sobota, 2 listopada 2019

Część 74.


Część 74.


            Tom dotarł do domu po dziesiątej rano. Przespał się trochę w taksówce, ale wciąż odczuwał ogromne zmęczenie spotęgowane nerwami tej nocy. Jedyne czego teraz potrzebował, to dużej dawki snu i spokoju, aby wziąć samochód i jechać w dalszą drogę, jednak tutaj nie mógł i nie chciał zostać, po południu Bill już miał być w domu i lepiej będzie, jeśli go tu nie zastanie. Nie wiedział jeszcze dokąd pojedzie i gdzie się zatrzyma, ale wiedział, że musi po prostu zniknąć, uciec od niego i jednocześnie od życia jakie wiódł z nim i które kochał, tak samo mocno jak jego. Ale jednocześnie miał dość tej miłości, która sprawiała ogromny ból i wiedział, że musi coś zrobić, żeby ją w sobie zabić, by mogła w nim istnieć tylko ta braterska. Czy to w ogóle było realne? Być może, ale aby to osiągnąć powinien zniknąć z jego życia, na każdy możliwy sposób, na tak długo, dopóki nie wyleczy się z tej chorej miłości do własnego bliźniaka, przez którą popadał w obłęd, cierpiał i krwawiło mu serce.
            Spakował się w godzinę. Wziął ciuchy, trochę kosmetyków, najpotrzebniejsze, osobiste rzeczy, dwie gitary i laptopy. Część spakował w największą walizkę, jaka teraz była w domu i należała do Billa.
            – Wybacz, będziesz musiał kupić sobie nową – powiedział, kierując słowa do brata, choć tak naprawdę do samego siebie, bo on nie mógł go słyszeć, po czym włożył ją do bagażnika. Poukładał wszystko co wziął, na wierzchu kładąc małą, podręczną torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, którą wyjmie, kiedy zatrzyma się w jakimś tam hotelu, choć wciąż nie wiedział w jakim. Nie mógł jechać od razu w daleką drogę, przedtem chciał się porządnie wyspać i w tym celu będzie musiał zatrzymać się gdziekolwiek, jednak gdzieś poza Berlinem, najlepiej w jakimś niedrogim motelu, bo tam nikt nie będzie spodziewał się go zastać, a potem…? Potem pojedzie tam, gdzie poniosą go koła samochodu, lecz wciąż nie wiedział dokąd, ale wiedział jedno - byle dalej od domu, od tego miasta i od Billa.
            Tom był pewien, że kiedy włączy telefon, wyskoczy mu tysiąc nieodebranych połączeń i wiadomości, i z pewnością nie będą one tylko od Billa, dlatego też nie zamierzał go włączać. Chciał odciąć się od tego życia i od nich wszystkich. W porywie emocji wyjął kartę i wyrzucił ją do kosza w swoim domu, gdzie nie miał zamiaru wracać. Jednak był jeden problem - matka. Jego brat szukając go, z pewnością będzie do niej dzwonił, a ta gotowa narobić rabanu na pół Niemiec i jeszcze zgłosić jego zaginięcie na policję. Musiał ją jakoś powiadomić, że żyje, jest cały i zdrowy. Tylko co miał jej powiedzieć? No właśnie, to był największy problem bo przecież nie mógł powiedzieć jej prawdy. No nic, pomyśli jutro, kiedy porządnie się wyśpi i kupi nową kartę, póki co musiał stąd jak najszybciej odjechać. Kiedy już uruchomił auto i wyjechał z garażu na ulicę zamykając za sobą pilotem wszystkie bramy, zatrzymał się jeszcze na chwilę i popatrzył na dom, w którym spędził najpiękniejsze w swoim życiu chwile.
            – Żegnaj Bill... – szepnął.

