poniedziałek, 1 października 2018

Część 42.


Część 42.


            – Księżniczko! – krzyknął Tom z dołu, wpatrując się w miejsce, gdzie dla jego wzroku schody miały swój koniec. Tam, na górze Bill wciąż się pewnie stroił i raz po raz dochodziły do jego uszu głośnie przekleństwa i rumor.
            – Zaraz schodzę! – usłyszał w odpowiedzi. Zaśmiał się cicho i pokręcił głową. Zawsze dużo czasu zajmowało mu wyszykowanie się, kiedy wychodzili gdzieś, ale dziś zeszło mu z tym wyjątkowo długo. Fakt, że kochali się trzy godziny, potem trzeba było wziąć prysznic, ale kiedy łącznie z ubraniem się, Tomowi zajęło wszystko pół godziny, Bill pindrzył się od półtorej. Dochodziła dziewiętnasta czterdzieści, a na dojazd do klubu Bastiena trzeba było przeznaczyć jakieś dwadzieścia minut, co oznaczało, że już byli spóźnieni.
            – Billy, ja dzwonię po taksówkę pospiesz się, bo się spóźnimy!
            Tom właśnie odkładał telefon, kiedy zobaczył jak schodzi po schodach. Na ten widok trochę go zatkało i zdołał wykrztusić z siebie tylko ciche:
            – Wow…
            Bill wyglądał oszałamiająco. Miał na sobie klasyczne rurki z czarnej skóry i śnieżnobiałą, luźną koszulę. Jego czarne, lśniące i pieczołowicie wyprostowane włosy, kontrastowały z tą bielą, a delikatny makijaż dodawał mu tylko uroku. Usta, pociągnięte bezbarwnym błyszczykiem kusiły.
            Na ten wyraz zachwytu Toma tylko się uśmiechnął z satysfakcją, ale brat nie mógł wiedzieć, że tego wieczoru chciał wzbudzić podziw nie tylko w nim. Jego wewnętrzne, narcystyczne ego domagało się uwielbienia także ze strony kogoś innego i miało być czymś w rodzaju kary, za to tygodniowe milczenie. Tak, będzie odbierał to spojrzenie pełne fascynacji i oczarowania, będzie się w tym pławił, a jednocześnie unikał z nim kontaktu, a Bastien - tego był niemal pewien patrząc przez chwilę w lustro - będzie pragnął choćby zamienić z nim kilka słów.
            – No, muszę przyznać, że wyglądasz obłędnie – Usłyszał, kiedy brat po chwili ochłonął. – Trzeba będzie cię pilnować w tym klubie, bo nie można oderwać od ciebie wzroku.
            – Nie trzeba mnie pilnować, ja pilnuję się sam… – wymruczał i podchodząc do Toma zarzucił mu ręce na szyję. – Pocałowałbym cię, ale zjesz mi cały błyszczyk.
            – Ech, te kobiety – zachichotał Tom i klepnął go w tyłek, kiedy brat się odwrócił.
            – Ej! – oburzył się żartobliwie Bill, ale już nic nie dopowiedział, bo właśnie na telefon Toma przyszedł sms, informujący o tym, że taksówka już podjechała. Pospiesznie opuścili dom, załączając alarm i zamykając drzwi.
            Spóźnili się odrobinę, jednak jak się okazało, Bastien miał zacząć o dwudziestej pierwszej. Przed klubem wciąż stał w oczekiwaniu tłum jego fanów, którzy jednak także chcieli złowić kilka autografów zaproszonych gości i ustawieni wzdłuż płotków odgradzających wejście do strefy vip, wyciągali ręce z kartkami, notesami i długopisami. Tom nie miał ochoty niczego podpisywać, ale widząc ochoczo rozdającego autografy Billa, który także z niektórymi skusił się na selfie, też zdecydował się obdarować kilka osób swoim podpisem. W końcu kiedy znaleźli się wewnątrz, zostali przez ochronę pokierowani do wyznaczonego miejsca pod samą sceną.
            Klub był dość duży, od dawna o nim wiedzieli, ale byli tu po raz pierwszy. Nie zdążyli jednak dobrze się rozejrzeć, bo od razu zaczęli witać się i rozmawiać ze spotkanymi, zaproszonymi znajomymi. Dostrzegli ich też przyjaciele z zespołu, oraz współpracownicy i kiedy Tom zaangażował się w rozmowę, Bill dopiero teraz uważnie się rozejrzał. Upatrzył sobie miejsce na wprost konsoli za którą miał lada moment stanąć Bastien i pociągnął Lukasa - ich dźwiękowca - w tamtą stronę, przedstawiając jako argument fakt, że z tego miejsca będzie najlepsza widoczność.  
            Nim całe widowisko się rozpoczęło dokładnie obejrzał sobie - przy wciąż włączonym, zwykłym świetle - całą aparaturę, jaka wkrótce miała dostarczać dodatkowych efektów, choć jeszcze była wyłączona.
            – Bastien ma dobrego menagera produkcji, ściągnął mu te wszystkie nowinki – zauważył Lucas, kiwając głową w stronę wiszących kratownic ze sprzętem oświetleniowym.
            – No zobaczymy, co nasz przyjaciel nam dziś zaprezentuje – westchnął Bill, czując jak kumuluje się w nim bliżej nieokreślone napięcie, i na chwilę zawiesił wzrok na ruchomych głowicach podwieszonych na półokrągłych kratownicach i wysięgnikach. Właśnie się dowiedział od Lucasa, że zostały one zsynchronizowane z dużymi ekranami LED, aby mogły wizualizować muzykę. Ponad głowami miały im skakać wiązki laserów, a naświetlacze powinny być raz po raz kierowane na publiczność. I ta ostatnia wiadomość spodobała mu się najbardziej. Na pewno zobaczy go pośród tych wszystkich głów, stoi przecież na wprost, zupełnie blisko. Zobaczy, no tak, ale co potem?
            Spojrzał w stronę Toma, który rozgadany z Markusem w towarzystwie reszty chłopaków mrugnął tylko do niego, a widząc go z zupełnie niegroźnym kolegą, pozostał na swoim miejscu. Przecież nie mógł chodzić za nim krok w krok, to by mogło być w końcu podejrzane. A Billowi to było jak najbardziej na rękę, bo zamierzał potem mu się trochę zgubić, tak na wypadek, gdyby Bastien chciał z nim porozmawiać, choć szczerze wątpił, czy nadarzy się dziś taka okazja sam na sam. Wprawdzie po zakończeniu koncertu zapowiedziany był jakiś bankiet, więc miał malutką nadzieję, że może jakoś się uda. W dodatku miał pewność, że kiedy go zobaczy, będzie tego wręcz pragnął, nie tylko chciał.
            Cicha muzyka popłynęła z wszechobecnych głośników i zapadła ciemność. Po chwili jednak wszyscy mogli zachwycić się świetlnymi iluminacjami, współgrającymi z każdym, wydobywającym się dźwiękiem. Za główną konsolą wciąż panował mrok i nadal było pusto. Spojrzenie Billa utkwiło w tamtym miejscu, które teraz tonęło w całkowitej ciemności, kiedy nagle rozbrzmiał aplauz wszystkich zgromadzonych i gromkie brawa. Przysłaniający wszystko dym uniósł się nad nimi, a przez niego przebijały tylko rozbiegane i przemyślane w aranżacji smugi światła, którego nagły snop oświetlił główną gwiazdę dzisiejszego wieczoru.
            I oto za konsolą, tuż na wprost zobaczył jego. 
            Krzyk, pisk i ogólne szaleństwo, było chyba nawet większe, niż na ich koncertach. DJ jednak wciąż nie reagował, ani nie witał publiczności. Wolno wprowadzał ich w swój świat, a na jego twarzy malowało się skupienie. Tworzył niepowtarzalną atmosferę, budował ekscytację i dźwiękowe napięcie najpierw delikatnie, wprawiając wszystkich w niemal narkotyczny trans własną muzyką.
            – Jak się macie?! – krzyknął po kilku minutach częstując publiczność porcją wciąż jeszcze łagodnych dźwięków. – Witajcie w moim świecie! W świecie mojej muzyki! – Kilka mocniejszych bitów zadźwięczało im w uszach, co sprawiło, że wszyscy zaczęli skakać w ich rytm. Bastien ukazał na powitanie w szerokim uśmiechu rząd idealnie równych i białych zębów. I znów krzyk żądnej wrażeń widowni, jaka chciała nasycić się nową, dźwiękową ścieżką, autorstwa tego stojącego i skaczącego za konsolą blondyna, który pełen ekscytacji i radości, prezentował swoje nowe dzieło, co jakiś czas wykrzykując do publiczności i zachęcając do wspólnej zabawy.
            Bill wpatrywał się w niego zafascynowany i choć przecież już widział go nie raz przy konsoli, to jednak jeszcze nigdy na żywo. To wszystko było takie niesamowite i ekscytujące, a on wyglądał obłędnie. W tej chwili był dla niego taki daleki, jakby nieosiągalny. Dziś należał do tych wszystkich ludzi, którzy każdym krzykiem i wyrzucaniem do góry rąk, wielbili go jak swojego Boga.
