piątek, 27 października 2017

Część 19.




Część 19.

            Wróciliśmy wypoczęci, szczęśliwi i totalnie w sobie zakochani. Choć staraliśmy się to usilnie ukryć, w końcu przecież spędziliśmy urlop jedynie w swoim towarzystwie, to zmiana jaka w nas zaszła przez ten czas, była widzialna gołym okiem. Wszyscy nas wypytywali jak było i, czy coś się wydarzyło na wakacjach, czy może poznaliśmy kogoś, a my wciąż odpowiadaliśmy, że jedynie porządnie wypoczęliśmy, nie poznaliśmy nikogo znaczącego i wręcz nie wyściubialiśmy nosa z naszego bungalowu. Patrzyli na nas podejrzliwie, a my musieliśmy się bardzo pilnować, żeby nie zdradzić się żadnym gestem.
            Kilka dość luźnych dni po powrocie spędziliśmy starając się wbić w rytm codzienności. Powoli oswajaliśmy się z nową rzeczywistością, starając więcej pracować, jednak wciąż nie robiliśmy niczego ważnego. Tom zamykał się w naszym domowym, małym studio zapisując motywy, jakie przyszły mu do głowy na wakacjach. Czasem wołał mnie, aby zapytać o zdanie, ale gdy już tam wchodziłem, zazwyczaj w tym czasie kończył swoją pracę, bo kiedy już wyraziłem swoją opinię zaczynałem kusić go każdym gestem, pieściłem dotykiem i ustami, oplatałem ramionami. Wtedy brał mnie zaraz, zazwyczaj szybko, gwałtownie i gdziekolwiek, zdarzało się nawet, że na podłodze. Nie mieliśmy siebie dość, pieprzyliśmy się codziennie i nawet spotykając z przyjaciółmi na imprezie, czekaliśmy tylko okazji, aby w jakimś ustronnym miejscu zrobić sobie dobrze lub szybko zmyć się do domu. Nie odstępowałem Toma na krok, byłem czujny w obawie, że może jakaś napalona laska będzie się do niego przystawiać. Byłem zazdrosny, bo on był mój i tylko mój.