***

            Bill wpadł w histerię nie chcąc opuścić hotelu bez Toma. Oczywiście nawet nie spakował swoich rzeczy i kiedy wrócił do ich pokoju Georg, wciąż płakał i leżał na łóżku powtarzając jak w amoku:
            – Zostawił mnie na zawsze! On już nie wróci!
            W rezultacie Bastien pomógł basiście spakować jego walizkę i z trudem wyprowadzili Billa z pokoju, bo za nic nie chciał wyjść upierając się, że zostanie tu dopóki nie wróci Tom. Blondyn widząc to wszystko, był zdruzgotany. Dopiero teraz, patrząc na rozpacz czarnowłosego, której większość nie rozumiała, pojął, jak bardzo musiał kochać Toma.
            W torbusie pozornie już się uspokoił i nawet przestał płakać, ale kiedy Georg i Bastien próbowali nawiązać z nim jakąkolwiek rozmowę, nie odpowiadał i całą drogę nie odezwał się ani słowem. Ani Gustav, ani Marcus nie znali prawdziwej przyczyny jego zachowania, i byli trochę zdziwieni tą histerią Billa. Żartowali, że Tom pewnie tylko pojechał gdzieś z tą ładną blondyną, wyszaleje się i wróci, więc to dramatyzowanie bliźniaka z powodu nieobecności drugiego, uznali za wręcz śmieszne. Chłopcy zrzucili to jego dziwne zachowanie na karb tego, że gitarzysta nikogo o tym fakcie nie powiadomił, a na dodatek nawet nie odbierał telefonu, i zgodnie stwierdzili, że to w sumie jest powód do zmartwienia.
            – Może po prostu padła mu komórka, dajcie spokój – Pokręcił głową menager. – Na pewno wróci do domu, albo wieczorem, albo jutro.
            Bill, który leżał na swojej leżance w drugim pomieszczeniu usłyszał te słowa. Dałby wiele, aby faktycznie tak się stało i chociaż pocieszał się tą myślą, to czuł ogromny strach, że jednak tak pięknie nie będzie. Bał się, jak jeszcze nigdy dotąd, chciałby już być w domu i przekonać się, że wszystkie rzeczy Toma są na miejscu, ale przed nimi było jeszcze kilka godzin jazdy.
            – A jak nie? – powiedział cicho Georg.
            – To wtedy będziemy się martwić. Trzeba próbować co jakiś czas do niego dzwonić, może w końcu włączy, albo naładuje ten cholerny telefon.
            I próbowali na zmianę, Georg, Marcus, a nawet Bastien, który wątpił, że właśnie od niego odbierze, jeśli w ogóle włączy aparat, ale mimo to dwa razy wybrał numer do Toma, jednak wciąż nie było z nim żadnego kontaktu. Co jakiś czas zerkał na leżącego Billa i zaczynał się o niego martwić. Wcześniej próbował zatelefonować do Caroline, aby się dowiedzieć, czy Tom wciąż z nią jest, ale ona także nie odbierała, jednak w przeciwieństwie do gitarzysty, miała włączoną komórkę, więc albo po prostu nie chciała od niego odebrać, albo wyciszyła telefon, bo po nocnych harcach wciąż spała.
            Było po dwunastej, kiedy zamknął się w toalecie torbusa i znów do niej zadzwonił.
            – Słucham – odezwała się po trzech sygnałach.
