Część 55.
Nim
Bastien zdążył cokolwiek zrobić, Bill chwycił go za koszulkę i cofając się
kilka kroków w tył, pociągnął za sobą. Zaraz jego plecy zderzyły się ze ścianą
oddzielającą sypialnię blondyna od korytarza. Kilka godzin temu, Baron pokochał
te usta tak samo mocno, jak kochał swojego anioła i ściśle przylegając do jego
torsu, na nowo zaczął czule je pieścić w kolejnym pocałunku, a one chłonęły
każdy dotyk. Odebrał od niego klucz i po omacku wetknął w zamek, otwierając
pokój, po czym wciągnął go za sobą w czarną otchłań pomieszczenia, jakie miało
stać się tej nocy oazą ich fizycznej miłości, rajem w którym spełnią się
marzenia. Zatrzasnął drzwi i wsunął klucz od wewnętrznej strony, przekręcając
go.
Chciał
na niego patrzeć, pragnął chłonąć zmysłem wzroku wyraz jego twarzy i spalać się
w płomieniach jego spojrzenia, przecież właśnie na to czekał tyle dni. Jednak
opuszczona roleta całkowicie mu to uniemożliwiała, a górne światło którego
włącznik miał na wyciągnięcie ręki, zupełnie odarłoby tę chwilę z magii.
Powinien zbliżyć się do łóżka, obok którego na małej szafce stała nocna lampka,
aby móc ją zapalić, ale właśnie w tej chwili Bill napierał na jego usta swoimi,
przyciskając do ściany tuż obok drzwi. Poczuł jego palce na swoich lędźwiach,
które zachłannie pieściły połać tego fragmentu ciała. Odbierał jego pocałunki i
każdy dotyk reagując na nie bardzo intensywnie. Mimo wcześniejszych sygnałów,
jakie dzisiejszego dnia dawał mu czarnowłosy, Bastien i tak był zaskoczony
takim zdecydowaniem w jego działaniu. Gdyby tego ranka ktoś wysnuł przed nim
taką wizję wieczoru, nigdy by w to nie uwierzył. Dlatego, wciąż trochę
onieśmielony i nieporadny, gubiąc się we własnych odczuciach wprawił rozbiegane
dłonie w ruch. Mocno objął go w pasie i odrywając plecy od ściany, zdecydowanym
ruchem, okręcił wokół własnej osi, i pociągnął w stronę łóżka, na które obaj
opadli z impetem. Teraz mógł sięgnąć do włącznika nocnej lampki i dzięki temu,
skąpe światło zaraz pozwoliło mu spojrzeć w te oczy, pełne pragnienia i
dzikości. Chciał go dotykać, pieścić i rozgrzać jego ciało do czerwoności, choć
miał wrażenie, że i tak już gorączka pożądania spalała go od wewnątrz.
Od
momentu, kiedy jeszcze byli w pokoju, w którym zostawili Georga, nie mówili
nic. Może dlatego, że usta wciąż mieli tak bardzo zajęte, ale teraz, kiedy
Bastien klęczał nad nim wpatrując się w jego oczy, mając pomiędzy kolanami jego
uda, znów usłyszał ten uwielbiany, pożądliwy szept, skierowany tylko do niego:
–
Weź mnie… Chcę być twoją spełnioną fantazją…
***
Nie mógł się ruszyć. Jakaś niewidzialna siła
trzymała go w miejscu. Bardzo chciał jakoś się uwolnić, choćby po to, aby
zakryć oczy i nie musieć patrzeć na to wszystko. Pragnął chociaż je zamknąć,
ale coś mu na to nie pozwalało, chciał krzyczeć, ale głos nie wydobywał się z
jego gardła. Tępy ból rozrywał wszystkie jego członki, a łzy same spływały po
policzkach. Jego ukochany brat, który był miłością jego życia właśnie go
zdradzał, a on musiał na to patrzeć. Wiedział, że kiedy wreszcie jakaś siła
wyrwie go z tego letargu bezsilności, zabije tego, kto go posiadł. Tylko kim
był ten człowiek? Nie mógł dostrzec jego twarzy, bo ta była jakby zamazana, ale
doskonale widział te blond włosy i tę postać, która właśnie zniewoliła jego
miłość. Tylko, czy aby na pewno go zniewalała? Wyraz twarzy Billa nie wskazywał
na to. Jego wzrok był roznamiętniony, usta rozchylone, a z gardła wydobywał się
jęk przyjemności. Zabije ich obu, a potem zabije siebie!
–
Billy, nie rób tego, Billy! – W końcu wydobył się z jego gardła krzyk.
Obudził
się. Czuł, jak mocno wali mu serce. Przetarł oczy i rozejrzał się po pokoju,
który tonął w mroku, po czym odetchnął z niemałą ulgą. Na szczęście to był
tylko sen… Chociaż nie, to był koszmar! Usiadł na łóżku, kierując wzrok w
stronę elektronicznego zegara, jaki stał na komodzie. Dochodziła trzecia.
–
Co się dzieje synku? Boli cię? Słyszałam, jak krzyczałeś. – Drzwi od pokoju
uchyliły się, a w nich stanęła matka.
–
Nie mamo, wszystko w porządku. Miałem okropny sen… – odpowiedział zdławionym głosem.
Serce nadal mocno mu biło, a w głowie wciąż miał obraz tego strasznego snu. –
Bill już wrócił? – zapytał.
–
Nie, jeszcze go nie ma.
–
A dlaczego ty nie śpisz?
–
Nie mogłam zasnąć, więc zeszłam na dół i włączyłam film. Też czekam na niego.
Tom
westchnął i opadł na poduszki.
–
Mamo, to nie ma sensu, on pewnie będzie tam spał i wróci rano. Kładź się i ty.
–
Może coś ci przynieść? – zapytała z troską rodzicielka.
–
Niczego mi nie trzeba, napiję się wody i idę spać dalej – dopowiedział, sięgając
po butelkę mineralnej, jaka stała na nocnej szafce.
–
No dobrze, ale gdybyś czegoś potrzebował zadzwoń. – Kobieta wycofała się,
zamykając za sobą drzwi, a chłopak sięgnął po telefon. Nie było żadnych
wiadomości od Billa. Jego wnętrze rozpierał dziwny niepokój, przeradzający się
z każdą chwilą w strach. Starał się wypierać go, tłumacząc sobie, że pewnie
dobrze się bawią, albo po prostu śpią, w co jednak szczerze wątpił. Postanowił
wysłać smsa do Georga: „Co tam? Wszystko
w porządku?”. Minęło jednak kilkanaście minut, ale nie doczekał się
odpowiedzi. Kręcił się z boku na bok nie mogąc zasnąć, aż wreszcie nie
wytrzymał i napisał do Billa: „Tęsknię za
Tobą, potrzebuję Cię. Wróć jak najszybciej.”
***
Bill
nie mówił już nic, a Bastien pokrył jego twarz deszczem czułych muśnięć,
szepcząc w międzyczasie:
–
Jesteś teraz mój i tylko mój… – Tę krótką wypowiedź, zwieńczył długim i
namiętnym pocałunkiem, podczas którego rozbieganymi palcami rozpinał mu guziki
u koszuli. Z podekscytowania kręciło mu się w głowie, podniecenie odbierało mu
oddech. Bill wsunął dłonie pod jego koszulkę, a po chwili chwycił jej brzegi i
podciągnął w górę, aby ją z niego ściągnąć. Na chwilę przerwali pieszczotę warg
i zaraz czarnowłosy w całej okazałości zobaczył nagi tors DJ’a. Niejednokrotnie
widział go bez koszulki, ale właśnie teraz, właśnie w tej chwili, ten widok
sparaliżował go nagłym dreszczem. Był podniecony i pragnął go. Jeśli chciałby
mu się teraz oprzeć, jeśli w ogóle miałby taki zamiar, jego silna wola właśnie
zostałaby roztrzaskana na tysiąc kawałków. Wiedział, że już nic go nie
powstrzyma, żadna myśl, żadna wątpliwość, które tak niedawno zaprzątały jego
głowę, a które teraz wypchnęła z niej dzika rządza.
Miał
już rozpiętą koszulę do ostatniego guzika i jedyne czego teraz chciał, to
poczuć gorąc jego skóry na swojej, dlatego objął go i przyciągnął do siebie
sprawiając, że ich torsy zetknęły się. Znów połączyli usta, całując się
zapamiętale. W tym samym czasie Bill wsunął dłonie pomiędzy ich biodra i
rozpiął mu spodnie, zsuwając je finalnie z pośladków chłopaka. I znów przerwali
pocałunek. Szaleństwo zawładnęło ich zmysłami, a czarnowłosy pojękiwał cicho,
kiedy jego wciąż niedoszły kochanek pospiesznie zdejmował z niego i z siebie
każdą część garderoby sprawiając, że po chwili byli już zupełnie nadzy. I
uwadze żadnego z nich nie umknął fakt, jak bardzo są podnieceni, a dowodem na
to były ich wzwiedzione członki.
Moment,
kiedy sycili się widokiem tego drugiego trwał niezwykle krótko, bo Bastien
oparłszy dłonie po obu stronach jego ciała, pochylił się nad nim, opadając
gorącymi wargami na rozgrzaną pragnieniem skórę. Składał na niej dziesiątki
muśnięć, które pobudzony Bill odczuwał ze zdwojoną siłą. Uderzały w jego
podświadomość, jak krople deszczu o suche, spragnione ich podłoże. W głowie
Bastiena także szalała burza pragnienia, które rozdzierało go na strzępy,
krzycząc, aby wziął go już, teraz! Narkotyk robił swoje, byli jak opętani
szaleństwem, dziką żądzą, która całkowicie ich obezwładniała, pozbawiając
zupełnie rozsądku. I o ile Bastien kochał właśnie jego, i nie czując nawet
grama wyrzutów sumienia, oddawał się w pełni każdej pieszczocie, to Bill
właśnie powinien je mieć. Jednak w tej chwili zupełnie o tym nie myślał,
owładnięty pożądaniem i pragnieniem oddania blondynowi całego siebie. Wzdychał
i pojękiwał coraz głośniej, jego przyjemność wzmagał zmysł wzroku, bo właśnie
płonącym spojrzeniem chłonął to, co miał przed oczami. Wargi Bastiena sunęły po
jego torsie, pieszcząc kolejno sutki. Zatrzymał się dłużej na tym z kolczykiem,
okalając go gorącym i mokrym językiem, raz po raz przygryzając. Bill zatapiał
palce w jego jasnej czuprynie i targając ją, dociskał do siebie jego głowę.
Blondyn
wiedział, że dziś będzie należał do niego, że przecież nie przerwą nagle tych
pieszczot, nie zwieńczając ich spełnieniem, bo on nie zrobiłby tego na pewno, a
i Bill był daleki od ucieczki. Miał świadomość, że go pragnie, tego teraz był
pewien jak nigdy niczego, i mógłby go wziąć szybko, niemal natychmiast, jednak
wiedział, że tego pierwszego razu musi dać mu o wiele więcej, niż jakiś szybki
numerek. I zamierzał mu to dać choćby dlatego, aby zechciał znów po to wrócić.
Dlatego pieścił wilgocią warg każdy skrawek skóry, wpełzał językiem w
najbardziej niedostępny zakamarek, a kiedy właśnie zacałował podbrzusze, objął
ustami jego twardego penisa i zassał mocno, a wtedy Bill wyprężył się i
wyrzucił nagle biodra ku górze, wsuwając się głębiej w gardło Barona.
Zduszony
jęk jego Boga zawibrował mu w uszach. Niewątpliwie było mu dobrze, ale to była
zaledwie uwertura do finału tego aktu. Palce nie pozostawały bierne, pieszcząc
uda i jądra, w połączeniu z nasuwającymi się na jego męskość wargami,
przyprawiały o czysty obłęd, co Bill manifestował drżeniem ciała, wijąc się pod
nim jak w konwulsjach. Jego dłonie nieporadnie szukały punktu zaczepienia. Tak
trudno było mu zapanować nad sobą samym, kiedy właśnie panowała nad nim żądza,
która zrodziła się poprzez poczynania Bastiena.
Miał
świadomość, że póki co, tylko brał swoją przyjemność, nie dając w zamian nic,
ale czy na pewno nic? Przecież oddawał mu całego siebie, spełniał jego najskrytsze
pragnienia, wszak był jego erotyczną fantazją, jakiej pozwalał się ziścić,
jednocześnie chcąc nią być. Było mu dobrze, chociaż nie… Było mu kurewsko
dobrze! Usta Bastiena były cudem, pieścił go w sposób, jaki uwielbiał. Od
pamiętnego dnia, kiedy pozwolił mu na to w studio, nie zaznał takiej rozkoszy.
Dlatego pławił się w swojej ekstazie i opierając stopy o łóżko, jeszcze szerzej
rozchylił nogi, pozwalając mu się dotykać i pieścić. Ale niemal na szczyt
wzniósł się dopiero wówczas, kiedy blondyn podtrzymując mu uda, wniknął
językiem pomiędzy jego pośladki, wciskając go mocno, tym samym sprawiając, że
zwieracze zaczęły się rozluźniać. Nie zaprzestawał dopieszczać jego penisa,
zastępując gorące wargi dłonią.
–
Bastien… O, kurwa… – zaklął soczyście Bill i jęknął zaraz głośno, manifestując
swoją przyjemność. Sufit zawirował nad jego głową mieniąc się tysiącem barw,
nie z nadmiaru krążącego w jego żyłach alkoholu, a z przyjemności wzmaganej
wziętą wcześniej dawką narkotyku. Teraz przez myśl mu przeszło pytanie, czy oni
w ogóle go potrzebowali, będąc sami dla siebie tak bardzo zakazaną używką?
Świadomość,
że sprawia mu rozkosz, niczym ostrze strzały przeszyła ciało Bastiena
euforyczną radością. Cierpliwie tkwiąc w niecierpliwości własnego pragnienia,
aby móc już w nim być, nie ustawał w swoich poczynaniach. Jednak Bill przerwał
mu, gwałtownie się unosząc, tym samym uniemożliwiając dalsze pieszczoty.
Zdezorientowany chłopak przerwał, a wtedy on pociągnął go na siebie chwytając
za przedramiona, po czym przewrócił na plecy i sadowiąc się na jego biodrach
okrakiem, zainicjował porywczy pocałunek. Sugestywnie ocierając się pośladkami
o jego twardą męskość, czuł jak bardzo jest gotowy by go posiąść. Chciał mieć
go w sobie, czuć każdą cząstką ciała tę wielkość, napawać się słodką
przyjemnością i dawać tę przyjemność jemu. Teraz myślał już tylko o tym,
wyzbyty ze wszelkich wyrzutów sumienia, zupełnie nie łamiąc sobie głowy zdradą
jaką popełniał, ani nad jej konsekwencjami. Uniósł się nieco w górę klękając,
ale kiedy Bastien chciał w niego wejść, odsunął się, tym samym burząc mu
zupełnie plan posiadania. Widział to zdezorientowanie, niepewność i jakby lekką
panikę w błękicie jego oczu, czego teraz zasiać nie chciał, dlatego szybko
uspokoił go:
–
Daj prezerwatywę… – szepnął pochylając się nad nim i znów scalając ich wargi.
To nie była dla Barona komfortowa sytuacja, czyżby Bill obawiał się, że nie
jest zupełnie zdrowy? Jednak trudno było mu się w tej chwili dziwić, przecież
sypiał z Maxem, więc miał prawo być pełen obaw. Nie mógł się sprzeciwić jego
żądaniu, to mogłoby oznaczać niemiły koniec tej nocy, a tego za nic w świecie
nie chciał. Wciąż mając zajęte pocałunkiem usta, sięgnął więc po omacku
otwierając szufladę szafki, jaka była w zasięgu jego ręki, gdzie trzymał
zabezpieczenia i nawilżający żel, jednak tego drugiego dziś nie potrzebowali.
Bill położył kres pocałunkowi i odebrał
mały pakunek, jednocześnie wycofując się na czworaka. Przysiadł mu na kolanach,
rozerwał srebrną folię zębami i wyjął z niej prezerwatywę. Baron leżał
nieruchomo i oddychając szybko przyglądał się poczynaniom jego kochanka, który
zaczął ją zakładać na jego wzwiedzionego członka. Właściwie mógł się po nim
spodziewać wszystkiego, przecież nie miał pojęcia jaki jest w łóżku, ale to, co
właśnie zrobił, bardzo go zaskoczyło. Czarnowłosy pochylił się i zaczął nasuwać
zabezpieczenie ustami.
Jęk
umknął z ust Bastiena nieproszony, zdradzając stan jego podniecenia. Ale czy w
takiej chwili mógłby ukryć jakąkolwiek ze swoich reakcji? Jak miałby zapanować
nad swoim ciałem, kiedy język jego Boga tak zwinnie sunął po jego penisie, gdy
tak zdecydowanie, a zarazem rozkosznie omiatał nabrzmiałą główkę? Żałował
jedynie, że teraz ma na sobie tę przeklętą gumkę, ale jednocześnie miał
nadzieję, że jeszcze dane mu będzie poczuć to wszystko bez jej udziału.
Wierzył, że to nie jest ich pierwszy i jedyny raz.
Bill
uniósł głowę i spojrzał mu w oczy. Jego wzrok płonął namiętnością, kiedy znów
podczołgał się do jego ust, ale musnął je tylko krótko, bo zaraz wyprostował
się i nie przerywając linii spojrzeń, z głuchym jękiem nasunął się na twardą
męskość blondyna. Oparł dłonie na jego torsie i w rytmicznych ruchach zaczął
unosić się i opadać, sprawiając obojgu tak upragnioną przyjemność.
Baron
zdawał sobie sprawę z tego, że dla jego anioła ten akt jest jedynie
zaspokojeniem żądzy, jaka zawładnęła nim pod wpływem chwili i wziętego
narkotyku, dla niego zaś był on spełnieniem wszystkich marzeń. Kiedy Bill
przymknął oczy i odchylił do tyłu głowę, poddając się zupełnie euforycznej
przyjemności, wpatrywał się płomiennym wzrokiem tam, gdzie jego penis wsuwał
się z taką pasją, aby po chwili wysunąć się niemal do umknięcia z objęć
rozkosznego i gorącego wnętrza jego anioła. Omiatał spojrzeniem to cudownie
uległe ciało, którego był teraz w posiadaniu. Mając świadomość, że to jedynie
jego pobożne życzenia, krzyczał w myślach; „Jesteś
mój! Rozumiesz?! Należysz tylko do mnie!”
Z
każdym wniknięciem w tę cudowną ciasnotę, jego zmysły szalały, skóra płonęła, a
w podbrzuszu budził się wulkan, który w
końcu miał dać o sobie znać gorącą erupcją. Bill, doprowadzał go do szaleństwa
zaciskając na nim swoje wnętrze, kiedy z taką pasją nabijał się na jego twardą
męskość. Baron, objął dłońmi jego uda, pieszcząc każdy dostępny im fragment
skóry, a w końcu zacisnął jedną z nich na jego członku, który swoim wzwodem
niemal błagał o tę pieszczotę. Zapulsował mu w dłoni i już wiedział, że jego
Bóg jest bliski spełnienia. Pragnął przedłużyć ten akt, ale przecież mieli
jeszcze tyle czasu do rana, przecież mogli to powtórzyć jeszcze niejeden raz,
jeśli Bill tylko tego zechce, w co wierzył z całych sił. Dopieszczał go
zwinnymi palcami, jednocześnie czując, jak główka jego penisa pokrywa się
wilgocią.
Tak
cudownie było być w nim, wypełniać go bez granic swoją wielkością, sycić
spojrzenie tym aktem, który do dziś był najśmielszą erotyczną fantazją, jaka
się właśnie urealniała. Czując, że spełnienie jest blisko, przymknął na chwilę
oczy, gubiąc gdzieś w czeluściach umysłu ten najsłodszy widok. Czując pierwsze
przyjemne skurcze uniósł się siadając i jednocześnie zamknął swoją miłość w
klatce ramion. To był najlepszy moment, aby szeptać mu czułe wyznania, jednak w
obawie przed jego reakcją zaniechał tego pomysłu. Znów przeszyła jego umysł
bolesna myśl, że jest jedynie narzędziem do zaspokojenia pożądania, ale to i
tak było dla niego najlepszym, co mogło mu się przytrafić.
Bill
spojrzał mu w oczy i nie zaprzestając unosić się i opadać, odrzucił głowę do
tyłu pozwalając wargom Barona kluczyć po jego ramionach i szyi. Blondyn pragnął
spić z niego podniecenie, jakie naznaczały na ukochanym ciele iskrzące w nikłym
świetle drobne kropelki potu. Niezdecydowane dłonie sunęły po skórze obejmując
napięte pośladki, jednak pozbywając ich zaraz swojego ciepła, zaczęły pieścić
plecy, biegnąc po koralach kręgosłupa. Prócz faktu, że wypełniał go sobą, ten
dotyk był jednym z najlepszych doznań. Jego skóra tak cudownie miękka... Nie
mógł oprzeć się wrażeniu, że nigdy dotąd nie dotykał równie delikatnej.
Poddawali
się żądzy zamkniętej w ich ciałach tracąc kontrolę. Oddechy były coraz szybsze,
a oni coraz bliżsi spełnienia. Ponownie połączyli wargi, nie potrafiąc
powstrzymać jęków, które stłumione poprzez pocałunek wydostawały się na
zewnątrz. Z każdym pchnięciem, z każdym ruchem języka, drgnieniem warg, Bastien
czuł, jak rozkosz obezwładnia go coraz silniej. Nie było już nawet mowy, aby
mógł to powstrzymać. Nie mogąc złapać tchu, rozłączył ich usta, a z gardła
wyrwał się schrypły jęk. Przyjemność doszczętnie go obezwładniła i pokryła całe
ciało dreszczem. Przeżył wspaniały, silny orgazm, i wiedział jedno - jeszcze
nigdy nie było mu tak dobrze, jak teraz.
Bill
nie przestawał poruszać się na nim, a wiedząc, że jego kochanek osiąga szczyt,
robił to jeszcze mocniej, szybciej i intensywniej. Sam był już tego bliski, ale
chciał przeżyć to w sposób, jakiego nigdy nie mógł doświadczyć z Tomem. Teraz
nadarzyła się jedyna okazja. Dlatego kiedy ciało Bastiena zaczęło się wyciszać,
popchnął go, a gdy ten opadł na poduszki uniósł się w górę, tym samym
pozwalając wysunąć się jego męskości. Wciąż w apogeum podniecenia, czarnowłosy
przesunął się na kolanach i zatrzymał tuż nad jego twarzą, a Baron sam uniósł
głowę i pochłonął łapczywie ustami jego członka.
Nieustanne,
szaleńcze podniecenie rozprzestrzeniało się w nim błogością i na przemian
paliło żywym ogniem. Oparłszy dłonie na zagłówku łóżka, penetrował usta
blondyna czując, jak dobija do ścianek gardła. Jego pchnięcia były mocne i
zdecydowane, jednak to wszystko nie trwało zbyt długo, a było jedynie
zwieńczeniem całości aktu. Z głośnym jękiem wytrysnął wprost w jego usta, nie
zaprzestając się w nie wbijać. Ostatecznie krzyk rozkoszy rozbrzmiał ponad
muzykę, jaka wciąż była bardzo dobrze słyszalna w sypialni, wszak impreza
trwała w najlepsze. Zwalniając każdy ruch, w końcu wysunął się z pomiędzy jego
warg i z głośnym westchnieniem, bez tchu opadł na pościel, tuż obok blondyna.
Leżąc
tak przez chwilę bez ruchu uspokajali oddechy, drobiny ekscytacji wciąż unosiły
się nad ich nagimi, spełnionymi ciałami, a oni zdawali się być naelektryzowani
przyjemnością w jakiej przed chwilą byli zanurzeni. Z rozchylonymi wargami
walczyli o każdy oddech, serca wciąż tłukły się w piersiach jak oszalałe.
Po
chwili odezwał się Bill, cichym, jednak wciąż rozemocjonowanym głosem:
–
Chce mi się pić…
Baron
uniósł się na łokciu i lekko przechylił na bok, wpatrzony w lekko zaróżowione
policzki najpiękniejszej istoty, jaką miał teraz tuż obok odparł:
–
Zaczekaj tu, zejdę na dół i przyniosę whisky, chyba, że wolisz coś innego? –
Teraz był gotów spełnić jego każdą zachciankę i jednocześnie żałował, że nie
pomyślał wcześniej, aby zostawić coś w sypialni.
–
Whisky z lodem i colą, byle szybko – rozkazał jego Bóg, a chłopak natychmiast
wyskoczył z łóżka ściągając prezerwatywę. Na gołe pośladki założył spodnie, a
na tors koszulkę. Chciał wrócić tu jak najszybciej, aby móc znów sycić się jego
ciałem, choć nie miał żadnej pewności, że jeszcze mu na to pozwoli.
Otworzył
drzwi i wyciągnął klucz z zamka, po czym zwrócił się do niego:
–
Zamknę cię na wypadek, gdyby ktoś niepowołany chciał tu wejść.
Bill
nie odpowiedział, westchnął jedynie i przewrócił się na brzuch, eksponując
idealne pośladki, na widok których blondyna obezwładnił dreszcz. Pełen
euforycznej radości Bastien, wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi na
klucz.
***
Miałem wrażenie, że Baron nie wraca całe
wieki, a upływający czas nie był jego sprzymierzeńcem. Leżałem na brzuchu z
dłońmi wsuniętymi pod poduszkę, na której położyłem głowę. Wzrok zatrzymałem na
mojej ramonesce, którą kilka godzin temu położyłem na fotelu. W jej kieszeni
był mój telefon. Im dłużej na nią patrzyłem, tym większa była pokusa, aby wstać
i sprawdzić, czy nie mam jakiegoś smsa od Toma. Jeszcze nie miałem wyrzutów
sumienia, może dlatego, że wciąż w moim podbrzuszu pulsowała przyjemność.
Czułem totalne rozluźnienie, było mi dobrze i błogo, po prostu zajebiście. Nie
żałowałem, że dałem mu się przelecieć, chociaż tak po prawdzie, to ja
przeleciałem się sam. Podobało mi się cholernie, bo zrobiłem to tak, jak
chciałem, i w zasadzie to ja rządziłem w jego łóżku. A co najgorsze, miałem
ochotę na więcej, tylko, że teraz zamierzałem pozwolić na to jemu. Chciałem
znów poczuć w sobie jego kutasa. Musiałem przyznać, że miał całkiem niezły
sprzęt. Wiedziałem, że kiedy tu wróci, to napijemy się, a potem zrobimy to
jeszcze raz. W sumie teraz, kiedy już to się stało nie było takie istotne, czy
to będzie ten jeden raz, czy jeszcze kilka. Ale warunek był taki, że powinien
pojawić się tu zaraz, bo z każdą chwilą wzbierała we mnie chęć sięgnięcia po
ten pieprzony telefon i wiedziałem, że gdy w końcu wstanę i wezmę go do ręki,
sytuacja może diametralnie się zmienić.
Dalsza
część tej nocy zależała od tego, czy czeka tam na mnie jakaś wiadomość od Toma.
Ooo matko...ja wiem że piszę rzadko komentarze ale na każdy odcinek czekam z niecierpliwością. Ten jest zaj*** choć przekleństwo jest złym uwielbieniem. Mega. Błagam o więcej...
OdpowiedzUsuńBędzie więcej, nie wiem za jaki czas, ale pewnie będzie.
UsuńDziękuję serdecznie i pozdrawiam :)
Kochana... ty już wiesz jakie wrażenie wywarła na mnie ta część :D Co prawda cholernie żal mi Toma, jednak... Bastien działa na mnie chyba tak samo jak na Billa i będąc na miejscu naszego czarnowłosego Aniołka tez nie umiałabym mu się oprzeć. Niestety... u Toma ma miłość, ale najwyraźniej... czegoś jednak mu w tej relacji brakuje. Tomaszek pewnie w łóżku nie jest zły, jednak... Baron musi mieć to coś... no i według mnie ma, ale zaraz pewnie polecą hejty i pewnie będę jedyna, która taki rozwój wydarzeń satysfakcjonuje. Ale no cóż... mnie tam sielanka nudzi i gdyby tylko taka miała tutaj być to bym tak chętnie tego opowiadania nie czytała i nie czekała z taka niecierpliwością na każdy następny rozdział...
OdpowiedzUsuńTeraz tylko jeszcze pozostaje kwestia... czy Max się dowie... czy Tom się dowie... a jeśli tak to kiedy? Jak zareagują? Bardziej obawiałabym się Maxa bo on jest odrobine nieprzewidywalny, ale kto wie... zdaje się, ze najlepsze dopiero się w tej historii zaczyna... Czekam wiec na to co będzie dalej... Buziaki kochana i dużo weny! Oby ci marnotrawni komentatorzy wrócili! ;*
Trudno powiedzieć, czy czegoś mu brakuje. Usprawiedliwia się sam przed sobą w dość infantylny sposób, ale myślę, że nie ma na zdradę żadnego usprawiedliwienia, szczególnie kiedy się kocha. Ujmę to krótko; jest po prostu skurwielem, choć nie poszedłby z każdym do łóżka. Na Barona miał ochotę od dłuższego czasu, a on zazwyczaj w końcu robi to, na co ma ochotę.
UsuńMam wrażenie, że tylko Ty czekasz z taką niecierpliwością na kolejne rozdziały, bo sama widzisz, że ostatnio posucha. I nawet nikt się nie upomina o kolejną część, mniej ludzi tu zagląda, a i komentatorów została garstka. Być może fabuła przestała się podobać, ale trudno, nie zmienię jej, bo cały zamysł przebiegu zdarzeń trafiłby szlag. Hejterzy za to się cieszą, że notowania spadły. Mam nadzieję, że uda mi się dobrnąć do końca i prawdopodobnie nieco okroję przebieg wydarzeń.
Dziękuję i przesyłam buziaki :*
Jednak wyszło na to, że źle typowałam dalszy rozwój akcji. Bill przespał się z Bastienem. Przyjmuję to do wiadomości. Co się stało to się już nie odstanie. Czy ten odcinek mi się podobał? I tak i nie. Tak - ze względu na niesamowite pióro i przyjemny styl. Nie - ze względu na fabułę i aktualny przebieg wydarzeń. Związek Billa i Toma od początku jest niewyobrażalnie skomplikowany i najbardziej intryguje mnie to, że u nich kolejne trudności pojawiają się w tempie absolutnie błyskawicznym i nie ma wyłącznie sielanki. Gdybym miała nieco szerzej wytłumaczyć to fabuła nie pasuje mi dlatego, że w początkowych kilkunastu rozdziałach Bill tak zaciekle walczył o to żeby Tom odwzajemnił jego uczucia (te silniejsze niż wyłącznie braterska miłość), a nagle znikąd pojawił się Baron, który miesza przez kilkadziesiąt odcinków aż dochodzi do zdrady. A zdrada w związku to dla mnie coś innego niż problemy w związku spowodowane tym, że los rzuca kłody pod nogi (na co nie mamy wpływu). Zdrada to świadoma decyzja jednej ze stron (przecież Bastien nie zgwałcił Billa). Oczywiście jest za wcześnie na wnioski, ale po tym co ostatnio czytam nachodzą mnie myśli, że Bill zdradził Toma ponieważ ten nie spełnia wszystkich jego zachcianek w łóżku. Jeśli tak to mega słabo i Bill w takim wydaniu traci moją sympatię. Bastien też mnie irytuje bo przecież dobrze wie, że Bill ma kogoś, a jednak dopiął swego i mimo to oboje wylądowali w łóżku. Nie chcę upraszczać i obym się myliła, ale Bill zrobił skok w bok (przyćpany, podpity, to pomijam) bo szukał u Bastiena tego czego nie dostawał od Toma. Widocznie Bill jednak aż tak mocno nie kocha Toma jak było to ukazane od początku w tym opowiadaniu. Żal mi Toma bo niczym sobie na to nie zasłużył.
OdpowiedzUsuńTakie są moje odczucia...
Oczywiście jak najbardziej jestem zainteresowania tym jak dalej potoczą się losy bohaterów tej historii.
Dużo weny twórczej!
Pozdrawiam,
E.G.
Znasz mnie już trochę z innych opowiadań, toteż wiesz, że u mnie nigdy nie było samej sielanki. Fakt, tutaj może jest jej nad wyraz mało, ale taki mam pomysł na to opowiadanie, więc nie mogę nic zmienić w przebiegu akcji, bo musiałabym zmienić absolutnie wszystko, a na to już za późno. Nie mogę sugerować się upodobaniami czytelników w środku historii, w dodatku, że na całą mam już pomysł w głowie. Ja wiem, że ta zdrada nie spodobała się wielu, zdaję sobie z tego sprawę. Zdrada nie jest czymś dobrym, a wręcz przeciwnie, jest najgorszym złem w związku, bo według mnie można rozwiązać każdy problem, zawsze można się jakoś dogadać, wszystko można wybaczyć, wszystko prócz zdrady. Ja bym nie wybaczyła, gardzę nią, choć jeśli się bardzo kocha, może powinno dać się szansę tej drugiej osobie? Nie wiem… Jednak zdrada jest wpisana w życie ludzi od wieków, tacy już jesteśmy, często o wiele gorsi od zwierząt. Słabe jest to co zrobił Bill, bez względu na pobudki, czy zrobił to bo miał taką ochotę, czy dlatego, że Tom nie spełnia wszystkich jego zachcianek w łóżku, czy też z innego powodu (ujawni to za jakiś czas). Zwątpiłaś, czy Bill szczerze kocha Toma – otóż kocha, bardzo kocha, ale to dość skomplikowana postać. Są ludzie, którzy kochają, a jednak zdradzają, są tacy, którzy najbardziej starają się wówczas, kiedy to, czego pragną jest jedynie ich marzeniem, a kiedy to marzenie się ziści spoczywają na laurach. Takiego pokroju osobą właśnie jest nasz bohater Bill.
UsuńJeśli zaś chodzi o Bastiena, powiedziane było, że zrobi wszystko, aby zdobyć Billa. Nie jest na tyle szlachetny, aby przejmować się jakimś tam jego partnerem o którym na dodatek ma zdanie, że taka osoba po prostu nie istnieje. Zakochał się, więc trudno mu się dziwić, że pragnie na każdy możliwy sposób zdobyć obiekt swoich westchnień, szczególnie kiedy ten obiekt praktycznie sam zaciąga go do łóżka.
Nie obiecywałam, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie, więc nie jest. I może tylko jeszcze przytoczę fragment z pierwszej, początkowej narracji Billa: „Minuta, po minucie postąpiłbym tak samo, aby po raz drugi doświadczyć tego wszystkiego na nowo, celebrować każdą piękną i szczęśliwą chwilę uniesień, szczędząc mu jednak tych pełnych bólu, cierpienia, jakie w rezultacie sam odczuwałem ze zdwojoną siłą, kiedy oddawał mi z nawiązką.”- czy to zapowiadało jedynie sielankę? Z pewnością nie.
Cieszy mnie, że mimo to, pozostaniesz tutaj.
Dziękuję serdecznie i gorąco pozdrawiam :)
Bardzo dobry jest ten odcinek!
OdpowiedzUsuńDziękuję i serdecznie pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam gorąco :)
UsuńTa część tak pozostałe to znów poziom absolutnie z najwyższej półki!!!
OdpowiedzUsuńCzytało się świetnie, płynnie i przyjemne, ale nie mogę pozostać obojętna na zdradę Billa i bardzo współczuję, że Toma spotkało coś takiego. Moim zdaniem to koniec związku Billa i Toma bo Tom Billowi nigdy tego nie wybaczy. Choć kto wie... W tego typu fikcji literackiej możliwe jest wszystko więc będę czytać kolejne części żeby się o tym przekonać.
Pozdrawiam!
Większość z komentujących nie pozostała obojętna na te zdradę, ale cóż… tacy są ludzie, taki jest ten Bill – jednym słowem kawał z niego sukinsyna. Nie ma nic gorszego jak zdrada w związku, ale niestety od zarania dziejów jest ona wpisana w życie ludzi, bo przecież nie wszyscy są wierni bez względu na wszystko. Ba… są tacy, którzy kochają, a mimo to zdradzają. Ja bym nie wybaczyła, a czy Tom wybaczy jeśli w ogóle się dowie? Wszystko okaże się w swoim (pewnie dość długim)czasie.
UsuńDziękuję ślicznie i cieplutko pozdrawiam :)
Trochę zwlekałam z napisaniem tego komentarza bo sądziłam, że może zmienię zdanie, opinię i ocenę, ale nie, nie zmienię xp cóż, jak dla mnie Bill powinien dostać solidnego kopa w dupę za to, że puścił się z Bastienem na tej imprezie xp i liczę na to, że Tom szybko się dowie, a jak już się dowie to od razu każe Billowi wypier*alać.
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że ta zdrada Billa to był tylko i wyłącznie jego kaprys, głupia zachcianka, ciekawość i po prostu jedna wielka fanaberia. Mechanizm działania mózgu Billa i cały jego tok myślenia coraz bardziej mnie przeraża xp ...i choć od samego początku doskonale wiem, że to wykreowana czysta fikcja literacka to jednak trochę mam problem z... dystansem do tego opowiadania i coraz trudniej czyta mi się to w częściach... xp no sama nie wiem, ale chyba odczekam trochę czasu żeby później walnąć sobie tak ze trzy części naraz xd no jak już się uzbierają w spisie treści... bo jednak wysiadam przy czytaniu na raty... za trudne xd
Ja wiem, zresztą jak już wyżej napisałam w odpowiedziach, zdrada to coś najgorszego w związku, ale ludzie niestety zdradzają, nawet jeśli kochają. Z różnych pobudek. Bill jest skomplikowaną postacią, bo za jego rozumowaniem czasem trudno nadążyć, a jednocześnie dość przewidywalną. Nie ma usprawiedliwienia na jego czyn, czy poniesie karę, czy nie, zdradzić nie mogę. Jeśli dobrnę do końca, pewnie wszystko się wyjaśni z czasem.
UsuńNie wiem jaka jest przyczyna tego, że tak trudno Ci się to czyta, bo akcja się komplikuje, czy, po prostu przestało się już podobać? Nie obiecywałam, że będzie łatwo, cytat, jaki przytoczyłam w odpowiedzi u Evy, wyraźnie o tym mówi. No cóż, przykro, że znikają komentatorzy, bo bez Waszych opinii nie pisze mi się zbyt dobrze, ale trudno, jak to mówi przysłowie „łaska pańska na pstrym koniu jeździ” i nie mam wyjścia, ani też wpływu na to muszę się z tym pogodzić.
Dziękuję bardzo i serdecznie pozdrawiam :)
Tak dobrze napisałaś tę część, że nie mam się do czego przyczepić.
OdpowiedzUsuńBill puszczając się z Bastienem oszczędził mi roboty i sam zmieszał się z błotem.
I nie za bardzo wiem co istotnego mogłabym jeszcze napisać oprócz tego, że dołączam się do tych wszystkich Czytelników, którym żal Toma.
Wciąż czekam na kolejne części!
Nie trać weny twórczej :)
Serdecznie Cię pozdrawiam!
Ach ta zdrada… zasiała tutaj solidny zamęt i nawet nie wiem, czy przez to nie zostanie mi jakaś nieliczna garstka czytelników. Jednak nie rozumiem tego, bo zdrada to dość powszechny wątek wielu historii, bo my ludzie, po prostu tacy jesteśmy, okropni i zdradliwi, niestety w większości. I taki właśnie jest Bill zdradliwy i kapryśny, i jeśli już spełniło się jego największe marzenie, dlaczego nie ma spełniać także innych swoich zachcianek? I szczerze, miałam nadzieję, że wszyscy się porządnie po Billu przejadą, że zostanie wręcz zwyzywany, ale zawsze się mylę :(
UsuńPewnie Twój komentarz jest ostatni pod tą częścią, więc tym bardziej dziękuję i gorąco pozdrawiam :)
Nie no spoko Bill zje#ał sprawę na własne życzenie no ale przecież można, wszystko można i puszczać się i zdradzać też można. Nie będę tego oceniać - Bill jest dorosły i ma swoje powody za chwilę zrozumie, że po tym jak się przespał z Bastienem to ma przeje#ane u Toma. Na 99% ta zdrada szybko wyjdzie na jaw choć mogę się mylić i Bill może dalej ciągnąć tę szopkę z Bastienem. A to pewnie w następnych częściach, o ile je napiszesz pozdr
OdpowiedzUsuńRacja, wszystko można, oczywiście na własną odpowiedzialność, bo zazwyczaj ponosi się konsekwencje swoich czynów, zazwyczaj... bo zdarza się, że nie, szczególnie jeśli to jednorazowy numer.
UsuńZ reguły doprowadzam swoje opowiadania do końca, więc mam nadzieję, że i tym razem prędzej, czy później mi się to uda.
Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)