sobota, 26 maja 2018

Część 32.


Część 32.


Potrzebował ochłody, lodu, wiadra zimnej wody, czegokolwiek! Miał wrażenie, że robi mu się słabo. Musiał jakoś się opanować, przecież nie mógł przed nim zdradzić, jak bardzo ta wiadomość go dotknęła.
– Serio? – zaśmiał się udawanie, choć bardzo starał się być wiarygodnym. – Przynieś jeszcze po skręcie, mam ochotę zapalić. – Na chwilę starał się zmienić temat, odesłać Bastiena na dalszą odległość, zostać samemu i dostać kilka minut na to, aby móc się uspokoić.
– Jasne, już idę. – Roześmiany chłopak tylko skinął głową i znów zniknął na schodach, a Bill oszołomiony, wściekły i jednocześnie załamany, wyszedł na zewnątrz, i kucając na brzegu basenu, nabrał w garść wody, po czym wklepał ją w kark i przetarł mokrą dłonią twarz.
Co za skurwysyn! Nic się jednak nie zmienił! Wystarczyło, że pokazała mu cycki, a ten już poleciał ją zerżnąć! Burza myśli rozrywała go. Tak naprawdę niewiele wiedział, ale jego wyobraźnia pracowała teraz na najwyższych obrotach.
– Proszę. – Bastien podał mu skręta, jakiego właśnie przyniósł i odpalił. Chłopak mocno zaciągnął się. Teraz najchętniej wziąłby coś mocniejszego, ale wiedział, że to może się źle skończyć. Jeszcze dziś czekała go rozmowa z Tomem, a najlepiej zaraz! Tak, wypali i pojedzie do tego klubu, zrobi mu taką jazdę, że popamięta! Nie, chwila… Najpierw dowie się od Bastiena wszystkiego, każdego szczegółu. Ale, jeśli ten chłopak to zmyślił? Wyciągnie od niego ile tylko się da. Najpierw jednak musiał ukoić szalejące w nim nerwy.
– Czemu nic nie mówisz? – zapytał Baron.
– Zastanawiam się. – Już spokojnie odparł Bill.
– Nad czym?
– Kiedy Tom tak poszalał z tą Danielle… Gdy nie jeździłem z nim do studio, wracał do domu dość wcześnie.
– Zdaje się, że w piątek, dwa tygodnie temu, chociaż nie! Nie pracowałem z nim w tamten piątek, to było w czwartek, tak! – zastanowił się Baron. – Był bez samochodu, bo podobno nieźle popiliście poprzedniego dnia. – Czarnowłosy skinął głową, bo dość dobrze pamiętał ten dzień. Spał do południa, a potem męczył go kac.
– Tak, przesadziliśmy trochę z drinkami. I po tym, jak skończyliście w studio pojechał z nią?
– Niezupełnie, poszliśmy na lunch we trójkę. On nie jadł nic od rana, więc był głodny, nie opłacało się zamawiać do firmy, bo trzeba było długo czekać, a ja miałem spotkanie, jakoś za godzinę, czy półtorej, więc zrobiliśmy wypad na miasto. Ja pojechałem na spotkanie, a ona zaproponowała mu u siebie drinka.
– I pojechał z nią?
– Pewnie tak, ja wyszedłem pierwszy, a oni jeszcze chwilę zostali, potem mieli do niej jechać. Laska była cholernie napalona, to było widać gołym okiem, bo cały czas waliła mu jakieś podteksty.
Teraz w Billu się zagotowało. Przypomniał sobie, jak tego popołudnia Tom dzwonił do niego, nawet nie przyznając się, że jest na lunchu w knajpie. Pamiętał, jak zapytał go ile im jeszcze zejdzie, a on powiedział, że pewnie z godzinę. Kłamał! Bezczelnie kłamał, choć faktycznie wrócił wtedy jakoś w miarę punktualnie, ale Bill nawet nie patrzył na zegarek. Uwinął się pewnie mieszcząc w czasie, tak, aby czarnowłosemu nic zdrożnego nawet nie przyszło do głowy. Co za zdrajca… Widać miał wiele do ukrycia.
– No popatrz, nawet się nie pochwalił – mruknął tylko, zdławionym głosem. Miał ochotę się rozpłakać i pewnie, gdyby nie obecność Bastiena, zrobiłby to. Dla zmiany tematu, szybko dodał:
– Chętnie bym się teraz wykąpał.
– No to w czym problem? – Z radości blondynowi zabłyszczały oczy.
– W tym, że będę już uciekał – Zgasił niedopalonego skręta, a słysząc cichy jęk zawodu gospodarza, dodał: – Pojadę do mojego partnera. Masz rację, że gotów sobie jeszcze coś pomyśleć, w końcu jedno nagranie nie trwa trzy godziny, nie?

