czwartek, 29 czerwca 2017

Część 11.




Część 11.

            Tego dnia Tom nie ponowił już swojego pytania. Chwila wyciszenia na leżakach, jakiej obaj bardzo potrzebowaliśmy nieco oczyściła odrobinę spiętą atmosferę, a po kąpieli w basenie już rozmawialiśmy normalnie, żartując i drocząc się jak zwykle, choć czułem, że coś mimo wszystko się w nas zmieniło. I albo ja zaczynałem sobie coś roić, albo Tom naprawdę stał się jakiś czulszy i zupełnie inaczej na mnie patrzył. Ale może to było tylko moje wrażenie? Chyba jeszcze nigdy nie obserwowałem i nie analizowałem aż tak wnikliwie jego reakcji, ale wcześniej po prostu nie miałem powodu, bo nie wiedziałem, że tak dużo wie. Mimo wszystko byłem i tak chwilami skrępowany i proste czynności, jakie kiedyś były zupełnie normalne, teraz zawstydzały mnie, tak samo jak jego bliskość i dotyk. Zupełnie inaczej by było, gdyby wciąż nie wiedział.
            Wypiliśmy po kilka piw, dopisywały nam humory, ale pod wieczór zgłodnieliśmy mocno i choć bardzo nam się nie chciało, to jednak postanowiliśmy ruszyć na jakąś obiado-kolację do restauracji, bo na to, co było w lodówce nie mieliśmy ochoty. Jednak przedtem trzeba było wziąć prysznic i w końcu się ubrać.

***

            Bill wyszedł spod prysznica w samych bokserkach i stanął przed lustrem tyłem, odwracając głowę przyglądał się swojej zaróżowionej od słońca skórze na plecach.
            - Spiekłem się, kurwa… - jęknął, wracając do łazienki po balsam.
            Tom, który już był gotów do wyjścia, bo kąpał się wcześniej, siedział teraz przed telewizorem i tylko zerkał w niewielki korytarz, gdzie stał Bill, usilnie starając się wmasować w skórę pleców nawilżacz.
            - Od czego krem z filtrem? Mówiłem, żebyś się nasmarował.
            - Smarowałem, ale przód – wydął usta bliźniak, wciąż pamiętając, jak nie chciał, aby Tom masował mu skórę pleców, choć on proponował. Bał się swojej reakcji na jego dotyk jak nigdy wcześniej, kiedy wręcz sam o to prosił, ale teraz wiedza jaką brat posiadł na temat jego pragnień stawała się barierą w tego typu poczynaniach.
            Teraz Tom widział, jak Bill się gimnastykuje, aby sięgnąć dłonią choć za łopatkę i śmiał się pod nosem. Doskonale dostrzegał zmianę w jego zachowaniu i domyślał skąd ona wynika, jednak wciąż nie pojmował dlaczego właśnie teraz czarnowłosy tak usilnie chce wszystko ukryć, kiedy według niego nie było już najmniejszego sensu, poza tym sam swoim krótkim „nie”, dał mu jasną i klarowną odpowiedź.
            - To może teraz wreszcie dasz mi posmarować te plecy? – zagadnął go. Bill zdrętwiał na chwilę, ale czy był sens aż tak się przed tym bronić? On wiedział już wszystko, poza tym przecież sam sobie obiecał, że zrobi co w jego mocy, aby spróbować się do niego zbliżyć w ten wyjątkowy sposób, i przekonać, czy to jest w ogóle możliwe, tymczasem kryguje się jak jakaś cnotliwa panienka.
            A co tam, niech się dzieje!
            Odwrócił się i ruszył w kierunku Toma, przed którym zatrzymał się i bez słowa podał mu tubkę z nawilżającym balsamem. Ten uniósł na niego swoje spojrzenie i z tajemniczym półuśmiechem zapytał;
            - Wolisz się położyć, czy zrobimy to na stojąco?
            - Tommy… - jęknął Bill, czując, jak czerwienieją mu policzki, a serce przyspiesza, ale skoro braciszek tak sobie pogrywał, postanowił wcale nie być mu dłużny. – Możesz zrobić to z takim samym bonusem, jak kilka dni temu, kiedy masowałeś mi ścierpnięty kark. – odparował, posyłając mu prowokacyjny uśmiech.
            Tom doskonale pamiętał, że kiedy pieścił ustami jego szyję i kark, wcale nie myślał wówczas o jakiejś tam panience. Skóra jego brata kusiła miękkością, uwodziła zapachem i podniecała gładkością. Bill był po stokroć piękniejszy niż niejedna dziewczyna, jaka przewinęła się przez jego łóżko, a w sztuce kochania – o czym przekonał się jego zmysł wzroku – niesamowity. Odkąd te obrazy wyryły się w jego pamięci, nie potrafiąc ich zapomnieć wciąż wracał myślami do tamtej chwili. Teraz zdawać by się mogło, że ma na wszystko jego jawne pozwolenie, a wręcz w tej właśnie chwili Bill wydawał się kusić go wprost, a nawet zachęcać, jednak ich braterstwo było wciąż dla niego przeszkodą nie do pokonania. Może jakiś pocałunek, delikatna pieszczota, ale czy potrafiłby posunąć się do końca? Czy Bill naprawdę by tego chciał i mu na to pozwolił? Poza tym był facetem, a on nigdy wcześniej nie miał z tą samą płcią żadnego, intymnego kontaktu. Owszem, tolerował osoby homoseksualne, ale sam siebie nigdy w tej roli nie widział, myślał o tym wręcz obrzydzeniem i był pewien, że nigdy nie tknie żadnego mężczyzny, bo najzwyczajniej żaden facet go nie kręcił.
            Żaden, z wyjątkiem Billa.
            Odebrał od niego balsam, wstał i gestem nakazał mu odwrócić się tyłem, po czym wycisnął sobie odrobinę na dłoń i rozsmarował w obu, w następstwie czego przylgnął nimi do gorącej skóry pleców bliźniaka.
            - Trochę cię przypiekło, jutro zero słońca – mruknął, delikatnie rozsmarowując nawilżającą substancję, a po chwili dodał; – A co do bonusu, skoro tak ci się spodobał, z przyjemnością dostaniesz wieczorem, może nieco inny.
            Kiedy wypowiedział ostatnie słowa, poczuł pod przylegającymi do pleców bliźniaka dłońmi, jak ten zadrżał. Z pewnością nie zwróciłby nawet na to uwagi, gdyby w tej chwili mówił zupełnie co innego. Zrzuciłby to zapewne na karb dreszczy z powodu nadmiernego korzystania przez brata ze słonecznej kąpieli. Jednak teraz był pewien, że wstrząsnęły one jego ciałem pod wpływem słów, jakie przed chwilą wypowiedział. Czuł, że sam zaczyna już przez to wszystko wariować, ciepło skóry Billa, zapach jego balsamu i ta bliskość, miały na niego zdecydowanie zupełnie inny wpływ, niż kiedykolwiek przedtem, gdy coś takiego traktował jako oczywistą pomoc bratu, a nie erotyczną czynność, przez którą delikatnie zaczynał się podniecać. Reakcja Billa na jego słowa tylko to wszystko potęgowała. Z każdym posuwistym ruchem dłoni czuł jego drżenie i w rezultacie sam zaczynał poddawać się fali podniecenia. Pod miękką fakturą skóry kusiły napięte mięśnie, a rozcierając chłodną substancję, błądził opuszkami palców coraz niżej, chwilami powiększając pole masażu o boki i lędźwie. Cicha muzyka płynęła z telewizyjnego odbiornika, fale oceanu szumiały, a powietrze drgało jak w erotycznym uniesieniu, porywając każdą nieprzyzwoitą myśl, jaka rodziła się w umysłach obojgu.


