środa, 10 maja 2017

Część 7.




Część 7.


            - Dlaczego nie spałeś w takim razie? – Przerwał pytaniem wzrokowy kontakt, który obudził w nim przyjemny dreszcz, choć tak naprawdę wcale tego nie chciał. Obawiał się, że pod wpływem jego spojrzenia, które z pewnością nie kryło tego o czym marzył i nie podszyte było podtekstem, sam obnaży się ze swoimi pragnieniami. Ale Tom wcale nie przestał na niego patrzeć, chociaż on sam odwrócił wzrok i podnosząc się, dolał sobie wina.
            - Szczerze? Zdenerwowałem się, że poszedłeś z Andreasem.
            - Dlaczego? Jakie to ma dla ciebie znaczenie? – Takiej riposty ze strony Billa nie spodziewał się. I co ma teraz mu odpowiedzieć? Że poczuł… zazdrość? Tak, poczuł i sam przed sobą właśnie się do tego przyznał, poczuł chorą zazdrość, czuł ją od zawsze, tłumacząc troską o brata, a tak naprawdę trafiał go szlag, kiedy tracił go z oczu na rzecz jego ówczesnego partnera. I nawet już nie chciał wspominać, jak bardzo rozdarła go ona wczorajszej nocy.
            - Po prostu każdy wie, że on wciąż na ciebie leci, a tym, że się z nim przespałeś, dałeś mu tylko nadzieję i jeszcze narobi ci problemu. – odpowiedział w końcu po krótkim namyśle.
            - Poradzę sobie, Tom… Zresztą powiedziałem mu, żeby nie obiecywał sobie niczego, to był tylko seks.
            - I co? Tak po prostu przyjął to do wiadomości? Bo widziałem jaki wściekły wyszedł od ciebie.
            - Nie miał raczej wyboru. – Bill wzruszył ramionami i podszedł do okna, aby zaciągnąć rolety. Na zewnątrz już dawno ściemniło się całkowicie i zastanawiał się czemu wciąż nie są zasłonięte, dla bezpieczeństwa ich prywatności to było niezbędne. Paparazzi byli nieprzewidywalni i możliwe było nawet to, że mimo wszelkiej maści alarmów przy ogrodzeniu, któryś gotów się wdrapać na balkon, aby zrobić im kilka zdjęć w szlafrokach.
            Wciąż nie dowierzał, że Tom samotnie spędził bezsenną noc, to wydawało mu się wręcz nieprawdopodobne. Jeśli już nie brał do pokoju jakiejś panienki, zazwyczaj kolejnego dnia był wyspany, wypoczęty i tryskał energią. Fakt, że jego podboje ostatnio nie były jakieś wzmożone i nawet chłopaki zaczęli się zastanawiać, czy Tom przypadkiem nie ulokował gdzieś swoich uczuć, bo często znikał wychodząc pod osłoną nocy. Jednak kiedy pytali go o to wprost odpowiadał, że spacerował, aby coś przemyśleć. Taka odpowiedź wydawała się zwykłym wykrętem i nikt nie dawał wiary, że jest to szczerą prawdą, choć w rzeczywistości nią było. Na wspomnienie tego Bill uśmiechnął się pod nosem.
            - A ty wychodziłeś w nocy na spacer? – zapytał z przekąsem.
            - Nie, wczoraj nie… Wróciłem do hotelu koło trzeciej, trochę wypity i zmęczony.
            - Tom, ty zazwyczaj padasz i zasypiasz w minutę, a co dopiero po imprezie, nawalony. Jakim cudem nie mogłeś zasnąć z nerwów? - Bill pokręcił głową, coś mu w tym wszystkim wciąż nie grało i chciał dociec prawdy, dlaczego on nie mógł zasnąć, ale Tom usilnie trzymał się swojej wersji.
            - Sam nie wiem, nie mogłem i już. I uwierz, też chciałbym spożytkować ten czas w taki sam sposób jak ty – Uśmiechnął się z nutą ironii i wyciągając na kanapie podłożył dłonie pod głowę. Bill, który wciąż stał zaciskając smukłe palce na nóżce kieliszka, objął jego ciało spojrzeniem. Poła szlafroka zsunęła się na bok obnażając udo. Odwrócił się nie chcąc zbyt długo mu się przyglądać, zważywszy na to, że Tom sam nieustannie na niego patrzył. Nie miał pojęcia, że brat dostrzega w nim jakieś dziwne napięcie. Czuł się odrobinę speszony pod naporem tego wzroku. A może po prostu jeszcze nigdy nie przyglądał mu się tak wnikliwie, z nieodgadnionym wyrazem twarzy i jakąś nieobecną nostalgią? Dałby wiele, aby wiedzieć co najukochańszemu na świecie człowiekowi rodziło się teraz w głowie i gdyby mógł tę wiedzę posiąść, z pewnością bardzo by mu się to spodobało.
            Tom patrzył na niego, wciąż nie mogąc pozbyć się wizji poprzedniej nocy, nieustannie myślał o tym dlaczego brat czytał te wszystkie wynaturzone opowiadania i z taką pieczołowitością zapisywał w pamięci komputera te pornograficzne fotomontaże z nimi w roli głównej. Od dłuższego czasu to pytanie królowało w jego głowie, ale jak miał się tego dowiedzieć? Wówczas musiałby zapytać go o to wprost, a to oznaczało przyznanie się, że grzebał bez pozwolenia w jego laptopie. Nie potrafił znaleźć teraz na to sposobu, więc zastąpił je nieśmiałymi fantazjami. Ciekawe, czy pod tym szlafrokiem jest zupełnie nagi…? Gdyby tak mógł dotknąć jego skóry, choćby przypadkiem, tak, aby brat nie domyślił się tego, co też zaczyna tworzyć się w jego myślach… Chciał go choć mieć teraz przy sobie, zrobiło się późno, a on coraz bardziej odczuwał zmęczenie po nieprzespanej nocy.
            - Mam nadzieję, że już nie gniewasz się na mnie… - mruknął cicho, a kiedy Bill przecząco pokręcił głową, dodał: – No to siadaj, pogadajmy jeszcze chwilę i pójdziemy spać, bo ja jestem padnięty. – Poklepał dłonią miejsce obok siebie na kanapie. Bill stał jeszcze chwilę masując się dłonią po szyi, po czym przeniósł ją na kark i nieco się krzywiąc, przekręcił głowę na bok.    
            - Pomasujesz mi barki i kark? Zdrzemnąłem się chwilę w busie, chyba jakoś krzywo ułożyłem głowę i strasznie mnie boli szyja… - Znów potarł się po niej dłonią.
            Tom zamarł na krótką chwilę, ale zaraz odzyskał rezon.
            - Jasne… - Nie pojmował co się z nim dzieje, przecież nie raz masowali się wzajemnie, kiedy śpiąc w jakichś złych pozycjach narzekali na ból i odrętwienie różnych części ciała. Złapał się teraz na tym, że odkąd odkrył tajemnicę Billa, prawie wcale go nie dotykał, nie licząc jakichś przypadkowych otarć.
            - Jak chcesz; usiąść, a może położysz się? – zapytał go, kiedy wrócił z łazienki trzymając w dłoni buteleczkę olejku, ale gdy tylko zdążył wypowiedzieć te słowa, pożałował, że nie ugryzł się w język nim wypłynęły z jego ust. Położyć się… A on tak zwyczajnie usiądzie na jego zadku okrakiem, jak za starych czasów, kiedy jeszcze pod żadnym pozorem, te dzikie fantazje nie rodziły się w jego głowie… A co teraz na to jego ciało? Jak zareaguje on sam? To było istne szaleństwo i właśnie niemal wpadł w panikę, kiedy Bill usadowił się na podłodze pomiędzy jego udami, tyłem, zsuwając z ramion szlafrok. Taka pozycja była o niebo bezpieczniejsza, choć wciąż bardzo kusząca.
            - Tak będzie mi wygodnie, chyba, że wolisz jakoś inaczej? – odwrócił głowę zerkając na Toma w poszukiwaniu aprobaty, ale zaraz grymas bólu wykrzywił jego twarz. Znów do głowy mu przyszło pytanie: ma na sobie te cholerne bokserki, czy nie? A poza tymi niegrzecznymi myślami wciąż nurtowało go to, czy Tom chciał jedynie wytłumaczyć się z tej nieprzespanej nocy. Najprawdopodobniej wcale nie zamierzał mu oznajmiać, że się zakochał, ale wciąż podświadomie czuł, że coś przed nim ukrywa.


***

            Kiedy oparłem plecy o siedzisko kanapy pomiędzy jego udami, od razu na moich ramionach poczułem bijące od nich ciepło i nie musiałem zbyt długo czekać, aby równie ciepłe i miękkie dłonie ułożyły się na moim karku. Przymknąłem oczy i pochyliłem głowę, pozwalając w niej tworzyć sobie tylko znane wizje. Stłumiłem westchnienie, kiedy pierwszymi ruchami palców zaczął ugniatać delikatnie bolące miejsca. Dla niego był to zwykły, braterski masaż, dla mnie – najcudowniejsza pieszczota. I choć już niejednokrotnie robiliśmy to sobie wzajemnie, czasem nawet w chwilach zdenerwowania, czy napięcia, niekiedy dla rozluźnienia, tak teraz odczuwałem to jakoś intensywniej, czerpiąc zupełnie inną przyjemność płynącą także z imaginacji tworzących się w moim spragnionym takiego kontaktu umyśle. Przy akompaniamencie wytworów mojej wyobraźni, jego dotyk z każdą chwilą stawał się coraz czulszą pieszczotą, miękkie opuszki palców sunęły od pacierzy kręgosłupa na boki, zaznaczając swoją obecnością ramiona i obojczyki, a potem wracały pnąc się w górę, po karku, aż pod włosy i znów w dół, jakby chciały zliczyć jak najwięcej kręgów, opadając jak najniżej. Sprawiał mi ulgę w tym bólu, ale w zupełnej niewiedzy każdym drgnieniem palców, zsyłał do podbrzusza rozkoszne fale dreszczy.
            Miałem choć taką namiastkę jego bliskości… Drżąc lekko, jeszcze bardziej zsunąłem z siebie szlafrok i jeszcze niżej spuściłem głowę, dotykając podbródkiem klatki piersiowej i wtedy stało się coś, czego nigdy, przenigdy bym się nie spodziewał…

***

            Dłonie Toma pachniały kokosem i on sam bardzo intensywnie czuł tę woń. Od zawsze brat lubił tę nutę, dlatego też wiele kosmetyków miał o tym zapachu, zacząwszy od mydła, a skończywszy na balsamie do ciała. Tak, bardzo to było „męskie”, ale Bill nigdy nie przejmował się drwinami kolegów, kiedy śmiali się, że pachnie jak baba.
            Kiedy rozmasował w palcach kilka kropel olejku, czuł się jak przed jakimś egzaminem, miał tremę, jakby robił to pierwszy raz oraz wrażenie, że zbliżenie ich do skóry Billa zajmuje mu całą wieczność. Od jakiegoś czasu taka bliskość i kontakt były dla niego bardzo trudne, ale jakże przyjemne. Wciąż poszukiwał w sobie powodu, dla którego jego nastawienie tak bardzo się zmieniło, choć z każdym dniem był coraz bliższy przyznania przed samym sobą, że kocha go nie tylko tą bliźniaczą miłością i jest dla niego kimś więcej jak bratem, że zaczyna go pragnąć i myśleć o nim w sposób, w jaki człowiek myśli o swoim partnerze. I zapewne dlatego w chwili, kiedy już opuszki jego palców zaczęły ślizgać się po skórze Billa, poczuł pod nimi wyładowania mikroskopijnych, elektrycznych cząsteczek, które wniknąwszy w jego palce, transportowały przyjemny dreszcz gdzieś w głąb jego istnienia, aby potem mógł spłynąć do podbrzusza.
            Gładkość powłoki tego niemal idealnego ciała była dla niego zaskakująca i chociaż tyle razy dotykał jej, dopiero dziś odczuł to ze zdwojoną siłą. Sunął dłońmi po barkach, karku i plecach czarnowłosego chłopaka z ogromnym namaszczeniem, nasycając każdy ruch delikatnością, niemal czułą pieszczotą. Podświadomość podpowiadała mu, że nie tylko jemu sprawia to przyjemność, brat poddawał się każdemu drgnieniu jego palców z rozkoszą przechylając głowę tak, aby dać mu jak najlepszy dostęp do każdego, eksponowanego fragmentu skóry. Masował, uciskając lekko obolałe partie mięśni starając się mu pomóc, a jednocześnie samemu czerpać z tego kontaktu nieznane sobie dotąd rozkosze i właśnie sam przed sobą przyznał, że celowo i świadomie przedłuża ten kontakt. Już samo to dawało świadectwo temu, jak wiele się zmieniło. Te kilka, może kilkanaście tygodni wcześniej, dawno już zakończyłby ten masaż mówiąc ze śmiechem na ustach, że ma dość i pewnie wcale go już nie boli.
            Pochylił lekko głowę oddychając uwalnianym spod rozbieganych palców słodkim zapachem, kuszącym jak zakazany owoc, aby go zjeść, skosztować, chociaż polizać… Czy to był zapach olejku, czy to skóra Billa pachniała tak narkotycznie, nie pozwalając skupić myśli na niczym innym, jakby nawołując: „spróbuj…”. Oddech niespodziewanie przyspieszył i coś jakby popchnęło go do przodu, a przecież stał już na skraju przepaści, wciąż jednak nie gotowy, aby w nią skoczyć, choćby była obietnicą najsłodszego raju. Mimowolnie skłonił głowę jeszcze bardziej, a kiedy dotknął ustami tego aksamitu na szyi brata, jakby wszystko zatrzymało się na chwilę, świat stanął, a potem zaczął wirować w obłąkańczym tempie. Krew w tętnicy bliźniaka pulsowała, czuł na miękkiej skórze warg, jak jego tętno wariuje, a kiedy przesunął po niej językiem on po prostu zamarł w bezruchu. Chyba jeszcze nigdy nie byli ze sobą tak blisko, nawet jeśli spali w jednym łóżku był to tylko niewinny sen, a teraz… teraz to zbliżenie było czymś, czego żaden z nich, nigdy nie spodziewałby się, to było jak przekroczenie niewidzialnej bariery, której przecież przekraczać nie było wolno. Spod lekko uchylonych powiek dostrzegł jak język Billa przesunął się po drżącej wardze i zaraz wydobyło się stamtąd ciche, ale jakże podniecające westchnienie, a jego ramiona natychmiast pokryła gęsia skórka. Brat nie zaprotestował, a wręcz przeciwnie. Miał nieodparte wrażenie, że to co zrobił, jedynie rozpaliło jego zmysły. Więc to wszystko co widział, co wciąż tkwiło na jego pendrivie miało swoje uzasadnienie…
            Co on wyprawia, chyba oszalał…
            To było jak impuls, uderzenie w policzek, wiadro zimnej wody. Opamiętanie przyszło tak nagle, jak nagle pozwolił sobie na to szaleństwo. I jak teraz spojrzy mu w oczy? Co powie? Zimna krew na nowo napłynęła do jego żył, kiedy jednym ruchem dłoni naciągnął na drżące ramiona Billa szlafrok.
            - Sorry, poniosło mnie, ta twoja pachnąca szyja mnie sprowokowała, no wiesz, ten brak kobiety – zaśmiał się, tuszując lekkie zmieszanie. - Chyba już jest okej, nie? – dodał odrobinę nienaturalnym tonem, starając się stłumić każdą emocję, jaka jeszcze drżała w jego ciele. Nawet nie zaszczycił Billa jednym spojrzeniem, gdy wstał i poprawiając szlafrok, skierował kroki do swojego pokoju. – Idę spać, bo padam i chyba ze zmęczenia zaczynam mieć jakieś omamy. – rzucił ze śmiechem będąc już w samych drzwiach, jeszcze raz dając mu do zrozumienia, że to nie on był obiektem tej czułości, że stanowił jakby jakiś substytut.
            Jeszcze dobre kilka minut po jego wyjściu czarnowłosy chłopak siedział na podłodze, oparłszy się o siedzisko kanapy, obejmował swoje drobne ciało ramionami, wciąż delikatnie drżąc. Czuł na skórze szyi ciepłe wargi, które dopiero co otarły się o nią wzniecając w nim jakąś iskrę chorej nadziei. Te kilka chwil poprzedzających wyjście Toma z pokoju było dla niego jak senne marzenie, tak nierealne, że zaczął zastanawiać się, czy to przypadkiem nie był jedynie wytwór jego wyobraźni. Czy to możliwe, że w akcie desperacji z powodu braku kobiety zdobył się na coś takiego? Przecież różnie z tym bywało, a jednak nigdy nawet nie dotknął go w dwuznaczny sposób. Coś niewątpliwie w zachowaniu Toma się zmieniło, stał się jakiś inny, dziwny i teraz, zastanawiając się nad tym dłużej zaczął to dostrzegać. Jutro przyjrzy mu się baczniej, tak, jutro, bo dziś jedyne co może zrobić, to zatonąć w fantazjach o nim…

***

            Kolejne dni, jakie przyszło im spędzić na załatwieniu paru formalności w wytwórni i przygotowywaniu do wspólnych wakacji, nie przyniosły jednak Billowi żadnych konkretnych spostrzeżeń. Tom zdawał się być bardzo wyluzowany i zachowywał się zwyczajnie, jak zawsze. Rodzice towarzyszyli im do samego wyjazdu, chcąc nacieszyć się synami nim znów znikną im z oczu, dlatego też spędzali razem z nimi wieczory na oglądaniu filmów, wspólnych kolacjach i rozmowach. O jakichkolwiek chwilach sam na sam nie było nawet mowy, a i Bill nawet nie za bardzo o nie zabiegał. I choć wciąż miał w pamięci niespodziewany gest Toma podczas masażu, to jednak nie obiecywał sobie po tym zbyt wiele, bo brat w niczym nie dał mu odczuć, że tamto zdarzenie miało dla niego jakiekolwiek znaczenie. Dlatego też znów upchnął gdzieś głęboko swoje fantazje, ciesząc się na wspólny wyjazd i dziesięciodniowy odpoczynek na złotej plaży, nawet nie myśląc, że tam mogłoby zdarzyć się coś więcej. Dopiero na dzień przed odlotem stało się coś, co pozwoliło mu znów snuć nieogarnięte, śmiałe fantazje choć tak naprawdę to nie miało nic wspólnego z zachowaniem Toma i mogło nie mieć też żadnego wpływu na bieg wydarzeń, to jednak znów rozbudziło w nim nadzieję.
            W ferworze przygotowań do podróży nie słyszał dźwięku nadchodzącego smsa. Właśnie mieli zasiąść do ostatniej przed wyjazdem, wspólnej kolacji z rodzicami, kiedy w zupełnie innym celu sięgnął po telefon. W tej właśnie chwili zobaczył wiadomość, jaka przyszła ponad godzinę wcześniej. „Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz sam, musimy pogadać bez świadków”, odczytał słowa, jakich autorem był ich osobisty agent. Nie miał pojęcia o czym mężczyzna chce rozmawiać z nim w cztery oczy i nawet nie spodziewał się, że będzie to dla niego tak wspaniała wiadomość. Tom, którego jak mogłoby się zdawać, wcale nie interesowało co robi brat, ukradkiem go obserwował, dlatego też doskonale widział, kiedy ten coś odczytawszy, wsunął telefon do kieszeni i nim zasiadł do stołu, oznajmił wszystkim: - Zaraz wrócę – po czym szybko zniknął na schodach, prowadzących na górę. Poczuł jakieś dziwne ukłucie w okolicy serca, a umysł zaczęły natychmiast bombardować dziwne domysły. Gdyby nie rodzice, z pewnością zakradłby się cicho, aby zobaczyć dlaczego brat właśnie teraz chciał ukryć się przed wszystkimi na górze lub też podsłuchać, jeśli zamierzał gdzieś dzwonić, o czym i z kim będzie rozmawiał. Paliła go nieopisana ciekawość i żałował, że nie może ruszyć się od stołu.
            Bill nie miał pojęcia czego mężczyzna może od niego chcieć, bo jeśli to jakaś sprawa dotycząca wyjazdu, to czemu ta rozmowa miała się odbyć w takiej konspiracji? Nim wybrał połączenie, przez jego głowę przebiegło wiele myśli, jednak jak się miało okazać, żadną z nich nie trafił w sedno.
            - No jestem, co się stało? – odezwał się słysząc głos Marcusa.
            - Muszę cię uprzedzić o czymś, co dotyczy waszego wyjazdu – odpalił pospiesznie rozmówca.
            - O co chodzi? Jakieś problemy, coś się zmieniło?
            - Czy problemy, to dowiesz się już na miejscu, bo wcześniej masz nie puścić pary z gęby, rozumiemy się? – stanowczo rzekł mężczyzna.
            - Ale do rzeczy – zniecierpliwił się Bill, który już zaczynał się niepokoić.
            - Zarezerwowałem wam małżeński bungalow, macie jedno, wielkie łóżko, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, jesteście w końcu braćmi, chociaż Tomowi może to przeszkadzać i to bardzo, dlatego właśnie chciałem cię uprzedzić, bo już na miejscu może się wkurzyć, bądź na to przygotowany.
            Bill aż głośno przełknął ślinę. Czegoś takiego kompletnie się nie spodziewał, ale to, co właśnie usłyszał bardzo mu się spodobało, choć tak naprawdę powoli przestawał marzyć o tej innej bliskości to ucieszył się, że przez ten czas będzie miał go tak bardzo blisko, każdego wieczoru będzie słyszał jego spokojny oddech, kiedy będzie zasypiał, a tuż po przebudzeniu, będzie mógł bezkarnie na niego patrzeć. Jednak wciąż nie rozumiał, czemu to wszystko ma służyć i mimo, że na moment odebrało mu mowę, po chwili jednak zapytał:
            - Ale po cholerę to wszystko? Czemu nie załatwiłeś nam sypialni z dwoma łóżkami?
            - Bo macie tam odpocząć, a tamten ma nie przyprowadzać żadnych dup na noc, zrozumiano? To zalecenie i pomysł waszego menagera. Zero bzykanka, pełen odpoczynek, wysypiacie się, a ty masz mu nie odstępować łóżka, żeby tam zgarnął jakąś pannę, dlatego to wszystko.
            - Marcus, ale my będziemy na odludnym atolu, specjalnie nam załatwiłeś to miejsce, abyśmy w ciszy i spokoju wypoczęli, tylko kilkanaście domków na wodzie, restauracja na wyspie, zero burdeli i nocnych klubów, więc nie wiem, czy miałby gdzie wytrzasnąć laskę – zachichotał.
            - Nigdy nic nie wiadomo, znając jego zdolności, wyrwie jakąś turystkę. Poza tym wszędzie są kurwy, nawet na odludziu. Dasz sobie z nim radę? Liczę na ciebie.
            Czarnowłosy uśmiechnął się szeroko, bo tylko on wiedział, jaką ta wiadomość sprawiła mu radość.
            - Spoko, już ja sobie z nim poradzę… – wyszczerzył się spoglądając w lustro, a widząc swoją minę zaśmiał się serdecznie.
            Rozpromieniony i cały w skowronkach zbiegł po schodach, aż nie sposób było nie zwrócić uwagi na jego szampański humor i rumieńce, jakie właśnie wykwitły mu na policzkach.      
            Tom spojrzał na niego spod brwi, dłubiąc widelcem w zaserwowanej przed chwilą przez matkę potrawie. A więc z pewnością z kimś rozmawiał, taki szczęśliwy i radosny… Rodzice zajęci jedzeniem i rozmową, nie zauważyli nawet jego błyszczących oczu i tego uśmiechu, kiedy usiadł do stołu i zaczął jeść. Brat jednak doskonale widział tę nagłą zmianę nastroju, nie chciał jednak pytać obcesowo i wprost, mając nadzieję, że sam o wszystkim powie, jednak on milcząc po prostu jadł, wciąż rozkojarzony i nieobecny. Nawet nie spojrzał na Toma czując, że tamten bacznie mu się przygląda, przecież nie mógł mu o niczym powiedzieć i tę euforię, jaka w nim kipiała musiał skrzętnie ukryć.

***

            Oszalałem… Nie mogłem w to uwierzyć. On i ja przez cały ten czas w małżeńskim łożu… To było jak senne marzenie… Każdą noc, tak blisko, na wyciągnięcie ręki, a ja udający, że śnię zły sen będę mógł bezceremonialnie wtulać się w niego. Nie mogłem myśleć o niczym innym, nie potrafiłem się już na niczym skupić, w głowie jawił mi się obraz nas dwóch w spienionej pościeli, wtulonych w siebie. Czyste szaleństwo… Cieszyłem się na te chwile jak wariat, choć wtedy naprawdę nawet nie marzyłem o niczym innym. Bo cóż mogłoby się wydarzyć? Przecież Tom nie myślał o mnie w ten sposób i nie mogłem liczyć na to, że podobnie jak przy masażu zapomni się. Długo nad tym, co wydarzyło się wtedy myślałem, snułem mrzonki, że może jednak… Ale szybko odpędzałem od siebie myśli pełne nadziei. Może naprawdę był wyposzczony, może w tamtej chwili wyobraził sobie, że jego dłonie suną po ciele jakiejś ognistej brunetki? Przecież niemożliwe było, aby zrobił to z pełną świadomością, że jest to jednak moje ciało. To było nieprawdopodobne, nigdy wcześniej nie zdarzyło się nic, co kazałoby mi tak sądzić, on nie dawał mi żadnego powodu, aby choć przez myśl mi przemknęło, że czuje coś podobnego jak ja. Dlatego nie robiłem sobie nawet nadziei, cieszyłem się na te dni spędzone wspólnie i na noce tak blisko siebie, kiedy będę mógł czuć jego choćby przypadkowy dotyk i ciepło ciała leżącego obok mojego. Byłem chyba naprawdę pogodzony z tym, że on nie spojrzy na mnie inaczej, jak na ukochanego bliźniaka i dlatego brałem wszystko, co zsyła mi los, a teraz zesłał mi naprawdę wiele, bo tego zupełnie się nie spodziewałem.

***

            Tom nie mógł oderwać spojrzenia od brata. Jadł, rozmawiał z rodzicami, ale wciąż przyglądał się czarnowłosemu, który był radośnie rozkojarzony. Miał pewność, że poszedł na górę, aby z kimś porozmawiać, bo na smsa mógł odpowiedzieć bez całkowitej izolacji. Teraz nie odzywał się ani słowem, uśmiechał pod nosem i duchem był tu nieobecny. Nie wytrzymał.
            - A ty co taki radosny? – rzucił z ironicznym uśmiechem na ustach. Oczy rodziców skierowały się ku chłopakowi, a Tom zatarł w duchu ręce. Zaraz pewnie matka zacznie wypytywać co robił, z kim rozmawiał nie dając mu spokoju. Tak, to było perfidne z jego strony, ale on sam był ciekaw i chciał się dowiedzieć, teraz, już.
            Bill wzdrygnął się.
            - Ja? Wydaje ci się – rzucił od niechcenia, zmieszany. Chyba musiał mieć zakłopotanie wymalowane na twarzy, bo Tom nie dawał za wygraną.
            - Z kim gadałeś na górze?
            - A co to, przesłuchanie?
            Matka oczywiście podchwyciła w lot.
            - Coś się stało synku? Jakiś zdenerwowany jesteś.
            - Mamo, nic się nie stało.
            - Ale kto dzwonił, no powiedz? – dopytywała kobieta. Bill tylko wywrócił oczami. Musiał dla świętego spokoju coś wymyślić, inaczej rodzicielka będzie drążyć.
            - Oj nic wielkiego, dzwonił Marcus, pytał czy gotowi jesteśmy, żebyśmy nie zapomnieli o dokumentach i takie tam… - Łypnął na Toma, który uśmiechając się, wbijał w niego przenikliwe spojrzenie. Dlaczego przed nim nic nie dało się ukryć? Nie miał pojęcia o czym była rozmowa, ale wiedział w stu procentach, że nie o tym co przed chwilą, na poczekaniu wymyślił Bill.
            - No właśnie musicie sprawdzić wszystko, żeby potem jakichś problemów nie było – podchwyciła temat kobieta, na całe szczęście dla czarnowłosego, który mógł odetchnąć z ulgą, że nie będzie musiał nic więcej tłumaczyć. Dalej rozmowa potoczyła się już na temat wyjazdu i pobytu chłopców w nadmorskim kurorcie, czego obaj nie mogli się doczekać, nie tylko ze względu na obietnicę wypoczynku i dziesięciodniowej sielanki, ale przede wszystkim z powodu spędzenia tego czasu sam na sam ze sobą, o czym rodzice już nie mieli pojęcia. Nie mieli go także i oni. Każdy z osobna snuł w głowie wizje na te dni, w nieświadomości, że w głowie tego drugiego rodzą się podobne, a w duszy gra tak samo radośnie szczęście z tegoż właśnie powodu. Pożegnawszy rodziców, którzy z samego rana mieli wyjechać nie chcąc ich budzić, udali się na górę, do swoich pokoi. Już będąc zupełnie sam na sam, na schodach, Tom na nowo podjął drażliwy temat.
            - Wcale nie dzwonił Marcus, co nie?
            - Właśnie, że Marcus dzwonił, a raczej ja oddzwaniałem do niego.
            - Akurat… - mruknął z niedowierzaniem Tom. – Andreas, tak?
            Bill aż przystanął na schodach.
            - Co ci w ogóle przychodzi do głowy?
            - Jakbyś rozmawiał z Marcusem, nie byłbyś taki rozradowany. – Poirytowanie Toma było widoczne jak na dłoni i co najdziwniejsze, nawet nie próbował tego ukryć. – Pokaż połączenie.
            - Nie! – zaśmiał się Bill. Ta cała sytuacja była dziwna i niedorzeczna. A nawet gdyby dzwonił Andreas, czemu to tak bardzo zdenerwowało Toma?
            - Nie chcesz pokazać, bo dzwoniła ta szmata.
            - Tom, od kiedy tak cię wkurwia to, kto do mnie dzwoni? – Bill spoważniał, zatrzymując się przy drzwiach swojej sypialni.
            - Od zawsze. – odparował bliźniak. – Niepotrzebnie się z nim przespałeś, teraz nie da ci spokoju.
- Ale co ciebie właściwie to może obchodzić?
            - Obchodzi, kurwa… - warknął.
            - Jakoś wcześniej nie obchodziło…
            - Zawsze obchodziło mnie z kim się zadajesz, bo się o ciebie martwię i cię kocham, to takie dziwne?
            - Dziwne, bo teraz to wygląda jak scena zazdrości, a nie braterska troska.
            Patrzyli sobie przez chwilę w oczy, obaj skonsternowani. Kolejny raz zawisło między nimi wyraźne zakłopotanie. Tom nie odpowiedział, a Bill wyjął z kieszeni telefon i odświeżył ostatnie połączenia, po czym podstawił bratu pod nos wyświetlacz.
            - Naprawdę dzwonił Marcus - powiedział cicho, lecz zdecydowanie, jakby jeszcze bardziej chciał utwierdzić go w przekonaniu tego, co właśnie widział na własne oczy. – A uradowała mnie pewna od niego wiadomość.
            - Jaka? – Tom, jakby nagle oprzytomniał i ożywił się.
            - Właśnie tego nie mogę ci powiedzieć – W szerokim uśmiechu Bill pokazał rząd białych zębów, a zaraz pod wpływem tylko jemu znanych wyobrażeń, lekko przygryzł dolną wargę, za czym natychmiast powędrowało spojrzenie brata.
            - No chyba kpisz, że nie puścisz do jutra pary z gęby!
            - Nie puszczę! – Czarnowłosy odwrócił się na pięcie i zniknął za drzwiami swojej sypialni, zamykając ją od wewnątrz na klucz. Jeszcze kilkanaście minut Tom stukał do niego, prosząc, aby go wpuścił, albo chociaż jakoś naprowadził go na trop zagadki, która malowała na ustach Billa szeroki i szczęśliwy uśmiech, ale na nic. Młodszy brat umiał podsycić jego ciekawość, a potem trzymać przysłowiową gębę na kłódkę aż do końca. Tak miało być także i tym razem.

