Część 63.
–
Co? Jak to? Skąd wiesz? – zapytał Georg, idąc za Tomem do salonu, ale kumpel
nie odpowiadał. Parł naprzód w stronę komody, po drodze omal się nie wywrócił,
potykając o własne nogi i zatrzymując na meblu. Chwycił leżący na blacie
telefon, odblokował go i otworzył jedno ze zdjęć, po czym podetknął wyświetlacz
kumplowi pod nos.
–
Stąd wiem.
Georg
odebrał od niego telefon i przyjrzał się zdjęciu, na którym widać było czarno
na białym, że to prawda.
–
Bill i Bastien? Skąd to masz? – zapytał cicho i spojrzał na przyjaciela
wzrokiem pełnym współczucia. – Ktoś ci wysłał?
–
Tak, ale nie za darmo, zapłaciłem. – Tom odwrócił się i chwiejnym krokiem
podszedł do kanapy, na której usiadł. – Napij się ze mną, ale musisz sobie
przynieść szkło – wymamrotał.
Georg
patrzył z niedowierzaniem, to na niego, to na zdjęcie w telefonie. Nie wiedział
co ma powiedzieć, jakiekolwiek pocieszanie było zupełnie bez sensu. Miał
jedynie pewność, że nie może go zostawić w takim stanie, postanowił więc
najpierw zatelefonować do swojej dziewczyny.
–
Zadzwonię do Sary i powiem jej, żeby na mnie nie czekała – powiedział tylko,
oddając Tomowi jego telefon, a sam poszedł do kuchni po szklankę i zadzwonił do
niej tłumacząc, że musi tu zostać, bo Tom jest w bardzo złym stanie
psychicznym. Kiedy dopytywała o szczegóły, odpowiedział, że opowie jej jutro, a
do tego czasu z pewnością zdoła wymyślić jakąś bajeczkę. Przecież nie mógł
powiedzieć jej prawdy.
Tom
wychylił resztkę ze szklanki i po raz kolejny przejrzał zdjęcia. Katował się
tym widokiem, jakby chciał jeszcze dołożyć sobie cierpienia.
–
Masz, pooglądaj sobie, tu są wszystkie – Znów podał telefon Georgowi, który
właśnie wrócił z kuchni ze szklanką wypełnioną lodem i nalał sobie whisky.
Przejrzał wszystkie zdjęcia, przyglądając im się wnikliwie. Nie było
wątpliwości, że Bill zdradził Toma z Bastienem. Nie wiedział co powiedzieć, ale
od początku zakładał taką opcję i nie raz uprzedzał Toma, że to wszystko może
się tak skończyć. Nie obstawiał jednak, że tym, któremu Bill da dupy, będzie
DJ.
–
Zapłaciłeś jakiemuś fotografowi, żeby go śledził? – zapytał w końcu, ale Tom
tylko pokręcił głową.
–
Nie, dowiedziałem się dzisiaj, zupełnie przypadkiem. Parszywy zbieg
okoliczności… – mruknął, nalewając sobie kolejną szklankę, tym samym do reszty
opróżnił butelkę. – Jakbyś mógł, przynieść kolejną z barku.
–
Może już wystarczy, co? – Georg popatrzył na niego. Był już zdrowo zalany i
plątał mu się język. Wiedział jednak, że nie spasuje, aż nie padnie na pysk.
–
Przynieś – odarł stanowczo. Nie było sensu spierać się z pijanym, mniej czy
bardziej, to teraz nie miało znaczenia. Niech zapije smutki, więc kolejna
flaszka wylądowała na stoliku.
–
To mów, jak to wszystko się stało?
–
Pojechałem dziś do studia, techniczni mieli mieć spotkanie i już wszyscy byli.
W korytarzu słyszałem jakiś śmiech, coś sobie opowiadali. Usłyszałem też, że
gadają o Billu to nie wchodziłem i w taki sposób podsłuchując za drzwiami
dowiedziałem się, że Peter ma jakiegoś kumpla co dla paparucha robi, no i, że
widział zdjęcia, jak Bastien posuwa Billa w basenie – streścił po krótce, a na
koniec załamał mu się głos i zakrył oczy ręką.
–
Kurwa… – jęknął Georg. Wyobrażał sobie, co teraz czuje Tom i nie chciał go
dobijać, ale to było silniejsze od niego: – Mówiłem, kurwa, że on pójdzie w
długą, mówiłem? Nie słuchałeś mnie, a teraz co? Jak teraz będziecie żyć? Ze
spierdoloną braterską relacją, bo ja nie wiem, czy ty mu to wybaczysz.
–
Ni chuja, nie wybaczę mu.
–
A co z pracą, co z zespołem?
–
Nie wiem, jakoś to będzie… Teraz nie mam do tego głowy – sapnął Tom wstając i
sięgając po papierosy. Zapalili. – Tyle razy coś przeczuwałem, widziałem jak
Bastien na niego leci, jak patrzy, ale on mi przysięgał, rozumiesz? Przysięgał,
że nigdy mnie nie zdradzi, że to tylko kumpel, że go nie interesuje!
–
Tom… Kurwa, przecież znasz go od kołyski i uwierzyłeś mu? Dobrze wiesz, jaki
jest napalony na seks. A jak ktoś mu nadskakuje, to już w ogóle.
–
Przecież mnie kocha.
–
Kocha, to oczywiste, że kocha, ale seks to dla niego seks, traktuje to jak
sport, jak wyżycie się, tak myślę. Będzie cię kochał, a będzie się ruchał z
innymi, jak go naleci ochota.
–
Ciekawe ile to trwało… Pierdolił się z nim na pewno nie raz, a może też na tej
imprezie?
–
Nie, na tej imprezie na pewno nie. Spał przecież ze mną.
–
Noo… Poszedł spać, jak go dobrze wyruchał Baron. Nie wierzę mu już w nic,
kurwa. W nic mu nie wierzę! – krzyknął Tom głosem pełnym żalu. Georg pokręcił
głową, w sumie mogło być i tak, że Billowi wcale się nie urwał film tak jak
jemu, nie miał przecież stuprocentowej pewności co się stało, kiedy padł. A
może to właśnie on mu coś dosypał, żeby mieć wolną rękę? Jednak już nie
powiedział tego głośno, nie chcąc dobijać Toma takimi insynuacjami.
–
Nie wiem, ja nic nie widziałem – sapnął i wtedy usłyszał dźwięk swojej komórki,
którą szybko wyjął z kieszeni. – To Bill.
–
Nie odbieraj!
–
Muszę w końcu dać mu znać, że żyjesz, ale co mam powiedzieć?
–
Powiedz mu, że dla niego umarłem.
–
Nie świruj Tom, załatwicie to między sobą, jak wróci.
–
Jak wróci przeruchany wszerz i wzdłuż? – zironizował Tom uśmiechając się
drwiąco.
–
Nie mów tak, może to był jednorazowy numer? – Komórka Georga zamilkła.
–
Jasne! Po tym co tu odpierdalali, jakoś nie wierzę, że będzie tam grzecznie
spał w swoim łóżku, mając tyle swobody. – Tom nienaturalnie się zaśmiał. –
Pewnie od dawna się z nim pieprzy, a kto wie z kim jeszcze, może temu modelowi
też dawał wcześniej dupy, a ja narażałem się jak idiota.
–
Nie nakręcaj się, jakby mu dawał, to nie chciałby go zgwałcić na tej imprezie.
–
A chuj wie, może wtedy się bał, że ktoś ich nakryje? Ja już nic nie wiem i nie
chcę wiedzieć… Lepiej, jakbym nie wiedział, bo niewiedza jest
błogosławieństwem. Żyłbym sobie szczęśliwy, tęskniłbym i czekał do jego
powrotu, a kiedy by wrócił, jak gdyby nigdy nic pieprzyłby się ze mną całą noc,
jakby faktycznie pościł cały tydzień – prychnął i wziął kilka łyków.
–
Tom, wyluzuj, może wcale tak nie jest, pojechali przecież z tą laską.
–
No i co z tego, kurwa? Zrobią sobie trójkącik! – zaśmiał się demonicznie. Może
przesadzał z tą oceną Billa, ale jak miał teraz myśleć? Miał go
usprawiedliwiać? Nie miał do tego podstaw, skoro Bill pieprzył się z nim na
miejscu, nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby sypiał z nim również i tam.
– Nie mogę przeżyć, że kłamał mnie w oczy, kręcił i oszukiwał, jeździł do niego
na próby, na nagrania, i się z nim pierdolił. A potem wracał i jak gdyby nigdy
nic, pierdolił się ze mną. To boli mnie najbardziej, kurwa!
Znów
ukrył twarz w dłoniach i jęknął. Georg nieśmiało wyciągnął rękę i poklepał go
po ramieniu.
–
Tom, połóż się spać, jesteś już pijany. Ja muszę w końcu zadzwonić do Billa,
tylko co mam mu powiedzieć?
–
A chuj mnie to obchodzi, powiedz mu, że nie ma po co wracać.
–
Przestań. Jak wróci, to z nim pogadasz.
–
A no dobra, w sumie masz rację… Już ja go, kurwa, przywitam. – Zaśmiał się
szyderczo, a w głowie zaświtał mu najlepszy pomysł, jaki mógł mieć. Tak…
Przywita go odpowiednio i miał nadzieję, że takie powitanie zaboli go
najmocniej. – Powiedz mu, że zgubiłem telefon, nie wiem, wymyśl coś.
–
Dobra, idę na taras, wyciszę muzę, a ty siedź cicho. – Georg przekręcił pokrętło
głośności na wzmacniaczu i wskazał na niego palcem, aby milczał. Mimo to kiedy
wyszedł, oddalił się na bezpieczną odległość do ogrodu.
–
No nareszcie! – Bill krzyknął w słuchawkę, kiedy odebrał od niego połączenie. –
Co z nim?!
–
Nie denerwuj się, wszystko jest okay, zgubił gdzieś komórkę, albo zostawił w
studio, spokojnie.
–
Jak to? To dlaczego po nią nie pojechał? Czemu do mnie nie zadzwonił z twojej?
– zasypał go pytaniami. – Daj mi go do telefonu!
–
To niemożliwe, bo od niego właśnie wracam.
–
Jak to wracasz? Georg, tak po prostu sobie wracasz, zamiast zadzwonić
wcześniej? Dlaczego on nie chciał do mnie zadzwonić z twojej komórki? – W
głosie Billa słyszał wyraźną panikę i sam spanikował, co ma mu powiedzieć, tym
bardziej, że nieopodal stał chwiejący się Tom, z wbitymi w kieszenie dłońmi.
Jeszcze tego brakowało, żeby teraz się odezwał i wszystko spieprzył.
–
Bill, spokojnie. Upił się, dlatego nie chciał dzwonić, żebyś się nie wkurwiał.
Tom
pokiwał tylko głową patrząc na kumpla, który łgał jak z nut, ale akurat w tej
kwestii mówił szczerą prawdę.
–
Aaa no świetnie, dzięki stary! Upił się, zgubił komórkę i co jeszcze? Jaką mi
jeszcze walniesz ściemę?
–
To nie jest żadna ściema, wrócił do domu i wypił kilka piw, dopiero się
zorientował, że nie ma telefonu.
–
Jasne, a w studio nawet nie spojrzał, że dzwonię, że piszę do niego, zajebiście
po prostu! Kryjesz mu dupę, Georg, myślisz, że nie wiem? Może poszedł na jakieś
dziwki, co? Dobra, pieprzyć to. W takim razie ja też będę się dobrze bawił! –
wykrzyczał Bill do słuchawki i rozłączył się. Georg tylko sapnął ciężko i
spojrzał na przyjaciela, który po chwili zapytał:
–
I co? Niech zga-zgadnę – zająknął się, bo złapała go pijacka czkawka. – Wkurwił
się.
–
Ano wkurwił – odparł kumpel. – I to bardzo.
–
I dobrze – Tom odwrócił się i ruszył w stronę domu, a Georg podążył za nim.
***
–
Co się stało? – zapytał Bastien, widząc wzburzenie czarnowłosego.
–
Nic wielkiego, po prostu wkurwił mnie mój brat.
–
Ale czym właściwie?
–
Cały dzień się nie odzywał, ja tu wariuję, a on milczy, a teraz Georg dzwoni,
że zostawił gdzieś telefon i, że się upił, i nie miał jak po niego pojechać.
Tylko, że coś mi tu śmierdzi.
–
Wyluzuj, brat też człowiek, może się z dupą spotkał.
Bill
miał już na końcu języka, że jego dupa jest za oceanem, ale powstrzymał się.
Był wściekły i miał najgorsze myśli. To niemożliwe, żeby Tom nie starał się
zadzwonić, gdyby faktycznie Georg zastał go w domu, nawet nawalony by do niego
zatelefonował z aparatu kumpla. Faktycznie ta wymówka wydawała mu się bardzo
podejrzana, wręcz śmieszna i głupia. Czy oni mieli go za idiotę i naiwniaka,
sądząc, że w to wszystko uwierzy? A może naprawdę Tom poszedł z jakąś laską?
Ufał mu, ale kto go tam wie… Lubił kobiety, może zatęsknił za kobiecymi
krągłościami? A chuj tam! On też będzie się tu dobrze bawił, wypije i może coś
zaćpa? Bastien mówił o jakimś klubie po koncercie na festiwalu. Oczywiście, że
tam pójdzie i zapomni na ten wieczór o Tomie. I też niczego sobie nie pożałuje.
I nie będzie do niego wydzwaniał, poczeka, aż jaśnie pan się pierwszy odezwie.
Wcisnął telefon głęboko w kieszeń i ruszył w festiwalowy tłum za Baronem i
Caroline.
***
Dawno nie byłem taki wkurwiony. Oczywiście
doskonale wiedziałem, że Georg coś kręci i obstawiałem, że po prostu chroni
tyłek Toma, który coś odwalił. A może zastał go z jakąś dupą? Dręczyły mnie
najgorsze myśli, ale w najczarniejszych wizjach nie obstawiałem prawdziwej
przyczyny milczenia Toma i nie miałem pojęcia, że po powrocie czeka mnie
najgorszy koszmar. Trudno mi było się dobrze bawić, moje myśli nieustannie
biegły za ocean. Wiele bym dał, aby móc wtedy być w Berlinie i przekonać się co
dzieje się z Tomem, ale byłem daleko od niego i to wtedy było najgorsze.
Chciałem zapomnieć, wyczyścić umysł i zupełnie wyluzować, dlatego poprosiłem,
aby Bastien załatwił coś na całkowity reset. Potrzebowałem czegoś, dzięki czemu
się rozluźnię, a może nawet sprawię sobie co nieco innych przyjemności?
Potrzebowałem
seksu, jak skurwysyn.
***
Po
koncercie wzięli taksówkę i pojechali pod klub, o jakim rozmawiali wcześniej.
–
Serio chłopaki? – marudziła Caroline. – I co ja tam będę z wami robić?
–
Będziesz się bawić, może nawet wyrwiesz jakąś lesbijkę? – zaśmiał się Bastien.
–
No w chuj śmieszne – fuknęła.
–
Masz i nie marudź – podał jej małą pigułkę, kiedy wysiedli z taksówki pod
klubem.
–
Co to?
–
Coś, po czym na wszystko będziesz miała ochotę – zachichotał Bill.
–
No spoko chłopaki, gorzej, jak nie będzie z kim tej ochoty zaspokoić. –
Popatrzyła na nich z lekką złością.
–
A tak poważnie, to co załatwiłeś? – zapytał Barona czarnowłosy.
–
Coś lepszego jak dropsy, ponoć jest jeszcze zajebiściej po tym.
Bill
zmrużył oczy i położył swoją pigułkę na języku, po czym połknął ją i oblizał
się.
–
No to idziemy!
Weszli
do środka. Klub był dość duży, ludzi też było sporo. Najpierw zasiedli przy
barze i zamówili po drinku. Trochę pogadali, potem potańczyli. Billa wciąż
otaczał wianuszek chętnych na zawarcie znajomości kolesi, ale on nie miał na to
najmniejszej ochoty, dlatego też nieustannie trzymał się Bastiena, udając dla
świętego spokoju, że są parą. Tańczyli, rozmawiali, ale z każdą upływającą
minutą narkotyk coraz silniej zaczynał działać, a pożądanie rosło w nich coraz
bardziej. I to, że w końcu wylądują gdzieś razem, aby zaspokoić swoje
pragnienia, było tylko kwestią czasu. Bill już w ogóle nie myślał o tym co robi
Tom, chociaż był moment, kiedy na chwilę ta myśl wróciła, ale wtedy właśnie
tańczył w ciasnym objęciu Barona i jedyne czego zapragnął, to odegrać się za
to, mimo, że bliźniak nawet się o tym nie dowie. Chciał zrobić to dla własnej
satysfakcji i natychmiast wpił się w wargi blondyna. Pocałował go namiętnie,
ocierając właśnie powstającą wypukłość w jego kroczu, o biodro chłopaka, który
odwzajemniał słodki pocałunek.
–
Bill… – zaszeptał mu do ucha.
–
Hmm?
–
Wróćmy do hotelu…
–
Napijmy się jeszcze po drinku i wracajmy – zgodził się czarnowłosy, po czym
chwycił go za rękę i pociągnął w stronę baru. Zamówili po szklaneczce whisky i
usiedli na stołkach. Nie wiedzieli, gdzie jest Caroline, ale zamierzali ją
odnaleźć, bo nie chcieli jej tu zostawić, jednak dziewczyna szybko znalazła się
sama i oplatając od tyłu Billa swoimi ramionami, wyszeptała mu do ucha:
–
Widziałam was na parkiecie, ktoś tu ma na kogoś ochotę… – zaśmiała się wtulając
w jego plecy i spojrzała na Barona, który także się uśmiechnął. Widziała ten
blask w jego oczach, kiedy patrzył na Billa. – Dostawiała się do mnie jakaś
panna, ale totalnie nie kręcą mnie laski, więc ja biedna dziś się nie pożywię –
westchnęła, a wtedy Bill odwrócił głowę i przyglądając się jej, szepnął:
–
Kto wie…? – po czym lekko musnął jej usta. Właściwie sam nie wiedział dlaczego
to zrobił, ot taki impuls po dragach, ale szybko przekonał się, że dziewczyna
potraktowała to jako jawne pozwolenie i kiedy on nie zamierzał pogłębiać
pocałunku, ona zrobiła to za niego. Ani przez moment nie pożałował tego co
właśnie się stało. Blondynka całowała bosko. Było mu dobrze, przyjemnie, ale
wciąż za mało. Chciał więcej i wiedział, że ta noc będzie bardzo fascynująca.
–
Rany, jaki ty jesteś słodki… – wymruczała Caroline. Siedzący obok Bastien tylko
się uśmiechał, po czym zwrócił do Billa:
–
Chyba dziś się spełni twoja erotyczna fantazja…
Na
te słowa czarnowłosego przeszyła strzała podniecenia, dreszcz obezwładnił go
doszczętnie i przez chwilę patrzył Baronowi prosto w oczy, po czym sięgnął po
swoją szklankę i oszołomiony, upił kilka łyków.
–
Chcesz? – podał Caroline. – Zamówilibyśmy dla ciebie, ale chyba nie ma sensu tu
dłużej siedzieć, napijemy się już w hotelu.
–
Wracamy już? – zapytała, ale nie musieli odpowiadać, doskonale wiedziała czego
pragną.
Dziewczyna
wychyliła resztkę do dna. Baron położył na blacie zapłatę za trunek i wyszli.
Wsiedli w pierwszą wolną taksówkę, jaka stała pod klubem. Bastien z przodu, a
Bill z Caroline z tyłu. Wszyscy byli podekscytowani i z trudem panowali nad
emocjami i podnieceniem, i o ile blondyn, który siedział z przodu nie miał
innego wyboru, jak czekać do momentu, aż znajdą się w swoim apartamencie, tak
tych dwoje z tyłu zaczęło ponosić już w taksówce. Słowa Barona, jakie
wypowiedział w klubie, jeszcze przy barze, rozpaliły Billa do czerwoności. Starał
się zachować powściągliwość, ale jego spojrzenie nieustannie zsuwało się na udo
Caroline. Miała krótką spódnicę i jedyna myśl jaka teraz nim zawładnęła, to
położyć na nim swoją dłoń. I nie opierał się tej niesfornej myśli zbyt długo,
bo zaraz jego ręka wylądowała na nagim kolanie blondynki, a wówczas ona
spojrzała na niego zamglonym wzrokiem i ułożyła swoją dłoń na jego, po czym
posuwistym ruchem przesunęła ją pomiędzy uda, które rozchyliła. Dopiero teraz,
kiedy poczuł jej wilgoć, przypomniał sobie, że przecież zazwyczaj nie nosi
bielizny. To jeszcze bardziej go podnieciło.
Na
szczęście klub był dość blisko hotelu i zaraz dojechali na miejsce. Baron
zapłacił i natychmiast ruszyli w stronę wejścia.
–
Nawet nie pytam coście robili na tym tylnym siedzeniu – zaśmiał się, kiedy
zobaczył zaróżowione policzki i rozanielony wyraz twarzy przyjaciółki, która w
odpowiedzi, jedynie się uśmiechnęła. Szybkim krokiem pokonali odległość do
windy, jakby wszystkim się bardzo spieszyło, aby znaleźć się już na górze. Jadąc
tam, patrzyli po sobie z lekkimi uśmiechami, a w głowie każdego rodziła się
wizja tej nocy, bardzo fascynująca i podniecająca.
Baron wysiadł pierwszy i
w kilku krokach przemierzył drogę do drzwi apartamentu, który otworzył.
–
Napijemy się? – zagadnął, wchodząc do salonu i sięgając do barku po butelkę
whisky.
–
Chętnie – odezwał się Bill, kiedy chłopak już nakładał lód do szklanek. Oboje z
Caroline usiedli na kanapie, a blondyn postawił przed nimi drinki i włączył
muzykę. Przez moment czarnowłosy odczuł lekkie skrępowanie, jeszcze nigdy nie
był w takiej sytuacji, z dwojgiem ludzi odmiennych płci, myśląc o czymś, co
miało niechybnie nastąpić. Sięgnął po swoją szklankę i upił kilka siermiężnych
łyków. Chociaż podniecenie tańczyło w nim gorącem, musiał jakoś dodać sobie
odwagi.
–
Gdybym wiedziała, że tak świetnie całujesz, już dawno bym to z tobą zrobiła –
mruknęła Caroline, a on tylko się uśmiechnął i znów, tak jak w taksówce ułożył
swoją dłoń na jej kolanie. Nie wierzył w to, co właśnie robił, bo tak naprawdę
już jakiś czas temu dziewczyny przestały go interesować w taki sposób, ale
dragi i myśl o spełnieniu swoich wszystkich fantazji, rozniecały w jego wnętrzu
istny ogień.
–
Chętnie to powtórzę… – odpowiedział. Popatrzyli sobie w oczy i oboje zbliżyli
do siebie swoje usta, aby znów zatonąć w głębokim pocałunku. Baron tylko na to
patrzył, nie włączając się jeszcze do tej gry. Mimo tego, że chciał, aby za
jego sprawą wszystkie pragnienia czarnowłosego się spełniły, to czuł ukłucie
zazdrości. Wiedział, że i on niebawem posiądzie jego wargi, ale w tej chwili
był trochę zły, szczególnie kiedy dłoń Billa wsunęła się pod spódnicę
dziewczyny, a ona pojękiwała przez pocałunek, rozpinając sobie bluzkę i
obnażając piersi. Po chwili jednak wokalista zapragnął innych ust, bo kiedy
tylko oderwał się od niej, natychmiast odwrócił i układając dłoń na karku
Barona, przyciągnął go do siebie i pocałował. Caroline już półnaga, nie
próżnowała, podwinęła jego koszulkę i opadła deszczem pocałunków na tors
czarnowłosego, w międzyczasie zdjęła spódnicę i zaczęła rozpinać mu rozporek.
Odbierając
i obdarowując się pieszczotą warg, rozebrali się wzajemnie. Bill zachłannie
całował Bastiena czując, jak inne, miękkie wargi oplotły właśnie jego męskość i
po chwili pochłonęły ją po same jądra. Jęknął przez pocałunek, czując
wszechogarniającą go przyjemność. Narkotyk wzmagał doznania, a on jedną dłonią
objął penisa blondyna czując wilgoć jego główki pod kciukiem, drugą wplótł w
inne, jasne, ale o wiele dłuższe włosy, brutalnie je ciągnąc i dociskając głowę
dziewczyny do swojego krocza. W salonie rozlegały się echem ich głośne wyrazy
przyjemności.
Kiedy Baron oderwał od jego warg
swoje, Bill spojrzał na niego. Wyglądał tak cholernie podniecająco...
Owładnięty żądzą, ekscytacją, spragniony jego ciała, choć wiedział, że aby go
posiąść musi jeszcze trochę poczekać. Obaj spojrzeli w dół, gdzie Caroline z
ogromną pasją nasuwała usta na twardą, wzwiedzioną męskość wokalisty.
Bill
zapragnął w ten sam sposób sprawiać przyjemność także Bastienowi, dlatego wciąż
siedząc i pozwalając robić to sobie przez Caroline, pochylił się i objął ustami
penisa siedzącego obok chłopaka. Jeszcze nigdy mu nie obciągał, zawsze to jemu
w ten sposób robił dobrze Baron, dlatego teraz czarnowłosy przyjemnie go zaskoczył.
Pieszcząc się wzajemnie, wszyscy byli już dostatecznie podnieceni i świadomi,
że ich gra wstępna nie będzie trwała zbyt długo.
Kiedy
przerwali, oddychali szybko, głośno, a Bill zaraz pociągnął dziewczynę na siebie.
Wgramoliła się na niego okrakiem, a on uszczknął nieco swojego smaku, całując
ją w usta. Była już bardzo podniecona i mokra, więc nabiła się na niego od
razu, przerywając pocałunek i jęcząc lubieżnie. Unosiła się i opadała, jej
piersi falowały i nie mógł odmówić sobie przyjemności, aby je dotykać i ssać.
Zaraz jednak trzymając ją w ramionach obrócił się, nie rozłączając ich ciał,
ułożył dziewczynę plecami na kanapie. Dawno tego nie czuł, bo dawno nie był w
kobiecie. Przyjemność była podobna do tej, kiedy obciągał mu Bastien, ale
jednak zupełnie inna. Wchodził w nią zdecydowanie i szybko, wspierając się na
dłoniach po obu stronach jej ciała, kiedy poczuł między pośladkami palce
blondyna. Jęknął, odrzucając głowę w tył, ale Caroline przeżywała wszystko tak
głośno, że jego chyba nikt nie usłyszał. Pulsował już przyjemnością, jego ciało
pragnęło tego słodkiego wypełnienia, a palce Barona to było zdecydowanie zbyt
mało, aby poczuć tę dogłębną rozkosz.
–
Bastien… – mruknął tylko, ale blondyn już był gotowy i klęcząc tuż za nim, po
chwili go posiadł. Dopiero teraz Bill, będąc w dziewczynie, poczuł tę
rozpierającą go od wewnątrz rozkosz. To było to, na co czekał. Krzyknął z
przyjemności i soczyście zaklął:
–
O kurwa!
Tak
idealnie czuł w sobie męskość Barona, kiedy ten wchodził w niego z impetem i
wycofywał się. Jeszcze nigdy nie zawładnęło nim takie szaleństwo, rozkosz
obezwładniała jego ciało wraz z każdym ruchem. Wychodził naprzeciw pośladkami,
zupełnie jakby chciał go jeszcze głębiej w sobie, jednocześnie cofając się, na
powrót wbijał mocno w dziewczynę. Tak... Pragnął tego, siły Barona i
delikatności Caroline. Czuł jak drżały mu uda, kiedy blondyn brał go z całą
swoją mocą, zdecydowanie i zaborczo. Zaciskał się na nim, jednocześnie będąc w
apogeum podniecenia wypełniał sobą Caroline, która krzyczała pulsując w
konwulsjach przeżywanego właśnie orgazmu.
Rozrywający
ból ekstazy wybuchł w nim nagle, mamiąc jego jestestwo feerią barwnych
fajerwerków, wciąż czując w sobie twardość Barona i jego usta, pieszczące mu
ramiona i kark, aby po chwili i on podążył tą samą - co przed chwilą oni - drogą.
***
Dwadzieścia dwie minuty zapomnienia.
Dwadzieścia dwie pieprzone minuty. Tyle trwało spełnienie mojej erotycznej
fantazji. Serce jeszcze nigdy nie biło mi tak szybko jak tamtej nocy. Chyba
jeszcze nigdy nie było mi tak gorąco jak wtedy. Krążący w moich żyłach narkotyk
i alkohol, potęgowały każde doznanie i naprawdę - było mi zajebiście dobrze. I
jak mi się wtedy wydawało, tak kurewsko dobrze, jak jeszcze nigdy dotąd.
Kiedy
skończyliśmy, Caroline poszła pod prysznic, a my wypiliśmy w tym czasie po dwa
drinki. Kiedy wróciła, zaciągnąłem tam Bastiena i pozwoliłem mu jeszcze raz się
dobrze zerżnąć na stojąco. Był taki szczęśliwy, a jego nastrój udzielał się
także i mi. Czułem się tamtej nocy naprawdę fantastycznie, nie mając pojęcia co
czeka mnie kolejnego dnia, już nie wspominając o tym, co za kilka dni.
Poszliśmy
spać nad ranem, a kiedy obudziłem się w południe, już nie było mi tak błogo.
Bolała mnie głowa, było mi niedobrze i miałem cholernego kaca, także moralnego.
Leżałem w łóżku wpatrzony w sufit i zastanawiałem się, jak spojrzę w oczy
mojemu Tomowi, kiedy wrócę...?