niedziela, 20 października 2019

Część 73.


Część 73.


            Tom patrzył na nią w milczeniu. Czuł, jak mocno bije mu serce, jak pod powiekami zbierają się piekące łzy, ale przecież nie mógł się tu rozpłakać, nie teraz, nie przy niej! A tak prosił, żeby powiedział mu wszystko, jeśli byłby z nim szczery może wówczas zdołałby mu wybaczyć, ale on przyznał się jedynie do tego, do czego musiał, bo wyszło na jaw. Co miał jeszcze na sumieniu? Ile zdrad? Robił to z pewnością wiele razy, kłamiąc w żywe oczy! Może w Hannoverze też zrobił to gdzieś szybko z Jurgenem? Nawet jeśli nie, to i tak go okłamał. Już w nic mu nie wierzył i wiedział, że nigdy w nic nie uwierzy. Jak widać, Bill potrafił tylko kłamać. Ale zaraz… Może to ta dziewczyna kłamała? Tylko jaki miała w tym cel, przecież nie miała pojęcia co łączy go z Billem.
            Ona coś jeszcze mówiła, ale już zupełnie się wyłączył mając w głowie totalny mętlik. Odwrócił się poszukując spojrzeniem Billa. Wciąż tam był, stał w grupie razem z Bastienem i Manuelem, zupełnie nieświadomy tego, co tutaj się dzieje. I właśnie w tej chwili w głowie Toma zrodziła się jedna myśl; wyjdzie stąd zaraz, natychmiast, zabierze ze sobą tę dziewczynę i po prostu zniknie! Ale najpierw niech on tu przyjdzie, niech spojrzy mu w oczy! I niech się do wszystkiego przyzna!
            Sięgnął po szklankę z whisky i wychylił wszystko do dna. Znów czuł się dokładnie tak samo jak wtedy, kiedy dowiedział się o tych zdjęciach, a jednocześnie o jego zdradzie, z tą różnicą, że wtedy to spadło na niego jak grom z jasnego nieba, bo zupełnie się nie spodziewał, a teraz? Teraz mógł to przewidzieć, a właściwie powinien. Nienawidził tego uczucia, nienawidził siebie, i właśnie zaczynał nienawidzić jego! Jak mógł być tak naiwny, znów dać się mu omotać, uwierzyć, że to był tylko ten jeden raz?! Dlaczego w tej niby szczerej rozmowie, Bastien mu niczego nie powiedział? Tak, był wyjątkowo lojalny i dotrzymywał słowa, tak jak mówił o nim Bill, i właśnie się o tym przekonał. Nieważne… Potwierdzenie wydusi z Billa, a potem zniknie, wyparuje jak rosa o poranku, pozostawiając po sobie upalne i trudne do wytrzymania południe. A potem długą noc, która zamieni się w wieczność. Nim jednak to się stanie, wykrzyczy mu w twarz, że o wszystkim wie, że go nienawidzi i nie chce znać! Tylko niech on tu przyjdzie, albo chociaż niech spojrzy w tą stronę, a gdy napotka jego wzrok, wtedy już wszystko będzie wiedział!

***

            Bill w najlepsze rozmawiał z chłopakami i tryskał humorem. Był lekko podpity, ale czuł się świetnie, aż do pewniej chwili, w której poczuł jakiś dziwny niepokój i właśnie wtedy przypomniał sobie, że zostawił Toma samego przy barze. Zastanowił się, czy wciąż tam jest? Spojrzał w tamtą stronę i bez trudu odnalazł go wzrokiem, a wówczas napotkał jego spojrzenie. Było przenikliwe, wściekłe i bliskie obłędu. Zupełnie podobne do tego, jakim obdarzył go tamtego dnia, kiedy pakował się w garderobie, ale w tej chwili dodatkowo przesycone było żalem, bólem i pretensją, mroziło go i przywoływało najgorsze przeczucia. Przy barze, na stołku tuż obok niego siedziała Caroline. Sparaliżował go lodowaty dreszcz, bo jej obecność w tamtym miejscu nie wróżyła niczego dobrego, i jeszcze to spojrzenie brata… Chyba już wiedział co się stało, chociaż wciąż w to nie wierzył, bo przecież mu obiecała.
            Zupełnie oderwany od rzeczywistości w jakiej się znajdował, szepnął sam do siebie:
            – Nie… Tylko nie to…
            Nic nie mówiąc, ruszył przed siebie i niemal w tej samej chwili, kiedy zrobił pierwszy krok, Tom chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą ruszając do wyjścia, jakby właśnie tam przy barze, tylko na to czekał. Coś do niej mówił, ale byli zbyt daleko, żeby Bill mógł to usłyszeć. Puścił się za nimi pędem, a kiedy wyszli na hol, natychmiast za nimi wypadł, krzycząc:
            – Tom! Gdzie idziesz?!
            – Idę do hotelu, udowodnić jej, że w ruchaniu jestem lepszy od ciebie! – warknął i zaraz zwrócił się do dziewczyny: – Weź swój płaszcz, czy co tam masz do ubrania.
            Zatrzymali się przy szatni, która dziś nie miała obsługi, więc obsłużyli się sami. Tom także sięgnął po swoją kurtkę.
            – Dlaczego?! Tom, ja nic nie zrobiłem! Nie rób mi tego!
            Caroline patrzyła na nich zupełnie zdezorientowana. Bill zachowywał się jak jakiś właśnie zdradzany kochanek, nie miała pojęcia dlaczego tak histeryzuje, przecież Tom był jego bratem. Zupełnie nie wiedziała o co chodzi i skąd ten nagły wybuch.
            – Bill, wyluzuj – zaśmiała się.
            – Wyjdź na zewnątrz i zawołaj taksówkę, zaraz do ciebie dołączę – rzucił do niej Tom, więc posłusznie zrobiła to, czego chciał, licząc na resztę udanej nocy. Dopiero teraz mógł swobodnie zamienić kilka ostatnich słów z bratem, chociaż właściwie to nie miała być rozmowa.
            – A co ty mi zrobiłeś, Bill?! No co?! – Brat chwycił czarnowłosego za ramiona i nim potrząsnął. – Przysięgałeś, że to był jeden, jedyny raz podczas, kiedy urządziliście sobie seks-party w Atlancie?! O czym jeszcze nie wiem, co?!
            – Tommy, naćpałem się wtedy, nie wiedziałem co robię! Ja tak strasznie tego żałuję!
– Ja pierdolę, nawet nie zaprzeczasz! Czyli to prawda… A ja jeszcze łudziłem się, że ona to wszystko wymyśliła…
            – Po prostu bałem się ci o tym powiedzieć, bałem się, że mi nie wybaczysz!
            – A żebyś wiedział! Teraz już na pewno ci nie wybaczę i żałuj, bo wtedy może bym to jeszcze jakoś przetrawił, ale teraz to koniec! – wykrzyczał, pospiesznie zakładając kurtkę.
            – Ale ja od powrotu jestem ci wierny Tom, nikomu nie dałem się nawet dotknąć, nie zdradziłem cię i nie okłamałem od kiedy znów jesteśmy razem! – Krzyczał czarnowłosy czując, że sytuacja jest beznadziejna. Ta cholerna dziwka Caroline jednak mu o wszystkim powiedziała, a przecież do jasnej cholery obiecała! Ale przyjdzie czas, że policzy się z tą szmatą, właśnie to sobie obiecał.
            – Ale ty bezczelnie kłamiesz Bill… Jak ty cholernie kłamiesz! – Tomowi załamał się głos. Był zdruzgotany.
            – Przysięgam ci Tom, na wszystko, na moje życie!
            – Daj sobie spokój, już mi kiedyś przysięgałeś, ale ja już w nic ci nie uwierzę, a wiesz dlaczego? Bo każde twoje słowo to kłamstwo! A co było Hannoverze? Myślisz, że nie wiem jak po kryjomu spotykałeś się z Jurgenem? Widziałem cię tamtego wieczoru w knajpie, stałem po drugiej stronie ulicy. Ja już nawet nie byłbym w stanie ci zaufać!
            Billa zatkało. Tom go widział i nic nie mówił? Jak teraz miał się z tego wytłumaczyć? Przecież nie mógł mu o niczym powiedzieć!
            – Tak, spotkałem się z nim, ale nie mogę ci powiedzieć po co! Po prostu nie mogę! Przyjdzie czas, że wszystkiego się dowiesz, ale teraz nie mogę, to ma być niespodzianka Tommy, ja naprawdę nie zrobiłem niczego złego!
            – Ja pierdolę! – zaklął bliźniak. – Nic lepszego nie potrafisz wymyśleć? Niespodzianka?! Jeśli tak, to właśnie zrobiłeś mi zajebistą niespodziankę! I żadnego  czasu już nie będzie!
– Co ty mówisz, Tom?!
            Drzwi wejściowe otworzyły się i ukazała się w nich głowa Caroline.
            – Tom, no chodź, taksówka już jest.
            – Zaczekaj chwilę, zaraz idę! – rzucił do niej i niemal w tej samej chwili, Bill kurczowo chwycił go za rękę.
            – Nie możesz z nią jechać, nie zostawiaj mnie, błagam! Ja naprawdę nie kłamię, przysięgam ci! – powtarzał jak mantrę i szlochając, wciąż mocno trzymał jego dłoń.
            Caroline wytrzeszczyła oczy. Od zawsze wiedziała, że bliźniacy są bardzo ze sobą związani, ale nie spodziewała się, że aż tak. Takiej szopki w życiu nie widziała.
            – Ja pierdolę… – mruknęła sama do siebie i zamknęła drzwi, postanawiając zaczekać na zewnątrz.

