Część 11.
Tego dnia Tom nie ponowił już swojego
pytania. Chwila wyciszenia na leżakach, jakiej obaj bardzo potrzebowaliśmy
nieco oczyściła odrobinę spiętą atmosferę, a po kąpieli w basenie już
rozmawialiśmy normalnie, żartując i drocząc się jak zwykle, choć czułem, że coś
mimo wszystko się w nas zmieniło. I albo ja zaczynałem sobie coś roić, albo Tom
naprawdę stał się jakiś czulszy i zupełnie inaczej na mnie patrzył. Ale może to
było tylko moje wrażenie? Chyba jeszcze nigdy nie obserwowałem i nie analizowałem
aż tak wnikliwie jego reakcji, ale wcześniej po prostu nie miałem powodu, bo
nie wiedziałem, że tak dużo wie. Mimo wszystko byłem i tak chwilami skrępowany
i proste czynności, jakie kiedyś były zupełnie normalne, teraz zawstydzały
mnie, tak samo jak jego bliskość i dotyk. Zupełnie inaczej by było, gdyby wciąż
nie wiedział.
Wypiliśmy po kilka piw, dopisywały
nam humory, ale pod wieczór zgłodnieliśmy mocno i choć bardzo nam się nie
chciało, to jednak postanowiliśmy ruszyć na jakąś obiado-kolację do
restauracji, bo na to, co było w lodówce nie mieliśmy ochoty. Jednak przedtem
trzeba było wziąć prysznic i w końcu się ubrać.
***
Bill
wyszedł spod prysznica w samych bokserkach i stanął przed lustrem tyłem,
odwracając głowę przyglądał się swojej zaróżowionej od słońca skórze na plecach.
-
Spiekłem się, kurwa… - jęknął, wracając do łazienki po balsam.
Tom,
który już był gotów do wyjścia, bo kąpał się wcześniej, siedział teraz przed
telewizorem i tylko zerkał w niewielki korytarz, gdzie stał Bill, usilnie
starając się wmasować w skórę pleców nawilżacz.
-
Od czego krem z filtrem? Mówiłem, żebyś się nasmarował.
-
Smarowałem, ale przód – wydął usta bliźniak, wciąż pamiętając, jak nie chciał,
aby Tom masował mu skórę pleców, choć on proponował. Bał się swojej reakcji na
jego dotyk jak nigdy wcześniej, kiedy wręcz sam o to prosił, ale teraz wiedza
jaką brat posiadł na temat jego pragnień stawała się barierą w tego typu
poczynaniach.
Teraz
Tom widział, jak Bill się gimnastykuje, aby sięgnąć dłonią choć za łopatkę i
śmiał się pod nosem. Doskonale dostrzegał zmianę w jego zachowaniu i domyślał
skąd ona wynika, jednak wciąż nie pojmował dlaczego właśnie teraz czarnowłosy
tak usilnie chce wszystko ukryć, kiedy według niego nie było już najmniejszego
sensu, poza tym sam swoim krótkim „nie”, dał mu jasną i klarowną odpowiedź.
-
To może teraz wreszcie dasz mi posmarować te plecy? – zagadnął go. Bill
zdrętwiał na chwilę, ale czy był sens aż tak się przed tym bronić? On wiedział
już wszystko, poza tym przecież sam sobie obiecał, że zrobi co w jego mocy, aby
spróbować się do niego zbliżyć w ten wyjątkowy sposób, i przekonać, czy to jest
w ogóle możliwe, tymczasem kryguje się jak jakaś cnotliwa panienka.
A
co tam, niech się dzieje!
Odwrócił
się i ruszył w kierunku Toma, przed którym zatrzymał się i bez słowa podał mu
tubkę z nawilżającym balsamem. Ten uniósł na niego swoje spojrzenie i z tajemniczym
półuśmiechem zapytał;
-
Wolisz się położyć, czy zrobimy to na stojąco?
-
Tommy… - jęknął Bill, czując, jak czerwienieją mu policzki, a serce
przyspiesza, ale skoro braciszek tak sobie pogrywał, postanowił wcale nie być
mu dłużny. – Możesz zrobić to z takim samym bonusem, jak kilka dni temu, kiedy
masowałeś mi ścierpnięty kark. – odparował, posyłając mu prowokacyjny uśmiech.
