sobota, 29 czerwca 2019

Część 63.



Część 63.

            – Co? Jak to? Skąd wiesz? – zapytał Georg, idąc za Tomem do salonu, ale kumpel nie odpowiadał. Parł naprzód w stronę komody, po drodze omal się nie wywrócił, potykając o własne nogi i zatrzymując na meblu. Chwycił leżący na blacie telefon, odblokował go i otworzył jedno ze zdjęć, po czym podetknął wyświetlacz kumplowi pod nos.
            – Stąd wiem.
            Georg odebrał od niego telefon i przyjrzał się zdjęciu, na którym widać było czarno na białym, że to prawda.
            – Bill i Bastien? Skąd to masz? – zapytał cicho i spojrzał na przyjaciela wzrokiem pełnym współczucia. – Ktoś ci wysłał?
            – Tak, ale nie za darmo, zapłaciłem. – Tom odwrócił się i chwiejnym krokiem podszedł do kanapy, na której usiadł. – Napij się ze mną, ale musisz sobie przynieść szkło – wymamrotał.
            Georg patrzył z niedowierzaniem, to na niego, to na zdjęcie w telefonie. Nie wiedział co ma powiedzieć, jakiekolwiek pocieszanie było zupełnie bez sensu. Miał jedynie pewność, że nie może go zostawić w takim stanie, postanowił więc najpierw zatelefonować do swojej dziewczyny.
            – Zadzwonię do Sary i powiem jej, żeby na mnie nie czekała – powiedział tylko, oddając Tomowi jego telefon, a sam poszedł do kuchni po szklankę i zadzwonił do niej tłumacząc, że musi tu zostać, bo Tom jest w bardzo złym stanie psychicznym. Kiedy dopytywała o szczegóły, odpowiedział, że opowie jej jutro, a do tego czasu z pewnością zdoła wymyślić jakąś bajeczkę. Przecież nie mógł powiedzieć jej prawdy.
            Tom wychylił resztkę ze szklanki i po raz kolejny przejrzał zdjęcia. Katował się tym widokiem, jakby chciał jeszcze dołożyć sobie cierpienia.
            – Masz, pooglądaj sobie, tu są wszystkie – Znów podał telefon Georgowi, który właśnie wrócił z kuchni ze szklanką wypełnioną lodem i nalał sobie whisky. Przejrzał wszystkie zdjęcia, przyglądając im się wnikliwie. Nie było wątpliwości, że Bill zdradził Toma z Bastienem. Nie wiedział co powiedzieć, ale od początku zakładał taką opcję i nie raz uprzedzał Toma, że to wszystko może się tak skończyć. Nie obstawiał jednak, że tym, któremu Bill da dupy, będzie DJ.
            – Zapłaciłeś jakiemuś fotografowi, żeby go śledził? – zapytał w końcu, ale Tom tylko pokręcił głową.
            – Nie, dowiedziałem się dzisiaj, zupełnie przypadkiem. Parszywy zbieg okoliczności… – mruknął, nalewając sobie kolejną szklankę, tym samym do reszty opróżnił butelkę. – Jakbyś mógł, przynieść kolejną z barku.
            – Może już wystarczy, co? – Georg popatrzył na niego. Był już zdrowo zalany i plątał mu się język. Wiedział jednak, że nie spasuje, aż nie padnie na pysk.
            – Przynieś – odarł stanowczo. Nie było sensu spierać się z pijanym, mniej czy bardziej, to teraz nie miało znaczenia. Niech zapije smutki, więc kolejna flaszka wylądowała na stoliku.
            – To mów, jak to wszystko się stało?
            – Pojechałem dziś do studia, techniczni mieli mieć spotkanie i już wszyscy byli. W korytarzu słyszałem jakiś śmiech, coś sobie opowiadali. Usłyszałem też, że gadają o Billu to nie wchodziłem i w taki sposób podsłuchując za drzwiami dowiedziałem się, że Peter ma jakiegoś kumpla co dla paparucha robi, no i, że widział zdjęcia, jak Bastien posuwa Billa w basenie – streścił po krótce, a na koniec załamał mu się głos i zakrył oczy ręką.
            – Kurwa… – jęknął Georg. Wyobrażał sobie, co teraz czuje Tom i nie chciał go dobijać, ale to było silniejsze od niego: – Mówiłem, kurwa, że on pójdzie w długą, mówiłem? Nie słuchałeś mnie, a teraz co? Jak teraz będziecie żyć? Ze spierdoloną braterską relacją, bo ja nie wiem, czy ty mu to wybaczysz.
            – Ni chuja, nie wybaczę mu.
            – A co z pracą, co z zespołem?
            – Nie wiem, jakoś to będzie… Teraz nie mam do tego głowy – sapnął Tom wstając i sięgając po papierosy. Zapalili. – Tyle razy coś przeczuwałem, widziałem jak Bastien na niego leci, jak patrzy, ale on mi przysięgał, rozumiesz? Przysięgał, że nigdy mnie nie zdradzi, że to tylko kumpel, że go nie interesuje!
            – Tom… Kurwa, przecież znasz go od kołyski i uwierzyłeś mu? Dobrze wiesz, jaki jest napalony na seks. A jak ktoś mu nadskakuje, to już w ogóle.
            – Przecież mnie kocha.
            – Kocha, to oczywiste, że kocha, ale seks to dla niego seks, traktuje to jak sport, jak wyżycie się, tak myślę. Będzie cię kochał, a będzie się ruchał z innymi, jak go naleci ochota.
            – Ciekawe ile to trwało… Pierdolił się z nim na pewno nie raz, a może też na tej imprezie?
            – Nie, na tej imprezie na pewno nie. Spał przecież ze mną.
            – Noo… Poszedł spać, jak go dobrze wyruchał Baron. Nie wierzę mu już w nic, kurwa. W nic mu nie wierzę! – krzyknął Tom głosem pełnym żalu. Georg pokręcił głową, w sumie mogło być i tak, że Billowi wcale się nie urwał film tak jak jemu, nie miał przecież stuprocentowej pewności co się stało, kiedy padł. A może to właśnie on mu coś dosypał, żeby mieć wolną rękę? Jednak już nie powiedział tego głośno, nie chcąc dobijać Toma takimi insynuacjami.
            – Nie wiem, ja nic nie widziałem – sapnął i wtedy usłyszał dźwięk swojej komórki, którą szybko wyjął z kieszeni. – To Bill.
            – Nie odbieraj!
            – Muszę w końcu dać mu znać, że żyjesz, ale co mam powiedzieć?
            – Powiedz mu, że dla niego umarłem.
            – Nie świruj Tom, załatwicie to między sobą, jak wróci.
            – Jak wróci przeruchany wszerz i wzdłuż? – zironizował Tom uśmiechając się drwiąco.
            – Nie mów tak, może to był jednorazowy numer? – Komórka Georga zamilkła.
            – Jasne! Po tym co tu odpierdalali, jakoś nie wierzę, że będzie tam grzecznie spał w swoim łóżku, mając tyle swobody. – Tom nienaturalnie się zaśmiał. – Pewnie od dawna się z nim pieprzy, a kto wie z kim jeszcze, może temu modelowi też dawał wcześniej dupy, a ja narażałem się jak idiota.
            – Nie nakręcaj się, jakby mu dawał, to nie chciałby go zgwałcić na tej imprezie.
            – A chuj wie, może wtedy się bał, że ktoś ich nakryje? Ja już nic nie wiem i nie chcę wiedzieć… Lepiej, jakbym nie wiedział, bo niewiedza jest błogosławieństwem. Żyłbym sobie szczęśliwy, tęskniłbym i czekał do jego powrotu, a kiedy by wrócił, jak gdyby nigdy nic pieprzyłby się ze mną całą noc, jakby faktycznie pościł cały tydzień – prychnął i wziął kilka łyków.
            – Tom, wyluzuj, może wcale tak nie jest, pojechali przecież z tą laską.
            – No i co z tego, kurwa? Zrobią sobie trójkącik! – zaśmiał się demonicznie. Może przesadzał z tą oceną Billa, ale jak miał teraz myśleć? Miał go usprawiedliwiać? Nie miał do tego podstaw, skoro Bill pieprzył się z nim na miejscu, nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby sypiał z nim również i tam. – Nie mogę przeżyć, że kłamał mnie w oczy, kręcił i oszukiwał, jeździł do niego na próby, na nagrania, i się z nim pierdolił. A potem wracał i jak gdyby nigdy nic, pierdolił się ze mną. To boli mnie najbardziej, kurwa!
            Znów ukrył twarz w dłoniach i jęknął. Georg nieśmiało wyciągnął rękę i poklepał go po ramieniu.
            – Tom, połóż się spać, jesteś już pijany. Ja muszę w końcu zadzwonić do Billa, tylko co mam mu powiedzieć?
            – A chuj mnie to obchodzi, powiedz mu, że nie ma po co wracać.
            – Przestań. Jak wróci, to z nim pogadasz.
            – A no dobra, w sumie masz rację… Już ja go, kurwa, przywitam. – Zaśmiał się szyderczo, a w głowie zaświtał mu najlepszy pomysł, jaki mógł mieć. Tak… Przywita go odpowiednio i miał nadzieję, że takie powitanie zaboli go najmocniej. – Powiedz mu, że zgubiłem telefon, nie wiem, wymyśl coś.
            – Dobra, idę na taras, wyciszę muzę, a ty siedź cicho. – Georg przekręcił pokrętło głośności na wzmacniaczu i wskazał na niego palcem, aby milczał. Mimo to kiedy wyszedł, oddalił się na bezpieczną odległość do ogrodu.
            – No nareszcie! – Bill krzyknął w słuchawkę, kiedy odebrał od niego połączenie. – Co z nim?!
            – Nie denerwuj się, wszystko jest okay, zgubił gdzieś komórkę, albo zostawił w studio, spokojnie.
            – Jak to? To dlaczego po nią nie pojechał? Czemu do mnie nie zadzwonił z twojej? – zasypał go pytaniami. – Daj mi go do telefonu!
            – To niemożliwe, bo od niego właśnie wracam.
            – Jak to wracasz? Georg, tak po prostu sobie wracasz, zamiast zadzwonić wcześniej? Dlaczego on nie chciał do mnie zadzwonić z twojej komórki? – W głosie Billa słyszał wyraźną panikę i sam spanikował, co ma mu powiedzieć, tym bardziej, że nieopodal stał chwiejący się Tom, z wbitymi w kieszenie dłońmi. Jeszcze tego brakowało, żeby teraz się odezwał i wszystko spieprzył.
            – Bill, spokojnie. Upił się, dlatego nie chciał dzwonić, żebyś się nie wkurwiał.
            Tom pokiwał tylko głową patrząc na kumpla, który łgał jak z nut, ale akurat w tej kwestii mówił szczerą prawdę.
            – Aaa no świetnie, dzięki stary! Upił się, zgubił komórkę i co jeszcze? Jaką mi jeszcze walniesz ściemę?
            – To nie jest żadna ściema, wrócił do domu i wypił kilka piw, dopiero się zorientował, że nie ma telefonu.
            – Jasne, a w studio nawet nie spojrzał, że dzwonię, że piszę do niego, zajebiście po prostu! Kryjesz mu dupę, Georg, myślisz, że nie wiem? Może poszedł na jakieś dziwki, co? Dobra, pieprzyć to. W takim razie ja też będę się dobrze bawił! – wykrzyczał Bill do słuchawki i rozłączył się. Georg tylko sapnął ciężko i spojrzał na przyjaciela, który po chwili zapytał:
            – I co? Niech zga-zgadnę – zająknął się, bo złapała go pijacka czkawka. – Wkurwił się.
            – Ano wkurwił – odparł kumpel. – I to bardzo.
            – I dobrze – Tom odwrócił się i ruszył w stronę domu, a Georg podążył za nim.