***

            - Jesteście jak papużki nierozłączki od powrotu z urlopu. Zawsze byliście obok siebie, ale teraz to was normalnie nie poznaję – zaśmiał się Georg sącząc drinka.
            - W końcu byliśmy tam tylko we dwóch, to jakby przyzwyczajenie – odpowiedział Tom, starając się nie okazać, że uwaga przyjaciela odrobinę go zaniepokoiła. To znaczyło, że zmiana w ich zachowaniu jest doskonale widoczna dla wszystkich.
            - No to chyba jesteś w chuj wyposzczony, mam na oku fajną dupę. Spotkałem się z nią już, no i ma niezłą przyjaciółkę. Obie są, że tak powiem… wyluzowane. Może poszedłbyś jutro ze mną? Pogadam, to przyjdą we dwie.
            Słysząc to, Bill nerwowo poruszył się na swoim krześle i omal nie zachłysnął winem. Jeszcze brakuje tego, żeby Georg wyciągnął Toma na dziwki… I jeśli w zasadzie był spokojny, że brat odmówi, to przezornie kopnął go pod stołem w kostkę, aż ten spojrzał na niego wymownie.
            - Mamy już na jutro plany. – dopowiedział pospiesznie.
            - Dzięki stary, ale jesteśmy umówieni, sam wiesz, musimy nadrobić zaległości po urlopie.
            - Nie chce ci się ruchać? – zadziwił się przyjaciel. – Tobie?
            - Spokojnie, nie jestem aż taki wyposzczony, jak ci się wydaje. – Tom uśmiechnął się znacząco.
            - No to czemu ja o niczym nie wiem? – Chłopak aż zatarł dłonie i zaśmiał się. – Koniecznie musisz mi opowiedzieć, co złowiłeś w tym oceanie.
            - Przy okazji, nie ma sprawy, poza tym to nie były łowy, a jednorazowe przyjemności. Jak zawsze.
            Bill spojrzał na brata, ale nie był zaniepokojony. Doskonale wiedział, że Tom nie przeleciał nikogo innego, z pewnością nie zdradził go, a o nich nie piśnie ani słowa, a co najwyżej ściemni coś ciekawskiemu koledze, opowiadając kilka pikantnych szczegółów z ich sypialni i dodając, że była to jakaś dobra dupa. A niech tam, skoro zawsze dzielił się z nim swoimi łóżkowymi podbojami, także i teraz będzie musiał sprzedać mu jakąś historyjkę, a wszystko dla ich dobra i, żeby nikt nie domyślił się, że łączy ich kazirodczy związek. Mógł śmiało powiedzieć, że jest o niego zupełnie spokojny, choć oczywiście wiedział, że będzie wyczulony na każdą osobę, jaka pojawi się w ich otoczeniu, stanowiąc jakieś zagrożenie.
            Rozmawiali, śmiali się i żartowali. Chłopcy dopytywali jak było na wymarzonym urlopie, więc opowiadali o błogim lenistwie przy basenie, o wyprawach do restauracji, a nawet o tym, jak Tom zakupił lekkie dragi, nie wspominając jednak o skutkach ich zażycia, ani o doznaniach, jakich doświadczyli podczas łóżkowych igraszek przy ich pomocy. Nie mogli przecież zabrać prochów ze sobą, więc pewnego wieczoru postanowili zabawić się nieco ostrzej. Na szczęście właśnie Tom kończył tę mocno okrojoną i odrobinę przeinaczoną, ale pikantną opowieść, kiedy właśnie wrócił Marcus w towarzystwie jakiejś nieznajomej brunetki. Zniknął wprawdzie kilkanaście minut wcześniej, ale nikt nie zastanawiał się gdzie wyszedł i po co. Na imprezie było sporo ludzi, ciągle ktoś wychodził i ktoś przychodził.
            - Chłopcy, chcę wam przestawić nasz nowy nabytek. – odezwał się, zatrzymując przy nich. – To jest Danielle.
            Chwila w której wszystkie pary męskich oczu zwróciły się w ich stronę, lustrując dziewczynę swymi przenikliwymi spojrzeniami, mogła być dla młodej kobiety bardzo krępująca, jednak nie dla tej. Obnażyła białe zęby w uroczym uśmiechu i dość pewnym tonem głosu powitała wszystkich krótko: - Cześć, niezmiernie mi miło. – Po czym każdemu uścisnęła delikatnie dłoń. Oczywiście nie musieli się nawet przedstawiać, ale z grzeczności po kolei wypowiadali swoje imiona. Każdy wpatrzony w dziewczynę jak w obrazek, nawet nie zauważył  wnikliwego spojrzenia Billa, którym jako jedyny dla odmiany nie obdarował nowo poznanej, ale swojego bliźniaka. Jak na złość nie mógł dobrze zobaczyć wyrazu twarzy Toma, bo ten odwrócił głowę w jej kierunku, ale doskonale wiedział w jaki sposób przygląda się brunetce, chociaż może wcale nie tak, jak kiedyś, gdy na pierwszy rzut oka oceniał, czy panna jest ładna, zgrabna i nadaje się do łóżka. Chciał wierzyć, że te dziesięć dni całkowicie zmieniło jego światopogląd i stosunek do kobiet, ale czy naprawdę Tom będzie w stanie nasycić się tylko nim? Czy już nigdy nie pójdzie do łóżka z żadną kobietą?
            Nigdy… To było zbyt wielkim słowem, bo on sam nie był tak do końca pewien siebie, czy nie pozwoli nikomu innemu chociażby się dotknąć. Dziś mógłby to przysiąc, ale co będzie za kilka miesięcy, rok, dwa, pięć? Czy kocha na tyle mocno, że nie zapragnie już nikogo? Nigdy nie był dość stały w uczuciach, ale to był przecież Tom, jego najdroższy brat, którego darzył miłością od zawsze, można powiedzieć, że od pierwszej chwili życia. W sferze o jakiej od pewnego czasu marzył, jednak nie do osiągnięcia, kiedy nagle zdarzył się cud i to, co niemożliwe jednak możliwym się stało.
            Nie… Wiedział, że nie zdradzi Toma, nie jego. Nie zrobi tego, nigdy, ale czy mógł być pewien bliźniaka? On przecież tak lubił dziewczyny, ich kobiece kształty i przede wszystkim… cycki. On tego wszystkiego nie miał. Teraz jego wzrok spoczął właśnie na tym atrybucie kobiecości nowopoznanej dziewczyny i zatrwożył się. Miała naprawdę niezłe balony! Jasna cholera!
            - Bill! Gdzie się patrzysz! – rozbrzmiał nieopodal donośny głos Marcusa, a zaraz po chwili gromki śmiech wszystkich wokół. Przebiegł zdezorientowanym spojrzeniem po znajomych twarzach. Kurwa. Ale wtopa, jeszcze będą gotowi pomyśleć, że leci na tę laskę.
            - Chyba coś mu się spodobało!
            - Baby chyba dawno nie miał! – Poprzez śmiech dochodziły do jego uszu niewybredne uwagi. Nawet Tom nie odmówił sobie głupich żartów.
            - Odpierdolcie się ode mnie. Po prostu się zamyśliłem! – odpyskował. – A co ten nowy nabytek będzie robił? – zapytał szybko dla odwrócenia uwagi niezbyt miłym tonem. Znów zaczęli się śmiać. Chyba zagłuszył swoimi wcześniejszymi myślami część rozmowy, bo wyglądało na to, że już była o tym mowa.
            - Ty serio byłeś w innym świecie, bo właśnie przed chwilą powiedziałem chłopakom, że Dani jest z wykształcenia specjalistą do spraw reklamy i promocji.
            - No i? Co w związku z tym? Przecież mamy Chrisa, co z nim?
            - Z nim wszystko dobrze, Danielle będzie dodatkową osobą, bo przy promocji kolejnej nowej płyty i trasy, będzie dużo pracy. Odkąd David wyjechał, wszystko spada na mnie, a ja sam nie daje rady ze wszystkim.
            - Z tym, że płyty jeszcze nie ma. – warknął Bill. Ewidentnie nie był w dobrym nastroju. Jego czarne myśli i Tom, który nie spuszczał wzroku z dziewczyny, śmiech chłopaków, to wszystko bardzo go zirytowało. Nie potrzebna była w ekipie taka laska, która z pewnością będzie się kręcić koło niego, zawsze miał powodzenie u płci przeciwnej, lubił dziewczyny i jeśli Bill miał nadzieję, że cokolwiek się zmieniło, to chyba teraz zaczynał sądzić, że jest w dużym błędzie. Tylko patrzeć jak mu powie, że to, co stało się na wakacjach było pomyłką, bo jednak woli kobiece kształty.
            - Co cię dziś ugryzło, Bill? – zapytał Marcus i usiadł na wprost, a obok niego ta panna. To pewnie na nią czekało wolne miejsce obok menagera.
            - Nic – mruknął tylko pod nosem w odpowiedzi i znów zerknął na Toma, który teraz odwrócił się i spojrzał mu prosto w oczy. Może był przewrażliwiony, ale miał wrażenie, że wyczytał w nich jakby wahanie i niepewność.
            - Bill nie może się zaaklimatyzować po powrocie, po prostu za dużo lenistwa. – Szatyn starał się jakoś zatuszować powód, dla którego brat stał się opryskliwy. Doskonale wiedział, że teraz będzie go jeszcze bardziej pilnował, uzurpował sobie do niego prawa, jakich nie miał nigdy przedtem, posądzał o flirty i zdrady. Z pewnością nawet nie będzie mógł przyjrzeć się żadnej kobiecie, bo zaraz wyobrazi sobie, że na nią leci. Nie trzeba było nawet na to zbyt długo czekać, bo oto właśnie przed chwilą niemal odwalił teatrzyk, a przecież on tylko chciał dobrze przyjrzeć się nowej współpracownicy. Cały Bill, rozkapryszony i pełen ciągłych pretensji. Ale kochał tą małą, kapryśną gwiazdkę, nie tylko jako brata. Był jego miłością, wspaniałym kochankiem, lepszym od tych wszystkich kobiet jakie miał w łóżku.
