Część 37.
Niedzielne
godziny zdawały się płynąć po stokroć wolniej. Siedział w domu sam, z nikim się
nie umówił. Minęła dopiero druga, a on już miał za sobą całą paczkę papierosów
i trzy piwa. Nie wiedział zupełnie co ze sobą zrobić. Cholernie brakowało mu
Billa i już trzy razy brał do ręki telefon, aby do niego zadzwonić, ale wciąż
się wahał. W końcu kiedy nacisnął zieloną słuchawkę na wyświetlaczu, nie
doczekał się, aby brat odebrał. Wściekły, odrzucił aparat na kanapę. Sam nie
wiedział dlaczego znów dzwonił, bo nawet nie miał pomysłu jak z nim rozmawiać.
Bill, z pewnością nawet nie dałby mu dojść do słowa. Wiedział jednak, że musi
chociaż spróbować i był pewien, że zrobi to kolejny raz, do skutku, aż brat
odbierze połączenie.
Smętnie
snuł się po mieszkaniu od okna do okna, nie wiedząc po co. Przecież nie
spodziewał się ujrzeć wracającego do domu bliźniaka, który z pewnością teraz
dobrze się bawił. Czuł się rozdarty wewnętrznie, najchętniej teraz pojechałby
do Bastiena i tak po prostu wywalił go stamtąd na kopach, kazał natychmiast
wracać do domu, gdzie było jego miejsce. Pewnie by i pojechał, ale już
zdecydowanie za dużo wypił, na szczęście wciąż jeszcze myślał rozsądnie.
Wiedział, że będzie z tym o wiele gorzej, jeśli wypije jeszcze kilka piw, bo
wtedy zupełnie wyłączy racjonalne myślenie i gotów wsiąść do samochodu po
pijaku. Nie, nigdzie nie pojedzie, nie zrobi tego. Pozostawała nadzieja, że
czarnowłosy sam wróci w końcu do domu. Może i wróci, tylko kiedy? No dobra, da
mu jeszcze dzień, góra dwa, a potem sam się tam wybierze i nie bacząc na
konsekwencje, wytarga go stamtąd choćby i za te czarne kudły, i nakopie do tej
chudej - ale jakże zgrabnej i ponętnej - dupy, a potem przemówi do rozsądku.
Teraz jednak postanowił ponownie spróbować się do niego dodzwonić. Sięgnął po
kolejne piwo i wrócił do salonu, zbierając z kanapy telefon, wybrał połączenie
do Billa. Przerywany sygnał oczekiwania ciągnął się w nieskończoność. Paliła go
ogromna nadzieja, że brat odbierze, jednak i tym razem się nie doczekał. Był
bliski płaczu, chociaż wcale nie chciał płakać, bo według niego było to takie
niemęskie. Pieprzyć to! Jest tutaj sam i nikt go nie widzi! I zaraz w ślad za
tą myślą zapiekły go oczy, jednak nie rozpłakał się.
Miotał
się po domu, chodził z pokoju do pokoju, zamówił sobie pizzę, wypił jeszcze te
kilka piw, ale złość i jakiś głupi honor nie poddały mu znów wcześniejszej
myśli, żeby pojechać do domu Bastiena. Zamiast tego, zamroczony alkoholem
uwalił się na niewielkiej kanapie, jaka stała pod zadaszeniem na tarasie i zasnął.
I
już nie zadzwonił.
***
Bill
wystrzelił ze studio szybkim krokiem, oszołomiony tym co się wydarzyło, a
właściwie tym co zrobił Bastien, i na co sam dał mu nieme przyzwolenie. Bo jak
można było nazwać brak jakiegokolwiek oporu i całkowitą uległość z jego strony?
W dodatku sam nakłonił go do seksu oralnego. W kilkunastu szybkich krokach
pokonał drogę dzielącą go od basenu, a kiedy zatrzymał się tuż nad nim,
zastanowił dlaczego zamiast wrócić do sypialni, trafił właśnie tutaj. Płomień
podniecenia już całkiem w nim zgasł, a echa spełnienia z każdą sekundą milkły,
jednak serce wciąż tłukło się w piersi. Nie wiedział tylko czy z euforii, czy z
obawy. A może po prostu poprzez najzwyklejsze wyrzuty sumienia i poczucie winy?
Było
mu wspaniale i cholernie przyjemnie przez te kilka chwil, to było absolutnie
niezaprzeczalne, jak też i fakt, że Bastien piekielnie dobrze mu obciągnął. I
dawno nikt nie zrobił mu tak zajebistego loda, chociaż musiał przyznać, że
Andreas też był w tym dobry. Ale ten chłopak zrobił to tak idealnie,
nieustannie operując językiem, w szczególny sposób pieścił go, zamykając
pomiędzy miękkimi wargami. Nie potrafił pojąć, jakim cudem z taką łatwością
wstrzelił się w jego upodobania, sprawiając mu rozkosz tak jak tego chciał.
Wyprzedzał każdą jego myśl i każde pragnienie, wtedy, kiedy właśnie tego
oczekiwał, raz mocno i stanowczo, a po chwili lekko i delikatnie. Idealnie i
cudownie, lepiej chyba nikt nigdy nie dogodził mu w ten sposób.
Przykucnął
nad basenem i zaczerpnął w dłonie wody, którą obmył rozpaloną twarz. To
wszystko przerażało go, a najbardziej przerażał teraz sam siebie. I co on
najlepszego zrobił? A raczej do czego dopuścił i na co sobie pozwolił? Chyba do
reszty zwariował. Emocje wirowały w nim, czuł się jak na huśtawce. Z jednej
strony spełniony, rozluźniony, a z drugiej zaczynał się dręczyć każdą kolejną
myślą. Tak, było zajebiście dobrze, ale przecież do jasnej cholery to była
zdrada! Najzwyklejsza, podła zdrada!
W
jednej chwili wskoczył do basenu. Nie lubił pływać, a już na pewno nie długo i
nie szybko, tymczasem chciał jakoś rozładować to emocjonalne napięcie,
przepływając kilka razy długość basenu. Czuł ogromne zmęczenie i jakby coś
ciągnęło go w dół, a jednak wciąż katował się wysiłkiem, płynąc znów i znów.
–
A, tu jesteś! – Usłyszał nad sobą głos Bastiena, kiedy oparł się dłońmi o brzeg
basenu.
–
Wracaj do studia. Chcę pobyć sam – warknął, po czym odepchnął się i znów
odpłynął.
Blondyn,
nieco zdziwiony jego oschłością, nie odpowiedział nic. Powiódł tylko za nim
zdezorientowanym spojrzeniem i wrócił do domu. Bill odczekał jeszcze kilka
minut. Miał nadzieję, że chłopak nie poszedł do sypialni, ani nie wejdzie mu w
drogę, kiedy już wkroczy do wewnątrz. Nie chciał teraz go widzieć, nie chciał
spojrzeć mu w oczy. Nie chciał, bo nie potrafiłby. I co najlepszego narobił?
Spieprzył ich dobrą, przyjacielską relację, i nie mógł cofnąć czasu, chociaż,
pewnie i tak niczego by nie zmienił. Znów uległby własnej pokusie poddania się
jego ustom. Kiedy połączyła go namiętność z Tomem, myślał, że się zmienił, że
ta miłość zmieniła go, ale wystarczyła chwila zwątpienia, a poddał się własnej
żądzy, nie bacząc na konsekwencje.
