Część 29.
Bill
nie mógł opanować śmiechu i schodząc po schodach za Baronem, wciąż chichotał
pod nosem. Blondynowi też uśmiech nie gasł na ustach, ale od pierwszej chwili
tego zdarzenia nurtowało go pytanie: dlaczego Tom podsłuchiwał pod drzwiami? Bo
oczywiste było, że właśnie to robił, skoro po gwałtownym ich otwarciu, niemal
wylądował z nosem na dywanie. Musiał być nieźle do nich przyklejony, jeśli nie
potrafił utrzymać równowagi.
-
Właściwie czemu Tom cię podsłuchuje? – zapytał Billa, nie wytrzymując, kiedy
zatrzymał się przy wyjściu. Czarnowłosy, z wbitymi w kieszenie szlafroka
dłońmi, stanął na wprost gościa, który właśnie zamierzał wrócić do domu.
Wzruszył ramionami, wciąż rozbawiony.
-
Nie mam bladego pojęcia, nigdy wcześniej go na tym nie przyłapałem, ale
podejrzewam, że chciał usłyszeć ten kawałek, który skomponowałeś dla mnie.
Zrobiliśmy z tego niezłą tajemnicę, pewnie był ciekaw. Ma totalnego pierdolca,
jeśli o muzykę chodzi, a zna mnie dobrze i wiedział, że póki nie nagramy, nie
puszczę pary z gęby – produkował się Bill, chociaż zawał sobie sprawę, że nie
to było powodem tej wpadki bliźniaka. Nie mógł jednak wyznać, co w jego
mniemaniu skłoniło Toma do podsłuchiwania.
Bastien
uśmiechał się tylko, ale już nie drążył tematu. Wciąż był mocno rozbawiony, bo
nadal miał przed oczami tę dość komiczną sytuację.
-
No dobra, było wesoło, chociaż Tom się na nas wkurzył, ale co poradzić? –
skwitował, wyciągając w stronę Billa dłoń na pożegnanie. – Daj znać, jak już
będziesz w głosowej formie. Przećwiczymy to w studio.
-
Jasne, zadzwonię, kiedy tylko się wykuruję. W międzyczasie wkuję słowa – Puścił
mu oczko.
-
To trzymaj się i zdrowiej!
Czarnowłosy
zamknął drzwi za gościem i odwrócił się, wbiegając spojrzeniem po stopniach
schodów. Tom wciąż był na górze, zamknął się w małym saloniku i nadal nie
wychodził, a przynajmniej Bill nie słyszał niczego, co mogłoby o tym świadczyć.
Teraz przypomniał sobie sytuację sprzed kilkunastu minut i cicho się zaśmiał. Wyobrażał
sobie, jak bardzo brat sam na siebie jest wściekły, na jego miejscu chyba każdy
by był. To wyglądało bardzo zabawnie dla nich obu, ale z pewnością dla niego
było bardzo niezręczne i żenujące. Był ciekaw, jak zachowa się, kiedy go
zobaczy i chciał się o tym jak najszybciej przekonać, więc w ślad za
spojrzeniem, podążyły jego stopy pokonując szybko schody. Stając u drzwi
pomieszczenia, w jakim wciąż znajdował się Tom, położył dłoń na klamce i
otworzył je cicho. Omiótł wzrokiem pokój, ale nie widział w nim bliźniaka.
Przez chwilę zastanawiał się, jakim cudem stąd zniknął, lecz możliwe było, że
wyszedł, kiedy on na dole żegnał Bastiena i nawet tego nie usłyszał. Jednak
kiedy spojrzał w stronę okna, zobaczył, że stoi na balkonie i pali papierosa. Ruszył
więc w tym kierunku, a gdy znalazł się tuż za nim, objął go ramionami,
przyklejając swój tors do pleców brata i opierając brodę na jego ramieniu. W
pierwszej chwili Tom wzdrygnął się z zaskoczenia, ale zaraz znów skamieniał,
zupełnie jakby niczego nie czuł, lub to co czuje, było mu zupełnie obojętne.
-
Jesteś strasznym zazdrośnikiem – szepnął Bill, ale bliźniak nawet tego nie
skomentował, mocno zaciągając się papierosem. – No… Już się nie gniewaj… -
mruczał, doskonale wiedząc, że nie trzeba wiele, aby lód, jaki zmroził go,
szybko stopniał. Lekko przekręcił głowę i delikatnie sięgnął wargami płatka jego
ucha. W tym samym momencie poczuł, jak ciało, będące wciąż w uścisku jego
ramion, stężało. Wiedział, jak mocno każdy dotyk, muśnięcie warg pobudza go,
toteż nie zaprzestawał, aż po chwili Tom wydusił z siebie:
- Nie tutaj… Sąsiedzi.
