Część 19.
Wróciliśmy
wypoczęci, szczęśliwi i totalnie w sobie zakochani. Choć staraliśmy się to
usilnie ukryć, w końcu przecież spędziliśmy urlop jedynie w swoim towarzystwie,
to zmiana jaka w nas zaszła przez ten czas, była widzialna gołym okiem. Wszyscy
nas wypytywali jak było i, czy coś się wydarzyło na wakacjach, czy może
poznaliśmy kogoś, a my wciąż odpowiadaliśmy, że jedynie porządnie wypoczęliśmy,
nie poznaliśmy nikogo znaczącego i wręcz nie wyściubialiśmy nosa z naszego
bungalowu. Patrzyli na nas podejrzliwie, a my musieliśmy się bardzo pilnować,
żeby nie zdradzić się żadnym gestem.
Kilka
dość luźnych dni po powrocie spędziliśmy starając się wbić w rytm codzienności.
Powoli oswajaliśmy się z nową rzeczywistością, starając więcej pracować, jednak
wciąż nie robiliśmy niczego ważnego. Tom zamykał się w naszym domowym, małym
studio zapisując motywy, jakie przyszły mu do głowy na wakacjach. Czasem wołał
mnie, aby zapytać o zdanie, ale gdy już tam wchodziłem, zazwyczaj w tym czasie
kończył swoją pracę, bo kiedy już wyraziłem swoją opinię zaczynałem kusić go
każdym gestem, pieściłem dotykiem i ustami, oplatałem ramionami. Wtedy brał
mnie zaraz, zazwyczaj szybko, gwałtownie i gdziekolwiek, zdarzało się nawet, że
na podłodze. Nie mieliśmy siebie dość, pieprzyliśmy się codziennie i nawet
spotykając z przyjaciółmi na imprezie, czekaliśmy tylko okazji, aby w jakimś
ustronnym miejscu zrobić sobie dobrze lub szybko zmyć się do domu. Nie
odstępowałem Toma na krok, byłem czujny w obawie, że może jakaś napalona laska
będzie się do niego przystawiać. Byłem zazdrosny, bo on był mój i tylko mój.
***
- Jesteście jak papużki nierozłączki
od powrotu z urlopu. Zawsze byliście obok siebie, ale teraz to was normalnie
nie poznaję – zaśmiał się Georg sącząc drinka.
- W końcu byliśmy tam tylko we
dwóch, to jakby przyzwyczajenie – odpowiedział Tom, starając się nie okazać, że
uwaga przyjaciela odrobinę go zaniepokoiła. To znaczyło, że zmiana w ich
zachowaniu jest doskonale widoczna dla wszystkich.
- No to chyba jesteś w chuj
wyposzczony, mam na oku fajną dupę. Spotkałem się z nią już, no i ma niezłą
przyjaciółkę. Obie są, że tak powiem… wyluzowane. Może poszedłbyś jutro ze mną?
Pogadam, to przyjdą we dwie.
Słysząc to, Bill nerwowo poruszył
się na swoim krześle i omal nie zachłysnął winem. Jeszcze brakuje tego, żeby
Georg wyciągnął Toma na dziwki… I jeśli w zasadzie był spokojny, że brat
odmówi, to przezornie kopnął go pod stołem w kostkę, aż ten spojrzał na niego
wymownie.
- Mamy już na jutro plany. –
dopowiedział pospiesznie.
- Dzięki stary, ale jesteśmy
umówieni, sam wiesz, musimy nadrobić zaległości po urlopie.
- Nie chce ci się ruchać? – zadziwił
się przyjaciel. – Tobie?
- Spokojnie, nie jestem aż taki
wyposzczony, jak ci się wydaje. – Tom uśmiechnął się znacząco.
- No to czemu ja o niczym nie wiem?
– Chłopak aż zatarł dłonie i zaśmiał się. – Koniecznie musisz mi opowiedzieć,
co złowiłeś w tym oceanie.
- Przy okazji, nie ma sprawy, poza
tym to nie były łowy, a jednorazowe przyjemności. Jak zawsze.
