Część 16.
Bill stojąc z wciąż przymkniętymi oczyma i policzkiem
przyklejonym do ściany brodzika, uśmiechnął się tylko pod nosem. Nadal czuł tę
delikatną przyjemność w sobie, rozpamiętując chwilę całkowitego wypełnienia. O
czym teraz myślał, wiedział tylko on sam. Dostał to czego chciał, Tom był cały
jego… cały! To słowo nabrało teraz innego, nowego znaczenia i ta świadomość
niesamowicie mu się podobała. Mieli sobie tyle do powiedzenia, a na to tak
wiele czasu, dlatego też trwali zatopieni w tej chwili swoimi istnieniami, nie
chcąc wychodzić do świata żywych, zaklęci w swojej mydlanej bańce. Odwrócił się
w końcu przodem do niego i wpatrując w jego oczy zarzucił mu ręce na szyję.
- Chyba wciąż nie mogę w to
uwierzyć, że zdobyłem cię w taki sposób…
- Myślisz, że ja mogę uwierzyć, że
to zrobiłem? Mimo tej przyjemności, Billy… - Tom jęknął, odsuwając się od
niego. Czuł, że zaczynają nim władać wyrzuty sumienia, wiedział, że zrobił… że
obaj zrobili coś złego, ale czy żałował? Nie, co chyba było najgorsze.
- Nie chcesz powiedzieć, że
żałujesz, co? – Bill, jakby wyczuwał jego wahanie.
- Nie, nie żałuję niczego, ale to jest szaleństwo.
- Nie myśl o tym, obaj tego
chcieliśmy, chcemy… - mruknął czarnowłosy, kładąc mu palce na ustach, po chwili
zastępując je swoimi, pocałował go czule, delikatnie. Brat nie zaprotestował. W
tym momencie, będąc z nim w tej ciasnej kabinie, tak blisko jak jeszcze nigdy
dotąd, zaczynał zastanawiać się jak będzie teraz wyglądało ich życie. Powinien
właśnie w tej chwili przyrzec sobie, że na tym koniec, że nigdy więcej nie
wyciągnie po niego ręki, nie pozwoli się sprowokować, ale czy potrafiłby oprzeć
się swoim pragnieniom, oprzeć się Billowi, który teraz znów tak namiętnie
stapiał swoje wargi z jego? Jak miał to zrobić, kiedy właśnie zaczęły dogasać w
nim echa spełnienia, a on już był gotów oddawać się tej przyjemności po raz
kolejny?
- Dość, mały kusicielu – Z lekkim
uśmiechem, ale stanowczo odsunął się od Billa. – Nie wiem jak ty, ale ja jestem
cholernie głodny. – dodał po chwili, po czym wyszedł z kabiny, otwierając ją.
Śniadanie jakie zamówił, stało
zapakowane w różnej wielkości pojemniki na stoliku tuż przy wejściu do domku i
nakryte przezroczystym kloszem. Przezornie uprzedził, że jeśli nikogo nie
będzie przy basenie, obsługa ma je zostawić właśnie w tym miejscu. Wyszedł więc
na chwilę z domku, aby sprawdzić czy już jest, po czym wrócił do kuchni i
zaparzył kawę. Nim jednak zdążył ustawić na tacy wypełnione naparem filiżanki,
poczuł jak ciepłe, kochane ciało przykleja mu się do pleców, a delikatne dłonie
splatają na jego brzuchu, zwinnie wsuwając palce pod zakręcony na biodrach
ręcznik.
- Billy… - jęknął tylko, czując na
szyi usta bliźniaka. Wiedział, że brat ma ogromne potrzeby, ale nie spodziewał
się, że w zasadzie mógłby robić to dwadzieścia cztery godziny na dobę. Teraz
jednak pozwolił mu spokojnie wynieść na zewnątrz kawę. Sam już czuł ssący głód
w żołądku, a że ten inny był już nieco zaspokojony, mogli spokojnie zjeść.
