Część 51.
Bastien
był głęboko zdziwiony faktem, że Max milczał cały tydzień. I nawet nie kręcił
się nigdzie w pobliżu, jak zwykł był to robić szczególnie wtedy, kiedy nie
spotykali się. W tym czasie, co drugi dzień po południu gościł Billa z Caroline
i może nawet nie był świadomy, ale jego kochanek doskonale zdawał sobie z tego
sprawę. Dlatego wciąż siedział cicho i nie pokazywał mu się na oczy. Był
zupełnie spokojny, skoro odwiedzali go jednocześnie.
Faktycznie,
ciężko pracowali nad próbami, przygotowując się do nagrań i występu na żywo w
klubie blondyna, jaki zaplanowali na pierwszą sobotę sierpnia. Ponadto
codziennie do południa DJ jeździł do studia, gdzie pracowali nad nową płytą
chłopaków, a grafik mieli napięty, bo chcieli jak najszybciej przygotować cały
materiał.
Były
chwile, że Bastien zastanawiał się, co ten oszołom znów knuje, skoro jeszcze
się nie pojawił. Czyżby aż tak się obraził? Wprawdzie nie tęsknił za nim, a
raczej odetchnął z ulgą, że przynajmniej na jakiś czas dał mu spokój, jednak
mimo to, czasem mu go brakowało, ale tylko z jednego względu. Potrzebował
rozładować seksualne napięcie, które coraz bardziej w nim narastało. Nie
zamierzał jednak do niego dzwonić, wiedział, że w końcu i tak sam przyjdzie.
Z
Billem widział się codziennie, czasem wręcz całe dnie, a to było dla niego
trudne do zniesienia. Trzymał się dzielnie, często musiał ugryźć się w język. I
o ile do południa, podczas pracy w studio było jeszcze jakoś znośnie, bo
obecność wielu ludzi skutecznie dystansowała go, tak wieczorami, kiedy
pracowali w jego domu i była z nimi tylko Caroline, było naprawdę ciężko.
Dziewczyna, znana ze swojego luzu w tych sprawach, często dogadywała na temat
ich ewentualnego seksu. Od samego początku dostrzegała, że między nimi iskrzy.
Oczywiście nie omieszkała podkreślać, że bardziej ze strony Barona, ale
zauważyła, że Bill także jest mu przychylny, dlatego też zaczęła obstawiać,
kiedy wylądują w łóżku. Wszystko obracali w żart, ale to już stało się faktem;
kiedy byli we trójkę, magnetyzm między nimi stawał się często widoczny i nie
starali się tego ukryć w jej towarzystwie.
Rozpoczął
się ostatni tydzień przed premierą w Baron House, był poniedziałek, a Bastien
jak zwykle wybierał się do studia chłopaków. Właśnie zamierzał zejść do garażu,
ale jeszcze zerknął przez okno i zobaczył po drugiej stronie ulicy zaparkowane
żółte Porsche. Najpierw trochę się zdenerwował, ale potem pomyślał, że chyba
wreszcie będzie miał okazję normalnie spuścić z krzyża. Nie miał ochoty już
eksploatować własnej ręki.
Zszedł
do samochodu i jak gdyby nigdy nic, miał zamiar wyjechać, udając, że go nie
widzi. Kiedy jednak wsiadł do auta, a roleta uniosła się w górę, Max widząc to
wysiadł i podszedł pod bramę, stając tuż na wprost wyjazdu. Baron zatrzymał
auto przed nim i opuścił szybę, a chłopak podszedł z boku.
–
Czego chcesz Max? Nie mam teraz czasu, jadę do studia.
–
Brakuje mi ciebie, Bastien… – wyjęczał błagalnym tonem głosu.
–
Nie bardzo rozumiem, przecież to ty się obraziłeś, więc o co ci chodzi?
–
Chcę się spotkać wieczorem, mogę przyjść?
–
Dziś mam próby do późna, nie dam rady.
–
A jutro?
–
Jak chcesz, to przyjdź – odpowiedział obojętnie Baron i ruszył, zatrzymując się
na ulicy. – Dam ci znać, o której będę miał czas – dodał, kiedy Max wyszedł z
terenu jego posesji. Wtedy zamknął za sobą roletę garażu i bramę, po czym
odjechał, zostawiając za sobą chłopaka. A niech tam, przynajmniej wreszcie normalnie
sobie dogodzi, choć…
–
Kurwa mać! – zaklął soczyście pod nosem. Mógł go jeszcze przetrzymać chociaż
tydzień, do sobotniej premiery singli w Baron House. Po evencie organizował
imprezę u siebie w domu, i chcąc nie chcąc będzie teraz musiał zaprosić też i
jego. Ale w sumie… przecież pewnie i tak nic się na niej nie zdarzy. Nic, czego
by pragnął. Tego był absolutnie pewien.
W
tej kwestii pod każdym względem czekała go niespodzianka.
***
Był
piątek, ostatni przed występem na żywo i na to popołudnie zaplanowali też
ostatnią próbę. Jak zawsze Bastien zamówił kolację, ale nim do niej zasiedli
najpierw solidnie pracowali w studio. Caroline zjadła tylko trochę i zmyła się
o dwudziestej, tłumacząc, że umówiła się na wieczór z jakimś przystojniakiem.
Oczywiście śmiała się, że przez te ciągłe próby nawet nie ma chwili na seks, a
bardzo już go potrzebowała.
–
Ma ze mną coś wspólnego – zaśmiał się Bill, kiedy zamknęły się za nią drzwi.
