piątek, 15 czerwca 2018

Część 33.


Część 33.


            Poryczałem się w taksówce i nawet nie oglądałem już za siebie. Kiedy wydałem komendę, żeby szybko odjechał, kierowca ruszył, a Tom został tam na parkingu, bo nie udało mu się dobiec. Nie wiedziałem co mam zrobić i dokąd jechać. Pierwszą moją myślą był dom, ale zaraz stwierdziłem, że to zupełnie bez sensu. Tom na pewno tam zaraz pojedzie, a ja nie miałem zamiaru teraz mu tego wybaczyć. Kłamstwo i zdrada, to było dla mnie zbyt wiele jak na jeden dzień. Byłem pewien, że ją przeleciał, gdyby tak nie było, nie ukrywałby przede mną faktu, że pojechał do niej na drinka. Z tego co mówił Bastien, wyszli z firmy wcześniej, byli na lunchu, a potem wybierał się do niej. Na pewno nie grali w tym czasie w komputerowe gry. A jeszcze widząc co wyprawiali dziś, miałem pewność i dowód.
            Łzy zalewały mi oczy, kiedy kierowca wolno jeździł po mieście, bo ja zastanawiałem się gdzie mam się przed nim skryć. Cały czas płakałem, a nie miałem przy sobie chusteczek i omal nie usmarkałem się, ale taksówkarz użyczył mi paczkę swoich. W sumie zajmowałem mu dopiero drugą godzinę, a zapłaciłem całonocną stawkę, więc i tak był do przodu.
            Tom dzwonił już trzeci raz, a ja za każdym razem odrzucałem połączenie. W końcu zablokowałem skurwiela, aby mieć spokój i, żeby czasem nie korciło mnie odebrać. Nie po to, aby nie dać mu się przekonać do jego wątpliwej niewinności, ale po to, żeby nie nawrzucać mu w taksówce.
 Pomyślałem, że pojadę do firmy. Miałem klucze, a o spanie nie musiałem się martwić. Był tam pokój z łóżkiem i prysznic. Ale czy naprawdę chciałem być sam? Poza tym pewnie będzie mnie szukał i tam też zajrzy, więc ta miejscówka zupełnie odpadała. Potrzebowałem azylu, do którego nie będzie miał dostępu i właśnie wtedy wpadłem na genialny pomysł: Bastien! Czy on mógłby odmówić mi schronienia? Z pewnością nie, miałem tego pewność. Dlatego nim wybrałem jego numer, podałem kierowcy wreszcie docelowy adres, czyli miał wrócić tam, skąd mnie odebrał.

***

            Tom stał dłuższą chwilę na parkingu, wiodąc wzrokiem za oddalającą się taksówką. Miał w głowie totalny zamęt i nie do końca ogarnął to wszystko, co wykrzyczał Bill. W pierwszej chwili zupełnie nie skojarzył czwartku, o jakim wspominał. Co się wtedy wydarzyło, kiedy był chory? Pamiętał, że jeździł sam do studio, nagrywał z Bastienem, ale co takiego wówczas zrobił, że aż Bill zarzucił mu zdradę? Wracając wolno do klubu, analizował każdy z tych dni, starając się odtworzyć wszystko, minuta po minucie, i wreszcie natknął się wspomnieniami na coś, co mogło mieć w tym wszystkim kluczowe znaczenie. Ten lunch, kiedy byli we trójkę z Danielle, a on miał potem pojechać do niej na drinka. No tak! Pacnął się otwartą dłonią w czoło. Że też o tym zapomniał, przecież Bastien nie miał pojęcia, że w końcu rozmyślił się i wrócił do domu, pewnie myślał, że był u niej i być może coś tam się wydarzyło. Musiał powiedzieć Billowi o tym właśnie dziś, bo gdyby to wyszło podczas ich wcześniejszych spotkań, już dawno byłaby z tego powodu awantura. To dlatego bliźniak pojawił się tu tak nagle, podglądał go, a to co zobaczył mogło jedynie utwierdzić go w podejrzeniach. Jasna cholera! I co teraz? Nie mógł zrobić przecież o to afery Baronowi, bo niby co miał mu powiedzieć? Że on wygadał się, a Bill zrobił mu jatkę? Zupełny nonsens. Jakkolwiek mu to powiedział, nie zrobił tego celowo, przecież nawet przez myśl mu nie przeszło, że łączy ich tak absurdalna więź. Pewnie w rozmowie jakoś sam nasunął się ten temat i stało się. I mógł mieć pretensje jedynie do siebie. Po jasną cholerę wtedy zgodził się na to? Gdyby od razu powiedział, że wraca do domu, nie byłoby nawet tematu, a tak, narobił sobie tylko kłopotów. Przecież brat nie uwierzy mu za nic w świecie, że wówczas odpuścił i wolał wrócić do niego. I jeszcze to wszystko co stało się dziś… Nie powiedział mu, że ma być tu także Danielle, bo o tym nie wiedział sam! Ona po prostu przyjechała tu z Marcusem.
            Teraz pewnie wszystko było dla Billa jednym, wielkim kłamstwem. Jak ma mu  udowodnić swoją niewinność? Przecież nie poprosi Georga, żeby go przekonywał o tym, że nie miał dziś w planach spotkania z tą dziewczyną, bo niby jak miałby mu powiedzieć, że bliźniak podejrzewa go o zdradę? To była jedna, wielka paranoja, i nawet nie wiedział co ma zrobić. Bill odrzucał jego połączenia, a w końcu zablokował, więc nie było żadnego sensu dobijać się do niego telefonicznie. Kiedy pojedzie do domu, postara mu się wszystko wytłumaczyć, o ile on tam będzie…
            Wrócił do klubu smutny i przybity.
            – Tom, coś się stało? – zapytała Danielle.
            – Nie, nic się nie stało – zbył ją, choć doskonale było widać w nim zmianę, co zauważyli z czasem wszyscy pozostali. Co chwilę sięgał po telefon do kieszeni, wpatrywał się w wyświetlacz, chociaż nigdzie nie dzwonił. Grał jeszcze z nimi, ale już bez entuzjazmu i widać było, że myślami jest zupełnie gdzie indziej. Unikał kontaktu z Danielle, a i ona odpuściła, widząc, że jest bez humoru.
            – Co jest chłopie? – zagadnął go Georg, kiedy byli sam na sam.
            – Martwię się o Billa, nie odbiera telefonu – odpowiedział, w zasadzie nie kłamiąc.
            – Znowu coś odjebał?
            – Chyba nie, był u Bastiena, ale wiem, że wyszedł od niego jakąś godzinę temu – Nie wiedział co ma mówić, przecież nie mógł powiedzieć prawdy, że tu był i pokłócili się.
            – Nie martw się, może po prostu jest dawno w domu, położył gdzieś telefon i nie słyszy go.
            – Może, ale ja już pojadę. Wolę się upewnić, że tam dotarł. Nie mów nic reszcie, powiedz, ze źle się poczułem, a ja wymknę się po cichu.
            Kumpel skinął głową. Tak było o wiele lepiej i wolał to, niż tłumaczenie, dlaczego i po co już idzie. Miał za sobą trzy piwa, nie czuł się nawet podpity, nie miał alkomatu i nie wiedział, czy w jego organizmie jest dopuszczalna norma alkoholu, ale zaryzykował wsiadając do swojego auta. Jeśli będzie jechał przepisowo i wolno, jest szansa, że bez problemu dojedzie na miejsce.
            Na szczęście wszystko odbyło się bez większych problemów i dotarł bezpiecznie do domu w którym – jak przypuszczał – nie było Billa. W takim razie jeśli nie było go tutaj, to gdzie mógł być? Jedyne logiczne miejsce jakie teraz przychodziło mu do głowy, to mieszkanie Bastiena.

***

            Tkwiąc w zaciemnionym oknie za firanką, rozemocjonowany czekał na przyjazd Billa. Wiedział, że jeśli do niego wraca to coś z pewnością się wydarzyło, coś co sprawiło, że chciał szukać zapomnienia w jego ramionach. Czy w innym przypadku nie wolałby pojechać do własnego domu, aby wyżalić się bliźniakowi? Przecież tak szybko od niego uciekł do tego swojego faceta, to właśnie tam coś z pewnością się stało.
            Kiedy tylko zobaczył zatrzymującą się pod bramą taksówkę, natychmiast zbiegł na dół, żeby czym prędzej otworzyć mu drzwi. Max wprawdzie już kilkanaście minut temu zniknął spod jego domu, ale nigdy nie wiadomo było, czy przypadkiem nie czai się gdzieś w pobliżu. Jeszcze gotów wydzwaniać, dobijać się i uprzykrzać mu życie. Swoją drogą uparty był i chyba nie miał co robić, że tak często tu koczował. A może miał jakichś informatorów? Chyba będzie musiał bardziej uważać, chociaż… w sumie dlaczego? Mógł robić co tylko chciał i temu psychopacie nic do tego.
            – Co się stało? – zapytał z udawanym niepokojem, kiedy Bill przekroczył próg jego domu.
            – Mogę nie odpowiadać? – Czarnowłosy spojrzał na niego smutnym wzrokiem. Był ewidentnie przybity i miał lekko napuchnięte od płaczu oczy. Choć Bastiena aż skręcało z ciekawości, nie mógł być nachalny. Wiedział, że teraz musi wykazać się cierpliwością, aby chłopak sam mu o wszystkim opowiedział. Bill jednak nie miał zamiaru tego robić, przynajmniej nie w tej chwili. Nie miał głowy wymyślać jakiejś historyjki, a przecież prawdy powiedzieć mu nie mógł. Ani jemu, ani nikomu i to było najgorsze. Nie miał nawet komu się wyżalić, wygadać i złorzeczyć na brata - zdrajcę. Chociaż właściwie…? Nie musiał przecież ujawniać, kim jest osoba, która go tak bardzo zawiodła. W tej chwili jednak i tak nie miał ochoty do tego wracać, chciał zapomnieć o tym upokorzeniu, jakie go spotkało, chciał wymazać z pamięci to, co zobaczył, choć wiedział, że nie zresetuje jej na zawsze, to wszystko wróci niczym bumerang, jednak na tę chwilę musi wywalić to z pamięci.
            – Oczywiście, jeśli nie chcesz, nic nie musisz mówić – Wyrozumiały Bastien podreptał za nim do salonu.
            – Muszę się napić, chcę zapomnieć o tym wszystkim, Bastien – mruknął czarnowłosy, gwałtownie odwracając się w kierunku gospodarza, i spojrzał na niego wezbranymi smutkiem oczyma w taki sposób, że blondyna obezwładnił niekontrolowany dreszcz. Rany boskie… jak ten chłopak na niego działał! Gdyby tylko mógł, natychmiast rzuciłby się na niego tutaj, w tym salonie i wziął. Ale nie mógł… Jedyne czego teraz pragnął, to jakimś cudem rozkochać go w sobie, uwieść, a w końcu być z nim. Mieć całkowitą wyłączność na jego serce i ciało. Nikogo nigdy nie pragnął tak, jak pragnął jego. Teraz był tutaj, w jego domu i miał zostać na całą noc, a może na dłużej, kto wie? Chciał wykorzystać ten czas najlepiej, jak tylko będzie umiał, ale wiedział też, że nie może naciskać, musi wykazać się całkowitą delikatnością i cierpliwością. Wcześniej spotykali się, widywali, starał się okazywać mu zainteresowanie, ale te relacje były czystko koleżeńskie. Dziś nadarzyła się okazja, aby coś w nich zmienić, jakoś się do niego zbliżyć i musiał umiejętnie to wszystko rozegrać.
            – Serce mi pęka, kiedy widzę jaki jesteś smutny – szepnął, a obejmując jego policzek ciepłą dłonią bał się, że Bill może go odtrąci, ale nic takiego się nie stało, dlatego też zdobył się na nieco śmielsze wyznanie: – Zrobię dla ciebie wszystko, tylko nie smuć się już… – I wtedy na usta czarnowłosego wkradł się cień lekkiego uśmiechu.
            – Nie potrzeba wszystkiego, Bastien. Wystarczy jak się napiję, tylko błagam… Coś mocniejszego. Chcę się skuć i odlecieć.
            – A może inaczej odlecimy, hmm? – Brew blondyna nieco uniosła się do góry.
            – Skręty, czy dragi?
            – Mam wszystko, no prawie. Ale mam coś, co pozwoli ci zapomnieć…
            – Nie… Chyba nie chcę nic twardego.
            – Mam dropsy, poczujesz się po nich szczęśliwszy. Zrobimy sobie taką małą imprezę, co ty na to? – mruczał chłopak, obejmując Billa w pasie, a ten ułożył mu dłonie na ramionach, mając wrażenie, że pełne wargi jego towarzysza są coraz bliżej. Wolał jednak nie kusić losu i delikatnie wyplątał się z jego uścisku. W myślach zadawał sobie pytanie, czy tak naprawdę chce o tym wszystkim zapomnieć, czy wręcz przeciwnie? Zaraz jednak z całą pewnością stwierdził, że tak. Nie chce już dziś myśleć o Tomie, potrzebował oddechu od tej całej sytuacji i zatracenia w przyjemności, jakiejkolwiek.
            – Daj – rzucił krótko.

***

            Tom, w całej swojej bezradności miotał się po domu. Chodził od okna do okna zupełnie nie wiedząc co ma zrobić. Z jednej strony rozumiał Billa, miał prawo się wkurwić, ale nawet nie dał mu nic wytłumaczyć, nawet nie miał możliwości udowodnić mu, że to wszystko wyglądało zupełnie inaczej i, że wcale nie było tak, jak myślał. Minęły już dwie godziny, odkąd przyjechał do domu, a bliźniaka wciąż nie było i wyglądało na to, że nie wróci na noc. W dodatku nie miał pewności gdzie jest, bo nadal był zablokowany jako kontakt w jego telefonie. A może by tak zadzwonić do Bastiena? Było dość późno, ale wątpił, czy muzyk kładł się spać o tej porze. Sięgnął do kieszeni po telefon i wybrał połączenie, ale niestety, nie było mu dane zamienić z nim nawet słowa. Może jednak śpi, albo Bill nie pozwolił mu odebrać? Jak więc miał się upewnić, że właśnie u niego jest brat? Postanowił rozegrać to w inny sposób. Nie odkładając komórki, zatelefonował do Georga.
            – Gdzie jesteś? – zapytał, kiedy kumpel odebrał połączenie, bo nie słyszał już gwaru, jaki mógłby być tłem tej rozmowy, gdyby wciąż tam był.
            – Właśnie wszedłem do domu, a co?
            – Nie ma Billa i trochę się martwię, chociaż podejrzewam gdzie może być, ale nie odbiera ode mnie telefonu. Czy ty mógłbyś do niego zadzwonić?
            – A sądzisz, że ode mnie odbierze?
            – W sumie masz rację, pewnie nie, ale mam lepszy pomysł w takim razie.
            – Jaki?
            – Podejrzewam, że zaszył się u Bastiena, zadzwoń do niego.
            – A ty nie możesz?
            – Próbowałem, ale nie odbiera. Twojego numeru nie ma, więc może się uda.
            Tom usłyszał ciche sapnięcie. Wiedział, że Georg nie ma ochoty na zabawę w detektywa, ale nie chciał mu odmówić.
            – Dziwne to wszystko, co ostatnio się dzieje. Nigdy takich jazd nie było, wcześniej ta ucieczka z firmy, a teraz to. Ja nie wiem co jest z wami, w sumie to nie moja sprawa, ale zróbcie z tym coś, bo media są czujne i zaraz wywęszą jakąś sensację. Wyślij mi ten numer smsem, a jak się czegoś dowiem, to zadzwonię.
            – Dzięki stary – odpowiedział Tom bez zbędnego komentarza i rozłączył się, po czym szybko wysłał kumplowi wizytówkę z numerem DJ’a. Georg miał rację, ostatnio działo się zbyt wiele, a może czasem obaj zachowywali się dziwnie, może ktoś zauważył oznaki ich specyficznej relacji? Będzie musiał coś z tym wszystkim zrobić, ale co?
            Wsunął do kieszeni paczkę papierosów i wyszedł na taras, gdzie opadł na leżak. Zapalił i trzymając w drugiej dłoni telefon, wpatrywał się uporczywie w jego wyświetlacz. Po kilku minutach aparat zawibrował mu w ręku.
            – Tak? – pospiesznie odezwał się.
            – No niestety, ode mnie też żaden nie odebrał. Najpierw zadzwoniłem do Bastiena, a potem do Billa.
            – Kurwa – przeklął chłopak. Był już dość mocno zdenerwowany.
            – Tom, nie denerwuj się tak. Może po prostu poszli do łóżka – zachichotał chłopak, a Toma zmroziło na samą myśl.
            – Georg, oni są tylko kumplami!
            – Jasne, ale takiej samej orientacji, więc kto wie?
            – Dobra, dzięki kurwa! – Tom rozłączył się. Już wystarczająco dobijały go własne domysły i najgorsze wizje, jakie wciąż rodziły się w jego głowie, nie potrzebował więc już żadnych insynuacji przyjaciela. Wiedział już, że Bill nie wróci na noc i miał dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewności, że jest u Bastiena i niemal tyle samo, że jeszcze tej nocy go zdradzi.

***

            Czarnowłosy leżał w jednym z płytszych narożników basenu, opierając na obrzeżach ręce. Głowę położył na jednej z płytek okalających zbiornik. Wpatrywał się w niebo usiane setkami błyszczących gwiazd. O ile jeszcze godzinę temu jego myśli uciekały na drugi koniec miasta, zastanawiając się co może robić Tom, tak teraz już wcale o nim nie myślał, oddając się całkowitej błogości. Narkotyk działał na tyle dobrze, że czuł się wolny od złych emocji i lekki jak piórko.
            – O czym myślisz? – zapytał Bastien i siadając obok niego, opuścił nogi do wody. Wsunął mu w usta odpalonego papierosa, bo właśnie po to wyszedł z basenu. Wcześniej obaj kąpali się, choć właściwie można powiedzieć, że jedynie moczyli ciała. Bill odwrócił się i sięgnął po leżący nieopodal ręcznik, aby osuszyć nim dłonie. Dopiero wtedy chwycił w palce ustnik tkwiącego pomiędzy wargami papierosa i porządnie się zaciągnął.
            – O tobie – szepnął, wypuszczając dym w stronę blondyna.
            – Kłamiesz – zaśmiał się chłopak, biorąc jego słowa za żart.
            – Nie – Usłyszał szybką odpowiedź i już sam nie wiedział w co ma wierzyć.
            – Chciałbym, ale pewnie nieustannie myślisz o tamtym…
            – Nie myślę o nim już, uwierz. Choć właściwie nie myślałem do tej chwili.
            – Powiesz co się stało? – zaryzykował pytanie.
            – Chyba mnie zdradził.
            – Chyba?
            – Chyba.
            – Dlaczego: chyba? Nie masz pewności?
            – Nie mam, bo go nie przyłapałem na gorącym uczynku, ale był z jedną ździrą w dość dziwnej sytuacji.
            – Nie rozumiem.
            – I dobrze, nie musisz rozumieć. Nie mówmy o tym, nie przypominaj mi więcej, bo chcę zapomnieć.
            – Zrób mu to samo – odpowiedział szybko, jakby w obawie, że za moment się rozmyśli.
            – Co? – Bill uniósł na niego zdziwione spojrzenie. Wtedy zobaczył błyszczące oczy, wpatrujące się w jego i wolno zbliżającą się twarz blondyna.
            – Zdradź go – odpowiedział, ale czarnowłosy lekko pokręcił głową i odwrócił się, przeczuwając co chłopak ma w zamiarze.
            – Nie zrobię tego, Bastien – Ton jego głosu był stanowczy. Mimo lekkiego podniecenia, jakiego autorem był nie jego obecny towarzysz, a narkotyk, nie zamierzał poddać się żadnej  słabości. Chociaż może i uległby, pozwolił się pocałować, gdyby chłopak nie napomknął o Tomie, chociaż zupełnie nie miał pojęcia kto tak głęboko zapuścił korzenie w sercu Billa. Jego słowa jednak wróciły mu natychmiast pamięć, jaką na chwilę stracił.
            Czarnowłosy zamoczył niedokończonego papierosa w wodzie gasząc go i podciągając się na przedramionach, wyszedł z basenu. Sięgnął po leżący nieopodal ręcznik i zaczął się wycierać. Bastien nie spuszczał z niego wzroku. Nie czuł się zawiedziony, że nie udało mu się zainicjować pocałunku o jakim marzył, wiedział, że to wcale nie będzie takie proste. Bill ewidentnie był zaangażowany, inaczej przecież z pewnością by mu uległ, nie był przecież jakąś pieprzoną cnotką i w dodatku był na prochach. Widział, że w bokserkach miał lekkie wybrzuszenie, musiało go trochę wziąć, tak samo jak i jego samego. Mimo to nie mógł naciskać, czy też cokolwiek wymuszać. Jeśli miał go zdobyć wiedział, że musi postępować tak, aby czarnowłosy sam zapragnął go mieć. Będzie dla niego wsparciem, będzie jego siłą, pomoże mu się podnieść i zrobi wszystko, aby obdarzył go uczuciem, jakimkolwiek. Choćby miał być z nim jedynie z czystej przyjaźni, weźmie z jego rąk wszystko, co zaoferuje mu los. Czuł, że z każdym dniem, godziną, chwilą, wpada w sidła miłości coraz bardziej, i wiedział, że niewiele brakuje, aby już nie umiał się z nich wyplątać. Bill stawał się sensem jego życia.
            – Chcesz już iść spać? – zapytał troskliwie, wychodząc za nim z basenu.
            – Nie wiem, chyba jeszcze bym się czegoś napił – mruknął i ruszając w stronę salonu, pozostawiał za sobą ślady bosych, mokrych stóp. Bastien podążył w ślad za nim, nie mogąc oderwać wzroku od jego jędrnych i kształtnych pośladków, jakie opinały mokre bokserki. Przełknął ślinę na samą myśl o tym, jak cudowne muszą być w dotyku. Czy kiedyś będzie mu dane się o tym przekonać?
            – Na co masz ochotę? – zapytał upychając gdzieś w zakamarkach głowy każdą gorącą myśl.
            – Masz koniak? – Bill odwrócił się teraz w jego stronę, zarzucając sobie ręcznik na ramiona. Dopiero w tej chwili mógł mu się dobrze przyjrzeć i zbadać spojrzeniem każdy, dostępny dla jego wzroku detal ciała. Spostrzegł, że jego sutki są kształtne i wyraźnie sterczące. Na chwilę zapomniał, że powinien mu odpowiedzieć.
            – Bastien! – zaśmiał się czarnowłosy.
            – Tak, mam! – ocknął się z letargu i choć doskonale wiedział, że zauważył to jego zainteresowanie, nic sobie z tego nie robił. Dawno uznał, że Bill powinien mieć świadomość jak silnie na niego działa. I miał ją.
            – Nalej mi proszę.
            Obaj podeszli do barku, a blondyn sięgnął po dwie koniakówki i karafkę z trunkiem. Sam nie wiedział, czy jakoś odwieść go od nadmiaru alkoholu tego wieczoru, czy też nie. Nie wypili może za dużo, ale palili, trochę zaćpali, więc dobrze by już było nie mieszać. Ale z drugiej strony wciąż miał nadzieję, że chłopak lepiej upojony stanie się bardziej otwarty i może pozwoli mu choć na pocałunek, albo lekkie pieszczoty. O niczym innym póki co nawet nie marzył.
Podał mu wypełniony kieliszek.
            – Dzięki. Przyjechałem do ciebie tak jak stałem, więc będę musiał cię jeszcze wykorzystać.
            – Szkoda, że pewnie tylko materialnie – zaśmiał się cicho Bastien, maczając usta w miodowym trunku.
            – Na razie tylko materialnie – Bill puścił mu oczko. – Potrzebuję suche bokserki, bo w tych mokrych nawet nie usiądę na kanapie.
            Blondyn w żartobliwym geście pacnął się palcami w czoło.
            – Ja idiota! Sam muszę zmienić, ale wybacz mi, przy tobie, takim półnagim zapomniałem o bożym świecie. Przepraszam cię więc na chwilę – Postawił kieliszek na stoliku i szybko pokonał schody, ponieważ garderobę miał na górze. Tam też zmienił swoją bieliznę na suchą i czystą, a dla gościa sięgnął po tę jeszcze nieużywaną, nawet nie wyjętą z opakowania.
            – Proszę – Podał mu ją, kiedy znów znalazł się na dole.
            – Dzięki. Widzę że ty już się uporałeś z mokrymi gaciami, teraz ja idę do łazienki – Puścił mu oczko.
            Doskonale widział jak działa na Bastiena i w taki sposób chyba nawet nie działał na Toma, zresztą teraz miał wątpliwości, czy jeszcze w ogóle na niego działał, skoro zachciało mu się pieprzyć jakąś ździrę. A może blondyn miał rację? Może trzeba go zdradzić i ulżyć samemu sobie, oddać mu z nawiązką? Gdyby nie był z Tomem (Boże… jak to idiotycznie brzmiało, mając na względzie fakt, że są bliźniakami), to z pewnością już w tym basenie oddałby mu się z rozkoszą. Chociaż właściwie nie ich tajemny związek był główną przeszkodą. Nie raz zdarzało mu się być w związku i dawać dupy innemu. Swojego brata kochał całym sercem, całym sobą i ta pieprzona miłość oddzielała go murem przed rozkoszami cielesnymi z innym. I nawet nie chodziło o to jebane poczucie winy, jeśli zdradzi. Bastien był seksowny, przystojny, miał piękne ciało, ale… nie kochał go. Dlatego też mimo alkoholu, upalenia i zaćpania, nie umiałby mu się dziś oddać, tym bardziej, że wciąż był totalnie rozbity, rozżalony i to wszystko nie pomogło mu ukoić bólu, jaki w sobie nosił.
            Przebrał się w łazience w czyste bokserki, a swoje wrzucił do kosza na brudną bieliznę, zakładając, że pranie robi gosposia, a nie gospodarz. Choć przez chwilę miał myśl, aby po prostu wyrzucić je do kosza, ale dał sobie spokój. Teraz zastanowił się co dalej? Nie chciał wrócić rano do domu, ale co ma powiedzieć Bastienowi? Przez chwilę układał w głowie jakąś bajeczkę dla niego, bo niby czemu miał nie wrócić do domu, w którym jest jego brat? Przecież zranił go jakiś nieistniejący koleś, więc z jakiego powodu chciał u niego pomieszkać, kiedy mógł czuć się bezpieczny we własnym domu? Postanowił, że nie będzie mówił nic, póki chłopak nie zapyta, kiedy zacznie nagle się tłumaczyć, to będzie dla niego bardzo podejrzane.
            – Jakie masz plany na jutrzejszy dzień? – zapytał go, kiedy wyszedł z łazienki i chwycił swoją lampkę koniaku, a po chwili usadowił się na kanapie, tuż obok blondyna.
            – Jestem umówiony w studio z twoim bratem, a co?
            – Powiem wprost. Chciałbym u ciebie trochę pomieszkać, jeśli nie masz nic przeciwko temu. Nie będę przeszkadzał, jeśli byś chciał kogoś przyprowadzić – wypalił czarnowłosy jednym tchem.
            Bastien spojrzał na niego mocno zdziwiony i pierwsza myśl, jaka go nawiedziła, to było pytanie: dlaczego nie chciał wracać do domu? Pomyślał o tym w pierwszej chwili, kiedy tu przyjechał, i to pytanie nurtowało go przez cały ten czas.
            – Pokłóciłeś się z Tomem? – zapytał.
            – Jeśli to problem, to przepraszam. Jutro już mnie tu nie będzie – odpowiedział Bill lekko poruszony.
            – Nie, nie o to chodzi! – Bastien chwycił go lekko za rękę. – Możesz tu zostać ile chcesz, nie mam nikogo, kogo chciałbym przyprowadzić do domu, po prostu dla mnie to dziwne, czemu dziś nie wróciłeś do swojego domu i czemu nadal nie chcesz tam wracać?
            – Bo nie chcę, i nie chcę też, żeby Tom wiedział, że tu jestem. On doskonale zna mojego faceta i to z nim trzyma, a nie ze mną. Od razu mu powie gdzie jestem, a nie chcę tego, bo będzie mnie nachodził – kłamał jak z nut, ale coś przecież musiał wymyślić.
 – Ale może twój brat będzie się martwił?
             – Nie będzie. Powiedziałem, żeby mnie nie szukał, więc zdaje sobie sprawę, że gdzieś się zaszyłem. Jutro, kiedy będziesz z nim w studio, pojadę do domu po parę swoich rzeczy, nie mogę przecież chodzić w twoich ciuchach – zaśmiał się Bill, zerkając na bokserki jakie miał na sobie.
            – Nie mam nic przeciwko temu, żebyś w nich chodził.
            – Nie, nie, bez przesady, już i tak bardzo mi pomogłeś, ale obiecuję, wynagrodzę ci to.
            – Ale wiesz, że ja przyjmę od ciebie wynagrodzenie tylko w jednej formie – Bastien spojrzał mu w oczy i spoważniał. Przez chwilę nie mówili nic, tylko patrzyli na siebie. Bill doskonale wiedział, co chłopak ma na myśli.
            – Nie mogę ci tego obiecać… – odpowiedział cicho czarnowłosy.
            – Poczekam Bill. I zrobię wszystko, żebyś był mój…
            – Jeśli jesteś cierpliwy… – Bill wiedział, że na tę chwilę nie jest to możliwe, ale nie zamierzał dystansować chłopaka, bardzo go lubił, schlebiało mu to, że blondyn jest nim tak mocno zauroczony i potrzebował go. Poza tym sam do końca nie znał siebie i nie wiedział, co będzie za tydzień, miesiąc, rok.
            – Jestem, ale tylko dla ciebie. Jakoś podświadomie czuję, że będzie warto – Przechylił się i skradł mu niewinny pocałunek, właściwie ledwie muśnięcie warg. Wstał i wyjął z dłoni gościa pusty kieliszek. – Jeszcze?
            – Nie, chyba wystarczy… Nie upiłem się, jak chciałem, ale już nie mam na to ochoty. Położymy się? – zapytał, unosząc na chłopaka swój wzrok.
            – Razem? – zapytał Bastien mocno zdziwiony, przełykając z wrażenia ślinę. Wiedział w świetle wcześniejszej rozmowy, że nic się nie wydarzy, ale i tak ta myśl sparaliżowała go.
            – Jeśli nie masz nic przeciwko temu… Nie chciałbym być dziś sam.
            – Tak, oczywiście… Moja sypialnia stoi dla ciebie otworem, ale wiesz, że to dla mnie będzie bardzo trudne.
            – Przecież nie weźmiesz mnie siłą.
            – Nie, nie wezmę…
            Wiedział, że jest egoistą. Wystawiał chłopaka na ciężką próbę, kładąc się z nim w tym samym łóżku, a jednocześnie nie pozwalając mu się tknąć. Gdyby nie fakt, że cały czas gdzieś w zakamarkach pamięci ból nie dawał mu spokoju, gdyby nie kochał swojego bliźniaka inaczej, niż miłością czysto braterską z pewnością sam chciałby czegoś więcej. Tak dawno nie czuł na sobie obcych dłoni, ostatnio był z Andreasem wczesną wiosną, a teraz mieli już środek lata. Przez cały ten czas, odkąd oddał mu się po raz pierwszy, jego ciało należało tylko do Toma, a on co zrobił? Na pewno wyruchał tą szmatę, bo gdyby było inaczej, przecież nie ukrywałby przed nim faktu, że się z nią spotkał sam na sam. Zresztą, gdyby nie zamierzał go zdradzić, to by do niej nie jechał.
            – Masz telewizor w sypialni? – zapytał wdrapując się za Bastienem po schodach.
            – Mam, a chcesz coś obejrzeć?
            – Jeśli puścisz jakiś dobry film, to z chęcią.
            – Wybierz coś – Otworzył szafkę, w której była pokaźna ilość płyt z filmami. Bill przykucnął przyglądając się tytułom, aby dokonać wyboru. W tym samym czasie blondyn sięgnął po telefon, który zostawił wcześniej na nocnej szafce.
            –Twój brat do mnie dzwonił. Trzy razy. I jeszcze jakiś nieznany numer.
            Bill spojrzał w jego kierunku. W sumie wcale się nie zdziwił, Tom mógł się spodziewać, że wróci właśnie do niego.
            – To dobrze, że zostawiłeś tu telefon. Jeszcze byś odebrał i mnie wydał.
            – A co mam mu powiedzieć jutro?
            – Jutro, chociaż właściwie już dziś, powiesz mu prawdę.
            – Okay…
            To wszystko wydawało się Bastienowi dziwne. Czemu miał trzymać tajemnicę teraz, a kiedy już spotkają się w studio mógł mu ją wyjawić? Czuł podświadomie, że jeszcze niejedna taka sytuacja przed nim, kiedy trudno mu będzie zrozumieć Billa, ale skoro mu na nim zależało, trzeba będzie jakoś sobie z tym wszystkim poradzić.
            – Przyniosę drugą kołdrę – mruknął, kiedy czarnowłosy włączył film i ułożył się wygodnie w łóżku
            – A co, boisz się mnie? – rzucił ten ze śmiechem.
            – Nie. Ja boję się siebie – odpowiedział.