Część
56.
Bill
leżał na brzuchu wyciszając w sobie echa spełnienia. Był zbyt rozleniwiony,
żeby wstać, i chociaż nieustannie wzrok miał wbity w swoją kurtkę, to jednak
wciąż nie podnosił się, aby wyjąć z niej telefon. Coś podpowiadało mu, żeby
jednak tego nie robił, bo doskonale wiedział, że gdy zobaczy jakąkolwiek
wiadomość od Toma, całą ekscytację i podniecenie trafi szlag, a ich miejsce
mogą szybko zająć palące wyrzuty sumienia.
–
Wracaj wreszcie… – szepnął do siebie, bo jedynie szybki powrót Bastienia mógł
go zatrzymać w łóżku. Na szczęście po chwili usłyszał zgrzyt klucza w drzwiach,
w których pojawił się nikt inny, jak wzywany w myślach. W rękach miał dwie
szklanki, w których brzęczały kostki lodu, i butelkę whisky. Na widok wciąż
leżącego na łóżku z wyeksponowanymi, nagimi pośladkami Billa, uśmiechnął się
promiennie.
–
Przepraszam, że tak długo to trwało, ale przy okazji ogarnąłem co się na dole
dzieje.
–
I co? – Leniwie zapytał czarnowłosy.
–
Niektórzy się wciąż bawią, inni śpią pijani i naćpani gdziekolwiek, a część
rozeszła się po pokojach, czyli jak zwykle.
–
Zaglądałeś do Georga?
–
Tak, śpi jak dziecko. Nie musisz się obawiać – odparł Baron, rozlewając trunek
i po chwili podając szklankę Billowi, dodał: – Ciekawe, na czyje polecenie cię
pilnował…
–
Ja doskonale wiem na czyje. – Uśmiechnął się i podpierając na łokciu wziął
kilka łyków.
–
Toma? – Bez namysłu palnął Bastien, a na te słowa Bill omal nie zakrztusił się
alkoholem.
–
Dlaczego myślisz, że Toma?
–
Jak mieszkałeś u mnie, wszystko kazałeś trzymać w tajemnicy przed Tomem, że
niby powtórzy twojemu facetowi.
–
Bo powtórzy i nadal nie chcę, żebyś mu cokolwiek mówił, i nie chcę o tym teraz gadać.
–
Wiesz, tak szczerze, to dziwi mnie to. Bliźniacy zazwyczaj trzymają sztamę, a
twój brat miałby cię wydać? Myślałem, że wasza więź jest szczególna, nie
zdradzacie się i nie macie przed sobą tajemnic – odpowiedział Bastien,
rozbierając się. Bill doskonale wiedział, że miał na myśli zupełnie coś innego,
ale to, co właśnie powiedział, miało tak bardzo realny wydźwięk. Właśnie
zdradził Toma, w dosłownym tego słowa znaczeniu, i miał zamiar zrobić to po raz
drugi, chociaż, czy powinien liczyć? Nie chciał już, żeby Bastien o tym mówił,
to sprawiało, że zaczynał się wahać, chociaż podniecenie nie opuszczało go i
ochota na kolejny numerek była w tej chwili o wiele silniejsza.
–
Jak widać, nie zawsze. To tylko mit. – Uśmiechnął się i znów wziął kilka łyków.
–
Może i mit, jednak to dla mnie dziwne, że coś przed nim ukrywasz. – Bastien nie
odpuszczał. Wychylił duszkiem zawartość swojej szklanki i przez chwilę mieszał
w niej ruchem dłoni pozostałe, nierozpuszczone kostki lodu, po czym postawił
szkło na szafce. Nabierał coraz większych podejrzeń co do ich relacji.
–
Przestań psuć nastrój i pierdolić teraz o Tomie – mruknął Bill i też odstawił
swoją szklankę, po czym pociągnął już nagiego chłopaka za rękę, sprawiając, że
ten opadł na łóżko, tuż obok niego, a wtedy dodał: – Chcę, żebyś teraz
pierdolił mnie…
Uniósł
się na łokciu i wpił w wargi blondyna, całując go dziko. Oszołomiony taką
stanowczością chłopak, odwzajemnił pieszczotę. Kiedy ich usta rozłączyły się,
wpatrywał się w niego przez chwilę. Jego roznamiętnione spojrzenie zapierało mu
dech w piersiach i sprawiało, że pragnął go jeszcze mocniej. Mógłby tak wgapiać
się w niego godzinami, ale teraz znów zapragnął być w nim. Jeszcze zdąży się
napatrzeć, miał nadzieję, że przed nimi wiele wspólnych chwil, ale czy
podobnych tej? Takiej pewności mieć nie mógł, więc znów chciał czerpać
przyjemność z tych momentów, jakie uznał za ogromny dar od losu. Dotykał go i
pieścił jego cudowną skórę. Milimetr po milimetrze przemierzał jej połać,
wsłuchując się w przyspieszony oddech swojej miłości, która teraz poddawała się
zupełnie jego woli.
Jego
Bill… Jeszcze kilkanaście minut temu wyuzdany i dziki, stał się teraz delikatny
i sensualny. Jednak w każdej swojej odsłonie działał na niego tak samo i każdym
gestem sprawiał, że Baron kochał i pragnął go jeszcze mocniej.
***
Za
oknem zaczynało jaśnieć, a Billa wciąż nie było. Wyglądało na to, że wziął
sobie do serca jego radę i zamierzał bawić się dobrze do białego rana. Nie mógł
przecież wiedzieć, że jego brat od chwili, kiedy obudził się przez koszmarny
sen, nie potrafił zmrużyć oka. Tom był niemal pewien, że raczej już nie zaśnie.
Może udałoby mu się to, gdyby wziął jakieś nasenne tabletki, ale nie miał nic
takiego przy łóżku, a nie chciał wstawać i tłuc się o tej porze o kulach. Matka
pewnie też niedawno zasnęła, więc nie zamierzał jej zbudzić. Pewnie zaraz by
zeszła na dół i co gorsza zaczęła marudzić. Wiedział, że kiedy już wróci Bill,
ukoi tym jego skołatane nerwy, a wtedy będzie mógł spać do woli, nawet i cały
dzień.
Sięgnął
kolejny raz po komórkę i właściwie nie wiedział dlaczego to robi, przecież
usłyszałby wibracje, gdyby przyszła jakaś wiadomość, ale odkąd wysłał do
chłopaków smsy, nie było żadnego odzewu. Trochę go dziwiło, że żaden z nich
wciąż nie odpisał i z każdą minutą odczuwał coraz większy niepokój.
Usprawiedliwienie, że pewnie obaj doszczętnie uchlani posnęli, wciąż
przesłaniały najczarniejsze wizje. Znów odłożył telefon. Noga dawała się we
znaki bólem, więc sięgnął po tabletkę, a potem położył się na wznak, starając
się ją jakoś wygodnie ułożyć. Jednak wszystko go uwierało, a najgorzej każda,
bolesna myśl. Bo czymże był ten fizyczny ból, wobec jego pesymistycznych wizji
i strachu?
Spojrzał
na wyświetlacz zegarka. Było piętnaście po czwartej.
***
Czułem
wszechogarniające zmęczenie i senność. Najchętniej wstałbym i po prostu wrócił
do domu, ale wiedziałem, że nie mogę zostawić tu Georga, nim się nie obudzi.
Poza tym to on stanowił moje alibi, chociaż sam nic nie pamiętał, ale ja
wiedziałem, jak to wszystko mam rozegrać i zrobiłem to, układając w swojej
głowie misterny plan. Byłem pewien, że Baron zrobi wszystko co mu każę, w innym
wypadku nie miał co liczyć na powtórkę z rozrywki, jaką zapewniliśmy sobie
obaj. Wprawdzie już dwukrotnie zaspokojony, nie zamierzałem wcale tego
powtarzać, ale on przecież wiedzieć o tym nie musiał. Wystarczyło tylko dać mu
kilka wskazówek. I właśnie taki miałem zamiar.
***
–
Dokąd idziesz? – zapytał Bastien, kiedy Bill po kolejnym stosunku wstał z łóżka
i zaczął się ubierać. Nie oczekiwał od niego pieszczot i czułych wyznań, ale po
cichu liczył, że jeszcze z nim zostanie. Chciał mieć go blisko, najdłużej, jak
tylko się da.
–
Idę do Georga, chcę się trochę przespać nim się obudzi.
–
Przecież możesz zostać tutaj… – odpowiedział cicho.
–
Nie mogę – odparł stanowczo. Jego słowa zaskoczyły i zbiły z tropu blondyna.
Jeszcze przed chwilą był cały jego, a teraz znów zdawał się być daleki i
obojętny.
Bill
już kompletnie ubrany, chwycił z fotela ramoneskę, ale wciąż nie wychodził,
zastanawiając się przez chwilę jak mu powiedzieć to, co zamierzał. Widząc jego
zdezorientowaną minę w końcu się odezwał:
–
Wiem, że nie muszę cię prosić, żebyś to wszystko zatrzymał dla siebie, bo i tak
to zrobisz, ale mam inną prośbę.
