piątek, 10 listopada 2017

Część 20.



Część 20.

           
            - O, Bill! Dobrze, że jesteś! – zakrzyknął Marcus, kiedy tylko zobaczył go z daleka. – Musisz poznać kogoś, chodź!
            No oczywiście, że miał zamiar podejść, jakżeby inaczej. Skoro mieli współpracować wypadało poznać go bliżej, bo przelotnie już się przecież spotkali.
            - A oto nasz słynny Baron! – kontynuował menager, kiedy chłopak z uśmiechem wyciągnął ku niemu dłoń. Czarnowłosy uścisnął ją i odwzajemnił uśmiech.
            - Wiem przecież – odparował.
            - Ja wiem, że wiesz, ale się chyba nie znacie.
            - Może nie za dobrze, ale już poznaliśmy się – powiedział łagodnie blondyn, fachowiec od syntetycznych dźwięków.
            - Tak? – Marcus uniósł do góry brwi. Fakt, mógł nie wiedzieć, albo nie pamiętać. Na afterparty po ostatniej EMA nie stronił od alkoholu i z pewnością miał w pamięci dziurę pokaźnych rozmiarów.
            - Wybaczam ci, że nie pamiętasz, sporo wtedy wypiłeś. Poznaliśmy się po EMA – zaśmiał się Bill, wracając spojrzeniem w stronę niebieskookiego chłopaka. Wtedy zamienili jedynie kilka słów, obaj byli w czyimś towarzystwie i nie rozmawiali dłużej. Teraz zanosiło się na współpracę, więc chcąc czy nie chcąc, poznają się lepiej.
            - Jesteśmy umówieni, zdaje się w czwartek, prawda? – wtrącił Tom, wciąż mając po swojej prawej stronie piękną Danielle.
            - I wtedy pogadamy na tematy zawodowe, a teraz bawmy się! – Uciął Bill, który zwęszył idealną okazję, aby dać Tomowi nauczkę. Właśnie postanowił, że jeśli oczywiście się uda, spędzi resztę wieczoru z tym chłopakiem, wyglądał na sympatycznego no i, tu i ówdzie słyszało się, że jest gejem, więc był idealnym materiałem na jakiś lekki rewanż za brunetkę, która nijak nie zamierzała się od niego odkleić. No dobra, ona miała może w tym jakiś cel, ale Tom jak widać, nawet nie próbował jej spławiać. – Chodź Baronie, napijemy się! – dodał i obejmując chłopaka ramieniem poprowadził w stronę kelnera, który właśnie przemieszczał się nieopodal z tacą napełnionych kieliszków.
            - Bastien, mów mi Bastien. Baron to pseudonim artystyczny – powiedział młody muzyk sięgając po pełne szkło. – Dlaczego chcecie uderzyć w DJ-owskie klimaty? Myślałem, że raczej będziecie wierni muzyce pop. – zapytał po chwili, upijając nieco wina.
            - Mój brat ma ostatnio jakąś zajawkę na te klimaty. Wyposażył nawet nasze studio w czarny stół z dwoma tarczami do miksowania i scretchowania, chociaż pewnie DJ’em to on nie będzie. Ja się zbytnio na tym nie znam, ale wiesz co mam na myśli – Zaraźliwy śmiech Billa odbił się echem o pobliską ścianę domu.
            - Tak, wiem – zawtórował mu chłopak. – Typowo DJ-owski sprzęt, z tym, że on pewnie nie chce zostać DJ-em, a jedynie komponować coś opartego na bardziej syntetycznych dźwiękach, ale z pewnością zaopatrzył się też w sporo laptopów z dobrym oprogramowaniem i da radę z produkcją.
            - No jasne, dostał kompletnego świra na tym punkcie i dlatego chciał nawiązać z tobą współpracę, w końcu jesteś fachowcem.
            Rozgadali się na muzyczne tematy i tak wciągnęli w rozmowę, że Bill zupełnie zapomniał o swojej misji. Ten młody, niebieskooki blondyn był nadzwyczaj sympatyczny i miał wrażenie, że dawno z nikim tak dobrze mu się nie rozmawiało. Z muzyki wypłynęli na szerokie wody osobistych spraw, koligacji rodzinnych i powinowactw. Po wspólnie spędzonej godzinie, wiedzieli o sobie już bardzo wiele. Bill kiedyś czytał gdzieś, że Bastien ma dość zamożnego ojca, na dodatek z jakimś arystokratycznym rodowodem, jednak nie miał bladego pojęcia, że mężczyźni nie żyją ze sobą w zgodzie od kilku lat.
Stali teraz przy barierce ogromnego tarasu, skąd rozpościerał się widok na kawałek miasta, bowiem dom znajdował się na niewielkim pagórku, i właśnie zaczęli rozmowę na temat rodziców, kiedy Bill zapytał:
- A twój ojciec? Jest z ciebie dumny, że odniosłeś taki sukces?
Chłopak tylko westchnął. Ten temat najchętniej pominąłby milczeniem. Brak akceptacji ojca, był dla niego wciąż bardzo bolesny. Tak bardzo chciałby, aby go wspierał w tym czym się zajmuje, ale Hugo von Kreuzberg nie umiał się pogodzić ze swoją – jak to nazywał – wychowawczą porażką.
