Część 15.
Każdym pchnięciem wypełniał go doszczętnie. Podniecony
i twardy, idealnie i ciasno ocierał się w jego wnętrzu. Ciche jęki Billa, jakie
zaczęły na nowo rodzić się już w trakcie pocałunku, po rozłączeniu warg
zamieniły się w coraz głośniejsze, dzikie i pełne namiętności. Tom doskonale
wiedział jak brat głośno potrafi manifestować swoją przyjemność, słyszał to
wtedy, kiedy podglądał go w hotelowej sypialni z Andreasem, ale teraz miał
wrażenie, że są one głębsze, bardziej wymowne. A może po prostu tylko tak mu
się wydawało, bo słyszał je blisko, tuż przy swoim uchu? Teraz rozchylił usta,
oddech stawał się coraz cięższy, przeplatany odgłosami przyjemności. Kręciło mu
się w głowie i czuł, że jest już blisko. W ferworze narastającej euforii, nawet
nie kontrolował swoich odruchów, zakleszczył palce na jego łopatkach wbijając w
nie paznokcie, ale Tom odczuwał to jako słodko-gorzką przyjemność. Nie pierwszy
raz ujdzie z takiego aktu z poranionymi plecami, ale teraz to będą zadrapania
niezwykłe. Kiedy Tom tak zapalczywie zatapiał się w nim, pobudzając ten
najwrażliwszy punkt, niecierpliwe biodra Billa wychodziły naprzeciw, a penis
ocierał się pomiędzy podbrzuszami, pulsował otulony ich ciepłem. Jeszcze
chwila, a wulkan ekstazy wybuchnie, jeszcze kilkanaście, może kilka sekund, a
rozpadnie się na tysiąc kawałków, niczym zbita tafla lustra.
- Tom… Tommy… Ja… - zaszeptał
urywając każde słowo, nie mogąc pod naporem narastającej przyjemności złapać
tchu. Chciał powiedzieć, że to już ta chwila, ale nie zdążył. Potężny dreszcz
wstrząsnął jego ciałem, porywając w otchłań rozkoszy. Odrzucił głowę w tył,
targany spazmami przyjemności, zaciskając na nim pulsacyjnie swoje wnętrze. Z
szumem fal, jaki dochodził zza otwartego okna zmieszał się jego głośny jęk,
kiedy Tom jeszcze mocniej pchnął biodrami, a lepki dowód spełnienia brata zalał
ich podbrzusza. Czyste szaleństwo zawładnęło ich istnieniem i choć szczytu
sięgnął w tej chwili jedynie Bill, to wiedział, że jego bliźniak też jest tego
bliski.
Wciąż nie dogasła w nim ekstaza,
kiedy przewrócił go na plecy. Zdobywał go każdym gestem, ruchem, pieszczotą.
Należał do niego cały i teraz sam już będąc zaspokojonym, chciał zaspokoić go w
wyjątkowy sposób, dlatego kiedy rozłączył na chwilę ich ciała, a Tom
zamanifestował mimiką twarzy i gestem dłoni swoje zaskoczenie, szybko go
uspokoił.
- Nie zostawię cię tak… - Usiadł na
nim okrakiem i bez trudu nasunął się na niego. Szatyn jęknął głośno wpatrując
się w błyszczące oczy czarnowłosego, który teraz oblizał wargi, przesuwając po nich
językiem, powolnie i zmysłowo. Wciąż pulsowało jego wnętrze, a on zaciskał je
na męskości bliźniaka i sunąc dłońmi po swoim ciele, zaczął falować biodrami
lekko na boki, a potem unosił się i opadał oddychając ciężko. Pieścił się
oblizując palce, którymi znaczył wilgotne ścieżki na własnej skórze. Tom w
którym płonęła już każda komórka, objął jego uda wpatrując się w każdy ruch i
gest. Nie był w stanie wypowiedzieć nawet słowa, choć bardzo chciał. Widok
brata w tak lubieżnej pozycji, nabijającego się na jego twarde przyrodzenie
sprawiał, że podniecenie zaciskało pętlę na jego gardle i jedyne co znajdowało
z niego ujście, to głośne jęki oznajmiające o nadchodzącym orgazmie.
Bill zsunął dłonie w dół, poprzez
swoje podbrzusze i uda, dotykając skóry ukochanego, pieścił jego brzuch, tors,
w końcu zatapiając wskazujący palec w jego ustach. Wciąż rytmicznie się na nim
poruszał, wzmagając jego doznania odpowiednimi pieszczotami.
Tom nie mógł oderwać od niego
wzroku. Jego mały, kruchy i delikatny brat był teraz z nim połączony w akcie
największego oddania, doprowadzał go do szaleństwa i utraty zmysłów, taki
gorący i spragniony jego, a on brał go w sposób o jakim marzył, a jaki jeszcze
kilka dni temu wydawał mu się nieprawdopodobny, nierealny i niemożliwy do spełnienia.
Wciąż tkwił w przekonaniu, że to co robią jest niemoralne, ale czy to co
niemoralne nie było najprzyjemniejsze i godne wszelkich poświęceń? Miał gdzieś
cały świat, wszystkich ludzi, należeli teraz do siebie i pragnął, aby tak już
było zawsze. Co tam te wszystkie dziewczyny, kiedy ta cudowna istota, która
przyszła na świat kilka minut po nim, była jego jedyną miłością i jedyną osobą,
z którą mógł przeżyć prawdziwą rozkosz, spotęgowaną głębokim uczuciem.
Usiadł nagle obejmując ramionami
czarnowłosego, który wciąż poruszał się na nim rytmicznie. Teraz czuł, jak
mocno bije jego serce, jak gorąca jest jego skóra, którą ocierał się o jego
tors i jak spragnione te usta, jakimi od razu przywarł do jego warg. Miał
ochotę krzyczeć, jak bardzo go kocha, ale jeszcze bardziej pragnął całować. Chciał
pozostać w tej chwili, zatopić się w niej na zawsze, jak liść w bursztynie,
trwać tak całą wieczność i czuć to, co teraz gorącem obezwładniło jego ciało.
W monotonny szum fal wdarł się nagle
jego schrypły, głośny jęk spełnienia, kiedy ciało porwała gorączka, jakiej nie
doświadczył jeszcze nigdy. W kilku mocnych skurczach wypełnił go swoim
nasieniem mocno tuląc w ramionach, a Bill obsypał jego całą twarz drobnymi
muśnięciami. Przyjemność wciąż w nim pulsowała, kiedy usłyszał najcudowniejsze
wyznanie:
- Kocham cię Tommy, zawsze kochałem
i zawsze będę kochał…
Wciąż byli ze sobą połączeni i żaden
z nich nie zamierzał tego przerwać dopóty, dopóki nie wymusi tego na nich ich
własna fizjonomia. Dłonie pieściły się wolno, delikatnie i czule, usta łączyły
w lekkich pocałunkach. Minuty mijały, noc miała się ku końcowi, a oni trwali w
uścisku. W końcu, kiedy ostygły ich ciała opadli na chłodną pościel. Braterstwo
krwi zostało zbrukane ich fizyczną miłością i doskonale zdawali sobie sprawę z
tego, że od dziś ich relacje staną się zupełnie inne.
Bill wtulony, pieścił ustami szyję i
gładził dłonią tors brata, który obejmował go ramieniem.
- Z nikim nie było mi tak dobrze jak
z tobą – szepnął.
- Nawet z Andreasem? – usłyszał w
odpowiedzi, aż podniósł głowę aby spojrzeć mu w oczy.
- Co ty tak z tym Andreasem? To odległa przeszłość. –
żachnął się.
- Chyba nie taka znów odległa…
Bill teraz uniósł się i układając dłonie na klatce
piersiowej Toma, położył na nich brodę i wpatrując się w niego uśmiechnął.
Chyba naprawdę był zazdrosny.
- Ja tylko się z nim pierzyłem, bo potrzebowałem tego,
ale muszę ci się do czegoś przyznać.
- Hmm? – mruknął Tom obejmując dłonią i gładząc czule
jego policzek.
- Poszedłem z nim, ale pragnąłem ciebie i oddając mu
się myślałem tylko o tobie. Wyobrażałem sobie, jak wchodzisz we mnie, czułem na
sobie twoje dłonie…
Tom czuł, jak mocniej bije mu serce. A więc tej nocy,
kiedy tak zazdrościł tamtemu chwil spędzonych z Billem, mógł być bez problemu
na jego miejscu? Dlaczego wcześniej nie dostrzegł tego, że czarnowłosy go
pragnie? Był cholernie ślepy, ale tak naprawdę, gdyby nie te wszystkie treści z
jego komputera, najprawdopodobniej do dziś nie miałby o tym bladego pojęcia,
dotąd nic by nie zauważył i do niczego by nie doszło, bo Bill nie odważyłby się
sam tego zainicjować.
- Dlaczego mi wcześniej nic nie
powiedziałeś, Billy? – zapytał z nutą pretensji. Brat opadł na poduszkę obok,
na wznak, wbijając oczy w wiszący nad nimi woal baldachimu. Westchnął głośno.
Wciąż było tyle sytuacji i rzeczy, jakie będą musieli sobie wyjaśnić.
- Tommy… - jęknął. – Lubiłeś
dziewczyny, ciągle jakąś przyprowadzałeś. Ja jestem twoim bliźniakiem, gdybym
powiedział ci, że marzę o tym, abyś ostro mnie zerżnął, był ze mną, chyba wtedy
dostałbym od ciebie w pysk i może jeszcze kazałbyś mi się leczyć.
Miał rację. Gdyby powiedział mu coś
takiego nim odkrył te wszystkie treści i zaczął powoli oswajać się z tym
uczuciem, możliwe, że zdenerwowałby się, uznał Billa za jakiegoś dewianta. Choć
teraz, z perspektywy czasu wiedział, ze zawsze darzył go miłością zgoła inną
niż czysto braterską. Był dla niego kimś więcej, niż tylko bratem bliźniakiem i
nigdy nie postrzegał go jako typowego faceta. Zawsze widział w nim wiele
kobiecych cech, prześliczną buzię i swoisty wdzięk, jakiego nie miała żadna
panna.
- Na pewno bym cię nie uderzył, ale
masz rację, chyba by mi się to nie spodobało, choć zależy w jakiej formie byś
mi o tym powiedział – odwrócił się na bok i wpatrywał w jego śliczny profil.
Miał takie piękne usta, które teraz
były wyjątkowo intensywnie nabrzmiałe, błyszczące od śliny i znów zapragnął go
całować, dlatego też uniósł się na łokciu i nic już nie dopowiadając, pieścił
je swoimi. Bill jęknął przez pocałunek i zarzucając mu ręce na kark,
przyciągnął do siebie bardziej. Kolejny raz ich języki zapalczywie splotły się,
a przyjemny dreszcz spłynął po ciele.
Mieli wiele czasu na wyjaśnienia, na
rozmowę i usprawiedliwienie swoich własnych czynów. Mieli całe życie na miłość,
nie musieli spieszyć się donikąd, ale pragnienie w tej chwili było silniejsze,
a kolejne zbliżenie nieuniknione. Świtało, kiedy po długiej grze wstępnej Tom
znów go posiadł, a gdy zasypiali zmęczeni, wtuleni w swoje objęcia już wiedział,
że to prawdziwa i jedyna miłość jego życia.
***
Ta
noc była jak piękny sen, który się spełnił. Wiedziałem, ze czas zatrze
pojedyncze minuty w pamięci i żałowałem, że nie ustawiłem nigdzie kamery, aby
to wszystko nagrać. Byłem w nieustającej euforii, kiedy mnie pieścił, całował i
brał. Podniecenie nie opuszczało mnie nawet na chwilę, wiąż grało we mnie jak
piękna melodia, nie wiedziałem nawet do czego mam to uczucie porównać, bo
jeszcze nigdy nie byłem taki szczęśliwy, spełniony i wypełniony po brzegi nim.
Dopiero wówczas zrozumiałem, jak bardzo go kocham, bardziej, niż mogło mi się
wydawać.
To
był czas beztroski i ogromu miłości. Tom był niesamowity i choć wiedziałem o
tym od zawsze, to kiedy stałem się dla niego kimś więcej jak bratem, odkrył
przede mną jeszcze lepszą stronę siebie. Otoczył mnie troską, miałem
bezwzględne poczucie bezpieczeństwa, czułem się kochany jak nigdy i spokojny.
Miałem pewność, że już zawsze tak będzie, że będę dla niego jedyny. Wizja
szczęścia na resztę życia roztoczyła się przede mną. Wówczas miałem pewność, że
ja już niczego w życiu nie potrzebuję, miałem karierę i miłość, ale wtedy nie
miałem jeszcze pojęcia, jak bardzo przekorna jest moja natura.
***
Obudził się szczęśliwy, a kiedy
spojrzał na wciąż śpiącego czarnowłosego serce przyspieszyło tempa. To był
obłęd… Czuł się zakochany do szaleństwa w swoim bliźniaku. Przez to, co stało
się wczorajszego dnia i nocy zrozumiał, że to właśnie on jest sensem jego życia
pod każdym względem. Chyba obaj zwariowali, kochali się, byli ze sobą tej nocy,
oddawali się sobie jak para. Nie byli już tylko rodzeństwem, złamali wszelkie
zasady i kanony, ale było im ze sobą tak cholernie dobrze… Na samo wspomnienie
każdego doznania pieściło go lekkie podniecenie. Mógłby nie wychodzić z nim z
łóżka aż do końca pobytu tutaj i z pewnością kolejne dni wypełnią miłością. Nie
chciał go zbudzić, ale tak bardzo nie mógł się powstrzymać przed dotykiem.
Przesunął dłonią wzdłuż jego ciała poprzez biodro, zatrzymując na pośladku,
pieszcząc skórę opuszkami palców. To wciąż było dla niego tak bardzo
niewiarygodne, że mógł dotykać go, pieścić, że był tylko jego. Jego na
zawsze...
Bill mruknął tylko przez sen i
przeciągnął się, przekręcając na drugi bok. Spał dalej, a Tom wciąż wpatrywał
się w niego zakochanym, pełnym uwielbienia wzrokiem. Każdy jego gest był tak
nieziemsko erotyczny i podniecający, że znów poczuł rosnące podniecenie, a jego
penis powiększył wielkość i objętość.
- Spokojnie mały, nie teraz –
mruknął, spoglądając w dół.
Pomyślał, że wstanie, weźmie
prysznic i zamówi śniadanie, a potem poda mu do łóżka i obudzi go pocałunkiem. „Nie ma co… Robi się ze mnie jakaś
romantyczna ciota”, zaśmiał się w myślach, ale od zawsze bliźniak był
najważniejszą osobą w jego życiu, a teraz doszła do tego jeszcze ta inna,
szczególna więź. Stał się jego partnerem, ukochanym chłopakiem, któremu gotów
dać wszystko co najlepsze, przychylić nieba.
Ostrożnie podniósł się z łóżka i
pochylił nad nim z czułością całując włosy, po czym ruszył w kierunku łazienki,
lecz nim tam dotarł wyszedł na zewnątrz. Zastanowił się co Bill będzie chciał
dziś robić, bo on sam tak naprawdę mógłby nie wystawiać nosa z tego azylu. Nie miał
ochoty nurkować, ani płynąć statkiem, pragnął tylko być tutaj z nim i kochać
się, pić, palić, grać na gitarze i czasem przespać. I mógłby tak spędzić tu
resztę życia, z dala od tego całego zgiełku, jaki ich otaczał. Do szczęścia
potrzebował tylko jego, niczego więcej. Zapalił przysiadając na chwilę na
leżaku. Rozpierała go taka euforia, że chciało mu się krzyczeć. I pomyśleć, że
gdyby go baczniej obserwował to szczęście mogło gościć w nim już dawno i wcale
nie potrzebował tych wszystkich panienek, aby czuć się spełnionym. Bill
zastąpił je wszystkie, bez wyjątku. Był doskonały, idealny i najlepszy,
zmysłowy i pieszczotliwy, zaspokoił go tak cudownie, jak żadna przedtem, a
teraz spał tam, wewnątrz domku, a on z trudem powstrzymywał się, żeby nie
wrócić do sypialni. Bez niego każda minuta teraz zdawała się być stracona, więc
dość siedzenia tutaj, zamówi śniadanie, a w międzyczasie weźmie szybki
prysznic, żeby zaraz znów mógł być przy nim.
***
Kiedy
otworzyłem oczy, dłuższą chwilę zastanawiałem się, czy to był sen, czy jednak
to wydarzyło się naprawdę. Uniosłem głowę, ale Toma nie było obok. Obrzuciłem
wzrokiem zmiętoszoną pościel, miejscami sztywną od naszej spermy, no i trochę
bolał mnie tyłek, więc to naprawdę się stało! Opadłem znów na poduszkę cały w
skowronkach, przyjemne mrowienie pieściło moje podbrzusze i na samo wspomnienie
nocy czułem znów podniecenie. Przesunąłem dłonią po nagim ciele i westchnąłem
głośno. Gdyby ktoś wcześniej podsunął mi taki scenariusz, po prostu wyśmiałbym
go, chociaż to właśnie tu chciałem spróbować go zdobyć, jednak nie wierzyłem w
pomyślny przebieg tej misji. Chyba mogę śmiało stwierdzić, że szczęściem w
nieszczęściu było to, że Tom swego czasu dobrał się do mojego laptopa i
zobaczył moją lekturę. Pewnie wówczas to było dla niego szokiem, ale
przynajmniej miał czas oswoić się z tym, a efekty tegoż oswojenia czułem
minionej nocy. Kochał mnie… Kochał tak, jak tego pragnąłem, jak sobie
wymarzyłem… Kochał jak faceta, jak partnera i powiedział mi to jeszcze nim mnie
wziął i choć potem już nie powtórzył, mimo, że ja wyznawałem mu miłość kilka
razy, to byłem tego więcej jak pewien, że nie okłamał mnie.