***

            Miałem ochotę zabrać z domu Bastiena nóż. Naprawdę chodziło mi to po głowie. Wziąć nóż i dźgnąć go, albo lepiej - obciąć mu jaja! Na żywca, bez żadnego znieczulenia. W trakcie drogi, rodziły się we mnie mordercze instynkty. Bastien chciał usilnie mnie odwieźć, tłumacząc że wypił niewiele, że nic się nie stanie, ale jak miałem na to pozwolić? I gdzie niby kazać się odwieźć? Do klubu, w którym bawił się Tom? I tak już bałem się, że moja reakcja była zbyt widoczna i to nagłe wyjście. Ale nie mogłem tam zostać, wszystko we mnie kipiało ze złości, zazdrości i z rozpaczy. Przysięgał, że mnie nie zdradzi, a tymczasem co? Nie wierzyłem, że nic się nie wydarzyło, inaczej nie kłamałby, chociaż jeszcze miałem nadzieję, że Bastien coś kręci, że Tom mi wszystko wyjaśni. I niech lepiej ma na swoje tłumaczenie mocne dowody!
            Kazałem kierowcy zatrzymać się w najodleglejszym zakątku parkingu i na wszelki wypadek zaczekać do dwóch godzin, jeśli bym nie wracał. Zapłaciłem mu jak za całą noc, więc obiecał czekać nawet do rana. Miałem nadzieję jednak wrócić z Tomem do domu, naiwnie wierząc, że to tylko jakieś nieporozumienie i, że on wszystko wiarygodnie mi wyjaśni.
Wciąż zły, ale jednak pełen nadziei wszedłem do klubu, jednak nie ujawniając się. Nie dzwoniłem do niego, zamierzając go znaleźć, tak, żeby mnie nie zauważył. Najpierw chciałem się upewnić, czy faktycznie tu jest z Georgiem, czy przypadkiem i w tej kwestii mnie nie oszukał.
W kapturze na głowie i ciemnych okularach, niczym duch chowałem się za poszczególnymi osobami, abym incognito mógł wypatrzeć gdzieś Toma.

***

            Nieświadomy niczego Tom, w najlepsze bawił się, grając w kręgle. Już nawet nie wzbraniał się przed wypiciem kolejnych, kilku piw, postanawiając, że wróci do domu taksówką, a auto zostawi pod klubem. Wykupili kilka kolejek, tworząc dwie drużyny po trzy osoby, bo do grupy dołączył także i Gustav.
            Marcus, i oczywiście Danielle, byli w drużynie Toma. To pozwalało dziewczynie niemal po każdym dobrym rzucie, co i rusz zawisać na szyi chłopaka. I o ile z początku czuł z tego powodu pewien dyskomfort, tak po trzecim piwie już w ogóle przestało mu to przeszkadzać, a wręcz przeciwnie. Taka adoracja zaczęła mu się podobać, do tego stopnia, że sam zaczynał pozwalać sobie na takie gesty, jak choćby klepnięcie jej w tyłek. Georg nawet zaczynał żartować, że toalety są tu obszerne i bez wychodzenia na zewnątrz, mogą dać upust swoim emocjom. Tom jednak wiedział, że do czegoś takiego z pewnością nigdy się nie posunie, ale to nie przeszkadzało mu żartować i śmiać się. Dziewczynie jednak słowa kolegi tak bardzo przypadły do gustu, że kiedy czekali na swoją kolej w grze, a Tom sączył kolejne piwo, splotła obie dłonie na jego ramieniu i opierając na nich brodę, szepnęła mu wprost do ucha:
            – Wiesz Tom, to wcale nie jest taki głupi pomysł.
            Chłopak, który właśnie przyglądał się rzutowi kolegi, wytrącony z uwagi z początku nie załapał, co dziewczyna ma na myśli, podczas, kiedy ona jedną dłonią właśnie sunęła po jego torsie, zahaczając paznokciem sutek uwypuklony pod koszulką.
            – Ale co takiego? – zapytał, nieznacznie się odsuwając. Jego gest jednak wcale jej nie zniechęcił, bo przykleiła się do niego na nowo.
            – No ta toaleta… – dodała, śmiejąc się.
            Nie wiedział, czy żartuje, czy naprawdę gotowa była to zrobić, ale ta śmiała propozycja, jaka wypłynęła z jej ust, totalnie go zaskoczyła. Nim jednak zdążył ją jakoś zdystansować, w jego kieszeni zawibrowała komórka. Ramiona Danielle oblepiały go niczym macki ośmiornicy, więc wyjęcie telefonu z kieszeni wcale nie było takie łatwe, a kiedy już mu się to udało, przestał dzwonić.
            – Przepraszam – rzucił do niej, odsuwając się wreszcie i odszedł na bok, aby sprawdzić połączenie. Bill… Zupełnie zapomniał, że miał się z nim skontaktować, kiedy będzie chciał wracać do domu. Pewnie ma nadzieję, że przyjedzie po niego, tymczasem po kilku piwach, nawet nie było o tym mowy. To nic, najwyżej weźmie taksówkę.
            Odszedł w spokojniejsze miejsce, jakim był korytarz prowadzący w stronę toalet i wybrał połączenie do bliźniaka. Jednak dla odmiany teraz ten nie odbierał, za to po chwili przyszedł sms, którego treść wprawiła go w niemałe zdumienie: „Wyjdź z klubu. Czekam za rogiem po prawej stronie przy śmietniku”.

