Część 13.
Nie
mogłem dłużej udawać. Zadrżałem z podniecenia, kiedy tylko powiedział, że ta
sytuacja staje się nie do zniesienia i wiedziałem; tego wieczoru zrobię
wszystko aby tylko mnie wziął, abym wreszcie poczuł się w pełni jego,
zapominając o więzach krwi, czyniąc z siebie najlepszego kochanka. I nie
musiałem się starać ani niczego udawać, to płynęło z głębi mnie. Kochałem go i
pragnąłem najbardziej na świecie i wiedziałem, że muszę za wszelką cenę zdobyć
na każdym życiowym polu, na co dzień i w łóżku, sprawić, aby już nigdy nie
zechciał nikogo innego, żadnej przypadkowo spotkanej Lili, żadnego chłopaka,
jeśli już zasmakuje ze mną w gejowskim seksie. Musiałem być dla niego
najlepszy, musiałem być kochankiem i dziwką, jego największym pragnieniem. I takim
miałem się stać…
***
Przez pocałunek brakowało im tchu,
jednak wciąż nie przestawali. Ich języki pieściły się wzajemnie, zachłannie i
zaborczo.
Te usta, te upragnione, wymarzone
każdej samotnej nocy, kiedy niemoc rozrywała go od wewnątrz, te usta, które
smakowały tak słodko, że nie był w stanie nawet wyobrazić sobie tej słodyczy,
ani nigdy wcześniej choć podobnej poczuć. Były jak obietnica raju do którego
pragnął wejść. Kiedy na krótką chwilę oderwali się od siebie, jego zamglone
spojrzenie miotało się czule między wargami Toma, a głębią najcudowniejszych
oczu, w jakie dane mu było teraz patrzeć. I choć malowało się w nich jawne
przyzwolenie to sam nie wiedział, czy może jedynie sycić się spojrzeniem, czy
po prostu sięgnąć po więcej, gdy droczył się z nim to sięgając po jego usta
wilgocią swoich, to cofając je w wahaniu. I chciał tego i nie chciał, pragnął i
bał się, jakby to, co nieuchronnie pchało ich do siebie wciąż stanowić miało
jakąś granicę nie do przekroczenia, odległość mierzoną niemal w milach. A
jednak... Tym razem to on zainicjował dalszy ciąg, a wtedy ich usta spotkały
się ponownie w miękkim i czułym dotyku. Dopiero teraz Bill znów przymknął oczy,
poddając się całkowicie wargom Toma i oddawał z pasją każde ich drgnienie i
każdy ruch języka. Szaleństwo zawładnęło nimi doszczętnie, onieśmielenie zeszło
na drugi plan, wysuwając na pierwszy pożądanie, którego płomień było w stanie
ugasić jedynie spełnienie.
Tom, tak przecież obyty w sztuce
kochania, teraz był zupełnie nieśmiały i choć całował gorąco, oddając w tej
pieszczocie całego siebie, dokładnie ukazując ten żar jaki palił się w jego
wnętrzu, myśli plątały w jego głowie setki wątpliwości. Czy naprawdę zdoła
posunąć się dalej i sięgnąć po więcej? Przecież nigdy nie był z facetem, a facet,
którego właśnie pragnął i zamierzał wziąć, był na domiar złego jego bratem! Czy
jednak nie powinien się wycofać? To wszystko było trudniejsze niż się
spodziewał, mimo tego ogromu zaangażowania Billa, jaki przecież tak idealnie
odczuwał. Teraz, siedząc na nim okrakiem ocierał się o niego w powolnych
ruchach bioder. Tak dokładnie czuł twardość jego męskości, jaka przesuwała się
przez materiał bokserek po jego, równie wzwiedzionej. Jasna cholera… Może pora na
opamiętanie właśnie nadeszła?
Oderwawszy wargi od ust bliźniaka, z
trudem chwytając strzępy oddechu wychrypiał:
- Billy, nie możemy…
- Możemy… Ja chcę tego, Tommy. Chcę
ciebie, chcę, żebyś mnie wreszcie wziął, tak jak brałeś wszystkie dziewczyny,
seks między facetami niczym nie różni się od seksu z laską… - szeptał
desperacko Bill, zsuwając się z niego, aż w końcu klęknął pomiędzy jego nogami
na podłodze, całując między jednym a drugim słowem jego tors, a dłońmi
pieszcząc lędźwie.
Tom jęknął. Nie był w stanie się
oprzeć tym najcudowniejszym muśnięciom, jakimi obdarowywał go Bill i czuł, że z
każdym ruchem jego warg unosi się coraz wyżej i, że nim dojdzie do czegoś
więcej podda się tej ekstazie. Zakręciło mu się w głowie, kiedy zęby bliźniaka
przygryzły jeden z jego sutków, a po chwili łagodząc ten słodki ból, zaczął go
ssać. W każdej pieszczocie był tak idealny, że lepszego scenariusza nie
potrafił sobie wyobrazić. Chyba jeszcze żadna dziewczyna nigdy wcześniej nie
rozpaliła go w tak krótkim czasie i żadnej nie pragnął bardziej, niż w tej
chwili pragnął Billa, który przy jego bierności, a jedynie ostentacyjnym manifestowaniu
przyjemności, jaką dawały mu jego wargi, był mocno zaangażowany w to co właśnie
robił. Kiedy zbłądził spod odrobinę uchylonych powiek spojrzeniem na jego lekko
wypięte pośladki, choć te wciąż odziane były w bokserki, nie potrafił pozbyć
się nieustannie powracającego wspomnienia widoku jego, oddającego się
Andreasowi. Wciąż nie wyjawił mu tego i nie wiedział, czy kiedykolwiek zdoła wyjawić,
ale teraz wiedział jedno: ma szansę być na miejscu tamtego i niczego bardziej
nie pragnął, choć tak bardzo bał się, że nie podoła wyzwaniu.
Rozszalałe usta Billa błądziły po
jego ciele, coraz niżej i niżej, a kiedy palce bliźniaka zahaczyły o gumkę w
jego bokserkach zadrżał z ekscytacji. Nietrudno było odgadnąć jego intencje… Zdradzał
je każdy ruch i głośny, nasycony pragnieniem oddech, a gdy zsuwając z niego
jedyną okrywającą go część garderoby obnażył wreszcie mocno wzwiedzioną
męskość, z jego gardła wydobył się zdławiony jęk. Drżenie dłoni, kiedy zsuwał z
jego łydek bokserki, aby pozbawić go ich zupełnie, zdradzało stan jego ciała i
umysłu. Oczy wpatrzone były w zaróżowioną główkę narządu rozkoszy, jaki teraz
idealnie eksponował swoją wielkość. Jeszcze chwila, a oszaleje, musi go mieć w
sobie jeszcze dziś, lecz nim to nastąpi zasmakuje go, tak samo, jak przed
chwilą smakował słodyczy jego warg.
- Billy… - jęknął rozpaczliwie Tom,
jakby w obawie przed tym co teraz nastąpi, a czego przecież się spodziewał.
Spojrzenie najcudowniejszych oczu wbiło się teraz wprost w jego źrenice,
błagalne i proszące mimo, że przecież nawet ani jednym gestem nie
zaprotestował. Siedział przyklejony do kanapy, z dłońmi kurczowo trzymającymi
się siedziska, jakby w ogóle nie wiedział co ma z nimi zrobić. Gdyby przed jego
wzwodem klęczała panna, dawno wplótłby palce w jej włosy, nakazując tym samym
jej się pochylić i wreszcie objąć ustami jego męskość. Ale przed nim nie było
kobiety, tam klęczał jego ukochany brat bliźniak, o twarzy anioła i trzymając w
delikatnej dłoni jego przyrodzenie, właśnie zaczął go wolno masturbować,
jednocześnie oblizując ostentacyjnie nabrzmiałe pocałunkami wargi wpatrywał się
w swoją czynność, to znów bacznie obserwował reakcje Toma. Nim stało się to, co
było o wiele większym grzechem niż pocałunek ust, Bill szepnął:
- Nie pożałujesz Tommy, postaram się
o to… - Nie wątpił, przecież widział go tamtej nocy, jak sprawiał ustami
przyjemność swojemu kochankowi. Byłby cholernym hipokrytą, gdyby powiedział, że
tego nie pragnie, ale on teraz po prostu czuł się najzwyczajniej zażenowany i
zawstydzony. Wiedział, że to pierwszy raz, że może potem będzie zupełnie
inaczej i mimo ogromnego pragnienia, mimo chęci, aby sycić tym widokiem
spojrzenie, on tylko jęknął, odrzucając głowę w tył na oparcie kanapy i zamknął
oczy. I właśnie wtedy poczuł, jak wsuwa się w coś mokrego, gorącego i ciasnego,
jak przenika przez opinający jego penisa pierścień. I przez chwilę przyszło mu
do głowy, że może Bill… nie! To przecież nie było możliwe, to stało się tak
szybko, a on był wciąż w bokserkach kiedy pochylał się nad nim.
