Część 9.
Nie
byłem pijany. Wypiłem sporo, ale nie uchlałem się, udawałem trochę, że mam już
zdrowo w czubie. Tak naprawdę chciałem wszystko pamiętać, każdy szczegół i
detal, bo przecież marzyłem o tym, aby spróbować i przekonać się, czy on w
ogóle myśli o mnie w ten sposób. Dziś w tej knajpie, Tom zachowywał się dość dziwnie
i nawet miałem wrażenie, że jest jakby zazdrosny, że tak mocno zainteresowałem
się tym kelnerem. Oczywiście nie pisnął o tym ani słowem o tym, co powiedział
mu przy okazji zakupu prochów, a o czym miałem dowiedzieć się nieco później,
jednak wcale nie w tak odległej przyszłości. Coś z pewnością się działo, tylko
ja wciąż jeszcze nie potrafiłem odgadnąć co…
***
- Czemu nie zaprzeczyłeś, że nie
jesteśmy parą? – zapytał Bill, kiedy wolnym krokiem, wzajemnie podtrzymując,
zbliżali się do swojego bungalowu.
- Bo nie chciało mi się mu
tłumaczyć, że jesteśmy bliźniakami, a ty też jakoś się do wyjaśnienia nie
paliłeś – Tom odrobinę odwrócił głowę, spoglądając na niego ukradkiem. Ciekaw
był odpowiedzi, choć zamiast niej chłopak jedynie uśmiechnął się lekko, poczym
zagryzł wargę, tak samo jak w barze i zupełnie takim samym tempem wysunął ją
spomiędzy zębów. Ten jego gest, może zupełnie nieświadomy i odruchowy, działał
na niego wyjątkowo intensywnie i stwierdził, że był erotyczny, prowokujący i
kuszący. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek wcześniej będąc w jego
towarzystwie tak robił, natomiast widział już go kilka razy, dawniej, kiedy był
z Andreasem, zwykł robić to w ten sam sposób, właśnie przy nim. Takie chwile
jak ta, układały się w jego podświadomości jak dowody na to, że wszystko to, co
odnalazł w laptopie nie zostało tam
zgromadzone jedynie ze zwykłej ciekawości, bo przede wszystkim gdyby tak było,
nie starałby się tego tak bardzo przed nim ukryć, a pokazałby mu wszystko,
żartując z bujnej wyobraźni fanek.
Oficjalnie starszy bliźniak nadal o
tym nie wiedział, a to, że takową wiedzę posiadł było wciąż jedną z jego
tajemnic, ale nie tą największą. Zdawać by się mogło, że wiedzą o sobie
wszystko, tymczasem obaj skrywali na dnie serca największy sekret, jakim było
wzajemne pragnienie siebie, czego domyślał się Tom, natomiast Bill wciąż nie
miał najmniejszego pojęcia.
Tuż po przekroczeniu progu domku, czarnowłosy
rzucił się na kanapę w saloniku, chwytając za pilot od telewizora, przełączając
bezsensownie na coraz to inny kanał. Po chwili zwrócił się do Toma, który
właśnie zamierzał odświeżyć się przed snem w łazience:
- Co będziemy robić jutro?
- A na co masz ochotę? – zatrzymał
się pytany, trzymając dłoń na klamce.
- Ja? Mam ochotę leżeć, leżeć i
leżeć na tych leżankach przy basenie.
- No to będziemy leżeć, te wszystkie
atrakcje z prospektu mamy do wykorzystania w dowolnym czasie, trzeba się tylko
umówić w recepcji, kiedy chcemy nurkować i tak dalej – odpowiedział, po czym
zamknął się w łazience.