- Nie tutaj… Sąsiedzi.
Fakt,
że widok na ten niewielki balkon miało kilka okien, w bliższym, czy też dalszym
sąsiedztwie, nakazywał zachować odrobinę zdrowego rozsądku, wszak nie wiadomo
było, czy któryś z sąsiadów, do tej pory lojalnych, nie dał się przekupić
jakiemuś paparuchowi, bądź też widząc ciekawą scenkę, nie zechciał sam machnąć
kompromitującej foty, a potem dla zdobycia zysku perfidnie jej wykorzystać.
Dlatego też odwrócił się w objęciach brata i razem z nim szybko wycofał do
wewnątrz, gdzie tuż za balkonowymi drzwiami, przyparł go do ściany. Bill
uśmiechnął się chytrze, mając pewność, że za chwilę seks załatwi wszystko i Tom
nie będzie się już złościł, ale tym razem nie poszło tak łatwo.
-
Jeśli uważasz, że możesz bezkarnie robić ze mnie idiotę, to grubo się mylisz –
syknął szatyn przez zaciśnięte zęby i rozluźnił uścisk dłoni, zaciśniętych
przed chwilą na ramionach czarnowłosego, po czym odepchnął się od niego stając
w bezpiecznej odległości. Wciąż patrzył mu złowrogo w oczy i jego złość wcale
nie mijała.
-
A teraz to o co ci chodzi? Sam z siebie zrobiłeś idiotę – Kpiący półuśmiech
zagościł na ustach Billa, po czym leniwie zaplótł na torsie przedramiona i
skrzyżował nogi, wciąż opierając się o ścianę, w miejscu, w jakim pozostawił go
Tom.
-
Ja?! – krzyknął, wskazując palcem na siebie. – Odpierdalasz szopkę, spierdalasz
z imprezy udając zazdrosnego, a potem zamykasz się z tym frajerem w swojej
sypialni, i na moich oczach, kurwa, go kokietujesz!
-
Nikogo nie kokietowałem! Doskonale wiesz, że chciałem tylko posłuchać ścieżki!
-
Oczywiście! – Tom uderzył dłońmi we własne uda. – Bo nie mogłeś tego zrobić w
salonie na dole, w słuchawkach! Albo tutaj, ale nie! Trzeba było go ściągać do
sypialni!
Bill
wywrócił oczami i rozłożył ręce.
-
Dobrze wiesz, jak jest, kiedy się słucha głośno. Nie chciałem żebyś słyszał,
chcę, żebyś posłuchał dopiero jak ją nagramy.
-
Wiesz co Billy, przestań się głupio tłumaczyć. Obaj wiemy, że chciałeś się
odegrać za to, że zamknąłem się w sypialni, ale dziś zrobię to samo, właśnie za
to.
-
Tommy… - jęknął, odprowadzając brata wzrokiem, bo ten już bez słowa po prostu
wyszedł z pokoju. Wyglądało na to, że nie pójdzie mu tak łatwo. Tom był
zawzięty, a on właśnie zdał sobie sprawę z tego, że zemsta i odgrywanie się,
nie było dobrą drogą do całkowitego pojednania. Niewiele myśląc wrócił do
swojej sypialni i wskoczył do łóżka. Paradowanie boso po mieszkaniu, z
pewnością nie służyło dojściu do pełni zdrowia, postanowił więc trochę poleżeć,
wygrzać się pod kołdrą i obmyśleć jakiś plan, aby Tom zmienił zdanie i wpuścił
go na noc do swojej sypialni, albo sam do niego przyszedł.
***
Był
zdziwiony, że Bill tak łatwo odpuścił. Zawsze raczej trudny do zbycia, kręcił
się, kusił, aż dopiął swego, a dziś tak po prostu zaszył się w swojej sypialni.
Był już późny wieczór, a on nawet nie spotkał go na korytarzu. Wprawdzie
większość dnia siedział w salonie na dole, ale czarnowłosy nawet nie zszedł
zrobić sobie kolacji. W końcu lekko zaniepokojony, wdrapał się po schodach na górę
i cicho uchylił drzwi sypialni bliźniaka, najpierw zerkając przez szparę. W pierwszej chwili wydawało mu się, że Bill śpi, ale zaraz zobaczył na jego uszach
słuchawki, więc nie był tego pewien. Brat zawsze potrzebował do zaśnięcia
permanentnej ciszy, ale może ścieżka dźwiękowa skończyła się i wtedy odpłynął w
sen?
