Część 71.
Impreza zakończyła się bladym świtem, jednak mimo zmęczenia
chłopcy i tak zwieńczyli ją ognistym seksem, a potem niemal natychmiast zasnęli,
nie biorąc nawet prysznica.
Kiedy wstali po południu, poszli
razem się myć, a potem przygotowali sobie lekkie śniadanie. W salonie panował
ogólny rozgardiasz, ale nie chciało im się tego sprzątać, toteż zgodnie
stwierdzili, że przecież w poniedziałek przyjdzie pani Elsa, której za dobrze
płacą, aby odwalać za nią robotę. Wrócili do sypialni Billa i znów wylądowali w
łóżku.
–
Ja pierdolę… – sapnął Tom, opadając spełniony na plecy.
–
Już nie – zachichotał Bill, leżąc na brzuchu z twarzą wtuloną w poduszkę.
–
Kurwa, nie mogę sobie darować, że nie wróciliśmy się pieprzyć do domu.
–
Aaa, o to ci chodzi – Bill odwrócił się na bok i popatrzył na profil brata.
–
Jakoś nie wierzę, że on będzie siedział cicho.
–
Będzie, zobaczysz. Myślę, że też nie chce skandalu, w końcu z nami
współpracuje.
–
Dziwnie będzie spojrzeć mu w oczy ze świadomością, że on wie.
–
A ja mam to szczerze w dupie. – Czarnowłosy sięgnął po butelkę mineralnej,
która stała przy łóżku, usiadł i pociągnął łyk wody.
–
Teraz to dopiero musi mnie nienawidzić.
–
No chyba z wzajemnością, nie?
–
Nie, to znaczy mam na niego złość, ale to nie jego wina, że zakochał się w
tobie i robił wszystko, żebyś był jego, nie miał pojęcia, że nas coś łączy. W
końcu trudno mu się dziwić, każdy by się starał – mruknął Tom, obejmując
bliźniaka w pasie i przyciągając do siebie, kiedy ten już odstawił butelkę.
Zaraz też pocałował go namiętnie, a kiedy oderwali od siebie wargi, Bill
szepnął:
–
Ale ja go nie kocham, jestem tylko twój i tylko ciebie kocham…
–
Masz szczęście, że dałeś mu dupy tylko raz – mruknął Tom patrząc w jego oczy.
Przez chwilę miał wrażenie, że przemknął przez nie cień strachu. – Tylko raz,
prawda Billy? Nie oszukujesz mnie, tak?
Billa
ogarnęła panika. Może to był dobry moment, aby jednak do wszystkiego się
przyznać? Był pewien, ze Bastien się z niczym nie wyda, z Caroline nie miał
żadnego kontaktu, a ona nawet nie poznała Toma, więc nie będzie miała
możliwości o czymkolwiek mu powiedzieć, bo gdzie i jak? Nawet jeśli się kiedyś
spotkają, to nie będą rozmawiali na taki temat, poza tym obiecała mu siedzieć
cicho. Za jakiś czas tę przygodę przyćmią inne i z pewnością o tym zapomni.
Mimo to, jednak miał pewne obawy, ale bał się też jak zareagowałby Tom na takie
nagłe wyznanie. Może jednak powinien mu powiedzieć póki czas? Nie, nie będzie
psuł nastroju, miał ochotę się z nim kochać do wieczora, a to z pewnością
wytrąciłoby Toma z równowagi, może nawet zrobiłby mu kolejną awanturę, albo
znów się wyprowadził? Nie, o tym Tom się teraz nie dowie! Może kiedyś, za jakiś
czas mu powie, ale z pewnością nie teraz.
–
Tak Tommy, to był tylko raz, którego cholernie żałuję… Ale to miało też swoje
plusy, przekonałem się, że z tobą jest mi najlepiej i zawsze było.
–
A mi z tobą… – odpowiedział uspokojony bliźniak i zaraz zaczął pokrywać jego
twarz niezliczoną ilością muśnięć, między którymi wyszeptał: – Pamiętaj, jeśli
jeszcze kiedykolwiek mnie oszukasz, to będzie definitywny koniec.
Tymi
słowy znów zasiadł w Billu ziarno obawy, ale pod wpływem jego pieszczot, szybko
o tym wszystkim zapomniał.