Czarnowłosy chłopak leniwie
wyciągnął się na kanapie, pozostawiając pilota w spokoju, wybrawszy wcześniej
jakiś muzyczny kanał. Była już noc, ale powietrze wciąż dość parne. Zdjął
koszulkę, spodenki i pozostając w samych bokserkach ułożył się na wznak,
wpatrując w sufit. Był trochę zamroczony alkoholem i odrobinę kręciło mu się w
głowie, jednak nie był pijany i zaczął właśnie zastanawiać się co dalej… Duże
łóżko w sypialni kusiło, ale mimo, że był zmęczony i senny to wcale nie myślał
teraz o śnie, natomiast jego umysł wypełniały podniecające wizje. Był naprawdę
mistrzem prowokacji, ale to dotyczyło obcych kobiet i mężczyzn, jak więc do
cholery ma skusić własnego brata, który zapewne nawet nie miał pojęcia, że on
wcale nie kocha go jedynie braterską miłością? Obiecał sobie, że czas urlopu
wykorzysta najlepiej i wreszcie, albo położy kres swojemu beznadziejnemu
uczuciu godząc się z losem, albo wróci do domu, jako najszczęśliwszy mężczyzna
na świecie. Tylko jak potem miałby żyć będąc odrzuconym, postrzeganym jako
dewiant i zboczeniec? Może jednak lepiej by było wciąż żyć w nieświadomości,
karmić się marzeniem i wyobrażeniami? Być z innym, myśląc o nim?
Myśli tak sprzeczne jak jego decyzje
w tej chwili, kołatały mu w głowie pulsującym bólem.
Przymknął powieki, starając się uspokoić swoją własną
wewnętrzną walkę, a kiedy je otworzył, miał wrażenie, że stoi nad nim jakieś
bóstwo, z idealną twarzą, błyszczącymi, cudownymi oczami i gładką skórą, na
wspaniale wyrzeźbionym torsie. Zadrżał lekko, obawiając się tego, czy aby jego
dreszcz nie stał się dla tych oczu widoczny.
- Ja idę spać, a ty? Będziesz tak tu leżał? – zapytał
Tom.
Mógłby pójść z nim, położyć się obok, a nawet próbować
wtulić w niego pod byle jakim pretekstem, ale najzwyczajniej bał się nawet
poruszyć. Drżenie ciała opanowało go doszczętnie, czuł podniecenie, kiedy
patrzył na jego nagość w tym nikłym świetle lampki. Choć nie była to całkowita
nagość, to jednak wciąż czuł obezwładniający dreszcz. I najzwyczajniej
stchórzył.
- Jest mi niedobrze… - skłamał. – Poleżę chwilę, dojdę
do siebie i też się położę, za chwilę.
Tom, jak zawsze patrzył na niego z troską.
- Może chcesz, żebym posiedział z tobą?
- Nie, nie. Idź, kładź się, pewnie zaraz mi przejdzie.
- To nie leż na wznak, usiądź, bo to tylko potęguje
karuzelę w głowie.
Bill uniósł się do pozycji siedzącej.
- Zaraz będzie lepiej, wtedy przyjdę do łóżka. –
Wydźwięk tego słowa przywołał kolejne mrowienie w podbrzuszu. Gdyby to mogło
być obietnicą słodkiego raju… Tymczasem miało naprawdę oznaczać jedynie
zbawienny sen. Skulił się, obejmując przedramionami podkurczone nogi, aby jak
najlepiej zakryć swoje widoczne podniecenie. Znów do jasnej cholery miał wzwód
zupełnie bez powodu, omamiony jedynie swoimi myślami i wyobrażeniami. Czy aby
na pewno nie wariował do reszty?
Tom, nieco zdezorientowany postał
jeszcze chwilę wpatrując się w niego, ale on tylko odprawił go gestem, cóż więc
miał robić? Ruszył w kierunku sypialni i nawet nie zapalając światła, opadł na
miękki materac. Mimo nocy, w pomieszczeniu wcale nie było tak ciemno, co było
zasługą ogromnej, choć niepełnej tarczy księżyca, która wisiała na niebie, tuż
nad taflą oceanu, malowniczo odbijając się w nim jak w lustrze. Naciągnął na
siebie lekkie nakrycie, choć w sypialni było ciepło, klimatyzacja nastawiona na
minimum, nie lubił spać całkowicie odkryty. Ułożył się wygodnie, na wznak i
przez chwilę patrząc na rozgwieżdżone niebo za oknem, po stronie którego zajął
swoje miejsce na łóżku, poczuł jak morzy go sen. Może i lepiej, że Billa wciąż
tu nie było, bo czując jego obecność obok siebie, z pewnością nie zasnąłby tak
szybko, mimo wypitego alkoholu i zmęczenia. Teraz zaczynał zastanawiać się,
kiedy nabierze odwagi na jakiś krok, bo póki co nie był nawet odważny w
rozmowie, aby choć rzucić jakimś konkretnym podtekstem. To wszystko wcale nie było
takie łatwe, mimo, że znał go od urodzenia i z pewnością nie obawiał się o to,
że może narazić się na śmieszność. Dzięki symptomom jakie dostrzegał, rodziła
się w nim coraz większa pewność, że Bill właśnie tego chce. Mimo to, jednak
wciąż miał blokadę z powodu faktu, że przecież są bliźniakami, w dodatku od
zawsze czuł, że jest heteroseksualny. A teraz, od jakiegoś czasu, nagle pragnął
go dotykać, dotykać mężczyznę tak, jak jeszcze niedawno dotykał kobiety, a na
dodatek on nie chciał jakiegoś tam obcego faceta, on pragnął własnego brata. I
wcale nie wydawało mu się to obrzydliwe, każda o tym myśl była podniecająca i
pobudzała go przyjemnym dreszczem.
