Część 20.
- O, Bill! Dobrze, że jesteś! –
zakrzyknął Marcus, kiedy tylko zobaczył go z daleka. – Musisz poznać kogoś,
chodź!
No oczywiście, że miał zamiar
podejść, jakżeby inaczej. Skoro mieli współpracować wypadało
poznać go bliżej, bo przelotnie już się przecież spotkali.
- A oto nasz słynny Baron! –
kontynuował menager, kiedy chłopak z uśmiechem wyciągnął ku niemu dłoń.
Czarnowłosy uścisnął ją i odwzajemnił uśmiech.
- Wiem przecież – odparował.
- Ja wiem, że wiesz, ale się chyba nie
znacie.
- Może nie za dobrze, ale już
poznaliśmy się – powiedział łagodnie blondyn, fachowiec od syntetycznych
dźwięków.
- Tak? – Marcus uniósł do góry brwi.
Fakt, mógł nie wiedzieć, albo nie pamiętać. Na afterparty po ostatniej EMA nie
stronił od alkoholu i z pewnością miał w pamięci dziurę pokaźnych rozmiarów.
- Wybaczam ci, że nie pamiętasz,
sporo wtedy wypiłeś. Poznaliśmy się po EMA – zaśmiał się Bill, wracając
spojrzeniem w stronę niebieskookiego chłopaka. Wtedy zamienili jedynie kilka
słów, obaj byli w czyimś towarzystwie i nie rozmawiali dłużej. Teraz zanosiło
się na współpracę, więc chcąc czy nie chcąc, poznają się lepiej.
- Jesteśmy umówieni, zdaje się w
czwartek, prawda? – wtrącił Tom, wciąż mając po swojej prawej stronie piękną Danielle.
- I wtedy pogadamy na tematy
zawodowe, a teraz bawmy się! – Uciął Bill, który zwęszył idealną okazję, aby
dać Tomowi nauczkę. Właśnie postanowił, że jeśli oczywiście się uda, spędzi
resztę wieczoru z tym chłopakiem, wyglądał na sympatycznego no i, tu i ówdzie
słyszało się, że jest gejem, więc był idealnym materiałem na jakiś lekki rewanż
za brunetkę, która nijak nie zamierzała się od niego odkleić. No dobra, ona
miała może w tym jakiś cel, ale Tom jak widać, nawet nie próbował jej spławiać.
– Chodź Baronie, napijemy się! – dodał i obejmując chłopaka ramieniem
poprowadził w stronę kelnera, który właśnie przemieszczał się nieopodal z tacą
napełnionych kieliszków.
- Bastien, mów mi Bastien. Baron to
pseudonim artystyczny – powiedział młody muzyk sięgając po pełne szkło. –
Dlaczego chcecie uderzyć w DJ-owskie klimaty? Myślałem, że raczej będziecie
wierni muzyce pop. – zapytał po chwili, upijając nieco wina.
- Mój brat ma ostatnio jakąś zajawkę
na te klimaty. Wyposażył nawet nasze studio w czarny stół z dwoma tarczami do
miksowania i scretchowania, chociaż pewnie DJ’em to on nie będzie. Ja się
zbytnio na tym nie znam, ale wiesz co mam na myśli – Zaraźliwy śmiech Billa
odbił się echem o pobliską ścianę domu.
- Tak, wiem – zawtórował mu chłopak.
– Typowo DJ-owski sprzęt, z tym, że on pewnie nie chce zostać DJ-em, a jedynie
komponować coś opartego na bardziej syntetycznych dźwiękach, ale z pewnością
zaopatrzył się też w sporo laptopów z dobrym oprogramowaniem i da radę z
produkcją.
- No jasne, dostał kompletnego świra
na tym punkcie i dlatego chciał nawiązać z tobą współpracę, w końcu jesteś
fachowcem.
Rozgadali się na muzyczne tematy i
tak wciągnęli w rozmowę, że Bill zupełnie zapomniał o swojej misji. Ten młody,
niebieskooki blondyn był nadzwyczaj sympatyczny i miał wrażenie, że dawno z
nikim tak dobrze mu się nie rozmawiało. Z muzyki wypłynęli na szerokie wody
osobistych spraw, koligacji rodzinnych i powinowactw. Po wspólnie spędzonej
godzinie, wiedzieli o sobie już bardzo wiele. Bill kiedyś czytał gdzieś, że Bastien
ma dość zamożnego ojca, na dodatek z jakimś arystokratycznym rodowodem, jednak
nie miał bladego pojęcia, że mężczyźni nie żyją ze sobą w zgodzie od kilku lat.
Stali teraz przy barierce ogromnego tarasu, skąd
rozpościerał się widok na kawałek miasta, bowiem dom znajdował się na
niewielkim pagórku, i właśnie zaczęli rozmowę na temat rodziców, kiedy Bill
zapytał:
- A twój ojciec? Jest z ciebie dumny, że odniosłeś
taki sukces?
