wtorek, 5 marca 2019

Część 55.


Część 55.


            Nim Bastien zdążył cokolwiek zrobić, Bill chwycił go za koszulkę i cofając się kilka kroków w tył, pociągnął za sobą. Zaraz jego plecy zderzyły się ze ścianą oddzielającą sypialnię blondyna od korytarza. Kilka godzin temu, Baron pokochał te usta tak samo mocno, jak kochał swojego anioła i ściśle przylegając do jego torsu, na nowo zaczął czule je pieścić w kolejnym pocałunku, a one chłonęły każdy dotyk. Odebrał od niego klucz i po omacku wetknął w zamek, otwierając pokój, po czym wciągnął go za sobą w czarną otchłań pomieszczenia, jakie miało stać się tej nocy oazą ich fizycznej miłości, rajem w którym spełnią się marzenia. Zatrzasnął drzwi i wsunął klucz od wewnętrznej strony, przekręcając go.
            Chciał na niego patrzeć, pragnął chłonąć zmysłem wzroku wyraz jego twarzy i spalać się w płomieniach jego spojrzenia, przecież właśnie na to czekał tyle dni. Jednak opuszczona roleta całkowicie mu to uniemożliwiała, a górne światło którego włącznik miał na wyciągnięcie ręki, zupełnie odarłoby tę chwilę z magii. Powinien zbliżyć się do łóżka, obok którego na małej szafce stała nocna lampka, aby móc ją zapalić, ale właśnie w tej chwili Bill napierał na jego usta swoimi, przyciskając do ściany tuż obok drzwi. Poczuł jego palce na swoich lędźwiach, które zachłannie pieściły połać tego fragmentu ciała. Odbierał jego pocałunki i każdy dotyk reagując na nie bardzo intensywnie. Mimo wcześniejszych sygnałów, jakie dzisiejszego dnia dawał mu czarnowłosy, Bastien i tak był zaskoczony takim zdecydowaniem w jego działaniu. Gdyby tego ranka ktoś wysnuł przed nim taką wizję wieczoru, nigdy by w to nie uwierzył. Dlatego, wciąż trochę onieśmielony i nieporadny, gubiąc się we własnych odczuciach wprawił rozbiegane dłonie w ruch. Mocno objął go w pasie i odrywając plecy od ściany, zdecydowanym ruchem, okręcił wokół własnej osi, i pociągnął w stronę łóżka, na które obaj opadli z impetem. Teraz mógł sięgnąć do włącznika nocnej lampki i dzięki temu, skąpe światło zaraz pozwoliło mu spojrzeć w te oczy, pełne pragnienia i dzikości. Chciał go dotykać, pieścić i rozgrzać jego ciało do czerwoności, choć miał wrażenie, że i tak już gorączka pożądania spalała go od wewnątrz.
            Od momentu, kiedy jeszcze byli w pokoju, w którym zostawili Georga, nie mówili nic. Może dlatego, że usta wciąż mieli tak bardzo zajęte, ale teraz, kiedy Bastien klęczał nad nim wpatrując się w jego oczy, mając pomiędzy kolanami jego uda, znów usłyszał ten uwielbiany, pożądliwy szept, skierowany tylko do niego:
            – Weź mnie… Chcę być twoją spełnioną fantazją…

***

            Nie mógł się ruszyć. Jakaś niewidzialna siła trzymała go w miejscu. Bardzo chciał jakoś się uwolnić, choćby po to, aby zakryć oczy i nie musieć patrzeć na to wszystko. Pragnął chociaż je zamknąć, ale coś mu na to nie pozwalało, chciał krzyczeć, ale głos nie wydobywał się z jego gardła. Tępy ból rozrywał wszystkie jego członki, a łzy same spływały po policzkach. Jego ukochany brat, który był miłością jego życia właśnie go zdradzał, a on musiał na to patrzeć. Wiedział, że kiedy wreszcie jakaś siła wyrwie go z tego letargu bezsilności, zabije tego, kto go posiadł. Tylko kim był ten człowiek? Nie mógł dostrzec jego twarzy, bo ta była jakby zamazana, ale doskonale widział te blond włosy i tę postać, która właśnie zniewoliła jego miłość. Tylko, czy aby na pewno go zniewalała? Wyraz twarzy Billa nie wskazywał na to. Jego wzrok był roznamiętniony, usta rozchylone, a z gardła wydobywał się jęk przyjemności. Zabije ich obu, a potem zabije siebie!
            – Billy, nie rób tego, Billy! – W końcu wydobył się z jego gardła krzyk.
            Obudził się. Czuł, jak mocno wali mu serce. Przetarł oczy i rozejrzał się po pokoju, który tonął w mroku, po czym odetchnął z niemałą ulgą. Na szczęście to był tylko sen… Chociaż nie, to był koszmar! Usiadł na łóżku, kierując wzrok w stronę elektronicznego zegara, jaki stał na komodzie. Dochodziła trzecia.
            – Co się dzieje synku? Boli cię? Słyszałam, jak krzyczałeś. – Drzwi od pokoju uchyliły się, a w nich stanęła matka.
            – Nie mamo, wszystko w porządku. Miałem okropny sen… – odpowiedział zdławionym głosem. Serce nadal mocno mu biło, a w głowie wciąż miał obraz tego strasznego snu. – Bill już wrócił? – zapytał.
            – Nie, jeszcze go nie ma.
            – A dlaczego ty nie śpisz?
            – Nie mogłam zasnąć, więc zeszłam na dół i włączyłam film. Też czekam na niego.
            Tom westchnął i opadł na poduszki.
            – Mamo, to nie ma sensu, on pewnie będzie tam spał i wróci rano. Kładź się i ty.
            – Może coś ci przynieść? – zapytała z troską rodzicielka.
            – Niczego mi nie trzeba, napiję się wody i idę spać dalej – dopowiedział, sięgając po butelkę mineralnej, jaka stała na nocnej szafce.
            – No dobrze, ale gdybyś czegoś potrzebował zadzwoń. – Kobieta wycofała się, zamykając za sobą drzwi, a chłopak sięgnął po telefon. Nie było żadnych wiadomości od Billa. Jego wnętrze rozpierał dziwny niepokój, przeradzający się z każdą chwilą w strach. Starał się wypierać go, tłumacząc sobie, że pewnie dobrze się bawią, albo po prostu śpią, w co jednak szczerze wątpił. Postanowił wysłać smsa do Georga: „Co tam? Wszystko w porządku?”. Minęło jednak kilkanaście minut, ale nie doczekał się odpowiedzi. Kręcił się z boku na bok nie mogąc zasnąć, aż wreszcie nie wytrzymał i napisał do Billa: „Tęsknię za Tobą, potrzebuję Cię. Wróć jak najszybciej.

