Część 82.
Tom
nie interesował się, gdzie miał się odbyć panieński wieczór jego przyszłej
żony, wiedział tylko, że wszystkie zaproszone na tę okoliczność dziewczyny,
razem z panną młodą miały jechać do Monachium. Na pewno jedną z atrakcji będzie
jakiś męski striptiz, co akurat zupełnie przypadkiem udało mu się usłyszeć, gdy
Laura kilka dni temu rozmawiała przez telefon z przyjaciółką. Wiedział też, że
dla niego koledzy przygotowali taki sam pokaz, tyle, że w odsłonie kobiety, ale
jego impreza miała się odbyć tutaj, na miejscu, w hotelowym klubie, jaki
znajdował się w podziemiach pałacu. Nie chciał żadnych wymyślnych akcji i
kombinacji, co od razu zapowiedział organizatorom, jakimi byli jego nowi
współpracownicy i kumple. Jedyne na co przystał, to był właśnie ten striptiz i
kilka dodatkowych panienek na wieczór, żeby koledzy porządnie się zabawili i
dobrze tę imprezę zapamiętali.
Nim
jeszcze obecność Billa została potwierdzona, miał ochotę po prostu upić się
tak, aby paść na pysk i chociaż na chwilę zapomnieć o całym, otaczającym go
świecie. Teraz jednak wiele zależało od przebiegu wydarzeń, przede wszystkim
chciał porozmawiać z bratem, jeśli oczywiście on nie będzie miał nic przeciwko
temu, a potem może faktycznie zaleje się w trupa.
Stał
przed lustrem już dobre kilka minut, zawiesił się niczym komputer potrzebujący
resetu, i mimo, że patrzył w swoje odbicie, to jednak był myślami gdzieś ponad
tym wszystkim. Dopiero po chwili ocknął się z tego letargu i westchnął, tym
razem już przytomnie spoglądając w lustro. Był cały w czerni i Laura wychodząc,
śmiała się nawet, że żałobą żegna kawalerski stan. Może i była w tym jakaś
prawda, ale wcześniej nie zastanawiał się nad tym. Zależało mu tylko, aby
dobrze wyglądać, chociaż przecież na kawalerski wieczór nie musiał się stroić,
szczególnie, że chciał jedynie się sponiewierać, bo przecież nie zamierzał
podobać się striptizerce, ani kolegom. Ale miał być tam również Bill, a to już
zmieniało postać rzeczy. Dlaczego po tym wszystkim co się wydarzyło, i w
obliczu jego własnego ślubu, jaki miał nazajutrz wziąć, tak bardzo zależało mu
na tym, aby zrobić dobre wrażenie na bliźniaku? Przecież to on go zostawił,
więc nie chodziło o to, aby wzbudzić w nim jakiś żal co stracił, to raczej on
powinien tego żałować. I właśnie dziś dokładnie to poczuł. Kiedy zobaczył go
tam na dole przy recepcji, dławił go nieopisany żal. Dopiero teraz tak do końca
zdał sobie sprawę, że jednak to nie był dobry pomysł go tutaj zaprosić. Od
zawsze przeczuwał, że na jego widok wszystko w mgnieniu oka wróci, bo o ile bez
niego w pobliżu, jakoś sobie radził z tęsknotą i miłością, którą musiał w sobie
tłamsić, to kiedy tylko jego wzrok wyłowił to najcudowniejsze istnienie,
wszystko ożyło w nim ze zdwojoną mocą i wiedział już, że teraz będzie mu bardzo
trudno poradzić sobie z własnymi uczuciami.
Nie
spodziewał się jednak, że to wszystko będzie aż tak trudne i cały ten wieczór
zamiast być rozrywką, może okazać się straszną katorgą.
***
–
Proszę! – odezwał się Bill, słysząc pukanie do swojego apartamentu. Właśnie
pryskał lakierem fryzurę, którą trochę sobie poprawił. Miał ją od kilku dni i
jeszcze sprawiała mu odrobinę kłopotu, bo wciąż musiał układać niesforne
kosmyki, które czasem żyły własnym życiem. I chociaż nowy wygląd bardzo mu się
podobał, to jednak zdążył przyznać rację, że dłuższe włosy były o wiele mniej
absorbujące.
–
Jeszcze nie gotowy? – mruknął Georg, który po niego przyszedł.
–
Prawie gotowy – odpowiedział czarnowłosy, wciąż przyglądając się swojemu
odbiciu w lustrze.
–
Co tak cały na czarno? Jakaś manifestacja żałoby po Tomie?
