czwartek, 25 października 2018

Część 44.


Część 44.


Gdyby tylko miał trochę więcej odwagi, zadzwoniłby do niego w środku nocy i przeprosił. Przeprosił za to, że zachował się jak ostatni idiota manifestując pocałunek z Maxem. Wciąż w uszach dźwięczały mu jego słowa: „Nie przeszkadzajcie sobie”, i ten śmiech niczym jawna drwina, kiedy obojętny odchodził, a zaraz potem wyszedł i więcej go nie zobaczył. Jeśli myślał, że tym wzbudzi w nim jakąś zazdrość, sprowokuje do rozmowy i tłumaczenia, najwidoczniej się głęboko mylił. Teraz pewnie już w ogóle nie miał na co liczyć, choć wcześniej też w to wątpił, ale pokazanie Billowi, że jest zainteresowany Maxem, z pewnością dyskwalifikowało go całkowicie. Może i nigdy nie miał szans, ale chociaż miał twarz i honor, a teraz? Dopiero co zarzekał się, że brunet jest tylko jego byłym kochankiem, a dziś, robiąc z siebie ostatniego głupca pokazał, że jednak jest obecnym. Był na siebie po prostu wściekły i nawet nie potrafił się skupić na tym, na czym w tej chwili powinien.
– Delikatniej, kurwa! – syknął, unosząc głowę i spoglądając w dół, gdzie Max właśnie z pasją polerował językiem główkę jego penisa i niechcący zbyt mocno przesunął po niej zębami.
– Przepraszam… – szepnął skruszony i powrócił do swojej czynności. Bastien uniósł lekko biodra, wsuwając się głębiej w jego usta.
– Wyszedłeś z wprawy, czy co? – warknął i znów opadł na poduszki, kierując myśli w stronę swojego, czarnowłosego anioła, zaczął wyobrażać sobie, że to on jest tam na dole i zajmuje się nim z właściwą sobie czułością. I choć jego zdaniem, były to zbyt śmiałe marzenia, bo wiedział, że nigdy się nie spełnią, to dzięki nim osiągnął po chwili pełny wzwód i wystarczyło tylko kilka ruchów warg i języka Maxa, a wytrysnął spełniając się w jego ustach. Był cholernie niesprawiedliwy względem tego chłopaka, bo jak zawsze robił to idealnie, i naprawdę był mistrzem w obciąganiu. Nie był jednak tym, z którym pofrunąłby o kilkanaście chmur wyżej, mimo, że może zrobiłby to o wiele słabiej.
Leżał teraz uspokajając oddech, wciąż nie mogąc wyrzucić z głowy tych wszystkich myśli o nim. Max podczołgał się do jego ust, ale odwrócił głowę, nie pozwalając się pocałować.
– Chcesz tu spać, czy pójdziesz do domu? – zapytał sucho.
– Dlaczego taki jesteś? – mruknął chłopak, mocno się do niego przytulając.
– Czego ty chcesz, Max? – uniósł głowę poirytowany. – Przeleciałem cię, ty obciągnąłeś mi, więc o co ci chodzi?
– Ale tylko jeden raz… Chcę spędzić z tobą noc, ale nie na spaniu. Chcę, żebyś mnie pieprzył do rana.
Bastien zaśmiał się.
– Ty chyba do reszty zwariowałeś, jestem zmęczony po koncercie i po imprezie, jest trzecia, więc prawie rano. Idź lepiej do domu, nim na dobre się wkurwię.
– Kiedyś też koncertowałeś, a potem nie wychodziliśmy z łóżka cały, kolejny dzień.
– To było kiedyś, a teraz albo idziesz spać, albo wypierdalaj Max.
Bastien wstał i ruszył w stronę łazienki. Zdawał sobie sprawę, że zachowuje się jak ostatni, bezduszny skurwysyn względem tego chłopaka, że nieustannie sprawia mu przykrość swoim zachowaniem i widoczną obojętnością. Ale nie potrafił okazywać mu czułości, nie umiał udawać, nie czuł do niego nic, prócz odrobiny sympatii i czasem pożądania, a i tak musiał się posiłkować marzeniami i wyobrażeniami o seksie ze swoim Bogiem.
Kiedy w łazience oparł dłonie o umywalkę i spojrzał w swoje odbicie w lustrze, jedynie westchnął i wyobraził sobie, jak on by się poczuł w takiej sytuacji? Miał już namiastkę tego, kiedy po akcie w studio, Bill po prostu wyszedł, racząc go wcześniej kilkoma, chłodnymi słowami. To było dla niego jak policzek, mimo, że w zasadzie nie powiedział nic, co mogłoby mu sprawić przykrość, a on non stop częstował Maxa gorzką pigułką niezbyt przyjemnych tekstów. Chciał być dla niego milszy, ale nie potrafił. Irytowały go te ciągłe wyznania chłopaka, wręcz przeszkadzały, były przyczyną jakichś dziwnych wyrzutów sumienia i poczucia winy. Po jasną cholerę go pokochał? Właściwie mógłby zadać sam sobie takie samo pytanie: po cholerę on pokochał Billa? To uczucie bardzo skomplikowało mu życie, nie umiał bawić się i funkcjonować jak wcześniej, ono wdzierało się w każdą myśl, sprawiało, że serce biło boleśnie, a z oczu czasem płynęły łzy, choć w zasadzie nigdy wcześniej prawie nie płakał. Tak samo mógł czuć się teraz Max, a kiedy dodawał do swojego zachowania większą dozę ignorancji, musiało go to wszystko boleć jeszcze bardziej. Podobnie bolało jego, kiedy całkowitą obojętnością wykazywał się Bill. Cierpiał, nie mogąc go mieć, dlatego za wszelką cenę chciał się z niego wyleczyć, choć wiedział, że to przysłowiowa walka z wiatrakami. Ulgę przyniosło tych kilka dni z daleka od niego, ale dzisiejszy przysporzył kolejnych mrzonek i myśli. Wystarczyło, że go zobaczył w tym tłumie, a serce znów mocniej zabiło i chciał być blisko niego. Miał wszystko, a mimo to był nieszczęśliwy, bo mogąc mieć niemal każdego, nie mógł mieć tego, którego pokochał.
To jednak miało też swoje plusy. Tworzył o wiele lepsze kompozycje, a to wszystko za sprawą muzy, jaką stał się dla niego czarnowłosy anioł.

