Część 64.
Georg,
który właśnie jadł na dole śniadanie, usłyszał, jak Tom schodzi po schodach i
krzyknął:
–
Będziesz coś jadł?
–
Nie, dzięki… – mruknął skacowany przyjaciel, schodząc z ostatnich stopni.
–
Sorry, że porządziłem się sam, ale byłem kurewsko głodny.
–
Jedz na zdrowie. – Chłopak machnął ręką, siadając przy kuchennym stole. – Łeb
mi pęka…
–
Nic dziwnego, tyle wczoraj wychlałeś, że ja pierdolę. Masz! – Odwrócił się i
postawił przed nim szklankę, do której wrzucił musującą tabletkę. – Poczujesz
się od razu lepiej.
–
Taa… Na kaca pomoże, ale na co inne nie bardzo.
–
Tom, nie dołuj się. Po prostu postaraj się o tym nie myśleć. Może coś zaćpali i
zgłupieli? Wiesz, jaki jest Bill po dragach.
–
Gorzej, jak częściej tak sobie ćpali, albo właśnie to robią w tej chwili.
Georg
spojrzał na zegarek.
–
O dziewiątej to śpią, a nie się pierdolą – zaśmiał się.
–
A skąd ty wiesz? Może jeszcze się pierdolą i dopiero pójdą spać?
–
Tom, ogarnij się, takim myśleniem się wykończysz, zanim Bill wróci.
Szatyn
siedział z głową opartą na rękach i patrzył w blat stołu.
–
Nie wiem jak będzie, kiedy Bill wróci – mruknął.
–
Ja bym ci radził, żebyście skończyli to wszystko, bądźcie po prostu tylko
braćmi. Ty znajdź sobie jakąś dupę, a on niech sobie będzie z Baronem –
filozofował Georg. Na te słowa Tom podniósł głowę i wbił w niego wściekłe
spojrzenie.
–
Chyba cię zdrowo popierdoliło!
–
Ja nie wiem, tylko ci dobrze radzę. Rozstańcie się jako para, a bądźcie
rodziną, to najlepsze wyjście.
–
Łatwo ci pierdolić, uważasz, że moglibyśmy teraz tak po prostu żyć obok siebie?
–
Nie wiem, ale widzisz jakieś inne wyjście? Nie możecie się rozstać jak zwykła
para i pójść w swoją stronę, bo jesteście bliźniakami.
–
Ameryki, kurwa, nie odkryłeś! Zresztą przestań już, bo od tego pierdolenia jeszcze
bardziej boli mnie głowa.
–
Dobra, już nic nie gadam – Georg wstał od stołu i sprzątnął naczynia. – Ja jadę
do domu, a ty co będziesz robił?
–
Poczekaj trochę, ogarnę się i podrzucisz mnie do studio, może trochę popracuję.
–
Będziesz miał do tego głowę?
–
A co mam robić? Jak jestem w dołku, przychodzą mi do głowy najlepsze, smutne
nuty.
–
Wrócisz taksówką?
–
Wrócę, albo nie wrócę. Jebać to, najwyżej przekimam się w studio na kanapie.
Tom
wziął szybki prysznic, spakował laptop i wyszedł z Georgiem, zamykając dom.
Wciąż czuł w sobie procenty, dlatego nie chciał jechać swoim autem.
W
studio spędził cały dzień i choć miał nadzieję, że jego wena twórcza zagra coś
pięknego na smutną nutę, to jednak niewiele udało mu się wymyślić. Często
zerkał w telefon i choć był pewien, że Bill się nie odezwie, a po bajce jaką
sprzedał mu Georg, to on pierwszy powinien zadzwonić, to jednak wciąż nie był
na to gotowy. Wiedział, że kiedy już to zrobi, powinien go przeprosić za
wczoraj, udawać skruszonego i z niczym się nie wydać w obliczu swojego planu na
powitanie bliźniaka. A to udawanie było właśnie najtrudniejsze.