***
Stwierdziłem
tamtego popołudnia, jaki straszny jest ze mnie dupek. Kim ja właściwie byłem?
Chyba nie musiałem zadawać sobie tego pytania, bo odpowiedź była oczywista:
byłem zwykłym skurwysynem. Jak mogłem to zrobić? Do czego doprowadziła mnie
moja chora żądza? Nie umiałem się oprzeć, powstrzymać, nie potrafiłem. Teraz
wiedziałem, że skrzywdziłem Toma, chociaż on o niczym nie wiedział, ale
docierało do mnie także i to, że skrzywdziłem Bastiena. Z pewnością
zareagowałbym zupełnie inaczej, gdyby okoliczności odsłuchania naszego kawałka
były inne, gdybym wcześniej nie był bliski spełnienia. Wówczas pewnie na nic
bym mu nie pozwolił, nawet na dotyk. Tymczasem ja, będąc w stanie niemal
szczytowego podniecenia, dałem ponieść się ekscytacji, emocjom, i pozwoliłem
aby mnie dotykał i pieścił. I wtedy już nie mogłem nic zatrzymać, byłem jak w
transie pragnąc tylko zaspokojenia.
Nie
umiałem spojrzeć Bastienowi w oczy, więc jak spojrzę w oczy Tomowi?
***
Bill
po cichu skradł się na hol, nasłuchując czy z góry nie dochodzą jakieś odgłosy
bytności gospodarza domu, ale tam panowała cisza. Po chwili usłyszał głośne basy
dochodzące ze studio i odetchnął z ulgą, bo to upewniło go, że chłopak jest na
dole. Szybko, po dwa stopnie pokonał schody i znalazł się znów w sypialni. Miał
żal do losu, że pozwolił się przyłapać w takiej chwili, przez którą zupełnie
zagubił rozsądek i pozwolił omamić się pożądaniu. Gdyby nie to, wszystko
potoczyłoby się zupełnie inaczej, z pewnością odsłuchałby tego numeru w
zupełnym spokoju, koncentrując się tylko na muzyce.
–
Niech to szlag! – przeklął pod nosem bezradny. No cóż, niestety nie mógł cofnąć
czasu, czego w tej chwili żałował, jak niczego przedtem. Chociaż… Nie w każdym
kontekście.
Powoli
oswajał się z myślą, że będzie musiał uporać się z poczuciem winy i żyć dalej.
Z pewnością nie przyzna się do tego przed Tomem, a z czasem uzna to za
przeszłość i o tym zapomni. Tylko czy na pewno? Teraz znów przypomniał sobie
ten akt i… nie do wiary! Poczuł lekkie mrowienie w podbrzuszu. Jego ciało
pokrył dreszcz strachu i zadrżał. Nie, nie! Nie będzie chciał więcej, to się
już nigdy więcej nie powtórzy!
Zdecydowanym
krokiem przeszedł do łazienki, gdzie zmienił bokserki na suche. Spojrzał w
lustro i przeczesał mokre kosmyki palcami. Sięgnął po suszarkę i nie
spuszczając spojrzenia z własnego odbicia w lustrze, podsuszył włosy. I znów
poczucie winy zawładnęło całym jego istnieniem. Jeszcze chyba nigdy nie
odczuwał w sobie takiej wybuchowej mieszanki uczuć. Ekscytacja na wspomnienie
ust Bastiena, te pieprzone wyrzuty sumienia, i wstręt do samego siebie. Teraz
dla odmiany zapragnął zobaczyć znów Toma, już nie myślał o jego ewentualnej,
prawdopodobnej zdradzie, zupełnie jakby tym co sam zrobił, oczyścił go ze
wszystkich win. W tej właśnie chwili uzmysłowił sobie, jak bardzo za nim tęskni
i jak pragnie. Zresetuje pamięć, wywali to, co stało się dzisiejszego
popołudnia, wróci do domu i wszystko będzie jak dawniej!
Wypalił
jak oparzony z łazienki, pozbierał wszystkie rzeczy i wpakował w nieładzie do
torby, byle jak najszybciej stąd wyjść, byle nie natknąć się na Bastiena. I
chociaż sam przed sobą przyznał, że to głupie i chamskie, a na dodatek
dziecinne tak uciekać, to naprawdę, nie chciał go teraz widzieć. I wcale nie
dlatego, że zmieniły się w nim jakieś uczucia względem chłopaka, bo nadal
bardzo go cenił i lubił. Chciał stąd uciec przez poczucie winy i fakt, że
zupełnie nie wiedział, jak ma teraz się zachować. Dwa, może trzy dni z daleka
od niego, z pewnością wyciszą sumienie, a bliskość Toma wymaże każdą
niechcianą myśl. Znów będzie szczęśliwy, spełniony i niczego, ani tym bardziej
nikogo, nie będzie potrzebował.
Ubrał
się w pośpiechu, spakował laptop i bacznie rozejrzał, czy niczego nie zostawił.
A nawet jeśli, pal licho! W ostatniej chwili chwycił z nocnej szafki telefon i
odblokował. Dwa nieodebrane połączenia od Toma. Cudownie… Kiedy on właśnie
bezecnie pieprzył gardło Bastiena, jego ukochany próbował się z nim
skontaktować, chciał porozmawiać, może nawet prosić, aby wrócił do domu. Poczuł
żal, a wyrzuty sumienia objawiły się ściskiem żołądka.
Po
cichu, na palcach zszedł po schodach na dół. Ze studia nadal dobiegał odgłos
ciężkich bitów. I nagle poczuł się jak ostatni drań, próbując uciec bez słowa.
Należało mu się przecież kilka słów, może nie wyjaśnienia, ale na pewno podziękowania.
Smsa teraz mu nie wyśle, bo gotów wyjść i chcieć porozmawiać. Rozejrzał się i
uchylił drzwi pokoju, w którym Bastien miał niewielkie biuro. Na stoliku
zobaczył samoprzylepne bloczki, jakiś notes i pojemnik z długopisami. Odkleił
jedną kartkę i skreślił kilka sugestywnych wyrazów:
„Dziękuję Ci za wszystko z całego serca. Liczę na Twoją dyskrecję” - w tych kilku słowach zawarł wszystko, co chciał mu powiedzieć. Nie było sensu się rozpisywać. Był pewien, że chłopak doskonale będzie wiedział o jaką dyskrecję mu chodzi. Przede wszystkim Tom nie mógł się o niczym dowiedzieć, a jeśli nawet się przed nim wygada, i tak wszystkiemu zaprzeczy.
„Dziękuję Ci za wszystko z całego serca. Liczę na Twoją dyskrecję” - w tych kilku słowach zawarł wszystko, co chciał mu powiedzieć. Nie było sensu się rozpisywać. Był pewien, że chłopak doskonale będzie wiedział o jaką dyskrecję mu chodzi. Przede wszystkim Tom nie mógł się o niczym dowiedzieć, a jeśli nawet się przed nim wygada, i tak wszystkiemu zaprzeczy.