Bill objął go ustami, pieszcząc
subtelnie językiem, jednocześnie przesuwał po nim dłonią. Był bardzo delikatny,
jednak z każdym drgnieniem warg, wsuwał sobie męskość Toma coraz głębiej.
Doskonale wiedział, że robił to bardzo dobrze, choć nie robił tego zbyt często,
a jedynie wówczas, kiedy miał na to ochotę. Faceci z którymi był zawsze
twierdzili, że jest w tym mistrzem, a teraz szczególnie zależało mu, aby tak
samo uważał Tom. Jedyne czego żałował to tego, że brat na niego nie patrzy, że
wciąż ma zamknięte oczy, ale może faktycznie mimo pragnienia czuł się wciąż
odrobinę niezręcznie. Bill właśnie w tej chwili poprzysiągł sobie, że przyjdzie
taka chwila, kiedy nie będzie chciał zamknąć oczu, kiedy będzie się rozkoszował
i jeszcze mocniej podniecał takim widokiem. Nie miał jednak pojęcia, że teraz
brat był już wystarczająco podniecony.
Pod powiekami Toma wizualizowały się
wciąż te same obrazy i z każdą chwilą pieszczoty ust Billa żałował, że nie
patrzy, aby w pamięci zapisać wszystko na nowo ze swoim i tylko swoim udziałem,
tak bardzo innymi obrazami chciał z niej wyprzeć te wcześniejsze. Serce
łomotało mu w klatce żeber, tętno przyspieszyło niebotycznie, a on drżał czując
rozkosz i pulsując w ustach bliźniaka. Każde wcześniejsze wyobrażenie zaczynało
spełniać się jedno po drugim, właśnie teraz tonął swoim wzwodem w ustach Billa
i wiedział, że z każdym jego ruchem wnika tam po same jądra, dotykając ścianek
gardła chłopaka, ale on sam wciąż przyjmował to biernie, do chwili, aż do jego
świadomości dotarło pytanie, czy ma spełnić się w jego ustach? Jak ma to
wszystko zatrzymać, jak przerwać?
Dopiero teraz rozchylił powieki, a
widząc wpatrujące się w niego oczy, wstrząsnął nim dreszcz. Ślina czarnowłosego
obficie ściekała po dłoni jaka obejmowała go, kiedy usta chłopaka były na
górze, a która ustępowała, kiedy sunął nimi w dół. Palce drugiej ręki zaciskały
się w intensywnej pieszczocie na jądrach, które czasem obdarowywał wilgocią
języka, kiedy na chwilę jego penis pozostawał w uścisku dłoni. Nie wierzył w
to, co widzi choć tak intensywnie czuł, dlatego wiedział, że to nie może być
sen. I na szczęście nim nie był, bo gotów oszaleć gdyby to wszystko okazało się
jedynie iluzją.
Wreszcie wplótł palce w jego włosy,
masując opuszkami skórę głowy, nie spuszczał wzroku z zamglonych oczu
bliźniaka. Intensywność pieszczot wzmagała dreszcze, zbliżając go do finału,
ale czy właśnie takiego końca chciał Bill? On nie potrafił wyobrazić sobie
jeszcze innego, a to co właśnie się działo już przekraczało wszelkie granice.
- Billy… Ja zaraz się spuszczę –
wychrypiał, myśląc, że Bill się wycofa, ale ten zamiast ucieczki uczynił pieszczotę
jeszcze intensywniejszą. Teraz zaczął ssać
mocniej, bardziej wzmagając posuwisty ruch warg, a wtedy obfity wytrysk
Toma wypełnił jego usta.
***
Obciągnąłem
mu najlepiej jak potrafiłem, poświęciłem swój orgazm, jakiego przecież nie
mogłem mieć, bo nawet nie dotykałem się wtedy i nie skupiałem na sobie choć
byłem tak podjarany, jak nigdy wcześniej. Mój fiut był twardy i aż bolesny z
podniecenia. Ale to nie było ważne… Jeśli tej nocy miał mnie nie zaspokoić Tom,
wiedziałem, że zwalę sobie sam w łazience, albo na naszym łóżku i zrobię to
wtedy, kiedy będzie patrzył. Jednak w tamtej chwili to jemu chciałem dać najlepszą
przyjemność, pozwolił mi, więc zrobiłem to niemal idealnie, w taki sposób, aby
zapamiętał na długo. Podobało mi się, że patrzył, drżałem kiedy chłonął
spojrzeniem każdy ruch moich warg, mimo, że wcześniej zamknął oczy udając, że to
nie dzieje się naprawdę. Potem, gdy już uchylił powieki, nie mógł oderwać
wzroku od moich poczynań, a ja wylizałem mu bardzo dokładnie, przygryzałem i
ssałem wsłuchując się w jego sapanie i ciche jęki. Wiedziałem, że był spięty i
zupełnie nie wiedział jak ma się zachować, długo trzymał ręce z dala ode mnie,
aż w końcu wplótł palce we włosy, a potem czułem jak pulsuje w moich ustach,
usłyszałem jego ostrzeżenie, a ja przecież tylko na to czekałem i wtedy
poczułem jego smak…
***
Orgazm wybuchł w nim szybko, był
intensywny i długi. Miał wrażenie, że wytrysk nie ma końca, a Bill wciąż
pieścił go w ten sam sposób i nie przestawał. Sam nie wiedział, czy pierwsza
myśl po odzyskaniu odrobiny świadomości była szalona czy żenująca, ale
zastanowił się właśnie: czy on połknął jego spełnienie? Czy jednak wypluł? Czy
też spłynęło po jego penisie brudząc siedzisko i jego samego. Jednak chyba nie
chciał się dowiedzieć tak szybko, bo wciąż dysząc, oparł głowę o tył kanapy,
uspokajając się po tym szaleństwie. Wciąż czuł na sobie jego usta i nie było to
jedynie wrażenie, a rzeczywistość, bo Bill pieścił jego podbrzusze, dotykając
wnętrza ud.
I co teraz? Ma wstać, niczym po
seksie z laską i iść tak po prostu pod prysznic? Jasna cholera… Jego rodzony
brat właśnie przed chwilą zrobił mu zajebistego loda, na dodatek wciąż tu był i
nie przestawał całować go i dotykać, jak teraz ma tak po prostu wstać? Czuł się
zawstydzony, zażenowany. Będzie musiał jakoś spojrzeć mu w oczy, ale jak ma to
zrobić, skoro stało się coś, czego nie cofnie i nawet cofnąć nie chciał. Czuł
rozkosz, nieziemską rozkosz… Było mu dobrze, cholernie dobrze! Czemu więc
miałby czegokolwiek żałować, przecież wcale tego nie chciał, a wręcz
przeciwnie, z przyjemnością by to powtórzył.
- Nie będziesz już musiał robić tego
sam… - usłyszał głos Billa, zawieszony gdzieś obok, tuż przy uchu, wibrujący
namiętnością. Przechylił lekko głowę i otworzył oczy i zobaczył tę piękną twarz
tuż nad sobą, czerwone wargi, które były znów tak blisko, coraz bardziej się
zbliżając, aż posmakował ich, jednocześnie smakując samego siebie. Nienawidził
tego, nigdy nie całował potem żadnej laski, ale teraz ani drgnął, nie
zaprotestował. To był przecież on, jego ukochany brat, jakże mógł mu
czegokolwiek zabronić, jak mógł się czegokolwiek z nim brzydzić, skoro on sam
nie czuł żadnej odrazy spijając jego nasienie? Całował go teraz, dzieląc się z
nim tym smakiem, wprowadzając w inny wymiar ich wspólnej fizyczności,
przekraczając kolejną barierę. Teraz kochał go chyba jeszcze bardziej, mocniej
i na pewno inaczej… Nie był już tylko jego najdroższym bratem i przyjacielem,
teraz, stawał się jego kochankiem, poznawał z nim inne oblicze fizycznej
miłości, poznawał jego ciało, jego pragnienia i potrzeby, dawał mu poznać
siebie.
Ale
zaraz, co on przed chwilą powiedział?
Błyskawicznie
otworzył oczy, przerywając pieszczotę warg.
-
Co? Jak to sam? – zapytał chaotycznie, a Bill z nikłym uśmiechem lekko odsunął
się od niego, przysiadając na jego udach.
-
Widziałem cię pod prysznicem, chciałem się odsikać, ale kiedy zobaczyłem, że
sam się obsługujesz, wycofałem się. – Wydawało mu się, że Tom odrobinę się
zaczerwienił i wcale się nie mylił. Fatycznie, to wyznanie zawstydziło go.
Totalny obciach… Ten, który w każdej chwili bez problemu mógł wyrwać jakąś
dupę, sam trzepał się pod prysznicem. Raczej nie mógł tego uznać za powód do
dumy.
-
Nie miałem wyjścia… - mruknął, uciekając spojrzeniem.
-
Miałeś przecież mnie.
-
Billy…
-
Przestań. Zrobiłem ci dobrze i co? Stało się coś poza przyjemnością? Komuś
ubyło? – Bill wstał i całkiem nagi przeparadował przed jego nosem, a po chwili
zniknął w małym korytarzu. Tom nieustannie siedział bez ruchu, czuł, że cały
się lepi, ale nie potrafił się podnieść, aby iść do łazienki. Wciąż drgało w
nim echo spełnienia, a ciało otulał przyjemny dreszcz, kiedy po chwili usłyszał
jak brat, który znów stał nad nim podając mu butelkę piwa, kontynuuje swój
wywód: - A to dopiero początek Tommy. Teraz ty mi zrobisz dobrze, nie mogę być
pokrzywdzony. – Oczy Toma uniosły się do góry napotykając harde spojrzenie
bliźniaka, który tylko uniósł do góry jedną brew i pociągnął potężny łyk ze
swojej butelki. Prześlizgnął wzrokiem po jego ciele i na moment zatrzymał na
lekko wzwiedzionym członku. „Ciekawe,
kiedy zdążył zdjąć bokserki?”, pomyślał. Czuł się jak ostatni idiota,
siedział pijąc piwo, wpatrywał się w tego małego gnoja, który zdawał się
panować nad całą tą sytuacją, podczas, kiedy on wciąż nie mógł się pozbyć
odrobiny zawstydzenia i zażenowania, był spięty i nie miał pojęcia, jak ma się
zachować. Wiedział, że ten dzień wszystko diametralnie między nimi zmienił,
choć to zmieniało się już od jakiegoś czasu, to dziś stało się coś, co
odkreśliło ich grubą linią od przeszłości. Bill zawsze był śmiały i - jak się
potem dowiedział - bardzo otwarty w łóżkowych sprawach, ale nie spodziewał się,
że jeśli do czegoś między nimi dojdzie, będzie taki wyuzdany. Jeśli już w ogóle
to sobie wyobrażał, choć jeszcze wczoraj nawet nie dopuszczał, że to się może
stać, sądził, że będzie pieszczotliwy i czuły, oddany, zawstydzony i bardzo,
bardzo delikatny. Tymczasem właściwie on to wszystko zainicjował, pierwszy
pocałował, potem zaczął pieścić, przy jego niemal całkowitej bierności, a w
końcu obciągnął mu jak dobra dziwka. Na dodatek teraz bezczelnie domagał się
zadośćuczynienia.
-
Opłuczę się – mruknął pod nosem i wstał z kanapy. Zabierając ze sobą piwo, wyszedł
z bungalowu odprowadzany wzrokiem czarnowłosego, który przez chwilę
zastanawiając się, czy ma podążyć za nim, jednak postanowił zostać wewnątrz i
dać mu chwilę na przemyślenia.
Noc
była idealną przykrywką dla jego nagości. Nie zapalił światła przed domkiem,
ani pochodni przy basenie, w końcu nigdy nie było wiadomo, czy przypadkiem ktoś
nie czai się na sąsiedniej posesji, albo w jakiejś łódce na oceanie, aby zrobić
kompromitujące zdjęcie. Światło księżyca wystarczyło w zupełności, aby mógł iść
dokąd chciał. Postawił niemal opróżnioną butelkę i wskoczył do basenu, którego
długość natychmiast przepłynął kilka razy w tę i z powrotem. Potrzebował
jakiegoś fizycznego wyżycia się i zmęczenia, czasu w samotności na pozbieranie
myśli. Co się stało, nie odstanie się, to było pewne. Teraz zaczynał
zastanawiać się, czego tak naprawdę chce. Od chwili, kiedy zobaczył te treści w
laptopie Billa, zaczęły nawiedzać go wyobrażenia, dopiero wówczas spojrzał na
brata inaczej. I ciągnęło go do niego, wyobrażał sobie ich w takich właśnie
okolicznościach, lecz jednocześnie to wydawało mu się niedorzeczne i niemożliwe
do spełnienia. Najpierw z powodu Billa, kiedy jeszcze żył w nieświadomości
posiadanej przez niego wiedzy, bo jak miał cokolwiek zainicjować, jeśli tak do
końca nie miał pewności, czego chce on? Gromadzenie i oglądanie takich treści,
jeszcze nie dowodziło niczemu. No i przede wszystkim byli braćmi, a to wciąż
trzymało go z daleka od realizacji tych wszystkich mrzonek. Nie spodziewał się
jednak, że tak szybko sam się wyda przed nim ze swoją wiedzą i, że już
kolejnego dnia wyobrażenia staną się jawą.
Podpłynął
do miejsca w jakim pozostawił butelkę, było w niej jeszcze ze dwa łyki, więc ją
opróżnił. Oparłszy się przedramionami o drewnianą deskę, wsparł na nich brodę i
patrzył w okna bungalowu zastanawiając się co robi Bill. Mała lampka, jaka
paliła się w saloniku dawała półmrok i niewiele mógł dostrzec. Jednak z
pewnością nie widział żadnego ruchu ciała, więc Bill albo leżał na kanapie,
albo wcale go tu nie było. Tkwił w basenie, nie mogąc zdecydować się czy już
tam wrócić, czy nie. Wciąż rozmyślał nad tym wszystkim. Bill odbierał życie w
bardzo prosty sposób, jeśli coś sprawiało mu przyjemność, dlaczego właściwie
miałby z tego zrezygnować? Tak, miał rację… Było mu zajebiście dobrze i z
pewnością przez to co mu dał, nikomu nie ubyło. Na samo wspomnienie przeszył
jego ciało podniecający dreszcz. To nic, że nigdy nie obcował z facetem,
przecież instynkt z pewnością wskaże mu drogę. Już wiedział czego chce i czego
pragnie, a to pragnienie czekało na niego w ogromnym, małżeńskim łożu wspólnej
sypialni.
***
Ogarnął
mnie lekki strach. A co, jeśli to mu się wcale nie spodobało? Jeśli jednak
wcale mnie nie chce, a mi się tylko wydawało, że mogę go usidlić? Ciągle
marudził, że jesteśmy braćmi. Doskonale o tym wiedziałem do kurwy nędzy, ale
wiedziałem też, że go pragnę i kocham! Był moim marzeniem i oddałbym za jego
ziszczenie wszystkie inne, nawet naszą karierę, aby tylko mnie chciał, kochał i
pożądał. Kiedy doprowadziłem go do orgazmu, miałem nadzieję, że zapragnie
więcej i nie poprzestanie na tym, gdy zrobiłem mu dobrze, myślałem, że
odetchnie chwilę i zechce mnie wziąć. Wiedziałem, że siły podczas seksu
regenerował dość szybko i po kilkunastu minutach był gotowy na kolejny raz.
Jednak chyba nie dziś i nie dla
mnie… Może gdyby miał pieprzyć jakąś cycatą blondynkę, uwinąłby się raz, dwa,
ale właśnie mijała godzina odkąd wskoczył do basenu i jakoś nie chciało mu się
do mnie wracać. Wiedziałem, że wciąż tam jest, ukradkiem patrzyłem z kuchni nie
zapalając światła, jak pływa. W poświacie księżyca jego przemieszczająca się w
basenie sylwetka była dość dobrze widoczna. Potem, kiedy już z niego wyszedł,
siedział jakiś czas na leżaku. Nie zamierzałem rezygnować, ale przecież nie
zaciągnę go do łóżka na siłę, jeśli nie będzie tego chciał. Trudno, jeśli nie
uda się dzisiaj, może jutro, pojutrze…? Wciąż pozostawało nam sporo dni sam na
sam w tym raju.
Wziąłem szybki prysznic, po czym
lekko wilgotny i nagi, zapadłem się w materac naszego wielkiego łóżka. Miałem
zaspokoić się sam, ale jakoś zupełnie straciłem na to ochotę. Nie wiedziałem,
czy zasnę, minuty mijały, i choć bardzo się starałem sen nie przychodził.
Zamiast niego przyszedł za to Tom…