***
           
            Kiedy Bill ruszył za Tomem i Caroline, został odprowadzony czujnym wzrokiem Bastiena. To co widział, wcale mu się nie podobało i nie wróżyło niczego dobrego. Czyżby przecenił dyskrecję swojej przyjaciółki?
            Rozmawiał jeszcze chwilę ze znajomymi Billa, ale kiedy ten dłuższy czas nie wracał, postanowił pójść za nim. I wcale nie mylił się w ocenie powagi sytuacji, bo kiedy tylko otworzył drzwi na hol, jego oczom ukazał się dramatyczny widok. Caroline przez chwilę patrzyła na tę scenę, ale zaraz wyszła, a czarnowłosy wciąż kurczowo trzymając się brata błagał, żeby nie odchodził.
            – Przysięgam ci Tommy, tam w Atlancie to był tylko jeden, jedyny raz! Błagam, nie zostawiaj mnie, ja cię kocham!
            Brat jednak był nieubłagany i uporczywie wyrywał z jego uścisku swoją rękę.
            – Puść mnie do jasnej cholery! – krzyknął.
            – Tommy, ja kocham tylko ciebie, błagam! Odkąd mi wybaczyłeś, ja przez ten cały czas byłem ci wierny!
            Bastien ruszył w ich stronę, bo właśnie nabrał pewności, że przyjaciółka jednak nie dotrzymała danego słowa. W innym przypadku z pewnością by się nie wtrącał.
            – Tom, wybacz mu. Wszyscy pogłupieliśmy w Atlancie, ale on tego żałował, naprawdę, uwierz mu.
            – Adwokat się znalazł! – huknął Tom. – Pieprzyłeś go pewnie nie raz!
            Bastien nie odpowiedział.
            – Tommy… – jęknął Bill, kiedy szatynowi udało się wyszarpnąć dłoń i cofnąć kilka kroków w stronę wyjściowych drzwi.
            – To koniec, Bill! Nienawidzę cię i nie chcę cię więcej widzieć! – krzyknął na koniec i wyszedł, trzasnąwszy drzwiami wejściowymi.
            - Toooom!!! – wrzasnął Bill chcąc za nim biec, ale potknął się i upadł na kolana. Widząc to wszystko, Bastien poczuł bolesny uścisk serca. Od razu podszedł i chwycił go za przedramiona pomagając mu się podnieść. Zupełnie nie wiedział co ma robić, ale w jakimś ludzkim odruchu po prostu go objął. Chłopak zaniósł się płaczem i wtulił się w jego tors. Jego koszulka w tym miejscu, po chwili stała się mokra od łez.

***

            Tom wsiadł do taksówki cały rozdygotany. Nie miał ochoty na żaden seks, zresztą w takiej sytuacji nawet nie miałby z niego żadnej przyjemności, a w obliczu tego co się stało, wątpił, czy jeszcze kiedykolwiek będzie potrafił ją czerpać z takiego zbliżenia. Tamtym razem było zupełnie inaczej, bo kiedy spotkał się w studio z Danielle, zdołał się już trochę wyciszyć i pałał chęcią zemsty. Teraz był emocjonalnie rozbity, kompletnie zdruzgotany i jedyne czego pragnął, to uciec jak najdalej stąd.
            – W jakim hotelu się zatrzymałaś? – zapytał Caroline zdławionym głosem. Dziewczyna, pewna, że Tom chce spędzić z nią resztę nocy, ochoczo wymieniła nazwę, jednocześnie wydając kierowcy dyspozycję:
            – Do Hotelu Mercure, proszę.
            Więcej się nie odezwał, a i ona nic już nie mówiła. Kiedy taksówka zatrzymała się na miejscu, rzucił do kierowcy:
            – Proszę chwilę zaczekać.
            – Po co? – Spojrzała na niego zdumiona, ale szybko wysiadła. Podeszli pod wejście główne, a Tom dopiero wówczas odezwał się:
            – Wybacz Caroline, ale blefowałem. Nie przekonasz się, czy jestem lepszy od Billa, bo ja nie sypiam z takimi co idą do wyra z każdym, i lepiej nie wracaj już na imprezę, bo zrobisz z siebie pośmiewisko, że cię olałem. Miłej nocy, cześć. – Uśmiechnął się drwiąco, odwrócił na pięcie i z powrotem wsiadł do taksówki, zostawiając oniemiałą i wściekłą dziewczynę samą, przy wejściu głównym. Kiedyś, nim coś połączyło go z Billem pewnie skorzystałby z takiej okazji, ale dziś nie tknąłby jej palcem, i wcale nie dlatego, że pieprzyła się z każdym, na kogo miała ochotę, bo to absolutnie by mu nie przeszkadzało. Tymi słowami chciał jej zwyczajnie dokopać, poza tym nie potrafiłby się nawet podniecić, mimo jej urody, świetnej figury i innych walorów. Był załamany tym, o czym się właśnie dowiedział, ale też i zdenerwowany na nią, że dowiedział się w taki sposób, chociaż gdyby nie ona, żyłby pewnie Bóg wie jak długo w nieświadomości. I znów musiał przyznać rację powiedzeniu, że niewiedza jest błogosławieństwem, bo chyba jednak wolałby nie wiedzieć.
            Zimny wiatr owiał palącą z emocji twarz, kiedy wracał do taksówki.
            – Czy pan może teraz jechać do Berlina? – zapytał kierowcę.
            – Nie, o tej porze nie pojadę w taką trasę, jestem po całym dniu pracy, ale mogę panu kogoś znaleźć – odparł taksówkarz.
            – Dobrze, to proszę mnie zawieźć do Hiltona i jak najszybciej kogoś mi wysłać.
            Wiedział, że nie zostanie w Bonn ani minuty dłużej. Był pewien, że teraz w hotelu nikt na niego nie będzie czekał, przecież Bill pomyślał, że jedzie z Caroline. Postanowił więc wrócić, zabrać swoje rzeczy i jak najszybciej wyjechać do Berlina. Stamtąd także miał zamiar uciec, nie miał jeszcze pojęcia dokąd i jak, ale wiedział jedno - nie da rady tak dalej żyć, nie z nim, nie u jego boku, i nie w takim układzie, to już było absolutnie niemożliwe, zbyt wiele się wydarzyło, za bardzo go zranił. Zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli zostanie, życie napisze taki sam scenariusz; wybaczy mu, a on i tak znów będzie go oszukiwał i zdradzał. Nie zniesie tego ani dnia dłużej, nie da rady tak funkcjonować, bo w końcu wyląduje u czubków, a w najlepszym wypadku na kanapie u psychoanalityka, tylko co mu wówczas powie? Że kocha nad życie swojego bliźniaka? Że nie umie bez niego żyć i trwa w takim szaleństwie wybaczając mu kolejne zdrady?
            Nie, nie chciał tego, nie chciał tak wegetować, bo nawet trudno by mu było nazwać to życiem. Nie chciał czekać na niego, drżeć o każdą minutę spóźnienia, umierać z niepewności, kiedy nie będzie odbierał telefonu. Musiał wreszcie z tym skończyć, uciec jak najdalej stąd i być może zacząć wszystko od nowa. Gdyby nie miał do tego powodu, mógłby to nazwać ghostingiem, ale on miał ich co najmniej kilka, i ten jeden, najważniejszy. Nie miał zamiaru zwariować, popaść w jakąś paranoję chociaż, przecież tak naprawdę wcale nie chciał już żyć, więc co za różnica? Może jednak lepiej by było najpierw zwariować z tego bólu, niepewności, a potem dopiero strzelić sobie w łeb? Nie… Na to był zbyt wielkim tchórzem, więc musiał uciekać.
            Szybko i jak najdalej…


***

            Mimo protestów i wyrywania się z objęć Bastiena, zapłakany Bill w końcu wrócił z nim do klubowej sali. Nim dobrnęli do najodleglejszej, wolnej kanapy, DJ wyłapał sporo zaciekawionych spojrzeń, a nawet usłyszał standardowe w takiej sytuacji pytanie: „co się stało?”. Kiwał tylko zaprzeczająco głową i mrugał oczami na znak, że to nic takiego, czasem odpowiadając, że upił się na smutno i tym podobne. Trzeba było czymś zadowolić ciekawskich, żeby już nikt nie pytał i nie drążył. Wiedział, że trudno będzie go uspokoić, więc w tej sytuacji uznał, że trzeba będzie go upić, to było najlepsze wyjście. Jak odpadnie, to się go zawiezie do hotelu i już. Innej rady nie było, bo wciąż chciał biec za Tomem i niejednokrotnie blondyn musiał go mocno przytrzymywać, tłumacząc mu, że nawet nie wiadomo dokąd oni pojechali. On jednak wiedział w którym hotelu zatrzymała się Caroline i z pewnością oboje właśnie tam się udali, ale przecież nie zamierzał powiedzieć o tym Billowi.
            Skinął na kelnera i poprosił o czyste whisky, bo właśnie to pił cały wieczór Bill, więc niech już tym się doprawi, nie było sensu mieszać i tak jutro to odchoruje.
            – Dlaczego ona mi to zrobiła? Mówiłeś, że nikomu się nie wygada? – mamrotał, ocierając policzki mokre od łez, kiedy już usiedli.
            – Nie wiem, Bill – westchnął Bastien. – Nigdy wcześniej się na niej nie zawiodłem, byłem pewien, że zostawi to dla siebie. – Teraz żałował, że jej nie uprzedził, może lepiej by było, gdyby powiedział o tym co łączy bliźniaków, ale nie miał pewności, czy nie puści takiej informacji dalej, w końcu to byłaby sensacja i mogłaby się pokusić o sprzedaż takiego info jakiejś gazecie, chociaż z pewnością zdawałaby sobie sprawę, jaki wybuchłby skandal.
             – On mi tego nigdy nie wybaczy. – Czarnowłosy zaniósł się płaczem.
            – Wybaczy, zobaczysz, ze wybaczy. Kocha cię – Bastien starał się go jakoś pocieszyć, ale jemu też udzielał się ten smutek.
            – Co się stało? – zapytał Georg, który zobaczył ich z daleka i właśnie usiadł obok Barona. Ten spojrzał niepewnie, nie wiedząc, czy może cokolwiek mówić, ale odezwał się Bill:
– Ta szmata Caroline sprzedała mnie i Tom pojechał z nią do hotelu.
            – Co? Jak to; sprzedała cię? – Georg niewiele z tego zrozumiał, a Bastien wciąż milczał.
            – Opowiedz mu, bo ja nie mam siły. – Wokalista skinął głową w stronę DJ’a, a ten zapytał:
            – To on wie?
            – Wie.
            W sumie wcale go to nie zdziwiło, bo Georg był ich najlepszym przyjacielem, więc kto miał wiedzieć, jak nie on?  Teraz zdziwiony spojrzał na Bastiena.
            – Co wiem?
            – Że oni żyją jak para.
            – A to ty też wiesz? Skąd? Powiedzieli ci? – Georg uniósł brwi w geście zdziwienia, bo przecież to miała być ich tajemnica.
            – Nie powiedzieli, nakryłem ich na seksie w studio.
            Przyjaciel parsknął śmiechem.
            – Wiedziałem, że to się kiedyś głupio wyda, ale o co teraz chodzi? I czemu on ryczy? – Wskazał ruchem dłoni na Billa.
            – W Atlancie zaćpaliśmy i zrobiliśmy sobie trójkąt, on przeleciał Carole, a ja jego. To miało być naszą tajemnicą, a ona o wszystkim powiedziała Tomowi.
            – No kurwa! A nie mówiłem?! – wrzasnął Georg. – Wiedziałem, że nie był tam aniołkiem, wiedziałem, kurwa! I dobrze! Wreszcie się skończy ta wasza pojebana relacja! – Basista wcale nie żałował obydwu, a teraz poczuł ogromną wściekłość: – Swoją drogą, jak mogłeś mu to zrobić ty debilu!? – wydarł się na swojego przyjaciela. Bill jednak nie odpowiadał, ułożył przedramiona na kolanach i skrył w nich głowę, zanosząc się płaczem.
            – Chyba trzeba go odholować do hotelu, bez sensu żeby tu siedział i ryczał.
            – Nie jadę do żadnego hotelu, Toma na pewno tam nie ma. No chyba, że zawieziecie mnie tam gdzie zatrzymała się ta kurwa, to z chęcią ją zajebię – Spojrzał na Barona, unosząc głowę, ale ten się nie odezwał, tylko wyjął chusteczkę i mu podał.
            – I po co? Myślisz, że wpuszczą cię do pokoju, idioto?! – huknął na niego Georg. – Uważam, że dostałeś to, na co zasłużyłeś. W najlepszym wypadku.
            – Jak to? – Czarnowłosy spojrzał na niego oczyma pełnymi łez.
            – Nie chcę być złym prorokiem, ale myślę, że teraz to już koniec. On ci tego nigdy nie wybaczy.
            – Ale ja jestem mu wierny od powrotu z Atlanty! I byłbym, Georg, przysięgam!
            – Taa…? – kumpel uśmiechnął się drwiąco. – To po chuj się spotykałeś z Jurgenem?
            – Nie spotykałem się z nim, kurwa! – Bill walnął zaciśniętą pięścią o podłokietnik siedziska.
            – I czego kłamiesz? Przecież cię wiedzieliśmy z nim w kawiarni.
            – Umówiłem się z nim, żeby zobaczyć motor jaki chcę kupić Tomowi na gwiazdkę, a nie na randkę, do kurwy! To miała być niespodzianka!
            Georg popatrzył na niego i kiwnął głową.
            – No to sam widzisz, nikt nie ma do ciebie już zaufania, po tym co naodpierdalałeś.
            Tragiczny w skutkach finał tego wieczoru, dla Billa nie trwał zbyt długo. Zdruzgotany i załamany szybko się upił i chłopcy odholowali go do hotelu, jednak nie zostawili samego. Dopóki nie wróci Tom, postanowił zostać z nim Georg, który położył się w łóżku kolegi. Do południa powinni opuścić pokoje, więc nastawił sobie budzik na dziesiątą, chociaż miał nadzieję, że wcześniej zostanie obudzony przez Toma, jednak nic takiego się nie stało. Słysząc znajomy i znienawidzony dźwięk pobudki, otworzył oczy i ze zdumieniem zobaczył, że jego przyjaciela nie ma, a tuż obok śpi jedynie Bill. Czyżby Tom aż tak zaszalał? Najwyższa pora była, aby wreszcie wrócił do hotelu, przecież o trzynastej mieli wyjeżdżać do Berlina. Chwycił więc za telefon, aby zadzwonić do kumpla, jednak w słuchawce usłyszał znajomy komunikat: „Abonent jest poza zasięgiem, lub ma wyłączony telefon”. No cóż, nie było rady, trzeba będzie obudzić Billa, żeby chociaż spakował siebie i jego rzeczy, czasu nie zostało zbyt wiele. Jeśli rozładował mu się telefon, z pewnością lada chwila tu będzie.
            – Wstawaj, już dziesiąta, musisz się spakować, bo trzeba opuścić hotel. – Szarpnął go za ramię, potrząsając.
            – Zaraz Tommy, jeszcze chwila – wymamrotał czarnowłosy, zupełnie nie kontaktując z rzeczywistością.
            – Toma nie ma! Wstawaj Bill, bo ja też muszę iść i się spakować! – powiedział teraz zdecydowanie głośniej. Czarnowłosy otworzył oczy i spojrzał na niego nieprzytomnie.
            – A gdzie jest Tom?
            – Nie wiem, nie wrócił jeszcze. Musisz i jego spakować.
            – Jak to nie wrócił? Skąd? – Bill patrzył na Georga ze zdziwieniem, jakby zupełnie nie pamiętał co stało się tej nocy.
            – Nic nie pamiętasz, czy rżniesz głupa?
            Bill natychmiast usiadł, wspierając ciężar ciała na rękach. Dopiero teraz wspomnienia tej nocy wróciły bolesnym ukłuciem serca.
            – Nie-nie ma go jeszcze? – zapytał, zająknąwszy się i uniósł na Georga przerażone spojrzenie.
            – No nie ma, zabalował. Wstawaj, musisz spakować siebie i jego, może zaraz wróci.
            – Zadzwonię – wymamrotał łamiącym się głosem i drżącą dłonią sięgnął po swoją komórkę, która leżała na nocnej szafce. Ktoś musiał mu ją wyjąć z kieszeni kiedy odholowali go do hotelu, ktoś też go rozebrał, ale nie pytał już o nic przyjaciela, bo niewiele go to obchodziło w tej chwili.
            – Padł mu telefon, albo wyłączył. Zresztą chuj go tam wie. Ja idę do siebie, a ty się ogarnij.
            Bill siedział z telefonem przy uchu, musiał sam to sprawdzić, ale Georg miał rację, Tom miał wyłączoną komórkę. Znów zapiekły go oczy, ale wiedział, że nie może się teraz rozkleić. Musiał wstać, pozbierać się naszykować do wyjazdu, może on zaraz pojawi się w drzwiach?
            Zwlókł się z łóżka, poszedł do łazienki, aby się odsikać i przemyć twarz, a potem wrócił do pokoju i dopiero wtedy zauważył, że walizki Toma, ani gitary i innych jego osobistych rzeczy po prostu nie ma. Pociemniało mu w oczach, aż przysiadł na łóżku. Serce waliło mu z przestrachem i zupełnie nie wiedział co to może oznaczać; czy Tom wyjechał z tą dziwką, czy sam wrócił do domu? A jeśli po prostu od niego uciekł? Ogarnęła go rozpacz, bo umysł podsyłał najczarniejsze wizje. Z oczu popłynęły łzy, a po chwili płacz przerodził się w głośny szloch.

4 komentarze:

  1. Nie wiem od czego zacząć, ale przede wszystkim zatkało mnie kiedy już nawet Bastien stanął w obronie Billa próbując przekonać Toma żeby ten mu wybaczył. I w całej tej części najbardziej zaskoczyło mnie właśnie to, że Bastien, w którego interesie jest żeby Bill i Tom rozstali się, bronił Billa. Sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej... Nie chce bronić Billa, ale Tom od zawsze wiedział jaki jest Bill i jaką ma przeszłość, a wszystko wskazuje na to, że ona już zawsze będzie się za nim ciągnęła.
    I znów pojawia się pytanie co dalej? Czy jeszcze jest dla nich jakaś szansa? Nie będę gdybać żeby nie popsuć sobie przyjemności z czytania.

    Dużo weny twórczej!
    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłość Bastiena do Billa jest bezwarunkowa, kocha go mimo wszystko i nade wszystko, gotów zrobić naprawdę wiele, aby tylko on był szczęśliwy. Nawet kosztem swojego cierpienia.
      Dziękuję, że jesteś :*

      Usuń
  2. Część świetna! Akcja powala na kolana, dialogi między Billem a Tomem istna petarda - idealnie oddałaś cały klimat i emocje! Mimo przebiegu akcji, który był trochę do przewidzenia, że Tom odejdzie jeśli Bill go oszuka to czytało mi się znakomicie :) Ja nie chcę i nie wyobrażam sobie żeby oni byli osobno, ale w takich okolicznościach łatwo poskładać tego nie będzie. U Toma z konsekwencją w działaniu różnie bywa i może jednak da się Billowi szansę, ale jeśli już mu nie ufa to tylko będzie się męczył wiecznie podejrzewając go o zdrady...
    Ok, zatem cierpliwie poczekam na następną część, za tą dziękuję i pozdrowienia dla Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się nadać opisom emocje, a jeśli mi się udało tylko się cieszyć. Skomplikowało im się życie, w świetle tych wydarzeń jakaś normalna relacja nie jest raczej możliwa, a jeśli nawet, to potrzeba czasu.
      Dziękuję, że jesteś :*

      Usuń