Bill spojrzał na brata, ale nie był
zaniepokojony. Doskonale wiedział, że Tom nie przeleciał nikogo innego, z
pewnością nie zdradził go, a o nich nie piśnie ani słowa, a co najwyżej ściemni
coś ciekawskiemu koledze, opowiadając kilka pikantnych szczegółów z ich
sypialni i dodając, że była to jakaś dobra dupa. A niech tam, skoro zawsze
dzielił się z nim swoimi łóżkowymi podbojami, także i teraz będzie musiał
sprzedać mu jakąś historyjkę, a wszystko dla ich dobra i, żeby nikt nie
domyślił się, że łączy ich kazirodczy związek. Mógł śmiało powiedzieć, że jest
o niego zupełnie spokojny, choć oczywiście wiedział, że będzie wyczulony na
każdą osobę, jaka pojawi się w ich otoczeniu, stanowiąc jakieś zagrożenie.
Rozmawiali, śmiali się i żartowali.
Chłopcy dopytywali jak było na wymarzonym urlopie, więc opowiadali o błogim
lenistwie przy basenie, o wyprawach do restauracji, a nawet o tym, jak Tom
zakupił lekkie dragi, nie wspominając jednak o skutkach ich zażycia, ani o
doznaniach, jakich doświadczyli podczas łóżkowych igraszek przy ich pomocy. Nie
mogli przecież zabrać prochów ze sobą, więc pewnego wieczoru postanowili
zabawić się nieco ostrzej. Na szczęście właśnie Tom kończył tę mocno okrojoną i
odrobinę przeinaczoną, ale pikantną opowieść, kiedy właśnie wrócił Marcus w
towarzystwie jakiejś nieznajomej brunetki. Zniknął wprawdzie kilkanaście minut
wcześniej, ale nikt nie zastanawiał się gdzie wyszedł i po co. Na imprezie było
sporo ludzi, ciągle ktoś wychodził i ktoś przychodził.
- Chłopcy, chcę wam przestawić nasz
nowy nabytek. – odezwał się, zatrzymując przy nich. – To jest Danielle.
Chwila w której wszystkie pary
męskich oczu zwróciły się w ich stronę, lustrując dziewczynę swymi
przenikliwymi spojrzeniami, mogła być dla młodej kobiety bardzo krępująca,
jednak nie dla tej. Obnażyła białe zęby w uroczym uśmiechu i dość pewnym tonem
głosu powitała wszystkich krótko: - Cześć, niezmiernie mi miło. – Po czym
każdemu uścisnęła delikatnie dłoń. Oczywiście nie musieli się nawet
przedstawiać, ale z grzeczności po kolei wypowiadali swoje imiona. Każdy
wpatrzony w dziewczynę jak w obrazek, nawet nie zauważył wnikliwego spojrzenia Billa, którym jako
jedyny dla odmiany nie obdarował nowo poznanej, ale swojego bliźniaka. Jak na
złość nie mógł dobrze zobaczyć wyrazu twarzy Toma, bo ten odwrócił głowę w jej
kierunku, ale doskonale wiedział w jaki sposób przygląda się brunetce, chociaż
może wcale nie tak, jak kiedyś, gdy na pierwszy rzut oka oceniał, czy panna
jest ładna, zgrabna i nadaje się do łóżka. Chciał wierzyć, że te dziesięć dni
całkowicie zmieniło jego światopogląd i stosunek do kobiet, ale czy naprawdę
Tom będzie w stanie nasycić się tylko nim? Czy już nigdy nie pójdzie do łóżka z
żadną kobietą?
Nigdy… To było zbyt wielkim słowem,
bo on sam nie był tak do końca pewien siebie, czy nie pozwoli nikomu innemu
chociażby się dotknąć. Dziś mógłby to przysiąc, ale co będzie za kilka
miesięcy, rok, dwa, pięć? Czy kocha na tyle mocno, że nie zapragnie już nikogo?