            Temat zachowania Billa szybko odszedł w niepamięć. Wszyscy doskonale go znali i wiedzieli, że często dąsał się bez powodu – tak im się zawsze wydawało - choć przecież on swój powód miał. Jednak czasem jego fochy stawały się dość uciążliwe, szczególnie, kiedy w najmniej odpowiednim momencie chciał wyjść z imprezy, a biedny Tom chcąc nie chcąc, jak na dobrego brata przystało, musiał iść razem z nim.
            Dziś jednak czarnowłosy nie przejawiał chęci wyjścia, a kiedy impreza odbywająca się w dużym domu jednego z współwłaścicieli wytwórni z jaką mieli kontrakt przeniosła się nad basen, gdzie niektórzy chętni nawet zaczęli kąpiel, on stał przyglądając się wszystkiemu z boku i wolno sączył drinka. Rozmawiał z ludźmi z branży i wyglądał na dość wyluzowanego. Dzięki temu udało mu się obserwować Toma w sposób niezauważalny dla innych oczu.
            Ta nowa dziewczyna dość mocno wyprowadziła go z równowagi. Oczywiste było to, że nie ma co się martwić na zapas, ale obawiał się, że z czasem Tom może ulec jej urokowi. Chociaż może nie urokowi, a tym kobiecym kształtom, których właścicielką była. Teraz zdawał się być tym zupełnie niezainteresowany, chociaż rozmawiał z nią od dłuższego czasu, nonszalancko wparty o barierkę, trzymając w dłoni szklaneczkę z drinkiem i poruszając nią w taki sposób, że wprawiał znajdującą się na dnie resztkę trunku w kolisty ruch. Spoglądał raz po raz na dziewczynę tym swoim uwodzicielskim, ale zupełnie obojętnym spojrzeniem, po czym wiódł wzrokiem za innymi, kręcącymi się w pobliżu znajomymi. Bill miał wrażenie, że w ogóle nie interesuje się jego osobą, gdzie jest i co robi, dlatego też przez jakiś czas przyglądał mu się natarczywie w nadziei, że może ściągnie go wzrokiem. Nic z tego, Tom nawet na chwilę nie zawiesił na nim spojrzenia. Nie miał pojęcia jednak, że wprawne oko brata dawno wyłowiło go z tłumu gości. Doskonale widział, że nie ma potrzeby wciąż kręcić się koło niego. Obaj potrzebowali trochę swobody o ile w ogóle coś takiego swobodą mogli nazwać. Pilnowali się wzrokiem, jakby zupełnie sobie nie ufali, choć przecież daliby się pokroić za wierność tego drugiego.
            Bill jednak był zły, że Tom w ogóle się nim nie interesuje. Potrzebował atencji brata i świadomości, że jest o niego zazdrosny. No właśnie… Czy Tom w ogóle mógł być o niego zazdrosny, w taki sam sposób jak zawsze był on sam? Odkąd połączyła ich partnerska bliskość, nie było nawet kiedy się o tym przekonać, nie było okazji, nie zdarzyła się sytuacja mogąca tę zazdrość sprowokować. Może więc pora była się o tym przekonać? Tylko co zrobić, aby to uczucie zawładnęło nim bez reszty?
            Czarnowłosy rozejrzał się wokół. Wprawdzie stał w grupie przyjaciół, ale wśród nich nie było nikogo z kim mógłby zagadać się bardziej, żadnego osobnika, który mógłby pobudzić w Tomie zazdrość. Większość gości doskonale znali, a ci, których widzieli pierwszy raz na oczy, zazwyczaj byli tu z kimś, jako para. Odpadało więc integrować się z czyimś partnerem, to mogłoby mieć jakieś fatalne skutki, bo tu nie chodziło o krótką rozmowę, ale o coś na kształt wręcz flirtu. No cóż, pomysł miał przedni, ale za nic nie mógł znaleźć odpowiednej osoby, jaką mógłby się posłużyć do swoich celów. Nie było innej rady, jak przekonać się o tym kiedy indziej. Teraz musi wrócić w pobliże Toma, wejść mu przed oczy i przypomnieć tym samym o swoim istnieniu.
            Cudownie… Właśnie Tom, razem z nową współpracownicą w jakiś dziwny sposób zniknęli mu z oczu. Bill poczuł jak spływa po nim wrzątek, aż sam zagotował się z wściekłości. Miał wzbudzić w bliźniaku zazdrość, a tymczasem sam kipiał nią, aż para buchała mu z nozdrzy. Jak nic, zaciągnął tę dupę w jakieś odosobnione miejsce, aby po prostu zerżnąć. Może właśnie teraz się pieprzą gdzieś w zaułku, albo jakiejś łazience. Znajdzie go, choćby nie wiem co i narobi takiego obciachu! Ale chwila, scenę zazdrości będzie musiał sobie darować, to już byłoby całkiem chore, wręcz idiotyczne. Mniejsza z tym. Cokolwiek zrobi, przeszkodzi mu z pewnością, tylko trzeba go znaleźć.

***

            Myślałem, że wpadnę w jakiś szał. Już widziałem oczyma wyobraźni, jak posuwa tę lalę na przykład od tyłu, w jednej z moich ulubionych pozycji. A dlaczego właśnie tak sobie wyobraziłem mojego bliźniaka-zdrajcę? Sam nie wiem, jedyne co przyszło mi do głowy to ona oparta dłońmi o marmur w jakim osadzona jest umywalka w tej wypasionej łazience Koeniga, wypięta gołymi pośladkami, z zadartą do góry kiecką, i Tom, który posuwa ją od tyłu, z opuszczonymi do kolan spodniami. Ciekawe, czy chociaż założył prezerwatywę? Nie miałem ochoty czegoś złapać, bo jeśli laska dała mu dupy ot tak, na dzień dobry, to pewnie puszcza się z kim tylko zamarzy.
            Dobra, nie ma co, moja wyobraźnia była niesamowita. Miałem to wszystko przed oczami, przeszukując kolejną łazienkę, już ostatnią. Ale w żadnej nie było Toma. Czekałem nawet, żeby ktoś wyszedł, bo jedna była zajęta, ale to nie był mój brat. Skoro tu ich nie było, to niepowiedziane, że nie rżnął jej gdzieś na przykład w ogrodzie. 
            Wystrzeliłem więc z drzwi na taras jak z procy, aby skręcić za dom w zamiarze osobistego spenetrowania zarośniętej okolicy. Wciąż zagotowany z wściekłości parłem przed siebie mijając kilka osób, kiedy zobaczyłem nikogo innego, jak mojego Toma, stojącego w towarzystwie Danielle, Marcusa i jeszcze dwóch mężczyzn, zupełnie mi nieznanych. Ale zaraz, zaraz… Kiedy podszedłem bliżej z całą pewnością mogłem stwierdzić, że jednym z nich jest Baron, DJ, producent muzyczny i kompozytor muzyki trance, techno i tym podobnych, syntetycznych gatunków. Dokładnie ten sam, o współpracę z którym tak usilnie zabiegał Tom, który teraz stał i gestykulował coś ochoczo, rozmawiając z młodym blondynem.
            No dobra… Właśnie opadła mi cała złość. Wypadało podejść i przywitać się, poznać osobę z jaką mieliśmy niebawem zacząć współpracę. Nie spodziewałem się wówczas, że za jakiś czas poznam go aż za dobrze.


11 komentarzy:

  1. Cóż to... a jednak zdrada szykuje się do wyjścia? Ciekawe i interesujące... Czekam na część dalszą ;)
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nawet wejdzie w grę, choć sama jeszcze nie wiem, to nie tak szybko. Kochają się, dopiero co między nimi wybuchło coś innego, Bill musiałby być strasznym draniem.
      Dziękuję, pozdrawiam, ściskam ;*

      Usuń
  2. Końcówka mnie zmartwiła :)
    Ale poza tym, cały czas miałam wielkiego banana na twarzy. Uwielbiam takiego zazdrosnego, kapryśnego Billa.

    Buziaki,
    An

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co nie ma powodu do zmartwień, to ich poznanie, wcale nie musi oznaczać tego, o czym chyba wszyscy myślą ;)
      Buziaki, pozdrawiam i dziękuję ;*

      Usuń
  3. Billuś jaka zazdrosna żona Hahaha xD oby tylko nie zrobił jakiejś głupoty i temu Tomowi tej laski nie wkręcał. Bo jak mu ja za bardzo wkręci to jeszcze Tom sam uwierzy, ze go pociąga... :/
    Co do końcówki to zapowiada się ciekawie... w sumie to nie mogę się doczekać co wyniknie z tej znajomosci. No a pewnie coś ciekawego. Sama mówiłaś, ze chcesz to opowiadanie pisać długo, wiec liczę na naprawdę wiele ciekawych zwrotów akcji. No i jestem pewna, znając Ciebie, ze się nie przeliczę. :D
    Teraz jeszcze bardziej niecierpliwie czekam na następny rozdział.
    Dużo weny, kochana! Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wiesz, będzie miał dziwne i nieobliczalne odpały, a zazdrość u niego gra pierwsze skrzypce. Mam kilka pomysłów na zwroty akcji, a inne pewnie się urodzą. Zamierzam prowadzić to długo, a jak wyjdzie to sama nie wiem, zależy wszystko od czytelników, czy dodadzą mi skrzydeł. Na razie trochę zapasu jest, więc jeśli ludziska chcą czytać, myślę, że zmotywują mnie do dalszego pisania.
      Ściskam, całuję i dziękuję ;*

      Usuń
  4. Nie dalej jak wczoraj odnalazłam Twoje opowiadanie i wkręciłam się na maksa :)
    Jest bardzo wciągające i mam niedosyt :)
    Tak wszystko ciekawie opisujesz,że ma się ochotę czytać wciąż i wciąż :)
    Stąd moje pytanie,ile odcinków przewidujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie się cieszę, że tu zawitałaś. Lubię mieć świadomość, że mam dla kogo pisać i, że komuś się podoba. Motywacja jest dla mnie ważna, daje mi kopa i wenę. Nie określę w liczbach ile odcinków będzie, ale chciałabym pisać to długo, więc ten motor od czytelników bardzo mi będzie potrzebny, bo tak naprawdę wszystko zależy od nich.
      Dziękuję serdecznie i pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. We mnie masz na pewno stałego czytelnika :)
      Już dawno żaden twincest mnie tak nie wciągnął :)

      Usuń
  5. Cóż, było miło, ale się skończyło.
    Wspólne wakacje to był dla Billa i Toma niezapomniany czas. A dla nas czytelników pikantna, ostra i piekielnie dobra lektura. Moim zdaniem nikt nie byłby w stanie opisać tego lepiej od Ciebie. Wyrażasz się poprzez tak charakterystyczny i unikatowy styl pisania, którego nie da się podrobić i wiem o czym mówię. Przeczytałam wiele opowiadań, wiele.
    A teraz... A teraz to aż strach pomyśleć co dla nich szykujesz. Dlaczego jestem wręcz pewna, że nudno nie będzie? To nie jest intuicja. To Twój pomysł, Twój styl, Twój czarujący sposób pisania.

    Prawie się udusiłam ze śmiechu jak Georg rzucił do Toma pytaniem "- Nie chce ci się ruchać?" bo to było dobre, cholernie dobre. Już z marszu pierwsza trudna sytuacja, pierwsze starcie.

    I kolejne BOOM. Jakby już tego Bastiena było mało to jeszcze cała ta jakaś Danielle się przyplątała. I ja się znowu grzecznie pytam po jaką cholerę?! Jeszcze samego diabła tu brakuje żeby wszystko spieprzyć między Billem i Tomem. Coś czuję, że to będzie dla nich bardzo trudny i ciężki sprawdzian. Czy wyjdą z tego obronną ręką? Niestety tylko czekać aż to wszystko się posypie :/
    Umiejętnie pokazujesz, że Bill już nie potrafi utrzymać swoich nerwów na wodzy i Tom musi jakoś ratować sytuację tłumacząc wszystkim, a w zasadzie wciskając na poczekaniu kit, że po podróży jeszcze się nie zaaklimatyzował i dlatego jest opryskliwy.

    Nie chcę jeszcze pisać, że nie masz litości dla nich, bo masz, ale ewidentnie nie masz dla Billa i Toma żadnej taryfy ulgowej, co było do przewidzenia po cudownych i upojnych wspólnych wakacjach. Jednak co mnie zachwyca to to, że piszesz te "zgrzyty" całkiem gładko, niemal lekko i... przyjemnie? Ja już chyba świruję.

    I jeszcze Baron, czy Bastien, czy jak... Ewidentnie zanosi się na to, że Bill się w coś wpakuje bo nie mam co do tego żadnych wątpliwości po przeczytaniu ostatnich zdań jego przemyśleń w tej części. Uwielbiam czytać co siedzi w głowie Billa bo serwujesz wtedy jego najczystsze, namacalne wręcz emocje, które prawie można dotknąć.

    Lecę czytać dalej,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię nie mieć dla nich litości, ale przyznaj, że czasem serwuję im czystą sielankę, mogą wówczas cieszyć się sobą do woli. Nie ukrywam jednak, że wręcz sadystyczną przyjemność sprawia mi rzucanie im kłód pod nogi ;)
      Lecę do kolejnego komentarza :*

      Usuń