środa, 11 grudnia 2019

Część 77.


Część 77.


Było po północy, kiedy stanął pod bramą domu w którym przeżył wiele pięknych chwil. Nacisnął guzik videofonu, a po chwili usłyszał charakterystyczny dźwięk. Pchnął furtkę i w tym samym czasie otworzyły się drzwi wejściowe, w których stanęła matka:
– Tom! Nareszcie! – Wyciągnęła ramiona i uścisnęła syna. – No chodź, pewnie jesteś zmęczony i głodny. Rano pojedziemy do Billa, lekarz mówił, że już go wybudzą.
– Ja już u niego byłem, mamo.
– Byłeś? Ale spał jeszcze, tak?
– Tak, spał. – Tom położył w holu podręczną torbę.
– Kiedy rano się obudzi, to porozmawiacie sobie i wszystko się ułoży.
           – Nic się nie ułoży, mamo. Prześpię się i wracam.
– Jak to!? – krzyknęła kobieta. – Nie chcesz z nim nawet porozmawiać?
– Nie chcę, bo nie ma o czym.
– A ja myślę, że jednak jest o czym. – Matka wbiła w niego przenikliwe spojrzenie. – Zrobię ci coś do jedzenia. Najpierw to my musimy porozmawiać.
– Nic mi nie rób, jadłem po drodze, nie jestem głodny. Zrób mi drinka i sobie też.
– Czemu mam robić i sobie o tej porze?
Tom westchnął ciężko.
– Może jak się napijesz, będzie ci łatwiej przyjąć do wiadomości to, o czym będę zmuszony ci powiedzieć…
Kobieta nie odpowiedziała, tylko spojrzała na niego badawczo. Bez słowa ruszyła do kuchni, wrzuciła do szklanek kostki lodu i nalała alkoholu, po czym obie przyniosła do salonu i postawiła na stoliku. Usiadła na kanapie na wprost Toma.
– A teraz mów, co wyście najlepszego narobili? – zwróciła się do syna. Po tym wszystkim co się wydarzyło wiedziała, że to, co zaszło między nimi nie jest z pewnością jakąś błahą kłótnią, ale mimo tego, że od jakiegoś czasu mocno się nad tym głowiła, nie potrafiła odgadnąć przyczyny ich nagłej rozłąki.
– Nawet nie wiem jak zacząć… – sapnął Tom i upił kilka łyków.
– Tom, mów wprost, przecież nie padnę na zawał.
– No nie wiem… – mruknął chłopak. – Ale dobra, skoro chcesz wiedzieć wszystko, więc powiem bez ceregieli. Od jakiegoś czasu żyliśmy z Billem jak para – palnął wpatrując się w rodzicielkę, do której chyba nie do końca dotarło to, co właśnie powiedział, bo zapytała krótko:
– Co?
– Chodzi mi o to, mamo, że zakochaliśmy się w sobie, żyliśmy ze sobą jak para i uprawialiśmy seks. – Tom nieco bardziej rozwinął swoje wyjaśnienie.
Matka patrzyła na niego dłuższą chwilę bez słowa, mrugając nerwowo, aż szeroko otworzyła oczy. Widział jak zadrżały jej wargi, i zaraz jęknęła cicho:
– Co ty mówisz, Tom?
– Wiem, że to dziwne i szokujące, ale tak było. I ja nadal go kocham, mimo, że mnie zranił. Zupełnie przypadkiem dowiedziałem się o jednej zdradzie, wtedy mu wybaczyłem, a on przysięgał, że to był tylko jeden, jedyny raz. A potem dowiedziałem się też przypadkiem o kolejnej. I dlatego wyjechałem, nie chciałem znów takich przypadków, nie chciałem więcej bólu, rozumiesz?
– Jakie zdrady, Tom?! To twój brat, bliźniak, o jakich zdradach ty mówisz?! – krzyknęła w końcu kobieta, wciąż niedowierzając.
– Wiedziałem, że ciężko będzie ci to przyjąć do wiadomości, ale chciałaś prawdy to ją dostałaś. Właśnie z tego powodu zniknąłem z jego życia i dlatego nie chcę z nim rozmawiać. Musimy nauczyć się żyć osobno, rozumiesz? Mieszkając tu razem, znów wszystko by było tak samo, a ja już nie chcę cierpieć, mam dość. Spotkam się z nim, kiedyś, może nawet będziemy w dobrym kontakcie, ale to się stanie dopiero wtedy, kiedy się z niego wyleczę, kiedy przestanę go kochać, jak swojego chłopaka.
– Jak swojego chłopaka…? – Matka powtórzyła po nim jak echo. – Rany boskie, Tom… Przecież to chore, to kazirodztwo… – Załamała ręce i rozpłakała się, chowając twarz w dłoniach. Była tolerancyjną osobą i bez trudu przyszło jej zaakceptować fakt, że jeden z jej synów jest biseksualny, ale, że żyją w kazirodczym związku, to było jednak trochę zbyt wiele w połączeniu z wydarzeniami ostatnich dni.
– Myślisz, że tego nie wiem, mamo? Doskonale to wiem, ale to było silniejsze ode mnie, od nas! Ciągnęło nas do siebie od jakiegoś czasu, Bill podniecał mnie, a ja jego, aż w końcu stało się. Kiedy byliśmy na Malediwach, zrobiliśmy to po raz pierwszy, a potem już nie mogliśmy bez siebie żyć… Pieprzyliśmy się codziennie, czasem kilka razy dziennie.
– Tom! – Matka popatrzyła na niego z oburzeniem.
– No co? Mówię jak było. Byliśmy cholernie szczęśliwi. Nie potrzebowałem nikogo w swoim życiu, bo miałem jego, i kochałem go nad życie. Ale widać ja jemu nie wystarczałem, bo pieprzył się z Bastienem, i to pewnie nie raz, chociaż ja dowiedziałem się tylko o dwóch razach. Ja bym go nigdy nie skrzywdził, tak jak zrobił to on, nigdy! – krzyknął i wychylił resztę alkoholu ze szklanki, po czym wstał i dopełnił jej zawartości.
Matka odjęła dłonie od twarzy i przetarła zapłakane oczy.
– Ale, Tom… Ja nic z tego nie rozumiem. Przecież ty nie jesteś gejem…
