poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Część 5.






Część 5.


Ruszył przed siebie postępując kilka kroków naprzód, kiedy zorientował się, że idzie w złą stronę, zawrócił. Oszalał, a jeśli jeszcze nie, to właśnie zaczynał wariować. Nie mogąc wyrzucić z głowy tak niedawno widzianych obrazów, szedł korytarzem jak pijany, naćpany wizjami, jakie teraz pod wpływem tamtego bodźca zaczynały się tworzyć w jego głowie, wyobrażeniami, które były nieprawdopodobnie nierealne. Żałował, że w ogóle tam poszedł, bo wiedział, że teraz cholernie trudno będzie mu poradzić sobie z tym wszystkim. Jak jutro, chociaż nie… właściwie jeszcze dziś, jak spojrzy na Billa? Przecież przed oczami zwizualizuje się tylko obraz dzisiejszej nocy, tyle pozycji, tyle sytuacji, a każda tak podniecająca…
Drżącą dłonią otworzył drzwi do swojego pokoju, wszedł pospiesznie, zrzucając po drodze bluzę, dopadł do barku skąd wyjął butelkę Brandy i nalał sobie do małej szklanki. Musiał się napić, jakoś znieczulić, może zapomni, a kiedy obudzi się koło południa uzna, że to był tylko jakiś dziwny sen? Ale co ma do cholery zrobić ze swoim ciałem, które płonęło i domagało się teraz spełnienia? Gdyby dziś wyczesał z imprezy jakąś pannę, gdyby przestał tak bardzo interesować się tym, co robi Bill, byłby teraz z pewnością szczęśliwszy, zaspokoiłby własne żądze i potrzeby, a może już by spokojnie spał?
Jednak nie zrobił tego, nie przeleciał żadnej i nie spał spokojnie. W zamian czuł twardą erekcję w swoich spodniach i wiedział, że jeśli czegoś z tym nie zrobi, nie będzie w stanie zmrużyć oka. Pociągnął jeszcze kilka łyków alkoholu, czując jak pali mu przełyk i z głośnym stuknięciem odstawił puste szkło na stolik. Rozebrał się szybko do naga, pozostawiając niedbale ubrania obok łóżka. Rzut okiem w dół, na swoją pobudzoną męskość uzmysłowił mu, że teraz po prostu musi to zrobić, zaspokoi się sam, choćby po to, żeby nie oszaleć z pragnienia.
Błyskawicznie znalazł się w łazience i zamknął w kabinie natrysku, odkręcił kurek z letnią wodą, czując po chwili jak mocny strumień rosi jego rozpalone ciało. Oparł się dłońmi o jedną ze ścian i pochylił głowę. Jego pobudzenie nie ustępowało, ale jak miałoby się to stać, kiedy jego piekielnie niegrzeczny, młodszy brat wciąż siedział mu w głowie..? Kiedy pod powiekami miał jego anielskie, czerwone wargi, okalający je język, na wpół przymknięte, zamglone podnieceniem oczy…? Jak miał opanować drżenie ciała, kiedy widział jego jędrne, wypięte pośladki i ten niewielki otwór będący źródłem rozkoszy dla innego…?
Wzmocnił strumień, otworzył boczne natryski i poddawał się temu biczowaniu jak jakiś męczennik. Patrzył, jak strużki wody spływają po jego ciele, napiętych pod skórą mięśniach, które raz po raz drgały, jak kumulują się na jego wyprężonym wzwodzie, spływając wzdłuż każdej, pulsującej żyły i opadając w końcu na dno brodzika. Zmniejszył siłę natrysku, sięgnął po żel i wylał odrobinę na dłoń. Rozcierając go na swoim ciele, nastrajał każdą grzeszną myśl, pobudzał fantazje i kąpał je w rzece namiętności, jaka teraz płynęła w nim wartkim nurtem rwąc po drodze na strzępy wszelkie dotychczasowe zasady, skłonności, niwecząc upodobania i preferencje, zmieniając go, tworząc na nowo wraz z każdym wyobrażeniem siebie z nim.
            Sunął dłonią w dół po swoim opływającym wodą ciele obejmując pulsujący, wręcz bolesny pragnieniem wzwód. Jęknął cicho wtapiając ten odgłos w szum wodnego strumienia, oparł czoło na przedramieniu spoczywającym na chłodnej ścianie. Pieszczota stawała się coraz bardziej stanowcza, zaciskając palce przesuwał nimi wzdłuż, aż do końca twardej męskości, po czym naciągając napletek wracał, dotykając jąder. Drżał w pragnieniu, spalał się od wewnątrz tworząc wyszukane fantasmagorie, oczyma wyobraźni widział wyraz jego oczu, rozchylone wargi, w imaginacji wsłuchiwał się w poszarpany oddech, namiętne szepty i wulgarne rozkazy. Dłoń sunęła zapalczywie i rytmicznie po pobudzonej męskości, drażniąc szorstkim kciukiem obnażoną żołądź, a gorący policzek przywarł do zimnej ściany. Rozchylił usta czując wpływające do wnętrza krople, wysuwając miękki język oblizał wargi spijając krystaliczną ciecz. Rozkładając na zroszonej powierzchni palce drugiej dłoni, podtrzymywał z trudem wciąż będące w pionie ciało. Napięta do granic możliwości skóra powlekała każdy drgający pod nią mięsień, twardy niczym kamień, a wprawiona w synchroniczny ruch ręka zadawała namiastkę rozkoszy, bo czymże w porównaniu z prawdziwym kontaktem, ocieraniem się żywego ciała o drugie, z wypełnieniem tego ciała sobą, równało się samozaspokojenie..?
            Jednak dziś nie miał nic ponadto, a nawet gdyby miał to jednak nie to, czego w tej chwili jego chora głowa pragnęła, a wszystko poza tym stawało się nagle niewiele warte, niechciane, niepożądane. Oszalał, zwariował, postradał wszelkie zmysły, bo jak mógł teraz nazwać swój beznadziejny stan ducha i ciała, jaki błagał o niego, w pragnieniu którego chciałby tu ponad wszystko własnego brata?
            Kolejny ruch dłoni, silniejszy uścisk, mocniejsze posunięcia, jeszcze i jeszcze, byle to przeżyć, kąpać duszę w ekstazie, jaką w myślach dawało mu jego ciało. Zdławiony jęk, rozrywający podbrzusze przyjemny skurcz i szept, czule wypowiedziane jego imię, zmyła razem z nasieniem wciąż spływająca po gorącym ciele woda.
            Osunął się na dno brodzika i skulił, pławiąc jeszcze chwilę w echu mijającego spełnienia. Wczepił smukłe palce w nasiąknięte wodą warkoczyki, uspokajał oddech i szalejące zmysły, wyciszał krzyk pragnienia i rozmywał wciąż żywy pod powiekami obraz idealnego, najpiękniejszego istnienia. Miał ochotę wyć, zupełnie nie wiedział co ma teraz ze sobą począć, nie miał siły nawet wstać i wyjść stąd. Musiało upłynąć sporo czasu, kiedy tak siedział na dnie, skulony, i zupełnie  zziębnięty, bo dawno już zamknął dopływ wody. W końcu wstał, nie było zbyt wiele czasu na sen, bo pokój trzeba będzie opuścić do południa, potem długa droga do domu i upragnione wakacje. Na samą myśl o tych dniach dziwny dreszcz zawładnął jego ciałem.
            Lazurowe morze i niebiańska plaża. On i Bill, sami, tylko ze sobą… Czyż to nie brzmiało cudownie?

***

            Pięć razy… Obudziłem się spełniony, rozluźniony, licząc w pamięci ile razy oddałem się Andreasowi. Chyba mogłem nazwać to seksem mojego życia, podobno byłem cudowny, wspaniały, i najlepszy, jakiego kiedykolwiek mnie miał, tak przynajmniej mi szeptał tuż przed zaśnięciem, no i jeszcze, jak cholernie za mną tęsknił i jak bardzo mnie kocha, ale o tym chciałem po prostu zapomnieć. Nie kochałem już Andreasa, o ile kiedykolwiek w ogóle czułem do niego coś na ten kształt. Miałem z nim zajebisty seks, fizyczną miłość, czułem do niego jakieś erotyczne przywiązanie, było nam ze sobą dobrze, ale nie chciałem już z nim być, nawet jeśli znów na zupełnym spontanie wylądowaliśmy w łóżku. Ktoś kiedyś powiedział mi, że nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzeki i kurczowo się tego powiedzenia trzymałem, poza tym kochałem Toma, to o jego dłoniach marzyłem, choć moje marzenia były czystą utopią, mrzonką nie do spełnienia, ale będąc z innym po prostu nie potrafiłbym dać mu całego siebie, bo przecież ciało to nie wszystko. Wiedziałem, że po tej nocy w Andreasie odżyła nadzieja, wiedziałem, że wciąż mnie kocha, a ja perfidnie wykorzystałem go do zaspokojenia się, na dodatek myśląc w tym akcie o Tomie…
Za kilka godzin wrócimy do domu, a za kilka dni wyjedziemy razem, tylko we dwóch… Moje marzenia o nim – jak wówczas myślałem - miały się nigdy nie spełnić, mimo to tak bardzo cieszyłem się na ten czas, bo wiedziałem, że będziemy nierozłączni i spędzimy go razem, on będzie blisko, a ja wypełnię mu każdą chwilę i sprawię, że nawet nie pomyśli o żadnej dziewczynie… Nie liczyłem nawet na najmniejszą pieszczotę, pocałunek, już nie mówiąc o jakimś bliższym kontakcie. Tom, nigdy nie dowie się w jaki sposób o nim myślę, jak marzę o jego ciele, dłoniach, ustach…
Nie miałem pojęcia, jak bardzo się myliłem…


***

            Kiedy Bill obudził się, Andreas siedział nagi na sofie i palił papierosa, czekając. Zamówił śniadanie do apartamentu i miał jedynie dać znak, kiedy będą mogli je przynieść. Był szczęśliwy i pełen nadziei, że znów będą razem. Ta noc była niesamowita, Bill był taki gorący, wyuzdany i przede wszystkim – jak mu się wydawało – cholernie jego spragniony. Czuł dumę, że było mu z nim tak dobrze, bo przecież gdyby było inaczej, czy pozwoliłby mu tyle razy się posiąść? Nim zdążył złapać oddech i odpocząć, on już podniecony na nowo, inicjował kolejne zbliżenie. Gdyby mógł wiedzieć, co wówczas rodziło się w głowie czarnowłosego…
            Przygasił papierosa nasłuchując odgłosów z sypialni, łóżko wprawdzie nie skrzypiało, ale wyraźnie słyszał szelest posłania. Podniósł się więc i stanął w wejściu. Widok najpiękniejszego dla niego człowieka w spienionej, białej pościeli naznaczonej ich fizyczną miłością otulił przyjemnym dreszczem jego ciało.
            - Nareszcie… Ja tu czekam i czekam… - mruknął podchodząc do niego i siadając na brzegu łóżka. Bill uniósł głowę i widząc jego całkowity negliż wywrócił oczami i z powrotem opadł na poduszkę przymykając powieki. No cóż… sam tego chciał, ale najgorsze było przed nim.
            Andreas przez chwilę pożerał go wzrokiem, był taki piękny… Nabrzmiałe od pocałunków wargi, lekko zaróżowione policzki, cudownie gładka skóra, naznaczona kilkoma niewielkimi, zrobionymi przez niego malinkami, rozsypane na poduszce czarne, lekko zmierzwione włosy… Jego Bill, tylko jego... Po takiej nocy przecież nawet nie myślał, że mogłoby być inaczej, tymczasem ten o którego zawłaszczeniu właśnie marzył, skupiał się na tym, jak ma to wszystko bezboleśnie i szybko rozegrać. Blondyn już chciał się nad nim pochylić, aby złożyć na dzień dobry czuły pocałunek na jego ustach, ale zamiast wylewności na powitanie, usłyszał oschłe;
            - Lepiej będzie, jak się ubierzesz i już pójdziesz. – Nawet nie otworzył oczu i nie podniósł się z łóżka, rzucił te słowa jak gdyby nigdy nic. I to po takiej nocy...? Chłopak poczuł się, jakby ktoś wylał właśnie na niego wiadro lodowatej wody i nawet nie poruszył się z miejsca, wciąż lekko pochylony wpatrywał się z niedowierzaniem w jego profil.
- Kochanie, no co ty… Śniadanie zamówiłem, zaraz przyniosą i podam ci do łóżka.
Teraz Bill szeroko otworzył oczy, odrzucił kołdrę z nagiego ciała i przesunął się na przeciwległą stronę łóżka, po czym wstał. Pożądliwe spojrzenie Andreasa natychmiast objęło jego nagą sylwetkę, a on niczym nieskrępowany sięgnął po paczkę papierosów, po czym odpalił jednego i odwrócił się w stronę byłego faceta.
- Po prostu idź już i nie wygłupiaj się, było miło, ale bez takich tam… - Zaciągnął się papierosem sięgając do nesesera po czystą bieliznę. Nawet nie było sensu się rozpakowywać, jeśli zabawili tu tylko dwie noce. Wciągnął na siebie bokserki, nie chcąc już skupiać na sobie w tym miejscu spojrzenia Andreasa, który wstał nagle i zaczął powoli się ubierać. Jego słowa zbiły go z tropu i w jednej chwili zniszczyły całe pokłady nadziei, poczuł się okropnie.
- Mam rozumieć, że to wszystko nic dla ciebie nie znaczyło? – zapytał z wyrzutem. Bill tylko westchnął.
- Posłuchaj Andreas... Niczego ci nie obiecywałem, nie mówiłem o miłości, nie składałem deklaracji, chciałem się tylko pieprzyć, to był niezobowiązujący seks. – odpowiedział mu zupełnie obojętnym tonem, jakby mówił o czymś oczywistym i normalnym, po czym wsunął papierosa w usta, sięgając po leżące nieopodal na podłodze spodnie.
- Nie wierzę… - jęknął blondyn podchodząc. – Po prostu kurwa nie wierzę! Jak możesz być tak cyniczny?!
- Jestem po prostu z tobą szczery. Poszliśmy do łóżka, bo miałem na ciebie ochotę, dawno tego nie robiłem, a ciebie znam, i wiedziałem, że też tego chcesz. No i… byłeś całkiem niezły, a tego mi było trzeba – odpowiedział Bill spokojnie, lekko się uśmiechając i zakładając koszulkę, popatrzył byłemu chłopakowi w oczy. Widział, jak krew odpływa mu z twarzy, jak blednie nagle, ale wciąż starał się, aby nerwy trzymać na wodzy, choć na słowa czarnowłosego wszystko w nim wrzało. Mimo to miał wciąż nadzieję, wyciągnął dłoń, obejmując jego policzek gładził go delikatnie kciukiem zahaczając o dolną wargę.
- Myślałem, że ta noc coś zmieniła, że chcesz być ze mną… - szepnął, przybliżając do niego twarz. Bill odsunął się.
- Andreas, proszę cię. Nie utrudniaj tego, muszę się zbierać i ty też, trzeba opuścić zaraz apartament. – Zerknął na zegarek, było już dobrze po jedenastej.
- Ja pierdolę, Bill… Nie poznaję cię… Co oni z tobą zrobili? – pokręcił głową blondyn. - Chcesz mi teraz powiedzieć, że nic z tego nie będzie, tak? Że to tylko kaprys gwiazdy? Ty skurwysynu… Wykorzystałeś mnie! – krzyknął w końcu, chwytając go za koszulkę.
            - O co ci do cholery chodzi?! – Bill podniósł głos, po czym strząsnął jego ręce ze swojego ubrania. – Zerżnąłeś mnie pięć razy i było zajebiście dobrze, no nie? Też miałeś z tego przyjemność, więc czego kurwa chcesz? Deklaracji miłości? Skończyłem ze związkami Andreas, ja nie umiem kochać! – wykrzyczał.
            Chłopak odsunął się od niego z wyrzutem wymalowanym na twarzy. Odwrócił się zbierając w milczeniu swoje rzeczy i pospiesznie ubrał całą resztę. Billowi zdawało się, że ma w oczach łzy, ale nie mógł stwierdzić tego z całą pewnością, bo nie chciał mu się przyglądać.
            Na odchodne chłopak rzucił tylko już stojąc przy drzwiach;
            - Nie zapraszaj mnie więcej na takie imprezy, skoro nic dla ciebie nie znaczę, bo nawet nie przyjadę. – Po czym wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.

***

            Tom praktycznie nie zmrużył oka, najpierw męczył się, aby wysuszyć mokre warkoczyki, a kiedy po pół godzinie położył się do łóżka, sen nie chciał nadejść. Starał się zasnąć, bo była dopiero szósta, więc przydałyby się choć te cztery godziny przespać, a nie czułby się tak paskudnie. Jednak sen nie przychodził, kręcił się z boku na bok, a nawiedzające go wciąż myśli nie pozwalały spać. Po dziesiątej wstał i ubrał się, po czym umówił się z chłopakami na śniadanie. Zamówili je do pokoju Georga, gdzie we trzech spotkali się, aby wspólnie zjeść. Brakowało tylko Billa.
            - A gdzie nasza Diva? Nie ma ochoty jeść, czy nie ma ochoty z nami jeść? – zaśmiał się Gustav. Tom tylko wykrzywił usta w sugestywnym uśmiechu.
            - Nie będę go nawet pytał, bo raczej nie jest sam.
            - A jednak… Czyżby Andreas? Skąd wiesz? – uniósł do góry brew Georg.
            - Chciałem po powrocie sprawdzić jak się czuje, ale zza drzwi dochodziły pewne odgłosy… No wiecie. - Tom zaśmiał się udając rozbawionego. Kłamał, bo przecież nie mógł powiedzieć jak było naprawdę, to musiało zostać tylko jego tajemnicą, a na wspomnienie swojego wybryku znów poczuł bolesny skurcz żołądka.
            - Był aż tak pijany, żeby iść z Andreasem do łóżka? – Georg z niedowierzaniem pokręcił głową. – Co w niego wstąpiło? Był aż tak zdesperowany? Przecież mówił, że między nim nigdy nic więcej nie będzie…
            - Widocznie zmienił zdanie – wtrącił się Gustaw rzeczowo, biorąc kolejny kęs rogalika.
            Tom nie bardzo miał ochotę ten temat ciągnąć, zbyt wiele to wszystko go kosztowało, ale nie mógł się zdradzić przed kumplami, jak bardzo jest on dla niego drażliwy, więc chcąc nie chcąc uczestniczył w rozmowie. Zastanawiał się, czemu Bill jeszcze do niego nie dzwonił, bo nawet jeśli pukał do jego pokoju, to przecież go nie zastał. Możliwe jednak było to, że do ostatniej chwili będzie z Andreasem, więc postanowił poczekać na niego w swoim apartamencie.
            Było wpół do dwunastej, kiedy wyszedł na korytarz, aby iść do siebie i wtedy niemal zderzył się z szybko idącym, zdawać by się mogło wściekłym Andreasem, który wyminął go bez słowa.
            - Andreas, zaczekaj! – krzyknął za nim. Chłopak zatrzymał się niechętnie, odwracając. - Wiesz, gdzie jest Bill, u siebie, czy…? - wskazał palcem na niego.
            - U siebie. – odpalił krótko, po czym odwrócił się i odszedł. Tom popatrzył za nim przez chwilę i wrócił do swojego apartamentu. Był ciekaw, co takiego się stało, że blondyn był jakiś dziwnie wzburzony, ale miał nadzieję, że Bill bez ciągania go za język, wszystko mu opowie, jak zwykł był to robić.
            Spakował wszystkie rzeczy, nie było tego wiele, bo wyciągnął z walizki tylko to, czego potrzebował, bez jakiegoś wielkiego rozpakowywania się. Czuł się fatalnie i miał nadzieję, że da radę przespać się w busie, że w końcu mimo natłoku myśli padnie ze zmęczenia. Wychodząc spojrzał na swoje odbicie w wiszącym w korytarzyku dużym lustrze, wyglądał okropnie, na jego twarzy malowało się wyraźne zmęczenie po nieprzespanej nocy, jakby spędził ją całą na łóżkowych igraszkach. Uśmiechnął się ironicznie do własnego odbicia.
            - Igraszki… Ze sobą samym pod prysznicem… - westchnął i wyszedł na korytarz. Kiedy zamykał drzwi, zobaczył zmierzającego w jego stronę Billa, który ciągnął za sobą swój duży neseser na kółkach. Jeszcze nigdy w życiu na jego widok nie poczuł się tak dziwnie. Sam nie wiedział jakim mianem ma nazwać to coś, co kumulowało się w jego wnętrzu i nasycało przekonaniem, że okradł go z prywatności, jak najzwyklejszy oszust i kłamca.  Wiedział, że za nic w świecie, tej tajemnicy wyjawić mu nie może.
            - Zdechłbym, a nawet nie zainteresowałbyś się. – rzucił bliźniak z pretensją w głosie, kiedy zatrzymał się przy nim. Gdy tylko Andreas wyszedł od razu sięgnął po telefon, aby sprawdzić, czy ma jakieś połączenie od Toma, bo na noc wyciszył aparat, ale brat najwyraźniej w ogóle nie zainteresował się co się z nim dzieje. Sam zastanawiał się co tej nocy robił Tom, ale teraz, kiedy się do niego odwrócił i spojrzał z jakąś dziwną beztroską, chyba już wiedział… Na dodatek jego odpowiedź zdenerwowała go.
            - Po co ja miałem się interesować, przecież miał kto, no nie? – wyszczerzył się w głupkowatym uśmiechu.
            - Noo… Odezwał się ten, co spędził noc sam. – odparował Bill z ironicznym wyrzutem.
            - Że niby ja?
            - Spójrz w lustro, jak wyglądasz? Brunetka, czy blondynka? Przecież widzę, że całą noc ruchałeś. – Bill był wściekły, nie zaszczycił go już ani jednym spojrzeniem, tylko wyminął z głową uniesioną do góry, i parł przed siebie do windy. Tom powiódł za nim zdezorientowanym spojrzeniem, a Georg, który właśnie wyszedł ze swojego pokoju zaczął się śmiać, klepiąc go po ramieniu.
            - Serio? Tym razem nie pochwaliłeś się.
            Tom westchnął zostając wyraźnie w tyle.
            Gdyby tylko wiedzieli…


15 komentarzy:

  1. Czuje taki niedosyt xD za mało seksu tu xD samogwałt Toma to zdecydowanie za mało dla mnie po ostatnim ^^
    Rozumiem ze rozdział na ostudzenie emocji, bo wydał mi się tez odrobine krótki :(
    Teraz to jeszcze bardziej niecierpliwie czekam na następny rozdział i na te ich wakacje!!!
    A Bill w ogóle jaki... nieczuły :O tak Andreasowi prosto z mostu wygarnął xD biedny Andy ;<
    Czekam na następny rozdział... oby się pojawił szybciej niż ostatnio bo nie wytrzymam chyba Hahaha xD
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za mało seksu, no masz... Tej to człowiek nigdy nie dogodzi.
      Rozdział krótszy, a to z powodów technicznych, bo jakbym pociągnęła dłużej, nie miałabym jak zakończyć, aby nie przerwać w złym miejscu i aby nie był za długi.
      Bill jest takim małym skurwielem, nie chciałam powielać schematów, z biednym i pokrzywdzonym.
      Musisz kochana poczekać, na razie utknęłam w miejscu, mam depresję pozdjęciową xD
      Dziękuję i ściskam ;*

      Usuń
  2. Doczekałam się! Uwielbiam! Już dawno nie miałam tak, że czekałam z taką niecierpliwością na kolejne części. Jestem bardzo, bardzo ciekawa. I czekam! Weny życzę. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, że tak niecierpliwie czekasz. To bardzo motywujące, więc i lepiej się pisze.
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Już nie mogę się doczekać co się wydarzy na tych wakacjach. Ciekawe kto pierwszy się na kogo rzuci xD Coś czuję, że będzie grubo :D
    Mimo, że nie było seksu to rozdział bardzo mi się podobał. Tom miał ciężką noc przez brata. Biedaczek nie wyspał się xD
    Czekam niecierpliwie (ale to bardzo niecierpliwie) na następny rozdział :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze troszkę do tych wakacji, choć nie tak daleko. Uwierz, oni też na nie czekają.
      Co do seksu, no nie może być w każdej części to przecież nie porno ;)
      Pozdrawiam i dziękuję ;*

      Usuń
  4. O mój Boże! Odnosząc się do całego opowiadania to stwierdzam, że to jest boskie! Nie jestem w stanie nic więcej napisać bo emocje nadal trzymają, ale zawsze gdy przeczytam Twój nowy rozdział to myślę o nim do następnego rozdziału, tak bardzo wciąga. Tak więc nie mogę już się doczekać następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc mam stałą czytelniczkę chyba, o ile nie będę zanudzać ;)
      Miło słyszeć, że tak wciąga, aż nie możesz doczekać się nowego rozdziału, takie słowa zawsze motywują.
      Do następnego i dziękuję ;*

      Usuń
  5. To jest po prostu genialne! Już dawno nie czytałam tak dobrego twincest :D z niecierpliwością czekam na następne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie się cieszę, że moja historia przypadła Ci do gustu. Zapraszam w takim razie, na kolejne części, mam nadzieję, ze zdołam przez cały czas ciekawie ją prowadzić.
      Pozdrawiam i dziękuję ;*

      Usuń
  6. Gdzie był mój mózg, że zwlekałam tyle czasu????? Jezusie i wszyscy święci, którzy jesteście w niebie, to był totalny kosmos!
    Wszystkie te uczucia, idealnie ukazane emocje, akcja, fakt jak Bill potraktował Andreasa (w myślach biłam mu brawo), nawet nie wiem co mam powiedzieć. To mistrz, pochłonęło mnie doszczętnie i jeszcze nie chce odpuścić, ale na szczęście wróciłam do żywych i zaraz biorę się za wyłapywanie ewentualnych literówek w kolejnym rozdziale i cóż tu rzec? Czuję się dumna, że mogę być twoją betą i to mnie powierzasz jakby próbę generalną przed opublikowaniem kolejnej części przed większym gronem.
    Wow, chyba nawet zrobiłam się cała czerwona i zapomniałam o nadciągającej chorobie. Nie żegnam się, daję buziaczka i zobaczymy się pod następnym. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha no chyba trochę przesadziłaś w tych peanach, ale to miłe! Dziękuję bardzo;* Bill jest małą, bezwzględną dziwką nie żadnym tam skrzywdzonym emo, więc bój się tego, co dalej i niech nie zmylą Cię stwarzane czasem przez niego pozory.
      Buziaki i bardzo dziękuję, za wszystko ;*

      Usuń
    2. Lubię w nim tę dziwkę. Im bardziej wyuzdany, tym tygryski szczęśliwsze.

      Usuń
  7. Kolejna wspaniała część! :)
    To kiedy Tom zwalił sobie pod prysznicem mając przed oczami obraz wyuzdanego Billa jest wystarczającym dowodem, że Tom kocha Billa nie tylko jak brata i nie łączy ich jedynie braterska więź. Twincest. Będzie piekielny TWINCEST.

    A ten dialog pomiędzy Billem a Andreasem to mistrzostwo. Napisałaś to lepiej niż sobie wyobrażałam bo to, że Bill pogoni w cholere Andreasa to było dla mnie bardziej niż pewne. Czytałam tą ich rozmowę, właściwie kłótnię, dwa razy. Skłamałam bo trzy :) To po prostu zajebiste. I czy Bill jest skurwysynem? Andreas stanowczo wyolbrzymił tą sytuację, co najmniej jakby Bill go zgwałcił więc nie wiem po co ta afera, ale przynajmniej wyjaśniło się raz na zawsze, że między nimi nic już nie będzie.

    Chciałam napisać lepszy komentarz, ale nie potrafię więc lepiej będzie jak już skończę... :)

    Lecę czytać dalej,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam oddać tym dialogiem, jak Bill traktował to zbliżenie, że chodziło mu jedynie o seksualne wyżycie się, a nie o jakieś miłostki. Potraktował Andreasa przedmiotowo, ale niczego mu nie obiecywał.
      Pozdrawiam! :*

      Usuń