- Nie… - odpowiedział cicho, spuszczając wzrok na ciemne o tej porze zarośla, jakie porastały zbocze. Bill odwrócił się i spojrzał na niego, nieco zdziwiony tak krótką odpowiedzią rozgadanego jak do tej pory chłopaka, który wolałby o tym nie mówić, ale nie miał pojęcia, jak odebrałby to czarnowłosy. Tak świetnie im się do tej pory rozmawiało i nie chciał zepsuć tego dobrego wrażenia, jakie z pewnością miał także i on, bo czyż spędziłby z nim tyle czasu, gdyby go coś nudziło? Kontynuował więc: - Wolałby, żebym był wziętym prawnikiem lub zarządzał marketingiem w jego firmach.
- To znaczy, że nie masz łatwo…
- Nie miałem. Mój ojciec jest bardzo majętnym człowiekiem, ale ja do wszystkiego musiałem dojść sam. Teraz jest naprawdę dobrze, ale zaczynałem praktycznie od zera, bo nawet kieszonkowe mi uciął, kiedy dowiedział się, że nie pójdę na prawnicze studia. – Bastien uśmiechnął się gorzko. Bill nie wiedział zupełnie co to znaczy i jak ciężko na początku musiało być temu chłopakowi. Ich rodzice wspierali od samego początku, pomagali im i akceptowali wszystkie wybory, nie znał uczucia zawodu, nie znał bólu, jaki z pewnością odczuwał ten młody muzyk, kiedy nie miał nawet odrobiny wsparcia ze strony bliskich, gdy zmuszali go, aby poprowadził swoje życie na przekór pasji i temu, czym chciałby się w przyszłości zająć.
- Współczuję ci. – powiedział cicho. – Moi, to znaczy nasi rodzice zawsze nas wspierali w dążeniu do celu, z pewnością gdyby nie oni, nie bylibyśmy w miejscu, w jakim teraz jesteśmy. A mama? Też była wszystkiemu przeciwna?
- Mama była pod presją ojca, chociaż w ciężkich chwilach zawsze poratowała mnie gotówką. Na samym początku, nim się cokolwiek rozkręciło, czasem nie miałem na czynsz, bo zaraz po maturze, gdy nie chciałem iść na studia jakie wybrał mi ojciec, musiałem się wyprowadzić i radzić sobie sam.
Billowi teraz przyszło do głowy, że jego ojciec musiał być zimnym potworem. Kosztem syna chciał zaspokoić jakieś chore ambicje, zamiast wspierać go w dążeniu do obranego celu i pomóc w realizowaniu się. Czy ten człowiek nie wiedział, jak ważne jest zarabiać na życie w sposób który sprawia komuś przyjemność? Widocznie nie. Ciekaw był, jak kiedyś wyglądała młodość tego szacownego arystokraty.
- Ktoś, kto cię nie zna pewnie pomyśli, że miałeś bardzo łatwo w życiu.
Chłopak uśmiechnął się tylko, ale w jego oczach widać było smutek i piętno lat, kiedy musiał o wszystko walczyć zupełnie sam.
- No niestety, nie.
- Wiesz, to chore, kiedy rodzice chcą poprzez dziecko spełniać jakieś własne ambicje. Czy twój ojciec też musiał iść na jakieś studia, bo twój dziadek tak chciał?
- Nie wiem do końca. Wiem jedynie, że mój ojciec ukończył prawo na Harwardzie, nic mi nie wiadomo, czy był zmuszany. Ja tylko całe życie słyszałem, że przede wszystkim muszę ukończyć dobre studia na prestiżowej uczelni, miałem taką presję od dziecka.
- Ja nigdy nie zrobiłbym własnemu dziecku czegoś takiego i szkoda, że nie będę miał nigdy dzieci, bo myślę, że byłbym dobrym i tolerancyjnym ojcem – zażartował Bill, starając się jakoś rozładować napiętą tym ciężkim tematem atmosferę. Sięgnął do kieszeni wyjmując papierosa i skierował paczkę w stronę Bastiena.
- A daj, ja mało palę, właściwie tylko na imprezach.
- Chociaż jeden mądry – mruknął pod nosem czarnowłosy i odpalił chłopakowi, a także sobie, po czym z powrotem oparł się o metalową poręcz.
            Bastien odwrócił się tyłem do barierki i wspierając na niej łokcie, popatrzył na profil Billa.
            - Dlaczego z góry zakładasz, że nie będziesz miał dzieci? Szkoda tak dobrego materiału genetycznego - zauważył, a wtedy czarnowłosy odwrócił się, tonąc spojrzeniem w błękicie jego oczu. Nie czuł zmieszania, był przecież świadom swojej urody o ile chłopak miał na myśli jego zewnętrzną powłokę, ale raczej nie mógł wysnuć takiej teorii, kierując się czymś innym, przecież znali się naprawdę krótko, aby mówić o cechach charakteru. Przez dłuższą chwilę patrzył mu w oczy, czerpiąc z tego wzrokowego kontaktu jakąś dziwną przyjemność. Podświadomie czuł, że podoba mu się.