– Też tak myślałem, ale teraz to ja już nic nie wiem, mamo. Prawda jest taka, że żaden facet mi się nigdy nie podobał, żaden nie podniecał, i na samą myśl, że miałbym z jakimś iść do łóżka, nadal robi mi się niedobrze. W taki sposób działał na mnie tylko Bill i tylko jego chciałem. W dodatku z nim było mi w łóżku najlepiej, z żadną dziewczyną nie przeżywałem tego tak, jak z nim. Przykro mi mamo, że jestem szczery do bólu, może teraz wolałabyś o tym nie wiedzieć, ale chciałaś, żebym ci powiedział co się stało, więc mówię. Sorry, że z takimi detalami, ale przynajmniej wszystko będzie jasne. – Tom przylgnął plecami do oparcia kanapy i ciężko westchnął.
            – Co wyście najlepszego narobili…? To na pewno dlatego to zrobił… Nie mógł sobie poradzić, kiedy wyjechałeś.
– Czy ty mnie właśnie obwiniasz?
– Nie synku, nie obwiniam cię, ale to musiało go załamać.
– Ale zrozum, ja nie mogłem inaczej, nie mogłem tu zostać, bo znów by mnie omotał. Nawet nie wiesz jaką on ma moc, ja nie potrafię mu się oprzeć. Poza tym ja nie wierzę, że chciał się zabić. On za bardzo kocha życie.
– Ale on za każdym razem, kiedy rozmawialiśmy przez telefon pytał o ciebie, pytał czy przyjedziesz na święta, chciał cię zobaczyć. O Boże, no właśnie… Ta nasza ostatnia rozmowa… – Kobieta przyłożyła dłoń do czoła.
– Ale co? O co chodzi? – zapytał Tom.
– Rozmawialiśmy ostatnio przez telefon i zapytał czy przyjedziesz na święta, bo zamówił dla ciebie jakiś specjalny prezent, który ma być dostarczony na nasz adres, a ja mu powiedziałam, że ciebie nie będzie. On musiał się załamać, Tom. – W jej oczach znów zabłyszczały łzy.
– I niby dlatego miałby popełnić samobójstwo? Nie wierzę.
– A jeśli tak? Tom… Zostań, porozmawiajcie chociaż.
– Nie zostanę mamo, chodzi o to, że nie chcę i nie mogę z nim rozmawiać. Nawet nie wiesz, jaki on potrafi być przekonujący… A ja nie chcę, żeby było jak wcześniej, nie mogę i nie chcę zostać, i brnąć w to dalej. A jeśli to jego szantaż? Nie, nie mogę mu ulec. Musimy nauczyć się żyć osobno, rozumiesz mamo?
– Nie wiem synu, czy ja cokolwiek rozumiem… – jęknęła matka. Wciąż była w szoku po tym co od niego usłyszała. Sięgnęła po szklankę i w kilku łykach wypiła wszystko do dna. Alkohol zapiekł ją w przełyku i czuła jak ciepło promieniuje z żołądka na całe ciało. – Chciałabym, aby to wszystko był tylko zły sen.
– Ja też bym chciał, ale najbardziej to chciałbym, żeby on mnie nie zdradził i żebyśmy mogli żyć sobie tutaj, szczęśliwi jak na początku… Nawet nie wiesz, jak bardzo mi go brakuje i jak za nim tęsknię. – Tomowi załamał się głos. Wstał, wyjął z paczki papierosa i wyszedł na taras, odpalając.
Matka wciąż siedziała na kanapie, wiodąc za synem wzrokiem. Była zdruzgotana i emocjonalnie rozbita. Jej dwaj synowie, bracia bliźniacy, od kilku dobrych miesięcy uprawiali seks, kochali się i żyli tu sobie jak para, a ona nie miała o tym pojęcia. I pewnie wciąż by o niczym nie wiedziała, gdyby Bill potrafił dochować wierności. Dlaczego nic nie zauważyła, kiedy ich odwiedzała? To oczywiste, że przy niej, jak i przy innych ludziach dobrze się maskowali. Teraz zastanowiła się, czy powiedzieć o tym wszystkim ich ojczymowi, ale doszła do wniosku, że jednak będzie musiała. Za dużo się wydarzyło, aby trzymać to przed nim w tajemnicy.
– Daj mi jednego, też chcę zapalić – powiedziała, wychodząc za synem na taras. Z tych emocji nawet nie czuła chłodu, jaki zaczął wypełniać salon, kiedy Tom wyszedł zapalić, zostawiając otwarte drzwi. Zaciągnęła się papierosem, aż zakręciło jej się w głowie. Nie paliła nałogowo, tylko czasem, bardzo sporadycznie na jakiejś imprezie, albo z nerwów, jak teraz. – Czy ktoś w ogóle o tym wie? – zapytała.
– Tak, wie Georg i Bastien – odpowiedział chłopak.
– A no tak, Bastien mówił, że wie o co wam poszło, ale nic mi nie chciał powiedzieć, bo stwierdził, że musicie zrobić to sami.
– Trudno nie przyznać mu racji – mruknął Tom, rzucając niedopałek w śnieg.
– On chyba coś czuje do Billa, prawda?
– No, mowa… Zakochany jest w nim po uszy.
– I o wszystkim wie… Biedny chłopak, musi bardzo cierpieć.
– Nie bardziej, niż my wszyscy, ale może teraz wreszcie mu się uda go zdobyć.
– Wierzysz w to, Tom? – Matka popatrzyła mu w oczy.
– Nie wiem, chciałbym… Dla mojego spokoju, chociaż pewnie umrę z zazdrości. Może jeśli Bill już będzie pewny, że ja nie wrócę, to da mu szansę. Jest to możliwe, bo on potrzebuje seksu.
– Tom… – Kobieta westchnęła z oburzeniem.
– Mamo, musisz się pogodzić z tym, że twój syn jest seksoholikiem i właśnie to doprowadziło do tych wszystkich nieszczęść.
– Chcesz mi powiedzieć, że to on zaciągnął cię do łóżka?
– Niezupełnie, ale skutecznie mnie skusił, nie opamiętałem się w porę i wyszło, co wyszło. Ale miałem na myśli raczej jego skoki w bok.
– Naprawdę nie zostaniesz? – Mama ponowiła pytanie.
– Nie zostanę, tak będzie lepiej dla nas obu. Możesz mu to ode mnie przekazać, jak też i to, że zawsze będę go kochał, i wrócę, żeby się z nim zobaczyć dopiero wtedy, kiedy obaj będziemy gotowi i pewni, że nie wpadniemy sobie znów w ramiona.

