Część 45.
Była dziewiętnasta trzydzieści kiedy
Bill zszedł na dół. Tom siedział na kanapie w salonie z laptopem i piwem. Trzy
butelki stały na podłodze już opróżnione, a skutek tego był widoczny w jego
spojrzeniu, kiedy je uniósł na bliźniaka, który właśnie się zatrzymał tuż obok.
Jego widok na moment odebrał mu mowę. Był zauroczony i jednocześnie zaskoczony.
Bill gdzieś się wybierał i wyglądał obłędnie. Chociaż, nie. On wyglądał
cholernie seksownie i wyzywająco. Gdyby wychodził z nim, Tom z pewnością
jedynie czułby dumę, ale raczej nie wyglądało na to, że gdzieś go zaprasza, bo
oznajmił krótko:
– Wychodzę, nie wiem o której wrócę.
– Jak to wychodzisz? – zapytał z
pretensją lekko podchmielony bliźniak.
– Normalnie, Tommy. Mam prawo gdzieś
wyjść sam.
– Nie możesz wychodzić sam, jeszcze
wyglądając w ten sposób. – Teraz szatyn wstał i zmierzył go taksującym
spojrzeniem, a Bill jedynie założył przedramiona na torsie i hardo uniósł
głowę. Był cały ubrany na czarno, miał na sobie opięte, czarne spodnie ze skóry,
tegoż samego koloru ramoneskę, a pod spodem także czarną koszulkę z niewielkim
napisem. Niewielkim, ale jakże sugestywnym.
– I jeszcze ta koszulka?! – żachnął
się bliźniak, który mimo, że widział jedynie dwie litery wyłaniające się zza
boków kurtki i zasłaniających napis na niej rąk Billa, to doskonale ją znał.
– Tommy, to tylko koszulka – Bill
przewrócił oczami.
– Z napisem „Take me”! No i co
jeszcze?! – podniósł głos. – I co? Może umówiłeś się z tym chłoptasiem?
Wiedziałem, że do niego zadzwonisz, wiedziałem!
– Upiłeś się czterema piwami –
westchnął Bill, który w tym samym czasie usłyszał dźwięk komórki i wyciągnął z
kieszeni telefon. – Mam taksówkę – dodał, zupełnie spokojnie, ignorując
insynuacje bliźniaka, po czym obrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi.
– Bill! Kurwa mać! Stój! – krzyknął
za nim, ale brat zatrzymał się dopiero w holu.
– Jeśli to ci ulży, nie umówiłem się
z żadnym chłoptasiem. Umówiłem się z Bastienem i z jego facetem na drinka, mamy
do obgadania sprawy naszej współpracy. Miłego wieczoru – wyrecytował
czarnowłosy i wyszedł, pozostawiając bliźniaka samego. Tom nie miał pojęcia, że odrobinę nagiął rzeczywistość,
ale to go uspokoiło. Usiadł z powrotem na kanapie i sięgnął po niedopite piwo.
A jeśli Bill go okłamał? Jeśli wcale nie umówił się z Bastienem? W jednej
chwili ten domysł wywołał silny dreszcz strachu. Gdyby nie pił, z pewnością
pojechałby za nim, śledził i dowiedział się z kim to miał zamiar spotkać się
jego mały brat. Mógł wziąć taksówkę, ale na to było już za późno. Właśnie odjechał.
Dzisiejsze popołudnie spędzili
właściwie osobno, Bill najpierw siedział godzinę w wannie, a czas spędzony na
wspólnym zjedzeniu obiadu zupełnie przemilczeli. Potem rozeszli się do swoich
zajęć; on na trochę zamknął się w studio, a Bill umknął na górę. Nie miał
pojęcia co tam robił, ale z pewnością część, o ile nie większość czasu,
poświęcił zrobieniu się na bóstwo. Wprawdzie nigdy nie wychodził niechlujnie
ubrany, czy też nieuczesany, ale dziś był odpicowany jak na jakąś zajebistą
imprezę.
Miał ogromną chęć go sprawdzić,
tylko jak miał to zrobić, aby Bill nie był tego świadomy?
***
Kafejka w jakiej Bastien miał się
spotkać z Billem, była niewielka i bardzo przytulna. Znajdowała się niedaleko
klubu Barona i była typową kawiarnią, z dobrymi trunkami, pysznym ciastem i
wyśmienitą, pachnącą w całym pomieszczeniu kawą. Przed ciekawskimi spojrzeniami
innych, chroniły każdego gościa wysokie kanapy, które otaczały niewielkie
stoliki. Ciepłe, pastelowe barwy stanowiły wystrój pomieszczenia, które było
dość lubianym i chętnie odwiedzanym przez stałych bywalców miejscem. Bastien
lubił tu spotykać się ze znajomymi, a także swoimi współpracownikami. Często
właśnie tu, przy lampce dobrego wina, czy też filiżance kawy dopinał na ostatni
guzik kontrakty, albo ustalał szczegóły współpracy. Bywał tu także kiedyś z
Maxem, jak też z innymi partnerami, spotykał się też ze swoją przyjaciółką i
wokalistką Caroline.
Dziś miał na tej kanapie, tuż na
wprost, usiąść jego ideał i miłość, niedoszły kochanek i partner. Był nieco podekscytowany
i nie miał pojęcia, czemu tak nagle Bill chciał spotkać się z nim sam na sam.