–
Jaką? – zapytał DJ, siadając.
–
Zapomnij o tym co się stało, albo schowaj głęboko w pamięci i przyjmijmy wersję,
że obaj z Georgiem się upiliśmy w trupa i zasnęliśmy w tamtym pokoju, a mnie tu
z tobą nie było. To jedyna prawdziwa wersja dzisiejszej nocy, okej?
–
Dlaczego każesz mi o tym zapomnieć? Nie było ci ze mną dobrze? – W głosie
Bastiena dało się wyczuć żal.
–
Było fantastycznie, więc potraktuj to, jakbyś po najlepszym daniu głównym,
jakim był nasz występ, zjadł pyszny deser, i nie psujmy sobie smaku
niepotrzebną aferą, która zupełnie zniszczy naszą relację. – Te słowa Billa
zabrzmiały jak groźba i wiedział, że powinien wziąć to za pewnik. Nie miał
zamiaru nikomu o niczym powiedzieć, nawet Caroline, która także gdzieś
zniknęła, więc nie miała pojęcia co tu się wydarzyło. Nigdy nie miał przed nią
żadnych tajemnic, ale wiedział, że teraz, jeśli go o to zapyta, sprzeda jej taką
bajkę, jaką wymyślił przed chwilą Bill. Jeśli chciał jeszcze kiedyś tego
wszystkiego doświadczyć, wiedział, że musi postąpić tak, jak tego chciał jego
czarnowłosy anioł, choć wciąż do końca nie rozumiał dlaczego.
Kiedy
Bill wyszedł z sypialni, ubrał się i postanowił zejść na dół, skąd dochodziły
echa dogasającej imprezy.
***
Georg
wciąż mocno spał w takiej samej pozycji, w jakiej te kilka godzin temu go
pozostawili. Z pewną obawą pochylił się nad nim, sprawdzić czy oddycha, ale po
chwili zganił się za to w myślach. Przysiadł na brzegu łóżka i drżącą dłonią
sięgnął do kieszeni po komórkę. Mijały minuty, a on bał się spojrzeć na
wyświetlacz, mając świadomość, że tam może być jakaś wiadomość od Toma, której
jeszcze nawet nie przeczytał, a już zaczynały go palić wyrzuty sumienia.
Przesiąknięty
na wskroś zapachem kochanka, którego zostawił w pokoju po przeciwnej stronie,
wciąż siedział nieruchomo, tocząc walkę z własnymi myślami. Zdradził go, zrobił
coś najgorszego w swoim życiu, zasługiwał na karę, potępienie i zemstę, a mimo
to wcale nie żałował. Seks z Bastienem był fantastyczny. Czuł się kochany,
podziwiany i wielbiony, był dowartościowany jak nigdy przedtem. Wiedział, że
Tom bardzo go kocha, jednak nigdy nie potrafił okazać mu w pełni swojego uczucia,
nie potrafił zrobić dla niego wszystkiego, nie chciał wyzbyć się uprzedzeń. Nie
zdobyłby się na to, co z Bastienem miał na skinienie palca, chociaż nawet nie
musiał nim kiwać, bo on jakby czytał mu w myślach. Seks z nim był doskonałym
uzupełnieniem seksu z Tomem. Dlaczego miałby z tego rezygnować? Mógł mieć
przecież ich obu, bo wiedział, że żaden z nich się o tym nie dowie, bo ani
Baron nie pochwali się tym przed Tomem, ani Tom przed Baronem, że pieprzy
własnego brata. Sytuacja zdawała się być idealną, jednak wiedział, że mimo
zadowolenia, będzie go bardzo uwierać poczucie winy względem Toma, jakie już
zaczynało dawać o sobie znać. Był dziwnym człowiekiem; z jednej strony dręczyły
go wyrzuty sumienia, a z drugiej był bardzo szczęśliwy i niczego nie żałował.
Gdyby jakoś umiał uśmiercić to pierwsze, albo chociaż uśpić…
Zmęczony
i senny, położył się obok kumpla, wciąż jednak nie spoglądając w telefon. Była
najwyższa pora sprawdzić, czy ma jakąś wiadomość, która oczywiście czekała na
wyświetlenie. Ogarnęła go jakaś dziwna panika, podświadomość podpowiadała mu,
że jeśli odczyta smsa od Toma, poczuje się znacznie gorzej. I teraz zastanowił
się, czy w ogóle ma go otwierać. Według ustalonego przebiegu zdarzeń, powinien
upity spać głębokim snem, więc wcale nie musi go czytać, może lepiej będzie
zajrzeć, jeśli już się trochę prześpi? Jednak ciekawość była silniejsza i
otworzył wiadomość: „Tęsknię za Tobą,
potrzebuję Cię. Wróć jak najszybciej.” Pociemniało mu w oczach i dopiero
teraz poczuł się bardzo źle. Jeszcze zerknął sprawdzając godzinę wysłania.
Trzecia pięć, czyli mniej więcej była to godzina, w jakiej on w najlepsze dawał
dupy Bastienowi. Gdyby Tom napisał wcześniej, gdyby mu to powiedział, kiedy
rozmawiali, może sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Ale czy na pewno? Czy
była wtedy jakaś siła, która mogłaby go przed tym wszystkim powstrzymać? Teraz
sam przed sobą szukał jakichś usprawiedliwień, ale doskonale wiedział, że wtedy
nic nie zdołałoby tego zatrzymać. Wszystkiemu winien był on, bo sprowokował
Barona, dał mu dropsa i nikt inny, jak on sam zaciągnął go do jego własnej
sypialni. Chciał tego, doskonale o tym wiedział, więc zupełnie bezsensownym
było wymyślać teraz jakieś usprawiedliwienie swojego występku. Nie szukał go
już w sobie, bo nagle zrodziła się w nim złość na Toma. Po co to pisał? Po
jasną cholerę? Tylko go zdenerwował, wzbudził w nim poczucie winy i wyrzuty
sumienia. Gdyby nie było żadnej wiadomości, czułby się o wiele lepiej.
Nie
mógł zasnąć, choć chciał, bo przydałoby mu się trochę snu. Miał ochotę wstać i
uciec stąd, jechać do Toma, ale wiedział, że nie może. Musiał zostać i
poczekać, aż obudzi się Georg, a tylko diabli wiedzieli dokąd on będzie spał.
Że też Tom musiał przez tego idiotę skręcić tę nieszczęsną nogę. No tak,
wszystko przez Georga!
I
w końcu winiąc w myślach wszystkich, tylko nie siebie samego, zasnął.
***
Matthias
wrócił na swoje drzewo, kiedy zaczynało już świtać. Impreza chyba dobiegała
końca, bo chociaż muzyka wciąż grała, to na parkiecie salonu Bastiena bawiła
się zaledwie garstka gości. Wziął do ręki lornetkę i zaczął szukać
najważniejszego obiektu, czyli gospodarza domu, jednak nigdzie nie mógł go
dostrzec. Zaczął obawiać się, że przez tę eskapadę do drugiego zlecenia,
stracił okazję na dobre zdjęcia, ale jego obawa szybko pierzchła. Po chwili
obserwacji, dostrzegł, jak blondyn właśnie pojawił się na dole schodów, których
ostatnie stopnie mógł dostrzec ze swojej pozycji przez otwarte na oścież
szklane drzwi salonu. Strzelił zaraz kilka zdjęć na dowód, że wciąż tu był.
Przecież nie mógł się przyznać przed swoim zleceniodawcą, że zniknął stąd na
ponad trzy godziny. Miał nadzieję, że nic ciekawego tu się nie wydarzyło i taką
też wersję, popartą kilkoma, nic nie znaczącymi fotami, miał przedstawić Maxowi.
Posiedział
jeszcze jakiś czas, aż zrobiło się zupełnie jasno, a promienie wschodzącego
słońca zaczęły drażnić jego oczy. Wszyscy zaczynali się rozchodzić, a kiedy
wynieśli się na dobre z ogrodu, muzyka zamilkła, i Bastien zamknął okienne
drzwi na taras. No tak, ale gdzie mógł być ten Kaulitz? Odkąd wrócił nie
widział go, może już dawno wyszedł? Nie miał pojęcia o której godzinie, ale w
sumie nie musiał tego wiedzieć, nie miał przecież z tej pozycji widoku na
wyjściowe drzwi. Postanowił wejść nieco wyżej i z tej perspektywy jeszcze
zajrzeć w niezasłonięte roletami okna. Nie zamierzał fotografować ludzi spoza
zlecenia, ale może gdzieś tam będzie ten cały Bill?
Kiedy
już znalazł się na dobrej pozycji, przystawił do oczu lornetkę, zaczął
wpatrywać się w poszczególne okna, i wtedy zobaczył go śpiącego w ubraniu na
łóżku, obok tego drugiego chłopaka z zespołu. Zrobił szybko zdjęcie, uznając je
za dobry dowód, że między nim, a Bastienem z pewnością nic się nie wydarzyło, a
jeśli nawet, to jeszcze przecież zdąży ich przyłapać. Chyba na dziś wystarczyło
i teraz mógł wreszcie udać się na zasłużony odpoczynek.
***
–
O matko, moja głowa… – Obudził go głośny jęk kumpla. Uchylił powieki i przez
chwilę zastanawiał się gdzie jest i co tu robi, lecz szybko wróciła mu
świadomość. Zerknął na Georga, który leżał trzymając dłoń na czole.
–
Takie skutki picia wódki – zaśmiał się cicho i sięgnął po swoją komórkę.
Dochodziło południe.
–
Jak to możliwe, że się tak ululałem? Nie piłem wcale tak dużo – mamrotał
basista.
–
Wypiłeś, obaj piliśmy i zjechaliśmy na bazę.
–
To jak się tu znaleźliśmy?
–
No daliśmy jeszcze radę wczołgać się po schodach.
–
Nic nie pamiętam, jasna cholera… Ostatni przebłysk mam z dołu, kiedy piliśmy w
salonie.
–
A ja, jak Bastien pomógł nam tutaj wejść – kłamał Bill.
–
Kurwa, pewnie Sara dzwoniła – jęknął Georg i wyciągnął z kieszeni spodni
telefon. – No, i to dwa razy. Będę się gęsto tłumaczyć – spanikował, szybko
wybierając numer do swojej dziewczyny. – Kochanie? Przepraszam, że nie odbierałem,
ale zaliczyliśmy zjazd na bazę i dopiero się obudziłem.
Bill
leżał wsłuchując się w jednostronną rozmowę kumpla z jego dziewczyną.
–
Jakie laski? Nie obracałem żadnych lasek, spałem z Billem, obaj się skuliśmy?
Co? Nie! On może to potwierdzić!
–
Tak, spał ze mną w opakowaniu, uchlaliśmy się i Baron odstąpił nam pokój –
wtrącił czarnowłosy dość głośno, aby dziewczyna mogła usłyszeć. Chyba
odpuściła, bo dalsza rozmowa potoczyła się już spokojnie, a on wyłączył się z
tego zupełnie, oddając swoim myślom i postanowił odpisać Tomowi na smsa: „Urżnęliśmy się z Georgiem w trupa i
ulokowali nas w jednym łóżku, właśnie się obudziliśmy, a on tłumaczy się Sarze.
Niedługo będę w domu. Kocham Cię” – wysłał, po czym od razu zadzwonił po
taksówkę i wstał.
–
Zbieramy się, taksówka będzie za piętnaście minut – rzucił do Georga, kiedy ten
skończył rozmowę.
***
Kiedy
Tom się obudził, było po dwunastej. Nie wiedział ile przeleżał nie mogąc
zmrużyć oka, jednak w końcu jakimś cudem zasnął. Na szczęście matka nie budziła
go, ale teraz usłyszał zza drzwi cichą muzykę i jej krzątaninę. Pewnie już
gotowała im obiad. Zastanawiał się, czy Bill już wrócił i sięgnął po komórkę,
ale kiedy odczytał smsa wysłanego zupełnie niedawno, już wiedział, że pewnie
jeszcze go nie ma. Czuł gdzieś wewnątrz siebie jakiś dziwny ciężar, jakby coś
na kształt stresu i doskonale znał jego powód.
Chciało
mu się siku, więc usiadł na łóżku i sięgnął po kule, po czym wstał i doczłapał
się do łazienki.
–
O, synku, dobrze, że już wstałeś. No popatrz już po dwunastej, a jeszcze nie ma
Billa. Nie dzwoniłam do niego, bo pewnie by się zdenerwował.
–
I dobrze, że nie dzwoniłaś, bo już wraca. Napisał mi smsa. Popili z Georgiem i
spali.
–
No to całe szczęście, bo się martwiłam.
Tom
tylko pokręcił głową. Matka miała jakiś dziwny syndrom „małych synków”, kiedy
tu przyjeżdżała. Przecież będąc daleko, nie miała pojęcia co robią i o której
wracają, nie martwiła się i nie wydzwaniała, a kiedy była z nimi traktowała ich
jak dzieci.
Zamknął
za sobą drzwi, załatwił fizjologiczną potrzebę, po czym opłukał twarz i umył
zęby. Tęsknił za Billem, ostatnio nie rozstawali się na tak długi czas. Pół
dnia i cała noc bez niego, to było zdecydowanie za dużo. W dodatku nawet nie
miał co liczyć na jakieś zbliżenie. Matka raczej nie zamierzała dziś wyjechać,
a on nie chciał tego sugerować, żeby nie sprawić jej przykrości. Miał jednak
nadzieję, że jutro sama zechce wrócić do siebie i postanowił ją jakoś
delikatnie o to zapytać. Wyszedł z łazienki i skierował się do salonu, gdzie na
stoliku czekało na niego śniadanie.
–
Mamo? – zwrócił się do rodzicielki, która wciąż była w kuchni.
–
No co tam synku? Potrzebujesz jeszcze czegoś?
–
Nie, chciałem tylko zapytać, czy jutro wracasz do domu?
–
No miałam taki zamiar, ale jak chcecie to jeszcze zostanę.
–
Nie, nie ma takiej potrzeby. Już sobie poradzimy, dziękujemy za pomoc!
Z
jednej strony poczuł ulgę, ale ten ciężar na duchu z jakim się obudził, wcale
nie ustępował. Przyczyny tego samopoczucia wciąż nie było w domu, ale miał
nadzieję, że kiedy już wróci, dopiero wówczas odnajdzie prawdziwy spokój.
–
Cześć wszystkim! – rozbrzmiał nagle głos Billa, który właśnie wszedł do holu.
–
No nareszcie! – Matka podeszła do niego i ucałowała w policzek.
–
Mamo, daj spokój. Jesteśmy dorośli i czasem imprezujemy – zaśmiał się,
spoglądając na Toma, który wpatrywał się w niego takim wzrokiem, jakby chciał
prześwietlić nawet jego myśli.
–
No widzę, że masz dobry nastrój to i impreza była przednia – odezwał się. Jakże
żałował, że jest tu matka i nie może z nim pogadać jak zwykle.
–
A tam przednia – odpowiedział wesoło Bill. – Taka przednia, że zjechaliśmy z
Georgiem na bazę. – Wszedł do kuchni i sięgnął do lodówki po piwo, na co matka
zmarszczyła brwi.
–
Nie wystarczy ci?
–
Oj tam, jedno piwo na kaca. – Puścił jej oczko i otworzył puszkę, po czym wciąż
stojąc, wziął kilka solidnych łyków. – Jakie dobre, zimne… – mruknął, wchodząc
do salonu. – Jak się czujesz? – rzucił w stronę Toma, jak gdyby nigdy nic.
–
A jak mam się czuć? Jak wyeliminowany z imprezy przegryw ze skręconą nogą –
mruknął. Z jednej strony był szczęśliwy, że Bill już tu jest, a z drugiej wciąż
nie pozbył się tego ciężaru, jaki miał nadzieję zgubić, kiedy on wróci.
–
A noga boli?
–
W nocy bolała, spać nie mogłem i jakieś koszmary mi się śniły – spojrzał na
Billa tak przenikliwie, że ten poczuł na sobie zimny dreszcz, ale był przecież
dobrym aktorem i nie dał po sobie poznać, że ma na sumieniu największy względem
niego grzech.
–
Ale teraz jest lepiej, co nie? – Puścił mu oczko i dodał niesłyszalnym dla
matki szeptem: – Bo ja wróciłem…
Tom
tylko westchnął.
–
No teraz akurat nie boli. Chodź do ogrodu, opowiesz mi jak było – powiedział,
wstając i biorąc kule.
–
Pomóc ci? – Bill odstawił na chwilę piwo na stolik.
–
Nie, już daję radę z tym gównem. Możesz i dla mnie wziąć piwo – ruszył wolno w
stronę wyjścia na taras, a bliźniak wrócił do lodówki po kolejną puszkę. Tym
razem matka nie skomentowała, ale mieszając w garnku, tylko spojrzała wymownie.
Bill jednak udał, że tego nie widzi i zaraz popędził za Tomem, który już był na
tarasie. Jednak nie usiadł na stojącej tam huśtawce, tylko zszedł po kilku
schodkach i skierował się w stronę altany.
–
Nieźle sobie radzisz, ćwiczyłeś w nocy, czy jak? – zaśmiał się Bill, wolno
krocząc obok niego. Tom wsłuchiwał się w ton jego głosu, ale nie wyglądało na
to, że był jakiś spięty, a wręcz przeciwnie. Był wyluzowany i wesoły.
–
Brałeś coś wczoraj? – zapytał go.
–
Nie, no coś ty! Ochlałem się tylko jak wieprz.
–
Jakiś dziwnie wesoły jesteś, jak na całonocne balowanie i kaca – zauważył z
przekąsem brat i siadając na ławce wbił w niego przenikliwe spojrzenie.
–
Wyspałem się, to i kac mniejszy. – Puścił mu oczko, stawiając na stoliku piwo.
– Trawę tylko jaraliśmy, nie było nic twardego.
–
Taa, nie było, na takiej imprezie, już to widzę…
–
Na imprezie pewnie było, ja mówię o sobie.
–
A Georg?
–
A Georg to chuj go tam wie, ale też się zarąbał. Może dlatego, że Caroline mu
się spodobała, ale nie dała się wyrwać – zachichotał czarnowłosy. – Ogólnie
było nieźle, tylko strasznie brakowało mi tam ciebie… – Ściszył głos i spojrzał
bliźniakowi w oczy.
Tom
nie spuszczał z niego wzroku i przez chwilę się nie odzywał, aż w końcu
wypalił.
–
Przecież mogłeś wrócić.
–
No przecież chciałem, gdybyś mi to powiedział, jak rozmawialiśmy… Ale kazałeś
mi się dobrze bawić.
–
Nie chciałem psuć ci zabawy, ale miałem nadzieję, że się domyślisz i jednak
przyjedziesz – westchnął Tom, upijając kilka łyków piwa. Bill sapnął. Kurwa
mać! Nie umiał czytać mu w myślach! Gdyby wtedy go o to poprosił, to zamówiłby
taksówkę i przyjechał! Tylko czy na pewno? Głęboko w głowie upchnął odpowiedź
na to pytanie. Może i by przyjechał, ale z pewnością byłby zawiedziony. Teraz
wróciło wspomnienie tej nocy i jego ciało pokryło się przyjemnym dreszczem.
Miał co chciał, było zajebiście, ale czy z Bastienem miał wszystko czego
pragnął? Odpowiedzi akurat na to pytanie nie zamierzał kamuflować w głowie, bo
doskonale wiedział czego nie miał z nim, a co miał z Tomem. To była miłość.
–
Jeszcze nie nauczyłem się czytać ci w myślach, Tommy – zażartował.
–
Nie trzeba było w niczym czytać, po prostu myślałem, że też tego chcesz – W
jego głosie był wyczuwalny żal.
Bill
z głośnym westchnieniem oparł plecy o tył ławki. A jednak miał pretensje.
–
Tommy… – jęknął. – I tak nic by z tego nie wyszło, bo jest matka, poza tym sam
mi kazałeś zostać i powiedziałeś, że idziesz spać.
–
Myślisz, że tylko o seks chodzi? – żachnął się. – Chciałem, żebyś tu był.
Nie
wiedział co ma mu odpowiedzieć, Tom w chorobie był też strasznie marudny i na
dodatek domagał się chyba jakichś zupełnie niemęskich dowodów miłości.
–
Chciałeś żebym był i spał na górze? – fuknął.
–
Dobra, mniejsza. I tak nie czaisz.
–
Tommy…
–
Miałem chujowy sen, po prostu, kurwa! – podniósł trochę głos.
–
Ciszej, bo zaraz matka tu przyleci. Jaki znów sen?
–
Śniło mi się, że ktoś cię posuwał, rozumiesz? A tobie się to podobało.
Billa
zmroził dreszcz paniki. Co takiego do cholery? Nie wierzył w to co słyszy,
teraz miał kolejny dowód na ich bliźniaczą, szczególną więź. Zaśmiał się tylko,
udając, że to co powiedział brat, rozbawiło go.
–
No jaja sobie robisz… Wierzysz w jakieś głupie sny? A wiesz ile razy mi się
śniło, że pieprzysz jakąś panienkę? Jakbym chciał przejmować się takimi snami,
wylądowałbym w wariatkowie.
–
Ale mi się to śniło akurat wtedy, kiedy cię tu nie było, i byłeś na imprezie,
gdzie pewnie pełno napalonych kolesi się do ciebie śliniło.
–
Nikt się do mnie nie ślinił głupolu… – czułym głosem chciał go uspokoić, choć w
tej chwili on sam był lekko poddenerwowany i spięty, i zaczynały go dopadać
wyrzuty sumienia. – A nawet jeśli by tak było, to nawet nie zauważyłem. Kocham
cię i strasznie się stęskniłem, niech matka już jedzie… – Zerknął w stronę
domu, a upewniwszy się, że rodzicielka nie zmierza w ich stronę, mógł czule
musnąć jego usta, bo obaj byli pod ochroną dużego krzewu jaśminu. Kiedy odsunął
się już od brata, obdarowując go uprzednio uspokajającym pocałunkiem, wyszeptał:
–
Jestem ci wierny, Tommy. Przysięgam…
Przeczytałam tę część z takim samym zaciekawieniem jak wszystkie pozostałe. Nie wątpię, że dalej będzie równie interesująco. Oprócz skandalicznego postępowania Billa ciekawym wątkiem są zdjęcia dla Maxa, na których fotograf uchwycił akurat to, co nie trzeba - Billa z Georgiem. Jak to się dalej będzie rozgrywało nie mam pojęcia, ale już się nie mogę doczekać żeby to przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńDużo weny twórczej!
Pozdrawiam,
E.G.
Mam ogromną nadzieję, że zaskoczę, bo to, co robi Bill, raczej dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem ;)
UsuńDziękuję pięknie, pozdrawiam cieplutko :)
Jak zwykle zaczarowałaś bo bez cienia wątpliwości wszystkich czarujesz tym opowiadaniem :) A druga rzecz najważniejsza to bardzo Ci dziękuję za kolejną część bo czytałam z przyjemnością. Nie wyobrażam sobie nie czytać dalej bo muszę poznać dalsze losy wszystkich bohaterów tej historii, a szczególnie mojego ulubionego Toma...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cieszy mnie ogromnie, że nieustannie Ci się podoba. Ja także dziękuję za ciepłe słowa i gorąco pozdrawiam :)
UsuńTo opowiadanie ma w sobie coś, co sprawia, że nie można się od niego oderwać. Ten odcinek był dobry, naprawdę bardzo dobra część i choć absolutnie nie pochwalam postępowania, które prezentuje Bill to zastanawiam się jak dalej potoczy się ta historia... Myślę, że Bill będzie jeszcze gorzko żałował, że zbliżył się do Bastiena w tak intensywny sposób.
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na więcej!
Nie trać weny twórczej!
Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam.
Chyba zostali nieliczni, którzy nie mogą się oderwać ;) Ale nie ma co rozpaczać, może jeszcze przyjdą inni.
UsuńPostępowania Billa raczej nikt nie pochwala, to taka typowa czarna, owca.
Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie :)
Cóż... Karma wraca i Bill o tym wie, jego wyrzuty sumienia, nikłe bo nikłe, ale jednak są i na to wskazują... No widać, że będzie się działo bo Bill ostro pogrywa xp Tak naprawdę każda kolejna część tej opowieści udowadnia, że nie ma sposobu by przewidzieć tą historię i dalszy ciąg wydarzeń i bardzo dobrze xd I przypuszczam, że mój ulubieniec Max nie ucieszy się z tych kilku marnych fotek xp a gdyby tylko ten cały paparazzi wiedział co przegapił... haha xd no cóż znów pozostaje wyczekiwanie na kolejną część co naprawdę przychodzi mi z trudem... rzecz jasna życzę Ci weny twórczej :)
OdpowiedzUsuńPo woli wyrzuty sumienia zaczynają się odzywać, ale czy one są w stanie uchronić go przed kolejnym popełnianiem błędów?
UsuńTo dobrze, że nikt nie jest w stanie przewidzieć tego, co może się wydarzyć, sama nie lubię przewidywalnych historii.
Dziękuję, że zajrzałaś i zostawiłaś kilka słów, niezmiernie mnie to cieszy. Serdecznie Cię pozdrawiam :)
Ekhem... No to ja tylko zaznaczę, że dla mnie zachowanie Billa to dno i pięć metrów mułu!! :p hamulce to mu puściły koncertowo i liczę, że Bill dostanie za swoje, a należy mu się jak mało komu w tym opowiadaniu, właściwie to tylko jemu :p
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, tak trzymać! Trzeba go zmieszać z błotem, bo to rozkapryszony i nieodpowiedzialny gnojek. Myślę, że jeszcze zaskoczę fabułą ;)
UsuńDziękuję bardzo i cieplutko pozdrawiam :)
No i Bill ma teraz problem, poważny problem... Aż boję się myśleć co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńBill jest taki głupi i myśli, że jego noc z Bastienem nie wyjdzie na jaw, czy tylko udaje...??
Tak czy inaczej bardzo dobra część, dziękuję!! :)
Powiem tylko, że problemów tutaj brakowało nie będzie. Bill się trochę zatracił, a czy uda mu się jakoś z tego wybrnąć, to się okaże.
UsuńJa również bardzo dziękuję i gorąco pozdrawiam :)