Cofnął
się i postanowił zamelinować w małym saloniku na górze, w tym samym, w którym
czekał, aż Bastien wreszcie sobie pójdzie. Włączył film i siedział przy
otwartych drzwiach, czujnie zerkając na wejście do sypialni brata. Film się
skończył, a Bill wciąż się nie pokazał. Było już dosyć późno, Tom był zmęczony
poprzednim, pełnym emocji dniem i nie do końca przespaną nocą, nie zamierzał
dziś kłaść się spać po północy, chciał porządnie wypocząć. Wciąż jednak
nurtowało go zachowanie bliźniaka i nieustannie o tym myślał biorąc prysznic.
Wiedział, że nie położy się spać, nie wiedząc jak się czuje. Oczywiście nie
zamierzał zupełnie się poddać, ale na tę chwilę zdecydował odłożyć swoje dąsy
na bok i sprawdzić co u niego.
W
sypialni Billa było ciemno, ale kiedy wszedł, zapalił małą lampkę przy jego
łóżku i zobaczył, że leży, wciąż mając słuchawki na uszach. A więc spał,
zasnął, a muzyka dawno przestała grać. Kiedy ściągnął mu je z uszu, poczuł jak
bardzo jest rozpalony, a wtedy czarnowłosy otworzył oczy i nieprzytomnie na
niego spojrzał.
-
Tommy? – mruknął, jakby zobaczył zjawę. Oczy miał zaszklone. Bliźniak
natychmiast położył na jego czole dłoń, dopiero teraz mógł stwierdzić, że z
pewnością trawiła go wysoka gorączka.
-
Brałeś lekarstwa? – zapytał łagodnie, na co brat potrząsnął przecząco głową.
-
Zasnąłem.
Tom
westchnął i od razu podał mu wszystkie tabletki, nakazując usiąść i połknąć je.
Zaaplikował mu także środek od gorączki i szklankę wody.
-
Chcesz coś zjeść? – zapytał go, mimo, że dochodziła dwudziesta trzecia, ale
Bill był tak szczupły, że z powodzeniem mógł sobie pozwolić na jedzenie w nocy,
tym bardziej, że teraz był chory i powinien dobrze się odżywiać.
-
Nie… Nie jestem głodny – odparł, osuwając się na poduszki i podając Tomowi
pustą szklankę.
-
A czegoś potrzebujesz?
Bill
patrzył na niego swoimi błyszczącymi z gorączki oczyma, wpatrywał się dłuższy
czas. Tom miał wrażenie, że naprawdę czegoś chce i za chwilę mu o tym powie,
dlatego czekał nie odchodząc. Czarnowłosy jednak zwlekał z odpowiedzią,
westchnął nie spuszczając z brata wzroku, a dopiero po dłuższej chwili, chwycił
go za nadgarstek i szepnął:
-
Potrzebuję ciebie…
-
Billy, nie – stanowczo odparł Tom, chcąc cofnąć rękę, ale nadgarstek wciąż
tkwił w mocnym uścisku brata.
-
Tommy, proszę… Zostań ze mną. Nie chcę spać sam, źle się czuję. Chcę tylko mieć
cię obok.
***
Tom wydawał się być bardzo zawzięty i nie
działało na niego nic, ani dotyk, ani moja bliskość, nic co skutkowało
zazwyczaj, dlatego wiedziałem, że muszę użyć jakiegoś podstępu, żeby w końcu go
złamać. Nie zamierzałem czekać nie wiadomo ile, aż złość mu przejdzie.
Specjalnie nie wziąłem lekarstw, ani nic od gorączki, choć ryzykowałem, że moje
zamiary spełzną na niczym, bo równie dobrze mógł wcale nie zajrzeć do mnie,
tylko iść spać, zamykając się swojej sypialni. Jednak ja bardzo liczyłem na
jego empatię. I nie przeliczyłem się. Przyszedł, a wtedy musiałem jedynie jakoś
go przekonać, żeby został, bo miałem pewność, że kiedy już zostanie, nie będę
musiał robić wiele, wystarczyło jedynie mocno się do niego przytulić.
***
Szczerze
wątpił, że Bill ma czyste intencje, ale nie miał sumienia mu odmówić. To, co
zapewne uroił sobie w głowie było w tej chwili mniej ważne, bo niezaprzeczalnym
był fakt, że miał dość wysoką gorączkę i był chory. Od najmłodszych lat, kiedy
tylko dopadało go jakieś choćby lekkie zaziębienie, sprawiał wrażenie wręcz
umierającego i okręcał sobie wówczas wokół palca całą rodzinę. Wszyscy biegali,
byli na każde jego zawołanie, bo przecież był obłożnie chory i tak zostało mu
do dziś. Pretensję mógł mieć nie tylko do matki, ale także i do siebie, bo sam
zawsze spędzał masę czasu przy jego łóżku, ulegając każdej zachciance. W tej
kwestii do dziś nic się nie zmieniło, dlatego też jedynie westchnął, zdjął
szlafrok i zarzucił go na pobliski uszak, po czym już w samych bokserkach
wsunął się pod kołdrę w łóżku bliźniaka.
