piątek, 25 sierpnia 2017

Część 15.




Część 15.

            Każdym pchnięciem wypełniał go doszczętnie. Podniecony i twardy, idealnie i ciasno ocierał się w jego wnętrzu. Ciche jęki Billa, jakie zaczęły na nowo rodzić się już w trakcie pocałunku, po rozłączeniu warg zamieniły się w coraz głośniejsze, dzikie i pełne namiętności. Tom doskonale wiedział jak brat głośno potrafi manifestować swoją przyjemność, słyszał to wtedy, kiedy podglądał go w hotelowej sypialni z Andreasem, ale teraz miał wrażenie, że są one głębsze, bardziej wymowne. A może po prostu tylko tak mu się wydawało, bo słyszał je blisko, tuż przy swoim uchu? Teraz rozchylił usta, oddech stawał się coraz cięższy, przeplatany odgłosami przyjemności. Kręciło mu się w głowie i czuł, że jest już blisko. W ferworze narastającej euforii, nawet nie kontrolował swoich odruchów, zakleszczył palce na jego łopatkach wbijając w nie paznokcie, ale Tom odczuwał to jako słodko-gorzką przyjemność. Nie pierwszy raz ujdzie z takiego aktu z poranionymi plecami, ale teraz to będą zadrapania niezwykłe. Kiedy Tom tak zapalczywie zatapiał się w nim, pobudzając ten najwrażliwszy punkt, niecierpliwe biodra Billa wychodziły naprzeciw, a penis ocierał się pomiędzy podbrzuszami, pulsował otulony ich ciepłem. Jeszcze chwila, a wulkan ekstazy wybuchnie, jeszcze kilkanaście, może kilka sekund, a rozpadnie się na tysiąc kawałków, niczym zbita tafla lustra.
            - Tom… Tommy… Ja… - zaszeptał urywając każde słowo, nie mogąc pod naporem narastającej przyjemności złapać tchu. Chciał powiedzieć, że to już ta chwila, ale nie zdążył. Potężny dreszcz wstrząsnął jego ciałem, porywając w otchłań rozkoszy. Odrzucił głowę w tył, targany spazmami przyjemności, zaciskając na nim pulsacyjnie swoje wnętrze. Z szumem fal, jaki dochodził zza otwartego okna zmieszał się jego głośny jęk, kiedy Tom jeszcze mocniej pchnął biodrami, a lepki dowód spełnienia brata zalał ich podbrzusza. Czyste szaleństwo zawładnęło ich istnieniem i choć szczytu sięgnął w tej chwili jedynie Bill, to wiedział, że jego bliźniak też jest tego bliski.
            Wciąż nie dogasła w nim ekstaza, kiedy przewrócił go na plecy. Zdobywał go każdym gestem, ruchem, pieszczotą. Należał do niego cały i teraz sam już będąc zaspokojonym, chciał zaspokoić go w wyjątkowy sposób, dlatego kiedy rozłączył na chwilę ich ciała, a Tom zamanifestował mimiką twarzy i gestem dłoni swoje zaskoczenie, szybko go uspokoił.
            - Nie zostawię cię tak… - Usiadł na nim okrakiem i bez trudu nasunął się na niego. Szatyn jęknął głośno wpatrując się w błyszczące oczy czarnowłosego, który teraz oblizał wargi, przesuwając po nich językiem, powolnie i zmysłowo. Wciąż pulsowało jego wnętrze, a on zaciskał je na męskości bliźniaka i sunąc dłońmi po swoim ciele, zaczął falować biodrami lekko na boki, a potem unosił się i opadał oddychając ciężko. Pieścił się oblizując palce, którymi znaczył wilgotne ścieżki na własnej skórze. Tom w którym płonęła już każda komórka, objął jego uda wpatrując się w każdy ruch i gest. Nie był w stanie wypowiedzieć nawet słowa, choć bardzo chciał. Widok brata w tak lubieżnej pozycji, nabijającego się na jego twarde przyrodzenie sprawiał, że podniecenie zaciskało pętlę na jego gardle i jedyne co znajdowało z niego ujście, to głośne jęki oznajmiające o nadchodzącym orgazmie.
            Bill zsunął dłonie w dół, poprzez swoje podbrzusze i uda, dotykając skóry ukochanego, pieścił jego brzuch, tors, w końcu zatapiając wskazujący palec w jego ustach. Wciąż rytmicznie się na nim poruszał, wzmagając jego doznania odpowiednimi pieszczotami.
            Tom nie mógł oderwać od niego wzroku. Jego mały, kruchy i delikatny brat był teraz z nim połączony w akcie największego oddania, doprowadzał go do szaleństwa i utraty zmysłów, taki gorący i spragniony jego, a on brał go w sposób o jakim marzył, a jaki jeszcze kilka dni temu wydawał mu się nieprawdopodobny, nierealny i niemożliwy do spełnienia. Wciąż tkwił w przekonaniu, że to co robią jest niemoralne, ale czy to co niemoralne nie było najprzyjemniejsze i godne wszelkich poświęceń? Miał gdzieś cały świat, wszystkich ludzi, należeli teraz do siebie i pragnął, aby tak już było zawsze. Co tam te wszystkie dziewczyny, kiedy ta cudowna istota, która przyszła na świat kilka minut po nim, była jego jedyną miłością i jedyną osobą, z którą mógł przeżyć prawdziwą rozkosz, spotęgowaną głębokim uczuciem.
            Usiadł nagle obejmując ramionami czarnowłosego, który wciąż poruszał się na nim rytmicznie. Teraz czuł, jak mocno bije jego serce, jak gorąca jest jego skóra, którą ocierał się o jego tors i jak spragnione te usta, jakimi od razu przywarł do jego warg. Miał ochotę krzyczeć, jak bardzo go kocha, ale jeszcze bardziej pragnął całować. Chciał pozostać w tej chwili, zatopić się w niej na zawsze, jak liść w bursztynie, trwać tak całą wieczność i czuć to, co teraz gorącem obezwładniło jego ciało.
            W monotonny szum fal wdarł się nagle jego schrypły, głośny jęk spełnienia, kiedy ciało porwała gorączka, jakiej nie doświadczył jeszcze nigdy. W kilku mocnych skurczach wypełnił go swoim nasieniem mocno tuląc w ramionach, a Bill obsypał jego całą twarz drobnymi muśnięciami. Przyjemność wciąż w nim pulsowała, kiedy usłyszał najcudowniejsze wyznanie:
            - Kocham cię Tommy, zawsze kochałem i zawsze będę kochał…
            Wciąż byli ze sobą połączeni i żaden z nich nie zamierzał tego przerwać dopóty, dopóki nie wymusi tego na nich ich własna fizjonomia. Dłonie pieściły się wolno, delikatnie i czule, usta łączyły w lekkich pocałunkach. Minuty mijały, noc miała się ku końcowi, a oni trwali w uścisku. W końcu, kiedy ostygły ich ciała opadli na chłodną pościel. Braterstwo krwi zostało zbrukane ich fizyczną miłością i doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że od dziś ich relacje staną się zupełnie inne.
            Bill wtulony, pieścił ustami szyję i gładził dłonią tors brata, który obejmował go ramieniem.
            - Z nikim nie było mi tak dobrze jak z tobą – szepnął.
            - Nawet z Andreasem? – usłyszał w odpowiedzi, aż podniósł głowę aby spojrzeć mu w oczy.
- Co ty tak z tym Andreasem? To odległa przeszłość. – żachnął się.
- Chyba nie taka znów odległa…
Bill teraz uniósł się i układając dłonie na klatce piersiowej Toma, położył na nich brodę i wpatrując się w niego uśmiechnął. Chyba naprawdę był zazdrosny.
- Ja tylko się z nim pierzyłem, bo potrzebowałem tego, ale muszę ci się do czegoś przyznać.
- Hmm? – mruknął Tom obejmując dłonią i gładząc czule jego policzek.
- Poszedłem z nim, ale pragnąłem ciebie i oddając mu się myślałem tylko o tobie. Wyobrażałem sobie, jak wchodzisz we mnie, czułem na sobie twoje dłonie…
Tom czuł, jak mocniej bije mu serce. A więc tej nocy, kiedy tak zazdrościł tamtemu chwil spędzonych z Billem, mógł być bez problemu na jego miejscu? Dlaczego wcześniej nie dostrzegł tego, że czarnowłosy go pragnie? Był cholernie ślepy, ale tak naprawdę, gdyby nie te wszystkie treści z jego komputera, najprawdopodobniej do dziś nie miałby o tym bladego pojęcia, dotąd nic by nie zauważył i do niczego by nie doszło, bo Bill nie odważyłby się sam tego zainicjować.
            - Dlaczego mi wcześniej nic nie powiedziałeś, Billy? – zapytał z nutą pretensji. Brat opadł na poduszkę obok, na wznak, wbijając oczy w wiszący nad nimi woal baldachimu. Westchnął głośno. Wciąż było tyle sytuacji i rzeczy, jakie będą musieli sobie wyjaśnić.
            - Tommy… - jęknął. – Lubiłeś dziewczyny, ciągle jakąś przyprowadzałeś. Ja jestem twoim bliźniakiem, gdybym powiedział ci, że marzę o tym, abyś ostro mnie zerżnął, był ze mną, chyba wtedy dostałbym od ciebie w pysk i może jeszcze kazałbyś mi się leczyć.
            Miał rację. Gdyby powiedział mu coś takiego nim odkrył te wszystkie treści i zaczął powoli oswajać się z tym uczuciem, możliwe, że zdenerwowałby się, uznał Billa za jakiegoś dewianta. Choć teraz, z perspektywy czasu wiedział, ze zawsze darzył go miłością zgoła inną niż czysto braterską. Był dla niego kimś więcej, niż tylko bratem bliźniakiem i nigdy nie postrzegał go jako typowego faceta. Zawsze widział w nim wiele kobiecych cech, prześliczną buzię i swoisty wdzięk, jakiego nie miała żadna panna.
            - Na pewno bym cię nie uderzył, ale masz rację, chyba by mi się to nie spodobało, choć zależy w jakiej formie byś mi o tym powiedział – odwrócił się na bok i wpatrywał w jego śliczny profil.
            Miał takie piękne usta, które teraz były wyjątkowo intensywnie nabrzmiałe, błyszczące od śliny i znów zapragnął go całować, dlatego też uniósł się na łokciu i nic już nie dopowiadając, pieścił je swoimi. Bill jęknął przez pocałunek i zarzucając mu ręce na kark, przyciągnął do siebie bardziej. Kolejny raz ich języki zapalczywie splotły się, a przyjemny dreszcz spłynął po ciele.
            Mieli wiele czasu na wyjaśnienia, na rozmowę i usprawiedliwienie swoich własnych czynów. Mieli całe życie na miłość, nie musieli spieszyć się donikąd, ale pragnienie w tej chwili było silniejsze, a kolejne zbliżenie nieuniknione. Świtało, kiedy po długiej grze wstępnej Tom znów go posiadł, a gdy zasypiali zmęczeni, wtuleni w swoje objęcia już wiedział, że to prawdziwa i jedyna miłość jego życia.