Co takiego chciał mu powiedzieć, czego powiedzieć nie mógł dziś w firmie? Był
pełen nadziei, ale też i niepewności. Znów będzie miał go blisko, na
wyciągnięcie ręki i znów usilnie będzie się starał nie obnażać ze swoim
uwielbieniem, co raczej dość kiepsko mu dziś wychodziło. I, o ile tuż po
przyjściu do studio jakoś trzymał fason, tak potem zupełnie przestał się
kontrolować śląc mu tęskne, pełne uwielbienia spojrzenia. Jeszcze trochę, a
zacząłby wzdychać na jego widok. Nienawidził siebie za tę słabość, nienawidził
za tę miłość, której nie umiał zabić, doskonale wiedząc, że zgadzając się na
takie spotkania jeszcze bardziej będzie ją podsycał. Ten tygodniowy odwyk w zasadzie
nic mu nie dał i teraz stwierdził, że to wszystko było zupełnie bez sensu.
Musiałby przestać z nim współpracować, wyjechać na drugi koniec świata,
zupełnie się od niego odizolować. To było niemożliwe, ale mógł chociaż nie
spotykać się z nim na innej, niż zawodowa płaszczyźnie, jednak odmówić mu nie
potrafił, no i cholernie był ciekaw, co czarnowłosy ma mu do powiedzenia w
cztery oczy.
Przyszedł tu pół godziny wcześniej,
aby zająć dobre miejsce, z którego będzie miał idealny punkt obserwacyjny
wejściowych drzwi. Zamówił lampkę dobrego, czerwonego wina i czekał. Te
kilkadziesiąt minut dla niego trwały całe wieki. Co chwila zerkał na zegarek
niecierpliwie wypatrując go w drzwiach. Kiedy zobaczył w oknie, że podjechała
taksówka poczuł nagły skok adrenaliny i nie pomyliła go intuicja. Nie minęło
kilka minut, a jego czarnowłosy Bóg przekroczył próg kawiarni.
Bill miał swój niepowtarzalny styl,
właściwie nie do podrobienia, bo jeśli nawet ktoś założyłby te same ciuchy co
on, to i tak wyglądem nigdy nie był w stanie mu dorównać. On miał w sobie to
trudne do zdefiniowania coś, czego nie miał nikt inny. Zawsze wyglądał
świetnie, nawet na co dzień, ale czasem jego widok zapierał dech w piesiach.
Tak było w piątek w klubie, tak też stało się i tego wieczoru. Z wrażenia
Bastien poczuł suchość w ustach, ale nim zwilżył je łykiem wina, wstał i uniósł
do góry rękę, aby przybysz mógł go spostrzec. Tym ruchem ściągnął jego
spojrzenie, widział, jak uśmiechnął się i ruszył wolnym krokiem w jego stronę.
Nie mógł oderwać od niego spojrzenia, a kiedy obydwaj usiedli, odezwał się,
starając usilnie przybrać spokojny, niemal obojętny ton głosu:
– Witaj ponownie, Bill. Czego się
napijesz?
Czarnowłosy zaśmiał się cicho.
Bastien zachowywał się jakoś inaczej niż zwykle, z widocznym dystansem, ale
wiedział, że dziś wyciągnie z niego każdy powód takiego zachowania.
– No hej Bastien, a mogę najpierw
kartę? – Chłopak nieco się zmieszał, ale kiwnął na zaprzyjaźnioną kelnerkę,
wszak był tu stałym bywalcem. Dziewczyna szybko się pojawiła, podając mu
niewielką, cienką książeczkę, jednak on nawet jej nie otworzył. – Albo nie,
zdam się na panią. Lampkę najlepszego, półsłodkiego, czerwonego wina. – Patrząc
dziewczynie w oczy, czarująco się uśmiechnął i nie gasząc tego uroczego grymasu
twarzy, przeniósł wzrok na Bastiena.
– Przynieś całą butelkę – rzucił
blondyn, nim dziewczyna się oddaliła.
– Widzę, że planujesz posiedzieć tu
dłużej – Bill puścił mu oczko.
– Czemu nie? Jeśli masz ochotę, mogę
tu siedzieć ile tylko zechcesz, pewnie mamy o czym rozmawiać, hmm? – chłopak
zmrużył oczy, wpatrując się z swojego rozmówcę.
– Pewnie i mamy, po to tu jestem. –
Bill wsparł brodę na dłoni i nie uciekając spojrzeniem, wpatrywał się dziwnym,
tajemniczym wzrokiem w Bastiena. Chłopaka przeszył dreszcz. Dawno nie czuł na
sobie jego spojrzenia z taką intensywnością. Nie wytrzymał i jednak zerknął w
inną stronę, na szczęście właśnie kelnerka przyniosła zamówioną butelkę i
postawiła przed Billem kieliszek, po czym wypełniła go odrobiną trunku do
spróbowania. Bastien tylko skinął ręką, na znak, że zdaje się na jego gust,
dopijając resztę ze swojego, wcześniej zamówionego kieliszka. Bill wolno
umoczył usta i posmakował.
– Świetne… – szepnął. Dziewczyna z
uśmiechem dolała do obu lampek wina, a kiedy odeszła, upił kolejny łyk.
Napięcie rosło. Bastien milczał,
także delektując się trunkiem i widokiem czarnowłosego anioła. Znów czuł jakiś
strach, paraliż wszystkich zmysłów, zupełnie jak na samym początku ich
znajomości. Miał wrażenie, że nie był z nim w takiej sytuacji sam na sam całe
wieki, a minął zaledwie tydzień i jeden dzień od chwili, kiedy się od niego
wyprowadził.
Bill w końcu odstawił kieliszek.
– Pewnie zastanawiasz się, dlaczego
chciałem się z tobą spotkać, prawda?
– Prawda – odparł krótko blondyn.
– Chciałem cię przeprosić za to, co
wydarzyło się tuż przed moim powrotem do domu.
Bastien uniósł do góry brwi w
wyrazie zdziwienia. Owszem, spodziewał się w końcu kiedyś przeprosin, ale
przecież nie za to. To było dla niego czymś cudownym, wartym zachowania w
pamięci, czymś, o czym ciągle myślał i co wspominał przez cały ten czas, choć
to sprawiało mu ból, ale z zupełnie innych względów. I teraz podobnie zabolały
te przeprosiny Billa, jeśli przepraszał za to, o czym właśnie pomyślał.
– A konkretnie za co? – Chciał mieć
pewność.
– Za moją słabość w studio.
– Dlaczego właśnie za to?
Teraz, to pytanie zdziwiło
czarnowłosego.
– Dlaczego? Bo to nie powinno się
wydarzyć, jestem związany z kimś, kogo kocham, a pozwoliłem ponieść się chwili.
Dlatego poprosiłem o dyskrecję. – Nie wiedział, że taka odpowiedź była jak
kolejny cios ostrym narzędziem słowa.
– No widzisz, Bill… Ty kogoś
zdradziłeś i to tkwi drzazgą w twoim sumieniu, i za to powinieneś przeprosić
raczej siebie, nie mnie. Mnie to akurat nie boli, to było dla mnie czymś
wspaniałym, zabolało mnie natomiast coś innego, i za to oczekiwałem przeprosin.
– Chodzi ci o moją ucieczkę?
– Też, ale głównie o to, co
napisałeś mi na kartce. Podziękowania za gościnę przyjąłem, chociaż miałem
nadzieję, że usłyszę je z twoich ust, ale ta wzmianka o zachowaniu dyskrecji,
była twoim faux pas…
To było niczym policzek. Bill poczuł się
okropnie i było mu po prostu wstyd, chciał jak najszybciej się wytłumaczyć,
więc przerwał mu wpół zdania:
– Nie chciałem cię tym urazić… – Ale
Bastien tylko uniósł do góry rękę, tym samym prosząc, aby dał mu dokończyć.
Zamilkł więc.
– Chcę, żebyś wiedział, że moje
intymne sprawy, to, co przeżyłem z kimś, to wszystko pozostaje we mnie i nie
rozgłaszam tego na prawo i lewo. To moja i tylko moja tajemnica. I jeszcze tej
drugiej osoby, która także powinna zachować to dla siebie, choć bywa różnie.
Usprawiedliwia cię to, że może ktoś kiedyś cię zawiódł w tej kwestii i wolisz
być ostrożny, jednak to mnie najbardziej dotknęło, choć nie powiem, że twoja
ucieczka także nie sprawiła mi przykrości. – Dokończył swoją wypowiedź Bastien,
patrząc na Billa, który teraz utkwił wzrok w lekko kołyszącej się powierzchni
wina w swoim kieliszku. Zupełnie nie wiedział co ma odpowiedzieć, było mu
cholernie głupio. Wcześniej rozważał wszystkie powody milczenia blondyna, tylko
nie ten. Teraz, po chwili ciszy uniósł wzrok i spojrzał mu w oczy.
– Przepraszam Bastien. Naprawdę nie
chciałem cię zranić, ani sprawić przykrości, bardzo cię lubię, jesteś mi w
pewnym sensie bliski i wiem, że zachowałem się jak ostatni dupek.
– W pewnym sensie, choć z pewnością
nie w takim, w jakim bym chciał… – podchwycił chłopak i uśmiechnął się lekko. –
Ale spoko luz, przyjmuję twoje przeprosiny, wierząc, że nie zrobiłeś tego ze
złej woli.
– Pogubiłem się tamtego dnia, dałem
się ponieść pożądaniu, zupełnie straciłem głowę…
– Często ją tak tracisz, kiedy z
kimś jesteś? – przerwał mu Bastien, ponownie zbijając go z tropu. Teraz z pewnością
myślał o nim bardzo źle, mimo całej swojej dla niego sympatii. Myślał, jak o
zwyczajnym zdrajcy.
– Będę z tobą szczery… Zdarza mi
się, taką mam naturę. Potem żałuję, ale czasu cofnąć nie mogę. Niekiedy nie
potrafię się zdecydować, czego tak naprawdę chcę. Jestem bardzo trudny, ale to
pewnie już wiesz… – Bill uniósł spojrzenie i wbił je w oczy blondyna. Widział,
jak ten przełyka ślinę, jak wolno przesuwa się jego krtań.
– No tak, jesteś nieodgadniony, ale
tego nie wiedziałem. Niezłe z ciebie ziółko i bardzo fascynujące, na dodatek
cholernie uzależniające – uśmiechnął się chłopak.
Powoli z serca czarnowłosego spadały
kamienie. Bastien stawał się z każdym wypowiedzianym zdaniem tamtym Bastienem,
którego tak bardzo polubił i który w pewnym sensie fascynował go.
– Ciepło tu – Zdjął ramoneskę i
dopiero teraz oczom Barona ukazał się napis na jego koszulce: „Take me”. Serio?
Założył ją specjalnie, czy był to czysty przypadek? Ponownie przełknął ślinę.
On doskonale wiedział, jak na niego działa, dlatego też nawet nie skomentował
tego co widzi, chociaż bardzo by chciał. Obiecał sobie, że nie będzie
ostentacyjnie wyrażał swojego uwielbienia. Właściwie przysiągł to sobie, a i
tak już powiedział za dużo.
– W każdym razie chciałem cię
przeprosić za tę niefortunną kartkę, działałem pod wpływem chwili. Chcę ci też
już osobiście podziękować za to, że mogłem się u ciebie schronić. To była dla
mnie nieoceniona pomoc. I chcę ci jeszcze wyznać, że przez te dni, kiedy
milczałeś, bardzo mi ciebie brakowało – wyrecytował Bill, choć zaraz pomyślał,
że to ostatnie zdanie mógł sobie darować, ale jednocześnie przypomniały mu się
jego rozmyślania na ten temat w wannie. Bastien musi wiedzieć, że jest dla niego
ważny, aby nie zraził się i, aby wszystko wróciło do stanu sprzed tego
nieszczęsnego loda.