8 komentarzy:

  1. Oni sami siebie dręczą swoimi myślami, za bardzo się nakręcają. Scena podczas masażu "Polizałem, więc jest moje" haha �� Chciałabym już wiedzieć co się wydarzy na tych wakacjach, ale niestety trzeba tyle czekać ����

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, każdy boi się narazić na śmieszność i ujawnić swoje odczucia. A wakacje? Tuż, tuż...
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Cały odcinek przeczytałam z uśmiechem na ustach. To jest po prostu niezaprzeczalnie zajebiste! Ta scena masażu... Aż mi serce szybciej zabiło :)
    Mam nadzieję, że ich wakacje będą baaardzo udane (chyba wiesz, co mam na myśli) :D
    I ciekawe jak zareaguje Tom na wieść o ich wspólnym łóżku... Żeby tylko nie zrobił jakiejś awantury o to ;)
    Czekam z niecierpliwością na dalszą część

    Buziaki,
    Aniołek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie cieszy, że moja historia daje Ci tyle przyjemności. Powoli, powoli zaczynają się do siebie zbliżać, wciąż nieśmiało i bardzo ostrożnie.
      Tak, oczywiście, wiem co masz na myśli, ale wszystko w swoim czasie.
      Buziaki ;*

      Usuń
  3. Nooo... i w końcu się rozkręcamy. Tom przegiął z tym językiem Hahaha xD chociaż nie powiem bo podobało mi się to... Billowi pewnie tez z reszta ;>
    No nie mogę się doczekać tych ich wakacji. Będą spali razem w jednym łóżeczku ;>>> tam po prostu musi się coś wydarzyć. :D
    Także ten... czekam na następny rozdział, oby pojawił się jak najszybciej i... życzę Ci dużo weny :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toma poniosło, no co poradzić, ale szybko się usprawiedliwił, wprawdzie trochę naiwnie, no ale lepsze to niż nic...
      No Billowi to jak najbardziej na rękę, choć myślę, że czasem mogliby się i obyć bez łóżka ;>
      Buziaki ;*

      Usuń
  4. Ta jasne, poniosło go :D
    Tom może sobie ściemniać, ale Billa nie oszuka.

    Masaż. O to to to to to :D czytałam każde słowo myśląc będzie coś czy nie będzie, a może jednak będzie... Jednak chyba dobrze, że nie rzucili się na siebie. Jakoś nie ten klimat. W sensie, że nie przy rodzicach. Powinni sobie wszystko najpierw wyjaśnić. Chciałabym takiej ich szczerej i świadomej rozmowy.

    Lecę czytać dalej,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za wcześnie by było na jakieś sekscesy, no i rodzice na dole. Tu jeszcze nic nie mogło się wydarzyć. I miałam na to swój plan ;)
      Pozdrawiam i ściskam ;*

      Usuń