***

            Bill nie mówił już nic, a Bastien pokrył jego twarz deszczem czułych muśnięć, szepcząc w międzyczasie:
            – Jesteś teraz mój i tylko mój… – Tę krótką wypowiedź, zwieńczył długim i namiętnym pocałunkiem, podczas którego rozbieganymi palcami rozpinał mu guziki u koszuli. Z podekscytowania kręciło mu się w głowie, podniecenie odbierało mu oddech. Bill wsunął dłonie pod jego koszulkę, a po chwili chwycił jej brzegi i podciągnął w górę, aby ją z niego ściągnąć. Na chwilę przerwali pieszczotę warg i zaraz czarnowłosy w całej okazałości zobaczył nagi tors DJ’a. Niejednokrotnie widział go bez koszulki, ale właśnie teraz, właśnie w tej chwili, ten widok sparaliżował go nagłym dreszczem. Był podniecony i pragnął go. Jeśli chciałby mu się teraz oprzeć, jeśli w ogóle miałby taki zamiar, jego silna wola właśnie zostałaby roztrzaskana na tysiąc kawałków. Wiedział, że już nic go nie powstrzyma, żadna myśl, żadna wątpliwość, które tak niedawno zaprzątały jego głowę, a które teraz wypchnęła z niej dzika rządza.
            Miał już rozpiętą koszulę do ostatniego guzika i jedyne czego teraz chciał, to poczuć gorąc jego skóry na swojej, dlatego objął go i przyciągnął do siebie sprawiając, że ich torsy zetknęły się. Znów połączyli usta, całując się zapamiętale. W tym samym czasie Bill wsunął dłonie pomiędzy ich biodra i rozpiął mu spodnie, zsuwając je finalnie z pośladków chłopaka. I znów przerwali pocałunek. Szaleństwo zawładnęło ich zmysłami, a czarnowłosy pojękiwał cicho, kiedy jego wciąż niedoszły kochanek pospiesznie zdejmował z niego i z siebie każdą część garderoby sprawiając, że po chwili byli już zupełnie nadzy. I uwadze żadnego z nich nie umknął fakt, jak bardzo są podnieceni, a dowodem na to były ich wzwiedzione członki.
            Moment, kiedy sycili się widokiem tego drugiego trwał niezwykle krótko, bo Bastien oparłszy dłonie po obu stronach jego ciała, pochylił się nad nim, opadając gorącymi wargami na rozgrzaną pragnieniem skórę. Składał na niej dziesiątki muśnięć, które pobudzony Bill odczuwał ze zdwojoną siłą. Uderzały w jego podświadomość, jak krople deszczu o suche, spragnione ich podłoże. W głowie Bastiena także szalała burza pragnienia, które rozdzierało go na strzępy, krzycząc, aby wziął go już, teraz! Narkotyk robił swoje, byli jak opętani szaleństwem, dziką żądzą, która całkowicie ich obezwładniała, pozbawiając zupełnie rozsądku. I o ile Bastien kochał właśnie jego, i nie czując nawet grama wyrzutów sumienia, oddawał się w pełni każdej pieszczocie, to Bill właśnie powinien je mieć. Jednak w tej chwili zupełnie o tym nie myślał, owładnięty pożądaniem i pragnieniem oddania blondynowi całego siebie. Wzdychał i pojękiwał coraz głośniej, jego przyjemność wzmagał zmysł wzroku, bo właśnie płonącym spojrzeniem chłonął to, co miał przed oczami. Wargi Bastiena sunęły po jego torsie, pieszcząc kolejno sutki. Zatrzymał się dłużej na tym z kolczykiem, okalając go gorącym i mokrym językiem, raz po raz przygryzając. Bill zatapiał palce w jego jasnej czuprynie i targając ją, dociskał do siebie jego głowę.
            Blondyn wiedział, że dziś będzie należał do niego, że przecież nie przerwą nagle tych pieszczot, nie zwieńczając ich spełnieniem, bo on nie zrobiłby tego na pewno, a i Bill był daleki od ucieczki. Miał świadomość, że go pragnie, tego teraz był pewien jak nigdy niczego, i mógłby go wziąć szybko, niemal natychmiast, jednak wiedział, że tego pierwszego razu musi dać mu o wiele więcej, niż jakiś szybki numerek. I zamierzał mu to dać choćby dlatego, aby zechciał znów po to wrócić. Dlatego pieścił wilgocią warg każdy skrawek skóry, wpełzał językiem w najbardziej niedostępny zakamarek, a kiedy właśnie zacałował podbrzusze, objął ustami jego twardego penisa i zassał mocno, a wtedy Bill wyprężył się i wyrzucił nagle biodra ku górze, wsuwając się głębiej w gardło Barona.
            Zduszony jęk jego Boga zawibrował mu w uszach. Niewątpliwie było mu dobrze, ale to była zaledwie uwertura do finału tego aktu. Palce nie pozostawały bierne, pieszcząc uda i jądra, w połączeniu z nasuwającymi się na jego męskość wargami, przyprawiały o czysty obłęd, co Bill manifestował drżeniem ciała, wijąc się pod nim jak w konwulsjach. Jego dłonie nieporadnie szukały punktu zaczepienia. Tak trudno było mu zapanować nad sobą samym, kiedy właśnie panowała nad nim żądza, która zrodziła się poprzez poczynania Bastiena.
            Miał świadomość, że póki co, tylko brał swoją przyjemność, nie dając w zamian nic, ale czy na pewno nic? Przecież oddawał mu całego siebie, spełniał jego najskrytsze pragnienia, wszak był jego erotyczną fantazją, jakiej pozwalał się ziścić, jednocześnie chcąc nią być. Było mu dobrze, chociaż nie… Było mu kurewsko dobrze! Usta Bastiena były cudem, pieścił go w sposób, jaki uwielbiał. Od pamiętnego dnia, kiedy pozwolił mu na to w studio, nie zaznał takiej rozkoszy. Dlatego pławił się w swojej ekstazie i opierając stopy o łóżko, jeszcze szerzej rozchylił nogi, pozwalając mu się dotykać i pieścić. Ale niemal na szczyt wzniósł się dopiero wówczas, kiedy blondyn podtrzymując mu uda, wniknął językiem pomiędzy jego pośladki, wciskając go mocno, tym samym sprawiając, że zwieracze zaczęły się rozluźniać. Nie zaprzestawał dopieszczać jego penisa, zastępując gorące wargi dłonią.
            – Bastien… O, kurwa… – zaklął soczyście Bill i jęknął zaraz głośno, manifestując swoją przyjemność. Sufit zawirował nad jego głową mieniąc się tysiącem barw, nie z nadmiaru krążącego w jego żyłach alkoholu, a z przyjemności wzmaganej wziętą wcześniej dawką narkotyku. Teraz przez myśl mu przeszło pytanie, czy oni w ogóle go potrzebowali, będąc sami dla siebie tak bardzo zakazaną używką?
            Świadomość, że sprawia mu rozkosz, niczym ostrze strzały przeszyła ciało Bastiena euforyczną radością. Cierpliwie tkwiąc w niecierpliwości własnego pragnienia, aby móc już w nim być, nie ustawał w swoich poczynaniach. Jednak Bill przerwał mu, gwałtownie się unosząc, tym samym uniemożliwiając dalsze pieszczoty. Zdezorientowany chłopak przerwał, a wtedy on pociągnął go na siebie chwytając za przedramiona, po czym przewrócił na plecy i sadowiąc się na jego biodrach okrakiem, zainicjował porywczy pocałunek. Sugestywnie ocierając się pośladkami o jego twardą męskość, czuł jak bardzo jest gotowy by go posiąść. Chciał mieć go w sobie, czuć każdą cząstką ciała tę wielkość, napawać się słodką przyjemnością i dawać tę przyjemność jemu. Teraz myślał już tylko o tym, wyzbyty ze wszelkich wyrzutów sumienia, zupełnie nie łamiąc sobie głowy zdradą jaką popełniał, ani nad jej konsekwencjami. Uniósł się nieco w górę klękając, ale kiedy Bastien chciał w niego wejść, odsunął się, tym samym burząc mu zupełnie plan posiadania. Widział to zdezorientowanie, niepewność i jakby lekką panikę w błękicie jego oczu, czego teraz zasiać nie chciał, dlatego szybko uspokoił go:
            – Daj prezerwatywę… – szepnął pochylając się nad nim i znów scalając ich wargi. To nie była dla Barona komfortowa sytuacja, czyżby Bill obawiał się, że nie jest zupełnie zdrowy? Jednak trudno było mu się w tej chwili dziwić, przecież sypiał z Maxem, więc miał prawo być pełen obaw. Nie mógł się sprzeciwić jego żądaniu, to mogłoby oznaczać niemiły koniec tej nocy, a tego za nic w świecie nie chciał. Wciąż mając zajęte pocałunkiem usta, sięgnął więc po omacku otwierając szufladę szafki, jaka była w zasięgu jego ręki, gdzie trzymał zabezpieczenia i nawilżający żel, jednak tego drugiego dziś nie potrzebowali. Bill położył kres pocałunkowi i  odebrał mały pakunek, jednocześnie wycofując się na czworaka. Przysiadł mu na kolanach, rozerwał srebrną folię zębami i wyjął z niej prezerwatywę. Baron leżał nieruchomo i oddychając szybko przyglądał się poczynaniom jego kochanka, który zaczął ją zakładać na jego wzwiedzionego członka. Właściwie mógł się po nim spodziewać wszystkiego, przecież nie miał pojęcia jaki jest w łóżku, ale to, co właśnie zrobił, bardzo go zaskoczyło. Czarnowłosy pochylił się i zaczął nasuwać zabezpieczenie ustami.