Tom
doskonale pamiętał, że kiedy pieścił ustami jego szyję i kark, wcale nie myślał
wówczas o jakiejś tam panience. Skóra jego brata kusiła miękkością, uwodziła
zapachem i podniecała gładkością. Bill był po stokroć piękniejszy niż niejedna
dziewczyna, jaka przewinęła się przez jego łóżko, a w sztuce kochania – o czym
przekonał się jego zmysł wzroku – niesamowity. Odkąd te obrazy wyryły się w
jego pamięci, nie potrafiąc ich zapomnieć wciąż wracał myślami do tamtej
chwili. Teraz zdawać by się mogło, że ma na wszystko jego jawne pozwolenie, a
wręcz w tej właśnie chwili Bill wydawał się kusić go wprost, a nawet zachęcać,
jednak ich braterstwo było wciąż dla niego przeszkodą nie do pokonania. Może
jakiś pocałunek, delikatna pieszczota, ale czy potrafiłby posunąć się do końca?
Czy Bill naprawdę by tego chciał i mu na to pozwolił? Poza tym był facetem, a
on nigdy wcześniej nie miał z tą samą płcią żadnego, intymnego kontaktu. Owszem,
tolerował osoby homoseksualne, ale sam siebie nigdy w tej roli nie widział,
myślał o tym wręcz obrzydzeniem i był pewien, że nigdy nie tknie żadnego
mężczyzny, bo najzwyczajniej żaden facet go nie kręcił.
Żaden,
z wyjątkiem Billa.
Odebrał
od niego balsam, wstał i gestem nakazał mu odwrócić się tyłem, po czym wycisnął
sobie odrobinę na dłoń i rozsmarował w obu, w następstwie czego przylgnął nimi
do gorącej skóry pleców bliźniaka.
-
Trochę cię przypiekło, jutro zero słońca – mruknął, delikatnie rozsmarowując nawilżającą
substancję, a po chwili dodał; – A co do bonusu, skoro tak ci się spodobał, z
przyjemnością dostaniesz wieczorem, może nieco inny.
Kiedy
wypowiedział ostatnie słowa, poczuł pod przylegającymi do pleców bliźniaka
dłońmi, jak ten zadrżał. Z pewnością nie zwróciłby nawet na to uwagi, gdyby w
tej chwili mówił zupełnie co innego. Zrzuciłby to zapewne na karb dreszczy z
powodu nadmiernego korzystania przez brata ze słonecznej kąpieli. Jednak teraz
był pewien, że wstrząsnęły one jego ciałem pod wpływem słów, jakie przed chwilą
wypowiedział. Czuł, że sam zaczyna już przez to wszystko wariować, ciepło skóry
Billa, zapach jego balsamu i ta bliskość, miały na niego zdecydowanie zupełnie
inny wpływ, niż kiedykolwiek przedtem, gdy coś takiego traktował jako oczywistą
pomoc bratu, a nie erotyczną czynność, przez którą delikatnie zaczynał się
podniecać. Reakcja Billa na jego słowa tylko to wszystko potęgowała. Z każdym posuwistym
ruchem dłoni czuł jego drżenie i w rezultacie sam zaczynał poddawać się fali
podniecenia. Pod miękką fakturą skóry kusiły napięte mięśnie, a rozcierając
chłodną substancję, błądził opuszkami palców coraz niżej, chwilami powiększając
pole masażu o boki i lędźwie. Cicha muzyka płynęła z telewizyjnego odbiornika,
fale oceanu szumiały, a powietrze drgało jak w erotycznym uniesieniu, porywając
każdą nieprzyzwoitą myśl, jaka rodziła się w umysłach obojgu.