Przykleił
kartkę na widocznym miejscu, na wprost schodów biegnących w dół do studio, i
wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
Szybkim
krokiem przebył drogę do wyjścia za ogrodzenie. Będąc już zupełnie
niewidzialnym dla oczu mogących spoglądać przez okno z domu Bastiena, skręcił w
prawo i pod osłoną żywopłotu ruszył przed siebie. Dopiero teraz zwolnił. Mógł
zamówić taksówkę, ale nie chciał. Wolał przejść się, pomyśleć i wyciszyć.
Naciągnął tylko bardziej czapkę tak, aby daszek był jak najniżej. Dzień był
słoneczny, więc ciemne okulary nie były podejrzanym kamuflażem. Dość ciężką,
obciążoną laptopem torbę zarzucił na ramię.
Chyba
jeszcze nigdy w tak krótkim czasie, nie popadał w aż tak skrajne odczucia.
Teraz dla odmiany zrobiło mu się przykro, kiedy pomyślał jak poczuje się
Bastien, gdy odkryje, że go nie ma. Sam pewnie poczułby się w takiej sytuacji
podle, ale nie miał innego wyboru. Chociaż może i miał, w sumie zawsze jest
jakiś wybór, ale po prostu nie chciał z nim teraz rozmawiać, bo najzwyczajniej
w świecie nie miał pojęcia, jak by mu to wszystko wytłumaczył.
Sięgnął
do kieszeni, z której wyjął paczkę papierosów i zapalił. Zaciągnął się mocno,
czując pierwszy strzał nikotyny. Od razu poczuł się nieco lepiej. Był jakiś
wewnętrznie rozdygotany, jakby całe jego ciało chciało dać mu do zrozumienia,
jak wielki popełnił błąd. Szedł wolno i choć chciałby już być w domu, musiał
się jakoś uspokoić i wyciszyć. Ulica którą przemierzał, nie była zbyt ruchliwa.
Typowa, dojazdowa droga do okolicznych, jednorodzinnych domów, toteż niezbyt
często przejeżdżał nią jakiś samochód. A i pora nie była jakimś szczytem ruchu
na drogach. Wczesne, niedzielne i słoneczne popołudnie, zachęcało do spędzania
czasu w przydomowych basenach, a kto miał wyjechać za miasto, z pewnością
zrobił to rankiem. Dlatego nieco się wzdrygnął, kiedy idąc pochłonięty ciężkimi
myślami, po swojej lewej stronie, dostrzegł kątem oka jadący z wolna, niemal
równo z jego krokiem, samochód. Odrobinę się zaniepokoił, w końcu nigdy nie
wiadomo było, czy to przypadkiem nie jakaś psychofanka, lub inny świr czyhający
na jego życie. Nie zamierzał się jednak nawet odwrócić, żeby zobaczyć kto to,
jedynie bezpiecznie oddalił się od krawężnika i nie zatrzymując się, ani nie
przyspieszając, szedł naprzód. Auto nieustannie, w tym samym tempie jechało
obok, ale po chwili odsunęła się szyba i usłyszał:
– Cześć Bill, może cię gdzieś podrzucić? To nie jest bezpieczne, żeby taka osoba jak ty, szła na pieszo sama! – Dopiero teraz czarnowłosy odwrócił głowę, przelotnie zerkając na żółte Ferrari, które jak na takie auto, w żółwim tempie przesuwało się tuż obok. Nie miał pojęcia, kim mógł być ten mężczyzna i nie miał nawet głowy się nad tym zastanawiać. Jego umysł zaprzątały zupełnie inne myśli, a ta twarz w ogóle nie była mu znajoma.
– Cześć Bill, może cię gdzieś podrzucić? To nie jest bezpieczne, żeby taka osoba jak ty, szła na pieszo sama! – Dopiero teraz czarnowłosy odwrócił głowę, przelotnie zerkając na żółte Ferrari, które jak na takie auto, w żółwim tempie przesuwało się tuż obok. Nie miał pojęcia, kim mógł być ten mężczyzna i nie miał nawet głowy się nad tym zastanawiać. Jego umysł zaprzątały zupełnie inne myśli, a ta twarz w ogóle nie była mu znajoma.
–
Dziękuję za dobre chęci, ale nie mam w zwyczaju wsiadać do samochodu obcej osoby.
–
Jakiej tam obcej! – zaśmiał się brunet w aucie. – Jestem bardzo dobrym
przyjacielem Bastiena, więc to tak, jakbym był i twoim znajomym!
Bill
zatrzymał się, a wraz z nim Ferrari, którego drzwi od strony pasażera uniosły
się do góry. Nie był fanem motoryzacji, ale przyznał teraz w myślach, że
samochód był niezłym cackiem.
Więc
ten ktoś doskonale wiedział skąd wyszedł, znał Bastiena, wiedział, że są
znajomymi.
–
Patrząc w ten sposób, to ja mam pół Berlina znajomych – zauważył z przekąsem,
rzucając na chodnik peta i przydeptując go. Zdjął ciemne okulary, zawieszając
je na dekolcie koszulki.
–
No nie bój się, naprawdę nie jestem jakimś psychofanem, wsiadaj, podwiozę cię,
dokądkolwiek zmierzasz. Już wyprowadziłeś się od Bastiena, czy to tylko chwilowe?
– zapytał chłopak, uśmiechając się uroczo. Teraz Bill przyjrzał mu się
dokładnie. Był cholernie przystojny, to nie ulegało najmniejszej wątpliwości.
Zastanowił się, czy to jedynie jakiś hetero kumpel Bastiena, czy może też był
gejem i łączyło go z nim coś więcej? Wahał się, choć przecież i tak nie miał
zamiaru iść do samego domu pieszo, a jedynie przejść się kawałek i wziąć
taksówkę.
–
Wracam do domu – odpowiedział zwięźle.
–
Więc zapraszam! I bardzo przepraszam, nie przedstawiłem się, Max Geist –
wyciągnął w jego stronę dłoń. I dopiero teraz Billa oświeciło. Max - to imię
wypłynęło z ust Bastiena podczas kolacji, tuż po nagraniu ich wspólnego
kawałka. Pochylił się lekko i uścisnął wyciągniętą do niego dłoń.
–
Bill Kaulitz – przedstawił się z grzeczności, bo chłopak doskonale wiedział z
kim ma do czynienia.
–
To co? Wsiądziesz? Nie wiem gdzie mieszkasz, ale pewnie nie za rogiem i masz
jakiś kawałek do chaty – Puścił mu oczko, jednak mimo zachęty Bill wciąż nie
wsiadał. Teraz już wiedział kim jest ten uroczy brunet o zniewalającym
uśmiechu. Auto kusiło swoim wnętrzem, a zachęcające słowa chłopaka - który
teraz wydał mu się niezwykle ujmujący i miły - sprawiały, że mimo wątpliwości
wsiadł. Drzwi natychmiast opadły, a on przez chwilę spanikował, czując się jak
zwabiony w pułapkę.
–
W takim razie dokąd? – zapytał brunet, a kiedy podał nazwę ulicy i numer domu,
chłopak wpisał te dane w nawigację i na niewielkim ekranie wyświetliła mu się
droga. Bill jednak nie mógł wiedzieć, że on tę drogę doskonale zna, jak też i
wie gdzie mieszka, dlatego po jego pytaniu poczuł się spokojnie.
–
Bastien mi mówił, że coś nagrywaliście wspólnego. Aż tyle dni było do tego
potrzebne? – zapytał chłopak, ruszając.
–
Nie, nagraliśmy to w jeden wieczór, wcześniej były próby i przymiarki, więc
nagranie poszło sprawnie.
–
A to w takim razie nie pytam, pewnie inne, ważne sprawy zatrzymały cię na tak
długo w domu Bastiena. – Max zaśmiał się, jednak w tym śmiechu Bill wyczuł nutę
nerwowości. Więc to był ten wciąż zakochany w blondynie, jego były. A może
teraz chciał z zazdrości o Bastiena go porwać? Poczuł zimny dreszcz na karku i
plecach. Czy on nigdy nie nauczy się rozumu? Znów jego lekkomyślność zagrała
pierwsze skrzypce.
–
To nie były ważne sprawy między mną a Bastienem, a na pewno nie takie, jak
możesz myśleć. – Postanowił szybko tę sytuację wytłumaczyć. – Miałem problemy z
bratem i z moim facetem, musiałem na kilka dni zaszyć się u niego. Nas łączy
tylko przyjaźń i zawodowe stosunki, zapewniam cię, że żadne inne.
Kiedy
Max zatrzymał auto przed przejściem dla pieszych, odwrócił się i spojrzał na
Billa. Nim światło zmieniło się, bardzo wnikliwie mu się przyglądał.
–
W sumie wcale bym się nie zdziwił, gdyby coś między wami było. Muszę przyznać,
że jesteś zajebiście piękny.
Czarnowłosy
z przyjemnością zniósł to oceniające spojrzenie, tym bardziej, że w jego
mniemaniu ocena wcale nie była wygórowana.
–
Tobie też niczego nie brakuje – odpowiedział zgodnie z prawdą. Chłopak był
naprawdę przystojny, a do tego przemiły, i tym komplementem poważnie u niego
zaplusował.
–
Nie brakuje, a jakże, mimo to Bastien mnie nie chce.
–
No właśnie. Dlaczego nie jesteście razem?
–
Musisz o to zapytać jego, skoro się przyjaźnicie z pewnością ci odpowie.
Bill
pamiętał, kiedy blondyn przy okazji telefonu od chłopaka, wspomniał o nim,
jednak nie było to zbyt miłe wspomnienie, dlatego teraz wolał to przemilczeć.
–
To są jego osobiste sprawy, więc chyba nie będę drążył.
–
A ty? Nie wiedziałem, że masz kogoś. Media o tym nie wspominają.
–
Dobrze się ukrywamy – uśmiechnął się Bill.
–
Podziwiam, że wam się to udaje. Kiedy my z Bastienem kręciliśmy ze sobą, pisały
o nas wszystkie tabloidy – zaśmiał się. Bill jednak w ogóle sobie tego nie
przypominał, a przecież zaglądał tu i ówdzie od zawsze, i wcale nie dlatego, że
interesowały go jakieś inne gwiazdy. On bardziej szukał informacji o sobie, i o
Tomie, sprawdzał, gdzie, co, i jak piszą. No ale takie wzmianki o Bastienie
mógł pominąć, bo wtedy prawie go nie znał.
–
Może dlatego nam się udaje, że nie bywamy razem w publicznych miejscach.
Max
wyłapał ostatnie dwa słowa. Więc tym jego „ukrytym” facetem nie mógł być Bastien,
bo z nim włóczył się po knajpach, chodzili razem na zakupy, więc ta opcja
odpadała. Może naprawdę się tylko przyjaźnili, a może była to przyjaźń z
bonusem? Tak, czy inaczej, dobrze by było tego Kaulitza wyeliminować z gry i
miał na to w głowie już swój plan. Trzeba będzie tylko zdobyć choć w minimalnym
stopniu jego zaufanie, może nawet odrobinę się zakumplować, a sprawy z
pewnością pójdą w dobrą stronę. Nie miał jednak pojęcia, że Bill wcale nie
zamierzał zabierać mu Bastiena, a epizod jaki się właśnie między nimi wydarzył,
chciał puścić w niepamięć i wcale do tego nie wracać, a na pewno nie miał
zamiaru powtórzyć niczego z podobnych temu rzeczy.
–
Za niecały tydzień premiera live nowego krążka Bastiena, będziecie w „Baron
House”? Bo na pewno Bastien was zaprosił.
–
Masz na myśli mnie z moim facetem? – zapytał Bill.
–
No tak, w zasadzie tak.
–
On ma być, ale nie ze mną, tak będzie bezpieczniej. Ja będę z bratem i kilkoma
ludźmi z mojego otoczenia. – odrobinę skłamał. – A ty będziesz?
–
Jasne, że tak, przecież nie opuszczę takiego wydarzenia – odparł Max. Tak
naprawdę wciąż nie dostał od Bastiena zaproszenia, choć już wcześniej go o to
prosił. Mógł sobie kupić wejściówkę, ale wówczas nie będzie mógł wejść do
strefy „vip”, a to było dla niego najważniejsze. Wiedział, że teraz będzie
musiał przycisnąć go mocniej. – A kiedy premiera tego co razem nagraliście?
–
Masz na myśli wspólną płytę z zespołem?
–
Nie, nie, to tylko twoje i Bastiena.
–
No na pewno nie teraz, na jakimś z kolejnych pokazów, ma być jakiś nowy,
utalentowany DJ i wtedy damy premierę tego naszego i jeszcze jednego, jaki
nagrał z jedną wokalistką.
–
A z którą? – zapytał Max.
–
Nie mam pojęcia, żadnej nie poznałem.
–
Pewnie z Caroline, dobra z niej dupa. Gdybym był hetero, już byłaby moja –
Brunet uśmiechnął się pod nosem. – Swego czasu nawet się z nią trochę
zaprzyjaźniłem, ale potem wyjechała do Stanów, miała tam jakiś kontrakt.
Bill
tylko wzruszył ramionami. Na tę chwilę, nie interesowały go żadne kobiety,
choćby najpiękniejsze, mimo, że był biseksualny. Teraz miał Toma i nie
potrzebował jakichś innych doznań. Znów w pamięci wrócił niczym bumerang
blowjob, jak sprezentował mu Bastien. Gdyby ten chłopak o tym wiedział, pewnie
z zazdrości wywiózłby go za miasto i zakopał żywcem. Wzdrygnął się na tę czarną
wizję. Na szczęście ani on, ani Tom, ani nikt inny nie miał o tym bladego
pojęcia, nikt nie wiedział, i nikt się nie dowie. Wierzył, że Bastien będzie
umiał zachować dyskrecję, inaczej gotów go wypatroszyć. A zresztą, w zasadzie
powinien być pewien, że nie puści pary z gęby, mając nadzieję na powtórkę, bądź
też, coś o wiele bardziej pikantniejszego.
Max
wyjechał na ostatnią prostą, ulicę, która prowadziła do jego domu. Zastanawiał
się co teraz może robić Tom, czy w ogóle go zastanie? A jeśli korzystając z
wolnej chaty, przyprowadził sobie jakąś dupę i nie spodziewając się jego
przyjazdu właśnie ją posuwa? Zmroziło go na samą myśl, którą jednak szybko
odrzucił. Wierzył, że to tylko czarny scenariusz jaki podsuwa mu jego wybujała
wyobraźnia. Jeśli słysząc zatrzymujące się pod domem auto, wyjrzy przez okno,
powie mu, że podwiózł go facet Bastiena. Wówczas z pewnością nie będzie zły,
ani nawet nie będzie go znów posądzał, że zrobił z nim coś niecnego. A przecież
zrobił, wprawdzie nie z nim, ale wyrzuty sumienia z tego powodu, wciąż
objawiały się uściskiem w żołądku.
–
To tutaj – oznajmił, a chłopak zatrzymał auto.
–
To co, widzimy się w „Baron House”.
–
Tak, na to wygląda – Uśmiechnął się Bill, który teraz chciał już jak
najszybciej wysiąść. – Dzięki za podwózkę, trzymaj się!
–
Do zobaczenia! – radośnie pożegnał go Max i drzwi auta otworzyły się. Odjechał
o wiele szybciej, niż go tu wiózł.
Jako, że w takich chwilach kompletnie nie umiem komentować, bo mój komentarz mógłby się tylko składać z jednego wielkiego "wow, to było super", napiszę jak najmniej: uwielbiam! Billa na pierwszym miejscu, ale i reszta dała radę!
OdpowiedzUsuńCiekawość mnie zżera co ten Max kombinuje względem Billa.
:)
Część była w zasadzie wiążąca, więc wcale się nie dziwię, że trudno się nad nią rozwodzić. Czasem i takie części pisać muszę, nie zawsze akcja będzie wartka, niczym górski strumień. Cieszę się, że mimo to przypadła Ci do gustu.
UsuńDziękuję bardzo, pozdrawiam ;*
Miałam w planach napisać przydługi komentarz, pomarudzić na większość postaci, ich postawę życiową i motywacje, które uważam za denne, tępe i uwłaczające idei, a całość dopełnić eufemizmami, ale ta część była na tyle zaskakująco wspaniała (i przede wszystkim wyczekana), że nie mam serca ani ochoty, żeby psuć sobie nastrój takim posunięciem.
OdpowiedzUsuńPojawienie się Maxa to zaskoczenie przez duże "Z".
Oby tak dalej!
Mam nadzieję, że jeszcze sprowokuję Cię do takiego marudzenia na moich bohaterów, no przecież nie są ideałami, popełniają czasem straszne głupstwa, więc niejednokrotnie sprowokują Cię do wrzucenia im kilku inwektyw;)
UsuńSerdeczne dzięki za komentarz, ściskam ;*
Ta część czyta się sama.
OdpowiedzUsuńNie ma w niej niczego za dużo.
Jest tak wyważona aby czytelnik
smakował wszystko po trochu i
nigdy mu się to nie przejadło.
To naprawdę smaczne danie i
podane na wykwintnej tacy.
Poproszę dokładkę!
Niestety nie przewiduję dokładek, ale zapraszam na kolejną ucztę przy moim stole już niebawem. Wyjeżdżam za trzy tygodnie, ale chcę was jeszcze w tym czasie dwukrotnie poczęstować.
UsuńDziękuję i zapraszam na kolejne danie niebawem ;*
Nawet nie umiem wyrazić swojego szczęścia! XD Myślałam, że się nie doczekam, ale się doczekałam XD Jak w innych częściach nie dotknęłabym Billa (by mu przypadkiem siniaczka nie zrobić XD) tak tutaj rzucałabym w niego kamieniami gdybym tylko mogła. Po co wsiadł do auta tego Maxa?! Szalony XD Jednak najważniejsze, że się wyprowadził od Bastiena, chociaż nie bo Bill po prostu uciekł od niego XD
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem na co się doczekałaś: na część, czy na to, że Bill wyprowadził się od Bastiena? Nie kamienuj go, w końcu wraca do Toma w podskokach ;) Bill miał wiele szczęścia, że Max go nie ukatrupił xD Nie no, żartuję, nie jest mordercą.
UsuńDziękuję, pozdrawiam cieplutko ;*
To był oczywiście tylko mój taki skrót myślowy XD
UsuńChodziło mi o obie te kwestie. I to i to tak samo mnie ucieszyło!
PS. Gdzie ja byłam przez weekend? XD
Taka "fajna dyskusja" mnie tu ominęła! XD
Nigdy sobie tego nie wybaczę XD
Jak tylko przeczytałam, że należę do "niewymagającej szarej masy, pałętającej się bez celu po tym świecie" to zaczęłam turlać się po podłodze ze śmiechu XD Nawet nie wiedziałam, że to Twoje opowiadanie ma taki właśnie target XD
Ech ten Bill...
OdpowiedzUsuńNapisałabym jakiś długi i konstruktywny komentarz, ale padam z nóg. Część oczywiście jak zawsze świetna. Fajnie, że pojawił się Max bo ciekawi mnie jego postać. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i życzę Ci dużo czasu na pisanie.
Trzymaj się ciepło! :)
Weny, weny, weny!
Heidi
Cieszę się, że zechciałaś mimo zmęczenia zostawić tu po sobie ślad. Max będzie miał tu swoje pięć minut, ale to jeszcze nie tak prędko, jednak pojawia się, bo ma wciąż słabość do Bastiena.
UsuńDziękuję za życzenia, oby się spełniły :D Pozdrawiam i serdecznie dziękuję ;*
Kiedy staje się twarzą w twarz, a raczej oko w oko, z czymś tak niesamowicie nieprawdopodobnym jak treść tej części, jest tak, że zanim umysł człowieka zdoła wypracować jakąkolwiek reakcję, on... zastyga. Naprawdę, mój umysł zastygł. Okazało się, że po przeczytaniu przez długą chwilę nie mogłam się pozbierać. Kogo jak kogo, ale Maxa się w tej części nie spodziewałam. Totalne zaskoczenie! Nawet łudzić się nie będę, że to był tylko zbieg okoliczności, incydent. Max ewidentnie to po prostu zaplanował i doskonale wiem, że będą kłopoty. Nie wiem tylko jak wielkie.
OdpowiedzUsuńTo, jak to zachowanie Billa może wpłynąć na jego dalsze relacje z Tomem, napawa mnie lękiem. Jakiekolwiek zaszufladkowanie Billa jest trudne, bo on jest w zasadzie niepoczytalny, zmienny, owładnięty manią zazdrości, a w dodatku całkowicie nieprzewidywalny. Prawie szkoda mi Billa... prawie. Dobrze, że postanowił się spakować i wrócić do Toma. Lepiej późno niż wcale.
Moim zdaniem bardzo dobrze radzisz sobie z okiełznaniem takiej mnogości wątków i splataniem historii, dzięki czemu bez większego wysiłku mogę swobodnie płynąć przez lekturę, przechodząc od postaci do postaci, które – co najważniejsze – nie zlewają się w bezkształtną masę. Powiedzmy sobie szczerze, że nawet najbardziej zajmującą historię można literacko zepsuć. Ty nie dość, że tego nie zrobiłaś to zrobiłaś z niej prawdziwą perełkę! To jest ambitne opowiadanie. W jakim sensie? W każdym! Zresztą co ja się tu będę niepotrzebnie produkować - to jest bezbłędność i to nie tylko w kategorii twincestu patrząc.
Do tego stopnia umiejętnie manipulujesz fabułą, że czytając nie jestem w stanie "obstawiać" co dalej bo możliwe jest wszystko. Dosłownie wszystko. Umieściłaś tą częścią poprzeczkę tak wysoko, że nieźle będziesz musiała się "nagimnastykować" pisząc kolejną część i chcąc ponownie zadowolić wszystkich spragnionych tego opowiadania.
Dużo weny twórczej na dalsze pisanie!
Pozdrawiam,
E.G.
Aż sama się sobie dziwię, że wciąż Was czymś zaskakuję, że jestem aż tak nieprzewidywalna. To bardzo mnie cieszy. Nic nie jest zbiegiem okoliczności, ani to, że wprowadzam jakąś postać w odpowiednim momencie, ani bycie Maxa w tym miejscu, o tej porze. A Bill fakt, jest bardzo niepoczytalny jak to ujęłaś i nie wiadomo w którym momencie co mu strzeli do łba. Mówisz, że to ambitne opowiadanie? Ja nadal utrzymuję, że to tylko fan-fick (I jak to było? Dla szarej masy? xDDD), ale pisze mi się go przednio, a to zasługa was wszystkich! A kolejna część już napisana, nie wiem czy przeskoczyłam tę poprzeczkę, ocenisz sama ;)
UsuńDziękuję, ściskam Cię mocno ;*
Beatrice, mnie również, tak jak koleżance powyżej, po zapoznaniu się z treścią tej części po prostu zastygł mózg. Ta lektura sprawiła, że w zasadzie mój umysł przestał pracować. Eva to przynajmniej dała radę napisać Ci komentarz, ja nie, ale muszę przyznać, że wyjątkowo (!) mogę podpisać się czterema łapami pod tym jej długim komentarzem.
OdpowiedzUsuńW samo sedno.
Świat oszalał!
Czarny Kot.
No Kocie, Tobie też zastygł mózg? Część była jakby wiążąca, wiec nie bardzo jest tu nad czym deliberować, jednak cieszę się, że i tak skreśliłaś tu kilka słów, znacząc swoją obecność, a przyznam, że bardzo lubię Twoje komentarze, nawet te krótkie!
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, ściskam i dziękuję :*
Zaintrygowało mnie to nagłe pojawienie się Maxa. W tym, co piszesz istnieje namacalne, erotyczne napięcie i temu zaprzeczyć się nie da. To nie jest kwestią moich zapędów czy szukania homoerotyki na siłę wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe. Taki jest po prostu fakt fabularny. Jesteś w najlepszej formie. Nic tylko czytać. Moje gorące pozdrowienia dla Ciebie Kochana! :*
OdpowiedzUsuńMax nie pojawia się ot tak sobie, pewnie już zauważyłaś, że nic tu nie ma wspólnego z przypadkiem. Erotyczne napięcie mówisz? Ono chyba jest w Billu, bo tak się za Tomem stęsknił, ale czy Tom będzie rad z jego powrotu? To okaże się wkrótce.
UsuńDziękuję gorąco i pozdrawiam ;*
Widzę, ze sytuacja komplikuje się coraz bardziej... czuje, ze ten Max coś namiesza... ale... fajnie, ze Bill w końcu wrócił do domu. Co prawda szkoda Bastiena, ze tak wyszedł bez uprzedzenia... bo ja to go lubię... wydaje się być spoko :D ale jak znikł serio chciał się z nim przyjaźnić to trzeba było trzymać co nieco w spodniach hahahaha xD teraz może być trochę... niezręcznie. Jestem tylko ciekawa czy Bastien zachowa faktycznie dyskrecje... bo ze względu na uczucie do Billa mógłby to zrobić jednak... jeśli chciałby zobaczyć reakcje Toma... no zobaczymy xD
OdpowiedzUsuńI... miło mi widzieć, ze pojawiła się postać będąca moją imienniczką hahaha :D ciekawe czy dalej będzie coś jeszcze o niej hahahaha :D
Buziaczki kochana ;* pisz jak najwiecej! Dużo weny ci życzę! ;*
Tam zamiast „znikł” miało być Bill... nie wiem co się wydarzyło xD xD xD
UsuńAj, wiesz, że ja lubię komplikacje, w zasadzie to moja specjalność, ale póki co jest jeszcze w miarę spokojnie. No Bill spieprzył ich relację, a to będzie miało swoje konsekwencje, jakie? Przekonasz się wkrótce. Co zrobi Bastien to ja jeszcze sama nie wiem, waśnie nad tym myślę :D
UsuńDziękuję Ci, ślę buziaki i uściski ;*
O, jest i nowa część ^^ Skąd się tu w ogóle wziął Max??? XDDD Podejrzany typ!!! Już go nie lubię. A i Bill mnie nieco rozczarował :((( tym, że przejechał się z nim tym Ferrari, bo to, że Bill wraca do Toma to extra XDDD Chyba jestem w szoku i nie piszę racjonalnie, ale cieszę się z tej nowej części, nawet nie wiesz jak bardzo XDDD To tyle ode mnie :))) Daję bardzo mocne 9! I przyznam, że moje 9/10 podpieram częściowo sentymentem do całości XDDD i nie ukrywam, że będę niecierpliwie czekać na kontynuację i kolejne części! ;))) Dużo weny :***
OdpowiedzUsuńLA-Ann_483_TH
Max wyjechał z sąsiedniej uliczki, hahaha ;D To tak w odpowiedzi na Twoje rozpoczynające komentarz pytanie. Bill jest nieprzewidywalny, to i wsiadł do tego auta. Dobrze, że szczęśliwie dojechał do domu ;)
UsuńDziękuję za wysoką ocenę, pozdrawiam cieplutko ;*
Żeby tylko co poniektórzy tu nie zapomnieli oddychać z wrażenia! xd Ja zapomniałam xd Nie no, absolutnie jestem przemegawielce urzeczona tą częścią! :)
OdpowiedzUsuńAaa i zapomniałam! :) Po przeczytaniu tego: "Patrząc w ten sposób, to ja mam pół Berlina znajomych" musiałam odłożyć czytanie tej części, by się wyśmiać. To było dobre xd Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie było przez co nie oddychać z wrażenia tak szczerze, nic wielkiego się nie działo, część jakby wiążąca epizody. Mam nadzieję jeszcze dostarczyć większych emocji ;)
UsuńBardzo dziękuję, pozdrawiam ;*
Kolejna część jak zawsze - doskonała. Zaskakująca, zabawna, pięknie napisana. Aż brak mi słów ;) Jestem zachwycona! Jeśli jeszcze ktoś się waha czy przeczytać, nie powinien bo warto! Lektura obowiązkowa :)
OdpowiedzUsuńNo i co ja mam Ci odpowiedzieć na te pochwały? Chyba tylko podziękuję, bardzo, bardzo serdecznie. Pozdrawiam :*
UsuńTo COŚ jest zachwalane?! Czy już żaden czytelnik nie ma dobrego gustu? Zawiodłam się. Oczekiwałam słusznej krytyki spapranej części bo pomysł dobry, ale został okaleczony, a tu mi wciskacie kit, że jest to obowiązkowa lektura… No bez jaj.