***

            Dostrzegłem Toma stojącego z kulą w dłoni, szykującego się do rzutu. Odetchnąłem, bo to oznaczało, że nie oszukał mnie i naprawdę tu jest. Zatrzymałem się za jednym z filarów. Był on świetną zasłoną dla mojej osoby i jednocześnie idealnym punkiem obserwacyjnym, bo lekko się zza niego wychylając, widziałem jak na dłoni cały tor. Chciałem odczekać kiedy rzuci, wtedy zamierzałem zadzwonić do niego, i go stąd wyciągnąć. Przecież nie będę z nim rozmawiał o tym wszystkim w towarzystwie Georga, miałem pełną świadomość, że może mnie ponieść i po chwili, zdałem sobie sprawę z tego, że poniesie mnie napewno… Właśnie wtedy, zobaczyłem tą szmatę, jak niemal natychmiast po rzucie, podeszła i przykleiła się do Toma. Obejmowała go, kręciła przy tym tą swoją wypiętą dupą i ocierała się o niego wielkimi cyckami.
            A więc to tak! To tak się bawił ten skurwysyn! Miał tu być z Georgiem, a tymczasem umówił się też i z tą ździrą. I już nawet nie miało znaczenia, że gdzieś w pobliżu zobaczyłem Gustava i Marcusa. Najważniejsze teraz było to, że ta niewyżyta, napalona kurwa, omal nie usiadła mu na kutasie przy wszystkich! A zresztą kto wie, co robili, gdzie wychodzili i, czy nie przeleciał jej gdzieś ukradkiem.
            Poczułem jak pocą mi się dłonie, jak cały się pocę z nerwów i strachu. Powinienem poczekać, może mieli zamiar znów jechać do niej? Pewnie przeleciałby ją i wrócił do domu, potulny jak baranek, udając niewinnego. Ale czy mogłem biernie na to patrzeć? Z każdą minutą rosły we mnie mordercze instynkty, stawałem się nieobliczalny w takim stanie i wolałem załatwić to czym prędzej. Każdym spojrzeniem jednak, jeszcze notowałem w pamięci dowody zdrady, ale kiedy zaczęła mu coś szeptać do ucha, moja cierpliwość się skończyła. Sięgnąłem po komórkę i zacząłem dzwonić, obrzucając go - sam do siebie - najgorszymi wyzwiskami:
            – Nic z tego ty skurwysynu, nie zamoczysz dziś w niej swojego parszywego kutasa, we mnie też go nie zamoczysz, już nigdy ty zdrajco! A zaraz zrobię ci taki armageddon, że popamiętasz ty jebany kutasiarzu, a tylko zbliż się do niej bardziej, to osobiście upierdolę ci go w nocy u samych jaj! – Miał nie lada problem, aby w ogóle wyjąć telefon z kieszeni, bo ta pijawka uwiesiła się u jego szyi. Kiedy już mu się to udało, rozłączyłem połączenie, bo chodziło mi tylko o to, żeby go stamtąd wyciągnąć, nie zamierzałem ucinać sobie telefonicznej pogawędki z tym zdrajcą. I dlatego też napisałem mu smsa, że czekam na zewnątrz. Żałowałem jedynie, że nie zobaczę jego miny, gdy go odczytywał, bo w tym czasie już zmierzałem do miejsca, w jakim miałem zamiar na niego zaczekać.