Kolejny, upalny dzień trwał w
najlepsze. Znów konsumowali śniadanie koło południa i wiedzieli, że ten zwyczaj
w tym miejscu raczej nie zmieni się do końca pobytu. Jedząc, przez cały czas
rozmawiali, jednak były to tematy zupełnie niezwiązane z tym co właśnie ich
połączyło, na tę krótką chwilę pochłonęła ich rozmowa na temat planów
zawodowych i pracy nad nową płytą, jaka miała się rozpocząć tuż po powrocie, a
właściwie rozpoczęła się już tutaj, bo Tom chwytając w dłonie gitarę, próbował
coś komponować. Jednak gdzieś w podświadomości każdego z nich była kwestia ich
życia prywatnego i dotyczącej tej sfery przyszłości. Pierwszy na ten temat
odezwał się Tom, który właśnie dopił resztkę kawy i zapalił papierosa.
- Tu jest wspaniale, ale jak to
będzie, kiedy wrócimy do domu?
Bill uniósł na niego swoje
spojrzenie.
- Normalnie, a jak ma być? Nikt nie
musi wiedzieć i nikt się nie dowie.
- I jak ty sobie to wyobrażasz? To
się nie uda – Tom pokręcił głową.
- Dlaczego ma się nie udać? –
Czarnowłosy wzruszył ramionami.
- Nie wiem… Boję się, że coś nas
zdradzi, jakiś gest, sam nie wiem… Cokolwiek.
- Teraz już chyba pozamiatanie, nie?
Musimy się tylko pilnować.
Dla Billa wszystko było takie
proste, był pewien, że potrafi kontrolować swoje odruchy, trzymać na wodzy
uczucia i pragnienia, powstrzymać się przed dwuznacznymi gestami, nieopatrznym
dotykiem przy obcych, a przecież z nich dwóch to zawsze on był tym bardziej
emocjonalnym i uważanym za wrażliwszego. Jak więc teraz z taką łatwością
patrzył w przyszłość i niczego się nie obawiał?
- Pilnować… - powtórzył jak echo, Tom.
– Uważasz, że jesteś w stanie wszystko ogarnąć, tak?
- Oczywiście, jeśli nie będziesz
wyrywał żadnych panienek, nie będę ział zazdrością i nie będzie żadnych scen,
będziemy zachowywać się jak zawsze. – Zaśmiał się.
- I będziesz tak po prostu trzymał ręce
przy sobie?
- Jasne, to nie takie trudne, w
końcu tyle lat mi się to udawało, ale jak będziemy we dwóch, to nie ręczę za
siebie… - Puścił Tomowi oczko, uśmiechając się uroczo, po czym tym
charakterystycznym przygryzieniem dolnej wargi sprawił, że w podbrzuszu brata
zwirowało podniecenie. Jak żywe wróciło wspomnienie minionej nocy, każdy czuły
dotyk, pocałunki i ten najważniejszy akt, niejeden…
- Billy… - jęknął z bezsilności i
zaciągnął się papierosem.
- No… - mruknął uwodzicielsko czarnowłosy.
– Idziemy do domku?
Tom omal nie zakrztusił się
wdychanym dymem na te słowa i mocno zakaszlał.
- A tyłek to cię nie boli? – zaśmiał
się.
- Nieee… - odpowiedział przeciągle
Bill. – Wiesz, że ja mam niespożyte siły, mogę wiele razy, mam ochotę na seks
właściwie ciągle i możemy się pieprzyć non stop.
No cóż, wyglądało na to, że ich
pobyt zawęzi się do tego miejsca, leżaków, basenu i łóżka, a wieczorem wędrówką
do restauracji. To była całkiem przyjemna perspektywa, tylko jak będą żyć,
kiedy wrócą do Niemiec? Kiedy będą sami, u siebie w domu to oczywiste, że będą
robić co będą chcieli, ale w trasie, w hotelach? Przecież tam ich intymność
będzie bardzo ograniczona, nie spędzą ze sobą nocy, nie będą mogli spać w
jednym łóżku, bo niewątpliwe będzie to, że będą pod ciągłym obstrzałem nie
tylko znajomych, ale i obcych, żądnych sensacji ludzi, czy też paparazzi.
Tom zgasił peta w popielniczce i
wstał.
- Teraz idę założyć kąpielówki, bo
mam ochotę wykąpać się w basenie.
Bill powiódł za nim spojrzeniem i
sięgnął po papierosa. Nawet nie ubrali się po tym ekscytującym prysznicu, obaj
zasiadając do śniadania na tarasie przed domkiem mając biodra okręcone
ręcznikami.
- Możesz przecież wykąpać się nago!
– krzyknął za nim śmiejąc się. Bliźniak oczywiście wiedział, że żartuje.
Wprawdzie wszystkie bungalowy były odgrodzone od siebie wysokimi parawanami,
jednak nie była wykluczona jakaś inwigilacja. Nigdy nie wiadomo kto mieszkał
obok, albo dalej, ani kto się tu kręcił. Ostrożności nigdy nie było dość, ale
właśnie w tej chwili Tomowi, który sięgnął na półkę w szafie po spodenki do
kąpieli, zaświtała dość kusząca myśl. Teraz, oczywiście nie wykąpie się nago,
ale w nocy, przy zgaszonych pochodniach i światłach, mając za świadka jedynie
księżyc i gwiazdy, któż może powstrzymać przed tym ich obu? Nie omieszkał
zakomunikować tego pomysłu bratu, który wciąż tkwił na swoim krześle przy
stoliku przed bungalowem i pochylając się nad nim szepnął mu do ucha:
- W nocy wykąpiemy się nago, razem.
- Po czym w kilku susach pokonał odległość do basenu i wskoczył, od razu
przepływając jego dwie długości. Bill nie przepadał za wysiłkiem fizycznym i
żadnym relaksem nie było dla niego pływanie, a już z pewnością nie tak
wyczerpujące, jakie właśnie zaprezentował mu bliźniak, jednak wizja nocnej,
wspólnej kąpieli wydała mu się teraz idealnym i bardzo kuszącym pomysłem, na
tyle, że miał ochotę przesunąć wskazówki zegara. Podczas, kiedy Tom zdawał się
być w pełni nasycony ich zbliżeniami w nocy i ostatnim pod prysznicem, on sam
czuł, że mógłby znów wylądować z nim w łóżku, a na samą myśl o tym słodkie
mrowienie przepłynęło w nim od podbrzusza w kierunku ud. Oczywiste było to, że
jego penis zyskał na objętości i długości. Tęsknił za dotykiem delikatnych
dłoni gitarzysty, choć przecież tak niedawno czuł je na sobie, ale wiedział, że
teraz, kiedy już poznał smak jego miłości, będzie pragnął go nieustannie. Tom
miał wątpliwości, zapewne dręczyły go myśli o przyszłości, jak sobie poradzą,
wracając z raju do rzeczywistości? Zawsze był większym realistą, kalkulującym
wszystko na chłodno, a Bill wrażliwym lekkoduchem, który żył chwilą, zupełnie
nie martwiąc się o jutro. Teraz też z głową w totalnych chmurach, pławił się w
swoich wyobrażeniach i wiedział, że po tym co między nimi zaszło, już nigdy
nikomu nie odda Toma.
***
Tom
był mój. Należał do mnie i od tej nocy nie zamierzałem dzielić się nim z jakąś
panną. Oczywiście należało z nim o tym porozmawiać, zakomunikować mu to
zdecydowanie i jasno, bo tak naprawdę jeszcze nie zagłębialiśmy się w te
tematy, jedynie co, to napomknął przy śniadaniu, że obawia się naszych reakcji
w różnych sytuacjach, kiedy już wrócimy do domu. Ja też trochę się obawiałem,
ale najbardziej siebie, czego oczywiście mu nie powiedziałem zapewniając, że
świetnie sobie z całą tą sytuacją poradzę. Jednak czy mogłem mieć pewność, że
chcąc dotknąć go ukradkiem nie zdemaskuję tego, co nas łączy? Czasem nie
potrafiłem się kontrolować, wcześniej oczywiście nigdy bym nie śmiał zrobić
czegoś takiego, ale teraz, kiedy on już o wszystkim wiedział, gdy zdecydował
się sięgnąć po mnie i połączył nas seks, moje pragnienia w najmniej
odpowiednich chwilach mogły stać się niemożliwe do opanowania i poza wszelką
kontrolą. Doskonale wiedziałem, że mogę zrobić coś głupiego pchany pragnieniem
i o ile wcześniej potrafiłem to w sobie zdusić, tak teraz mogło to być
cholernie trudne.
***
Kolejne popołudnie spędzili nie
ruszając się poza teren swojego bungalowu. Billa już nie bolała lekko
przypieczona pierwszego dnia skóra pleców, więc opalał się jednak wciąż je
trochę oszczędzając. Tom dużo pływał w towarzystwie swoich własnych myśli. Tak,
z wielką chęcią znów schowałby się z Billem gdziekolwiek… w sypialni, albo w
łazience, a nawet w kuchni, gdzie taki mały stolik posłużyłby im do jakichś
wymyślnych igraszek, ale obiecał sobie, że nie da się zwariować, ani tym bardziej
rządzić sobą Billowi i swojemu podnieceniu. I o ile dziś był w tym wytrwały,
nie miał pojęcia jak szybko się to zmieni i będzie z przyjemnością ulegał
każdej zachciance czarnowłosego.
- Tommy! – Usłyszał nawoływanie
brata, a kiedy skupił na nim uwagę, podpływając do niewielkiej drabinki,
przetarł dłonią mokrą twarz i popatrzył na niego. Wciąż leżał na leżaku, ale
najwyraźniej czegoś teraz chciał. – Mógłbyś wyjść wreszcie z tego basenu, chcę
się napić!
- A czy ja ci bronię? – zaśmiał się
szatyn.
- Nie, ale nie chcę sam pić
szampana, chyba coś powinniśmy uczcić, nie sądzisz?
- A co? Mam czcić to, że straciłem z
tobą moją pedalską cnotę? – zaśmiał się Tom i wygramolił się ze zbiornika
wodnego.
- No wiesz co? – Bill wydął usta w
grymasie zniesmaczenia tą odpowiedzią. – Będziesz musiał mnie za to przeprosić.
Jesteś okropnie chamski.
- Nie dość, że się spedaliłem, to
jeszcze popełniłem kazirodztwo, jestem zboczeńcem pierwszej wody – kontynuował
z uśmiechem, siadając na leżaku i nie zważając na obrażoną minę bliźniaka,
którego najchętniej teraz by pocałował. Jednak wiedział, że tutaj nie mogą
pozwolić sobie na żadne czułości. Mimo wszystko musieli być bardzo ostrożni, bo
każde zdjęcie ich razem w niedwuznacznej sytuacji z pewnością zrujnowałoby ich
karierę.
Czarnowłosy zaraz przyniósł z
lodówki szampana i dwa kieliszki. Wiedział, że brat żartuje, dlatego też i jego
dąsy były udawane. Podał mu zimną butelkę, sam trzymając w obu dłoniach
kieliszki i czekając, aż ten je zapełni. Korek wystrzelił i już po chwili mogli
delektować się zimnym trunkiem z bąbelkami. Bill wyciągnął rękę i stuknął swoim
kieliszkiem o kieliszek Toma.
- Piję za to, żebyś już zawsze był
mój, Tommy…
- Co masz na myśli wypowiadając
słowo „zawsze”?
- Nie zwiążemy się z nikim, może będziemy
tylko udawać, że kogoś mamy, żeby nikt się nie poznał co nas łączy. Może nawet
się z kimś spotkasz, ty, albo ja, ale tylko dla kamuflażu Tommy… Przysięgnij mi
to. – Deklaracje Billa były śmiałe, może nazbyt śmiałe jak na tę chwilę,
przecież byli braćmi i obiecywanie sobie jakiejś wiecznej miłości, czy związku
nie było czymś normalnym, ale on w tej chwili nie myślał inaczej, a przede
wszystkim doskonale wiedział, że nie odda Toma nigdy i nikomu.