–
Nie! – Bill parsknął śmiechem, bo nawet by mu to nie przyszło do głowy. –
Przecież wiesz, że uwielbiam czarny.
–
No ale akurat dziś to wiesz… Mogłeś się ubrać jakoś weselej.
–
Zakładam to, na co mam ochotę i w czym wyglądam zajebiście, czyż nieprawda? –
Widząc go za sobą w lustrze, puścił mu oczko.
–
Prawda, prawda. – Georg zaplótł przedramiona na torsie i oparł się o futrynę
drzwi łazienki. – A tak w ogóle, jak twoje samopoczucie?
–
Wspaniale! Zamierzam się dziś upić, więc jak będziesz jeszcze kontaktował, to
odholuj mnie do łóżka, dobra? – To mówiąc, Bill sięgnął po flakonik swojej wody
toaletowej i obficie spryskał nią kark i zgięcia łokci.
–
Będzie ciężko, bo zamierzam to samo, ale wiesz, o co pytam…
–
Nie wiem. – Czarnowłosy odwrócił się w stronę kumpla i teraz stanął z nim
twarzą w twarz.
–
Nie udawaj, chociaż wychodzi ci to świetnie, no ale ty jesteś lepszym aktorem
niż Tom.
–
Sugerujesz, że coś po nim zauważyłeś? Wyluzuj Georg, to co było kiedyś minęło,
mój brat się żeni.
–
Może się i żeni, ale na twój widok zbladł i nie mów, że tego nie zauważyłeś.
Zresztą tobie on też nie jest obojętny, jesteś z Bastienem bo jesteś, ale mnie
nie oszukasz.
–
Nie zamierzam nikogo oszukiwać, ani ciebie, ani Bastiena, bo on doskonale wie
co czuję, ale to nie ma żadnego znaczenia, Tom sam wybrał swoją drogę półtora
roku temu, a ja muszę się z tym pogodzić.
–
Tylko, czy on naprawdę tego chce…?
–
Gdyby nie chciał, nie byłoby nas teraz tutaj, on raczej świadomie podjął taką
decyzję. A teraz chodźmy, bo się spóźnimy, a na początku ma być ten striptiz,
więc chyba nie chcesz przegapić, co? – Bill uniósł do góry brew.
–
No w życiu! – zaśmiał się Georg. – Masz rację, chodźmy.
Wyszli
z apartamentu i udali się do windy, zjechali nią do podziemi i weszli do klubu.
Lokal nie był duży, bardziej kameralny i nadający się na małe imprezy, takie
jak ta, która za chwilę miała się odbyć. Wyglądało na to, że jeszcze się nie
zaczęło, gdzieś w tle grała cicha muzyka, kilku mężczyzn snuło się po sali, a cała
reszta okupowała bar. Usiedli na dwóch wolnych stołkach i zamówili sobie
drinki. Bill ukradkiem rozejrzał się w poszukiwaniu Toma, ale nigdzie go nie
dostrzegł, więc wyglądało na to, że pewnie jeszcze tutaj nie dotarł. Nie
musieli jednak zbyt długo czekać, bo nawet porządnie nie upili drinków, a w
wejściu zjawił się Tom w towarzystwie jakiegoś mężczyzny, który jak
przypuszczali, był jednym z jego nowych kumpli. Na widok przyszłego pana
młodego, goście zaczęli bić brawo. Zaraz też ktoś podał mu mikrofon i Tom
powitał wszystkich zgromadzonych, podziękował za przybycie i zaprosił do
zabawy.
–
Przypadek? Nie sądzę – mruknął Georg.
–
Ale co? – Bill spojrzał na niego ze zdziwieniem.
–
On też się ubrał na czarno.
Faktycznie,
dopiero w tej chwili to do niego dotarło. Tom, podobnie jak i on, miał na sobie
czarne ciuchy, więc albo to była telepatia, albo czysty zbieg okoliczności. Ale
musiał przyznać, że wyglądał rewelacyjnie. I ten lekki zarost niewątpliwie
dodawał mu uroku. Teraz dla odmiany to jego brat miał dłuższe włosy.
***
Patrzyłem na niego kiedy mówił i wiecie o
czym myślałem? Zastanawiałem się jakby mi było, kiedy by mnie teraz całował,
czy czułbym większe podniecenie w kontakcie z jego zarostem? Czy kochając się z
nim wolałbym, żeby miał te włosy związane, czy może rozpuszczone? I czy błądząc
ustami po moim ciele, bardziej smerałby mnie jego zarost, czy długie włosy? I
nawet nie słuchałem tego co mówi, bo tak naprawdę niewiele mnie to
interesowało. Niby udawałem skupienie, a tak naprawdę fantazjowałem o nim, o
naszym seksie, którego już nigdy nie będzie, o pieszczotach, jakich nie zaznam
i o chwilach, które nigdy nie nadejdą. Marzyłem o nim, wyobrażałem go sobie
nago i zaraz karciłem się za te myśli. Jadąc tu wierzyłem, że uda mi się być
silnym, jednak teraz, kiedy już go widziałem, byłem znów tak bezsensownie
słaby. Ale Tom za kilkanaście godzin miał się ożenić, więc mogłem pozwolić
sobie na tę słabość, bo wiedziałem, że i tak jej nie wykorzysta, nawet jeśli
właśnie tego chciałem.
***
W
taki wieczór człowiek powinien być wyluzowany i dobrze się bawić, ale Tom był
spięty i wcale nie myślał o zabawie. Starał się nie błądzić wzrokiem w usilnym
poszukiwaniu Billa, ale to było cholernie trudne, bo on po prostu chciał na
niego patrzeć, chłonąć spojrzeniem każdy detal i szczegół, sycić zmysły jego
pięknym widokiem, pragnął po prostu się napatrzeć, ale teraz nie mógł mieć
nawet i tego. Nie wypadało wgapiać się tylko w niego, kiedy dziękował wszystkim
za przybycie i zorganizowanie tego wieczoru, oraz wspólne żegnanie
kawalerskiego stanu, ale kiedy tak zerkał na wszystkich po kolei, to była
idealna okazja, aby chociaż chwilę dłużej zatrzymać wzrok na bliźniaku. Wtedy
także i on patrzył na niego, ale trudno było się temu dziwić, ponieważ wówczas
spojrzenia wszystkich były zwrócone tylko na Toma, który właśnie do nich
kierował swoje słowa, dlatego też nawet nie wypadało tego kontaktu wzrokowego
przeciągać, bo gotów był zupełnie się pogubić w tym, co chciał powiedzieć
wszystkim zgromadzonym.
Po
tej krótkiej przemowie Toma, zabrało głos jeszcze kilku jego nowych kolegów, a
także Georg, który gratulował mu wyboru małżonki, a także podziękował za długie
lata przyjaźni w kawalerskim stanie i wyraził nadzieję, że po ślubie to
wszystko nadal będzie trwać. Wtedy do Billa podszedł jakiś chłopak i zagadał:
–
Cześć, jestem Franz, a ty jesteś bratem Toma, tak?
–
Tak, jestem Bill – uśmiechnął się, ściskając jego wyciągniętą dłoń.
–
Chciałbyś coś powiedzieć od siebie? – zapytał go i jednocześnie bardzo
zaskoczył, bo nie spodziewał się tutaj takich wystąpień.
–
Nie, dziękuję. To co mam mu do powiedzenia, wolę powiedzieć w cztery oczy –
uśmiechnął się.
–
Dobrze, nie ma sprawy. – Chłopak klepnął go po ramieniu i odszedł, a zaraz
wrócił Georg.
–
Czego on chciał? – zapytał, bo widział, że chwilę rozmawiali.
–
A pytał, czy nie mam ochoty walnąć jakiejś przemowy dla Toma, ale obawiam się,
że większość by tutaj zemdlała, gdybym powiedział to co chcę. – Obydwaj zaczęli
się śmiać.
Niejednokrotnie
podczas bezsennych nocy, zastanawiał się co mu powie, kiedy wreszcie się
spotkają. Obmyślał plan, układał w głowie zdania, a każdą myśl ubierał w słowa,
aby wymalować nimi swój ból i całe to cierpienie po jego odejściu. Z czasem
nauczył się pewnych kwestii na pamięć, chociaż doskonale wiedział, że jeśli do
takiej rozmowy w cztery oczy dojdzie, emocje wezmą górę i z pewnością stanie
się zupełnie inaczej. Wszystko będzie spontaniczne i nic nie przebiegnie po
jego myśli, tak, jak sobie to wyobrażał. Póki co jednak, wciąż siedział z Georgiem
przy barze i nie miał okazji zamienić z Tomem choćby kilku zdań nawet przy
świadkach, dlatego też nie miał żadnej pewności, że taka chwila w ogóle nadejdzie,
w dodatku, że chłopak, który przed kilkoma minutami z nim rozmawiał,
zapowiedział właśnie, że za moment jego bliźniak otrzyma od swoich kumpli
prezent, jakim miał być striptiz. DJ puścił nastrojową muzykę, a na środku parkietu
stanęło krzesło, na którym usiadł Tom, który tak naprawdę wcale nie miał ochoty
ani na zabawę, ani na żaden striptiz, jaki w tej sytuacji nie był żadną
atrakcją. Jedyne czego teraz pragnął, to wreszcie zaszyć się gdzieś sam na sam
z Billem i w spokoju porozmawiać, ale wiedział, że to tak prędko nie nastąpi.