***

            W poniedziałkowy poranek obudziłem się z biciem serca, bo kiedy tylko otworzyłem oczy już wiedziałem, że dziś na pewno spotkam się z Bastienem w studio. Już nie mógł mieć żadnej wymówki, że jest zapracowany, poza tym był związany kontraktem i musiał się pojawić podejmując dalszą współpracę. W dodatku tego dnia zaplanowane było spotkanie z naszymi menagerami. Te kilka dni miał prawo być nieobecny, ale nie mógł przeciągać tego na dłużej. Wiedziałem jednak, że tam też trudno będzie o chwilę intymności, ale potrzebowałem jedynie kilku minut spokoju, aby umówić się z nim w innym miejscu, choćby tego samego dnia. Chciałem się jakoś usprawiedliwić i wytłumaczyć moje zniknięcie, choć w tamto niedzielne popołudnie w ogóle nie spodziewałem się, że będę chciał to zrobić. Potrzebowałem jego zainteresowania moją osobą, chciałem, aby ono wróciło, aby wszystko było jak dawniej.

***

            Punktualnie o dziesiątej, wszyscy już zajęli swoje miejsca w niewielkiej, konferencyjnej salce, jaka znajdowała się na pierwszym piętrze budynku firmy. Brakowało tylko jednej osoby - Bastiena. Bill, był już mocno poirytowany, nie dawał jednak po sobie poznać zniecierpliwienia. Z nosem utopionym na Instagramie, siedział i nie odzywał się ani słowem, wsłuchując się jednak w rozmowy swoich współpracowników i przyjaciół. Czekali już piętnaście minut.
            – No gdzież on jest do cholery? – usłyszał zdenerwowany głos jego menagera.
            – Cały zeszły tydzień pracowaliśmy sami, bo on przygotowywał się do swojego występu, to zrozumiałe, ale dziś powinien już być, tym bardziej, że wiedział o spotkaniu – odezwał się Tom.
            Peter sięgnął do kieszeni po komórkę.
            – Zaraz do niego zadzwonię.
            W pomieszczeniu nastała cisza. Wszyscy wpatrywali się w mężczyznę, który oczekiwał na połączenie, kiedy nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich nikt inny, jak wyczekiwany DJ.
            – Już jestem! Witam i przepraszam wszystkich za spóźnienie.
            – No nareszcie! Co się z tobą dzieje? – zapytał wzburzony Peter.
            – Nic się nie dzieje, spóźniłem się, tak po ludzku – odpowiedział blondyn, którego zmierzwione i pozostawione w ogólnym nieładzie włosy opadały na twarz. Zagarnął je palcami do góry i siadając położył przed sobą torbę, z której wyjął laptop. – No co? Nie można już zaspać? – dodał, znów zwracając się do swojego menagera, który tylko westchnął.
Bill odłożył komórkę i wpatrywał się w niego bez słowa, uporczywie i natrętnie, jakby chciał ściągnąć jego wzrok. Bastien wyglądał na nieco zmęczonego, jakby zarwał noc, co z pewnością miało miejsce, zważywszy na to, że teraz kogoś miał. Jednak to malujące się na twarzy niedospanie, dodawało mu uroku, wyglądał bardzo ponętnie i seksownie. Przyduża, wyciągnięta koszulka odkryła mu ramię, a w jego uchu błyszczał mały brylant. Szczupłymi palcami przemykał po klawiaturze laptopa, zdając wnikliwą relację ze swojej pracy, co przez miniony tydzień zdołał przygotować na dalsze próby. Bill, korzystał z okazji, że Tom zupełnie wsiąkł w tę rozmowę i w ogóle nie zwracał na niego uwagi, ani nawet na niego nie patrzył siedząc obok Bastiena. Całkowicie zajmowało go to, co chłopak pokazywał mu na monitorze, więc czarnowłosy bezkarnie mógł przyglądać się blondynowi. Pochłaniał go wzrokiem, kiedy ten gestykulując, z pasją opowiadał o przygotowanym materiale. Tylko dlaczego przez całe piętnaście minut, odkąd przyszedł i zasiadł na wprost, nawet na niego nie spojrzał, jakby go tu nie było, jakby to siedzenie stało puste i nie warto było nawet zawiesić na nim swojego wzroku? Patrzył na Toma, na chłopaków, nawet ma menagerów, a jego pomijał wzrokiem, zupełnie jakby nie istniał!
Obezwładniła go wściekłość i miał ochotę stąd wyjść. Chyba był tu zupełnie zbędny, nikt nawet nie zwracał na niego uwagi, wszyscy dyskutowali o bitach, dźwiękach, całkowicie zapominając o wokalnej stronie. Siedział więc już nawet nie patrząc w ich kierunku, smętnie obracając w dłoni paczkę papierosów, aż poczuł nieodpartą chęć, żeby stąd wyjść. Podniósł się nagle, ale nim dotarł do drzwi usłyszał za sobą głos Bastiena:
– Bill, dokąd idziesz? Za chwilę będę cię potrzebował, za moment dojdę do kwestii wokalu!
Nie zatrzymał się jednak wcześniej, a dopiero przy drzwiach i naciskając na klamkę, rzucił jakby od niechcenia, obojętnym tonem głosu:
– Więc spokojnie zdążę zapalić. – I wyszedł.
Na zewnątrz zaciągnął się głęboko papierosem, próbując wyciszyć skołatane nerwy. A naprawdę, musiał przyznać, że ostatnio nikt nie wyprowadzał go tak z równowagi, jak Bastien. Bił od niego widoczny chłód, a obojętność była aż przesadnie wyeksponowana. Paląc zastanawiał się o co w tym wszystkim chodzi i szybko doszedł do wniosku, że to nie mogło być szczere. Może i przestało mu zależeć na zdobyciu go, wszak miał tego całego dupka Maxa, więc powinien zachowywać się normalnie, traktować go jak kumpla. Tymczasem on zbyt ostentacyjnie pokazywał zupełny brak zainteresowania jego osobą. Gdyby naprawdę przestał się nim interesować, nie unikałby aż tak jego wzroku, nie pilnowałby się z takim zapałem, aby na niego nie spojrzeć. Obserwował go dziś nieustannie, cały czas, a on nawet raz nie zwrócił w jego kierunku wzroku, no może z jednym wyjątkiem - kiedy wychodził z pomieszczenia. Gdy zaczął się nad tym dłużej zastanawiać, doszedł do wniosku, że Baron ignorował go celowo. Bo dziwne było to, że z ogromnej adoracji, tak nagle popadł w zupełną, wręcz rażącą obojętność. Nie wierzył, że nagle aż tak zawrócił mu w głowie Max, szczególnie, że znał jego zdanie na temat tego chłopaka. W kilka dni by się wszystko zmieniło? Nie wierzył w to. Tylko po jasną cholerę była ta cała szopka? Aż tak zabolało go to nagłe zniknięcie?
– Bill, wracaj, bo nie ma czasu! – usłyszał nawoływanie Marcusa, który wychylił się przez okno.
– Idę. – Przygasił papierosa i ruszył w kierunku drzwi.