- Po co nam jakieś przysięgi Billy,
ja cię nie zdradzę.
- Przysięgnij… Tak, jak ja
przysięgam tobie.
- Jesteś tego pewien? – Tom patrzył
mu w oczy. Wiedział o nim wszystko, jak również to, że potrafił zdradzić.
Andreas do dziś nie miał pojęcia, że będąc z nim w związku przespał się z
tamtym modelem, ale może po prostu blondyna nie kochał taką miłością, jaką od
zawsze kochał jego? To, co połączyło ich, było niesamowite i wyjątkowe, sam nie
potrafiłby teraz przelecieć żadnej panienki bodajby była najpiękniejsza i
najlepsza w łóżku na całym świecie, więc może Bill wiedział o czym mówi, może
był tego pewien? Chciał mu uwierzyć i zrobił to, składając przysięgę.
- Przysięgam… Nigdy cię nie zdradzę.
- Ja też ci to przysięgam, Tommy. –
odpowiedział i obaj wychylili do dna zawartość swoich kieliszków.
Czarnowłosy w tamtej chwili był
pewien swoich słów. Tom był dla niego spełnieniem marzeń, ucieleśnieniem
każdej, najmniejszej fantazji o nim. Tak długo mógł jedynie wyobrażać sobie tę
bliskość, a teraz należał do niego i właśnie przysiągł mu wierność. Kochał go i
Bill czuł tę miłość każdą cząstką ciała. W jego spojrzeniu było całkowite
oddanie, uwielbienie i pożądanie. Rozbudził uśpione w nim uczucia, choć tak
bardzo zabronione, zakazane i nieprawdopodobne, to jednak wybuchły z ogromną
siłą, na przekór światu, wszelkim kanonom i przykazaniom. Kochali się jak para,
jak mąż i żona, jak kochankowie, jak ludzie, którzy zrozumieli, że są dla
siebie stworzeni, jak dwie połówki jabłka, przeznaczeni sobie od dnia narodzin.
Tak niesamowicie mocno i zaborczo, nie zamierzając się sobą z nikim dzielić. I
choć wiedzieli, że czekają ich w życiu trudne chwile i nigdy nie będą mogli
wykrzyczeć światu jak mocno się kochają, to nie zamierzali z siebie
zrezygnować.
Bill z kieliszkiem w dłoni ułożył
się na leżaku. Mając Toma tuż obok, na wyciągnięcie ręki czuł błogość i
szczęście. Teraz mógł bezkarnie patrzeć na niego z uwielbieniem i pełnią
miłości, sycić oczy widokiem ukochanego człowieka. Jak ten kielich wypełniony
bo brzegi szampanem, tak on pełen był czułości. Znów zapragnął mieć go jeszcze
bliżej, dotykać i pieścić. Już nie musiał ukrywać swoich uczuć, właściwie
niczego. Mógł robić wszystko kiedy tylko miał na to ochotę, a póki nie wrócą do
rzeczywistości w zasadzie w każdej chwili. Potem z pewnością będzie trudniej,
będzie musiał powstrzymywać się, czekać dogodnego momentu, ale dziś przecież
mógł wszystko. Wpatrywał się w jego piękny profil, leżał teraz na leżaku tuż
obok, z lekko przymkniętymi oczami. Był tak spokojny, zrelaksowany, a malarz
zwany szczęściem wymalował na jego twarzy delikatny uśmiech. I właśnie w tej
chwili Bill niespodziewanie pochylił się nad nim i lekko popieścił swoimi
wargami usta Toma, który w pierwszej chwili z przyjemnością odebrał pieszczotę,
ale zaraz jakby wróciła mu świadomość miejsca w którym są i zdecydowanie go od
siebie odsunął.
- Zwariowałeś? – Popatrzył na niego
przerażony. – Nigdy nie wiadomo kto może się tu kręcić. – Rozejrzał się w
panice.
- Spokojnie, Tommy… Nikogo tu nie
ma. – Bill uśmiechnął się, gładząc go po ręku i nie przestając się w niego wpatrywać.
Ich spojrzenia, zaborcze i złaknione wyrażały teraz jedno.
***
Nigdy
nie zapomnę wyrazu jego oczu. Jeśli tak patrzył na te wszystkie dziewczyny,
które chciał przelecieć, to wcale nie dziwię się, że miękły im uda. W tamtej
chwili zmiękły i mi, tak bardzo, że miałem wrażenie, że nie dam rady dojść za
nim do naszego łóżka, kiedy chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Z chęcią
kochałbym się z nim na tym leżaku, w tamtym miejscu, jakie cholernie mnie
rajcowało, ale wiedziałem, że nie możemy. Gdybyśmy byli zwykłymi, anonimowymi
ludźmi, mielibyśmy wszystko gdzieś i zrobilibyśmy to zapewne w tamtym miejscu,
ale my, jako osoby medialne, bracia bliźniacy, nie mogliśmy w ogóle być ze sobą
w ten sposób, a co dopiero pieprzyć się w biały dzień na leżankach przy
basenie.
Ale
co tam basen… Po raz pierwszy oddałem mu się za dnia w tym cudownym łóżku,
które wprawdzie już było świadkiem naszej fizycznej miłości, ale nocną porą,
kiedy za lampę służyło nam światło księżyca.
Rzuciliśmy
się na siebie, jakbyśmy nie robili tego całe wieki, tak cholernie stęsknieni
swoich ciał. A potem długo leżeliśmy w łóżku rozmawiając. To był cudowny czas.
No nieee... ja już chce dalej :((( za krótko było :P
OdpowiedzUsuńAle tak odnośnie już całego rozdziału... oni są trochę dziecinni z tymi deklaracjami... rozumiem, ze znają się od chwili poczęcia wręcz, ale znali się wcześniej jako bracia, nie jako para... teraz sobie przysięgają, ale... to jest tak naprawdę dopiero początek i przecież nie mogą wiedzieć co się dalej wydarzy... a takie przysięgi... poważnie to zabrzmiało...
Ale czas pokaże jak to będzie z tą ich wiernością i wyłącznością... :P
No i ja jak coś to już czekam na następny rozdział... coś czuje, ze będzie się działo... :D
Buziaczki :* i pisz dalej, bo nikt nie robi tego lepiej :D
Piszę ciągiem, nie myśląc o tym, że w danym miejscu ma kończyć się część, dlatego czasem tak wypadnie, że część jest krótsza, bo chcąc załączyć więcej tekstu, część znów byłaby za długa.
UsuńJak się przekonasz, Bill nie jest zbyt rozsądny, w tamtej chwil dałby się pokroić za to, że chce Toma do końca swoich dni i był siebie pewien, dlatego chciał przysięgi także od niego. Jak będzie dalej, okaże się.
Dziękuję Ci serdecznie za każdy komentarz, ściskam ;*
+ taka mała wiadomość do czytających...
OdpowiedzUsuńJeden komentarz... nie wiem... zawsze wydawało mi się, że byle czego nie czytam, a to opowiadanie uważam za z pewnością jeden z najlepszych twincestów jaki się w ostatnim czasie pojawił, o ile nie najlepszy... i... jeden komentarz pod rozdziałem...
Fajnie, fajnie, ale autorce z pewnością byłoby miło gdyby każdy napisał chociaż zdanie, że czyta i czy mu się podoba... Nic nie działa tak demotywująco na wenę jak brak odzewu od czytelników... Skąd ona ma wiedzieć czy ktoś oprócz mnie to w ogóle czyta i czy wzbudza jakieś emocje...? :/
Wszyscy liczą, że autor będzie dodawał regularnie rozdziały ze względu na szacunek do czytelnika, a autora nie szanuje prawie nikt...niefajnie...
Dlatego czas oczekiwania na rozdział zależy w dużej mierze od czytelników, czy zechcą wyrazić swoją opinię. I naprawdę... Gdy jest 3 komentarze na krzyż, to i wena nie przychodzi łatwo, bo mam wrażenie, że zainteresowanie jest słabe.
UsuńBrak słow... ten ciagle niewyzyty i napalony przez cały odcinek Bill : > czuje, ze Tom bedzie miał teraz niekończące sie maratony na tych wakacjach :D ale ciekawe jak potoczy sie akcja, jak wrócą do rzeczywistości i czy bedą potrafili sie kryć przy innych... oby nadal było tak pięknie <3 ale wyczuwam jakies komplikacje i to prędzej ze strony Billa, on taki zazdrosny o wszystko, ze moze byc gorąco..
OdpowiedzUsuńuwielbiam twoje opowiadanie i wiem, ze sie powtarzam, ale jest zdecydowanie najlepsze ! Nie moge doczekać sie kolejnej części, czekam niecierpliwie :) pozdrawiam i buziaki :* M.
Tak to właśnie spędzą z pewnością cały urlop, Bill tak długo na to czekał, dlatego teraz nie żałuje sobie, kusząc Toma. Komplikacje z pewnością będą, ale chyba takich się nie spodziewasz.
UsuńDziękuję pięknie za komentarz, każdy jest dla mnie niezmiernie ważny i niezbędny ;* Pozdrawiam serdecznie.
Świetny rozdział zresztą jak cała reszta...weny, weny , weny i jeszcze raz weny. Tym opowiadaniem pobudzasz wyobraźnie kobiet lepiej trylogia Greya ;) cudo :)
OdpowiedzUsuń*lepiej niż trylogia Greya
UsuńPrzepraszam mała poprawka bo zgubiłam słowo ;)
Tak uważasz? Oj chyba nie byłabym tego samego zdania, ale to miłe słowa, bardzo potrzebne mi. Stanowią siłę napędową do dalszego pisania, bo nic tak nie motywuje jak komentarze.
UsuńDziękuję ślicznie i ściskam ;*
Może tym razem rozpocznę inaczej. Bardzo się cieszę, że publikujesz tak długie części. To dosyć rzadko spotykane wśród Autorek opowiadań, a mam porównanie bo od dłuższego czasu czytam mnóstwo opowiadań.
OdpowiedzUsuńA co do tego odcinka...
Uwielbiam dialogi między Billem a Tomem
" - A tyłek to cię nie boli? – zaśmiał się."
Tylko, że ja się nie śmiałam bo... Ja się trzy minuty uspokajałam ze śmiechu bo... Nie byłam w stanie czytać dalej. Zajebiste! hahaha
"- A co? Mam czcić to, że straciłem z tobą moją pedalską cnotę? – zaśmiał się Tom (...)
- Nie dość, że się spedaliłem, to jeszcze popełniłem kazirodztwo, jestem zboczeńcem pierwszej wody – kontynuował z uśmiechem (...)"
No nie wierzę! XD
To się nie dzieje naprawdę! XD
To jest genialne! :D
Nie potrafię przestać się śmiać! :D hahaha
Popłakałam się ze śmiechu! :D
Masz niezwykle bogatą wyobraźnię! :D Bo stworzyć taką przepychankę słowną to nie lada sztuka! A zaczęło się tak niewinnie, że Bill chciał się tylko napić szampana :)
I jeszcze jedna kwestia.
Ich przysięga.
Bill się boi, że Tom jednak skusi się na jakąś pannę po ich powrocie z wakacji dlatego mam wrażenie, że chciał się uspokoić tą przysiegą żeby poczuć się bezpiecznie. Nie potrafię ocenić czy to dobrze czy źle. Taka deklaracja, poważna i odważna, ale czy aby nie za wcześnie?
Lecę czytać dalej,
E.G.
Staram się, aby nie były jakieś krótkie te części, zwracam na to uwagę, rozdzielając napisany tekst. Lubię czasem wprowadzić jakiś zabawny epizod, aby nie było zbyt dramatycznie i nudno.
UsuńBill wymyśla jakieś przysięgi, ale czy sam będzie umiał ich dotrzymać? Okaże się w przyszłości ;)
Dziękuję i robię skok do kolejnego Twojego komentarza ;*