Część 2.
Nie
spieszyło mu się do pustego pokoju. W gardle dławiła go gorycz jakiej wcześniej
nie zaznał. Co to do diabła było, że czuł się gorzej, niż jakby dostał od dziewczyny kosza? Przecież to był tylko
jego brat, tylko Bill. Tylko, czy aż…?
Ze
zrezygnowaniem pchnął drzwi do swojego pokoju. Co to za cholerstwo dusiło go z
taką siłą, że przy okazji zbierały mu się w oczach łzy?
Otworzył
drzwi na taras i wyszedł, opierając dłonie o żelazną barierkę. Odetchnął
chłodnym powietrzem, co pozwoliło mu stłumić w sobie żal i negatywne emocje.
Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego. Czuł się okropnie;
odrzucony, odtrącony, niechciany, ale już po chwili drwił sam z siebie, każdą
myślą popadając w jakąś skrajność. Przecież Bill miał prawo być zmęczony i
chore było teraz to, że właśnie z tego powodu odczuwał taki smutek. Usilnie
starał się wytłumaczyć sobie dzisiejsze zachowanie bliźniaka, który od samego
rana był jakiś inny, dziwny i nawet miał wrażenie, że go unika. Próbował teraz
przypomnieć sobie, czy nieopatrznie nie sprawił mu jakiejś przykrości, ale nic
takiego na pewno nie miało ostatnio miejsca. Jak zawsze był dla niego dobry,
troskliwy i czuły. Czasem może zbyt czuły…? Owszem, były chwile, gdy zdarzało
mu się zapomnieć, tak jak dzisiaj przy drzwiach. Kiedy ujął jego policzek w
swoją dłoń, Bill spojrzał na niego jakoś tak… dziwnie? Może czasem przesadzał z
tego typu przejawami troski, ale kochał go tak bardzo, że czasem sam bał się
tej miłości. Zawsze w takich chwilach tłumaczył sobie, że łączy ich szczególna
więź, ale jak miał wytłumaczyć sobie niemożliwą do poskromienia ochotę
dotknięcia go, przytulenia, czy choćby złożenia na jego policzku ciepłego całusa?
Wszystko inne mógł usprawiedliwić miłością braterską, ale nie to… Uwielbiał być
blisko niego, kochał ciepło jego ciała i zapach. On był dla niego najbliższą
osobą i śmiało mógłby przyznać, że nawet droższą niż matka. Z pewnością nie
przeżyłby, gdyby Billowi coś się stało. Sam był chory, gdy jego brat czuł się
źle i obojętne, czy była to choroba duszy, czy też ciała. Teraz właśnie miał
nieodparte wrażenie, że z chłopakiem dzieje się coś złego.
Wyrzucił
niedopałek i nieco przemarznięty wrócił do pokoju. Przy akompaniamencie
męczących myśli wziął prysznic i zasypiał w towarzystwie niepokoju, o
najdroższą mu osobę na świecie.
***
Gorączka
trawiła jego ciało, a piekielne płomienie siały spustoszenie w jego wnętrzu.
Wiedział, że nie powinien tego czytać, wiedział, że to mu wcale nie pomaga,
wręcz przeciwnie, a jednak nie mógł przestać… Z każdym kolejnym słowem lektura
pochłaniała go coraz bardziej. Mijały kolejne minuty, kolejna godzina zarwanej
nocy, a on nie przestawał. Brnął dalej w to opowiadanie, słowo po słowie, choć
z każdym zdaniem wydawało mu się coraz bardziej niedorzeczne, coraz bardziej
chore i absurdalne, ale niewątpliwie utożsamiał się głównym bohaterem, którym
był on sam.
*„
- Mój piękny Bill – powtórzył Tom, delikatnie gładząc go po niesfornych
kosmykach czarnych włosów. – Naprawdę chcesz, żebym sobie poszedł? Nie wolisz,
żebym został tutaj? Z tobą?
Dla Billa było już tego za wiele. Nie potrafił dłużej opierać się swoim zmysłom. Przylgnął całym ciałem do Toma, nadal siedzącego na krawędzi łóżka. Nie obchodziło go, jak ten zareaguje. Nic go nie obchodziło. Za tę chwilę był skłonny zgodzić się, by jutro świat przestał istnieć. Był gotów iść do piekła, na samo dno otchłani, byle móc trzymać przy sobie ciało Toma. Nie liczyło się nic innego. Tak długo na to czekał!
Tom go nie odepchnął, co więcej, zanurzył usta i nos w jego włosach, wdychając zapach kokosowego szamponu. Bill westchnął, czując zniewalające ciepło rozlewające się po jego ciele. Było mu cudownie, tak cudownie! Miał ochotę krzyczeć z radości.
- Już nigdy cię nie zostawię – szept Toma zaszemrał tuż przy jego uchu. – Jeśli pójdziemy za to do piekła, to razem.”
Dla Billa było już tego za wiele. Nie potrafił dłużej opierać się swoim zmysłom. Przylgnął całym ciałem do Toma, nadal siedzącego na krawędzi łóżka. Nie obchodziło go, jak ten zareaguje. Nic go nie obchodziło. Za tę chwilę był skłonny zgodzić się, by jutro świat przestał istnieć. Był gotów iść do piekła, na samo dno otchłani, byle móc trzymać przy sobie ciało Toma. Nie liczyło się nic innego. Tak długo na to czekał!
Tom go nie odepchnął, co więcej, zanurzył usta i nos w jego włosach, wdychając zapach kokosowego szamponu. Bill westchnął, czując zniewalające ciepło rozlewające się po jego ciele. Było mu cudownie, tak cudownie! Miał ochotę krzyczeć z radości.
- Już nigdy cię nie zostawię – szept Toma zaszemrał tuż przy jego uchu. – Jeśli pójdziemy za to do piekła, to razem.”
*
Loreley – „Razem choćby do piekła”
Tak
wiele by dał, by scenariusz tej opowieści stał się prawdą, aby Tom sam domyślił
się wszystkiego i przyjął to ze spokojem. A jeszcze lepiej by było, gdyby tak
jak ten w opowiadaniu, którejś ciemnej nocy wyszeptał, że kocha tak samo…
Z
hukiem zatrzasnął wieko laptopa. Nie dbał o to, czy sprzęt to wytrzyma. Te
słowa sprawiły, że znów zaczął marzyć, choć przecież niedawno to robił, znów
chciał zatonąć w świecie swojej wyobraźni. Wątpił, że jego wyobrażenia
kiedykolwiek się urzeczywistnią, nie dawał temu nawet cienia szans, bo czy w
ogóle było możliwe, że takie mrzonki się spełnią…? Już sobie wyśnił jeden sen,
dlatego nie wierzył, że mógłby wyśnić drugi. To marzenie było zbyt
nieprawdopodobne do spełnienia i już prędzej uwierzyłby, że zdobędą ogromną
popularność na każdym kontynencie niż w to, że brat mógłby kochać go w taki sam
sposób, jak on jego.
***
Spał
niespokojnie. W tym hotelowym łóżku czuł się jak księżniczka na ziarnku grochu.
Na szczęście dziś koncertu nie było. Mieli tylko cały dzień spędzić w podróży,
aby wieczorem ponownie zakotwiczyć się w innym hotelu. Dzięki temu całą podróż
będzie mógł wylegiwać się na swoim łóżku w tourbusie. Nie był to głupi pomysł,
bo gdy się wyśpi z powodzeniem będzie mógł pobaletować wieczorem w jakimś
klubie. Kiedy tylko się przebudził, te myśli chwilowo rozgościły się w jego
głowie. Jednak wspomnienie wczorajszego dnia odbiło się w niej zaraz bolesnym
echem. W jego sercu znów zrodził się niepokój. Miał ogromną nadzieję, że jego
brat wypoczął i wszystko wróci do normy. Gdyby jednak wciąż zauważał, że coś
jest nie tak, będzie musiał szczerze z nim porozmawiać. Nie wierzył, że Bill w
końcu nie wyjawi mu przyczyny swojego dziwnego zachowania, przecież nigdy nie
miał przed nim żadnych tajemnic. Jeżeli faktycznie coś go trapiło, prędzej czy
później wszystko z niego wyciągnie.
Z
tą pogodną myślą wziął prysznic, po czym przeparadował nago przez pokój, sięgając do swojej walizki po czyste ciuchy. Zerknął
na zegarek; dziesiąta. Zbyt wcześnie, by wparować na śniadanie do apartamentu
Billa. Wprawdzie wczoraj brat chciał zostać sam, ale dzisiaj będzie już zapewne
wypoczęty, wróci do niego z dalekiej i obcej krainy, może nawet wszystko mu
opowie…? O ile w ogóle jest co opowiadać.
Tom
uśmiechnął się sam do siebie, zakładając obszerną koszulkę i położył się znów
na łóżku włączając telewizor. Czuł głód, ale o tej porze Bill pewnie jeszcze
słodko spał. Jeśli chciał zjeść z nim śniadanie, musiał po prostu poczekać.
Wytrzymał
do jedenastej. Wyszedł ze swojego apartamentu, zatrzaskując za sobą drzwi, a po
chwili stanął pod pokojem brata. Zapukał, ponieważ zawsze w hotelach zamykali
się na noc. Tak, na wszelki wypadek, z bardzo wielu względów. Kiedy po dłuższej
chwili nikt mu nie otwierał, zapukał ponownie. Cisza… Do cholery, czyżby Bill
wciąż tak mocno spał? Sięgnął po komórkę i zadzwonił, jednak po kilku sygnałach
odezwał się jego głos pod postacią automatycznej sekretarki. Znów walnął w
drzwi i odruchowo chwycił za klamkę. I dobrze, że teraz nikt nie widział jego
zdziwionej miny. Drzwi do apartamentu Billa były po prostu otwarte.
Przestraszył się… Wszedł wolno, z bijącym sercem, a po chwili zobaczył brata
siedzącego przy stoliku, na którym stał laptop. Na uszach miał słuchawki i ani
drgnął, bo będąc tyłem do drzwi nawet nie widział, że ktoś wszedł.
-
Głupek… - mruknął pod nosem Tom i podszedł do niego. Już miał go szturchnąć ze
śmiechem, ale Bill był tak pochłonięty jakąś lekturą, że najwyraźniej nawet nie
zdawał sobie sprawy, że ktoś stoi mu za plecami. Tom uśmiechnął się i zerknął
na monitor laptopa. Rzędy, układające się w końcu w kolumny równych, ale małych
liter nie wyglądały zbyt zachęcająco, i cokolwiek to było, nie zamierzał
wysilać swojego wzroku, żeby coś przeczytać. Delikatnie położył dłoń na
ramieniu brata i choć nie chciał go przestraszyć, ten aż podskoczył i pierwszą
rzeczą jaką zrobił, było szybkie zamknięcie klapy laptopa.
-
Tom! – wykrzyknął gniewnie, ściągając z uszu słuchawki. – Nie rób tego nigdy
więcej!
Gwałtownie
podniósł się z krzesła i zbierając komputer, oddalił w bezpieczne miejsce, aby
go wyłączyć. Jego bliźniak stał jak wryty, kompletnie zaskoczony taką reakcją.
-
Rany… Przepraszam, że cię przestraszyłem. - mruknął, nerwowo zaciskając dłoń na
oparciu krzesła. Bill tylko rzucił mu chmurne spojrzenie i schował laptop do
torby. Serce kołatało mu w piersi jak szalone i wcale nie dlatego, że Tom go
zaskoczył, ale dlatego, że mógł to przeczytać. Zakłopotany przygryzł wargę i
nawet nie spojrzał bratu w oczy. Bał się jego reakcji, bardzo… Bał się co sobie
o nim pomyśli, jeśli faktycznie coś złowił wzrokiem i, jeśli w ogóle zrozumiał
o czym i o kim był ten tekst. Poczuł jak strach paraliżuje go od stóp do głowy,
jak przemieszcza się po jego ciele nie pozwalając poruszyć. Ręce drżały mu
niebezpiecznie…
-
Dlaczego się nie zamknąłeś, Billy...? Przecież ktokolwiek mógł wejść, mieliśmy
się zamykać w hotelowych pokojach. Co się dzieje? - zapytał Tom, widząc jego
nienaturalne zachowanie. Ale on tylko siedział bez ruchu na swoim łóżku,
uporczywie unikając wzrokowego kontaktu, dlatego brat podszedł do niego i
usiadł na tyle blisko, aby móc ująć jego chłodną dłoń w swoją. Lekko ścisnął i
spojrzał Billowi w oczy, ale gdy ten uparcie biegał wzrokiem gdzieś obok,
poczuł się bardziej zaniepokojony niż wcześniej.
-
Powiesz mi wreszcie co się dzieje? Bo przecież widzę, że jest coś nie tak, od
przedwczoraj zachowujesz się dziwnie – powiedział zdecydowanym tonem i w tej
właśnie chwili obiecał sobie, że jakkolwiek Bill nie próbowałby go zbyć, to nie
odpuści. I stało się to, czego się domyślał. Chłopak tylko wzruszył ramionami i
odparł:
-
Naprawdę nic się nie dzieje, co miałoby się dziać? Wczoraj byłem zmęczony, ale
dzisiaj jest wszystko w porządku, poza tym, że mnie wystraszyłeś. – Mimo
pozornego spokoju, wszystko w jego wnętrzu drżało.
-
Billy… Nie oszukasz mnie. Przecież widzę.
-
Chłopaki, ruszać tyłki! – Nagłe wtargnięcie Davida nie pozwoliło im spokojnie
dokończyć.
-
Ale nie jedliśmy śniadania! – wydął usta Bill.
-
Trzeba było tyle nie spać, najecie się w busie, za pół godziny wyjeżdżamy!
-
Już się zbieramy… - mruknął pod nosem Tom, wciąż przyglądając się bratu.
Wiedział, że brutalnie przerwana rozmowa musi zostać dokończona jak
najszybciej. Teraz jednak, chcąc, nie chcąc, musiał pójść do swojego pokoju,
żeby spakować rzeczy.