Chłopak tylko westchnął. Ten temat najchętniej
pominąłby milczeniem. Brak akceptacji ojca, był dla niego wciąż bardzo bolesny.
Tak bardzo chciałby, aby go wspierał w tym czym się zajmuje, ale Hugo von
Kreuzberg nie umiał się pogodzić ze swoją – jak to nazywał – wychowawczą
porażką.
- Nie… - odpowiedział cicho, spuszczając wzrok na ciemne
o tej porze zarośla, jakie porastały zbocze. Bill odwrócił się i spojrzał na
niego, nieco zdziwiony tak krótką odpowiedzią rozgadanego jak do tej pory
chłopaka, który wolałby o tym nie mówić, ale nie miał pojęcia, jak odebrałby to
czarnowłosy. Tak świetnie im się do tej pory rozmawiało i nie chciał zepsuć
tego dobrego wrażenia, jakie z pewnością miał także i on, bo czyż spędziłby z
nim tyle czasu, gdyby go coś nudziło? Kontynuował więc: - Wolałby, żebym był
wziętym prawnikiem lub zarządzał marketingiem w jego firmach.
- To znaczy, że nie masz łatwo…
- Nie miałem. Mój ojciec jest bardzo majętnym
człowiekiem, ale ja do wszystkiego musiałem dojść sam. Teraz jest naprawdę
dobrze, ale zaczynałem praktycznie od zera, bo nawet kieszonkowe mi uciął,
kiedy dowiedział się, że nie pójdę na prawnicze studia. – Bastien uśmiechnął
się gorzko. Bill nie wiedział zupełnie co to znaczy i jak ciężko na początku
musiało być temu chłopakowi. Ich rodzice wspierali od samego początku, pomagali
im i akceptowali wszystkie wybory, nie znał uczucia zawodu, nie znał bólu, jaki
z pewnością odczuwał ten młody muzyk, kiedy nie miał nawet odrobiny wsparcia ze
strony bliskich, gdy zmuszali go, aby poprowadził swoje życie na przekór pasji
i temu, czym chciałby się w przyszłości zająć.
- Współczuję ci. – powiedział cicho. – Moi, to znaczy
nasi rodzice zawsze nas wspierali w dążeniu do celu, z pewnością gdyby nie oni,
nie bylibyśmy w miejscu, w jakim teraz jesteśmy. A mama? Też była wszystkiemu
przeciwna?
- Mama była pod presją ojca, chociaż w ciężkich
chwilach zawsze poratowała mnie gotówką. Na samym początku, nim się cokolwiek
rozkręciło, czasem nie miałem na czynsz, bo zaraz po maturze, gdy nie chciałem
iść na studia jakie wybrał mi ojciec, musiałem się wyprowadzić i radzić sobie
sam.
Billowi teraz przyszło do głowy, że jego ojciec musiał
być zimnym potworem. Kosztem syna chciał zaspokoić jakieś chore ambicje,
zamiast wspierać go w dążeniu do obranego celu i pomóc w realizowaniu się. Czy
ten człowiek nie wiedział, jak ważne jest zarabiać na życie w sposób który
sprawia komuś przyjemność? Widocznie nie. Ciekaw był, jak kiedyś wyglądała
młodość tego szacownego arystokraty.
- Ktoś, kto cię nie zna pewnie pomyśli, że miałeś
bardzo łatwo w życiu.
Chłopak uśmiechnął się tylko, ale w jego oczach widać
było smutek i piętno lat, kiedy musiał o wszystko walczyć zupełnie sam.
- No niestety, nie.
- Wiesz, to chore, kiedy rodzice chcą poprzez dziecko
spełniać jakieś własne ambicje. Czy twój ojciec też musiał iść na jakieś
studia, bo twój dziadek tak chciał?
- Nie wiem do końca. Wiem jedynie, że mój ojciec
ukończył prawo na Harwardzie, nic mi nie wiadomo, czy był zmuszany. Ja tylko
całe życie słyszałem, że przede wszystkim muszę ukończyć dobre studia na
prestiżowej uczelni, miałem taką presję od dziecka.
- Ja nigdy nie zrobiłbym własnemu dziecku czegoś
takiego i szkoda, że nie będę miał nigdy dzieci, bo myślę, że byłbym dobrym i
tolerancyjnym ojcem – zażartował Bill, starając się jakoś rozładować napiętą
tym ciężkim tematem atmosferę. Sięgnął do kieszeni wyjmując papierosa i
skierował paczkę w stronę Bastiena.
- A daj, ja mało palę, właściwie tylko na imprezach.
- Chociaż jeden mądry – mruknął pod nosem czarnowłosy
i odpalił chłopakowi, a także sobie, po czym z powrotem oparł się o metalową
poręcz.
Bastien odwrócił się tyłem do
barierki i wspierając na niej łokcie, popatrzył na profil Billa.
- Dlaczego z góry zakładasz, że nie
będziesz miał dzieci? Szkoda tak dobrego materiału genetycznego - zauważył, a
wtedy czarnowłosy odwrócił się, tonąc spojrzeniem w błękicie jego oczu. Nie
czuł zmieszania, był przecież świadom swojej urody o ile chłopak miał na myśli
jego zewnętrzną powłokę, ale raczej nie mógł wysnuć takiej teorii, kierując się
czymś innym, przecież znali się naprawdę krótko, aby mówić o cechach charakteru.
Przez dłuższą chwilę patrzył mu w oczy, czerpiąc z tego wzrokowego kontaktu
jakąś dziwną przyjemność. Podświadomie czuł, że podoba mu się.
- Bo nie jestem w stanie być w
związku z kobietą, a nie jestem aż takim egoistą, aby zwalić kwestię wychowania
jedynie na matkę. Lubię kobiety, są pociągające, pieszczotliwe i mają pewne
walory, jakich nie mają mężczyźni, ale ja mogę tylko uprawiać z nimi seks, bez
zaangażowania uczuciowego, powiedzmy, że traktuję je jako przyjemną odskocznię
od ciągłego dawania dupy – odpalił, a wtedy oczy Bastiena jakby rozszerzyły się
nieznacznie, a na policzki wystąpił lekki rumieniec. Bill był taki wyluzowany i
bezpruderyjny, mówił o swojej orientacji bardzo otwarcie i podziwiał go za to.
On nadal nie potrafił powiedzieć wprost ledwie poznanemu mężczyźnie, że lubi
pieprzyć facetów, a czasem sam im się nadstawiać, zależy od okoliczności. Ale z
tego co przed chwilą usłyszał wywnioskował, że on wcale nie był
homoseksualistą. Więc ten piękny chłopak lubił także czasem posunąć jakąś
panienkę - tego o nim nie wiedział. Słyszał, że miał jakiś romans z modelem i,
że był w związku z facetem, jednak o jego kontaktach z kobietami nie miał
pojęcia. Teraz już rozumiał dlaczego; on preferował tylko jednorazowy seks z
płcią piękną.
- Wow… Nie miałem pojęcia, że
dziewczyny też wchodzą w grę.
- Rzadko, ale wchodzą, a raczej ja w
nie wchodzę i lubię to robić w bardzo dziwnych miejscach, taki fetysz – zaśmiał
się i rzucił niedopałek w dół. Nie miał pojęcia, że jego słowa wzbudziły w
chłopaku podniecenie. Niby były to tylko słowa, ale dość sugestywne, a on miał
ogromną wyobraźnię. Widział jej oczyma, jak ten uroczy, młody mężczyzna, który
teraz, wsparty jednym łokciem o barierkę z uwodzicielskim uśmiechem wpatrywał
się w blondyna, bierze kobietę na przykład na masce samochodu.
- A chciałbyś zrobić to z kobietą w
jakiś szczególny sposób, a jeszcze tego nie zrobiłeś? Czy może spróbowałeś już
wszystkich swoich fantazji? – zapytał niebieskooki.
- Nie, oczywiście, że nie
spróbowałem wszystkiego – zaśmiał się. - Mam taką swoją fantazję, która jednak
raczej się nie spełni.
- Dlaczego?
- Bo żaden mój partner nie zgodziłby
się zerżnąć mnie od tyłu, kiedy ja będę w kobiecie – wyszeptał Bill pochylając
się do jego ucha, na którego płatku osiadł ciepły oddech czarnowłosego, a wtedy
zadrżał. Poczuł, że w jego spodniach robi się coraz ciaśniej, aż dyskretnie
musiał poprawić swoje nieco stwardniałe przyrodzenie. Nie powinien kontynuować
z nim tego tematu, jeszcze niechcący jakoś obnaży swoje erotyczne pobudzenie i
skompromituje się.
Na szczęście jednak w pobliżu
znalazł się kelner z alkoholem, więc chwycili pełne kieliszki. Przy tej okazji,
zupełnie przypadkiem Bill wyłowił spojrzenie Toma. Sam przed sobą teraz musiał
przyznać, że przez ten czas, jaki spędził z młodym muzykiem zupełnie o nim nie
myślał, przecież w tym czasie jego brat mógłby przelecieć tę całą Danielle z
dziesięć razy, podczas gdy on zatopił się w tej przyjemnej rozmowie. Ale fakt,
dawno w niczyim towarzystwie nie czuł się na tyle dobrze, aby rozmawiać na takie
tematy, zapominając o bożym świecie. Tom patrzył na niego wnikliwie, zaborczo,
a kiedy ich spojrzenia spotkały się, podniósł do góry swój telefon, potrząsając
nim nieznacznie. Bliźniak sięgnął do kieszeni i dopiero teraz spostrzegł, że
kilkanaście minut temu napisał mu smsa. Świetnie… nawet nie poczuł wibracji w
swoich dość mocno opiętych spodniach.