***
Byłem szczęśliwy, tak cholernie szczęśliwy,
i wówczas myślałem, że to będzie trwało wiecznie. Czas płynął i nadszedł
wreszcie dzień, w którym rozpoczęły się koncerty. Łącznie było ich dziesięć i
wszystkie terminy rozłożone na listopad. Grudzień i styczeń miał być miesiącem
odpoczynku, a potem mieliśmy przygotowywać się do trasy po Europie. Do tego
jednak było jeszcze dużo czasu. W styczniu mieliśmy zarezerwowany wyjazd na
Malediwy, ale nim ten styczeń miał się zacząć, po drodze jeszcze były święta i
gwiazdka, a ja nie miałem pojęcia jaki sprawić Tomowi prezent. Chciałem, aby to
było coś wyjątkowego i musiałem w końcu coś wymyślić, bo wiedziałem, że
koncertowy miesiąc zleci w mgnieniu oka, a ja obudzę się z ręką w nocniku, do
samych świąt myśląc co mu kupić. Ale miałem fart, bo na jednym z koncertów
pojawił się nasz wspólny kumpel jeszcze z czasów szkolnych. Nawet nie
mielibyśmy o tym pojęcia, ale on chcąc się z nami zobaczyć, podał jednemu z
ochroniarzy swoją wizytówkę z prośbą, aby nam ją przekazał i, że czeka przy
wejściu na backstage. Oczywiście natychmiast kazaliśmy go wpuścić!
***
–
Jurgen! Kopę czasu! – Tom wyciągnął ręce, aby uściskać starego kumpla.
Faktycznie, nie widzieli się z nim od kiedy zakończyli edukację w publicznej
szkole.
–
Nie mogłem sobie odmówić, żeby tu nie przyjść! Kiedyś już byłem na waszym
koncercie, ale nie miałem jak się do was dopchać – zaśmiał się kolega.
–
No cześć! – Bill także go uściskał.
– No to chyba coś wypijemy, nie? –
Georg puścił im oczko. Zaraz wysłali jednego z ochroniarzy po butelkę. Mieli
zamiar tuż po koncercie i spotkaniu z fanami udać się od razu do hotelu, ale
wizyta starego znajomego zmieniła te plany. Nie chciało im się jednak iść do
jakiegoś baru, gdzie mogli nie mieć spokoju, postanowili więc zostać trochę
dłużej na zapleczu klubu w którym grali.
– Co ty tu robisz, stary?
Przeprowadziłeś się?
– Tak, ale nie tutaj. Mieszkam w
Hannoverze, a tu jestem w delegacji i kiedy zobaczyłem wczoraj plakat, od razu
kupiłem bilet – zaśmiał się Jurgen.
– W delegacji? To co porabiasz? –
zapytał Bill.
– Mój ojciec jest szefem sieci
salonów z motocyklami, a ja u niego pracuję.
–
Serio? – rozpromienił się Tom. – Może wreszcie kupię sobie motocykl, od dawna
marzę o Harleyu.
Niemal
w tej samej chwili Billowi zaświtał idealny pomysł na gwiazdkowy prezent dla
bliźniaka. Fakt, że ten chłopak przyszedł na ich koncert, był chyba zrządzeniem
losu. Wsłuchiwał się w ich rozmowę na temat motocykli, nawet nie starając się
zapamiętać modelu, o jakim marzył brat. Już w głowie przeliczał kasę na swoim
koncie, zastanawiając się ile może kosztować takie coś. Nigdy się tym nie
interesował, więc nie miał bladego pojęcia. Wiedział jednak, że z pewnością
będzie go stać na taki prezent, z tym nie było najmniejszego problemu. Teraz
należało tylko jakoś wyciągnąć kontakt do Jurgena i po cichu, tak, żeby Tom się
niczego nie domyślił, kupić mu to wymarzone cacko. O ile bliźniak go nie
ubiegnie i sam sobie nie sprawi takiego prezentu, ale raczej teraz nie będzie
miał do tego głowy, chyba że po koncertach o tym pomyśli, jednak z pewnością
nie kupi go cichaczem, a jeśli coś powie na ten temat, Bill skutecznie go od
tego pomysłu odwiedzie i namówi na zakup na wiosnę. Oczywiście wówczas już będzie
go miał, bo dostanie od Billa pod choinkę.
Plan
był idealny, należało jedynie wyczaić dobry moment, aby jakoś zagadać do
chłopaka w tym temacie, a to wcale łatwe nie było. Nie było tu tłumu jak na
imprezie, zostało ich zaledwie kilkoro, nie było gwaru, nie grała głośno
muzyka, i zdawać by się mogło, że pomysł Billa był skazany na porażkę.
Oczywiście mógł głośno wyciągnąć choćby adres tej firmy, ale wówczas Tom mógłby
się czegoś domyśleć, a tego za nic nie chciał. Dlatego też Bill wciąż był w
pobliżu, mając nadzieję na jakieś chwilowe sam na sam, choćby w momencie, kiedy
Tom uda się do toalety, ale jak na złość taka chwila wcale nie nadchodziła.
Bliźniak wciąż był w pomieszczeniu, na dodatek rozsiadł się koło kolegi i
niemal non stop z nim rozmawiał. Bill przypatrywał się obojgu, czasem
uczestnicząc w dyskusji, czekał na swój czas.
Zaaferowany
rozmową gitarzysta, z początku nie zwrócił uwagi na to całe zaangażowanie brata
i fakt, że nie ruszał się z miejsca nieustannie obserwując ich obu. Jednak z
czasem zaczął zauważać, jak przypatruje się Jurgenowi, jak się uśmiecha, i jak
bardzo ma rozmarzony wyraz twarzy. I właśnie w takim momencie zapaliła mu się w
głowie czerwona lampka. Nie miał pojęcia, jakiej orientacji jest kolega, nie
kojarzył z dawnych lat jego zainteresowania płcią przeciwną, czy tą samą, ale
miał dziwne wrażenie, że Bill jest jakoś podejrzanie mocno zainteresowany jego
osobą. Nie miał pojęcia, skąd to wynika, ale poczuł strach. Nie była to zwykła
ciekawość brata, który nie odstępował go na krok. Zazwyczaj Bill nigdy nie był
aż tak zaangażowany w żadną rozmowę ze zwykłym, dawnym znajomym, więc tym
bardziej wzmogła się jego czujność. W zasadzie powinien dać sobie spokój z
podejrzeniami, czarnowłosy przecież doskonale wiedział, czym grozi jakiś jego
kolejny wyskok, więc nie wierzył, że będzie chciał ryzykować, ale mimo to, nie
zamierzał zostawiać ich tu samych, nawet w towarzystwie innych. I na szczęście
udało mu się to. Jurgen niebawem się pożegnał i tłumacząc koniecznością pobudki
skoro świt w celu dalszej służbowej podróży, wyszedł. Jednak na prośbę Toma,
pozostawił mu wizytówkę, na którą Bill patrzył przez chwilę łakomie, układając
już w głowie plan, kiedy zdoła ją Tomowi podebrać, aby umówić się z chłopakiem
i złożyć zamówienie na najlepszy w życiu, gwiazdkowy prezent dla brata.
Uśmiechał
się pod nosem, sam do siebie, był rozmarzony, bo już oczyma wyobraźni widział
tę radość bliźniaka z takiego podarku. Tomowi natomiast, który nie miał o
niczym pojęcia, jego zachowanie wydawało się podejrzane i dziwne, miał obawy,
ale wciąż starał się nie dopuszczać sobie ich do głowy, tłumacząc sam przed
sobą, że z pewnością Bill już nigdy mu tego nie zrobi.
Kiedy
wrócili do hotelu i kochali się, wciąż gdzieś w głowie miał wspomnienie
dzisiejszego wieczoru, jego wyraz twarzy i to, w jaki sposób patrzył na Jurgena.
Jednak potem starał się sam siebie uspokoić, że to tylko jego obawy i
nadszarpnięte zaufanie. Kolejne, pełne pracy i koncertów dni sprawiły, że
zupełnie o tym zapomniał, ale nadeszła chwila, kiedy wróciła mu pamięć.
***
Jeszcze tego samego wieczoru, kiedy Tom
poszedł pod prysznic, wyciągnąłem mu z kieszeni wizytówkę Jurgena i szybko
zapisałem w telefonie jego numer. Potem tylko musiałem poczekać na odpowiedni
moment, kiedy będę sam, żeby do niego zadzwonić, a to wcale nie było proste.
Przez ostatni czas prawie nie rozstawaliśmy się i na tej trasie mieliśmy zawsze
jeden pokój w hotelu, oczywiście na nasze życzenie. Dla niepoznaki była to
dwójka, przecież nie mogliśmy mieć małżeńskiego apartamentu, no ale to nie było
ważne, bo nam zależało tylko na tym, żeby być razem, bo i tak radziliśmy sobie
na wąskich, pojedynczych łóżkach. Zresztą nie zawsze robiliśmy to w łóżku.
Jakoś
w końcu udało mi się porozmawiać z Jurgenem, oczywiście zaznaczyłem, że ta
rozmowa musi pozostać między nami, bo przecież to miał być gwiazdkowy prezent,
niespodzianka. Umówiłem się z nim, że kiedy będziemy na koncercie w Hannoverze,
to się spotkamy. On przyniesie mi prospekt z motocyklami, a ja wybiorę ten,
który będę chciał wziąć dla Toma i wówczas omówimy wszystkie szczegóły
transakcji. Największym problemem dla mnie było tylko to, co powiem Tomowi,
przecież będzie z pewnością pytał dokąd wychodzę sam. Bolało mnie trochę to, że
będę musiał go jakoś oszukać, ale przecież nie robiłem tego w złej wierze, ja
po prostu musiałem, chcąc zrobić mu niespodziankę.
Dziś
jednak wiem, że mogłem powiedzieć mu prawdę, nie zdradzając faktu, jaki to ma
być prezent, chociaż tak naprawdę to była jedynie kropla, nie mająca aż tak
wielkiego znaczenia, w morzu moich wcześniejszych kłamstw.
***
Bill
obudził się w hotelowym łóżku koło południa. Przyjechali od razu po koncercie w
środku nocy, ale czarnowłosy i tak zazwyczaj sypiał do południa, jeśli nie miał
żadnych zajęć i nie musiał się zrywać skoro świt. To był jeden z wolnych dni
między występami, no i byli w Hannoverze, a tu miał mieć spotkanie z Jurgenem w
sprawie zakupu motocykla dla Toma.
Pierwsza
jego myśl po przebudzeniu była właśnie o tym, druga - jaką bajeczkę wymyślić na
tę okoliczność, co sprzedać bratu. Może dobrym pretekstem będzie wypad na
jakieś zakupy? A może po prostu wtajemniczyć w to wszystko Georga i z nim się
wyrwać na to spotkanie? On z pewnością pomoże mu wymyślić dobry pretekst.
Uznał, że to jest całkiem niezły pomysł, ale niestety po chwili okazało się, że
nierealny do wykonania.
–
O, obudziłeś się? – powitał go wesoły głos Toma, który właśnie wyszedł z
łazienki. – To ja zamówię śniadanie.
–
Wezmę za ten czas prysznic – odparł bliźniak, który właśnie wygramolił się z
łóżka i na dzień dobry czule cmoknął brata.
Był
podekscytowany tym dniem i nie potrafił myśleć o niczym innym. Teraz
priorytetem było zatelefonować do Jurgena, ale żeby to zrobić musiał coś
wykombinować, by być sam, a to wcale nie było takie proste. Kiedy jedli
śniadanie, Tom zaczął się zastanawiać nad spędzeniem tego dnia. Przytakiwał
tylko głową, nie skupiając się za bardzo na tym co mówi brat. Wiedział, że po
śniadaniu pod byle pretekstem będzie musiał iść do Georga i o wszystkim mu
powiedzieć, ale jak to zrobić i co wymyślić, żeby przypadkiem Tom nie poszedł
za nim?
–
Billy, ty w ogóle mnie słuchasz? Jesteś dziś jakiś rozkojarzony.
–
Boli mnie głowa, muszę wziąć jakąś tabletkę. – Właśnie wpadł na genialny
pomysł, że zaraz zajrzy do swojej walizki, upchnie gdzieś tabletki od bólu
tylko po to, aby stwierdzić, że już żadnej nie ma, a to będzie genialny
pretekst, żeby iść po nie do Georga. I właśnie wtedy, ktoś zapukał do ich
drzwi. Niestety był to kumpel, do którego miał zamiar za chwilę się udać.
–
Cześć chłopaki! – Georg wparował do pokoju, kiedy tylko usłyszał zza drzwi
„proszę”. – Macie jakieś plany na dziś?
–
W sumie właśnie się nad tym zastanawialiśmy, a co? – Spojrzał na niego Tom.
–
Tu jest taki zajebisty salon z gitarami, pamiętasz? Kiedyś już w nim byliśmy i
pomyślałem, że może byśmy tam pojechali?
Billowi
bardzo spodobał się ten pomysł, bo on był mu bardzo na rękę. Oni tam pojadą, a
on w tym czasie spotka się z Jurgenem. Wszystko układało się niemal idealnie,
bo wyglądało na to, że nawet nie będzie musiał nic wymyślać, żeby wyjść samemu
z hotelu.
–
Jasne, jedźcie! – podchwycił. Tom pojrzał na niego odrobinę zaskoczony, bo
powiedział to z ogromnym entuzjazmem.
–
A ty?
–
Ja posiedzę w hotelu, może coś obejrzę. Wiesz, że mnie gitary za bardzo nie
interesują.
–
No dobra, tylko o której? Może skoczymy gdzieś na obiad i potem pojedziemy?
–
Możemy, trzeba zapytać Alexa, czy nie będzie gdzieś jechał, wiesz, że Marcus
może mieć coś do załatwienia.
Nie mieli w trasie swoich samochodów, więc
jeśli chcieli gdzieś jechać służbowym vanem, byli trochę uzależnieni od planów
menagera.
–
To ja pójdę zapytać – zaoferował się Bill. Musiał stąd wyjść, żeby
zatelefonować do Jurgena, a to był idealny pretekst. Kiedy tylko zamknął za
sobą drzwi i oddalił się na bezpieczną odległość, od razu wybrał numer do
znajomego.
–
No hej, jesteśmy w Hannoverze, więc dzwonię, bo mieliśmy się spotkać, o której
możesz i gdzie? Najlepiej gdzieś niedaleko hotelu, no i chciałbym jak
najwcześniej.
–
Cześć Bill, a gdzie się zatrzymaliście?
–
Jesteśmy w Grand Hotelu.
–
No okej, to jak skręcisz w lewo wychodząc, na końcu ulicy, tuż przy
skrzyżowaniu jest taka mała knajpka, nie pamiętam nazwy, ale trafisz, bo jest
jedna, zaraz na rogu, więc spotkajmy tam o osiemnastej.
Bill
się skrzywił. Dla niego to było trochę za późno.
–
A nie dasz rady wcześniej? Tom jedzie niedługo do salonu z gitarami z Georgiem,
chciałbym to załatwić nim wróci.
–
No niestety, wcześniej nie dam rady, sam rozumiesz, obowiązki. To jak?
–
No dobra, trudno, to będę o osiemnastej, na razie.
– Na razie.
Rozłączył się szybko i ruszył w
stronę pokoju Marcusa. Czuł się jak jakiś konspirator, dawno tak nie
kombinował, ale zrobienie bratu takiej niespodzianki było tego warte. Miał
nadzieję, że wszystko poukłada się po jego myśli, najbardziej obawiał się tego,
co powie Tomowi kiedy wróci, a on już będzie w hotelu. Stwierdził, że
najlepszym alibi będzie eskapada po sklepach, chociaż wróci z pustymi rękoma, a
to było do niego niepodobne, żeby nic nie kupić. Najwyżej powie, że nic mu się
nie spodobało. Trudno, nawet jeśli to będzie dla Toma podejrzane, kiedyś o
wszystkim mu opowie, żeby nie miał żadnych wątpliwości.
Udało mu się pomyślnie obgadać
sprawę samochodu z Marcusem i wrócił do pokoju zadowolony. Przezornie zaklepał
auto na piętnastą, mając nadzieję, że w tym salonie trochę im zejdzie i będzie
mógł spokojnie załatwić swoją sprawę. Tuż po tej godzinie wzięli auto i jeszcze
pojechali na obiad. Bill celowo wybrał restaurację w odleglejszej części miasta,
aby zyskać na czasie. Nim tam dojadą, zjedzą, a potem go odwiozą, trochę czasu
minie, jednak nie odzywał się ani słowem na ten temat, nie namawiał ich, aby
się nie spieszyli, bo to mogłoby wzbudzić podejrzenia. Kiedy odstawili go pod
hotel, było przed siedemnastą. Wrócił więc spokojnie do swojego apartamentu i
włączył telewizor, po czym zaległ na łóżku. Miał jeszcze godzinę do spotkania,
jednak kiedy zostało do niej niespełna piętnaście minut, rozdzwoniła się jego
komórka. Najpierw myślał, że to może Tom, ale kiedy spojrzał na wyświetlacz,
zobaczył, że dzwoni Jurgen. Ucieszył się, bo chciał to załatwić jak
najszybciej.
–
Już jesteś? – odebrał.
–
Słuchaj stary, bardzo cię przepraszam, wiem, że masz blisko i pewnie jeszcze
nie czekasz, ale nie dam rady na osiemnastą, spóźnię się do pół godziny,
zadzwonię jeszcze raz, jak będę jechał. Sorry, to naprawdę nie z mojej winy.
Bill
sapnął. To nie było mu na rękę, do tej pory Tom mógł wrócić, ale nie miał
wyboru.
–
No dobra, trudno. To daj znać, jak będziesz jechał.
***
Chłopcy
wracali z salonu gitar, żywo rozprawiając o instrumentach. Byli podekscytowani,
planując zakup konkretnych modeli w najbliższym czasie. Nawet Aleks włączył się
do ich rozmowy, bo sam trochę amatorsko grywał i z chęcią razem z nimi tam
pojechał. Zbliżali się już do hotelu i właśnie zatrzymali na światłach, a wtedy
Tom który siedział po prawej stronie, zerknął od niechcenia w szybę. Już miał
szturchać Georga, aby powiedzieć mu, że w oknie knajpy, jaka znajduje się po
jego prawej stronie, siedzi przy stoliku chłopak łudząco podobny do Billa, ale
nie zdążył, bo światła właśnie zmieniły się i samochód ruszył. W ostatniej
chwili jeszcze wytężył wzrok wbijając go we wciąż widoczną, czarną czuprynę, i
poczuł na plecach zimny dreszcz. Odwrócił się całym ciałem i niemal
przyklejając nos do szyby wciąż tam patrzył, aż Aleks skręcił i witryna
kawiarni zniknęła z jego oczu.
–
Kurwa… – przeklął, przekręcając głowę w stronę Georga, który najprawdopodobniej
przed chwilą zobaczył to samo, bo właśnie zdezorientowany spojrzał na niego:
–
Też widziałeś to co ja?
–
Noo… – mruknął nieswojo Tom.
Kiedy
wysiedli pod hotelem, tylko rzucił do Georga.
–
Pójdę tam, stanę po drugiej stronie i zaczekam. Gdybyśmy obaj byli ślepi i
mieli omamy, a Bill jest w hotelu, to zadzwoń.
Georg
już nie odpowiedział, skinął jedynie głową. On nie miał żadnych wątpliwości.
Zbliżała
się godzina dziewiętnasta, było już ciemno jak przystało na listopadowy
wieczór, więc wiedział, że z kamuflażem raczej problemu nie będzie. Nałożył na
głowę kaptur bluzy i przeszedł na drugą stronę ulicy. Już się nie łudził, że
się pomylił, że jego wzrok spłatał mu figla, tym bardziej, że Georg nie
dzwonił. Całkowitej pewności nabrał jednak dopiero wówczas, gdy stanął tuż przy
pniu drzewa, w miejscu, gdzie było najciemniej. W kawiarni naprzeciwko, tuż
przy oknie siedział Bill na wprost Jurgena, żywo z nim o czymś rozprawiając,
uśmiechał się i gestykulował, czasem zerkał na stolik, jakby w coś się
wpatrując. Wprawdzie nie robił niczego złego, zobaczył się z dawnym kolegą,
ale... A może po prostu pod jego nieobecność mu się nudziło, a tamten właśnie
zadzwonił i chciał się spotkać? No dobra, tylko dlaczego akurat do Billa? Nie pamiętał,
żeby wtedy wymienili się kontaktami. Wciąż starał się też przypomnieć sobie,
jakiej orientacji był Jurgen, i kiedy zaczął szperać w pamięci, przypomniał
sobie, że w szkole uganiał się za dziewczynami. No chyba, że był biseksualny i
może jemu także spodobał się Bill? A co, jeśli go właśnie podrywa? Czy powinien
zaufać Billowi?
Starał
się przez ten ostatni czas, bardzo się starał, ale to już nie było to, co w ich
początkowej, partnerskiej relacji. Nie ufał ślepo, bezgranicznie, po tym co mu
zrobił, nie potrafił. Był czujny, każdy jego gest, słowo, czyn, wzbudzały
podejrzenie, a teraz? Teraz drżał ze strachu stojąc po drugiej stronie ulicy i
patrząc w tę kawiarnianą wystawę. Gdyby się nie dowiedział o tej zdradzie,
pewnie w ogóle by się tym nie przejął traktując to jako zwykłą rzecz, normalne
koleżeńskie spotkanie, ale teraz odbierał wszystko zupełnie inaczej,
podejrzliwie i z obawą. Nie umiał tak żyć, nie chciał, mimo ogromnej miłości do
Billa było mu bardzo ciężko. Nie kontrolował go, nie podsłuchiwał z kim
rozmawia przez telefon i starał się nie być przewrażliwionym, ale dziś nie
wytrzymał, musiał tutaj przyjść i zobaczyć go na własne oczy, zupełnie jakby
chciał sam sobie udowodnić, że nic złego się nie dzieje. Jeśli Bill zaraz wróci
do hotelu i szczerze mu o tym spotkaniu opowie, to odetchnie z ulgą. Pójdzie za
nim i jeśli czarnowłosy zapyta gdzie był, powie, że wyszedł po papierosy i
nigdy nie przyzna się, że go szpiegował. Byleby tylko tak właśnie się stało…
***
Bill
siedział pochylony nad prospektem, jaki przyniósł mu Jurgen i wpatrywał się w
model motocykla, jaki miał kupić dla Toma. Wyglądał świetnie, chociaż w
zasadzie się na tym nie znał, ale kolega podpowiedział mu, jaki najbardziej
podoba się jego bratu, więc decyzja zapadła.
–
A może chcesz podjechać do salonu i zobaczyć to cacko na żywo? – zaproponował
chłopak.
–
Serio? Masz czas? – ożywił się Bill, promiennie uśmiechając.
–
Mój drogi, klient nasz pan! – zaśmiał się i skinieniem dłoni przywołał kelnera.
Bill chciał płacić, ale Jurgen żartował, że to spotkanie biznesowe i stać go na
kawę dla takiego klienta. W końcu niecodziennie sprzedawał Harleya, a prowizja
od takiego zakupu będzie pokaźna.
Wyszli
z kawiarni, skręcając w lewo, gdzie tuż za rogiem czekało jego auto. Bill nie
rozglądał się, bo nie miał pojęcia, że po drugiej stronie ulicy, tuż przy
drzewie stoi brat i bacznie obserwuje każdy jego ruch. Był radosny i
roześmiany, po prostu szczęśliwy na samą myśl, że będzie mógł także niebawem
sprawić radość ukochanemu. W takim właśnie nastroju wsiadł do auta Jurgena i
zniknął z pola widzenia Toma, nawet nie wiedząc, że ten idzie za nim, trzymając
się w odpowiedniej odległości tak, aby nie mógł go zobaczyć. Kiedy samochód
odjechał, jeszcze chwilę stał patrząc w jego światła, po czym załamany odwrócił
się, wracając do hotelu.
Po
drodze wyjął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego wsuwając w usta
drżącą dłonią. Był zdenerwowany, chociaż jeszcze nie panikował, obiecując
sobie, że poczeka aż wróci Bill i przekona się co mu powie. Nie miał pojęcia
ile to będzie trwało, ale czas w oczekiwaniu wlókł się niemiłosiernie. Zawsze
tak było, kiedy na niego czekał, a teraz jakby wskazówki zegarka przesuwały się
jeszcze wolniej. Jednak Bill wrócił szybciej, niż się tego spodziewał. Podczas,
kiedy on leżał na łóżku bez emocji wpatrując się w ekran telewizora, jego brat
energicznie wszedł do apartamentu. Od razu na niego spojrzał. Bill był wesoły,
uśmiechnięty, i nadzwyczaj radosny.
–
Dawno wróciliście? – zapytał beztrosko, rzucając się na łóżko. Zaraz też czule
musnął usta bliźniaka, nim ten zdążył odpowiedzieć. Tom zaciągnął się jego
zapachem, ale nie poczuł od niego obcych perfum.
–
Jakiś czas temu – odpowiedział.
–
I co? Upatrzyliście coś dla siebie? Coś oglądasz? – Bill wziął pilot i zaczął
przestawiać kanały.
–
No, coś tam upatrzyliśmy – odpowiedział zdawkowo szatyn i ze ściśniętym, pełnym
obawy sercem, zapytał: – A ty gdzie byłeś?
–
Nudziło mi się samemu, to poszedłem pooglądać ciuchy, ale nic nie wpadło mi w
oko. – Czarnowłosy odpowiedział bez zająknięcia. Jak zawsze, mały kłamliwy
gnojek miał już z góry wymyśloną bajeczkę. W Tomie się zagotowało. Właściwie
powinien od razu wywalić mu wszystko co wie, przecież do cholery obiecał, że go
nigdy więcej nie oszuka, a co właśnie robił? Kłamał, łgał jak z nut.
Niestety,
nie stało się tak, jakby Tom tego chciał. Bill nie powiedział mu prawdy, więc
widocznie miał coś do ukrycia. Wprawdzie nie wierzył, że coś między nimi się
wydarzyło, bo zbyt szybko wrócił, więc nie mogli daleko odjechać, a przecież
wątpił, że odwalili szybki numerek w samochodzie, bo nawet nie mieliby gdzie się
zatrzymać w centrum miasta. Może to były dopiero jakieś podchody, może pierwsza
randka? Dobra, stłumi to w sobie i poczeka, może uda mu się przyłapać go na
gorącym uczynku, chociaż wciąż miał nadzieję, że wcale nie chodzi o to, o co go
podejrzewał. I między innymi dlatego nie chciał powiedzieć mu wprost, że
bezczelnie kłamie. Obiecał sobie cierpliwość, choć to było sprzeczne z jego
charakterem, ale nauczył się jej dzięki tamtemu wyczynowi Billa. Chciał
zaczekać i przekonać się, czy on znów zamierza go zdradzić. Jednak przez
kolejne dni nie działo się zupełnie nic, Bill nigdzie sam się nie urywał, ani
nie zauważył, aby do kogoś skrycie dzwonił, więc odpuścił sobie wymówki, ale
był czujny.
I
tak płynął im czas. Dni mijały na koncertach i na odpoczynku. Żyli wciąż w
swojej bajce i nic nie zapowiadało, że to się wkrótce zmieni. Aż nadszedł
koniec trasy i jeden wieczór, który zamienił życie Billa w piekło.
Bill to się nawet nie zastanowił, że przydało by się żeby póki co nic nie kombinował, nawet urodzinowych niespodzianek bo takie kupowanie w tajemnicy motocyklu dla Toma może być powodem wielu domysłów i nieporozumień. Poza tym Tom od razu zauważył, że Bill dziwnie się zachowuje, nabrał podejrzeń w kierunku zdrady bo widocznie jeszcze nie odbudował swojego zaufania do niego... Trudna sytuacja, tym bardziej, że Bill nie powiedział wszystkiego... Ciężko przewidzieć jak to się dalej potoczy.
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie brzmi wręcz przerażająco, zastanawia mnie co to za wieczór, który zmienił życie Billa w piekło...
Dzięki wielkie za tą część i czekam na następną :)
Pozdrawiam!
Już nie raz mieliśmy przykład, że Bill nie myśli racjonalnie, on w ogóle nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich zachowań, nigdy. I między innymi właśnie przez to, będzie miał solidnie za swoje.
UsuńDziękuję, że zechciałaś zostawić kilka słów, bo już myślałam, że nie będzie ani jednego komentarza :(
Pozdrawiam serdecznie :)
Część bardzo ciekawa, szczególnie ze względu na przebieg wydarzeń i zakończenie, które sprawia, że czytelnik chce natychmiast zaspokoić ciekawość i dowiedzieć się co dalej. Rzecz jasna nie napiszę nic odkrywczego bo tak jak w poprzednich częściach otrzymałam to czego się spodziewałam - nadal ten sam wysoki poziom, unikalny styl, dopracowana i przemyślana fabuła, której każdy element ma sens. A co do fabuły to moim zdaniem Bill już chyba z przyzwyczajenia nie potrafi powiedzieć szczerze wszystkiego od początku do końca i znów zaczyna dalej brnąć w te swoje kłamstwa. Mam wrażenie, że Bill nie zdaje sobie sprawy, że jeśli Tom dowie się całej prawdy, ale nie od niego tylko od innych to nie dostanie już kolejnej szansy. Cóż, czas pokaże.
OdpowiedzUsuńDużo weny twórczej!
Pozdrawiam,
E.G.
Czekałam na Twój komentarz, bo Ty jesteś zawsze i miałam nadzieję, że teraz też będziesz, nie zawiodłam się :D. Ale i tak mam wrażenie, że opowiadanie schodzi na psy, bo już prawie nikt nie ma nawet ochoty skomentować :( No ale dobrze, że mam chociaż kilku wiernych czytelników i jest jeszcze dla kogo pisać!
UsuńTen odcinek należy do grupy tych nudniejszych, zdaję sobie sprawę z tego, jednak kilka faktów i decyzji jakie się w nim zawarły, będzie niezbędne do poprowadzenia dalszej fabuły, której zostało już niewiele. W kolejnym jednak nie powinno być nudy, no i będzie najdłuższy z dotychczasowych, niestety tak wyszło ;)
I oczywiście swoim komentarzem trafiłaś w punkt!
Bardzo Ci dziękuję i pozdrawiam cieplutko :)