– To miłe, Bill – Baron uśmiechnął
się, Czarnowłosy nie wiedział, ale w tej chwili serce DJ’a opłynęło przyjemne
uczucie ciepła. Tak… Był dla niego ważny, z pewnością nie tak ważny jak dla
niego on sam, ale jednak… Był zadowolony z takiego obrotu sprawy, gdyby nie
uniósł się honorem, prawdopodobnie nigdy by się o tym nie dowiedział, a Bill
nadal traktowałby go jak zwykłego kumpla, nie wyjawiając niczego. Wprawdzie nie
zanosiło się na to, że coś między nimi się zmieni, że stanie się da niego kimś
szczególnym, ale mimo to było warto. I przynajmniej zachował twarz.
–
I dlatego jeszcze raz przepraszam i proszę cię w miarę możliwości, żebyś
zapomniał o tym wszystkim, chciałbym wrócić do naszej relacji, jaką mieliśmy
nim zniknąłem z twojego domu.
Baron
wpatrywał się w niego, nie do końca wiedząc co ma na myśli. Ale jeśli Bill
chciał, aby wszystko było jak wcześniej, to wiedział, że nie będzie mógł mu
tego obiecać.
–
Okay, przeprosiny przyjęte. I jasne, że będziemy się spotykać, mamy przecież
kilka wspólnych projektów do realizacji, ale pewnie rzeczy się zmieniły… –
odpowiedział spokojnie i dopił resztę zawartości swojego kieliszka, po czym
sięgnął po butelkę i dolał trunku Billowi i sobie.
–
A co takiego się zmieniło? – zapytał Bill, nie mając pojęcia do czego zmierza.
– Chodzi o tego twojego Maxa? A właśnie, dlaczego znów z nim jesteś?
Przepraszam, może to zbyt osobiste pytanie, ale wciąż pamiętam co o nim
mówiłeś.
–
Ja też pamiętam i tak szczerze, to sam nie wiem dlaczego… Chyba wyszedłem z
założenia, że lepszy wróbel w garści, niż kanarek na dachu – zaśmiał się, a
czarnowłosy zawtórował mu, ale po chwili oparł się wygodnie i przekręcając
nóżkę kieliszka między kciukiem, a wskazującym palcem, zmrużył oczy wpatrując
się w DJ’a. Znów poczuł pod stopami twardy grunt i tą samą pewność, jaką miał
wcześniej.
–
A kto jest tym kanarkiem? – zapytał.
–
Nie kryguj się Bill, przecież doskonale wiesz, że to ty.
Oczywiście,
że to wiedział, jednak zachowawczo wolał nie ujawniać się ze swoją pewnością
siebie, choć wcześniej wydawało mu się, że tę cechę Bastien w nim lubi najbardziej.
Wszystko szło po jego myśli i chyba wciąż tkwił w jego sercu niczym cierń, choć
co do tego nie miał stuprocentowej pewności.
– Teoretycznie wiem, ale jak sam
mówisz, w tej kwestii wiele się zmieniło. Chociaż nie do końca rozumiem, co ma
do naszej relacji ten cały Max?
– Po prostu, jestem z nim więc sam
rozumiesz, że nie będę cię już adorował, ani o ciebie zabiegał. To byłoby wobec
niego nie fair… – Wolno wycedził Bastien.
No to dowalił… Bill poczuł jakąś
wewnętrzną wściekłość. Czy to znaczyło, że już nie usłyszy od niego żadnych
komplementów i nie zobaczy w jego oczach uwielbienia? Nie, uwielbienie
doskonale widział, tego Baron nie umiał ukryć. Po prostu zadowalał się tym
żigolakiem, pewnie go pieprzył z myślą o nim samym, skoro nie mógł mieć jego. I
po części go rozumiał, miał z pewnością swoje potrzeby i nie mógł żyć w
celibacie, wzdychać do niego, nie mogąc mieć jego fizycznej miłości. Choć pewnie
i tak nadal będzie wzdychał rżnąc tamtego. Swoją drogą ciekaw był jakby z nim
było, no właśnie… Jaki Bastien był w łóżku? Tego z pewnością się nie dowie,
choćby dlatego, że nie chciał zdradzić Toma.
– Daj spokój Bastien, nie
potrzebuję, żebyś do mnie wzdychał, ale przecież możemy zachować nasze
przyjacielskie relacje, spotykać się jak wcześniej – zaśmiał się, choć to
wszystko gdzieś tam wewnątrz mocno go ukłuło.
– Owszem, przyjacielskie relacje
zachowamy, bo wiem, że na nic innego nie mogę liczyć, ale nie będziemy się
raczej spotykać jak wcześniej.
– Z powodu Maxa? Jeśli on cię
ogranicza, to chory związek.
– Nie o to chodzi, Bill…
– Więc o co?
Bastien przez chwilę wpatrywał się w
czarnowłosego nic nie mówiąc. Upił łyk wina nie spuszczając z niego spojrzenia
i dopiero po chwili odpowiedział:
– O to, że leczę się z ciebie.
– Zachorowałeś na mnie? – Niewiele
myśląc, palnął Bill.
– Zachorowałem, a to dość ciężka i
nie wiem, czy uleczalna choroba, ale przynajmniej się staram. – Bastien
wiedział, że nie powinien mu tego mówić, bo od tej chwili jego anioł miał
pewność, że coś do niego czuje, i przez to mógł zranić go mocniej. Miał się
przed nim nie obnażać ze swoją miłością, to sobie wcześniej obiecał, ale teraz,
kiedy patrzył na niego, jego serce znów biło szybciej wyrywając się w jego
stronę. Uwierzył podszeptom głupiej naiwności, która nakazywała mu wyznać
prawdę w nadziei, że może wówczas będzie miał jakieś szanse? Po chwili jednak
błysnęła mu myśl, że być może będzie żałował tego wyznania, jednak już było za
późno, słowa popłynęły umacniając już i tak ogromne ego jego Boga, który teraz
patrzył na niego mrużąc oczy, aż w końcu się odezwał:
– Szybko się poddajesz, Bastien…
Widać to wcale nie jest taka nieuleczalna choroba.
***
Zaimponował
mi. Wtedy zrozumiałem, dlaczego milczał. Nie zastanowiłem się, pisząc tę
kartkę, ale naprawdę bałem się, że chlapnie coś Tomowi, a to byłaby jakaś
masakra. W końcu pewnie Tom i tak by mi wybaczył, ale lepiej było, żeby o
niczym nie wiedział, bo jeszcze gotów się zemścić i zrobić mi na złość. Wtedy
to już z pewnością zerżnąłby tę całą Danielle, albo jakąś inną szmatę, a to by
mnie mocno zabolało. Byłem nieodporny na ból i nie chciałem, aby ktokolwiek mi
go zadał.
No
dobra, pomyślicie pewnie, że ja to mogę kogoś ranić, nie? Tak naprawdę wcale
tego nie chciałem, ale jeśli już się stało, lepiej było nie wywlekać tego na
światło dzienne. Bastien uświadomił mi, że jestem bezpieczny i nasza tajemnica
nie wyjdzie na jaw. Powiem tak szczerze, że ulżyło mi. Mimo to, jednak czułem
się trochę niekomfortowo. Byłem naprawdę pod wrażeniem tego, co mi powiedział.
Nie spodziewałem się, że tak po prostu przyzna, że coś do mnie czuje. Wprawdzie
nie powiedział tego wprost, ale głupi by się nie domyślił. To mi bardzo
schlebiało, poczułem coś w rodzaju dumy, ale też było mi przykro, że on męczy
się z uczuciem do mnie, a ja nie umiem go odwzajemnić. Był naprawdę wspaniałym
chłopakiem, o jakim wielu marzyło. Tymczasem on chciał mnie, a ja…? No właśnie,
czego ja chciałem?
Kochałem
Toma, ponad wszystko, ale wtedy zrozumiałem, że blondyn w jakiś sposób pociąga
mnie. Nie, nie chciałem z nim być, ale chciałem mieć go blisko, na każde
zawołanie. Chciałem spędzać z nim czas i żeby wszystko było jak dawniej. Pragnąłem
pławić się w świadomości, że mnie pożąda. Wiedziałem, że teraz to nie będzie
takie proste, przecież zarzekł się, że nie będzie się więcej o mnie starał,
dlatego musiałem coś zrobić, dać mu choć cień nadziei, że warto. Oczywiście
zamierzałem go trzymać na dystans, zależało mi jedynie, żeby połknął haczyk.
No
dobra, wiem, nie musicie mi wciąż powtarzać, że byłem i jestem pierdolonym
egoistą, któremu chodzi jedynie o własną wygodę i przyjemność. Tak, byłem
egoistą, a kto nim nie jest w większym lub mniejszym stopniu? Na dodatek byłem
psem ogrodnika, sam nie brałem, a i drugiemu nie chciałem dać. Wprawdzie miał
go Max, tylko, że on był jedynie w posiadaniu jego ciała. Bastien z pewnością
wzdychał do mnie, a teraz właściwie miałem pewność, że nie tylko wzdychał.
On
się we mnie zakochał.
***
–
Nie znasz mnie aż tak dobrze, zresztą ja chyba sam siebie nie znam, ale ja wiem
lepiej na co zapadłem.
–
I dlatego chcesz się ode mnie izolować?
–
Tak, bo żeby wyzdrowieć, trzeba odizolować się od źródła zakażenia inaczej w
końcu umrę – stwierdził blondyn z całą powagą w głosie, na co Bill zaśmiał się
cicho.
–
Ależ uderzyłeś w dramatyczny ton… Gdybyś naprawdę umierał, nie odpuściłbyś tak
łatwo, starałbyś się złagodzić ból, jaki czujesz przez to swoje chorowanie, i na
pewno nie byłoby to przebywanie w izolatce.
–
Co chcesz przez to powiedzieć?
–
Domyśl się Baron. O wszystko w życiu trzeba walczyć, sam dobrze wiesz, że mało
co przychodzi z łatwością… – odparł szeptem Bill lekko się pochylając w jego
stronę, ale Bastien nie odpowiedział i zawiesił wzrok tuż nad głową siedzącego
na wprost czarnowłosego. W jego oczach malowało się zdziwienie i jakby
przestrach. Chyba nie wierzył w to, co widzi.
–
Coś się stało? – zapytał Bill widząc jego minę, ale nie uzyskawszy odpowiedzi
odwrócił się i w tej chwili zastygł w bezruchu.
On
chyba też był teraz zaskoczony.
Naprawdę niezłe zakończenie odcinka. Już nie mogę się doczekać kolejnej części!
OdpowiedzUsuń:)
Uwielbiam w taki sposób kończyć części, choć nie zawsze się udaje.
UsuńDziękuję, pozdrawiam serdecznie :*
Po początkowym wrażeniu w stylu "gdzie ja jestem i co ja tu robię" oraz osobliwej scenie rozmowy Billa z Tomem ten odcinek nabrał rozpędu podczas spotkania Billa z Bastienem i dalej zapowiada się naprawdę nieźle! ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe co spowodowało ten stan "gdzie ja jestem i co ja tu robię"? ;)
UsuńTo jeszcze nie koniec ich spotkania, więc zapraszam na dalszy ciąg.
Bardzo dziękuję, pozdrawiam ciepło:*
Z Billa to jest taka... nie wiem nawet jak to ująć. Niby nie szmata bo się nie puszcza, ale z pewnością prowokator... a nie puszcza się jeszcze... mam takie wrażenie. Przez moment między nim a Bastienem było takie seksualne napięcie, ze... naprawdę zdziwię się jak kiedyś czegoś między nimi nie będzie. I w sumie to bardzo bym się z takiego rozwoju wypadków cieszyła, pomimo tego, ze to twincest xD hahaha no Toma byłoby żal, ale chyba pipką nie jest.
OdpowiedzUsuńW ogóle to już ci mówiłam, ale on z tymi piwami to jakbym mojego byłego widziała... dlatego traci w moich oczach strasznie hahaha xD
No i zakończenie... bardzo w twoim stylu... mam w zasadzie dwóch kandydatów na to kto mógłby to być... wiec pytanie brzmi... Max czy Tom? :D
Do zobaczenia pod następna częścią! Buziaczki ;* i dużo weny <3
O, prowokator to z niego znakomity. Dąży do swojego celu i zazwyczaj udaje mu się go osiągnąć.
UsuńA Tom, no na razie wygląda jak pipka, ale przyjdzie czas, że i on się ogarnie i przejrzy na oczy, no i nie będzie tak ciągle chlał tego piwska ;) No i doskonale wiesz, jak bardzo lubię kończyć część w taki sposób.
Pozdrowionka, podziękowania i buziaki :*
Obiektywnie oceniam tę część na 9/10, subiektywnie na 11/10.
OdpowiedzUsuń:) ;*
Dajesz mi wciąż takie wysokie notowania!
UsuńDziękuję serdecznie i pozdrawiam :*
Napiszę krótko. Nie wiem czy jestem zaskoczona, zdziwiona czy zdenerwowana po zapoznaniu się z treścią tej części. Mam bardzo mieszane uczucia... Technicznie Twoje wykonanie znów wykracza poza skalę, ale ta fabuła wzbudza we mnie dziwne, trudne do określenia emocje... Właściwie to nawet nie wiem jak to ująć... Jednak to spotkanie Billa z Bastienem nie było przedramatyzowane czego wcześniej trochę się obawiałam. Sytuacja jest mocno skomplikowana bo o ile Baron jest nieszczęśliwie zakochany, trochę naiwny i zaślepiony to Bill jest wyrachowanym manipulatorem, który pogrywa sobie z ludzkimi uczuciami i ciągle szuka nowych wrażeń. Ewentualnie można to skwitować krótkim stwierdzeniem, że karma wraca i podejrzewam, że w tym przypadku niedługo wróci... Czas pokaże. Najlepiej niech pojawi się tam Max albo Tom albo Georg albo... Tak czy inaczej zakończenie tego odcinka jest znów wyjątkowo intrygujące!
OdpowiedzUsuńHmm, i jak na razie możemy sobie tylko gdybać co będzie dalej, co w sumie najbardziej zależy od Billa i jego rozsądku, który czasem płata figle nawet najmądrzejszym ludziom... Kończę bo obiecałam, że będzie krótko.
Mnóstwo weny twórczej!
Pozdrawiam,
E.G.
Bill jest strasznym manipulantem, nie ma żadnych skrupułów, a jedynie czasem przebłyski świadomości, że Bastien cierpi, jednak swoją przyjemność stawia ponad wszystko. Denerwuje Cię, jak i większość, to świetnie! Właśnie o to chodzi, to znaczy, że udaje mi się kreować jego postać, tak jak bym tego chciała. A tak poza tym, Bill nie wyróżnia się rozsądkiem, a raczej jego brakiem ;)
UsuńDziękuję bardzo, pozdrawiam gorąco :*
Nie chce mi się nawet pisać o Billu i jego idiotycznym (delikatnie mówiąc) zachowaniu w tej (zreszta nie tylko) części. To jego ostentacyjne zakładanie koszulki "Take me" na spotkanie z Bastienem to dla mnie dno i pięć metrów mułu, ale można, przecież wszystko można :P Ten rozkapryszony gówniarz się w końcu doigra! :P No ja nie wiem, ale Tom powinien coś zrobić żeby zatrzymać Billa...
OdpowiedzUsuńHaha... xd Co właściwie mógł zrobić Tom? Związać Billa? Powiedzieć, że jeśli wyjdzie, to won z jego życia? Przecież nie rozmawia z dzieckiem :/
UsuńZwiązać Billa... hahahaha xD Ritsu, bratnia duszo Ty moja! Tylko Ty mnie rozumiesz xD
UsuńZwiązać? XD podsuwacie mi jakieś brudne myśli hahahaha xD Apel do Beatrice! Związać Billa! Hahahaha xD xD xD
UsuńHmmm.....może też obejdzie się bez związywania Billa bo mam wrażenie, że przy następnej okazji Bill założy koszulkę "Fuck me!" i będzie po sprawie xd no.....może się trochę zagalopowałam xd
UsuńLOL :D ale Ritsu... W takim sensie, że Tom widząc taką prowokującą koszulkę Billa Twoim zdaniem rzuci się na niego i tak go przeczołga, że Bill nie będzie miał siły wyjść "na randkę"... Eee, wróć! xD "na spotkanie" z Bastienem i mu się odechce wrażeń...?? :D pytam bo potrzebuję lekko doprecyzować te Twoje słowa :P ;D A poza tym podoba mi się ten Twój tok galopowania xD śmiało galopuj dalej xD
UsuńPrzeczołga to jest mało powiedziane...! xd Tak żeby nie mógł usiąść na tyłku w zupełności wystarczy... xd W końcu Bill lubi ostre klimaty i to bez wazeliny xp Wg mnie jest to dość realna opcja żeby gówniarzowi odechciało się Bastiena xd
UsuńA i oczywiście żal mi Maxa i to tak na maksa :((( Ten zakochany w Baronie chłopak naprawdę ma pecha.....a Bastien daje mu jakieś ochłapy złudnych nadziei i poniewiera nim jak..... Eeech to bezsensu xp
"Tak żeby nie mógł usiąść na tyłku w zupełności wystarczy... xd" ---> przy tych Twoich słowach Ritsu to normalnie tak się rozmarzyłam, że już to widzę oczami swojej wypaczonej wyobraźni! :D :D A co do Maxa też mi go mega żal... miłość jest ślepa :/ niestety :(
UsuńDziewczyny, Bill wiecznie prowokuje, manipuluje ludźmi i wykorzystuje ich słabości dla swojej własnej przyjemności. Tom mu ufa, ulega jego zachciankom i kaprysom, na razie… Co do tego związania, to nie zrobi tego po to, aby zatrzymać go w domu ;) Nie jest w stanie niczego mu zabronić, póki co…
UsuńPomysł z koszulką „fuck me” całkiem niezły, trzeba Billowi taką sprawić hahaha :D
I nie żałujcie tak Maxa, chociaż… w sumie jest nieszczęśliwie zakochany, więc może trzeba?
Mówiłam już, że uwielbiam Wasze dywagacje? Jeśli nie to mówię teraz! Uwielbiam je!
Dziękuję Wam, pozdrawiam i ściskam :*
Baaaaardzo mi się podobało i uwielbiam Billa w takim właśnie wydaniu ;D Wspaniale go kreujesz! A teraz niecierpliwie czekam na kolejną część Twojego niesamowitego odpowiadania! ;D
OdpowiedzUsuńJa też lubię tego stworzonego przeze mnie Billa, choć kawał z niego, sku*wysyna ;)
UsuńDziękuję bardzo i serdecznie pozdrawiam :*
Niesamowicie cieszę się z takiego obrotu spraw i mam nadzieje, że będzie jeszcze bardziej ciekawie bo nadal mam wysokie oczekiwania co do tego wyjątkowego opowiadania.
OdpowiedzUsuńPS. Pozdrawiam wszystkich, którzy przeczytali mój komentarz! :D ;*
Ja także mam nadzieję, że będzie coraz ciekawiej!
UsuńTakże Cię pozdrawiam i serdecznie dziękuję :*
OMG...! :P Eeee... Znowu mam ten sam problem bo... widzisz, ja jestem tak wkurzona na Billa, że nie jestem w stanie napisać sensownego komentarza :/ Oczywiście świetnie mi się czytało bo piszesz w fenomenalnym stylu! ;) :) Każda kolejna część jest lepsza od poprzedniej :D
OdpowiedzUsuńWeny,
Do następnego,
LV.
I dobrze! Bill wzbudza emocje i tak ma być, to znaczy, że udaje mi się kreować go tak, jak zamierzyłam. On ma wkurzać ;)
UsuńMam nadzieję, że do samego końca Cię nie zawiodę.
Dziękuję najmocniej i pozdrawiam :*
Jakiś dłuższy czas nie zabierałam tu głosu, ale już na starcie tej mojej wypowiedzi zapewniam Cię, że nadal czytam ten fanfik bardzo namiętnie xD Pozwolę sobie na krótki apel: Drogie, oburzone na postawę i zachowanie Billa, głosy wyżej (a może i jeszcze pojawią się niżej) zjedzcie sobie Snickersa… :D Dla mnie Bill to największy magnes tego opowiadania!!! #teamBill
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam wszystkich!!! :)
Cieszę się, że znów jesteś, bo brakowało mi Twoich smakowitych komentarzy :D
UsuńTwój komentarz oznacza, że ten Bill przypadł Ci do gustu, ja też lubię skurczybyka!
Dziękuję bardzo i gorąco pozdrawiam :*
A mnie zachowanie Billa z jednej strony oburza, a z drugiej zupełnie nie wyobrażam sobie, ze mógłby być inny. No i zdecydowanie jestem zarówno #teamBill jak i #teamBastien :D
UsuńJuż od kilku odcinków zbieram się żeby w końcu coś tu od siebie napisać. Odważę się dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńJeśli można.......Nie ukrywam, że taka akcja Billa znów dodała tak istotnej pikanterii (I like that!) ale.. ale... ale boli mnie, że często (tylko nie wiem czy tak w tym przypadku będzie) jak jest xx-odcinków, a ...hm... w połowie (???) dzieją się takie rzeczy to zazwyczaj wszystko ostatecznie wyjaśnia się WŁAŚNIE W OSTATNIM odcinku !!!! :p
I ja nie wiem czy moje serce wytrzyma takie pasmo niekończących się nieporozumień, komplikacji, intryg itd. ;) :D Choć znając życie do takich dojdzie :p Mam nadzieje, że Tom ich tam wszystkich poustawia. Byłoby pięknie!!!!!!!!
Nie chcesz powiedzieć, że czegoś się obawiałaś ;) Dla mnie każdy komentarz, nawet najkrótszy jest ważny, lubię choć odrobinę poznać zdanie czytelników na temat tej historii.
UsuńMam nadzieję, że Twoje serce wytrzyma, nie chcę mieć Cię na sumieniu absolutnie!
Dziękuję, ze zechciałaś się wreszcie odezwać, pozdrawiam serdecznie!
i znowu trzydziesci komentarzy pierdolenia o tym co moze sie zdarzyc w kolejnej czesci
OdpowiedzUsuńA czytałaś/czytałeś wszystkie? Pewnie nie. To po co piszesz o tych wszystkich komentarzach coś, co jest niezgodne z rzeczywistością?
Usuńno pewnie ze nie bo nie dam rady wytrzymac kilkadziesiat komentarzy takiego pierdolenia o niczym
UsuńW takim razie nie możesz wiedzieć ile było napisane o tym co być może wydarzy się w kolejnej części. Odpowiem Ci, że mniej niż połowa z tych komentarzy zawiera jakiekolwiek spekulacje, a nie całość więc po co robisz trzodę u kogoś na blogu?
Usuńno to mniej niz polowa komentarzy pompowania baloniku to i tak sporo nie uwazasz??? a poza tym nie musze robic trzody bo ona juz tu jest
UsuńMoim skromnym zdaniem komentujący mogą pisać co chcą, co czują, mogą komentować jak im się żywnie podoba, każdy wyraża swoje emocje inaczej. Lubię poznawać odczucia i doznania czytelników, jakiekolwiek one są, a nawet i domniemania co do dalszego ciągu historii.
UsuńJa za to osobiście uważam, ze jeśli autor zostawia pewnego rodzaju niedomówienie na końcu danego rozdziału to nie jest to zabieg bezcelowy, a służy właśnie temu, żeby skłonić czytelnika do refleksji nad tym co może wydarzyć się w rozdziale następnym. Stąd wiec raczej takie, a nie inne komentarze właśnie.
UsuńPozdrawiam :)
tu problem polega na tym ze opowiadanie jest na przecietnym poziomie i szybko zrozumiecie ze ten twincest nie taki zajebisty jak go tu wszyscy maluja, szukanie jakis teorii spiskowych podsumowuje jednym stwierdzeniem: milosc do tego opowiadania jest slepa
UsuńCo za bzdury! Niewiarygodne głupoty! Nawet nie wiem jak się do Ciebie zwracać bo się nie podpisałeś/aś. W każdym razie Ty nie masz pojęcia co tu się dzieje! Nie musisz. Na Twoim miejscu najpierw posłuchałabym trochę tych, którzy tu są i zapoznała się z pozostałymi komentarzami, ale... zawsze najlepiej wiedzieć wszystko lepiej o wszystkim. I ta Twoja logika znów bez pojęcia. Otwórz oczy. I nie piszę tego złośliwie.
Usuńmoja logika?! wez pier...sie w leb!!! sa blogi gdzie odcinki pojawiaja sie co kilka dni jakby to opowiadanie bylo takie super (jak probuje to przedstawic tutejsza grupa komentujacych) to inni juz by sie dawno pokapowali i czytali a od tego co tu piszecie to az zeby bola a ten brak konsekwencji w wypowiedziach jest komiczny
UsuńPo pierwsze grzeczniej trochę bo Ciebie nikt tu nie obraża, a jedynie obnaża Twoją niewiedzę także trochę pokory.
UsuńPo drugie gdybyś włączył/a jednak myślenie i potrafił/a dokonać analizy i wyciągnąć logiczne wnioski (jeśli rozumiesz o czym mówię...) to nie pisałbyś/pisałabyś tu takich rzeczy. A tak to robisz z siebie tylko krzykacza obrażając tu innych.
Spoko... nie karmcie trolla :D Niech idzie czytać sobie swoje, świetne opowiadania, zamiast nabijać tu komentarze :D
UsuńGratuluję Ci kolejnej wspaniałej części ! To czysta przyjemność czytania :) Nie będę oceniać Billa, ocenie to, że wspaniale, wiarygodnie przedstawiasz jego postać co mnie zachwyca. Prezentujesz mistrzowski poziom i moim zdaniem nie wpadłaś w rutynę przy aż 45. częściach i jestem pewna, że żaden kryzys pióra Ci nie grozi :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam! :) Weny twórczej!
Mam nadzieję, że kryzys pisania mi nie grozi, wciąż pisze mi się tę historię z przyjemnością, i nie ukrywam, że zawdzięczam to także wszystkim komentującym. Dla mnie to ważne, nie chodzi o ich treść, każdy ma prawo i może pisać co czuje (dociekać, analizować, spekulować), i cieszę się, że wciąż wzbudzam emocje.
UsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam gorąco :*
Super jest to opowiadanie i nie takie kolorowe i różowe jak inne że wszystko pięknie aż do porzygu i happyendy w każdym rozdziale tylko nutka niepokoju i ta ciekawość w oczekiwaniu na następne części.
OdpowiedzUsuńTak Wogole czytałam już kilka opowiadań tego typu i zastanawia mnie czy jest jakiś twincest gdzie Tom jest stroną pasywną a Bill aktywną ? Tak dla odmiany.. . Bo ciągle znajduje taki stereotyp że Bill taki delikatniejszy... Jak znacie jakieś to bardzo proszę o namiary bo nie wiem już jak i gdzie szukać. Pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających bloga i autorkę :)
No u mnie z pewnością nie jest słodko, jeśli już to raczej słodko-gorzko ;)
UsuńU mnie Bill raczej nie jest delikatniejszy, może jest pasywny, ale niezły z niego skurwiel;) Nigdy jakoś nie pasowało mi, żeby zrobić Toma pasywem. I co do Twojego pytania, ja nie czytałam takiego twc. Może któraś z dziewczyn coś takiego czytała? Jak coś to napiszcie koleżance.
Dziękuję ślicznie za komentarz i również pozdrawiam cieplutko :*
Twój Bill to power bottom hahaha :P i to moim zdaniem do niego idealnie pasuje :D
UsuńI ja jestem mega fanka twc i tez nie znam takiego gdzie Tom jest pasywem, chociaż... mi on pasuje do tego, ale... nie z Billem :D
Może z charakteru nie pasuje Tom na uległego ale czasem warto przełamać stereotypy. Fajnie by było zobaczyć go z takim charakterem jak w większości opowiadań ale w pewnych kwestiach cholernie uległego albo przy niektórych osobach np jak Bill. W sensie żeby był taki niby twardziel i ten "starszy brat" ale żeby w łóżku miał inne oblicze i w pewnych sytuacjach względem Billa
Usuń