***

Wracając do sali, zastanawiałem się nad tym, jak dalej przebiegnie to dzisiejsze spotkanie? Wiedziałem, że kiedy wrócę, Bastien będzie musiał poświęcić mi uwagę choćby w zawodowych kwestiach. Byłem ciekaw, jak się zachowa, czy zdradzi choćby gestem, czy spojrzeniem. Przez te kilka minut spędzonych z papierosem i dzięki moim przemyśleniom, nabrałem pewności siebie. Moje zdenerwowanie uleciało wraz z dymem i wróciłem tam zupełnie rozluźniony i uśmiechnięty. W głowie wypowiedziałem mu pojedynek na gesty i słowa, a wchodząc, wbiłem w niego harde i pewne siebie spojrzenie. Kiedy zobaczyłem wyraz jego oczu, już miałem tę pewność, że właśnie zdobyłem pierwszy punkt. Wnikliwie rejestrowałem każdy symptom, mający świadczyć o tym, że wciąż na mnie choruje. Dostrzegłem, że zaczął uciekać spojrzeniem i trzęsły mu się dłonie, kiedy prezentacja wymagała ich zaangażowania do pracy choćby z klawiaturą laptopa. I kiedy on z każdą chwilą zdawał się być z powodu mojej bliskości coraz bardziej spięty, tak ja coraz większą czułem satysfakcję, zupełnie się rozluźniając. Byłem jak jakiś emocjonalny wampir.
Nie miał pojęcia, że w mojej głowie rozgrywa się między nami pojedynek. Nie wiedział też, że to ja go wygrałem.

