środa, 10 lipca 2019

Część 64.


Część 64.


            Georg, który właśnie jadł na dole śniadanie, usłyszał, jak Tom schodzi po schodach i krzyknął:
            – Będziesz coś jadł?
            – Nie, dzięki… – mruknął skacowany przyjaciel, schodząc z ostatnich stopni.
            – Sorry, że porządziłem się sam, ale byłem kurewsko głodny.
            – Jedz na zdrowie. – Chłopak machnął ręką, siadając przy kuchennym stole. – Łeb mi pęka…
            – Nic dziwnego, tyle wczoraj wychlałeś, że ja pierdolę. Masz! – Odwrócił się i postawił przed nim szklankę, do której wrzucił musującą tabletkę. – Poczujesz się od razu lepiej.
            – Taa… Na kaca pomoże, ale na co inne nie bardzo.
            – Tom, nie dołuj się. Po prostu postaraj się o tym nie myśleć. Może coś zaćpali i zgłupieli? Wiesz, jaki jest Bill po dragach.
            – Gorzej, jak częściej tak sobie ćpali, albo właśnie to robią w tej chwili.
            Georg spojrzał na zegarek.
            – O dziewiątej to śpią, a nie się pierdolą – zaśmiał się.
            – A skąd ty wiesz? Może jeszcze się pierdolą i dopiero pójdą spać?
            – Tom, ogarnij się, takim myśleniem się wykończysz, zanim Bill wróci.
            Szatyn siedział z głową opartą na rękach i patrzył w blat stołu.
            – Nie wiem jak będzie, kiedy Bill wróci – mruknął.
            – Ja bym ci radził, żebyście skończyli to wszystko, bądźcie po prostu tylko braćmi. Ty znajdź sobie jakąś dupę, a on niech sobie będzie z Baronem – filozofował Georg. Na te słowa Tom podniósł głowę i wbił w niego wściekłe spojrzenie.
            – Chyba cię zdrowo popierdoliło!
            – Ja nie wiem, tylko ci dobrze radzę. Rozstańcie się jako para, a bądźcie rodziną, to najlepsze wyjście.
            – Łatwo ci pierdolić, uważasz, że moglibyśmy teraz tak po prostu żyć obok siebie?
            – Nie wiem, ale widzisz jakieś inne wyjście? Nie możecie się rozstać jak zwykła para i pójść w swoją stronę, bo jesteście bliźniakami.
            – Ameryki, kurwa, nie odkryłeś! Zresztą przestań już, bo od tego pierdolenia jeszcze bardziej boli mnie głowa.
            – Dobra, już nic nie gadam – Georg wstał od stołu i sprzątnął naczynia. – Ja jadę do domu, a ty co będziesz robił?
            – Poczekaj trochę, ogarnę się i podrzucisz mnie do studio, może trochę popracuję.
            – Będziesz miał do tego głowę?
            – A co mam robić? Jak jestem w dołku, przychodzą mi do głowy najlepsze, smutne nuty.
            – Wrócisz taksówką?
            – Wrócę, albo nie wrócę. Jebać to, najwyżej przekimam się w studio na kanapie.
            Tom wziął szybki prysznic, spakował laptop i wyszedł z Georgiem, zamykając dom. Wciąż czuł w sobie procenty, dlatego nie chciał jechać swoim autem.
            W studio spędził cały dzień i choć miał nadzieję, że jego wena twórcza zagra coś pięknego na smutną nutę, to jednak niewiele udało mu się wymyślić. Często zerkał w telefon i choć był pewien, że Bill się nie odezwie, a po bajce jaką sprzedał mu Georg, to on pierwszy powinien zadzwonić, to jednak wciąż nie był na to gotowy. Wiedział, że kiedy już to zrobi, powinien go przeprosić za wczoraj, udawać skruszonego i z niczym się nie wydać w obliczu swojego planu na powitanie bliźniaka. A to udawanie było właśnie najtrudniejsze.
            Około osiemnastej porządnie zgłodniał i wyszedł ze studia, udając się do pokoju Danielle, która dziś była na miejscu. Przed promocją płyty miała bardzo dużo pracy i często po załatwieniu spraw w terenie, zostawała jeszcze w biurze. Uchylił drzwi i wetknął głowę nie wchodząc. Po wczorajszej nocy i całym tym pijaństwie z żalu, nie wyglądał dobrze.
            – Cześć, możesz zamówić mi jakąś pizzę, albo chińszczyznę, cokolwiek, bo zaraz zejdę z głodu.
            – O, cześć Tom, nie miałam pojęcia, że jesteś. – Zdziwiona uniosła głowę znad jakiejś umowy, którą właśnie analizowała. Wszedł i usiadł na wprost niej.
