wtorek, 1 października 2019

Część 71.

 
Część 71.

            Impreza zakończyła się bladym świtem, jednak mimo zmęczenia chłopcy i tak zwieńczyli ją ognistym seksem, a potem niemal natychmiast zasnęli, nie biorąc nawet prysznica.
Kiedy wstali po południu, poszli razem się myć, a potem przygotowali sobie lekkie śniadanie. W salonie panował ogólny rozgardiasz, ale nie chciało im się tego sprzątać, toteż zgodnie stwierdzili, że przecież w poniedziałek przyjdzie pani Elsa, której za dobrze płacą, aby odwalać za nią robotę. Wrócili do sypialni Billa i znów wylądowali w łóżku.
            – Ja pierdolę… – sapnął Tom, opadając spełniony na plecy.
            – Już nie – zachichotał Bill, leżąc na brzuchu z twarzą wtuloną w poduszkę.
            – Kurwa, nie mogę sobie darować, że nie wróciliśmy się pieprzyć do domu.
            – Aaa, o to ci chodzi – Bill odwrócił się na bok i popatrzył na profil brata.
            – Jakoś nie wierzę, że on będzie siedział cicho.
            – Będzie, zobaczysz. Myślę, że też nie chce skandalu, w końcu z nami współpracuje.
            – Dziwnie będzie spojrzeć mu w oczy ze świadomością, że on wie.
            – A ja mam to szczerze w dupie. – Czarnowłosy sięgnął po butelkę mineralnej, która stała przy łóżku, usiadł i pociągnął łyk wody.
            – Teraz to dopiero musi mnie nienawidzić.
            – No chyba z wzajemnością, nie?
            – Nie, to znaczy mam na niego złość, ale to nie jego wina, że zakochał się w tobie i robił wszystko, żebyś był jego, nie miał pojęcia, że nas coś łączy. W końcu trudno mu się dziwić, każdy by się starał – mruknął Tom, obejmując bliźniaka w pasie i przyciągając do siebie, kiedy ten już odstawił butelkę. Zaraz też pocałował go namiętnie, a kiedy oderwali od siebie wargi, Bill szepnął:
            – Ale ja go nie kocham, jestem tylko twój i tylko ciebie kocham…
            – Masz szczęście, że dałeś mu dupy tylko raz – mruknął Tom patrząc w jego oczy. Przez chwilę miał wrażenie, że przemknął przez nie cień strachu. – Tylko raz, prawda Billy? Nie oszukujesz mnie, tak?
            Billa ogarnęła panika. Może to był dobry moment, aby jednak do wszystkiego się przyznać? Był pewien, ze Bastien się z niczym nie wyda, z Caroline nie miał żadnego kontaktu, a ona nawet nie poznała Toma, więc nie będzie miała możliwości o czymkolwiek mu powiedzieć, bo gdzie i jak? Nawet jeśli się kiedyś spotkają, to nie będą rozmawiali na taki temat, poza tym obiecała mu siedzieć cicho. Za jakiś czas tę przygodę przyćmią inne i z pewnością o tym zapomni. Mimo to, jednak miał pewne obawy, ale bał się też jak zareagowałby Tom na takie nagłe wyznanie. Może jednak powinien mu powiedzieć póki czas? Nie, nie będzie psuł nastroju, miał ochotę się z nim kochać do wieczora, a to z pewnością wytrąciłoby Toma z równowagi, może nawet zrobiłby mu kolejną awanturę, albo znów się wyprowadził? Nie, o tym Tom się teraz nie dowie! Może kiedyś, za jakiś czas mu powie, ale z pewnością nie teraz.
            – Tak Tommy, to był tylko raz, którego cholernie żałuję… Ale to miało też swoje plusy, przekonałem się, że z tobą jest mi najlepiej i zawsze było.
            – A mi z tobą… – odpowiedział uspokojony bliźniak i zaraz zaczął pokrywać jego twarz niezliczoną ilością muśnięć, między którymi wyszeptał: – Pamiętaj, jeśli jeszcze kiedykolwiek mnie oszukasz, to będzie definitywny koniec.
            Tymi słowy znów zasiadł w Billu ziarno obawy, ale pod wpływem jego pieszczot, szybko o tym wszystkim zapomniał.

***

            Byłem szczęśliwy, tak cholernie szczęśliwy, i wówczas myślałem, że to będzie trwało wiecznie. Czas płynął i nadszedł wreszcie dzień, w którym rozpoczęły się koncerty. Łącznie było ich dziesięć i wszystkie terminy rozłożone na listopad. Grudzień i styczeń miał być miesiącem odpoczynku, a potem mieliśmy przygotowywać się do trasy po Europie. Do tego jednak było jeszcze dużo czasu. W styczniu mieliśmy zarezerwowany wyjazd na Malediwy, ale nim ten styczeń miał się zacząć, po drodze jeszcze były święta i gwiazdka, a ja nie miałem pojęcia jaki sprawić Tomowi prezent. Chciałem, aby to było coś wyjątkowego i musiałem w końcu coś wymyślić, bo wiedziałem, że koncertowy miesiąc zleci w mgnieniu oka, a ja obudzę się z ręką w nocniku, do samych świąt myśląc co mu kupić. Ale miałem fart, bo na jednym z koncertów pojawił się nasz wspólny kumpel jeszcze z czasów szkolnych. Nawet nie mielibyśmy o tym pojęcia, ale on chcąc się z nami zobaczyć, podał jednemu z ochroniarzy swoją wizytówkę z prośbą, aby nam ją przekazał i, że czeka przy wejściu na backstage. Oczywiście natychmiast kazaliśmy go wpuścić!

***

           – Jurgen! Kopę czasu! – Tom wyciągnął ręce, aby uściskać starego kumpla. Faktycznie, nie widzieli się z nim od kiedy zakończyli edukację w publicznej szkole.
           – Nie mogłem sobie odmówić, żeby tu nie przyjść! Kiedyś już byłem na waszym koncercie, ale nie miałem jak się do was dopchać – zaśmiał się kolega.
           – No cześć! – Bill także go uściskał.
– No to chyba coś wypijemy, nie? – Georg puścił im oczko. Zaraz wysłali jednego z ochroniarzy po butelkę. Mieli zamiar tuż po koncercie i spotkaniu z fanami udać się od razu do hotelu, ale wizyta starego znajomego zmieniła te plany. Nie chciało im się jednak iść do jakiegoś baru, gdzie mogli nie mieć spokoju, postanowili więc zostać trochę dłużej na zapleczu klubu w którym grali.
– Co ty tu robisz, stary? Przeprowadziłeś się?
– Tak, ale nie tutaj. Mieszkam w Hannoverze, a tu jestem w delegacji i kiedy zobaczyłem wczoraj plakat, od razu kupiłem bilet – zaśmiał się Jurgen.
– W delegacji? To co porabiasz? – zapytał Bill.
– Mój ojciec jest szefem sieci salonów z motocyklami, a ja u niego pracuję.
            – Serio? – rozpromienił się Tom. – Może wreszcie kupię sobie motocykl, od dawna marzę o Harleyu.
            Niemal w tej samej chwili Billowi zaświtał idealny pomysł na gwiazdkowy prezent dla bliźniaka. Fakt, że ten chłopak przyszedł na ich koncert, był chyba zrządzeniem losu. Wsłuchiwał się w ich rozmowę na temat motocykli, nawet nie starając się zapamiętać modelu, o jakim marzył brat. Już w głowie przeliczał kasę na swoim koncie, zastanawiając się ile może kosztować takie coś. Nigdy się tym nie interesował, więc nie miał bladego pojęcia. Wiedział jednak, że z pewnością będzie go stać na taki prezent, z tym nie było najmniejszego problemu. Teraz należało tylko jakoś wyciągnąć kontakt do Jurgena i po cichu, tak, żeby Tom się niczego nie domyślił, kupić mu to wymarzone cacko. O ile bliźniak go nie ubiegnie i sam sobie nie sprawi takiego prezentu, ale raczej teraz nie będzie miał do tego głowy, chyba że po koncertach o tym pomyśli, jednak z pewnością nie kupi go cichaczem, a jeśli coś powie na ten temat, Bill skutecznie go od tego pomysłu odwiedzie i namówi na zakup na wiosnę. Oczywiście wówczas już będzie go miał, bo dostanie od Billa pod choinkę.
            Plan był idealny, należało jedynie wyczaić dobry moment, aby jakoś zagadać do chłopaka w tym temacie, a to wcale łatwe nie było. Nie było tu tłumu jak na imprezie, zostało ich zaledwie kilkoro, nie było gwaru, nie grała głośno muzyka, i zdawać by się mogło, że pomysł Billa był skazany na porażkę. Oczywiście mógł głośno wyciągnąć choćby adres tej firmy, ale wówczas Tom mógłby się czegoś domyśleć, a tego za nic nie chciał. Dlatego też Bill wciąż był w pobliżu, mając nadzieję na jakieś chwilowe sam na sam, choćby w momencie, kiedy Tom uda się do toalety, ale jak na złość taka chwila wcale nie nadchodziła. Bliźniak wciąż był w pomieszczeniu, na dodatek rozsiadł się koło kolegi i niemal non stop z nim rozmawiał. Bill przypatrywał się obojgu, czasem uczestnicząc w dyskusji, czekał na swój czas.
            Zaaferowany rozmową gitarzysta, z początku nie zwrócił uwagi na to całe zaangażowanie brata i fakt, że nie ruszał się z miejsca nieustannie obserwując ich obu. Jednak z czasem zaczął zauważać, jak przypatruje się Jurgenowi, jak się uśmiecha, i jak bardzo ma rozmarzony wyraz twarzy. I właśnie w takim momencie zapaliła mu się w głowie czerwona lampka. Nie miał pojęcia, jakiej orientacji jest kolega, nie kojarzył z dawnych lat jego zainteresowania płcią przeciwną, czy tą samą, ale miał dziwne wrażenie, że Bill jest jakoś podejrzanie mocno zainteresowany jego osobą. Nie miał pojęcia, skąd to wynika, ale poczuł strach. Nie była to zwykła ciekawość brata, który nie odstępował go na krok. Zazwyczaj Bill nigdy nie był aż tak zaangażowany w żadną rozmowę ze zwykłym, dawnym znajomym, więc tym bardziej wzmogła się jego czujność. W zasadzie powinien dać sobie spokój z podejrzeniami, czarnowłosy przecież doskonale wiedział, czym grozi jakiś jego kolejny wyskok, więc nie wierzył, że będzie chciał ryzykować, ale mimo to, nie zamierzał zostawiać ich tu samych, nawet w towarzystwie innych. I na szczęście udało mu się to. Jurgen niebawem się pożegnał i tłumacząc koniecznością pobudki skoro świt w celu dalszej służbowej podróży, wyszedł. Jednak na prośbę Toma, pozostawił mu wizytówkę, na którą Bill patrzył przez chwilę łakomie, układając już w głowie plan, kiedy zdoła ją Tomowi podebrać, aby umówić się z chłopakiem i złożyć zamówienie na najlepszy w życiu, gwiazdkowy prezent dla brata.
            Uśmiechał się pod nosem, sam do siebie, był rozmarzony, bo już oczyma wyobraźni widział tę radość bliźniaka z takiego podarku. Tomowi natomiast, który nie miał o niczym pojęcia, jego zachowanie wydawało się podejrzane i dziwne, miał obawy, ale wciąż starał się nie dopuszczać sobie ich do głowy, tłumacząc sam przed sobą, że z pewnością Bill już nigdy mu tego nie zrobi.
            Kiedy wrócili do hotelu i kochali się, wciąż gdzieś w głowie miał wspomnienie dzisiejszego wieczoru, jego wyraz twarzy i to, w jaki sposób patrzył na Jurgena. Jednak potem starał się sam siebie uspokoić, że to tylko jego obawy i nadszarpnięte zaufanie. Kolejne, pełne pracy i koncertów dni sprawiły, że zupełnie o tym zapomniał, ale nadeszła chwila, kiedy wróciła mu pamięć.

***

            Jeszcze tego samego wieczoru, kiedy Tom poszedł pod prysznic, wyciągnąłem mu z kieszeni wizytówkę Jurgena i szybko zapisałem w telefonie jego numer. Potem tylko musiałem poczekać na odpowiedni moment, kiedy będę sam, żeby do niego zadzwonić, a to wcale nie było proste. Przez ostatni czas prawie nie rozstawaliśmy się i na tej trasie mieliśmy zawsze jeden pokój w hotelu, oczywiście na nasze życzenie. Dla niepoznaki była to dwójka, przecież nie mogliśmy mieć małżeńskiego apartamentu, no ale to nie było ważne, bo nam zależało tylko na tym, żeby być razem, bo i tak radziliśmy sobie na wąskich, pojedynczych łóżkach. Zresztą nie zawsze robiliśmy to w łóżku.
            Jakoś w końcu udało mi się porozmawiać z Jurgenem, oczywiście zaznaczyłem, że ta rozmowa musi pozostać między nami, bo przecież to miał być gwiazdkowy prezent, niespodzianka. Umówiłem się z nim, że kiedy będziemy na koncercie w Hannoverze, to się spotkamy. On przyniesie mi prospekt z motocyklami, a ja wybiorę ten, który będę chciał wziąć dla Toma i wówczas omówimy wszystkie szczegóły transakcji. Największym problemem dla mnie było tylko to, co powiem Tomowi, przecież będzie z pewnością pytał dokąd wychodzę sam. Bolało mnie trochę to, że będę musiał go jakoś oszukać, ale przecież nie robiłem tego w złej wierze, ja po prostu musiałem, chcąc zrobić mu niespodziankę.
            Dziś jednak wiem, że mogłem powiedzieć mu prawdę, nie zdradzając faktu, jaki to ma być prezent, chociaż tak naprawdę to była jedynie kropla, nie mająca aż tak wielkiego znaczenia, w morzu moich wcześniejszych kłamstw.

***

            Bill obudził się w hotelowym łóżku koło południa. Przyjechali od razu po koncercie w środku nocy, ale czarnowłosy i tak zazwyczaj sypiał do południa, jeśli nie miał żadnych zajęć i nie musiał się zrywać skoro świt. To był jeden z wolnych dni między występami, no i byli w Hannoverze, a tu miał mieć spotkanie z Jurgenem w sprawie zakupu motocykla dla Toma.
            Pierwsza jego myśl po przebudzeniu była właśnie o tym, druga - jaką bajeczkę wymyślić na tę okoliczność, co sprzedać bratu. Może dobrym pretekstem będzie wypad na jakieś zakupy? A może po prostu wtajemniczyć w to wszystko Georga i z nim się wyrwać na to spotkanie? On z pewnością pomoże mu wymyślić dobry pretekst. Uznał, że to jest całkiem niezły pomysł, ale niestety po chwili okazało się, że nierealny do wykonania.
            – O, obudziłeś się? – powitał go wesoły głos Toma, który właśnie wyszedł z łazienki. – To ja zamówię śniadanie.
            – Wezmę za ten czas prysznic – odparł bliźniak, który właśnie wygramolił się z łóżka i na dzień dobry czule cmoknął brata.
            Był podekscytowany tym dniem i nie potrafił myśleć o niczym innym. Teraz priorytetem było zatelefonować do Jurgena, ale żeby to zrobić musiał coś wykombinować, by być sam, a to wcale nie było takie proste. Kiedy jedli śniadanie, Tom zaczął się zastanawiać nad spędzeniem tego dnia. Przytakiwał tylko głową, nie skupiając się za bardzo na tym co mówi brat. Wiedział, że po śniadaniu pod byle pretekstem będzie musiał iść do Georga i o wszystkim mu powiedzieć, ale jak to zrobić i co wymyślić, żeby przypadkiem Tom nie poszedł za nim?
            – Billy, ty w ogóle mnie słuchasz? Jesteś dziś jakiś rozkojarzony.
            – Boli mnie głowa, muszę wziąć jakąś tabletkę. – Właśnie wpadł na genialny pomysł, że zaraz zajrzy do swojej walizki, upchnie gdzieś tabletki od bólu tylko po to, aby stwierdzić, że już żadnej nie ma, a to będzie genialny pretekst, żeby iść po nie do Georga. I właśnie wtedy, ktoś zapukał do ich drzwi. Niestety był to kumpel, do którego miał zamiar za chwilę się udać.
            – Cześć chłopaki! – Georg wparował do pokoju, kiedy tylko usłyszał zza drzwi „proszę”. – Macie jakieś plany na dziś?
            – W sumie właśnie się nad tym zastanawialiśmy, a co? – Spojrzał na niego Tom.
            – Tu jest taki zajebisty salon z gitarami, pamiętasz? Kiedyś już w nim byliśmy i pomyślałem, że może byśmy tam pojechali?
            Billowi bardzo spodobał się ten pomysł, bo on był mu bardzo na rękę. Oni tam pojadą, a on w tym czasie spotka się z Jurgenem. Wszystko układało się niemal idealnie, bo wyglądało na to, że nawet nie będzie musiał nic wymyślać, żeby wyjść samemu z hotelu.
            – Jasne, jedźcie! – podchwycił. Tom pojrzał na niego odrobinę zaskoczony, bo powiedział to z ogromnym entuzjazmem.
            – A ty?
            – Ja posiedzę w hotelu, może coś obejrzę. Wiesz, że mnie gitary za bardzo nie interesują.
            – No dobra, tylko o której? Może skoczymy gdzieś na obiad i potem pojedziemy?
            – Możemy, trzeba zapytać Alexa, czy nie będzie gdzieś jechał, wiesz, że Marcus może mieć coś do załatwienia.    
 Nie mieli w trasie swoich samochodów, więc jeśli chcieli gdzieś jechać służbowym vanem, byli trochę uzależnieni od planów menagera.    
            – To ja pójdę zapytać – zaoferował się Bill. Musiał stąd wyjść, żeby zatelefonować do Jurgena, a to był idealny pretekst. Kiedy tylko zamknął za sobą drzwi i oddalił się na bezpieczną odległość, od razu wybrał numer do znajomego.
            – No hej, jesteśmy w Hannoverze, więc dzwonię, bo mieliśmy się spotkać, o której możesz i gdzie? Najlepiej gdzieś niedaleko hotelu, no i chciałbym jak najwcześniej.
            – Cześć Bill, a gdzie się zatrzymaliście?
            – Jesteśmy w Grand Hotelu.
            – No okej, to jak skręcisz w lewo wychodząc, na końcu ulicy, tuż przy skrzyżowaniu jest taka mała knajpka, nie pamiętam nazwy, ale trafisz, bo jest jedna, zaraz na rogu, więc spotkajmy tam o osiemnastej.
            Bill się skrzywił. Dla niego to było trochę za późno.
            – A nie dasz rady wcześniej? Tom jedzie niedługo do salonu z gitarami z Georgiem, chciałbym to załatwić nim wróci.
            – No niestety, wcześniej nie dam rady, sam rozumiesz, obowiązki. To jak?
            – No dobra, trudno, to będę o osiemnastej, na razie.
– Na razie.
Rozłączył się szybko i ruszył w stronę pokoju Marcusa. Czuł się jak jakiś konspirator, dawno tak nie kombinował, ale zrobienie bratu takiej niespodzianki było tego warte. Miał nadzieję, że wszystko poukłada się po jego myśli, najbardziej obawiał się tego, co powie Tomowi kiedy wróci, a on już będzie w hotelu. Stwierdził, że najlepszym alibi będzie eskapada po sklepach, chociaż wróci z pustymi rękoma, a to było do niego niepodobne, żeby nic nie kupić. Najwyżej powie, że nic mu się nie spodobało. Trudno, nawet jeśli to będzie dla Toma podejrzane, kiedyś o wszystkim mu opowie, żeby nie miał żadnych wątpliwości.
Udało mu się pomyślnie obgadać sprawę samochodu z Marcusem i wrócił do pokoju zadowolony. Przezornie zaklepał auto na piętnastą, mając nadzieję, że w tym salonie trochę im zejdzie i będzie mógł spokojnie załatwić swoją sprawę. Tuż po tej godzinie wzięli auto i jeszcze pojechali na obiad. Bill celowo wybrał restaurację w odleglejszej części miasta, aby zyskać na czasie. Nim tam dojadą, zjedzą, a potem go odwiozą, trochę czasu minie, jednak nie odzywał się ani słowem na ten temat, nie namawiał ich, aby się nie spieszyli, bo to mogłoby wzbudzić podejrzenia. Kiedy odstawili go pod hotel, było przed siedemnastą. Wrócił więc spokojnie do swojego apartamentu i włączył telewizor, po czym zaległ na łóżku. Miał jeszcze godzinę do spotkania, jednak kiedy zostało do niej niespełna piętnaście minut, rozdzwoniła się jego komórka. Najpierw myślał, że to może Tom, ale kiedy spojrzał na wyświetlacz, zobaczył, że dzwoni Jurgen. Ucieszył się, bo chciał to załatwić jak najszybciej.
            – Już jesteś? – odebrał.
            – Słuchaj stary, bardzo cię przepraszam, wiem, że masz blisko i pewnie jeszcze nie czekasz, ale nie dam rady na osiemnastą, spóźnię się do pół godziny, zadzwonię jeszcze raz, jak będę jechał. Sorry, to naprawdę nie z mojej winy.
            Bill sapnął. To nie było mu na rękę, do tej pory Tom mógł wrócić, ale nie miał wyboru.
            – No dobra, trudno. To daj znać, jak będziesz jechał.

***

            Chłopcy wracali z salonu gitar, żywo rozprawiając o instrumentach. Byli podekscytowani, planując zakup konkretnych modeli w najbliższym czasie. Nawet Aleks włączył się do ich rozmowy, bo sam trochę amatorsko grywał i z chęcią razem z nimi tam pojechał. Zbliżali się już do hotelu i właśnie zatrzymali na światłach, a wtedy Tom który siedział po prawej stronie, zerknął od niechcenia w szybę. Już miał szturchać Georga, aby powiedzieć mu, że w oknie knajpy, jaka znajduje się po jego prawej stronie, siedzi przy stoliku chłopak łudząco podobny do Billa, ale nie zdążył, bo światła właśnie zmieniły się i samochód ruszył. W ostatniej chwili jeszcze wytężył wzrok wbijając go we wciąż widoczną, czarną czuprynę, i poczuł na plecach zimny dreszcz. Odwrócił się całym ciałem i niemal przyklejając nos do szyby wciąż tam patrzył, aż Aleks skręcił i witryna kawiarni zniknęła z jego oczu.
            – Kurwa… – przeklął, przekręcając głowę w stronę Georga, który najprawdopodobniej przed chwilą zobaczył to samo, bo właśnie zdezorientowany spojrzał na niego:
            – Też widziałeś to co ja?
            – Noo… – mruknął nieswojo Tom.
            Kiedy wysiedli pod hotelem, tylko rzucił do Georga.
            – Pójdę tam, stanę po drugiej stronie i zaczekam. Gdybyśmy obaj byli ślepi i mieli omamy, a Bill jest w hotelu, to zadzwoń.
            Georg już nie odpowiedział, skinął jedynie głową. On nie miał żadnych wątpliwości.
            Zbliżała się godzina dziewiętnasta, było już ciemno jak przystało na listopadowy wieczór, więc wiedział, że z kamuflażem raczej problemu nie będzie. Nałożył na głowę kaptur bluzy i przeszedł na drugą stronę ulicy. Już się nie łudził, że się pomylił, że jego wzrok spłatał mu figla, tym bardziej, że Georg nie dzwonił. Całkowitej pewności nabrał jednak dopiero wówczas, gdy stanął tuż przy pniu drzewa, w miejscu, gdzie było najciemniej. W kawiarni naprzeciwko, tuż przy oknie siedział Bill na wprost Jurgena, żywo z nim o czymś rozprawiając, uśmiechał się i gestykulował, czasem zerkał na stolik, jakby w coś się wpatrując. Wprawdzie nie robił niczego złego, zobaczył się z dawnym kolegą, ale... A może po prostu pod jego nieobecność mu się nudziło, a tamten właśnie zadzwonił i chciał się spotkać? No dobra, tylko dlaczego akurat do Billa? Nie pamiętał, żeby wtedy wymienili się kontaktami. Wciąż starał się też przypomnieć sobie, jakiej orientacji był Jurgen, i kiedy zaczął szperać w pamięci, przypomniał sobie, że w szkole uganiał się za dziewczynami. No chyba, że był biseksualny i może jemu także spodobał się Bill? A co, jeśli go właśnie podrywa? Czy powinien zaufać Billowi?
            Starał się przez ten ostatni czas, bardzo się starał, ale to już nie było to, co w ich początkowej, partnerskiej relacji. Nie ufał ślepo, bezgranicznie, po tym co mu zrobił, nie potrafił. Był czujny, każdy jego gest, słowo, czyn, wzbudzały podejrzenie, a teraz? Teraz drżał ze strachu stojąc po drugiej stronie ulicy i patrząc w tę kawiarnianą wystawę. Gdyby się nie dowiedział o tej zdradzie, pewnie w ogóle by się tym nie przejął traktując to jako zwykłą rzecz, normalne koleżeńskie spotkanie, ale teraz odbierał wszystko zupełnie inaczej, podejrzliwie i z obawą. Nie umiał tak żyć, nie chciał, mimo ogromnej miłości do Billa było mu bardzo ciężko. Nie kontrolował go, nie podsłuchiwał z kim rozmawia przez telefon i starał się nie być przewrażliwionym, ale dziś nie wytrzymał, musiał tutaj przyjść i zobaczyć go na własne oczy, zupełnie jakby chciał sam sobie udowodnić, że nic złego się nie dzieje. Jeśli Bill zaraz wróci do hotelu i szczerze mu o tym spotkaniu opowie, to odetchnie z ulgą. Pójdzie za nim i jeśli czarnowłosy zapyta gdzie był, powie, że wyszedł po papierosy i nigdy nie przyzna się, że go szpiegował. Byleby tylko tak właśnie się stało…

***

            Bill siedział pochylony nad prospektem, jaki przyniósł mu Jurgen i wpatrywał się w model motocykla, jaki miał kupić dla Toma. Wyglądał świetnie, chociaż w zasadzie się na tym nie znał, ale kolega podpowiedział mu, jaki najbardziej podoba się jego bratu, więc decyzja zapadła.
            – A może chcesz podjechać do salonu i zobaczyć to cacko na żywo? – zaproponował chłopak.
            – Serio? Masz czas? – ożywił się Bill, promiennie uśmiechając.
            – Mój drogi, klient nasz pan! – zaśmiał się i skinieniem dłoni przywołał kelnera. Bill chciał płacić, ale Jurgen żartował, że to spotkanie biznesowe i stać go na kawę dla takiego klienta. W końcu niecodziennie sprzedawał Harleya, a prowizja od takiego zakupu będzie pokaźna.
            Wyszli z kawiarni, skręcając w lewo, gdzie tuż za rogiem czekało jego auto. Bill nie rozglądał się, bo nie miał pojęcia, że po drugiej stronie ulicy, tuż przy drzewie stoi brat i bacznie obserwuje każdy jego ruch. Był radosny i roześmiany, po prostu szczęśliwy na samą myśl, że będzie mógł także niebawem sprawić radość ukochanemu. W takim właśnie nastroju wsiadł do auta Jurgena i zniknął z pola widzenia Toma, nawet nie wiedząc, że ten idzie za nim, trzymając się w odpowiedniej odległości tak, aby nie mógł go zobaczyć. Kiedy samochód odjechał, jeszcze chwilę stał patrząc w jego światła, po czym załamany odwrócił się, wracając do hotelu.
            Po drodze wyjął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego wsuwając w usta drżącą dłonią. Był zdenerwowany, chociaż jeszcze nie panikował, obiecując sobie, że poczeka aż wróci Bill i przekona się co mu powie. Nie miał pojęcia ile to będzie trwało, ale czas w oczekiwaniu wlókł się niemiłosiernie. Zawsze tak było, kiedy na niego czekał, a teraz jakby wskazówki zegarka przesuwały się jeszcze wolniej. Jednak Bill wrócił szybciej, niż się tego spodziewał. Podczas, kiedy on leżał na łóżku bez emocji wpatrując się w ekran telewizora, jego brat energicznie wszedł do apartamentu. Od razu na niego spojrzał. Bill był wesoły, uśmiechnięty, i nadzwyczaj radosny.
            – Dawno wróciliście? – zapytał beztrosko, rzucając się na łóżko. Zaraz też czule musnął usta bliźniaka, nim ten zdążył odpowiedzieć. Tom zaciągnął się jego zapachem, ale nie poczuł od niego obcych perfum.
            – Jakiś czas temu – odpowiedział.
            – I co? Upatrzyliście coś dla siebie? Coś oglądasz? – Bill wziął pilot i zaczął przestawiać kanały.
            – No, coś tam upatrzyliśmy – odpowiedział zdawkowo szatyn i ze ściśniętym, pełnym obawy sercem, zapytał: – A ty gdzie byłeś?
            – Nudziło mi się samemu, to poszedłem pooglądać ciuchy, ale nic nie wpadło mi w oko. – Czarnowłosy odpowiedział bez zająknięcia. Jak zawsze, mały kłamliwy gnojek miał już z góry wymyśloną bajeczkę. W Tomie się zagotowało. Właściwie powinien od razu wywalić mu wszystko co wie, przecież do cholery obiecał, że go nigdy więcej nie oszuka, a co właśnie robił? Kłamał, łgał jak z nut.
            Niestety, nie stało się tak, jakby Tom tego chciał. Bill nie powiedział mu prawdy, więc widocznie miał coś do ukrycia. Wprawdzie nie wierzył, że coś między nimi się wydarzyło, bo zbyt szybko wrócił, więc nie mogli daleko odjechać, a przecież wątpił, że odwalili szybki numerek w samochodzie, bo nawet nie mieliby gdzie się zatrzymać w centrum miasta. Może to były dopiero jakieś podchody, może pierwsza randka? Dobra, stłumi to w sobie i poczeka, może uda mu się przyłapać go na gorącym uczynku, chociaż wciąż miał nadzieję, że wcale nie chodzi o to, o co go podejrzewał. I między innymi dlatego nie chciał powiedzieć mu wprost, że bezczelnie kłamie. Obiecał sobie cierpliwość, choć to było sprzeczne z jego charakterem, ale nauczył się jej dzięki tamtemu wyczynowi Billa. Chciał zaczekać i przekonać się, czy on znów zamierza go zdradzić. Jednak przez kolejne dni nie działo się zupełnie nic, Bill nigdzie sam się nie urywał, ani nie zauważył, aby do kogoś skrycie dzwonił, więc odpuścił sobie wymówki, ale był czujny.
            I tak płynął im czas. Dni mijały na koncertach i na odpoczynku. Żyli wciąż w swojej bajce i nic nie zapowiadało, że to się wkrótce zmieni. Aż nadszedł koniec trasy i jeden wieczór, który zamienił życie Billa w piekło.

4 komentarze:

  1. Bill to się nawet nie zastanowił, że przydało by się żeby póki co nic nie kombinował, nawet urodzinowych niespodzianek bo takie kupowanie w tajemnicy motocyklu dla Toma może być powodem wielu domysłów i nieporozumień. Poza tym Tom od razu zauważył, że Bill dziwnie się zachowuje, nabrał podejrzeń w kierunku zdrady bo widocznie jeszcze nie odbudował swojego zaufania do niego... Trudna sytuacja, tym bardziej, że Bill nie powiedział wszystkiego... Ciężko przewidzieć jak to się dalej potoczy.
    Ostatnie zdanie brzmi wręcz przerażająco, zastanawia mnie co to za wieczór, który zmienił życie Billa w piekło...
    Dzięki wielkie za tą część i czekam na następną :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nie raz mieliśmy przykład, że Bill nie myśli racjonalnie, on w ogóle nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich zachowań, nigdy. I między innymi właśnie przez to, będzie miał solidnie za swoje.
      Dziękuję, że zechciałaś zostawić kilka słów, bo już myślałam, że nie będzie ani jednego komentarza :(
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Część bardzo ciekawa, szczególnie ze względu na przebieg wydarzeń i zakończenie, które sprawia, że czytelnik chce natychmiast zaspokoić ciekawość i dowiedzieć się co dalej. Rzecz jasna nie napiszę nic odkrywczego bo tak jak w poprzednich częściach otrzymałam to czego się spodziewałam - nadal ten sam wysoki poziom, unikalny styl, dopracowana i przemyślana fabuła, której każdy element ma sens. A co do fabuły to moim zdaniem Bill już chyba z przyzwyczajenia nie potrafi powiedzieć szczerze wszystkiego od początku do końca i znów zaczyna dalej brnąć w te swoje kłamstwa. Mam wrażenie, że Bill nie zdaje sobie sprawy, że jeśli Tom dowie się całej prawdy, ale nie od niego tylko od innych to nie dostanie już kolejnej szansy. Cóż, czas pokaże.

    Dużo weny twórczej!
    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekałam na Twój komentarz, bo Ty jesteś zawsze i miałam nadzieję, że teraz też będziesz, nie zawiodłam się :D. Ale i tak mam wrażenie, że opowiadanie schodzi na psy, bo już prawie nikt nie ma nawet ochoty skomentować :( No ale dobrze, że mam chociaż kilku wiernych czytelników i jest jeszcze dla kogo pisać!
      Ten odcinek należy do grupy tych nudniejszych, zdaję sobie sprawę z tego, jednak kilka faktów i decyzji jakie się w nim zawarły, będzie niezbędne do poprowadzenia dalszej fabuły, której zostało już niewiele. W kolejnym jednak nie powinno być nudy, no i będzie najdłuższy z dotychczasowych, niestety tak wyszło ;)
      I oczywiście swoim komentarzem trafiłaś w punkt!
      Bardzo Ci dziękuję i pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń