Część 33.
Poryczałem
się w taksówce i nawet nie oglądałem już za siebie. Kiedy wydałem komendę, żeby
szybko odjechał, kierowca ruszył, a Tom został tam na parkingu, bo nie udało mu
się dobiec. Nie wiedziałem co mam zrobić i dokąd jechać. Pierwszą moją myślą
był dom, ale zaraz stwierdziłem, że to zupełnie bez sensu. Tom na pewno tam
zaraz pojedzie, a ja nie miałem zamiaru teraz mu tego wybaczyć. Kłamstwo i
zdrada, to było dla mnie zbyt wiele jak na jeden dzień. Byłem pewien, że ją
przeleciał, gdyby tak nie było, nie ukrywałby przede mną faktu, że pojechał do
niej na drinka. Z tego co mówił Bastien, wyszli z firmy wcześniej, byli na
lunchu, a potem wybierał się do niej. Na pewno nie grali w tym czasie w
komputerowe gry. A jeszcze widząc co wyprawiali dziś, miałem pewność i dowód.
Łzy
zalewały mi oczy, kiedy kierowca wolno jeździł po mieście, bo ja zastanawiałem
się gdzie mam się przed nim skryć. Cały czas płakałem, a nie miałem przy sobie
chusteczek i omal nie usmarkałem się, ale taksówkarz użyczył mi paczkę swoich.
W sumie zajmowałem mu dopiero drugą godzinę, a zapłaciłem całonocną stawkę,
więc i tak był do przodu.
Tom
dzwonił już trzeci raz, a ja za każdym razem odrzucałem połączenie. W końcu
zablokowałem skurwiela, aby mieć spokój i, żeby czasem nie korciło mnie odebrać.
Nie po to, aby nie dać mu się przekonać do jego wątpliwej niewinności, ale po
to, żeby nie nawrzucać mu w taksówce.
Pomyślałem, że pojadę
do firmy. Miałem klucze, a o spanie nie musiałem się martwić. Był tam pokój z
łóżkiem i prysznic. Ale czy naprawdę chciałem być sam? Poza tym pewnie będzie
mnie szukał i tam też zajrzy, więc ta miejscówka zupełnie odpadała.
Potrzebowałem azylu, do którego nie będzie miał dostępu i właśnie wtedy wpadłem
na genialny pomysł: Bastien! Czy on mógłby odmówić mi schronienia? Z pewnością
nie, miałem tego pewność. Dlatego nim wybrałem jego numer, podałem kierowcy
wreszcie docelowy adres, czyli miał wrócić tam, skąd mnie odebrał.
***
Tom
stał dłuższą chwilę na parkingu, wiodąc wzrokiem za oddalającą się taksówką.
Miał w głowie totalny zamęt i nie do końca ogarnął to wszystko, co wykrzyczał
Bill. W pierwszej chwili zupełnie nie skojarzył czwartku, o jakim wspominał. Co
się wtedy wydarzyło, kiedy był chory? Pamiętał, że jeździł sam do studio,
nagrywał z Bastienem, ale co takiego wówczas zrobił, że aż Bill zarzucił mu
zdradę? Wracając wolno do klubu, analizował każdy z tych dni, starając się
odtworzyć wszystko, minuta po minucie, i wreszcie natknął się wspomnieniami na
coś, co mogło mieć w tym wszystkim kluczowe znaczenie. Ten lunch, kiedy byli we
trójkę z Danielle, a on miał potem pojechać do niej na drinka. No tak! Pacnął
się otwartą dłonią w czoło. Że też o tym zapomniał, przecież Bastien nie miał
pojęcia, że w końcu rozmyślił się i wrócił do domu, pewnie myślał, że był u niej
i być może coś tam się wydarzyło. Musiał powiedzieć Billowi o tym właśnie dziś,
bo gdyby to wyszło podczas ich wcześniejszych spotkań, już dawno byłaby z tego
powodu awantura. To dlatego bliźniak pojawił się tu tak nagle, podglądał go, a
to co zobaczył mogło jedynie utwierdzić go w podejrzeniach. Jasna cholera! I co
teraz? Nie mógł zrobić przecież o to afery Baronowi, bo niby co miał mu
powiedzieć? Że on wygadał się, a Bill zrobił mu jatkę? Zupełny nonsens.
Jakkolwiek mu to powiedział, nie zrobił tego celowo, przecież nawet przez myśl
mu nie przeszło, że łączy ich tak absurdalna więź. Pewnie w rozmowie jakoś sam
nasunął się ten temat i stało się. I mógł mieć pretensje jedynie do siebie. Po
jasną cholerę wtedy zgodził się na to? Gdyby od razu powiedział, że wraca do
domu, nie byłoby nawet tematu, a tak, narobił sobie tylko kłopotów. Przecież
brat nie uwierzy mu za nic w świecie, że wówczas odpuścił i wolał wrócić do
niego. I jeszcze to wszystko co stało się dziś… Nie powiedział mu, że ma być tu
także Danielle, bo o tym nie wiedział sam! Ona po prostu przyjechała tu z
Marcusem.
Teraz
pewnie wszystko było dla Billa jednym, wielkim kłamstwem. Jak ma mu udowodnić swoją niewinność? Przecież nie
poprosi Georga, żeby go przekonywał o tym, że nie miał dziś w planach spotkania
z tą dziewczyną, bo niby jak miałby mu powiedzieć, że bliźniak podejrzewa go o
zdradę? To była jedna, wielka paranoja, i nawet nie wiedział co ma zrobić. Bill
odrzucał jego połączenia, a w końcu zablokował, więc nie było żadnego sensu dobijać
się do niego telefonicznie. Kiedy pojedzie do domu, postara mu się wszystko
wytłumaczyć, o ile on tam będzie…
Wrócił
do klubu smutny i przybity.
–
Tom, coś się stało? – zapytała Danielle.
–
Nie, nic się nie stało – zbył ją, choć doskonale było widać w nim zmianę, co
zauważyli z czasem wszyscy pozostali. Co chwilę sięgał po telefon do kieszeni,
wpatrywał się w wyświetlacz, chociaż nigdzie nie dzwonił. Grał jeszcze z nimi,
ale już bez entuzjazmu i widać było, że myślami jest zupełnie gdzie indziej. Unikał
kontaktu z Danielle, a i ona odpuściła, widząc, że jest bez humoru.
–
Co jest chłopie? – zagadnął go Georg, kiedy byli sam na sam.
–
Martwię się o Billa, nie odbiera telefonu – odpowiedział, w zasadzie nie
kłamiąc.
–
Znowu coś odjebał?
–
Chyba nie, był u Bastiena, ale wiem, że wyszedł od niego jakąś godzinę temu –
Nie wiedział co ma mówić, przecież nie mógł powiedzieć prawdy, że tu był i
pokłócili się.
–
Nie martw się, może po prostu jest dawno w domu, położył gdzieś telefon i nie
słyszy go.
–
Może, ale ja już pojadę. Wolę się upewnić, że tam dotarł. Nie mów nic reszcie,
powiedz, ze źle się poczułem, a ja wymknę się po cichu.
Kumpel
skinął głową. Tak było o wiele lepiej i wolał to, niż tłumaczenie, dlaczego i
po co już idzie. Miał za sobą trzy piwa, nie czuł się nawet podpity, nie miał
alkomatu i nie wiedział, czy w jego organizmie jest dopuszczalna norma
alkoholu, ale zaryzykował wsiadając do swojego auta. Jeśli będzie jechał
przepisowo i wolno, jest szansa, że bez problemu dojedzie na miejsce.
Na
szczęście wszystko odbyło się bez większych problemów i dotarł bezpiecznie do
domu w którym – jak przypuszczał – nie było Billa. W takim razie jeśli nie było
go tutaj, to gdzie mógł być? Jedyne logiczne miejsce jakie teraz przychodziło
mu do głowy, to mieszkanie Bastiena.
***
Tkwiąc
w zaciemnionym oknie za firanką, rozemocjonowany czekał na przyjazd Billa.
Wiedział, że jeśli do niego wraca to coś z pewnością się wydarzyło, coś co
sprawiło, że chciał szukać zapomnienia w jego ramionach. Czy w innym przypadku
nie wolałby pojechać do własnego domu, aby wyżalić się bliźniakowi? Przecież
tak szybko od niego uciekł do tego swojego faceta, to właśnie tam coś z
pewnością się stało.
Kiedy
tylko zobaczył zatrzymującą się pod bramą taksówkę, natychmiast zbiegł na dół,
żeby czym prędzej otworzyć mu drzwi. Max wprawdzie już kilkanaście minut temu
zniknął spod jego domu, ale nigdy nie wiadomo było, czy przypadkiem nie czai
się gdzieś w pobliżu. Jeszcze gotów wydzwaniać, dobijać się i uprzykrzać mu życie.
Swoją drogą uparty był i chyba nie miał co robić, że tak często tu koczował. A
może miał jakichś informatorów? Chyba będzie musiał bardziej uważać, chociaż… w
sumie dlaczego? Mógł robić co tylko chciał i temu psychopacie nic do tego.
–
Co się stało? – zapytał z udawanym niepokojem, kiedy Bill przekroczył próg jego
domu.
–
Mogę nie odpowiadać? – Czarnowłosy spojrzał na niego smutnym wzrokiem. Był
ewidentnie przybity i miał lekko napuchnięte od płaczu oczy. Choć Bastiena aż
skręcało z ciekawości, nie mógł być nachalny. Wiedział, że teraz musi wykazać
się cierpliwością, aby chłopak sam mu o wszystkim opowiedział. Bill jednak nie
miał zamiaru tego robić, przynajmniej nie w tej chwili. Nie miał głowy wymyślać
jakiejś historyjki, a przecież prawdy powiedzieć mu nie mógł. Ani jemu, ani
nikomu i to było najgorsze. Nie miał nawet komu się wyżalić, wygadać i
złorzeczyć na brata - zdrajcę. Chociaż właściwie…? Nie musiał przecież
ujawniać, kim jest osoba, która go tak bardzo zawiodła. W tej chwili jednak i
tak nie miał ochoty do tego wracać, chciał zapomnieć o tym upokorzeniu, jakie
go spotkało, chciał wymazać z pamięci to, co zobaczył, choć wiedział, że nie
zresetuje jej na zawsze, to wszystko wróci niczym bumerang, jednak na tę chwilę
musi wywalić to z pamięci.
–
Oczywiście, jeśli nie chcesz, nic nie musisz mówić – Wyrozumiały Bastien
podreptał za nim do salonu.
–
Muszę się napić, chcę zapomnieć o tym wszystkim, Bastien – mruknął czarnowłosy,
gwałtownie odwracając się w kierunku gospodarza, i spojrzał na niego wezbranymi
smutkiem oczyma w taki sposób, że blondyna obezwładnił niekontrolowany dreszcz.
Rany boskie… jak ten chłopak na niego działał! Gdyby tylko mógł, natychmiast
rzuciłby się na niego tutaj, w tym salonie i wziął. Ale nie mógł… Jedyne czego
teraz pragnął, to jakimś cudem rozkochać go w sobie, uwieść, a w końcu być z
nim. Mieć całkowitą wyłączność na jego serce i ciało. Nikogo nigdy nie pragnął
tak, jak pragnął jego. Teraz był tutaj, w jego domu i miał zostać na całą noc,
a może na dłużej, kto wie? Chciał wykorzystać ten czas najlepiej, jak tylko
będzie umiał, ale wiedział też, że nie może naciskać, musi wykazać się
całkowitą delikatnością i cierpliwością. Wcześniej spotykali się, widywali,
starał się okazywać mu zainteresowanie, ale te relacje były czystko
koleżeńskie. Dziś nadarzyła się okazja, aby coś w nich zmienić, jakoś się do
niego zbliżyć i musiał umiejętnie to wszystko rozegrać.
–
Serce mi pęka, kiedy widzę jaki jesteś smutny – szepnął, a obejmując jego
policzek ciepłą dłonią bał się, że Bill może go odtrąci, ale nic takiego się
nie stało, dlatego też zdobył się na nieco śmielsze wyznanie: – Zrobię dla
ciebie wszystko, tylko nie smuć się już… – I wtedy na usta czarnowłosego wkradł
się cień lekkiego uśmiechu.
–
Nie potrzeba wszystkiego, Bastien. Wystarczy jak się napiję, tylko błagam… Coś
mocniejszego. Chcę się skuć i odlecieć.
–
A może inaczej odlecimy, hmm? – Brew blondyna nieco uniosła się do góry.
–
Skręty, czy dragi?
–
Mam wszystko, no prawie. Ale mam coś, co pozwoli ci zapomnieć…
–
Nie… Chyba nie chcę nic twardego.
–
Mam dropsy, poczujesz się po nich szczęśliwszy. Zrobimy sobie taką małą
imprezę, co ty na to? – mruczał chłopak, obejmując Billa w pasie, a ten ułożył
mu dłonie na ramionach, mając wrażenie, że pełne wargi jego towarzysza są coraz
bliżej. Wolał jednak nie kusić losu i delikatnie wyplątał się z jego uścisku. W
myślach zadawał sobie pytanie, czy tak naprawdę chce o tym wszystkim zapomnieć,
czy wręcz przeciwnie? Zaraz jednak z całą pewnością stwierdził, że tak. Nie chce
już dziś myśleć o Tomie, potrzebował oddechu od tej całej sytuacji i zatracenia
w przyjemności, jakiejkolwiek.
–
Daj – rzucił krótko.
***
Tom,
w całej swojej bezradności miotał się po domu. Chodził od okna do okna zupełnie
nie wiedząc co ma zrobić. Z jednej strony rozumiał Billa, miał prawo się
wkurwić, ale nawet nie dał mu nic wytłumaczyć, nawet nie miał możliwości
udowodnić mu, że to wszystko wyglądało zupełnie inaczej i, że wcale nie było
tak, jak myślał. Minęły już dwie godziny, odkąd przyjechał do domu, a bliźniaka
wciąż nie było i wyglądało na to, że nie wróci na noc. W dodatku nie miał
pewności gdzie jest, bo nadal był zablokowany jako kontakt w jego telefonie. A
może by tak zadzwonić do Bastiena? Było dość późno, ale wątpił, czy muzyk kładł
się spać o tej porze. Sięgnął do kieszeni po telefon i wybrał połączenie, ale
niestety, nie było mu dane zamienić z nim nawet słowa. Może jednak śpi, albo
Bill nie pozwolił mu odebrać? Jak więc miał się upewnić, że właśnie u niego
jest brat? Postanowił rozegrać to w inny sposób. Nie odkładając komórki,
zatelefonował do Georga.
–
Gdzie jesteś? – zapytał, kiedy kumpel odebrał połączenie, bo nie słyszał już
gwaru, jaki mógłby być tłem tej rozmowy, gdyby wciąż tam był.
–
Właśnie wszedłem do domu, a co?
–
Nie ma Billa i trochę się martwię, chociaż podejrzewam gdzie może być, ale nie
odbiera ode mnie telefonu. Czy ty mógłbyś do niego zadzwonić?
–
A sądzisz, że ode mnie odbierze?
–
W sumie masz rację, pewnie nie, ale mam lepszy pomysł w takim razie.
–
Jaki?
–
Podejrzewam, że zaszył się u Bastiena, zadzwoń do niego.
–
A ty nie możesz?
–
Próbowałem, ale nie odbiera. Twojego numeru nie ma, więc może się uda.
Tom
usłyszał ciche sapnięcie. Wiedział, że Georg nie ma ochoty na zabawę w
detektywa, ale nie chciał mu odmówić.
–
Dziwne to wszystko, co ostatnio się dzieje. Nigdy takich jazd nie było,
wcześniej ta ucieczka z firmy, a teraz to. Ja nie wiem co jest z wami, w sumie
to nie moja sprawa, ale zróbcie z tym coś, bo media są czujne i zaraz wywęszą jakąś
sensację. Wyślij mi ten numer smsem, a jak się czegoś dowiem, to zadzwonię.
–
Dzięki stary – odpowiedział Tom bez zbędnego komentarza i rozłączył się, po
czym szybko wysłał kumplowi wizytówkę z numerem DJ’a. Georg miał rację,
ostatnio działo się zbyt wiele, a może czasem obaj zachowywali się dziwnie,
może ktoś zauważył oznaki ich specyficznej relacji? Będzie musiał coś z tym
wszystkim zrobić, ale co?
Wsunął
do kieszeni paczkę papierosów i wyszedł na taras, gdzie opadł na leżak. Zapalił
i trzymając w drugiej dłoni telefon, wpatrywał się uporczywie w jego
wyświetlacz. Po kilku minutach aparat zawibrował mu w ręku.
–
Tak? – pospiesznie odezwał się.
–
No niestety, ode mnie też żaden nie odebrał. Najpierw zadzwoniłem do Bastiena,
a potem do Billa.
–
Kurwa – przeklął chłopak. Był już dość mocno zdenerwowany.
–
Tom, nie denerwuj się tak. Może po prostu poszli do łóżka – zachichotał
chłopak, a Toma zmroziło na samą myśl.
–
Georg, oni są tylko kumplami!
–
Jasne, ale takiej samej orientacji, więc kto wie?
–
Dobra, dzięki kurwa! – Tom rozłączył się. Już wystarczająco dobijały go własne
domysły i najgorsze wizje, jakie wciąż rodziły się w jego głowie, nie
potrzebował więc już żadnych insynuacji przyjaciela. Wiedział już, że Bill nie
wróci na noc i miał dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewności, że jest u
Bastiena i niemal tyle samo, że jeszcze tej nocy go zdradzi.
***
Czarnowłosy
leżał w jednym z płytszych narożników basenu, opierając na obrzeżach ręce.
Głowę położył na jednej z płytek okalających zbiornik. Wpatrywał się w niebo
usiane setkami błyszczących gwiazd. O ile jeszcze godzinę temu jego myśli
uciekały na drugi koniec miasta, zastanawiając się co może robić Tom, tak teraz
już wcale o nim nie myślał, oddając się całkowitej błogości. Narkotyk działał
na tyle dobrze, że czuł się wolny od złych emocji i lekki jak piórko.
–
O czym myślisz? – zapytał Bastien i siadając obok niego, opuścił nogi do wody.
Wsunął mu w usta odpalonego papierosa, bo właśnie po to wyszedł z basenu.
Wcześniej obaj kąpali się, choć właściwie można powiedzieć, że jedynie moczyli
ciała. Bill odwrócił się i sięgnął po leżący nieopodal ręcznik, aby osuszyć nim
dłonie. Dopiero wtedy chwycił w palce ustnik tkwiącego pomiędzy wargami
papierosa i porządnie się zaciągnął.
–
O tobie – szepnął, wypuszczając dym w stronę blondyna.
–
Kłamiesz – zaśmiał się chłopak, biorąc jego słowa za żart.
–
Nie – Usłyszał szybką odpowiedź i już sam nie wiedział w co ma wierzyć.
–
Chciałbym, ale pewnie nieustannie myślisz o tamtym…
–
Nie myślę o nim już, uwierz. Choć właściwie nie myślałem do tej chwili.
–
Powiesz co się stało? – zaryzykował pytanie.
–
Chyba mnie zdradził.
–
Chyba?
–
Chyba.
–
Dlaczego: chyba? Nie masz pewności?
–
Nie mam, bo go nie przyłapałem na gorącym uczynku, ale był z jedną ździrą w
dość dziwnej sytuacji.
–
Nie rozumiem.
–
I dobrze, nie musisz rozumieć. Nie mówmy o tym, nie przypominaj mi więcej, bo
chcę zapomnieć.
–
Zrób mu to samo – odpowiedział szybko, jakby w obawie, że za moment się rozmyśli.
–
Co? – Bill uniósł na niego zdziwione spojrzenie. Wtedy zobaczył błyszczące
oczy, wpatrujące się w jego i wolno zbliżającą się twarz blondyna.
–
Zdradź go – odpowiedział, ale czarnowłosy lekko pokręcił głową i odwrócił się,
przeczuwając co chłopak ma w zamiarze.
–
Nie zrobię tego, Bastien – Ton jego głosu był stanowczy. Mimo lekkiego
podniecenia, jakiego autorem był nie jego obecny towarzysz, a narkotyk, nie
zamierzał poddać się żadnej słabości.
Chociaż może i uległby, pozwolił się pocałować, gdyby chłopak nie napomknął o
Tomie, chociaż zupełnie nie miał pojęcia kto tak głęboko zapuścił korzenie w
sercu Billa. Jego słowa jednak wróciły mu natychmiast pamięć, jaką na chwilę
stracił.
Czarnowłosy
zamoczył niedokończonego papierosa w wodzie gasząc go i podciągając się na
przedramionach, wyszedł z basenu. Sięgnął po leżący nieopodal ręcznik i zaczął
się wycierać. Bastien nie spuszczał z niego wzroku. Nie czuł się zawiedziony,
że nie udało mu się zainicjować pocałunku o jakim marzył, wiedział, że to wcale
nie będzie takie proste. Bill ewidentnie był zaangażowany, inaczej przecież z
pewnością by mu uległ, nie był przecież jakąś pieprzoną cnotką i w dodatku był
na prochach. Widział, że w bokserkach miał lekkie wybrzuszenie, musiało go
trochę wziąć, tak samo jak i jego samego. Mimo to nie mógł naciskać, czy też
cokolwiek wymuszać. Jeśli miał go zdobyć wiedział, że musi postępować tak, aby
czarnowłosy sam zapragnął go mieć. Będzie dla niego wsparciem, będzie jego
siłą, pomoże mu się podnieść i zrobi wszystko, aby obdarzył go uczuciem,
jakimkolwiek. Choćby miał być z nim jedynie z czystej przyjaźni, weźmie z jego
rąk wszystko, co zaoferuje mu los. Czuł, że z każdym dniem, godziną, chwilą,
wpada w sidła miłości coraz bardziej, i wiedział, że niewiele brakuje, aby już
nie umiał się z nich wyplątać. Bill stawał się sensem jego życia.
–
Chcesz już iść spać? – zapytał troskliwie, wychodząc za nim z basenu.
–
Nie wiem, chyba jeszcze bym się czegoś napił – mruknął i ruszając w stronę
salonu, pozostawiał za sobą ślady bosych, mokrych stóp. Bastien podążył w ślad
za nim, nie mogąc oderwać wzroku od jego jędrnych i kształtnych pośladków,
jakie opinały mokre bokserki. Przełknął ślinę na samą myśl o tym, jak cudowne
muszą być w dotyku. Czy kiedyś będzie mu dane się o tym przekonać?
–
Na co masz ochotę? – zapytał upychając gdzieś w zakamarkach głowy każdą gorącą
myśl.
–
Masz koniak? – Bill odwrócił się teraz w jego stronę, zarzucając sobie ręcznik
na ramiona. Dopiero w tej chwili mógł mu się dobrze przyjrzeć i zbadać
spojrzeniem każdy, dostępny dla jego wzroku detal ciała. Spostrzegł, że jego
sutki są kształtne i wyraźnie sterczące. Na chwilę zapomniał, że powinien mu
odpowiedzieć.
–
Bastien! – zaśmiał się czarnowłosy.
–
Tak, mam! – ocknął się z letargu i choć doskonale wiedział, że zauważył to jego
zainteresowanie, nic sobie z tego nie robił. Dawno uznał, że Bill powinien mieć
świadomość jak silnie na niego działa. I miał ją.
–
Nalej mi proszę.
Obaj
podeszli do barku, a blondyn sięgnął po dwie koniakówki i karafkę z trunkiem.
Sam nie wiedział, czy jakoś odwieść go od nadmiaru alkoholu tego wieczoru, czy
też nie. Nie wypili może za dużo, ale palili, trochę zaćpali, więc dobrze by
już było nie mieszać. Ale z drugiej strony wciąż miał nadzieję, że chłopak
lepiej upojony stanie się bardziej otwarty i może pozwoli mu choć na pocałunek,
albo lekkie pieszczoty. O niczym innym póki co nawet nie marzył.
Podał mu wypełniony kieliszek.
–
Dzięki. Przyjechałem do ciebie tak jak stałem, więc będę musiał cię jeszcze
wykorzystać.
–
Szkoda, że pewnie tylko materialnie – zaśmiał się cicho Bastien, maczając usta
w miodowym trunku.
–
Na razie tylko materialnie – Bill puścił mu oczko. – Potrzebuję suche bokserki,
bo w tych mokrych nawet nie usiądę na kanapie.
Blondyn
w żartobliwym geście pacnął się palcami w czoło.
–
Ja idiota! Sam muszę zmienić, ale wybacz mi, przy tobie, takim półnagim
zapomniałem o bożym świecie. Przepraszam cię więc na chwilę – Postawił
kieliszek na stoliku i szybko pokonał schody, ponieważ garderobę miał na górze.
Tam też zmienił swoją bieliznę na suchą i czystą, a dla gościa sięgnął po tę
jeszcze nieużywaną, nawet nie wyjętą z opakowania.
–
Proszę – Podał mu ją, kiedy znów znalazł się na dole.
–
Dzięki. Widzę że ty już się uporałeś z mokrymi gaciami, teraz ja idę do
łazienki – Puścił mu oczko.
Doskonale
widział jak działa na Bastiena i w taki sposób chyba nawet nie działał na Toma,
zresztą teraz miał wątpliwości, czy jeszcze w ogóle na niego działał, skoro
zachciało mu się pieprzyć jakąś ździrę. A może blondyn miał rację? Może trzeba
go zdradzić i ulżyć samemu sobie, oddać mu z nawiązką? Gdyby nie był z Tomem
(Boże… jak to idiotycznie brzmiało, mając na względzie fakt, że są
bliźniakami), to z pewnością już w tym basenie oddałby mu się z rozkoszą.
Chociaż właściwie nie ich tajemny związek był główną przeszkodą. Nie raz
zdarzało mu się być w związku i dawać dupy innemu. Swojego brata kochał całym
sercem, całym sobą i ta pieprzona miłość oddzielała go murem przed rozkoszami
cielesnymi z innym. I nawet nie chodziło o to jebane poczucie winy, jeśli zdradzi.
Bastien był seksowny, przystojny, miał piękne ciało, ale… nie kochał go.
Dlatego też mimo alkoholu, upalenia i zaćpania, nie umiałby mu się dziś oddać,
tym bardziej, że wciąż był totalnie rozbity, rozżalony i to wszystko nie
pomogło mu ukoić bólu, jaki w sobie nosił.
Przebrał
się w łazience w czyste bokserki, a swoje wrzucił do kosza na brudną bieliznę,
zakładając, że pranie robi gosposia, a nie gospodarz. Choć przez chwilę miał
myśl, aby po prostu wyrzucić je do kosza, ale dał sobie spokój. Teraz zastanowił
się co dalej? Nie chciał wrócić rano do domu, ale co ma powiedzieć Bastienowi?
Przez chwilę układał w głowie jakąś bajeczkę dla niego, bo niby czemu miał nie
wrócić do domu, w którym jest jego brat? Przecież zranił go jakiś nieistniejący
koleś, więc z jakiego powodu chciał u niego pomieszkać, kiedy mógł czuć się
bezpieczny we własnym domu? Postanowił, że nie będzie mówił nic, póki chłopak
nie zapyta, kiedy zacznie nagle się tłumaczyć, to będzie dla niego bardzo
podejrzane.
–
Jakie masz plany na jutrzejszy dzień? – zapytał go, kiedy wyszedł z łazienki i
chwycił swoją lampkę koniaku, a po chwili usadowił się na kanapie, tuż obok
blondyna.
–
Jestem umówiony w studio z twoim bratem, a co?
–
Powiem wprost. Chciałbym u ciebie trochę pomieszkać, jeśli nie masz nic
przeciwko temu. Nie będę przeszkadzał, jeśli byś chciał kogoś przyprowadzić –
wypalił czarnowłosy jednym tchem.
Bastien
spojrzał na niego mocno zdziwiony i pierwsza myśl, jaka go nawiedziła, to było
pytanie: dlaczego nie chciał wracać do domu? Pomyślał o tym w pierwszej chwili,
kiedy tu przyjechał, i to pytanie nurtowało go przez cały ten czas.
–
Pokłóciłeś się z Tomem? – zapytał.
–
Jeśli to problem, to przepraszam. Jutro już mnie tu nie będzie – odpowiedział
Bill lekko poruszony.
–
Nie, nie o to chodzi! – Bastien chwycił go lekko za rękę. – Możesz tu zostać
ile chcesz, nie mam nikogo, kogo chciałbym przyprowadzić do domu, po prostu dla
mnie to dziwne, czemu dziś nie wróciłeś do swojego domu i czemu nadal nie
chcesz tam wracać?
–
Bo nie chcę, i nie chcę też, żeby Tom wiedział, że tu jestem. On doskonale zna
mojego faceta i to z nim trzyma, a nie ze mną. Od razu mu powie gdzie jestem, a
nie chcę tego, bo będzie mnie nachodził – kłamał jak z nut, ale coś przecież
musiał wymyślić.
– Ale może twój brat będzie się martwił?
– Nie będzie. Powiedziałem, żeby mnie nie
szukał, więc zdaje sobie sprawę, że gdzieś się zaszyłem. Jutro, kiedy będziesz
z nim w studio, pojadę do domu po parę swoich rzeczy, nie mogę przecież chodzić
w twoich ciuchach – zaśmiał się Bill, zerkając na bokserki jakie miał na sobie.
–
Nie mam nic przeciwko temu, żebyś w nich chodził.
–
Nie, nie, bez przesady, już i tak bardzo mi pomogłeś, ale obiecuję, wynagrodzę
ci to.
–
Ale wiesz, że ja przyjmę od ciebie wynagrodzenie tylko w jednej formie –
Bastien spojrzał mu w oczy i spoważniał. Przez chwilę nie mówili nic, tylko
patrzyli na siebie. Bill doskonale wiedział, co chłopak ma na myśli.
–
Nie mogę ci tego obiecać… – odpowiedział cicho czarnowłosy.
–
Poczekam Bill. I zrobię wszystko, żebyś był mój…
–
Jeśli jesteś cierpliwy… – Bill wiedział, że na tę chwilę nie jest to możliwe,
ale nie zamierzał dystansować chłopaka, bardzo go lubił, schlebiało mu to, że
blondyn jest nim tak mocno zauroczony i potrzebował go. Poza tym sam do końca
nie znał siebie i nie wiedział, co będzie za tydzień, miesiąc, rok.
–
Jestem, ale tylko dla ciebie. Jakoś podświadomie czuję, że będzie warto –
Przechylił się i skradł mu niewinny pocałunek, właściwie ledwie muśnięcie warg.
Wstał i wyjął z dłoni gościa pusty kieliszek. – Jeszcze?
–
Nie, chyba wystarczy… Nie upiłem się, jak chciałem, ale już nie mam na to
ochoty. Położymy się? – zapytał, unosząc na chłopaka swój wzrok.
–
Razem? – zapytał Bastien mocno zdziwiony, przełykając z wrażenia ślinę.
Wiedział w świetle wcześniejszej rozmowy, że nic się nie wydarzy, ale i tak ta
myśl sparaliżowała go.
–
Jeśli nie masz nic przeciwko temu… Nie chciałbym być dziś sam.
–
Tak, oczywiście… Moja sypialnia stoi dla ciebie otworem, ale wiesz, że to dla
mnie będzie bardzo trudne.
–
Przecież nie weźmiesz mnie siłą.
–
Nie, nie wezmę…
Wiedział,
że jest egoistą. Wystawiał chłopaka na ciężką próbę, kładąc się z nim w tym
samym łóżku, a jednocześnie nie pozwalając mu się tknąć. Gdyby nie fakt, że cały
czas gdzieś w zakamarkach pamięci ból nie dawał mu spokoju, gdyby nie kochał
swojego bliźniaka inaczej, niż miłością czysto braterską z pewnością sam
chciałby czegoś więcej. Tak dawno nie czuł na sobie obcych dłoni, ostatnio był
z Andreasem wczesną wiosną, a teraz mieli już środek lata. Przez cały ten czas,
odkąd oddał mu się po raz pierwszy, jego ciało należało tylko do Toma, a on co
zrobił? Na pewno wyruchał tą szmatę, bo gdyby było inaczej, przecież nie
ukrywałby przed nim faktu, że się z nią spotkał sam na sam. Zresztą, gdyby nie
zamierzał go zdradzić, to by do niej nie jechał.
–
Masz telewizor w sypialni? – zapytał wdrapując się za Bastienem po schodach.
–
Mam, a chcesz coś obejrzeć?
–
Jeśli puścisz jakiś dobry film, to z chęcią.
–
Wybierz coś – Otworzył szafkę, w której była pokaźna ilość płyt z filmami. Bill
przykucnął przyglądając się tytułom, aby dokonać wyboru. W tym samym czasie
blondyn sięgnął po telefon, który zostawił wcześniej na nocnej szafce.
–Twój
brat do mnie dzwonił. Trzy razy. I jeszcze jakiś nieznany numer.
Bill
spojrzał w jego kierunku. W sumie wcale się nie zdziwił, Tom mógł się
spodziewać, że wróci właśnie do niego.
–
To dobrze, że zostawiłeś tu telefon. Jeszcze byś odebrał i mnie wydał.
–
A co mam mu powiedzieć jutro?
–
Jutro, chociaż właściwie już dziś, powiesz mu prawdę.
–
Okay…
To
wszystko wydawało się Bastienowi dziwne. Czemu miał trzymać tajemnicę teraz, a
kiedy już spotkają się w studio mógł mu ją wyjawić? Czuł podświadomie, że
jeszcze niejedna taka sytuacja przed nim, kiedy trudno mu będzie zrozumieć
Billa, ale skoro mu na nim zależało, trzeba będzie jakoś sobie z tym wszystkim
poradzić.
–
Przyniosę drugą kołdrę – mruknął, kiedy czarnowłosy włączył film i ułożył się
wygodnie w łóżku
–
A co, boisz się mnie? – rzucił ten ze śmiechem.
–
Nie. Ja boję się siebie – odpowiedział.