***
Czułem,
jak twardnieją mi sutki i nie tylko… Do jasnej cholery, jeśli on będzie robił
to w taki sposób i dłużej, dodatkowo pieczętując dotyk słowną obietnicą czegoś
jeszcze, gotów jestem oszaleć! Byłem już tak podniecony, że mało brakowało, a
po prostu chwyciłbym te dłonie i przylegając plecami do jego torsu, zsunąłbym
je sobie tam nisko, gdzie bokserki ściśle przylegały do mojej wzwiedzionej
męskości. Jak miałem się stąd teraz ruszyć, aby tego nie spostrzegł? Choć nie
wiem, czy był jakikolwiek sens w tym, aby cokolwiek kryć, bo przecież musiał
wyczuć pod palcami dreszcz jaki zawładnął moim ciałem poprzez jego dotyk i
słodkie słowa, które stały się ostrzem podniecenia. To była zaledwie uwertura
do opery, jaką instrumenty naszych ciał miały niebawem zagrać…
***
Tom zaśmiał się cicho pod nosem,
kiedy Bill nie odwracając się, szybko podszedł do szafy. To było lepsze niż
flirt z dziewczyną. Czyżby aż tak bardzo chciał przed nim coś ukryć? To, co
właśnie zaczynało się tu dziać przechodziło jego wszelkie wyobrażenia. Jeszcze
kilka tygodni temu, osobę, która przepowiedziałaby mu taką przyszłość nazwałby
kompletnym wariatem, tymczasem szaleństwo, tu i teraz właśnie, rozkręcało się
na dobre. Na własne oczy widział podniecenie brata, którego autorem był on sam,
ale najlepsze w tym wszystkim było to, że i on zaczynał odczuwać przy nim
dokładnie to samo. Każda reakcja ciała Billa na jego dotyk, już na samo
wspomnienie pobudzała lekkie mrowienie w podbrzuszu. Mieli przed sobą masę
czasu sam na sam i już wiedział, że z pewnością w tym właśnie czasie coś między
nimi się wydarzy, chociaż wciąż to wszystko tak bliskie, było jednocześnie
dalekie do spełnienia. Pragnienie jakie w nim wzrastało i chęć bliskości nie
minimalizowały jednak bariery, którą stanowiło ich braterstwo. Ona wciąż
istniała i właśnie przez nią nawet nie dopuszczał w myślach wyobrażenia finału,
jaki by przecież mógł mieć miejsce, gdyby tylko do czegoś między nimi doszło.
Nie chcąc już dłużej żenować Billa
swoją obecnością, chwycił ze stolika paczkę papierosów i portfel.
- Poczekam przy basenie. – rzucił
głośniej, po czym wyszedł z bungalowu.
Niebo znów czarowało coraz bogatszą
kolorystyką zbliżającego się właśnie zachodu słońca. Tom zaciągnął się używką i
zapatrzył w kierunku lądu, zupełnie nie zauważając piękna horyzontu od strony
oceanu. Teraz nie miał głowy na tego typu doznania, w myślach wciąż kotłowało
się tylko jedno i nie potrafił już skupić się na czymkolwiek innym. Za - stało to
wszystko, czego pragnął, przeciw - pokrewieństwo, orientacja i moralność. I
nawet nie chciał tego wszystkiego rozważać, bo rozsądek z pewnością
przechyliłby na swoją stronę szalę, na której przed chwilą położył więzy krwi,
zasady moralne i fakt, że teoretycznie woli kobiety, jednak, czy to było warte
więcej niż jego, i z pewnością Billa pragnienie?
Teraz miał już pewność tego, że nie
jest dla brata ważny jedynie jako bliźniak. On widział w nim tego, o którym
czytał te wszystkie teksty, którego oglądał w najbardziej intymnych scenach
erotycznych z samym sobą, kochanka i partnera, wiedział również, że właśnie
tego chciał. I on zaczynał myśleć o tym jak o realizacji marzeń bliźniaka, ale
czy tylko…? Przecież pragnienie jego ciała i owa myśl wręcz obsesyjnie
wdzierały się pomiędzy wszystkie inne, jakie usilnie przywoływał dla zabicia
tej jednej, najbardziej uporczywej, ale jakże przyjemnej.
- Możemy iść. – Wyrwał go z zadumy
łagodny głos, wciąż odrobinę chłopięcy, jedyny i ukochany.