- Przepraszam – rzucił przez ramię
do Bastiena i oddalił się kilka kroków, odczytując smsa: „Powiedz mu, że źle się poczułem, albo cokolwiek, i znikamy stąd.
Potrzebuję tego, natychmiast. Samochód czeka”. Doskonale wiedział, czego
potrzebuje jego miłość, bo właśnie w tej chwili on potrzebował tego samego i na
samą myśl poczuł przyjemny dreszcz. Temat jaki ostatnio roztrząsał z nowo
poznanym kolegą także odrobinę go pobudził, a teraz, przez słowa Toma
zawładnęło nim podniecenie. Wrócił czym prędzej do blondyna.
- Przepraszam cię Bastien, ale muszę
już spadać. Tom źle się poczuł i właśnie przyjechał po nas ochroniarz, w takim
razie do czwartku – Podał mu rękę, żegnając się. – Ale czekam na rewanż, przy
najbliższej okazji.
- Rewanż…? – wydusił z siebie
blondyn, nie mając pojęcia o czym mówi Bill.
- Tak. Następnym razem ty mi
opowiedz o swoich fantazjach – Puścił mu oczko, po czym oddalił się w stronę,
gdzie czekał na niego brat.
***
Sam
się sobie dziwiłem, z jaką łatwością przyszło mi rozmawiać z Bastienem na tak
intymne tematy. Ten chłopak miał w sobie coś przyciągającego, był inny i wiedziałem,
że obieramy na tych samych falach. Czułem podświadomie, że nadaje się na
przyjaciela, bo niemal natychmiast, od pierwszych zdań, połączyła nas jakaś
więź i wiedziałem, że to nie będzie tylko przelotna znajomość. Czułem, że mogę
z nim rozmawiać o wszystkim, może dlatego tak mnie poniosło. A może to nadmiar
alkoholu rozwiązał mi język, bo nigdy wcześniej nie rozmawiałem o tym z
nowopoznaną osobą. Nawet Tom nie wiedział o mojej fantazji w trójkącie i jakieś
dwie godziny potem zdecydowałem, że raczej nigdy się nie dowie. Prędzej by mnie
zabił, niż pozwolił posunąć jakąś panienkę i jeszcze miałby na to patrzeć.
Tej
nocy chciałem się przekonać, czy w ogóle jest o mnie zazdrosny i przekonałem
się jak bardzo, kiedy poranek budził do życia uśpiony świat.
***
- Halo, ziemia do Billa! – Tom
pomachał mu przed oczami dłonią, kiedy już był obok i zdążyli pożegnać się ze
swoimi znajomymi. – Gdybyś, kurwa, przypadkiem na mnie nie spojrzał, musiałbym
chyba tam po ciebie iść! – warknął.
- Czego się czepiasz? Dobrze nam się
rozmawiało. – odparł czarnowłosy idąc w kierunku wyjścia, gdzie czekał
samochód.
- No wręcz bardzo dobrze! I
widziałem jak na ciebie patrzył, kurwa.
Bill kątem oka spostrzegł, że aż
drżą mu szczęki. Tom był bardzo zły, wręcz wkurwiony. Wiedział to, bo znał go
przecież nie od dziś. Dłonie zaciśnięte w pięści wbił w kieszenie.
- Przesadzasz. My tylko
rozmawialiśmy, nie moja wina, że akurat wydaje się być moją bratnią duszą.
- Co kurwa?! Ja ci dam bratnią
duszę! – Bliźniak zatrzymał się przy samochodzie i otworzył drzwi. – Wsiadaj,
kurwa.
Czarnowłosy, już nic nie mówiąc
wsiadł posłusznie i uniósł spojrzenie na brata, który wciąż stał, trzymając
klamkę w dłoni. Zastanawiał się, czy przypadkiem nie usiąść z przodu,
przynajmniej jego bliskość nie będzie kusząca, choć teraz najchętniej by mu
przypierdolił. Jednak po chwili namysłu trzasnął drzwiami zamykając je i
przeszedł z drugiej strony, siadając z tyłu za kierowcą.