Światło
zgasło, a po chwili zapaliły się dwa reflektory, których wiązka skierowała się
w kąt sali, gdzie też zaraz pojawił się biały dym. Niczym zjawa, wyłoniła się z
niego tańcząca dziewczyna w zwiewnej sukience, z zarzuconym na ramiona lekkim
woalem. Miała półdługie czarne włosy, co od razu uderzyło w Toma, aż w duchu
zaklął. Czy to był jakiś chichot losu, a może zwykła ironia? Przypadek, czy
może zwyczajny podszept opatrzności, aby zamówić właśnie taką striptizerkę?
Gdyby jeszcze jako muzyczny podkład wybrali coś, co najbardziej kojarzyło mu
się z Billem i przywracało wspomnienia, mógłby to uznać za jakąś złośliwość,
ale na szczęście był to niewiele dla niego znaczący kawałek, a przynajmniej nie
przypominający mu ich wspólnych chwil.
Dziewczyna
poruszała się zmysłowo i seksownie, ale trudno było się temu dziwić, wszak była
striptizerką. Kręciła biodrami, ocierała się o niego i oplatała go rekwizytem w
postaci szala, tracąc po woli każdy kawałek odzienia, ale tak naprawdę nie to
robiło na Tomie wrażenia. On nie wpatrywał się ani w jej tyłek, ani nie za
bardzo interesowały go jej cycki. Najbardziej mroził go widok jej czarnych
włosów, bo podobną fryzurę w tamtym okresie miał jego brat. I właśnie w tej
chwili przypomniał sobie, jak pewnego dnia Bill zrobił mu striptiz. Nigdy nie
tańczył za dobrze i w tym wszystkim co wtedy robił, był bardzo nieudolny, ale
jednocześnie niesamowicie prawdziwy i podniecający. Tom nie pamiętał, aby
kiedykolwiek wcześniej, jakaś rozbierająca się przed nim kobieta, zadziałała na
niego tak bardzo, jak wówczas bliźniak. Teraz, kiedy patrzył na tę dziewczynę,
gubiącą dwa ostatnie fatałaszki, już nie potrafił myśleć o niczym innym, jak o
własnym bliźniaku, który przecież tutaj był, siedział gdzieś przy barze za jego
plecami i może nawet nie patrzył na to całe widowisko. Jedyne czego pragnął, to
cofnąć czas do tamtego dnia tylko po to, aby znów móc go bezkarnie dotykać, a
potem kochać do białego rana.
Wzdrygnął
się, kiedy usłyszał brawa i dopiero wówczas zorientował się, że wszystko się
skończyło, a on wrócił z innego wymiaru, z podróży do przeszłości. Wtedy
dopiero zobaczył zniesmaczone spojrzenie striptizerki, która z pewnością
pomyślała sobie, że jest jakimś nieczułym na kobiece wdzięki dupkiem, albo
bardzo zakochanym w swojej przyszłej żonie facetem, bo przecież nawet jej nie
dotknął i wydawał się być znudzonym jej występem. W geście jakiejś rekompensaty
także zaczął klaskać. Tak nagle jak się pojawiła, tak samo szybko zniknęła w
smudze białego dymu, a on podniósł się z krzesła, zupełnie nie wiedząc co ma
zrobić.
***
–
Niezła ta dupa była, ale Tom jakiś znudzony. Ty widzisz, jaką on ma minę? –
zagadnął Georg. Ale Bill właśnie pisał wiadomość do Bastiena, bo ten cały
striptiz zupełnie go nie interesował. Dawał znać swojemu facetowi, że impreza
jest dość kiepska, bo nie chciał, żeby się tym całym wieczorem zanadto trapił.
Wprawdzie jego występ w klubie już się zaczął, ale najwyżej przeczyta wiadomość
wtedy, kiedy wszystko się skończy. Czarnowłosy pomyślał, że o tej godzinie
pewnie już będzie dobrze spał w tym wielkim hotelowym łóżku, jednocześnie
czekając na niego. Teraz podniósł spojrzenie i popatrzył na Toma.
–
Może mu się nie podobała, bo jest mega zakochany w swojej narzeczonej! –
skwitował.
–
Ja tam uważam, że on wcale nie jest w niej zakochany.
–
No to raczej by się nie żenił.
–
Chuj go tam wie, dla mnie to on w ogóle dziwnie się zachowuje, szczególnie
dzisiaj.
–
Nie wiem, bo nigdy nie widziałem go dzień przed ślubem – zaśmiał się Bill, ale
faktycznie, on także zauważył, że Tom był ewidentnie nieswój. Ale może po
prostu miał jakąś tremę przed tym ślubem? Albo przez ten czas się na tyle
zmienił, że nie potrafił już wyczuwać jego nastroju? Nie miał pojęcia. Wydawało
mu się, że dobrze go zna, ale to było ponad półtora roku temu, kiedy jeszcze ze
sobą byli. Teraz był inny czas, inna rzeczywistość, wszystko mogło go zmienić,
począwszy od jego narzeczonej, po całe teraźniejsze otoczenie. Jednak to, co
powiedział przed chwilą Georg, dało mu do myślenia. Dlaczego on uważał, że Tom
nie jest zakochany? Nie wytrzymał.
–
Czemu uważasz, że nie jest zakochany? – zapytał wprost.
–
A ty uważasz, że jest? Serio?
–
Nie wiem, nie przebywałem z nimi zbyt długo, tylko tyle co się przywitaliśmy. W
dodatku byłem sparaliżowany strachem i mózg mi się od tego zamroził, niczego
nie zauważyłem, bo nawet nie było kiedy i jak – zażartował Bill, ale
faktycznie, niewiele pamiętał z tego spotkania przy drzwiach. Niby trzymał się
dzielnie, ale nerwy wymazały mu tak dużo z pamięci, że w tej chwili nie potrafiłby
odtworzyć minuta po minucie tego pierwszego spotkania.
–
No może i masz rację, nie przebywałeś w ich towarzystwie, więc nie mogłeś nic
zobaczyć. A ja zobaczyłem wiele i jestem pewny, że on jej nie kocha, i chce się
ożenić tylko po to, żeby założyć sobie kajdany, które będą trzymać jego łapy z
dala od ciebie.
–
Tak myślisz? Przecież nie musi tego robić, to bez sensu. Po co się wiązać,
jeśli się kogoś nie kocha? I tak może się trzymać z daleka. – Bill wychylił
resztkę swojego drinka i poprosił barmana o kolejnego. Zerknął za siebie i
zobaczył, jak w drugim końcu sali, Tom stoi z jakąś grupką swoich znajomych.
Impreza rozkręciła się, sporo ludzi tańczyło, inni pili, albo rozmawiali.
–
Nie wiem, Bill. Musiałbyś jego o to zapytać.
–
Ani mi się śni poruszać z nim ten temat – zaśmiał się czarnowłosy, choć tak
naprawdę miał ogromną ochotę zapytać go o to wprost, ale wciąż nie było okazji.
–
Może i masz rację. Tyle się wydarzyło, minęło sporo czasu, bez sensu by było
zaczynać to wszystko na nowo. Nie powinniście być razem, chociaż ja uważam też,
że Tom nie powinien się żenić.
–
Powiedziałeś mu to?
–
Nie było okazji, ale nawet jakby była, to po co? I tak by mnie nie posłuchał.
Poza tym już nie jesteśmy takimi dobrymi kumplami jak kiedyś, Bill. On kłamie w
oczy, że ją kocha i, że jest szczęśliwy. Nie potrafi szczerze pogadać.
–
A może jednak jest? Może ty sobie coś wkręcasz bez sensu?
–
Znam go i znam ciebie. Pamiętam jak na ciebie kiedyś patrzył i jak ty patrzyłeś
na niego, i widzę, że ani on nie patrzy tak samo na tą swoją przyszłą żonę, ani
ty nie patrzysz tak na Barona.
–
Przecież ja nigdy nie powiedziałem, że kocham Bastiena, więc to akurat nic
dziwnego. – Czarnowłosy wzruszył ramionami.
–
A on nie kocha tej swojej Laury, tego jestem pewien jak niczego w tej chwili –
skwitował Georg. Upił kilka łyków ze swojej szklanki i rozejrzał się po sali,
po czym zaśmiał. – I dam głowę, że tylko czeka, żeby się do ciebie dosiąść. A
jak zaczniecie gadać, to pęknie, wspomnisz moje słowo.
–
Co masz na myśli? – Bill wbił w niego swoje przenikliwie spojrzenie.
–
Podejrzewam, że ci powie, że żeni się tylko dlatego, żeby was chronić przed
wami samymi, bo ciągle cię kocha i takie tam. Przekonasz się, wywali kawę na
ławę.
–
Niedoczekanie twoje, tyle czasu nie chciał ze mną gadać, to teraz tym bardziej
nie będzie się uzewnętrzniał.
–
Chcesz się założyć? – Georg wyciągnął do Billa swoją dłoń, ale ten wahał się,
wciąż nie zamierzając jej uścisnąć.
–
Chyba nie chcę – zaśmiał się. Nie miał pojęcia jak wydarzenia tego wieczoru
mogą się potoczyć i w jakim kierunku zmierzać będzie ta rozmowa, o ile w ogóle
uda im się porozmawiać.
***
Tom
wciąż był przez kogoś zagadywany, ale póki co było mu to na rękę i jakoś nie
spieszył się do tego, aby porozmawiać z Billem. Chciał nieco odczekać, aż
wszyscy dadzą mu wreszcie spokój, upiją się, i nikt nie będzie im przeszkadzał.
Zastanawiał się też, czy nie poprosić brata, aby wyszli na zewnątrz, bo tutaj
nie było zbyt dobrych warunków do rozmowy w cztery oczy. Chwilami jednak zastanawiał
się, czy w ogóle inicjować jakąś rozmowę, nie zostawić tego tak jak jest, i nie
przemilczeć minionego czasu. Wcześniej nie palił się do tego aż tak bardzo,
choć rozważał możliwość rozmowy i wyjaśnienia sobie wszystkiego, ale to było
wówczas, nim jeszcze go zobaczył. Łatwo było być twardym z daleka od niego, to
wiedział od zawsze. Teraz wystarczyło jedno spojrzenie, a cała pewność
podjętych decyzji w jednej chwili spłonęła, zamieniając się w kupkę popiołu
wątpliwości.
W
tej chwili uważał cały ten czas odosobnienia za bezpowrotnie stracony, bo od
chwili kiedy znów go ujrzał, nie potrafił przestać o nim myśleć, wszystkie
wspomnienia wróciły i każdy, najmniejszy bodziec jak choćby czarne włosy
striptizerki, przypominał mu najpiękniejsze chwile, spędzone w ramionach brata.
I to wszystko nieustannie pchało go do tej rozmowy, chciał choć móc być blisko
niego, bo o niczym innym nawet nie myślał. Jutro był jego ślub, kajdany w
postaci obrączek czekały, a to wszystko miało go uchronić od ponownego sięgnięcia
po zakazany owoc, o ile ten owoc w ogóle pozwoliłby się zerwać. Sam cierpiąc,
zadał przecież Billowi tak wiele bólu, że wręcz wątpił, czy nawet gdyby go o to
poprosił, mogło coś się między nimi wydarzyć. No i jego brat nie był samotny,
dzielił życie z człowiekiem w którego ramiona popchnął go przecież sam.
Rozmawiał
ze swoimi znajomymi, ale był tak bardzo nieobecny, że nietrudno było tego nie
zauważyć.
–
Chyba masz tremę przed jutrem, co? – zaśmiał się kolega, który dla niego
pracował. – Napij się chłopie, a ręczę, że wszystko minie!
Tom oczywiście swoje dziwne zachowanie zrzucał na karb
jutrzejszego dnia, ale tak naprawdę powodem jego napięcia i zamyślenia nie był
ślub, jaki miał się odbyć nazajutrz, a jego bliźniak, krew z krwi, którego
wciąż nieustannie kochał. Popełniał grzech, nie myśląc wcale o swojej
narzeczonej, ale jeszcze większy popełniał wciąż myśląc o Billu. I obydwa
popełniał z rozkoszą, bo wcale nie chciał myśleć o Laurze, za to z
przyjemnością coraz zachłanniej wpuszczał do swojej głowy brata. Nieuważnie i
bezmyślnie uczestnicząc w rozmowie, zastanawiał się jak to jest, że często
jedna i ta sama osoba może dać bezmiar szczęścia i jednocześnie bólu? To samo
mógł o nim powiedzieć Bill, bo czyż nie oddawał mu zawsze z nawiązką,
ostatecznie brutalnie i natychmiast znikając z jego życia? Chciał zabić tę
miłość, zarówno w sobie jak i w nim, ale teraz wiedział, że wcale mu się to nie
udało, a już na pewno nie w tym pierwszym przypadku. Dziś ta miłość wypełzła z
zakamarków jego serca i duszy niczym potwór, który jedyne czego chciał, to go
pożreć. Chcąc umierać z wolna w spokoju serca, musiałby nigdy więcej go nie
zobaczyć, bo przywoływanie z pamięci jego obrazu, nie było tak niebezpieczne,
jak możliwość patrzenia na niego z tak bliska, mając go znów na wyciagnięcie
dłoni, która teraz aż sama się rwała by go dotknąć. Zapraszając go tutaj, nie
przewidział tego, a to jedynie dowiodło, że nie znał samego siebie. Teraz
przyłapywał się na tym, że jego wzrok jakby samoistnie błądził w poszukiwaniu
Billa, choć wcale nie musiał go szukać, bo on wciąż tkwił w towarzystwie Georga
przy barze. I czasem nawet odwracał się, jakby robił dokładnie to samo. Wtedy
zatracał się we wzrokowym kontakcie z nim.
Już
miał zamiar podejść, usiąść obok jak gdyby nigdy nic, zagadać jakimś frazesowym
zdaniem, kiedy nagle Bill zsunął się z barowego stołka i ruszył w kierunku
wyjścia. Może szedł tylko do toalety, a może po prostu już dłużej nie chciał tu
być? Nie! Nie mógł w tej chwili tak po prostu stąd odejść, nie teraz, kiedy
zdobył się na odwagę, aby z nim porozmawiać! A jednak wciąż za nim nie wyszedł,
wciąż tu stał, chociaż wcale nie słuchał tego co mówią znajomi, i minęło dobre
kilka minut, kiedy podszedł do Georga i zapytał:
–
Dokąd Bill poszedł?
–
Zapalić, a co?
–
Nic, chciałem z nim pogadać – odpowiedział i już miał zamiar ruszyć do drzwi,
ale kumpel złapał go za nadgarstek.
–
Nie rób tego, Tom. To nie ma sensu i może się źle skończyć. To jest jak
gaszenie pożaru benzyną. Nie rujnuj na nowo życia jemu i
sobie.
–
Wyluzuj, Georg. Nie zamierzam go przelecieć, chcę tylko pogadać z własnym
bratem. Wchodzę w nowy etap życia i chcę mieć czyste sumienie, a to co było,
już nie wróci, możesz być spokojny.
–
Przecież widzę jak na niego patrzysz, jak obaj na siebie patrzycie. Zrobisz jak
zechcesz, ale ja dobrze ci radzę, odpuść. Kilka słów za dużo i odwrotu nie
będzie, bo albo się pożrecie na śmierć i życie, albo wszystko zacznie się na
nowo. – Georg wciąż trzymał nadgarstek Toma, a on sam stał w wielkim wahaniu.
Kumpel miał rację i nie mógł mu jej odmówić, tak samo jak kiedyś, półtora roku
temu.
Może
tym razem powinien być rozsądny i go posłuchać?
JAK ONI MNIE WKURZAJĄ!!! xD No dosłownie... i po co ten Tom bierze ten ślub? Dlaczego tak wcześnie? Dlaczego nie dał sobie więcej czasu? Nie wiem... mam nadzieję, ze nie dojdzie do tego ślubu i nie zmarnuje tej całej Laurze życia... Ale mam też nadzieję, że nie wrócą do siebie z Billem (wiem... twincest...) ale jakoś mi się nie chce wierzyć, że po czymś takim mogliby żyć jeszcze "długo i szczęśliwie". Bill nieby Bastiena nie kocha też, ale nie jest w stosunku do niego taki wyrachowany i okropny jak Tom w stosunku do tej Laury. Bastien o wszystkim wie, a Laura jest wręcz ofiarą, która nie ma o niczym zielonego pojęcia... I zatajenie czegoś takiego... gdyby się o tym dowiedziała to unieważnienie małżeństwa ma jak w banku. Chociaż nadal mam nadzieję, że nie dojdzie do ślubu, i że w ogóle do niczego nie dojdzie... Ale... znam cię i... wiem, że na pewno coś się wydarzy :( Niech ten Tom posłucha Georga... chociaż... pewnie nie posłucha...
OdpowiedzUsuńChyba po raz pierwszy wkurza mnie tu bardziej Tom niż Bill... Widać jakąś przemianę w nich obu, widać, że trochę czasu jednak minęło... A w zasadzie nie jest aż tak łatwo napisać opowiadania, żeby każdy bohater był taki wyrazisty i żeby wszystko, każde przemiana, cecha były takie tożsame z bohaterami. Za to zawsze kochałam twoje opowiadania... za kreację bohaterów, że byli spójni i jednocześnie nie było dwóch identycznych.
No nic... kochana... trzymasz nas w niepewności... więc nie rób tego zbyt długo...
Do zobaczenia pod następnymi częściami.
Buziaki ;*
I bardzo dobrze, bo mają wkurzać, czytelnik powinien mieć w sobie złość na obydwu, a jeśli tak się dzieje, to pozostaje mi się tylko cieszyć. Chyba role się odwróciły, Bill już tak bardzo nie denerwuje, jest uczciwszy i bardziej w porządku, bo chociaż nie oszukuje Bastiena.
UsuńDziękuję za pochwały i także ślę buziaki oraz pozdrowienia!
Zacznę prosto z mostu – uważam ten odcinek za dobry. Ba, nawet bardzo dobry. To całe napięcie między Billem i Tomem widoczne jest w każdym zdaniu, te emocje są namacalne wręcz. Nie będę się długo rozpisywać. Generalnie wątki głównych postaci prowadzone są po mistrzowsku bo dostajemy tu kilka naprawdę emocjonalnych historii. Nadal jest kilka możliwości co do dalszego przebiegu tej historii. Ślubu jeszcze nie było, a i niewykluczone czy w ogóle będzie... Za każdym razem czuję niedosyt mimo, że części krótkie nie są. Trzeba przyznać, że w tym opowiadaniu poruszasz ważne sprawy i poprzez odpowiednich bohaterów pokazujesz jakieś zjawiska z ciekawszej perspektywy. Bardzo to cenię.
OdpowiedzUsuńCzekam na następne części niecierpliwie!
Dużo weny twórczej!
Pozdrawiam,
E.G.
Ja mam chyba inny gust niż moi czytelnicy, bo część która wydaje mi się być dobra przechodzi bez echa, a taka według mnie bardziej przejściowa zbiera pochwały ;)
UsuńDziękuję i gorąco pozdrawiam!
A ja tu tylko chciałam napisać, że nie zgadzam się na ślub Toma z tą całą Laurą. Ta dziewczyna nie pasuje do niego, serio.
OdpowiedzUsuńNo to chyba tyle i niech z tej rozmowy Toma z Billem wyniknie coś zaskakująco niesamowitego!
Dzięki wielkie!!! :) ;)
Chyba nikt się na ten ślub nie zgadza, a najbardziej Bill ;) Czas pokaże, czy w ogóle do niego dojdzie.
UsuńBardzo dziękuję i oczywiście pozdrawiam!
Witaj! :) to ja od siebie też dorzucę słów kilka... Tyle się dzieje w każdej kolejnej części, że zastanawiam się czy to może się wszystko jeszcze bardziej skomplikować... na pozór Toma ma dwa wyjścia - ożenić się lub nie. Niby takie proste, a jednak emocjonalnie to jest mega trudne... tyle między nimi zaszło, teraz Bill i Tom dostali chyba ostatnią szansę więc albo coś z tym zrobią albo koniec. Tak ja to czuję na podstawie tych dotychczas opublikowanych części.
OdpowiedzUsuńDziękuję również, że nadal piszesz tą historię :) :) Pozdrowienia
Wszystko jest możliwe, także i większe komplikacje, ale już niedługo wszyscy się dowiedzą co się dalej wydarzy. Nasi chłopcy szansę mają, ale czy potrafią ją wykorzystać?
UsuńDziękuję niezmiernie i pozdrawiam!
Dawno mnie tu nie było, ale zapewniam, że jestem na bieżąco ze wszystkimi częściami. Oczywiście u Ciebie niezmiennie znakomita realizacja, interesujące postacie, intrygujący pomysł wyjściowy i obfitująca w zaskakujące zwroty akcji fabuła. Nie piszesz tej historii pod publikę więc skrajne oceny czytelników (lub ich brak) nie powinny dziwić. Ostatnio duży nacisk jest na ślub Toma i wydarzenia dziejące się tuż przed tym planowanym ślubem. Obie te kwestie nie tylko są ze sobą mocno powiązane, ale według mnie stanowią zapowiedź znacznie poważniejszych wydarzeń i zmian. I nie odpuszczę tej lektury niezależnie od przebiegu dalszej akcji.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że co ileś odcinków wracasz, aby zostawić kilka słów, to dla mnie niezmiernie ważne. Nie chciałam nigdy napisać typowego twc, gdzie biedny, niezdarny Bill jest nieustannie zdradzany i raniony przez Toma, a Tom jest wielkim cwaniakiem i cynicznym zdrajcą. To co stworzyłam, chyba nie wszystkim się spodobało, bo od chwili kiedy to Bill zdradził, jakoś się tu w komentarzach uspokoiło ;) Ale taki miałam pomysł na to opowiadanie od początku do końca, i nie zamierzałam nic zmienić, może dlatego, że innego pomysłu nie miałam, a ten wydawał mi się niezły ;D
UsuńDziękuję bardzo i serdecznie pozdrawiam!