Nie wiedział jak długo tak leżał tu
sam i myślał, zastanawiając się kiedy poczuje, jak obok niego kładzie się Bill,
ale zamiast niego przyszedł sen.
***
Minęła może godzina, jak siedział,
leżał, potem znów siedział na tej kanapie w saloniku bungalowu. Jakoś
niespieszno mu było do sypialni, w której już pewnie błogim snem spał Tom. Miał
wrażenie, że tym wspólnym łóżkiem ukręcili bat na jego własny tyłek, bo śpiąc
obok niego nieustannie będzie walczył sam ze sobą, z każdym pragnieniem, już
nawet nie wspominając o ciągłej erekcji, jaka budziła się wraz z każdą myślą o
jego bliskości. Czuł, że jest senny i zmęczony, w końcu i tak będzie musiał
położyć się do łóżka, nie będzie do jasnej cholery spał cały pobyt na kanapie,
tylko dlatego, że boi się spać w jednym łóżku z Tomem. To miała być przecież
dla niego szansa, a nie pieprzona udręka.
Wstał, uprzednio wyłączając
telewizor i gasząc światło, ruszył w kierunku małego korytarzyka, z którego
było wejście do łazienki i sypialni. Smuga księżycowej poświaty kładła się na
twarz i tors brata, który pogrążony we śnie oddychał miarowo. Po cichu skradł
się do łóżka i starając się zrobić to bardzo delikatnie, w końcu położył się
obok niego. Materac ugiął się odrobinę pod jego ciężarem, ale nie zbudziło to
Toma. Był z pewnością zmęczony tym dniem, podróżą i odpowiednią dawką alkoholu.
Bill oparł się na łokciu, obserwując
delikatnie oświetlony profil brata. Jego usta były lekko rozchylone, pełne i
kształtne. Ileż rozkoszy musiał dostarczyć nimi wszystkim dziewczynom, kobietom
z jakimi obcował i jakim musiał być w dostarczaniu tej przyjemności mistrzem…
Wciąż pamiętał ich jęki i krzyki, jakie dochodziły do jego uszu poprzez cienkie
ściany hotelowych pokoi, trafiając swoim ostrzem i raniąc go boleśnie w samo
serce.
„Nie
wiesz, bo nie możesz wiedzieć, jak ja manifestowałbym moją rozkosz, gdybym
tylko mógł zasmakować tej słodyczy z tobą…”, pomyślał wpatrując się w
niego, jak w bóstwo. Tak wiele by dał, aby był jego prywatnym bóstwem…
Przez dłuższą chwilę przyglądał mu
się, chłonąc to piękno, jakie przecież codziennie widział, widok ten znał na
pamięć, wyrył się niczym płaskorzeźba w jego sercu. Znał każdą małą bliznę,
każdą niedoskonałość i z dokładnością do kilku milimetrów potrafiłby wskazać
każdy pieprzyk. Mimo to znów uczył się go na pamięć, skupiając szczególną uwagę
na jego ustach. Pochylił się lekko nad nim, jednak nawet małym kawałkiem ciała
nie dotykając go, tylko patrzył, jak światło księżyca lśni na jego wilgotnych
wargach. A gdyby tak uszczknąć nieco z tej słodyczy, poczuć jej chociaż
odrobinę, zasmakować go, tak po prostu wykorzystać tę chwilę i jego głęboki
sen?