            – No nareszcie – sapnął Bastien. – Jest z tobą Tom? – zapytał od razu.
            – Nie ma – odpowiedziała. W jej głosie wyraźnie słyszał złość.
            – A gdzie jest?
            – A skąd mam to wiedzieć?
            – No przecież byłaś z nim, dawno wyszedł?
            – Nie miał skąd wychodzić, bo nawet nigdzie nie wchodził.
            – Jak to?
            – Tak to, ten dupek odwiózł mnie do hotelu i zostawił pod drzwiami. Tylko mi zmarnował noc, mogłam się jeszcze dobrze bawić.
            – Nie będę ci prawił morałów, ale trzeba było się nie wpierdalać i nie chlapać jęzorem. Mogłaś sobie znaleźć innego kolesia do łóżka. Poza tym zrobiłaś Billowi straszne świństwo.
            Dziewczyna zaśmiała się.
            – Ja? Bastien, wyluzuj, skąd miałam wiedzieć, że między nimi jest jakaś chora rywalizacja, czy cholera wie co? Żeby się tak wkurwić o to, że brat się z kimś bzykał? Myślałam, że mają dobry kontakt i mówią sobie wszystko.
            – Skoro Bill prosił cię o zachowanie tajemnicy, to trzeba było nic nie pierdolić do Toma. Zawiodłem się na tobie.
            – Weź, proszę cię. Mam ich obydwu w dupie, a ty mówisz, jakbym ciebie zdradziła.
            – Prawie.
            – Słucham?
            – Nic, nieważne. Tom mówił gdzie jedzie?
            – Nic nie mówił, wsiadł do taksówki i pojechał, a ja wróciłam do hotelu. Jeszcze mnie obraził.
            – Czym?
            – Powiedział, że nie sypia z laskami, które z każdym idą do wyra. Cham jebany.
            Bastien tylko uśmiechnął się pod nosem. Tom miał wiele racji i chociaż kochał tę dziewczynę jak siostrę, to musiał mu ją przyznać.
            – Konia tam walisz, czy co? – Usłyszał zza drzwi głos Gustava i pukanie do drzwi.
            – Dobra, muszę kończyć, pa – pożegnał Caroline i się rozłączył, chowając telefon do kieszeni.
            – A żebyś wiedział. – Wychodząc z toalety, puścił oczko koledze, który zajął jego miejsce. Od razu poszedł do pierwszego pomieszczenia, gdzie był Georg. Usiadł na wprost i kiwnął ręką, żeby się odrobinę nachylił. Nie chciał nic mówić na głos, chociaż to mogłoby ucieszyć Billa, ale i zdenerwować Marcusa, który zacząłby się martwić na dobre. Nikt nie wiedział, gdzie może być Tom, ale teraz Baron miał nadzieję, że po prostu wrócił do domu.
            – Tom nie przeleciał Caroline, odstawił ją pod hotel, powiedział, że nie sypia z laskami, które idą z każdym, i odjechał taksówką.
            Georg wytrzeszczył na niego oczy:
            – Pierdolisz, to gdzie on kurwa jest? Myślałem, że z nią.
            – Nie mam pojęcia, jej nic nie powiedział. Mam nadzieję, że się wkurwił i sam wrócił do domu.
            – Oby… – mruknął Georg, który właśnie sobie przypomniał, jak Tom zupełnie niedawno mówił, że jeśli Bill znów mu coś odwali, zniknie z jego życia na zawsze. No właśnie, zniknie… Tylko jak?!

