niedziela, 21 lipca 2019

Część 65.



Część 65.


            Leżałem tak dłuższą chwilę myśląc o wszystkim i o niczym, starałem się za wszelką cenę jakoś rozproszyć, bo wciąż nie mogłem pozbyć się pewnej myśli. Kiedy ona wracała, czułem jak ogarnia mnie żal, ta myśl była dokuczliwa, nieco przykra, nieco bolesna. Sprawiała, że niepewność drążyła ciemne korytarze w moim umyśle, że przez nią zaczynałem już chyba świrować. Jedna taka myśl, uciążliwa, nie pozwalająca chwilami złapać tchu. Myśl o tym, co teraz może robić Tom. Czułem się źle, nie tylko przez to, co ja zrobiłem kilka godzin temu, ale też przez niepewność co dzieje się tam, za oceanem. Miałem cholernie złe przeczucia, a Tom wciąż nie odbierał, ani nie dzwonił. A jeśli Georg mnie oszukał? A jak coś złego się działo, a on nie powiedział mi tego, bo nie chciał mnie zmartwić? Wiedziałem, że jeśli w najbliższych godzinach nie skontaktuję się z Tomem, gotów jestem tu zwariować z niepewności. Miałem wrażenie, że boli mnie całe ciało, to było okropne uczucie. I ta pieprzona, rozrywająca moje wnętrze tęsknota.
            Jak miałem wytrzymać jeszcze prawie cztery dni?

***

            Bastien zapukał do sypialni Billa, a kiedy usłyszał ciche „proszę”, wszedł zamykając za sobą drzwi. Czarnowłosy leżał bokiem na łóżku, wpatrując się w błękitne niebo za oknem i nawet na niego nie spojrzał.
            – Idziemy w miasto, a ty nie wybierasz się z nami?
            – Nie mam ochoty, idźcie sami.
            Baron niepewnie postąpił kilka kroków, przysiadając na brzegu łóżka.
            – Co się dzieje, Bill? Caroline cię zdenerwowała?
            – Mam wyjebane na nią – prychnął wokalista.
            – To co się dzieje?
            – Nic! Mam ochotę zostać tu, poleżeć i pobyć sam, nie mogę?! – podniósł głos, jednocześnie podnosząc się na łokciach. – Idź już.
            – Okay – mruknął blondyn, wstał i wyszedł z pokoju. Bill z powrotem opadł na poduszkę i biorąc telefon w dłoń, kolejny raz wybrał numer do bliźniaka.
            Znów nie odebrał. Nie wytrzymał i zadzwonił do Georga. Miał w dupie, że tam jest wieczór, że może mu w czymś przeszkodzić. Musiał się dowiedzieć co się dzieje z Tomem.
            – No co tam znowu? – odezwał się kumpel.
            – Georg, co się do kurwy dzieje z Tomem? Możesz go przestać wreszcie kryć?
            – O co ci chodzi? W czym mam go niby kryć? Nie wiem gdzie jest i co robi, ale dziś miał być cały dzień w studio.
            – Miał być? Więc nie wiesz czy tam jest.
            – Bill, do cholery, nie jestem jego niańką, po południu tam był, a teraz nie mam pojęcia co robi. I nie będę do niego jechał, wybacz, mam swoje życie.
            Bill rozłączył się bez słowa, a Georg mruknął pod nosem, odkładając telefon.
            – Pojebani.

***

            Danielle zatrzymała samochód pod domem Toma.
            – Dziękuję – odezwał się, a widząc jej niepewną minę dodał. – Zaprosiłbym cię na drinka, ale jestem skonany i zaraz walnę się spać.
            – Nie ma sprawy, Tom – uśmiechnęła się, ale w jej oczach spostrzegł cień zawodu.
– Jutro i pojutrze nie będzie mnie w studio, popracuję w domu, ale może spotkamy się w czwartek? – zaproponował.
– Jasne, z przyjemnością. Powiedz tylko gdzie?
– Hmm, nie wiem, nie mam pomysłu – zaśmiał się. – Zaprosiłbym cię do siebie, ale wtedy wraca Bill, to nie będziemy mieli dostatecznej swobody. Więc może u ciebie? Kiedyś zapraszałaś, więc chętnie skorzystam – Puścił jej oczko. Nie miała pojęcia, że zaproponował to spotkanie z czystą premedytacją.
– Oczywiście, nadal cię zapraszam – Obdarowała go promiennym uśmiechem. – W takim razie dziewiętnasta? Zrobię kolację.
– Super, to jesteśmy umówieni. Dobranoc Danielle – pożegnał ją i miał już wysiąść, nawet otworzył drzwi, ale zawahał się. Jeszcze raz popatrzył na nią, przechylił się i cmoknął dziewczynę w policzek.
– Cześć Tom – pożegnała go brunetka. Znów była zawiedziona, bo miała nadzieję, że pocałuje ją inaczej.
Wysiadł, a otwierając drzwi domu, słyszał jak odjeżdża. Wszedł do środka, zamykając je za sobą i rzucił klucze na szafkę. Najwyższa pora była wreszcie zadzwonić do Billa. Wyciągnął z kieszeni dżinsowej kurtki telefon i zobaczył, że ma trzy kolejne, nieodebrane połączenia od niego. Wiedział, że w końcu musi oddzwonić, bo jeszcze gotów się czegoś domyślić, a tego nie chciał, bo wówczas niespodzianka jaką mu szykował na powitanie, nie smakowałaby tak dobrze.
Postanowił jednak, że przedtem się upali, będzie miał więcej odwagi i może jakoś sobie poradzi. Najwyżej Bill się zorientuje, że się zjarał, a to mniejsze zło. Wyjął z pudełka skręta i wyszedł na taras. Mimo rozluźniającej przyjemności i tak się bał, nie mógł pozbyć się obawy, że czymś się nieopatrznie zdradzi, że w rozmowie Bill doprowadzi go do jakiegoś ataku furii i wykrzyczy mu wszystko do słuchawki. Zawsze był gwałtowny i niecierpliwy. Odczekał kilkanaście minut, wziął kilka głębokich wdechów, a mimo to czuł jak serce wali mu w piersi. Już trzymał telefon w dłoni, ale wciąż nie wybierał połączenia.
– Opanuj się, Tom, opanuj… – wymruczał sam do siebie. Wiedział, że jeśli się z czymś wysypie, zemsta nie będzie już taka słodka. Bill nie mógł się nawet domyślić, że coś wie. Nacisnął zieloną słuchawkę i odczekał tylko jeden sygnał, a bliźniak już odebrał połączenie.
– No nareszcie! – wydarł się. – Co się z tobą dzieje, Tom!?
Nie użył nawet zdrobnienia, jakim zawsze się do niego zwracał, a jeśli tego nie zrobił, musiał być mega wkurwiony.
– Już nic, już wszystko okay – zaśmiał się Tom.
– Ja pierdolę, od zmysłów odchodzę drugi dzień! Dlaczego nie zadzwoniłeś tyle czasu? Co tam robiłeś?!
– Nic nie robiłem, z nadmiaru czasu wolnego piłem.
Ton jego głosu był dziwny, Bill usiadł na łóżku i poczuł jakąś wewnętrzną panikę.
– A to ciekawe, a dziś co robiłeś, że nie oddzwoniłeś, ani nawet nie odebrałeś? Dziś nie piłeś, bo bym to słyszał, chyba, że byłeś czymś innym zajęty. Ujarałeś się?
            Jak on go dobrze znał…
– Dziś byłem w studio i siedziałem w słuchawkach, nie słyszałem, kiedy dzwoniłeś. I tak, ujarałem się.
Odpowiadał jakoś zdawkowo, nienaturalnie. To mocno zastanowiło Billa, ale nie chciał mu robić wymówek.
– Tommy… Nie rób mi tego, ja tu tak strasznie za tobą tęsknię, a ty olewasz mnie tyle czasu, co się dzieje?
– Billy, nic się nie dzieje. Strułem się wódą, nie chciałem dzwonić na kacu – odpowiedział. – Przepraszam.
– Jesteś jakiś dziwny, Tom. Mam złe przeczucia, że coś się dzieje.
– Kochanie… – mruknął szatyn, choć ledwie mu to przeszło przez gardło. Czuł jak mocno wali mu serce, bo słysząc głos bliźniaka, miał przed oczami wszystkie te zdjęcia. – Masz chujowe przeczucia, wszystko jest dobrze, poza tym, że się zachlałem. Czuję się jeszcze bardziej chujowo niż wczoraj, męczy mnie kac i jestem skonany.
– Tommy, tęsknię za tobą… – jęknął Bill, był bliski płaczu i Tom bardzo dobrze to słyszał, bo znał go jak nikt inny.
– Wiem, wiem… Ja też tęsknię. – Gitarzysta próbował wydobyć z siebie czuły ton głosu. – I nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie tu będziesz. – Uśmiechnął się drwiąco. On go nie widział, więc mógł to zrobić.
– Dlaczego się upiłeś? Na dodatek sam.
– Nie wiem, z nudów i z tęsknoty za tobą.
– Tommy… Chcę już wracać, wariuję tutaj bez ciebie. – Bill nie wytrzymał i się rozpłakał. Teraz tak bardzo żałował wszystkich swoich występków. Przeraził się, że Tom może się o tym wszystkim dowiedzieć i go zostawić. Teraz, kiedy był z daleka od niego wiedział, że życie bez brata pozbawione byłoby sensu. Mimo całej swojej głupoty, chorobliwego seksoholizmu i podatności na komplementy, co popchnęło go do zdrady, kochał go ponad wszystko.
– Billy, no co ty, nie płacz. Za kilka dni znów tu będziesz – odpowiedział Tom, ale ani trochę nie było mu go żal. Gdyby nie wiedział, z pewnością płakałby razem z nim, tęsknił równie mocno i boleśnie, i okazałby o wiele więcej czułości niż teraz.
– Kilka dni… – powtórzył za nim Bill. – To dla mnie wieczność. A ty w ogóle za mną tęsknisz?
– Oczywiście, że tęsknię, przecież ci już to mówiłem.
– Kocham cię, Tommy… – wyszeptał Bill przez łzy. Był pewien, że coś się zmieniło, ale nie miał pojęcia co. Tom ewidentnie był jakiś inny, chłodny i dziwny. Nie rozmawiał z nim tak, jak zwykle. Gdyby po prostu tylko się upił, zadzwoniłby od razu, kiedy by wytrzeźwiał, a on uparcie milczał tyle czasu. Coś tu nie grało i to coś napawało Billa niemałym strachem.

***

            Czułem, że coś jest nie tak, że coś nie gra, ale nie miałem pojęcia co. Przez kolejne dni dzwoniliśmy do siebie na przemian, niby rozmawialiśmy normalnie, ale w głosie Toma było coś, co nie dawało mi spokoju i miałem nieodparte wrażenie, że zmusza się do wyznań i czułych słów, zupełnie tak, jakby chciał, abym był tutaj spokojny. Nie uśpiło to jednak mojej czujności. Cały czas zastanawiałem się, co się stało tego dnia, kiedy się upił, wkręcałem sobie, że poznał może jakąś pannę, ale przez telefon nie chce mi powiedzieć, że z nami koniec. Innym razem znów zastanawiałem się, czy czegoś się o mnie nie dowiedział. Nawet przyparłem do muru Barona i wypytywałem go, czy komuś czegoś nie chlapnął, ale on przysięgał mi, że to jest tylko nasza tajemnica.
            Do końca pobytu czas dłużył mi się, jakbym był tu miesiąc, a czekając na lotnisku w kolejce do odprawy, cieszyłem się jak małe dziecko, że już za ponad dwanaście godzin zatonę w jego ramionach.
            Nie miałem jednak pojęcia, co czeka mnie w Berlinie, tego nie śniłem w najgorszych koszmarach…

***

            Przez niewielkie okno samolotu, widział już migoczące światła Berlina. Serce trzepotało się w klatce jego żeber z radości i ekscytacji. Jeszcze kilkanaście minut i wreszcie zobaczy Toma, a wkrótce będzie mógł bezkarnie wtulić się w jego ramiona. Podczas długiego lotu odgonił wszystkie czarne wizje, upchnął je gdzieś z tyłu głowy i choć one wciąż chciały wydostać się na pierwszy plan, to jednak radość ze spotkania z Tomem wciąż im na to nie pozwalała. Kiedy rozmawiali wczoraj przez telefon, powiedział mu o której ląduje, a Tom zadeklarował się po niego przyjechać i czekać przy wyjściu.
            Słysząc komunikat zapiął pasy. Im niżej był samolot, coraz mocniej biło mu serce. Trzęsły mu się dłonie, kiedy zdejmował z półki swój podręczny bagaż. Bastien przyglądał mu się ukradkiem. Cały lot prawie nie rozmawiali, bo Bill oglądał filmy, słuchał muzyki, i spał. Zresztą od tamtej nocy, kiedy zaszaleli w trójkącie, był jakiś inny, dziwny, jakby nieobecny. Nie chciał już z nimi nigdzie wyjść i pomijając wieczór z drugim występem, każdy inny spędzał w swojej sypialni. Myślał, że kiedy z jego pomocą spełni swoją erotyczną fantazję, wszystko się zmieni z korzyścią dla niego. Tymczasem on zdawał się tego żałować i zupełnie się odizolował. Było widać, że coś go dręczy i trapi, ale kiedy Bastien chciał z nim szczerze o tym pogadać, zbył go. Gdyby wiedział, że to odniesie wręcz odwrotny skutek, nigdy by do tego nie dopuścił. Jednak czasu nie mógł cofnąć, stało się.
            Czekając na bagaż, Bill napisał do Toma sms: „Już wylądowaliśmy, zaraz będę wychodził”. Patrzył na taśmę niecierpliwie, mając nadzieję, że jego walizka wyjedzie jako jedna z pierwszych. Jednak to Caroline najpierwsza odebrała swój bagaż, pożegnała się z nimi i popędziła do wyjścia, bo ktoś miał po nią przyjechać, podobnie jak po Barona Max. Chłopcy jednak musieli zaczekać nieco dłużej, bo ich walizki wyjechały prawie na samym końcu.
            Wyszli z lotniska razem i zatrzymując tuż za wyjściem, zaczęli się rozglądać, jednak ani Toma, ani Maxa nigdzie w pobliżu nie było.
            – No dobra, ja czekał nie będę, skoro go nie ma to ja biorę taksówkę – stwierdził Bastien. – Podrzucić cię?
            Bill pokręcił głową.
            – Nie, ja poczekam, Tom na pewno po mnie przyjedzie, zresztą zaraz do niego zadzwonię.
            – No jak chcesz, ja jadę, trzymaj się – Blondyn przechylił się i cmoknął go w policzek, po czym ruszył w stronę postoju taksówek.
            Wieczór był chłodny i wiał przenikliwy wiatr, na dodatek właśnie zaczął kropić deszcz, który wprawdzie jakoś szczególnie mu nie przeszkadzał, bo stał pod zadaszeniem, ale miał na sobie cienką ramoneskę i zaczynało mu już doskwierać zimno. Z każdą upływającą minutą zaczynał coraz bardziej się niecierpliwić i niepokoić. Rozglądał się wokół bardzo uważnie, ale Toma nadal nie było. W końcu nie wytrzymał i wyciągnął telefon, ale po kilku sygnałach znów się rozczarował. Brat nie odebrał.

***

            Gdyby sytuacja wyglądała inaczej, nigdy by mu tego nie zrobił, a mało to, czekałby na lotnisku nawet kilkanaście minut wcześniej, zniecierpliwiony i stęskniony śledziłby tablicę przylotów, wypatrując samolotu z Atlanty. Jednak po tym, czego się dowiedział i co zobaczył, miał swój własny plan na powitanie bliźniaka. W pierwszym jego punkcie nie zamierzał wyjechać po niego na lotnisko. Drugim punktem było to, co właśnie robił; leżał w łóżku Danielle, którą właśnie przed chwilą przeleciał, nie zamierzając na jednym razie poprzestać. I nie miał z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, bo skoro Bill zabawiał się z Bastienem, mając Toma na miejscu na każde zawołanie, to nawet nie wątpił, że bezkarnie pieprzył się z DJ’em także i w Atlancie.
            Kiedy dziewczyna poszła do łazienki, wygramolił się z łóżka i wyjął z kieszeni spodni telefon. Bill już dawno powinien być na miejscu, o ile nie opóźnił się samolot, ale kiedy tylko zerknął na wyświetlacz, miał już pewność, że doleciał o czasie. Zarówno sms, jak i trzy nieodebrane połączenia, właśnie o tym świadczyły. W tym momencie przeżył chwilę słabości, jego głupie serce zabiło mocniej i nawet przez myśl przemknęło mu, aby wyjść niepostrzeżenie i po niego pojechać. Dzwonił zaledwie kilka minut temu, więc pewnie by jeszcze zdążył, jednak w domu czekał na Billa punkt trzeci; niespodzianka, jaką na powitanie mu przygotował, więc jeśli by poddał się swojej słabości i po niego pojechał, zemsta nie byłaby tak rozkoszna i wszystko by zepsuł. Wrócił do łóżka, wsuwając z powrotem wyciszony telefon do kieszeni. Leżąc już ze świadomością, że Bill jest w Berlinie, nie miał aż tak dobrego nastroju jak przedtem, kiedy pławił się w myślach, że oddaje mu z nawiązką i choć miał w planach ruchać do rana, to teraz zupełnie stracił na to ochotę. Do domu jednak nie zamierzał wracać przed świtem, musiał tu zostać, aby Bill w pełni dostał za swoje. Wszystko miał opracowane co do minuty, nawet poinstruował Georga co ma powiedzieć, na wypadek, gdyby jak zwykle do niego zadzwonił.
            Czekał w łóżku na Danielle, ale jego myśli były teraz przy osobie, którą mimo tego, że zadała mu największy ból, kochał ponad wszystko. Zaczynał mieć wątpliwości, czy zrobił dobrze działając metodą „oko za oko”, ale doskonale wiedział, że to zaboli Billa najbardziej. Nie wiedział, czy przyniesie jakiś skutek, czy przez to się zmieni, czy to da mu jakąś nauczkę, być może on także nie będzie umiał mu tego darować, i nie miał pojęcia, czy sam mu wszystko wybaczy, na to było jeszcze za wcześnie, a rany zbyt bolesne. Ale chciał zadać mu taki sam ból, jakiego doświadczył przez niego. Możliwe było to, że kiedy czekałby na niego w domu, to po burzliwej awanturze w końcu mógłby mu ulec i odpuścić, sam siebie nie znał aż tak dobrze, nie wiedział jakby wówczas postąpił, bo nigdy nie zmierzył się z takim doświadczeniem. Ale wiedział jedno: musiał być twardy, za nic na świecie nie mógł teraz mu ulec, nie mógł dać się przebłagać, jeśli w ogóle Bill zamierzał go o cokolwiek prosić - jego odwet niósł takie ryzyko. Czas miał pokazać, czy postąpił słusznie.

***

            Bill przemarzł już porządnie. Stojąc pod wyjściem z lotniska ponad pół godziny, próbował bezskutecznie kilka razy dodzwonić się do Toma. Zaczynał znów mieć najgorsze przeczucia, to było do niego niepodobne, aby zapomniał o której przylatuje. A nawet jeśli, to dlaczego nie odbierał komórki? A co, jeżeli znów się upił i zasnął? Ostatnio nie wylewał za kołnierz, szczególnie podczas jego nieobecności.
            – Jeżeli naprawdę leży teraz pijany, to kiedy wrócę do domu nie ręczę za siebie – mruknął pod nosem i skapitulował. Ciągnąc za sobą ciężką walizkę, ruszył w kierunku postoju taksówek.
            Jadąc, apatycznie wpatrywał się w krajobraz za oknem. Wieczór nie był jeszcze bardzo późny, więc tu i ówdzie mijał ludzi pod parasolami, bo już rozpadało się na dobre. W myślach stwierdził, że pogoda w Berlinie całkowicie odzwierciedla jego nastrój i zachciało mu się płakać, ale nadzieja, że za kilkanaście minut zobaczy Toma, skutecznie tamowała mające chęć wypłynąć spod jego powiek, łzy. Nawet jeśli leżał teraz pijany, to wszystko mu wybaczy. Najważniejsze było, że już tu jest, tak bardzo blisko niego. Serce waliło mu boleśnie. Tom przecież na pewno też za nim tęsknił i gdyby mógł, przyjechałby po niego, na to nie miał żadnych wątpliwości. Przecież go kochał, tak samo mocno, jak i on jego. Tak, na pewno się upił, ale to nic… Najważniejsze, że teraz już będą razem.
            Przeklinał siebie i swoją głupotę. Przez tę rozłąkę i wydarzenia w Atlancie wiele zrozumiał i poprzysiągł sobie, że już nigdy go nie zdradzi, a gdyby był wierzący to teraz mógłby się wyspowiadać z tego grzechu, szczerze żałując i obiecując poprawę, nigdy więcej nie zamierzając złamać sobie i Bogu danego słowa. I jedynym grzechem z powodu którego nie wyraziłby skruchy i nie mógłby obiecać poprawy, była miłość do Toma, nie braterska, ale partnerska. Ten grzech miał zamiar popełniać do samej śmierci.
            Kierowca zatrzymał się, zapłacił i wysiadł, ale nie od razu ruszył do wejścia, zatrzymał się i spojrzał w górę. Nigdzie nie paliło się światło. Taksówka odjechała, a on stał w siąpiącym deszczu patrząc w ziejące czernią okna ich domu. A jeśli zastanie Toma w łóżku z jakąś kobietą? Jeśli tak bardzo zatracił się w tej przyjemności, że zapomniał po niego przyjechać? Serce podchodziło mu do gardła, kiedy w jego głowie pojawiały się coraz czarniejsze wizje. Deszcz stawał się coraz większy, więc nie było sensu tu stać i moknąć, musiał w końcu wejść do domu.
            Drżenie dłoni nie ustawało i nie mógł trafić kluczem w zamek. Kiedy już mu się to udało, ku jego zdziwieniu drzwi nie ustąpiły, a to musiało oznaczać tylko jedno - były zamknięte także i na dolny zamek, więc Toma nie było w domu. Jak to możliwe? Gdzie on do diabła był? A jeśli jadąc po niego miał jakiś wypadek?
            Dreszcz strachu pochwycił go w swoje szpony, a na karku poczuł lodowaty chłód. I nie wiedział już, czy trzęsie się z zimna, czy z nerwów. Po chwili jednak uspokoił się na chwilę, wsuwając drugi klucz w dolny zamek. Niemożliwe… Przecież jechałby tą samą drogą, którą on wracał taksówką, a nie widział nigdzie nawet śladu po żadnym wypadku, no chyba, że nie jechał po niego z domu.
            A do jasnej cholery z takimi myślami! Z pewnością nic mu nie jest. Popchnął otwarte już drzwi i wciągnął za sobą walizkę, którą postawił w holu, a na niej położył podręczną torbę. Zapalił światło i spojrzał w głąb salonu. Kanapy były puste, więc swoje spojrzenie skierował na schody. Może Tom był na górze?
            – Tom?! – zawołał, ale odpowiedziała mu cisza. Drogę na górę pokonał szybko, wbiegając po dwa schodki, u szczytu których zapalił światło. Przeszukiwanie pomieszczeń zaczął od małego salonu, przez pokoje gościnne i sypialnie. Zajrzał nawet do łazienki, a na końcu do garderoby, ale Toma nigdzie nie było i wyglądało na to, że w ogóle nie było go w domu. Bill już nawet nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Gdzie on mógł teraz się podziewać i dlaczego po niego nie przyjechał? Znów zaczynała ogarniać go panika, postanowił, że zaraz zadzwoni do Georga, choć wiedział, że kumpel prawdopodobnie znów się wkurwi, to jednak miał nadzieję, że może on coś wie? Nim jednak to zrobi, postanowił jeszcze zejść na dół. W całym domu panował zaduch, nie miał pojęcia, czy pod jego nieobecność Tom w ogóle tu był, czy otwierał okna? Było mu niedobrze od tego zapachu, wyraźnie czuł jakiś alkoholowy odór, więc nim zadzwoni do Georga, chciał otworzyć drzwi na taras. Kiedy skierował swoje kroki do salonu, od razu rzucił mu się w oczy duży napis, wydrukowany na biurowej drukarce w studio: „Witaj w domu”. Kartka oparta była o coś stojącego na stoliku i była to prawdopodobnie butelka po wódce. Z wcześniejszej perspektywy w ogóle tego nie widział, bo to miejsce zasłaniała ścianka barku oddzielającego salon od kuchni. Coś podświadomie podpowiadało mu, że to nie wróży nic dobrego, ale zaraz odgonił złe myśli. Wytężył wzrok i zobaczył leżące tuż pod napisem, ale już poziomo, jakieś kolorowe kartki. Przez moment nawet uśmiechnął się, zastanawiając co też ten Tom wykombinował? A może zaraz wpadnie tu z szampanem, naręczem kwiatów, i z kolorowymi balonami?
            Wolnym krokiem ruszył w stronę stolika wytężając wzrok, jednak im bliżej był, tym silniej paraliżował go strach, bo obrazy na porozkładanych kartkach stawały się coraz ostrzejsze i bardziej wyraziste. Zatrzymał się, mając te zdjęcia na wyciagnięcie dłoni i dokładnie widząc co na nich jest, zamarł.          
            Nie było fajerwerków, ani balonów, zamiast słodkiego powitania, czekał na niego dowód jego zdrady. W jednej chwili stracił władzę w nogach i gruchnął na kolana, przesuwając dłonią po porozkładanych obrazkach. Brał każdy z osobna w ręce, które trzęsły mu się z nerwów jeszcze bardziej, niż przedtem, niczym u stuletniego staruszka. W końcu jednym machnięciem dłoni zrzucił je na podłogę. Do oczu zaczęły napływać łzy, a z gardła wydobył się przeraźliwy, opętańczy krzyk.
            Skąd Tom miał te zdjęcia i kto je zrobił w noc, kiedy mieli odlecieć do Atlanty? Nie znał odpowiedzi na te pytania i wiedział, że być może nigdy się nie dowie, ale właśnie zrozumiał dlaczego Tom na tak długo zamilkł, dlaczego pił, dlaczego po niego nie wyjechał, i dlaczego teraz nie było go w domu. Teraz już wszystko wiedział… Bezsilnie osunął się siadając na dywanie i opierając plecy o siedzisko kanapy, wył jak dzikie, zarzynane zwierzę.  
            Zdjęcia były wydrukowane na zwykłej, biurowej, kolorowej drukarce, ale trudno było się temu dziwić. Tom nie chciałby ich wywoływać w żadnym publicznym miejscu, nie ważna była ich jakość, bo nie miały trafić do rodzinnego albumu. On zrobił to tylko po to, aby z premedytacją je tu zostawić jemu na powitanie.
            I co teraz miał zrobić? Gdzie go szukać? Jak się usprawiedliwić? Choć przecież na zdradę żadnego usprawiedliwienia nie było. W chwili, kiedy wszystkiego tak bardzo żałował, kiedy dopiero co obiecał sobie, że już nigdy więcej tego nie zrobi, jego czyn ujrzał światło dzienne, w najgorszy sposób i w najgorszym z możliwych momentów. Tom musiał się dowiedzieć o wszystkim tego samego dnia, kiedy tak nagle zamilkł i choć to było do niego niepodobne, tyle dni trzymał to w tajemnicy i starał się niczym nie zdradzić. Bill czuł, że coś jest nie tak, rozmawiał z nim jakoś inaczej, niż zwykle, ale w najgorszych koszmarach nie przewidział tego, co tu się stało. Był zdruzgotany i załamany, ale pretensje mógł mieć tylko do siebie, i je miał. Chociaż już wcześniej dręczyły go wyrzuty sumienia, tak teraz to odczucie nabrało jeszcze większej mocy.
            Właśnie pomyślał, co mógł czuć Tom, i nawet nie potrafił sobie tego wyobrazić, ale wiedział, co czułby on sam w takim momencie  Jeśli Tom mu tego nie wybaczy, to dla niego życie właśnie się skończyło.
            Kilkanaście minut siedział jak sparaliżowany na dywanie, wyjąc z rozpaczy i zalewając się łzami. Wiedział, że najgorsze przed nim, bo jeśli nawet Tom dziś nie wróci do domu, to przecież w końcu prędzej, czy później i tak się spotkają. Nie wiedział jak będzie mu się tłumaczył, bo na to co zrobił, żadnego wytłumaczenia nie było. Na dodatek nie jeden raz… Ale Tom nie mógł się dowiedzieć o całej tej reszcie, może ten jeden raz jakoś przetrawi, wybaczy, ale wiadomości o pozostałych dwóch na pewno już by nie zniósł.
            Otarł łzy i z trudem pozbierał się z dywanu. Jedyne co teraz chciał zrobić, to go poszukać. A może zaszył się w studio? Nim jednak tam pojedzie, wybrał numer do Georga. Może on jakoś mu pomoże, albo przynajmniej podpowie, gdzie ma po niego pojechać.
            Bill usłyszał, że przyjaciel odebrał, ale po drugiej stronie słuchawki panowała złowroga cisza, i nie powitał go jak zwykle.
            – Georg…? – odezwał się płaczliwym głosem.
            – No cześć Bill, z tego co słyszę, to pewnie jesteś już w domu. – Od razu to poznał.
            – Ty też wiesz, prawda?
            – Tak, wiem. Dałeś dupy Bill, po całej linii i w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ja nie wiem, czy będzie co zbierać.
            – Georg, ja muszę z nim porozmawiać, powiedz mi, gdzie on jest? – Bill znów się rozpłakał.
            – Przykro mi, Bill. Tom jest u Danielle.
            Bill czuł, jak pociemniało mu w oczach, ręka opadła, z niej wypadł telefon, a on sam osunął się po ścianie.
            – Bill! Jesteś tam? – Usłyszał jeszcze z oddali krzyk przyjaciela w słuchawce, ale już nie odpowiedział. Leżąc na podłodze szlochał nie mając żadnych złudzeń. Jak mógł się spodziewać, Tom zadał mu cios prosto w serce, taką samą bronią.
            Tego wieczoru umierał po raz pierwszy.



6 komentarzy:

  1. Sposób w jaki opisujesz tę historię sprawiła, że dobrze się to czyta i jednocześnie kolejny raz udowadniasz, że doskonale wiesz, jak i kiedy uderzyć w poważniejsze tony. Podoba mi się, że w tym odcinku pokazałaś od drugiej strony, tej bardziej emocjonalnej, sporą część rozterek zarówno Billa, jak i Toma, gdyż teraz poniekąd więcej sensu ma "obecność" całej tej zdrady w ich relacji. Chociaż z drugiej strony uważam, że Bill zaczął dramatyzować już na granicy histerii, zupełnie jakby nie wiedział czego się dopuścił z Bastienem... Scena, w której Bill zobaczył te wydrukowane zdjęcia jest mocna i dobrze oddaje jego szok, niemniej ta końcowa reakcja Billa jakby trochę przedramatyzowana, ale i tak wyszło to całkiem naturalnie, tak jak powinno. Generalnie wszystkie sceny bardzo dobrze się że sobą przeplatają, niczego nie brakuje, co oczywiście w efekcie daje dobrze wyważoną całość bo ani razu nie miałam wrażenia, że czytam coś durnego, nastawionego wyłącznie na widowiskowe akcje, choć w stronę przesadnej powagi też to nie idzie. Wszystko jak trzeba - oby tak dalej!

    Weny twórczej na dalsze pisanie!

    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bill jest tutaj bardzo niestabilny emocjonalnie, popada w wiele skrajności i takiego go właśnie chciałam ukazać, stąd ten dramatyzm w ostatniej scenie. On nie widzi krzywdy Toma, a jedynie swoją.
      Dziękuję za takie słowa, cieszę się niezmiernie, że wciąż Ci się podoba. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Nie spodziewałam się, że Tom wymyśli coś takiego jednak z drugiej strony te zdjęcia obrazują czarno na białym zdradę Billa, której nie może się dłużej wypierać. Źle się dzieje, Tom z Danielle pozwala sobie moim zdaniem na zbyt wiele, a każda kolejna zdrada że strony Billa i Toma coraz bardziej ich od siebie oddala... Jak dla mnie to wygląda tak, że mieli wszystko, a teraz zostali z niczym... Tak trudną drogę przebrnęli żeby być razem, a widać nie umieli ze sobą szczerze o wszystkim rozmawiać... I w jednej chwili wszystko szlag trafił... I smutne to bo nawet jeśli uda im się to cudem jakoś posklejać to rysa/rysy pozostaną na zawsze bo czasu cofnąć się nie da... Zacząć wszystko od początku to wg mnie tylko pusty frazes trudny do wykonania, o ile w ogóle po czymś takim Bill i Tom będą jeszcze tego chcieli... Poza tym Baron nie odpuści sobie Billa, zrobi to chyba dopiero wtedy kiedy dowie się prawdy - kim jest tajemniczy partner Billa, a może mimo to Baron nadal będzie o niego zabiegał...
    Nie będę dalej gdybać i wybacz że się tak rozpisałam. Bardzo fajnie to wszystko opisujesz, dziękuję :) i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom chciał mu dać nauczkę, jak już wspominał w swoich narracjach Bill - jest bardzo mściwy i on spodziewał się, że jeśli się dowie, to odda mu z nawiązką. I tak też się stało.
      Nawet jeśli się pogodzą, to co się stało, zawsze będzie w nich, nie wymażą tego.
      Bardzo dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  3. Nie wiem jak komentować to Twoje opowiadanie bo na tym etapie tym jest to po prostu trudne. Sytuacja jest mocno skomplikowana i nie chcę tego wszystkiego oceniać bo wątpię czy się da, ale zarówno Bill jak i Tom strasznie się pogubili... Zastanawiam się czy wobec tego wszystkiego co się stało da się w ogóle jeszcze naprawić relacje między Billem i Tomem. Mam wrażenie, że to wszystko jest zbyt mocno nieprzewidywalne więc poczekam na rozwój sytuacji w kolejnych częściach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chciałam, żeby sytuacje były nieprzewidywalne, a jeśli mi się to udaje, to powinnam być zadowolona. Czy to się jeszcze da naprawić? Przekonasz się o tym w kolejnych częściach, a przynajmniej mam taką nadzieję.
      Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam ciepło!

      Usuń