***

            – Co się stało? – zapytał Bastien, widząc wzburzenie czarnowłosego.
            – Nic wielkiego, po prostu wkurwił mnie mój brat.
            – Ale czym właściwie?
            – Cały dzień się nie odzywał, ja tu wariuję, a on milczy, a teraz Georg dzwoni, że zostawił gdzieś telefon i, że się upił, i nie miał jak po niego pojechać. Tylko, że coś mi tu śmierdzi.
            – Wyluzuj, brat też człowiek, może się z dupą spotkał.
            Bill miał już na końcu języka, że jego dupa jest za oceanem, ale powstrzymał się. Był wściekły i miał najgorsze myśli. To niemożliwe, żeby Tom nie starał się zadzwonić, gdyby faktycznie Georg zastał go w domu, nawet nawalony by do niego zatelefonował z aparatu kumpla. Faktycznie ta wymówka wydawała mu się bardzo podejrzana, wręcz śmieszna i głupia. Czy oni mieli go za idiotę i naiwniaka, sądząc, że w to wszystko uwierzy? A może naprawdę Tom poszedł z jakąś laską? Ufał mu, ale kto go tam wie… Lubił kobiety, może zatęsknił za kobiecymi krągłościami? A chuj tam! On też będzie się tu dobrze bawił, wypije i może coś zaćpa? Bastien mówił o jakimś klubie po koncercie na festiwalu. Oczywiście, że tam pójdzie i zapomni na ten wieczór o Tomie. I też niczego sobie nie pożałuje. I nie będzie do niego wydzwaniał, poczeka, aż jaśnie pan się pierwszy odezwie. Wcisnął telefon głęboko w kieszeń i ruszył w festiwalowy tłum za Baronem i Caroline.

***

            Dawno nie byłem taki wkurwiony. Oczywiście doskonale wiedziałem, że Georg coś kręci i obstawiałem, że po prostu chroni tyłek Toma, który coś odwalił. A może zastał go z jakąś dupą? Dręczyły mnie najgorsze myśli, ale w najczarniejszych wizjach nie obstawiałem prawdziwej przyczyny milczenia Toma i nie miałem pojęcia, że po powrocie czeka mnie najgorszy koszmar. Trudno mi było się dobrze bawić, moje myśli nieustannie biegły za ocean. Wiele bym dał, aby móc wtedy być w Berlinie i przekonać się co dzieje się z Tomem, ale byłem daleko od niego i to wtedy było najgorsze. Chciałem zapomnieć, wyczyścić umysł i zupełnie wyluzować, dlatego poprosiłem, aby Bastien załatwił coś na całkowity reset. Potrzebowałem czegoś, dzięki czemu się rozluźnię, a może nawet sprawię sobie co nieco innych przyjemności?
            Potrzebowałem seksu, jak skurwysyn.

***

            Po koncercie wzięli taksówkę i pojechali pod klub, o jakim rozmawiali wcześniej.
            – Serio chłopaki? – marudziła Caroline. – I co ja tam będę z wami robić?
            – Będziesz się bawić, może nawet wyrwiesz jakąś lesbijkę? – zaśmiał się Bastien.
            – No w chuj śmieszne – fuknęła.
            – Masz i nie marudź – podał jej małą pigułkę, kiedy wysiedli z taksówki pod klubem.
            – Co to?
            – Coś, po czym na wszystko będziesz miała ochotę – zachichotał Bill.
            – No spoko chłopaki, gorzej, jak nie będzie z kim tej ochoty zaspokoić. – Popatrzyła na nich z lekką złością.
            – A tak poważnie, to co załatwiłeś? – zapytał Barona czarnowłosy.
            – Coś lepszego jak dropsy, ponoć jest jeszcze zajebiściej po tym.
            Bill zmrużył oczy i położył swoją pigułkę na języku, po czym połknął ją i oblizał się.
            – No to idziemy!
            Weszli do środka. Klub był dość duży, ludzi też było sporo. Najpierw zasiedli przy barze i zamówili po drinku. Trochę pogadali, potem potańczyli. Billa wciąż otaczał wianuszek chętnych na zawarcie znajomości kolesi, ale on nie miał na to najmniejszej ochoty, dlatego też nieustannie trzymał się Bastiena, udając dla świętego spokoju, że są parą. Tańczyli, rozmawiali, ale z każdą upływającą minutą narkotyk coraz silniej zaczynał działać, a pożądanie rosło w nich coraz bardziej. I to, że w końcu wylądują gdzieś razem, aby zaspokoić swoje pragnienia, było tylko kwestią czasu. Bill już w ogóle nie myślał o tym co robi Tom, chociaż był moment, kiedy na chwilę ta myśl wróciła, ale wtedy właśnie tańczył w ciasnym objęciu Barona i jedyne czego zapragnął, to odegrać się za to, mimo, że bliźniak nawet się o tym nie dowie. Chciał zrobić to dla własnej satysfakcji i natychmiast wpił się w wargi blondyna. Pocałował go namiętnie, ocierając właśnie powstającą wypukłość w jego kroczu, o biodro chłopaka, który odwzajemniał słodki pocałunek.
            – Bill… – zaszeptał mu do ucha.
            – Hmm?
            – Wróćmy do hotelu…
            – Napijmy się jeszcze po drinku i wracajmy – zgodził się czarnowłosy, po czym chwycił go za rękę i pociągnął w stronę baru. Zamówili po szklaneczce whisky i usiedli na stołkach. Nie wiedzieli, gdzie jest Caroline, ale zamierzali ją odnaleźć, bo nie chcieli jej tu zostawić, jednak dziewczyna szybko znalazła się sama i oplatając od tyłu Billa swoimi ramionami, wyszeptała mu do ucha:
            – Widziałam was na parkiecie, ktoś tu ma na kogoś ochotę… – zaśmiała się wtulając w jego plecy i spojrzała na Barona, który także się uśmiechnął. Widziała ten blask w jego oczach, kiedy patrzył na Billa. – Dostawiała się do mnie jakaś panna, ale totalnie nie kręcą mnie laski, więc ja biedna dziś się nie pożywię – westchnęła, a wtedy Bill odwrócił głowę i przyglądając się jej, szepnął:
            – Kto wie…? – po czym lekko musnął jej usta. Właściwie sam nie wiedział dlaczego to zrobił, ot taki impuls po dragach, ale szybko przekonał się, że dziewczyna potraktowała to jako jawne pozwolenie i kiedy on nie zamierzał pogłębiać pocałunku, ona zrobiła to za niego. Ani przez moment nie pożałował tego co właśnie się stało. Blondynka całowała bosko. Było mu dobrze, przyjemnie, ale wciąż za mało. Chciał więcej i wiedział, że ta noc będzie bardzo fascynująca.
            – Rany, jaki ty jesteś słodki… – wymruczała Caroline. Siedzący obok Bastien tylko się uśmiechał, po czym zwrócił do Billa:
            – Chyba dziś się spełni twoja erotyczna fantazja…
            Na te słowa czarnowłosego przeszyła strzała podniecenia, dreszcz obezwładnił go doszczętnie i przez chwilę patrzył Baronowi prosto w oczy, po czym sięgnął po swoją szklankę i oszołomiony, upił kilka łyków.
            – Chcesz? – podał Caroline. – Zamówilibyśmy dla ciebie, ale chyba nie ma sensu tu dłużej siedzieć, napijemy się już w hotelu.
            – Wracamy już? – zapytała, ale nie musieli odpowiadać, doskonale wiedziała czego pragną.
            Dziewczyna wychyliła resztkę do dna. Baron położył na blacie zapłatę za trunek i wyszli. Wsiedli w pierwszą wolną taksówkę, jaka stała pod klubem. Bastien z przodu, a Bill z Caroline z tyłu. Wszyscy byli podekscytowani i z trudem panowali nad emocjami i podnieceniem, i o ile blondyn, który siedział z przodu nie miał innego wyboru, jak czekać do momentu, aż znajdą się w swoim apartamencie, tak tych dwoje z tyłu zaczęło ponosić już w taksówce. Słowa Barona, jakie wypowiedział w klubie, jeszcze przy barze, rozpaliły Billa do czerwoności. Starał się zachować powściągliwość, ale jego spojrzenie nieustannie zsuwało się na udo Caroline. Miała krótką spódnicę i jedyna myśl jaka teraz nim zawładnęła, to położyć na nim swoją dłoń. I nie opierał się tej niesfornej myśli zbyt długo, bo zaraz jego ręka wylądowała na nagim kolanie blondynki, a wówczas ona spojrzała na niego zamglonym wzrokiem i ułożyła swoją dłoń na jego, po czym posuwistym ruchem przesunęła ją pomiędzy uda, które rozchyliła. Dopiero teraz, kiedy poczuł jej wilgoć, przypomniał sobie, że przecież zazwyczaj nie nosi bielizny. To jeszcze bardziej go podnieciło.
            Na szczęście klub był dość blisko hotelu i zaraz dojechali na miejsce. Baron zapłacił i natychmiast ruszyli w stronę wejścia.
            – Nawet nie pytam coście robili na tym tylnym siedzeniu – zaśmiał się, kiedy zobaczył zaróżowione policzki i rozanielony wyraz twarzy przyjaciółki, która w odpowiedzi, jedynie się uśmiechnęła. Szybkim krokiem pokonali odległość do windy, jakby wszystkim się bardzo spieszyło, aby znaleźć się już na górze. Jadąc tam, patrzyli po sobie z lekkimi uśmiechami, a w głowie każdego rodziła się wizja tej nocy, bardzo fascynująca i podniecająca.
            Baron wysiadł pierwszy i w kilku krokach przemierzył drogę do drzwi apartamentu, który otworzył.
            – Napijemy się? – zagadnął, wchodząc do salonu i sięgając do barku po butelkę whisky.
            – Chętnie – odezwał się Bill, kiedy chłopak już nakładał lód do szklanek. Oboje z Caroline usiedli na kanapie, a blondyn postawił przed nimi drinki i włączył muzykę. Przez moment czarnowłosy odczuł lekkie skrępowanie, jeszcze nigdy nie był w takiej sytuacji, z dwojgiem ludzi odmiennych płci, myśląc o czymś, co miało niechybnie nastąpić. Sięgnął po swoją szklankę i upił kilka siermiężnych łyków. Chociaż podniecenie tańczyło w nim gorącem, musiał jakoś dodać sobie odwagi.
            – Gdybym wiedziała, że tak świetnie całujesz, już dawno bym to z tobą zrobiła – mruknęła Caroline, a on tylko się uśmiechnął i znów, tak jak w taksówce ułożył swoją dłoń na jej kolanie. Nie wierzył w to, co właśnie robił, bo tak naprawdę już jakiś czas temu dziewczyny przestały go interesować w taki sposób, ale dragi i myśl o spełnieniu swoich wszystkich fantazji, rozniecały w jego wnętrzu istny ogień.
            – Chętnie to powtórzę… – odpowiedział. Popatrzyli sobie w oczy i oboje zbliżyli do siebie swoje usta, aby znów zatonąć w głębokim pocałunku. Baron tylko na to patrzył, nie włączając się jeszcze do tej gry. Mimo tego, że chciał, aby za jego sprawą wszystkie pragnienia czarnowłosego się spełniły, to czuł ukłucie zazdrości. Wiedział, że i on niebawem posiądzie jego wargi, ale w tej chwili był trochę zły, szczególnie kiedy dłoń Billa wsunęła się pod spódnicę dziewczyny, a ona pojękiwała przez pocałunek, rozpinając sobie bluzkę i obnażając piersi. Po chwili jednak wokalista zapragnął innych ust, bo kiedy tylko oderwał się od niej, natychmiast odwrócił i układając dłoń na karku Barona, przyciągnął go do siebie i pocałował. Caroline już półnaga, nie próżnowała, podwinęła jego koszulkę i opadła deszczem pocałunków na tors czarnowłosego, w międzyczasie zdjęła spódnicę i zaczęła rozpinać mu rozporek.
            Odbierając i obdarowując się pieszczotą warg, rozebrali się wzajemnie. Bill zachłannie całował Bastiena czując, jak inne, miękkie wargi oplotły właśnie jego męskość i po chwili pochłonęły ją po same jądra. Jęknął przez pocałunek, czując wszechogarniającą go przyjemność. Narkotyk wzmagał doznania, a on jedną dłonią objął penisa blondyna czując wilgoć jego główki pod kciukiem, drugą wplótł w inne, jasne, ale o wiele dłuższe włosy, brutalnie je ciągnąc i dociskając głowę dziewczyny do swojego krocza. W salonie rozlegały się echem ich głośne wyrazy przyjemności.
Kiedy Baron oderwał od jego warg swoje, Bill spojrzał na niego. Wyglądał tak cholernie podniecająco... Owładnięty żądzą, ekscytacją, spragniony jego ciała, choć wiedział, że aby go posiąść musi jeszcze trochę poczekać. Obaj spojrzeli w dół, gdzie Caroline z ogromną pasją nasuwała usta na twardą, wzwiedzioną męskość wokalisty.  
            Bill zapragnął w ten sam sposób sprawiać przyjemność także Bastienowi, dlatego wciąż siedząc i pozwalając robić to sobie przez Caroline, pochylił się i objął ustami penisa siedzącego obok chłopaka. Jeszcze nigdy mu nie obciągał, zawsze to jemu w ten sposób robił dobrze Baron, dlatego teraz czarnowłosy przyjemnie go zaskoczył. Pieszcząc się wzajemnie, wszyscy byli już dostatecznie podnieceni i świadomi, że ich gra wstępna nie będzie trwała zbyt długo.
            Kiedy przerwali, oddychali szybko, głośno, a Bill zaraz pociągnął dziewczynę na siebie. Wgramoliła się na niego okrakiem, a on uszczknął nieco swojego smaku, całując ją w usta. Była już bardzo podniecona i mokra, więc nabiła się na niego od razu, przerywając pocałunek i jęcząc lubieżnie. Unosiła się i opadała, jej piersi falowały i nie mógł odmówić sobie przyjemności, aby je dotykać i ssać. Zaraz jednak trzymając ją w ramionach obrócił się, nie rozłączając ich ciał, ułożył dziewczynę plecami na kanapie. Dawno tego nie czuł, bo dawno nie był w kobiecie. Przyjemność była podobna do tej, kiedy obciągał mu Bastien, ale jednak zupełnie inna. Wchodził w nią zdecydowanie i szybko, wspierając się na dłoniach po obu stronach jej ciała, kiedy poczuł między pośladkami palce blondyna. Jęknął, odrzucając głowę w tył, ale Caroline przeżywała wszystko tak głośno, że jego chyba nikt nie usłyszał. Pulsował już przyjemnością, jego ciało pragnęło tego słodkiego wypełnienia, a palce Barona to było zdecydowanie zbyt mało, aby poczuć tę dogłębną rozkosz.
            – Bastien… – mruknął tylko, ale blondyn już był gotowy i klęcząc tuż za nim, po chwili go posiadł. Dopiero teraz Bill, będąc w dziewczynie, poczuł tę rozpierającą go od wewnątrz rozkosz. To było to, na co czekał. Krzyknął z przyjemności i soczyście zaklął:
            – O kurwa!
            Tak idealnie czuł w sobie męskość Barona, kiedy ten wchodził w niego z impetem i wycofywał się. Jeszcze nigdy nie zawładnęło nim takie szaleństwo, rozkosz obezwładniała jego ciało wraz z każdym ruchem. Wychodził naprzeciw pośladkami, zupełnie jakby chciał go jeszcze głębiej w sobie, jednocześnie cofając się, na powrót wbijał mocno w dziewczynę. Tak... Pragnął tego, siły Barona i delikatności Caroline. Czuł jak drżały mu uda, kiedy blondyn brał go z całą swoją mocą, zdecydowanie i zaborczo. Zaciskał się na nim, jednocześnie będąc w apogeum podniecenia wypełniał sobą Caroline, która krzyczała pulsując w konwulsjach przeżywanego właśnie orgazmu.
            Rozrywający ból ekstazy wybuchł w nim nagle, mamiąc jego jestestwo feerią barwnych fajerwerków, wciąż czując w sobie twardość Barona i jego usta, pieszczące mu ramiona i kark, aby po chwili i on podążył tą samą - co przed chwilą oni - drogą.