***

Po spotkaniu i ustaleniu niezbędnych szczegółów dalszej współpracy, wszyscy rozeszli się do swoich zajęć. Menagerowie wyjechali, a chłopcy zostali na próbie, pierwszej z udziałem Bastiena. Bill, już pewny swojego przestał kontrolować zachowanie DJ’a. Doskonale wiedział, że nadal jest obiektem jego westchnień, a to jego udawanie było spowodowane prawdopodobnie głęboką urazą z powodu tej ucieczki. Pomyślał jednak, że miło by było upewnić się o tym wszystkim z ust samego Barona. Potrzebował jedynie odpowiedniej chwili na taką rozmowę, oczywiście sam na sam, a dziś znów ciężko było o okazję. Przecież nie poprosi go przy wszystkich na stronę, musiał poczekać na dogodny moment.
Był też prawie pewien, że Max nie ma w jego życiu większego znaczenia. Pewnie zrobił to wszystko tylko po to, aby zagrać mu na nosie. Tylko, że tak naprawdę Billa to wcale nie obeszło. Czy aby na pewno wcale? No dobrze, powiedzmy, że trochę go to ruszyło. Zastanawiał się nawet co jest tego powodem i szybko doszedł do wniosku, że po prostu nie chciał stracić jego zainteresowania. Schlebiało mu to, dowartościowywało, było jakąś przednią zabawą, rozrywką i ani przez chwilę nie pomyślał, że chłopak po prostu cierpi, nie dając sobie rady ze swoim zadurzeniem i świadomością, że nie może go mieć.
I taka właśnie była gorzka prawda. Bastien miotał się w pułapce tego uczucia, czuł się jak zamknięty w klatce, zdany na łaskę swojego pana, który tak naprawdę wcale nie był dla niego litościwy. Chwilami miał ochotę uciec jak najdalej, gdzieś, gdzie będzie mógł spokojnie leczyć się ze swojej choroby. Bo jak tu wyzdrowieć, kiedy źródło zakażenia jest ciągle blisko?
Tego dnia doskonale wiedział, że każda wcześniejsza, dana samemu sobie obietnica została złamana. Za bardzo chciał pokazać, że wyrzekł się swojego Boga, zbyt mocno pragnął udowodnić to właśnie jemu, a dziś obnażył się ze wszystkim i był pewien, że on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. O ile w ogóle go to obchodziło, bo choć wcześniej dostrzegał jakieś symptomy jego nikłego zainteresowania, tak teraz znów widział totalną obojętność w jego oczach. Szedł dobrą drogą, ale to uczucie, zupełnie niechciane i niepotrzebne, pokrzyżowało mu wszystkie szyki i postawiło na rozdrożu, gdzie wybrał najgorszy kierunek. Nie umiał zbyt dobrze udawać, był raczej kiepskim aktorem i jak widać, Bill go doskonale rozszyfrował. Może, gdyby nadal tak dobrze mu szło jak wcześniej, coś udałoby mu się na tym zyskać. I choć teraz starał się z całych sił, to wiedział, że nie daje już rady. Był spięty, zdenerwowany i stracił całą pewność siebie, a stabilny grunt swoich postanowień, usunął mu się spod stóp. Za bardzo go pragnął, za mocno chciał sycić zmysły jego widokiem. Może gdyby mógł być wciąż z dala od niego, jakoś udałoby mu się choć w minimalnym stopniu zdystansować, jednak związany kontraktem musiał dziś tu być. A to oznaczało bliskość, jego widok, dlatego wszystko posypało się jak domek z kart.
Nie potrafił ujarzmić reakcji swojego ciała, kiedy był obok niego, ale wciąż jednak trzymał się jednego postanowienia: nie będzie go więcej adorował.
– W ogóle musimy chyba częściej bywać w tym twoim klubie – zwrócił się do Bastiena Georg, zdejmując gitarę.
– Będzie mi bardzo miło – uśmiechnął się chłopak i na krótką chwilę oderwał spojrzenie od monitora. – Byliście pierwszy raz?
– Nie, byliśmy z Georgiem już wcześniej, ale w piątek dałeś takiego czadu! – odezwał się Tom, z podziwem kręcąc głową.
– Ale Bill, to ja doskonale wiem, że wcześniej nie był – Bastien spojrzał w stronę kanapy, na której siedział wokalista.
– No nie, masz rację, byłem pierwszy raz, ale podobało mi się. Dobrze się bawiłem i z chęcią się znów tam pojawię – odpowiedział wpatrując się w DJ’a, w tym samym czasie przesuwając palcami po smukłej obudowie mikrofonu. Być może robił to zupełnie bezwiednie, ale zarówno Bastien, jak i Tom, przez chwilę przypatrywali się temu jak zahipnotyzowani, uznając ten gest za niezwykle sugestywny.
– Byłoby super, gdybyście przyszli wszyscy, potem można zmontować jakąś imprezę – rzucił Baron, uciekając spojrzeniem. Ten gest czarnowłosego przyprawił go o dreszcz. Wiele by dał, aby mógł poczuć w wiadomym miejscu tę jego delikatną dłoń. To jednak było poza jego zasięgiem i miał świadomość, że musi się z tym pogodzić. Dlatego z całych sił starał zachowywać się tak, jakby tego nie widział.
Tom zmroził Billa surowym i karcącym wzrokiem, kiedy ten wreszcie na niego spojrzał. Jak się mógł spodziewać zrobił zdezorientowaną minę, ale nie wierzył, że jego gest był zupełnie nieświadomy. Już on znał wszystkie jego sztuczki, a teraz zastanawiał się kogo tak naprawdę zamierzał kusić; jego, czy Bastiena?
– Świetny pomysł! – podchwycił Georg. – Zmontujemy dobrą ekipę na imprezę od nas, oczywiście kilka osób, żeby było w miarę kameralnie, jakieś dobre dupeczki się weźmie, co nie Tom?
Przyjaciel uniósł na niego swoje spojrzenie.
– O właśnie, mam świetną przyjaciółkę, która chętnie cię pozna, Tom. Jest naprawdę niezła, choć akurat dla mnie najważniejszy jest fakt, że ma świetny głos. – Bastien zerknął na Billa, który teraz dla odmiany wbił wzrok w swojego bliźniaka. Już nie pierwszy raz zauważył między nimi jakieś dziwne napięcie, co teraz właśnie przypomniało mu różne, nietypowe sytuacje między bliźniakami, jakie zaobserwował już wcześniej.
– Mnie też nic prócz głosu nie interesuje, jak już mówiłem, mam kogoś – odparł Tom i w tej samej chwili Georg uśmiechnął się dziwnie, jakby z lekką drwiną.
– Oj tam, masz. Wrzuć na luz przyjacielu, przy jednej dziurze to i kot zdechnie – zaśmiał się.
– Może przypomnę ci to przy twojej lasce, co? – warknął szorstko Bill.
– Odezwała się twoja przyzwoitka i strażnik twoich cnót w jednym – zaśmiał się Georg, zwracając do szatyna. Bill był wściekły, gdyby nie było tu Bastiena z chęcią wygarnąłby Tomowi jego głupotę. Niepotrzebnie wtajemniczył we wszystko kumpla, teraz, przy najbliżej okazji używał sobie na nich do woli, sypiąc ciągle aluzjami, podtekstami, celowo wkurzając ich.
DJ przyglądał się w milczeniu tej całej akcji. To był kolejny dowód, że bliźniaków łączyła jakaś szczególna więź, ale na czym to polegało, nie miał pojęcia. A może po prostu kochali się w szczególny sposób i wyjątkowo dbali, czy też martwili się o siebie? Przecież nie żyli ze sobą jak para, to było absurdalnym pomysłem. A już pominąwszy pomysł o ich kazirodztwie, przecież Tom był z pewnością kolesiem o orientacji hetero.
– Radzę ci się przymknąć Georg – syknął Bill, już porządnie wkurzony.
– No to przyprowadź tę swoją dziewczynę, Tom – podchwycił Baron. – Mówisz, że kogoś masz, a nikt was razem nie widział, chyba, że to jakaś laska widmo.
Georg, nie bacząc na upomnienie Billa parsknął śmiechem.
– Nie widmo, tylko nie muszę się z nią afiszować. Po co ma mieć potem paparazzi na karku?
– Popularność ma to do siebie, że ciężko zachować prywatność. Ja na jej miejscu nie byłbym zadowolony, gdyby mój facet wszędzie chodził sam – drążył DJ.
Bill tylko zerkał na Toma w oczekiwaniu na reakcję. Niezaprzeczalnie Bastien zapędzał go w przysłowiowy kozi róg.
– A ona nie ma nic przeciwko i koniec tematu! – Gitarzysta w końcu podniósł głos.
– A co tu się dzieje? – zapytał Gustav, który właśnie wrócił z toalety.
– Nic, już dajcie spokój. – zakończył gadkę Bill. Tom podniósł się z krzesła i spiorunował Georga złowrogim spojrzeniem. Teraz on sam pożałował, że cokolwiek wyjawił przyjacielowi. Wiedział, że nikomu nie powie, ale nieźle się bawił ich kosztem przy okazji takich sytuacji i na dodatek jeszcze podjudzał. Miał ochotę teraz przyłożyć mu w twarz, ale ze względu na Bastiena i Gustava, powstrzymywał się resztką sił.
Baron miał ochotę dolać jeszcze trochę oliwy do ognia, ale Bill uciął temat, więc nie chciał już się w to angażować. Po chwili jednak błysnął mu w głowie pewien pomysł. Właściwie wcale nie miał nawet zamiaru Billa o to pytać, ale teraz był dobry moment, aby to wykorzystać i przy okazji wnikliwie zaobserwować minę Toma.
– Mówiliśmy o jakiejś imprezce u mnie, oczywiście po jednym z występów w moim klubie, co ty na to Gustav? – zaczął.
– Ja jestem jak najbardziej na tak – odparł chłopak.
– Ustalimy tylko datę, a ja zaproszę kilka osób. O właśnie, byłbym zapomniał, Severin męczył Maxa o kontakt z tobą, Bill. – Baron spojrzał ukradkiem na Toma, który przemierzając pokój, miał zamiar wyjść do kuchni po coś do picia, jednak niczym sparaliżowany zatrzymał się w miejscu i odwrócił. – Oczywiście nie dałem mu twojego numeru, ale zapisz sobie jego. Jeśli będziesz miał ochotę, to napisz mu smsa.
Bastien wyjął z kieszeni komórkę i przesłał Billowi wizytówkę kontaktową.
– A co to za jeden? – zapytał Tom, wracając od drzwi.
– Nie pamiętasz? To ten model, kolega Maxa, poznaliśmy go na koncercie – szybko odpowiedział Bill, a jego bliźniak tylko sapnął, śląc mu znaczące spojrzenie. Na jego twarzy malowało się widoczne zdenerwowanie.
– Tak szybko się zmyłeś z tej ławki, gdzie siedzieliście razem, że nie zdążył cię poprosić – kontynuował DJ. Tom miał ochotę zapytać, na jakiej ławce siedzieli i gdzie, bo nic mu na ten temat nie było wiadomo, ale widząc cicho śmiejącego się w kącie pokoju Georga, już wolał nie pogarszać sprawy.
– Dzięki – mruknął Bill, nie chcąc już drążyć tego tematu.
– To ja się zbieram, muszę jeszcze jechać do mojego klubu, do jutra chłopaki – Bastien zamknął laptop i schował do torby, po czym z głową pełną domysłów, wyszedł.

***

Tego dnia celowo zatrzymali Georga pod byle jakim pretekstem, a kiedy Gustav pojechał do domu, zrobili mu porządne pranie mózgu. Bill musiał powstrzymywać Toma, w obawie, że ten gotów jeszcze porządnie przyłożyć przyjacielowi. Uświadomili go, że jego docinki i wszelkie insynuacje, są dla nich bardzo nieprzyjemne i stanowią zagrożenie, bo w chwili frustracji z tego powodu  mogą wydać się jakimś nieopatrznym słowem, czy też gestem. Zrugali, że zachowuje się jak dziecko, a prawdziwy przyjaciel tak nie postępuje, i jeśli zależy mu na nich i na dalszej karierze, powinien się opamiętać. Kumpel skruszony przyznał im rację i przyrzekł, że więcej tak się nie zachowa. Obawiali się, że mimo to przyjdzie taki dzień i znów się na nim zawiodą, ale postanowili mu zaufać.
Wracając do domu obaj byli milczący i zgaszeni. Pierwszy jednak odezwał się Tom i to wcale nie w temacie żarcików Georga.
– Będziesz dzwonił do tego chłopaka?
– Jakiego znów chłopaka? – Bill odwrócił się i spojrzał na niego zdezorientowany. Zupełnie nie wiedział o co pyta, wciąż wspominając to, co zdarzyło się w studio, jednak jego myśli bardziej krążyły wokół Bastiena, niż występku przyjaciela.
– No tego Severina, czy jak mu tam. W ogóle na jakiej ławce ty z nim siedziałeś?
– O rany, Tom… – Bill westchnął z lekkim zniecierpliwieniem. – Daj spokój, paliliśmy fajki i gadaliśmy, kiedy ty byłeś z Marcusem i Peterem.
– Nic mi nie mówiłeś.
– A o czym miałem ci mówić? Że czekałem na ciebie i z nudów gadałem z tym kolesiem? Przestań, kurwa, teraz mi robić chore wymówki o jakieś bzdety, tam było pełno ludzi i nie martw się, nie wyruchał mnie na tej ławce!
– Ja pierdolę, czego się wkurwiasz?! – wrzasnął Tom, uderzając otwartą dłonią o kierownicę. – Tylko pytam, nie mogę?
– Możesz, ale ty od razu masz jakieś pretensje, że ci o tym nie powiedziałem. Jak poszedłem do kibla się odlać, też miałem ci mówić? Przestań mnie wkurwiać, bo już dziś to zrobił Georg! Potrzebuję do kurwy trochę spokoju! – Teraz dla odmiany krzyczał Bill. Obaj byli poirytowani, więc taka rozmowa mogła doprowadzić jedynie do kłótni.
Tom nie odpowiedział. Tak niedawno tłumaczył Billowi, że muszą mieć swobodę, nie mogą się wzajemnie kontrolować, powinni ufać sobie i być wobec siebie fair, a teraz co sam robił? Bill miał rację, nie miał mu o czym opowiadać, w dodatku pewnie nie siedział z nim tam zbyt długo, bo kiedy wrócił do środka, zaraz pojechali i pamiętał akurat ten moment. Stawał się zbyt przewrażliwiony i doskonale wiedział, że musi wyluzować.
Kiedy wrócili do domu, zamówili sobie obiad, ale nim go dostarczono, Bill przygotował sobie relaksacyjną kąpiel. Nie proponował Tomowi, aby do niego dołączył, a i ten jakoś szczególnie się do tego nie rwał. Chyba obaj potrzebowali odrobiny spokoju i wyciszenia emocji. Podczas, kiedy Bill zaszył się w łazience na górze, Tom został w salonie z piwem i telewizorem.
Czarnowłosy zanurzył się w wannie i zapalił papierosa. Sytuację z Georgiem już całkowicie wyrzucił z głowy, natomiast wszystkie jego myśli zajął teraz Bastien. Oczywiście w klubie nie udało im się porozmawiać sam na sam. Wiedział, że taka rozmowa jest im potrzebna, aby oczyścić wzajemne relacje. Miał pewność, że nadal jest dla niego ważny w ten szczególny sposób i to przyniosło mu ulgę. Chciał jakoś to z niego wyciągnąć, jednak obawiał się, że mimo to wiele się zmieniło. Nie wiedział, czy nadal będzie chciał z nim współpracować, spotykać się, wychodzić na zakupy, czy do knajpy. Brakowało mu tego, poza tym musiał mu jakoś wyjaśnić powód tej ucieczki. Baron powinien też wiedzieć, że jest dla niego w jakiś sposób ważny, przecież on z pewnością też potrzebował takiej wiedzy, aby ich przyjaźń mogła dalej trwać. A teraz chciał tego bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Nie miał pojęcia dlaczego, ale kiedy go dziś zobaczył, poczuł coś dziwnego, czego zdefiniować nie potrafił. Po prostu potrzebował przy sobie jego obecności.
Sięgnął po leżącą na półce przy wannie, komórkę i napisał krótkiego smsa:
„Chcę się z Tobą spotkać sam na sam”. Był ciekaw, czy doczeka się odpowiedzi, czy też blondyn zignoruje wiadomość, jak kilka dni temu zignorował telefoniczne połączenie, ale nim odłożył aparat przyszła odpowiedź:
„Ja chyba też chcę. Będę o 20.00 w Del Mar, jeśli Ci nie pasuje, czekam na inną propozycję”.
„Pasuje, będę na pewno” – odpisał Bill, po czym z ulgą odłożył telefon na półkę.

28 komentarzy:

  1. Świetny odcinek. I naprawdę nie mogę doczekać się następnego bo coś czuje że będzie mega :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało.
      Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  2. To jest po prostu cuuuuudo!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem jak to skomentować... Głupio wypisywać "super" i "10/10" choć tak właśnie jest! To wszystko wyszło naprawdę ok i bardzo dobrze się czytało. Ciekawe jak Ty to dalej pociągniesz... Już się nie mogę doczekać! ;) XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę tylko obiecać, że w dalszych częściach będzie się działo.
      Dziękuję bardzo, pozdrawiam, ściskam :*

      Usuń
  4. Czegoś tu k***a nie rozumiem :/ Statystyki są wysokie bo ilość wyświetleń nie kłamie, a te wszystkie komentarze to gdzie zniknęły...?! Ok, wakacje wakacjami, ale nie mogę pojąć, że było ponad 60, 50, 40 komentarzy pod częścią, a teraz nawet połowy tego nie widzę... :/ Takie lenistwo żeby nawet dwóch zdań nie napisać?! No ludzie... :( Jak tak dalej pójdzie to za chwilę będziecie mieli nowy odcinek co miesiąc a nie co około dziesięć dni! :/ Tylko pogratulować :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ritsu, czy Ty się aby na pewno dobrze czujesz? Nawet rozumiem Twoje emocje w tym temacie, ale... Ekhm... chyba z tego wszystkiego zapomniałaś skomentować i napisać swoje wrażenia z tej części... :P A ja tam dyskutować nad ilością komentarzy nie będę bo ludzie są niereformowalni :(

      Usuń
    2. Nie chcę się wtrącać, ale wiesz co Ritsu, masz rację z tymi komentarzami. Tylko nie denerwuj się bo złość piękności szkodzi ;) :)
      PS. Daj chociaż znać czy nadal istnieje fanklub Maxa bo chętnie się przyłączę :D

      Usuń
    3. Faktycznie zamiast wylewać swoje żale i denerwować się na ubogą ilość komentarzy powinnam najpierw napisać co sądzę o tej części... A tak to tylko produkuję niepotrzebny spam :/ także zaraz napiszę osobno swój komentarz i zostawiam już ten wątek bo rzeczywiście niech komentuje kto i kiedy chce.
      Oczywiście z Kariną mocno jesteśmy za Maxem ;) więc witamy Cię Eva w tym szalonym fanklubie xD

      Usuń
    4. Może powinnam sobie darować, ale jeśli chodzi o ilość komentarzy pod ostatnimi częściami to ręce opadają :( :/ Aż niedobrze mi się robi jak na to patrzę... :( Chwilami można by nawet pomyśleć, że jesteśmy jak elitarna grupa opłaconych recenzentów z yt, która bez przerwy zachwyca się w komentarzach :P :/

      Usuń
    5. Wiele ludzi mówi, co tam komentarze, są wyświetlenia to czytają. Nawet kiedyś miałam taką opinię pod którąś częścią, że „chodzi mi o głupie komentarze”, otóż tak, chodzi mi o komentarze i wcale nie są one głupie, nawet jedno zdanie napisane przez czytelnika cieszy, choć oczywiście wolę, kiedy powie od siebie coś więcej, co mu się podoba, a co nie. Krytykę też przyjmuję, pod warunkiem, że nie jest to jakieś suche stwierdzenie bez argumentów, że „to jest do dupy”, z jakim już mieliśmy do czynienia. Zależy mi na Waszych komentarzach i nie ukrywam tego, one są motorem do pisania i dają mi kopa, kiedy wiem, że to co tworzę się podoba. Kiedy było ich mało, miałam już ochotę to skrócić do minimum i zakończyć i pewnie tak by się stało, gdyby nagle w wakacje nie pojawiło się tu tyle ciepłych słów.
      No właśnie, w wakacje było tyle komentarzy, a teraz mniej niż połowa, tak pilnie wszyscy się uczą? I wcale nie czytają? Zadziwiające ;) Byłoby mi naprawdę bardzo miło, żeby chociaż co drugi, czy trzeci odcinek pojawił się jakiś komentarz tych wszystkich, którzy wcześniej tak gorliwe wyrażali swoje opinie, to dla mnie ważne. Ale cóż poradzić, trzeba się cieszyć tym co jest, czyli Waszymi opiniami moje kochane, tych co tu jeszcze coś piszą. Dziękuję z całego serca :*

      Usuń
  5. Teraz brakuje mi słów bo jestem w lekkim szoku więc z góry przepraszam za składnie tego mojego komentarza.
    Może zacznę od tego, że za najmocniejszą stronę w tej części uznałabym wyśmienite dialogi bo właśnie rozmowy stanowią dość istotny składnik, a wbrew pozorom w tym obszarze nie jest łatwo o zachowanie prawidłowych proporcji. Nie przesadzasz ani z błyskotliwymi docinkami (dzięki czemu dialogi nie brzmią sztucznie) ani też z "realizmem" przy którym czytelnicy mogliby zasnąć. Moim zdaniem u Ciebie poznawanie bohaterów stanowi najprzyjemniejszy aspekt, tym bardziej że interakcje między nimi przebiegają po różnych liniach.
    Poza tym w moim odczuciu to zachowanie Billa wobec Bastiena tylko pokazuje jak bardzo niedojrzały jest Bill plus jeżeli zaczął już kłamać w sprawach tak małostkowych to czemu nie miałby kłamać w sprawach większych? A wiadomo, że nadszarpnięte zaufanie to poważna trucizna dla związku. Jasne, że mogą być gorsze rzeczy niż to co do tej pory robi Bill, ale to nadal nie zmienia faktu, że w tym momencie on jest winny całej sytuacji i to on jest całkowicie odpowiedzialny za swoją sytuacje. Momentami mam wrażenie jakby Billowi brakowało takich intensywnych emocji, a adrenalina towarzysząca ukrywaniu związku z własnym bratem nie jest dla niego na wystarczająco wysokim poziomie dlatego szuka jeszcze mocniejszych wrażeń u Bastiena czego do końca zrozumieć nie mogę, ale czy muszę...? I czy w ogóle tak jest...?
    Ciężko mi tak na obecną chwilę jednoznacznie określić, czy to spotkanie Billa z Bastienem sam na sam będzie przedramatyzowane czy nie więc w tym miejscu kończę ten chaotyczny komentarz wystawiając Ci za tę część zasłużone 10/10.
    Dużo weny twórczej!
    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od tego, że Twoje komentarze nigdy nie mają niepoprawnej składni. Dziękuję za pochwałę moich dialogów, staram się, aby brzmiały naturalnie i mam nadzieję, że mi to jako tako wychodzi ;)
      Bill faktycznie jest bardzo niedojrzały, emocjonalnie poplątany i sam nie wie czego chce. Lubi ciągłe wyzwania i fakt jest taki, że kiedy już zdobędzie to czego chce, nie zadowala się spokojem i sielanką, zaczyna mu brakować adrenaliny, a stabilizacja wyraźnie go nuży. Z takiego postępowania nie może wyjść nic dobrego. Sama nie wiem, czy złe doświadczenia w tej materii nauczą go pokory i tego, że stabilizacja jest dobra.
      Jestem teraz bardzo ciekawa, czy część zawierająca to, co się podzieje na tym spotkaniu zaskoczy Cię, czy zdziwi, czy może zdenerwuje? Będę czekać na opinie.
      Ściskam Cię mocno i bardzo dziękuję, pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Jeśli Bastien nadal będzie w taki sposób traktować/wykorzystywać/krzywdzić (niepotrzebne można skreślić) Maxa to chyba przestanę czytać fragmenty z jego udziałem :P Ok, żartuję, ale Baron w tej części przegina więc aż strach myśleć co będzie dalej... :( Aczkolwiek moim zdaniem nadal pojawiają się elementy, które wydają się sugerować, że Bastienowi należy współczuć, że obdarzył uczuciem Billa, który do szaleństwa kocha Toma.
    I trochę razi mnie postawa Billa bo mam wrażenie, że przez tą jego ciągłą potrzebę adoracji to dalej szybko pójdzie w złą stronę :( ale i tak jest bardzo dobrze jeśli chodzi o całokształt tej części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakkolwiek Bastien by nie potraktował Maxa to wierzę, że nie przestaniesz czytać ;) Ta ich relacja jest dość dziwna, jeden nie kocha wcale, a drugi kocha za bardzo. A Bill tylko Cię razi postawą, a nie mocno irytuje, wkurza i tak dalej? ;) Bo mnie wkurza i to bardzo! Ale co poradzić, taka jego uroda!
      Dziękuję serdecznie, pozdrawiam gorąco ;*

      Usuń
  7. No to się porobiło :D
    Ten odcinek od samego początku intensywny, dodatkowo są tajemnice i niedopowiedzenia... Nawet, że się tak wyrażę, trochę czuć, że całość jest rozplanowana na jakieś 60 części bo tempo akcji (póki co przynajmniej) jest dość wolne. W zasadzie to bardzo dobrze bo więcej czasu jest poświęcone na budowanie świata i kreacje bobaterów co niezmiernie mi się podoba! :) I oczywiście niezmiennie #teamBastien jeśli o mnie chodzi :D
    Pozdrawiam Cię ;) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *bohaterów
      Przepraszam za literówkę :)
      Niestety nie ma opcji edytowania komentarzy :(

      Usuń
    2. Mogę zdradzić Ci pewną tajemnicę; nie rozplanowałam akcji jeszcze z aż taką dokładnością, ale już dziś wydaje mi się, że będzie więcej części, a to także zależy i od Was, czytelników. Jeśli nadal będziecie chcieli czytać, nie skrócę wątków tak prędko, nie zmienię fabuły, i jeszcze jakiś czas będziecie się cieszyć tym opowiadaniem, mam nadzieję ;)
      Dziękuję pięknie i pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  8. Hahahaha xD Bill to mnie rozwala serio xD i już nawet nie będę płakać nad jego zachowaniem ani ubolewać, a jedynie się śmiać xD On naprawdę jest... niedojrzały do poważnego związku. Niby tutaj taki „kochający”, ale dla podniesienia własnego ego chce zatrzymać przy sobie Bastiena żeby go kokietował i podziwiał. Oby się kiedyś nie obudził z ręka w nocniku :D No nic... ale Bastien to widzę świetny obserwator i coś czuje, ze prędzej czy później rozszyfruje bliźniaków, skoro już zaczął się domyślać. Ja tez jestem #teamBastien niezmiennie, jak już ktoś tutaj napisał. Czekam na następna cześć, kochana! Buziaczki :* i pisz tak dalej!!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bill jest bardzo kochający, ale ma paskudny charakter a swoje złe postępki łatwo usprawiedliwia sam przed sobą, udaje, że przecież to nic takiego. To raczej niereformowalny przypadek ;)
      Bastien węszy, ale oby Bill mu nie popsuł szyków i nie uśpił jego czujności, w sumie jeśli nawet, to zrobi to zupełnie nieświadom tego, że Baron coś dziwnego widzi w ich zachowaniu.
      A teraz do wszystkich #teamBastien – będziecie się długo cieszyć jego obecnością w tym opowiadaniu ;)
      Dziękuję ślicznie, pozdrawiam, ściskam mocno! :*

      Usuń
  9. Zachwyt nie pozwala mi wypowiedzieć się zbornie.
    Czarny Kot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to aby nie sarkazm Kocie? A jeśli nie, to bez przesady, wciąż nie mam tej pewności, że jest się czym zachwycać, ale dziękuję Ci serdecznie i pozdrawiam ciepło :*

      Usuń
    2. Ależ skąd. To żaden sarkazm! Chciałam tylko dać znać, że nadal czytam... :) Poziom Twojego odpowiadania wciąż jest bardzo wysoki stąd wiele powodów do zachwytu. Również pozdrawiam!
      Czarny Kot.

      Usuń
  10. Nie przeczytałam wszystkiego jednym ciągiem tylko i wyłącznie dlatego, że było to fizycznie niemożliwe – musiałam jednak spać i wychodzić z domu... :D
    Nie jestem w stanie skomentować każdej dotychczas przeczytanej części z osobna bo ciężko mi znaleźć odpowiednie słowa żeby wyrazić mój podziw... To opowiadanie zachwyca i cieszę się bardzo, że mogę je czytać! ;) Bo po prostu miło jest przeczytać coś co tak bardzo wyrywa się z szablonu. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zrozumiałe, że ciężko przeczytać choćby w kilka dni, trzeba by chyba każdą wolną chwilę na to poświęcić, a przecież prócz takich opowiastek do czytania, jest wiele innych przyjemności. Nie wspominam o obowiązkach, bo mowa o wolnych chwilach przeznaczonych na relaks.
      Cieszę się niezmiernie, że zostawiłaś kilka słów od siebie i mam nadzieję, że nie ostatnich.
      Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  11. Być może to moja wina i moich ograniczonych pokładów wyrozumiałości dla pewnych typów zachowań, ale wydaje mi się, że Bill to już ostro przegina! To tyle ode mnie w tym temacie, a bardziej negatywne słownictwo zachowam sobie na później bo mam dziwne przeczucie, że z tego spotkania Billa z Bastienem nic dobrego nie wyjdzie.

    Odnośnie do tej części to moim zdaniem jedna z lepszych i zdecydowanie zasługuje na wszystkie pochwały, które spływają ze wszystkich stron! :)

    Gorąco Cię pozdrawiam i nie trać weny twórczej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam Cię, że niejednokrotnie będziesz miała okazję bardziej wkurzyć się na Billa. To niereformowalny przypadek, zapewniam Cię, że i mnie on bardzo mocno irytuje ;)
      Weny nie tracę dzięki Wam wszystkim, jesteście motorem do dalszego pisania!
      Ja również pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję :*

      Usuń