***

            – Bill, może pójdziemy z tobą? – zaproponował Georg, kiedy podjechali pod jego dom i wyjmowali z luku bagaże wokalisty. Chłopak tylko potrząsnął głową.
            – Nie, przestańcie mnie wreszcie niańczyć. Nie jestem dzieckiem i dam sobie radę – mruknął wstawiając drugą walizkę za furtkę. Podręczną torbę zawiesił na ramieniu i spojrzał na nich smutnym wzrokiem.
            – Jak będziesz czegoś potrzebował to dzwoń i daj znać, jak ten baran wróci do domu, okay? – zwrócił się do niego menager.
            – A ty daj znać, jak się do ciebie odezwie – odpowiedział i spojrzał na Georga. – Albo do ciebie.
            – Jasne, nie ma sprawy. Ale i tak zadzwonię wieczorem, a teraz się porządnie wyśpij – odpowiedział kumpel i poklepał go po ramieniu. Bill kiwnął głową.
            – Trzymajcie się – Spojrzał na każdego z osobna.
            – Na razie.
            – Trzymaj się, Bill – pożegnał go Bastien i odprowadził smutnym wzrokiem, kiedy wsiadał do tourbusa. Odwieźli go jako pierwszego, bo doskonale wiedzieli, że chciałby już być w domu, w którym być może zastanie Toma. On sam w to nie wierzył i wcale się nie mylił, bo wewnątrz czekała na niego pustka. Wciągnął walizki za próg i od razu ruszył na górę. Nie szukał tam bliźniaka, bo doskonale wiedział, że go nie ma, chociaż z nutą nadziei zajrzał najpierw do obydwu sypialni, jednak za bardzo się nie rozczarował, bo spodziewał się, że jego tu nie będzie. Nie miał jednak pojęcia, że zawitał tu przed nim. Myślał, że tak ostro zabaletował z Caroline i tylko dlatego wciąż go nie ma w domu. Dzisiejszego ranka okropnie spanikował, ale potem, kiedy przemyślał wszystko stwierdził, że przecież Tom nie może tak po prostu odejść. To co się stało zanim się pogodzili, oddzielili przecież grubą linią i obiecali sobie, że nie będą do tego wracać. Fakt, że incydent w Atlancie przed nim zataił, nie powinien mieć na tę obietnicę większego wpływu. Owszem, miał prawo się wkurwić, miał prawo znów mu oddać i w pełni to rozumiał, ale nie mógł go teraz tak po prostu zostawić, przecież był mu wierny, kochał go i od tamtej pory nie zrobił niczego złego. Tak właśnie sobie to wszystko po swojemu tłumaczył. Łudził się nadzieją, że nie zniknie tak jak poprzednim razem, kiedy dowiedział się o zdradzie. Gdzieś głęboko w jego sercu żyła wiara, że niebawem się tu zjawi, może wykrzyczy mu swoje żale, będzie miał pretensje, ale on to wszystko zniesie, przyjmie od niego każdą karę, byleby znów z nim być. Przecież tak bardzo się kochali.
            Uspokajał się takimi myślami, mimo, że nie miał co do tego żadnej pewności, ale to dawało mu siłę. Wziął prysznic i postanowił się przespać. Spał może ze trzy godziny, a w tourbusie nie zmrużył oka i po tym pijaństwie poprzedniej nocy, po tych wszystkich przeżyciach, czuł się bardzo źle, więc kilka dodatkowych godzin snu bardzo by mu się przydało. Może w międzyczasie wróci Tom? Tak, dobrze by było przespać ten czas oczekiwania…
            Pełen optymizmu, mimowolnie poszedł do sypialni Toma. Chciał zasnąć w jego łóżku, w jego pościeli, chociaż tak naprawdę zazwyczaj sypiali w pokoju Billa, ale miał jakieś dziwne wrażenie, że tu będzie jakby bliżej niego. Wtulił się w poduszkę i przykrył kołdrą, nim jednak zamknął oczy jeszcze raz przemknął wzrokiem po wszystkich przedmiotach należących do Toma i właśnie wtedy zauważył, że nie ma ich wspólnego zdjęcia, jakie zawsze stało na komodzie. Serce zabiło mu mocniej i właśnie w tamtej chwili tknęło go jakieś złe przeczucie, bo co do diabła mogło stać się z tym zdjęciem?
            Zerwał się na równe nogi i przebiegł odległość do garderoby. Kiedy stanął w jej drzwiach, widok jaki tam zastał sprawił, że nogi odmówiły mu posłuszeństwa, do oczu natychmiast napłynęły łzy, a bolesny uścisk serca nie pozwolił mu złapać tchu. Miejsce, gdzie zawsze wisiały ubrania Toma było opróżnione, a wieszaki świeciły pustką. Na półkach też nie było jego rzeczy, zniknął także największy neseser i dwie walizki. Nie było tak jak poprzednio, kiedy jego brat zabrał tylko kilka rzeczy, teraz zniknęły praktycznie wszystkie ubrania, te letnie, jak i zimowe buty i kurtki. Stał kilka minut w bezruchu, wodząc pełnym obłędu wzrokiem po tych pustych miejscach i nie wiedział co ma zrobić. Zupełnie odeszła mu ochota na sen i rozpłakał się jak małe dziecko. Tom odszedł i najwyraźniej nie zamierzał wracać za szybko, o ile w ogóle kiedyś zamierzał wrócić.
            Znów jego świat rozpadł się na milion kawałków, jego życie w jednej chwili straciło sens i zupełnie nie wiedział co ma robić. Płakał schodząc po schodach do studio, tam także brakowało gitar Toma i jego dwóch laptopów. Odszedł, zostawił go Bóg wie na jak długo, i kto wie… może nawet na zawsze?  Usiadł na krześle, tym samym na którym nie raz kusił go i odciągał od pracy, pieścili się, a potem namiętnie kochali, czasem do końca właśnie tutaj. Łzy rozmywały mu obraz, ale może to i lepiej, bo trudno mu było patrzeć na miejsce, w którym przeżył z nim tyle szczęścia. Właśnie zdał sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie takie piękne chwile już nigdy nie wrócą. Tom przecież wielokrotnie mu powtarzał, że jeśli się jeszcze kiedykolwiek na nim zawiedzie, to będzie definitywny koniec. I prawdopodobnie ten koniec właśnie nadszedł.
            Wtedy umierał po raz drugi.

***
           
            Tom obudził się po południu, w niewielkim hotelu na przedmieściach Berlina. W pierwszej chwili nie wiedział gdzie jest i co się stało, docierały do niego wprawdzie przebłyski wspomnień poprzedniej nocy, ale najpierw pomyślał, że to wszystko tylko mu się śniło. Dopiero kiedy otworzył oczy, odzyskał pełnię świadomości. Obok niego nie było Billa, brakowało mu czarnych włosów rozsypanych na poduszce i właśnie zdał sobie sprawę, że już nigdy więcej ten widok nie ukaże się jego oczom tuż po przebudzeniu. To jednak nie był tylko zły sen, obudził się w innej rzeczywistości, w obcym łóżku i w innym świecie. Zdał sobie właśnie sprawę z tego, że jego poprzednie życie się skończyło i będzie musiał zacząć żyć na nowo, a najgorsze w tym wszystkim było to, że zupełnie nie wiedział jak ma to zrobić. Najchętniej nie wychodziłby z łóżka przez kilka kolejnych dni, na zmianę pijąc na umór i śpiąc, a potem znów i znów. Wiedział jednak, że nie da się zapić tego smutku i bólu jaki w sobie nosił, że będzie musiał z tym jakoś żyć dalej. No właśnie, jakoś… Tylko jak?
            Teraz, leżąc w tym hotelowym łóżku, patrzył w obcy sufit, który wisiał nad nim i miał wrażenie, że za chwilę przygniecie go swoim ciężarem. Pierwsze co musiał zrobić, to zatelefonować do matki, bo być może Bill już się do niej dobijał i pewnie się tam martwi kobiecina, a tego przecież nie chciał. Z trudem podniósł się z pozycji horyzontalnej i sięgnął po leżącą na nocnej szafce obok łóżka komórkę. Wczoraj kupił nową kartę i od razu zapisał w telefonie numer do matki, który znał na pamięć. Żałował, że zna też numer do Billa i chociaż go nie wpisywał, to i tak obawiał się, że kiedyś w końcu wciśnie te kilka znajomych cyfr na klawiaturze.
            Właśnie miał wybierać połączenie do rodzicielki, ale się zawahał. Chciał zrobić coś najgłupszego na świecie i zadzwonić z nowego numeru nim zdążył go zastrzec. Dopiero teraz się zastanowił, że choćby błagał ją na kolanach, ona z pewnością i tak dałaby ten numer Billowi. Sięgnął więc po słuchawkę hotelowego telefonu, pogrzebie w ustawieniach później, teraz pora aby porozmawiać z matką.
            – No cześć mamo.
            – Tom? No cześć synku, a skąd ty dzwonisz?
            – Dzwonię z hotelu, mamo.
            – No co tam u was, jeszcze się nie skończyła trasa? – Z jej wesołego tonu  głosu wywnioskował, że Bill jednak jeszcze go u niej nie szukał, ale może to i lepiej? Wciąż nie wiedział jak ma jej cokolwiek powiedzieć, bo przecież prawdy nie mógł.
            – Skończyła się. Bill do ciebie nie dzwonił? – zapytał, chociaż doskonale o tym wiedział.
            – Nie, nie dzwonił, a co się stało? Nie ma go z tobą? – W jej głosie wyczuł obawę.
            – Nie ma go ze mną, pewnie już jest w domu, ale mnie tam nie ma.
  W słuchawce nastała chwila ciszy, a po niej matka zapytała:
– Jak to? Dlaczego? A gdzie ty właściwie jesteś?
– To skomplikowane mamo i nie za bardzo wiem jak ci o tym powiedzieć, ale z góry uprzedzam, że nie mogę powiedzieć ci wszystkiego. Ja jestem poza Berlinem.
– Ale co się właściwie stało, synku? Coś z Billem?
– Pewnie wszystko z nim w porządku, pokłóciliśmy się i to bardzo, nie będę już z nim mieszkał, nie wiem co z zespołem, w sumie nie wiem nic…
– Rany boskie, Tom! O co się tak pokłóciliście? Przecież wy się tak kochacie, nie ma takiej rzeczy, której nie można sobie wyjaśnić, czy wybaczyć.
Może i matka miała rację, tylko co z tego, że wszystko by mu wybaczył, jeśli musiałby wybaczać w nieskończoność? Nie chciał tak żyć.
– Daj spokój mamo, powiedziałem ci już, że nie mogę wszystkiego powiedzieć. Chciałem tylko zatelefonować na wypadek, gdyby Bill dzwonił i pytał, czy nie wiesz co ze mną, chciałem, żebyś się nie martwiła, jestem cały i zdrowy, na jakiś czas muszę zniknąć i pomyśleć, co dalej zrobić ze swoim życiem.
– Tom… – jęknęła matka. – Przecież możesz przyjechać do mnie, w końcu się pogodzicie.
– Nie mamo, nie pogodzimy się.
– No jak to? Synku… To twój brat, bliźniak, jak nas zabraknie będziesz miał tylko jego.
– Nie po tym co mi zrobił.
– Ale co się stało?
Tom w odpowiedzi zupełnie pominął jej pytanie.
– On pewnie będzie do ciebie dzwonił, dlatego nie zadzwoniłem z nowego numeru, bo jeszcze go nie zastrzegłem, ty pewnie byś mu go podała, a ja nie chcę z nim gadać. Na stary numer nie dzwoń, bo ja go już nie mam, ja sam się do ciebie za jakiś czas odezwę. Muszę kończyć mamo. Nic mi nie jest, żyję i będę żył, nie martw się o mnie. Zadzwonię za jakiś czas, cześć. Kocham cię.
Nim się rozłączył, usłyszał jeszcze rozpaczliwe:
– Ale Tom, zaczekaj!
Odłożył słuchawkę i opadł na poduszkę. Czuł się fatalnie z tym wszystkim i nigdy, w najgorszych koszmarach nie przewidział tego, że tak potoczy się jego życie.

***

            Bill wziął tabletkę na uspokojenie i wrócił po jakimś czasie do łóżka. Jedyne czego teraz chciał to zasnąć i spać jak najdłużej, a wiedział, że bez wspomagania nie da rady zmrużyć oka. Marzył, że może, kiedy się obudzi, Tom znów tu będzie, niczego piękniejszego wyobrazić sobie nie mógł. Gdyby jeszcze się to mogło spełnić… Miał wrażenie, że wypłakał już wszystkie łzy. Kiedy przed powrotem do sypialni patrzył w lustro, jego twarz była zapuchnięta. Wyglądał okropnie, ale przecież nie zamierzał nigdzie wychodzić przez najbliższe dni. To był czas urlopu i ten czas miał spędzać z Tomem, ale jego tu nie było. Wciąż wierzył, że jednak wróci, jeśli nie dziś, to może jutro, pojutrze… A jeśli nie, to już nie miał dla kogo żyć.
            Zasnął szybko i spał długo. Środek jaki zażył był dosyć silny. Spał tak mocno, że nawet nie słyszał, gdy na szafce dzwonił telefon. Obudził się wieczorem i przez chwilę zastanawiał gdzie jest, bo wokół panowała ciemność. Dopiero po chwili wróciła świadomość i sięgnął po komórkę. Mała ikonka na wyświetlaczu uświadomiła mu, że ma jakieś nieodebrane połączenie. Z bijącym sercem odblokował aparat i dopiero wówczas dostrzegł, że to nie Tom, a kilka razy próbowała dodzwonić się do niego mama, a także Georg i Bastien. Telefony od chłopaków zupełnie zignorował, ale do matki chciał szybko oddzwonić. Nie miał żadnej pewności, ale to rozbudziło w nim nadzieję, że może rozmawiała z jego bratem?
            – No nareszcie! Bill, co się dzieje? – Usłyszał zdenerwowany głos matki.
            – Spałem mamo – odpowiedział, myśląc, że zdenerwowała się tylko o to, że nie odbierał telefonu.
            – Powiedz mi co się stało, bo Tom nie chciał mi nic powiedzieć.
            Słysząc to aż usiadł i zapalił nocną lampkę, serce nagle przyspieszyło, bijąc mocno i boleśnie.
            – Tom do ciebie dzwonił, a może przyjechał?!
            – Dzwonił. Bill, powiedz, coś mu zrobił, że wyjechał?
            – Jak to wyjechał? Dokąd? Powiedział ci?
            – Nic mi nie powiedział, dzwonił z jakiegoś hotelu. Może ty mi powiesz co się stało?
            – Nie mogę mamo.
            – Jak to nie możesz? Powiedział, że pokłóciliście się, bo zrobiłeś mu jakieś świństwo, co to było, Bill, że nie chce wrócić do domu?
            Czarnowłosy trzymał słuchawkę przy uchu, a drugą rękę oparł na ugiętym kolanie, wspierając na dłoni czoło. Znów do oczu napłynęły mu łzy, a już myślał, że wypłakał je wszystkie.
            – Bill! No co nic nie mówisz!? Jesteś tam?
            – Jestem mamo, ale nie wiem co mam ci powiedzieć. Tak, zrobiłem mu świństwo, ale kiedy znów zadzwoni, powiedz mu, że go kocham i, że będę czekał na niego w domu. I błagam go aby wrócił. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć…
            – Co wyście najlepszego narobili…? – Już nieco ciszej jęknęła matka.
            – Ja narobiłem, mamo. To nie jest wina Toma.
            – Ale co narobiłeś? – drążyła.
            – To sprawa między nami. Powiedz mu tylko to, o co proszę i jeszcze, że od tamtego czasu byłem czysty.
            – Jak to czysty? Synku, wdałeś się w jakieś narkotyki?
            – Nie, to nie to, mamo, on będzie wiedział.
            – Nie możesz mi powiedzieć co się stało?
            – Nie mogę.
            – Może przyjadę do ciebie?
            – Nie, nie przyjeżdżaj. Powiedz tylko Tomowi, żeby wrócił.

***

            Ale Tom nie wrócił. Ani kolejnego dnia, ani następnego. A ja czekałem na niego codziennie, z nadzieją, że może jednak zatęskni, może chociaż spróbuje wybaczyć i wróci. Wiedziałem, że to wszystko co się wydarzyło, wydarzyło się naprawdę, ale gdzieś w głębi swojego istnienia wierzyłem, że tego nie było, że to tylko jakiś zły sen i jeśli bardzo będę tego chciał, to obudzę się z tego koszmaru i znów będzie tak pięknie, tak cudownie i tak dobrze jak było kiedyś. Otworzę oczy, a na poduszce obok będzie spoczywała jego głowa, a ja będę całował najpierw jego zamknięte snem powieki, a potem będę spijał z jego ust przebudzenie. Gdybym tylko potrafił, cofnąłbym czas, chociaż do tego dnia, kiedy się pogodziliśmy. Ryzykując wiele, powiedziałbym mu całą prawdę i wszystko naprawił, mielibyśmy start w przyszłość z zupełnie czystą kartą i dziś nie wiem, czego się bałem, bo wtedy chyba gotów był mi wszystko wybaczyć, a ja bezsensownie to zataiłem.
            Przysporzyłem mu tyle cierpienia. Cofnąłbym to gdybym tylko mógł, ale nie mogłem i nie potrafiłem tego zrobić. Nikt nie może zmienić przeszłości, można jedynie mieć wpływ na przyszłość, ale wtedy nawet nie potrafiłem myśleć o przyszłości, niczego nie planowałem, żyłem z dnia na dzień nadzieją, której z każdą upływającą chwilą było coraz mniej. Byłem zamknięty w codzienności, w powtarzalności dni, bezsensownym trwaniu przez upływający czas. Piłem, brałem tabletki nasenne, bo bez nich nie umiałem zmrużyć oka. Miałem głupie wrażenie, że czasem stoję gdzieś obok i tylko to obserwuję, jakbym nie żył, tylko oglądał film ze mną w roli głównej, nudny, taki w którym w nieskończoność powtarzają się te same sceny. Sen, poranek, dzień, wieczór, noc. Sen, poranek, dzień, wieczór, noc. Sen, poranek, dzień, wieczór, noc. I tak w kółko, bez końca i bez pamięci o początku. Czasem tylko więcej picia, brania tabletek i palenia, ale co dzień to samo i tak samo. Bez nadziei. Bez przyszłości. Chociaż nie… Może i była dla mnie przyszłość, ale tylko z Tomem, gdyby wreszcie wrócił, ale jego wciąż nie było i z każdym takim samym dniem, miałem coraz mniej nadziei, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę.

4 komentarze:

  1. Pomijając, że to w pełni fikcyjna historia to jednak jest dramat człowieka - a w zasadzie dwóch bohaterów. Gdy najbliższa osoba rani, wali się cały świat. Obiecałam sobie, że nie będę próbowała odgadnąć co dalej tylko spokojnie poczekać na bieg tej historii jednak wiadomo, że życie u boku Billa nie jest szczególnie łatwe. Skreślać go na pewno nie będziemy, ale szału nie widzę.
    Tom wymyśla sobie teraz różne scenariusze w głowie, ale nadal nie wiemy co na sto procent jest jego priorytetem. Przy tym opcji za wiele nie ma, pytanie jeszcze jak bardzo związany jest z tym światem, który wspólnie z Billem stworzył i najważniejsze pytanie czy chce mu się w to "bawić" i czy ma jakiś alternatywny scenariusz?

    Dużo weny twórczej!
    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, tu jest dramat dwóch osób, obaj cierpią, ale Tom ma już dość cierpienia, uważa, że kolejnego ciosu by nie zniósł, ale czy na pewno? Miłość potrafi wiele wybaczyć, o ile nie wszystko. To jednak zależy od człowieka, od jego charakteru i wielu innych czynników. Tom chyba na razie nie ma żadnego scenariusza, jedyne czego chce, to być jak najdalej od Billa i chyba w tym wszystkim już sam się pogubił.
      Najmocniej dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  2. Są tu dobre momenty jak i złe momenty, czyli jak w życiu. Szkoda mi ich obu, ale jest jeszcze szansa, co prawda niewielka, ale być może nawet po tym wszystkim da się to uratować. Zarówno Tom jak i Bill są w trudnej sytuacji. Czy będą potrafili podejść do tego bez emocji i znaleźć najlepsze rozwiązanie? Czas pokaże. Świetnie ukazujesz te ich rozterki i emocje.
    Dziękuję!! Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie, jak to w życiu - dwójka bohaterów, którzy zupełnie pogubili się w swojej relacji, obaj cierpią i nie do końca wiedzą, jak z tym cierpieniem sobie poradzić.
      Najpiękniej dziękuję za komentarz ;*

      Usuń