            Gdyby miał teraz opisać tę magię komuś, kto nie widzi, chyba by nie potrafił. Nie umiał znaleźć w sobie takich słów, które dałyby wyraz temu wizualnemu spektaklowi będącego dopełnieniem muzyki, jaka teraz wpływając przez zmysł słuchu, wypełniała każdą jego komórkę. Jak miałby opowiedzieć o tym całym współgrającym ze sobą pięknie światła i dźwięku, widoku tego człowieka, który teraz z ogromną wprawą ujmował w palce te wszystkie pokrętła i suwaki na konsoli dźwiękowej? Te dłonie, które niespełna tydzień temu dotykały go z pasją, co jakiś czas unosiły się w górę, układały na nausznikach słuchawek, żeby znów je zdjąć i zaraz ponownie nałożyć, by na nowo kontrolować każdy dźwięk.
             – Zróbcie hałas! – krzyczał. – I jak wam się podoba moja nowa muzyka?! Wszystkie ręce w górę! – Skakał i tańczył, każdy jego ruch urzekał, a poprzez nałożoną na rękę opaskę, sterował wiązką światła z każdego miejsca na scenie.
            Ta muzyka i jego widok przyprawiał Billa o dreszcze i chyba jeszcze nigdy nie doświadczył czegoś takiego na żadnym koncercie. Owszem, była ekscytacja i fascynacja oglądanym artystą, ale Bastien prezentacją własnej muzyki i poprzez swoją, jakże teraz dynamiczną osobę, rozhuśtał w nim wszystkie emocje. Stał tam, taki opromieniony przez raz po raz padające na niego snopy światła, posyłał wokoło cudowny uśmiech i odgarniał jasną grzywę, jaka opadała mu na twarz. Widać było, że kochał to, co robił, oczy błyszczały mu radością i podnieceniem, kiedy podnosił ręce w górę i krzyczał do swojej publiczności:
            – Jesteście najlepsi! Kocham was!         
            Bill wpatrywał się w niego zafascynowany tym przedstawieniem, muzyką, która go oczarowała, którą chłonął i zaczynał rozumieć, co kryje się za tymi wszystkimi dźwiękami, jakby ten człowiek każdym drgnieniem dłoni sypał iskry magii. I poczuł teraz dumę, że to właśnie jego wybrał, aby wspólnie stworzyć jedną ze swoich fantastycznych, muzycznych pereł.
            Bastien, tańcząc i podrygując w rytm mocnych bitów, sunął spojrzeniem po widowni, a czarnowłosy tylko czekał, aż go odnajdzie, aż ich oczy spotkają się, jednak czas mijał, koncert trwał, a blondyn zdawał się go nie dostrzegać. Jakby na przekór zawieszając spojrzenie na innych, znanych mu osobach, do których uśmiechał się promiennie. Bill próbował wyłowić spojrzeniem, komu dedykowane są te uśmiechy i gesty dłoni, ale poprzez skaczących, tańczących i wymachujących rękoma ludzi, błyskające światła i co jakiś czas wydobywający się dym, nikogo nie umiał zidentyfikować. Dopadała go wściekłość, przez którą zadawał sobie pytania; dlaczego tak bardzo DJ go ignoruje? Przecież stoi tak blisko, w zasięgu jego wzroku, a on nie zaszczyca go swoim spojrzeniem, a przecież ma go jak na dłoni, jest na wprost i wpatruje się w niego, jakby chciał ściągnąć tym jego wzrok. Kto więc bardziej niż on przykuwał jego uwagę? Czy to miała być kara za tę niedzielną ucieczkę? Właściwie nie powinno go to wszystko obchodzić, przecież przyszedł się tu bawić i słuchać muzyki, a jednak obchodziło. Ten brak zainteresowania irytował go i chwilami wręcz mocno wkurwiał! Przecież to on miał ukarać go swoim idealnym wyglądem, za to codzienne milczenie! Do jasnej cholery, wszystko szło nie tak!
            W jego głowie toczyła się walka. Chciał przestać o tym myśleć, a jednak nie potrafił. Rozglądał się wokoło, ale nigdzie nie widział Toma. Zresztą nawet gdyby był obok, to przecież nie uderzy z nim teraz w ślinę, żeby sprowokować spojrzenie blondyna i zrobić mu tym na złość. Nie było nawet szans na takie manipulacje, przecież do diabła nie będzie się kleił do Lucasa, który był jego hetero kolegą. No dobrze, jeśli nie dziś, to z pewnością jeszcze nadarzy się jakaś okazja, aby mu zagrać na nosie. Niemożliwe było to, aby tak nagle przestał go interesować.
            A jeśli to właśnie się stało? A jeśli go do siebie zraził? Przez nikogo nie słyszany jęk zawodu, wydobył się z jego gardła.

***

            Całe pieprzone dwie godziny mnie ignorował, choć doskonale widział, że tam stałem i nie mógł mnie nie dostrzec. Sunął wzrokiem po głowach rozszalałej publiczności i z pewnością celowo nie zatrzymywał na mnie spojrzenia, a ja kipiałem wewnątrz ze złości. Co ten cholerny gówniarz sobie w ogóle myślał? Jak mógł mnie tak potraktować?! No jak? Przecież pożądał mnie, uwielbiał i byłem jego bóstwem! Przecież widziałem w jego oczach to uwielbienie, które sprawiało mi taką satysfakcję, przyjemność, czerpałem z niego energię, i dawało mi kopa. A teraz nagle co? Miało tak po prostu zniknąć, a ja musiałem się obejść bez tego?
            I nagle zdałem sobie sprawę, że tamtego popołudnia potraktowałem go jak rzecz, której użyłem w potrzebie. Jak zabawkę, która dała mi przyjemność, a potem po prostu ją wyrzuciłem.
            I znów poczułem się, jak pieprzony dupek…

***

            Koncert zakończył się prezentacją starszych remiksów DJ’a i istnym szaleństwem publiczności. Bill nigdy szczególnie nie gustował w muzyce trance i progressive, jednak od chwili, kiedy Tom zafascynował się tym gatunkiem, także i on dał się ponieść temu nurtowi, choć i tak zdecydowanie wolał to, co tworzyli z zespołem. Teraz, kiedy gromkie brawa, okrzyki i skandowanie ludzi wokoło mocno przeciążało jego bębenki w uszach, rozumiał, jak bardzo ci wszyscy fani muszą kochać muzykę Bastiena. Nowe kompozycje i remiksy, były dziś muzyczną ucztą nie tylko dla nich, ale także i dla niego. I choć miłośnik opery nazwałby to kiczem - wszak każdy miał inny gust - on był zachwycony. Cała oprawa przedsięwzięcia była dla niego genialna i dopracowana w każdym calu, a na koniec wciąż oklaskiwany Baron zniknął zza konsolety tak samo jak się pojawił - w gasnącym świetle i kłębach dymu. Publiczność z jękiem zawodu, że to co kochają, tak szybko się skończyło, zaczęła kierować się do wyjścia, a goście ze strefy vip pozostali jeszcze na swoich miejscach, dzieląc się wrażeniami i czekając, aż zostaną poproszeni do pomieszczenia, w którym mieli się spotkać z gwiazdą dzisiejszego wieczoru na bankiecie.
            – I jak wrażenia? – zagadnął Lucas.
            Bill nabrał głęboki haust powietrza, nim odpowiedział.
            – Muszę przyznać, że przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Słyszałem co nieco, oczywiście fragmentarycznie, ale, że to będzie taki odlot, to się nie spodziewałem.
            – Baron ma zawsze wszystko dopracowane, u niego nie tylko podziwia się dźwięki, no ale co ja będę ci tu klarował, pewnie byłeś tu nie raz, więc wiesz – skwitował chłopak. 
            Czarnowłosemu zrobiło się trochę głupio, bo dopiero pierwszy raz był w jego klubie na takiej prezentacji. Przecież kumplowali się od dwóch miesięcy, a on przyszedł tu dopiero na premierę. Lucas musiał być tu stałym bywalcem. Nie odpowiedział więc już nic, tylko skinął głową i wtedy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.
            – O, cześć Bill! Jak zawsze piękny! – usłyszał za plecami i odwrócił się. Bystre spojrzenie Maxa lustrowało go teraz od stóp do czubka głowy.
            – No witam – uśmiechnął się i uścisnął wyciągniętą dłoń, a kiedy wzrok chłopaka spoczął na Lucasie, dopiero wówczas go przedstawił. – To jest Lucas, kumpel z mojej ekipy.
            – No hej, Max jestem. – Podali sobie ręce, ale były partner Bastiena nie był tutaj sam. Po chwili wyrósł obok niego młody, wysoki, ciemnowłosy mężczyzna o jasnych oczach.
            – A to mój przyjaciel, Severin Hauer. Jest modelem – wyrecytował Max jakby z dumą w głosie.
            – No proszę. Gdybym nie umiał śpiewać, pewnie też pracowałbym w tej branży – skwitował Bill. – Miło cię poznać.
            – Mi także, wiele o tobie słyszałem – odparł nowopoznany.
            – Pewnie nic dobrego – zaśmiał się wokalista.
            – Wręcz przeciwnie, samo dobre.
            – No to jestem ciekaw, kto tak dobrze się o mnie wyraża.
            – Bastien, oczywiście – odparował Severin i niemal w tym samym momencie Bill zauważył, jak przeszyło go dziwne, niemal nieprzyjemne spojrzenie Maxa. Ewidentnie był zazdrosny. Więc Bastien musiał o nim dużo mówić, skoro i ten chłopak coś słyszał. Ciekaw był tylko czy bezpośrednio od niego, czy raczej z drugiej ręki. Nie miał pojęcia, że mężczyźni spotkali się tylko raz, w dodatku dwa dni temu, a swoją wiedzę chłopak posiadł dużo wcześniej, i nie od DJ’a.
            – Och, skoro Bastien, to niemożliwe, że mówił same dobre rzeczy – zaśmiał się, próbując jakoś rozładować chwilowe napięcie.
            – Zapewniam cię, że możliwe – drążył chłopak, ale na szczęście nieco zboczył z obranego sobie, tematycznego kursu. – A tak w ogóle, to szkoda, że nie zostałeś modelem, masz idealne warunki – dodał i zlustrował go spojrzeniem.
            – Bo jestem wysoki jak tyczka i chudy?
            – Figurę masz idealną, a na dodatek piękną twarz. – Czy ten chłopak właśnie zaczynał prawić mu komplementy, czy była to jedynie fachowa ocena? Miał już na końcu języka go o to zapytać, kiedy boczne drzwi otworzyły się i wszyscy zostali poproszeni do drugiej sali, w jakiej jego oczom ukazał się gospodarz wieczoru we własnej osobie.
            Max od razu popędził w jego stronę i stanął tuż obok, jak przystało na jego faceta. Zaraz kelnerzy zaczęli roznosić szampana, a blondyn powitał gości i podziękował wszystkim za przybycie. Rozległy się brawa i gratulacje, i nim ktokolwiek zdążył podejść, aby zamienić z nim kilka słów osobiście, brunet objął go w pasie i zaczął mu coś szeptać do ucha. Bill tylko patrzył na reakcję Bastiena, wciąż doskonale pamiętał co mówił o nim tamtego wieczoru, dlatego teraz, to co się stało, wprawiło go w niemałe osłupienie. Miał wrażenie, że przez krótką chwilę ich spojrzenia spotkały się, zupełnie jakby DJ chciał upewnić się, że na niego patrzy i pocałował Maxa, długo i namiętnie. Ktoś zaklaskał, ktoś zagwizdał, inni się zaśmiali, jednak fakt był taki, że chłopak albo zmienił co do niego zdanie, albo ewidentnie chciał mu zrobić na złość.
            – Miłość znów kwitnie – palnął Severin, który wciąż stał obok Billa. Czarnowłosy poczuł dziwne ukłucie. Do jasnej cholery! Przecież nie był o niego zazdrosny, nie mógł być! Do szaleństwa kochał Toma i tylko w jego przypadku mógł czuć tę gorycz. A jednak nie był to dla niego przyjemny widok, był wściekły, tylko dlaczego, skoro sam go nie chciał? Nie chciał, a jednocześnie nie zamierzał oddać go w inne łapy? Zdecydowanie zachowywał się jak pies ogrodnika, taki co sam nie weźmie, a drugiemu nie da. Co za czysty absurd!
            – No proszę, a dopiero co odganiał się od niego, jak od natrętnej muchy – mruknął sarkastycznie, prowokując wnikliwe spojrzenie Severina.
            – Jak to? Przecież ze sobą są.
            – Co? – Bill zaśmiał się głośno, donośnie, aż kilka par oczu zwróciło się w jego stronę, w tym też wzrok brata, który stał trochę dalej. – Od kiedy?
            – Jakoś od tygodnia? Nie jestem pewien, ale niedługo.
            Od tygodnia… Ciekawe jakim cudem, skoro nawet nie minął tydzień, od kiedy się od niego wyprowadził, no i w niedzielę sam Max mu mówił, że Baron go nie chce. Ktoś tu kłamał, ale jeśli miałby zgadywać, to obstawiał właśnie Maxa.
            Goście zaczęli się mieszać, co i rusz ktoś podchodził do DJ’a. Bill wysączył swojego szampana i sięgnął po kolejny kieliszek.
            – Chodźmy coś zjeść, chyba, że chcesz pogratulować Bastienowi – odezwał się nowopoznany kolega, w tym samym czasie czarnowłosy zerknął w stronę blondyna, który zajęty rozmową nawet nie patrzył w jego kierunku.
            – Może później. Masz rację, chodźmy, zgłodniałem już.
            Podeszli do szwedzkiego stołu, a tuż za nimi zrobił to Tom z chłopakami.
            – Z kim to mój brat tak romansuje? – zagadnął, lustrując chłopaka.
            – Kolega faceta Bastiena, Severin, a to mój brat – mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.
            – No właśnie, nie wiedziałem, że Bastien ma faceta. Nic nie mówiłeś – zwrócił się do Billa.
            – No bo sam nie wiedziałem – zaśmiał się i pochylił, szepcząc Tomowi do ucha: – Nie musisz być już o niego zazdrosny kotku.
            Tak, właściwie pogrzebał już nadzieję, że blondyn wciąż będzie nim zainteresowany. Kiedy tak przyglądał mu się odnajdując przestrzeń pomiędzy głowami gości, wyglądało na to, że zupełnie odpuścił, znalazł swoje miejsce i ukojenie w ramionach Maxa, co było dla niego wciąż niewytłumaczalne, ale wydawało się być realne. Tylko jakoś dziwnie nie potrafił się z tym pogodzić, miał nadzieję, że zainteresowanie chłopaka jego osobą będzie długotrwałe, a on sam będzie starał się go zdobyć. Czyżby się aż tak pomylił? A może jedynie chciał go przelecieć, a jeśli to dla niego było nieosiągalne, po prostu wrzucił na luz, zajmując się kimś, kto mu się nie oprze? Nie ważne, jakimi pobudkami kierował się Bastien, przygarniając sobie Maxa. Wciąż jednak nie mógł w to uwierzyć, że są parą, sam mu mówił, że tak naprawdę nigdy razem nie byli, a jedynie traktował go jako dupę do rżnięcia, więc skąd teraz ta nagła decyzja? Chciał z nim porozmawiać, ale z pewnością nie teraz i nie tu. Potrzebował rozmowy w cztery oczy chciał to wiedzieć bezpośrednio od niego. Kiedyś to będzie musiało nastąpić, nie miał zamiaru odpuścić. Póki co jednak, czuł w sobie wielką, rozpierającą go od wewnątrz gulę wściekłości, i chciał jakoś rozładować to napięcie. Ewidentnie potrzebował dobrego seksu, a taki mogła mu dać tylko jedna osoba. Ukochana osoba…
            Tom tylko się uśmiechnął, a że stał tuż za nim, lekko uszczypnął go w pośladek, zasłaniając swoim ciałem ten postępek, a korzystając z okazji, że inni nakładali sobie na talerze różne, smaczne kąski, zamruczał:
            – Szkoda, że nie znam wszystkich zakamarków w tym klubie, inaczej już bym cię tam zaciągnął.
            Bill poczuł jak przyjemny dreszcz opływa jego ciało. Lubił, kiedy w sytuacji grożącej demaskacją, Tom okazywał mu czułość. Zawsze wówczas pulsowało w nim, niesione adrenaliną podniecenie. Teraz jeszcze bardziej brat rozpalił w nim wszystkie zmysły i myślał już tylko o tym, aby jak najszybciej stąd wyjść.
            Uśmiechnął się i odwracając odrobinę w jego stronę głowę odpowiedział cicho:
            – Jeszcze trochę i się zmywamy. Za bardzo mnie podniecasz, abym tu długo wytrzymał...
            – Musimy pogratulować Bastienowi, tak wypada.
            – Wiem, niestety… To tylko wydłuży niepotrzebnie czas do wyjścia – mruknął Bill i sięgnął po talerzyk. Tom wciąż był blisko, ocierał się o jego pośladki biodrami, starając się robić to bardzo dyskretnie. Myśleli, że wszyscy są zajęci rozmową, jedzeniem, czy też swoim towarzystwem, i nikt nie zauważy tego napięcia między nimi, ale w tej właśnie chwili oczy jednego człowieka, były zwrócone w ich stronę.