–
Ze mną również – odpowiedział Bastien, wracając do stołu. Dolał whisky do szklanki
wokalisty i miał ochotę nalać też sobie, ale zawahał się.
–
Może jednak sobie odpuszczę, to cię potem odwiozę. Ciągle bierzesz taksówkę.
–
Nie, pij spokojnie. Dziś pojadę wcześniej, Tom będzie wracał, to mnie odbierze.
Tak się umówiliśmy. Muszę się porządnie wyspać przed występem i imprezą –
uśmiechnął się czarnowłosy.
–
A gdzie jest Tom? – Baron dolał sobie whisky.
–
Daj spokój… – Bill zaśmiał się i machnął ręką. – Pojechał z Georgiem na ściankę
wspinaczkową. Sara wyjechała na zdjęcia nad morze, więc Georg nie ma co zrobić
z czasem wolnym i ciąga go po różnych atrakcjach. A, że ja mam akurat dużo
zajęcia, to Tom też ma sporo wolnego.
Bastien
przyglądał mu się wnikliwie. Gdzie byli ci ich partnerzy, o których ciągle
mówili, a których nikt nigdy nie widział? Ciągle chodzili gdzieś razem,
spędzali razem czas, zupełnie jakby nie byli braćmi, a parą. Czy ich drugie
połówki w ogóle istniały, czy była to tylko jakaś zasłona dymna? Jaki był
faktyczny stan rzeczy? Od dawna się nad tym zastanawiał, a i Bill często jakoś
zupełnie bezwiednie o czymś opowiadał, z czego nigdy nie wynikało, że naprawdę
kogoś mają. A wręcz przeciwnie, jak choćby teraz. Czemu Tom miał sporo wolnego?
Gdzie była ta jego domniemana dziewczyna? Przecież powinien być z nią, a nie ciągle
z Billem.
–
Myślałem, że ma z kim spędzać ten czas – odpowiedział po chwili Baron.
–
Ma, oczywiście, że ma, ale ona też jest mocno zajęta. – Bez zająknięcia
odparował Bill.
–
Jakoś ci nie wierzę… – mruknął Baron, kołysząc trunek w swojej szklance. – Nie
macie nikogo. Ani on, ani ty.
Czarnowłosy
zaśmiał się i wzruszył ramionami.
–
Jak nie chcesz, to nie wierz.
–
I oczywiście, że nie wierzę… Chodźmy na taras. – Blondyn wstał i ruszył w
stronę drzwi wyjściowych. Bill nieco zbity z tropu podążył za nim. W sumie nie
dziwił się jego osądowi, przecież nikt nigdy nie widział ich parterów, a to nie
było normalne. Doskonale obaj wiedzieli, że lepiej było nie wymyślać takiej
bajeczki. Chcieli uniknąć ewentualnego, nachalnego podrywu, a wkopali się
zupełnie bez sensu.
Był
ciepły, letni wieczór. Zajęli miejsca na dwuosobowej huśtawce. Bill usiadł
bokiem, po turecku, a Baron w podobnej pozycji, ale on podciągnął tylko jedną
nogę na siedzisko. Drugą opierał czubkiem adidasa o podłoże, wprawiając
huśtawkę w lekkie kołysanie.
–
Ja naprawdę kogoś mam, uważasz, że mógłbym żyć bez seksu? – zmrużył oczy
wpatrując się w Barona. – Tylko, że to cholernie skomplikowane, nie
zrozumiałbyś…
Bastien
patrzył na niego z wolna sącząc swój alkohol. Jeśli to było coś całkowicie
odbiegającego od normalnych relacji, pewnie by nie zrozumiał. Wiele razy
odrzucał pomysł, jakoby bliźniaków mogło łączyć coś więcej, niż typowo
braterska więź, ale z czasem coraz więcej miał powodów, aby to podejrzewać,
choć nadal wydawało mu się to zupełnym absurdem. A może po prostu dogadzali
sobie tylko i wyłącznie z braku partnera? Nie… To było głupie myślenie,
przecież mogli mieć każdego, dosłownie każdego. Tom każdą pannę, a Bill
kolesia, choćby jego. Przecież wystarczyło jedno słowo, a Baron w sekundzie
wywaliłby ze swojego życia Maxa. Miał ochotę mu to powiedzieć, ciekaw był jego
miny, ale mimo wszystko było mu trochę głupio. Jeszcze Bill pomyśli, że jest
jakiś stuknięty podejrzewając go o takie rzeczy, jeśli oczywiście to się nie
działo. Nie miał żadnych na to dowodów, ot jedynie swoje domniemania, wypadało
więc jednak siedzieć w tym temacie cicho.
–
No właśnie, cały czas się zastanawiam, jak to jest z tym seksem u ciebie –
Baron również nie spuszczał z niego wzroku. Rozmawiali na takie tematy po raz
pierwszy od dawna.
–
Nie mam powodu narzekać, naprawdę… Mam wszystko, czego potrzebuję. No, prawie
wszystko – poprawił się po chwili. Wciąż Tom nie był w stanie mu obciągnąć i
tego właśnie brakowało mu w tej kwestii do pełni szczęścia.
–
A czego ci brakuje? – podchwycił blondyn.
–
Tego, co ty mi zrobiłeś wtedy w studio.
Kilka
minut wpatrywali się w siebie bez słowa, czując jakieś niewidzialne drobiny
elektryzującej materii, jaka niewątpliwe krążyła iskrząc, między ich ciałami.