***

Tom rozmawiał z matką długo i rozeszli się dopiero koło trzeciej. Kiedy wziął prysznic, poszedł do swojej sypialni i położył się. Czuł ogromne zmęczenie, ale nie mógł zasnąć. Wciąż pod powiekami miał obraz Billa leżącego na szpitalnym łóżku i zaczął zastanawiać się, czy nie zostać chociaż do jutra, kiedy już go wybudzą. Wiedział, że to jest zły pomysł, ale mimo to zaczynał się wahać. Najgorsze było to, że sam jego widok sprawił, że zaczynał mięknąć, więc co by było, jeśli jutro udałoby im się porozmawiać? Był pewien, że gotów był mu ponownie ulec, pozwolić się na nowo omotać, zostać i brnąć w to dalej, przeżyć znów piękny czas tylko po to, aby na nowo pozwolić strącić się na samo dno. Bał się o niego, chociaż nie wierzył, że to była próba samobójcza, ale jednak Bill wziął te tabletki, nawet jeśli chciał tylko zasnąć, to  sięgnął po nie, kiedy był pijany, a nikt nie miał pewności, czy rozgoryczony i załamany, znów nie zrobi jakiegoś głupstwa. Nie… Nie mógł tu zostać, nie mógł pozwolić na to, żeby wszystko się powtórzyło. Teraz jest tutaj matka, będzie pod jej opieką, no i pewnie skłonią go do pójścia na jakąś terapię, więc da sobie radę bez niego, najgorsze już przeszli, obydwaj. Nie może być egoistyczny, chociaż czy właśnie taki nie był? Czy aby nie dbał sam o siebie i o to, żeby już więcej nie cierpieć? Nawet jeśli, to nie chciał też, aby cierpiał Bill, nie mógł rozdrapywać jego ran. Z pewnością sobie jakoś poradzi, a w końcu się z kimś zwiąże i zapomni o tej miłości. Musi dać radę, musi zapomnieć, choć on sam na zawsze będzie miał go w sercu.
Poczuł ogromny żal i coraz większą pustkę. Był w tym domu i właśnie zapragnął położyć się w tym samym miejscu, w którym zazwyczaj sypiali razem. Wstał i po cichu poszedł do sypialni Billa, przysiadł na jego łóżku, które nawet nie było zaścielane. Czarnowłosy z pewnością w ostatnim czasie nie myślał o takich rzeczach, a matka pewnie tutaj jeszcze nie zdążyła posprzątać. Pogładził miękką pościel, po czym położył się i wtulił twarz w poduszkę. Wciąż pachniała Billem, ale trudno było się temu dziwić, przecież dwa, może trzy dni temu, spał tutaj. Chciało mu się płakać, to wszystko zbyt mocno bolało. Objął mocno kołdrę. Cudownie byłoby znów poczuć w ramionach to ukochane ciało, ale o tym jedynie mógł pomarzyć. Tęsknota rozdzierała go na strzępy i chociaż wiedział, że musi złapać przed odjazdem choć kilka godzin snu, to wciąż nie spał, rozmyślając i wspominając wszystkie najpiękniejsze chwile, jakie z nim tutaj przeżył.