- Jedź! – wydał suche, stanowcze
polecenie, a mężczyzna od razu ruszył. Bill teraz najchętniej by się do niego
przytulił, objął, pocałował i po prostu nakazał się wziąć, ale tu w
samochodzie, z własnym ochroniarzem jako kierowcą, nie miał pola do popisu. Do
domu mieli dobre dwadzieścia minut jazdy i musiał jakoś to przetrwać, a i Tom,
choć doskonale widział, że go nosi, zamilkł. Nie mogli zdradzić się żadnym
gestem, ani słowem. Jednak Alex, choć jeszcze wciąż było ciemno i niewiele mógł
dostrzec zerkając w lusterko, doskonale wiedział, że Tom jest wręcz wściekły. O
tej porze nocy, właściwie nad ranem ruch na ulicach był znikomy i nie mijali
zbyt często żadnego auta, aby jego reflektory rozświetliły mu widok, więc tylko
zapytał:
- Coś się stało na tej imprezie, że
jesteś taki zły? – Tom jednak milczał, odwrócony do okna udawał, że bardzo
interesuje go ciemność za nim, a Billowi w tej chwili wpadł do głowy iście
szatański pomysł.
- Jest zły, że się zalałem – zaśmiał
się, udając mocno pijanego, po czym czknął głośno. Szatyn momentalnie odwrócił
się w jego stronę, zastanawiając w co pogrywa? Przecież nie był pijany, a jeśli
nawet coś zaszumiało mu w głowie, to na pewno nie w takim stopniu, jaki udawał.
Po chwili jednak, czując na swoim udzie jego ciepłą dłoń domyślił się, co ten
gnojek knuje. Zwinne palce pięły się do rozporka i szybko odsunęły suwak.
Wiedział co teraz powinien zrobić, ale nie potrafił ani drgnąć, siedział jak
sparaliżowany, wpatrując się w jego błyszczące w mroku oczy. Przymknął swoje,
kiedy ciepła dłoń czarnowłosego objęła jego tężejącą męskość, a palce zwinnie
zacisnęły się, aby zaraz wolno przesuwać po trzonie. Przełknął ślinę, mając
wrażenie, że ten dźwięk jest słyszalny na kilometr. Wiedział, że w takiej
sytuacji nie będzie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Serio aż tak się zalałeś? –
Ochroniarz znów zerknął w lusterko, jednak nie miał pojęcia co młodszy bliźniak
właśnie wyprawia. Ciemność była teraz ich sprzymierzeńcem.
- Tak, i jest mi niedobrze, ale
spokojnie, nie będę rzygał. – odpowiedział pytany udając pijacki bełkot, i
wciąż pieszcząc przyrodzenie brata, czuł, jak wilgotnieje i przesunął kciukiem
po mokrej główce, zsuwając napletek. Adrenalina jaka w tej chwili płynęła w ich
żyłach, mieszała się z przyjemnością, a Tom zadrżał, czując mrowienie w dole
brzucha. Obaj usłyszeli, jak ochroniarz się zaśmiał, ale już nie patrzył w
lusterko. Bill miał nadzieję, że nie zatrzyma się na światłach, bo wtedy
jeszcze gotów odwrócić się do tyłu. Na szczęście jednak teraz jechali już
prostą drogą, prowadzącą wprost do ich domu, więc spokojnie mógł zrobić to, co
zamierzał.
- Tom, położę się na chwilę na
twoich kolanach, muszę – wymamrotał i nim bliźniak zaprotestował, już pochylił
się.
- No nieźle się ululał – zauważył
Alex w chwili, kiedy obejmował ustami
wzwiedzionego członka brata, który w tym momencie zupełnie zesztywniał.
On naprawdę oszalał! Wiedział, że Bill miał zwariowane pomysły, jeśli chodziło
o seks w ekstremalnych miejscach, ale teraz najzwyczajniej zwariował. Właśnie
obciągał mu na tylnym siedzeniu ich samochodu, tuż za plecami własnego
ochroniarza jako kierowcy! Cholerny, bezwstydny szczeniak! Co będzie, jeśli
Alex pod byle pretekstem odwróci się? Nie mieli takich pieniędzy, jakie musieliby
wówczas zapłacić mu za trzymanie gęby na kłódkę. Miał wrażenie, że udusi się
powietrzem, którym oddychał. Nie mógł westchnąć, ani jęknąć, nie mógł zrobić
totalnie nic, już nie wspominając o wypowiedzeniu czegokolwiek, bo ton jego
głosu absolutnie zdradziłby stan ciała i umysłu. Miał pomiędzy udami głowę
brata, który jak pijawka przyssał się do jego członka, zwinnie oplatając go
językiem, wsunął sobie po same gardło, obficie zwilżając własną śliną, i ssał
teraz zapamiętale. Z bezsilności zacisnął palce na jego długich włosach, omal
mu ich nie wyrywając, kiedy na zakręcie kierowca gwałtowniej zahamował. Dopiero
wtedy Bill podniósł głowę, zdezorientowany, czy nie są pod swoją posesją. Było
już naprawdę bardzo blisko, więc wspaniałomyślnie podarował bratu te kilka
minut, aby mógł wszystko schować w spodnie. W jego oczach było szaleństwo i
realna groźba morderstwa, ale łapiąc głęboki oddech, odezwał się wreszcie:
- Dzięki Alex.