OdpowiedzUsuńNie dość, że anonimowy, to jeszcze troll... No bez jaj.
UsuńTen anonimowy komentarz to jest jakaś kiepska prowokacja... No bez jaj.
UsuńAnonimowy, z całym szacunkiem ja nie "wciskam Ci kitu" i liczę, że tylko trollujesz bo nie chce wierzyć, że na serio ktoś coś takiego mógł napisać.
UsuńAnonimowy, żeby napisać taki komentarz to trzeba mieć tupet.
UsuńRadzę ochłonąć i wypisać rzeczowo konkretne argumenty w celu uzasadnienia krytyki zamiast rzygać bulwersem.
To COŚ jeszcze bronicie?! No bez jaj. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że nie ma już chęci do prowadzenia tej historii. Większość akcji nie ma żadnego uzasadnienia, wszystko wygląda jak zbędne dodatki. Wątek główny niby gdzieś tu krąży, ale nikt się przy nim nie zatrzymuje. Trochę leci po schematach, co samo w sobie aż tak mi nie przeszkadza, pod warunkiem, że te schematy wykorzystywane są z jakimś polotem.
UsuńJa tu widzę ogrom zawiści XD ale spoko... niech dupka boli :P
UsuńPopieram koleżankę wyżej, jeśli chce się wyrazić konstruktywną krytykę to ważne są jakieś argumenty na jej poparcie... bez nich taka opinia to jeden wielki bullshit :)
Ale swoją drogą... Beatrice, bądź z siebie dumna... wzbudzasz ogrom emocji!!! :D <3
UsuńWylewać anonimowo takie wiadro nieuzasadnionego i bełkotliwego hejtu to tylko głęboko sfrustrowany człowiek potrafi! Moja rada - jak się nie podoba to po prostu nie czytaj tego opowiadania.
Usuń"wiadro ... hejtu"? No bez jaj. Wygląda na to, że to opowiadanie od początku planowane było na typowego tasiemca (18+) dla mas, czyli dla niewymagającej szarej masy, pałętającej się bez celu po tym świecie. Cóż, przecież jacy fani, takie opowiadanie...
UsuńNie wytrzymam! Sugerujesz, że to dotychczas 37-częściowe opowiadanie to niby sztampowy tasiemiec bez fabuły dla mas?
UsuńŻartujesz, prawda?
WTF?? Anonimowy, nie dość, że obrażasz fanów tego opowiadania nazywając ich "niewymagającą szarą masą..." (przepraszam, ale nie zacytuję dokładnie bo w całości ten żenujący tekst naprawdę mi przez klawiaturę nie przejdzie) to Twoje porównania nie mają sensu. Rozumiem, że Ci się może nie podobać, ale nie obrażaj przy tym innych, a i argumentów też jakiś mocnych nadal nie masz.
UsuńAnonimowego trolla karmicie?! Na litość... Zignorować, olać to mu się znudzi. Burza w szklance wody.
UsuńPS. Wiem, że nie powinnam odpowiadać, ale to mnie naprawdę niesamowicie rozbawiło :P
Powiem krótko - chęci mam nadal sporo, a to jest także zasługa moich czytelniczek, zapewniam Cię. Ja przyjmuję krytykę, pod warunkiem, że jest konstruktywna, gdybyś potrafiła takową napisać (jak swego czasu zrobiła to Czarny Kot), z pewnością bym się do niej odniosła, tymczasem Ty pozostawiasz ogólnikowy bełkot bez znaczenia, bez twardych argumentów i przykładów. I nawet nie wiem, czy masz zastrzeżenia do mojego stylu, czy do fabuły. I po pierwsze - u mnie nic nie jest zbędne i będzie miało swoje miejsce w przyszłej fabule, a jeśli ktoś nie dostrzega istniejących powiązań (nie wymagam czytania mi w myślach) jest po prostu dla mnie osobą ograniczoną.
UsuńI sprawa druga - de gustibus non est disputandum – człowiek z klasą tego nie robi i jak zauważyła Joanna, ja naprawdę nikogo tu na siłę nie trzymam, bo sama nie czytam czegoś, co jest dla mnie słabe, tylko po to, aby skrytykować. Szczerze? Szkoda by mi było mojego cennego czasu i zastanawia mnie, jakim cudem Ty zabrnęłaś aż tu? Jakby nie patrzeć, musiał być i dla Ciebie wciągający ten tasiemiec +18 dla niewymagającej, szarej masy, która bez celu snuje się po ziemi, więc to trochę jak zaprzeczenie sobie i obrażanie samej siebie, nie tylko moich czytelniczek. W życiu nie doczytałabym żadnego gówna do 37 części :D ;)
Poza tym, to tylko fan-fick, nie jakieś tam ambitne dzieło. No i nie wiem, czy Cię zmartwię, czy ucieszę - tak, to będzie tasiemiec +18. I mam takie nieodparte wrażenie: liczysz może na to, że moje czytelniczki nie będą chciały już więcej komentować, nie chcąc zaliczać się do tej „szarej masy”, czytającej banalne tasiemce +18? Mam jednak nadzieję, że pomimo Twojej oceny tego i tak zechcą pozostawić tu swoje opnie. I chyba tearsinvegas ma rację – kieruje Tobą zawiść. Tylko niepotrzebnie podbijasz ilość komentarzy ;)
Myślę, że teraz wszystko jest już jasne, więc naprawdę, nie marnuj czasu na to COŚ.
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Porzucę czytanie, jak tylko uznam, że ten "fan-fick" jest już zupełnie niekompatybilny ze mną. I tak, czasem czytam niedobre opowiadania. Trzeba sobie wykalibrować skalę od dołu.
UsuńStarasz się nadal zbierać tutaj towarzystwo na spamowanie? No bez jaj.
UsuńAnonimowy, jeśli myślałaś, że jak użyjesz dwóch "trudnych" słów, to nikt się nie zorientuje, że Twoje argumenty nadal nie mają sensu, to jednak Ci to nie wyszło.
UsuńO, ktoś (anonimowy) tu zapoznał się z definicją sarkazmu i niemal udało mu się go użyć! :P Doceniam starania :D A gdzie ta uargumentowana krytyka? Przecież wszyscy przedstawiciele "...szarej masy..." czekają! xD
UsuńNie zabraniam jarać się tym nawarstwianiem problemów w każdej części, które w 99% przypadków są wręcz urojone, powstałe w wyniku tego, że ktoś coś nie tak usłyszał/powiedział/zrobił i ktoś coś źle zinterpretował.
UsuńMożliwe, że czasu mi zabraknie na wytknięcie wszystkich niedorzecznych rozwiązań w fabule (i nie tylko), o jakich było by warto w ogóle wspominać i dyskutować. Chyba po tej części zraziłam się już tak, że nawet nie wiem, czy byłabym w stanie ją konstruktywnie obsmarować…
Twój apodyktyczny tok myślenia mnie przeraża :D To opowiadanie to jest fikcja literacka :P I większość ludzi potrafi ją odróżnić od rzeczywistości, ale mam wrażenie, że Ty nie potrafisz albo tylko udajesz.
UsuńTylko konstruktywna krytyka ma sens, a Ty póki co takiej nie dostarczasz. Prezentujesz w swoich anonimowych komentarzach postawę "nie bo nie", a to najwyższy poziom infantylizmu. Poszukaj osób sobie podobnych w innym miejscu zamiast wszczynać tutaj rewolucje marnując przy tym swój jad i sarkazm na te anonimowe opinie, o których za pół roku i tak nikt nie będzie pamiętał.
UsuńAnonimowy, powinnaś się zająć czymś o nazwie "prawdziwe życie" bo tutaj tracisz czas i energię. Naprawdę ochłoń, ogarnij się i staraj się dążyć do czegoś twórczego. Zapewniam, że to sprawi Ci więcej radości niż sączenie tego jadu w każdym kolejnym anonimowym i sarkastycznym komentarzu, który nic nie wnosi.
UsuńKolejny raz, za tymi anonimowymi "pięknymi słówkami" kryje się ignorancja, hipokryzja i niezbyt udana próba zniesławienia. Anonimowy, uwierz mi, że sama nie potrafiłabym napisać czegoś głupszego, nawet gdybym się starała.
UsuńChyba czas już kończyć tę dysputę!
Ja w takim razie z miłą chęcią poproszę o jakieś opowiadanie ze szczytu twojej listy... bo jeśli to opowiadanie jest słabe... to dobre napisane jest chyba przez jakiegos natchnionego mistrza hahahaha XD a może... sam(a) coś piszesz? Hmmm? :)
UsuńPomysłowość ludzka nie zna granic. Tak, i nie mam tu wcale na myśli opowiadania, ale umiejętność ludzi do doszukiwania się superlatyw pod adresem czegoś beznadziejnego. Czy wyście coś brali podczas czytania?
UsuńCiekawe tylko dlaczego kogoś anonimowego (kto nawet nie ma tu konta) aż tak to boli? Czytelnicy Cię terroryzują swoimi spójnymi opiniami w komentarzach? No bez jaj.
UsuńTak, wszyscy brali dopalacze, a ja ćpałam jak pisałam :D Kiepskie, denne i beznadziejne, trochę bez sensu czytać i marnować czas, masz pewnie świetne dzieła do przestudiowania. Dlatego temat uważam za zamknięty, bo znam już Twoje zdanie ;)
UsuńMój apel do Was dziewczyny, bo to bezsensowne nabijanie komentarzy się nie skończy - nic już tu nie piszcie, bardzo proszę. Laska jest ewidentnie prowokatorką. Krytyk z klasą przedstawiłby twarde argumenty i nie produkował się w nieskończoność bez żadnych konkretów. Ktoś, kto podjudza i trolluje z anonima, dla mnie nie istnieje.
Dziękuję za uwagę ;)
Niesamowicie podobała mi się ta część! Jestem tylko ciekawa czy Max zdoła dorównać Bastienowi (a może nawet go przebije?) poziomem głupoty. Hm… Ale to raczej niemożliwe - nic nie przebije głupoty Bastiena. No, ale może dorówna.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że nie będę się nudzić bo potrafisz zaskakiwać na każdym kroku!
Max… no cóż, on chyba jest cwany, chyba. Jeszcze nie do końca skonstruowałam w głowie tę postać, ale mam na niego plany. Cieszę się, że udaje mi się wciąż Was zaskoczyć.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję ;*
WOW ;) :) Jestem zaskoczona! Świetnie napisana część, zresztą już nie pierwsza :) ;) Ten Max to tutaj namiesza i jestem tego bardziej niż pewna :P tylko czekać! :D
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że Bill poszedł po rozum do głowy, spakował się w trymiga i postanowił wrócić do domu, do Toma :)
Teraz tylko czekać jak zareaguje Bastien, szczególnie jeśli chodzi o tą jego niespodziewaną ucieczkę i krótką wiadomość na kartce, którą zostawił mu Bill i oczywiście Tom, który mam wrażenie, że stracił nadzieję, że Bill do niego tak szybko wróci.
Nie będę gdybać, co dalej bo tylko popsuję sobie radochę :D
Czekam na więcej, więcej i więcej.
Weny,
Do następnego,
LV.
Bill uciekł fakt, ale chyba nikt nie zastanowił się, jak zareaguje Bastien i myślę, że znów nikt nie spodziewa się jego reakcji. I o to właśnie chodzi. Lubię Wam sprawiać niespodzianki ;)
UsuńTom czeka, ale racja, pewnie się nie spodziewa Billa. Możesz gdybać, pewnie i tak wszystko będzie po mojemu ;)
Dziękuję serdecznie, pozdrawiam ciepło :*
Jak to nikt? Hahahaha xD
UsuńSpodziewasz się? xD
UsuńNie wiem... ale zastanawiałam się xD i rozważam różne opcje xD
UsuńTa część tak wciąga, że nie dało się oderwać nie skończywszy. Po tym poznać, że masz prawdziwy talent! Akcja nie musi być zawsze rwąca jak woda w rzece bo wystarczy świetny pomysł, mistrzowsko napisane dialogi i niesamowite napięcie, które towarzyszy przy czytaniu. Bardzo mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńOdniosłam wrażenie, że ten były partner Bastiena, Max ma jakąś podejrzaną obsesję (żeby tylko) na punkcie Billa.
Czekam na więcej.
Nie trać weny! :)
Pozdrawiam serdecznie.
A ja nie wiem, co tak tutaj wciągnęło powiem szczerze, ale to miłe! Raczej taka techniczna była ta część i potrzebna do rozwoju dalszej akcji. Muszą być i takie części, myślę, że kolejna będzie ciekawsze, a jest już gotowa. Max ma obsesję, ale na punkcie Bastiena.
UsuńDziękuję ślicznie i pozdrawiam gorąco ;*
Ta część na życiu miłosnym i rozterkach Billa jednak się nie kończy – i całe szczęście, gdyż bardzo prędko mogłoby to zamęczyć. Cieszę się, że by urozmaicić tę historię, pojawił się kolejny wątek, tym razem koncentrujący się na osobie Maxa. Od początku opowiadania podałaś jedynie urywki z życia Maxa. Są to strzępy tak niewielkie, że wahałabym się na ich podstawie napisać cokolwiek konkretnego odnośnie tej postaci, i roli jaką odegra, z obawy przed pomyłką. Jednak i na to przyjdzie czas, nie mam wątpliwości. Część bardzo dobrze napisana :) Nudy brak, zaskoczenie jest. Liczę na to, że będzie się działo w kolejnych odcinkach!
OdpowiedzUsuńBill teraz postara się jakoś wyjść na prostą niczym jego ostatni fragment drogi do domu ;) Max ma tutaj swoją rolę, oczywiście nie zdradzę jaką, tego wszyscy dowiedzą się w swoim czasie. To, że będzie się działo, mogę solennie obiecać!
UsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam cieplutko ;*
Choć się spóźniłam to przeczytałam ,odcinek super, ale nie jestem w stanie napisać nic więcej :(.
OdpowiedzUsuńNastępnym razem bardziej się postaram :)
Lepiej późno, niż wcale ;) Dobrze, że jesteś.
UsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie :*