Część 4.
Byłem
pijany, ale nie na tyle, żeby zupełnie nie wiedzieć co robię. Kolejnego dnia
wszystko pamiętałem z różną intensywnością, ale wtedy dobrze wiedziałem czego
chcę… Chciałem Andreasa, chciałem, żeby mnie miał, pragnąłem, żeby mnie mocno
pieprzył, a wiecie dlaczego? Żebym mógł myśleć o moim bracie… Chciałem, żeby
mnie dotykały męskie dłonie, a ja czułbym na sobie dłonie Toma… Chciałem, żeby
całowały mnie wargi Andreasa, chciałem czuć szorstkość zarostu wokół nich tylko
po to, aby wyobrażać sobie usta mojego bliźniaka… Wiedziałem, że mój były wciąż
ma na mnie ochotę, ale kto jej nie miał? Tyle fanek, tylu fanów… Każdy z nich
oddałby część życia, żeby choć mógł wtedy mnie dotknąć. A ja nie chciałem
nikogo… Pragnąłem tylko mojego Toma.
***
Andreas
zamknął nogą drzwi hotelowego pokoju Billa i wciąż podtrzymując pijanego
chłopaka, zatrzymał się tuż za nimi. Zawsze był taki pociągający, ale kiedy był
wstawiony wręcz emanował namiętnością. Od jakiegoś czasu nic ich nie łączyło,
ale blondyn wciąż pamiętał smak jego pełnych ust i zapach jego ciała, głośne
oddechy i cudowny krzyk Billa, kiedy przeżywał z nim orgazm. Na samo takie
wspomnienie jego ciało obejmowało słodkie podniecenie, a teraz znów był tu z
nim, sam na sam i w dodatku czuł jego przychylność, wiedział, że to wszystko
może się powtórzyć.
Bill
nie odepchnął go jak ostatnio, a wręcz przeciwnie, zarzucił mu ręce na szyję i
zamglonym, namiętnym spojrzeniem patrzył mu prosto w oczy. Od sypialni
apartamentu dzielił ich jeszcze niewielki korytarz i kolejne drzwi za którymi
wiele mogło się zdarzyć. Andreas o niczym innym nie myślał, ale bał się zrobić
jakikolwiek krok. Bill był czasem nieobliczalny, nigdy nie było wiadomo jak
mógłby się zachować, a inicjując cokolwiek mógł narazić się nawet na siarczysty
policzek, jednak… nie dziś, nie teraz. Czuł na udzie jego nabrzmiałą męskość i
to odrobinę zaczynało go ośmielać, ale nim zdążył cokolwiek zrobić, czarnowłosy
wtopił palce między jego jasną czuprynę i patrząc wciąż tym swoim obłędnym,
powłóczystym spojrzeniem, mruknął:
-
Noo… Na co jeszcze czekasz...? – Podniecenie rozpaliło się w nim jak pochodnia,
pragnął go cholernie mocno, a na dodatek miał teraz jeszcze jego jawne
pozwolenie. Zachłannie zawładnął jego ustami i łapczywie całując wdarł się
pomiędzy nie językiem, penetrując szaleńczo ich wnętrze. Bill wydał z siebie
zdławiony jęk, nieco zaskoczony tak nagłą i zaborczą pieszczotą, jego powieki
opadły, a pod nimi zrodził się obraz tego, którego prawdziwie pragnął. Poruszył
biodrami, mocniej ocierając wypukłością w spodniach o udo Andreasa, który zdecydowanie
chwycił jego pośladki. Był silny, dlatego bez trudu uniósł go do góry, podczas
gdy chłopak natychmiast oplótł udami jego talię. Teraz już miał pewność, że w
Billu także wrze podniecenie i z pewnością, spragniony bliskości nie odtrąci
go.
Kilka
kroków jakie dzieliło ich od łóżka pokonał natychmiast, jednak nie zdołał
niosąc chłopaka zamknąć za sobą drzwi do sypialni, które jedynie lekko pchnął.
Nie zatrzasnęły się, nawet porządnie nie domknęły pozostawiając niewielką
szczelinę. Jednak apartament Billa był jednoosobowy, przeznaczony tylko dla
niego, dlatego też to nie stanowiło dalszej przeszkody w obnażeniu drżących
pragnieniem ciał.
Opadli
na łóżko dysząc jak po maratońskim biegu, na krótką chwilę zatrzymując swoje
poczynania. Bill oblizał lubieżnie wargi i wciąż wpatrując się w blondyna
wychrypiał;
-
Zerżnij mnie, mocno… Zrób mi to najlepiej jak potrafisz… - I sięgnął po dół
jego koszulki, aby szybko ją z niego zerwać, po czym spychając go z siebie
usiadł na nim okrakiem.
Andreas
urzeczony, oszołomiony, cholernie szczęśliwy, pijany pragnieniem i zdecydowaniem czarnowłosego, pochłaniał go
wzrokiem, kiedy chłopak ściągnął z siebie górną część garderoby i zaczął
rozpinać mu spodnie. Dłonie mu drżały z ekscytacji, chciał tego, choć tak
naprawdę wcale nie chciał jego… On pragnął Toma i tylko Toma, całą duszą, całym
sercem. Chciał go w takiej sytuacji i marzył, aby tamten pragnął go tak samo,
by posiadł go na tysiąc różnych sposobów, a on oddawałby mu się z rozkoszą.
Ale
Toma tu nie było i nawet pojęcia nie miał o jego mrzonkach, tak bardzo
bolesnych, bo przecież w ten sposób z pewnością nigdy nie będzie należał do
niego, dlatego też oddawał się w tej chwili - z jedynym marzeniem w głowie, z
obrazem jedynej osoby pod powiekami - Andreasowi.
Ściągnął
z niego spodnie razem z bokserkami do kostek, a kochanek dopełnił reszty. Aby
nie marnować ani chwili, Bill sam szybko pozbył się z siebie każdej, pozostałej
części garderoby i zupełnie nagi, emanując wspaniałym wzwodem, na czworaka
wpełzł na wielkie łóżko. Blondyn wpatrzony w niego jak w bóstwo, pochwycił go w
ramiona sprytnie obracając. Opadł na jego twarz dotykiem warg i wodząc ustami
po jego rozpalonej skórze, słał dywan z pocałunków, nie omijając nawet
centymetra skóry gęsto usiał muśnięciami szyję i ramiona, docierając w końcu do
stwardniałych sutków. Pieszcząc go zachłannie wsłuchiwał się w przyspieszony
oddech tego, którego pragnęły tysiące, a w nim samym rodziła się nadzieja.
Chciał być dla niego najwspanialszy, marzył, aby spełnić każdą jego łóżkową
zachciankę, zaspokoić go najlepiej jak tylko potrafił, bo tak bardzo znów
chciał należeć do niego…
Nie
wiedział, że jest jedynie substytutem, marną namiastką i niewiele znaczącym
erzacem. O ile był w tym naprawdę dobry, Bill wciąż snuł domysły, jak cholernie
zajebisty w sztuce kochania musi być Tom.
***
Myśl
o tym co teraz dzieje się w apartamencie Billa nie dawała mu spokoju. Georg
gdzieś zniknął, czego żałował, bo towarzystwo kumpla do tej pory dość
skutecznie odwodziło go od dumania o bliźniaku. Siedział dłuższy czas sam i
sączył kolejnego drinka, przypominając sobie rozanielony wyraz twarzy czarnowłosego,
kiedy udawał się z Andreasem do hotelu.
-
Szlag by to trafił… - mruknął pod nosem, wychylając resztkę drinka. Właśnie
stwierdził, że świadomość czym w tej chwili może zajmować się Bill, boli go
dziś jakoś szczególnie i nigdy wcześniej, kiedy jeszcze był z Andreasem nawet
nie myślał o tym w ten sposób. Cóż więc się zmieniło…? Gdzieś tam w
podświadomości miał ogromną nadzieję, że jednak były facet położył go jedynie
spać, po czym dał mu po prostu spokój. Ale gdyby tak było, czy nie zjawiłby się
zaraz z powrotem? No właśnie… Minęła prawie godzina odkąd obaj zniknęli. Musiał
odszukać Alexa, który z pewnością odwoził ich do hotelu. Fakt, że był on
oddalony zaledwie jedną przecznicę od klubu w którym wciąż trwała impreza, a o
tej wiedzieli jedynie ludzie z branży, na dodatek wszyscy wchodzili tylnym
wejściem, to pomimo tego, ostrożności nie było nigdy dość. Przechodząc nawet
kilka kroków z budynku do budynku w środku nocy, nigdy nie było wiadomo, na
kogo człowiek się natknie.
Rozejrzał
się bystrym wzrokiem, jednak klub był dość duży, miał wiele loży i nisz, w
jakich mógł teraz przebywać kierowca i zarazem ochroniarz, więc w zasięgu
wzroku po prostu go nie było. Musiał więc wstać, rozejrzeć się i wiedział, że
najlepiej będzie zapytać kogoś z ich osobistego otoczenia.
-
Nie wiesz, czy może jest tu gdzieś Alex? – zagadnął pierwszą, napotkaną osobę,
dźwiękowca Lukasa.