***

Tom postanowił zatelefonować do Georga, wszystko mu wyjaśnić i przeprosić za swoje milczenie, oraz całokształt podjętych decyzji. Wprawdzie jeszcze nie zerwał kontraktu, ale zdawał sobie sprawę z tego, że swoim odejściem z zespołu stawia kumpli w bardzo trudnej sytuacji. Wiedział, że nawet jeśli znajdą innego gitarzystę, Bill już z nimi raczej nie będzie śpiewał. Wyjechał z samego rana, obiecując częstszy kontakt i nawet zostawił matce swój numer telefonu, na wypadek gdyby coś się działo, bo nie chciał zmieniać statusu z zastrzeżonego, na ogólnodostępny. Kiedy tylko kobieta go pożegnała, zaraz postanowiła jechać do szpitala. Dziś mieli wybudzać Billa, a nie chciała, żeby w takiej chwili był sam. Jednak kiedy znalazła się przed salą, ze zdziwieniem stwierdziła, że jej syn już nie śpi i nie ma obok niego większości aparatury. Znajdował się w pozycji półleżącej i właśnie jadł jakieś bardzo lekkie śniadanie, a towarzystwa dotrzymywała mu jedna z młodych pielęgniarek.
– Dzień dobry – przywitała się, wchodząc.
– Dzień dobry, skoro pani już jest, to zostawiam pacjenta w dobrych rękach. – Pielęgniarka wstała i wyszła, a pani Kaulitz podeszła do łóżka i pochylając się nad synem, cmoknęła go w czoło.
– Bill, syneczku, tak bardzo się martwiliśmy o ciebie… - Miała oczy pełne łez.
– Mamo, ja nie chciałem popełnić żadnego samobójstwa, nic nie pamiętam, co się stało? – zapytał Bill, odsuwając platformę ze stojącą na niej miską z kleikiem.
To dlaczego wziąłeś tyle tych tabletek? Tego też nie pamiętasz?
– Ja nie wiem, upiłem się. Chciałem tylko spać, było mi źle, wziąłem chyba dwie, a potem jeszcze jedną. A potem to już nic nie pamiętam.
– Wziąłeś więcej, w połowie listek był pusty, no, chyba, że wcześniej je brałeś, nie pamiętasz ile było? Zresztą nieważne… Mało brakowało, a byłaby tragedia. – Kobieta zakryła dłonią oczy.
– Mamo, nie płacz… – Bill wyciągnął rękę i ujął dłoń matki. – Przepraszam, ja naprawdę nie chciałem tego zrobić.
– Kiedy cię wybudzili? – Otarła łzy i przywołała na ustach lekki uśmiech.
– Wybudzili? – Czarnowłosy uniósł brwi. – Sam się obudziłem nad ranem, myślałem, że się uduszę, bo miałem rurkę w gardle. Śniło mi się, że Tom przyjechał i powiedział mi, że nie wróci i musimy nauczyć się żyć osobno… – Popatrzył na matkę smutnym wzrokiem.
– Bill, to ci się chyba nie śniło, bo Tom przyjechał i w nocy u ciebie był.
– Przyjechał? – Chłopak z niedowierzaniem popatrzył na rodzicielkę i szybko usiadł, ale zaraz znów opadł na poduszkę, czując, że jest bardzo słaby.
– Tak, przyjechał tu wieczorem, siedział u ciebie długo. Może już wtedy zaczynałeś się wybudzać i słyszałeś, jak do ciebie mówił.
– A co mówił? – zapytał.
– Nie wiem, był tu sam, ale potem przyjechał do waszego domu i wszystko mi opowiedział.
– Wszystko…? – Bill przełknął ślinę, czuł, jak ze zdenerwowania robi mu się sucho w ustach. – Jakie wszystko, mamo?
– Powiedział mi co się stało, dlaczego się wyprowadził.
– Co ci powiedział? – Jeszcze nie dowierzał, że Tom wyjawił ich tajemnicę matce, dlatego wciąż z niczym się nie zdradzał, chciał usłyszeć od niej co tak naprawdę wie.
– Powiedział, że zakochaliście się w sobie, żyliście jak para, uprawialiście seks i byliście szczęśliwi, ale ty go zdradzałeś i wydało się przypadkiem, że robiłeś to wiele razy, dlatego wyjechał. Powiedział mi, że więcej tego nie zniesie i wróci, aby się z tobą zobaczyć, dopiero wtedy, kiedy obaj będziecie gotowi żyć w braterskiej relacji – powiedziała matka.
Bill wpatrywał się w nią w milczeniu. Wciąż był w kiepskiej formie psychicznej, w tym temacie nic się nie zmieniło, a to o czym się właśnie dowiedział, pogrążyło go w jeszcze większym smutku. Już pal licho, że Tom opowiedział o wszystkim matce, pewnie sam by to kiedyś zrobił, ale wiadomość, że wróci kiedyś tam, w bliżej nieokreślonym czasie, jaki mógłby z pewnością określić mianem „nigdy”, sprawiła, że poczuł ogromny smutek. Bo kiedy to miał zamiar być gotów, aby żyć z nim w braterskiej relacji? W takim razie nie zobaczą się nigdy, bo wiedział, że on z pewnością nie da rady żyć w taki sposób obok niego. A co on miał w ogóle zamiar robić przez ten cały czas, kiedy go tu nie będzie? I co z zespołem?
– Jasne… – Oparł głowę o poduszkę i popatrzył w sufit, aby nie pozwolić wypłynąć łzom, które już zaczęły się zbierać pod powiekami. – Więc niech spierdala, nie będzie takiego czasu, bo ja nigdy nie będę na to gotowy.
– Bill… Wiesz, że to nie miało szans na dłuższą metę. Prędzej czy później by się wydało, ktoś by was gdzieś przyłapał, zrobił zdjęcie. Byłby skandal.
– Mam to w dupie, rozumiesz mamo?! – poderwał się gwałtownie, aż zakręciło mu się w głowie i znów opadł na łóżko. Po policzkach popłynęły mu łzy, bo już nie potrafił ich tłumić. – Ja go kocham i nie chcę nikogo innego, czy to ci się podoba czy nie.
– Ale życie w kazirodczym związku, synu… To chore.
– I co z tego, że to mój brat? Powiedz mi! Jakie to ma znaczenie? Nie zamierzaliśmy mieć dzieci!
Bill był rozgoryczony, a matka nie miała żadnych argumentów. Oni naprawdę się kochali, ale Tom w obawie o własne cierpienie, nie chciał dać mu kolejnej szansy.
– Już dobrze, ćsiii… Uspokój się. – Łagodnym gestem pogładziła Billa po ręku.
– Zostawił chociaż dla mnie jakąś wiadomość? – zapytał po chwili.
– Powiedział, żebym ci przekazała, że zawsze będzie cię kochał.
– Ja jego też, tylko co z tego? Mamo, odkąd mi wybaczył, to ja go nie zdradziłem. Raz spotkałem się w tajemnicy z dawnym kolegą, żeby kupić mu na gwiazdkę motocykl. Potem wyszło coś jeszcze z przeszłości, żałuję, że mu nie powiedziałem, ale czasu nie cofnę. Na imprezie jedna ździra wypaplała mu o czymś, co zdarzyło się wcześniej. Wiem, powinienem mu o tym powiedzieć, ale się bałem. Miałem nadzieję, że to się nigdy nie wyda…
– Czy ja ci kiedyś nie mówiłam, że kłamstwo ma krótkie nogi?
– Ale mamo! Oni się nawet wcześniej nie znali!
            – Przestań już to roztrząsać, to nic nie da, tylko niepotrzebnie się denerwujesz, synku.
– A co mu powiedzieliście? Że dlaczego tu jestem?
– Powiedziałam, że się na pewno załamałeś przez to, że nie chce wrócić, ale nie chciałam go obwiniać.
– Szkoda, mogłaś mu powiedzieć, że chciałem się zabić przez niego. Chociaż pewnie sobie tak pomyślał, ale jak widać jakoś szczególnie go to nie obeszło, i nie chciał zostać – sapnął rozgoryczony.
– Nie wierzył w to, powiedział, że to niemożliwe, żebyś chciał się zabić, bo za bardzo kochasz życie.
– Kochałem życie, kiedy on w nim był…

***

            Ja naprawdę nie zamierzałem popełnić żadnego samobójstwa. Wtedy chciałem tylko spać, chciałem przespać dzień, może dwa, cały pieprzony tydzień. Chciałem przespać ten czas, kiedy nie było go w moim życiu, a kiedy się obudziłem, dowiedziałem się, że prawdopodobnie już nigdy go w nim nie będzie. I wtedy naprawdę straciłem ochotę, aby dalej żyć, ale byłem w szpitalu i nie miałem jak się zabić. Dowiedziałem się, że uratował mnie Bastien, ale kiedy pierwszy raz po moim przebudzeniu do mnie przyszedł, byłem na niego tak wkurwiony, że kazałem mu się wynosić. Byłem zły na cały świat, a najbardziej na Toma, że tak po prostu wszystko sobie odpuścił. W głowie miałem jedną myśl, że nie kochał mnie zbyt mocno, bo nawet nie zaczekał kiedy się obudzę. Przyjechał tu, owszem, przyszedł wieczorem, aby uspokoić swoje sumienie, i gadał niby do mnie, a tak naprawdę do ściany, bo ja przecież spałem. I nie mógł wiedzieć, że chyba już zaczynałem się przebudzać i w mojej głowie pozostały jakieś strzępy jego wyznań, które traktowałem jak sen.
            Zostawił mnie, zupełnie nie interesując się mną i moim losem. Z każdym mijającym dniem, miałem do niego coraz większy żal.

