzie mu nigdy zaznać szczęścia? Pewnie nie, bo o ile dobrze znał swoje młode serce, wiedział, że ten ból nie ustąpi tak szybko, a najprawdopodobniej nigdy… Bo jeśli pokochał Toma taką właśnie miłością, to przepadł. A wszystkie jego odczucia, reakcje i paląca zazdrość, jaką teraz czuł, wskazywały na to, że tak.
            Odgłosy zza ściany były dobrze słyszalne i wyraziste. Nawet nie chciał wyobrażać sobie tego, co tam się działo. Nie widział jej, nie znał, a nienawidził tak bardzo… Z każdym kolejnym krzykiem tej dziewczyny jego serce przeszywało ostrze niewyobrażalnego bólu. Tak bardzo pragnął, aby to wszystko się skończyło, żeby wreszcie nic nie słyszał i choć wiedział, że tej nocy nie zmruży już oka, pożądał tylko błogiej ciszy. I wreszcie ją dostał. Odetchnął z ulgą, jednak nie na długo, bo zaraz do jego uszu znów dotarł chichot - zapewne jednorazowej - partnerki brata. Potem znów nastała cisza i wówczas pogrążył się w marzeniu, że Tom poprzestał na jednym razie. Choć znając go bardzo w to wątpił, jednak chciał wierzyć. Kiedy zakładał na uszy słuchawki swojego iPod’a wybierając do słuchania ulubione kawałki, przysięgał sobie w tej chwili, że nie sprawdzi tego. Jednak już po kilku minutach wyjął jedną z ucha, a gdy nie będąc pewnym, czy nadal w pokoju obok trwa błoga cisza, wyjął też drugą. Wówczas szybko przekonał się, że znów zaczyna się to samo… Nie mógł tego słuchać, ale nie potrafił też teraz zagłuszyć bólu serca muzyką. Wstał, odpalił znów papierosa, wyszedł na taras. Nie… To było nie do zniesienia. Piekący ból pod powiekami, dławiący uścisk w gardle…. Pospiesznie wciągnął spodnie, założył koszulkę. Zabierając ze sobą paczkę papierosów i zapalniczkę, wyszedł z pokoju  z głośnym hukiem trzaskając drzwiami. Zupełnie nie wiedział dokąd pójść, kiedy zobaczył na końcu korytarza otwarte drzwi, które prowadziły na ogólnodostępny, hotelowy taras. Jakież było jego zdziwienie, kiedy stwierdził, że nie znalazł się tutaj sam.
            - Gustav…?
            Oparty o barierkę chłopak odwrócił się w jego stronę.
            - Niestety, zgubiłem jedną zatyczkę do uszu, a wiesz, że potrafię zasnąć tylko w totalnej ciszy.
            - Przepraszam za niego… - mruknął cicho Bill odpalając już kolejnego tej nocy papierosa.   
            Gustav też miał pokój obok Toma, tylko po drugiej stronie. Sam doskonale poznał przed chwilą uroki tego sąsiedztwa, więc wcale nie dziwił mu się, że nie może zmrużyć oka.
            - No co ty! – zaśmiał się perkusista. – Przecież nie może żyć w celibacie, bo kumpel fajtłapa zgubił stopery. Swoją drogą niezłą laskę dzisiaj upolował na swój osobisty urok. – Puścił Billowi oczko.
            - Taa, jasne… - Chłopak z niesmakiem wykrzywił się. – Kolejna napalona faneczka.
            - Tym razem nie, ona nawet nas nie zna, wiesz?
            - Już to widzę, one wszystkie dobrze udają – mruknął, zaciągając się papierosem, ale Gustav upierał się przy swoim, w dodatku wciąż zachwalając walory nowo poznanej przez Toma panienki. Potem opowiedział, jak świetnie bawili się w klubie i żeby żałował, że z nimi nie poszedł, bo teraz przynajmniej nie musiałby w tak beznadziejny sposób marnować nocy.
            - Nie bawi mnie to, Gusti… - westchnął cicho Bill, opierając łokcie o barierkę. Zapatrzył się w horyzont, gdzie właśnie zaczynało jaśnieć.
            - Wiem, ale może jednak jakaś by ci się spodobała, albo jakiś…
            - Wiesz, że nie lubię łatwych panienek, ani uległych kolesi. Nie chodzę na taki układ. Lubię seks, ale bez przesady.
            Kumpel wyłowił jego smutny wzrok. Dawno nie widział go takiego przybitego i nie miał pojęcia, czy to tylko skutek nieprzespanej nocy, czy coś innego mocno go trapi. Bill tylko potrząsnął głową.
            - Chodźmy, może wreszcie się uspokoiło. – Kiwnął głową w kierunku drzwi prowadzących na korytarz.
            - Dobrze, że jutro nie ma koncertu – zauważył Gustav, kiedy stanął u swoich drzwi. – Do potem.
            - Na razie…
            Kiedy Bill znalazł się w swoim pokoju zastał błogą ciszę. Ściągnął zakładane wcześniej w pośpiechu ciuchy i niedbale rzucił je na fotel, po czym opadł w miękką pościel. Słońce już dawno rozświetliło krajobraz za oknem, a sen wciąż nie przychodził.