-
Wiesz co, widziałem go niedawno, ale nie mam pojęcia gdzie jest teraz.
A
więc wrócił… Tylko czy wrócił sam, czy przywiózł ze sobą Andreasa?
-
A Andreas… Andreasa widziałeś? – zapytał jeszcze, nim chłopak zdążył się
oddalić, ale ten jedynie pokręcił przecząco głową. Wolałby jednak inną
wiadomość, bo ta sprawiła, że poczuł lekki skurcz żołądka.
Ruszył
znów przed siebie, teraz już szybszym, bardziej zdecydowanym krokiem. Przedarł
się przez tańczących i wtedy dostrzegł poszukiwanego Alexa. Chwycił go za
przedramię, kiedy ten chciał odejść gdzieś dalej, nie zauważając zbliżającego
się Toma i nie mając nawet pojęcia, że czegoś mógłby od niego chcieć.
-
Wróciłeś sam, czy z Andreasem? – zadał pytanie, kiedy mężczyzna czując uścisk
jego dłoni odwrócił się.
-
Obaj kazali mi wracać, mówiąc, że już zostają – rzucił, a zaraz zapytał: – Ty
też chcesz już jechać?
Toma
zmroziło. Przez chwilę stał nieruchomo, trochę zbity z tropu. Wiadomość, że
obaj kazali kierowcy wrócić mogła oznaczać tylko jedno: na pewno zostali w
hotelu. Dotąd wydawało mu się, że zna Billa tak dobrze jak samego siebie, że
tak często on sam odczuwa jego nastroje, ale teraz nie czuł nic prócz uścisku w
żołądku i jakiejś chorej niepewności, wręcz strachu, zupełnie nie wiedział co
mógł w takiej chwili zrobić, czy wylądował z Andreasem w jednym łóżku
uprawiając seks, czy pozwolił jedynie odprowadzić się do pokoju, aby pójść spać.
Mina Billa, jego zachowanie mogło wskazywać na to, że coś się znów między nimi
zaczęło dziać, ale wcześniejsze słowa Georga, a także to, co sam niegdyś mówił
mu o takiej ewentualności, raczej mogły świadczyć o tym, że nie połączy ich już
nic, nawet czysty seks.
I właśnie w tym momencie zorientował się, jak
ostatnio niewiele rozmawiali ze sobą o osobistych sprawach, jak od pewnego
czasu Bill prawie nic mówił mu o rzeczach intymnych, choć on sam od pamiętnej
nocy, kiedy nabył tę palącą wiedzę sam w tym temacie milczał.
-
Jeśli akurat nie masz jakiegoś pilnego kursu, pojadę. – rzucił po chwili
zastanowienia i ruszył za mężczyzną w stronę wyjścia, sygnalizując po drodze
napotkanemu Georgowi ten fakt.
Nie
wiedział, czy położy się spać, nie miał pojęcia, czy w ogóle zaśnie, był
dziwnie poddenerwowany, ale już nie chciał tkwić na tej imprezie sam, miał dość
namolnych panienek i denerwowało go, że nie miał na oku Billa. Ale będąc w
hotelu ta sytuacja się także nie zmieni, bo jak posiądzie wiedzę co on w danej
chwili robi? Przecież nie będzie pukał do jego pokoju. Jasna cholera!
Nie
poznawał sam siebie, te dwa, trzy miesiące wcześniej niewiele by go to wszystko
obchodziło, najważniejsze by było, że Bill bezpiecznie dotarł do hotelu. Teraz
miotał się pomiędzy tymi wszystkimi domysłami. Bill mógł robić co chciał, mógł
sypiać z kim chciał, więc czemu do cholery dziś tak usilnie o tym myślał?
***
Andreas był jak
ogień… Dawał mi wszystko czego chciałem, spełniał każdą moją zachciankę w łóżku
i miałem wrażenie, że stał się jeszcze lepszy w tej sztuce, niż wówczas, kiedy
byliśmy w związku. W przeciągu godziny, zrobiliśmy to trzy razy, nie szczędząc
sobie wyszukanych pieszczot, a ja wciąż czułem się nienasycony.
Odświeżyliśmy się
pod prysznicem, choć nie tylko do tego posłużyło nam to miejsce, po czym
wróciliśmy do łóżka. Znów chciałem zamknąć oczy i marzyć o Tomie, wyobrażać
sobie, że to on jest we mnie, że pieści mnie najczulej jak tylko potrafi i
wiedziałem, że byłby w tym po stokroć lepszy od mojego dzisiejszego kochanka,
przede wszystkim dlatego, że tak szalenie go kochałem…
Ale teraz musiałem
zadowolić się jedynie wyobrażeniem, bez perspektyw na jego urealnienie.
***
Przed
wejściem Tom pożegnał kierowcę i sam wrócił do hotelu. Był środek nocy, ale on
nie czuł zmęczenia. Zamiast tego rozgościło się w nim jakieś dziwne uczucie
podekscytowania i wciąż nie dająca mu spokoju myśl; co robi Bill?
Wiedział,
że będzie musiał wszystko stłamsić w sobie i najlepiej zrobi, jeśli pójdzie
spać, ale idąc korytarzem, jakoś podświadomie zatrzymał się pod apartamentem
brata. Nie było sensu pukać, bo jeśli chłopak śpi tylko go obudzi i co mu
wówczas powie, jak się wytłumaczy? Że chciał jedynie sprawdzić, czy jest
bezpieczny? Przecież nie był dzieckiem i każde usprawiedliwienie dobijania się
o tej porze do jego pokoju będzie chore… Nigdy nie pukał do niego po nocach,
więc teraz zrobiłby z siebie tylko ostatniego głupka. Najchętniej po prostu by
tam zajrzał tak, żeby Bill o niczym nie wiedział, bo pewność, że śpi była mu
teraz najbardziej potrzebna, aby zabić strach i zniszczyć domysły. Jednak w
hotelach zawsze zamykali się na noc, więc nawet nie było sensu dotykać klamki.
No fakt… może i nie było, ale jakoś podświadomie to zrobił, delikatnie ułożył
na niej dłoń i odruchowo lekko nacisnął. Jakież było jego zdziwienie, kiedy
drzwi nagle ustąpiły. Teraz już żadna siła nie zmusiłaby go do tego, aby się
wycofał. Czuł się jak złodziej, ale mimo to po cichu wślizgnął się do ciemnego
korytarzyka, bezszelestnie zamykając za sobą wejściowe, stał przez chwilę tuż
za progiem wpatrując w lekko uchylone kolejne, te do jego sypialni. Nikłe
światło sączyło się ze szczeliny rzucając cienką smugę w ciemność niewielkiego
korytarza, gdzie teraz stał, więc, albo Bill zasnął nie gasząc nocnej lampki,
albo po prostu nie spał.
Przez chwilę uspokajał się i wyciszał
szalejące w jego piersi serce i chaos myśli, dopiero teraz mógł wytężyć słuch,
a odgłosy dochodzące z sypialni upewniły go w tym, że jego brat wcale nie
zapadł w sen, a na dodatek z pewnością nie jest sam. Ciche pomruki, szelest
pościeli i ewidentne odgłosy świadczące o intensywnym używaniu łóżka sprawiły,
że dłuższą chwilę stał nie mogąc zrobić ani kroku. Powinien po prostu wyjść,
równie bezszelestnie jak tu wszedł, wycofać się i nigdy nie przyznać do tego
desperackiego czynu. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak bardzo narusza jego
prywatność, a mimo to nie potrafił stąd wyjść. Jakiś głos w głowie wręcz
nakazywał mu podejść bliżej i złowić spojrzeniem ten zakazany, cholernie
kuszący obraz, jaki czekał na niego w szczelinie między futryną, a
niedomkniętymi drzwiami sypialni.
Nie
wytrzymał, najciszej jak mógł zbliżył się opierając plecami o ścianę, choć
ciemność jaka panowała w korytarzyku dawała mu idealny kamuflaż, a on sam miał
na sobie czarną bluzę.
To,
co zobaczył przez tę niewielką szparę sprawiło, że zastygł w bezruchu
wstrzymując oddech; Bill pieścił ustami tors Andreasa, milimetr po milimetrze
składał powolne pocałunki coraz niżej, zatrzymując na dłużej swoją pieszczotę
na jego podbrzuszu. Pochylony nad nim, miał ugięte kolana i wypięte pośladki.
Kąt z jakim widział całą tę sytuację Tom, pozwalał mu obserwować wszystko
bardzo dokładnie. Twarz Andreasa wyrażała niebotyczną przyjemność i choć nie
widział nawet profilu Billa, który przesłaniały mu jego czarne, opadające
kosmyki, z całą pewnością mógł stwierdzić, że nieustannie mają wzrokowy
kontakt. Sam nie wiedział, dlaczego na to patrzy łamiąc wszelkie zasady, ta
rozsądna część jego nakazywała mu natychmiast się wycofać, ale ta druga, której
nawet nie potrafił nazwać, wciąż trzymała go w tym samym miejscu, ze wzrokiem
skierowanym na bliźniaka i jego kochanka, który teraz odrzucił głowę w tył
pojękując, a Bill na krótką chwilę zaprzestał swoich poczynań. Uniósł się
odrobinę w górę i w tej właśnie chwili Tom całkowicie zapomniał o oddechu,
chłonąc spojrzeniem każdy jego ruch.
Nie
stało się nic nadzwyczajnego, nieprzewidywalnego, właściwie wręcz mógł się tego
spodziewać, bo każda pieszczota, którą Bill obdarzał blondyna właśnie do tego
prowadziła, ale to co zobaczył w tej chwili…
Tak,
powinien wycofać dużo wcześniej, teraz przeklinał sam siebie; penis Andreasa w
pełnym wzwodzie właśnie pulsował w objęciu palców czarnowłosego, który patrząc
w oczy swojemu kochankowi pochylił się zanurzając jego główkę w ustach. I choć
zupełnie przesłonił ten widok po chwili swoim barkiem, sugestywne ruchy jego
ciała, głowy i coraz głośniejszy jęk blondyna, świadczyć mogły jedynie o tym,
jak cholernie dobrze musiał to robić.
Przygryzł
wargę jeszcze mocniej przylegając do ściany, miał wrażenie, że chcąc lepiej się
ukryć za moment wtopi się w nią plecami. Stał w bezruchu obserwując ze swojej
kryjówki cały ten akt. Spojrzenie Andreasa było tak wymowne, a kiedy szerzej
rozchylił uda i wplótł palce we włosy Billa przyciągając go do siebie jeszcze
bardziej, poczuł, jak jego ciałem wstrząsnęły torsje. Jeszcze by tego
brakowało, żeby się tu porzygał… Zaczerpnął więc potężny haust powietrza, nie
odrywając mimo wszystko spojrzenia od tej sceny. Był podglądaczem i czuł się
okropnie, zażenowany i zawstydzony sam przed sobą do granic możliwości, ale ta
nieznana siła wciąż trzymała go w lodowatym uścisku rzeczywistości, wmurowała
go w to miejsce nie pozwalając mu się poruszyć.
Jego
Bill, jego ukochany, mały brat obciągał teraz obcemu facetowi, który wił się
pod nim z rozkoszy, jęcząc i sapiąc, klnąc i rozkazując, aby robił to szybciej,
mocniej, aby ssał i lizał. Do kurwy nędzy! Niech to szlag! Powinien natychmiast
stąd wyjść, nim się zorientują, ale nie umiał, nie potrafił, i… nie chciał!
Tkwił nadal, w tym samym miejscu czując, jak wściekłość ustępuje miejsca
zupełnie innemu uczuciu, którego by się po sobie nie spodziewał. On, tak po
prostu, najzwyczajniej w świecie zaczynał się podniecać…
I
właśnie wtedy Bill nagle przerwał. Pozostawiony samemu sobie penis Andreasa
ociekał jego śliną, błyszczał w świetle nocnej lampki w pełnym wzwodzie, ale
Tom tylko przez chwilę zbłądził tam spojrzeniem. Co teraz…?
Miał
wrażenie, że serce zatrzymało na chwilę swój bieg, bo Bill odwrócił się do
swojego kochanka tyłem, wypinając w jego stronę pośladki, wsparł dłonie na
oparciu łóżka. Doskonale widział jego idealnie piękną twarz, nabrzmiałe wargi
były teraz krwistoczerwone, a policzki lekko zaróżowione. Oblizał usta i lekko
odwracając głowę sprawdził, czy blondyn dobrze zrozumiał jego sugestię, ale
przecież robili to nie pierwszy raz, znali swoje potrzeby, gesty, dlatego też
ten już klęczał tuż za nim, pomiędzy jego szeroko rozstawionymi kolanami.
Bill
rzucił nieziemsko erotycznym, ochrypniętym głosem;
-
Zerżnij mnie… Mocno…
Te
słowa sprawiły, że właśnie wtedy, po raz pierwszy przez niego, Tom poczuł
paraliżujący całe ciało, obezwładniający dreszcz podniecenia, który od torsu
przetoczył się rozkosznie opadającą lawiną do podbrzusza, zniewalając go w tej
chwili doszczętnie. Był podniecony i to nasilało się w nim z każdym wizualnym
bodźcem.
Bill
jęknął pieczętując to soczystym przekleństwem, kiedy kochanek właśnie wtargnął
w niego pierwszym, zdecydowanym pchnięciem i mocniej wypiął w jego stronę
pośladki, z każdym ruchem wychodząc mu naprzeciw. Poruszał biodrami na boki
przytrzymując się łóżka jedną ręką, drugą sunął po swoim ciele, dotykając się.
I właśnie wtedy dłoń Toma powędrowała po śliskiej fakturze koszulki w dół,
zaciskając się finalnie na twardym wybrzuszeniu pomiędzy udami. Chciał
przełknąć ślinę, ale z tych emocji miał w ustach piaszczystą pustynię i ani
odrobiny fizjologicznego płynu, żeby choć zwilżyć językiem spierzchnięte wargi.
Serce w piersi łomotało mu nieznośnie, jego bolesne kołatanie było dla niego
bardziej słyszalne teraz, niż odgłosy z sypialni. Dreszcz wciąż go paraliżował
i pociemniało mu w oczach. To co widział było jak sen, jak jakieś wyobrażenie…
Powinien stąd wyjść, bo za chwilę oszaleje z podniecenia, albo zasłabnie i
upadnie w tym wąskim korytarzu. Całe ciało go paliło, bokserki opinały się na
nim ciasno i ten widok, wręcz nie do zniesienia...
Poruszył
się odrobinę, bo tkwiąc dłuższy czas w tej jednej pozycji czuł, że wszystko mu
cierpnie, wtedy zupełnie niechcący lekko stuknął ręką w drzwi. Zamarł w
bezruchu ze strachu, jednak tam w sypialni, nie zauważył żadnej reakcji na ten
dźwięk. Kochankowie nie usłyszeli
niczego, pochłonięci własnymi doznaniami wydawali z siebie absorbujące
ich odgłosy przyjemności i nawet, gdyby Tom teraz wyszedł nie dbając o to, by
zamknąć bezszelestnie drzwi, z pewnością i tak nic by nie usłyszeli.
Jęki
Billa wcale nie były cichsze od zachowania Lili tej pamiętnej nocy, ale teraz
Tom już nawet o niej nie pamiętał, z fascynacją wpatrzony w cudowny wyraz
twarzy brata, przymknięte oczy, rozchylone wargi i mowę jego ciała. Śledził
spojrzeniem każdy ruch; jak wprawne dłonie Andreasa przytrzymywały mocnym
uściskiem jego biodra, kiedy go penetrował, jak wchodził w niego i cofał się
powoli, jak pochylał się nad nim, aby chwytać ustami skórę na jego ramionach i
karku. Miał wrażenie, że wszystko to dzieje się w zwolnionym tempie, jak na
jakimś erotycznym filmie. Nadal suchość w ustach nie pozwalała mu przełknąć
śliny, a Bill tak soczyście oblizywał właśnie swoje wargi… Niech to szlag!
Na
chwilę przymknął powieki oddychając ciężko. Był podniecony, cholernie podniecony,
a teraz w dodatku wróciło wspomnienie tych wszystkich, jak wówczas je określił
bezwstydnych, pornograficznych fotomontaży i dziś wydały mu się one nieziemsko
piękne. Choć usilnie starał się odepchnąć od siebie tę myśl, pragnął realizować
je, jeden po drugim, każdy z osobna, na każdy możliwy sposób. I w tej chwili to
sprawiło, że jego penis stał się jeszcze bardziej twardy.
Do jasnej cholery… Co się z nim
działo? Przecież nie był gejem, nigdy nie kręcili go faceci, a teraz stał tu i
podglądał własnego brata z byłym chłopakiem w najbardziej intymnej chwili i
niesamowicie go to rajcowało. Jednak co było w tym najdziwniejsze? Nie chciałby
nigdy zrobić tego z Andreasem, ani z żadnym, innym facetem, nie, to było pewne,
bo patrząc na niego czuł obrzydzenie, ale za to kiedy patrzył na Billa, na
wszystkie jego lubieżne gesty i bezwstydne pozycje, kiedy słyszał jego wulgarne
słowa i przesycone erotyzmem jęki, właśnie wtedy podniecenie rozrywało jego
wnętrze, pulsowało w nim jakby szukając ujścia w spełnieniu. Gdyby tak teraz
mógł być na miejscu Andreasa…
Kurwa…
Chyba dotarła do niego najgorsza z wszystkich uzmysłowionych sobie dziś rzeczy.
Był zazdrosny. Był po prostu piekielnie zazdrosny o własnego brata. Teraz to
było pewne.
Jęk
Andreasa wyrwał go ze szponów własnych myśli. Natychmiast otworzył oczy widząc,
jak ten odchylił do tyłu głowę i w ostatnich, nierównomiernych pchnięciach
przeżywał swój orgazm. Patrzył, jak Bill pomaga kochankowi rozkoszować się tą
przyjemnością w pełni, umiejętnie manipulując biodrami, nabijając się na niego
mocniej, powolnymi, posuwistymi ruchami.
Tom
poczuł jak cały drży.
Skończyli,
chyba skończyli, chociaż Bill… Nie, on nadal eksponował swoją silną erekcję,
więc wciąż pozostawał niespełniony. Czyżby właśnie tak chciał zakończyć ten
akt?
Już
miał wycofać się dyskretnie do wyjściowych drzwi, kiedy dostrzegł, jak
czarnowłosy władczo popycha blondyna na poduszki, po czym zbliża się, klękając
tuż nad jego twarzą w rozkroku.
Tom
zesztywniał. Tego się po nim nie spodziewał…
-
Ja pierdolę… - mruknął sobie pod nosem i wtedy Andreas uniósł głowę
pochłaniając ustami wyeksponowaną przed nim męskość, jednocześnie obejmując
dłońmi pośladki Billa wsuwał w jego wnętrze palce.
Tego
już było za wiele, Tom czuł, że więcej nie zniesie… Drżał jak w jakiejś
gorączce, próbował się jakoś uspokoić, ale jego własne ciało zupełnie go nie
słuchało, tak silnie działały na niego te wizualne bodźce. Gdyby tylko miał
taką możliwość, z ogromną chęcią zabawiłby się podobnie, ale teraz był tu sam,
nie mógł zrobić nic, a potem… Potem mógł tylko wrócić do swojego apartamentu.
Tymczasem
jego mały brat perwersyjnie poruszając biodrami penetrował usta kochanka,
czując w sobie jego zwinne palce. Sypialnię wypełniały ich obsceniczne odgłosy,
ale z racji tego, że Andreas miał zajęte usta, to Bill był głośniejszy. Nie
dość, że jego wyuzdany jęk dominował nad każdym dźwiękiem, to jeszcze wydawał z
siebie pełne wulgaryzmów nakazy.
-
Ssij! Kurwa, ssij… Mocno! – dyszał patrząc na tego, który właśnie swoimi
wargami, językiem i wszędobylskimi palcami, doprowadzał go na szczyt.
Teraz
Tom już naprawdę musiał stąd wyjść, musiał się wycofać. Czuł, że nie zniesie
ani minuty dłużej tego napięcia, tego gorąca i podniecenia. Ten widok postawił
jego ciało w płomieniach, które je całkowicie pochłaniały. Ostatni rzut okiem,
może niepotrzebnie, bo teraz miał pewność, że nie zapomni tego widoku nigdy, że
to ten ostatni najsilniej utkwi w jego pamięci i pozostanie pod powiekami.
Bill
właśnie wycofał się z ust kochanka i ujmując swojego penisa w dłoń, ozdobił
wytryskiem twarz Andreasa, który zachłannie i łapczywie chwytał wargami każdą,
opadającą kroplę.
Tom
nie wierzył w to, co widzi… Wiedział, że Bill lubił seks, ale nie miał pojęcia,
że był taki… taki… sprośny? Wszeteczny? Bezwstydny i frywolny? Sam nie
wiedział, jakim mianem go nazwać, ale teraz przyszła mu do głowy myśl, że sam
pragnąłby mieć w łóżku kogoś tak otwartego i bezpruderyjnego.
Drżącą
dłonią nacisnął delikatnie klamkę. Udało mu się otworzyć drzwi w miarę cicho,
choć koordynacja jego ruchów pozostawiała wiele do życzenia, ale jakimś cudem
znalazł się wreszcie na pustym korytarzu, zamykając za sobą wejście do
apartamentu Billa. Złapał kilka głębokich wdechów, bo właśnie pociemniało mu w
oczach, jakby miał za chwilę zemdleć, a serce waliło w piersi jak przed atakiem
palpitacji. Oparł się na moment plecami o ścianę, żeby ochłonąć. Wciąż nie
dowierzał własnym oczom, że to co przed chwilą widział, działo się naprawdę.
OMG!!! Serio... takie twc potrzebowałam. Żaden (!!!) nie był do tej pory w 100% spełnieniem moich oczekiwań, a tu proszę bardzo, w końcu się taki pojawił. :D Bill jest małą ździrą i tak mi to do niego pasuje ;>. W końcu nie jest żadnym rozhisteryzowanym emo! BRAWO!!! W końcu opowiadanie, które nie powtarza schematów, ze Bill to ciotowate emo, a Tom niedomyslny idiota.
OdpowiedzUsuńNo i było gorąco... i to baaaardzoooo. Także czekam jeszcze bardziej niecierpliwie na kolejny rozdział!
Buziaki i naprawdę dużo weny!!! :*****
No to bardzo się cieszę, że spełniłam Twoje oczekiwania w 100%, starałam się jak mogłam. Nie chciałam kreować Billa na kolejną sierotkę losu, wcale nie pasuje mi do niego taki wizerunek. Mam nadzieję, że dalej także Ci się spodoba.
UsuńBuziaki :*
No mi to właśnie tez do niego nie pasuje. On wyglada na kogoś zboczonego w łóżku ^^
UsuńSerio... nie mogę się doczekać następnego rozdziału T.T
Zaskoczona?! Kobieto ja jestem zszokowana!!!
OdpowiedzUsuńNawet mi przez myśl nie przeszło, że Tom będzie ich podglądał. Na początku myślałam, że wyjdzie z tego pokoju po tym co zobaczył. A jednak został... :D
Bill - zrobiłaś mi miłą niespodziankę, niespodziewałam się tego po nim :D
Tak w skrócie - TO BYŁO PO PROSTU ZAJEBISTE!!!
Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
Pozdrawiam :*
Tak naprawdę, to pisząc chciałam go stamtąd ewakuować, ale potem zmieniłam zdanie, w trakcie pisania przychodzą całkiem inne pomysły, niż człowiek planował. Cieszę się, że spodobała Ci sie ta akcja.
UsuńPozdrawiam! ;*
O kurwa (pierwsze słowo, które mi przyszło do głowy)...
OdpowiedzUsuńZA-JE-BIS-TY ROZDZIAŁ
bosze ja chcę dalej ;-;
Nie umiem nawet nic konstruktywnego sklecić, ale coś mi mówi, że ta mała zdzira byłaby bardziej uległa, gdyby Tom zamienił się z Andreasem na miejsca.
I co teraz będzie?
Czekam <3
weny :)
No cóż ja mogę powiedzieć? To wspaniale, że nie zawiodłam i spodobało Ci się. Mam małe opóźnienie, ale kolejny rozdział ukaże się niebawem.
UsuńPozdrawiam! ;*
A może by tak prezent Wielkanocny w postaci kolejnej części? haha. <3 Czekam niecierpliwie.
OdpowiedzUsuńBędzie jutro, obiecuję ;*
UsuńNiech Cię szlag Bill.
OdpowiedzUsuńSerio.
Ok, Bill nie wiedział co siedzi w głowie Tomowi, Bill nie wiedział, że Tom skopiował sobie z jego laptopa te wszystkie linki do opowiadań twincest i dlatego rozumiem dlaczego poszedł do łóżka z Andreasem. Chociaż jednak nie, nie rozumiem, ale przynajmniej nie jest nudno, pobudzasz prawdziwe emocje. To opowiadanie ma w sobie jakąś magię. Oczarowałaś mnie. Twoje pióro zachwyca.
Zresztą ja nie o tym chciałam. Nie tylko o tym.
Dawno nie czytałam tak dobrze opisanej sceny seksu. Serio.
"50 twarzy Greya" może się schować. SCHOWAĆ!
Nie wiem czy Twoim zamysłem było to, żeby czytelnik podglądał razem z Tomem jak Bill pieprzy się z Andreasem. Jeśli tak, to gratuluję. Udało Ci się! :)
Zastanawiam się dlaczego pod takim pikantnym odcinkiem masz tak niewiele komentarzy. Pewnie mnóstwo ludzi czyta, a skomentować to już nie łaska bo zwyczajnie zazdroszczą Ci, że sami nie potrafią tak wspaniale pisać. A wiadomo konkurencja jest duża i jeszcze przypadkiem żebyś się nie wybiła przez te statystyki, wyświetlenia i komentarze bo co będzie jeśli książka z tego powstanie... Wybacz moją ironię. Niektórzy ludzie nic nie potrafią dać od siebie tylko sami biorą. Taka sytuacja. Szkoda.
Wybacz, że się tak bulwersuję bo to przecież kompletnie nie na temat.
Lecę czytać dalej,
E.G.
Bardzo miło mi było czytać Twoje słowa, ale mówiąc tak chyba nie chcesz abym obrosła w piórka? :D
UsuńKomentarze... Tu było ich jeszcze sporo, ale potem już o wiele mniej. Niestety ludziom się nie chce komentować, a szkoda, dobrze by było wiedzieć co sądzą. Dla autora to ważne.
Buziaki ;*
Muszę przyznać się bez bicia, że tę część czytałam z wypiekami na twarzy. Wysoko ustawiasz poprzeczkę pozostałym autorkom opowiadań. Twój opis erotycznych scen zwala z nóg i zapiera dech.
OdpowiedzUsuńA teraz uciekam w siną dal bo nie chcę później chodzić na rzęsach.
:)
Cieszę się, że to wywarło na Tobie takie wrażenie i skoro były wypieki, to były i emocje ;) Jakoś celowo nie podwyższam tej poprzeczki, staram się tylko jak najlepiej robić to, co lubię, czyli pisać.
UsuńDziękuję :*