***

            Tom pospiesznie schował telefon do kieszeni i podszedł do Georga.
            – Grajcie na razie beze mnie, zaraz wrócę.
            – Ale gdzie idziesz?
            – Na chwilę muszę wyjść – odpowiedział, nie zdradzając niczego więcej. Nie miał pojęcia o co chodzi, wolał nie mówić, że jest tu Bill, tym bardziej, że przeczuwał jakąś awanturę. Jeśli kazał mu wyjść na zewnątrz, to mogło oznaczać tylko jedno; jakimś cudem się tu znalazł i z pewnością wszedł do środka, a gdy zobaczył jak mocno klei się do niego Danielle, po prostu się wściekł. I wiedział, że trudno będzie mu cokolwiek wytłumaczyć, bo on sam nie zrobił nic, aby jakoś uwolnić się od jej zalotów i towarzystwa.
            – Tom, dokąd idziesz?! – krzyknęła za nim dziewczyna, ale nie odpowiedział jej. Zerknął jedynie, czy przypadkiem nie stała się jego ogonem, ale widząc to zniechęcające spojrzenie, nie ośmieliła się pójść za nim.
            Kiedy otworzył drzwi klubu, nieco chłodniejsze, nocne powietrze osiadło na jego twarzy. Rozejrzał się, ale na zewnątrz stała jedynie grupka kilku, nieznanych mu osób, ruszył więc w kierunku, jaki w smsie wskazał mu brat. Burza myśli szalała w jego głowie i nie wiedział co powie Billowi, jak się wytłumaczy, o ile chodzi mu o to, o czym wcześniej myślał, ale innego motywu tego nagłego wyciągania go z lokalu nie widział. Po chwili jednak zastanowił się, że przecież to nie jego wina, że laska na niego leci, a on sam nie zrobił niczego złego.
            Bill czekał na niego, wsparty ramieniem o mur, tuż za rogiem lokalu i palił papierosa. Kiedy bliźniak ukazał się jego oczom, nie odezwał się jednak ani słowem, tylko mocno zaciągnął papierosowym dymem, wbijając w niego swoje przenikliwie spojrzenie. Celowo wybrał miejsce, w jakim tuż nad jego głową świeciła latarnia. Chciał dobrze widzieć wyraz jego twarzy, kiedy będzie bezczelnie kłamał, jak przypuszczał.
            – Co jest grane, po co te podchody? – odezwał się, stając na wprost. Bill rzucił niedopałek na ziemię i przydeptał go.
            – W sumie masz rację, po co? Mogłem wejść i zapytać tam w środku, przy wszystkich, kto jest lepszy w łóżku, ja, czy ta kurwa, która wisiała u twojej szyi? – wypalił.
            Tom wywrócił oczami. Jednak nie mylił się.
            – Billy, co ty pieprzysz? Tak czułem, że wszedłeś i z tego co zobaczyłeś, wyciągasz pochopne wnioski.
            – Pochopne wnioski? – Bliźniak zbliżył się na wyciągnięcie ręki.
            – Tak, pochopne wnioski – powtórzył Tom, splatając przed sobą przedramiona. Zachowywał spokój i pewność siebie, przecież niczego nie zrobił i niczemu nie był winien. Jedynym co mógł sobie zarzucić było to, że nie dał jej stanowczo do zrozumienia, aby po prostu odpuściła, bo nic z jej umizgów nie będzie. Tak, to była jego jedyna wina, że nie powstrzymał jej.
            – Widziałem na własne oczy jak się do ciebie klei, a tobie ewidentnie się to podobało, nic a nic mi się nie wydawało. Jesteś zdrajcą braciszku. Zdrajcą i skurwysynem – wycedził Bill, za wszelką cenę starając się zachować spokój i przede wszystkim godność. Nie chciał zrobić z siebie płaczliwej cioty, chociaż czuł jak pod powiekami wzbierają piekące łzy i zaczyna mu się łamać głos.
            – Billy, przestań pieprzyć! – Tom poirytował się. – Nie zdradziłem cię i nie zrobię tego! To, że ona sobie coś wyobraża, nie znaczy, że od razu ją przelecę!

***

            Tego już było za wiele… Miał jeszcze czelność kłamać mi prosto w twarz i irytować się, udając niewiniątko? Nie ma co! Mój braciszek miał tupet i to od zawsze, tylko kiedyś przynajmniej jawnie pieprzył te wszystkie laski, a teraz robił to w ukryciu przede mną. Po co więc składał mi przysięgę wierności, skoro wiedział, że nigdy nie zdoła jej dotrzymać? Wezbrał we mnie gniew. Powstrzymałem chęć płaczu i użalania się nad sobą, w zamian za to miałem ochotę mu przypierdolić, ale nie zamierzałem sobie nim brudzić rąk!
            No dobra… Prawda była taka, że po prostu nawet nie zaczynałem, bo bałem się, że jeszcze mi odda, a ja nie poradzę sobie z nim. Wiedziałem, że potem wściekłość ustąpi, a jej miejsce zajmie żal i ból. Kto był zdradzony dobrze wie, jakie to parszywe uczucie. Nim jednak poddam się rozpaczy, nim żal pochłonie moje serce, musiałem wykorzystać chwilową siłę i powiedzieć mu to, o czym wiem, a z czego on nie zdawał sobie sprawy!

***

            – Taka kiepska była, że nie masz ochoty zrobić tego drugi raz? Jesteś kłamcą i nie zaprzeczaj! – krzyknął czarnowłosy.
            – Billy, ciszej, przestań, bo ktoś nas usłyszy.
            – Mam to w dupie, rozumiesz? Bierz sobie ją, masz wolną chatę, bo ja nie zamierzam dziś wracać z tobą do domu!
            – Billy… – Tom starał się do niego zbliżyć, ale kiedy postępował krok naprzód, Bill cofał się. W końcu stanął, wyciągając do niego rękę.
            – Nie dotykaj mnie! Masz brudne ręce, bo macałeś tę szmatę!
            To już zaczynało zakrawać na jakąś obsesję i nie było, ani śmieszne, ani zabawne, a wręcz przeciwnie – irytujące. Starszy bliźniak zaczynał mieć dość tej szopki, co chwilę rozglądając się starał jakoś zażegnać tą kłótnię, ale z marnym skutkiem, bo kiedy tylko próbował przekonywać brata o swojej niewinności, ten jeszcze bardziej się rozkręcał, rzucając obelgami. W końcu w kilku susach dopadł bliźniaka, usidlając go w uścisku swoich ramion.
            – Billy przestań tu odpierdalać, nie dotknąłem jej nawet w takim sensie, nie myślałem o niej nawet, kocham ciebie i uspokój się wreszcie. Ja się tu tylko dobrze bawię z chłopakami!
            Billa jednak nie można było w tej chwili przekonać. W głowie wyryte miał tylko to, że Tom kłamie, starając się udobruchać go i wyjść na niewinnego. Wyrwał się z jego objęć i odepchnął go, po czym wykrzyczał mu prosto w twarz:
            – W tamten czwartek, kiedy ponoć siedziałeś z Bastienem w studio, a ja leżałem jeszcze chory też się tylko tak dobrze bawiłeś? Dobrze wiem, że byłeś u niej na drinku i z pewnością na tym się nie skończyło! I to jest to twoje pieprzenie o zaufaniu! Spierdalaj Tommy! Nienawidzę cię! Jesteś skurwysynem i zdrajcą! I nie szukaj mnie, bo nie znajdziesz! – Odwrócił się na pięcie i pobiegł znikając za rogiem klubu.
            – Billy! – krzyknął Tom i ruszył za nim, ale nim zdołał go dogonić zobaczył jedynie, jak chłopak wsiadł do taksówki, która odjechała.
 