- Jutro wam odstawię wóz, na którą?
- Obojętne, raczej nie wybieramy się
nigdzie.
- Okej, to na razie! Trzymaj się
Bill – zaśmiał się na koniec, ale Bill tylko machnął ręką i zatrzasnął za sobą drzwi,
po czym udawanym, chwiejnym krokiem ruszył za Tomem w stronę wejścia.
- Już nie żyjesz ty mały skurwysynu
– syknął przez zęby, próbując wcelować kluczem w zamek. Nie był ani trochę
pijany, ale trzęsły mu się dłonie przez to co działo się przed chwilą na tylnym
siedzeniu, a za swoimi plecami usłyszał tylko stłumiony chichot. Naprawdę miał
niewysłowioną ochotę mu przypieprzyć, ale zamiast tego tylko wciągnął go szybko
do domu i tuż za drzwiami przyparł do ściany natychmiast wpijając się w jego
usta. Bill tylko jęknął poprzez tak zaborczy pocałunek, a kiedy oderwał się od
niego wymruczał:
- Jesteś zajebiście podniecający,
taki wkurwiony… - Ale Tom nie chciał marnować ani chwili, ułożył mu dłonie na
ramionach i docisnął, skłaniając aby przykucnął, czy też uklęknął.
- A teraz dokończysz to, co zacząłeś
w samochodzie – wychrypiał podniecony i odpiął rozporek, wyciągając szybko
swoją męskość, która jeszcze nie zdążyła zwiotczeć, a kiedy tylko Bill objął
ustami sam czubek, jednym pchnięciem bioder wsunął mu ją po same migdałki,
czując ciasnotę. Dopiero teraz swobodny, mógł wydać z siebie zwierzęcy, głośny
ryk i oparłszy dłonie o ścianę poruszał biodrami penetrując gardło bliźniaka.
Był zły, był zazdrosny, wściekły i cholernie podniecony. Wiedział, że za chwilę
wypełni jego usta nie tylko swoją twardą męskością i nie dbał o to, że nie
zaspokoi tym razem Billa. Należało mu się za te niespełna dwie godziny, kiedy
pozwalał rozbierać się wzrokiem temu blondasowi. I po cholerę mu była ta
współpraca? Chyba ukręcił bicz na własny tyłek, ale poprzysiągł sobie, że jeśli
tylko zobaczy, że coś się między nimi szykuje, zerwie każdy kontrakt nie bacząc
na koszta. Nie potrzebował takiego bonusu, żeby ten koleś jeszcze na dodatek,
przy okazji zapiął mu brata. Jednak teraz już nie chciał o tym myśleć. Przy
wtórze własnych, głośnych odgłosów przyjemności i zdławionych jęków bliźniaka,
właśnie zaspokajał się między jego wargami. Zadrżał, czując, że rozkosz
rozdziera go niczym marną szatę i spojrzał w dół, gdzie spomiędzy kącików ust
bliźniaka obficie ściekała ślina pomieszana z jego nasieniem. Jeszcze kilka
leniwych ruchów bioder i zatrzymał się, przylegając policzkiem do ściany, z
penisem wciąż w jego ustach. Dyszał ciężko owładnięty przyjemnością, której
echa wciąż w nim drgały. Po chwili jednak, kiedy się wycofał, zobaczył go,
siedzącego na podłodze, ocierającego wierzchem dłoni usta. Był kompletnie
rozmazany, a tusz ściekał mu wraz ze łzami z zewnętrznych kącików oczu. Uniósł
na Toma swoje harde, zadowolone spojrzenie i uśmiechnął się, nic nie mówiąc.
Wyglądał jak mała, cwana, i zadowolona dziwka, która dobrze obciągnęła swojemu
klientowi.
- Należało ci się. – rzucił Tom,
biorąc w garść opuszczone do kolan spodnie, po czym udał się wprost do
łazienki.
- Przecież wiesz, że uwielbiam ci
ssać! A wkurwiony jesteś jeszcze twardszy! – rzucił za nim ze śmiechem,
podnosząc się z podłogi.
- Wal się Bill!
Jak ten gówniarz go czasem irytował…
Jego pewność siebie, to cwaniactwo i brak nawet grama wstydu. To wszystko niesamowicie
go wkurzało, ale i kurewsko podniecało. Czasem już na samą myśl o jego
wyuzdaniu czuł twardość w spodniach. Zamknął za sobą drzwi łazienki zupełnie
nie przejmując się Billem, który z pewnością był bardzo zadowolony, dlatego też
obiecał sobie, że dziś już nawet nie tknie go palcem. Za oknem właśnie
zaczynało jaśnieć, wstawało słońce i budził się do życia nowy dzień. Był
zmęczony i cholernie śpiący, a co najważniejsze przed chwilą przeżył kolejny,
cudowny orgazm, więc z pewnością uda mu się nie ulec czarnowłosemu, który
pewnie będzie chciał, aby go zaspokoił. „O
nie maleńki… Dziś będziesz musiał zwalić sobie sam i będziesz mógł tylko
pomarzyć o mojej anakondzie”, pomyślał, uśmiechając się do siebie szeroko.
WOW!!! Jestem nadal w szoku. To był tak dobry rozdział... Boże... ten Bill... No ja go uwielbiam xD zaraz to chyba przejdę z #teamTom do #teamBillaBeaty Hahahaha xD No naprawdę... to jest taki kurwiszon jak ich mało... xD ale No uwielbiam go takiego... nie jest z takim nudno... o nie... i te jego fantazje i to jak o tym opowiadał... tekst z wchodzeniem to mistrzostwo <3
OdpowiedzUsuńWiem, ze znów jestem chaotyczna, ale po takim rozdziale jak mogłabym nie być? :P
Wielbię cię za to opowiadanie i ten rozdział!!! Chce już następny!!! Hahaha xD
Dużo weny moja droga... i buziaki :***
Ach ten mój zwariowany Bill ;) Zapewniam, że ja także lubię jego postać, a jeszcze z pewnością niejednym Cię zaskoczy. I dla mnie staje się on powoli bardzo nieprzewidywalny!
UsuńDziękuję, ciesz się, że Ci się spodobało. Ściskam ;*
No,no,no :)
OdpowiedzUsuńCo za perwersja w zachowaniu Billa,nie ma chłopak wstydu :D. I bardzo dobrze,taki jest ciekawszy xd.
Ah,nie mogę się doczekać następnego rozdziału :).
P.S. w jakim wieku są bliźniaki w tym opowiadaniu?
Masz rację, nie ma wstydu za grosz i jest bardzo wyluzowany ;) Mam nadzieję, że jeszcze zaskoczy.
UsuńChłopcy mają tu po 19 lat, zważywszy, że jest to miesiąc maj, są bliżej 20-stki.
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Przeczytałam całe opowiadanie, w sumie jednym tchem, można by rzec. Najpierw znalazłam historię Pauliny, którą wrzuciła na grupę Friends Aliens. Ona z kolei poleciła mi Twoje i naprawdę cieszę się, że to zrobiła.
OdpowiedzUsuńCudnie piszesz, wszystko jest takie spójne, logiczne i naprawdę przyjemnie się to czyta. Sam fakt, jak budowałaś napięcie między Billem i Tomem, te ich podchody, fantazje i zboczenia... Wiedziałam jednak, że ich idylla nie będzie wieczna i w końcu pojawi się ktoś, albo coś, co zaburzy ten raj. Sam powrót do codziennych obowiązków mógłby się wydawać wręcz niemożliwy do pokonania, wziąwszy pod uwagę pokusy i żądze bliźniaków, a tu pojawia się młody, niebieskooki chłopak, któremu Bill chyba obojętny nie jest? :) Szczerze mówiąc, będąc na miejscu Billa, bądź Toma nie umiałabym sobie wyobrazić, że nagle muszę zacząć udawać, że łączą nas tylko więzy krwi. Patrzeć na ukochanego, na kochanka, na osobę spełniającą moje pragnienia, jak obcuje (chcąc, nie chcąc) z innymi [potencjalnymi] kandydatami, przed którymi musi udawać.
Ah, scena z Marcusem, kiedy dzwonił do Toma podczas seksu z Billem rozbawiła mnie do łez - świetna. Opisy ich przeżyć seksualnych były rewelacyjne, aż czasami miałam wrażenie, że nie czytam opowiadania, a gdzieś tam siedzę koło ich łóżka, na Malediwach w tym domku i bacznie obserwuję ich poczynania z ukrycia (serio!).
Mówiłam już to Pauline. Obydwie jesteście aktualnie moją inspiracją, Wasza twórczość na nowo wzbudziła we mnie chęć do pisania, a co najważniejsze pokochałam TWC. Nie wyobrażam sobie, że wracając do pisania po prawie 9 latach miałabym tworzyć coś innego, niż tę chorą, ale jednak najpiękniejszą miłość bliźniaków.
Życzę weny i czekam na kolejny odcinek! :*
Cieszę się, że tu trafiłaś i miło słyszeć, że znów jestem czyjąś inspiracją. Planuję pisać to opowiadanie dość długo, mam parę pomysłów, reszta urodzi się z pewnością w trakcie, jedyne co mi potrzeba to motywacji do pisania, dlatego też dziękuję za ten ciepły i obszerny komentarz, a jedyne co powiem, to trochę przygód i zawirowań będzie, póki co chłopcy muszą jakoś uporać się z rzeczywistością.
UsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie ;*
Hej To był mega super rozdział! A Billa takiego niegrzecznego i bezwstydnego po prostu uwielbiam ;D Ledwo skończyłam czytać, a już czekam na więcej! K.
OdpowiedzUsuńMuszę Cię ucieszyć, ten Bill taki niegrzeczny będzie, już moja w tym głowa. Niegrzeczny i rozkapryszony ;)
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;*
Czy można być jeszcze bardziej wyuzdanym w rozmowie? Bill pokazał, że można. A czy bardziej bezpruderyjnym? Też można. Bill jest bardzo swobodny. Zresztą zdecydowanie dało się to odczuć już wcześniej. Swoboda swobodą, ale wszystko ma swoje granice. Bill chyba naprawdę czerpie wręcz dziką satysfakcję wprowadzając swoich rozmówców w zakłopotanie. A może to dla niego nie jest satysfakcja tylko przyjemność? Nie potrafię tego rozgryźć. I cały czas mam jakieś dziwne i nieodparte wrażenie, że Bill tego potrzebuje.
OdpowiedzUsuńBill prowokuje. Toma, Bastiena i jeszcze chwila, a ta lista będzie dłuższa.
Jego zachowanie w samochodzie kiedy do domu odwoził ich Alex było... Skandaliczne? Karygodne?Szokujące? Nieprzyzwoite? Perfidne?
Opis tej sceny w Twoim wykonaniu był taki autentyczny, a zarazem wprost niewiarygodny. Jestem pod wrażeniem! Akcja tak się rozkręca, że ja chyba nie nadążam. Oślepiasz mnie swoim stylem. Masz dobry gust do tych scen bo w żadnym wypadku nie są groteskowe tylko wręcz autentyczne, a mogę się tylko domyślać jak wiele wysiłku kosztuje pisanie tego.
A Bill. Na to nie ma słowa. Po prostu prawie zrobił Tomowi loda w tym aucie. Najzwyczajniej w świecie Bill robi sobie kpiny. "Nie mieli takich pieniędzy, jakie musieliby wówczas zapłacić mu za trzymanie gęby na kłódkę." i to jest to. Najlepsze podsumowanie.
Bill się w końcu doigrał.
"Wyglądał jak mała, cwana, i zadowolona dziwka, która dobrze obciągnęła swojemu klientowi."
Kreujesz jego postać tak zjawiskowo, że z każdą kolejną częścią tej opowieści ze zdumieniem odkrywam, że postać Billa nie jest tak płaska, jak pozornie mogło by się wydawać na pierwszy rzut oka. Jak również Tom jest postacią całkowicie nieprzeciętną i absolutnie nie słabo skonstruowaną. Trzeba mieć talent żeby zbudować tak dobrze poszczególne osobowości i zaprezentować unikalny charakter każdego z bohaterów. Szacunek.
A ten cały Baron, właściwie Bastien, nie irytuje mnie. Jeszcze.
Zobaczymy co będzie dalej.
Dawno niczego nie czytałam z tak zapartym tchem.
Lecę czytać dalej,
E.G.
Tak, masz rację. Bill potrzebuje nieustannej uwagi, uwielbienia, zdecydowanie jest narcyzem. Czerpie satysfakcję z tego typu rozmów, a także z odczucia, że podoba się i jest pożądany. Kocha Toma, ale uwielbia pławić się w komplementach i adoracji każdego innego faceta, o czym z czasem się przekonasz.
UsuńDziękuję i pozdrawiam! ;*
O kurwa! Przez duże "K".
OdpowiedzUsuńTo było coś. Przez duże "C".
I wiesz co? Tam był dynamit!
Rozjechało mnie ostro, a później w oka mgnieniu poszatkowało na miazgę! I nie ma co zbierać...
Właśnie o takim kurewskim Billu zawsze chciałam czytać! Te jego fantazje erotyczne, o kurwa. To jego zachowanie, o kurwa. Mistrzostwo! A zazdrosny Tom też jest równie zajebisty co Bill!
To wszystko to taki hardcore, że szok!
Masz talent i nie marnuj tego!
Zaśmiałam się, czytając Twój komentarz. Cieszę się, kiedy czytelnicy reagują tak spontanicznie, bo przecież właśnie tego chcę! To naprawdę bardzo miłe.
UsuńNo staram się nie zmarnować tego mojego talentu, hahaha ;D
Dziękuję serdecznie ;*