- Już – bąknął gasząc peta, po czym
ruszył za Billem, trzymając się tuż za nim. Spod skąpej bokserki doskonale
widział zaróżowione plecy bliźniaka i teraz zastanowił się, że przecież z
pewnością ta trochę przypieczona skóra go boli. Trzymając się tuż za nim,
mógłby lekko dotknąć, sprawdzić, czy wciąż jest taka rozpalona, ale nie zrobił
tego, jedynie zapytał:
- Bolą cię te plecy?
Bill odrobinę zwolnił tak, żeby brat
mógł dorównać mu kroku.
- Trochę, ale nie jest to jakiś ból
nie do wytrzymania – odparł. – A co?
- Nic, tak pytam, bo wieczorem mogę
ci je jeszcze posmarować, o ile nie urżniemy się jakoś masakrycznie.
Czarnowłosy chłopak zaśmiał się
cicho. Właśnie schodzili z mola, kierując kroki prosto do restauracji idąc
drogą wyłożoną drewnianymi, wyrównanymi balami.
- A wiesz, że mam właśnie na to
ochotę?
- A nie boisz się, że cię
wykorzystam po pijaku? – zażartował Tom, jednak nie były to do końca żarty.
Wiedział, że po alkoholu wszystko poszłoby mu łatwiej, choć z drugiej strony
chciał mieć świadomość tego co robi, ale tak całkiem na trzeźwo z pewnością by
nie odważył się go tknąć.
Bill przystanął i niewiele myśląc
odpowiedział:
- Chciałbym tego i dobrze o tym
wiesz, ale jeśli już, to wolałbym bardziej na trzeźwo. – Wpatrywał się w niego
błyszczącymi oczyma. To, co wcześniej wypili już całkowicie uleciało mu z głowy
i teraz miał ochotę uzupełnić procenty. Wiedział, że Tom tylko tak gada i na
nic się nie zdobędzie, chociaż sposób w jaki go dzisiaj dotykał i co mówił
teraz, czy wcześniej, obiecywał słodką obietnicę raju, o jakiej mógł sobie
pewnie tylko pomarzyć. To, że nie był tym wszystkim, o czym się dowiedział
zniesmaczony, nie okrzyczał go, nie zrugał, już wydawało mu się sukcesem. Nie
miał pojęcia jak zareagował w pierwszym odruchu, kiedy to wszystko zobaczył
jakiś czas temu, ale tego wiedzieć wcale nie musiał. Instynktownie czuł, że
szybko oswoił się ze wszystkim i po przemyśleniach wcale nie było to dla niego
czymś okropnym, dewiacją, czy zboczeniem. Dlatego też Bill wiedział, że sam spróbuje
się odważyć, coś nawet zainicjować, ale chyba nie dziś, jeszcze nie teraz… To
byłoby zbyt wiele wrażeń jak na jeden dzień.
Tom nie miał
pojęcia co ma mu odpowiedzieć. Bill mówił o tym już szczerze i otwarcie, bo tak
naprawdę nie miał niczego do ukrycia. Właśnie kilka godzin temu dowiedział się,
że brat jest szczęśliwym, bądź nieszczęśliwym posiadaczem jego największej
tajemnicy, jaką starał się przed nim ukryć, więc teraz już nie było
najmniejszego sensu czegokolwiek się wypierać.
- Mamy stolik na dole, chyba, że wolisz pójść na górę?
– zapytał, na co Bill bez większego entuzjazmu odparł;
- Może być i na dole jest mi to całkowicie obojętne.
Po chwili już siedzieli i przeglądali menu w odległym
końcu restauracji, przy stoliku na piasku, w którego cieple mogli zanurzyć bose
stopy, uprzednio zdejmując klapki.
Pierwszy dzień pełen wrażeń mieli za sobą, a przed
nimi wciąż była noc, jaka mimo wszystkich przeszkód zapowiadała się obiecująco.
***
Prócz
jedzenia, zamówiliśmy butelkę wina. Po kilku lampkach wyczuwalne napięcie
między nami zupełnie się rozluźniło. Zaczęliśmy rozmawiać na wiele tematów,
wspominając trasę i związane z nią incydenty. Nasza bliskość stała się znów
odległym tematem tabu, a ja na tę chwilę upchnąłem gdzieś w głowie każdą
bezwstydną myśl o nim. Teraz, przez najbliższe godziny znów był moim bratem,
najukochańszym, ale wciąż tylko bratem. Jednak z każdą kolejną lampką alkoholu
coraz bardziej szumiało nam w głowach, choć wciąż do jakiegoś wielkiego
pijaństwa było nam daleko. Czułem się lekko pobudzony, a alkohol, jaki krążył w
moich żyłach potęgował to uczucie. Tak dobrze nam się rozmawiało, ale tematy
stawały się coraz niebezpieczniejsze.
***
Tom powiódł wzrokiem za przechodzącą
obok dziewczyną, co natychmiast wychwycił Bill.
- Podoba ci się? – zapytał, unosząc
do ust kielich napełniony do połowy czerwonym winem znad którego wbił w niego
przenikliwe spojrzenie.
- Jest niezła – zaśmiał się szatyn,
kończąc jeść to, co miał jeszcze na talerzu.
- Przeleciałbyś ją?
- Może… Wszystko by zależało od mojej chęci, jej
determinacji i wielu innych rzeczy.
- A dziś byś ją przeleciał? – drążył
uporczywie Bill, odstawiając do końca opróżniony pomiędzy kolejnymi pytaniami
pucharek.
- A co to za pytania?
- Jak każde inne… Odpowiedz, jestem
ciekaw.
- Już ci powiedziałem, że to zależy
od wielu czynników.
- A jakby była wtedy w klubie, kiedy
przyprowadziłeś tę Lili, wziąłbyś ją na przykład?
- Pewnie bym wziął, jakby chciała.
Co ci się teraz przypomniało? Nie mów, że jesteś zazdrosny – Tom przechylił się
lekko do przodu, opierając na łokciach, sięgnął po butelkę wina i uzupełnił
braki w kieliszkach, rozlewając ją do końca poczym skinął na kelnera.
Czarnowłosy wpatrywał się w niego nic nie mówiąc i czekając aż kelner odejdzie,
dopiero wówczas kontynuował, jednak nie odpowiadając na pytanie brata, zadał mu
kolejne.
- Naprawdę była taka dobra w tym
łóżku, czy bardziej krzykliwa, niż dobra?
- Mam odpowiedzieć ci szczerze?
- Jak najbardziej…
- Była zajebista, kurewsko dobra,
jeszcze żadna mi tak nie obciągnęła i żadna tak na mnie nie tańczyła –
odparował, uważnie obserwując reakcję Billa, który tylko przełknął ślinę i
nerwowo przygryzł wargę poczym wolno wypuszczał ją spomiędzy zębów. – Jeszcze
chcesz coś wiedzieć?
- Wystarczy…
- No, chyba nie jesteś zazdrosny? –
zaśmiał się Tom powtarzając, co powiedział wcześniej i popijając wino.
- Byłem.
- Wtedy?
- Wtedy, wcześniej i zawsze, kiedy
brałeś jakąś szmatę do łóżka.
Popatrzyli sobie w oczy. Byli już
trochę podchmieleni, właśnie pękły dwie butelki wina, a Tom zamówił przed
chwilą trzecią, którą teraz kelner postawił na ich stoliku kłaniając się nisko.
W takich momentach człowiek zaczyna być bardzo szczery, nawet w tematach na
jakie wcześniej nie odważyłby się rozmawiać. Tak… Czuł, że to może być jakiś
rodzaj zazdrości, ale wówczas jeszcze nie pojmował, że właśnie taki. Bill
zawsze był zły o jego przygodne kontakty z dziewczynami, nie lubił tego i
uważał, że kiedyś narobi sobie przez to problemów, ale nie miał pojęcia, że
jest o niego zazdrosny tak, jak bywa się zazdrosnym o partnera.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś
wcześniej? – zapytał.
- A co miałem ci powiedzieć? Że
dostaję kurwicy, kiedy pieprzysz jakąś laskę?
- No na przykład, czemu nie?
Bill prychnął.
- Jasne, już widzę co by było,
przecież byś mnie wyśmiał.
- A czy dziś wyśmiałem cię, kiedy
zobaczyłem co oglądasz?
- Nie… - Czarnowłosy spuścił wzrok,
obracając w palcach nóżkę kieliszka, poczym wypił połowę jego zawartości.
- No widzisz, ale rozumiem, że
mogłeś mieć obawy.
- To chyba normalne, że je miałem,
bałem się, że uznasz mnie za jakiegoś chorego i zboczonego.
Tom nie odpowiedział. Fakt, że nie
było to normalne i na początku był tym wszystkim mocno zniesmaczony, ale
przecież to był Bill, którego kochał od zawsze, o którego dbał i się troszczył,
dlatego po głębszej analizie zrozumiał, że w jego przypadku to wszystko także
nie wynikało jedynie z braterskiej miłości. Od tamtej pory zaczął postrzegać go
zupełnie inaczej i także czuł zazdrość, jak choćby tamtej nocy, kiedy podglądał
go, kochającego się z Andreasem.
- Kiedy to wszystko odkryłem, byłem
w niemałym szoku, musiałem ochłonąć, odetchnąć świeżym powietrzem i poszedłem w
nocy sam na długi spacer.
- I co wtedy myślałeś?
- Zastanawiałem się, czy oglądasz,
czytasz to wszystko tylko z ciekawości, czy… No wiesz.
Bill oparł łokcie na stoliku, a na
dłoniach ułożył brodę i przyglądając się bratu przez dłuższą chwilę zastanawiał
się nad tym wszystkim. Nie miał pojęcia kiedy Tom to odkrył, czy trwało to
miesiąc, czy może krócej, a może dłużej, ale nurtowało go to, dlaczego nie
powiedział mu o tym od razu.
- Mogłeś mnie zapytać, czemu tego
nie zrobiłeś?
- Sam nie wiem, dziwnie się z tym
czułem. Jesteś moim bratem i to jest, no sam wiesz… Niedorzeczne.
- Tylko dlatego, że jestem twoim
bratem? Jestem też facetem, Tommy, a ty lubisz kobiety.
- To akurat nie miało znaczenia,
dziwnie się czułem ze świadomością, że możesz mnie postrzegać jako faceta, jako
gościa do łóżka, no nie wiem jak to ująć, ale wiesz o co mi chodzi.
- Brzydziło cię choćby myślenie o
tym?
- Nie chodzi o to, Billy, po prostu,
cholera… Jesteś przede wszystkim moim bratem, facetem też, ale bliźniakiem! –
Tom podniósł lekko głos, bo do tej pory mówili dość cicho. Bill patrzył na
niego i bez chwili wahania odpowiedział:
- Każdy z nas ma w sobie biseksualizm,
tak mówią psycholodzy, wystarczy tylko to odkryć przy odpowiedniej osobie, ale
na to, że jesteśmy bliźniakami lekarstwa nie ma, ale dla mnie to nie ma
znaczenia. Żadnego znaczenia… – mówiąc to, wpatrywał się w niego niemal
błagalnym wzrokiem, jakby w niemej prośbie o najmniejszą pieszczotę, choćby
dotyk. Przechylił się w jego stronę. Czuł się trochę głupio tak usilnie
przekonując go do jakiegoś bliższego, intymnego kontaktu, ale teraz właściwie,
kiedy Tom już o wszystkim wiedział, przecież nie miał nic do stracenia, w
dodatku czuł się coraz bardziej pijany, to i odpowiednie słowa przychodziły mu
z większą łatwością, choć zaczynał plątać się język.
- Billy… Ja… Ja nie mógłbym ci tego
zrobić. – wybąkał Tom.
- Mówisz to tak, jakby to była jakaś
katorga… Przecież mnie kochasz, nie poczułeś odrazy, nie brzydzi cię to i wiem,
że dawno nie miałeś dziewczyny, a ja jestem w tym naprawdę dobry, nie
pożałowałbyś.
- Wiem, że jesteś w tym dobry –
odparł bliźniak z taką stanowczością w głosie, jakby dopiero co tego
doświadczył. Bill na te słowa szeroko otworzył oczy i szybko zapytał:
- Jak to? Skąd wiesz?
- To znaczy, tak mi się wydaje.
- Andreas coś paplał? – uniósł się,
wzburzony.
- Nie, to znaczy tak, coś kiedyś
mówił. – Tom zaczynał się w tym już gubić i miał wrażenie, że niechcący się
wkopał. Przecież nie powie mu teraz, że ich wtedy podglądał, chociaż Billowi
należała się szczerość, ale teraz z pewnością by się na to nie zdobył. Powie
mu, kiedyś, potem, może całkiem niedługo, ale nie teraz i nie dziś. Właśnie
opróżnili już kolejną butelkę wina i dochodziła północ. Spędzili w barze dobre
trzy godziny, byli już nieźle podpici i odrobinę senni, wypadało więc w końcu
udać się do łóżka, ich wspólnego łóżka…
Tom przywołał kelnera, mając cichą
nadzieję, że temat seksu Billa i Andreasa odejdzie jakimś cudem w niepamięć,
ale kiedy tylko kelner pozostawił rachunek oddalając się, czarnowłosy wrócił
ponownie do tego tematu.
- Co ci mówił? Chyba możesz mi
powiedzieć?
Bliźniak jednak starał się ignorować
jego pytania, wyciągając portfel sprawdził wartość rachunku i wyjął odpowiedni
banknot, wkładając w brązową saszetkę.
- Tom! Odpowiedz mi do cholery! –
drążył tamten, podnosząc głos.
- Chodź i przestań się tu drzeć –
Chwycił go za dłoń i jak gdyby nigdy nic, ze splecionymi palcami wyszli z
restauracji. – Mam ochotę na spacer, ty chyba też potrzebujesz tego, aby
położyć się do łóżka i nie rzygać pół nocy.
Kiedy wstali od stolika obaj poczuli
się jeszcze bardziej pijani. To wino miało sporo procent, a na dodatek, jak to
czerwone, było cholernie ciężkie i obaj nie czuli się najlepiej, jednak Tom był
bardziej trzeźwy niż jego kruchy bliźniak, któremu już zdrowo plątał się język,
a także odrobinę chwiał się na swoich chudych nogach. Mimo to, wciąż pamiętał
na jakie pytanie nie odpowiedział mu brat i znów zaczął drążyć.
- Kiedy i co nagadał ci o mnie ten
bydlak? Może wszystkim paple, że dobrze się pieprzę - marudził, niosąc w jednej
dłoni swoje klapki i brnąc stopami we wciąż ciepłym piachu. Teraz właściwie na
myśl przyszło mu pytanie, czy on nigdy tu nie stygnie?
- Kiedyś, dawno coś mi mówił, ale już nie
pamiętam, nie opowiadał szczegółów, już uspokój się. - Tom, widząc jak się
męczy idąc po tym piachu miał ochotę wziąć go na ręce, jednak zamiast tego,
pociągnął za sobą bliżej wody, gdzie piach był mokry, bardziej ubity i łatwiej
było iść. Wciąż nie wypuszczał jego dłoni.
Noc była ciepła, ale wiatr od oceanu
chłodniejszy i przyjemny.
- Trochę się zalałem, piwo, wino,
rano łeb mi pęknie – wymamrotał Bill. – Wiem, że ten wiaterek dobrze mi zrobi,
ale chcę do chatki, źle się czuję. – Przystanął wydymając usta.
Tom, który wciąż trzymał mocno w
uścisku swojej jego dłoń, także przystanął i przez chwilę przyglądał mu się. W
poświacie księżyca i pobliskich lamp, wyglądał jakoś nieziemsko pięknie,
spojrzenie miał mętne, roznamiętnione i błyszczały mu oczy, usta nabrzmiałe
alkoholem były niemal czerwone, a policzki lekko zaróżowione. I jeszcze tak
prowokująco przygryzł wargę, a potem wolno ją oblizał. Cholera, czyżby go
kusił…? Mimo, że był z pewnością mniej pijany od niego, doskonale zdawał sobie
sprawę, że teraz, gdyby tylko coś zainicjował, z pewnością uległby pokusie, ale
on tylko jęknął cicho w oczekiwaniu na decyzję Toma. Chyba teraz naprawdę czuł
się źle i nie myślał nawet o czymś takim, mimo to, kiedy zbliżył się na tyle,
że prawie dotykał swoim torsem jego, chłopak zadrżał.
- Tommy, chodźmy do domku – mruknął
cicho, błagalnie.
Zaczyna się dziać między nimi, oho... Chociaż rozumiem Toma, że ma obiekcje, chyba każdy miałby je na jego miejscu. Mimo palącego pożądania i chęci by posiąść Billa, nie potrafi się określić, więc... Pójdzie na żywioł, czy nie pójdzie...? Który pierwszy odważy się zrobić krok do przodu, a może któryś stchórzy? Lubię postać Billa, naprawdę, taki wilk w owczej skórze. ;)
OdpowiedzUsuńLubię też prowadzoną przez ciebie akcję, bo wciąż trzyma człowieka w napięciu i wręcz połyka tekst w mgnieniu oka. Nie czarujmy się, ludzie czytają cię dlatego, że masz talent.
Buziaki ;*
Są braćmi, bliźniakami i to wciąż tkwi jak ogromny mur, mimo wszelkich pragnień, wydaje mu się przeszkodą nie do przekroczenia.
UsuńOj ja już nie wiem jak to jest z tymi czytelnikami... Są, niby są, ale ich nie widać. I już sama nie wiem, czy nie piszę dla jakiejś małej garstki. To trochę demotywuje. Chyba przez brak wsparcie czytelników, jest coraz mniej dobrych opowiadań.
Buziaki :*
Kochana ja się staram wspierać za 100!!! :* :* :*
UsuńMoja droga, dla Ciebie samej warto jest pisać ;*
UsuńNo i znów to napięcie, budowane przez cały czas! Ja w końcu serio przez to dostanę na głowę Haha xD ja ich naprawdę podziwiam, ze przez tyle czasu potrafili się jeszcze na siebie nie rzucić xD i ciagle nie mogę się doczekać jakiejś większej akcji :D
OdpowiedzUsuńNo a opisy tych ich emocji... jak zwykle mistrzowskie. Nic dodać nic ująć :)
Byle do następnego rozdziału. Jak zwykle nie mogę się doczekać!
Dużo weny, kochana!
Buziaki :*
Nie dostaniesz, obiecuję, że doczekasz się tego na co tak niecierpliwie czekasz już niebawem, aż w końcu będziesz miała przesyt i powiesz mi; No ileż można? Hahaha!
UsuńBuziaki :*
Pominę to, że jest to kolejna wspaniała część bo i tak wszyscy wiemy o tym doskonale. A kto nie czyta tego opowiadania niech żałuje bo nie wie co traci.
OdpowiedzUsuńTom mnie rozwalił tekstem "Wolisz się położyć, czy zrobimy to na stojąco?"
No nie wierzę.
Serio XD
Chyba się 'przesłyszałam' :D
Nie może być już większego podtekstu. Po prostu nie może.
Te ich wzajemne prowokacje kiedyś mnie wykończą :D
Oby to było odległe kiedyś bo chcę sobie jeszcze mnóstwo poczytać.
Może obaj lekko podchmieleni, ale w końcu szczerze sobie porozmawiali. Czekałam na to. Czekałam na właśnie taką rozmowę i nie zawiodłaś mnie, dziękuję. Znowu mnie oczarowałaś swoim piórem.
Lecę czytać dalej,
E.G.
Ten kto nie czyta, nie ma o nim pewnie pojęcia, lub nie lubi tej tematyki ;)
UsuńLubię niekiedy epatować podtekstami i cieszę się, że mi to czasem wychodzi ;) Te prowokacje kiedyś się skończą, a zaczną się czyny, ale Ty już o tym doskonale wiesz.
Dziękuję po raz enty i nie ostatni, i tak jak Ty idę czytać dalej ;)