Około
osiemnastej porządnie zgłodniał i wyszedł ze studia, udając się do pokoju
Danielle, która dziś była na miejscu. Przed promocją płyty miała bardzo dużo
pracy i często po załatwieniu spraw w terenie, zostawała jeszcze w biurze.
Uchylił drzwi i wetknął głowę nie wchodząc. Po wczorajszej nocy i całym tym
pijaństwie z żalu, nie wyglądał dobrze.
–
Cześć, możesz zamówić mi jakąś pizzę, albo chińszczyznę, cokolwiek, bo zaraz
zejdę z głodu.
–
O, cześć Tom, nie miałam pojęcia, że jesteś. – Zdziwiona uniosła głowę znad
jakiejś umowy, którą właśnie analizowała. Wszedł i usiadł na wprost niej.
–
Jestem, jestem. Też staram się pracować. – Przetarł palcami oko.
–
Coś się stało? Jakoś źle wyglądasz… – Popatrzyła na niego z troską.
–
Miałem kiepską noc.
–
No właśnie widzę. – Puściła mu oczko. – Wódka, czy laska? A może jedno i
drugie?
–
Wódka i problemy – sapnął.
–
Mogę ci jakoś pomóc? Co cię trapi, Tom?
–
Nic, o czym chciałbym gadać, a raczej coś, o czym bym chciał zapomnieć.
Próbowałem utopić to w alkoholu, ale nie pomogło.
–
Stary chłop, a nie wie, że problemów nie da się w nim utopić… Kiedy
trzeźwiejesz i tak wypływają na wierzch. – Przekrzywiła głowę, wpatrując się w
niego. – Zamówię ci tą pizzę.
Danielle
sięgnęła po telefon, a on kiwnął tylko głową i wstał, wychodząc.
–
Będę w studio.
Wiedział,
że ma jeszcze kilkanaście minut, nim przyjedzie zamówienie. Sięgnął po telefon
i otworzył listę kontaktów. Wpatrując się w jeden z nich, bił się z myślami i
zamiarem, jaki powziął. A może by tak jakoś się zebrać i do niego zadzwonić?
Wahał się kilka minut, ale jednak odłożył komórkę, wiedział, że nie da rady z
nim normalnie porozmawiać. Zje, pomyśli i może potem się odważy. Tam było
dopiero południe, więc miał sporo czasu. Bał się tej rozmowy, bo wiedział jak
trudno mu będzie zachować spokój. Nigdy nie potrafił się opanować, zawsze
okazywał natychmiast swoje emocje, a przecież wszystkie te dotychczasowe
kłótnie z Billem były o jakieś nieistotne bzdury i teraz, kiedy stało się coś
naprawdę strasznego, musiał to zdusić w sobie, nie mogąc się z niczym wydać.
Nie wiedział co ma zrobić, żeby udało mu się zachować spokój, bo jeśli Bill
powie coś, co może go sprowokować, wybuchnie jak nic. Teraz żal przerodził się
w ogromną wściekłość, jaką chętnie by na nim wyładował. Ale jego tu nie było i
musiał poczekać jeszcze jakiś czas.
Tępo
wpatrywał się w ekran monitora i zupełnie nie wiedział co ma zrobić, targały
nim skrajne emocje, i w takim stanie będzie musiał wytrzymać jeszcze kilka dni.
Co robić, czym się zająć, aby przez ten czas nie zwariować? Na powitanie brata
miał już pomysł, ale nie wiedział, że wkrótce zrodzi się w jego głowie kolejny.
–
Ktoś tu zamawiał pachnącą pizzę? – Usłyszał głos Danielle i natychmiast się
odwrócił. Dziewczyna weszła i postawiła pudełko na stole. – Proszę bardzo,
możesz zaspokoić swój głód – uśmiechnęła się, po czym ruszyła z powrotem do
drzwi.
–
Dani, zaczekaj, może zjesz ze mną?
Słysząc
to, zatrzymała się w połowie drogi, ale nie zawróciła.
–
Chętnie, ale przyniosę coś jeszcze.
Tom
tylko kiwnął głową. Zapragnął czyjegoś towarzystwa, choćby po to, aby na moment
zapomnieć o swoim osobistym dramacie. Potrzebował luźnej, sympatycznej rozmowy
i cieszył się, że spędzi z nią trochę czasu.
Danielle
wróciła z tacą, na której stały dwie butelki piwa, dwie szklanki i dwa talerze.
–
Coś na rozluźnienie i żebyśmy się nie zapchali. – Puściła mu oczko.
–
Ratujesz mi życie, naprawdę – Tom otworzył butelki i rozlewał piwo do szklanek.
– Ja lubię z butelki, ale z tobą napiję się ze szklanki, żeby nie wyjść na
jakiegoś prostaka – zaśmiał się.
–
Mi tylko trochę – wyciągnęła rękę, kiedy jej szklanka wypełniona była w
połowie. – Jestem samochodem i muszę potem jakoś wrócić.
–
To może i mnie odwieziesz? Georg mnie podrzucił tutaj, bo po tym pijaństwie nie
byłem w stanie prowadzić.
–
A, to znaczy, że obaj się tak wczoraj zaoraliście?
–
Nie, ja sam. On tylko trochę wypił, przyjechał do mnie, kiedy już właściwie
byłem zdrowo urżnięty – wyszczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu.
Pokręciła
głową.
–
Oj Tom, piłeś sam do lusterka?
–
Można to tak nazwać – zaśmiał się.
***
Bill obudził się i zerknął na wyświetlacz telefonu. Chociaż miał na to nadzieję, to wiadomości od Toma nie było. Po cichu wyszedł ze swojej sypialni. Wyglądało na to, że Caroline i Bastien jeszcze spali. I dobrze, bo czuł się okropnie po tym co się stało i wiedział, że mimo swojej bezpruderyjności, będzie mu trudno zachowywać się swobodnie. W łazience załatwił fizjologiczną potrzebę i spojrzał w swoje odbicie w lustrze.
–
Jesteś skurwysynem i zdrajcą – złożył samokrytykę patrząc w swoje lekko
podpuchnięte oczy. Czuł się okropnie, zarówno psychicznie jak i fizycznie.
Głowa pulsowała mu tępym bólem, a żołądek skręcał się na samą myśl o śniadaniu
i wiedział, że nic nie przełknie. Opłukał twarz chłodną wodą i wyszedł,
kierując swoje kroki na taras, po drodze wziął kilka łyków mineralnej prosto z
butelki i paczkę papierosów, jaka leżała na stole. Był piękny, słoneczny dzień,
w Berlinie jakoś po osiemnastej. Jeśli miał wierzyć w słowa Georga, Tom także
musiał mieć dziś kaca, chociaż prawdopodobnie nie tak dwojakiego, jak on.
Chociaż kto wie? Może i on wczoraj nieźle się zabawił pod jego nieobecność? Po
chwili jednak sapnął z oburzeniem sam na siebie, za takie myśli. Jego brat
kiedyś owszem, był kobieciarzem i można by rzec, że brał jak leci, ale wówczas
nie był z nikim związany i miał prawo ruchać panienki. Jednak Tom był inny,
miał zasady, jakich on sam był pozbawiony. I raczej dałby sobie obciąć członka
za to, że Tom by go nie zdradził, w przeciwieństwie do niego. Za siebie by
nigdy nie ręczył. No chyba, że brat się czegoś dowiedział… Tom był bardzo
mściwy i zawsze oddawał z nawiązką. Po kręgosłupie przebiegł mu zimny dreszcz.
Nie, to niemożliwe. Kto mógłby mu o tym powiedzieć? Przecież nie Bastien, który
był tu z nim.
Wrócił
myślami do minionej nocy. Owszem było fajnie, zajebiście dobrze, pewnie także i
za sprawą tego procha, jakie załatwił Bastien, ale czy zupełnie świadom i po
trzeźwemu, odczuwałby wszystko z taką samą siłą? Pamiętał co się działo i nawet
poczuł lekki dreszcz podniecenia, wszystko sobie przypominając, ale w tej
chwili przypomniał sobie także, że nawet nie pomyślał o żadnym zabezpieczeniu,
ani dla siebie ani dla Bastiena, któremu też oddał się bez tego w basenie. Pal
licho, Bastien z pewnością był zdrowy, ale co z Caroline? Wiedział, że dawała
dupy komu tylko chciała, a jeśli i ona nie wspomniała o gumce, to może z każdym
szła na żywioł? A jeśli coś złapał? Kiedy tylko wróci, będzie musiał zrobić
sobie testy. I na dodatek jak ostatni idiota skończył w niej, już bardziej
nieodpowiedzialnym nie można było być.
Na
samą myśl o ewentualnych konsekwencjach tego wybryku, zemdliło go i znów poczuł
niekontrolowany, bolesny skurcz żołądka. Tak głęboko zatonął w czarnych
myślach, że nawet nie słyszał, jak ktoś kręci się po apartamencie i aż się
wzdrygnął, kiedy objęły go delikatne dłonie, a ciepły policzek przylgnął do
jego pleców.
–
Billy… Całą noc śniłam o twoim twardym sprzęcie – mruknęła Caroline i
natychmiast zsunęła dłoń na jego ukrytą w bokserkach męskość.
–
Caroline, przestań! – zaoponował stanowczo i natychmiast odsunął się, chwytając
ją za nadgarstek. Zaśmiała się wesoło.
–
Nie masz się czego wstydzić, byłeś zajebisty i naprawdę dobry w te klocki –
Przekrzywiła głowę wpatrując się w niego i mrużąc oczy, oblizała usta. – Jeśli
chcesz, mogę ci zaraz obciągnąć, przyjemności nigdy nie jest za dużo, albo… – Nie
dokończyła zdania, bo zamiast słów użyła gestów, zsuwając z ramienia cienki
szlafrok i odsuwając jego połę na bok, przesunęła dłonią po nagim udzie do
samej pachwiny. Pod spodem była zupełnie naga.
–
Uspokój się – syknął, i gasząc w popielniczce peta, wyminął ją w drzwiach
wyjścia na taras.
–
Możemy to powtórzyć dziś wieczorem, albo teraz bez Barona, bo on jeszcze śpi –
rzuciła za nim niezniechęcona.
–
Nie śpi – usłyszała stanowczy, szorstki głos przyjaciela, który właśnie wyszedł
ze swojej sypialni. – Zamówię śniadanie.
–
Ja nie jem, napiję się tylko kawy. Idę się ubrać – mruknął czarnowłosy i
zatrzasnął za sobą drzwi swojej sypialni.
Bastien
podszedł do dziewczyny i zmroził ją spojrzeniem.
–
Nie będzie żadnych powtórek i lepiej się ubierz.
–
Pan zazdrośnik się odezwał – zaśmiała się, odrzucając do tyłu włosy. – Boisz
się, że mu się spodobał seks z dziewczyną, bardziej niż z tobą?
–
Nie boję się, ale mówiłem ci, że to jednorazowy numer i wara od niego.
–
Spokojnie przystojniaku, nie zabiorę ci go, to tylko seks. Już się tak nie
złość. – Cmoknęła przyjaciela w policzek i poszła do łazienki.
Bill
kilkanaście minut spędził w swojej sypialni i wyszedł z niej dopiero, jak
przyjechało śniadanie. Usiadł przy stole, przy którym jedli już Caroline i
Bastien, i w milczeniu nalał sobie kawy.
–
Jak się czujesz? – zapytał go Bastien troskliwym tonem głosu.
–
Fatalnie, fizycznie i psychicznie – odburknął oschle.
–
No nie mów, że ci się nie podobało… Mi bardzo – zalotnie zaszczebiotała
Caroline.
–
Podobałoby mi się, gdybym nie był z kimś związany.
–
Bill, nie myśl o tym, zabawiliśmy się, było zajebiście… Nie zaprzątaj sobie
głowy jakimiś wyrzutami sumienia, przecież nikt się o tym nie dowie. – Baron
sięgnął po jego dłoń chcąc ją uścisnąć, ale Bill cofnął rękę.
–
No właśnie. Mam do was prośbę, i o ile o ciebie mogę być spokojny… – Spojrzał
na Barona. – …to nie wiem jak Caro.
–
Spokojnie przystojniaku, nie wypaplam nikomu, choć z przyjemnością bym się
pochwaliła przyjaciółce, bo byłeś zajebisty. Ale rozumiem, że kogoś masz i żeby
się nie rozniosło, zachowam to dla siebie, albo opowiem nie mówiąc kto mi tak
ekstra dogodził.
Wiedział,
że nikt nie da mu żadnych gwarancji, że dziewczyna zachowa tajemnicę, ale kiedy
to powiedziała, był spokojniejszy.
–
Sprawa druga… Nie zabezpieczyliśmy się.
–
Wiesz, że ja… – zaczął Bastien, ale Bill mu przerwał.
–
Wiem, badasz się, jesteś ok, a Caro?
–
Billy… – dziewczyna z oburzeniem wydęła usta. – Gdybym szła z nieznajomym
ziomkiem, sama bym mu założyła gumkę, ale ty przecież nie szlajasz się z
każdym. Mam przy sobie zaświadczenie sprzed dwóch tygodni, spokojnie, badam się
co jakiś czas, bo mimo gumek, bywa różnie. A co do wlewki, bo pewnie to też cię
martwi, to biorę tabletki, więc śpij spokojnie, bo ja też nie chcę mieć żadnych
bachorów.
Bill
był lekko zażenowany tą rozmową, ale chciał się trochę uspokoić. Był zdołowany
psychicznie i czuł się okropnie. Na dodatek Tom wciąż milczał. Czekało go
jeszcze kilka dni za oceanem, a on już trzeciego miał dość tej rozłąki i siebie
samego. Tęsknił za domem, za swoim bliźniakiem i życiem z nim, które - choć nie
miał o tym pojęcia - miało ulec diametralnej zmianie. Jedyne czego teraz
pragnął, to usłyszeć głos brata. Siedział w swojej sypialni i obsesyjnie
wpatrywał się w ekran komórki. Mimo silnego postanowienia, że nie odezwie się
pierwszy, w końcu wybrał jego numer, ale po kilku sygnałach włączyła się
automatyczna sekretarka. Tom nie odbierał.
***
Danielle
nie pytała już o przyczynę jego kiepskiego nastroju, nie ciągnęła go
podchwytliwie za język, i wykazała się taktem całkowicie zmieniając temat.
Rozmawiało im się bardzo dobrze i Tom odzyskał trochę dobrego nastroju, do
chwili, kiedy nie rozdzwoniła się jego komórka, bo gdy spojrzał na wyświetlacz,
zamarł. Dzwonił Bill. A jednak… Nie doczekawszy się telefonu od niego, zaczynał
się dobijać. Teraz nie mógł i nie chciał odebrać, więc wyciszył, a widząc lekko
zdziwioną minę dziewczyny, skwitował:
–
To tylko Bill.
–
Może trzeba było odebrać, pewnie chciał ci opowiedzieć co tam porabia za
oceanem.
–
Taa… Z pewnością. Oddzwonię do niego potem – odpowiedział, ale w głowie od razu
zrodziły się najgorsze myśli: „Ciekawe o
czym nie zamierzał mi powiedzieć…”. Telefon od bliźniaka jednak wyprowadził
go trochę z równowagi. – Idziemy zajarać? – rzucił.
Wyszli
na zewnątrz kontynuując wcześniejszą, przerwaną przez dźwięk komórki rozmowę,
ale Tom zdawał się być już nieco inny, zamyślał się i Danielle miała wrażenie,
że nie słucha jej zbyt uważnie. Nawet przez myśl jej przemknęło, że jego
strapienie związane jest z Billem, ale zaniechała tego pomysłu. To było głupie,
przecież Billa tu nie było, no, chyba, że przed wyjazdem się pokłócili, ale nie
dalej jak przedwczoraj miał całkiem dobry nastrój. Nie ważne, cokolwiek to było,
miała zamiar jakoś poprawić mu humor. Kiedy wrócili do studio przyjrzała mu się
uważniej.
–
Nie mogę patrzeć jak się męczysz, Tom. Jesteś strasznie spięty.
Wstała
i stanęła za nim, po czym układając dłonie na jego karku, zaczęła zwinnymi
palcami delikatnie ugniatać jego ciało.
–
Zaraz się rozluźnisz, damy sobie z tym radę… – powiedziała cicho. – Zrobię ci
taki lekki, relaksujący masaż.
Tom
uśmiechnął się i przymknął oczy. Rzeczywiście dłonie dziewczyny sprawiały, że
zaczynał się rozluźniać. Smukłe palce biegały po jego ramionach, do karku i z
powrotem czyniąc cuda. Stawał się lekki jak piórko i wszystkie troski odpływały
gdzieś w niebyt, jakby nigdy ich nie było. Miał wrażenie, że dryfuje po jakimś
innym wymiarze, a wtedy Danielle przerwała i wciąż trzymając dłonie na barkach
szatyna, pochyliła się przez jego ramię spoglądając na niego.
–
I jak? Dobrze? – zapytała cicho. Wówczas otworzył przymknięte powieki i spotkał
jej przenikliwie spojrzenie ciemnych oczu. Przez chwilę nic nie mówił, tylko
wpatrywał się w nią nieprzytomnie, aż w końcu odezwał się:
–
Bardzo dobrze, ale może być jeszcze lepiej…
Nie
przerywając kontaktu wzrokowego ułożył swoją dłoń na jej dłoni, i wolno obrócił
się na fotelu. Stała przed nim, trzymając go za rękę. Dopiero teraz przyjrzał
jej się uważnie i dostrzegł to wszystko, czego wcześniej przez swoje
zaślepienie nie potrafił zobaczyć. Miała na sobie zwiewną sukienkę w
hiszpańskim stylu, długie pukle ciemnych włosów opadały na nagie ramiona, a na
smukłej szyi połyskiwał cieniutki, złoty łańcuszek. Puścił jej dłoń i wstał,
obejmując ciepły policzek dziewczyny. Teraz dla odmiany ona zdawała się być
spięta i odrobinę onieśmielona, ale faktycznie, zdziwił ją ten nagły gest
gitarzysty. I patrzył na nią w taki sposób, jak nigdy przedtem. Nieco speszona
zsunęła wzrok na jego usta, które były coraz bliżej.
„Oko za oko, Bill”, pomyślał Tom i
pocałował ją zachłannie, obejmując i przyciskając do swojego rozgrzanego ciała.
Zaraz też obrócił się i trzymając ją w mocnym uścisku ramion, posadził na
stole, tym samym, na którym kilka dni temu pieprzył Billa. Całowali się dziko,
jakby mieli za chwilę się pożreć. Podczas, gdy Danielle rozpinała mu guziki
koszuli, on zsunął z jej ramion sukienkę, obnażając jędrne piersi i zaraz
dopadł do nich swoimi ustami, ssąc sutki i lekko je przygryzając. Miała piękną,
aksamitną, muśniętą słońcem skórę. I pachniała oszałamiająco jakimiś dobrymi
perfumami i kobietą. Słyszał jej głośny oddech i pojękiwanie. Tak dawno nie
pieścił kobiecego ciała, że już zapomniał jakie to może być przyjemne, a teraz
czerpał z tego podwójną satysfakcję. Może i wyjdzie na skończonego dupka, ale
chciał dokopać Billowi i w przeciwieństwie do niego, nie zamierzał zachować
tego w tajemnicy. Był mściwy i zawsze oddawał w taki sam sposób. Niech cierpi,
tak samo jak cierpiał on!
Dziewczyna
wyswobodziła z rękawów sukienki ręce i zsunęła ją na biodra, nie mogąc
całkowicie zdjąć, bo wciąż przyciskała ją pośladkami, siedząc na stole.
Czerpiąc przyjemność z pieszczot Toma, sięgnęła do jego rozporka, a kiedy już
sobie z nim poradziła, zsunęła mu z bioder spodnie i bokserki. W dłoniach miała
jego największy skarb, już twardy i gotowy, który miał jej dać dziś rozkosz.
Czując dotyk jej zwinnych palców, pomrukiwał nie przestając delektować się
atrybutem jej kobiecości. Ale zaraz, zaraz… Właśnie przemknęło mu przez myśl,
że nie na samych cyckach to wszystko miało polegać. Przecież między nogami
miała coś, o czym właśnie sobie przypomniał i na samą myśl o tym stwierdził, że
też chętnie przypomni sobie ten smak. Podniósł się i podwinął do góry jej
sukienkę. Danielle wypuściła z dłoni jego penisa i opadła plecami na zimny
stół. Jednym ruchem ściągnął z niej koronkowe majtki i rozszerzając dłońmi jej
uda, od razu zatonął pomiędzy nimi wargami. Ssał i lizał, pieścił spijając z
jej płatków kobiecą słodycz. Wsłuchiwał się w jej jęki, a kiedy ciało
dziewczyny zaczęło spazmatycznie drżeć, przerwał.
I
znów coś sobie przypomniał.
–
Danielle, nie mam prezerwatywy… – Odkąd połączył go seks z Billem, nie nosił
przy sobie zabezpieczenia, bo po prostu już go nie potrzebował. Wsparł się
dłońmi po obu stronach jej ciała.
Uniosła się na łokciach, rozpalona i drżąca.
–
To nic… Zrób to, Tom, ale nie kończ we mnie… – wyjąkała.
Skinął
tylko głową i oburącz trzymając ją za biodra, zsunął do krawędzi stołu, po czym
wszedł w nią natychmiast. Głośny jęk pobudził jego zmysły, a męskość otuliło mu
ciepłe, kobiece wnętrze.
–
O, kurwa! – zaklął z przyjemności i satysfakcji, po czym w rytmicznych
pchnięciach wypełniał ją wchodząc po same jądra, a ona mocno się na nim
zaciskała. Pieprzył ją szybko, dobijając do końca i trzymał za biodra, aby -
podobnie jak Bill kilka dni wcześniej - nie uciekała mu, zsuwając się po
śliskim blacie stołu. Nie trwało to zbyt długo, bo dziewczyna pobudzona jego
wcześniejszymi pieszczotami szybko przeżyła swój orgazm, pojękując i wijąc się
pod nim w spazmatycznych drgnięciach. Pozwolił jej uspokoić ciało, poruszając
się już wolniej, aż zupełnie się wycofał. Wtedy ona szybko zeszła ze stołu i
klękając, objęła dłonią ociekającą jej spełnieniem męskość, a obejmując ją
wargami, mocno zassała.
Fale
przyjemności zalały jego ciało, kiedy wniknął w jej usta. Z każdym
najdelikatniejszym ruchem języka Danielle czuł, że popada w sidła coraz głębszych
i silniejszych emocji. Wplótł palce w jej włosy, nie mogąc powstrzymać cichego
pojękiwania, które przeradzało się w coraz głośniejsze. Elektryzujące dreszcze
przenikały go na wskroś. Wiedział, że jeszcze tylko kilka ruchów jej ust,
jeszcze kilka drgnięć języka, a osiągnie swój szczyt. Oczy zaszły mu mgłą i
lekkość jego ciała nie miała żadnego znaczenia, bo nie wiedział czy tonie, czy
fruwa. Sufit zawirował. Chyba oszalał, a może jeszcze nie, może za chwilę
oszaleje? Rozkosz zawładnęła nim doszczętnie, a nasienie w kilku mocnych
skurczach penisa wypełniło jej usta słodko-gorzkim smakiem. Oszołomienie
odebrało mu zdolność poznawania rzeczywistości i przez chwilę nie wiedział
gdzie jest. I już chciał wyszeptać ukochane imię, kiedy otworzył oczy spoglądając
w dół.
To
nie był Bill i nie wiedział dlaczego przez chwilę tak właśnie pomyślał.
Patrzyły na niego inne oczy, choć tego samego koloru, uśmiechały się inne usta.
–
Odwieziesz mnie do domu? – zapytał.
Nie wnikając specjalnie w szczegóły każdego wydarzenia jakie tu następuje napiszę krótko - Bill z wyrzutami sumienia, Tom wykorzystuje Danielle żeby odegrać się na Billu ... cóż stoję w obliczu wątpliwości jak jednoznacznie to ocenić bo ta część równie dziwna, co dobra.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że czasem trudno czytelnikom przewidzieć co się dalej wydarzy, chociaż, pewne sytuacje są dość oczywiste.
UsuńSerdecznie dziękuję za komentarz i cieplutko pozdrawiam!
"Oko za oko, Bill." Naiwny Tom? Nuda? No nie w przypadku tego opowiadania. Dzięki!!
OdpowiedzUsuńNiezmiernie mi miło, że tak uważasz, staram się, aby było ciekawie.
UsuńBardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
Zdarzył się jakiś dziwny zbieg okoliczności, który sprawił że napatoczyła się ta cała Danielle i oczywiście nikt im tam nie przeszkadzał i nie było jakiegoś zamieszania w tym studio. Nadal mam mieszane uczucia względem fabuły, na tyle, że ciężko mi komentować. Cóż, w przypadku tego rodzaju historii wydaje się, że postępowanie "oko za oko" było nieuniknione. Jednocześnie utwierdzam się w przekonaniu, że z pozoru wszystko co jest jasne w miarę upływu czasu i kolejnych części nie jest tu do końca oczywiste.
OdpowiedzUsuńWeny twórczej na dalsze pisanie!
Pozdrawiam,
E.G.
Wieczorami w studio rzadko ktoś bywa, dlatego Tom może tam koczować, ale tu było późne popołudnie, dlatego Danielle jeszcze była. Ja wiem, że może Ci się nie podobać wątek zdrady i cóż ja mogę powiedzieć... Może tylko, że ona jest dość istotna w historii jaką wymyśliłam. Może większość czytelników miała nadzieję, że bez niej się obejdzie, ale niestety, nie w tej historii. Ja lubię po prostu mieszać ;)
UsuńGorąco pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz!
Wiele razy pisałam, że Tom jest moim ulubionym bohaterem, ale niestety już nie bo po tej części to się zmieniło :( Myślałam, że oko za oko to nie jego poziom, a jednak... takie postępowanie pokazuje tylko Tom już nie traktuje Billa poważnie, a i Bill Toma też :( nie jestem w stanie odgadnąć jak potoczy się ich relacja, ale przeczytam z chęcią, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSkąd ja wiedziałam, że Tom już nie będzie taki fajny? ;) Zapewniam Cię, że obaj traktują się bardzo poważnie, i kochają. Po prostu ludzie są różni i różnie postępują. Ile istnień tyle charakterów, a każdy ma inne zasady, inne spojrzenie na wartości. Dla jednych zdrada, to koniec wszystkiego, dla innych coś, co można wybaczyć, gdy się kocha.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i gorąco pozdrawiam!