Część 73.
Tom
patrzył na nią w milczeniu. Czuł, jak mocno bije mu serce, jak pod powiekami
zbierają się piekące łzy, ale przecież nie mógł się tu rozpłakać, nie teraz,
nie przy niej! A tak prosił, żeby powiedział mu wszystko, jeśli byłby z nim
szczery może wówczas zdołałby mu wybaczyć, ale on przyznał się jedynie do tego,
do czego musiał, bo wyszło na jaw. Co miał jeszcze na sumieniu? Ile zdrad?
Robił to z pewnością wiele razy, kłamiąc w żywe oczy! Może w Hannoverze też
zrobił to gdzieś szybko z Jurgenem? Nawet jeśli nie, to i tak go okłamał. Już w
nic mu nie wierzył i wiedział, że nigdy w nic nie uwierzy. Jak widać, Bill
potrafił tylko kłamać. Ale zaraz… Może to ta dziewczyna kłamała? Tylko jaki
miała w tym cel, przecież nie miała pojęcia co łączy go z Billem.
Ona
coś jeszcze mówiła, ale już zupełnie się wyłączył mając w głowie totalny
mętlik. Odwrócił się poszukując spojrzeniem Billa. Wciąż tam był, stał w grupie
razem z Bastienem i Manuelem, zupełnie nieświadomy tego, co tutaj się dzieje. I
właśnie w tej chwili w głowie Toma zrodziła się jedna myśl; wyjdzie stąd zaraz,
natychmiast, zabierze ze sobą tę dziewczynę i po prostu zniknie! Ale najpierw
niech on tu przyjdzie, niech spojrzy mu w oczy! I niech się do wszystkiego
przyzna!
Sięgnął
po szklankę z whisky i wychylił wszystko do dna. Znów czuł się dokładnie tak
samo jak wtedy, kiedy dowiedział się o tych zdjęciach, a jednocześnie o jego
zdradzie, z tą różnicą, że wtedy to spadło na niego jak grom z jasnego nieba,
bo zupełnie się nie spodziewał, a teraz? Teraz mógł to przewidzieć, a właściwie
powinien. Nienawidził tego uczucia, nienawidził siebie, i właśnie zaczynał
nienawidzić jego! Jak mógł być tak naiwny, znów dać się mu omotać, uwierzyć, że
to był tylko ten jeden raz?! Dlaczego w tej niby szczerej rozmowie, Bastien mu
niczego nie powiedział? Tak, był wyjątkowo lojalny i dotrzymywał słowa, tak jak
mówił o nim Bill, i właśnie się o tym przekonał. Nieważne… Potwierdzenie wydusi
z Billa, a potem zniknie, wyparuje jak rosa o poranku, pozostawiając po sobie
upalne i trudne do wytrzymania południe. A potem długą noc, która zamieni się w
wieczność. Nim jednak to się stanie, wykrzyczy mu w twarz, że o wszystkim wie,
że go nienawidzi i nie chce znać! Tylko niech on tu przyjdzie, albo chociaż
niech spojrzy w tą stronę, a gdy napotka jego wzrok, wtedy już wszystko będzie
wiedział!
***
Bill
w najlepsze rozmawiał z chłopakami i tryskał humorem. Był lekko podpity, ale
czuł się świetnie, aż do pewniej chwili, w której poczuł jakiś dziwny niepokój
i właśnie wtedy przypomniał sobie, że zostawił Toma samego przy barze.
Zastanowił się, czy wciąż tam jest? Spojrzał w tamtą stronę i bez trudu
odnalazł go wzrokiem, a wówczas napotkał jego spojrzenie. Było przenikliwe,
wściekłe i bliskie obłędu. Zupełnie podobne do tego, jakim obdarzył go tamtego
dnia, kiedy pakował się w garderobie, ale w tej chwili dodatkowo przesycone
było żalem, bólem i pretensją, mroziło go i przywoływało najgorsze przeczucia.
Przy barze, na stołku tuż obok niego siedziała Caroline. Sparaliżował go
lodowaty dreszcz, bo jej obecność w tamtym miejscu nie wróżyła niczego dobrego,
i jeszcze to spojrzenie brata… Chyba już wiedział co się stało, chociaż wciąż w
to nie wierzył, bo przecież mu obiecała.
Zupełnie
oderwany od rzeczywistości w jakiej się znajdował, szepnął sam do siebie:
–
Nie… Tylko nie to…
Nic
nie mówiąc, ruszył przed siebie i niemal w tej samej chwili, kiedy zrobił
pierwszy krok, Tom chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą ruszając do
wyjścia, jakby właśnie tam przy barze, tylko na to czekał. Coś do niej mówił,
ale byli zbyt daleko, żeby Bill mógł to usłyszeć. Puścił się za nimi pędem, a
kiedy wyszli na hol, natychmiast za nimi wypadł, krzycząc:
–
Tom! Gdzie idziesz?!
–
Idę do hotelu, udowodnić jej, że w ruchaniu jestem lepszy od ciebie! – warknął
i zaraz zwrócił się do dziewczyny: – Weź swój płaszcz, czy co tam masz do
ubrania.
Zatrzymali
się przy szatni, która dziś nie miała obsługi, więc obsłużyli się sami. Tom
także sięgnął po swoją kurtkę.
–
Dlaczego?! Tom, ja nic nie zrobiłem! Nie rób mi tego!
Caroline
patrzyła na nich zupełnie zdezorientowana. Bill zachowywał się jak jakiś
właśnie zdradzany kochanek, nie miała pojęcia dlaczego tak histeryzuje,
przecież Tom był jego bratem. Zupełnie nie wiedziała o co chodzi i skąd ten
nagły wybuch.
–
Bill, wyluzuj – zaśmiała się.
–
Wyjdź na zewnątrz i zawołaj taksówkę, zaraz do ciebie dołączę – rzucił do niej
Tom, więc posłusznie zrobiła to, czego chciał, licząc na resztę udanej nocy.
Dopiero teraz mógł swobodnie zamienić kilka ostatnich słów z bratem, chociaż
właściwie to nie miała być rozmowa.
–
A co ty mi zrobiłeś, Bill?! No co?! – Brat chwycił czarnowłosego za ramiona i
nim potrząsnął. – Przysięgałeś, że to był jeden, jedyny raz podczas, kiedy
urządziliście sobie seks-party w Atlancie?! O czym jeszcze nie wiem, co?!
–
Tommy, naćpałem się wtedy, nie wiedziałem co robię! Ja tak strasznie tego
żałuję!
– Ja pierdolę, nawet nie
zaprzeczasz! Czyli to prawda… A ja jeszcze łudziłem się, że ona to wszystko
wymyśliła…
–
Po prostu bałem się ci o tym powiedzieć, bałem się, że mi nie wybaczysz!
–
A żebyś wiedział! Teraz już na pewno ci nie wybaczę i żałuj, bo wtedy może bym
to jeszcze jakoś przetrawił, ale teraz to koniec! – wykrzyczał, pospiesznie
zakładając kurtkę.
–
Ale ja od powrotu jestem ci wierny Tom, nikomu nie dałem się nawet dotknąć, nie
zdradziłem cię i nie okłamałem od kiedy znów jesteśmy razem! – Krzyczał
czarnowłosy czując, że sytuacja jest beznadziejna. Ta cholerna dziwka Caroline jednak
mu o wszystkim powiedziała, a przecież do jasnej cholery obiecała! Ale
przyjdzie czas, że policzy się z tą szmatą, właśnie to sobie obiecał.
–
Ale ty bezczelnie kłamiesz Bill… Jak ty cholernie kłamiesz! – Tomowi załamał
się głos. Był zdruzgotany.
–
Przysięgam ci Tom, na wszystko, na moje życie!
–
Daj sobie spokój, już mi kiedyś przysięgałeś, ale ja już w nic ci nie uwierzę,
a wiesz dlaczego? Bo każde twoje słowo to kłamstwo! A co było Hannoverze?
Myślisz, że nie wiem jak po kryjomu spotykałeś się z Jurgenem? Widziałem cię
tamtego wieczoru w knajpie, stałem po drugiej stronie ulicy. Ja już nawet nie
byłbym w stanie ci zaufać!
Billa
zatkało. Tom go widział i nic nie mówił? Jak teraz miał się z tego wytłumaczyć?
Przecież nie mógł mu o niczym powiedzieć!
–
Tak, spotkałem się z nim, ale nie mogę ci powiedzieć po co! Po prostu nie mogę!
Przyjdzie czas, że wszystkiego się dowiesz, ale teraz nie mogę, to ma być
niespodzianka Tommy, ja naprawdę nie zrobiłem niczego złego!
–
Ja pierdolę! – zaklął bliźniak. – Nic lepszego nie potrafisz wymyśleć? Niespodzianka?!
Jeśli tak, to właśnie zrobiłeś mi zajebistą niespodziankę! I żadnego czasu już nie będzie!
– Co ty mówisz, Tom?!
Drzwi
wejściowe otworzyły się i ukazała się w nich głowa Caroline.
–
Tom, no chodź, taksówka już jest.
–
Zaczekaj chwilę, zaraz idę! – rzucił do niej i niemal w tej samej chwili, Bill
kurczowo chwycił go za rękę.
–
Nie możesz z nią jechać, nie zostawiaj mnie, błagam! Ja naprawdę nie kłamię,
przysięgam ci! – powtarzał jak mantrę i szlochając, wciąż mocno trzymał jego
dłoń.
Caroline
wytrzeszczyła oczy. Od zawsze wiedziała, że bliźniacy są bardzo ze sobą
związani, ale nie spodziewała się, że aż tak. Takiej szopki w życiu nie
widziała.
–
Ja pierdolę… – mruknęła sama do siebie i zamknęła drzwi, postanawiając zaczekać
na zewnątrz.
***
Kiedy
Bill ruszył za Tomem i Caroline, został odprowadzony czujnym wzrokiem Bastiena.
To co widział, wcale mu się nie podobało i nie wróżyło niczego dobrego. Czyżby
przecenił dyskrecję swojej przyjaciółki?
Rozmawiał
jeszcze chwilę ze znajomymi Billa, ale kiedy ten dłuższy czas nie wracał,
postanowił pójść za nim. I wcale nie mylił się w ocenie powagi sytuacji, bo
kiedy tylko otworzył drzwi na hol, jego oczom ukazał się dramatyczny widok. Caroline
przez chwilę patrzyła na tę scenę, ale zaraz wyszła, a czarnowłosy wciąż kurczowo
trzymając się brata błagał, żeby nie odchodził.
–
Przysięgam ci Tommy, tam w Atlancie to był tylko jeden, jedyny raz! Błagam, nie
zostawiaj mnie, ja cię kocham!
Brat jednak był nieubłagany i
uporczywie wyrywał z jego uścisku swoją rękę.
–
Puść mnie do jasnej cholery! – krzyknął.
–
Tommy, ja kocham tylko ciebie, błagam! Odkąd mi wybaczyłeś, ja przez ten cały
czas byłem ci wierny!
Bastien
ruszył w ich stronę, bo właśnie nabrał pewności, że przyjaciółka jednak nie
dotrzymała danego słowa. W innym przypadku z pewnością by się nie wtrącał.
–
Tom, wybacz mu. Wszyscy pogłupieliśmy w Atlancie, ale on tego żałował,
naprawdę, uwierz mu.
–
Adwokat się znalazł! – huknął Tom. – Pieprzyłeś go pewnie nie raz!
Bastien
nie odpowiedział.
–
Tommy… – jęknął Bill, kiedy szatynowi udało się wyszarpnąć dłoń i cofnąć kilka
kroków w stronę wyjściowych drzwi.
–
To koniec, Bill! Nienawidzę cię i nie chcę cię więcej widzieć! – krzyknął na
koniec i wyszedł, trzasnąwszy drzwiami wejściowymi.
-
Toooom!!! – wrzasnął Bill chcąc za nim biec, ale potknął się i upadł na kolana.
Widząc to wszystko, Bastien poczuł bolesny uścisk serca. Od razu podszedł i
chwycił go za przedramiona pomagając mu się podnieść. Zupełnie nie wiedział co
ma robić, ale w jakimś ludzkim odruchu po prostu go objął. Chłopak zaniósł się
płaczem i wtulił się w jego tors. Jego koszulka w tym miejscu, po chwili stała
się mokra od łez.
***
Tom
wsiadł do taksówki cały rozdygotany. Nie miał ochoty na żaden seks, zresztą w
takiej sytuacji nawet nie miałby z niego żadnej przyjemności, a w obliczu tego
co się stało, wątpił, czy jeszcze kiedykolwiek będzie potrafił ją czerpać z
takiego zbliżenia. Tamtym razem było zupełnie inaczej, bo kiedy spotkał się w
studio z Danielle, zdołał się już trochę wyciszyć i pałał chęcią zemsty. Teraz
był emocjonalnie rozbity, kompletnie zdruzgotany i jedyne czego pragnął, to
uciec jak najdalej stąd.
–
W jakim hotelu się zatrzymałaś? – zapytał Caroline zdławionym głosem.
Dziewczyna, pewna, że Tom chce spędzić z nią resztę nocy, ochoczo wymieniła
nazwę, jednocześnie wydając kierowcy dyspozycję:
–
Do Hotelu Mercure, proszę.
Więcej
się nie odezwał, a i ona nic już nie mówiła. Kiedy taksówka zatrzymała się na
miejscu, rzucił do kierowcy:
–
Proszę chwilę zaczekać.
–
Po co? – Spojrzała na niego zdumiona, ale szybko wysiadła. Podeszli pod wejście
główne, a Tom dopiero wówczas odezwał się:
–
Wybacz Caroline, ale blefowałem. Nie przekonasz się, czy jestem lepszy od
Billa, bo ja nie sypiam z takimi co idą do wyra z każdym, i lepiej nie wracaj
już na imprezę, bo zrobisz z siebie pośmiewisko, że cię olałem. Miłej nocy,
cześć. – Uśmiechnął się drwiąco, odwrócił na pięcie i z powrotem wsiadł do
taksówki, zostawiając oniemiałą i wściekłą dziewczynę samą, przy wejściu
głównym. Kiedyś, nim coś połączyło go z Billem pewnie skorzystałby z takiej
okazji, ale dziś nie tknąłby jej palcem, i wcale nie dlatego, że pieprzyła się
z każdym, na kogo miała ochotę, bo to absolutnie by mu nie przeszkadzało. Tymi
słowami chciał jej zwyczajnie dokopać, poza tym nie potrafiłby się nawet
podniecić, mimo jej urody, świetnej figury i innych walorów. Był załamany tym,
o czym się właśnie dowiedział, ale też i zdenerwowany na nią, że dowiedział się
w taki sposób, chociaż gdyby nie ona, żyłby pewnie Bóg wie jak długo w
nieświadomości. I znów musiał przyznać rację powiedzeniu, że niewiedza jest
błogosławieństwem, bo chyba jednak wolałby nie wiedzieć.
Zimny
wiatr owiał palącą z emocji twarz, kiedy wracał do taksówki.
–
Czy pan może teraz jechać do Berlina? – zapytał kierowcę.
–
Nie, o tej porze nie pojadę w taką trasę, jestem po całym dniu pracy, ale mogę
panu kogoś znaleźć – odparł taksówkarz.
–
Dobrze, to proszę mnie zawieźć do Hiltona i jak najszybciej kogoś mi wysłać.
Wiedział,
że nie zostanie w Bonn ani minuty dłużej. Był pewien, że teraz w hotelu nikt na
niego nie będzie czekał, przecież Bill pomyślał, że jedzie z Caroline.
Postanowił więc wrócić, zabrać swoje rzeczy i jak najszybciej wyjechać do
Berlina. Stamtąd także miał zamiar uciec, nie miał jeszcze pojęcia dokąd i jak,
ale wiedział jedno - nie da rady tak dalej żyć, nie z nim, nie u jego boku, i
nie w takim układzie, to już było absolutnie niemożliwe, zbyt wiele się
wydarzyło, za bardzo go zranił. Zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli zostanie,
życie napisze taki sam scenariusz; wybaczy mu, a on i tak znów będzie go
oszukiwał i zdradzał. Nie zniesie tego ani dnia dłużej, nie da rady tak
funkcjonować, bo w końcu wyląduje u czubków, a w najlepszym wypadku na kanapie
u psychoanalityka, tylko co mu wówczas powie? Że kocha nad życie swojego
bliźniaka? Że nie umie bez niego żyć i trwa w takim szaleństwie wybaczając mu
kolejne zdrady?
Nie,
nie chciał tego, nie chciał tak wegetować, bo nawet trudno by mu było nazwać to
życiem. Nie chciał czekać na niego, drżeć o każdą minutę spóźnienia, umierać z
niepewności, kiedy nie będzie odbierał telefonu. Musiał wreszcie z tym
skończyć, uciec jak najdalej stąd i być może zacząć wszystko od nowa. Gdyby nie
miał do tego powodu, mógłby to nazwać ghostingiem, ale on miał ich co najmniej
kilka, i ten jeden, najważniejszy. Nie miał zamiaru zwariować, popaść w jakąś
paranoję chociaż, przecież tak naprawdę wcale nie chciał już żyć, więc co za
różnica? Może jednak lepiej by było najpierw zwariować z tego bólu,
niepewności, a potem dopiero strzelić sobie w łeb? Nie… Na to był zbyt wielkim
tchórzem, więc musiał uciekać.
Szybko
i jak najdalej…
***
Mimo
protestów i wyrywania się z objęć Bastiena, zapłakany Bill w końcu wrócił z nim
do klubowej sali. Nim dobrnęli do najodleglejszej, wolnej kanapy, DJ wyłapał
sporo zaciekawionych spojrzeń, a nawet usłyszał standardowe w takiej sytuacji
pytanie: „co się stało?”. Kiwał tylko zaprzeczająco głową i mrugał oczami na
znak, że to nic takiego, czasem odpowiadając, że upił się na smutno i tym
podobne. Trzeba było czymś zadowolić ciekawskich, żeby już nikt nie pytał i nie
drążył. Wiedział, że trudno będzie go uspokoić, więc w tej sytuacji uznał, że
trzeba będzie go upić, to było najlepsze wyjście. Jak odpadnie, to się go
zawiezie do hotelu i już. Innej rady nie było, bo wciąż chciał biec za Tomem i
niejednokrotnie blondyn musiał go mocno przytrzymywać, tłumacząc mu, że nawet
nie wiadomo dokąd oni pojechali. On jednak wiedział w którym hotelu zatrzymała
się Caroline i z pewnością oboje właśnie tam się udali, ale przecież nie
zamierzał powiedzieć o tym Billowi.
Skinął
na kelnera i poprosił o czyste whisky, bo właśnie to pił cały wieczór Bill,
więc niech już tym się doprawi, nie było sensu mieszać i tak jutro to
odchoruje.
–
Dlaczego ona mi to zrobiła? Mówiłeś, że nikomu się nie wygada? – mamrotał,
ocierając policzki mokre od łez, kiedy już usiedli.
–
Nie wiem, Bill – westchnął Bastien. – Nigdy wcześniej się na niej nie
zawiodłem, byłem pewien, że zostawi to dla siebie. – Teraz żałował, że jej nie
uprzedził, może lepiej by było, gdyby powiedział o tym co łączy bliźniaków, ale
nie miał pewności, czy nie puści takiej informacji dalej, w końcu to byłaby
sensacja i mogłaby się pokusić o sprzedaż takiego info jakiejś gazecie, chociaż
z pewnością zdawałaby sobie sprawę, jaki wybuchłby skandal.
– On mi tego nigdy nie wybaczy. – Czarnowłosy
zaniósł się płaczem.
–
Wybaczy, zobaczysz, ze wybaczy. Kocha cię – Bastien starał się go jakoś
pocieszyć, ale jemu też udzielał się ten smutek.
–
Co się stało? – zapytał Georg, który zobaczył ich z daleka i właśnie usiadł
obok Barona. Ten spojrzał niepewnie, nie wiedząc, czy może cokolwiek mówić, ale
odezwał się Bill:
– Ta szmata Caroline sprzedała mnie
i Tom pojechał z nią do hotelu.
–
Co? Jak to; sprzedała cię? – Georg niewiele z tego zrozumiał, a Bastien wciąż
milczał.
–
Opowiedz mu, bo ja nie mam siły. – Wokalista skinął głową w stronę DJ’a, a ten
zapytał:
–
To on wie?
–
Wie.
W
sumie wcale go to nie zdziwiło, bo Georg był ich najlepszym przyjacielem, więc
kto miał wiedzieć, jak nie on? Teraz
zdziwiony spojrzał na Bastiena.
–
Co wiem?
–
Że oni żyją jak para.
–
A to ty też wiesz? Skąd? Powiedzieli ci? – Georg uniósł brwi w geście
zdziwienia, bo przecież to miała być ich tajemnica.
–
Nie powiedzieli, nakryłem ich na seksie w studio.
Przyjaciel
parsknął śmiechem.
–
Wiedziałem, że to się kiedyś głupio wyda, ale o co teraz chodzi? I czemu on
ryczy? – Wskazał ruchem dłoni na Billa.
–
W Atlancie zaćpaliśmy i zrobiliśmy sobie trójkąt, on przeleciał Carole, a ja
jego. To miało być naszą tajemnicą, a ona o wszystkim powiedziała Tomowi.
–
No kurwa! A nie mówiłem?! – wrzasnął Georg. – Wiedziałem, że nie był tam
aniołkiem, wiedziałem, kurwa! I dobrze! Wreszcie się skończy ta wasza pojebana
relacja! – Basista wcale nie żałował obydwu, a teraz poczuł ogromną wściekłość:
– Swoją drogą, jak mogłeś mu to zrobić ty debilu!? – wydarł się na swojego
przyjaciela. Bill jednak nie odpowiadał, ułożył przedramiona na kolanach i
skrył w nich głowę, zanosząc się płaczem.
–
Chyba trzeba go odholować do hotelu, bez sensu żeby tu siedział i ryczał.
–
Nie jadę do żadnego hotelu, Toma na pewno tam nie ma. No chyba, że zawieziecie
mnie tam gdzie zatrzymała się ta kurwa, to z chęcią ją zajebię – Spojrzał na
Barona, unosząc głowę, ale ten się nie odezwał, tylko wyjął chusteczkę i mu
podał.
–
I po co? Myślisz, że wpuszczą cię do pokoju, idioto?! – huknął na niego Georg.
– Uważam, że dostałeś to, na co zasłużyłeś. W najlepszym wypadku.
–
Jak to? – Czarnowłosy spojrzał na niego oczyma pełnymi łez.
–
Nie chcę być złym prorokiem, ale myślę, że teraz to już koniec. On ci tego
nigdy nie wybaczy.
–
Ale ja jestem mu wierny od powrotu z Atlanty! I byłbym, Georg, przysięgam!
–
Taa…? – kumpel uśmiechnął się drwiąco. – To po chuj się spotykałeś z Jurgenem?
–
Nie spotykałem się z nim, kurwa! – Bill walnął zaciśniętą pięścią o
podłokietnik siedziska.
– I czego kłamiesz?
Przecież cię wiedzieliśmy z nim w kawiarni.
–
Umówiłem się z nim, żeby zobaczyć motor jaki chcę kupić Tomowi na gwiazdkę, a
nie na randkę, do kurwy! To miała być niespodzianka!
Georg
popatrzył na niego i kiwnął głową.
–
No to sam widzisz, nikt nie ma do ciebie już zaufania, po tym co
naodpierdalałeś.
Tragiczny
w skutkach finał tego wieczoru, dla Billa nie trwał zbyt długo. Zdruzgotany i
załamany szybko się upił i chłopcy odholowali go do hotelu, jednak nie
zostawili samego. Dopóki nie wróci Tom, postanowił zostać z nim Georg, który
położył się w łóżku kolegi. Do południa powinni opuścić pokoje, więc nastawił
sobie budzik na dziesiątą, chociaż miał nadzieję, że wcześniej zostanie
obudzony przez Toma, jednak nic takiego się nie stało. Słysząc znajomy i
znienawidzony dźwięk pobudki, otworzył oczy i ze zdumieniem zobaczył, że jego
przyjaciela nie ma, a tuż obok śpi jedynie Bill. Czyżby Tom aż tak zaszalał?
Najwyższa pora była, aby wreszcie wrócił do hotelu, przecież o trzynastej mieli
wyjeżdżać do Berlina. Chwycił więc za telefon, aby zadzwonić do kumpla, jednak
w słuchawce usłyszał znajomy komunikat: „Abonent jest poza zasięgiem, lub ma wyłączony
telefon”. No cóż, nie było rady, trzeba będzie obudzić Billa, żeby chociaż
spakował siebie i jego rzeczy, czasu nie zostało zbyt wiele. Jeśli rozładował
mu się telefon, z pewnością lada chwila tu będzie.
–
Wstawaj, już dziesiąta, musisz się spakować, bo trzeba opuścić hotel. –
Szarpnął go za ramię, potrząsając.
–
Zaraz Tommy, jeszcze chwila – wymamrotał czarnowłosy, zupełnie nie kontaktując
z rzeczywistością.
–
Toma nie ma! Wstawaj Bill, bo ja też muszę iść i się spakować! – powiedział
teraz zdecydowanie głośniej. Czarnowłosy otworzył oczy i spojrzał na niego
nieprzytomnie.
–
A gdzie jest Tom?
–
Nie wiem, nie wrócił jeszcze. Musisz i jego spakować.
–
Jak to nie wrócił? Skąd? – Bill patrzył na Georga ze zdziwieniem, jakby
zupełnie nie pamiętał co stało się tej nocy.
–
Nic nie pamiętasz, czy rżniesz głupa?
Bill
natychmiast usiadł, wspierając ciężar ciała na rękach. Dopiero teraz
wspomnienia tej nocy wróciły bolesnym ukłuciem serca.
–
Nie-nie ma go jeszcze? – zapytał, zająknąwszy się i uniósł na Georga przerażone
spojrzenie.
–
No nie ma, zabalował. Wstawaj, musisz spakować siebie i jego, może zaraz wróci.
–
Zadzwonię – wymamrotał łamiącym się głosem i drżącą dłonią sięgnął po swoją
komórkę, która leżała na nocnej szafce. Ktoś musiał mu ją wyjąć z kieszeni
kiedy odholowali go do hotelu, ktoś też go rozebrał, ale nie pytał już o nic
przyjaciela, bo niewiele go to obchodziło w tej chwili.
–
Padł mu telefon, albo wyłączył. Zresztą chuj go tam wie. Ja idę do siebie, a ty
się ogarnij.
Bill
siedział z telefonem przy uchu, musiał sam to sprawdzić, ale Georg miał rację,
Tom miał wyłączoną komórkę. Znów zapiekły go oczy, ale wiedział, że nie może
się teraz rozkleić. Musiał wstać, pozbierać się naszykować do wyjazdu, może on
zaraz pojawi się w drzwiach?
Zwlókł
się z łóżka, poszedł do łazienki, aby się odsikać i przemyć twarz, a potem
wrócił do pokoju i dopiero wtedy zauważył, że walizki Toma, ani gitary i innych
jego osobistych rzeczy po prostu nie ma. Pociemniało mu w oczach, aż przysiadł
na łóżku. Serce waliło mu z przestrachem i zupełnie nie wiedział co to może
oznaczać; czy Tom wyjechał z tą dziwką, czy sam wrócił do domu? A jeśli po
prostu od niego uciekł? Ogarnęła go rozpacz, bo umysł podsyłał najczarniejsze
wizje. Z oczu popłynęły łzy, a po chwili płacz przerodził się w głośny szloch.