            Jęk umknął z ust Bastiena nieproszony, zdradzając stan jego podniecenia. Ale czy w takiej chwili mógłby ukryć jakąkolwiek ze swoich reakcji? Jak miałby zapanować nad swoim ciałem, kiedy język jego Boga tak zwinnie sunął po jego penisie, gdy tak zdecydowanie, a zarazem rozkosznie omiatał nabrzmiałą główkę? Żałował jedynie, że teraz ma na sobie tę przeklętą gumkę, ale jednocześnie miał nadzieję, że jeszcze dane mu będzie poczuć to wszystko bez jej udziału. Wierzył, że to nie jest ich pierwszy i jedyny raz.
            Bill uniósł głowę i spojrzał mu w oczy. Jego wzrok płonął namiętnością, kiedy znów podczołgał się do jego ust, ale musnął je tylko krótko, bo zaraz wyprostował się i nie przerywając linii spojrzeń, z głuchym jękiem nasunął się na twardą męskość blondyna. Oparł dłonie na jego torsie i w rytmicznych ruchach zaczął unosić się i opadać, sprawiając obojgu tak upragnioną przyjemność.
            Baron zdawał sobie sprawę z tego, że dla jego anioła ten akt jest jedynie zaspokojeniem żądzy, jaka zawładnęła nim pod wpływem chwili i wziętego narkotyku, dla niego zaś był on spełnieniem wszystkich marzeń. Kiedy Bill przymknął oczy i odchylił do tyłu głowę, poddając się zupełnie euforycznej przyjemności, wpatrywał się płomiennym wzrokiem tam, gdzie jego penis wsuwał się z taką pasją, aby po chwili wysunąć się niemal do umknięcia z objęć rozkosznego i gorącego wnętrza jego anioła. Omiatał spojrzeniem to cudownie uległe ciało, którego był teraz w posiadaniu. Mając świadomość, że to jedynie jego pobożne życzenia, krzyczał w myślach; „Jesteś mój! Rozumiesz?! Należysz tylko do mnie!”
            Z każdym wniknięciem w tę cudowną ciasnotę, jego zmysły szalały, skóra płonęła, a w  podbrzuszu budził się wulkan, który w końcu miał dać o sobie znać gorącą erupcją. Bill, doprowadzał go do szaleństwa zaciskając na nim swoje wnętrze, kiedy z taką pasją nabijał się na jego twardą męskość. Baron, objął dłońmi jego uda, pieszcząc każdy dostępny im fragment skóry, a w końcu zacisnął jedną z nich na jego członku, który swoim wzwodem niemal błagał o tę pieszczotę. Zapulsował mu w dłoni i już wiedział, że jego Bóg jest bliski spełnienia. Pragnął przedłużyć ten akt, ale przecież mieli jeszcze tyle czasu do rana, przecież mogli to powtórzyć jeszcze niejeden raz, jeśli Bill tylko tego zechce, w co wierzył z całych sił. Dopieszczał go zwinnymi palcami, jednocześnie czując, jak główka jego penisa pokrywa się wilgocią.
            Tak cudownie było być w nim, wypełniać go bez granic swoją wielkością, sycić spojrzenie tym aktem, który do dziś był najśmielszą erotyczną fantazją, jaka się właśnie urealniała. Czując, że spełnienie jest blisko, przymknął na chwilę oczy, gubiąc gdzieś w czeluściach umysłu ten najsłodszy widok. Czując pierwsze przyjemne skurcze uniósł się siadając i jednocześnie zamknął swoją miłość w klatce ramion. To był najlepszy moment, aby szeptać mu czułe wyznania, jednak w obawie przed jego reakcją zaniechał tego pomysłu. Znów przeszyła jego umysł bolesna myśl, że jest jedynie narzędziem do zaspokojenia pożądania, ale to i tak było dla niego najlepszym, co mogło mu się przytrafić.
            Bill spojrzał mu w oczy i nie zaprzestając unosić się i opadać, odrzucił głowę do tyłu pozwalając wargom Barona kluczyć po jego ramionach i szyi. Blondyn pragnął spić z niego podniecenie, jakie naznaczały na ukochanym ciele iskrzące w nikłym świetle drobne kropelki potu. Niezdecydowane dłonie sunęły po skórze obejmując napięte pośladki, jednak pozbywając ich zaraz swojego ciepła, zaczęły pieścić plecy, biegnąc po koralach kręgosłupa. Prócz faktu, że wypełniał go sobą, ten dotyk był jednym z najlepszych doznań. Jego skóra tak cudownie miękka... Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że nigdy dotąd nie dotykał równie delikatnej.