            - Bo nie jestem w stanie być w związku z kobietą, a nie jestem aż takim egoistą, aby zwalić kwestię wychowania jedynie na matkę. Lubię kobiety, są pociągające, pieszczotliwe i mają pewne walory, jakich nie mają mężczyźni, ale ja mogę tylko uprawiać z nimi seks, bez zaangażowania uczuciowego, powiedzmy, że traktuję je jako przyjemną odskocznię od ciągłego dawania dupy – odpalił, a wtedy oczy Bastiena jakby rozszerzyły się nieznacznie, a na policzki wystąpił lekki rumieniec. Bill był taki wyluzowany i bezpruderyjny, mówił o swojej orientacji bardzo otwarcie i podziwiał go za to. On nadal nie potrafił powiedzieć wprost ledwie poznanemu mężczyźnie, że lubi pieprzyć facetów, a czasem sam im się nadstawiać, zależy od okoliczności. Ale z tego co przed chwilą usłyszał wywnioskował, że on wcale nie był homoseksualistą. Więc ten piękny chłopak lubił także czasem posunąć jakąś panienkę - tego o nim nie wiedział. Słyszał, że miał jakiś romans z modelem i, że był w związku z facetem, jednak o jego kontaktach z kobietami nie miał pojęcia. Teraz już rozumiał dlaczego; on preferował tylko jednorazowy seks z płcią piękną.
            - Wow… Nie miałem pojęcia, że dziewczyny też wchodzą w grę.
            - Rzadko, ale wchodzą, a raczej ja w nie wchodzę i lubię to robić w bardzo dziwnych miejscach, taki fetysz – zaśmiał się i rzucił niedopałek w dół. Nie miał pojęcia, że jego słowa wzbudziły w chłopaku podniecenie. Niby były to tylko słowa, ale dość sugestywne, a on miał ogromną wyobraźnię. Widział jej oczyma, jak ten uroczy, młody mężczyzna, który teraz, wsparty jednym łokciem o barierkę z uwodzicielskim uśmiechem wpatrywał się w blondyna, bierze kobietę na przykład na masce samochodu.
            - A chciałbyś zrobić to z kobietą w jakiś szczególny sposób, a jeszcze tego nie zrobiłeś? Czy może spróbowałeś już wszystkich swoich fantazji? – zapytał niebieskooki.
            - Nie, oczywiście, że nie spróbowałem wszystkiego – zaśmiał się. - Mam taką swoją fantazję, która jednak raczej się nie spełni.
            - Dlaczego?
            - Bo żaden mój partner nie zgodziłby się zerżnąć mnie od tyłu, kiedy ja będę w kobiecie – wyszeptał Bill pochylając się do jego ucha, na którego płatku osiadł ciepły oddech czarnowłosego, a wtedy zadrżał. Poczuł, że w jego spodniach robi się coraz ciaśniej, aż dyskretnie musiał poprawić swoje nieco stwardniałe przyrodzenie. Nie powinien kontynuować z nim tego tematu, jeszcze niechcący jakoś obnaży swoje erotyczne pobudzenie i skompromituje się.
            Na szczęście jednak w pobliżu znalazł się kelner z alkoholem, więc chwycili pełne kieliszki. Przy tej okazji, zupełnie przypadkiem Bill wyłowił spojrzenie Toma. Sam przed sobą teraz musiał przyznać, że przez ten czas, jaki spędził z młodym muzykiem zupełnie o nim nie myślał, przecież w tym czasie jego brat mógłby przelecieć tę całą Danielle z dziesięć razy, podczas gdy on zatopił się w tej przyjemnej rozmowie. Ale fakt, dawno w niczyim towarzystwie nie czuł się na tyle dobrze, aby rozmawiać na takie tematy, zapominając o bożym świecie. Tom patrzył na niego wnikliwie, zaborczo, a kiedy ich spojrzenia spotkały się, podniósł do góry swój telefon, potrząsając nim nieznacznie. Bliźniak sięgnął do kieszeni i dopiero teraz spostrzegł, że kilkanaście minut temu napisał mu smsa. Świetnie… nawet nie poczuł wibracji w swoich dość mocno opiętych spodniach.
            - Przepraszam – rzucił przez ramię do Bastiena i oddalił się kilka kroków, odczytując smsa: „Powiedz mu, że źle się poczułem, albo cokolwiek, i znikamy stąd. Potrzebuję tego, natychmiast. Samochód czeka”. Doskonale wiedział, czego potrzebuje jego miłość, bo właśnie w tej chwili on potrzebował tego samego i na samą myśl poczuł przyjemny dreszcz. Temat jaki ostatnio roztrząsał z nowo poznanym kolegą także odrobinę go pobudził, a teraz, przez słowa Toma zawładnęło nim podniecenie. Wrócił czym prędzej do blondyna.
            - Przepraszam cię Bastien, ale muszę już spadać. Tom źle się poczuł i właśnie przyjechał po nas ochroniarz, w takim razie do czwartku – Podał mu rękę, żegnając się. – Ale czekam na rewanż, przy najbliższej okazji.
            - Rewanż…? – wydusił z siebie blondyn, nie mając pojęcia o czym mówi Bill.
            - Tak. Następnym razem ty mi opowiedz o swoich fantazjach – Puścił mu oczko, po czym oddalił się w stronę, gdzie czekał na niego brat.

***

            Sam się sobie dziwiłem, z jaką łatwością przyszło mi rozmawiać z Bastienem na tak intymne tematy. Ten chłopak miał w sobie coś przyciągającego, był inny i wiedziałem, że obieramy na tych samych falach. Czułem podświadomie, że nadaje się na przyjaciela, bo niemal natychmiast, od pierwszych zdań, połączyła nas jakaś więź i wiedziałem, że to nie będzie tylko przelotna znajomość. Czułem, że mogę z nim rozmawiać o wszystkim, może dlatego tak mnie poniosło. A może to nadmiar alkoholu rozwiązał mi język, bo nigdy wcześniej nie rozmawiałem o tym z nowopoznaną osobą. Nawet Tom nie wiedział o mojej fantazji w trójkącie i jakieś dwie godziny potem zdecydowałem, że raczej nigdy się nie dowie. Prędzej by mnie zabił, niż pozwolił posunąć jakąś panienkę i jeszcze miałby na to patrzeć.
            Tej nocy chciałem się przekonać, czy w ogóle jest o mnie zazdrosny i przekonałem się jak bardzo, kiedy poranek budził do życia uśpiony świat.

***

            - Halo, ziemia do Billa! – Tom pomachał mu przed oczami dłonią, kiedy już był obok i zdążyli pożegnać się ze swoimi znajomymi. – Gdybyś, kurwa, przypadkiem na mnie nie spojrzał, musiałbym chyba tam po ciebie iść! – warknął.
            - Czego się czepiasz? Dobrze nam się rozmawiało. – odparł czarnowłosy idąc w kierunku wyjścia, gdzie czekał samochód.
            - No wręcz bardzo dobrze! I widziałem jak na ciebie patrzył, kurwa.
            Bill kątem oka spostrzegł, że aż drżą mu szczęki. Tom był bardzo zły, wręcz wkurwiony. Wiedział to, bo znał go przecież nie od dziś. Dłonie zaciśnięte w pięści wbił w kieszenie.
            - Przesadzasz. My tylko rozmawialiśmy, nie moja wina, że akurat wydaje się być moją bratnią duszą.
            - Co kurwa?! Ja ci dam bratnią duszę! – Bliźniak zatrzymał się przy samochodzie i otworzył drzwi. – Wsiadaj, kurwa.
            Czarnowłosy, już nic nie mówiąc wsiadł posłusznie i uniósł spojrzenie na brata, który wciąż stał, trzymając klamkę w dłoni. Zastanawiał się, czy przypadkiem nie usiąść z przodu, przynajmniej jego bliskość nie będzie kusząca, choć teraz najchętniej by mu przypierdolił. Jednak po chwili namysłu trzasnął drzwiami zamykając je i przeszedł z drugiej strony, siadając z tyłu za kierowcą.
            - Jedź! – wydał suche, stanowcze polecenie, a mężczyzna od razu ruszył. Bill teraz najchętniej by się do niego przytulił, objął, pocałował i po prostu nakazał się wziąć, ale tu w samochodzie, z własnym ochroniarzem jako kierowcą, nie miał pola do popisu. Do domu mieli dobre dwadzieścia minut jazdy i musiał jakoś to przetrwać, a i Tom, choć doskonale widział, że go nosi, zamilkł. Nie mogli zdradzić się żadnym gestem, ani słowem. Jednak Alex, choć jeszcze wciąż było ciemno i niewiele mógł dostrzec zerkając w lusterko, doskonale wiedział, że Tom jest wręcz wściekły. O tej porze nocy, właściwie nad ranem ruch na ulicach był znikomy i nie mijali zbyt często żadnego auta, aby jego reflektory rozświetliły mu widok, więc tylko zapytał:
            - Coś się stało na tej imprezie, że jesteś taki zły? – Tom jednak milczał, odwrócony do okna udawał, że bardzo interesuje go ciemność za nim, a Billowi w tej chwili wpadł do głowy iście szatański pomysł.
            - Jest zły, że się zalałem – zaśmiał się, udając mocno pijanego, po czym czknął głośno. Szatyn momentalnie odwrócił się w jego stronę, zastanawiając w co pogrywa? Przecież nie był pijany, a jeśli nawet coś zaszumiało mu w głowie, to na pewno nie w takim stopniu, jaki udawał. Po chwili jednak, czując na swoim udzie jego ciepłą dłoń domyślił się, co ten gnojek knuje. Zwinne palce pięły się do rozporka i szybko odsunęły suwak. Wiedział co teraz powinien zrobić, ale nie potrafił ani drgnąć, siedział jak sparaliżowany, wpatrując się w jego błyszczące w mroku oczy. Przymknął swoje, kiedy ciepła dłoń czarnowłosego objęła jego tężejącą męskość, a palce zwinnie zacisnęły się, aby zaraz wolno przesuwać po trzonie. Przełknął ślinę, mając wrażenie, że ten dźwięk jest słyszalny na kilometr. Wiedział, że w takiej sytuacji nie będzie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa.
            - Serio aż tak się zalałeś? – Ochroniarz znów zerknął w lusterko, jednak nie miał pojęcia co młodszy bliźniak właśnie wyprawia. Ciemność była teraz ich sprzymierzeńcem.
            - Tak, i jest mi niedobrze, ale spokojnie, nie będę rzygał. – odpowiedział pytany udając pijacki bełkot, i wciąż pieszcząc przyrodzenie brata, czuł, jak wilgotnieje i przesunął kciukiem po mokrej główce, zsuwając napletek. Adrenalina jaka w tej chwili płynęła w ich żyłach, mieszała się z przyjemnością, a Tom zadrżał, czując mrowienie w dole brzucha. Obaj usłyszeli, jak ochroniarz się zaśmiał, ale już nie patrzył w lusterko. Bill miał nadzieję, że nie zatrzyma się na światłach, bo wtedy jeszcze gotów odwrócić się do tyłu. Na szczęście jednak teraz jechali już prostą drogą, prowadzącą wprost do ich domu, więc spokojnie mógł zrobić to, co zamierzał.
            - Tom, położę się na chwilę na twoich kolanach, muszę – wymamrotał i nim bliźniak zaprotestował, już pochylił się.
            - No nieźle się ululał – zauważył Alex w chwili, kiedy obejmował ustami  wzwiedzionego członka brata, który w tym momencie zupełnie zesztywniał. On naprawdę oszalał! Wiedział, że Bill miał zwariowane pomysły, jeśli chodziło o seks w ekstremalnych miejscach, ale teraz najzwyczajniej zwariował. Właśnie obciągał mu na tylnym siedzeniu ich samochodu, tuż za plecami własnego ochroniarza jako kierowcy! Cholerny, bezwstydny szczeniak! Co będzie, jeśli Alex pod byle pretekstem odwróci się? Nie mieli takich pieniędzy, jakie musieliby wówczas zapłacić mu za trzymanie gęby na kłódkę. Miał wrażenie, że udusi się powietrzem, którym oddychał. Nie mógł westchnąć, ani jęknąć, nie mógł zrobić totalnie nic, już nie wspominając o wypowiedzeniu czegokolwiek, bo ton jego głosu absolutnie zdradziłby stan ciała i umysłu. Miał pomiędzy udami głowę brata, który jak pijawka przyssał się do jego członka, zwinnie oplatając go językiem, wsunął sobie po same gardło, obficie zwilżając własną śliną, i ssał teraz zapamiętale. Z bezsilności zacisnął palce na jego długich włosach, omal mu ich nie wyrywając, kiedy na zakręcie kierowca gwałtowniej zahamował. Dopiero wtedy Bill podniósł głowę, zdezorientowany, czy nie są pod swoją posesją. Było już naprawdę bardzo blisko, więc wspaniałomyślnie podarował bratu te kilka minut, aby mógł wszystko schować w spodnie. W jego oczach było szaleństwo i realna groźba morderstwa, ale łapiąc głęboki oddech, odezwał się wreszcie:
- Dzięki Alex.
            - Jutro wam odstawię wóz, na którą?
            - Obojętne, raczej nie wybieramy się nigdzie.
            - Okej, to na razie! Trzymaj się Bill – zaśmiał się na koniec, ale Bill tylko machnął ręką i zatrzasnął za sobą drzwi, po czym udawanym, chwiejnym krokiem ruszył za Tomem w stronę wejścia.
            - Już nie żyjesz ty mały skurwysynu – syknął przez zęby, próbując wcelować kluczem w zamek. Nie był ani trochę pijany, ale trzęsły mu się dłonie przez to co działo się przed chwilą na tylnym siedzeniu, a za swoimi plecami usłyszał tylko stłumiony chichot. Naprawdę miał niewysłowioną ochotę mu przypieprzyć, ale zamiast tego tylko wciągnął go szybko do domu i tuż za drzwiami przyparł do ściany natychmiast wpijając się w jego usta. Bill tylko jęknął poprzez tak zaborczy pocałunek, a kiedy oderwał się od niego wymruczał:
            - Jesteś zajebiście podniecający, taki wkurwiony… - Ale Tom nie chciał marnować ani chwili, ułożył mu dłonie na ramionach i docisnął, skłaniając aby przykucnął, czy też uklęknął.
            - A teraz dokończysz to, co zacząłeś w samochodzie – wychrypiał podniecony i odpiął rozporek, wyciągając szybko swoją męskość, która jeszcze nie zdążyła zwiotczeć, a kiedy tylko Bill objął ustami sam czubek, jednym pchnięciem bioder wsunął mu ją po same migdałki, czując ciasnotę. Dopiero teraz swobodny, mógł wydać z siebie zwierzęcy, głośny ryk i oparłszy dłonie o ścianę poruszał biodrami penetrując gardło bliźniaka. Był zły, był zazdrosny, wściekły i cholernie podniecony. Wiedział, że za chwilę wypełni jego usta nie tylko swoją twardą męskością i nie dbał o to, że nie zaspokoi tym razem Billa. Należało mu się za te niespełna dwie godziny, kiedy pozwalał rozbierać się wzrokiem temu blondasowi. I po cholerę mu była ta współpraca? Chyba ukręcił bicz na własny tyłek, ale poprzysiągł sobie, że jeśli tylko zobaczy, że coś się między nimi szykuje, zerwie każdy kontrakt nie bacząc na koszta. Nie potrzebował takiego bonusu, żeby ten koleś jeszcze na dodatek, przy okazji zapiął mu brata. Jednak teraz już nie chciał o tym myśleć. Przy wtórze własnych, głośnych odgłosów przyjemności i zdławionych jęków bliźniaka, właśnie zaspokajał się między jego wargami. Zadrżał, czując, że rozkosz rozdziera go niczym marną szatę i spojrzał w dół, gdzie spomiędzy kącików ust bliźniaka obficie ściekała ślina pomieszana z jego nasieniem. Jeszcze kilka leniwych ruchów bioder i zatrzymał się, przylegając policzkiem do ściany, z penisem wciąż w jego ustach. Dyszał ciężko owładnięty przyjemnością, której echa wciąż w nim drgały. Po chwili jednak, kiedy się wycofał, zobaczył go, siedzącego na podłodze, ocierającego wierzchem dłoni usta. Był kompletnie rozmazany, a tusz ściekał mu wraz ze łzami z zewnętrznych kącików oczu. Uniósł na Toma swoje harde, zadowolone spojrzenie i uśmiechnął się, nic nie mówiąc. Wyglądał jak mała, cwana, i zadowolona dziwka, która dobrze obciągnęła swojemu klientowi.
            - Należało ci się. – rzucił Tom, biorąc w garść opuszczone do kolan spodnie, po czym udał się wprost do łazienki.
            - Przecież wiesz, że uwielbiam ci ssać! A wkurwiony jesteś jeszcze twardszy! – rzucił za nim ze śmiechem, podnosząc się z podłogi.
            - Wal się Bill!
            Jak ten gówniarz go czasem irytował… Jego pewność siebie, to cwaniactwo i brak nawet grama wstydu. To wszystko niesamowicie go wkurzało, ale i kurewsko podniecało. Czasem już na samą myśl o jego wyuzdaniu czuł twardość w spodniach. Zamknął za sobą drzwi łazienki zupełnie nie przejmując się Billem, który z pewnością był bardzo zadowolony, dlatego też obiecał sobie, że dziś już nawet nie tknie go palcem. Za oknem właśnie zaczynało jaśnieć, wstawało słońce i budził się do życia nowy dzień. Był zmęczony i cholernie śpiący, a co najważniejsze przed chwilą przeżył kolejny, cudowny orgazm, więc z pewnością uda mu się nie ulec czarnowłosemu, który pewnie będzie chciał, aby go zaspokoił. „O nie maleńki… Dziś będziesz musiał zwalić sobie sam i będziesz mógł tylko pomarzyć o mojej anakondzie”, pomyślał, uśmiechając się do siebie szeroko.

