Część 3.
Tego poranka żaden z chłopców nie
pojawił się na śniadaniu. Bill w końcu zasnął, a kiedy się obudził, miał
wrażenie, że spał może godzinę. Po obiedzie mieli wyjechać, koncert był dopiero
kolejnego dnia, więc wiedział, że zdąży wyspać się w tourbusie. Orzeźwiający
prysznic nieco postawił go na nogi. Pozostawiając kartę od pokoju obsłudze, aby
spakowano jego walizki, zjechał windą do
restauracji. Nieco się zdziwił, kiedy przy zarezerwowanym dla nich stoliku
zastał tylko Georga.
-
Byłeś gdzieś w nocy? – zapytał chłopak, kiedy go zobaczył. Bill zajął swoje
miejsce i odparł, nie kryjąc złości:
-
Owszem, na tarasie, bo mój brat sprowadził sobie jakąś klacz, która rżała pół
nocy, nie pozwalając ludziom spać.
-
Żałuj, że nie widziałeś tej klaczy – zaśmiał się chłopak, zakładając za ucho
swoje dość długie, jasnobrązowe włosy.
-
Daruj sobie Georg, już w nocy zachwalał mi ją Gustav. – Bill uśmiechnął się
złośliwie, zwracając po chwili do kelnera. – Sok pomarańczowy.
Sięgnął
po sałatkę, ale sam nie wiedział, czy ma na nią ochotę. Już po kilku kęsach
nawet mimo głodu odechciało mu się wszystkiego. Georg coś mówił, ale nawet nie
potrafił się skupić na jego słowach, a gdy zobaczył w drzwiach restauracji
roześmianego bliźniaka, ogarnęła go wściekłość. Wyglądał na wyspanego i
szczęśliwego. „Pieprzony egoista”,
mruknął tylko w myślach.
Tom
zajął swoje miejsce przy stoliku.
-
No jak tam, chłopaki? – huknął, zacierając dłonie. – Co jecie? – Sięgnął
wzrokiem na talerze.
-
To, co widać – odburknął Bill, który grzebał widelcem w swojej potrawie.
-
A ciebie co ugryzło? – Tom obrzucił bliźniaka badawczym wzrokiem. Nie wyglądał
zbyt dobrze. Blada cera, podkrążone oczy. Zaniepokoił się o przyczynę, ale w
żaden sposób nie łączył tego ze swoimi nocnymi przygodami. – Źle wyglądasz… -
dodał z troską, kiedy nie doczekał się odpowiedzi.
-
Też źle byś wyglądał, gdybyś musiał słuchać przez pół nocy jęków jakiejś łatwej
panienki.
-
Jesteś wściekły, bo musiałeś spędzić tę noc sam? – mruknął Tom, wskazując w tym
samym czasie kelnerowi co będzie jadł. – I jeszcze tę sałatkę. – dodał.
-
No jak tam, panowie? – Gustav właśnie zajął swoje miejsce, zaczepiając kelnera,
który nie zdążył odejść, aby zamówić swój obiad. Po chwili jednak, kiedy
spojrzał na miny bliźniaków, już wiedział, że kłótnia wisi w powietrzu. Nie
doczekał się też odpowiedzi na swoje pytanie, które wszyscy zignorowali.
-
Chciałem się po prostu wyspać, ale nie zmrużyłem przez ciebie oka. – Bill
cisnął kulką zmiętoszoną z papierowej serwetki na stół.
-
Ale ja nie mogłem przewidzieć, ze panna będzie tak wspaniale wszystko przeżywać
– zaśmiał się Tom, próbując nie reagować na złość Billa. On wprawdzie nigdy nie
był zachwycony jego przygodami, ale dzisiaj zachowywał się jeszcze inaczej niż
zwykle. – Ale mówię wam, była boska… - Spojrzał rozanielony na kumpli, omijając
wściekły wzrok Billa. – I mam jej numer telefonu, tak, na przyszłość, jeśli
znów tu będziemy. – Pomachał im przed nosem swoją komórką.
-
A jak ma na imię? – zapytał Georg.
-
Nie wiem, czy to jej prawdziwie imię, ale kazała mówić na siebie Lili.
W
Billu wszystko wrzało. Dodatkowo irytowało go to, że Tom nic sobie nie robił z
jego nastroju. I jeszcze to cmokanie i wymowne dogadywanie chłopaków… Miał chęć
po prostu wstać i wyjść, ale zamiast tego zwrócił się do Gustava.
-
Tobie teraz tak wesoło, a sam nie spałeś przez niego pół nocy.
-
Odpuszczam mu… - odparł kumpel, zanurzając łyżkę w zupie. – Jeśli była tak
dobra, jak mówi, to daruję mu tę winę.
-
Widzisz? Nie ma to jak prawdziwi kumple, a brat taki niewyrozumiały… - Tom nie
przestawał się uśmiechać.
Bill
nie wytrzymał.
-
Pierdolony egoista – wysyczał przez zęby i rzucił na stół widelec, który
zadźwięczał obijając się o talerz, po czym wstał i wyszedł z restauracji.
***
Miałem
tego wszystkiego dość, wiedziałem, że to się nigdy nie skończy… Nie mogłem
wyjawić mu swoich uczuć, a po tej nocy utwierdziłem się w jeszcze większym
przekonaniu, że muszę zatrzymać to w głębi serca. Tom, choć wiedział, że jestem
biseksualny, nigdy by tego nie zrozumiał. Był w końcu moim bliźniakiem i
powinienem kochać go tak, jak on mnie… Jak brata.
Oczywiście
skorzystałem z najbliższej okazji i wykasowałem mu numer tej laski z komórki.
Wiedziałem, że zanim tu wrócimy minie sporo czasu i była duża szansa, że tego
nie zauważy. W sumie wtedy nie wiedziałem czego się obawiam, dopiero potem
dotarło do mnie, że jego jednorazowe przygody, już tak bardzo mnie nie bolały,
natomiast paniczny wręcz strach budziła we mnie świadomość, że on może się
zakochać… Tego chyba bym nie zniósł.
***
Przez
tę przygodę z Lili, Tom zupełnie zapomniał o swojej misji i pewnie gdyby nie
przypadek, znów musiałby się starać o skopiowanie danych z laptopa Billa.
Oczywiście wtedy, kiedy by sobie o tym przypomniał, bo nawet nie miał pojęcia,
że mała baza danych wypadła mu z kieszeni. Przez ostatnie dwa dni zupełnie nie
zaprzątał sobie całą sprawą głowy. Wychodząc z hotelowego pokoju po raz ostatni
obrzucił go swoim spojrzeniem i wówczas coś błysnęło na podłodze obok fotela.
Dopiero wtedy, kiedy zobaczył leżącego tam pendrive’a o wszystkim sobie
przypomniał. Musiał wypaść mu tego samego wieczoru, kiedy przyszedł tu z tą
dziewczyną, bo właśnie wtedy przy pomocy jej delikatnych dłoni, spodnie
niedbale zsunęły się z jego bioder.
Wiedział, że na dokładne przejrzenie jego
zawartości będzie musiał poczekać do chwili, aż znów zakotwiczą w hotelu.
Całą drogę Bill był milczący i prawie cały
czas spał. Zastanawiał się, dlaczego tak się zachowuje i nie chciało mu się
wierzyć, że tak bardzo obraził się z powodu tej nieprzespanej nocy, ale, czy
mógł być jeszcze jakiś inny powód?
Już
wkrótce miał się przekonać, że taki był…
***
Zawsze
bardzo źle spało mu się w tourbusie, toteż kiedy tylko dojechali do kolejnej
miejscowości, gdzie miał odbyć się koncert, od razu zaznaczył, że musi się
najpierw porządnie wyspać. Szczególnie po poprzedniej, męczącej nocy. Bill
wciąż był nadąsany, więc nawet nie próbował się do niego zbliżyć, wolał jego
zły nastrój chociaż trochę przeczekać.
Kiedy
wziął prysznic, wychodząc z łazienki zerknął na swoją torbę z laptopem i
stwierdził, że dzisiaj jest czas, aby spokojnie przejrzeć wszystkie zapisane
dane, które skradł Billowi na swoją przenośną pamięć. Włączył sprzęt i włożył
urządzenie w jedno z wejść USB. Kolejno zaczął wchodzić w poszczególne linki,
ale nie zagłębiając się w treść, zerkał najpierw tylko pobieżnie. Niemal na
każdej z otwartych stron uderzało w niego słowo: „twincest”, było jak hasło,
jak klucz, który z pewnością skrywał w sobie jakąś tajemnicę. Już je gdzieś,
kiedyś słyszał, ale wówczas nawet nie starał się go zapamiętać, ani też nie
zagłębiał się w jego znaczenie. Jednak po dłuższej analizie stwierdził, że musi
być ono szczególne, ponieważ w tytule niemal każdej strony odnajdował ten wyraz.
Wciąż jednak nie mógł sobie przypomnieć skąd je zna.
Błądząc korytarzami własnych myśli, natrafił na wspomnienie pewnego wywiadu,
kiedy to dziennikarz zadał im pytanie, czy wiedzą co to jest twincest. On nie miał o znaczeniu tego słowa żadnego pojęcia i
mógłby przysiąc, że słyszy je po raz pierwszy, ale Bill… Tak dziwnie wtedy na
niego spojrzał, natychmiast uciekając wzrokiem w drugą stronę. Wprawdzie wówczas
odpowiedział coś wymijająco żartując, ale teraz był pewien, że bliźniak już
wcześniej musiał coś na ten temat wiedzieć i sądząc po jego ówczesnej reakcji,
nie było to coś, o czym chciałby mówić publicznie.
Zastanowił
się teraz, co to u licha jest? Co to znaczy…? Jakieś tabu, słodki sekret? Teraz
był właśnie ten czas, aby się dowiedzieć, bo możliwe było to, że stąd brały się
wszystkie humory i nastroje Billa.
Nie
musiał zbyt wiele czytać i przeglądać, dość szybko zrozumiał znaczenie tego tajemniczego
słowa. Otwierał opowiadanie, po opowiadaniu, czytał większe, lub mniejsze
fragmenty doznając niemałego szoku. Był bardzo tolerancyjnym człowiekiem i choć
typowo, jak wówczas sądził hetero, rozumiał i akceptował, że ktoś może być
inny, że jego brat także lubi chłopców, ale fakt, że zrobiono z nich paring, w
dodatku opisując w bardzo szczegółowy sposób ich fizyczną miłość, bardzo go
zniesmaczył. Jednak w tym wszystkim co zobaczył, słowo pisane nie było dla
niego jeszcze takie straszne. Tchu zabrakło mu dopiero wówczas, kiedy otworzył
galerię zdjęć. Wprawdzie były tam same fotomontaże, ale na nich do cholery był
właśnie on razem z Billem! Wszędzie, na każdym zdjęciu z wprawnie przeklejonymi
głowami oddawali się czułemu pocałunkowi, a nawet po prostu ze sobą się
kochali. A wszystkie szczegóły widoczne jak na dłoni i wprawdzie to nie były
ich ciała, ale…
Poczuł
falę paraliżującego gorąca, które było nie do zniesienia. To było… obrzydliwe!
Szybko zamknął klapę laptopa byle tylko na to już więcej nie patrzeć. Wstał i
pospiesznie odszedł kilka kroków. Chciał ochłonąć po tej porcji wrażeń. Chwycił
ze stolika paczkę fajek i narzucając na głowę kaptur, wyszedł tylnym wyjściem z
hotelu. O tej porze nie powinno być pod wejściem żadnych fanek, ale wolał być
ostrożny. Odpalił papierosa i ruszył pustą ulicą, kierując się wolnym krokiem
przed siebie. Niespokojnie myśli plątały się w jego głowie, paliły zmysły i
wierciły wielką dziurę w podświadomości. Kto był takim idiotą, żeby coś takiego
wymyślić?! Komu w ogóle coś takiego przyszło do głowy? Nie umiał sobie tego
wszystkiego w żaden sposób poukładać, ani wytłumaczyć, ale im dłużej o tym
wszystkim myślał, stawał się coraz spokojniejszy. Wyrzucił z głowy wszystkie pornograficzne
obrazki, jakie wciąż wciskały mu się przed oczy przywoływane podświadomie z
pamięci. Nie chciał ich teraz widzieć, a jedynie zastanowić się nad logiką tego
wszystkiego. Przeczytał dzisiaj także o szczególnej więzi jaka łączy bliźnięta,
pojmując, że wszystko to przecież miało jakieś naukowe podłoże. Tylko, że u
nich nijak to się miało do wzajemnej relacji i uczuć, jakimi się darzyli.
Kochał swojego bliźniaka, ale przecież nie tak… Zatrzymał się przy małym
mostku, pod którym płynęła cicho szemrząc niewielka rzeczka. Zapatrzył się w
jej czarny o tej porze nurt, odpalając kolejnego papierosa. Znów starał się
uporządkować wciąż wzburzone myśli.
Chcąc
utwierdzić się w przekonaniu, że z nim jest wszystko w porządku, zaczął sięgać
pamięcią w przeszłość, próbując znaleźć cokolwiek, co wskazywałoby na nieco
odmienny charakter jego miłości wobec brata. Bill był taki delikatny, kruchy,
wręcz kobiecy… Nie raz przyglądał mu się z zaciekawieniem i dumą, wtedy nasuwał
mu się wniosek, że jest po prostu piękny… Właśnie tak; piękny, bo on nie był
przystojny, ani męski, on był śliczny. I nawet nie pamiętał, czy kiedykolwiek
miał w łóżku równie ładną dziewczynę. Prychnął cicho pod nosem na tę myśl i
szybko się otrząsnął. Co może zrobić z podświadomością człowieka kilka
żenujących informacji? Przecież właśnie zaczął postrzegać Billa zupełnie
inaczej niż przedtem, ale czy na pewno dopiero teraz...? Prawdopodobnie robił
to już niejednokrotnie, dużo wcześniej, w ogóle nie zdając sobie z tego sprawy.
Wyrzucił
niedopałek do rzeczki i zawrócił do hotelu. Drogę powrotną wypełniły mu już
jedynie myśli o Billu. Ostatnio jego zachowanie było naprawdę dziwne. Teraz,
kiedy Tom zaczął łączyć fakty, wszystko to zaczynało wychodzić z cienia jednej
wielkiej niewiadomej. Dlaczego Bill tak bardzo chłonął te wszystkie zboczone
opowiadania? Bo chłonął, tego chłopak był pewien, niejednokrotnie widział z
jaką pasją ciągle coś czytał na laptopie, a skoro historia przeglądanych stron
była pełna takich treści, to właśnie to musiało tak mocno przyciągnąć jego
uwagę. W dodatku chciał to ukryć, więc tym bardziej było to coś podejrzanego. A
może on kochał go właśnie w ten inny sposób…? Na tę myśl poczuł nieprzyjemny
skurcz w żołądku. Do jego podświadomości zaczęło właśnie docierać, jak bardzo
swoim zachowaniem go ranił, jeśli Bill naprawdę nie widział w nim jedynie
brata… Może dlatego po tej przygodzie z Lili był tak bardzo urażony i zły? I
powodem tego nie było niewyspanie, ale fakt, że on za ścianą szalenie głośno uprawiał
seks z jakąś dziewczyną. Do cholery… Przecież Bill musiał być najzwyczajniej
zazdrosny!
Drzwi
hotelowego pokoju otworzył najciszej jak tylko potrafił. Był zmęczony,
zziębnięty, miał totalnie poplątane myśli, czuł się nieswojo i źle. Zdjął z
siebie kurtkę, rzucając na stojące nieopodal krzesło, po czym zrobił dokładnie
to samo ze swoim ciałem, które bezwładnie spoczęło na szerokim łóżku. Teraz
chciał tylko spać, ale w głowie wciąż miał tylko jedno; jak jutro spojrzy na
Billa, jak się zachowa? Wiedział, że z tymi domysłami, jakie miał w głowie, już
nic nie będzie takie samo jak wczoraj, tydzień, czy miesiąc temu. Ale właśnie
zdał sobie sprawę, że mimo zniesmaczenia jakie wcześniej odczuł, tak teraz te oto
domysły budziły do życia rozkoszne drżenie jego ciała.
***
Kochałem
koncerty, naszych fanów i kontakt z nimi, ale ta trasa była szczególnie trudna,
przynajmniej dla mnie. To właśnie podczas niej zdałem sobie sprawę, że kocham
Toma inaczej, niż powinienem kochać własnego brata. Między innymi też dlatego
oddychałem z ulgą, kiedy schodziłem ze sceny po ostatnim koncercie.
W
czasie mijającego miesiąca widziałem w zachowaniu Toma jakąś dziwną zmianę. Nie
potrafiłem tego określić, nie miałem pojęcia co się dzieje, ale zachowywał się
zupełnie inaczej niż zwykle. Między nami niby wszystko było okej, po staremu,
ale do mnie też odnosił się zupełnie inaczej, choć nie potrafiłem wówczas nawet
tego sprecyzować. Mijały kolejne dni, kolejne koncerty, a ja nie zauważyłem,
żeby w tym czasie znalazł się w łóżku z jakąś dziewczyną. Zacząłem się
domyślać, że być może wpłynął na to incydent z Lili. Ale czy aż tak bardzo
wziął sobie do serca moje niezadowolenie z tego powodu? Czasem znikał gdzieś
wieczorami, a kiedy wracał tłumaczył się długim spacerem. Nigdy wcześniej tego nie
robił, ale możliwe było, że wtedy właśnie spotykał się z chętnymi fankami, być
może w jakimś po kryjomu wynajętym pokoju po prostu je pieprzył. Wiedziałem
przecież jak bardzo lubi seks, w końcu byliśmy tacy sami, z tą różnicą, że ja
wtedy nie przepadałem za takimi przygodami. Przez chwilę nawet pomyślałem, że
tamta dziewczyna zapadła mu w serce. Jednak kiedy otwarcie go o jedno i drugie
zapytałem, usilnie zaprzeczył. Wierzyłem mu, bo nigdy mnie nie okłamał w tym
temacie i miałem pewność, że nie miał ku temu powodu, poza tym nawet nie miał
pojęcia, że mógłby mnie taką wiadomością zranić.
On
żył w nieświadomości – a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało – a mi było z
tym coraz ciężej…
***
-
Impreza jak najbardziej udana – stwierdził Tom, który siedząc przy barze sączył
ulubionego drinka.
-
Jutro będziemy w domu, już nie mogę się doczekać, jestem cholernie zmęczony… A
wy znów na Malediwy – mruknął Georg, odstawiając pustą szklankę, po czym gestem
przywołał barmana. – To samo.
-
Taa… - potaknął przyjaciel, usilnie próbując kogoś odszukać wzrokiem. – Niby
sami znajomi, a prawie każdy wkręcił jakąś napaloną idiotkę – prychnął, kiedy o
jego ramię otarła się biustem niby przypadkiem, przechodząca obok, długonoga
blondynka.
Impreza
jaką zorganizowała wytwórnia na zakończenie trasy koncertowej właśnie
rozkręciła się na dobre. Niektórzy goście byli już dobrze wstawieni. Tom
większość wieczoru przesiedział przy barze rozmawiając z wieloma osobami. Kiedy
jeden odchodził pojawiał się inny. Niby cały czas pił, ale dość umiarkowanie i
nawet nie zakręciło mu się porządnie w głowie. Trzymał fason, jakby przeczuwał,
że właśnie dzisiaj trzeźwość umysłu będzie mu bardzo potrzebna.
-
Nie widziałeś gdzieś Billa? – zapytał nagle Georga, który wodził wzrokiem za
kolejną panną, jaka pojawiła się w pobliżu.
-
Jakieś pół godziny temu siedział tam… - kiwnął głową w stronę, gdzie widział
niedawno chłopaka. - … ale był już nieźle wstawiony, no i był z Andreasem. – Porozumiewawczo mrugnął szatyn.
Wszystkie
mięśnie Toma w tej chwili spięły się mocno. Doskonale pamiętał dzień, kiedy
odkrył, że jego brat jest biseksualny i, że ma romans z Andym. Oczywiście
zawsze utrzymywali dla mediów, że jasnowłosy chłopak jest przyjacielem
bliźniąt; owszem, był nim do czasu, kiedy jego i Billa zaczęło łączyć coś
więcej, niż tylko przyjaźń. Kiedy Tom przypadkiem zobaczył ich namiętny
pocałunek w garderobie przed jednym z koncertów, zrobiło mu się niedobrze i
właśnie teraz bardzo dokładnie przypomniał sobie co wówczas czuł… Dopiero w tej
chwili, po raz pierwszy od pamiętnego wieczoru, kiedy odkrył znaczenie tamtego
słowa. Po wielotygodniowej analizie mógł nazwać to uczucie, które wcześniej
mylił z troską, po imieniu. To właśnie była zazdrość.
Wzdrygnął
się, wciąż uparcie odrzucając od siebie tę myśl. Bill miał prawo układać sobie
życie jak tylko chciał, ale teraz, kiedy wiedział co tak usilnie śledzi jego
brat w internecie, zastanawiał się, czy nie chciałby poniekąd ułożyć sobie go
tak, żeby wpleść w swoje losy Toma, nie tylko jako ukochanego bliźniaka. A on
sam...? Czy mógł przysiąc, że nie chce tego samego?
- Myślisz, że znów coś ich łączy? – zapytał kumpla, jakby z obawą w głosie.
- Myślisz, że znów coś ich łączy? – zapytał kumpla, jakby z obawą w głosie.
-
Nie sądzę - pokręcił głową Georg. – Myślę, że Bill nie chciałby do tego wrócić,
coś o tym ostatnio nawet napomknął w rozmowie, ale Andreas…
-
Co Andreas? – zniecierpliwił się.
-
On chyba wciąż leci na Billa, widziałem jak dzisiaj na niego patrzył…
Tom
mocno zacisnął szczękę, a dłoń na szklance z grubego szkła. Dziwny niepokój
rozgościł się w jego sercu. Sam nie widział Billa już dłuższy czas, a myśl, że
mógłby być teraz gdzieś z Andreasem napawała go niemal obrzydzeniem. I kiedy
właśnie postanowił poszukać brata, spostrzegł, że niemal kompletnie pijany
wyłania się z tłumu tańczących wsparty na ramieniu… Andreasa. Zeskoczył ze
swojego krzesła i szybko ruszył w ich kierunku. Jednak kiedy podszedł bliżej
zauważył, że z Billem nie było aż tak źle, żeby w ogóle nie kontaktował, jednak
był dość mocno wstawiony.
-
Braciszku… - mruknął na jego widok uroczo się uśmiechając.
Tom
tylko pokiwał głową i westchnął.
-
Chyba trzeba iść z tobą do pokoju.
-
Ja go zaprowadzę – Szybko wtrącił Andreas. – Tom, ty się tu spokojnie baw, a ja
z nim pójdę, zaopiekuję się nim, prawda...? – spojrzał na Billa, jakby
oczekując od niego aprobaty. Ten tylko zmrużył oczy i zarzucając przyjacielowi
drugą rękę na szyję mruknął coś pod nosem niezrozumiale, po czym lekko
przygryzł jego ucho. Jakby w odpowiedzi blondyn tylko mocniej go do siebie
przycisnął. Toma zmroziło. Stał jak wryty wyławiając każdy gest i każde
porozumiewawcze spojrzenie. Czuł się jak idiota, a właściwie jak zazdrosny
idiota…
-
Pójdę z wami! – rzucił desperacko, ale Bill wymamrotał tylko: - Nie trzeba,
damy sobie radę… - Po czym spojrzał w bardzo wymowny sposób na Andreasa, a ten
dodał: - Jasne Tom, nie przeszkadzaj sobie… Damy radę - I puściwszy mu oczko
wyszedł razem z chwiejącym się na swoich długich i chudych nogach, Billem.
Powiódł
na za nimi swoim podejrzliwym spojrzeniem. Nie miał wątpliwości, czego od Billa
chce Andreas, a to co wcześniej powiedział Georg jeszcze mocniej go w tym
utwierdziło. Przez chwilę stał, zupełnie nie wiedząc co zrobić. Jakieś tańczące
postacie majaczyły mu przed oczami, a on tkwił wśród tego tłumu, bijąc się z
myślami i chorymi wyobrażeniami. Może to samo myślał Bill, kiedy tamtej nocy
pieprzył się z tą panną? Może zawsze to czuł, kiedy przyprowadzał sobie do
pokoju dziewczyny? A może to wszystko było tylko jego wyobrażeniem? Może Bill
wcale o nim nie myślał w ten sposób, a tylko z czystej ciekawości czytał i
oglądał to wszystko?
-
Ja chyba oszalałem… - mruknął sam do siebie, po czym wrócił do kumpla, który
wciąż siedział przy barze.