Ledwie
zdążył ułożyć się w pościeli, niemal natychmiast przylgnęło do jego boku
rozpalone ciało Billa. Bezceremonialnie zarzucił na niego nogę i objął go ręką,
po czym ułożył głowę na barku, wtulając twarz w zagłębienie, między szyją a
obojczykiem. Tom doskonale czuł, jaki bije od niego gorąc, jak parzy go
oddechem. Starał się skumulować myśli jedynie na jego chorobie i swojej na
niego złości, tylko po to, aby nie ulec opływającemu jego ciało podnieceniu.
Starał się jakoś je powstrzymać, zablokować, skupić na tym, że tak niedawno
przez niego skompromitował się przed Bastienem i może udałoby mu się nawet
zasnąć w tej pozycji, gdyby nie fakt, że Bill nieustannie się poruszał. Niby
nie robił nic, nie dotykał go, nie inicjował żadnej pieszczoty, ale cały czas
wiercił się, ocierając o jego biodro swoim kroczem i doskonale czuł, że z każdym
takim ruchem, staje się coraz bardziej podniecony. Jego perfidia sięgnęła
zenitu, leżał w tym łóżku zupełnie nagi i Tom doskonale wiedział, że tak jak
wcześniej, dokładnie sobie to wszystko obmyślił.
W
takiej sytuacji wiedział, że nie zdoła zmrużyć oka, no chyba, że brat grzecznie
ułoży się obok i zaśnie, ale na to zupełnie się nie zanosiło. Miał pewność, że
Bill wcale nie zamierza spać i znów bezczelnie wykorzysta jego słabość, a on
ulegnie kolejnej jego zachciance. Jednak jak najdłużej zamierzał zachować
całkowitą bierność i leżał jak kłoda, wsłuchując się w przyspieszony oddech
bliźniaka, którym po chwili owiał jego ucho.
Doskonale
wiedział, że Bill nie da za wygraną, nawet jeśli on sam da radę wytrzymać
dłuższy czas w tym bezruchu. Był jednak ciekaw, jak tym razem to rozegra, czy
będzie się jeszcze powstrzymywał, czy też przejmie inicjatywę? Jednak nim jego
myśl zakończyła swój bieg, już język czarnowłosego czule pieścił mu płatek
ucha. Zacisnął zęby i prawą dłoń, która leżała wciąż wzdłuż jego ciała, na
prześcieradle pod kołdrą. Siłą woli starał się jak najdłużej wytrzymać i o ile
prawa strona jego ciała była mu posłuszna, tak lewa zdawała się być jakaś obca,
jakby nie jego.
Dotąd,
ręka zupełnie biernie obejmująca bliźniaka, teraz całkowicie przestała słuchać
tej racjonalnej strony umysłu Toma, poddając się pragnieniu i żądzy. Przesunęła
się z wolna wzdłuż pleców w dół ciała, czule pieszcząc dotykiem przemierzaną
połać i właśnie wtedy poczuł, jak palce Billa zaciskają się lekko na jego
sutku, a potem trafiają pomiędzy wargi bliźniaka, aby nawilżone mogły znów
wrócić w to miejsce i ponownie nasycić go swoją pieszczotą.
Napiął
wszystkie mięsnie, czując, jak rozkoszne skurcze zaczynają go doszczętnie
obezwładniać, jak podniecenie wibruje w podbrzuszu. Głośny oddech tuż przy
lewym uchu zamienił się w ciche pojękiwanie, a on sam nie potrafił już być
zupełnie biernym.
I właśnie wtedy, jego ciepła dłoń pokryła zgrabny pośladek,
lekko go masując. Nie chciał się opierać, ale nie zamierzał też zamienić tych
delikatnie elektryzujących chwil, w nagły wybuch atomowej bomby. Podobało mu
się, że wszystko rozwija się tak powoli, a przez to napięcie rośnie, wzmagając
pragnienie. Intensywność pieszczot nasilała się, delikatne pocałunki brata
pokrywały jego szyję, a on odbierał każdy jeden z nieukrywaną przyjemnością.
Czuł pod opuszkami jędrność tej wyjątkowej części jego ciała, to było niezwykle
przyjemne doznanie, ale on zapragnął więcej i teraz Bill mógł już wyczuć, że
zapewne kolejny raz ulegnie mu. Po chwili niesforne palce Toma wsunęły się w to ciepłe
zagłębienie między kuszącymi pośladkami w delikatnej, nienachalnej pieszczocie.
Jedyne co wówczas przyszło mu do głowy, to myśl, kiedy ostatni raz był tam sobą?
Znów zapragnął poczuć ten ogień w wyobrażeniu gorąca, jakie niebawem go obejmie
w tym miejscu. I wiedział, że właśnie tak zwieńczą bliskość tej nocy, przecież
pragnęli tego obaj. Ale nie trzeba było się spieszyć, teraz jego palce tak
bardzo chciały zbadać każdy zakątek cudownego ciała, więc pozostawiając to
miejsce, z lekkim dreszczem przesunął nimi niżej.
Bill uniósł się lekko aby
sięgnąć swoimi, jego warg. Nie oparł się odbierając zwiewny pocałunek. Obaj
pragnęli zachować pod powiekami pamięci każdy, najczulszy dotyk, każdy obraz.
Usta znów zetknęły się lekko, uwielbiali kosztować ten smak powoli, czuć tę
słodycz i uległość każdą komórką ciała. Jedyne takie doznania, poprzedzone
pragnieniami.
Gra
delikatnego dotyku lepkiej wilgoci trwała dłuższą chwilę, kiedy Tom zdecydował
się zamknąć rozchylone usta bliźniaka gorącym pocałunkiem, pełnym namiętności i
pragnienia. Języki stoczyły ze sobą walkę, aby poddać się, a po kilku sekundach
znów ruszyć do boju, spijając ślinę i pławiąc się w przyjemności.
I
wtedy Tom zadał sobie w myśli te nieustannie nękające go pytania; „Czy już nigdy nie zapragnie nikogo w sposób
w jaki pragnie jego? Czy już nikt nie doprowadzi jego ciała do piekielnej
gorączki i pożaru zmysłów?” Jednak to nie zdołało wytrącić go z równowagi
ani na moment, bo niemal w tej samej chwili Bill przyległ do jego ciała tak szczelnie, że był w stanie poczuć także
i jego podniecenie. Nie było nawet sensu udawać, że nie podda mu się, bo on sam
już kilkanaście minut temu wiedział, że skapituluje, a teraz całkowitą tego
pewność miał także i czarnowłosy.
Wciąż
pieszcząc go w tej okolicy dłonią, wniknął w niego palcami, a wówczas poczuł
zaciskający się na nich pierścień. Nie wiedział, czy był to jedynie odruch, czy
już tak bardzo pragnął zatrzymać choć jego cząstkę w sobie, ale miał pewność,
że ta delikatna pieszczota przyprawiała go o dreszcze, które w lekkim trzepocie
motylich skrzydeł zawładnęły tym cudownym, nagim ciałem.
Lubił
sprawiać mu każdą przyjemność sobą, kochał patrzeć, kiedy te piękne oczy
zachodzą mgłą podniecenia, uwielbiał czuć, jak ukochanym ciałem władają
dreszcze. Wtedy przyjemność Billa była też jego przyjemnością i zdawać by się
mogło wówczas, że tylko dla nich świat zatrzymał się w miejscu.
Bill
drżał i pojękiwał z rozkoszy, a on uśmiechał się na ten dźwięk. Cudownie czuł się
ze świadomością, że ciało brata reaguje na niego właśnie w taki sposób. Pragnął
go znów i chciał, aby te ich wspólne, intymne chwile nie miały końca. Tego
wieczoru wszystko było takie wyjątkowe, piękne, niemal magiczne, delikatne i
pełne miłości.
Tonęli
znów w swoich ramionach, pieszcząc się przy akompaniamencie jedynie swoich
własnych odgłosów przyjemności, nie mówiąc zupełnie nic. Usta Billa sunęły
teraz poprzez tors brata, zatrzymując się na dłużej na stwardniałych sutkach, a
leniwe ruchy bioder były bardzo precyzyjne. On doskonale wiedział, co tym
stymuluje…
-
Powiedz mi Billy… - odezwał się w końcu Tom, biegnąc dłońmi w górę jego ciała,
po plecach, dotykając karku. – Co dosypujesz mi do jedzenia, że nieustannie cię
pragnę…?
-
Dosypuję ci siebie... – szepnął w odpowiedzi bliźniak, unosząc na chwilę głowę,
po czym z triumfalnym uśmiechem na ustach, wrócił do poprzedniej czynności.
-
Dopiąłeś swego ty mała gnido… Kiedyś oszaleję z tobą.
-
A ja z tobą... Najwyżej zamkną nas obu w domu dla obłąkanych, jednak mała to
będzie dla nas strata, byle tylko byśmy byli razem... Na drzwiach naszego
pokoju byłaby wywieszona tabliczka; „Oszaleli z miłości” – skwitował Bill
pomiędzy lekkimi muśnięciami, jakimi obdarowywał tors bliźniaka.
Tom
westchnął. Wiedział, że mają tam już zajęte miejsce, wcale nie z powodu siły
miłości, jaką się darzą, ale z jej rodzaju. To, co ich połączyło, było czymś
absurdalnym i mimo, że obaj doskonale mieli tę świadomość, nie zrobili nic, aby
tę relację zakończyć. Szybko jednak odgonił te myśli, bo teraz istniało coś o
wiele przyjemniejszego i uśmiechnął się, wodząc spojrzeniem za powolnym ruchem
jego warg. Wolno zsuwały się w dół jego ciała, kreśląc na skórze wilgotne, zawiłe ścieżki, niczym
miłosne poematy. Uwielbiał to uczucie całkowitego oddania, kiedy Bill wielbił
go pocałunkami. Nie potrafiłby oprzeć się tym ustom, kiedy tak czule pieściły,
a on popadał w sidła szaleńczych emocji. Rozbiegane po pościeli dłonie chciały
kurczowo chwycić się czegokolwiek, niczym deski ratunku, byleby nie spadł w tę
otchłań obłędu, byleby nie postradał do końca zmysłów. W końcu zarzucił je
gdzieś za głowę, usilnie chwytając poduszkę. Ciało miotało się pod naporem tych
cudownych ust niczym w konwulsjach, a powieki opadły leniwie i wtedy całkowicie
poddał się emocjom odczuwalnym poprzez dotyk; były dogłębne… Każde muśnięcie
jego warg sprawiało, że płonął. Miliony dreszczy spadły lawiną do jego
podbrzusza, nakłuwając je małymi igiełkami podniecenia. Uniósł lekko głowę do
góry odnajdując w sobie resztki sił, aby patrzeć na poczynania Billa. Widział,
jak penis pręży się w silnym wzwodzie błagając tym samym o odrobinę pieszczoty,
jednak te usta wciąż tak skrzętnie go omijały.
Pieścił
wrażliwą skórę po wewnętrznej stronie ud, sunąc językiem niemal do jąder, to
znów cofał go, zataczając niewielkie kółka tuż poniżej.
-
Ty naprawdę chcesz żebym teraz tu oszalał z przyjemności i z pragnienia –
jęknął, nawet nie patrząc na brata, który nawet nie zamierzał odpowiedzieć,
nadal usilnie racząc go słodką torturą. Nieprzytomnie chwytał jego słowa, które
płynęły przez ciszę przecinaną pojękiwaniem i szybszym, głośnym oddechem jego
samego.
Tom
jeszcze z żadną kobietą nie czuł się tak cudownie. Teraz, jego ciało było
niemal totalnie bierne i tylko męskość pulsacyjnymi drgnięciami lekko odrywała
się od podbrzusza wskazując, że wciąż trwał w oczekiwaniu tej najlepszej
przyjemności.
W
końcu Bill ujął ją w dłoń, a on znów wrócił z chwilowego odrętwienia niczym
rażony piorunem. Ale to nie był piorun, to fala elektryzujących dreszczy
spowodowana dotykiem, kiedy delikatnie zaczął scałowywać pulsujące pragnienie z
błyszczącej główki jego penisa, doszczętnie obezwładniła go. Najpierw lekko, delikatnie,
ale zaraz czuł mocniejszy uścisk warg, gdy zanurzył go mocno obejmując.
-
Twoje usta są boskie... - Nie mógł powstrzymać cichego pojękiwania, które
przeradzało się w coraz głośniejsze. Elektryzujące dreszcze przenikały go na
wskroś, był cały rozpalony i drżący, chyba bardziej, niż Bill. Rozchylił
lubieżnie uda oddając mu się bez reszty. Unosząc się lekko w górę podparł
ciężar ciała na jednym łokciu, a wolną dłonią sięgnął tak, aby mógł wpleść
palce między jego zmierzwione kosmyki. „Nie…
Nie przestawaj...”, błagał w myślach, kiedy brat zatrzymywał ruch warg na
krótką chwilę. I choć wiedział, że nie przerwie tego teraz, że nie przestanie,
strach paraliżował go na samą myśl o tym. Patrzył na każdy ruch czarnowłosego,
to zawsze była jedna z najwspanialszych chwil, jakie kiedykolwiek miał przed
oczyma wyobraźni.
Niewiele
mu było trzeba, aby dusza oderwała się od ciała, było mokro, gorąco i tak
dobrze... Nasycał spojrzenie widokiem swojego, tonącego w ustach Billa, penisa.
Cudowne było patrzeć, jaki najsłodszy na świecie kochanek, osoba którą wybrało
serce pieści go w ten wyjątkowy sposób starając się doprowadzić do szczytu.
Było wspaniale, ale czy mógł
pozwolić na to, aby tonął gdzieś tam w odmętach chłodu pokoju, jaki obejmował
jego ciało…?
Wspaniały odcinek :). Czekałam na to, aż wszystko między nimi się jakoś ułoży i się doczekalam :). Oby było tylko lepiej xd. Nie wyobrażam sobie, żeby to opowiadanie nie zostało zakończone. Jest naprawdę swietne :). A tak właściwie to wiesz ile będzie wszystkich odcinków
OdpowiedzUsuńPóki co, wszystko między sobą załagodzili, ale znając Billa, wcale nie będzie tak kolorowo ;)
UsuńMiałam zamiar prowadzić to opowiadanie długo i mam na niego pomysły do samego końca, ale... nie wiem, czy nie skrócę wszystkiego. Nie mam pojęcia, czy wejścia tu są czystym przypadkiem, (a jest ich naprawdę sporo dziennie) czy ludzie czytają, nie wiem też czy się podoba, bo nikt prócz was dwóch nie zostawi żadnej, choćby krótkiej opinii, więc wszystko w rękach czytelników. Autor zniechęca się, nie wiedząc tego, w końcu pisze się z przyjemności, ale nie dla siebie.
Dziękuję, pozdrawiam :*
Widzę, ze mimo wszystko jesteś w formie... po zakończeniu takim jak to, bardzo w twoim stylu Hahaha xD
OdpowiedzUsuńBill w końcu dopiął swego xD on chyba by dał się pociąć a zawsze by osiągnął swój cel, a przynajmniej jeśli o uwiedzenie Toma chodzi. :P ale cieszę się, ze mimo wszystko Tom w końcu odpuścił. I tak dał mu nauczkę... pytanie tylko, czy Bill wyciągnie z tego jakieś wnioski. Bo po jego charakterku to wszystkiego już die chyba mogę spodziewać xD
Kochana... nie mogę się jyz doczekać co będzie dalej i... cały czas mi przykro, ze nie będzie mi damę cieszyć się tą historią wystarczająco długo :( bo jest naprawdę genialna i nie rozumiem naprawdę tego braku nią zainteresowania... jednak ludzie to albo ignoranci albo debile bo nie wiem jak to inaczej można wytłumaczyć :|
W każdym razie... życzę dużo weny i przesyłam buziaki :*
No ja z wprawy nie wychodzę, nawet mimo faktu, że straciłam do tego opowiadania serce.
UsuńNasz Bill... No co ja mogę Ci powiedzieć? Łatwo nie będzie, choć pewnie wiele sytuacji, jakie mam w głowie nie ujrzy światła dziennego. Może wykorzystam je w jakimś opowiadaniu hetero ;) Ale jakoś doprowadzę je do końca.
Dziękuję, buziaki ;*
Przeczytalam każdy odcinek Twojego opowiadania i jest ono naprawdę fantastyczne. Zaglądam tu codziennie z nadzieją na kolejny nowy odcinek tej historii. Zapadla mi ona bardzo w pamięć i serce i mam wielką nadzieję na dalsze części i dokończenie jej z Twojej strony. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że zechciałaś wyrazić swoją opinię. Prawda jest taka, że dużo osób tu wchodzi, ale nie pozostawia śladu, więc nie wiem, czy to są czytelnicy, którzy czytają i im się podoba, czy przypadkowi goście. Jeśli nikt nie komentuje, to nie wiem, czy jest sens to pisać dalej. Nie chodzi mi o jakąś litanię, ale choć co kilka odcinków jakiś znak od czytelnika, że mam pisać dalej.
UsuńPozdrawiam również ;*
O co Ci chodzi z tym komentowaniem? Jest jakiś przymus ze jak czytam i mi się podoba to muszę zostawić komentarz? Chyba wyświetlania mówią same za siebie więc po co gadasz ze nie będziesz pisać bo komentarzy nie ma? Albo piszesz bo lubisz albo zależy Ci tylko na głupich komentarzach. Nie pomyślałaś że może komuś się nie chce logować albo ma problem z dodaniem komentarza z telefonu? Ja tak mam i nie wiem czy ten Ci się nawet wyświetli. Jakby tak autorzy książek mieli się liczyć z opiniami innych to by nie pisali wcale. Nie zwracaj uwagi na te głupie komentarze tylko pisz dziewczyno bo masz talent. Kto zobaczy to zobaczy a że czasem nic się nie zostawia po sobie to już inna sprawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Moja droga czytelniczko, to nie jest żaden przymus, ja po prostu nie wiem, czy ludziom się podoba i czy czytają, czy też wchodzą tu przypadkowo. I nie chodzi o to, że zależy mi na komentarzach, ale chcę wiedzieć, czy mam dla kogo pisać, więc wystarczyłoby czasem jedno zdanie, kilka słów, nie chodzi o jakieś wyracowania, a jak nikt nie zostawia śladu, to nie mam pojęcia, czy przypadkiem nie piszę dla siebie. Pisarz z piszący książkę ma z tego kasę, ja mam przyjemność, ale nie z tego, że piszę dla siebie, czy do szuflady, chcę pisać też dla ludzi, taka to różnica. Nikt, do niczego nikogo nie zmusza, ani do czytania, ani do pisania. Cieszę się jednak, że mimo to się odezwałaś.
UsuńDiękuję Ci i także pozdrawiam :)
Kolejny wspaniały odcinek tej cudownej historii Billa i Toma. Czytam mnóstwo opowiadań twincest z Billem i Tomem, ale to jest po prostu niesamowite!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co będzie dalej...
Pozdrawiam
Serdecznie dziękuję za taką opinię, mam nadzieję, że ciąg dalszy nie zawiedzie Cię.
UsuńRównież pozdrawiam ;*
Bill. Udawanie głupiego przychodzi mu z taką łatwością, że ja nie wiem czy mam się śmiać czy płakać, ale to nawet lepiej. Nie chcę brzydko pisać, że Bill najzwyczajniej w świecie rżnie głupa, ale może właśnie powinnam. Nie dociera jeszcze do mnie, że nawet taki chory i zaślepiony z miłości, na Toma punkcie, kretyn jak Bill, w końcu zrozumiał, że źle postąpił. I do tego odniosłam wrażenie, że Bill z Twojego opowiadania jest jednocześnie tak zajebiście sprytny i zawsze tak odwróci kota ogonem, że wyjdzie na to, że to Tom jest tym złym. Chciałabym się mylić. Chyba po prostu czas najwyższy spojrzeć prawdzie w oczy, ale tak silne emocje zawsze odbierają zdolność logicznego myślenia. W tej części opowiadania Bill robi z siebie bezbronne wręcz niewiniątko i w moim odczuciu bezczelnie udaje, że nie wie o co chodzi i dlaczego Tom aż tak bardzo się na niego piekli.
OdpowiedzUsuńKiedyś już wspomniałam w komentarzu, że moim zdaniem Bill czerpie niezwykłą satysfakcję wprawiając ludzi w zakłopotanie. Widocznie z irytowania ludzi też. Biedny Tom, ale wysoka gorączka Billa sprawiła, że ich konflikt odszedł chwilowo, albo i nie, na bok. Piekielny plan Billa żeby zwabić Toma do swojego łóżka został zrealizowany w stu procentach. No i się zaczęło. W zasadzie to była tylko kwestia czasu bo Bill jak czegoś chce to musi to mieć. Dopiął swego.
Opis tej subtelnej miłosnej sceny zaskakująco mnie wzruszył. Czytało mi się to tak przyjemnie, tak lekko i odpłynęłam za co bardzo Ci dziękuję. To ich zbliżenie, takie zmysłowe, takie pełne pasji. To jak Bill i Tom mocno się zaangażowali to przechodzi ludzkie pojęcie. Oboje nie żałowali sobie wzajemnych pocałunków, pieszczot i przyjemności.
Chyba jeszcze przy żadnym tekście nie czułam się tak dobrze chociaż przeczytałam już mnóstwo całkiem dobrych opowiadań, ale ten Twój twincest jest piekielnie nieziemski i nadzwyczaj wyjątkowy. Jestem pewna, że na długo pozostanie mi w pamięci.
To była doskonała dla nich okazja do pogodzenia się, ale i doskonała okazja żeby po raz kolejny poparzyli się tą swoją piekielną namiętnością.
Lecę czytać dalej,
E.G.
Bill zawsze, wszystko odwróci na swoją korzyść. I sama zastanawiam się, czy już zawsze będzie mu się tak udawało? To się okaże. Jest niewątpliwie małym, cwanym manipulantem. Co takiego musiałby zrobić, aby nie uzyskać przebaczenia od Toma? I czy kiedykolwiek coś takiego zrobi? Okaże się ;)
UsuńPozdrawiam i dziękuję ;*