Nigdy nie był dość stały w uczuciach, ale to był przecież Tom, jego najdroższy
brat, którego darzył miłością od zawsze, można powiedzieć, że od pierwszej
chwili życia. W sferze o jakiej od pewnego czasu marzył, jednak nie do
osiągnięcia, kiedy nagle zdarzył się cud i to, co niemożliwe jednak możliwym
się stało.
Nie… Wiedział, że nie zdradzi Toma,
nie jego. Nie zrobi tego, nigdy, ale czy mógł być pewien bliźniaka? On przecież
tak lubił dziewczyny, ich kobiece kształty i przede wszystkim… cycki. On tego
wszystkiego nie miał. Teraz jego wzrok spoczął właśnie na tym atrybucie
kobiecości nowopoznanej dziewczyny i zatrwożył się. Miała naprawdę niezłe balony!
Jasna cholera!
- Bill! Gdzie się patrzysz! –
rozbrzmiał nieopodal donośny głos Marcusa, a zaraz po chwili gromki śmiech
wszystkich wokół. Przebiegł zdezorientowanym spojrzeniem po znajomych twarzach.
Kurwa. Ale wtopa, jeszcze będą gotowi pomyśleć, że leci na tę laskę.
- Chyba coś mu się spodobało!
- Baby chyba dawno nie miał! –
Poprzez śmiech dochodziły do jego uszu niewybredne uwagi. Nawet Tom nie odmówił
sobie głupich żartów.
- Odpierdolcie się ode mnie. Po
prostu się zamyśliłem! – odpyskował. – A co ten nowy nabytek będzie robił? –
zapytał szybko dla odwrócenia uwagi niezbyt miłym tonem. Znów zaczęli się
śmiać. Chyba zagłuszył swoimi wcześniejszymi myślami część rozmowy, bo wyglądało
na to, że już była o tym mowa.
- Ty serio byłeś w innym świecie, bo
właśnie przed chwilą powiedziałem chłopakom, że Dani jest z wykształcenia
specjalistą do spraw reklamy i promocji.
- No i? Co w związku z tym? Przecież
mamy Chrisa, co z nim?
- Z nim wszystko dobrze, Danielle będzie
dodatkową osobą, bo przy promocji kolejnej nowej płyty i trasy, będzie dużo
pracy. Odkąd David wyjechał, wszystko spada na mnie, a ja sam nie daje rady ze
wszystkim.
- Z tym, że płyty jeszcze nie ma. –
warknął Bill. Ewidentnie nie był w dobrym nastroju. Jego czarne myśli i Tom,
który nie spuszczał wzroku z dziewczyny, śmiech chłopaków, to wszystko bardzo
go zirytowało. Nie potrzebna była w ekipie taka laska, która z pewnością będzie
się kręcić koło niego, zawsze miał powodzenie u płci przeciwnej, lubił
dziewczyny i jeśli Bill miał nadzieję, że cokolwiek się zmieniło, to chyba
teraz zaczynał sądzić, że jest w dużym błędzie. Tylko patrzeć jak mu powie, że
to, co stało się na wakacjach było pomyłką, bo jednak woli kobiece kształty.
- Co cię dziś ugryzło, Bill? –
zapytał Marcus i usiadł na wprost, a obok niego ta panna. To pewnie na nią
czekało wolne miejsce obok menagera.
- Nic – mruknął tylko pod nosem w
odpowiedzi i znów zerknął na Toma, który teraz odwrócił się i spojrzał mu
prosto w oczy. Może był przewrażliwiony, ale miał wrażenie, że wyczytał w nich
jakby wahanie i niepewność.
- Bill nie może się zaaklimatyzować
po powrocie, po prostu za dużo lenistwa. – Szatyn starał się jakoś zatuszować
powód, dla którego brat stał się opryskliwy. Doskonale wiedział, że teraz
będzie go jeszcze bardziej pilnował, uzurpował sobie do niego prawa, jakich nie
miał nigdy przedtem, posądzał o flirty i zdrady. Z pewnością nawet nie będzie
mógł przyjrzeć się żadnej kobiecie, bo zaraz wyobrazi sobie, że na nią leci.
Nie trzeba było nawet na to zbyt długo czekać, bo oto właśnie przed chwilą
niemal odwalił teatrzyk, a przecież on tylko chciał dobrze przyjrzeć się nowej
współpracownicy. Cały Bill, rozkapryszony i pełen ciągłych pretensji. Ale kochał
tą małą, kapryśną gwiazdkę, nie tylko jako brata. Był jego miłością, wspaniałym
kochankiem, lepszym od tych wszystkich kobiet jakie miał w łóżku.
Temat zachowania Billa szybko
odszedł w niepamięć. Wszyscy doskonale go znali i wiedzieli, że często dąsał
się bez powodu – tak im się zawsze wydawało - choć przecież on swój powód miał.
Jednak czasem jego fochy stawały się dość uciążliwe, szczególnie, kiedy w
najmniej odpowiednim momencie chciał wyjść z imprezy, a biedny Tom chcąc nie
chcąc, jak na dobrego brata przystało, musiał iść razem z nim.
Dziś jednak czarnowłosy nie
przejawiał chęci wyjścia, a kiedy impreza odbywająca się w dużym domu jednego z
współwłaścicieli wytwórni z jaką mieli kontrakt przeniosła się nad basen, gdzie
niektórzy chętni nawet zaczęli kąpiel, on stał przyglądając się wszystkiemu z
boku i wolno sączył drinka. Rozmawiał z ludźmi z branży i wyglądał na dość
wyluzowanego. Dzięki temu udało mu się obserwować Toma w sposób niezauważalny
dla innych oczu.
Ta nowa dziewczyna dość mocno wyprowadziła
go z równowagi. Oczywiste było to, że nie ma co się martwić na zapas, ale
obawiał się, że z czasem Tom może ulec jej urokowi. Chociaż może nie urokowi, a
tym kobiecym kształtom, których właścicielką była. Teraz zdawał się być tym
zupełnie niezainteresowany, chociaż rozmawiał z nią od dłuższego czasu,
nonszalancko wparty o barierkę, trzymając w dłoni szklaneczkę z drinkiem i
poruszając nią w taki sposób, że wprawiał znajdującą się na dnie resztkę trunku
w kolisty ruch. Spoglądał raz po raz na dziewczynę tym swoim uwodzicielskim,
ale zupełnie obojętnym spojrzeniem, po czym wiódł wzrokiem za innymi, kręcącymi
się w pobliżu znajomymi. Bill miał wrażenie, że w ogóle nie interesuje się jego
osobą, gdzie jest i co robi, dlatego też przez jakiś czas przyglądał mu się
natarczywie w nadziei, że może ściągnie go wzrokiem. Nic z tego, Tom nawet na
chwilę nie zawiesił na nim spojrzenia. Nie miał pojęcia jednak, że wprawne oko
brata dawno wyłowiło go z tłumu gości. Doskonale widział, że nie ma potrzeby
wciąż kręcić się koło niego. Obaj potrzebowali trochę swobody o ile w ogóle coś
takiego swobodą mogli nazwać. Pilnowali się wzrokiem, jakby zupełnie sobie nie
ufali, choć przecież daliby się pokroić za wierność tego drugiego.
Bill jednak był zły, że Tom w ogóle się
nim nie interesuje. Potrzebował atencji brata i świadomości, że jest o niego
zazdrosny. No właśnie… Czy Tom w ogóle mógł być o niego zazdrosny, w taki sam
sposób jak zawsze był on sam? Odkąd połączyła ich partnerska bliskość, nie było
nawet kiedy się o tym przekonać, nie było okazji, nie zdarzyła się sytuacja
mogąca tę zazdrość sprowokować. Może więc pora była się o tym przekonać? Tylko
co zrobić, aby to uczucie zawładnęło nim bez reszty?
Czarnowłosy rozejrzał się wokół.
Wprawdzie stał w grupie przyjaciół, ale wśród nich nie było nikogo z kim mógłby
zagadać się bardziej, żadnego osobnika, który mógłby pobudzić w Tomie zazdrość.
Większość gości doskonale znali, a ci, których widzieli pierwszy raz na oczy,
zazwyczaj byli tu z kimś, jako para. Odpadało więc integrować się z czyimś
partnerem, to mogłoby mieć jakieś fatalne skutki, bo tu nie chodziło o krótką
rozmowę, ale o coś na kształt wręcz flirtu. No cóż, pomysł miał przedni, ale za
nic nie mógł znaleźć odpowiednej osoby, jaką mógłby się posłużyć do swoich
celów. Nie było innej rady, jak przekonać się o tym kiedy indziej. Teraz musi
wrócić w pobliże Toma, wejść mu przed oczy i przypomnieć tym samym o swoim
istnieniu.
Cudownie… Właśnie Tom, razem z nową
współpracownicą w jakiś dziwny sposób zniknęli mu z oczu. Bill poczuł jak
spływa po nim wrzątek, aż sam zagotował się z wściekłości. Miał wzbudzić w
bliźniaku zazdrość, a tymczasem sam kipiał nią, aż para buchała mu z nozdrzy.
Jak nic, zaciągnął tę dupę w jakieś odosobnione miejsce, aby po prostu zerżnąć.
Może właśnie teraz się pieprzą gdzieś w zaułku, albo jakiejś łazience. Znajdzie
go, choćby nie wiem co i narobi takiego obciachu! Ale chwila, scenę zazdrości
będzie musiał sobie darować, to już byłoby całkiem chore, wręcz idiotyczne.
Mniejsza z tym. Cokolwiek zrobi, przeszkodzi mu z pewnością, tylko trzeba go
znaleźć.
***
Myślałem,
że wpadnę w jakiś szał. Już widziałem oczyma wyobraźni, jak posuwa tę lalę na
przykład od tyłu, w jednej z moich ulubionych pozycji. A dlaczego właśnie tak
sobie wyobraziłem mojego bliźniaka-zdrajcę? Sam nie wiem, jedyne co przyszło mi
do głowy to ona oparta dłońmi o marmur w jakim osadzona jest umywalka w tej
wypasionej łazience Koeniga, wypięta gołymi pośladkami, z zadartą do góry
kiecką, i Tom, który posuwa ją od tyłu, z opuszczonymi do kolan spodniami.
Ciekawe, czy chociaż założył prezerwatywę? Nie miałem ochoty czegoś złapać, bo
jeśli laska dała mu dupy ot tak, na dzień dobry, to pewnie puszcza się z kim
tylko zamarzy.
Dobra,
nie ma co, moja wyobraźnia była niesamowita. Miałem to wszystko przed oczami,
przeszukując kolejną łazienkę, już ostatnią. Ale w żadnej nie było Toma.
Czekałem nawet, żeby ktoś wyszedł, bo jedna była zajęta, ale to nie był mój
brat. Skoro tu ich nie było, to niepowiedziane, że nie rżnął jej gdzieś na
przykład w ogrodzie.
Wystrzeliłem
więc z drzwi na taras jak z procy, aby skręcić za dom w zamiarze osobistego
spenetrowania zarośniętej okolicy. Wciąż zagotowany z wściekłości parłem przed
siebie mijając kilka osób, kiedy zobaczyłem nikogo innego, jak mojego Toma,
stojącego w towarzystwie Danielle, Marcusa i jeszcze dwóch mężczyzn, zupełnie
mi nieznanych. Ale zaraz, zaraz… Kiedy podszedłem bliżej z całą pewnością
mogłem stwierdzić, że jednym z nich jest Baron, DJ, producent muzyczny i
kompozytor muzyki trance, techno i tym podobnych, syntetycznych gatunków.
Dokładnie ten sam, o współpracę z którym tak usilnie zabiegał Tom, który teraz
stał i gestykulował coś ochoczo, rozmawiając z młodym blondynem.
No
dobra… Właśnie opadła mi cała złość. Wypadało podejść i przywitać się, poznać
osobę z jaką mieliśmy niebawem zacząć współpracę. Nie spodziewałem się wówczas,
że za jakiś czas poznam go aż za dobrze.