24 komentarze:

  1. Jakie to takie... cudowne, miłe, przyjemne, zabawne i wiele, wiele innych superlatywów!
    Mistrzostwo świata, a szczególnie Bill... No po prostu nie mogę z niego...
    Mało!!! Więcej!!!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ będzie więcej, jak nadejdzie czas ;)
      Dziękuję i pozdrawiam ciepło :*

      Usuń
  2. Czytając ten kolejny świetny odcinek cały czas miałam wrażenie, że mam coś więcej do powiedzenia niż "super część 10/10" XD więc zapewniam, że mam, ale też nie mam zielonego pojęcia jak to wyrazić XD Czysta przyjemność z czytania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie było jakiejś szalonej akcji, ale jednak działo się sporo. Chyba Cię nie zatkało ;)
      Cieszę się z Twojej przyjemności :D
      Dziękuję, pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  3. No i co ja mam napisać teraz, jak już moje wątpliwości co do tego kto obserwował B&T zostały rozwiane? XD no to napisze na kogo stawiałam... moimi głównymi typami byli Bastien, Max i ten przydupas Maxa, który tez swoją droga raczej przypadkowy nie jest. Mam wrażenie, ze Max nie bez przyczyny go ze sobą zabrał, a właśnie po to żeby odciągnąć Billa od Bastiena.
    A co do zachowania Bastiena w stosunku do znikła... w końcu ktoś utarł nosa temu zakochanemu w sobie egoiście... i dobrze!!! :D Czekam na ich konfrontacje w cztery oczy!
    Weny kochana!
    Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba będę dawać Ci do sprawdzenia błędów jeden odcinek, bo jak dostajesz z wyprzedzeniem, to nie wiesz jak skomentować, hahaha :D
      Znów chyba słownik zamiast "Billa", wstawił Ci "znikła" xD Przynajmniej tak zrozumiałam ;)
      Ty już mnie znasz i wiesz, że nikt tutaj nie jest przypadkowy.
      Pozdrawiam, ściskam i bardzo dziękuję :*

      Usuń
  4. Swoją droga... gdzie te wszystkie komentarze? :( no ludzie.... ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi przykro, że zmniejszyły się o połowę, ale cóż począć? Chciałabym poczytać więcej opinii na ten temat, bo to ważne dla mnie, ale jeśli ludziom się nie chce zostawić kilku słów, nic się na to nie poradzi.

      Usuń
    2. Chciałabym przyznać, że pomimo, iż nie odzywam się zbyt często to w dalszym ciągu uważnie śledzę Twoje opowiadanie, które z odcinka na odcinek nadal ma jakiś taki niesamowity polot, który sprawia, że chce się do niego wracać i czytać nie tylko z przyzwyczajenia.
      Czarny Kot.

      Usuń
    3. Niezmiernie mnie to cieszy Kocie, że nadal Ci się podoba. Odezwij się czasem w obszerniejszym komentarzu, nawet z krytyką. Twoją bardzo lubię :D
      Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję, że dałaś znak :*

      Usuń
  5. To jest naprawdę bardzo dobry rozdział w wybitnie przyzwoitym wykonaniu! :) Działo się w tym odcinku dużo i nawet nie wiem od czego zacząć ten komentarz...
    Bill i to jego zabieganie o uwagę Bastiena. Raczej nie chcę się wypowiadać na ten temat, ze względu na niepohamowaną chęć wyrzucenia najostrzejszego słownictwa jakie aktualnie posiadam, ale to po prostu przechodzi ludzkie pojęcie. Jeszcze to takie udawanie Billa, że niby nie zależy mu na uwadze Bastiena, mimo że on cały czas w burzliwych emocjach czeka na to i niecierpliwie wyszukuje jakiś okazji, jest kompromitujące. I chyba najbardziej w tej części drażni mnie Bill, ale pal sześć jego irytujący sposób bycia bo przyjemność z czytania tak dobrze napisanej części jest przeogromna i trudno mi to wyrazić słowami.
    Bardzo intrygujące jest też, zacytuję: "...oczy jednego człowieka były zwrócone..." i zaryzykuję (bo mogę), że to Bastien na nich patrzył chociaż to jest przecież takie najbardziej oczywiste i ostatnimi czasy to Georg jest całkiem bystrym/wnikliwym obserwatorem relacji Billa i Toma... Bill myśli, że Bastien go tak strasznie ignoruje, ale mam wrażenie, że jest wręcz przeciwnie i to zamierzone, w pełni kontrolowane działanie Barona :D Jednak z drugiej strony to może być Max, Gustav czy nawet Danielle. Może nie będę tego roztrząsać bo w kolejnej części znów chcę być zaskoczona ;)
    Tak czy inaczej świetna fabuła, a wielowątkowść poszczególnych odcinków, niby nie związanych konkretnie z główną fabułą zawsze potrafi ponieść akcje tak, że mimo wszystko daje kilka wskazówek do głównego wątku. To mnie bardzo przyciąga! Nie wiem czy ujęłam to w zrozumiały sposób, może to jest trochę zagmatwane, ale po prostu trzeba przeczytać to opowiadanie żeby wiedzieć o co chodzi ;) Oczywiście tak jest tylko moja opinia, jakby ktoś nie był świadomy, że po to są komentarze aby wyrażać swoją opinię, a nie wypisywać jakieś tendencyjne bzdety, o których wszyscy wiedzą i z którymi nie niemożna się nie zgodzić :D

    Dużo weny twórczej na dalsze pisanie!
    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bill ma skomplikowany charakter i zachowuje się jak pies ogrodnika, co sam nie weźmie i drugiemu nie da. Przyjdzie czas, że wszystkich jeszcze mocniej poirytuje jego zachowanie, ale w swoim czasie.
      Co do obserwacji, jakiej wskazówka jest na końcu części, powiem tylko, że Georg wie, jaka relacja łączy bliźniaków, więc nie musi ich obserwować. W kolejnej części wszystko się wyjaśni i tu akurat wielkiej niespodzianki nie ma.
      Dziękuję serdecznie, ściskam mocno :*

      Usuń
  6. No to ja prawie dostałam wstrząsu z wrażenia przy tym odcinku… wow. Znaczy się... WOW... xd Powinny być jakieś znaki ostrzegawcze czy inne ograniczenia dla bezpieczeństwa xd
    Wszystko wszystkim, oczywiście twincest Billa i Toma swoim skrzywieniem najbardziej wielbię, ale to Bastien i Max tym swoim namiętnym pocałunkiem na bankiecie skradli całe show xd (chyba nawet zaczynam lubić Barona xd Niewiarygodnie! I co teraz? xd jak żyć? xd)
    Nie będę zgadywać kto obserwował Billa i Toma, niech się samo wyjaśni :P choć mam dwa typy xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ritsu, niepokoję się o Ciebie ;) xD
      Owszem wielkie wow!!! I z całym przekonaniem powtórzę po Tobie... WOW! To jest bardzo interesujący odcinek, który przeczytałam z przyjemnością!
      A po tej części nasz fanklub Maxa chyba nabiera rozpędu xD bo co jak co, ale w tej części ten chłopak znów ma swoje pięć minut u boku Bastiena! Ha! xD Obstawiam, że Max jest w siódmym niebie po tym publicznym i namiętnym pocałunku z Baronem xD
      A twincest... Jak zawsze uroczo zachwycający! Też wielbię xD Bill jest niemożliwy :P

      Usuń
    2. No co to jest dziewczyny? Nie ma dziś żarliwej polemiki? Jestem zawiedziona ;)
      Powiem Wam tylko, że Wasz idol Max, oczywiście jeszcze niejednokrotnie się pojawi, a jakże ;)
      Dziękuję Wam, pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
    3. No właśnie Ritsu gdzieś przepadła ;( ehhhh... a sama ze sobą dyskutować o fabule i postaciach nie będę bo i jak xD Ritsu, wracaaaaaaj no! xD
      A przecież już takie fajne forum się tu tworzyło...

      Usuń
    4. Kari Na... Jestem, jestem xd może już teraz trochę spóźniona na naszą dyskusję bo zagubiłam się w internecie, ale jestem xd
      A tym razem Bastien z Maxem tak zaszaleli, że dostałam aż nosebleed z wrażenia xd hahahaha... Nie wyobrażam sobie co oni jeszcze razem wymyślą xd

      Usuń
    5. To opanuj ten krwotok z nosa i uruchom wyobraźnię :D :D Ritsu, ja nie wiem co Ty w tym internecie robisz, ale nie zapominaj o mnie hahahahaha xD no sama tego naszego fanklubu Maxa nie ogarnę :D :D

      Usuń
  7. A ja teraz to nawet nie wiem co mam o tym napisać, tak bardzo to było zajebiście fantastyczne! :D
    W zasadzie do teraz się zastanawiam co ja tak właściwie przeczytałam ;)
    Oczywiście #teamBastien, ale Bill też dał czadu!
    Bardzo mi się podobało :)
    Chcę więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nieźle, nie wiesz co przeczytałaś? xD Może to wcale nie to czytałaś, hahaha ;D
      Dziękuję, pozdrawiam gorąco :*

      Usuń
  8. omg... omg... OMG!!!
    Ta część jest po prostu świetna! :D
    Nie spodziewałam się, że odcinek z tą premierą nowego krążka Bastiena będzie taki niesamowity... To znaczy wiedziałam, że to będzie dobry rozdział, równie dobry jak pozostałe, ale nie żeby aż tak dobry ;)
    Na zachowanie Billa po prostu brakuje mi słów... Oj będą z tego kłopoty :P

    Weny,
    Do następnego,
    LV.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wszyscy spodziewali się ekscesów z udziałem Billa, a tu Max zaszalał ;) A Bill? On jeszcze pokaże, na co go stać.
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam :*

      Usuń
  9. Pojawiam się tutaj trochę po czasie i w zasadzie nie wiem co mam napisać bo dziewczyny powyżej już praktycznie wszystko Ci napisały :) Od siebie dodam tylko, że odcinek jest wprost cudny, zachwycający i dopracowany jak zawsze! Poza tym coś mi mówi, że to napięcie między nimi zauważył Max (bo dla jego związku z Bastienem Bill jest zagrożeniem) albo Danielle (której raczej nie przeszła ochota na Toma, a odrzucona kobieta może być zdolna do różnych rzeczy). Urwałaś w takim momencie, że fantazja trochę ponosi :D

    Nie trać weny bo czekam na więcej!
    I jak zawsze serdecznie Cię pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po czasie to by było, jakbym dodała kolejną część, a tak to jest w sam raz ;)
      Lubię kończyć części w takich momentach, żeby zasiać ziarno niepewności, choć nie zawsze się udaje. Lubię też czytać Wasze domysły, jak to dalej się potoczy.
      Dziękuję serdecznie i pozdrawiam także :*

      Usuń