***

            Dwadzieścia dwie minuty zapomnienia. Dwadzieścia dwie pieprzone minuty. Tyle trwało spełnienie mojej erotycznej fantazji. Serce jeszcze nigdy nie biło mi tak szybko jak tamtej nocy. Chyba jeszcze nigdy nie było mi tak gorąco jak wtedy. Krążący w moich żyłach narkotyk i alkohol, potęgowały każde doznanie i naprawdę - było mi zajebiście dobrze. I jak mi się wtedy wydawało, tak kurewsko dobrze, jak jeszcze nigdy dotąd.
            Kiedy skończyliśmy, Caroline poszła pod prysznic, a my wypiliśmy w tym czasie po dwa drinki. Kiedy wróciła, zaciągnąłem tam Bastiena i pozwoliłem mu jeszcze raz się dobrze zerżnąć na stojąco. Był taki szczęśliwy, a jego nastrój udzielał się także i mi. Czułem się tamtej nocy naprawdę fantastycznie, nie mając pojęcia co czeka mnie kolejnego dnia, już nie wspominając o tym, co za kilka dni.
            Poszliśmy spać nad ranem, a kiedy obudziłem się w południe, już nie było mi tak błogo. Bolała mnie głowa, było mi niedobrze i miałem cholernego kaca, także moralnego. Leżałem w łóżku wpatrzony w sufit i zastanawiałem się, jak spojrzę w oczy mojemu Tomowi, kiedy wrócę...?

środa, 12 czerwca 2019

Część 62.


           


Część 62.




            Dwunastogodzinny lot nieco zaburzył im dobowy rytm. Dolecieli na miejsce rano, a kiedy dojechali do hotelu i znaleźli się w swoich sypialniach, było po dziesiątej. Byli zmęczeni, kiepsko spało im się w samolocie i postanowili trochę się odświeżyć i przespać, nim ruszą na miejsce festiwalu. Występ mieli mieć tego samego dnia, ale po nim nie zamierzali jakoś szaleńczo imprezować. Postanowili jedynie potem pójść gdzieś na drinka.
            Bill spojrzał na zegar w telefonie, w Berlinie było po południu, więc Tom był pewnie w studio, wprawdzie obiecał zadzwonić, kiedy już będzie na miejscu, ale pomyślał, że nie będzie mu przeszkadzał i zrobi to, kiedy trochę się zdrzemnie.
            Obudził się po dwóch godzinach i od razu wybrał numer do brata.
            – Cześć kochanie, jestem właśnie w łóżku i myślę o Tobie… – powitał go.
            – Chyba powinienem się pogniewać, bo miałeś zadzwonić jak tylko wylądujecie – wymamrotał bliźniak z lekką pretensją w głosie.
            – Nie chciałem dzwonić przy nich, a potem się zdrzemnąłem, bo prawie nie spałem w samolocie. Co tam robisz?
            – Jestem właśnie w studio, siedziałem w słuchawkach i co chwila zerkałem w telefon, czy czasem nie dzwoniłeś.
            – Tęsknisz za mną…?
            – Przecież wiesz.
            – Wiem, ale chciałem się upewnić.
            – Jesteś niemożliwy – zaśmiał się Tom. – Kiedy występ?
            – Dziś i za dwa dni kolejny.
            – A po występie co macie w planach?
            – Nie wiem, może pobaletujemy?
            – No, no… Tylko mi tam grzecznie.
            – Tommy… Wiesz, że ja jestem grzeczny, a poza tym tęsknię za tobą i wiele bym dał, żebyś leżał teraz obok mnie…
            W słuchawce zabrzmiał cichy chichot.
            – Ja bym wolał leżeć na tobie…
            – Też bym wolał i jeszcze, żebyś był we mnie… – jęknął Bill, a w odpowiedzi usłyszał zdławione sapnięcie.
            – Billy, bo przez ciebie będę musiał zaraz się tu zamknąć, zwalić sobie sam, i zapryskam fotel, albo podłogę.
            Czarnowłosy zaśmiał się.
            – To wyobraź sobie, że robisz to ze mną i kończysz we mnie, i niczego nie zapryskasz.
            – Jaki głupi… Nie ma szans, moja ręka w niczym nie przypomina twojego ponętnego tyłeczka…
            Bill ułożył się na boku i wtulał głowę w poduszkę na której leżał telefon. Z przymkniętymi oczami i z rozanieloną miną, wsłuchiwał się w słowa Toma.
            – No dobrze, więc przypomnij sobie jak to było w moim tyłku, albo jak ci obciągałem.
            – To zrób to ze mną…
            – Już włożyłem rękę w bokserki Tommy i wyobrażam sobie jak mnie posuwasz… – Bill jęknął. Nie żartował. Mimo tego aktu w basenie z Bastienem, który był jedynie chwilowym zaspokojeniem, cholernie tęsknił za Tomem. Wiele by dał, aby był tu z nim i teraz, zamiast onanizować się samemu, mieć go w sobie i kochać się z nim do utraty tchu.

***

            Po raz pierwszy w życiu szeptaliśmy sobie przez telefon czułe słowa, prowadząc się wzajemnie do spełnienia. To było niesamowite, onanizowaliśmy się w tym samym momencie, ja w Atlancie, a Tom w Berlinie. I nieistotne było to, że dzieliły nas tysiące kilometrów, nasza wyjątkowa więź sprawiała, że byliśmy jednością nawet kiedy znajdowaliśmy się na innych półkulach świata.
            Tom dotykał mnie słowami ... Dotykał czule, z miłością, tak, jak ja dotykałem jego. Myśl goniła myśl, a dreszcz wodził ciało na słodkie pokuszenie. Mimo, że pieściliśmy się własnymi dłońmi, mieliśmy przeświadczenie, że to robi ten drugi. To było niesamowite i do dziś wspominam tę rozmowę, ostatnią taką.
            Nie miałem pojęcia, że nigdy więcej w ten sposób z nim jej nie powtórzę.

***
           
            Tego dnia Tom wrócił do domu wieczorem. Przez to, co zrobili podczas telefonicznej rozmowy, był rozkojarzony i jakoś wewnętrznie rozbity. Tęsknił za Billem tak bardzo, że bolała go każda część ciała. Jak wytrzyma jeszcze te kilka dni, skoro już pierwszego zaczynał wariować? Wypił kilka piw i starał się coś obejrzeć, ale nie mógł się na niczym skupić. Miał ochotę znów zadzwonić do Billa, ale wiedział, że o tej porze pewnie jest zajęty przygotowaniami do występu. Dlatego zajął się przeglądaniem jego zdjęć w swojej komórce i wspominaniem każdej spędzonej z nim intymnej chwili. W końcu położył się na kanapie na plecach i uniósł przed oczy komórkę, po czym wpatrując w jego zdjęcie na wyświetlaczu westchnął tylko:
            – Billy… Wracaj już do mnie.
            Zasnął lekko upojony w ubraniu, w dość niewygodnej pozycji, przez co po kilku godzinach obudził go ból barku, więc rozebrał się i udał do swojej sypialni, ale tam nie mógł zasnąć. Znów miał ochotę zatelefonować do Billa, ale wiedział, że z pewnością są już na festiwalu, napisał więc czułego smsa. Łóżko było zdecydowanie za duże bez niego, a myśli o nim i tęsknota spędzały mu sen z powiek. Zresztą wcale nie zamierzał spać, otworzył laptop i włączył transmisję z festiwalu, ale nim na scenę wkroczył Baron, nie wiedząc nawet kiedy, po prostu zasnął. Obudził się przed południem, trochę zły na siebie, że przespał występ bliźniaka, ale pomyślał, że najwyżej obejrzy sobie powtórkę na kanale DJ’a. Nie miał żadnych planów na dzisiejszy dzień, nie umawiał się też z chłopakami, bo bez Billa nie było sensu robić żadnych prób. Materiał na płytę był gotowy, czekał tylko na jej wydanie i październikową premierę. Postanowił jednak, że nie będzie siedział w domu sam. Wiedział, że w firmie w związku ze zbliżającą się trasą koncertową, mają mieć spotkanie chłopaki z ekipy technicznej, więc trochę z nimi pogada, a potem najwyżej zamknie się w studio i może wymyśli jakieś fajne nuty pod wpływem tęsknoty?
            Wstał z zamiarem wzięcia prysznica, bo wieczorną toaletę zupełnie zignorował, ale najpierw sięgnął po komórkę, gdzie czekała na niego wiadomość od Billa: „Dzień dobry Kochanie :* Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale nie miałem za bardzo jak, to było totalne szaleństwo! Występ się udał, było zajebiście, mam nadzieję, że to widziałeś! Ty pewnie jeszcze słodko śpisz. To takie dziwne, że jesteś tak daleko, że nie zasypiamy razem… Tęsknię za Tobą i kocham Cię. Zadzwonię, jak tylko wstanę.”, uśmiechnął się i odpisał mu kilka czułych słów, po czym skierował kroki w stronę łazienki. Miał wrażenie, że spędził tam masę czasu, a kiedy po wyjściu zerknął na zegarek zobaczył, że minęło dopiero piętnaście minut. Westchnął pod nosem. Czas bez Billa niesamowicie się dłużył. Samotnie zjadł śniadanie, zapalił papierosa i pojechał do firmy.
            Na parkingu tuż przed wejściem, stało kilka aut, więc chłopaki już byli i pewnie  rozprawiali na temat montażu, i instalacji wszystkich elementów sceny. Kiedy wszedł do wewnątrz, zatrzymał się na chwilę przy stoliku, jaki znajdował się zaraz za drzwiami, na którym zazwyczaj leżała poczta i ulotki, więc zaczął wszystko przeglądać. Z pokoju technicznych do jego uszu dochodziły jakieś wyrwane z kontekstu pikantnej opowiastki zdania, przerywane salwami śmiechu i przekleństwami. Sam uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Pewnie znów któryś z chłopaków opowiadał soczyście o swoich miłosnych podbojach. Już miał tam wejść z niegasnącym na ustach uśmiechem, kiedy usłyszał coś, co zatrzymało go w miejscu i sprawiło, że kąciki warg opadły.
            – Ten nasz Bill to jednak jest dobry gigant, ja pierdolę! – śmiał się Peter.
            – Ale ty, serio? – odezwał się Lucas. – Przecież on cały czas wszystkim wpiera, że kogoś ma, to może tym kimś jest Bastien?
            O czym oni, do kurwy, rozmawiali? O co w ogóle chodziło? I skąd nagle wziął im się pomysł, że Bill może być z Bastienem? Tom poczuł jak mocno bije mu serce, stał za uchylonymi drzwiami i wciąż nie wchodził, podsłuchując w nadziei, że dowie się czegoś więcej.
            – E tam, Bastien się mnie niedawno pytał, czy nie wiem z kim kręci Bill, więc niemożliwe. Widać, że leci na niego i na bank by chciał z nim być, ale widocznie go tylko posuwa.
            – Tylko, albo aż go posuwa! – dopowiedział ktoś i znów zaśmiali się.
            – A tak w ogóle to nie wiem, po chuj ta ściema z tym, ze kogoś ma? Nikt nigdy nie widział tego jego faceta.
            „Że co?! Co on kurwa powiedział?! Że niby co? Bastien posuwa Billa?!”, coś krzyczało w głowie Toma. Czy naprawdę usłyszał te słowa, czy to była tylko jego wyobraźnia? Miał ochotę tam wpaść i napierdolić Peterowi, co za kłamliwy skurwysyn! Jakim prawem rozsiewa takie ploty?!
            – Ma w tym jakiś swój cel, ale ty, widziałeś te zdjęcia w ogóle? – zapytał nagle Lucas, a słysząc to Tom, wstrzymał oddech. Stał za tymi drzwiami i wsłuchując się w to co mówili, z całej siły powstrzymywał się, aby tam nie wpaść. Musiał się dowiedzieć, o jakich zdjęciach mowa i o czym oni dokładnie rozmawiają, bo zdawał sobie sprawę, że kiedy tam wkroczy, to jemu już niekoniecznie będą chcieli powiedzieć całą prawdę.
            – Ja nie widziałem, ale ten mój kumpel widział, przecież robi dla tego fotografa  Napierdoli tych fot, potem nie ma kiedy nawet przejrzeć. Ma zajebisty sprzęt, zdjęcia są wyraźne w każdych warunkach, ale nie wszystkie ujęcia są dobre, to musi wybierać najlepsze dla zleceniodawcy. Facet ma w chuj zleceń, więc sam tego nie ogarnia, bo  lata na akcje i nie ma kiedy tego przejrzeć. Kumpel od razu zadzwonił do mnie z tą sensacją, przecież obydwu zna.
            – Po chuj on robił im te zdjęcia? Dla gazety?
            – Nie wiem, miał jakieś zlecenie, on nie wie dla kogo, przecież tamten mu nie mówi, powiedział mi tylko, że Bastien ssał Billowi w basenie, a potem go posuwał.
            – Ciekawe co tu jest grane? Pieprzą się, a tutaj zawsze tylko kumpli udają. Przyjaźń z korzyściami?
            Śmiech wszystkich boleśnie zadźwięczał Tomowi w głowie. Zrobiło mu się ciemno przed oczami i zlał go zimny pot. O czym oni, kurwa, rozmawiali? Co to w ogóle było? Bill go zdradził z Bastienem?  Kiedy to wszystko mogło się stać? Czyżby na tej pierzonej imprezie? Niemożliwe, przecież tam było dużo ludzi, nie mogli pieprzyć się w basenie! Ale zaraz, zaraz… Przecież ostatnio Bill często u niego bywał, nagrywali, robili próby, na pewno to stało się wtedy… Zdrajca! Podły zdrajca! Ale nie, do kurwy! Bill by go nie zdradził, może ten ktoś się pomylił, może to wcale nie był jego Bill? Przecież Max też ma ciemne włosy. Tak! To z pewnością był Max!
            Przez głowę przelatywała mu masa pytań. Oni tam za drzwiami wciąż rozprawiali na ten temat, a on rozpadał się na tysiąc kawałków. Nie wierzył w to, wciąż miał nadzieję, że w tym basenie o którym mówili, był z Bastienem Max, i musiał się o tym przekonać. Pchnął drzwi z taką siłą, że aż klamka zrobiła zagłębienie w ścianie, kiedy rozwarły się na oścież.
            – Co ty, kurwa, pierdolisz?! – krzyknął i dopadł do Petera, którego chwycił za koszulkę.
            – Tom? – Zaskoczony chłopak wytrzeszczył oczy.
            – Co ty pierdolisz o Billu? Kto ci takich głupot naopowiadał?!
            – Tom, chłopie, wyluzuj. – Dwóch kumpli chwyciło go za ręce, aby puścił nieszczęśnika, na którym miał ochotę odreagować.
            – No gadaj, kurwa! – wydarł się na niego.
            – Nie denerwuj się, to tylko twój brat, a nie dziewczyna, która cię zdradziła. – Chłopak popatrzył na niego nieco oszołomiony jego reakcją i poprawił wyciągniętą na klatce koszulkę.
            Tom zacisnął szczękę. Chyba zbyt emocjonalnie zareagował i nadto obnażył swoje uczucia. Musiał się uspokoić, jakoś wytłumaczyć ten swój atak. Tylko jak miał to zrobić, kiedy w jego wnętrzu wrzało?
            – Po chuj rozsiewasz jakieś ploty?! – wrzasnął jeszcze. – Zaraz jakaś nieprawdziwa sensacja trafi do gazet, jak będziesz tak pierdolił!
            – Jak są dowody, to jest prawdziwa i pewnie nie przeze mnie trafi do gazet – odburknął Peter.
            – Jakie kurwa, dowody?! – Szatyn znów doskoczył do niego, ale w porę zatrzymał się.
            – Czego się tak wkurwiasz, Tom? To normalne, że paparuchy zawsze zwęszą taką okazję – odezwał się Lukas.
            – Jaką, kurwa, okazję? – warknął. – Pokaż mi te zdjęcia! – zwrócił się znów do Petera.
            – Nie mam ich. Kumpel co pracuje dla Kennera mi o nich mówił.
            – Zdobądź je, zapłacę. Muszę je zobaczyć, rozumiesz? Zadzwoń do niego zaraz, natychmiast! – Znów podniósł głos i wbił w chłopaka przenikliwe spojrzenie. Patrząc na to całe widowisko, wszyscy byli w niemałym szoku. Jeszcze nie widzieli Toma w takiej odsłonie, już pomijając fakt, że jego reakcja na ewentualną erotyczną przygodę Billa, dość mocno ich zaskoczyła.
            – Dobra, zaraz zadzwonię i zobaczę co się da zrobić – odpowiedział chłopak.
            – Czekam w studio – rzucił Tom i szybko wyszedł.

***
           
            Bill obudził się po dziewiątej. Nie zamierzał jeszcze wstawać, dziś mieli dzień wolny, więc w spokoju mógł odespać wczorajsze pijaństwo po koncercie. Poszli do jakiegoś klubu i nawet nie wiedział do której baletowali, ale najważniejsze, że był w swoim łóżku, więc z pewnością nic nie odwalił. Sięgnął po telefon i spostrzegł, że ma wiadomość od Toma. Odczytał ją pospiesznie i uśmiechnął się. W Berlinie było po piętnastej, więc pomyślał, że zadzwoni, porozmawia z nim, a potem jeszcze trochę pośpi. Wybrał więc numer do bliźniaka i z uśmiechem na ustach czekał, aż ten odbierze, ale nie doczekał się. Pewnie był zajęty z chłopakami w studio, wczoraj mówił, że mają spotkanie w sprawie instalacji sceny. No trudno, najwyżej zadzwoni później. Odłożył telefon na szafkę i znów przyłożył głowę do poduszki.

***

            Tom jak burza wparował do studia i zatrzasnął za sobą drzwi. Usiadł w obrotowym fotelu i ukrył twarz w dłoniach. Chciało mu się wyć, ale do jasnej cholery, matka zawsze powtarzała, żeby nie martwił się niczym na zapas, a on przecież nie miał żadnej pewności, że na zdjęciach jest Bill. Może faktycznie Bastien baraszkował z Maxem, a ten koleś się po prostu pomylił? Obaj mieli ciemne włosy, a zdjęcia mogły być robione z daleka. Paparuch pewnie polował na Barona. Ale co zrobi, jeśli faktycznie pieprzył w tym basenie Billa? Serce podeszło mu do gardła na samą myśl, a zimny dreszcz sparaliżował ciało. Jego Bill, jego miłość, jego wszystko… Jak mógłby go zdradzić, skoro przysięgał mu wierność? Chociaż pewnie nie jemu jedynemu, Andreasowi też kiedyś przysięgał, a potem poszedł w długą z tamtym modelem. Ale z drugiej strony, Andreasa nie kochał tak, jak kochał jego, przecież nie raz mu to mówił. To o nim marzył, kiedy to wszystko między nimi było tylko mrzonką i czymś niemożliwym do spełnienia, to o nim śnił i jego pragnął. Miałby teraz to wszystko ot tak po prostu zaprzepaścić? Przecież Bill doskonale go znał i wiedział, że jeśli o czymś się dowie, nie wybaczy mu tego, bo zdrada była czymś niewybaczalnym. Sam nigdy by mu tego nie zrobił, więc czemu on miałby zrobić to jemu?
            Nie wiedział ile tu siedzi, nie patrzył na zegarek, ani na wyświetlacz komórki, która spoczywała w kieszeni dżinsowej kurtki, jaką niedbale rzucił na drugi fotel. Czekał na jakieś wiadomości od Petera, smutny i przybity, kiedy nagle otworzyły się drzwi.
            – Będziesz je miał, ale pięćset za jedno.
            – Ile? – Z niedowierzaniem uniósł brwi.
            – No pięćset. To ile ich chcesz? – zapytał chłopak.
            – Na razie jedno, byle dobrze go było widać, bo jak się okaże, że to nie on, to cię zapierdolę za ploty.
            – Wyślę ci zaraz numer konta do przelewu, jak mi prześlesz potwierdzenie, to dostaniesz zdjęcie. Inaczej się nie da.
            – Byle szybko – warknął, a chłopak już nie odpowiedział, tylko wycofał się.
            Po chwili dostał smsa z numerem konta. Szybko zrobił przelew i czekał z komórką w dłoni. Miał wrażenie, że to nie trwa kilkanaście minut, a długie godziny. Kiedy tak siedział zamyślony, nagle w jego dłoni rozdzwonił się telefon. Wzdrygnął się przestraszony, a kiedy spojrzał na wyświetlacz ogarnęła go jeszcze większa panika, dzwonił Bill. Nie, nie ma nawet mowy! Nie może odebrać, nie teraz, nie w tej chwili i nie w takim stanie. Tak na dobrą sprawę jeszcze nie miał żadnej pewności, ale mimo to nie potrafiłby teraz porozmawiać z nim jak gdyby nigdy nic, zupełnie spokojnie. Ciężko by mu było udawać, że wszystko jest okej. Oddzwoni potem, kiedy już się uspokoi, bo wciąż miał złudną nadzieję, ze to tylko jakieś cholerne nieporozumienie, ale najpierw musiał się o tym przekonać. Nie odrzucił rozmowy, a drżącą dłonią wyciszył telefon tak, aby brat myślał, że po prostu nie odebrał, bo jest zajęty.
            Serce boleśnie tłukło mu się w piersi i miał wrażenie, że minęły całe wieki od momentu, kiedy przelał żądaną kwotę. W niemym oczekiwaniu, wciąż siedział na obrotowym fotelu, a w dłoni trzymał telefon, który po chwili zawibrował i usłyszał dźwięk smsa. Zerknął na wyświetlacz, to była wiadomość od Petera. Czekał na nią z taką niecierpliwością, a teraz bał się otworzyć, tak bardzo, że aż zaczęły trząść mu się dłonie. Wiedział, że musi w końcu to zrobić i zobaczyć zdjęcie. Może upewni się, że to jednak nie Bill i wszystko pryśnie, a on poczuje się tak, jakby się obudził, a to wszystko był tylko zły sen? Wielka gula splątanych nerwów urosła mu w gardle i miał wrażenie, że w jej środku bije mu serce, ale ono było tam gdzie zawsze, bo widział jak właśnie w tamtym miejscu podskakuje koszulka.
            Dobra, bez sensu siedzieć w niepewności i się tutaj katować, gotów jeszcze dostać zawału z tych nerwów, pora tam zajrzeć i uspokoić się, bo właśnie w to wierzył. Nacisnął palcem i otworzył wiadomość, w jakiej od razu ukazało się to zdjęcie. Nim je powiększył, już wiedział, że to nie jest Max. Wytężył wzrok i nabrał pewności, że na zdjęciu jest Bill. Nadusił je palcem, a gdy otworzyło się na pełnym ekranie, rozszerzył je, jednak po chwili straciło swoją ostrość, a stało się to za sprawą łez, jakie rozmyły mu obraz. Jego Bill, jego jedyna miłość, siedział na ostatnim stopniu drabinki w basenie Bastiena, którego blond czupryna ulokowana była pomiędzy udami bliźniaka. Wprawdzie nie było widać żadnego, intymnego fragmentu ciała, ale rozanielona mina Billa i odrzucona lekko do tyłu głowa, mogły świadczyć tylko o jednym. A więc to była okrutna prawda i musiało być więcej takich zdjęć, skoro wiedzieli także i o tym, że Baron go przeleciał.
            Rzucił komórkę na stolik i z impetem wparował do pokoju technicznych, których głowy odwróciły się od razu w jego stronę, a on zwrócił się do Petera:
            – Zaraz zrobię kolejny przelew na jeszcze cztery zdjęcia. Niech mi wyśle takie najlepszej jakości i gdzie najwięcej widać.
            Nie czekając na odpowiedź, zatrzasnął za sobą drzwi i wrócił do studia. Był roztrzęsiony, ale nie płakał, jego żal zamieniał się powoli we wściekłość. Już nie zadawał sobie pytania, jak on mógł mu to zrobić? Taki właśnie był Bill - rozkapryszony szczeniak bez zasad, który się nigdy nie zmieni i jeśli w to wierzył, był cholernie naiwny.
            Nie minęło dziesięć  minut, jak dostał kolejne cztery zdjęcia, a każde było dowodem zdrady. Na jednym objęci ramionami całowali się, na drugim Baron trzymał jego fiuta w dłoni pochylając nad nim w wiadomym zamiarze, i dwa kolejne, jak pieprzył go w basenie od tyłu, co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości, bo to drugie było zrobione prawdopodobnie nawet w chwili, kiedy Bill przeżywał orgazm z ułożoną na ramieniu Bastiena głową.
            Dopiero kiedy bardzo dokładnie przejrzał je wszystkie, rozpłakał się na dobre ukrywając w dłoniach twarz. Kiedy to mogło się stać? Tuż przed odlotem? Przecież do jasnej cholery, spędzili w łóżku niemal cały dzień, w poprzednie dni też dużo się kochali, czego mogło brakować Billowi kiedy był z nim? Dlaczego go zdradził? Jak mu to wszystko wytłumaczy? Czy będzie umiał mu wybaczyć? Kochał go całym sercem, ale czy ich niebraterska relacja była jeszcze możliwa?
            Czuł, jak tępy ból rozpiera mu klatkę piersiową, aż brakowało tchu. Zdecydowanie potrzebował go znieczulić, ale w tym celu musi udać się do domu.

***

            – Wstawaj śpiochu! – Do sypialni Billa wpadł Bastien z radosnym okrzykiem: – Już południe! Pora ruszać w miasto! Dziś wolne! Pójdziemy na festiwal, a potem może zaliczymy jakiś fajny klub? Znajomy dał mi cynk, że niedaleko jest fajna, gejowska miejscówka.
            Mieli apartament z dużym, wspólnym salonem i trzema, osobnymi sypialniami.
            – Rany, człowieku… Czego się drzesz? – mruknął zaspany czarnowłosy.
            – Szkoda dnia, zbieraj się!
            – Zaraz… – Bill odprowadził go wzrokiem do drzwi, a gdy wyszedł, sięgnął po telefon z nadzieją, że ujrzy tam jakąś wiadomość od Toma, bo z pewnością do tej pory nie dzwonił. Dźwięk dzwonka przecież by go obudził, bo celowo go nie wyciszył. W aparacie jednak nie oczekiwał żaden nieodebrany sms od brata. Poczuł ukłucie zawodu. Czyżby przez trzy godziny Tom nie zaglądał w swoją komórkę? Wybrał więc połączenie do niego, ale on znów nie odebrał. Ogarnął go jakiś dziwny niepokój i pomyślał nawet, że zatelefonuje do Georga, aby podpytać go, czy nie wie gdzie jest i co robi jego brat, ale postanowił jeszcze trochę zaczekać. Wstał, wziął prysznic i wszedł do salonu, gdzie przy stole siedziała Caroline i Bastien, którzy właśnie zaczynali jeść dostarczone śniadanie.
            – Nasza śpiąca królewna wstała – powitała go z uśmiechem dziewczyna, ale od razu zauważyła jego niewyraźną minę. – Co jest? Jesteś jakiś nie w sosie.
            – W zasadzie nic – mruknął, siadając i sięgnął po dzbanek, po czym nalał sobie kawy i wziął francuskiego rogalika.
            – W zasadzie, czyli jednak coś – zauważył Bastien.
            – Jak mówię, że nic to znaczy, że nic. Co robimy po śniadaniu? – zmienił temat, aby przestali drążyć. Podczas rozmowy starał się skierować myśli na inny tor, ale to wcale nie było łatwe. Mimo, iż nie wyciszył telefonu, a ten milczał jak zaklęty, nieustannie patrzył na wyświetlacz.
            – Czekasz na jakąś wiadomość? – zauważyła Caroline.
            – Czekam i nie drąż, okay? – warknął.
            – Okay, okay… Już się nie odzywam. – Dziewczyna wzruszyła ramionami.
            Po śniadaniu zebrali się i wyszli pospacerować po mieście, odwiedzili przy okazji kilka sklepów z ciuchami, ale Bill nie miał nawet głowy, aby coś przymierzać. Co jakiś czas próbował dodzwonić się do Toma, ale bliźniak wciąż nie odbierał połączenia, a nawet nie oddzwaniał. W końcu zdesperowany zatelefonował do Georga.
            – No co tam stary? Za mną też się stęskniłeś? – powitał go kumpel radosnym głosem.
            – Widziałeś dzisiaj Toma? Rozmawiałeś z nim? – odezwał się płaczliwym głosem, bliski paniki Bill.
            – Nie, dziś się nie widzieliśmy, a co się stało?
            – Nie wiem właśnie, nie mogę się do niego dodzwonić od rana, nie odbiera! Błagam cię Georg, zadzwoń do niego, ale jak ode mnie nie odbiera, to od ciebie też nie odbierze! Proszę, jedź do niego, bo ja tu wariuję! Może coś mu się stało? Georg błagam…
            – Matko kochana, no dobra, pojadę! – zobowiązał się przyjaciel.
            – I zadzwoń do mnie zaraz, bo ja tu od zmysłów odchodzę – jęknął Bill, a gitarzysta miał wrażenie, że właśnie się rozpłakał. I nie mylił się, bo właśnie popłynęły mu łzy. Nie miał już nawet ochoty wchodzić do sklepu, w którym utknęli Caroline i Bastien, więc stał na zewnątrz.
            – Dobra, jak się czegoś dowiem, to dam ci znać.
            Georg rozłączył się. Nie miał ochoty jechać do Toma, szczególnie że siedział wtulony w ramiona swojej dziewczyny i korzystając z wolnego, oglądali film.
            – Co się stało? – zapytała Sara.
            – Nie wiem, Bill od rana nie może skontaktować się z Tomem, znaczy chyba od jego rana, zależy o której wstał. – Zerknął na zegarek. – U niego teraz jest koło drugiej, no dobra, zadzwonię do tego pacana, może ma jakiegoś focha na Billa i ode mnie odbierze.
            Wybrał numer do kumpla, ale po kilku sygnałach włączyła się sekretarka.
            – Nie odbiera, ciekawe co się z nim dzieje… – mruknął. – Przepraszam kochanie, ale będę musiał do niego jechać – sapnął i niechętnie podniósł się z kanapy.

***

            To był prawdopodobnie najgorszy dzień w jego życiu. Najpierw płakał, potem klął i złorzeczył, a jeszcze później roztrzaskał o kominek ich wspólne zdjęcie. Na stoliku stała opróżniona do jednej czwartej zawartości butelka whisky i w połowie pełna szklanka tegoż trunku. Kiedy ostatnim razem patrzył na wyświetlacz komórki, miał dziewięć nieodebranych połączeń od Billa, potem już nie zaglądał nawet, a wyciszony telefon leżał na komodzie.
            Właśnie odpalał kolejnego papierosa, kiedy usłyszał dźwięk videofonu.
            – Co za kurwa? – wymamrotał pod nosem i choć z początku nie miał zamiaru się nawet podnieść, to jednak postanowił sprawdzić kto to. Z trudem doczłapał się do holu, a gdy zobaczył kto czeka przy wejściu nawet ucieszył się i otworzył. Po chwili w drzwiach stanął Georg.
            – Ja pierdolę, zarąbałeś się beze mnie? – Kumpel zaśmiał się na jego widok, wchodząc. – To dlatego nie odbierasz od Billa? On tam już wpadł w panikę.
            Wciąż się uśmiechając, patrzył na chwiejącego się przyjaciela, ale kiedy spojrzał mu w oczy dostrzegł bijący z nich przeraźliwy smutek i wzbierające łzy. Nim zdążył zapytać co się dzieje, Tom wykrzyczał rozpaczliwym głosem:
            – On mnie zdradził! Rozumiesz?! Zdradził mnie!