12 komentarzy:

  1. WOW!!! Jestem nadal w szoku. To był tak dobry rozdział... Boże... ten Bill... No ja go uwielbiam xD zaraz to chyba przejdę z #teamTom do #teamBillaBeaty Hahahaha xD No naprawdę... to jest taki kurwiszon jak ich mało... xD ale No uwielbiam go takiego... nie jest z takim nudno... o nie... i te jego fantazje i to jak o tym opowiadał... tekst z wchodzeniem to mistrzostwo <3
    Wiem, ze znów jestem chaotyczna, ale po takim rozdziale jak mogłabym nie być? :P
    Wielbię cię za to opowiadanie i ten rozdział!!! Chce już następny!!! Hahaha xD
    Dużo weny moja droga... i buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach ten mój zwariowany Bill ;) Zapewniam, że ja także lubię jego postać, a jeszcze z pewnością niejednym Cię zaskoczy. I dla mnie staje się on powoli bardzo nieprzewidywalny!
      Dziękuję, ciesz się, że Ci się spodobało. Ściskam ;*

      Usuń
  2. No,no,no :)
    Co za perwersja w zachowaniu Billa,nie ma chłopak wstydu :D. I bardzo dobrze,taki jest ciekawszy xd.
    Ah,nie mogę się doczekać następnego rozdziału :).

    P.S. w jakim wieku są bliźniaki w tym opowiadaniu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, nie ma wstydu za grosz i jest bardzo wyluzowany ;) Mam nadzieję, że jeszcze zaskoczy.
      Chłopcy mają tu po 19 lat, zważywszy, że jest to miesiąc maj, są bliżej 20-stki.
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Przeczytałam całe opowiadanie, w sumie jednym tchem, można by rzec. Najpierw znalazłam historię Pauliny, którą wrzuciła na grupę Friends Aliens. Ona z kolei poleciła mi Twoje i naprawdę cieszę się, że to zrobiła.

    Cudnie piszesz, wszystko jest takie spójne, logiczne i naprawdę przyjemnie się to czyta. Sam fakt, jak budowałaś napięcie między Billem i Tomem, te ich podchody, fantazje i zboczenia... Wiedziałam jednak, że ich idylla nie będzie wieczna i w końcu pojawi się ktoś, albo coś, co zaburzy ten raj. Sam powrót do codziennych obowiązków mógłby się wydawać wręcz niemożliwy do pokonania, wziąwszy pod uwagę pokusy i żądze bliźniaków, a tu pojawia się młody, niebieskooki chłopak, któremu Bill chyba obojętny nie jest? :) Szczerze mówiąc, będąc na miejscu Billa, bądź Toma nie umiałabym sobie wyobrazić, że nagle muszę zacząć udawać, że łączą nas tylko więzy krwi. Patrzeć na ukochanego, na kochanka, na osobę spełniającą moje pragnienia, jak obcuje (chcąc, nie chcąc) z innymi [potencjalnymi] kandydatami, przed którymi musi udawać.

    Ah, scena z Marcusem, kiedy dzwonił do Toma podczas seksu z Billem rozbawiła mnie do łez - świetna. Opisy ich przeżyć seksualnych były rewelacyjne, aż czasami miałam wrażenie, że nie czytam opowiadania, a gdzieś tam siedzę koło ich łóżka, na Malediwach w tym domku i bacznie obserwuję ich poczynania z ukrycia (serio!).

    Mówiłam już to Pauline. Obydwie jesteście aktualnie moją inspiracją, Wasza twórczość na nowo wzbudziła we mnie chęć do pisania, a co najważniejsze pokochałam TWC. Nie wyobrażam sobie, że wracając do pisania po prawie 9 latach miałabym tworzyć coś innego, niż tę chorą, ale jednak najpiękniejszą miłość bliźniaków.

    Życzę weny i czekam na kolejny odcinek! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tu trafiłaś i miło słyszeć, że znów jestem czyjąś inspiracją. Planuję pisać to opowiadanie dość długo, mam parę pomysłów, reszta urodzi się z pewnością w trakcie, jedyne co mi potrzeba to motywacji do pisania, dlatego też dziękuję za ten ciepły i obszerny komentarz, a jedyne co powiem, to trochę przygód i zawirowań będzie, póki co chłopcy muszą jakoś uporać się z rzeczywistością.
      Dziękuję i pozdrawiam serdecznie ;*

      Usuń
  4. Hej To był mega super rozdział! A Billa takiego niegrzecznego i bezwstydnego po prostu uwielbiam ;D Ledwo skończyłam czytać, a już czekam na więcej! K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę Cię ucieszyć, ten Bill taki niegrzeczny będzie, już moja w tym głowa. Niegrzeczny i rozkapryszony ;)
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Czy można być jeszcze bardziej wyuzdanym w rozmowie? Bill pokazał, że można. A czy bardziej bezpruderyjnym? Też można. Bill jest bardzo swobodny. Zresztą zdecydowanie dało się to odczuć już wcześniej. Swoboda swobodą, ale wszystko ma swoje granice. Bill chyba naprawdę czerpie wręcz dziką satysfakcję wprowadzając swoich rozmówców w zakłopotanie. A może to dla niego nie jest satysfakcja tylko przyjemność? Nie potrafię tego rozgryźć. I cały czas mam jakieś dziwne i nieodparte wrażenie, że Bill tego potrzebuje.

    Bill prowokuje. Toma, Bastiena i jeszcze chwila, a ta lista będzie dłuższa.
    Jego zachowanie w samochodzie kiedy do domu odwoził ich Alex było... Skandaliczne? Karygodne?Szokujące? Nieprzyzwoite? Perfidne?

    Opis tej sceny w Twoim wykonaniu był taki autentyczny, a zarazem wprost niewiarygodny. Jestem pod wrażeniem! Akcja tak się rozkręca, że ja chyba nie nadążam. Oślepiasz mnie swoim stylem. Masz dobry gust do tych scen bo w żadnym wypadku nie są groteskowe tylko wręcz autentyczne, a mogę się tylko domyślać jak wiele wysiłku kosztuje pisanie tego.

    A Bill. Na to nie ma słowa. Po prostu prawie zrobił Tomowi loda w tym aucie. Najzwyczajniej w świecie Bill robi sobie kpiny. "Nie mieli takich pieniędzy, jakie musieliby wówczas zapłacić mu za trzymanie gęby na kłódkę." i to jest to. Najlepsze podsumowanie.
    Bill się w końcu doigrał.
    "Wyglądał jak mała, cwana, i zadowolona dziwka, która dobrze obciągnęła swojemu klientowi."

    Kreujesz jego postać tak zjawiskowo, że z każdą kolejną częścią tej opowieści ze zdumieniem odkrywam, że postać Billa nie jest tak płaska, jak pozornie mogło by się wydawać na pierwszy rzut oka. Jak również Tom jest postacią całkowicie nieprzeciętną i absolutnie nie słabo skonstruowaną. Trzeba mieć talent żeby zbudować tak dobrze poszczególne osobowości i zaprezentować unikalny charakter każdego z bohaterów. Szacunek.

    A ten cały Baron, właściwie Bastien, nie irytuje mnie. Jeszcze.
    Zobaczymy co będzie dalej.
    Dawno niczego nie czytałam z tak zapartym tchem.

    Lecę czytać dalej,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację. Bill potrzebuje nieustannej uwagi, uwielbienia, zdecydowanie jest narcyzem. Czerpie satysfakcję z tego typu rozmów, a także z odczucia, że podoba się i jest pożądany. Kocha Toma, ale uwielbia pławić się w komplementach i adoracji każdego innego faceta, o czym z czasem się przekonasz.
      Dziękuję i pozdrawiam! ;*

      Usuń
  6. O kurwa! Przez duże "K".
    To było coś. Przez duże "C".
    I wiesz co? Tam był dynamit!
    Rozjechało mnie ostro, a później w oka mgnieniu poszatkowało na miazgę! I nie ma co zbierać...

    Właśnie o takim kurewskim Billu zawsze chciałam czytać! Te jego fantazje erotyczne, o kurwa. To jego zachowanie, o kurwa. Mistrzostwo! A zazdrosny Tom też jest równie zajebisty co Bill!
    To wszystko to taki hardcore, że szok!
    Masz talent i nie marnuj tego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaśmiałam się, czytając Twój komentarz. Cieszę się, kiedy czytelnicy reagują tak spontanicznie, bo przecież właśnie tego chcę! To naprawdę bardzo miłe.
      No staram się nie zmarnować tego mojego talentu, hahaha ;D
      Dziękuję serdecznie ;*

      Usuń