Część 50.
Dochodziła północ. Tom kolejny raz
zerknął na wyświetlacz telefonu, ale nie było żadnego połączenia od Billa. Z
pewnością więc wciąż był u Barona i nawet o nim nie myślał. Był zły, postanowił
więc, że nie będzie już wgapiał się co chwilę w telefon. Wyciszył go i odłożył
na szafkę. Bill bawił się na pewno świetnie i nie zamierzał wcześnie wracać do
domu, czemu więc on miałby teraz pożegnać swoje towarzystwo? Siedzieli u
Marcusa, właśnie kończąc kolejną partię pokera. Nie spodziewał się, że kiedy
przyjedzie tu z Georgiem i jego dziewczyną, zastanie u menagera także Danielle,
ale w sumie nawet był z tego zadowolony. Spędzili miło czas i nawet odrobinę z
nią poflirtował, choć dziewczyna zdawała się mieć do niego lekki dystans, z
uwagi na wcześniejsze niepowodzenia na tym polu. Dlatego też, wszystko to
wydawało mu się niewinne i nieszkodliwe, a przynajmniej utwierdził się w
przekonaniu, że nie wyszedł z wprawy. Oczywiście nie miał zamiaru nigdy
zdradzić Billa choćby pocałunkiem, ale odrobina gry słownej, jeszcze nikomu nie
zaszkodziła. Tym bardziej, że sam Bill ostatnio jawnie stwierdził, że flirt to
nic złego.
– Słuchajcie, może pojedziemy gdzieś
potańczyć? Jeszcze nie ma północy, przecież nie będziemy tu grać do rana –
zaproponowała dziewczyna Marcusa, Nicole.
– Dobry pomysł! – podchwyciła
Danielle.
– Jak uważacie? – zapytał Marcus, nie
chcąc decydować za wszystkich. Pozostali przytaknęli na ten pomysł, także i
Tom, który teraz pomyślał, że skoro Bill totalnie go olewa, zabawi z nimi tak
długo, dokąd tylko będą mieli ochotę. Ostatnio wyszedł sam na te nieszczęsne
kręgle, po których bliźniak uciekł z domu, ale teraz nawet nie miał pojęcia gdzie jest, a poza
tym, przecież nic złego nie robił. On też miał prawo się czasem zabawić.
Zamówili szybko dużą taxi, aby sześć
osób mogło się zmieścić i jechać jednym kursem, panie wybrały miejsce, i po pół
godzinie już stali przy jego wejściu.
W sobotnią noc wszędzie było dość
tłoczno, ale oni pojechali do jednego z droższych i bardziej ekskluzywnych klubów,
gdzie wielkiego tłoku nie było, jednak i tu nie znaleźli już wolnego stolika,
usadowili się więc wszyscy przy barze, zamawiając drinki. Tom stanowił parę z
Danielle, ponieważ reszta towarzystwa była ze swoją połówką. Szczególnie byli
zdani na siebie, kiedy dwie, towarzyszące im pary poszły tańczyć. Danielle
także miała ochotę, ale Tom jakoś szczególnie do tańca się nie rwał, więc
dotrzymywała mu towarzystwa na barowym stołku.
– Tom, mówiłeś, że masz kogoś,
dlaczego więc nie spędzasz tego wieczoru ze swoją kobietą? – zapytała, sącząc
drinka.
– Jest dziś zajęta, taka praca.
– Czym się zajmuje? – zapytała.
– Możemy o niej nie rozmawiać? –
odpowiedział wymijająco Tom. Nie chciał nic wymyślać, doskonale wiedział, że
kłamstwo ma krótkie nogi i potem nie będzie pamiętał co jej naopowiadał, i w
ten sposób może się głupio zdemaskować.
– Przepraszam, pytam po prostu, bo
nikt jej nigdy nie widział, a taki facet jak ty, musi mieć nieziemską kobietę.
– Nie chwalę się swoim życiem
osobistym i z nikim nie afiszuję. A ty Danielle, wciąż nie masz nikogo?