            – Jestem, jestem. Też staram się pracować. – Przetarł palcami oko.
            – Coś się stało? Jakoś źle wyglądasz… – Popatrzyła na niego z troską.
            – Miałem kiepską noc.
            – No właśnie widzę. – Puściła mu oczko. – Wódka, czy laska? A może jedno i drugie?
            – Wódka i problemy – sapnął.
            – Mogę ci jakoś pomóc? Co cię trapi, Tom?
            – Nic, o czym chciałbym gadać, a raczej coś, o czym bym chciał zapomnieć. Próbowałem utopić to w alkoholu, ale nie pomogło.
            – Stary chłop, a nie wie, że problemów nie da się w nim utopić… Kiedy trzeźwiejesz i tak wypływają na wierzch. – Przekrzywiła głowę, wpatrując się w niego. – Zamówię ci tą pizzę.
            Danielle sięgnęła po telefon, a on kiwnął tylko głową i wstał, wychodząc.
            – Będę w studio.
            Wiedział, że ma jeszcze kilkanaście minut, nim przyjedzie zamówienie. Sięgnął po telefon i otworzył listę kontaktów. Wpatrując się w jeden z nich, bił się z myślami i zamiarem, jaki powziął. A może by tak jakoś się zebrać i do niego zadzwonić? Wahał się kilka minut, ale jednak odłożył komórkę, wiedział, że nie da rady z nim normalnie porozmawiać. Zje, pomyśli i może potem się odważy. Tam było dopiero południe, więc miał sporo czasu. Bał się tej rozmowy, bo wiedział jak trudno mu będzie zachować spokój. Nigdy nie potrafił się opanować, zawsze okazywał natychmiast swoje emocje, a przecież wszystkie te dotychczasowe kłótnie z Billem były o jakieś nieistotne bzdury i teraz, kiedy stało się coś naprawdę strasznego, musiał to zdusić w sobie, nie mogąc się z niczym wydać. Nie wiedział co ma zrobić, żeby udało mu się zachować spokój, bo jeśli Bill powie coś, co może go sprowokować, wybuchnie jak nic. Teraz żal przerodził się w ogromną wściekłość, jaką chętnie by na nim wyładował. Ale jego tu nie było i musiał poczekać jeszcze jakiś czas.
            Tępo wpatrywał się w ekran monitora i zupełnie nie wiedział co ma zrobić, targały nim skrajne emocje, i w takim stanie będzie musiał wytrzymać jeszcze kilka dni. Co robić, czym się zająć, aby przez ten czas nie zwariować? Na powitanie brata miał już pomysł, ale nie wiedział, że wkrótce zrodzi się w jego głowie kolejny.
            – Ktoś tu zamawiał pachnącą pizzę? – Usłyszał głos Danielle i natychmiast się odwrócił. Dziewczyna weszła i postawiła pudełko na stole. – Proszę bardzo, możesz zaspokoić swój głód – uśmiechnęła się, po czym ruszyła z powrotem do drzwi.
            – Dani, zaczekaj, może zjesz ze mną?
            Słysząc to, zatrzymała się w połowie drogi, ale nie zawróciła.
            – Chętnie, ale przyniosę coś jeszcze.
            Tom tylko kiwnął głową. Zapragnął czyjegoś towarzystwa, choćby po to, aby na moment zapomnieć o swoim osobistym dramacie. Potrzebował luźnej, sympatycznej rozmowy i cieszył się, że spędzi z nią trochę czasu.
            Danielle wróciła z tacą, na której stały dwie butelki piwa, dwie szklanki i dwa talerze.
            – Coś na rozluźnienie i żebyśmy się nie zapchali. – Puściła mu oczko.
            – Ratujesz mi życie, naprawdę – Tom otworzył butelki i rozlewał piwo do szklanek. – Ja lubię z butelki, ale z tobą napiję się ze szklanki, żeby nie wyjść na jakiegoś prostaka – zaśmiał się.
            – Mi tylko trochę – wyciągnęła rękę, kiedy jej szklanka wypełniona była w połowie. – Jestem samochodem i muszę potem jakoś wrócić.
            – To może i mnie odwieziesz? Georg mnie podrzucił tutaj, bo po tym pijaństwie nie byłem w stanie prowadzić.
            – A, to znaczy, że obaj się tak wczoraj zaoraliście?
            – Nie, ja sam. On tylko trochę wypił, przyjechał do mnie, kiedy już właściwie byłem zdrowo urżnięty – wyszczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu.
            Pokręciła głową.
            – Oj Tom, piłeś sam do lusterka?
            – Można to tak nazwać – zaśmiał się.
           
***
     
            Bill obudził się i zerknął na wyświetlacz telefonu. Chociaż miał na to nadzieję, to wiadomości od Toma nie było. Po cichu wyszedł ze swojej sypialni. Wyglądało na to, że Caroline i Bastien jeszcze spali. I dobrze, bo czuł się okropnie po tym co się stało i wiedział, że mimo swojej bezpruderyjności, będzie mu trudno zachowywać się swobodnie. W łazience załatwił fizjologiczną potrzebę i spojrzał w swoje odbicie w lustrze.
            – Jesteś skurwysynem i zdrajcą – złożył samokrytykę patrząc w swoje lekko podpuchnięte oczy. Czuł się okropnie, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Głowa pulsowała mu tępym bólem, a żołądek skręcał się na samą myśl o śniadaniu i wiedział, że nic nie przełknie. Opłukał twarz chłodną wodą i wyszedł, kierując swoje kroki na taras, po drodze wziął kilka łyków mineralnej prosto z butelki i paczkę papierosów, jaka leżała na stole. Był piękny, słoneczny dzień, w Berlinie jakoś po osiemnastej. Jeśli miał wierzyć w słowa Georga, Tom także musiał mieć dziś kaca, chociaż prawdopodobnie nie tak dwojakiego, jak on. Chociaż kto wie? Może i on wczoraj nieźle się zabawił pod jego nieobecność? Po chwili jednak sapnął z oburzeniem sam na siebie, za takie myśli. Jego brat kiedyś owszem, był kobieciarzem i można by rzec, że brał jak leci, ale wówczas nie był z nikim związany i miał prawo ruchać panienki. Jednak Tom był inny, miał zasady, jakich on sam był pozbawiony. I raczej dałby sobie obciąć członka za to, że Tom by go nie zdradził, w przeciwieństwie do niego. Za siebie by nigdy nie ręczył. No chyba, że brat się czegoś dowiedział… Tom był bardzo mściwy i zawsze oddawał z nawiązką. Po kręgosłupie przebiegł mu zimny dreszcz. Nie, to niemożliwe. Kto mógłby mu o tym powiedzieć? Przecież nie Bastien, który  był tu z nim.
            Wrócił myślami do minionej nocy. Owszem było fajnie, zajebiście dobrze, pewnie także i za sprawą tego procha, jakie załatwił Bastien, ale czy zupełnie świadom i po trzeźwemu, odczuwałby wszystko z taką samą siłą? Pamiętał co się działo i nawet poczuł lekki dreszcz podniecenia, wszystko sobie przypominając, ale w tej chwili przypomniał sobie także, że nawet nie pomyślał o żadnym zabezpieczeniu, ani dla siebie ani dla Bastiena, któremu też oddał się bez tego w basenie. Pal licho, Bastien z pewnością był zdrowy, ale co z Caroline? Wiedział, że dawała dupy komu tylko chciała, a jeśli i ona nie wspomniała o gumce, to może z każdym szła na żywioł? A jeśli coś złapał? Kiedy tylko wróci, będzie musiał zrobić sobie testy. I na dodatek jak ostatni idiota skończył w niej, już bardziej nieodpowiedzialnym nie można było być.
            Na samą myśl o ewentualnych konsekwencjach tego wybryku, zemdliło go i znów poczuł niekontrolowany, bolesny skurcz żołądka. Tak głęboko zatonął w czarnych myślach, że nawet nie słyszał, jak ktoś kręci się po apartamencie i aż się wzdrygnął, kiedy objęły go delikatne dłonie, a ciepły policzek przylgnął do jego pleców.
            – Billy… Całą noc śniłam o twoim twardym sprzęcie – mruknęła Caroline i natychmiast zsunęła dłoń na jego ukrytą w bokserkach męskość.
            – Caroline, przestań! – zaoponował stanowczo i natychmiast odsunął się, chwytając ją za nadgarstek. Zaśmiała się wesoło.
            – Nie masz się czego wstydzić, byłeś zajebisty i naprawdę dobry w te klocki – Przekrzywiła głowę wpatrując się w niego i mrużąc oczy, oblizała usta. – Jeśli chcesz, mogę ci zaraz obciągnąć, przyjemności nigdy nie jest za dużo, albo… – Nie dokończyła zdania, bo zamiast słów użyła gestów, zsuwając z ramienia cienki szlafrok i odsuwając jego połę na bok, przesunęła dłonią po nagim udzie do samej pachwiny. Pod spodem była zupełnie naga.
            – Uspokój się – syknął, i gasząc w popielniczce peta, wyminął ją w drzwiach wyjścia na taras.
            – Możemy to powtórzyć dziś wieczorem, albo teraz bez Barona, bo on jeszcze śpi – rzuciła za nim niezniechęcona.
            – Nie śpi – usłyszała stanowczy, szorstki głos przyjaciela, który właśnie wyszedł ze swojej sypialni. – Zamówię śniadanie.
            – Ja nie jem, napiję się tylko kawy. Idę się ubrać – mruknął czarnowłosy i zatrzasnął za sobą drzwi swojej sypialni.
            Bastien podszedł do dziewczyny i zmroził ją spojrzeniem.
            – Nie będzie żadnych powtórek i lepiej się ubierz.
            – Pan zazdrośnik się odezwał – zaśmiała się, odrzucając do tyłu włosy. – Boisz się, że mu się spodobał seks z dziewczyną, bardziej niż z tobą?
            – Nie boję się, ale mówiłem ci, że to jednorazowy numer i wara od niego.
            – Spokojnie przystojniaku, nie zabiorę ci go, to tylko seks. Już się tak nie złość. – Cmoknęła przyjaciela w policzek i poszła do łazienki.
            Bill kilkanaście minut spędził w swojej sypialni i wyszedł z niej dopiero, jak przyjechało śniadanie. Usiadł przy stole, przy którym jedli już Caroline i Bastien, i w milczeniu nalał sobie kawy.
            – Jak się czujesz? – zapytał go Bastien troskliwym tonem głosu.
            – Fatalnie, fizycznie i psychicznie – odburknął oschle.
            – No nie mów, że ci się nie podobało… Mi bardzo – zalotnie zaszczebiotała Caroline.
            – Podobałoby mi się, gdybym nie był z kimś związany.
            – Bill, nie myśl o tym, zabawiliśmy się, było zajebiście… Nie zaprzątaj sobie głowy jakimiś wyrzutami sumienia, przecież nikt się o tym nie dowie. – Baron sięgnął po jego dłoń chcąc ją uścisnąć, ale Bill cofnął rękę.
            – No właśnie. Mam do was prośbę, i o ile o ciebie mogę być spokojny… – Spojrzał na Barona. – …to nie wiem jak Caro.
            – Spokojnie przystojniaku, nie wypaplam nikomu, choć z przyjemnością bym się pochwaliła przyjaciółce, bo byłeś zajebisty. Ale rozumiem, że kogoś masz i żeby się nie rozniosło, zachowam to dla siebie, albo opowiem nie mówiąc kto mi tak ekstra dogodził.
            Wiedział, że nikt nie da mu żadnych gwarancji, że dziewczyna zachowa tajemnicę, ale kiedy to powiedziała, był spokojniejszy.
            – Sprawa druga… Nie zabezpieczyliśmy się.
            – Wiesz, że ja… – zaczął Bastien, ale Bill mu przerwał.
            – Wiem, badasz się, jesteś ok, a Caro?
            – Billy… – dziewczyna z oburzeniem wydęła usta. – Gdybym szła z nieznajomym ziomkiem, sama bym mu założyła gumkę, ale ty przecież nie szlajasz się z każdym. Mam przy sobie zaświadczenie sprzed dwóch tygodni, spokojnie, badam się co jakiś czas, bo mimo gumek, bywa różnie. A co do wlewki, bo pewnie to też cię martwi, to biorę tabletki, więc śpij spokojnie, bo ja też nie chcę mieć żadnych bachorów.
            Bill był lekko zażenowany tą rozmową, ale chciał się trochę uspokoić. Był zdołowany psychicznie i czuł się okropnie. Na dodatek Tom wciąż milczał. Czekało go jeszcze kilka dni za oceanem, a on już trzeciego miał dość tej rozłąki i siebie samego. Tęsknił za domem, za swoim bliźniakiem i życiem z nim, które - choć nie miał o tym pojęcia - miało ulec diametralnej zmianie. Jedyne czego teraz pragnął, to usłyszeć głos brata. Siedział w swojej sypialni i obsesyjnie wpatrywał się w ekran komórki. Mimo silnego postanowienia, że nie odezwie się pierwszy, w końcu wybrał jego numer, ale po kilku sygnałach włączyła się automatyczna sekretarka. Tom nie odbierał.

***

            Danielle nie pytała już o przyczynę jego kiepskiego nastroju, nie ciągnęła go podchwytliwie za język, i wykazała się taktem całkowicie zmieniając temat. Rozmawiało im się bardzo dobrze i Tom odzyskał trochę dobrego nastroju, do chwili, kiedy nie rozdzwoniła się jego komórka, bo gdy spojrzał na wyświetlacz, zamarł. Dzwonił Bill. A jednak… Nie doczekawszy się telefonu od niego, zaczynał się dobijać. Teraz nie mógł i nie chciał odebrać, więc wyciszył, a widząc lekko zdziwioną  minę dziewczyny, skwitował:
            – To tylko Bill.
            – Może trzeba było odebrać, pewnie chciał ci opowiedzieć co tam porabia za oceanem.
            – Taa… Z pewnością. Oddzwonię do niego potem – odpowiedział, ale w głowie od razu zrodziły się najgorsze myśli: „Ciekawe o czym nie zamierzał mi powiedzieć…”. Telefon od bliźniaka jednak wyprowadził go trochę z równowagi. – Idziemy zajarać? – rzucił.
            Wyszli na zewnątrz kontynuując wcześniejszą, przerwaną przez dźwięk komórki rozmowę, ale Tom zdawał się być już nieco inny, zamyślał się i Danielle miała wrażenie, że nie słucha jej zbyt uważnie. Nawet przez myśl jej przemknęło, że jego strapienie związane jest z Billem, ale zaniechała tego pomysłu. To było głupie, przecież Billa tu nie było, no, chyba, że przed wyjazdem się pokłócili, ale nie dalej jak przedwczoraj miał całkiem dobry nastrój. Nie ważne, cokolwiek to było, miała zamiar jakoś poprawić mu humor. Kiedy wrócili do studio przyjrzała mu się uważniej.
            – Nie mogę patrzeć jak się męczysz, Tom. Jesteś strasznie spięty.
            Wstała i stanęła za nim, po czym układając dłonie na jego karku, zaczęła zwinnymi palcami delikatnie ugniatać jego ciało.
            – Zaraz się rozluźnisz, damy sobie z tym radę… – powiedziała cicho. – Zrobię ci taki lekki, relaksujący masaż.
            Tom uśmiechnął się i przymknął oczy. Rzeczywiście dłonie dziewczyny sprawiały, że zaczynał się rozluźniać. Smukłe palce biegały po jego ramionach, do karku i z powrotem czyniąc cuda. Stawał się lekki jak piórko i wszystkie troski odpływały gdzieś w niebyt, jakby nigdy ich nie było. Miał wrażenie, że dryfuje po jakimś innym wymiarze, a wtedy Danielle przerwała i wciąż trzymając dłonie na barkach szatyna, pochyliła się przez jego ramię spoglądając na niego.
            – I jak? Dobrze? – zapytała cicho. Wówczas otworzył przymknięte powieki i spotkał jej przenikliwie spojrzenie ciemnych oczu. Przez chwilę nic nie mówił, tylko wpatrywał się w nią nieprzytomnie, aż w końcu odezwał się:
            – Bardzo dobrze, ale może być jeszcze lepiej… 
            Nie przerywając kontaktu wzrokowego ułożył swoją dłoń na jej dłoni, i wolno obrócił się na fotelu. Stała przed nim, trzymając go za rękę. Dopiero teraz przyjrzał jej się uważnie i dostrzegł to wszystko, czego wcześniej przez swoje zaślepienie nie potrafił zobaczyć. Miała na sobie zwiewną sukienkę w hiszpańskim stylu, długie pukle ciemnych włosów opadały na nagie ramiona, a na smukłej szyi połyskiwał cieniutki, złoty łańcuszek. Puścił jej dłoń i wstał, obejmując ciepły policzek dziewczyny. Teraz dla odmiany ona zdawała się być spięta i odrobinę onieśmielona, ale faktycznie, zdziwił ją ten nagły gest gitarzysty. I patrzył na nią w taki sposób, jak nigdy przedtem. Nieco speszona zsunęła wzrok na jego usta, które były coraz bliżej.
            „Oko za oko, Bill”, pomyślał Tom i pocałował ją zachłannie, obejmując i przyciskając do swojego rozgrzanego ciała. Zaraz też obrócił się i trzymając ją w mocnym uścisku ramion, posadził na stole, tym samym, na którym kilka dni temu pieprzył Billa. Całowali się dziko, jakby mieli za chwilę się pożreć. Podczas, gdy Danielle rozpinała mu guziki koszuli, on zsunął z jej ramion sukienkę, obnażając jędrne piersi i zaraz dopadł do nich swoimi ustami, ssąc sutki i lekko je przygryzając. Miała piękną, aksamitną, muśniętą słońcem skórę. I pachniała oszałamiająco jakimiś dobrymi perfumami i kobietą. Słyszał jej głośny oddech i pojękiwanie. Tak dawno nie pieścił kobiecego ciała, że już zapomniał jakie to może być przyjemne, a teraz czerpał z tego podwójną satysfakcję. Może i wyjdzie na skończonego dupka, ale chciał dokopać Billowi i w przeciwieństwie do niego, nie zamierzał zachować tego w tajemnicy. Był mściwy i zawsze oddawał w taki sam sposób. Niech cierpi, tak samo jak cierpiał on!
            Dziewczyna wyswobodziła z rękawów sukienki ręce i zsunęła ją na biodra, nie mogąc całkowicie zdjąć, bo wciąż przyciskała ją pośladkami, siedząc na stole. Czerpiąc przyjemność z pieszczot Toma, sięgnęła do jego rozporka, a kiedy już sobie z nim poradziła, zsunęła mu z bioder spodnie i bokserki. W dłoniach miała jego największy skarb, już twardy i gotowy, który miał jej dać dziś rozkosz. Czując dotyk jej zwinnych palców, pomrukiwał nie przestając delektować się atrybutem jej kobiecości. Ale zaraz, zaraz… Właśnie przemknęło mu przez myśl, że nie na samych cyckach to wszystko miało polegać. Przecież między nogami miała coś, o czym właśnie sobie przypomniał i na samą myśl o tym stwierdził, że też chętnie przypomni sobie ten smak. Podniósł się i podwinął do góry jej sukienkę. Danielle wypuściła z dłoni jego penisa i opadła plecami na zimny stół. Jednym ruchem ściągnął z niej koronkowe majtki i rozszerzając dłońmi jej uda, od razu zatonął pomiędzy nimi wargami. Ssał i lizał, pieścił spijając z jej płatków kobiecą słodycz. Wsłuchiwał się w jej jęki, a kiedy ciało dziewczyny zaczęło spazmatycznie drżeć, przerwał.
            I znów coś sobie przypomniał.
            – Danielle, nie mam prezerwatywy… – Odkąd połączył go seks z Billem, nie nosił przy sobie zabezpieczenia, bo po prostu już go nie potrzebował. Wsparł się dłońmi po obu stronach jej ciała.  Uniosła się na łokciach, rozpalona i drżąca.
            – To nic… Zrób to, Tom, ale nie kończ we mnie… – wyjąkała.
            Skinął tylko głową i oburącz trzymając ją za biodra, zsunął do krawędzi stołu, po czym wszedł w nią natychmiast. Głośny jęk pobudził jego zmysły, a męskość otuliło mu ciepłe, kobiece wnętrze.
            – O, kurwa! – zaklął z przyjemności i satysfakcji, po czym w rytmicznych pchnięciach wypełniał ją wchodząc po same jądra, a ona mocno się na nim zaciskała. Pieprzył ją szybko, dobijając do końca i trzymał za biodra, aby - podobnie jak Bill kilka dni wcześniej - nie uciekała mu, zsuwając się po śliskim blacie stołu. Nie trwało to zbyt długo, bo dziewczyna pobudzona jego wcześniejszymi pieszczotami szybko przeżyła swój orgazm, pojękując i wijąc się pod nim w spazmatycznych drgnięciach. Pozwolił jej uspokoić ciało, poruszając się już wolniej, aż zupełnie się wycofał. Wtedy ona szybko zeszła ze stołu i klękając, objęła dłonią ociekającą jej spełnieniem męskość, a obejmując ją wargami, mocno zassała.
            Fale przyjemności zalały jego ciało, kiedy wniknął w jej usta. Z każdym najdelikatniejszym ruchem języka Danielle czuł, że popada w sidła coraz głębszych i silniejszych emocji. Wplótł palce w jej włosy, nie mogąc powstrzymać cichego pojękiwania, które przeradzało się w coraz głośniejsze. Elektryzujące dreszcze przenikały go na wskroś. Wiedział, że jeszcze tylko kilka ruchów jej ust, jeszcze kilka drgnięć języka, a osiągnie swój szczyt. Oczy zaszły mu mgłą i lekkość jego ciała nie miała żadnego znaczenia, bo nie wiedział czy tonie, czy fruwa. Sufit zawirował. Chyba oszalał, a może jeszcze nie, może za chwilę oszaleje? Rozkosz zawładnęła nim doszczętnie, a nasienie w kilku mocnych skurczach penisa wypełniło jej usta słodko-gorzkim smakiem. Oszołomienie odebrało mu zdolność poznawania rzeczywistości i przez chwilę nie wiedział gdzie jest. I już chciał wyszeptać ukochane imię, kiedy otworzył oczy spoglądając w dół.
            To nie był Bill i nie wiedział dlaczego przez chwilę tak właśnie pomyślał. Patrzyły na niego inne oczy, choć tego samego koloru, uśmiechały się inne usta.
            – Odwieziesz mnie do domu? – zapytał.

8 komentarzy:

  1. Nie wnikając specjalnie w szczegóły każdego wydarzenia jakie tu następuje napiszę krótko - Bill z wyrzutami sumienia, Tom wykorzystuje Danielle żeby odegrać się na Billu ... cóż stoję w obliczu wątpliwości jak jednoznacznie to ocenić bo ta część równie dziwna, co dobra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że czasem trudno czytelnikom przewidzieć co się dalej wydarzy, chociaż, pewne sytuacje są dość oczywiste.
      Serdecznie dziękuję za komentarz i cieplutko pozdrawiam!

      Usuń
  2. "Oko za oko, Bill." Naiwny Tom? Nuda? No nie w przypadku tego opowiadania. Dzięki!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie mi miło, że tak uważasz, staram się, aby było ciekawie.
      Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  3. Zdarzył się jakiś dziwny zbieg okoliczności, który sprawił że napatoczyła się ta cała Danielle i oczywiście nikt im tam nie przeszkadzał i nie było jakiegoś zamieszania w tym studio. Nadal mam mieszane uczucia względem fabuły, na tyle, że ciężko mi komentować. Cóż, w przypadku tego rodzaju historii wydaje się, że postępowanie "oko za oko" było nieuniknione. Jednocześnie utwierdzam się w przekonaniu, że z pozoru wszystko co jest jasne w miarę upływu czasu i kolejnych części nie jest tu do końca oczywiste.

    Weny twórczej na dalsze pisanie!
    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieczorami w studio rzadko ktoś bywa, dlatego Tom może tam koczować, ale tu było późne popołudnie, dlatego Danielle jeszcze była. Ja wiem, że może Ci się nie podobać wątek zdrady i cóż ja mogę powiedzieć... Może tylko, że ona jest dość istotna w historii jaką wymyśliłam. Może większość czytelników miała nadzieję, że bez niej się obejdzie, ale niestety, nie w tej historii. Ja lubię po prostu mieszać ;)
      Gorąco pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz!

      Usuń
  4. Wiele razy pisałam, że Tom jest moim ulubionym bohaterem, ale niestety już nie bo po tej części to się zmieniło :( Myślałam, że oko za oko to nie jego poziom, a jednak... takie postępowanie pokazuje tylko Tom już nie traktuje Billa poważnie, a i Bill Toma też :( nie jestem w stanie odgadnąć jak potoczy się ich relacja, ale przeczytam z chęcią, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd ja wiedziałam, że Tom już nie będzie taki fajny? ;) Zapewniam Cię, że obaj traktują się bardzo poważnie, i kochają. Po prostu ludzie są różni i różnie postępują. Ile istnień tyle charakterów, a każdy ma inne zasady, inne spojrzenie na wartości. Dla jednych zdrada, to koniec wszystkiego, dla innych coś, co można wybaczyć, gdy się kocha.
      Bardzo dziękuję za komentarz i gorąco pozdrawiam!

      Usuń