            Poddawali się żądzy zamkniętej w ich ciałach tracąc kontrolę. Oddechy były coraz szybsze, a oni coraz bliżsi spełnienia. Ponownie połączyli wargi, nie potrafiąc powstrzymać jęków, które stłumione poprzez pocałunek wydostawały się na zewnątrz. Z każdym pchnięciem, z każdym ruchem języka, drgnieniem warg, Bastien czuł, jak rozkosz obezwładnia go coraz silniej. Nie było już nawet mowy, aby mógł to powstrzymać. Nie mogąc złapać tchu, rozłączył ich usta, a z gardła wyrwał się schrypły jęk. Przyjemność doszczętnie go obezwładniła i pokryła całe ciało dreszczem. Przeżył wspaniały, silny orgazm, i wiedział jedno - jeszcze nigdy nie było mu tak dobrze, jak teraz. 
            Bill nie przestawał poruszać się na nim, a wiedząc, że jego kochanek osiąga szczyt, robił to jeszcze mocniej, szybciej i intensywniej. Sam był już tego bliski, ale chciał przeżyć to w sposób, jakiego nigdy nie mógł doświadczyć z Tomem. Teraz nadarzyła się jedyna okazja. Dlatego kiedy ciało Bastiena zaczęło się wyciszać, popchnął go, a gdy ten opadł na poduszki uniósł się w górę, tym samym pozwalając wysunąć się jego męskości. Wciąż w apogeum podniecenia, czarnowłosy przesunął się na kolanach i zatrzymał tuż nad jego twarzą, a Baron sam uniósł głowę i pochłonął łapczywie ustami jego członka.
            Nieustanne, szaleńcze podniecenie rozprzestrzeniało się w nim błogością i na przemian paliło żywym ogniem. Oparłszy dłonie na zagłówku łóżka, penetrował usta blondyna czując, jak dobija do ścianek gardła. Jego pchnięcia były mocne i zdecydowane, jednak to wszystko nie trwało zbyt długo, a było jedynie zwieńczeniem całości aktu. Z głośnym jękiem wytrysnął wprost w jego usta, nie zaprzestając się w nie wbijać. Ostatecznie krzyk rozkoszy rozbrzmiał ponad muzykę, jaka wciąż była bardzo dobrze słyszalna w sypialni, wszak impreza trwała w najlepsze. Zwalniając każdy ruch, w końcu wysunął się z pomiędzy jego warg i z głośnym westchnieniem, bez tchu opadł na pościel, tuż obok blondyna.
            Leżąc tak przez chwilę bez ruchu uspokajali oddechy, drobiny ekscytacji wciąż unosiły się nad ich nagimi, spełnionymi ciałami, a oni zdawali się być naelektryzowani przyjemnością w jakiej przed chwilą byli zanurzeni. Z rozchylonymi wargami walczyli o każdy oddech, serca wciąż tłukły się w piersiach jak oszalałe. 
            Po chwili odezwał się Bill, cichym, jednak wciąż rozemocjonowanym głosem:
            – Chce mi się pić…
            Baron uniósł się na łokciu i lekko przechylił na bok, wpatrzony w lekko zaróżowione policzki najpiękniejszej istoty, jaką miał teraz tuż obok odparł:
            – Zaczekaj tu, zejdę na dół i przyniosę whisky, chyba, że wolisz coś innego? – Teraz był gotów spełnić jego każdą zachciankę i jednocześnie żałował, że nie pomyślał wcześniej, aby zostawić coś w sypialni.
            – Whisky z lodem i colą, byle szybko – rozkazał jego Bóg, a chłopak natychmiast wyskoczył z łóżka ściągając prezerwatywę. Na gołe pośladki założył spodnie, a na tors koszulkę. Chciał wrócić tu jak najszybciej, aby móc znów sycić się jego ciałem, choć nie miał żadnej pewności, że jeszcze mu na to pozwoli.
            Otworzył drzwi i wyciągnął klucz z zamka, po czym zwrócił się do niego:
            – Zamknę cię na wypadek, gdyby ktoś niepowołany chciał tu wejść.
            Bill nie odpowiedział, westchnął jedynie i przewrócił się na brzuch, eksponując idealne pośladki, na widok których blondyna obezwładnił dreszcz. Pełen euforycznej radości Bastien, wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi na klucz.