– No nie mam. Wychodzę z założenia,
że jeśli mam być z jakimś dupkiem, wolę już być sama.
– A seks? – Zawadiacki półuśmiech
ozdobił twarz Toma.
– Mam wibrator – zaśmiała się.
– No wiesz, to tylko techniczne
samozaspokojenie, nie brakuje ci bliskości mężczyzny?
– Nie jest tak źle, Tom. Czasem
uprawiam niezobowiązujący seks, ale żebyś nie pomyślał, że jestem jakąś dziwką.
Mamy takie czasy, że nie palą za to na stosie, ani nie kamienują. A gwoli ścisłości,
nie chodzę do łóżka z byle kim.
– Nie posądzam cię o to –
odpowiedział, siedząc lekko bokiem przyglądał się dziewczynie. Znów przyszła mu
do głowy myśl, że gdyby nie związał się w ten sposób z Billem, pewnie nie raz
by ją zaspokoił, przy obopólnej korzyści. I kto wie, może nawet by się w niej
zakochał? Danielle była bardzo ładna, miała długie, ciemne włosy, a on zawsze
wolał brunetki. Musiała też być niezła w łóżku, przynajmniej tak obstawiał, a
znając ją trochę, śmiało mógł wysnuć domysł, że nie należała do zimnych
kobiet.
***
Bill wysiadł z taksówki i spojrzał w
okna domu. W żadnym nie paliło się światło, więc może Tom spał, albo siedział w
salonie? Jednak gdyby już wrócił, czy nie naładował i nie włączyłby komórki? A
może po prostu tak się upił, że wcale o tym nie myślał? Libacje z Georgiem,
jeśli faktycznie był z nim, często kończyły się jego zgonem. Jednak kiedy
otworzył wejściowe drzwi, zrozumiał, że Toma po prostu jeszcze nie ma w domu,
choć wciąż miał cień nadziei, że może śpi w sypialni. Wszedł więc szybko po
schodach, ale na górze zastał pustkę. Wychodziło na to, że jego bliźniak nadal
balował w najlepsze. Nie było sensu do niego wydzwaniać, gdyby włączył jakimś
cudem telefon, zobaczyłby, że już tej nocy raz próbował się do niego dobić.
Nie było rady, z zaspokojeniem swoich
pragnień będzie musiał trochę poczekać, kto wie, może i do rana? Wcześniej był
trochę zły, a potem u Barona ta złość o wyjście Toma zupełnie mu minęła, nawet
jakoś wytłumaczył sobie, że on przecież
też musi czasem gdzieś wyjść sam. Potem już w ogóle o tym nie myślał. Teraz
frustracja na nowo zaczęła narastać, choć wciąż tłumaczył sobie, że pewnie
wypił i stracił rachubę czasu, no i, że przecież jest z przyjacielem, choć co
do tego nie miał stuprocentowej pewności, nigdy nie było wiadomo, gdzie Tom
finalnie wylądował.
Wziął prysznic i położył się do
łóżka, w którym nawet strzelił sobie ponętne selfie i wstawił relację na
Instagram. Niech chociaż jego fani mają przyjemne wizje. Wciąż jednak czekał na
Toma, coraz bardziej zły. W końcu postanowił, że znów spróbuje do niego
zadzwonić, jednak bez skutku. Telefon Toma był wciąż wyłączony.