Ta myśl zawładnęła mim całym,
jednocześnie obejmując ciało przyjemnym dreszczem. Tak… Zrobi to, choćby miał
potem zapaść się pod ziemię, jeśli nawet Tom obudzi się i porządnie go zruga,
zrobi to, bo pokusa jest zbyt duża, żeby teraz po prostu odpuścić, ułożyć się
na boku i zwyczajnie pójść spać.
Sam nie wiedział w jaki sposób,
pchany podnieceniem, kuszony chyba przez samego diabła, zniwelował odległość
między ich twarzami do zera i delikatnie go dotykając, przesunął fakturą
ciepłych ust po jego.
Tom, czując na swoich wargach
zwiewną i delikatną niczym muśnięcie letniej bryzy, wilgotną pieszczotę, ledwie
otarcie, tak nikłe, że zdawać by się mogło wyobrażeniem, czy też snem, lekko
zadrżał, a całe jego ciało przeszyło ostrze podniecenia, nieziemsko silne i
gwałtowne, że aż bolesne. Kiedy odrobinę się odsunął, policzek wciąż pieścił
cudowny, ciepły oddech i pragnął więcej, bliżej… Chciał znów to poczuć, chciał,
aby na nowo przeciął jego ciało obłędnym, ostrym sztyletem przyjemności, jakiej
przy żadnej kobiecie nie było dane mu zaznać. Teraz przeżywał najbardziej
erotyczne, subtelne i zarazem silne doznanie, jakiego w ostatnim czasie miał
okazję zasmakować. Chłonął każdą jego drobinę, sekunda po sekundzie, napawał
się nim, bojąc choćby poruszyć, czy nawet drgnąć, aby tylko nie rozmyło się,
nie zniknęło jak sen, a może właśnie snem było...?
Nie otwierając oczu, z wolna wytknął
język, przesuwając nim po dolnej wardze. Był wciąż w półśnie, lecz wybudzany
silnym, przeszywającym go na wskroś zewnętrznym bodźcem. Może tak bardzo łaknął
takich doznań, że aż sen zaczął wydawać mu się jawą…? Mruknął, a wtedy znów to
poczuł, lecz tym razem intensywniej, wyraźnie z jego wargami zetknęły się inne,
cudownie gorące i lepkie od śliny, wilgotne i lekko szorstkie. Rozchylił usta,
bardziej wysuwając język, którym potarł ich fakturę. W zmysł jego słuchu wdarł
się głośniejszy, przyspieszony oddech, zagłuszając już teraz wyraźnie słyszalny
szum oceanu. Czy to mogło być tylko wyobrażenie...? Niemożliwe, żeby tak do
szczętu to czuł, tak bardzo namacalnie i przenikliwie.
Billy… Ta myśl była niczym nagła
pobudka, wstrząs rażący siłą błyskawicy, a serce zaczęło łomotać w piersi jak
szalone, jakby wcześniej umarło, a do życia pobudził je defibrylator. Nagły,
frenetyczny przypływ podniecenia, krew w żyłach z sennie i leniwie płynącej
zmieniła nurt na rwący, jak górski potok. Jeśli jakakolwiek jego reakcja
sprawi, że choćby na milimetr się odsunie, jeśli spłoszy go, gotów oszaleć.
Trwał więc w tym niby śnie, bardziej
udając, niż w nim będąc, rozchylając łakomie usta, a wtedy pomiędzy nie,
delikatnie i zwiewnie wślizgnął się ciepły, miękki język trącając niepewnie
jego, uśpionego na krótką chwilę w ich wnętrzu. Obezwładniło go ciepło,
przyjemnie zalewające całe ciało, pieszcząc silnym, elektryzującym dreszczem
przy każdym drgnieniu tych miękkich, wilgotnych warg i z każdą sekundą czując
coraz głębiej w sobie jego czułą obecność…
A gdyby sekundy mogły teraz zamienić
się w długie minuty, a te z kolei w godziny, smakowałby go, rozkoszował się nim
w nieskończoność, w delikatnym ocieraniu lepkich warg i ociekających śliną
języków. Jeszcze nigdy nie czuł takiej euforii i takiego wewnętrznego
szaleństwa, przy tak subtelnym zbliżeniu, które zwiastowało nadludzką przyjemność,
gdyby mogli sięgnąć po więcej. Ale czy mogli tak bezkarnie utonąć w największym
grzechu ludzkości? Nie chciał teraz o tym myśleć, wciąż udając senną błogość,
pieścił jego wargi zapamiętale swoimi, pocierając z namiętnością, ledwie łapiąc
strzępki powietrza, kiedy poczuł jak przyjemność rozmywa się i oddala, jak
słabnie, a on nie może, nie powinien zdradzić swojego ciała i pragnienia, że
chce więcej, że coś w jego wnętrzu rozrasta się jak potwór i desperacko błaga o
jeszcze, że nie chce znów poczuć obejmującego jego usta chłodnego powiewu.
Czuł, jak tuż obok jego ciała,
ukochane istnienie opada na poduszkę, wzdychając ciężko i głośno. Miał
wrażenie, że się dusi, serce waliło mu w piersi. Bał się nawet przełknąć ślinę zlękniony,
że usłyszy to Bill i tym samym zdradzi być może, że wcale już nie śpi, ale
wciąż nie miał pojęcia dlaczego? Przecież obiecał sobie, że odważy się, że sam
gotów zainicjować coś między nimi, a tymczasem kiedy sam bliźniak utorował mu
do tego drogę, nie potrafił nawet się poruszyć, tylko wciąż udając senną
błogość, zacisnął w bezsilności dłonie na prześcieradle.
Ale teraz było już przecież za
późno, Bill właśnie ułożył się do snu. „Jestem
takim idiotą…”, pomyślał w rozpaczy.
***
Nie
umiałem oprzeć się pokusie… Musiałem to zrobić, po prostu musiałem…
Pochyliłem
się, chcąc tylko w tej nikłej poświacie księżycowego światła wpadającego przez
lekko uchylone żaluzje po prostu tylko na niego popatrzeć… Spał tak spokojnie,
pięknie, jego klatka piersiowa unosiła się rytmicznie tłocząc do płuc tlen, a
jego usta… Mój Boże… Lekko nabrzmiałe, delikatnie rozchylone, wodziły na to
najsłodsze pokuszenie. Chciałem go zasmakować, tylko trochę, odrobinę dotknąć
ustami jego warg, poczuć to ciepło tak dla mnie zakazane, którego całym sobą
pragnąłem. Oparty na łokciu wpatrując się w niego odbierałem mu sen, pragnąc
dać coś o wiele piękniejszego, przyjemniejszego, pragnąc dać mu siebie, choć
przecież to wciąż wirowało jedynie w mojej podświadomości, wciąż będąc w sferze
marzeń. Pomyślałem, że dotknę go tylko, musnę wargami na krótką chwilę tak,
żeby nie zbudzić, skradnę odrobinę ciepła, aby z tym poczuciem zapisanym w
pamięci ust zasnąć.
I
dam głowę, że skusił mnie sam diabeł. Nie myśląc o konsekwencjach zacząłem
delikatnie pieścić tę miękkość, najpierw dotykając ledwie, ale od razu czując
jak rozrywa mnie podniecenie, marząc, jakby mogło być cudownie, gdybym sięgnął
po więcej i kiedy w nieświadomym odwzajemnieniu wysunął język, być może śniąc,
że to piękne, kobiece wargi, nie cofnąłem się.
Wtedy
po raz pierwszy w ten sposób poczułem jego smak, słodki, zniewalający smak
miłości, w którym zanurzyłem się doszczętnie, zapragnąłem pławić się, aby w
końcu utonąć… Na zawsze.
***
Bill tej nocy nie sięgnął po więcej
i mimo tego, że wcześniej obawiał się sam siebie, to wbrew pozorom wcale nie
było to takie trudne, przy niemal całkowitej bierności Toma. Wprawdzie jego
wargi zaangażowały się leniwie w pocałunek, ale czarnowłosy był pewien, że to,
co się dzieje, jest dla niego jedynie senną marą. Był przekonany, że brat śpi
bardzo mocnym snem, był przecież zmęczony i wypił sporo alkoholu, a to z
pewnością zrobiło swoje. Uspokoił szybko drżenie ciała, w końcu w
powstrzymywaniu swoich pragnień był mistrzem, robił już to dostatecznie długo,
aby być w tym perfekcyjnym. Na wszelki wypadek ułożył się do snu na boku, tyłem
do Toma i zamknął oczy, aby nie ulegać pokusie patrzenia na jego wspaniały,
odkryty tors, tym samym mącąc swój własny sen, który przy takich wzrokowych
bodźcach, z pewnością by nie nadszedł. Wolał ulec swoim marzeniom, tworzyć w
wyobraźni doznania, jakich pragnął z nim, a jakie raczej nie miały szans na
spełnienie, choć nie zamierzał się poddawać, jednak gdy kładł na wagę sukces i
porażkę, zdrowy rozsądek nakazywał przechylać w dół szalę z odrzuceniem.
Miłości Toma był pewien, jednak on przecież nie był nawet biseksualny, żeby móc
mieć choć cień nadziei na to, że ta miłość nie jest tylko braterska, więc mieć
nadzieję, na jakąś bliskość, było czystą utopią. Ale przecież marzeń nikt nie
mógł mu odebrać, dlatego teraz pozwolił swoim fantazjom oszaleć i dzięki tym
przyjemnym wizjom po woli zapadał w głęboki, cudowny sen.
Tom odwrócił głowę na bok. Teraz,
kiedy lekko uchylił powieki i zobaczył, że brat ułożył się do snu tyłem do
niego, mógł całkowicie otworzyć oczy. Nie miał pojęcia, że kilkanaście minut
temu Bill podziwiał jego idealny tors i profil twarzy, skąpany w poświacie
księżyca. Teraz robił dokładnie to samo, jednak on zawiesił wzrok na linii
pleców i sunął spojrzeniem od łopatki w dół, do zagłębienia talii tuż nad
biodrem. Serce wciąż waliło mu w piersi niespokojnie, a całe ciało paliło
pragnieniem. Instynktownie czuł, że zapadł w głęboki sen, choć szum oceanu
zagłuszał jego miarowy oddech. Teraz z pewnością przez tę niefrasobliwość Billa
nie będzie mógł zasnąć, ale czy mógł mu mieć to za złe? W tej chwili
przynajmniej miał tę stuprocentową pewność, że pamięć jego laptopa nie jest
zapełniona ciekawością, a jego pragnieniem. Nie miał pojęcia jakim uczuciem
darzy go Bill, choć, że jest to miłość braterska doskonale wiedział, ale czy
cała ta reszta była tylko pożądaniem jego fizyczności, czy także miała podłoże
w tym innym uczuciu, jakie rodzi się do partnera – tego wiedzieć wciąż nie
mógł.
Długo kręcił się w łóżku, przewracał
z boku na bok, podziwiał piękno Billa, kiedy ten opadł na wznak, pogrążony w
głębokim śnie. Nie mógł zasnąć z tych emocji, jakie doszczętnie go opanowały, a
widok błogo śpiącego, idealnego, młodego boga dodatkowo nie pozwalał zamknąć
oczu. Nie miał pojęcia, kiedy w końcu ze zmęczenia poddał się, ale widział, że
na horyzoncie zaczynało już jaśnieć.
To było takie... super... tak czułam ze Bill nie wytrzyma :P ale czekam teraz na jakaś odpowiedz Toma... :D i w ogóle czekam na dalsza cześć bo ten rozdział pochłonęłam niesamowicie szybko i tak bardzo mi się to podobało. Ja widziałam, ze twincest w Twoim wykonaniu to będzie mistrzostwo i z każdym rozdziałem mnie przekonujesz o tym, ze się nie pomyliłam :D dziękuje Ci za to opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńDużo weny kochana :***
Dawałabym znacznie szybciej, ale jakoś ostatnio brak motywacji do pisania, a zapas topnieje. Dobrze, że mam stałe czytelniczki, ale wiadomo, że nowe pojawiające się komentarze, na dodatek przychylne dałyby mi porządnego kopa. Ale cóż zrobić... Póki mam dla kogo pisać, piszę, zabraknie Was, to pewnie zaniecham.
UsuńTy nie dziękuj mi, to ja dziękuję Tobie, że jesteś ;*
Aż nie wiem co powiedzieć... Na miejscu Billa też nie mogłabym się powstrzymać :D Ciekawe jak Tom zachowa się rano, może w końcu się odważy i zainicjuje zbliżenie:)
OdpowiedzUsuńI chyba już kiedyś o tym wspominałam, ale te wszystkie opisy w twoim wykonaniu są po prostu cudowne. Czytanie ich to sama przyjemność ;)
Czekam na więcej
Buziaki :*
Bardzo dziękuję, Twoje słowa motywują do dalszego tworzenia, choć brak nowych czytelniczek trochę mnie hamuje, no ale cieszę się, że Wy jesteście zawsze. Mówisz, że teraz pora na Toma? No nie wiem, zważywszy na to, że ani drgnął, a przecież mógł ujawnić fakt, że nie śpi. No ale... przekonasz się niebawem jak to będzie.
UsuńDziękuję serdecznie ;*
O mój boże kocham cię za to. To opowiadanie jest cudowne i chce cały czas więcej. Tak się cieszę że Bill pocałował Toma. Jestem tylko ciekawa jak Tom będzie zachowywał się jak już się obudzą bo Bill pewnie jak zawsze będzie ukrywał emocje. Chcę żeby znowu coś się działo żeby któryś coś zainicjował. Aż mnie roznosi z tych emocji. Już chce następne nooo... Życzę dużo weny. Całuję i pozdrawiam kochana!
OdpowiedzUsuńGdyby choć jeden, tak motywujący komentarz od nowej czytelniczki pojawił się pod każdą częścią, i ochota do pisania byłaby większa. Nie masz pojęcia ile przyjemności sprawiłaś mi swoimi słowami.
UsuńCo wydarzy się dalej, przekonasz się wkrótce.
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Mam ochotę przekląć tego cholernika, że nie odważył się pogłębić pieszczoty, iż tamtej nocy nie odebrali tego, czego przecież pragnęli... Ale ta ich niewinność, zażenowanie i wstydliwość jest urocza. Akcja nabiera tempa, zaczyna być coraz ciekawiej i cóż, nie będę ci słodzić apropos cudownego pióra, przecież już to wiesz.
OdpowiedzUsuńBuziaczki. :*
Cieszę się, że pojawiłaś się znów, zmotywować mnie komentarzem. Co do mojego pisania, mam nadzieję, że nie zepsuje się w najbliższym czasie i to co tworzę, będzie nadal podobało się tak samo.
UsuńDziękuję serdecznie ;*
uwielbiam twoje opowiadania, to kolejne z kolei, które czytam, a to dopiero mój pierwszy komentarz. Obiecuję, że się poprawię i zacznę w końcu komentować, bo w pełni na to zasługujesz ! piszesz świetnie, masz totalny talent do tego <3 dużo weny życzę i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za tak przemiły komentarz, jakim zmotywowałaś mnie do szybkiego dodania odcinka.
UsuńZapraszam i dziękuję ;*
I już od początku jest nieziemsko. Jak Ty to robisz? JAK? Bardzo spodobała mi się ta część! :)
OdpowiedzUsuńBill nagle wypalił z pytaniem "Czemu nie zaprzeczyłeś, że nie jesteśmy parą?" Pięknie, kurwa pięknie :D A co on sobie myślał? Może sądził, że Tom tak po prostu wyzna mu, że go kocha inaczej niż jak brata...? To się przeliczył. Nie ma tak łatwo.
A ten ich czuły pocałunek, a raczej to delikatne muśnięcie wargami kiedy Bill nie potrafił się powstrzymać jak Tom spał to wręcz niesamowite, cudowne, pełne pasji. Niewinne, ale i namiętne, z głębi serca. Wzruszyłaś mnie tą subtelnością. Opisałaś to tak szeroką paletą barw... Cudo. Taka delikatność idealnie pasowała do tej ich sytuacji i pierwszej nocy we wspólnym łóżku, na którą byli "skazani".
Obaj nieźle podpici. Pierwsza myśl to to, że powtórzy się podobny scenariusz co z Andreasem, ale jednak nie. I dobrze. Na trzeźwo bliskość smakuje lepiej.
A najbardziej intrygują mnie te domysły Toma, czy to co Bill zgromadził na laptopie to jego ciekawość czy pragnienie. Bez szczerej rozmowy się tego nie dowie.
To będzie zbyt słabe jak napiszę, że Twój styl pisania mnie zniewala. No trudno, widocznie nie stać mnie by lepiej to wyrazić, a uwierz mi, że pochłaniam każde słowo całym sercem i czuję każdą pojedynczą emocje bohaterów.
Lecę czytać dalej,
E.G.
Nie wiem jak ja to robię, po prostu piszę ;)
UsuńChciałam, żeby ich pierwszy pocałunek był właśnie czuły, delikatny i wyjątkowy, a jeśli mi się to udało w oczach czytelników, to niemiernie się cieszę.
Dziękuję serdecznie ;*