***
           
            Bastien nie spodziewał się od Billa podziękowań za uratowanie mu życia, ale nie przypuszczał, że ten, kiedy pierwszy raz po przebudzeniu go zobaczy, każe mu się wynosić. To był dla niego ogromny cios, mimo to jednak i tak przychodził do szpitala. Stawał na korytarzu i ukradkiem, zza szyby zaglądał na salę, gdzie wciąż leżał Bill. Czasem przychodził nawet kilka razy dziennie, chociaż na chwilę, chciał go tylko zobaczyć i upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Często widział jego matkę, jak siedziała przy łóżku, a czasem Bill był sam. Leżał ze słuchawkami na uszach, albo coś oglądał. Jednak po tym jego wybuchu nie odważył się wejść. Przyjeżdżał też późnym wieczorem, kiedy już nie było przy jego łóżku pani Kaulitz. Stał chwilę za szybą i patrzył, jak chłopak śpi.  
          Tego wieczoru, chociaż właściwie już nocy, bo kiedy skończył grać w klubie była pierwsza, też wybrał się do szpitala. Jak zawsze jedynie popatrzył zza szyby na swoją śpiącą miłość i nawet wtedy nie odważył się wejść. Wpatrzony w niego, postał kilkanaście minut na korytarzu, przy okazji dowiadując się od pielęgniarki, że czarnowłosy jutro, a właściwie już dziś, zostanie wypisany ze szpitala. Z jednej strony poczuł ulgę, ale z drugiej smutek, bo wiedział, że już nie będzie mógł na niego patrzeć, być może nie zobaczy go długo, a może nawet nigdy? I mógłby tak trwać tutaj do rana, chwytać te chwile, kiedy bezkarnie chłonął wzrokiem jego całego, pogrążonego we śnie, tylko właściwie po co? Jaki był sens, aby wyryć w pamięci taki obraz, a potem katować się tym wspomnieniem przez długie dni z daleka od niego?
          Popatrzył jeszcze przez chwilę i z ogromnym bólem szepnął, właściwie sam do siebie:             – Do zobaczenia, Bill… – Odwrócił się i wolno odszedł w stronę windy, którą przywołał naciśnięciem guzika. Nim przyjechała, jeszcze raz zerknął w stronę sali, gdzie pozostał śpiący chłopak. Zjeżdżał na dół pochłonięty myślami o przyszłości, która była dla niego wielką, bolesną niewiadomą. I co z tego, że tak wiele w swoim życiu osiągnął, skoro nie mógł być z człowiekiem, którego kochał? Chętnie by z tego wszystkiego zrezygnował, aby móc zaznać choć odrobinę szczęścia w miłości. Był załamany wydarzeniami ostatnich dni i nic nie sprawiało mu radości. Jedyne czego pragnął to, żeby znów mieć dobry kontakt z Billem i już nawet nie śmiał marzyć o tym, że połączy ich coś więcej niż przyjaźń. Teraz pragnął tylko tego i możliwości spotykania się z nim, jednak nie miał złudzeń, że to będzie możliwe, a jeśli już, to na pewno nie w najbliższym czasie. Przykra była świadomość, że prawdopodobnie długo go nie zobaczy. Ostatnio w jego życiu wydarzyło się zbyt wiele nieprzyjemnych sytuacji i miał nadzieję, że ten limit wyczerpał na jakiś czas, jednak okazało się, że tego dnia, który niedawno się zaczął, czeka go jeszcze jedna niemiła niespodzianka.   
            Winda zatrzymała się na parterze, a kiedy drzwi się rozsunęły, jego oczom ukazał się makabryczny widok. Na podłodze w holu widniały plamy świeżej krwi, panował ogólny chaos i w pierwszej chwili nawet pomyślał, że może zdarzył się w mieście jakiś wypadek, ale przecież tutaj była tylko recepcja, a nie izba przyjęć, więc co u licha mogło się stać, że było tu tyle krwi?
            Zdezorientowany wysiadł z winy i zrobił kilka kroków, kiedy usłyszał wyraźne polecenie ochroniarza:              
– Proszę przejść bokiem. – Zastosował się do wskazówki i wolno ruszył w kierunku drzwi wyjściowych, zerkając na całe to pobojowisko. Kiedy już znalazł się na zewnątrz, zagadnął innego ochroniarza, który tam stał paląc papierosa. Też zapalił.    
             – Co tutaj się stało?    
 – Jakiś świr zaatakował recepcjonistkę nożem, ale nie wiadomo na razie dlaczego.    
 – Zabił ją?    
 – Nie, na szczęście w pobliżu było dwóch ochroniarzy i szybko go obezwładnili. Dzięki Bogu tylko ją zranił. Ale dziabnął ją nieźle, bo sporo krwi się polało, chociaż praktycznie zaraz ją zabrali.     
 – A co z tym świrem?    
 – Policja dopiero co go zwinęła.    
Bastien, nie przeczuwając niczego złego, kiwnął tylko głową.    
 – W takim razie spokojnej, dalszej nocy życzę.    
 – Dobranoc panu – odpowiedział ochroniarz.    
Chyba miał dość już tego dnia i wszystkich, przykrych doznań ostatniego czasu. Chciał jak najszybciej znaleźć się w domu, we własnym łóżku. I jedynym jego marzeniem w tej chwili było spać i spać, dopóki sam się nie obudzi. Jednak nie miał pojęcia, że i to marzenie się nie spełni, bo zaraz po dziewiątej, natarczywy i kilkukrotny dźwięk dzwonka jego własnej komórki, nie pozwolił mu dłużej spać. Z początku zupełnie to zignorował, po omacku wyciszając aparat, ale telefon co jakiś czas wibrował i w końcu zły sięgnął po niego. Kiedy zobaczył kto dzwoni, tylko mruknął, ale odebrał.    
– Peter, nie masz litości? Wróciłem w nocy i chyba nic takiego się nie wydarzyło, co nie mogłoby poczekać po południa, hmm?    
– A właśnie, że się wydarzyło! – Podekscytowanym głosem oznajmił jego własny menager.    
– Niby co takiego? – zapytał leniwie, wciąż leżąc z zamkniętymi oczami.    
– W nocy przymknęli Maxa.    
– Nie wierzę, że się doigrał. A co takiego zrobił, z czego tatuś nie mógłby go wyciągnąć? – zaśmiał się Bastien, niczego nie przeczuwając.
            – Dźgnął nożem recepcjonistkę w szpitalu, nawet nie wiadomo dlaczego, w dodatku to się stało w tym samym szpitalu, gdzie jest Bill. Nie byłeś tam przypadkiem wczoraj?    
            Na te słowa Bastien momentalnie otworzył oczy i aż usiadł.    
            – O kurwa, byłem… On musiał iść za mną, ja pierdolę. Kiedy wychodziłem, było na dole pełno krwi.    
            – No widzisz! Jemu zupełnie odbiło, Bastien. Nie wiem co miał w głowie idąc za tobą do szpitala z nożem, ale od zawsze wiedziałem, że z nim jest coś nie tak. Pieprzony psychopata! Jak się dowiem czegoś więcej, to do ciebie zadzwonię. Na razie.
– Na razie.
Blondyn odłożył słuchawkę i opadł na pościel. No to już sobie pospał… Wiadome było, że nie zmruży już oka mimo faktu, że wcale się nie wyspał. Zimny dreszcz przetoczył się lawiną po jego plecach, bo właśnie uzmysłowił sobie, że Max prawdopodobnie szedł do Billa. Niepotrzebnie mu wtedy powiedział, że jedzie do szpitala, że też był taki głupi i jeszcze nie nauczył się nie być w stosunku do niego całkowicie szczerym. Przecież mógł przewidzieć, że on wszystko wywęszy. No dobra, ale z drugiej strony, kto by się spodziewał, że będzie zdolny do czegoś takiego?! Przecież niewiele brakowało, a mógł skrzywdzić Billa! Gdyby nie ta biedna kobieta, która może próbowała go zatrzymać, albo była zupełnie przypadkową ofiarą, mógł nawet go zabić! I co z tego, że o tej samej porze Bastien był pod jego salą? Przecież nawet o niczym by nie wiedział, bo Max z pewnością zaczekałby, aż odejdzie.
Serce waliło mu mocno, kiedy to wszystko sobie uzmysłowił. Max naprawdę oszalał i wszystko wskazywało na to, że w ten obłęd wpadł przez nieodwzajemnioną miłość do niego. Czy więc jego czekało to samo?