***

            Od chwili, kiedy wyszedł Bill, Bastien nie mógł znaleźć sobie miejsca. Wiązał z tym wieczorem ogromne nadzieje, miał ochotę napić się, upalić i spędzić z nim o wiele więcej czasu, niż te trzy godziny. To jego nagłe wyjście wydawało mu się dość dziwne, przecież było przyjemnie, rozmawiali, starał się dać mu do zrozumienia, że jest nim zafascynowany, choć on sam doskonale pewnie to wyczuwał. Trudno było nie zauważyć maślanego wzroku Bastiena, jaki często starał się ukryć, ale nie raz zdarzyło się czarnowłosemu przyłapać go na gorącym uczynku, gdy wpatrywał się w niego jak w bóstwo. Dziś miał wrażenie, że powoli chłopak obdarowuje go jakąś niewielką przychylnością, małymi kroczkami dążył do obranego celu, aż tu nagle Bill tak po prostu wyszedł, w najmniej odpowiednim momencie przypominając sobie o swoim partnerze. Kim był ten człowiek i czy w ogóle istniał? To pytanie zadawał sobie od chwili, kiedy się o tym dowiedział. Nikt nigdy nie widział go z osobą, którą można by było w jakiś sposób skojarzyć z tą rolą. Chyba, że był to któryś z chłopaków ekipy, z jaką współpracowali, albo z zespołu, ale taka myśl wydawała mu się wręcz absurdalna. Bill przecież najczęściej był widywany ze swoim bliźniakiem, który w ogóle był poza wszelkimi domniemaniami, no i ostatnio najwięcej prywatnego czasu spędzał z nim samym. Gdyby nie pił, może pokusiłby się o śledzenie go swoim autem, wówczas chociaż poznałby adres tego kogoś, kogo tak naprawdę nikt nie widział i nie znał.
            Sięgnął po papierosy i wyjął jednego z paczki wychodząc na taras. W tym samym czasie kolejny raz tego wieczoru rozdzwoniła się jego komórka, leżąca na stole w salonie, z którego już zdążył posprzątać, wynosząc wszystko do kuchni. Wrócił na chwilę, zerknął na wyświetlacz i mruknął sam do siebie:
            – Kurwa, Max.
            Wyglądało na to, że były kochanek nie dawał za wygraną. Bastien chwycił telefon i już miał zamiar mu nawrzucać, ale w ostatniej chwili powstrzymał się. Jedynie niegrzecznie warknął, odbierając połączenie:
            – Czego?
            – Wiem, że twoja piękność dawno wyszła, więc może w jakiś sposób mogę zrekompensować ci jego nieobecność? – zapytał głos po drugiej stronie.
            – Daj mi spokój Max, miałem pracowity i ciężki dzień. Uprzedzę twoje insynuacje – nie pieprzyłem go, więc nie dlatego jestem zmęczony. Miałem dużo pracy, chcę iść do łóżka, sam. Wreszcie porządnie się wyspać. I przestań do kurwy dzwonić, bo cię zablokuję!
            Nim brunet zdążył cokolwiek odpowiedzieć, chłopak rozłączył się, odrzucając telefon na stolik, a sam opadł ciężko na ratanowy fotel, stojący na tarasie, tuż przy basenie. Był pobudzony swoimi wyobrażeniami, nadziejami, które tak nagle od spełnienia oddzieliło grubym murem nagłe wyjście Billa. Zaciągnął się papierosem i uśmiechnął sam do siebie. „I co ty idioto sobie wyobrażałeś? Że zaciągniesz go do łóżka?”, pomyślał. Chcąc rozładować to seksualne napięcie, znów będzie zmuszony zwalić sobie sam i grzecznie położy się spać. Ale zaraz… Czy naprawdę tak musi być? Miał przecież Maxa, mógł znów wykorzystać go i zerżnąć z głową pełną marzeń o posiadaniu innego. Wystarczył jeden sms, a chłopak, posłuszny jak pies stanie u jego drzwi, pozwoli mu się wziąć, jak tylko zechce.
            Przygasił papierosa, wsunął telefon do kieszeni i wrócił do domu, kierując swoje kroki do sypialni na górę, gdzie podszedł do okna. Auta Maxa już nie było, choć jeszcze kilkanaście minut temu stało po drugiej stronie ulicy. Widać dziś mu odpuścił, chociaż może niepotrzebnie? Znów sięgnął po telefon, jednak dłuższy czas trzymał go w dłoni bijąc się z myślami. Zamysł był niezwykle kuszący, tak dawno z nikim nie był w łóżku, mając wypełnioną głowę mrzonkami, ale czy to był naprawdę dobry pomysł? Wiedział, że Max może znów narobi sobie nadziei i się przyczepi, a z tego mogą wyniknąć jedynie kłopoty. W obliczu planów jakie miał, to naprawdę nie było rozsądne. Chyba jednak lepiej będzie zabawić się z własną ręką. W chwili, kiedy te wszystkie myśli przepływały przez jego głowę, niczym wezbrana rzeka, w jego dłoni ponownie zadźwięczała komórka. Był pewien, że to znów Max, ale gdy spojrzał na wyświetlacz serce zabiło mu mocniej, a ręka zadrżała. Miał wrażenie, że to mu się śni, chociaż to nie było niczym niezwykłym, że dzwoni Bill. Pewnie coś sobie przypomniał  siedząc u tego swojego partnera, i postanowił niezwłocznie mu o tym powiedzieć, na wypadek, gdyby potem miał nie pamiętać.
            – No co tam? Czyżbyś o czymś zapomniał? – zaśmiał się odbierając, ale dziwnie przybity, wręcz płaczliwy głos wokalisty, wprawił go w niemałe osłupienie.
            – Bastien… – jęknął cicho, jakby przez łzy.
            – Bill! Coś się stało? – zapytał, zaniepokojony muzyk.
            – Tak… I mam do ciebie prośbę.
            – Mów, zamieniam się w słuch.
            – Czy mogę przyjechać i spędzić u ciebie noc?
            Blondyn usiadł na łóżku, bo miał wrażenie, że po tym co usłyszał, nie zdoła ustać na drżących nogach.
            – Jasne! Czekam! – odpowiedział pospiesznie, jakby w obawie, że jego Bóg się rozmyśli.


9 komentarzy:

  1. Będą z tego kłopoty, czuję to.
    Jeśli Bill pojedzie do tego typka, taki zapłakany (wydaje mi się, że zapłakany), to Bastien może wykorzystać sytuację... A Bill, zraniony prze Toma, może się nie opierać... Aż się boję kolejnego odcinka .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze Ci się wydaje, on jest zapłakany. Wszystko się może zdarzyć, ale wszystko zależy od Billa. Przecież kocha Toma, ale czy naprawdę potrafi dochować wierności?
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Jakoś tak czułam, ze tak to się skończy... ze on wróci do tego Bastiena... ale... jakoś mnie wkurza ten Bill... on nawet Tomowi nie pozwolił dojsc do słowa... narwany głupek... teraz to powiem ci, ze szkoda to mi jest, ale najbardziej Bastiena, ze sobie takim kretynem zawraca głowę. Sam nie wie w co się pakuje... naprawdę. Toma tez mi szkoda, chociaż sam tez trochę jest sobie winien bo mógłby tej laluni już dawno uświadomić, ze powinna przestać się poniżać bo nic to nie da... ale i tak jest mi go szoda bo przez tego Billa to on kiedyś na zawał zejdzie... wieczne dramaty... No ale nic... znaczy... utrzymuje nadal, ze do Bastiena nic nie mam, wiec nawet jeśli za przyzwoleniem Billa się z nim prześpi to... dla mnie będzie okej. Zastanawia mnie tylko czy przypadkiem nie będzie pierwsza osobą, która odkryje tajemnice bliźniaków... bo jeśli tak będzie... to z pewnością zrobi się ciekawie bo... może się przez to wiele rzeczy skomplikować, a on tak po prostu nie zniknie z ich życia, kiedy stosunki między Kaulitzami się poprawią...
    znaczy... ja tak sobie tylko gdybam Hahaha co będzie to już ty zdecydujesz xD ale teraz... czekam na następny i zycze ci dużo weny w pisaniu. Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze, że Bill Cię wkurza, bo ma Cię wkurzać, taki jest, ma swój charakterek, wcale niełatwy. No i co tu będę mówić, tu ma się komplikować i będzie ;)
      Do następnego, dziękuję ;*

      Usuń
  3. A podobno Bill przechwalał się, że jest takim dobrym aktorem, a jednak ledwo co wytrzymał żeby nie pokazać po sobie jak bardzo wstrząsnęła nim informacja, że Tom po lunchu pojechał do mieszkania Danielle. W oka mgnieniu Bill stracił zaufanie do brata i odniosłam wrażenie, że był w takim stanie furii, że on wcale nie zaatakował by go nożem tylko wpakował by Tomowi kulkę prosto w łeb i nawet ręka by mu przy tym nie zadrżała... Oczywiście potem natychmiast strzeliłby sobie w łeb bo przecież Bill nie potrafi żyć bez Toma, który jest dla niego niczym życiodajny tlen. Przy okazji zastanawiam się któremu z nich łatwiej przychodzi kamuflowanie się... Bill nie byłby w stanie zaakceptować tego żeby Tom, dla ich wspólnego bezpieczeństwa i pozoru, od czasu do czasu spotykał się z laskami i ruchał na boku jakieś panienki, które traktowałby instrumentalnie. Miłość Billa względem Toma jest dość specyficzna i on wścieka się na Toma bo czuje zagrożenie, bo czuje, że Danielle chce zabrać (albo i już zabiera) mu część Toma, który należy tylko i wyłącznie do niego.
    Nie wiem, który z nich jest bardziej porąbany, ale nawet dobrze mi z tym.
    Używasz takich słów, że mam przed oczami wiernie odtworzoną każdą scenę w najdrobniejszych szczegółach.

    "(...) byli z drużynie Toma. To pozwalało dziewczynie niemal po każdym dobrym rzucie, co i rusz zawisać na szyi chłopaka."
    Serio?
    Naprawdę serio?
    Co za szmata :/
    Czułam, że tak będzie i najchętniej wytargałabym ją za kudły. Tom wyraźnie powiedział jej, że jest w związku, a Danielle nic sobie z tego nie robi bo upatrzyła go sobie i chce się zabawić.
    A Georg też jest dobry bo jak się nie pyta Toma czy nie chce mu się ruchać, tak teraz sugerował Tomkowi, że toalety są wolne i śmiało mogą iść z Danielle się bzykać. Cóż, przynajmniej jest wesoło.
    Kiedy Bill przyjechał do tego klubu i z ukrycia obserwował jak oni grają w kręgle to aż gotował się ze złości. Zresztą nie, bo on wprost kipiał z wściekłości jak ta żmija klei się do Toma.

    Czytając ten fragment, cytuję:
    "– Nic z tego ty skurwysynu, nie zamoczysz dziś w niej swojego parszywego kutasa, we mnie też go nie zamoczysz, już nigdy ty zdrajco!" myślałam, że już gorszej być nie może, a jednak było gorzej bo to był dopiero początek.
    I już w rozmowie, na starcie, ta ironia Billa, który stwierdził, że tak właściwie to mógłby zapytać kto jest lepszy w łóżku, on czy ta szmata.
    Gniew. Gniew jest zawsze złym doradcą. Bill już przestał myśleć racjonalnie, a obiektywizm, logika i co tam jeszcze błyskawicznie wyparowały mu z głowy ustępując miejsca mocno chorej i urojonej nienawiści względem Toma. Z każdym kolejnym słowem Bill się pogrążał w tej swojej rozpaczy. A żal sprawiał, że Bill tak się zagalopował, że chyba padły słowa, których tak naprawdę wcale nie chciał Tomowi wykrzyczeć. Całą tą scenę ukazałaś po mistrzowsku. Jestem pod ogromnym wrażeniem ,zresztą już nie pierwszy raz.
    A Tom, cóż. Tom nawet nie miał okazji żeby się wytłumaczyć. Bill nie dał mu szansy żeby się wytłumaczyć bo w ogóle nie chciał go słuchać.
    Przekazałaś wszystkie te emocje w sposób niepozostawiający żadnych złudzeń.