Temat w jakim tkwili, tylko nasycał ich tą magiczną energią i obaj czuli lekkie
podniecenie. Baron wyciągnął rękę i dotknął dłoni Billa, jaka spoczywała na
oparciu. Delikatnie przesunął opuszką palca po jej zewnętrznej stronie. Dla
czarnowłosego ten ledwie odczuwalny dotyk, był nieziemsko erotycznym gestem.
Przez jego ciało przetoczył się gwałtowny dreszcz, co jeszcze bardziej go
podnieciło. Gdyby w tej chwili objął tą samą dłonią jego penisa, chyba nie
byłby w stanie aż tak mocno się pobudzić, jak tym niezwykle subtelnym
muśnięciem.
Teraz
przypomniał sobie cytat, który gdzieś kiedyś przeczytał. Ktoś powiedział, że
najgłębszym, najintensywniejszym pożądaniem darzymy tych, którzy są zakazani, i
chyba miał całkowitą rację.
–
Wystarczy jedno twoje słowo, Bill… – szepnął w odpowiedzi DJ. I kolejna fala
dreszczy niemal wstrząsnęła jego ciałem, aż drgnął.
–
Kuszące, ale nie mogę… – odszepnął z trudem. Dziś nie wypił zbyt wiele, z
powodzeniem trzymał na wodzy swoje żądze, ale kto wie jak długo da radę mieć
wszystko pod kontrolą? Kochał Toma, było mu z nim dobrze, ale coś w jego
wnętrzu kusiło niczym szatan, żeby spróbował, żeby poddał się chwili i
szaleństwu, uległ mu. I to samo coś zapewniało, że nie będzie tego żałował. Kto
wie, może to już by się zdarzyło, gdyby Baron wcześniej nie był tak mocno
zdystansowany i, gdyby nie obecność Caroline? Dziś jednak wszystko diametralne
się zmieniło. Nie było z nimi Caroline, a Baron znów patrzył na niego
pożądliwie, i szeptał takie słowa, które budziły w nim demona.
–
Przecież już go - ktokolwiek to jest - ze mną zdradziłeś…
–
I nie chcę tego zrobić znów – stanowczo odpowiedział Bill, zbierając w sobie
całą siłę i szybko dodał: – Przecież masz Maxa, Bastien. Chyba korzystasz do woli,
hmm?
–
Korzystam wtedy, kiedy muszę, kiedy już naprawdę boli mnie ręka.
–
Dlaczego? Przecież jesteście razem. – Bill z zaciekawieniem przekrzywił głowę.
–
To on ze mną jest, nie ja z nim. Dla mnie mógłby zniknąć, choćby na zawsze.
Mógłby nie wrócić z tego pieprzonego Hamburga. – Blondyn powiedział to jakby z
żalem, jakąś nieskrywaną złością. Było pewne, nie kochał go, ale po co się z
nim męczył? To był zdecydowanie chory układ, przecież do seksu mógł sobie
znaleźć kogoś zdecydowanie normalnego, bo Max z pewnością do takich nie
należał.
–
Gdzieś wyjechał?
–
Pojechał z ojcem w interesach, na całe szczęście nie będzie go ani na występie,
ani na imprezie. Będę miał święty spokój – westchnął Baron. Jakieś dziwne
podekscytowanie ogarnęło teraz wokalistę, ale szybko ta chwilowa euforia
ustąpiła zrezygnowaniu. I co z tego, że nie będzie Maxa? Przecież będzie Tom,
który nie odstąpi go na krok. I nie myślał teraz o żadnej zdradzie, bo wciąż
nie pozwalał się skusić temu siedzącemu w jego wnętrzu diabłu. Ale trochę było
mu żal, że nie będzie mu dane przeżyć podobnej chwili jak te dzisiejsze.
Przecież w obecności Toma nigdy nie pozwoli sobie na taką rozmowę z Baronem.
Miał nadzieję, że chociaż dziś nie będzie się jakoś bardzo spieszył, aby go
odebrać i jeszcze na jakiś czas zatonie w tej podniecającej, słownej grze.
Blondyn
sięgnął po papierosy i skierował paczkę w stronę gościa. Palili przez chwilę w
milczeniu. Nie wiedzieli, że ich myśli krążą wokół tego samego; Bill tak bardzo
pragnął usłyszeć, że gdyby tylko chciał, spełni każdą jego zachciankę, zaspokoi
wszystkie pragnienia, a Bastien właśnie głowił się, czy podobne słowa nie
spotkają się z jego odrzuceniem, więc wciąż wolał tłamsić je w sobie.
–
No tak, racja… – sapnął zrezygnowany i właśnie w tej chwili o czymś sobie
przypomniał. – Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
Baron
zaciągnął się właśnie papierosem i wypuszczając z ust dym, skinął głową.
–
Jasne, że pamiętam.
–
Pamiętasz o co mnie wtedy zapytałeś?
–
Wszystko pamiętam, tylko nie wiem które pytanie masz na myśli – uśmiechnął się
Baron.
–
Rozmawialiśmy o mojej erotycznej fantazji, zapytałeś, jak ewentualnie chciałbym
to zrobić z kobietą… Pamiętasz?
–
Oczywiście, że pamiętam i doskonale pamiętam, co mi wtedy odpowiedziałeś, ale co
w związku z tym? – Baron przyglądał mu się wyczekująco. Nie miał pojęcia
dlaczego właśnie teraz wrócił do tego tematu, ale Bill zaraz mu odpowiedział:
–
Musiałem wtedy zaraz jechać i nie zdążyłem zapytać ciebie…
–
O co?
–
Jaka jest twoja erotyczna fantazja, Bastien?
Baron
jednak nie odpowiedział od razu, pochylił się lekko wprzód i omiótł złaknionym,
powłóczystym spojrzeniem jego twarz, przez chwilę zatrzymując wzrok na ustach, lecz
zaraz wrócił nieco w górę i spojrzał mu prosto w oczy, po czym najbardziej
zmysłowym tonem głosu, jaki kiedykolwiek czarnowłosy u niego słyszał,
odpowiedział:
–
Naprawdę tego nie wiesz…? Ty jesteś moją erotyczną fantazją, Bill…
***
I
właśnie w tamtej chwili, właśnie wtedy, musiał rozdzwonić się mój pierdolony
telefon! Złapałem cholernego nerwa, kiedy spojrzałem na wyświetlacz. Serio,
Tommy?! Lepszego momentu oczywiście mój brat sobie wybrać nie mógł! Przecież do
kurwy, nie było jeszcze nawet dwudziestej drugiej! Już chciał po mnie przyjechać?
Akurat w takiej chwili, kiedy Baron wreszcie wrócił z zaświatów kiedy wreszcie
mówił do mnie w sposób, jaki zawsze najbardziej chciałem usłyszeć, oczywiście
właśnie wtedy musiał zadzwonić! Czy on miał na mnie jakiś radar? Czy wyczuwał
jakieś zagrożenie? Byłem taki zły, taki cholernie zły, ale w końcu nacisnąłem
tę zieloną słuchawkę!
I
wtedy zdenerwowałem się jeszcze bardziej, ale z zupełnie innego powodu.
***
Bill
wpatrywał się w Bastiena nie odpowiadając. Choć wcale nie zaskoczył go tym wyznaniem,
ale w tamtej chwili zupełnie nie wiedział co ma mówić i, czy w ogóle potrzebne
są jakieś słowa. Chwila ciszy jednak nie trwała zbyt długo, wcale nie dlatego,
że któryś z nich w końcu przemówił, ale w kieszeni wokalisty rozdzwonił się
właśnie telefon. Bill niechętnie go z niej wyciągnął i spojrzał na wyświetlacz,
dzwonił Tom. Dlaczego w takim momencie? Tak wcześnie chciał go odebrać? Jęknął
tylko cicho naciskając zieloną słuchawkę.
–
Billy, nie przyjadę po ciebie, musisz wziąć taksówkę – odezwał się Tom.
–
No dobra, nie ma sprawy, tak ci się tam spodobało? Chyba nie będziesz się
wspinał całą noc? – zaśmiał się.
–
No raczej nie. Jesteśmy w szpitalu.
–
Co!? – krzyknął, podrywając się na równe nogi. – Dlaczego? Co się stało?
Baron
spojrzał na niego zaniepokojony.
–
Chyba złamałem nogę. Georg mnie tu przywiózł, a mój samochód został pod halą.
Zaraz zawiozą mnie na prześwietlenie, będę wiedział czy to złamanie, czy może
tylko skręcenie.
–
Zaraz tam przyjadę! W którym jesteś?
–
Na urazówce, u Lutera.
–
Dobra, zaraz tam będę!
Bill
rozłączył się i spojrzał w panice na Barona.
–
Co się stało? – zapytał chłopak, wstając z huśtawki.
–
Tom chyba złamał nogę. Ja pierdolę! Przepraszam Bastien, muszę zadzwonić po
taksówkę.
–
Zaczekaj Bill, zawiozę cię. Niewiele wypiłem, poczekaj moment, sprawdzę na
alkomacie.
Bill
tylko kiwnął głową i weszli do domu. Baron zniknął na schodach, a po kilku
minutach znów był na dole.
–
Dopuszczalna dawka, możemy jechać.
Zeszli
do garażu i w milczeniu wsiedli do auta Bastiena. Kiedy wyjechali z posesji,
Baron zapytał dokąd ma jechać, a Bill wskazał mu szpital, do którego trafił
Tom. Był zdenerwowany, przyjemne uczucie jakie towarzyszyło mu jeszcze przed
chwilą, zastąpiła panika i troska o zdrowie Toma. Z dwojga złego lepszy był
uraz nogi, niż ręki, ale to i tak z pewnością unieruchomi go w domu na jakiś
tydzień, o ile nie na dłużej. Zupełnie nie znał się na długości
rekonwalescencji w takich przypadkach. A jutro premiera u Barona… Że też właśnie
dziś musiało mu się to przytrafić!
–
Zabiję Georga, że go tam wyciągnął. Możemy zapomnieć na jakiś czas o próbach –
sapnął zdenerwowany.
–
Może to nie będzie złamanie, ani zwichnięcie. Bądźmy dobrej myśli, że to jakiś
niegroźny uraz, który szybko minie.
–
Oby, bo nie ręczę za siebie! No to jutro poogląda sobie mnie na transmisji –
mruknął Bill. Bastien, skupiony na drodze nie zauważył, że po tym słowach Bill
lekko uśmiechnął się do siebie. Dopiero teraz dotarło do niego, że na
jutrzejszym występie nie będzie Toma i nie będzie go także na imprezie! Skarcił
się jednak za to szybko w myślach. Jego na pewno cholernie boli ta noga, a jemu
w tej chwili przychodzą do głowy takie rzeczy. Poza tym, czy w takiej sytuacji
mógł zostawić go samego w domu i wbić na balet do Barona? Już i tak pewnie w
klubie zejdzie ze trzy godziny, a gdzie jeszcze cała noc? Przecież on będzie
unieruchomiony, nie weźmie sobie ani jeść, ani pić. Nie, zdecydowanie nie
powinien tam iść i właśnie w tej chwili nieco posmutniał.
Baron
zerknął na niego i zauważył strapienie malujące się na jego twarzy.
–
Nie martw się Bill, to na pewno nic groźnego.
–
No, może nie, tylko wygląda na to, że nie będzie mnie na twojej imprezie,
przecież nie zostawię go samego w domu. Co za cholerni idioci! Mówiłem, żeby
uważał!
No
tak, o tym Baron zupełnie nie pomyślał, przecież Tom pewnie będzie potrzebował
opieki. No i Bill pewnie zostanie z nim… Teraz i jemu zrobiło się smutno, ale
nie poruszał tego tematu, wciąż mając nadzieję, że on coś wykombinuje. Tak miło
było dziś na tarasie, zbliżyli się do siebie tą rozmową, i choć nic się nie
wydarzyło, to Baron wciąż miał na to nadzieję.
–
Jesteśmy na miejscu – zakomunikował, skręcając na przyszpitalny parking. Kiedy
zatrzymał się, wysiedli i ruszyli do wyjścia. Bill po drodze zatelefonował do
Toma, nie wiedział gdzie ma go szukać i chciał go jakoś zlokalizować.
–
No gdzie jesteś?
–
Czekaj przy wyjściu, zaraz tam będziemy.
–
Co powiedział lekarz? – zapytał szybko Bill, ale Tom się rozłączył i już tego
nie usłyszał, więc i nie odpowiedział. – Masz ci los, rozłączył się –
dopowiedział już do siebie.
Podeszli
pod wejście główne i zatrzymali się, ale Toma z Georgiem jeszcze tam nie było.
Czekali w milczeniu kilka minut, Bill zerkał niecierpliwie na zegarek, nie
mogąc się doczekać, kiedy zobaczy brata. Nie zdążył się dowiedzieć co mu się
stało, miał jedynie nadzieję, że nie złamał tej nieszczęsnej nogi. Wreszcie w
świetle korytarza zobaczyli jadącego na wózku chłopaka, który pchał
sanitariusz. Obok szedł Georg z kulami w rękach i czymś jeszcze, czego Bill nie
umiał nazwać, ani zidentyfikować.
No cudo! XD To jest takie dobre, że ja chcę jeszcze dziesięć razy więcej tych części! No dobra wiem, to nie "Moda na sukces" czy "Klan" zatem kilku tysięcy odcinków nie będzie i pewnie jesteśmy już za połową...
OdpowiedzUsuńLedwo wytrzymuję przerwę między kolejnymi częściami XD
Dziesięć razy więcej, to chyba nie dam rady, to by było z 500 ;D To naprawdę byłaby telenowela i z pewnością brakowałoby już pomysłów ;)
UsuńDziękuję serdecznie i oczywiście pozdrawiam :*
Muszę przyznać, że ogromną radość sprawiło mi czytanie tej części! Wspaniała i niesamowita jak zawsze, z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń w kolejnej części :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zawsze masz uśmiech na twarzy podczas czytania tej historii.
UsuńDziękuję, ślę pozdrowienia :*
Eeee... no nie wiem jak to skomentować XD bo 10/10 część super extra tylko...
OdpowiedzUsuńJak to się stało, że tak szybko pojawiała się już nowa część? XD A i co oprócz kul trzyma w rękach Georg? XD
Haha, no nie mam więcej pytań XD
No widzę, że to nie lada problem, że tak prędko ;) Po prostu ostatnio, dzięki Wam, pisze mi się bardzo dobrze.
UsuńNa kolejną część w takim razie poczekacie dłużej ;D
A co tam trzyma Georg, dowiesz się w kolejnej części.
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :*
A ja chyba jeszcze nigdy wcześniej nie dorwałam się do odcinka tak szybko jak dziś XD Więcej bo ciągle mi mało tego opowiadania!!! ;) ;D
OdpowiedzUsuńJakie to miłe!
UsuńPozdrawiam cieplutko i dziękuję :*
O proszę, jak szybko nowa część xd nawet się nie spodziewałam xd także wielkie dzięki! Oczywiście znów wspaniale i jestem zachwycona :D
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Toma, ale szczęście w nieszczęściu, że to uraz nogi, a nie ręki. Z kolei mam dziwne przeczucie, że Bastien lada chwila domyśli się, że Bill i Tom darzą się uczuciem silniejszym niż braterska miłość... xp A jeśli się tak stanie to ciekawa jestem jak Bastien zareaguje xd czy zachowa to dla siebie, czy może wykorzysta to i np. zacznie szantażować Billa xp choć może będzie w takim szoku, że z wrażenia momentalnie się w nim odkocha xd
Dobra kończę bo coraz dziwniejsze pomysły przychodzą mi do głowy i głupoty piszę xd
Ritsu noooo, jak mogłaś...? Ani słowa o Maxie xD to jest dla mnie niezrozumiałe :D ja nie wiem... powinnam sobie teraz napisać grzecznie swój osobny komentarz xD
UsuńŻartuję, haha też ten wypadek i kontuzja nogi Toma bardziej przykuła moją uwagę :P
A jeśli Bastien się domyśli/dowie o związku Billa i Toma to będzie niezły przełom! Dla mnie Twoje pomysły nie są dziwne, serio! Bastien żeby zdobyć Billa chwyta się wszystkiego to i ten szantaż może się pojawić... chociaż tego typu zagrywki pasują do Maxa, ale teraz to jak pisanie palcem po wodzie xD
Haha, przecież nie tylko fanclub Maxa nas łączy xd i jeśli chodzi o Maxa, to jemu akurat się krzywda nie stanie xd
UsuńCieszę się Karina, że mi odpowiedziałaś bo lubię te nasze dyskusje xd Tylko nie uprzedzajmy faktów bo to tylko moje dziwne pomysły, które pewnie i tak nawet nie będą miały pokrycia w dalszej fabule, a Bastien póki co po prostu obserwuje sytuację i ma wątpliwości... zastanawiam się czy Bastien robi to zbyt uważnie z powodu swojej miłosnej fascynacji względem Billa czy może to Bill daje mu powody, sygnały i słabo się maskuje... nie wiem, ale to trochę tak jakby Bill ostatnio stracił czujność i przestał być ostrożny, ale to jest dyskusyjne bo to jest kwestia względna pod wieloma względami xd
Ritsu, generalnie trudno polemizować mi z tym co napisałaś xD kwestia dalszego zachowania Billa, Bastiena, Maxa czy jakiejkolwiek innej postaci jest bardzo względna i wiele może się wydarzyć... xD więc chyba nie ma co spekulować bo zaraz obie stworzymy tu alternatywny scenariusz i właściwie fanfik od fanfiku xD także Ritsu cierpliwie czekajmy bo z pewnością się wyjaśni.
UsuńNo ja nie wiem, znów takie zaskoczenie, że szybko dodałam część. No to teraz sobie poczekacie dłużej ;)
UsuńBardzo lubię czytać Wasze rozkminy dziewczyny. Naprawdę fajnie Wam to wychodzi. Nie odpowiem jednak, czy w jakiejś części trafiłyście swoimi domniemaniami, bo nie byłoby już tak ciekawe i niechcący mogłabym zdradzić co nieco, z dalszego przebiegu akcji.
Dziękuję, pozdrawiam Was i ściskam :*
Mało słów będzie ode mnie tym razem bo po prostu brak mi słów. Ta część jest bardzo dobra, ale szczegółowa analiza fabuły wydaje mi się po prostu zbędna. Nie pamiętam kiedy czytałam opowiadanie, które tak mnie poruszało każdym kolejnym odcinkiem.
OdpowiedzUsuńI wręcz raduje się moje serce na samą myśl, że przede mną jeszcze kolejne części :) ;)
Nie trać weny twórczej!
Serdeczne pozdrowienia :)
A moje serce raduje się, kiedy czytam takie słowa! Zawsze chciałam poruszać czytelnika, choćby i taką banalną, twincestową historyjką.
UsuńNie tracę weny dzięki Wam!
Dziękuję bardzo, pozdrawiam gorąco :*
Kolejne części bezapelacyjnie tworzą harmonijną i konsekwentnie rozwijającą się całość. A za ten wciąż towarzyszący tu przepiękny styl to opowiadanie trafia na listę ulubionych.
OdpowiedzUsuńWięcej takich niesamowitych części poproszę! :) Akcja jak trzeba, napięcie na poziomie i oczywiście niepewność co dalej... Co z nogą Toma i co z Billem, który znów mocniej zbliża się do Bastiena...
Kończę już bo nie mam wprawy w dokładnym i szczegółowym komentowaniu.
Dziękuję za tą część, która wydaje mi się, że pojawiła się szybciej niż zwykle.
Pozdrawiam Autorkę i Wszystkich Czytelników!
Oczywiście, że będzie więcej części, czy niesamowitych? Okaże się, czy przypadną Ci do gustu.
UsuńPomału wszystko będzie plątało się dalej, ale oczywiście będą i takie sytuacje, które się wyjaśnią.
Również pozdrawiam, bardzo dziękuję :*
Jak mógłbym to ująć żeby odpowiednio skomentować... Bo na pewno ostatnie co bym chciał to przypadkiem zgorszyć czytające tu nastolatki :D na szczęście z całym szacunkiem dla wciąż interesującej fabuły tym razem nie ma czym ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście część na poziomie, wysokim jak za każdym razem, a fakt ten wskazuje, że jesteś mega kreatywną i utalentowaną autorką.
Takiego zwrotu akcji (pozornie grzeczny Max, Bill opierający się pokusie i Tom ze złamaną nogą) to się akurat nie spodziewałem więc znów brawa dla Ciebie bo właściwie tylko to mogę zrobić. I czekam na następne części!
Jest ostrzeżenie o treściach dla dorosłych, więc jak nastolatki mają z tym jakiś problem, to wcale czytać nie muszą ;) A i myślę, że wcale święte nie są ;)
UsuńNo fakt ta część zupełnie bez seksualnych ekscesów :D Jednak oczywiście jeszcze nie raz będzie gorąco, mam nadzieję, że ku uciesze czytelników.
Bardzo dziękuję, ślę pozdrowionka :*
Zacznę od tego, że przede wszystkim dobrze, że Bill nie stracił głowy i drugi raz nie pozwolił Bastienowi na więcej. Poza tym obawiam się, że to już tylko kwestia czasu kiedy kolejna osoba odkryje związek Billa i Toma.
OdpowiedzUsuńZnów jestem pod wrażeniem, że budujesz napięcie w tak zaskakujący sposób, a to właśnie dla tych wszystkich ekscytujących momentów i prawdziwej chemii między bohaterami czytam to opowiadanie.
Cóż oprócz tego mogę napisać i za co mogę Cię jeszcze pochwalić? To może ogólnie wspomnę, że już dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania. Tematyka twincestu i homoseksualizmu w męskim wydaniu ma jednak to do siebie, że nie przyciąga wszystkich. Wiadomo, że to opowiadanie nie zmieni życia Czytelnika, ani jego filozofii życiowej, ani niczego, oprócz nastroju. Zatem czytam kolejne części bo po prostu zżyłam się z bohaterami, chcę też poprawić sobie nastrój i pożyć chwilę w abstrakcyjnym świecie, a to opowiadanie jest do tego idealne.
Myślisz, że zdoła utrzymać tę głowę na karku? Staram się jakoś dobrze tę chemię ukazać, mam nadzieję, że mi się choć trochę udaje, ale musisz wiedzieć, że nigdy nie jestem w pełni zadowolona i zawsze uważam, że mogłam napisać coś lepiej, ale nie poprawiam z obawy, żeby czegoś doszczętnie nie spieprzyć ;)
UsuńBardzo dziękuję, także pozdrawiam cieplutko :*
A i oczywiście dziękuję bardzo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ta część jest bardzo dobra i nie zawiodłam się od początku do końca bo było bardzo pięknie, a fabularnie znów interesująco, klimat genialny. Jedyna rzeczą do której mogę się przyczepić, to zakończenie i o co chodzi z nogą Toma, ale być może taka kolejna nutka tajemnicy też dobrze robi bo człowiek zastanawia się, co też mogło się stać i nie pozwala to za szybko zapomnieć :) ;)
OdpowiedzUsuńUśmiecham się widząc, że wciąż wszystko Ci się podoba. Moje zakończenia jak zawsze w podobnym tonie, z nutą tajemnicy, abyście z ciekawością wrócili po kolejną część.
UsuńDziękuję, pozdrawiam gorąco :*
Nie mam za dużo do powiedzenia po przeczytaniu tej części i nie bo nie ma o czym mówić, ale po prostu większość została już zawarta w komentarzach wyżej.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem brak Maxa na pierwszym planie niczego tutaj nie zmienia. Cała jego problematyczność została na swoim miejscu, niepewność nadal krąży w powietrzu. Zresztą Max będąc w tym całym pseudo-związku z Bastienem, no już chyba bardziej upokorzyć się nie da. Mimo wszystko to postać jedna z lepszych, jednak nadaje tu niezbędny klimat.
To nie jest sztampowa historia o problemach miłosnych - prezentujesz coś tu zupełnie innego, lepszego! Robisz robotę, pozdro
Max się jeszcze pojawi, o tym mogę zapewnić. Jak widzę, wiele osób sympatyzuje z nim nawet mimo faktu, że jest tu jawnym zagrożeniem i każdy obstawia, co może wykombinować. Mam na niego pewien plan, ale on może się jeszcze zmienić, w sumie do chwili, kiedy to nie zostało napisane ;)
UsuńJa także pozdrawiam i serdecznie dziękuję :*
Przyznam szczerze, że kolejne komentarze piszę tutaj z pewnego rodzaju trudnością. Łatwiej jest bowiem czepiać się niedoróbek, niż po raz kolejny wychwalać te same zalety. Teoretycznie wynika to z tego, że najłatwiej wyrazić krytyczną opinię wobec "dzieł" słabych i bez polotu, trudniej przedstawić swoje zdanie o dobrych i wartościowych opowiadaniach, chociaż z drugiej strony to ubieranie w słowa swoich odczuć w pewien sposób przedłuża przyjemność jaka płynęła z czytania. W przypadku tego Twojego opowiadania nie potrafię wytknąć realnych niedociągnięć nawet gdybym ich ze świecą szukała to wątpliwości mam czy znajdę ;) Może przydałyby mi się nowe okulary, haha żartuję i kończę ten przydługi wstęp ;)
OdpowiedzUsuńA kiedy pojawia mi się myśl, że po tylu częściach ciężko będzie Ci czymś jeszcze mnie zaskoczyć to szybko okazuje się, że jestem w błędzie. Czego jak czego, ale kontuzjowanej nogi u Toma (bo nie wiem czy jest złamana/skręcona/zwichnięta) to się naprawdę nie spodziewałam. I przy tym zastanawiające jest to ostatnie zdanie, które znów podsyca ciekawość i rozbudza niesamowitą ochotę na więcej.
Co do Billa to dobrze, że poprzestał z Bastienem na flircie, który nawiasem mówiąc i tak nie powinnien mieć miejsca. W moim odczuciu pokusa była ogromna bo Bastien złożył śmiałą i otwartą deklarację, że wystarczy tylko słowo. A jak już piszę o Bastienie to on ewidentnie jest coraz bliżej odkrycia prawdziwego stopnia zażyłości pomiędzy Billem i Tomem. Okazuje się, że to ich kłamstwo, że każdy z nich ma partnera (oczywiście widmo bo przecież nikt nie widział) wraz z upływem czasu działa bardziej na ich niekorzyść bo każdy nabiera podejrzeń. Wspomnę tylko, że przecież Bill jest pod stałą obserwacją paparazzi czy innych ludzi opłaconych przez bardzo bogatego Maxa więc można wykryć czy Bill spotyka się z kimś potajemnie czy nie. I ostatnio właśnie Max jest chyba trochę tu niedoceniany, ale myślę, że on i tak po cichu realizuje ten swój niecny plan.
W tym miejscu zakończę bo daruję sobie uwagi na temat tego jak bardzo jestem ciekawa co wydarzy się w kolejnej części.
Mnóstwo weny twórczej!
Pozdrawiam,
E.G.
Z trudnością? Nawet jeśli tak, to wcale tego nie widać. Twoje komentarze są długie i bardzo wyczerpujące, a ich czytanie sprawia mi wiele radości. Niedociągnięcia z pewnością są, mam świadomość, że nie piszę idealnie, więc na bank jest tego masa. Może nie dostrzegasz ich dlatego, że tak wnikliwie analizujesz przebieg wydarzeń.
UsuńJeśli chodzi o paparazzi, póki co Max zlecił mu obserwację jedynie Bastiena, kiedy jest z Billem, ale kto wie, jak to wszystko się dalej rozwinie... Pożyjemy, zobaczymy ;)
Serdecznie dziękuję, pozdrawiam i ściskam :*
Abstrahując od tego kto kogo dotykał po dłoni, kto ma złamaną nogę czy nawet nie, muszę przyznać, że to opowiadanie jednak chwilami wydaje mi się trochę niezbalansowane, ale oczywiście dzięki temu tak niezwykle różnorodne. Odnoszę wrażenie, że rezygnujesz z tych prób utrzymania równowagi, tak żeby uwaga Czytelnika była przerzucana z opisów na dialogi i z powrotem. Ponadto konsekwentnie koncentrujesz się na emocjach, ale tych powiązanych z konkretnymi sytuacjami i jest to wyraźnie wyczuwalne, a z każdą kolejną częścią staje się to mocniejsze oczywiście w trakcie rozwoju całej tej historii. W moim odczuciu całość wrażeń dodatkowo podkreśla coraz bardziej rozkołysana emocjonalna huśtawka i właściwie myślę, że to jest opowiadanie lubujące się w skrajnościach, w którym pojawiają się momenty ogromnej radości i wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńPrzez prawie całą tę część byłam niesamowicie zaskoczona rozwojem fabuły. Jakiś przebłysk Maxa, Bastien znów nie widzący świata poza swoim czarnowłosym aniołem, ponadto Bill, który na szczęście nie skorzystał z okazji i propozycji Barona oraz Tom, który nabawił się kontuzji. Oczywiście w tym wszystkim znów pojawiły się wskazówki dotyczące głównego wątku fabuły, jednakże wciąż na tyle niewielkie, że nie pozwalają mi one domyślić się, co też czai się za rogiem. A jak za każdym razem wszystkie elementy sprytnie ze sobą splatasz, potęgując stopniowo ciekawość i nie pozwalając oderwać się od czytania.
Myślę, że trafnie wszystko podsumowałaś. Nie lubię stereotypów, jakie zazwyczaj niosą twincesty: biedny, skrzywdzony Bill i kawał skurwysyna w postaci Toma. Nigdy nie stworzyłabym takiego czegoś. Nie przepadam także za ciągłą sielanką w opowiadaniach, lubię dramatyzm i czasem wręcz tragizm. Nie lubię teatru dwóch aktorów, nie przepadam za równowagą. Dlatego staram się pisać historie, jakie z chęcią sama bym przeczytała. Cieszę się, że to dostrzegłaś, no i, że w Twoich odczuciach to wszystko jest wciąż nieprzewidywalne.
UsuńSerdecznie dziękuję i oczywiście pozdrawiam :*
Wszyscy już skomentowali tą super część tylko nie ja... Jest mi tak głupio nooo sorry! Jestem ostatnia i w zasadzie wszystko zostało już skomentowane przez pozostałych :D :P więc w zasadzie dodam tylko, że najbardziej zastanawiam się co z nogą Toma i jak to wszystko się dalej potoczy... bo dzieje się bardzo dużo i bardzo ciekawie :) ;) :D
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze nie wszyscy ;) A tak w ogóle, nie masz za co przepraszać, każdy czyta kiedy chce, kiedy ma czas i również podobnie komentuje, tak że bez ciśnienia ;) Ja się cieszę, że jesteś i, że wciąż Ci się podoba.
UsuńDziękuję pięknie i pozdrawiam :*
Hahaha nie wszyscy skomentowali! XD Jestem i ja, twoja córka marnotrawna hahaha xD
OdpowiedzUsuńNo i cieszę się, ze pojawił się tutaj jakiś moj pomysł ;> tak jak i w poprzednich częściach można było lepiej poznać moją imienniczkę, która jednak usposobieniem na szczęście oprócz wzrostu i tego, ze nosi się bardziej na sportowo to niewiele ma ze mną wspólnego hahaha xD
A co do tej części... czekałam na taki ponowny moment napięcia pomiędzy Billem i Bastienem... i teraz czekam na zdecydowanie więcej... bo to musi się w końcu wydarzyć. Ich zachowanie zmierza tylko w jednym kierunku i Bill może sam siebie oszukiwać, ze jest inaczej, ale Baron go jara... i znając naszego czarnego aniołka... raczej nie da w końcu rady nic na to poradzić. ;)
Dużo weny kochana i ślę buziaki ;*
No dokładnie, moja córka marnotrawna i beta w jednym, na dodatek poddająca pomysły, po prostu istny skarb! :*
UsuńJa nie będę odpowiadać na Twoje dywagacje w temacie fabuły, bo Ty wiesz więcej, a to co tam przypuszczasz to już inny temat, na który też nie mogę pisnąć słówka ;)
W każdym razie dziękuję ogromnie i ściskam mocno :*