***
Tom, zsunął spojrzenie w dół i
zatrzymał na udach Danielle . Miała krótką spódnicę, choć nie jakieś
ekstremalne mini, ale kiedy siedziała, materiał nie zakrywał zbyt wiele. Poczuł
ogromną ochotę, aby tak po prostu jej dotknąć, miał już trochę w czubie, a w
takim stanie zawsze puszczały mu hamulce. Teraz na dodatek pomyślał, że tak po
cichu odrobinę zemści się na Billu, który pewnie nawet nie zastanawiał się
gdzie jest. W drodze do klubu, zupełnie wyłączył komórkę, żeby przypadkiem nie
kusiło go tam zaglądać. Wyciągnął z wolna dłoń i wskazującym palcem przesunął
po ciepłej skórze nagiego uda. Teraz pomyślał, że na szczęście jest gorące lato
i jej nogi nie okrywają żadne rajstopy. Dziewczyna drgnęła i spojrzała na
niego, nieco zdziwiona tym gestem, ale nie zareagowała. Przez chwilę patrzyli
sobie w oczy, zastanawiając się nad myślami tego drugiego. Danielle miała
ochotę napomknąć, że gdzieś tam pracuje, niczego nieświadoma, jego dziewczyna,
ale powstrzymała się od tej uwagi, nie chcąc go spłoszyć. Od zawsze podobał jej
się i bez mrugnięcia okiem by mu uległa, jeśli tylko by tego chciał. Tom jednak
cofnął rękę, którą po chwili objął swoją szklankę z drinkiem. Zaraz też
podziękował swojemu rozsądkowi, bo tuż za jego plecami usłyszał głos kumpla:
– A wy co tak tu siedzicie, nie
tańczycie?
– Jakoś nie mamy ochoty – odparł Tom.
– Mów za siebie, ja bym chętnie
zatańczyła.
Georg uśmiechnął się i
porozumiewawczo zerknął na Toma, siadając na wolnym stołku obok.
– To ja idę do toalety –
zakomunikowała Sara, jego dziewczyna.
– Pójdę z tobą. – Danielle wstała i
podążyła za koleżanką.
Georg skinął na barmana i zamówił
sobie drinka, a kiedy po chwili go dostał, upił kilka łyków i zwrócił się do
Toma:
– Ty, to już całkiem się zepsułeś.
– O co ci znów chodzi?
– Masz tu taką laskę, jedno twoje
słowo i jedziecie do niej, bzykasz koleś do południa, o ile nie dłużej, a
tymczasem siedzisz z nią przy barze i bibrzycie jakieś pierdy.
– Nie zdradzę Billa – pewnie
odpowiedział szatyn.
– O jakiej zdradzie ty mówisz?
Jesteście braćmi i nie ma mowy o żadnym związku, przecież to się kiedyś
skończy. Myślisz, że będziecie ze sobą na wieki? Spieprzyliście sobie życie tą
relacją, przecież widzę, że kręcą cię laski. Cycki i cipka, to nie to samo co
brązowe oko. Poza tym jakoś nie wierzę, ze Bill jest ci wierny, pewnie teraz
pieprzy się z Bastienem – wygłosił przyjaciel.
– Zamknij się, Georg – wysyczał przez
zęby Tom. Nie lubił, kiedy tak mówił, zawsze wtedy wkradał się w jego myśli
cień wątpliwości.
– Jaki ty głupi jesteś, Tom, to aż mi
cię żal. Rwij ją, póki nikt się o was nie dowiedział, bo jak to wyjdzie na jaw,
to żadna laska nie da ci dupy, uważając za jakiegoś pierdolonego zboczeńca.
Poza tym nie dam sobie obciąć paznokcia za to, że on będzie ci wierny, to tylko
kwestia czasu. Obaj go znamy bardzo dobrze.
– Skończ, kurwa! – Tom podniósł głos.
Miał świadomość, że w słowach Georga było wiele prawdy, prócz jednego; ufał
Billowi i wierzył, że nie mógłby go zdradzić. Mimo to jednak przyjaciel zepsuł
mu humor na resztę nocy i przysporzył najczarniejszych myśli. Kiedy Danielle
poszła z nim zatańczyć, o niczym już nie myślał, tylko o tym, żeby jak
najszybciej wrócić do domu. Może tam już czekał na niego Bill?
Zerknął na zegarek, było wpół do
drugiej. Wytrzymał jednak jeszcze pół godziny, choć siedział jak na szpilkach,
aż w końcu zwrócił się do Danielle:
– Będę zamawiał taksówkę, odwieźć cię
do domu, czy zostajesz? – Tym samym rozpalił w niej nadzieję, że może ma ochotę
jechać do niej?
– Nie, pojadę z tobą – odpowiedziała
szybko.