Zacząłem
wspominać tę noc, tak piękną i wymarzoną w każdym detalu i zapragnąłem znów
mieć go przy sobie, dotykać, pieścić… Przywoływałem go szepcząc jego imię, ale
nie wracał, dlatego też musiałem wstać i po prostu go znaleźć.
***
Bill, analizując przez chwilę i
wspominając wydarzenia nocy, wstał w końcu chcąc odnaleźć Toma. Nie musiał
zbytnio się trudzić, bo kiedy tylko stanął pod drzwiami łazienki, usłyszał szum
prysznica. Wczoraj nie mógł się tam wślizgnąć, ale dzisiaj przecież już nic nie
stało na przeszkodzie, więc cicho otworzył drzwi i zobaczył sylwetkę brata za
matową szybą. Nie czekał ani minuty dłużej, odsunął ją i przywarł natychmiast
do wilgotnych pleców. Tom odrobinę się wzdrygnął poprzez to zaskoczenie, ale
zaraz odwrócił i objął go ramionami, niemal natychmiast przywierając
spragnionymi ustami do jego warg. Nie mógł odmówić sobie tak słodkiego
powitania, skoro Bill spełnił jego marzenie i sam do niego przyszedł.
- Stęskniłem się… - szepnął, kiedy
oderwali się od siebie. Patrzył mu w oczy tym najpiękniejszym spojrzeniem,
zamglonym podnieceniem, jakby za chwilę miał omdleć w jego ramionach. Tom
wpatrywał się w niego niemo, błyszczącymi oczami, podziwiając jak krople wody
spływają po jego policzkach, znajdując ścieżkę wzdłuż szyi, staczają się w
końcu po barkach, poprzez tors, brzuch, uda, kończą żywot w odpływie brodzika.
Nie czuł ani grama zawstydzenia, jednak wciąż nie patrzył w dół. Odgarnął z
jego twarzy mokre kosmyki, które przykleiły się do czoła spijając z policzków i
ust pojedyncze krople wody. Czule pieścił jego wargi ledwie dotykając swoimi, nie
pogłębiał jednak pocałunku, pozostawiając go jakby nieskończonym. Czuł na sobie
dłonie czarnowłosego, które sunęły wzdłuż pleców, zaciskając się na pośladkach.
- Umyję cię... - szepnął, dotykając
wargami kochanych ust. Po omacku sięgając po żel, roztarł sobie odrobinę na
dłoni, po czym delikatnie, tworząc pianę wmasowywał go w jego barki, tors i
przesunął dłoń po napiętym brzuchu. Obaj mieli wrażenie, że krople wody
opadające na nich nasycone są jakimiś niewidzialnymi drobinami magii, jaką
roztaczały wokół. Czuli się wyjątkowo, cudownie podekscytowani, wkładając w każdy
ruch ogrom uczucia i zaangażowania. Tom przy nikim nie czuł tak głębokiego
podniecenia, jakie obejmowało teraz całe jego ciało słodkim mrowieniem, niczym
ciągły trans, czuł się jak naćpany euforią, jaka nawet na moment nie opuszczała
go, to był najlepszy haj, jaki kiedykolwiek przeżył i z tym odczuciem nie mogły
się równać żadne inne dragi. Bill stawał się jego prywatnym narkotykiem, a
teraz, gdy pieścił w dłoniach jego pośladki głośno wzdychał.
Ich usta ocierały się o siebie lekko
rozwarte, oczy wpatrywały w tego drugiego, chociaż woda spływająca po twarzach
rozmazywała ten najpiękniejszy widok. Było tak namiętnie, tak gorąco...
Wsłuchani w swoje głośne oddechy i ciche pojękiwania, które zakłócał jedynie
cichy plusk wody opadającej na dno brodzika, dotykali się pieszczotliwie. Ich
ciała i lekko wzwiedzione członki ocierały się o siebie. Dłonie Billa, wciąż na
torsie bliźniaka delikatnie wmasowywały resztki piany, kiedy po chwili poczuł
jak jedna z nich zsunęła się między ich brzuchy. Dotknął jego męskości, a po
chwili ujął w dłoń, czując jednocześnie jak twardnieje. Tom mocniej zacisnął
dłonie na jego pośladkach. Otarcia ust stawały się coraz śmielsze, obaj mieli
je rozchylone więc wystarczyło tylko połączyć, aby po chwili spleść języki i
błyskawicznie przerodzić pocałunek w ten zaborczy, namiętnie szalony,
desperacki, jakby za chwilę ktoś miał ich rozłączyć.
Całowali się nie wiedząc ile to
trwa, długie minuty płynęły, na tyle długie, aby mogli wsłuchać się w swoje
ciała, czuć pod skórą silny dreszcz i pożar zmysłów, który szalał w nich. Tom w
końcu rozplótł ich języki, rozłączył usta i biorąc w dłonie mokrą twarz
bliźniaka rozkoszował przez chwilę zmysł wzroku widokiem spływających po niej
kropli, ale Bill znów zapragnął go smakować, więc scałowywał z jego policzków,
szyi i ramion spływającą wodę, a bliźniak poddawał się tym słodkim pocałunkom,
sam delikatnie pieszcząc dłońmi to cudowne ciało. Jeszcze kilka chwil pozwalał
mu sycić się sobą, bo już zaraz zamierzał nakarmić się jego przyjemnością
zadając mu ją najlepiej jak potrafił. Jego męskość była twarda, gotowa, wciąż dopieszczana
posuwistymi ruchami dłoni czarnowłosego,
który chyba nie zdawał sobie jeszcze sprawy, jak bardzo znów go pobudził.
Tom, już silnie podniecony obrócił go tyłem do siebie
i ujmując dłonie splótł ich palce ze swoimi, aby oprzeć o taflę skroplonej
ściany. Całym swoim ciałem przywarł do jego pleców. Bill czuł go teraz
idealnie... Czuł, jak chyba jeszcze nigdy dotąd. Szatyn drżał jak w delirium,
ocierając się o niego jednocześnie przygryzał mu delikatnie skórę na karku.
Słyszał każdy jego oddech, a szczęście wypełniało go doszczętnie. Jeszcze kilka
dni temu nawet nie śmiałby marzyć o takiej chwili, a teraz miał go całego, tylko
dla siebie, zakochanego bezgranicznie i spragnionego jego ciała, które za kilka
chwil miał znów posiąść. Sam czuł wszechogarniający go dreszcz, kiedy twardy
penis ocierał się pomiędzy pośladkami, chcąc w niego wejść. Wypiął się mocniej
w stronę brata, już nie mogąc doczekać się tego przyjemnego wypełnienia. Znów z
podniecenia rozluźnił każdy mięsień w słodkim oczekiwaniu. Jego reakcje były
obłędnie podniecające... Tom słyszał, jak pojękiwał cicho, kiedy jego usta
pieściły mu szyję, gdy lekko drażnił swoim wzwodem zagłębienie między
pośladkami. Scałowywał mu z ramion każdą kroplę wody, scałowywał podniecenie z
jego pleców, mając w głowie dziesiątki pytań i myśli. Jak to się stało, że tak
bezwolnie poddał się jego czarowi, zakochał tak szalenie, wciąż nie zdając
sobie nawet sprawy kiedy wpadł w te gęsto utkane, oblepiające go niczym pajęcza
sieć, sidła uroku czarnowłosego? Co on w sobie miał, że czuł się tak bardzo
nienasycony cielesnością doznań? Od pierwszego kontaktu tej nocy, pragnął wciąż
i wciąż słodkiego z nim upojenia i miał wrażenie, że czuje to nawet we śnie,
wiedział, że nie jest w stanie uwolnić się od tej obsesji, że nawet nieustanne
z nim obcowanie nie ukoi jego pożądania. Teraz pieścił go dotykiem i
pocałunkami, ocierał się o niego. Chciał, aby czuł go każdą cząstką ciała, żeby
łaknął tego tak samo mocno jak on. I wiedział, że potrafi doprowadzić go do
szaleństwa zmysłów.
Pozostawił w końcu jego dłonie
samotne, oparte o śliską ściankę kabiny. Osiadał pocałunkami na ramionach,
sunął ustami po karku, a potem szyi. Dotykał go wszędzie, powoli, delikatnie,
czule pieszcząc opuszkami jego brzuch, potem męskość. Wciskając kolano pomiędzy
uda Billa skłonił go tym samym, aby stanął w lekkim rozkroku i wsunął palce
pomiędzy jego pośladki, w rezultacie znów zdobywając nimi jego wnętrze. Chłopak
zamruczał głośno z przyjemności, a jego głos zmieszał się z dźwiękiem
opadających na dno brodzika kropli. Tym samym jeszcze silniej pobudził Toma,
powodując lawinę dreszczy jaka spadła nagle wprost do jego podbrzusza.
Uczyli się siebie wzajemnie, swoich
reakcji na każdy bodziec, poszukując na mapie swojego ciała miejsc, które
pozwolą temu drugiemu czerpać największą rozkosz z dotyku i każdej pieszczoty.
Silne emocje władały nimi, dreszcz wstrząsał ich ciałami, a podniecenie pchało
coraz dalej w otchłań coraz śmielszych poczynań. Znów pragnął go każdym
oddechem, z każdą sekundą coraz bardziej i sam nie wiedział co jeszcze
powstrzymuje go od wtargnięcia w jego ciało w taki sam sposób, jak robił to w
nocy, po prostu nie potrafił natychmiast go wziąć, choć podniecenie rozrywało
jego wnętrze. Bacznie śledził spojrzeniem każdą reakcję Billa, a każda była dla
niego tak obłędnie silna, fascynująca, brat przeżywał wszystko w sposób, który
jeszcze bardziej podniecał go. Objął ustami płatek jego ucha i czule pieszcząc,
otaczał je zwinnym językiem, jednocześnie skupiając się na innej, precyzyjnej
czynności.
Delikatny, powolny ruch bioder w
przód, kiedy poczuł, jak obejmuje go obezwładniający gorąc jego wnętrza, a
pośladki kusząco wychodzą mu na przeciw. Nie chciał wypełnić go od razu do
końca, pragnął rozkoszować się tą chwilą powoli, przecież nigdzie się nie
spieszyli. Objął go ramionami, przylegając do gładkich pleców, rozkładając
jedną dłoń niczym wachlarz na spiętym podbrzuszu, drugą objął męskość Billa i
pieścił idealnie w taki sam rytm, w jakim wnikał w niego wolno, posuwistymi
ruchami. A z każdym ruchem coraz głębiej, coraz dokładnej, aż całkowicie
zatonął w nim, takim gorącym.
Głuchym jękiem wniknął w jego szyję,
sam słysząc każdą reakcję brata tak bardzo dobrze. Rozchylone usta Billa stały
się teraz dla niego wyspą, której jak rozbitek poszukiwał na głębokim oceanie,
a kiedy on lekko odwrócił głowę, od razu pochłonął je swoimi wargami, gubiąc
gdzieś w tych czeluściach swój język. Scaleni rozkoszą, permanentnie połączeni
ciałami, pijąc ze źródła rozkoszy oddawali się sobie w najcudowniejszym akcie
miłości. Tom dopieszczał jego męskość, wsuwał się w niego do końca, a on
obejmował go ciasnotą wnętrza. Usta oddawały się wzajemnej pieszczocie.
Czy mogli wymarzyć sobie coś
piękniejszego…? Pragnąc czerpać rozkosz z rozkoszy drugiego, móc tak trwać i
trwać, prowadzić się wzajemnie krętą, upojną drogą na szczyt, gdzie spełnienie
obejmie ich swoimi ramionami – niczego więcej im do szczęścia w te dni nie było
potrzeba. Splecione języki, niemal wtopione w siebie ciała, głuche jęki i
obezwładniająca ekstaza. Sięgnęli nieba jeden po drugim, łącząc oddechy w
cichym pojękiwaniu. Trwali tak wciąż złączeni jeszcze dobre kilka minut
uspokajając oddech. Tom wtulił twarz w zagłębienie między obojczykiem, a szyją
Billa, aż w końcu powiedział coś, co mówił mu wiele razy w życiu, ale teraz to
wyznanie miało zupełnie inny wydźwięk.
- Cholernie mocno cię kocham…