***

            Ta noc była jak piękny sen, który się spełnił. Wiedziałem, ze czas zatrze pojedyncze minuty w pamięci i żałowałem, że nie ustawiłem nigdzie kamery, aby to wszystko nagrać. Byłem w nieustającej euforii, kiedy mnie pieścił, całował i brał. Podniecenie nie opuszczało mnie nawet na chwilę, wiąż grało we mnie jak piękna melodia, nie wiedziałem nawet do czego mam to uczucie porównać, bo jeszcze nigdy nie byłem taki szczęśliwy, spełniony i wypełniony po brzegi nim. Dopiero wówczas zrozumiałem, jak bardzo go kocham, bardziej, niż mogło mi się wydawać. 
            To był czas beztroski i ogromu miłości. Tom był niesamowity i choć wiedziałem o tym od zawsze, to kiedy stałem się dla niego kimś więcej jak bratem, odkrył przede mną jeszcze lepszą stronę siebie. Otoczył mnie troską, miałem bezwzględne poczucie bezpieczeństwa, czułem się kochany jak nigdy i spokojny. Miałem pewność, że już zawsze tak będzie, że będę dla niego jedyny. Wizja szczęścia na resztę życia roztoczyła się przede mną. Wówczas miałem pewność, że ja już niczego w życiu nie potrzebuję, miałem karierę i miłość, ale wtedy nie miałem jeszcze pojęcia, jak bardzo przekorna jest moja natura.

***

            Obudził się szczęśliwy, a kiedy spojrzał na wciąż śpiącego czarnowłosego serce przyspieszyło tempa. To był obłęd… Czuł się zakochany do szaleństwa w swoim bliźniaku. Przez to, co stało się wczorajszego dnia i nocy zrozumiał, że to właśnie on jest sensem jego życia pod każdym względem. Chyba obaj zwariowali, kochali się, byli ze sobą tej nocy, oddawali się sobie jak para. Nie byli już tylko rodzeństwem, złamali wszelkie zasady i kanony, ale było im ze sobą tak cholernie dobrze… Na samo wspomnienie każdego doznania pieściło go lekkie podniecenie. Mógłby nie wychodzić z nim z łóżka aż do końca pobytu tutaj i z pewnością kolejne dni wypełnią miłością. Nie chciał go zbudzić, ale tak bardzo nie mógł się powstrzymać przed dotykiem. Przesunął dłonią wzdłuż jego ciała poprzez biodro, zatrzymując na pośladku, pieszcząc skórę opuszkami palców. To wciąż było dla niego tak bardzo niewiarygodne, że mógł dotykać go, pieścić, że był tylko jego. Jego na zawsze...
            Bill mruknął tylko przez sen i przeciągnął się, przekręcając na drugi bok. Spał dalej, a Tom wciąż wpatrywał się w niego zakochanym, pełnym uwielbienia wzrokiem. Każdy jego gest był tak nieziemsko erotyczny i podniecający, że znów poczuł rosnące podniecenie, a jego penis powiększył wielkość i objętość.
            - Spokojnie mały, nie teraz – mruknął, spoglądając w dół.
            Pomyślał, że wstanie, weźmie prysznic i zamówi śniadanie, a potem poda mu do łóżka i obudzi go pocałunkiem. „Nie ma co… Robi się ze mnie jakaś romantyczna ciota”, zaśmiał się w myślach, ale od zawsze bliźniak był najważniejszą osobą w jego życiu, a teraz doszła do tego jeszcze ta inna, szczególna więź. Stał się jego partnerem, ukochanym chłopakiem, któremu gotów dać wszystko co najlepsze, przychylić nieba.
            Ostrożnie podniósł się z łóżka i pochylił nad nim z czułością całując włosy, po czym ruszył w kierunku łazienki, lecz nim tam dotarł wyszedł na zewnątrz. Zastanowił się co Bill będzie chciał dziś robić, bo on sam tak naprawdę mógłby nie wystawiać nosa z tego azylu. Nie miał ochoty nurkować, ani płynąć statkiem, pragnął tylko być tutaj z nim i kochać się, pić, palić, grać na gitarze i czasem przespać. I mógłby tak spędzić tu resztę życia, z dala od tego całego zgiełku, jaki ich otaczał. Do szczęścia potrzebował tylko jego, niczego więcej. Zapalił przysiadając na chwilę na leżaku. Rozpierała go taka euforia, że chciało mu się krzyczeć. I pomyśleć, że gdyby go baczniej obserwował to szczęście mogło gościć w nim już dawno i wcale nie potrzebował tych wszystkich panienek, aby czuć się spełnionym. Bill zastąpił je wszystkie, bez wyjątku. Był doskonały, idealny i najlepszy, zmysłowy i pieszczotliwy, zaspokoił go tak cudownie, jak żadna przedtem, a teraz spał tam, wewnątrz domku, a on z trudem powstrzymywał się, żeby nie wrócić do sypialni. Bez niego każda minuta teraz zdawała się być stracona, więc dość siedzenia tutaj, zamówi śniadanie, a w międzyczasie weźmie szybki prysznic, żeby zaraz znów mógł być przy nim.

***

            Kiedy otworzyłem oczy, dłuższą chwilę zastanawiałem się, czy to był sen, czy jednak to wydarzyło się naprawdę. Uniosłem głowę, ale Toma nie było obok. Obrzuciłem wzrokiem zmiętoszoną pościel, miejscami sztywną od naszej spermy, no i trochę bolał mnie tyłek, więc to naprawdę się stało! Opadłem znów na poduszkę cały w skowronkach, przyjemne mrowienie pieściło moje podbrzusze i na samo wspomnienie nocy czułem znów podniecenie. Przesunąłem dłonią po nagim ciele i westchnąłem głośno. Gdyby ktoś wcześniej podsunął mi taki scenariusz, po prostu wyśmiałbym go, chociaż to właśnie tu chciałem spróbować go zdobyć, jednak nie wierzyłem w pomyślny przebieg tej misji. Chyba mogę śmiało stwierdzić, że szczęściem w nieszczęściu było to, że Tom swego czasu dobrał się do mojego laptopa i zobaczył moją lekturę. Pewnie wówczas to było dla niego szokiem, ale przynajmniej miał czas oswoić się z tym, a efekty tegoż oswojenia czułem minionej nocy. Kochał mnie… Kochał tak, jak tego pragnąłem, jak sobie wymarzyłem… Kochał jak faceta, jak partnera i powiedział mi to jeszcze nim mnie wziął i choć potem już nie powtórzył, mimo, że ja wyznawałem mu miłość kilka razy, to byłem tego więcej jak pewien, że nie okłamał mnie.
            Zacząłem wspominać tę noc, tak piękną i wymarzoną w każdym detalu i zapragnąłem znów mieć go przy sobie, dotykać, pieścić… Przywoływałem go szepcząc jego imię, ale nie wracał, dlatego też musiałem wstać i po prostu go znaleźć.

***

            Bill, analizując przez chwilę i wspominając wydarzenia nocy, wstał w końcu chcąc odnaleźć Toma. Nie musiał zbytnio się trudzić, bo kiedy tylko stanął pod drzwiami łazienki, usłyszał szum prysznica. Wczoraj nie mógł się tam wślizgnąć, ale dzisiaj przecież już nic nie stało na przeszkodzie, więc cicho otworzył drzwi i zobaczył sylwetkę brata za matową szybą. Nie czekał ani minuty dłużej, odsunął ją i przywarł natychmiast do wilgotnych pleców. Tom odrobinę się wzdrygnął poprzez to zaskoczenie, ale zaraz odwrócił i objął go ramionami, niemal natychmiast przywierając spragnionymi ustami do jego warg. Nie mógł odmówić sobie tak słodkiego powitania, skoro Bill spełnił jego marzenie i sam do niego przyszedł.
            - Stęskniłem się… - szepnął, kiedy oderwali się od siebie. Patrzył mu w oczy tym najpiękniejszym spojrzeniem, zamglonym podnieceniem, jakby za chwilę miał omdleć w jego ramionach. Tom wpatrywał się w niego niemo, błyszczącymi oczami, podziwiając jak krople wody spływają po jego policzkach, znajdując ścieżkę wzdłuż szyi, staczają się w końcu po barkach, poprzez tors, brzuch, uda, kończą żywot w odpływie brodzika. Nie czuł ani grama zawstydzenia, jednak wciąż nie patrzył w dół. Odgarnął z jego twarzy mokre kosmyki, które przykleiły się do czoła spijając z policzków i ust pojedyncze krople wody. Czule pieścił jego wargi ledwie dotykając swoimi, nie pogłębiał jednak pocałunku, pozostawiając go jakby nieskończonym. Czuł na sobie dłonie czarnowłosego, które sunęły wzdłuż pleców, zaciskając się na pośladkach.
            - Umyję cię... - szepnął, dotykając wargami kochanych ust. Po omacku sięgając po żel, roztarł sobie odrobinę na dłoni, po czym delikatnie, tworząc pianę wmasowywał go w jego barki, tors i przesunął dłoń po napiętym brzuchu. Obaj mieli wrażenie, że krople wody opadające na nich nasycone są jakimiś niewidzialnymi drobinami magii, jaką roztaczały wokół. Czuli się wyjątkowo, cudownie podekscytowani, wkładając w każdy ruch ogrom uczucia i zaangażowania. Tom przy nikim nie czuł tak głębokiego podniecenia, jakie obejmowało teraz całe jego ciało słodkim mrowieniem, niczym ciągły trans, czuł się jak naćpany euforią, jaka nawet na moment nie opuszczała go, to był najlepszy haj, jaki kiedykolwiek przeżył i z tym odczuciem nie mogły się równać żadne inne dragi. Bill stawał się jego prywatnym narkotykiem, a teraz, gdy pieścił w dłoniach jego pośladki głośno wzdychał.
            Ich usta ocierały się o siebie lekko rozwarte, oczy wpatrywały w tego drugiego, chociaż woda spływająca po twarzach rozmazywała ten najpiękniejszy widok. Było tak namiętnie, tak gorąco... Wsłuchani w swoje głośne oddechy i ciche pojękiwania, które zakłócał jedynie cichy plusk wody opadającej na dno brodzika, dotykali się pieszczotliwie. Ich ciała i lekko wzwiedzione członki ocierały się o siebie. Dłonie Billa, wciąż na torsie bliźniaka delikatnie wmasowywały resztki piany, kiedy po chwili poczuł jak jedna z nich zsunęła się między ich brzuchy. Dotknął jego męskości, a po chwili ujął w dłoń, czując jednocześnie jak twardnieje. Tom mocniej zacisnął dłonie na jego pośladkach. Otarcia ust stawały się coraz śmielsze, obaj mieli je rozchylone więc wystarczyło tylko połączyć, aby po chwili spleść języki i błyskawicznie przerodzić pocałunek w ten zaborczy, namiętnie szalony, desperacki, jakby za chwilę ktoś miał ich rozłączyć.
            Całowali się nie wiedząc ile to trwa, długie minuty płynęły, na tyle długie, aby mogli wsłuchać się w swoje ciała, czuć pod skórą silny dreszcz i pożar zmysłów, który szalał w nich. Tom w końcu rozplótł ich języki, rozłączył usta i biorąc w dłonie mokrą twarz bliźniaka rozkoszował przez chwilę zmysł wzroku widokiem spływających po niej kropli, ale Bill znów zapragnął go smakować, więc scałowywał z jego policzków, szyi i ramion spływającą wodę, a bliźniak poddawał się tym słodkim pocałunkom, sam delikatnie pieszcząc dłońmi to cudowne ciało. Jeszcze kilka chwil pozwalał mu sycić się sobą, bo już zaraz zamierzał nakarmić się jego przyjemnością zadając mu ją najlepiej jak potrafił. Jego męskość była twarda, gotowa, wciąż dopieszczana  posuwistymi ruchami dłoni czarnowłosego, który chyba nie zdawał sobie jeszcze sprawy, jak bardzo znów go pobudził.
            Tom, już silnie podniecony obrócił go tyłem do siebie i ujmując dłonie splótł ich palce ze swoimi, aby oprzeć o taflę skroplonej ściany. Całym swoim ciałem przywarł do jego pleców. Bill czuł go teraz idealnie... Czuł, jak chyba jeszcze nigdy dotąd. Szatyn drżał jak w delirium, ocierając się o niego jednocześnie przygryzał mu delikatnie skórę na karku. Słyszał każdy jego oddech, a szczęście wypełniało go doszczętnie. Jeszcze kilka dni temu nawet nie śmiałby marzyć o takiej chwili, a teraz miał go całego, tylko dla siebie, zakochanego bezgranicznie i spragnionego jego ciała, które za kilka chwil miał znów posiąść. Sam czuł wszechogarniający go dreszcz, kiedy twardy penis ocierał się pomiędzy pośladkami, chcąc w niego wejść. Wypiął się mocniej w stronę brata, już nie mogąc doczekać się tego przyjemnego wypełnienia. Znów z podniecenia rozluźnił każdy mięsień w słodkim oczekiwaniu. Jego reakcje były obłędnie podniecające... Tom słyszał, jak pojękiwał cicho, kiedy jego usta pieściły mu szyję, gdy lekko drażnił swoim wzwodem zagłębienie między pośladkami. Scałowywał mu z ramion każdą kroplę wody, scałowywał podniecenie z jego pleców, mając w głowie dziesiątki pytań i myśli. Jak to się stało, że tak bezwolnie poddał się jego czarowi, zakochał tak szalenie, wciąż nie zdając sobie nawet sprawy kiedy wpadł w te gęsto utkane, oblepiające go niczym pajęcza sieć, sidła uroku czarnowłosego? Co on w sobie miał, że czuł się tak bardzo nienasycony cielesnością doznań? Od pierwszego kontaktu tej nocy, pragnął wciąż i wciąż słodkiego z nim upojenia i miał wrażenie, że czuje to nawet we śnie, wiedział, że nie jest w stanie uwolnić się od tej obsesji, że nawet nieustanne z nim obcowanie nie ukoi jego pożądania. Teraz pieścił go dotykiem i pocałunkami, ocierał się o niego. Chciał, aby czuł go każdą cząstką ciała, żeby łaknął tego tak samo mocno jak on. I wiedział, że potrafi doprowadzić go do szaleństwa zmysłów.
            Pozostawił w końcu jego dłonie samotne, oparte o śliską ściankę kabiny. Osiadał pocałunkami na ramionach, sunął ustami po karku, a potem szyi. Dotykał go wszędzie, powoli, delikatnie, czule pieszcząc opuszkami jego brzuch, potem męskość. Wciskając kolano pomiędzy uda Billa skłonił go tym samym, aby stanął w lekkim rozkroku i wsunął palce pomiędzy jego pośladki, w rezultacie znów zdobywając nimi jego wnętrze. Chłopak zamruczał głośno z przyjemności, a jego głos zmieszał się z dźwiękiem opadających na dno brodzika kropli. Tym samym jeszcze silniej pobudził Toma, powodując lawinę dreszczy jaka spadła nagle wprost do jego podbrzusza.
            Uczyli się siebie wzajemnie, swoich reakcji na każdy bodziec, poszukując na mapie swojego ciała miejsc, które pozwolą temu drugiemu czerpać największą rozkosz z dotyku i każdej pieszczoty. Silne emocje władały nimi, dreszcz wstrząsał ich ciałami, a podniecenie pchało coraz dalej w otchłań coraz śmielszych poczynań. Znów pragnął go każdym oddechem, z każdą sekundą coraz bardziej i sam nie wiedział co jeszcze powstrzymuje go od wtargnięcia w jego ciało w taki sam sposób, jak robił to w nocy, po prostu nie potrafił natychmiast go wziąć, choć podniecenie rozrywało jego wnętrze. Bacznie śledził spojrzeniem każdą reakcję Billa, a każda była dla niego tak obłędnie silna, fascynująca, brat przeżywał wszystko w sposób, który jeszcze bardziej podniecał go. Objął ustami płatek jego ucha i czule pieszcząc, otaczał je zwinnym językiem, jednocześnie skupiając się na innej, precyzyjnej czynności.
            Delikatny, powolny ruch bioder w przód, kiedy poczuł, jak obejmuje go obezwładniający gorąc jego wnętrza, a pośladki kusząco wychodzą mu na przeciw. Nie chciał wypełnić go od razu do końca, pragnął rozkoszować się tą chwilą powoli, przecież nigdzie się nie spieszyli. Objął go ramionami, przylegając do gładkich pleców, rozkładając jedną dłoń niczym wachlarz na spiętym podbrzuszu, drugą objął męskość Billa i pieścił idealnie w taki sam rytm, w jakim wnikał w niego wolno, posuwistymi ruchami. A z każdym ruchem coraz głębiej, coraz dokładnej, aż całkowicie zatonął w nim, takim gorącym.
            Głuchym jękiem wniknął w jego szyję, sam słysząc każdą reakcję brata tak bardzo dobrze. Rozchylone usta Billa stały się teraz dla niego wyspą, której jak rozbitek poszukiwał na głębokim oceanie, a kiedy on lekko odwrócił głowę, od razu pochłonął je swoimi wargami, gubiąc gdzieś w tych czeluściach swój język. Scaleni rozkoszą, permanentnie połączeni ciałami, pijąc ze źródła rozkoszy oddawali się sobie w najcudowniejszym akcie miłości. Tom dopieszczał jego męskość, wsuwał się w niego do końca, a on obejmował go ciasnotą wnętrza. Usta oddawały się wzajemnej pieszczocie.
            Czy mogli wymarzyć sobie coś piękniejszego…? Pragnąc czerpać rozkosz z rozkoszy drugiego, móc tak trwać i trwać, prowadzić się wzajemnie krętą, upojną drogą na szczyt, gdzie spełnienie obejmie ich swoimi ramionami – niczego więcej im do szczęścia w te dni nie było potrzeba. Splecione języki, niemal wtopione w siebie ciała, głuche jęki i obezwładniająca ekstaza. Sięgnęli nieba jeden po drugim, łącząc oddechy w cichym pojękiwaniu. Trwali tak wciąż złączeni jeszcze dobre kilka minut uspokajając oddech. Tom wtulił twarz w zagłębienie między obojczykiem, a szyją Billa, aż w końcu powiedział coś, co mówił mu wiele razy w życiu, ale teraz to wyznanie miało zupełnie inny wydźwięk.
            - Cholernie mocno cię kocham… 

środa, 9 sierpnia 2017

Część 14.



Część 14.

           

            Ciepły wiatr osuszył całkowicie jego ciało, kiedy siedząc przy basenie na leżaku palił papierosa. Na szczęście nie musiał wracać do domku, paczka ledwo rozpoczętych Marlboro leżała na stoliku na zewnątrz. Nie wiedział ile czasu tam był. Długo pływał, potem siedział na leżaku i palił, nie miał przy sobie zegarka, ale wydawało mu się, że spędził tu mnóstwo czasu zupełnie bez sensu. Kiedy myślał o Billu, elektryzujące podniecenie opływało jego całe ciało. Przymknął oczy i wyobraził sobie, jak trzyma go w ramionach i całuje, a na tę myśl wstrząsnął nim potężny dreszcz, a uśpiona męskość pobudziła się do życia.
            Wstał i zdecydowanym krokiem ruszył ku wejściu do bungalowu. W saloniku, na kanapie Billa nie było, zgasił więc nocną lampkę. Będąc już pogrążonym w mroku nie dostrzegł, aby w jakimś innym pomieszczeniu paliło się światło, w łazience z pewnością go nie było, przecież nie brałby prysznica po ciemku. Cicho przeszedł przez mały korytarz do sypialni, drzwi były otwarte, a na dużym łóżku, za przezroczystym woalem zauważył leżącą postać, odcinającą się kolorytem opalonej skóry od bieli pościeli na której leżał. Poświata księżyca kładła się na gładkiej skórze ramion, pozostawiając w zupełnej ciemności plecy, ponieważ Bill leżał zwrócony twarzą do okna, a tyłem do strony łóżka, jaką pozostawił dla Toma. Nie miał pojęcia czy brat śpi, ale jego ciało poruszało się w rytmicznym, spokojnym oddechu. Powinien chyba położyć się cicho obok niego i po prostu zasnąć, ale w tym stanie ognia, w jakim znajdowało się teraz jego ciało, z pewnością nie będzie mógł zmrużyć oka. Jak to powiedział wcześniej Bill? Nie może być pokrzywdzony, coś w ten deseń… Powinien zrewanżować się i zrobić mu dobrze.
            Delikatnie przysiadł na łóżku nie mogąc oderwać od niego wzroku. Kiedy tak patrzył na kontur jego ramion i szyi, coś w nim krzyczało, błagało o wyciągnięcie ręki, a on sam czuł, jak zaczyna drżeć i poddawać się pragnieniu swojego ciała. Tylko dlaczego wciąż się wahał i co powstrzymywało go przed dotykiem tej gładkiej skóry? Przecież doskonale wiedział, że on tego chciał. Sam teraz go pragnął tak mocno, że dreszcz przetaczał się przez niego gwałtownie, jak spadająca z gór lawina. W chwili, kiedy wreszcie wyciągnął dłoń i położył ją miękko na ramieniu brata, przestał zupełnie nad sobą panować, a pragnienie zawładnęło nim doszczętnie. Pochylił się czując, jak Bill zadrżał, ale nie odwrócił się i w żaden sposób nie zmienił ułożenia. Czekał, zastanawiając się, czy bliźniak jest gotów zrobić coś więcej, niż tylko dotykać, drżał z podniecenia w niemym oczekiwaniu. Ale Tom, mimo wszelkich obaw, wyrzutów sumienia z powodu więzów krwi, tej nocy był gotów na wszystko i układając delikatnie usta tuż obok swoich palców, zaczął czule pieścić nimi ciepłą i miękką powierzchnię.
            Ich intymna bliskość stawała się jawą, choć do tej pory była jedynie nierealnym snem… Nawet mając świadomość zupełnego przyzwolenia na ten dotyk, nie zdołał wcześniej sięgnąć po zakazany owoc. Teraz jednak zapragnął go zerwać i zaczynał poznawać mapę tego ciała od najbliższych swoim ustom jego części. Wnikał w skórę lekkimi muśnięciami, nasycając ją drobinami elektryzującej przyjemności, sunął dotykiem gorących warg wzdłuż ramienia, znacząc na nim wilgotną ścieżkę, aż dotknął szyi, która niewątpliwie była bardzo wrażliwym i erogennym obszarem, bo w tym samym momencie odebrał doskonale słyszalną reakcję Billa na swoje pocałunki. Cichy jęk, wymieszany z głośnym westchnieniem brata, jeszcze mocniej pobudził każdy zmysł. Podczas, kiedy usta Toma pieściły teraz okolicę ucha bliźniaka, jego dłoń wsunęła się pod cienkie prześcieradło, którym Bill był przykryty do pasa. Dotykając jego biodra odkrył, że podobnie jak on, jest zupełnie nagi.
            Czy naprawdę zdążył już zasnąć, czy jedynie udawał słodkie przebudzenie, kiedy ocierając o tors szatyna, przewrócił się na plecy i spojrzał w błyszczące w tym półmroku oczy?
            - Tommy… - wypowiedział zmysłowym, rozbijającym na drobne cząstki ciszę, nieziemsko erotycznym szeptem, po czym bez opamiętania przywarł do niego swoimi ustami całując zaborczo, zapamiętale, szaleńczo. Już drugi raz połączyli się w pocałunku o wiele bardziej namiętnym, nienoszącym od początku nawet grama nieśmiałości. Oddychali sobą, spijając swoją ślinę i malując kunsztowne wzory językami we wnętrzu swoich ust.
            Bill po omacku odnalazł dłoń Toma i mocno zacisnął ją w objęciu swojej, splatając ich palce. Czuł, jak przyjemny dreszcz podniecenia kołysze jego wszystkie zmysły. On tu był, jego Tom, był cały tylko dla niego, pod ich prywatnym niebem. Pieścił i całował teraz jego policzki, czoło, pokrywał pocałunkami oczy, czuły i delikatny. Drżał, kiedy przylgnął do jego torsu swoim, zresztą obaj drżeli w pragnieniu siebie. Czarnowłosy pociągnął w górę ich splecione dłonie, aby mógł dosięgnąć wargami ręki brata, jednocześnie skłaniając go delikatnym gestem do rozluźnienia uścisku, zaczął powoli pieścić ustami każdy opuszek palca, subtelnie, namiętnie układając na każdym z osobna wilgotne wargi. Ukradkiem starał się złowić spojrzeniem jego najdrobniejszą reakcję na tak wysublimowaną pieszczotę. W nikłej poświacie księżyca doskonale widział rozognione spojrzenie Toma, wpatrzone w jego poczynania. Miał wrażenie, że zamarł w bezruchu, a czas zatrzymał się w miejscu. Celebrując każdy swój gest, pokrywał drobnymi pocałunkami wnętrze ukochanej dłoni. Gdyby nie fakt, że jego usta były teraz tak bardzo zajęte, wyszeptałby każdą czułą myśl, każde pragnienie jakie paliło go od wewnątrz, kiedy był dla niego tak bardzo nieosiągalny w okolicznościach takich jak te. Pragnął być już w pełni jego, choć przecież należał do niego od dawna, ale teraz czuł tę przynależność całym sobą, pragnął oddać mu się doszczętnie, już, natychmiast! Ale jednocześnie chciał doświadczać tego powoli, potęgować przyjemność, nasilać ekstazę, aby wreszcie wybuchła w ich obojgu jak przeszywająca niebo błyskawica, jak tsunami pożerające wysoką falą wszystko czego dosięgnie, niczym tornado, które zmiata z powierzchni ziemi każdą formę życia. Pragnął, aby to przeżycie było wyjątkowe i piękne, nasycone czułością i bezgranicznym uczuciem, niezapomniane i jedyne, a potem… potem może być nawet jego prywatną dziwką, będzie dawał mu jak tylko zechce, szybko, gdziekolwiek, aby go tylko zaspokoić. Jeśli tylko będzie tego chciał.
            Ale dziś, w tej sypialni pierwsze skrzypce miała grać miłość i tę chwilę chciał celebrować. Dla niego wskazówki zegara zatrzymały się w miejscu, dla tej chwili wypełnionej poczuciem przynależności dwóch braci, których miało połączyć coś, co dla innych było obrzydliwe i chore, dla nich piękne i romantyczne, wyjątkowe.
            - Billy… - wyszeptał Tom, jakby w odpowiedzi na zasłyszane kilka chwil wcześniej swoje imię. – Jesteś tego pewien...? – zapytał, ale nie usłyszał żadnej odpowiedzi, a jedynie odważne i świadome skinienie głowy czarnowłosego, a w ślad za nim poczuł drobne, lekkie, ale naładowane masą czułości muśnięcia, którymi wnikał w jego usta, żeby po chwili znów się od nich oderwać i powiedzieć coś, o czym zawsze marzył:
            - Zrób mi to Tommy, chcę, żebyś zrobił ze mną wszystko co zechcesz, jak ze wszystkimi dziewczynami, jakie miałeś…
            - To nie będzie takie łatwe…
            - Dlaczego? – Oczy Billa otworzyły się szeroko w zdziwieniu.
            - Bo ich nie kochałem, a ciebie kocham… Nie tylko jak bliźniaka.
            Lepszej odpowiedzi nie potrafił sobie wymarzyć. Poczuł pod powiekami wzbierające łzy, ale przecież do jasnej cholery! Nie mógł teraz się rozpłakać jak jakaś baba, więc zacisnął je i odpowiedział cichym, jednak bardzo stanowczym głosem, niemal nakazującym.
            - Więc mnie kochaj, mocno… Tu i teraz.

***

            Tej nocy miałem sięgnąć nieba i spełnić wszystkie o nim marzenia. Tom był delikatny i czuły, obchodził się ze mną tak, jakbym był porcelanową lalką, albo jakąś dziewicą i tracił z nim co mam najcenniejsze, choć przecież straciłem to już dawno temu. A tak naprawdę to właśnie on tracił ze mną pewien rodzaj dziewictwa, dla niego byłem pierwszym facetem jakiego miał i miałem nadzieję, że jedynym i ostatnim. Był odrobinę spięty i nieśmiały, może trochę nieporadny zupełnie tak, jakby naprawdę to miał być jego pierwszy raz, choć faktycznie takim był, ze mną jako mężczyzną. Poddawałem się jego pieszczotom, a jednocześnie byłem jego nauczycielem w obcowaniu z facetem odrobinę nim sterując, bo chociaż Tom z pewnością świetnie radził sobie z dziewczynami doskonale wiedząc, co ma robić, tak ciało drugiego mężczyzny w łóżku było dla niego zupełną nowością. Dla mnie jednak był najlepszy i to słodkie, czułe zażenowanie, jakie chwilami się w nim budziło, jedynie dodawało zmysłowości.
            Każdy jego dotyk rozniecał we mnie płomień i miałem wrażenie, że wystarczy mi tak niewiele, abym się spalił. Wręcz obawiałem się, że już same pieszczoty postawią mnie w ogniu spełnienia. Jego usta siały spustoszenie w moim umyśle, kiedy mnie całował, ciało pokrywało się dreszczem, a ja stawałem się coraz głośniejszy. Jęczałem jak dobra dziwka na pornosie, a jemu chyba się to podobało.

***

            Drogę ku rozkoszy rozpoczął pocałunkami. Rozbiegane wargi i język zaczęły pieścić szyję i ramiona czarnowłosego. W podziękowaniu otrzymywał jego westchnienia i jęki świadczące o tym, że rozpływa się pod pieszczotą czułych ust. I właśnie teraz, kiedy zapamiętale znaczył zawiłe korytarze na skórze bliźniaka swoim językiem, wsłuchiwał się w każdy wydawany przez niego dźwięk. Sam nie wiedział dlaczego, ale właśnie przywoływał z  pamięci te, jakie zasłyszał tamtej nocy, kiedy podglądał go w miłosnym akcie z Andreasem. Czy pojękiwał tak samo, czy może inaczej…? Tego jednak nie był w stanie tej chwili porównać i teraz to przestało być ważne. Teraz był tylko jego i dla niego, chciał go, oddawał mu się. I spełniały się jego marzenia, a może obojgu…? O tak, z pewnością, przecież Bill prosił go o to, więc właśnie tego pragnął.
            Dotykał go, a w ślad za dotykiem jego palców szły silne, niemal paraliżujące emocje, które wprawiały go w odrętwienie, będąc jeszcze intensywniej odczuwalne, kiedy właśnie Bill wyszeptał:
            - Chcę, żeby tak już było zawsze,  słyszysz Tommy…? Zawsze.
            Sam nie wiedział, jak w tym szaleństwie cokolwiek docierało do jego zmysłu słuchu, ale takie słowa… Nie miał pojęcia co Bill przez nie rozumiał i co chciał mu przekazać, jednak nie rozważał teraz zbyt mocno istoty ich znaczenia. Szczęście rozgościło się w nim na dobre, przecież on należał do niego i cokolwiek miał na myśli, z pewnością chciał, aby to nigdy się nie skończyło. W jego głowie, za sprawą tego dotyku, jak i wypowiedzianych zgłosek, zaczęły  właśnie rodzić się wizje, jedna po drugiej, jakby błagając swoim istnieniem o realizację. A każda podniecająca, każda oszałamiała go równie mocno jak pieszczota dłoni brata, która teraz sprawiała, że znów zaczynał drżeć. Sunął opuszkami palców wzdłuż jego kręgosłupa, zakleszczając je finalnie na pośladkach. Pragnął odkryć każdą tajemnicę jego ciała, każdy jego zakątek, sycić się nim, karmić zmysły, oddawać się mu i brać go, pchnąć ich we władanie szaleńczych emocji. Byli ich autorami tu i teraz, tworzyli tę wzajemną bliskość wkraczając wspólnie w coraz głębszą rozkosz.
            Tom zsunął się nieco niżej, pieszcząc ustami stwardniałe sutki brata, zasysał je i lekko przygryzał, zupełnie tak samo, jak robił to tym wszystkim dziewczynom z którymi sypiał. Przecież Bill mówił, ze seks dwójki facetów niczym się nie różni od obcowania kobiety z mężczyzną, dlatego też kierując się instynktem pragnął zrobić z nim to wszystko na co miał ochotę, co lubił, co podniecało go, i co podpowiadało mu serce.
            Pod wpływem tej intensywnej pieszczoty Bill jęknął głośniej i wtulił głowę w poduszkę z nadmiaru przyjemności, jakby chcąc stłumić w sobie ten wulkan, który tak bardzo już gotów był do erupcji. Pragnął, tak mocno pragnął tych wszystkich emocji i słodkiego szybowania w przestworzach poprzez bliskość ciał, tak bardzo wyczekanych, wymarzonych... Usta Toma, one były tak gorące, a teraz czuł je na sobie, na swojej skórze, tak silnie odbierając tę pieszczotę, chłonąc ją każdym zmysłem. Za ich przyczyną ogarnęła go słodka niemoc, czuł jak dosięga go i chwyta za gardło, powodując dreszcze, powodując każdy, mimowolny skurcz, ukłucie, przyspieszony, chaotyczny oddech, wyzwalając kolejny jęk. Czy już był w raju? Nie… Jeszcze nie, a mimo to tak przyjemność była tak silna i tak niewiele różniła się od tego, co najprzyjemniejsze i ostateczne w fizycznej miłości.
            Każde najdelikatniejsze otarcie skóry o skórę powodowało wybuch fajerwerków w jego wnętrzu. Tom całował idealnie, czule, wkładał w każdy ruch warg tyle pasji i tyle miłości, że nigdy wcześniej nawet nie był sobie w stanie wyobrazić, że z kimkolwiek jedynie za przyczyną pieszczoty ust będzie mu tak cudownie. Kiedy wplótł język w jego pępek, wił się już pod nim z rozkoszy, a on nie przestawał mu jej zadawać. Co więc się stanie, kiedy to odczuwanie sięgnie zenitu? Czy wówczas nie oszaleje z tego nadmiaru błogości?
            Obaj wyidealizowali tę chwilę w marzeniach, a teraz usilnie dążyli do ich spełnienia. Każdy tak perfekcyjny w zadawaniu i przeżywaniu przyjemności pragnął, aby dla tego drugiego stało się to czymś jedynym i niezapomnianym, pierwszym, a potem już tylko będą powielać te wszystkie przeżycia dzisiejszej nocy, obdarowując się kolejną ekstazą.
            Tom zsunął wargi niżej, teraz poznając coraz bliższe obszary najwrażliwszego organu brata. Podbrzusze Billa spięło się z przyjemności, kiedy wilgotny dotyk naznaczał każdy jego fragment. Bliźniak nie tylko obdarowywał go nią, ale także sam czerpał z tej pieszczoty tak wiele rozkoszy dla samego siebie, zupełnie, jakby to on sam go całował, choć teraz te usta były tak bardzo daleko, a jedynie delikatne dłonie sięgały jego ramion i głowy.
            - Tommy… - jęknął Bill, czując, jak jego ciało płonie i każdą cząstką woła o więcej, o spełnienie w tych cudownych ramionach. – Chcę ciebie, we mnie…
            Tom uniósł głowę i podczołgał się nieco do góry, aby spojrzeć w te oczy. I choć tak niewiele widział w tym półmroku, to udało mu się dostrzec te iskry, które rozniecały płomień, te iskry, które tak szaleńczo kochał. Nie przerywając wzrokowego kontaktu Bill sięgnął jedną ręką do szuflady w nocnej szafce obok łóżka i wyjął z niej niewielką tubkę, a odnajdując dłoń brata wcisnął mu ją, zamykając na niej jego palce. Z początku zdezorientowany chłopak nie miał pojęcia co to może być, ale szybko jego umysł podpowiedział mu właściwą odpowiedź.
            Lubrykant… Bill, jego mały, słodki brat naprawdę tego chciał, pragnął go. Nie wystarczały mu same pieszczoty, miłość francuska. On chciał go w sobie… Ale czy on sam nie pragnął tego równie mocno?
            - Ja tego właściwie nie potrzebuję, ale będzie łatwiej, bo to nasz pierwszy raz – dodał po chwili i zaraz wtopił usta w obojczyki, ramiona Toma, jednocześnie dotykając go w każdym miejscu, gdzie tylko sięgały jego dłonie. To mrowienie... to coś więcej, niż wciąż rosnące pożądanie, które podsycał drobnymi pieszczotami ust, to sens jego słów, który właśnie do niego dotarł. Czas znów zdawał się zatrzymać w miejscu, kiedy uzmysłowił sobie, że kolejna granica zostanie zaraz przekroczona.
            Kamuflując wciąż rodzącą się nieśmiałość przed tym ostatecznym aktem, ponownie objął jego wargi swoimi, najpierw masując je czule wilgocią z wiadomym rozmysłem, pragnął pobudzić w nim to co mu wciąż jeszcze było nieznane, każdą pojedynczą emocję zagarnąć dla siebie, dlatego delikatny i zwiewny na pozór pocałunek przerodził w gorączkę warg i szaleńczy splot języków, które jak złaknione siebie złączyły się prawie w jedność. Ocierał nagim torsem o kruchość ciała Billa, czując jak jego gorące dłonie suną mu po plecach. Manipulując jedną ręką, z mocno bijącym sercem odkręcił małą tubkę i z odrobiną wilgotnej mazi na palcach sięgnął nimi po raz pierwszy pomiędzy jego gorące pośladki. Bez trudu wsunął je w już rozwarte i pulsujące przyjemnością wnętrze. Tak, on chyba wcale nie potrzebował tej pomocnej substancji, był już tak silnie podniecony, że z pewnością bez problemu i jakiejkolwiek pomocy Tom mógł zamiast palcami, wejść w niego twardością swojego penisa.
            Rozerwał ich złączone wargi, dysząc ciężko. Nie było tajemnicą, że w końcu zabrakło mu tchu. Doskonale wiedział co ma teraz robić. Wpatrując się w jego błogi wyraz twarzy, śledząc jej mimikę i każdy grymas przyjemności, zaczął poruszać w nim palcami, jak zwykł to zawsze robić z dziewczyną, kiedy ta odfruwała na skrzydłach euforii. Teraz widział tę rozkosz w oczach brata, które mimo półmroku błyszczały swoim własnym światłem. Szerzej rozchylił uda, dając mu do siebie jeszcze lepszy dostęp.
            - Tommy! Teraz, już! Bo oszaleję! – krzyknął, a to pobudziło go jeszcze bardziej, dlatego też cofnął palce i wsuwając się pomiędzy jego uda, odrobinę pomagając sobie dłonią wypełnił go swoją wielkością bez większego trudu. I w tej samej chwili wyrwał się z jego gardła zduszony jęk, a ręce odmówiły posłuszeństwa, kiedy niemal całym ciężarem ciała opadł na wątłe ciało bliźniaka. Jednak dość szybko uniósł się na łokciach i zatrzymał w bezruchu, pulsując swoją twardą męskością w jego wnętrzu.

***

            Tom był delikatny, czuły i słodki, cudowny... I choć chwilami przychodziło mi na myśl po prostu zepchnąć go z siebie, a potem dosiąść mocno i ostro, szczytując szybko to jednak wciąż byłem niezwykle uległy, leżąc pod nim, oddając mu się z pokorą, wolno dochodząc i cicho jęcząc. Wprawdzie doprowadziłem go do orgazmu tak jak chciałem, ale i tak ostatecznie w objęciach jego kochających ramion.
            Lubiłem ostry seks, ale nigdy nie zwierzałem mu się z tego, nie chcąc go jakoś do siebie zrazić, czy zniechęcić. Był jeszcze czas, aby pokazać mu się z tej mniej uległej strony. Tamtej nocy brałem od losu to, co mi dawał, ale, żeby była jasność… Ja wcale nie ulegałem mu z jakiegoś przymusu, pragnąłem go, kochałem, a on kochał mnie. Delikatnością zawładnął mną doszczętnie, pieprzył mnie czule i zmysłowo, z miłością, zajebiście dobrze. I tak też mi było, więc nie zamierzałem wtedy tego zmieniać.

***

            Bill poczuł całkowite wypełnienie, tak szybko, że nawet się nie spodziewał. Chwila konsternacji, przesycona ich zduszonymi, płytkimi z podniecenia oddechami, była czymś niesamowitym. Tom pulsował w nim sobą i pochylając głowę, połączył ich czoła. Czarnowłosy wciąż patrzył jak brat przymknął swoje powieki, czuł jak cały drżał. Jego oddech, jaki osiadał mu na wargach był taki gorący… Ten krótki bezruch był magicznym momentem, pierwsze sekundy, w jakich połączyły się ich ciała – niezapomniane. I to miało w nich pozostać na zawsze.
            - Tommy… - jęknął, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w przymknięte powieki brata, a wtedy on lekko uniósł głowę i otworzył je. – Kocham cię. – wyznał Bill, krótko, stanowczo i zdecydowanie. On słyszał to już nie raz, ale nie w takiej chwili, nie w takim znaczeniu. Ich braterska miłość, była tak oczywistą, lecz teraz stawała się czymś wyjątkowym, więzią niesamowitą i niepojętą. W chwilę po tym wyznaniu, objął jego pośladki uściskiem ud, a wargi swoimi, pieszcząc je zwiewnie, delikatnie i czule. Tom odwzajemnił pocałunek, obejmował go ciasny gorąc wnętrza bliźniaka, a dreszcz przyjemności obezwładniał bez reszty, kiedy z wolna wprawił swoje biodra w falisty ruch, wchodząc w niego głębiej i cofając się, aby znów wsunąć do końca.
Połączeni w największym akcie fizycznej miłości dwojga ludzi, zatracili poczucie wstydu, czasu i zniszczyli każdą możliwą dzielącą ich przed tym barierę, zburzyli mur oddając się sobie wzajemnie.