– Już? – Marcus spojrzał na zegarek,
słysząc jego słowa.
– Tak, ja się zbieram. – Wstał i
odszedł w miejsce, gdzie nie było tak gwarno, po czym z obawą włączył komórkę.
A jeśli Bill wciąż jest u Barona, jeśli w ogóle do niego nie dzwonił? Chyba
tego bał się najbardziej. Nie faktu, że wydzwaniał kilka razy bez skutku i, że
znów się obrazi, albo zrobi mu awanturę, ale tego, że nie próbował do tej pory
nawiązać z nim żadnego kontaktu. Poczuł jednak niewysłowioną ulgę, kiedy
wyskoczyło mu powiadomienie, że Bill próbował się z nim skontaktować dwa razy,
zaraz po północy i niespełna godzinę temu. To oznaczało, że po północy może już
wracał do domu, był stęskniony i spragniony, a on pojechał sobie do klubu.
Poczuł ogromne wyrzuty sumienia.
Szybko zamówił taksówkę i wrócił do
baru po Danielle.
– Chodź, nim przyjedzie to jeszcze
zapalę.
Pożegnali się ze wszystkimi i wyszli
na zewnątrz, gdzie rozgrzani poczuli przyjemny powiew nocnego wiatru. Tom
jednak nawet nie zdążył wyjąć papierosów, bo taksówka właśnie podjechała.
Otworzył drzwi i kiedy dziewczyna wsiadła, on przeszedł z drugiej strony, aby
zająć swoje miejsce za kierowcą. Danielle podała swój adres i samochód ruszył.
Całą drogę się nie odzywali do siebie, taksówka zatrzymała się, ale Tom zamiast
zapłacić, rzucił tylko do kierowcy:
– Proszę chwilę zaczekać, zaraz wrócę
– po czym wysiadł i otworzył drzwi dziewczynie.
W milczeniu podeszli pod wejście do
budynku, dopiero wtedy zapytała:
– Może jednak wstąpisz do mnie?
– Dziękuję za zaproszenie, ale może
innym razem – uśmiechnął się przepraszająco. Nie chciał odmawiać, bez
pozostawienia jej cienia nadziei. W końcu los płata figle, więc wolał zostawić
sobie otwartą furtkę. Przechylił się i cmoknął ją w policzek:
– Dziękuję za miły wieczór, dobranoc.
– Dobranoc… – odpowiedziała cicho, z
nutą zawodu.
Tom pospiesznie wrócił do taksówki.
Chciał już być w domu, chciał już go przytulić, pocałować, pieścić… Teraz
żałował, że wyłączył ten pieprzony telefon, bo pewnie zamiast pojechać do
klubu, wróciłby do niego. Już dawno by się kochali, cieszyli swoją obecnością.
Tymczasem wciąż tkwił w tym cholernym aucie, nie mogąc doczekać się, kiedy już
będzie przy nim. Gdy wreszcie zatrzymali się pod ich posesją podał kierowcy
banknot i rzucił:
– Bez reszty, dobranoc.
Od razu spojrzał w górę i zauważył,
że z okna sypialni Billa sączy się nikłe światło nocnej lampki. Nie zaciągnął
nawet rolet, więc może jeszcze nie spał? Jeśli na niego czekał, z pewnością
domyśli się, że miał wyłączony telefon, bo powiadomienie o zalogowaniu go w
sieci musiało mu dojść jakieś pół godziny temu. W końcu nim dojechał do domu
minęło trochę czasu i już zastanawiał się, jaką bajkę ma wymyślić na tę
okoliczność. Jednak kiedy po cichu wspiął się na piętro i uchylił drzwi do jego
sypialni, zobaczył, że Bill śpi. Komórka pewnie dawno wypadła mu z dłoni i
spoczywała na łóżku. Wycofał się więc cicho i podpiął swoją do ładowania w
małym saloniku. Wprawdzie miał jeszcze zapas baterii, nie chciał jednak, aby
Bill zorientował się, że wyłączył telefon.
Rozebrał się i wrócił do jego
sypialni zupełnie nagi. Jego telefon położył ostrożnie na szafce, nie chciał go
zbudzić żadnym odgłosem, zgasił lampkę i delikatnie wsunął się pod kołdrę, od
razu przylegając całym ciałem do jego pleców. Bill też nie miał na sobie
niczego, był rozgrzany snem, a kiedy poczuł dotyk bliźniaka, mruknął cicho:
– Tommy…?
– Wróciłem kochanie, już tu jestem.
Bill obrócił się na plecy i otworzył
oczy wpatrując się w niego. Mimo zgaszonej lampki, przez niezaciemnione okno
wpadała poświata ulicznych latarni, więc nie tonęli w zupełnym mroku.
– Gdzie byłeś i co robiłeś? I
dlaczego nie naładowałeś przed wyjściem komórki? – zasypał go gradem pytań.
– Jak to co robiłem? Tęskniłem... –
szepnął wymijająco i pochylając się przygryzał lekko jego wargę, ale Bill
odwrócił głowę, nie pozwalając mu się pocałować.
– Jakoś nie spieszyłeś się z tej
tęsknoty – zironizował. – Najpierw odpowiedz na moje pytania. Miałem ochotę na
seks jakieś dwie godziny temu, ale teraz ta ochota odeszła.
Tom sapnął cicho, nie dając się
sprowokować.
– Kotku, byliśmy u Marcusa, graliśmy
w pokera.
– To dlaczego nie podłączyłeś u niego
komórki? Nawet nie sprawdzałeś, czy telefonowałem inaczej byś widział, że się
rozładowuje – Bill był niczym detektyw, nic mu nie umknęło.
– Sprawdzałem przed północą, ale nie
spojrzałem na poziom baterii, no daj spokój kochanie… Nie chcieli mnie puścić.
Bill przez chwilę wpatrywał się
niego, choć niewiele widział. Tak naprawdę ochota na seks wcale mu nie odeszła,
a kiedy teraz czuł tuż obok jego ciepłe, nagie ciało i wzwiedzionego członka,
który lekko ocierał się o udo brata, dreszcz pragnienia przeszył go na wskroś.
Odpuścił już to dochodzenie, ale nie zamierzał na tym poprzestać. Pomyślał, że
wszystko wyciągnie od niego potem, z detalami minuta po minucie, nawet jeśli
faktycznie tylko grali w pokera. Zresztą w poniedziałek dopyta Georga, jeśli
Tom wcześniej nie uzgodnił z nim zeznań. Wprawdzie mu ufał, ale nigdy nie
zaszkodziło przycisnąć go do muru.
Zarzucił mu ręce na szyję i
wymruczał:
– No dobrze, ale teraz mi powiedz jak
tęskniłeś i jak bardzo mnie kochasz…
– Kocham cię nad życie i tęskniłem
jak skurwysyn – odpowiedział mu Tom, po czym obaj zaśmiali się, a w chwilę
potem pochylił się nad nim całując tak, jakby nie posiadał jego ust długie miesiące,
a nie kilka godzin. Penetrował ich wnętrze językiem z desperacją i ogromnym
pragnieniem, dotykał tak, jakby nie był w zasięgu jego dłoni całe lata. I kiedy
znów czuł go całym sobą, kiedy znów miał go tak blisko wiedział, że nie
powinien oddalać się od niego, że musiał być w zasięgu jego wzroku i dłoni, bo
bez niego cały świat rozpadał się na tysiąc kawałków, bo bez niego przestawał
istnieć. Dłonie natychmiast zagarnęły to najcudowniejsze istnienie tylko dla
siebie.
Pieprzyć cycki, cipki i te wszystkie
atrybuty kobiecości, to, co miał w tym łóżku, nie mogło się równać z walorami
żadnej laski!
– Kocham cię mój najlepszy mężczyzno…
– wymruczał namiętnie Bill, mocniej go do siebie przyciskając. Wsunął nogę pod
jego biodro i zagarnął pomiędzy swoje uda. – A teraz kochaj mnie, bo jestem
strasznie ciebie spragniony…
Tom chłonął jego słowa jak gąbka
wodę, był na nie cholernie podatny. Wystarczyło jedno wyznanie, a gotów był
zrobić dla niego wszystko. Czemu wciąż i wciąż łaknął tych wszystkich zapewnień...?
Poddawał się każdemu pocałunkowi, owiewając fragmenty jego skóry stęsknionym
oddechem. Obejmując plecy bliźniaka, pieścił dotykiem ich połać. Sunął palcami
po koralach kręgosłupa w dół, w końcu zatrzymując na pośladkach, zacisnął na
nich dłonie. Teraz naparł na niego swoim ciałem i ułożył go na plecach. Bill
przyciągnął go do siebie i szerzej rozchylił uda.
– Wejdź we mnie, od razu… Nie chcę dłużej
czekać – wychrypiał. Tom czuł, jak jego wzwiedziony członek pulsuje
podnieceniem pomiędzy ich brzuchami. Doprowadzał go do pasji, do czystego
szaleństwa zakrapianego pożądaniem, jakiego nie czuł w aż takim stężeniu do
żadnej, poprzedniej partnerki. Jak on to robił, że działał na niego z taką
siłą, powodując ledwie otarciem skóry o skórę wodospad dreszczy, jaki
pochłaniał jego ciało, umysł i każdą myśl? Kiedy byli sami, często nie potrafił
się skupić na niczym. Bill czynił go wiecznie spragnionym erotomanem, sprawiał,
że nie umiał żyć bez dotyku, bliskości, a kiedy przylegał do jego ciała swoim
nagim, wariował z pragnienia.
Ulegając jego żądaniu, wszedł w niego
bez najmniejszego oporu, bo podniecenie sprawiło, że każdy mięsień rozluźnił
się. Wbił się głęboko, po same jądra, a wtedy obydwaj jęknęli z przyjemności.
Tom opadł zachłannymi pocałunkami na jego ramiona, sunąc wzdłuż szyi, zarysował
językiem kontur żuchwy. Bill pojękując cicho z podniecenia i przyjemności, jaką
dawał mu swoją obecnością w jego wnętrzu, uniósł podbródek w górę dając mu tym
samym lepszy dostęp do każdego zakamarka skóry. Chłonął jego pocałunki, a
oddech przyspieszał. Poddawał się każdym zmysłem.
To takie piękne uczucie kochać i być
kochanym... Należeć do kogoś i czuć tę przynależność także z tej drugiej
strony. Przy nim czuł to wszystko ze zdwojoną siłą i wiedział, że nigdy nie
zdoła się nim nasycić.
– Jesteś cho-cholernym erotomanem
Tommy… - wystękał Bill z trudem chwytając powietrze, kiedy Tom zapamiętale go
penetrował swoją wielkością. Objął go udami i rozkładając ręce na boki,
desperacko zacisnął w garściach prześcieradło, jednocześnie bardziej wyrzucając
biodra w górę, jakby wciąż zbyt słabo czuł go w sobie. A przecież bliźniak był
teraz w apogeum podniecenia i cudownie wypełniał go swoją wielkością.
Uśmiechnął się na jego słowa, obejmując go roznamiętnionym wzrokiem, czego Bill
nie potrafił poprzez mrok w pełni dostrzec. Nie mógł powiedzieć, że są to
oszczerstwa rzucane w jego stronę. Miał świętą, całkowitą rację… Był wciąż
głodny jego. Jego pod każdą postacią... Nie umiał nasycić się w pełni ani
widokiem, ani ciałem i obecnością, nie potrafił. Ta miłość sprawiała, że
pragnął jeszcze i jeszcze, każdego dnia więcej jak narkoman, który potrzebuje
wciąż większej dawki, aby czuł się dobrze. I obwiniał go o to wszystko.
– To twoja wina, że tak bardzo
uzależniłeś mnie od siebie… – odpowiedział mu czując, że spełnienie jest
blisko.
Nie mówili już nic. W pokoju słychać
było tylko głośne oddechy, a kiedy Bill jako pierwszy przeżył orgazm, nadludzko
zawył z rozkoszy i Tom miał wrażenie, że jeszcze nigdy nie słyszał, aby w taki
sposób wyraził intensywność tego przeżycia. Mając świadomość, że bliźniak wciąż
jeszcze nie doznał spełnienia, zepchnął go z siebie i usadawiając się między
jego udami, swoimi ustami zabrał go do gwiazd. A potem pieszcząc nimi jego
podbrzusze, całego wymazał jego własną spermą, po czym opadł na poduszkę obok
zmęczony i szczęśliwy.
– I co narobiłeś najlepszego? Cały
się lepię i muszę iść pod prysznic – mruknął w końcu Tom, uspokajając oddech.
– A co? Tylko ja mam być wiecznie
brudny? – zachichotał cicho czarnowłosy i dodał: – Ale w sumie nie musisz się
myć, możemy to zaraz powtórzyć.
– I kto tu jest erotomanem? –
odpowiedział Tom śmiejąc się. Wstał i wyszedł do łazienki.
Bill leżał wpatrzony w księżyc za
oknem, który był dobrze widoczny z jego perspektywy. Czuł seksualne odprężenie
po stosunku, było mu dobrze i odechciało mu się spać. Wiedział, że nie da
Tomowi już zasnąć do rana, choć on w przeciwieństwie do niego wcale nie spał i
pewnie był zmęczony. Nim jednak zaczną się znów kochać, wiedział, że kiedy
wróci wnikliwie go przepyta, a potem sprawdzi wersję Georga. Ufał mu, ale nie
zaszkodziło się upewnić.
Kiedy tylko Tom wrócił z łazienki, od
razu wziął go w ogień pytań.
– A teraz mów wszystko jak na
spowiedzi, po kolei, z kim byłeś i gdzie dokładnie. A jak mi ładnie opowiesz,
to dam ci się znowu przelecieć.
Tom opadł na poduszkę na wznak,
założył ręce pod głowę i zaśmiał się cicho. Doskonale wiedział, że Bill mu nie
odpuści i prędzej, czy później będzie drążył. No i okazało się, że stało się to
„prędzej”. Wiedział, że to może mu się nie spodobać, ale chciał powiedzieć
prawdę, no może pominąwszy treść rozmowy z Danielle, jaką przeprowadził w
chwili słabości.
– A jak nie opowiem, to nie dasz się
przelecieć?
– Oczywiście, że nie. Pójdziemy
grzecznie spać, ale ty do swojej sypialni. A wyruchasz moją dupę dopiero, jak
mi wszystko z detalami opowiesz. – Bill odwrócił się i ułożył dłonie na klatce
piersiowej bliźniaka, a na nich oparł brodę. Wpatrywał się w niego w
oczekiwaniu.
– Nie było żadnych detali, kotku –
zwodził go Tom, mając z tego trochę przyjemności. Lubił taką niecierpliwą
ciekawość brata, pod warunkiem, że nie zaczynał się wkurzać.
– Tommy! – upomniał go.
– No ale naprawdę nie było detali.
Pojechaliśmy do Marcusa z Georgiem i Sarą. U niego była jego laska i Danielle.
Bill sapnął, ale nie odezwał się.
– Nie musisz się wkurzać, bo nie ma o
co.
– No wcale… Georg i Marcus ze swoimi
dupami, a dla ciebie para w osobie tej pizdy.
– Bill, uspokój się. Nie wiem czemu
tak jej nie lubisz, to naprawdę miła dziewczyna.
– No owszem, i miło się do ciebie
przystawia – zauważył z ironią.
– Nie przystawiała się, już daj
spokój. Zachowuje się ostatnio normalnie i zwyczajnie ze mną rozmawia. Jesteś
jakiś przewrażliwiony.
– Bo ją trzymasz na dystans, gdybyś
powiedział słowo, poszłaby z tobą bez namysłu. No ale mniejsza. I co? Graliście
tylko w karty?
– Nie, przed północą pojechaliśmy do
klubu. Wtedy ostatni raz patrzyłem w telefon, a potem mi padł. Ale nie
siedzieliśmy tam długo, przynajmniej ja i Danielle. Zamówiłem taksówkę i
odwiozłem ją po drodze, a potem wróciłem do domu.
– Ciekawe, czy nie zahaczyłeś o jej
mieszkanko…
– Możesz zapytać Georga o której
wyszedłem i będziesz wszystko wiedział.
– Spałem, to nie patrzyłem na zegarek,
o której byłeś w domu.
– Ale masz powiadomienie, o której
byłem dostępny.
– Faktycznie… – mruknął Bill i
podczołgał się do ust brata, żeby go pocałować. Nie wiedział, że Tomowi wcale
nie rozładowała się komórka, ale w sumie to nie było takie istotne, bo przecież
niczego złego nie zrobił.
***
Dobrze,
że nie zrobiłem wtedy Tomowi jazdy, ani nie obraziłem się. Nic bym na tym nie
zyskał, bo on naprawdę był czysty. Wszystko potwierdził mi w poniedziałek Georg
i raczej nie mieliby kiedy uzgodnić zeznań, więc wierzyłem mu. Dzięki temu, że
potrafiłem się opanować, miałem zajebisty seks do rana.
Kolejne
dni mijały wręcz sielankowo i ogólnie wszystko układało się dobrze. Spotykałem
się z Severinem, który wdrażał mnie w tajniki modelingu. Przy okazji
nadskakiwał mi i wyraźnie podrywał. Wprawdzie ten koleś zupełnie mnie nie
kręcił, jako facet, ale nawet dałem mu zaprosić się na kolację. Pozwalałem też
się adorować dla dobra sprawy, póki nie wkręci mnie na dobre w moją drugą
pasję. Potem zamierzałem totalnie go olać. Tom - o dziwo - nic nie mówił na
moje wyjścia dotyczące modelingu, choć miałem czasem wrażenie, że obawę z tego
powodu dusi w sobie. Na moje wizyty u Barona już w ogóle nie zwracał uwagi.
Może jego czujność uśpiła też wiadomość, że bywa tam także Caroline. Jednak
odkąd miał świadomość, że Baron ma Maxa, przestał mi robić o niego jawne sceny
zazdrości.
Ja
natomiast zaczynałem pomału tracić cierpliwość, choć czasem przestawałem
zwracać uwagę na zachowanie Bastiena, a to tylko za sprawą Toma, który dogadzał
mi, kiedy tylko miałem ochotę, był czuły i ulegał każdej zachciance. Jednak
mimo to, były takie dni, że Baron podnosił mi ciśnienie skurczowe chyba do
dwustu. Skurwiel uporczywie trzymał się swojego postanowienia, albo tak
zamieszał mu w końcu w głowie Max, że zupełnie odpuścił, w co nie chciało mi
się wierzyć, ale rozważałem już wszystko. Były takie chwile, że przyłapywałem
go na roznamiętnionym wgapianiu się we mnie, szczególnie kiedy byłem czymś
zajęty i nagle na niego spojrzałem, ale poza tym nie dawał mi żadnych innych
znaków, nawet nie dawał się sprowokować do rozmów o seksie, o czym za to z
przyjemnością rozprawiała Caroline. Ta to była dobra… Dlatego musiałem zrobić
wszystko, aby jak najdłużej trzymać ją z daleka od Toma. Jednak wiedziałem, że
w końcu nastąpi ten dzień, kiedy się spotkają i na tę myśl ogarniała mnie
panika, bo premiera naszych kawałków w klubie Bastiena zbliżała się wielkimi
krokami. Jakoś czarno to widziałem, bałem się, że ten dzień zapisze się w mojej
pamięci, jako moja porażka w tej kwestii.
I
zapisał się, ale zupełnie innymi, bardziej tęczowymi barwami. I ja, jak to ja -
oczywiście wszystko musiałem spieprzyć i totalnie zmącić spokój mojego ducha.