    A Bastien i przy tym wątek Maxa coraz bardziej mnie intryguje i zastanawiam się o co tu chodzi. Chyba będzie kolejne zamieszanie bo ten Max w ogóle nie przyjmuje do wiadomości, że Baron go nie chce. Bardzo tajemniczo to opisujesz. Idealnie podsycasz napięcie.

    Uciekanie do taksówki było takie... dziecinne? To chyba nieodpowiednie słowo, ale z pewnością to było zachowanie niedojrzałego, rozkapryszonego bachora jakim jest Bill.
    Za to pomysł nocowania u Bastiena jest szalony.
    Kurwa, Bill, co ty do cholery wyprawiasz?
    Bill pakuje się w kłopoty i coś czuję, że będzie tego gorzko żałował.

    Lecę czytać dalej,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bill stara się być dobrym aktorem, ale nie zawsze mu to wychodzi ;) Czasem tak go coś wzburzy, że radzi sobie z własnymi emocjami, jak w tym wypadku. I jak widać było w kłótni z Tomem, zupełnie się nie hamuje, nie dał mu nawet dojść do słowa i wyjaśnić. Z góry założył, że kłamie, że z pewnością go zdradził tamtego popołudnia, a i teraz okłamał nie mówiąc że będzie tu także Danielle. I po prostu uciekł do Barona, no bo tak najlepiej, prawda? Kolejna scena pokazująca jego niedojrzałość. Cały Bill.
      Dziękuję, pozdrawiam, ściskam ;*

      Usuń
    2. Jak tak "leciałam" dalej z odcinka na odcinek to w "przelocie" zerknęłam, że odpisujesz na komentarze i to w zasadzie praktycznie na wszystkie. Moje opinie pojawiły się długo po czasie i dosyć późno w stosunku do opublikowanych części bo tego bloga prowadzisz już prawie od półtora roku więc nawet nie liczyłam na to, że mi odpiszesz, a tutaj taka niespodzianka. Super niespodzianka, dziękuję! :) Poświęciłaś czas żeby odpisać mi pod każdą częścią na każdy z moich komentarzy. KAŻDY.

      Dziękuję! :)
      Dziękuję bardzo! :)
      Dziękuję przeogromnie! :)

      Tym bardziej, że w tym czasie mogłaś pisać kolejną część :)

      Bardzo szanujesz swoich czytelników i cieszę się, że mogę być jednym z nich :)

      Wszyscy życzą Ci weny twórczej, a ja życzę Ci głowy pełnej pomysłów, mnóstwo wolnego czasu na Twoje hobby jakim jest pisanie, czerpania radości z tworzenia poszczególnych części tej wspaniałej historii i żebyś nigdy nie straciła serca do tego opowiadania! :)

      Pozdrawiam,
      E.G.

      Usuń
  4. Po lekturze tego rozdziału muszę się do czegoś przyznać - jestem zła na Billa za to jak zareagował. O ile rozumiem jego szok, zdezorientowanie i poczucie zdrady, to nie rozumiem, dlaczego uciekł. Zdaję sobie sprawę, że to jest kwestia indywidualna jak ktoś radzi sobie z trudnymi sytuacjami i z emocjami, ale Bill chyba obiecał coś Tomowi... A mianowicie, że nigdy go nie zdradzi, że go nie zostawi, że nic ich nie rozdzieli... Chyba nic nie pokręciłam. A może te przysięgi i deklaracje to były tylko puste słowa? Cóż, okaże się.
    Nie potrafię oderwać się od tego Twojego opowiadania. Czas na czytanie sam się znalazł :) Piszesz tak znakomicie! W doskonały sposób oddajesz emocje i to nie tylko Billa i Toma, ale również pozostałych bohaterów.
    Tekst, który prezentujesz jest moim zdaniem naprawdę wysokiej jakości.
    Nie jestem krytykiem literackim, ale dostarczasz tak ogromnej ilości wrażeń, że nie można przejść obojętnie wobec tego Twojego opowiadania. Oczywiście tematyka - twincest - rzecz gustu.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama jestem zaskoczona reakcjami Billa, chłopak jest nieodgadniony i nigdy nie wiadomo, co w niego w danej sytuacji wstąpi. Rozkapryszony i nieznośny, utrapienie dla każdego, ale jednocześnie ma w sobie coś, co przyciąga.
      Dziękuję za wszystkie miłe słowa :*

      Usuń