6 komentarzy:

  1. Oni sobie z tym nie poradzą choć może są silniejsi niż myślę... Trudno tu mi coś więcej napisać bo historia jest dynamiczna i dość intensywnie emocjonalna... Ale za to wielkie dzięki!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyt wiele się zdarzyło, aby to wszystko szybko poskładać bez szwanku, przynajmniej tak to wygląda na tę chwilę. Czy uda im się to w ogóle? No cóż, zobaczymy. W każdym razie koniec zbliża się wielkimi krokami.
      Bardzo dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Nie spodziewałam się...to był i jest nadal kompletny szok,kompletne zaskoczenie bo byłam przekonana, że poprzeczkę mamy zawieszoną bardzo wysoko i że do niej kolejny raz tak łatwo nie dotrzemy, a tymczasem jednak... I to co króluje, to co jest tu absolutnie mistrzowskie to dialogi i akcja! Chociaż dostrzegam niewielki problem bo z jednej strony fabuła jest spójna, interesująca, pojawiają się co chwila jakieś nowe rzeczy, które dodają jeszcze jakiejś dodatkowej zabawy do tego wszystkiego, ale całość wygląda jakby zostało z niej dużo wycięte...(może się mylę) oczywiście sama skala i to, że ta historia jest bardzo duża, ale niektóre wątki są chyba za szybko ucinane, (np wątek Maxa) to się bardzo dobrze czyta i śledzi jednak odrobinę pewnych wydarzeń mi jeszcze brakuje, a może o to chodzi żeby się domyślać. Większość bohaterów ma jakieś tło za sobą i żaden nie jest marionetką, która ma wykonywać kolejne rzeczy na drodze do finału, a sceny akcji naprawdę wynikają z czegoś konkretnego. I na koniec chciałabym żeby Tom pogodził się z Billem, ale oceniam, że na tym etapie jest to już trudne do zrobienia.
    Dzięki serdeczne, pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, nic nie wycinałam, fabuła jest opisana tak, jak miałam w zamiarze od początku, choć przyznam, miałam czasem ochotę nieco szybciej to zakończyć, ale wówczas opowiadanie bardzo by na tym ucierpiało, więc ciągnę ten wóz do końca bez zmian. Jeśli chodzi o wątek Maxa, w tym wątku zostało powiedziane to co konieczne, nie widziałam sensu, aby jakoś wnikliwiej się nad tym rozwodzić, po prostu swoją rolę spełnił.
      Bardzo dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  3. Nie łatwo mi to skomentować. Widać jak ta skomplikowana sytuacja działa na bohaterów. Nie dość, że mierzymy się tutaj z efektem to jeszcze analizowane są przyczyny problemu bo jednak przyczyny i motywacje nie są rzucane w jednym zdaniu. Byłam bardzo zaskoczona, że Tom powiedział matce o swojej relacji z Billem, to było mocne. Dialogi i cała narracja pokazuje kolejne fragmenty, które bardzo dobrze ze sobą się łączą. Nic się tutaj nie rozjeżdża i nic nie przestaje być wiarygodne i wierzę, że dalszy ciąg tej historii właśnie tak by się rozegrał. I tylko czas pokaże co będzie dalej, ale trudno mi wyobrazić sobie, że oni będą żyć osobno.

    Mnóstwo weny twórczej!
    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W obliczu tego co się stało, Tom nie miał wyjścia, musiał powiedzieć o wszystkim matce. Nie wiedział, czy przypadkiem Bill, kiedy już się obudzi nie opowie jej wszystkiego, dlatego wolał nie ryzykować kłamstwa.
      Długo zastanawiałam się, jak dalej potoczyć ich losy, czy ich rozdzielić na zawsze, czy jednak połączyć. I chociaż koniec tej historii miałam w głowie od początku, właściwie od niego zrodził się pomysł na całość, to jednak długo wahałam się. Co tam zdecydowałam, dowiecie się niebawem ;)
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam!

      Usuń