***

            Czułem, jak twardnieją mi sutki i nie tylko… Do jasnej cholery, jeśli on będzie robił to w taki sposób i dłużej, dodatkowo pieczętując dotyk słowną obietnicą czegoś jeszcze, gotów jestem oszaleć! Byłem już tak podniecony, że mało brakowało, a po prostu chwyciłbym te dłonie i przylegając plecami do jego torsu, zsunąłbym je sobie tam nisko, gdzie bokserki ściśle przylegały do mojej wzwiedzionej męskości. Jak miałem się stąd teraz ruszyć, aby tego nie spostrzegł? Choć nie wiem, czy był jakikolwiek sens w tym, aby cokolwiek kryć, bo przecież musiał wyczuć pod palcami dreszcz jaki zawładnął moim ciałem poprzez jego dotyk i słodkie słowa, które stały się ostrzem podniecenia. To była zaledwie uwertura do opery, jaką instrumenty naszych ciał miały niebawem zagrać…

***

            Tom zaśmiał się cicho pod nosem, kiedy Bill nie odwracając się, szybko podszedł do szafy. To było lepsze niż flirt z dziewczyną. Czyżby aż tak bardzo chciał przed nim coś ukryć? To, co właśnie zaczynało się tu dziać przechodziło jego wszelkie wyobrażenia. Jeszcze kilka tygodni temu, osobę, która przepowiedziałaby mu taką przyszłość nazwałby kompletnym wariatem, tymczasem szaleństwo, tu i teraz właśnie, rozkręcało się na dobre. Na własne oczy widział podniecenie brata, którego autorem był on sam, ale najlepsze w tym wszystkim było to, że i on zaczynał odczuwać przy nim dokładnie to samo. Każda reakcja ciała Billa na jego dotyk, już na samo wspomnienie pobudzała lekkie mrowienie w podbrzuszu. Mieli przed sobą masę czasu sam na sam i już wiedział, że z pewnością w tym właśnie czasie coś między nimi się wydarzy, chociaż wciąż to wszystko tak bliskie, było jednocześnie dalekie do spełnienia. Pragnienie jakie w nim wzrastało i chęć bliskości nie minimalizowały jednak bariery, którą stanowiło ich braterstwo. Ona wciąż istniała i właśnie przez nią nawet nie dopuszczał w myślach wyobrażenia finału, jaki by przecież mógł mieć miejsce, gdyby tylko do czegoś między nimi doszło.
            Nie chcąc już dłużej żenować Billa swoją obecnością, chwycił ze stolika paczkę papierosów i portfel.
            - Poczekam przy basenie. – rzucił głośniej, po czym wyszedł z bungalowu.
            Niebo znów czarowało coraz bogatszą kolorystyką zbliżającego się właśnie zachodu słońca. Tom zaciągnął się używką i zapatrzył w kierunku lądu, zupełnie nie zauważając piękna horyzontu od strony oceanu. Teraz nie miał głowy na tego typu doznania, w myślach wciąż kotłowało się tylko jedno i nie potrafił już skupić się na czymkolwiek innym. Za - stało to wszystko, czego pragnął, przeciw - pokrewieństwo, orientacja i moralność. I nawet nie chciał tego wszystkiego rozważać, bo rozsądek z pewnością przechyliłby na swoją stronę szalę, na której przed chwilą położył więzy krwi, zasady moralne i fakt, że teoretycznie woli kobiety, jednak, czy to było warte więcej niż jego, i z pewnością Billa pragnienie?
            Teraz miał już pewność tego, że nie jest dla brata ważny jedynie jako bliźniak. On widział w nim tego, o którym czytał te wszystkie teksty, którego oglądał w najbardziej intymnych scenach erotycznych z samym sobą, kochanka i partnera, wiedział również, że właśnie tego chciał. I on zaczynał myśleć o tym jak o realizacji marzeń bliźniaka, ale czy tylko…? Przecież pragnienie jego ciała i owa myśl wręcz obsesyjnie wdzierały się pomiędzy wszystkie inne, jakie usilnie przywoływał dla zabicia tej jednej, najbardziej uporczywej, ale jakże przyjemnej.
            - Możemy iść. – Wyrwał go z zadumy łagodny głos, wciąż odrobinę chłopięcy, jedyny i ukochany.
            - Już – bąknął gasząc peta, po czym ruszył za Billem, trzymając się tuż za nim. Spod skąpej bokserki doskonale widział zaróżowione plecy bliźniaka i teraz zastanowił się, że przecież z pewnością ta trochę przypieczona skóra go boli. Trzymając się tuż za nim, mógłby lekko dotknąć, sprawdzić, czy wciąż jest taka rozpalona, ale nie zrobił tego, jedynie zapytał:
            - Bolą cię te plecy?
            Bill odrobinę zwolnił tak, żeby brat mógł dorównać mu kroku.
            - Trochę, ale nie jest to jakiś ból nie do wytrzymania – odparł. – A co?
            - Nic, tak pytam, bo wieczorem mogę ci je jeszcze posmarować, o ile nie urżniemy się jakoś masakrycznie.
            Czarnowłosy chłopak zaśmiał się cicho. Właśnie schodzili z mola, kierując kroki prosto do restauracji idąc drogą wyłożoną drewnianymi, wyrównanymi balami.
            - A wiesz, że mam właśnie na to ochotę?
            - A nie boisz się, że cię wykorzystam po pijaku? – zażartował Tom, jednak nie były to do końca żarty. Wiedział, że po alkoholu wszystko poszłoby mu łatwiej, choć z drugiej strony chciał mieć świadomość tego co robi, ale tak całkiem na trzeźwo z pewnością by nie odważył się go tknąć.
            Bill przystanął i niewiele myśląc odpowiedział:
            - Chciałbym tego i dobrze o tym wiesz, ale jeśli już, to wolałbym bardziej na trzeźwo. – Wpatrywał się w niego błyszczącymi oczyma. To, co wcześniej wypili już całkowicie uleciało mu z głowy i teraz miał ochotę uzupełnić procenty. Wiedział, że Tom tylko tak gada i na nic się nie zdobędzie, chociaż sposób w jaki go dzisiaj dotykał i co mówił teraz, czy wcześniej, obiecywał słodką obietnicę raju, o jakiej mógł sobie pewnie tylko pomarzyć. To, że nie był tym wszystkim, o czym się dowiedział zniesmaczony, nie okrzyczał go, nie zrugał, już wydawało mu się sukcesem. Nie miał pojęcia jak zareagował w pierwszym odruchu, kiedy to wszystko zobaczył jakiś czas temu, ale tego wiedzieć wcale nie musiał. Instynktownie czuł, że szybko oswoił się ze wszystkim i po przemyśleniach wcale nie było to dla niego czymś okropnym, dewiacją, czy zboczeniem. Dlatego też Bill wiedział, że sam spróbuje się odważyć, coś nawet zainicjować, ale chyba nie dziś, jeszcze nie teraz… To byłoby zbyt wiele wrażeń jak na jeden dzień.
 Tom nie miał pojęcia co ma mu odpowiedzieć. Bill mówił o tym już szczerze i otwarcie, bo tak naprawdę nie miał niczego do ukrycia. Właśnie kilka godzin temu dowiedział się, że brat jest szczęśliwym, bądź nieszczęśliwym posiadaczem jego największej tajemnicy, jaką starał się przed nim ukryć, więc teraz już nie było najmniejszego sensu czegokolwiek się wypierać.
- Mamy stolik na dole, chyba, że wolisz pójść na górę? – zapytał, na co Bill bez większego entuzjazmu odparł;
- Może być i na dole jest mi to całkowicie obojętne.
Po chwili już siedzieli i przeglądali menu w odległym końcu restauracji, przy stoliku na piasku, w którego cieple mogli zanurzyć bose stopy, uprzednio zdejmując klapki.
Pierwszy dzień pełen wrażeń mieli za sobą, a przed nimi wciąż była noc, jaka mimo wszystkich przeszkód zapowiadała się obiecująco.

***

            Prócz jedzenia, zamówiliśmy butelkę wina. Po kilku lampkach wyczuwalne napięcie między nami zupełnie się rozluźniło. Zaczęliśmy rozmawiać na wiele tematów, wspominając trasę i związane z nią incydenty. Nasza bliskość stała się znów odległym tematem tabu, a ja na tę chwilę upchnąłem gdzieś w głowie każdą bezwstydną myśl o nim. Teraz, przez najbliższe godziny znów był moim bratem, najukochańszym, ale wciąż tylko bratem. Jednak z każdą kolejną lampką alkoholu coraz bardziej szumiało nam w głowach, choć wciąż do jakiegoś wielkiego pijaństwa było nam daleko. Czułem się lekko pobudzony, a alkohol, jaki krążył w moich żyłach potęgował to uczucie. Tak dobrze nam się rozmawiało, ale tematy stawały się coraz niebezpieczniejsze.

***

            Tom powiódł wzrokiem za przechodzącą obok dziewczyną, co natychmiast wychwycił Bill.
            - Podoba ci się? – zapytał, unosząc do ust kielich napełniony do połowy czerwonym winem znad którego wbił w niego przenikliwe spojrzenie.
            - Jest niezła – zaśmiał się szatyn, kończąc jeść to, co miał jeszcze na talerzu.
            - Przeleciałbyś ją?
- Może… Wszystko by zależało od mojej chęci, jej determinacji i wielu innych rzeczy.
            - A dziś byś ją przeleciał? – drążył uporczywie Bill, odstawiając do końca opróżniony pomiędzy kolejnymi pytaniami pucharek.
            - A co to za pytania?
            - Jak każde inne… Odpowiedz, jestem ciekaw.
            - Już ci powiedziałem, że to zależy od wielu czynników.
            - A jakby była wtedy w klubie, kiedy przyprowadziłeś tę Lili, wziąłbyś ją na przykład?
            - Pewnie bym wziął, jakby chciała. Co ci się teraz przypomniało? Nie mów, że jesteś zazdrosny – Tom przechylił się lekko do przodu, opierając na łokciach, sięgnął po butelkę wina i uzupełnił braki w kieliszkach, rozlewając ją do końca poczym skinął na kelnera. Czarnowłosy wpatrywał się w niego nic nie mówiąc i czekając aż kelner odejdzie, dopiero wówczas kontynuował, jednak nie odpowiadając na pytanie brata, zadał mu kolejne.
            - Naprawdę była taka dobra w tym łóżku, czy bardziej krzykliwa, niż dobra?
            - Mam odpowiedzieć ci szczerze?
            - Jak najbardziej…
            - Była zajebista, kurewsko dobra, jeszcze żadna mi tak nie obciągnęła i żadna tak na mnie nie tańczyła – odparował, uważnie obserwując reakcję Billa, który tylko przełknął ślinę i nerwowo przygryzł wargę poczym wolno wypuszczał ją spomiędzy zębów. – Jeszcze chcesz coś wiedzieć?
            - Wystarczy…
            - No, chyba nie jesteś zazdrosny? – zaśmiał się Tom powtarzając, co powiedział wcześniej i popijając wino.
            - Byłem.
            - Wtedy?
            - Wtedy, wcześniej i zawsze, kiedy brałeś jakąś szmatę do łóżka.
            Popatrzyli sobie w oczy. Byli już trochę podchmieleni, właśnie pękły dwie butelki wina, a Tom zamówił przed chwilą trzecią, którą teraz kelner postawił na ich stoliku kłaniając się nisko. W takich momentach człowiek zaczyna być bardzo szczery, nawet w tematach na jakie wcześniej nie odważyłby się rozmawiać. Tak… Czuł, że to może być jakiś rodzaj zazdrości, ale wówczas jeszcze nie pojmował, że właśnie taki. Bill zawsze był zły o jego przygodne kontakty z dziewczynami, nie lubił tego i uważał, że kiedyś narobi sobie przez to problemów, ale nie miał pojęcia, że jest o niego zazdrosny tak, jak bywa się zazdrosnym o partnera.
            - Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej? – zapytał.
            - A co miałem ci powiedzieć? Że dostaję kurwicy, kiedy pieprzysz jakąś laskę?
            - No na przykład, czemu nie?
            Bill prychnął.
            - Jasne, już widzę co by było, przecież byś mnie wyśmiał.
            - A czy dziś wyśmiałem cię, kiedy zobaczyłem co oglądasz?
            - Nie… - Czarnowłosy spuścił wzrok, obracając w palcach nóżkę kieliszka, poczym wypił połowę jego zawartości.
            - No widzisz, ale rozumiem, że mogłeś mieć obawy.
            - To chyba normalne, że je miałem, bałem się, że uznasz mnie za jakiegoś chorego i zboczonego.
            Tom nie odpowiedział. Fakt, że nie było to normalne i na początku był tym wszystkim mocno zniesmaczony, ale przecież to był Bill, którego kochał od zawsze, o którego dbał i się troszczył, dlatego po głębszej analizie zrozumiał, że w jego przypadku to wszystko także nie wynikało jedynie z braterskiej miłości. Od tamtej pory zaczął postrzegać go zupełnie inaczej i także czuł zazdrość, jak choćby tamtej nocy, kiedy podglądał go, kochającego się z Andreasem.
            - Kiedy to wszystko odkryłem, byłem w niemałym szoku, musiałem ochłonąć, odetchnąć świeżym powietrzem i poszedłem w nocy sam na długi spacer.
            - I co wtedy myślałeś?
            - Zastanawiałem się, czy oglądasz, czytasz to wszystko tylko z ciekawości, czy… No wiesz.
            Bill oparł łokcie na stoliku, a na dłoniach ułożył brodę i przyglądając się bratu przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad tym wszystkim. Nie miał pojęcia kiedy Tom to odkrył, czy trwało to miesiąc, czy może krócej, a może dłużej, ale nurtowało go to, dlaczego nie powiedział mu o tym od razu.
            - Mogłeś mnie zapytać, czemu tego nie zrobiłeś?
            - Sam nie wiem, dziwnie się z tym czułem. Jesteś moim bratem i to jest, no sam wiesz… Niedorzeczne.
            - Tylko dlatego, że jestem twoim bratem? Jestem też facetem, Tommy, a ty lubisz kobiety.
            - To akurat nie miało znaczenia, dziwnie się czułem ze świadomością, że możesz mnie postrzegać jako faceta, jako gościa do łóżka, no nie wiem jak to ująć, ale wiesz o co mi chodzi.
            - Brzydziło cię choćby myślenie o tym?
            - Nie chodzi o to, Billy, po prostu, cholera… Jesteś przede wszystkim moim bratem, facetem też, ale bliźniakiem! – Tom podniósł lekko głos, bo do tej pory mówili dość cicho. Bill patrzył na niego i bez chwili wahania odpowiedział:
            - Każdy z nas ma w sobie biseksualizm, tak mówią psycholodzy, wystarczy tylko to odkryć przy odpowiedniej osobie, ale na to, że jesteśmy bliźniakami lekarstwa nie ma, ale dla mnie to nie ma znaczenia. Żadnego znaczenia… – mówiąc to, wpatrywał się w niego niemal błagalnym wzrokiem, jakby w niemej prośbie o najmniejszą pieszczotę, choćby dotyk. Przechylił się w jego stronę. Czuł się trochę głupio tak usilnie przekonując go do jakiegoś bliższego, intymnego kontaktu, ale teraz właściwie, kiedy Tom już o wszystkim wiedział, przecież nie miał nic do stracenia, w dodatku czuł się coraz bardziej pijany, to i odpowiednie słowa przychodziły mu z większą łatwością, choć zaczynał plątać się język.
            - Billy… Ja… Ja nie mógłbym ci tego zrobić. – wybąkał Tom.
            - Mówisz to tak, jakby to była jakaś katorga… Przecież mnie kochasz, nie poczułeś odrazy, nie brzydzi cię to i wiem, że dawno nie miałeś dziewczyny, a ja jestem w tym naprawdę dobry, nie pożałowałbyś.
            - Wiem, że jesteś w tym dobry – odparł bliźniak z taką stanowczością w głosie, jakby dopiero co tego doświadczył. Bill na te słowa szeroko otworzył oczy i szybko zapytał:
            - Jak to? Skąd wiesz?
            - To znaczy, tak mi się wydaje.
            - Andreas coś paplał? – uniósł się, wzburzony.
            - Nie, to znaczy tak, coś kiedyś mówił. – Tom zaczynał się w tym już gubić i miał wrażenie, że niechcący się wkopał. Przecież nie powie mu teraz, że ich wtedy podglądał, chociaż Billowi należała się szczerość, ale teraz z pewnością by się na to nie zdobył. Powie mu, kiedyś, potem, może całkiem niedługo, ale nie teraz i nie dziś. Właśnie opróżnili już kolejną butelkę wina i dochodziła północ. Spędzili w barze dobre trzy godziny, byli już nieźle podpici i odrobinę senni, wypadało więc w końcu udać się do łóżka, ich wspólnego łóżka…
            Tom przywołał kelnera, mając cichą nadzieję, że temat seksu Billa i Andreasa odejdzie jakimś cudem w niepamięć, ale kiedy tylko kelner pozostawił rachunek oddalając się, czarnowłosy wrócił ponownie do tego tematu.
            - Co ci mówił? Chyba możesz mi powiedzieć?
            Bliźniak jednak starał się ignorować jego pytania, wyciągając portfel sprawdził wartość rachunku i wyjął odpowiedni banknot, wkładając w brązową saszetkę.
            - Tom! Odpowiedz mi do cholery! – drążył tamten, podnosząc głos.
            - Chodź i przestań się tu drzeć – Chwycił go za dłoń i jak gdyby nigdy nic, ze splecionymi palcami wyszli z restauracji. – Mam ochotę na spacer, ty chyba też potrzebujesz tego, aby położyć się do łóżka i nie rzygać pół nocy.
            Kiedy wstali od stolika obaj poczuli się jeszcze bardziej pijani. To wino miało sporo procent, a na dodatek, jak to czerwone, było cholernie ciężkie i obaj nie czuli się najlepiej, jednak Tom był bardziej trzeźwy niż jego kruchy bliźniak, któremu już zdrowo plątał się język, a także odrobinę chwiał się na swoich chudych nogach. Mimo to, wciąż pamiętał na jakie pytanie nie odpowiedział mu brat i znów zaczął drążyć.
            - Kiedy i co nagadał ci o mnie ten bydlak? Może wszystkim paple, że dobrze się pieprzę - marudził, niosąc w jednej dłoni swoje klapki i brnąc stopami we wciąż ciepłym piachu. Teraz właściwie na myśl przyszło mu pytanie, czy on nigdy tu nie stygnie?
             - Kiedyś, dawno coś mi mówił, ale już nie pamiętam, nie opowiadał szczegółów, już uspokój się. - Tom, widząc jak się męczy idąc po tym piachu miał ochotę wziąć go na ręce, jednak zamiast tego, pociągnął za sobą bliżej wody, gdzie piach był mokry, bardziej ubity i łatwiej było iść. Wciąż nie wypuszczał jego dłoni.
            Noc była ciepła, ale wiatr od oceanu chłodniejszy i przyjemny.
            - Trochę się zalałem, piwo, wino, rano łeb mi pęknie – wymamrotał Bill. – Wiem, że ten wiaterek dobrze mi zrobi, ale chcę do chatki, źle się czuję. – Przystanął wydymając usta.
            Tom, który wciąż trzymał mocno w uścisku swojej jego dłoń, także przystanął i przez chwilę przyglądał mu się. W poświacie księżyca i pobliskich lamp, wyglądał jakoś nieziemsko pięknie, spojrzenie miał mętne, roznamiętnione i błyszczały mu oczy, usta nabrzmiałe alkoholem były niemal czerwone, a policzki lekko zaróżowione. I jeszcze tak prowokująco przygryzł wargę, a potem wolno ją oblizał. Cholera, czyżby go kusił…? Mimo, że był z pewnością mniej pijany od niego, doskonale zdawał sobie sprawę, że teraz, gdyby tylko coś zainicjował, z pewnością uległby pokusie, ale on tylko jęknął cicho w oczekiwaniu na decyzję Toma. Chyba teraz naprawdę czuł się źle i nie myślał nawet o czymś takim, mimo to, kiedy zbliżył się na tyle, że prawie dotykał swoim torsem jego, chłopak zadrżał.
            - Tommy, chodźmy do domku – mruknął cicho, błagalnie.



środa, 14 czerwca 2017

Część 10.




Część 10.

            Obudził mnie rozkoszny dreszcz, miałem wrażenie, że czuję jego usta na mojej skórze, ale kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem jak lekko faluje przezroczysta moskitiera przy naszym łóżku, a moje ciało smaga delikatny powiew wiatru. Tom błogo spał obok mnie. Jak wtedy pomyślałem, pewnie nawet nie miał pojęcia, że tej nocy zaznałem smaku jego ust w zupełnie inny niż dotąd sposób, nie dając mu braterskiego całusa. Smakowałem go jak kochanka, jak partnera podczas gry wstępnej. Gdybym tylko mógł pokazać mu jaki jestem w tym dobry, zresztą… On, ze swoim doświadczeniem z pewnością był w tym mistrzem. Jak cudownie byśmy się uzupełniali, gdybyśmy tylko mogli… Jak wiele moglibyśmy dać sobie rozkoszy, gdyby tylko on chciał mnie wziąć tak, jak brał wszystkie te dziewczyny w hotelach.
            Znów popatrzyłem na niego, zastanawiając się co w tej chwili mógłby zobaczyć w moich oczach, gdyby tylko się obudził, bo we własne spojrzenie wlałem całe uczucie do niego, jakie płonęło w moim sercu. A może po prostu, kiedy wstanie, będę patrzył na niego w taki sam sposób? Może coś odczyta w moich oczach, może zrozumie?
            Póki co jednak spał, a ja chciałem, żeby oszalał dla mnie każdą cząstką swojego istnienia i wiedziałem, że będę musiał o to zadbać. Postanowiłem zacząć od zadbania o niego samego. Nim poszedłem pod prysznic, podniosłem słuchawkę telefonu w salonie i zamówiłem śniadanie, korzystając z obszernego menu, jakie znajdowało się w naszym bungalowie. Tosty, trochę wędliny, sera i dużo owoców. Wszystko to, co lubił Tom. Z nas dwóch to ja zawsze bardziej eksperymentowałem z jedzeniem, on był raczej tradycjonalistą i jeśli próbował czegoś nowego, to nigdy nie na początku dnia.
            Nim przyjechał nasz poranny posiłek, choć właściwie dochodziła jedenasta, więc bardziej południowy, wziąłem szybki prysznic i w oczekiwaniu na jego przebudzenie, zasiadłem na leżaku z laptopem na kolanach, totalnie oddając się swoim niegrzecznym wyobrażeniom, sycąc oczy kolejną dawką pornografii z nami w głównych rolach.

***

            Tom otworzył oczy i od razu zerknął w lewo, jednak miejsce w którym spał Bill było puste i już zupełnie chłodne, więc jak przypuszczał, brat musiał już dawno wstać. No tak, przecież zasnął na długi czas przed nim i z pewnością się wyspał podczas, gdy do niego sen nie chciał przyjść. Uniósł głowę wsłuchując się w odgłosy jakie miałyby świadczyć o tym, co teraz może robić czarnowłosy, jednak prócz szumu morza i innych dźwięków natury, nie słyszał ani muzyki, ani też żadnych innych głosów, mogących dochodzić z telewizora.
            Gdzie mógłby być Bill? Podniósł się, aby czym prędzej się o tym przekonać, jednak starał zachowywać się cicho, nie chciał go przestraszyć, ani spłoszyć. Kiedy znalazł się w salonie, dostrzegł przez okno, że wyciągnięty na leżaku pod dużym parasolem, z laptopem na kolanach, relaksuje się przy basenie.
            - Co też tak intensywnie pochłania mojego małego braciszka? Niechże zgadnę… - mruknął sobie pod nosem i postanowił niepostrzeżenie zakraść się w jego pobliże. Sytuacja była ułatwiona, bo Bill miał na uszach słuchawki, jednak siedząc bokiem do wyjściowych drzwi, mógł dostrzec kątem oka poruszającą się sylwetkę brata, dlatego Tom odczekał chwilę. Kiedy sięgał na stolik po papierosy i odwrócił głowę, wtedy szybko wyszedł, kierując swoje kroki w prawą stronę, aby na spokojnie, powoli zajść go z tyłu leżaka. Co do oglądanych treści miał pewne podejrzenia i kiedy zbliżył się na wystarczającą odległość przekonał się o ich słuszności. Bill znów oglądał te wszystkie obrazki, jakie on sam widział już wcześniej, wprawdzie może nie było to zupełnie to samo, ale przed oczami miał jeden z fotomontaży, gdzie on sam z błogością wypisaną na twarzy – jaką oczywiście przywdział podczas gry na gitarze na jednym z koncertów – i z głową przytwierdzoną do obcego ciała, cudzymi dłońmi trzyma go za czyjeś biodra, przylegając miednicą do pośladków Billa-nie Billa, w wiadomym celu. Przez chwilę patrzył łakomie na przewijane przez bliźniaka obrazy, a każdy inny, każdy równie obsceniczny i wyuzdany. Fanki miały wyobraźnię, nie ma co… I kiedy tak w ciszy, przycupnięty tuż za leżakiem Billa wpatrywał się w ekran laptopa, ten zdecydował się zgasić papierosa, a gdy lekko odchylił głowę na bok dostrzegł na swoich tyłach intruza. Pierwszą reakcją był ten sam, co zazwyczaj odruch – wieko laptopa z ekranem natychmiast zostało zatrzaśnięte.
            - Kurwa, Tom! – wykrzyknął podglądany i wystrzelił w górę jak z procy, czerwieniąc się, jakby spędził pół dnia w promieniach słońca. W dłoniach, przyklejony do piersi ściskał swój laptop, narzędzie zbrodni. Patrzył na brata szeroko otwartymi oczami, zmieszany i zawstydzony, nie mając pojęcia ile z tego wszystkiego zobaczył i jak długo tkwił za tym cholernym leżakiem.
            Ale Tom tylko uśmiechał się pod nosem i nic nie mówiąc, sięgnął po papierosa. Odpalił go ze stoickim spokojem, podczas kiedy Bill wciąż stał na wprost, i dzierżąc w dłoniach swoją tajemnicę, która przecież już tajemnicą nie była, drżał na całym ciele bojąc się cokolwiek powiedzieć. Że też zachciało mu się tutaj to oglądać, a przy tym był tak nieostrożny! Wyrzucał sobie swoją głupotę w myślach.
            - Długo się z tym ukrywasz, prawda? – zaczął Tom spokojnie, bez jakichkolwiek emocji. Z czym się do cholery ukrywa i co on ma na myśli, te obrazki, teksty, czy jego uczucia? I co miał teraz mu w ogóle odpowiedzieć? Tłumaczyć pokrętnie, że to dziś trafił na to przypadkiem, udać totalnego głupa i iść w zaparte, czy przyznać się wprost? Powinien powiedzieć prawdę, przynajmniej poznałby zdanie Toma, ale zamiast tego zaczął się plątać, jak dzieciak przy tablicy, który nie nauczył się ostatniej lekcji.
            - Ale co? Jak długo? To znaczy, co masz na m-myśli? – zaszczękał zębami, jakby był na Antarktydzie, a nie na Malediwach.
            - To, co od jakiegoś czasu oglądasz w laptopie. – mruknął szatyn, siadając spokojnie na leżaku obok i zaciągając się papierosem. Bawiło go zmieszanie Billa, to całe motanie się i niepewność. Jak cudownie go zaskoczył, był z siebie dumny, że przyłapał go na gorącym uczynku. Ciekaw był jak mu to wytłumaczy, dlatego postanowił na razie się nie przyznawać, że dawno o tym wie, choć jego spokojna reakcja mogła być podejrzana, ale Bill w tej chwili był skupiony na samym sobie. On, który zawsze miał tak wiele do powiedzenia, teraz nie potrafił wydobyć z siebie słowa, jakby to, co się wydarzyło kompletnie odjęło mu mowę. I minęło dobre kilka minut, nim Tom wpatrzony w niego usłyszał tylko jedno słowo w odpowiedzi;
            - Długo. – Po czym odwrócił się na pięcie i z laptopem pod pachą, pospiesznym krokiem ruszył do domku.
            Nie ma co… Ciekawie zaczął się pierwszy dzień wypoczynku. Teraz obaj, choć nie mając o tym pojęcia, wyrzucali sobie to, co się wydarzyło. Tom odrobinę żałował, że tak go zaskoczył, bo zupełnie nie spodziewał się, że brat tak się tym zestresuje i po prostu ucieknie. W sumie chyba mu się nie dziwił, mógł z nim po prostu o tym porozmawiać, powiedzieć w czym rzecz, a nie zaskakiwać go…
            Bill wzburzony, bliski płaczu wpadł do bungalowu. Jak mógł tak dać się podejść? Czemu był nieuważny? I to jego zmieszanie… Przecież zachował się jak kompletny kretyn, nie umiejąc nawet jakoś się wybronić, przecież mógł powiedzieć, że przypadkiem na to trafił, obrócić wszystko w żart, śmiać się z fanek, jaką to mają bujną wyobraźnię. Tymczasem swoim zachowaniem po prostu przyznał się, że to ogląda. Ale zaraz, zaraz… Reakcja Toma była bardzo dziwna, nie zdenerwował się, nie wyśmiał tego, nie zadrwił z niego, nie oponował, właściwie zachował się tak, jakby to nie było dla niego niczym nowym i niczym okropnym. Był spokojny i opanowany. To zastanowiło go.
            Położył laptop na stoliku i zerknął przez okno. Brat wciąż pozostawał na leżaku, palił papierosa, ale spojrzenie miał zwrócone w jego stronę. Co teraz myślał? Dałby wiele, aby móc wiedzieć. Może powinien wrócić i mu o wszystkim opowiedzieć?
            Kiedy tak walczył ze sobą w myślach, usłyszał jakieś głosy dochodzące z zewnątrz i zorientował się, że w tej właśnie chwili ktoś dostarczył im z restauracji śniadanie. Bez sensu było więc ukrywanie się w domku, odetchnął głęboko kilka razy starając się uspokoić skołatane nerwy.
            - Bill, śniadanie! – krzyknął Tom. W sumie i tak miał wyjść, wiedział, że będą musieli porozmawiać, bo tego wszystkiego po prostu nie da się przemilczeć, poza tym wreszcie trzeba skończyć z dziecinnym ukrywaniem swoich uczuć, albo wóz, albo przewóz.
            Wciąż był spięty, nogi miał jak z waty i bał się spojrzeć mu w oczy. Na stoliku pod zadaszeniem stała taca z zamówionymi produktami; tosty, ser, wędlina, owoce. Nie było tylko kawy, jaką przecież Bill miał zrobić sam, jednak stając teraz tutaj, wbił spojrzenie w to wszystko zupełnie zapominając o czymkolwiek. Wszystkie plany, jakie wcześniej snuł o tym przedpołudniu wzięły w łeb.
            - Zrobię kawę, a ty jedz, zaraz wrócę.
            Tylko kiwnął głową na słowa Toma i posłusznie usiadł przy stoliku, jednak miał wrażenie, że nic nie przełknie. Wiedział, że kiedy on wróci już z naparem, nie zjedzą z pewnością w milczeniu. Chciał mieć to już za sobą, wiedzieć na czym stoi, a jednocześnie się bał. Oby tylko go nie odrzucił w jakiś okropny, raniący sposób. Jeśli zrobi to delikatnie, zniesie wszystko o wiele lepiej, godząc się ze swoim losem.
            Wziął tost, położył plasterek sera i ugryzł kęs. Był bardzo głodny, a jednocześnie miał wrażenie, że wszystko rośnie mu w ustach. Bliźniak wrócił z kawą, postawił jedną filiżankę przed nim i nic nie mówiąc, usiadł na wprost. Zachowywał się jak gdyby nigdy nic, sięgnął po tosty, naszykował sobie kilka, po czym zaczął jeść, a widząc, jak Bill unika wzrokowego kontaktu, w końcu zagadnął:
            - Możesz na mnie spojrzeć? Wiesz, że rozmowa nas nie ominie, ale chcę, żebyśmy najpierw spokojnie zjedli.
            Teraz dopiero uniósł na niego spojrzenie.
            - Odechciało mi się jeść, wiesz, że to co zrobiłeś było nie fair.
            - Wiem, nie powinienem podglądać, stawiać cię w takiej sytuacji. Powinienem powiedzieć ci od razu… Głupio to wszystko wyszło.
            Bill zamarł z lekko rozchylonymi ustami i z tostem w dłoni.
            - Co powiedzieć od razu?! – Niemal krzyknął.
            - Skończ jeść – Ze stoickim spokojem odparł bliźniak, jednak on nie mógł być spokojny. Było pewne że Tom coś wiedział, tylko co? Może jednak któregoś razu, nim zdążył zamknąć laptop przed jego ciekawskim wzrokiem, zdążył coś zobaczyć? Tylko, że ten ostatni raz był dość dawno, czy tak długi czas by się z tym nie zdradził? Łatwo mu było teraz mówić, „skończ jeść”, kiedy wszystko w nim drżało z podenerwowania i niepewności, nie mógł już przełknąć nawet kęsa. Napił się tylko kawy, już się nie odzywając. Wiedział, że Tom był bardzo konsekwentny i jeśli powiedział, że porozmawiają jak zjedzą, będzie się tego trzymał. Dlatego czekał, grzebiąc w telefonie, na czym kompletnie nie umiał się skupić.
            - Posłuchaj mnie… Ja wiem o tym wszystkim, co oglądasz w internecie o nas. – Tom zabrzmiał nagle jak zza światów.
            - Jak to? Skąd? Od kiedy? – zapytał zdławionym emocjami głosem.
            - Od dłuższego czasu. Po prostu nie raz nagle zamykałeś laptop, wiedziałem, że coś ukrywasz, nie chciałeś mi nigdy nic powiedzieć kiedy pytałem, a ja martwiłem się, że może wciąga cię coś złego. Kiedyś obiecaliśmy sobie, że nie będziemy mieć przed sobą żadnych tajemnic, Billy. – Czarnowłosy patrzył na brata zawstydzony i spięty. Tak, obiecali to sobie, ale jak miał mu o tym wszystkim powiedzieć? Po prostu pójść i z radością oznajmić, jak bardzo fascynują go te wszystkie fotomontaże, jak podniecają i z jaką ochotą czyta wyobrażenia fanek o ich romansie? I jak bardzo by chciał, aby to wszystko po prostu się stało! Teraz tak mówi, ale jak zareagowałby wówczas?
            - Przestań… - wymamrotał cicho. – Niby co miałem ci powiedzieć?
            - Czytałeś, oglądałeś to wszystko i jednocześnie wstydziłeś się?
            - Nie! – Bill podskoczył. – Nie o to chodzi, Tommy, ja… ja po prostu… - Opuścił wzrok.
            - Co „po prostu”, Bill…? - Bliźniak przechylił się przez stolik, chcąc zajrzeć bratu w oczy, ale ten wciąż ze wzrokiem wbitym w swój własny telefon, nerwowo przekładał go w dłoniach.
            - Nie wiedziałem jak zareagujesz, bałem się, że w ogóle ci się to nie spodoba, że mnie wyśmiejesz, bo… - znów zamarł.
            - Bo...? – Tom naciskał, aby dokończył swoją myśl.
            - Bo nie dość, że jesteśmy braćmi, to ty wolisz dziewczyny – wyrzucił z siebie szybko, jakby obawiając się, że jeśli się zawaha, to już nigdy się na to nie zdobędzie.
            - I dlatego myślałeś, że cię wyśmieję, tak...? Jesteś taki głupi, Billy… - powiedział cicho, z wyraźną nutą czułości, sięgnął po jego dłoń, aby zamknąć ją w uścisku swojej i delikatnie ścisnąć. Dopiero teraz Bill podniósł na niego swoje spojrzenie napotykając jego wzrok, pełen ciepła i lekkiego rozbawienia i nie był on pełen pogardy, nagany, ani drwiny.
            - Jak się dowiedziałeś? – zapytał. – Zdążyłeś kiedyś coś zobaczyć, nim zamknąłem laptop?
            - Nie, wtedy nigdy nic nie zdążyłem zobaczyć, zawsze robiłeś to niemal z prędkością światła – zaśmiał się Tom. – Ale pewnego dnia, kiedy brałeś prysznic, a ja czekałem, naruszyłem twoją prywatność.
            - Wtedy zajrzałeś do mojego laptopa i zobaczyłeś to wszystko? Przecież mam hasło.
            - Kiedyś mi je podałeś, pamiętasz? Zapamiętałem. Ale w tak krótkim czasie nie zdążyłbym niczego dobrze zobaczyć, miałem ze sobą pendrive’a, ściągnąłem historię przeglądania.
            Bill zaczerwienił się. Dobrze pamiętał co zazwyczaj oglądał, miał kilka top-stron jakie zapamiętale śledził, więc Tom także wnikliwie musiał sobie to wszystko obejrzeć, przecież jeśli miał wszystkie linki, z pewnością miał na to czas już na swoim laptopie. Co za obciach…
            - I co sobie wtedy pomyślałeś, kiedy zobaczyłeś to wszystko? – zapytał po chwili.
            - Zastanowiłem się, czy oglądasz to z ciekawości, czy byś tego chciał? – odparował Tom.

***

            Szach i mat.
            To było jak chwyt poniżej pasa. Zatkało mnie totalnie, bo co ja mogłem odpowiedzieć? Że nie marzę o niczym innym? Że onanizuję się z myślą o nim? Że chcę z nim być, że pragnę, aby mnie przeleciał, kochał, pieścił, a w końcu ostro rżnął? Moje fantazje były różne, czasem chciałem po prostu jego czułości, chciałem kochać się namiętnie, delikatnie, a czasem pragnąłem, żeby był ostry, brutalny, żeby pieprzył mnie jak dziwkę. Zawsze lubiłem odmianę, a wszystko zależało od tego, jakiego miałem partnera i, czy mnie pociągał. Zdarzały mi się różne przygody, może nie były one takie jak Toma, że brałem do łóżka na raz, ale miewałem romanse, potrzebowałem odmiany i szaleństwa.
            Do dziś pamiętam, kiedy pierwszy raz rozstałem się z Andreasem, bo wpadł mi w oko pewien chłopak z modelingu. Nie chciałem zdradzać, bo sam nie chciałbym być zdradzany, a ten koleś tak cholernie mnie kręcił, że postanowiłem go zdobyć, co wcale nie było trudne, bo jak się okazało i ja mu się podobałem. Spotkałem się z nim kilka razy, z czego dwa wylądowaliśmy w łóżku. Był całkiem niezły, ale po tych dwóch razach sam nie wiem dlaczego, po prostu przestał mnie pociągać, więc zakończyłem tę znajomość.
            A Tom pociągał mnie cały czas i zastanawiałem się, czy to przez to, że tak bardzo go kocham, czy tylko dlatego, że nie może być mój w ten wyjątkowy sposób? Ciągle myślałem o tym, jaki jest w łóżku, choć podejrzewałem oczywiście, że nie ma sobie równych, ale może tylko taki dobry był dla tych wszystkich panienek?
            I wtedy, kiedy zadawał mi to pytanie, coś wewnątrz mnie krzyczało, że tak, tak! Chcę tego! I zupełnie nie wiedziałem, co miałem w tamtej chwili odpowiedzieć…

***

            - Billy… Chcesz to poczuć? – Tom ponowił pytanie, kiedy bliźniak wciąż milczał, nawet na niego nie spoglądając. – Wiem, że zarywałeś noce wgapiając się w ekran laptopa, nie raz widziałem, kiedy budziłem się w tourbusie i wiem też, że skoro tak cię to wszystko wciągnęło, to nie jest to dla ciebie jakieś obrzydliwe i chore, prawda? – Dopiero teraz uniósł wzrok, ale nie udzielił mu jasnej i czystej odpowiedzi, tylko zapytał:
            - A ty uważasz, że to obrzydliwe, brudne i chore? – Wpatrywał się w Toma w skupieniu, w niecierpliwym oczekiwaniu, ale wciąż z odrobiną obawy. To, że go nie zbeształ i nie wyśmiał, nie oznaczało, że właśnie tak tego nie postrzega. Może po prostu nie zrobił tego tylko dlatego, że był jego bratem i nie chciał go ranić? Może to był jedyny powód, a tak naprawdę kiedy to wszystko oglądał, czytał, zbierało mu się na wymioty, lub też najzwyczajniej w świecie poszedł się wyrzygać? Teraz nie odpowiadał, a milcząc dłuższą chwilę, zawiesił spojrzenie gdzieś na horyzoncie, gdzie kończył się ocean, a początek swój miało niebo. Bill miał wrażenie, że to jego milczenie trwa wieczność, a dodatkowo brak wzrokowego kontaktu potęgował jego obawy. Po chwili jednak Tom wolno odwrócił głowę, a tym samym spojrzenie utkwił w źrenicach czarnowłosego chłopaka.
            - Nie… - odpowiedział krótko nie drocząc się z nim, nie upierając, aby on najpierw odpowiedział, bo przecież to on pierwszy zadał mu podobne pytanie. Tak po prostu teraz odpowiedział to jedno, krótkie „nie”, które wznieciło we wnętrzu Billa pożar i omamiło rozkosznym drżeniem ciała. Tak dużo mogło zawierać się w tym słowie, jakie przecież w wielu innych przypadkach byłoby końcem wszystkiego, ale w tym, było najcudowniejszą obietnicą raju i najpiękniejszym początkiem. Jednak mimo to zawisło między nimi krępujące milczenie i żaden z nich w tej chwili nie wiedział, jak poprowadzić dalej tę rozmowę i jak nigdy dotąd obaj poczuli się bardzo skrępowani. Bill odchrząknął nerwowo i wstał, chwytając tacę, na której tak niedawno Tom przyniósł kawę.
            - Sprzątnę to – mruknął pod nosem i drżącą dłonią ustawił na niej puste filiżanki i talerzyki, po czym pospiesznie wyniósł do aneksu kuchennego. Nie pofatygował się, aby je myć, ponieważ wiedział, że kiedy opuszczą bungalow i dadzą znać o tym telefonicznie w recepcji, przyjdzie kobieta z obsługi, która wszystko posprząta. Wsparł dłonie o blat stolika i wciąż spięty, odetchnął kilka razy głęboko. W uszach wciąż dźwięczało mu to jedno, jedyne, wypowiedziane przez Toma słowo; „nie…”. To było jak sen, który bardzo wolno, małymi krokami zaczynał się ziszczać, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeszcze bardzo daleka droga do spełnienia wszystkich marzeń, bo o ile nie było dla brata czymś obrzydliwym, to wcale nie oznaczało, że też by tego chciał. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z faktu, że nie udzielił w ogóle odpowiedzi na jego pytanie, zachował się jak egoista pytając o to, co trapiło go najbardziej. Tom wciąż pozostawał na zewnątrz, powinien więc wrócić tam i odpowiedzieć, powiedzieć o wszystkim czego by chciał z nim doświadczyć, o każdym marzeniu i fantazji, jakie tkał misternie przez ostatnie tygodnie w swojej wyobraźni, ale nie potrafił. Tkwił tu wciąż sparaliżowany tym szybkim biegiem wydarzeń, choć teraz już stojąc w saloniku patrzył przez okno i obejmując wzrokiem sylwetkę brata, sięgnął po papierosa. Miotał się, doszczętnie uwięziony swoimi mrzonkami, nie wiedząc co ma teraz zrobić, ale do diabła, przecież nie będzie tu siedział w nieskończoność! Tom dawno wylegiwał się na leżaku, popijając piwo, które przyniósł sobie z lodówki, kiedy robił kawę. Sięgnął więc po kolejne dwa i nabierając w płuca potężny haust powietrza w końcu wyszedł ze swojej kryjówki.
            - Widzę, że już kończysz to przyniosłem – odezwał się, zatrzymując przy leżaku. Tom uchylił jedną powiekę spoglądając na niego.
            - Myślałem, że w życiu stamtąd nie wyjdziesz – sapnął, z powrotem zamykając oczy i wystawiając twarz na działanie promieni słońca. Nie ponowił już pytania, właściwie nie musiał, bo reakcja Billa mówiła sama za siebie. Teraz miał już całkowitą pewność, że brat patrzy na niego w nieco inny sposób. Skoro to wszystko nie było dla niego czymś ohydnym, a podobało mu się, podniecało go, więc on sam musiał go także rajcować. Nie wiedział jednak wciąż jak to wszystko wygląda w sferze jego uczuć, czy kocha go miłością jedynie braterską, czy może trochę jak partnera, choć przecież partnerem jego nie był. Jednak najistotniejsze w tym wszystkim nie było to, co czuje i myśli Bill, a to, że on sam już pogubił się w swoich własnych odczuciach i zaczynał przez to wszystko wariować.
            Brat znów nie odpowiadając położył się na stojącym obok leżaku i podobnie jak on zamknął oczy, poddając się słonecznej kąpieli. Teraz mógł swobodnie mu się przyjrzeć. Zarysowany profil ust przywiódł na myśl wspomnienie tego, co zdarzyło się w nocy, a co było kolejnym dowodem na to, że naprawdę go pragnął. Dlaczego więc nie spróbować posunąć się w tym wszystkim odrobinę dalej? Skoro obaj tego będą chcieli, przecież nie będzie to niczym złym, tylko czy po tym wszystkim Bill znów się na to zdobędzie? Zsunął spojrzenie wzdłuż torsu, zatrzymując na chwilę nieco niżej, w miejscu, gdzie jego intymne miejsce zaczęły zakrywać spodenki. Nie… To było tak niedorzeczne, on i jego brat, jego ukochany bliźniak, w intymnej scenie, tak, jak to robił z każdą dziewczyną do tej pory, czyste szaleństwo! I choć ta myśl była chyba jeszcze bardziej podniecająca niż pragnienie kobiety, to jednocześnie nieprawdopodobna do spełnienia, nawet, jeśli Bill i on sam by tego chciał.
            Kazirodztwo, szaleństwo, opętanie… Iście szatańska myśl i każde jedno pragnienie.