Część 7.
-
Dlaczego nie spałeś w takim razie? – Przerwał pytaniem wzrokowy kontakt, który
obudził w nim przyjemny dreszcz, choć tak naprawdę wcale tego nie chciał. Obawiał
się, że pod wpływem jego spojrzenia, które z pewnością nie kryło tego o czym marzył
i nie podszyte było podtekstem, sam obnaży się ze swoimi pragnieniami. Ale Tom
wcale nie przestał na niego patrzeć, chociaż on sam odwrócił wzrok i podnosząc
się, dolał sobie wina.
-
Szczerze? Zdenerwowałem się, że poszedłeś z Andreasem.
-
Dlaczego? Jakie to ma dla ciebie znaczenie? – Takiej riposty ze strony Billa
nie spodziewał się. I co ma teraz mu odpowiedzieć? Że poczuł… zazdrość? Tak,
poczuł i sam przed sobą właśnie się do tego przyznał, poczuł chorą zazdrość,
czuł ją od zawsze, tłumacząc troską o brata, a tak naprawdę trafiał go szlag,
kiedy tracił go z oczu na rzecz jego ówczesnego partnera. I nawet już nie
chciał wspominać, jak bardzo rozdarła go ona wczorajszej nocy.
-
Po prostu każdy wie, że on wciąż na ciebie leci, a tym, że się z nim
przespałeś, dałeś mu tylko nadzieję i jeszcze narobi ci problemu. –
odpowiedział w końcu po krótkim namyśle.
-
Poradzę sobie, Tom… Zresztą powiedziałem mu, żeby nie obiecywał sobie niczego,
to był tylko seks.
-
I co? Tak po prostu przyjął to do wiadomości? Bo widziałem jaki wściekły wyszedł
od ciebie.
-
Nie miał raczej wyboru. – Bill wzruszył ramionami i podszedł do okna, aby
zaciągnąć rolety. Na zewnątrz już dawno ściemniło się całkowicie i zastanawiał
się czemu wciąż nie są zasłonięte, dla bezpieczeństwa ich prywatności to było
niezbędne. Paparazzi byli nieprzewidywalni i możliwe było nawet to, że mimo
wszelkiej maści alarmów przy ogrodzeniu, któryś gotów się wdrapać na balkon,
aby zrobić im kilka zdjęć w szlafrokach.
Wciąż
nie dowierzał, że Tom samotnie spędził bezsenną noc, to wydawało mu się wręcz
nieprawdopodobne. Jeśli już nie brał do pokoju jakiejś panienki, zazwyczaj
kolejnego dnia był wyspany, wypoczęty i tryskał energią. Fakt, że jego podboje
ostatnio nie były jakieś wzmożone i nawet chłopaki zaczęli się zastanawiać, czy
Tom przypadkiem nie ulokował gdzieś swoich uczuć, bo często znikał wychodząc
pod osłoną nocy. Jednak kiedy pytali go o to wprost odpowiadał, że spacerował,
aby coś przemyśleć. Taka odpowiedź wydawała się zwykłym wykrętem i nikt nie
dawał wiary, że jest to szczerą prawdą, choć w rzeczywistości nią było. Na
wspomnienie tego Bill uśmiechnął się pod nosem.
-
A ty wychodziłeś w nocy na spacer? – zapytał z przekąsem.
-
Nie, wczoraj nie… Wróciłem do hotelu koło trzeciej, trochę wypity i zmęczony.
-
Tom, ty zazwyczaj padasz i zasypiasz w minutę, a co dopiero po imprezie, nawalony.
Jakim cudem nie mogłeś zasnąć z nerwów? - Bill pokręcił głową, coś mu w tym
wszystkim wciąż nie grało i chciał dociec prawdy, dlaczego on nie mógł zasnąć,
ale Tom usilnie trzymał się swojej wersji.
-
Sam nie wiem, nie mogłem i już. I uwierz, też chciałbym spożytkować ten czas w
taki sam sposób jak ty – Uśmiechnął się z nutą ironii i wyciągając na kanapie
podłożył dłonie pod głowę. Bill, który wciąż stał zaciskając smukłe palce na
nóżce kieliszka, objął jego ciało spojrzeniem. Poła szlafroka zsunęła się na
bok obnażając udo. Odwrócił się nie chcąc zbyt długo mu się przyglądać,
zważywszy na to, że Tom sam nieustannie na niego patrzył. Nie miał pojęcia, że
brat dostrzega w nim jakieś dziwne napięcie. Czuł się odrobinę speszony pod
naporem tego wzroku. A może po prostu jeszcze nigdy nie przyglądał mu się tak
wnikliwie, z nieodgadnionym wyrazem twarzy i jakąś nieobecną nostalgią? Dałby
wiele, aby wiedzieć co najukochańszemu na świecie człowiekowi rodziło się teraz
w głowie i gdyby mógł tę wiedzę posiąść, z pewnością bardzo by mu się to
spodobało.
Tom
patrzył na niego, wciąż nie mogąc pozbyć się wizji poprzedniej nocy,
nieustannie myślał o tym dlaczego brat czytał te wszystkie wynaturzone
opowiadania i z taką pieczołowitością zapisywał w pamięci komputera te
pornograficzne fotomontaże z nimi w roli głównej. Od dłuższego czasu to pytanie
królowało w jego głowie, ale jak miał się tego dowiedzieć? Wówczas musiałby
zapytać go o to wprost, a to oznaczało przyznanie się, że grzebał bez
pozwolenia w jego laptopie. Nie potrafił znaleźć teraz na to sposobu, więc
zastąpił je nieśmiałymi fantazjami. Ciekawe, czy pod tym szlafrokiem jest
zupełnie nagi…? Gdyby tak mógł dotknąć jego skóry, choćby przypadkiem, tak, aby
brat nie domyślił się tego, co też zaczyna tworzyć się w jego myślach… Chciał
go choć mieć teraz przy sobie, zrobiło się późno, a on coraz bardziej odczuwał
zmęczenie po nieprzespanej nocy.
-
Mam nadzieję, że już nie gniewasz się na mnie… - mruknął cicho, a kiedy Bill przecząco
pokręcił głową, dodał: – No to siadaj, pogadajmy jeszcze chwilę i pójdziemy
spać, bo ja jestem padnięty. – Poklepał dłonią miejsce obok siebie na kanapie.
Bill stał jeszcze chwilę masując się dłonią po szyi, po czym przeniósł ją na
kark i nieco się krzywiąc, przekręcił głowę na bok.
-
Pomasujesz mi barki i kark? Zdrzemnąłem się chwilę w busie, chyba jakoś krzywo
ułożyłem głowę i strasznie mnie boli szyja… - Znów potarł się po niej dłonią.
Tom
zamarł na krótką chwilę, ale zaraz odzyskał rezon.
-
Jasne… - Nie pojmował co się z nim dzieje, przecież nie raz masowali się
wzajemnie, kiedy śpiąc w jakichś złych pozycjach narzekali na ból i odrętwienie
różnych części ciała. Złapał się teraz na tym, że odkąd odkrył tajemnicę Billa,
prawie wcale go nie dotykał, nie licząc jakichś przypadkowych otarć.
-
Jak chcesz; usiąść, a może położysz się? – zapytał go, kiedy wrócił z łazienki
trzymając w dłoni buteleczkę olejku, ale gdy tylko zdążył wypowiedzieć te słowa,
pożałował, że nie ugryzł się w język nim wypłynęły z jego ust. Położyć się… A
on tak zwyczajnie usiądzie na jego zadku okrakiem, jak za starych czasów, kiedy
jeszcze pod żadnym pozorem, te dzikie fantazje nie rodziły się w jego głowie… A
co teraz na to jego ciało? Jak zareaguje on sam? To było istne szaleństwo i
właśnie niemal wpadł w panikę, kiedy Bill usadowił się na podłodze pomiędzy
jego udami, tyłem, zsuwając z ramion szlafrok. Taka pozycja była o niebo
bezpieczniejsza, choć wciąż bardzo kusząca.
-
Tak będzie mi wygodnie, chyba, że wolisz jakoś inaczej? – odwrócił głowę
zerkając na Toma w poszukiwaniu aprobaty, ale zaraz grymas bólu wykrzywił jego
twarz. Znów do głowy mu przyszło pytanie: ma na sobie te cholerne bokserki, czy
nie? A poza tymi niegrzecznymi myślami wciąż nurtowało go to, czy Tom chciał
jedynie wytłumaczyć się z tej nieprzespanej nocy. Najprawdopodobniej wcale nie
zamierzał mu oznajmiać, że się zakochał, ale wciąż podświadomie czuł, że coś
przed nim ukrywa.
***
Kiedy oparłem plecy o siedzisko
kanapy pomiędzy jego udami, od razu na moich ramionach poczułem bijące od nich
ciepło i nie musiałem zbyt długo czekać, aby równie ciepłe i miękkie dłonie
ułożyły się na moim karku. Przymknąłem oczy i pochyliłem głowę, pozwalając w
niej tworzyć sobie tylko znane wizje. Stłumiłem westchnienie, kiedy pierwszymi
ruchami palców zaczął ugniatać delikatnie bolące miejsca. Dla niego był to
zwykły, braterski masaż, dla mnie – najcudowniejsza pieszczota. I choć już
niejednokrotnie robiliśmy to sobie wzajemnie, czasem nawet w chwilach
zdenerwowania, czy napięcia, niekiedy dla rozluźnienia, tak teraz odczuwałem to
jakoś intensywniej, czerpiąc zupełnie inną przyjemność płynącą także z
imaginacji tworzących się w moim spragnionym takiego kontaktu umyśle. Przy
akompaniamencie wytworów mojej wyobraźni, jego dotyk z każdą chwilą stawał się
coraz czulszą pieszczotą, miękkie opuszki palców sunęły od pacierzy kręgosłupa
na boki, zaznaczając swoją obecnością ramiona i obojczyki, a potem wracały pnąc
się w górę, po karku, aż pod włosy i znów w dół, jakby chciały zliczyć jak
najwięcej kręgów, opadając jak najniżej. Sprawiał mi ulgę w tym bólu, ale w
zupełnej niewiedzy każdym drgnieniem palców, zsyłał do podbrzusza rozkoszne
fale dreszczy.
Miałem choć taką namiastkę jego
bliskości… Drżąc lekko, jeszcze bardziej zsunąłem z siebie szlafrok i jeszcze
niżej spuściłem głowę, dotykając podbródkiem klatki piersiowej i wtedy stało
się coś, czego nigdy, przenigdy bym się nie spodziewał…
***
Dłonie
Toma pachniały kokosem i on sam bardzo intensywnie czuł tę woń. Od zawsze brat
lubił tę nutę, dlatego też wiele kosmetyków miał o tym zapachu, zacząwszy od
mydła, a skończywszy na balsamie do ciała. Tak, bardzo to było „męskie”, ale
Bill nigdy nie przejmował się drwinami kolegów, kiedy śmiali się, że pachnie
jak baba.
Kiedy
rozmasował w palcach kilka kropel olejku, czuł się jak przed jakimś egzaminem,
miał tremę, jakby robił to pierwszy raz oraz wrażenie, że zbliżenie ich do
skóry Billa zajmuje mu całą wieczność. Od jakiegoś czasu taka bliskość i
kontakt były dla niego bardzo trudne, ale jakże przyjemne. Wciąż poszukiwał w
sobie powodu, dla którego jego nastawienie tak bardzo się zmieniło, choć z
każdym dniem był coraz bliższy przyznania przed samym sobą, że kocha go nie
tylko tą bliźniaczą miłością i jest dla niego kimś więcej jak bratem, że
zaczyna go pragnąć i myśleć o nim w sposób, w jaki człowiek myśli o swoim
partnerze. I zapewne dlatego w chwili, kiedy już opuszki jego palców zaczęły
ślizgać się po skórze Billa, poczuł pod nimi wyładowania mikroskopijnych,
elektrycznych cząsteczek, które wniknąwszy w jego palce, transportowały
przyjemny dreszcz gdzieś w głąb jego istnienia, aby potem mógł spłynąć do
podbrzusza.
Gładkość
powłoki tego niemal idealnego ciała była dla niego zaskakująca i chociaż tyle
razy dotykał jej, dopiero dziś odczuł to ze zdwojoną siłą. Sunął dłońmi po
barkach, karku i plecach czarnowłosego chłopaka z ogromnym namaszczeniem,
nasycając każdy ruch delikatnością, niemal czułą pieszczotą. Podświadomość
podpowiadała mu, że nie tylko jemu sprawia to przyjemność, brat poddawał się
każdemu drgnieniu jego palców z rozkoszą przechylając głowę tak, aby dać mu jak
najlepszy dostęp do każdego, eksponowanego fragmentu skóry. Masował, uciskając
lekko obolałe partie mięśni starając się mu pomóc, a jednocześnie samemu
czerpać z tego kontaktu nieznane sobie dotąd rozkosze i właśnie sam przed sobą
przyznał, że celowo i świadomie przedłuża ten kontakt. Już samo to dawało
świadectwo temu, jak wiele się zmieniło. Te kilka, może kilkanaście tygodni wcześniej,
dawno już zakończyłby ten masaż mówiąc ze śmiechem na ustach, że ma dość i
pewnie wcale go już nie boli.
Pochylił
lekko głowę oddychając uwalnianym spod rozbieganych palców słodkim zapachem,
kuszącym jak zakazany owoc, aby go zjeść, skosztować, chociaż polizać… Czy to
był zapach olejku, czy to skóra Billa pachniała tak narkotycznie, nie
pozwalając skupić myśli na niczym innym, jakby nawołując: „spróbuj…”. Oddech niespodziewanie przyspieszył i coś jakby popchnęło
go do przodu, a przecież stał już na skraju przepaści, wciąż jednak nie gotowy,
aby w nią skoczyć, choćby była obietnicą najsłodszego raju. Mimowolnie skłonił
głowę jeszcze bardziej, a kiedy dotknął ustami tego aksamitu na szyi brata,
jakby wszystko zatrzymało się na chwilę, świat stanął, a potem zaczął wirować w
obłąkańczym tempie. Krew w tętnicy bliźniaka pulsowała, czuł na miękkiej skórze
warg, jak jego tętno wariuje, a kiedy przesunął po niej językiem on po prostu
zamarł w bezruchu. Chyba jeszcze nigdy nie byli ze sobą tak blisko, nawet jeśli
spali w jednym łóżku był to tylko niewinny sen, a teraz… teraz to zbliżenie
było czymś, czego żaden z nich, nigdy nie spodziewałby się, to było jak
przekroczenie niewidzialnej bariery, której przecież przekraczać nie było
wolno. Spod lekko uchylonych powiek dostrzegł jak język Billa przesunął się po
drżącej wardze i zaraz wydobyło się stamtąd ciche, ale jakże podniecające
westchnienie, a jego ramiona natychmiast pokryła gęsia skórka. Brat nie
zaprotestował, a wręcz przeciwnie. Miał nieodparte wrażenie, że to co zrobił,
jedynie rozpaliło jego zmysły. Więc to wszystko co widział, co wciąż tkwiło na
jego pendrivie miało swoje uzasadnienie…
Co
on wyprawia, chyba oszalał…
To
było jak impuls, uderzenie w policzek, wiadro zimnej wody. Opamiętanie przyszło
tak nagle, jak nagle pozwolił sobie na to szaleństwo. I jak teraz spojrzy mu w
oczy? Co powie? Zimna krew na nowo napłynęła do jego żył, kiedy jednym ruchem
dłoni naciągnął na drżące ramiona Billa szlafrok.
-
Sorry, poniosło mnie, ta twoja pachnąca szyja mnie sprowokowała, no wiesz, ten
brak kobiety – zaśmiał się, tuszując lekkie zmieszanie. - Chyba już jest okej,
nie? – dodał odrobinę nienaturalnym tonem, starając się stłumić każdą emocję,
jaka jeszcze drżała w jego ciele. Nawet nie zaszczycił Billa jednym
spojrzeniem, gdy wstał i poprawiając szlafrok, skierował kroki do swojego
pokoju. – Idę spać, bo padam i chyba ze zmęczenia zaczynam mieć jakieś omamy. –
rzucił ze śmiechem będąc już w samych drzwiach, jeszcze raz dając mu do
zrozumienia, że to nie on był obiektem tej czułości, że stanowił jakby jakiś
substytut.
Jeszcze
dobre kilka minut po jego wyjściu czarnowłosy chłopak siedział na podłodze,
oparłszy się o siedzisko kanapy, obejmował swoje drobne ciało ramionami, wciąż
delikatnie drżąc. Czuł na skórze szyi ciepłe wargi, które dopiero co otarły się
o nią wzniecając w nim jakąś iskrę chorej nadziei. Te kilka chwil
poprzedzających wyjście Toma z pokoju było dla niego jak senne marzenie, tak
nierealne, że zaczął zastanawiać się, czy to przypadkiem nie był jedynie wytwór
jego wyobraźni. Czy to możliwe, że w akcie desperacji z powodu braku kobiety
zdobył się na coś takiego? Przecież różnie z tym bywało, a jednak nigdy nawet
nie dotknął go w dwuznaczny sposób. Coś niewątpliwie w zachowaniu Toma się
zmieniło, stał się jakiś inny, dziwny i teraz, zastanawiając się nad tym dłużej
zaczął to dostrzegać. Jutro przyjrzy mu się baczniej, tak, jutro, bo dziś
jedyne co może zrobić, to zatonąć w fantazjach o nim…
***
Kolejne
dni, jakie przyszło im spędzić na załatwieniu paru formalności w wytwórni i
przygotowywaniu do wspólnych wakacji, nie przyniosły jednak Billowi żadnych
konkretnych spostrzeżeń. Tom zdawał się być bardzo wyluzowany i zachowywał się
zwyczajnie, jak zawsze. Rodzice towarzyszyli im do samego wyjazdu, chcąc
nacieszyć się synami nim znów znikną im z oczu, dlatego też spędzali razem z
nimi wieczory na oglądaniu filmów, wspólnych kolacjach i rozmowach. O jakichkolwiek
chwilach sam na sam nie było nawet mowy, a i Bill nawet nie za bardzo o nie
zabiegał. I choć wciąż miał w pamięci niespodziewany gest Toma podczas masażu,
to jednak nie obiecywał sobie po tym zbyt wiele, bo brat w niczym nie dał mu
odczuć, że tamto zdarzenie miało dla niego jakiekolwiek znaczenie. Dlatego też
znów upchnął gdzieś głęboko swoje fantazje, ciesząc się na wspólny wyjazd i
dziesięciodniowy odpoczynek na złotej plaży, nawet nie myśląc, że tam mogłoby
zdarzyć się coś więcej. Dopiero na dzień przed odlotem stało się coś, co
pozwoliło mu znów snuć nieogarnięte, śmiałe fantazje choć tak naprawdę to nie
miało nic wspólnego z zachowaniem Toma i mogło nie mieć też żadnego wpływu na
bieg wydarzeń, to jednak znów rozbudziło w nim nadzieję.
W
ferworze przygotowań do podróży nie słyszał dźwięku nadchodzącego smsa. Właśnie
mieli zasiąść do ostatniej przed wyjazdem, wspólnej kolacji z rodzicami, kiedy
w zupełnie innym celu sięgnął po telefon. W tej właśnie chwili zobaczył
wiadomość, jaka przyszła ponad godzinę wcześniej. „Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz sam, musimy pogadać bez świadków”,
odczytał słowa, jakich autorem był ich osobisty agent. Nie miał pojęcia o czym
mężczyzna chce rozmawiać z nim w cztery oczy i nawet nie spodziewał się, że
będzie to dla niego tak wspaniała wiadomość. Tom, którego jak mogłoby się
zdawać, wcale nie interesowało co robi brat, ukradkiem go obserwował, dlatego
też doskonale widział, kiedy ten coś odczytawszy, wsunął telefon do kieszeni i
nim zasiadł do stołu, oznajmił wszystkim: - Zaraz wrócę – po czym szybko
zniknął na schodach, prowadzących na górę. Poczuł jakieś dziwne ukłucie w
okolicy serca, a umysł zaczęły natychmiast bombardować dziwne domysły. Gdyby
nie rodzice, z pewnością zakradłby się cicho, aby zobaczyć dlaczego brat
właśnie teraz chciał ukryć się przed wszystkimi na górze lub też podsłuchać,
jeśli zamierzał gdzieś dzwonić, o czym i z kim będzie rozmawiał. Paliła go
nieopisana ciekawość i żałował, że nie może ruszyć się od stołu.
Bill
nie miał pojęcia czego mężczyzna może od niego chcieć, bo jeśli to jakaś sprawa
dotycząca wyjazdu, to czemu ta rozmowa miała się odbyć w takiej konspiracji?
Nim wybrał połączenie, przez jego głowę przebiegło wiele myśli, jednak jak się
miało okazać, żadną z nich nie trafił w sedno.
-
No jestem, co się stało? – odezwał się słysząc głos Marcusa.
-
Muszę cię uprzedzić o czymś, co dotyczy waszego wyjazdu – odpalił pospiesznie
rozmówca.
-
O co chodzi? Jakieś problemy, coś się zmieniło?
-
Czy problemy, to dowiesz się już na miejscu, bo wcześniej masz nie puścić pary
z gęby, rozumiemy się? – stanowczo rzekł mężczyzna.
-
Ale do rzeczy – zniecierpliwił się Bill, który już zaczynał się niepokoić.
-
Zarezerwowałem wam małżeński bungalow, macie jedno, wielkie łóżko, mam
nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, jesteście w końcu braćmi, chociaż
Tomowi może to przeszkadzać i to bardzo, dlatego właśnie chciałem cię
uprzedzić, bo już na miejscu może się wkurzyć, bądź na to przygotowany.
Bill
aż głośno przełknął ślinę. Czegoś takiego kompletnie się nie spodziewał, ale
to, co właśnie usłyszał bardzo mu się spodobało, choć tak naprawdę powoli
przestawał marzyć o tej innej bliskości to ucieszył się, że przez ten czas
będzie miał go tak bardzo blisko, każdego wieczoru będzie słyszał jego spokojny
oddech, kiedy będzie zasypiał, a tuż po przebudzeniu, będzie mógł bezkarnie na
niego patrzeć. Jednak wciąż nie rozumiał, czemu to wszystko ma służyć i mimo,
że na moment odebrało mu mowę, po chwili jednak zapytał:
-
Ale po cholerę to wszystko? Czemu nie załatwiłeś nam sypialni z dwoma łóżkami?
-
Bo macie tam odpocząć, a tamten ma nie przyprowadzać żadnych dup na noc,
zrozumiano? To zalecenie i pomysł waszego menagera. Zero bzykanka, pełen
odpoczynek, wysypiacie się, a ty masz mu nie odstępować łóżka, żeby tam zgarnął
jakąś pannę, dlatego to wszystko.
-
Marcus, ale my będziemy na odludnym atolu, specjalnie nam załatwiłeś to
miejsce, abyśmy w ciszy i spokoju wypoczęli, tylko kilkanaście domków na
wodzie, restauracja na wyspie, zero burdeli i nocnych klubów, więc nie wiem,
czy miałby gdzie wytrzasnąć laskę – zachichotał.
-
Nigdy nic nie wiadomo, znając jego zdolności, wyrwie jakąś turystkę. Poza tym
wszędzie są kurwy, nawet na odludziu. Dasz sobie z nim radę? Liczę na ciebie.
Czarnowłosy
uśmiechnął się szeroko, bo tylko on wiedział, jaką ta wiadomość sprawiła mu
radość.
-
Spoko, już ja sobie z nim poradzę… – wyszczerzył się spoglądając w lustro, a
widząc swoją minę zaśmiał się serdecznie.
Rozpromieniony
i cały w skowronkach zbiegł po schodach, aż nie sposób było nie zwrócić uwagi
na jego szampański humor i rumieńce, jakie właśnie wykwitły mu na
policzkach.
Tom
spojrzał na niego spod brwi, dłubiąc widelcem w zaserwowanej przed chwilą przez
matkę potrawie. A więc z pewnością z kimś rozmawiał, taki szczęśliwy i radosny…
Rodzice zajęci jedzeniem i rozmową, nie zauważyli nawet jego błyszczących oczu
i tego uśmiechu, kiedy usiadł do stołu i zaczął jeść. Brat jednak doskonale
widział tę nagłą zmianę nastroju, nie chciał jednak pytać obcesowo i wprost,
mając nadzieję, że sam o wszystkim powie, jednak on milcząc po prostu jadł,
wciąż rozkojarzony i nieobecny. Nawet nie spojrzał na Toma czując, że tamten
bacznie mu się przygląda, przecież nie mógł mu o niczym powiedzieć i tę
euforię, jaka w nim kipiała musiał skrzętnie ukryć.
***
Oszalałem… Nie mogłem w to uwierzyć. On i ja
przez cały ten czas w małżeńskim łożu… To było jak senne marzenie… Każdą noc,
tak blisko, na wyciągnięcie ręki, a ja udający, że śnię zły sen będę mógł
bezceremonialnie wtulać się w niego. Nie mogłem myśleć o niczym innym, nie
potrafiłem się już na niczym skupić, w głowie jawił mi się obraz nas dwóch w
spienionej pościeli, wtulonych w siebie. Czyste szaleństwo… Cieszyłem się na te
chwile jak wariat, choć wtedy naprawdę nawet nie marzyłem o niczym innym. Bo
cóż mogłoby się wydarzyć? Przecież Tom nie myślał o mnie w ten sposób i nie
mogłem liczyć na to, że podobnie jak przy masażu zapomni się. Długo nad tym, co
wydarzyło się wtedy myślałem, snułem mrzonki, że może jednak… Ale szybko
odpędzałem od siebie myśli pełne nadziei. Może naprawdę był wyposzczony, może w
tamtej chwili wyobraził sobie, że jego dłonie suną po ciele jakiejś ognistej
brunetki? Przecież niemożliwe było, aby zrobił to z pełną świadomością, że jest
to jednak moje ciało. To było nieprawdopodobne, nigdy wcześniej nie zdarzyło
się nic, co kazałoby mi tak sądzić, on nie dawał mi żadnego powodu, aby choć
przez myśl mi przemknęło, że czuje coś podobnego jak ja. Dlatego nie robiłem
sobie nawet nadziei, cieszyłem się na te dni spędzone wspólnie i na noce tak
blisko siebie, kiedy będę mógł czuć jego choćby przypadkowy dotyk i ciepło
ciała leżącego obok mojego. Byłem chyba naprawdę pogodzony z tym, że on nie
spojrzy na mnie inaczej, jak na ukochanego bliźniaka i dlatego brałem wszystko,
co zsyła mi los, a teraz zesłał mi naprawdę wiele, bo tego zupełnie się nie
spodziewałem.
***
Tom
nie mógł oderwać spojrzenia od brata. Jadł, rozmawiał z rodzicami, ale wciąż
przyglądał się czarnowłosemu, który był radośnie rozkojarzony. Miał pewność, że
poszedł na górę, aby z kimś porozmawiać, bo na smsa mógł odpowiedzieć bez
całkowitej izolacji. Teraz nie odzywał się ani słowem, uśmiechał pod nosem i
duchem był tu nieobecny. Nie wytrzymał.
-
A ty co taki radosny? – rzucił z ironicznym uśmiechem na ustach. Oczy rodziców
skierowały się ku chłopakowi, a Tom zatarł w duchu ręce. Zaraz pewnie matka
zacznie wypytywać co robił, z kim rozmawiał nie dając mu spokoju. Tak, to było
perfidne z jego strony, ale on sam był ciekaw i chciał się dowiedzieć, teraz,
już.
Bill
wzdrygnął się.
-
Ja? Wydaje ci się – rzucił od niechcenia, zmieszany. Chyba musiał mieć
zakłopotanie wymalowane na twarzy, bo Tom nie dawał za wygraną.
-
Z kim gadałeś na górze?
-
A co to, przesłuchanie?
Matka
oczywiście podchwyciła w lot.
-
Coś się stało synku? Jakiś zdenerwowany jesteś.
-
Mamo, nic się nie stało.
-
Ale kto dzwonił, no powiedz? – dopytywała kobieta. Bill tylko wywrócił oczami.
Musiał dla świętego spokoju coś wymyślić, inaczej rodzicielka będzie drążyć.
-
Oj nic wielkiego, dzwonił Marcus, pytał czy gotowi jesteśmy, żebyśmy nie
zapomnieli o dokumentach i takie tam… - Łypnął na Toma, który uśmiechając się,
wbijał w niego przenikliwe spojrzenie. Dlaczego przed nim nic nie dało się
ukryć? Nie miał pojęcia o czym była rozmowa, ale wiedział w stu procentach, że
nie o tym co przed chwilą, na poczekaniu wymyślił Bill.
-
No właśnie musicie sprawdzić wszystko, żeby potem jakichś problemów nie było –
podchwyciła temat kobieta, na całe szczęście dla czarnowłosego, który mógł
odetchnąć z ulgą, że nie będzie musiał nic więcej tłumaczyć. Dalej rozmowa
potoczyła się już na temat wyjazdu i pobytu chłopców w nadmorskim kurorcie,
czego obaj nie mogli się doczekać, nie tylko ze względu na obietnicę wypoczynku
i dziesięciodniowej sielanki, ale przede wszystkim z powodu spędzenia tego
czasu sam na sam ze sobą, o czym rodzice już nie mieli pojęcia. Nie mieli go
także i oni. Każdy z osobna snuł w głowie wizje na te dni, w nieświadomości, że
w głowie tego drugiego rodzą się podobne, a w duszy gra tak samo radośnie
szczęście z tegoż właśnie powodu. Pożegnawszy rodziców, którzy z samego rana
mieli wyjechać nie chcąc ich budzić, udali się na górę, do swoich pokoi. Już
będąc zupełnie sam na sam, na schodach, Tom na nowo podjął drażliwy temat.
-
Wcale nie dzwonił Marcus, co nie?
-
Właśnie, że Marcus dzwonił, a raczej ja oddzwaniałem do niego.
-
Akurat… - mruknął z niedowierzaniem Tom. – Andreas, tak?
Bill
aż przystanął na schodach.
-
Co ci w ogóle przychodzi do głowy?
-
Jakbyś rozmawiał z Marcusem, nie byłbyś taki rozradowany. – Poirytowanie Toma
było widoczne jak na dłoni i co najdziwniejsze, nawet nie próbował tego ukryć.
– Pokaż połączenie.
-
Nie! – zaśmiał się Bill. Ta cała sytuacja była dziwna i niedorzeczna. A nawet
gdyby dzwonił Andreas, czemu to tak bardzo zdenerwowało Toma?
-
Nie chcesz pokazać, bo dzwoniła ta szmata.
-
Tom, od kiedy tak cię wkurwia to, kto do mnie dzwoni? – Bill spoważniał,
zatrzymując się przy drzwiach swojej sypialni.
-
Od zawsze. – odparował bliźniak. – Niepotrzebnie się z nim przespałeś, teraz
nie da ci spokoju.
-
Ale co ciebie właściwie to może obchodzić?
-
Obchodzi, kurwa… - warknął.
-
Jakoś wcześniej nie obchodziło…
-
Zawsze obchodziło mnie z kim się zadajesz, bo się o ciebie martwię i cię
kocham, to takie dziwne?
-
Dziwne, bo teraz to wygląda jak scena zazdrości, a nie braterska troska.
Patrzyli
sobie przez chwilę w oczy, obaj skonsternowani. Kolejny raz zawisło między nimi
wyraźne zakłopotanie. Tom nie odpowiedział, a Bill wyjął z kieszeni telefon i
odświeżył ostatnie połączenia, po czym podstawił bratu pod nos wyświetlacz.
-
Naprawdę dzwonił Marcus - powiedział cicho, lecz zdecydowanie, jakby jeszcze
bardziej chciał utwierdzić go w przekonaniu tego, co właśnie widział na własne
oczy. – A uradowała mnie pewna od niego wiadomość.
-
Jaka? – Tom, jakby nagle oprzytomniał i ożywił się.
-
Właśnie tego nie mogę ci powiedzieć – W szerokim uśmiechu Bill pokazał rząd
białych zębów, a zaraz pod wpływem tylko jemu znanych wyobrażeń, lekko
przygryzł dolną wargę, za czym natychmiast powędrowało spojrzenie brata.
-
No chyba kpisz, że nie puścisz do jutra pary z gęby!
-
Nie puszczę! – Czarnowłosy odwrócił się na pięcie i zniknął za drzwiami swojej
sypialni, zamykając ją od wewnątrz na klucz. Jeszcze kilkanaście minut Tom
stukał do niego, prosząc, aby go wpuścił, albo chociaż jakoś naprowadził go na
trop zagadki, która malowała na ustach Billa szeroki i szczęśliwy uśmiech, ale
na nic. Młodszy brat umiał podsycić jego ciekawość, a potem trzymać
przysłowiową gębę na kłódkę aż do końca. Tak miało być także i tym razem.
Oni sami siebie dręczą swoimi myślami, za bardzo się nakręcają. Scena podczas masażu "Polizałem, więc jest moje" haha �� Chciałabym już wiedzieć co się wydarzy na tych wakacjach, ale niestety trzeba tyle czekać ����
OdpowiedzUsuńNiestety, każdy boi się narazić na śmieszność i ujawnić swoje odczucia. A wakacje? Tuż, tuż...
UsuńPozdrawiam ;*
Cały odcinek przeczytałam z uśmiechem na ustach. To jest po prostu niezaprzeczalnie zajebiste! Ta scena masażu... Aż mi serce szybciej zabiło :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ich wakacje będą baaardzo udane (chyba wiesz, co mam na myśli) :D
I ciekawe jak zareaguje Tom na wieść o ich wspólnym łóżku... Żeby tylko nie zrobił jakiejś awantury o to ;)
Czekam z niecierpliwością na dalszą część
Buziaki,
Aniołek
Bardzo mnie cieszy, że moja historia daje Ci tyle przyjemności. Powoli, powoli zaczynają się do siebie zbliżać, wciąż nieśmiało i bardzo ostrożnie.
UsuńTak, oczywiście, wiem co masz na myśli, ale wszystko w swoim czasie.
Buziaki ;*
Nooo... i w końcu się rozkręcamy. Tom przegiął z tym językiem Hahaha xD chociaż nie powiem bo podobało mi się to... Billowi pewnie tez z reszta ;>
OdpowiedzUsuńNo nie mogę się doczekać tych ich wakacji. Będą spali razem w jednym łóżeczku ;>>> tam po prostu musi się coś wydarzyć. :D
Także ten... czekam na następny rozdział, oby pojawił się jak najszybciej i... życzę Ci dużo weny :*
Buziaki :*
Toma poniosło, no co poradzić, ale szybko się usprawiedliwił, wprawdzie trochę naiwnie, no ale lepsze to niż nic...
UsuńNo Billowi to jak najbardziej na rękę, choć myślę, że czasem mogliby się i obyć bez łóżka ;>
Buziaki ;*
Ta jasne, poniosło go :D
OdpowiedzUsuńTom może sobie ściemniać, ale Billa nie oszuka.
Masaż. O to to to to to :D czytałam każde słowo myśląc będzie coś czy nie będzie, a może jednak będzie... Jednak chyba dobrze, że nie rzucili się na siebie. Jakoś nie ten klimat. W sensie, że nie przy rodzicach. Powinni sobie wszystko najpierw wyjaśnić. Chciałabym takiej ich szczerej i świadomej rozmowy.
Lecę czytać dalej,
E.G.
Za wcześnie by było na jakieś sekscesy, no i rodzice na dole. Tu jeszcze nic nie mogło się wydarzyć. I miałam na to swój plan ;)
UsuńPozdrawiam i ściskam ;*