***
Jak
zawsze przeklinałem takie wejścia naszego menagera, tak wtedy byłem mu
wdzięczny. Tom wprawdzie nic nie mówił o tym co zobaczył, przeczytał, ale bałem
się, że w końcu zapyta co tak bardzo mnie pochłonęło przy tym laptopie,
dlaczego siedziałem jak zahipnotyzowany i nawet nie wiedziałem, kiedy wszedł do
pokoju. Pamiętam jak wówczas bałem się o to, ale kompletnie nic nie mówił. Nie
byłem pewien czy naprawdę nie wiedział nad czym się tak skupiłem, czy wolał to
przemilczeć. Na wszelki wypadek ukrywałem się skrzętnie z moim nowym hobby,
które – muszę przyznać – wciągnęło mnie bez reszty. W tourbusie czekałem aż
zaśnie i wówczas brałem laptop do łóżka, zatapiając się w tej pasjonującej dla
mnie lekturze. Zdarzało się, że płonąłem, a nie potrafiąc poradzić sobie z
własnym podnieceniem w wiadomym celu zwinnie wsuwałem pod kołdrę dłoń. Po kilku
dniach Tom przestał się dopytywać co mi jest, a ja oswoiwszy się z myślą, że
kocham mojego brata nieco inną miłością niż powinienem, zacząłem zachowywać się
jak dawniej, pozwalając mu znów przychodzić do mojego pokoju po koncercie. Na
pozór wszystko wróciło do normy, a ja pogodziłem się w końcu też z losem, że on
nigdy nie będzie mój w ten sposób… To wszystko jednak tylko uśpiło moją
czujność i stała się rzecz, której najmniej się spodziewałem, a o której dowiedziałem
się za jakiś czas.
***
-
Przyjdę do Ciebie jak wezmę prysznic – powiedział wokalista wsuwając kartę w
drzwi hotelowego pokoju po kolejnym koncercie.
-
To raczej ja do ciebie przyjdę, nie zamykaj się! – zaśmiał się Tom, który już
swoje drzwi otworzył. Przez ciało Billa przetoczył się delikatny dreszcz, choć
doskonale wiedział, że nawet nie powinien się doszukiwać żadnych podtekstów w
słowach bliźniaka. Był przecież pewien, że to co powiedział, było spowodowane
wyłącznie faktem, że zawsze kąpał się dwa razy dłużej niż wszyscy.
-
Jak zwykle się ze mnie nabijasz - zmarszczył brwi.
-
Nie moja wina, że się tak ślimaczysz.
Znów
roześmiał się głośno i nie czekając na reakcję Billa zniknął za drzwiami
swojego pokoju. Ledwie wszedł, już zaczął się rozbierać, rzucając ciuchy
gdziekolwiek. To była jedyna okazja, żeby dobrać się do laptopa Billa, którego
ten pilnie strzegł i nawet na chwilę nie spuszczał z oka. Od kilku dni zarywał
noce czytając coś z ogromnym zaciekawieniem, a najmniejszy szmer sprawiał, że
albo minimalizował stronę, albo zamykał klapę sprzętu. Tom wiedział, że działo
się coś co brat najwidoczniej chciał przed nim ukryć, dlatego nawet o nic nie
pytał, bo był pewien, że Bill i tak by mu o niczym nie powiedział. Bolało go
to, że miał przed nim jakąś tajemnicę, bo do tej pory mówił mu o wszystkim, a
teraz...?
Westchnął
ciężko, odkręcając wodę pod prysznicem. Sam sobie się dziwił, że umył się tak
szybko, ale ciekawość jaka zżerała go od kilku dni, brała teraz górę nad chęcią
dłuższego relaksu podczas toalety. Wiedział, że jeśli uda mu się cokolwiek
podejrzeć, będzie musiał być bardzo ostrożny, aby Bill się nie zorientował.
Bardzo cenił sobie swoją prywatność i nienawidził, kiedy ktoś grzebał w jego
rzeczach, podglądał połączenia w komórce, czy w jakikolwiek inny sposób go
kontrolował. Sięgnął po ręcznik i pospiesznie wytarł swoje ciało, po czym
szybko założył czyste ubranie i właściwie mógł już wyjść. Tuż przy drzwiach
przypomniał sobie, żeby wziąć pendrive’a, na którym będzie mógł szybko zapisać
potrzebne linki, bądź też inne informacje, cokolwiek to było.
Uśmiechnął
się tylko pod nosem, kiedy zobaczył smugę światła sączącą się spod drzwi
hotelowej łazienki Billa. Usłyszał też szum wody i wiedział, że ma trochę
czasu, jednak nie był pewien jak dużo, dlatego nie ujawniając swojej obecności
jak najszybciej sięgnął po laptop Billa. Wzdrygnął się, gdy sprzęt wydał z
siebie charakterystyczny dźwięk, kiedy się włączył, jednak brat zapewne tego
wcale nie słyszał, ponieważ z łazienki wciąż dobiegał szum wody sączącej się z
prysznica. Oby tylko nie zmienił hasła… Udało się, jest! Strona startowa i
historia… Tak… Drżały mu dłonie, kiedy wsuwał w odpowiednie miejsce pendrive’a.
A co, jeśli Bill wykasował całą historię? A może nie czytał, nie oglądał
niczego zdrożnego? Ale czemu w takim razie tak szybko zamykał wszystkie strony,
gdy ktoś znalazł się w jego pobliżu? Serce biło mu coraz mocniej tak bardzo
chciał… Nie, on musiał poznać tajemnicę brata! Na szczęście historia nie
została wykasowana, ale były w niej same linki jakichś dziwnych for i blogów
poświęconych ich zespołowi. Tom skrzywił się na ten widok. Czy możliwe było to,
że Bill tak skrzętnie chciał ukryć fakt, że śledzi strony poświęcone im samym?
Sam nie wiedział czego oczekiwał, ale to było bynajmniej podejrzane, chociaż
kto wie, czy jego brat-narcyz nie chciał się w ten sposób dowartościować?
Zapisał
linki na swojej przenośnej pamięci bez większego entuzjazmu. Wszystkie emocje
opadły i natychmiast schował to małe coś do swojej obszernej kieszeni, po czym
szybko wyłączył laptop brata i krzyknął:
-
Długo tam jeszcze panie grzebalski?
-
Zaraz wychodzę! – Usłyszał w odpowiedzi. Rozsiadł się na łóżku i włączył
telewizor, a po kilku chwilach Bill wyszedł z łazienki, wycierając ręcznikiem
mokrą głowę.
-
Coś oglądamy? – spojrzał na Toma, który właśnie był zajęty pilotem, lecz nawet
nie zdążył mu odpowiedzieć, bo ktoś załomotał w drzwi, po czym otworzył je z
impetem.
-
Co robicie? Idziemy gdzieś? – wrzasnął Georg, który nagle wtargnął do pokoju.
Bill tylko skrzywił się.
-
Przed chwilą zmyłem makijaż i umyłem głowę.
-
O rany! To cię umaluje na nowo, albo pójdziesz bez makijażu panienko – zaśmiał
się kumpel. Tom podniósł się z łóżka.
-
A masz coś konkretnego na myśli, czy wbijamy gdzieś w ciemno?
-
Podobno jest tu jakiś porządny klub dla VIP’ów, byle kto tam nie wchodzi, no i
można wyrwać jakąś fajną laskę. – Georg puścił mu oczko.
-
Czemu nie? – mruknął Tom, na twarzy którego malował się uwodzicielski
półuśmiech. - Przeruchałbym coś chętnie. – cmoknął. – Jestem na cholernym
głodzie, więc co? – Jakby od niechcenia rzucił okiem w stronę Billa. Nawet nie
wiedział, że na te słowa ogarnęła go wściekłość. Faktycznie, prawdopodobnie
dość dawno nie był z żadną laską, chyba, że wydarzyło się coś o czym Bill nie
miał pojęcia.
-
Nigdzie nie idę – rzucił stanowczo, jakby z nutą pogardy, po czym cisnął mokry
ręcznik na fotel. Zawsze bolały go podrywy Toma. Każde, łakome spojrzenie na
dziewczynę, każdy uśmiech w stronę jakiejś panny, wszystko go drażniło,
dosłownie wszystko. Do niedawna nie wiedział dlaczego. Przecież Tom miał prawo…
On sam przecież też nie był święty, czasem spotykał się z jakąś dziewczyną,
czasem z facetem, ale to, co robił jego brat po prostu bolało. Teraz już
wszystko było jasne.
-
Nie świruj… - jęknął Georg.
-
Serio nie idziesz? – zapytał łagodnie bliźniak.
-
Nie – odparł Bill.
-
Dlaczego?
-
Jestem zmęczony.
Stali
twarzą w twarz, patrząc sobie w oczy. W spojrzeniu Billa było coś dziwnego,
jakiś nieodgadniony żal, jakby pretensja…? Co robił nie tak? Przecież takie
erotyczne przygody zdarzały mu się od zawsze. No, prawie od zawsze… Ale czyżby
Billowi przestało się to teraz podobać?
-
Po każdym koncercie jesteś zmęczony, ale zawsze wychodziliśmy razem.
-
Kiedyś musi być ten pierwszy raz, że z wami nie pójdę. – Bill wbił ręce w
kieszenie szlafroka i wyminął Toma, który odwrócił się wiodąc za nim
spojrzeniem. - No idźcie! – rzucił po chwili w ich stronę z wyraźną złością.
Spojrzeli tylko po sobie, a Georg wzruszył ramionami i kładąc dłoń na klamce
przywołał Toma. Po chwili obaj zniknęli za drzwiami.
Wiedział
już, że tej nocy mimo ogromnego zmęczenia, nie zaśnie. Próbował coś oglądać,
ale na niczym nie umiał się skupić. Nie sięgnął nawet po dotychczasową, tak
chętnie czytaną lekturę, a kiedy zamykał powieki, żeby spróbować zasnąć,
odnajdował pod nimi tylko jeden, jedyny obraz… Jego brat i jakaś dziewczyna.
Były
chwile, kiedy żałował, że pozostał w hotelowym pokoju, przecież będąc tam, z
nim, mógłby choć kontrolować sytuację, ale czy to by coś dało…?
W
końcu prawie udało mu się opaść błogo w krainę snu, kiedy usłyszał na korytarzu
niemal obsceniczny chichot, a po chwili trzaśnięcie jakichś drzwi, które
najprawdopodobniej były drzwiami do pokoju jego bliźniaka.
Usiadł
niemal natychmiast, próbując w ciemności złowić wzrokiem włącznik nocnej
lampki. Serce kołatało mu niespokojnie w piersi, a dłonie niepokojąco drżały do
tego stopnia, że prawie zrzucił źródło światła. Usta bezgłośnie wymówiły
najdroższe imię:
-
Tommy…
Teraz
już był pewien, ponieważ z pokoju brata zaczęły dochodzić odgłosy, jakich mógł
się właśnie spodziewać. Wstał i odpalił papierosa. Wyszedł na taras próbując
przechylić się przez barierkę tak, aby móc zobaczyć co dzieje się w sąsiednim
pokoju. Jednak Tom – zapewne w obawie przed wszędobylskimi paparazzi - zasłonił
hotelowe zasłony. Jednak zza lekko uchylonego okna dochodził cichy chichot,
którego słuchać nie chciał. Ledwie zgasił jeden niedopałek, a już po chwili
zaciągał się kolejnym papierosem. Odgłosy z sąsiedniego pokoju ucichły, ale to
wzbudziło z jego sercu jeszcze potężniejszy strach. Dlaczego teraz odczuwał to
wszystko tak głęboko i tak boleśnie? Przecież wiedział, że to nie pierwszy i
nie ostatni taki wyskok Toma, że w jego życiu pojawi się zapewne jeszcze wiele
dziewczyn, a w końcu kiedyś pewnie i ta jedyna, najdroższa… Zastanawiał się
teraz, jak wiele zdołałby poświęcić, aby scenariusz choć jednego z czytanych przez
niego opowiadań mógł się spełnić, ale to były tylko wymysły fanek, które
zamiast oddać ukochanego idola jakiejkolwiek dziewczynie, wolałyby pchnąć go w
ramiona własnego brata. I te ich mrzonki - choć poparte naukowymi badaniami o
szczególnej więzi bliźniąt, to jednak wciąż tylko fantazje nie do spełnienia -
bardzo mu się spodobały, do tego stopnia, że pragnął zamienić je w
rzeczywistość.
Jęk
dochodzący zza ściany sprawił, że mocno zacisnął powieki, a uszy zatkał dłońmi.
Nie chciał słyszeć, jaką jego brat sprawia tej dziewczynie rozkosz, nie chciał
dopuścić do swojej wyobraźni jak zachowywałby się on sam będąc na jej miejscu.
Wiedział, że już same jego myśli były nienormalne i chore, to nie miało prawa…
to nigdy nie mogło się stać! Tom był zbyt męski i przejawiał naturalne, zdrowe
zainteresowanie płcią piękną, a on mógł tylko o tym marzyć. Nie dosyć, że był
chłopakiem, to jeszcze jego bratem… Czy wobec tego przez całe życie miał być
skazany na cierpienie? Czy nie dane będzie mu nigdy zaznać szczęścia? Pewnie
nie, bo o ile dobrze znał swoje młode serce, wiedział, że ten ból nie ustąpi
tak szybko, a najprawdopodobniej nigdy… Bo jeśli pokochał Toma taką właśnie
miłością, to przepadł. A wszystkie jego odczucia, reakcje i paląca zazdrość,
jaką teraz czuł, wskazywały na to, że tak.
Odgłosy
zza ściany były dobrze słyszalne i wyraziste. Nawet nie chciał wyobrażać sobie
tego, co tam się działo. Nie widział jej, nie znał, a nienawidził tak bardzo… Z
każdym kolejnym krzykiem tej dziewczyny jego serce przeszywało ostrze
niewyobrażalnego bólu. Tak bardzo pragnął, aby to wszystko się skończyło, żeby wreszcie
nic nie słyszał i choć wiedział, że tej nocy nie zmruży już oka, pożądał tylko
błogiej ciszy. I wreszcie ją dostał. Odetchnął z ulgą, jednak nie na długo, bo
zaraz do jego uszu znów dotarł chichot - zapewne jednorazowej - partnerki
brata. Potem znów nastała cisza i wówczas pogrążył się w marzeniu, że Tom
poprzestał na jednym razie. Choć znając go bardzo w to wątpił, jednak chciał
wierzyć. Kiedy zakładał na uszy słuchawki swojego iPod’a wybierając do
słuchania ulubione kawałki, przysięgał sobie w tej chwili, że nie sprawdzi
tego. Jednak już po kilku minutach wyjął jedną z ucha, a gdy nie będąc pewnym,
czy nadal w pokoju obok trwa błoga cisza, wyjął też drugą. Wówczas szybko
przekonał się, że znów zaczyna się to samo… Nie mógł tego słuchać, ale nie
potrafił też teraz zagłuszyć bólu serca muzyką. Wstał, odpalił znów papierosa,
wyszedł na taras. Nie… To było nie do zniesienia. Piekący ból pod powiekami,
dławiący uścisk w gardle…. Pospiesznie wciągnął spodnie, założył koszulkę.
Zabierając ze sobą paczkę papierosów i zapalniczkę, wyszedł z pokoju z głośnym hukiem trzaskając drzwiami.
Zupełnie nie wiedział dokąd pójść, kiedy zobaczył na końcu korytarza otwarte
drzwi, które prowadziły na ogólnodostępny, hotelowy taras. Jakież było jego
zdziwienie, kiedy stwierdził, że nie znalazł się tutaj sam.
-
Gustav…?
Oparty
o barierkę chłopak odwrócił się w jego stronę.
-
Niestety, zgubiłem jedną zatyczkę do uszu, a wiesz, że potrafię zasnąć tylko w
totalnej ciszy.
-
Przepraszam za niego… - mruknął cicho Bill odpalając już kolejnego tej nocy
papierosa.
Gustav
też miał pokój obok Toma, tylko po drugiej stronie. Sam doskonale poznał przed
chwilą uroki tego sąsiedztwa, więc wcale nie dziwił mu się, że nie może zmrużyć
oka.
-
No co ty! – zaśmiał się perkusista. – Przecież nie może żyć w celibacie, bo
kumpel fajtłapa zgubił stopery. Swoją drogą niezłą laskę dzisiaj upolował na
swój osobisty urok. – Puścił Billowi oczko.
-
Taa, jasne… - Chłopak z niesmakiem wykrzywił się. – Kolejna napalona faneczka.
-
Tym razem nie, ona nawet nas nie zna, wiesz?
-
Już to widzę, one wszystkie dobrze udają – mruknął, zaciągając się papierosem,
ale Gustav upierał się przy swoim, w dodatku wciąż zachwalając walory nowo
poznanej przez Toma panienki. Potem opowiedział, jak świetnie bawili się w
klubie i żeby żałował, że z nimi nie poszedł, bo teraz przynajmniej nie
musiałby w tak beznadziejny sposób marnować nocy.
-
Nie bawi mnie to, Gusti… - westchnął cicho Bill, opierając łokcie o barierkę.
Zapatrzył się w horyzont, gdzie właśnie zaczynało jaśnieć.
-
Wiem, ale może jednak jakaś by ci się spodobała, albo jakiś…
-
Wiesz, że nie lubię łatwych panienek, ani uległych kolesi. Nie chodzę na taki
układ. Lubię seks, ale bez przesady.
Kumpel
wyłowił jego smutny wzrok. Dawno nie widział go takiego przybitego i nie miał
pojęcia, czy to tylko skutek nieprzespanej nocy, czy coś innego mocno go trapi.
Bill tylko potrząsnął głową.
-
Chodźmy, może wreszcie się uspokoiło. – Kiwnął głową w kierunku drzwi prowadzących
na korytarz.
-
Dobrze, że jutro nie ma koncertu – zauważył Gustav, kiedy stanął u swoich
drzwi. – Do potem.
-
Na razie…
Kiedy
Bill znalazł się w swoim pokoju zastał błogą ciszę. Ściągnął zakładane
wcześniej w pośpiechu ciuchy i niedbale rzucił je na fotel, po czym opadł w
miękką pościel. Słońce już dawno rozświetliło krajobraz za oknem, a sen wciąż
nie przychodził.
Pięknie i cudownie.
OdpowiedzUsuńPokochałam to opowiadanie, i czuje, że okaże się jednym z ulubieńców (jak wspomniane w tekście opowiadanie Loreley).
Cóż, zapewne ta dziewczyna przyniesie wiele trudności w szczęściu Billa i dorwaniu się w ramiona Toma?
Boże, niech ona aby tylko nie nazwie się Ria!
Ten Bill pisany kursywą wygląda, jakby teraz myślał nad tym, co dawniej było?
Bo jeżeli tak, to trochę słabo mi to wygląda - jakby nie dopiął swego.
No cóż, pozdrawiam i czekam bardzo niecierpliwie na ciąg dalszy! Ściskam:)
Nie odpowiem na Twoje pytanie, bo to by było, jak spojler, a pewnie nawet byś nie chciała wiedzieć, co będzie dalej. Ale spokojnie, mogę powiedzieć, że to nie jest Ria.
UsuńTekst pisany kursywą, to narracja Billa, wspomina on to wszystko będąc w pewnym momencie swojego życia, jednak wspomina to, co dzieje się na bieżąco w opowiadaniu i nic tam nie świadczy o tym, jakoby miało się coś nie udać, w sumie w danej chwili dla wszystkich jest niewiadomą, jak dalej się potoczą ich losy.
Dziękuję, pozdrawiam, ściskam ;*
Bill czytający fanfiction!!!! Made my day!!! <3 hahaha xD Obawiam się tylko jak Tomek zareaguje jak się dowie co ten Bill tak czyta.
OdpowiedzUsuńW ogóle to kilka razy mi się zdarzyło, że ktoś mnie tak wystraszył jak Tom Billa i to nawet gdy nie robiłam nic podejrzanego, także Bill to pewnie miał stan przedzawałowy xDD
Serio jestem bardzo ciekawa jak to się dalej rozwinie, no bo sama wspominałaś, że chcesz, żeby to opowiadanie było długie, także no nie spodziewam się, że już w najbliższych odcinkach padną sobie w ramiona... no... nie mogę się doczekać rozwoju wydarzeń :D
Weny, kochana!!!!
Buziaki :***
Podoba się taki pomysł? Bardzo dawno wpadł mi do głowy, a tak po prawdzie kto tam wie, czy czegoś nie czytał, choćby z ciekawości? Przecież cała masa tego w internecie w każdym języku. Ja byłabym ciekawa, co fani o mnie wymyślają ;)
UsuńTak, no bardzo bym chciała, żeby było długie, mam nadzieję, że nie zanudzę wszystkich. A czy wpadną sobie prędko w ramiona, to sama nie wiem, w sumie nic nie stoi na przeszkodzie, przecież zawsze jakoś można im pogmatwać losy.
Buziaki i dziękuję ;*
Takie smutne ;-; Biedny Billy ;-;
OdpowiedzUsuńAle co poradzić?
Na prawdę podoba mi się to opowiadanie, jestem ciekawa dalszego rozwoju wypadków.
Dużo weny, pozdrawiam~
No cóż, obaj mają jakieś tam swoje potrzeby, ale że Bill patrzy na brata nieco inaczej, to boli go to bardziej.
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;*
Tom jest dobry, haha! Przypomina mi czasy, kiedy kreował się na wielkiego macho, który nigdy się nie ożeni i wiecznie będzie żył na tzw. "kocią łapę". Wspaniała przykrywka dla jego, zdaje mi się, że nieśmiałości.
OdpowiedzUsuńPoza tym, Bill... Też bym wyzionęła ducha, gdyby mój brat (którego nie mam) przyłapał mnie na czytaniu sprośnych rzeczy z nim i ze mną w roli głównej (o ile ma to jakikolwiek sens). No i druga sprawa, co zrobi Tom, jak w końcu odpali pliki zaszyfrowane na jego pendrive, a może kompletnie o tym zapomni? Niemniej jednak strasznie mi się podoba i wciągnęło mnie, najbardziej lubię te emocje, którymi każdy rozdział aż kipi. No, pozostaje gryźć wargi i obgryzać paznokcie w oczekiwaniu na kolejny rozdział, a to mam nadzieję, że nastąpi już niedługo.
Całuję,
P. <3
Bo to zaczyna się właśnie w "tamtych czasach", kiedy Tom właśnie tak się kreował, a potem przepłynie się do czasów jakich... nie ma ;D Twincest jest wciągający, szkoda, że nie istnieje.
UsuńDo następnego ;* Dziękuję!
Piękne opowiadanie! To jak opisane są uczucia obu bohaterów jest po prostu cudowne! Przepraszam, ale nie potrafię nic więcej napisać... Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek :*
OdpowiedzUsuńSama nie lubię czytać opowiadań, gdzie brak opisu tego, co czują bohaterowie, a opisy czynności są suche, dlatego staram się oddać w pełni co myślą i czują, a będzie tego jeszcze więcej.
UsuńPozdrawiam i dziękuję ;*
Gorączka i piekielne płomienie trawiły mnie przy czytaniu tej części.
OdpowiedzUsuńSzok.
Kuriozum.
Paradoks.
Zaskoczenie.
Niedowierzanie.
Nie znajduję słów na wyrażenie swoich emocji... I nie wiem co mnie bardziej powaliło na kolana, Twój niesamowicie barwny styl pisania czy pomysł, że Bill czyta w internecie opowiadania twincest napisane przez fanki Tokio Hotel. Chyba to pierwsze. Chociaż... Bill czytający fanfiction - to się nie dzieje naprawdę.
To się nie dzieje naprawdę :D
Gratuluję takiego pomysłu! Masz talent!
Lecę czytać dalej,
E.G.
Ten pomysł krążył mi po głowie od kilku lat i może wydawał się nieco szalony, ale postanowiłam go wykorzystać. No bo czemu nie? Wszystko może się zdarzyć! ;)
UsuńPozdrawiam i dziękuję ;*