wtorek, 3 września 2019

Część 69.



Część 69.


            Tom przekręcił w zamku klucz i wszedł do budynku, a pierwszym co rzuciło mu się w oczy, kiedy stanął w ciemnym korytarzu, była smuga nikłego światła sączącego się ze szpary jaką pozostawiły niedomknięte drzwi jego tymczasowej, studyjnej sypialni. Przez chwilę pomyślał, że zostawił je tam zapalone, ale zaraz odrzucił ten pomysł, bo właśnie przypomniał sobie, że na pewno gasił. Na dodatek cicho grała muzyka, a on wychodząc przecież wszystko wyłączył. Czy wobec tego ktoś pod jego nieobecność tutaj wszedł? Nie ruszał się z miejsca nasłuchując jakichś innych odgłosów, ale prócz jakiegoś progresywnego kawałka, nic więcej nie słyszał. Sparaliżował go strach, bo pierwszą typowaną osobą na wieczornego gościa, była Danielle. Ostatnio szczególnie jej unikał, niemal tak samo jak Billa, i czuł się z tym trochę kiepsko. Wprawdzie rozmawiali następnego dnia po jego wizycie u niej i otwarcie powiedział jej, że nie szuka związku co przyjęła ze spokojem przyznając, że niczego takiego nie oczekiwała, ale kto wie, czy nie miała ochoty na kolejny, niezobowiązujący seks. Może Georg jakoś się przed nią wygadał, że tu nocuje? No trudno, jeśli dziś przyjechała, będzie musiał jakoś delikatnie ją spławić. Kiedyś nie miał żadnych skrupułów idąc z dziewczyną do łóżka, wyznając zasadę, że skoro sama tego chciała, to nie ma sobie nic do zarzucenia. Fakt, niektóre panny traktowały seks bardzo lekko, ale z pewnością kilka z nich skrzywdził. Wtedy zupełnie się tym nie przejmował i wykorzystywał swoją sławę, ale teraz nigdy by czegoś takiego nie zrobił i wiedział, że jego podejście do tych spraw, zmieniła miłość do Billa. Kochał go do szaleństwa i mimo świadomości, że zdradził, miał ogromne wyrzuty sumienia z powodu swojej zemsty. Wiedział jednak, że tylko w ten sposób mógł mu odpłacić, żaden inny nie byłby tak bolesny.
            Kilka minut stał nieruchomo, aż wreszcie ruszył z miejsca wolnym krokiem, odrobinę zestresowany układał w głowie jakieś mądre tłumaczenie, dlaczego Danielle nie powinno tu być o tej porze, bo jakoś dziwnie był przekonany, że to właśnie ona tam na niego czeka. Jednak kiedy otworzył drzwi aby wejść do pomieszczenia, natychmiast go zamurowało. Na środku pokoju stał Bill i z zatrwożoną miną wpatrywał się w niego bez słowa. Skąd on się tu, do cholery, wziął? W tym samym momencie pomyślał, że zabije Georga, jeśli się wygadał, że tu pomieszkuje.
            – Co ty tutaj robisz? – zapytał szorstko i wszedł, zdejmując kurtkę, którą niedbale rzucił na kanapę.
            – Przyjechałem tu, bo… – zawahał się. Strach sparaliżował go tak bardzo, że nie wiedział co ma mówić, jak zacząć, mimo, że siedząc tu, po stokroć układał sobie różne przemowy w głowie.
            – Bo co, kurwa?! – Tom podniósł głos, aż skulił się spanikowany. – Georg się wygadał, że tu mieszkam?!
            – Nie, ja… Ja po prostu pomyślałem, że może tu będziesz…
            – No to jestem i co? Jeśli na coś liczyłeś, to przeliczyłeś się, a teraz wypierdalaj!
            – Tommy… Ja już nie mogę bez ciebie, ja nie daję sobie rady… – Bill miał w oczach łzy i był bliski płaczu, zachowanie bliźniaka zbiło go z tropu i chociaż nie liczył na czułe powitanie, to jednak miał nadzieję, że wszystko potoczy się zupełnie inaczej. Tymczasem Tom był nieprzystępny, wściekły i wręcz chamski. Jeszcze nigdy go tak nie potraktował, nawet wtedy, gdy przyjechał do domu się spakować. Mimo to wiedział, że nie może stąd wyjść, choćby był dla niego jeszcze gorszy, to nie odpuści. No, chyba, że wyrzuci go siłą.
            – To twój problem, trzeba było o tym pomyśleć zanim zerżnął cię Bastien – wypalił i usiadł przy stole tyłem do brata, po czym otworzył laptopa.
            Bill stał przez chwilę bezradny, zupełnie nie wiedział co ma mówić i co robić, ale zaraz zdesperowany przyklęknął tuż przy krześle, na którym siedział Tom i oburącz chwycił oparcie.
            – Jestem idiotą, Tommy, ja wiem… Popełniłem straszny błąd, ale żałuję tego, gdybym mógł cofnąć czas…
            – A gdybym ja mógł cofnąć czas, to nawet bym cię nie dotknął – oschle przerwał mu brat, który wiedział, że tylko jego zdecydowane i szorstkie odpowiedzi, pomogą mu konsekwentnie wytrwać przy swoim postanowieniu. Nie mógł się poddać jego słowom, jego błagalnym prośbom, a wręcz nawet nie chciał do nich dopuścić, bo zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli nie będzie twardy, to w końcu ulegnie. Znał go, wiedział, że łatwo go zniechęcić, dlatego nie mógł nawet minimalnie dać się skruszyć. Nie sądził jednak, że Bill mimo tego nie zamierzał rezygnować.
            – Przecież wiesz, ze kocham tylko ciebie i nigdy nie pokocham nikogo! Co ja mam robić, żebyś mi wybaczył? Przysięgam ci na wszystko, że nigdy więcej cię nie zdradzę, tylko daj mi szansę. Zbłądziłem, ale jestem tylko słabym człowiekiem, Tommy…
            – Przestań pierdolić Bill i po prostu wyjdź stąd. Nie chce mi się ciebie słuchać – mruknął i założył słuchawki, włączając głośno swoją muzykę w laptopie. Żałował, że w przypływie tęsknoty, odpisał mu na tego smsa. Nie wiedział już co ma zrobić, aby skutecznie go stąd wykurzyć. Doskonale zdawał sobie sprawę, że im dłużej on tu będzie, im więcej będzie gadał, tym gorzej mu będzie się temu wszystkiemu oprzeć. Zaczynał mieć wrażenie, że on naprawdę tego żałuje, i chyba cały ten czas nie umawiał się z Bastienem, i prawie z nim nie rozmawiał, kiedy mieli wspólne spotkania zawodowe. Nie jeździł też do niego, tego był raczej pewien. Może jednak powinien dać mu tę szansę o jaką tak prosił? On wciąż coś mówił, ale nie słyszał już żadnego słowa, bo w uszach dźwięczała mu głośna muzyka. Zerknął na niego kątem oka i zobaczył, że płacze. Niech to szlag! Nie! Nie! Nie! I jeszcze raz nie!
            Bill zaczynał tracić nadzieję, że brat zechce z nim choć porozmawiać, już nawet nie marzył o czymkolwiek innym, a jedynie o jakimś nikłym porozumieniu i rozmowie, ale nie zamierzał się poddać i stąd wyjść. Założył słuchawki? No dobrze, ale w końcu kiedyś je zdejmie, a on nie ruszy się z miejsca, choćby miał spędzić w przyklęku na tej podłodze całą noc.
            – Dlaczego nie chcesz ze mną porozmawiać…? Ty też przeleciałeś Danielle, ale wiem, że zrobiłeś to z zemsty, dlatego nie mogę mieć o to do ciebie pretensji, chociaż kurewsko bolało, ale wiem, że ciebie bolało jeszcze bardziej, bo ja miałem wszystko, a dałem się skusić z powodu zachcianki, byłem strasznym egoistą, Tommy… Ja wiem, że jestem okropnym narcyzem, lubię piękne słowa, byłem taki głupi, ale mam za swoje, mam nauczkę. Przysięgam, jeśli mi wybaczysz, to ja nigdy, przenigdy ciebie nie zdradzę, z tobą było mi najlepiej, i nie wiem czego szukałem… Żałuję, tak cholernie tego żałuję… – Bill na przemian płakał i mówił, właściwie sam do siebie, bo Tom wciąż siedział w słuchawkach i tępo wpatrywał się w monitor, przewijając jakieś nic w tej chwili nie znaczące dla niego wiadomości. Ale bliźniak nie miał pojęcia, że zupełnie wyciszył muzykę i słyszał każde jego słowo. – Możesz mnie nie słuchać, możesz nic nie mówić, ale ja nie odpuszczę, Tommy… Nie chcę bez ciebie żyć, chcę być z tobą i tylko z tobą, z nikim nie byłem taki szczęśliwy i nigdy nie będę. Miałem wszystko i wszystko spieprzyłem na własne życzenie, i chociaż miałem pretensje do Bastiena i całego świata, to dzisiaj wiem, że to tylko moja wina i nienawidzę siebie za to… Gdybyś tylko dał mi szansę, przysięgam, już nigdy cię nie zawiodę i nie oszukam…
            Czarnowłosy wsparł czoło na przedramionach opartych o krzesło, mówił patrząc na wzorzysty dywan na podłodze i widział też, jak kapią na niego jego własne łzy. Zupełnie się rozkleił, ale to nie było żadną nowością, bo odkąd nie było przy nim Toma, płakał niemal codziennie, z tęsknoty, z żalu i własnej niemocy. Teraz był obok niego, ale miał go głęboko gdzieś, jak zapewne i to wszystko co mówił, prowadząc monolog płynący prosto z jego serca. Powinien już przestać, zamilknąć, przecież brat i tak go nie słuchał, ale rozkręcił się na dobre i wywalał wszystko, a dzięki temu było mu jakoś lżej.
            – Boże, jak ja cię kocham, Tommy… Zawsze to wiedziałem, ale nigdy przedtem nie byliśmy tak daleko od siebie… – Nie wspominał o tej rozłące, kiedy pomieszkiwał u Barona, gdy zamanifestował swoją zazdrość, nie chciał go tym zdenerwować, na wypadek, gdyby właśnie usłyszał. – Ale tam w Stanach poczułem to jeszcze mocniej, tak cholernie za tobą tęskniłem, czułem, że tu dzieje się coś złego. Nie mogłem doczekać się kiedy wrócę, myślałem, że będziesz na mnie czekał. Chciałem umrzeć, kiedy Georg powiedział mi, że pojechałeś do niej, ale przecież ja pierwszy cię zraniłem, należało mi się, wiem to… Tylko, że to tak bardzo boli, ale przecież ciebie też bolało Tommy, o wiele bardziej… – Uniósł na chwilę załzawione oczy, żeby spojrzeć na brata i wtedy zobaczył, że on już nie ma na uszach słuchawek, i patrzy na niego w milczeniu. Ścisnęło go za serce, w jego spojrzeniu był czysty żal i coś jeszcze… On wciąż go kochał, tego był teraz pewien, ale chyba nie potrafił mu wybaczyć, a tego obawiał się najbardziej.
            – To nie ma sensu, Bill – rzucił sucho.
            – Ma sens Tommy, bo ja już nigdy cię nie zdradzę, przysięgam na wszystko…
            – Już kiedyś przysięgałeś, sam składałeś śluby, i kazałeś przysięgać i mi, a ja i bez przysięgi byłbym ci wierny. Nie wierzę ci i już raczej nie uwierzę. – Tom odsunął krzesło i wstał. Nie wiedział co ma robić, bo gdzieś w głębi ten ogromny mur jaki wybudował przez te dni, zaczynał się kruszyć. Trudno mu będzie pozbyć się stąd Billa, bo on był zdesperowany i nie dawał się spławić jego chłodem, ale czy tak naprawdę pragnął, żeby sobie stąd poszedł? Nie chciał więcej cierpieć, lecz czy to, że będąc blisko niego, ale nie z nim, nie przyniesie mu jeszcze gorszego cierpienia? Chcąc odpuścić sobie ich związek, musiałby chyba uciec na koniec świata, bo życie obok niego jedynie w braterskiej relacji nie byłoby możliwe. Prędzej czy później uległby i poszedł z nim do łóżka, i znów wszystko byłoby jak wcześniej. A jeśli nawet nie, jeśli żyliby jedynie jak bracia, to nie umiałby istnieć ze świadomością, że Bill kogoś poznał i, że z kimś sypia. Sytuacja była wręcz patowa.
            – Ja wiem, Tommy… – Bill, wciąż pozostając w przyklęku obok fotela, powiódł za nim zrozpaczonym spojrzeniem. – Pamiętam o tym, ale teraz naprawdę mogę ci przysiąc jeszcze raz, przysięgam, i nie złamię tej przysięgi. Przepraszam cię, naprawdę bardzo tego żałuję…
            Powtarzał się, wciąż mówił to samo i dobrze o tym wiedział, ale nie miał pojęcia jak inaczej mógłby przekonać Toma, aby mu wybaczył. Gdyby tylko dał mu szansę, mógłby to udowodnić, że już nigdy nawet nie spojrzy na innego faceta. Chciał być z nim i tylko z nim, bo tylko jego kochał. Teraz już miał pewność, że seks bez miłości jest nic nie warty, i tylko to, kiedy kochał się z nim było prawdziwym szczęściem, rajem na ziemi, a cała ta reszta z Bastienem głupią, niewiele wartą zachcianką. To przecież jego kochał prawdziwie i szczerze, jak nigdy nikogo przed tym najpiękniejszym w jego życiu czasem, jaki spędził z nim.
            Tom sapnął i usiadł na kanapie.
            – Lepiej będzie, jak pójdziesz do domu.
            – Nie pójdę, nie zostawię cię i będę błagał, aż mi wybaczysz… – mruknął Bill i wolno, na czworaka podpełznął do miejsca, gdzie siedział jego brat, który teraz zacisnął z niemocy szczęki, bo właśnie przypomniał sobie, że czarnowłosy w taki sposób często zbliżał się do niego, kiedy kochali się na podłodze. Nie… Niech on tego nie robi… Było mu coraz trudniej być twardym i nieugiętym, szczególnie w chwilach, gdy na niego patrzył. Teraz znów w przyklęku usiadł na wprost niego na dywanie, jakby bał się usiąść obok na kanapie, a może właśnie chciał zostać w takim położeniu, aby brat miał go przed oczami?
            – I co? Będziesz tak siedział i patrzył? – warknął zniecierpliwiony Tom.
– Nie… Będę cię błagał… – jęknął bliźniak i zbliżył się nagle, na klęczkach, po czym szybko objął siedzącego brata w pasie i mocno do niego przylgnął, wtulając głowę w tors.
– Nie, Bill! Daj spokój!
            – Tommy, błagam cię! Mam tylko ciebie, tylko ciebie kocham i pragnę, tamto dla mnie nic nie znaczyło, Bastien mnie nic nie obchodzi, nie chcę go! Tak bardzo żałuję! Błagam cię, wybacz mi, jesteś całym moim światem! – szlochał desperacko.
            Tom zamarł i odruchowo podniósł do góry ręce, nie chcąc go dotykać, bo wiedział, że wówczas może stracić nad sobą kontrolę. Już i tak miękł, czując ciepło jego ciała, dlatego musiał to natychmiast przerwać. Zacisnął zęby i zaczął odrywać od siebie jego ramiona, ale na nic się to zdało, ponieważ Bill trzymał się go kurczowo i jak na jego wątłość, bardzo mocno.
– Całe życie kochałem tylko ciebie, ale teraz wiem, że to jest już na zawsze, słyszysz?! – Czarnowłosy podniósł głowę i spojrzał na brata. Wyraz twarzy Toma był już zupełnie inny niż wcześniej, chociaż wciąż starał się jakoś go od siebie odizolować, jednak już z mniejszą siłą i stanowczością. Bill wyraźnie czuł, że mięknie, a teraz na dodatek patrzył na niego z odrobiną czułości, a może było to współczucie wywołane przez łzy, które spływały mu po policzkach? Nie ważne, wiedział, że musi wykorzystać tę chwilę jego słabości i unosząc nieco w górę, szybko wpił się w jego usta. Tom odruchowo rozchylił wargi, ale nie poruszył ani nimi, ani językiem - dla Billa wciąż były martwe, ale on nie rezygnował i coraz bardziej angażował się w ten nieodwzajemniony pocałunek, a wtedy poczuł mocny uścisk jego dłoni na swoich przedramionach i w mgnieniu oka wylądował plecami na kanapie. Tom zerwał się z niej jak poparzony i krzyknął:
– Opanuj się, kurwa! – po czym szybkim krokiem wyszedł na korytarz. Potrzebował powietrza, dużo powietrza! Odetchnął głęboko, kiedy trzasnąwszy za sobą drzwiami, znalazł się na zewnątrz. Wargi paliły go żywym ogniem, a jego ciało tkwiło w ogromnym pożarze i nie wiedział w jaki sposób ma go ugasić.

***

Baron spędzał sobotni wieczór sam. Po tym, jak dowiedział się, że zdjęcia jakie zrobił paparazzi dostały się w ręce Billa, bez mrugnięcia okiem porzucił Maxa. Ten jednak wciąż przychodził czasem pod jego dom i wystawał po drugiej stronie ulicy, często nękał go dzwoniąc, chociaż blondyn uparcie nie odbierał, aż w końcu zablokował. I na to Max znalazł sposób, dzwoniąc co i rusz z innych źródeł. Myślał nawet nad zmianą numeru telefonu, ale to wiązało się z dużą liczbą osób, jakie musiałby o tym powiadomić, choć z tym z pewnością jakoś by sobie poradził. Tak naprawdę powód był jeden - ten numer był także w posiadaniu Billa, i choć też i jego mógłby zawiadomić o zmianie, to jednak czuł, że nowego numeru telefonu czarnowłosy już nie zapisze. Fakt, że on mógł skasować i ten stary, ale cały czas miał cień nadziei, że kiedyś ich kontakt się poprawi. Wciąż go kochał, mimo wielu upokorzeń i ogromnej rany w sercu, którą nieustannie pogłębiał swoją obojętnością. Nie było dnia, żeby o nim nie myślał i nie przywoływał wspomnień o ich intymnych zbliżeniach. Tak bardzo chciałby móc znów go pocałować, pieścić dotykiem dłoni jego miękką skórę, wdychać jej zapach i słuchać namiętnych westchnień. Mieć go w ramionach i celebrować tę chwilę. Rozsądek podpowiadał mu, że to wszystko pozostanie tylko cudownym wspomnieniem, ale jakaś jego mniej racjonalna cząstka, wciąż żyła nadzieją. Nie potrafił wyrzucić go z głowy, ani tym bardziej z serca, które rozdzierał na drobne strzępy żal.
Siedział w swoim studio, komponując najsmutniejsze w swoim życiu kawałki, przepełnione nostalgią i tęsknotą. Ostatnio powstawało tego mnóstwo. Właśnie łączył pliki ze stworzoną wcześniej muzyką, z fragmentami innych ścieżek, kiedy przypomniał sobie o kilku zapisanych na drugim laptopie, a które teraz bardzo by mu się przydały. Tak, tylko gdzie on był? Wstał i rozejrzał się dookoła. Tu z pewnością nigdzie nie leżał, może położył go w swoim biurowym pokoju? Udał się tam czym prędzej, ale go nie znalazł, jak też w żadnym innym pomieszczeniu. Skomponował te fragmenty jakiś czas temu, kiedy jeszcze pracował w studio chłopaków i teraz przypomniał sobie, że z pewnością właśnie go tam zostawił.
– Kurwa mać – zaklął zły. Była sobota, w dodatku dość późno, a studio o tej porze pewnie zamknięte, więc jak miał go sobie stamtąd odebrać? Do Toma nie chciał dzwonić, ostatnio traktował go z ogromnym dystansem i niechęcią, więc pewnie pogoniłby go na cztery wiatry. O Billu już w ogóle nie było mowy. Może więc zadzwoni do Georga, albo Marcusa? Przecież chodzi jedynie o klucz, który pożyczy, odbierze swoją własność, a potem odwiezie z powrotem, oddając go. Postanowił, że spróbuje zadzwonić do Georga.
– Cześć Georg, słuchaj, mam do ciebie sprawę.
– No hej, co tam? – odezwał się kolega.
– Zostawiłem w waszym studio laptop, wiem, ze jest sobota i o tej porze nikogo tam nie ma, ale ten laptop jest mi bardzo potrzebny, naszła mnie wena na komponowanie, a mam w nim kilka fajnych fragmentów, które chcę połączyć. Nie chcę dzwonić do bliźniaków, bo ostatnio jakoś nie pałają do mnie miłością – zaśmiał się cicho. – Mógłbym podjechać do ciebie po klucz? Tylko wezmę laptop i zaraz ci go odwiozę. – W słuchawce jednak odpowiedziała mu cisza, a po chwili jakieś dziwne stęknięcie. – Halo, jesteś tam?
Georg zamarł. Przecież tam był Tom, a co najgorsze właśnie teraz mógł być także i Bill.
– Yyy, nie, to znaczy… Nie ma mnie teraz w Berlinie! – Szybko znalazł stosowną wymówkę.
– Nie ma cię? O kurwa, to kiepsko. Może w takim razie zadzwonię do Marcusa.
– Nie dzwoń do niego, on też miał wyjechać! – Georg prawie krzyknął w panice.
– Tak? To mam pecha – sapnął Baron.
– W poniedziałek sobie go zabierzesz, nie pracuj w sobotę tak ostro, lepiej idź gdzieś na piwo – zaśmiał się Georg, ale w jego głosie wyczuł jakieś dziwne podenerwowanie.
– Jakoś nie mam nastroju na wyjście, no nic. Dzięki stary – Blondyn rozłączył się, ale mimo słów chłopaka, i tak postanowił spróbować skontaktować się z menagerem. Przecież nic nie tracił, a nawet nie wiedział, jak cenną informację może zyskać.

***

Stał kilka minut oparty plecami o drzwi. Oddychał ciężko i szybko, jakby za chwilę miało mu zabraknąć powietrza. Co teraz? Co ma robić? Tylko on jeden miał taki dar, aby pobudzić go w kilka chwil ledwie muśnięciem. Nikt wcześniej nie posiadł takich umiejętności, albo po prostu nie działał na niego tak intensywnie, bo nikogo nie kochał tak mocno. O ile w ogóle kiedykolwiek kogoś kochał… Mimo całej złości, żalu i bólu, miał ochotę tam wrócić, wziąć go w ramiona i wszystko wybaczyć. Jakoś podświadomie czuł, że szczerze żałuje, wiedział, że kocha tylko jego, że tamto nie miało żadnego znaczenia, podobnie jak jego seks z Danielle, który nie był nawet w jednej czwartej tak fascynujący, jak seks z Billem. Nie było takich dreszczy, ani fajerwerków rozkoszy, ot zwyczajnie zaspokoił się zupełnie tak samo, jakby to robił własną ręką. I co z tego, że to była kobieta, które kiedyś tak bardzo lubił? Może i była ładna, zgrabna i miała zajebiste ciało, ale nie była Billem. On był wyjątkowy, namiętny i lubieżny, słodki i delikatny, wulgarny i ostry, to w nim przecież miał wszystko. Czy przez jego jeden głupi błąd, ma z tego tak po prostu zrezygnować? Kochał go i nie było dnia, żeby o nim nie myślał, nie zaspokajał się dłonią marząc o jego ponętnym tyłku, i o jego ustach. I tęsknił za nim tak bardzo… Przecież wyobrażał sobie nieraz tą chwilę, że tu jest, że oddaje mu się. I sam siebie oszukiwał, że nie odpuści mu tak szybko. Może i by się udało jeszcze jakiś czas wytrzymać, gdyby do niego dziś nie przyszedł. Łatwo było być twardym z daleka od niego, ale w obliczu jego bliskości zupełnie miękł. Minęło trochę czasu, który ukoił ból i wyciszył złość. Przecież wiedział, że i tak mu w końcu wybaczy, więc jaki sens było męczyć się jeszcze kilka kolejnych dni? Gdyby naprawdę powziął takie postanowienie, musiałby teraz wsiąść w samochód i jechać jak najdalej od niego. Nie mógł tego zrobić, bo przecież pił. Uśmiechnął się, bo głupszej wymówki nie mógł sobie znaleźć i przyznał sam przed sobą, że chce tam iść, że pragnie go i chce mu wybaczyć ten jeden, jedyny raz!
Natychmiast wrócił do pomieszczenia i stanął w progu pokoju, popychając z impetem drzwi. Bill tkwił na podłodze płacząc, bo gdy jego brat wyszedł stracił zupełnie nadzieję, ale kiedy tylko z powrotem go zobaczył, od razu poderwał się na równe nogi. Policzki miał mokre od łez, a kiedy Tom zbliżył się do niego wstrzymał oddech. Przez kilka chwil stali na wprost siebie bez słowa. Ich serca biły mocno, boleśnie, jednym rytmem i znów oddychali tym samym powietrzem. Czarnowłosy był zdezorientowany, niepewny, nie decydował się na żaden gest. Bardzo chciał się do brata przytulić, ale bał się, że zostanie odepchnięty. Zamarł, kiedy Tom wyciągnął dłoń obejmując jego policzek. Biegał wzrokiem po jego twarzy, wplątując spojrzenie w oczy, a zaraz w podobny sposób rozbiegały się po mokrych policzkach opuszki jego palców, dotykając w końcu miękkich warg, jakby chciał tym dotykiem sprawdzić, czy aby na pewno tu jest, czy nie rozmyje się zaraz jak senne marzenie, a on nie obudzi się gdzieś daleko od niego. I dopiero wówczas, kiedy przekonał się, że to piękna i tylko ich własna rzeczywistość, ułożył dłoń na jego karku, przylegając ustami do nabrzmiałych warg bliźniaka. Zatopił pomiędzy nimi język, całując go mocno, namiętnie, znów czując ten jedyny i najsłodszy smak swojej miłości. I niczego mu więcej nie było potrzeba, bo do szczęścia potrzebował tylko jego.
– Nie rób mi tego nigdy więcej… Słyszysz? – wyszeptał schryple, ale łagodnie. Już nie było tego Toma sprzed kilku minut, on gdzieś zniknął, rozmył się w niebycie, bo wtedy tak naprawdę wcale nie był sobą. Zupełnie nie wyszło mu to udawanie niedostępnego twardziela, ale czyż to nie było do przewidzenia? Przecież go kochał… Kochał tak bardzo, że nie umiałby dłużej trwać w tym marazmie. Tęsknił za nim, potrzebował go i pragnął. Pragnął mimo wszystko.
– Nigdy, przenigdy… Przysięgam ci to. Kocham cię Tommy, najbardziej na świecie… – jęknął Bill, a oczy zaszły mu mgłą szczęścia. Jeszcze kilkanaście minut temu tylko o tym marzył, a teraz jego marzenie właśnie się spełniało. Był tak blisko, dotykał go i całował. I wybaczył mu! Miał ochotę krzyczeć ze szczęścia, ale zamiast tego, na powrót wpił się łapczywie w jego usta i całował z pasją, stęskniony ich tak bardzo, od wielu dni. Nie spodziewał się, że dziś ich znów zakosztuje, a kiedy tak pieścił jego wargi i poddawał się odwzajemnieniu, pomyślał o tym, jak piękna może być jedna chwila, a jak cudownymi mogą sprawić każdą kolejną.
Przerywając, rozebrali się pospiesznie. Szkoda już było czasu, zbyt wiele go upłynęło bez tego drugiego, i tak trudno im było bez siebie. Niecierpliwy Bill, chwycił brata za rękę i pociągnął za sobą, ale nim obaj znaleźli się na kanapie, już rozpoczął wędrówkę warg po jego ciele, zaczynając od szyi.
– Jeśli jeszcze kiedykolwiek mnie oszukasz, zniknę z twojego życia na zawsze, pamiętaj… – wyszeptał Tom, ale Bill nie odpowiedział. Jego usta były zbyt zajęte spijaniem pragnienia z jego skóry, sunąc po ramionach i torsie. Po chwili jednak uniósł głowę.
– Nigdy Tommy, nigdy… – szepnął i znów smakował tego idealnego ciała.
            Miał nieodparte wrażenie, że jego język paraliżuje, a dotyk ust magicznie układających się na skrawkach skóry, obezwładnia brata. Leżał niemal w bezruchu i jedynie palce dłoni raz po raz wplatały się między kosmyki czarnych włosów. Drżenie dosadnie mówiło, że działa na jego zmysły w ten wyjątkowy sposób. Świadomie ocierał się o niego sprawiając, że powietrze uwalniane spomiędzy ich ciał niemal parzyło. Po chwili uniósł głowę do góry i natychmiast napotkał wzrokiem płonące spojrzenie, a wtedy z ust Toma uwolniło się ciche:
            – Niżej… – Zsunął się, nie mogąc oderwać oczu od jego ciała. Widział, jak mięśnie pod cienką, miękką skórą podbrzusza napinają się w pragnieniu czegoś więcej, więc oparłszy się obiema dłońmi po obu stronach bioder brata, pochylał głowę coraz niżej i niżej, wbijając spojrzenie w ciemne źrenice bliźniaka. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, nasunął rozkoszne, miękkie wargi na jego męskość, która natychmiast zniknęła mu w ustach zanurzając się niczym w oceanicznej głębinie. Niepostrzeżenie sprawił, że dobiła do jego gardła ocierając się o podniebienie. Otulił ciepłem swoich warg i gardła najwrażliwszą część jego ciała, po czym cofnął się z wolna, zaciskając je w taki sposób, aby jak najmocniej go pobudzić i sprawić, że przyjemność opadnie na niego wodospadem dreszczy, i porwie swoim nurtem gdzieś w bezkresną dal rozkoszy. Między wargami czarnowłosego pozostawał już jedynie czubek penisa Toma. Pieścił językiem słodkie zagłębienie, starając się lekko podrażnić kolczykiem, jaki miał w języku. Wsłuchiwał się w muzykę jego ciała, przy akompaniamencie głośnych oddechów, a czasem łowiąc i bezdech, starał się dać mu największą rozkosz. W końcu był mu to winien, pragnął wynagrodzić swój błąd.
            Ponowił kolejny ruch, opadając w dół dotykiem ust, chłonąc to cudo, dzięki któremu Tom, tyle razy zabierał go w podróż do gwiazd, a teraz on zapragnął zaserwować mu taką wycieczkę. Do gry dołączyła się dłoń, pieszcząc zwinnym dotykiem palców wrażliwe jądra, które teraz stwardniały z przyjemności. Z każdym kolejnym nasunięciem czuł, jak pulsuje. Napawał się słodką świadomością, że właśnie kreuje jego rozkosz, poprzez każdą pieszczotę warg, języka i palców dłoni. Teraz już głośniejszy jęk przeciął ciszę i sam nie szczędziłby mu odgłosów swojej przyjemności, jaką odczuwał poprzez zadawanie jej bratu, gdyby nie miał tak bardzo zajętych własnych ust.
            Wszystko to trwało zaledwie kilka minut i Bill popatrzył na Toma wzrokiem pełnym zdziwienia, kiedy ten chwycił go mocno za ramiona i do siebie przyciągnął. Za bardzo spragniony był jego ciała, aby ten pierwszy raz po tak długim czasie, pozwolić mu zaspokoić się w taki sposób. Był już bardzo mocno podniecony, wiedział, że to nie potrwa długo, chociaż mieli przecież przed sobą całą noc i z pewnością zrobią to dziś jeszcze niejeden raz, ale teraz chciał być znów w nim. Tak długo na to czekał, aby poczuć ten upragniony gorąc, jakim obejmie jego męskość, kiedy w niego wniknie. Wstał z kanapy i rozkazał:
            – Wypnij się, tak jak lubię…
            Billowi nie trzeba było mówić więcej, obrócił się i klękając wsparł na dłoniach, wypinając ponętnie tyłek, po czym zakołysał biodrami. Był szczęśliwy, podniecony i zrobiłby dla niego wszystko, byleby zadowolić tak, jak tylko tego pragnął. Tom lubił posuwać go od tyłu, szczególnie w takiej pozycji, a i dla niego taki seks był najlepszy, chociaż właściwie w każdej pozycji było mu z nim dobrze.
            Jego zachłanne spojrzenie omiotło całe ciało bliźniaka w tej podniecającej pozie. Nieustannie płonął żywym ogniem pragnienia, jaki pochłaniał jego wnętrze, choć teraz bodźcem do tego był zaledwie zmysł wzroku. Jednak nie chciał tylko patrzeć, to zbyt mało, aby uspokoić żywioł jaki się w nim rozszalał. Po woli sięgnął po niego dłońmi, jak po swoją własność, ale czyż właśnie tak nie było? Czy Bill nie należał do niego? Przecież w innym przypadku by tu nie przyszedł, nie błagał z taką desperacją o przebaczenie.
            Opuszki palców spójnie sunęły po miękkiej skórze jego pośladków, delikatnie i zwiewnie, jakby w obawie, że to co czuł za chwilę rozproszy się w niebycie. Jednak po chwili zapragnął pełniejszych i głębszych doznań, pragnął czerpać z tego dotyku więcej, więc zacisnął mocno dłonie na jędrnych półkulach wyeksponowanych w jego stronę. Nie mógł się oprzeć, żeby przez chwilę po prostu nie pieścić ich mocnymi uściskami dłoni. Jednak zaraz wrócił do tych czułych i delikatnych tknięć, a potem przesuwając ręce wyżej znów zdecydowanie objął jego biodra.
            Klęczał za nim całkowicie gotów, aby wypełnić go sobą. Jego męskość była w apogeum wzwodu, duża i twarda. Jednak nim wtargnął do przybytku rozkoszy jak złodziej, zapragnął go posmakować, dlatego też pochylił się i zaczął pieścić pocałunkami miejsce, gdzie przebiegała granica między plecami a pośladkami. Chciał mu dać w tym akcie coś więcej, coś, czego jeszcze nigdy mu nie podarował. Pragnął, aby niczego mu nie brakło i już nigdy nie zechciał skosztować seksu z innym. Spijał z jego skóry podniecenie, a dłonie nie przestawały mocno go trzymać, z pewnością nie w obawie przed ucieczką, ale tak po prostu, z chęci posiadania. Po chwili przerwał, odrobinę się unosząc, zaczął badać opuszkami palców to miejsce, gdzie tak bardzo pragnął już być, a jednocześnie sam w nieskończoność przedłużał tę chwilę, kiedy wypełni go swoją wielkością i ciepłem. Podniecający masochizm władał nim dogłębnie, kiedy znów usta zagrały główną rolę.
            Mocniej objął dłońmi pośladki Billa, rozchylając je na boki i pochylił się, aby zbłądzić między nie wargami.
            – To-Tommy! Ooaaahhh… – Z trudem wyjęczał czarnowłosy, zupełnie nie spodziewając się takiej pieszczoty. Jego członek był już mocno wzwiedziony, ale to, co zrobił mu teraz brat sprawiło, że zrobił się bardzo twardy. To było niesamowite doznanie, Tom jeszcze nigdy nie pieścił go w ten sposób. Czy tak bardzo był stęskniony jego ciała, czy może chciał, aby już niczego mu nie brakowało?
            – O kurwa! – I znów krzyknął, przeklinając soczyście z rozkoszy, kiedy po chwili poczuł gorący język, którym brat wkradł się do jego pulsującego podnieceniem i odbieraną przyjemnością wnętrza. Tom wiedział czego pragnie, wiedział czego chce. Zamierzał kosztować go jak najsłodszy owoc, na każdy, możliwy sposób, nieustannie wwiercając w niego swój język szalenie mocno. Sam był już u kresu podniecenia, twarde prącie drżało z pragnienia, tak samo jak ich ciała. W głowie rodziły się obrazy szaleństwa, chciał kochać go jak jeszcze nigdy przedtem, chłonąć każdy oddech i słodki krzyk.

12 komentarzy:

  1. Aż ciekawi mnie teraz, co przyniesie następna część, skoro ta zakończyła się w ten sposób!
    Może lepiej niech ten cały Baron daruje sobie szukanie tego swojego laptopa w tym studiu w sobotę... bo tylko będzie im przeszkadzał.

    Jednym słowem - brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością jeszcze przez chwilę nacieszycie się ich zbliżeniem, a co dalej... to już pozostawiam wyobraźni każdego czytelnika, wierząc, że nim ta kolejna część będzie opublikowana, każdy będzie miał własną wersję wydarzeń ;)
      Dziękuję, pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Czytałem ostatnio o jakimś czwartku co do publikacji to pilnuję i jestem w czwartek,a tu nowa część we wtorek wieczorem haha , można i tak, brawo ja. Z zawartości tej części jak najbardziej jestem mega zadowolony i przeczytałem z przyjemnością, wyobraźnia pracuje przy takim tekście nie ma co bo piszesz tak, że to działa na wszystkie zmysły, jakby się ich tam podglądało co oni robią w tym studio. Że realizm w opisach zachowujesz to Ty już dobrze wiesz, pisałem dawno. Innym razem jakąś dłuższą opinie Ci zostawię bo lecę do roboty więc sorry za taki byle jaki komentarz, ale później to już bym w ogóle zapomniał cokolwiek napisać. Trzymaj się, zdolna Ty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam nie wiem, gdzie Ty o tym czwartku czytałeś, ale nic takiego nie obiecywałam ;)
      Miło mi czytać taki komentarz, jeśli to działa na wyobraźnię, to chyba całkiem nieźle mi wychodzi, tak przynajmniej mi tu sugerujesz :D
      Dziękuję, pozdrawiam :)

      Usuń
  3. I to jest to, na co wszyscy (prawie) czekali! Podczas najlepszej akcji ta część nagle się urywa, ale żeby rozpalić w zupełności wystarczy. Nie jestem w stanie i nawet nie próbuję sobie wyobrazić tego kiedy Bastien postanowi przyjechać i zobaczy w studio Toma i Billa... Może jednak Baron przeżyje bez swojego laptopa inaczej szok murowany bo raczej na zawał serca Bastien za młody jeszcze jest :D
    A tak na poważnie to jak zawsze fantastycznie piszesz kładąc duży nacisk na przeżycia i przemyślenia bohaterów przez co wywołujesz u czytelnika silne emocje związane z odczuwaniem smutku, radości czy wzruszenia. Oczywiście kwestią gustu jest jak dużą dozę dramatyzmu powinna zawierać dana część, ale w mojej ocenie nie da się tego czytać spokojnie ;) Jestem absolutnie zachwycona tym odcinkiem chociaż wiem, że to nie koniec problemów w relacji Bill-Tom.

    Dziękuję bardzo i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy! :)

    Dużo weny twórczej!

    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że większość na to czekała, mimo, że chyba nie wszyscy chcieli, aby tak szybko doszło do zgody, ale mam nadzieję, że jakoś to zrekompensowałam ;)
      To chyba dobrze, że jakieś tam uczucia w czytelniku wywołuję, gorzej, jakby się to czytało zupełnie obojętnie. Mam nadzieję, że uda mi się trzymać tak do końca.
      Dziękuję, pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Aż mnie ciarki przeszły od pierwszej linijki! Genialna część i czekałam z niecierpliwością właśnie na taki rozwój wydarzeń i nadal nie mogę otrząsnąć się z szoku jakie to było dobre! Nic tylko czekać na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i o te ciarki mi chodzi, więc jak były, to plusik dla mnie ;) Mam nadzieję, że kolejna część wywoła podobny, albo i większy szok.
      Dziękuję, pozdrawiam :)

      Usuń
  5. No co tu się stało XD to dla mnie takie niesamowicie wzruszające i piękne, a zarazem mocne i wyraziste... Choć pewnie w kolejnej części będzie jeszcze większe zamieszanie XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością będzie dalszy ciąg tego spektaklu, jaki zaprezentowali nasi główni bohaterowie, a jak się to dalej potoczy okaże się już niebawem.
      Dziękuję, pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. Ta część jest po prostu M E G A. Totalnie mnie zatkało i chyba nie tylko mnie ;) Oby dalej było tylko lepiej. Napisałaś to tak dobrze, że aż brak mi słów... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy dalej będzie lepiej, tego obiecać nie mogę, ale z pewnością wciąż będzie się działo ;)
      Dziękuję, pozdrawiam ;)

      Usuń