***

            Miałem wrażenie, że Baron nie wraca całe wieki, a upływający czas nie był jego sprzymierzeńcem. Leżałem na brzuchu z dłońmi wsuniętymi pod poduszkę, na której położyłem głowę. Wzrok zatrzymałem na mojej ramonesce, którą kilka godzin temu położyłem na fotelu. W jej kieszeni był mój telefon. Im dłużej na nią patrzyłem, tym większa była pokusa, aby wstać i sprawdzić, czy nie mam jakiegoś smsa od Toma. Jeszcze nie miałem wyrzutów sumienia, może dlatego, że wciąż w moim podbrzuszu pulsowała przyjemność. Czułem totalne rozluźnienie, było mi dobrze i błogo, po prostu zajebiście. Nie żałowałem, że dałem mu się przelecieć, chociaż tak po prawdzie, to ja przeleciałem się sam. Podobało mi się cholernie, bo zrobiłem to tak, jak chciałem, i w zasadzie to ja rządziłem w jego łóżku. A co najgorsze, miałem ochotę na więcej, tylko, że teraz zamierzałem pozwolić na to jemu. Chciałem znów poczuć w sobie jego kutasa. Musiałem przyznać, że miał całkiem niezły sprzęt. Wiedziałem, że kiedy tu wróci, to napijemy się, a potem zrobimy to jeszcze raz. W sumie teraz, kiedy już to się stało nie było takie istotne, czy to będzie ten jeden raz, czy jeszcze kilka. Ale warunek był taki, że powinien pojawić się tu zaraz, bo z każdą chwilą wzbierała we mnie chęć sięgnięcia po ten pieprzony telefon i wiedziałem, że gdy w końcu wstanę i wezmę go do ręki, sytuacja może diametralnie się zmienić.
            Dalsza część tej nocy zależała od tego, czy czeka tam na mnie jakaś wiadomość od Toma.

16 komentarzy:

  1. Ooo matko...ja wiem że piszę rzadko komentarze ale na każdy odcinek czekam z niecierpliwością. Ten jest zaj*** choć przekleństwo jest złym uwielbieniem. Mega. Błagam o więcej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie więcej, nie wiem za jaki czas, ale pewnie będzie.
      Dziękuję serdecznie i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Kochana... ty już wiesz jakie wrażenie wywarła na mnie ta część :D Co prawda cholernie żal mi Toma, jednak... Bastien działa na mnie chyba tak samo jak na Billa i będąc na miejscu naszego czarnowłosego Aniołka tez nie umiałabym mu się oprzeć. Niestety... u Toma ma miłość, ale najwyraźniej... czegoś jednak mu w tej relacji brakuje. Tomaszek pewnie w łóżku nie jest zły, jednak... Baron musi mieć to coś... no i według mnie ma, ale zaraz pewnie polecą hejty i pewnie będę jedyna, która taki rozwój wydarzeń satysfakcjonuje. Ale no cóż... mnie tam sielanka nudzi i gdyby tylko taka miała tutaj być to bym tak chętnie tego opowiadania nie czytała i nie czekała z taka niecierpliwością na każdy następny rozdział...
    Teraz tylko jeszcze pozostaje kwestia... czy Max się dowie... czy Tom się dowie... a jeśli tak to kiedy? Jak zareagują? Bardziej obawiałabym się Maxa bo on jest odrobine nieprzewidywalny, ale kto wie... zdaje się, ze najlepsze dopiero się w tej historii zaczyna... Czekam wiec na to co będzie dalej... Buziaki kochana i dużo weny! Oby ci marnotrawni komentatorzy wrócili! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno powiedzieć, czy czegoś mu brakuje. Usprawiedliwia się sam przed sobą w dość infantylny sposób, ale myślę, że nie ma na zdradę żadnego usprawiedliwienia, szczególnie kiedy się kocha. Ujmę to krótko; jest po prostu skurwielem, choć nie poszedłby z każdym do łóżka. Na Barona miał ochotę od dłuższego czasu, a on zazwyczaj w końcu robi to, na co ma ochotę.
      Mam wrażenie, że tylko Ty czekasz z taką niecierpliwością na kolejne rozdziały, bo sama widzisz, że ostatnio posucha. I nawet nikt się nie upomina o kolejną część, mniej ludzi tu zagląda, a i komentatorów została garstka. Być może fabuła przestała się podobać, ale trudno, nie zmienię jej, bo cały zamysł przebiegu zdarzeń trafiłby szlag. Hejterzy za to się cieszą, że notowania spadły. Mam nadzieję, że uda mi się dobrnąć do końca i prawdopodobnie nieco okroję przebieg wydarzeń.
      Dziękuję i przesyłam buziaki :*

      Usuń
  3. Jednak wyszło na to, że źle typowałam dalszy rozwój akcji. Bill przespał się z Bastienem. Przyjmuję to do wiadomości. Co się stało to się już nie odstanie. Czy ten odcinek mi się podobał? I tak i nie. Tak - ze względu na niesamowite pióro i przyjemny styl. Nie - ze względu na fabułę i aktualny przebieg wydarzeń. Związek Billa i Toma od początku jest niewyobrażalnie skomplikowany i najbardziej intryguje mnie to, że u nich kolejne trudności pojawiają się w tempie absolutnie błyskawicznym i nie ma wyłącznie sielanki. Gdybym miała nieco szerzej wytłumaczyć to fabuła nie pasuje mi dlatego, że w początkowych kilkunastu rozdziałach Bill tak zaciekle walczył o to żeby Tom odwzajemnił jego uczucia (te silniejsze niż wyłącznie braterska miłość), a nagle znikąd pojawił się Baron, który miesza przez kilkadziesiąt odcinków aż dochodzi do zdrady. A zdrada w związku to dla mnie coś innego niż problemy w związku spowodowane tym, że los rzuca kłody pod nogi (na co nie mamy wpływu). Zdrada to świadoma decyzja jednej ze stron (przecież Bastien nie zgwałcił Billa). Oczywiście jest za wcześnie na wnioski, ale po tym co ostatnio czytam nachodzą mnie myśli, że Bill zdradził Toma ponieważ ten nie spełnia wszystkich jego zachcianek w łóżku. Jeśli tak to mega słabo i Bill w takim wydaniu traci moją sympatię. Bastien też mnie irytuje bo przecież dobrze wie, że Bill ma kogoś, a jednak dopiął swego i mimo to oboje wylądowali w łóżku. Nie chcę upraszczać i obym się myliła, ale Bill zrobił skok w bok (przyćpany, podpity, to pomijam) bo szukał u Bastiena tego czego nie dostawał od Toma. Widocznie Bill jednak aż tak mocno nie kocha Toma jak było to ukazane od początku w tym opowiadaniu. Żal mi Toma bo niczym sobie na to nie zasłużył.
    Takie są moje odczucia...
    Oczywiście jak najbardziej jestem zainteresowania tym jak dalej potoczą się losy bohaterów tej historii.

    Dużo weny twórczej!
    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znasz mnie już trochę z innych opowiadań, toteż wiesz, że u mnie nigdy nie było samej sielanki. Fakt, tutaj może jest jej nad wyraz mało, ale taki mam pomysł na to opowiadanie, więc nie mogę nic zmienić w przebiegu akcji, bo musiałabym zmienić absolutnie wszystko, a na to już za późno. Nie mogę sugerować się upodobaniami czytelników w środku historii, w dodatku, że na całą mam już pomysł w głowie. Ja wiem, że ta zdrada nie spodobała się wielu, zdaję sobie z tego sprawę. Zdrada nie jest czymś dobrym, a wręcz przeciwnie, jest najgorszym złem w związku, bo według mnie można rozwiązać każdy problem, zawsze można się jakoś dogadać, wszystko można wybaczyć, wszystko prócz zdrady. Ja bym nie wybaczyła, gardzę nią, choć jeśli się bardzo kocha, może powinno dać się szansę tej drugiej osobie? Nie wiem… Jednak zdrada jest wpisana w życie ludzi od wieków, tacy już jesteśmy, często o wiele gorsi od zwierząt. Słabe jest to co zrobił Bill, bez względu na pobudki, czy zrobił to bo miał taką ochotę, czy dlatego, że Tom nie spełnia wszystkich jego zachcianek w łóżku, czy też z innego powodu (ujawni to za jakiś czas). Zwątpiłaś, czy Bill szczerze kocha Toma – otóż kocha, bardzo kocha, ale to dość skomplikowana postać. Są ludzie, którzy kochają, a jednak zdradzają, są tacy, którzy najbardziej starają się wówczas, kiedy to, czego pragną jest jedynie ich marzeniem, a kiedy to marzenie się ziści spoczywają na laurach. Takiego pokroju osobą właśnie jest nasz bohater Bill.
      Jeśli zaś chodzi o Bastiena, powiedziane było, że zrobi wszystko, aby zdobyć Billa. Nie jest na tyle szlachetny, aby przejmować się jakimś tam jego partnerem o którym na dodatek ma zdanie, że taka osoba po prostu nie istnieje. Zakochał się, więc trudno mu się dziwić, że pragnie na każdy możliwy sposób zdobyć obiekt swoich westchnień, szczególnie kiedy ten obiekt praktycznie sam zaciąga go do łóżka.
      Nie obiecywałam, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie, więc nie jest. I może tylko jeszcze przytoczę fragment z pierwszej, początkowej narracji Billa: „Minuta, po minucie postąpiłbym tak samo, aby po raz drugi doświadczyć tego wszystkiego na nowo, celebrować każdą piękną i szczęśliwą chwilę uniesień, szczędząc mu jednak tych pełnych bólu, cierpienia, jakie w rezultacie sam odczuwałem ze zdwojoną siłą, kiedy oddawał mi z nawiązką.”- czy to zapowiadało jedynie sielankę? Z pewnością nie.
      Cieszy mnie, że mimo to, pozostaniesz tutaj.
      Dziękuję serdecznie i gorąco pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Bardzo dobry jest ten odcinek!
    Dziękuję i serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i również pozdrawiam gorąco :)

      Usuń
  5. Ta część tak pozostałe to znów poziom absolutnie z najwyższej półki!!!
    Czytało się świetnie, płynnie i przyjemne, ale nie mogę pozostać obojętna na zdradę Billa i bardzo współczuję, że Toma spotkało coś takiego. Moim zdaniem to koniec związku Billa i Toma bo Tom Billowi nigdy tego nie wybaczy. Choć kto wie... W tego typu fikcji literackiej możliwe jest wszystko więc będę czytać kolejne części żeby się o tym przekonać.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość z komentujących nie pozostała obojętna na te zdradę, ale cóż… tacy są ludzie, taki jest ten Bill – jednym słowem kawał z niego sukinsyna. Nie ma nic gorszego jak zdrada w związku, ale niestety od zarania dziejów jest ona wpisana w życie ludzi, bo przecież nie wszyscy są wierni bez względu na wszystko. Ba… są tacy, którzy kochają, a mimo to zdradzają. Ja bym nie wybaczyła, a czy Tom wybaczy jeśli w ogóle się dowie? Wszystko okaże się w swoim (pewnie dość długim)czasie.
      Dziękuję ślicznie i cieplutko pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Trochę zwlekałam z napisaniem tego komentarza bo sądziłam, że może zmienię zdanie, opinię i ocenę, ale nie, nie zmienię xp cóż, jak dla mnie Bill powinien dostać solidnego kopa w dupę za to, że puścił się z Bastienem na tej imprezie xp i liczę na to, że Tom szybko się dowie, a jak już się dowie to od razu każe Billowi wypier*alać.
    Jestem przekonana, że ta zdrada Billa to był tylko i wyłącznie jego kaprys, głupia zachcianka, ciekawość i po prostu jedna wielka fanaberia. Mechanizm działania mózgu Billa i cały jego tok myślenia coraz bardziej mnie przeraża xp ...i choć od samego początku doskonale wiem, że to wykreowana czysta fikcja literacka to jednak trochę mam problem z... dystansem do tego opowiadania i coraz trudniej czyta mi się to w częściach... xp no sama nie wiem, ale chyba odczekam trochę czasu żeby później walnąć sobie tak ze trzy części naraz xd no jak już się uzbierają w spisie treści... bo jednak wysiadam przy czytaniu na raty... za trudne xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, zresztą jak już wyżej napisałam w odpowiedziach, zdrada to coś najgorszego w związku, ale ludzie niestety zdradzają, nawet jeśli kochają. Z różnych pobudek. Bill jest skomplikowaną postacią, bo za jego rozumowaniem czasem trudno nadążyć, a jednocześnie dość przewidywalną. Nie ma usprawiedliwienia na jego czyn, czy poniesie karę, czy nie, zdradzić nie mogę. Jeśli dobrnę do końca, pewnie wszystko się wyjaśni z czasem.
      Nie wiem jaka jest przyczyna tego, że tak trudno Ci się to czyta, bo akcja się komplikuje, czy, po prostu przestało się już podobać? Nie obiecywałam, że będzie łatwo, cytat, jaki przytoczyłam w odpowiedzi u Evy, wyraźnie o tym mówi. No cóż, przykro, że znikają komentatorzy, bo bez Waszych opinii nie pisze mi się zbyt dobrze, ale trudno, jak to mówi przysłowie „łaska pańska na pstrym koniu jeździ” i nie mam wyjścia, ani też wpływu na to muszę się z tym pogodzić.
      Dziękuję bardzo i serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Tak dobrze napisałaś tę część, że nie mam się do czego przyczepić.
    Bill puszczając się z Bastienem oszczędził mi roboty i sam zmieszał się z błotem.
    I nie za bardzo wiem co istotnego mogłabym jeszcze napisać oprócz tego, że dołączam się do tych wszystkich Czytelników, którym żal Toma.

    Wciąż czekam na kolejne części!
    Nie trać weny twórczej :)
    Serdecznie Cię pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach ta zdrada… zasiała tutaj solidny zamęt i nawet nie wiem, czy przez to nie zostanie mi jakaś nieliczna garstka czytelników. Jednak nie rozumiem tego, bo zdrada to dość powszechny wątek wielu historii, bo my ludzie, po prostu tacy jesteśmy, okropni i zdradliwi, niestety w większości. I taki właśnie jest Bill zdradliwy i kapryśny, i jeśli już spełniło się jego największe marzenie, dlaczego nie ma spełniać także innych swoich zachcianek? I szczerze, miałam nadzieję, że wszyscy się porządnie po Billu przejadą, że zostanie wręcz zwyzywany, ale zawsze się mylę :(
      Pewnie Twój komentarz jest ostatni pod tą częścią, więc tym bardziej dziękuję i gorąco pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Nie no spoko Bill zje#ał sprawę na własne życzenie no ale przecież można, wszystko można i puszczać się i zdradzać też można. Nie będę tego oceniać - Bill jest dorosły i ma swoje powody za chwilę zrozumie, że po tym jak się przespał z Bastienem to ma przeje#ane u Toma. Na 99% ta zdrada szybko wyjdzie na jaw choć mogę się mylić i Bill może dalej ciągnąć tę szopkę z Bastienem. A to pewnie w następnych częściach, o ile je napiszesz pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, wszystko można, oczywiście na własną odpowiedzialność, bo zazwyczaj ponosi się konsekwencje swoich czynów, zazwyczaj... bo zdarza się, że nie, szczególnie jeśli to jednorazowy numer.
      Z reguły doprowadzam swoje opowiadania do końca, więc mam nadzieję, że i tym razem prędzej, czy później mi się to uda.
      Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń