piątek, 15 czerwca 2018

Część 33.


Część 33.


            Poryczałem się w taksówce i nawet nie oglądałem już za siebie. Kiedy wydałem komendę, żeby szybko odjechał, kierowca ruszył, a Tom został tam na parkingu, bo nie udało mu się dobiec. Nie wiedziałem co mam zrobić i dokąd jechać. Pierwszą moją myślą był dom, ale zaraz stwierdziłem, że to zupełnie bez sensu. Tom na pewno tam zaraz pojedzie, a ja nie miałem zamiaru teraz mu tego wybaczyć. Kłamstwo i zdrada, to było dla mnie zbyt wiele jak na jeden dzień. Byłem pewien, że ją przeleciał, gdyby tak nie było, nie ukrywałby przede mną faktu, że pojechał do niej na drinka. Z tego co mówił Bastien, wyszli z firmy wcześniej, byli na lunchu, a potem wybierał się do niej. Na pewno nie grali w tym czasie w komputerowe gry. A jeszcze widząc co wyprawiali dziś, miałem pewność i dowód.
            Łzy zalewały mi oczy, kiedy kierowca wolno jeździł po mieście, bo ja zastanawiałem się gdzie mam się przed nim skryć. Cały czas płakałem, a nie miałem przy sobie chusteczek i omal nie usmarkałem się, ale taksówkarz użyczył mi paczkę swoich. W sumie zajmowałem mu dopiero drugą godzinę, a zapłaciłem całonocną stawkę, więc i tak był do przodu.
            Tom dzwonił już trzeci raz, a ja za każdym razem odrzucałem połączenie. W końcu zablokowałem skurwiela, aby mieć spokój i, żeby czasem nie korciło mnie odebrać. Nie po to, aby nie dać mu się przekonać do jego wątpliwej niewinności, ale po to, żeby nie nawrzucać mu w taksówce.
 Pomyślałem, że pojadę do firmy. Miałem klucze, a o spanie nie musiałem się martwić. Był tam pokój z łóżkiem i prysznic. Ale czy naprawdę chciałem być sam? Poza tym pewnie będzie mnie szukał i tam też zajrzy, więc ta miejscówka zupełnie odpadała. Potrzebowałem azylu, do którego nie będzie miał dostępu i właśnie wtedy wpadłem na genialny pomysł: Bastien! Czy on mógłby odmówić mi schronienia? Z pewnością nie, miałem tego pewność. Dlatego nim wybrałem jego numer, podałem kierowcy wreszcie docelowy adres, czyli miał wrócić tam, skąd mnie odebrał.

***

            Tom stał dłuższą chwilę na parkingu, wiodąc wzrokiem za oddalającą się taksówką. Miał w głowie totalny zamęt i nie do końca ogarnął to wszystko, co wykrzyczał Bill. W pierwszej chwili zupełnie nie skojarzył czwartku, o jakim wspominał. Co się wtedy wydarzyło, kiedy był chory? Pamiętał, że jeździł sam do studio, nagrywał z Bastienem, ale co takiego wówczas zrobił, że aż Bill zarzucił mu zdradę? Wracając wolno do klubu, analizował każdy z tych dni, starając się odtworzyć wszystko, minuta po minucie, i wreszcie natknął się wspomnieniami na coś, co mogło mieć w tym wszystkim kluczowe znaczenie. Ten lunch, kiedy byli we trójkę z Danielle, a on miał potem pojechać do niej na drinka. No tak! Pacnął się otwartą dłonią w czoło. Że też o tym zapomniał, przecież Bastien nie miał pojęcia, że w końcu rozmyślił się i wrócił do domu, pewnie myślał, że był u niej i być może coś tam się wydarzyło. Musiał powiedzieć Billowi o tym właśnie dziś, bo gdyby to wyszło podczas ich wcześniejszych spotkań, już dawno byłaby z tego powodu awantura. To dlatego bliźniak pojawił się tu tak nagle, podglądał go, a to co zobaczył mogło jedynie utwierdzić go w podejrzeniach. Jasna cholera! I co teraz? Nie mógł zrobić przecież o to afery Baronowi, bo niby co miał mu powiedzieć? Że on wygadał się, a Bill zrobił mu jatkę? Zupełny nonsens. Jakkolwiek mu to powiedział, nie zrobił tego celowo, przecież nawet przez myśl mu nie przeszło, że łączy ich tak absurdalna więź. Pewnie w rozmowie jakoś sam nasunął się ten temat i stało się. I mógł mieć pretensje jedynie do siebie. Po jasną cholerę wtedy zgodził się na to? Gdyby od razu powiedział, że wraca do domu, nie byłoby nawet tematu, a tak, narobił sobie tylko kłopotów. Przecież brat nie uwierzy mu za nic w świecie, że wówczas odpuścił i wolał wrócić do niego. I jeszcze to wszystko co stało się dziś… Nie powiedział mu, że ma być tu także Danielle, bo o tym nie wiedział sam! Ona po prostu przyjechała tu z Marcusem.
            Teraz pewnie wszystko było dla Billa jednym, wielkim kłamstwem. Jak ma mu  udowodnić swoją niewinność? Przecież nie poprosi Georga, żeby go przekonywał o tym, że nie miał dziś w planach spotkania z tą dziewczyną, bo niby jak miałby mu powiedzieć, że bliźniak podejrzewa go o zdradę? To była jedna, wielka paranoja, i nawet nie wiedział co ma zrobić. Bill odrzucał jego połączenia, a w końcu zablokował, więc nie było żadnego sensu dobijać się do niego telefonicznie. Kiedy pojedzie do domu, postara mu się wszystko wytłumaczyć, o ile on tam będzie…
            Wrócił do klubu smutny i przybity.
            – Tom, coś się stało? – zapytała Danielle.
            – Nie, nic się nie stało – zbył ją, choć doskonale było widać w nim zmianę, co zauważyli z czasem wszyscy pozostali. Co chwilę sięgał po telefon do kieszeni, wpatrywał się w wyświetlacz, chociaż nigdzie nie dzwonił. Grał jeszcze z nimi, ale już bez entuzjazmu i widać było, że myślami jest zupełnie gdzie indziej. Unikał kontaktu z Danielle, a i ona odpuściła, widząc, że jest bez humoru.
            – Co jest chłopie? – zagadnął go Georg, kiedy byli sam na sam.
            – Martwię się o Billa, nie odbiera telefonu – odpowiedział, w zasadzie nie kłamiąc.
            – Znowu coś odjebał?
            – Chyba nie, był u Bastiena, ale wiem, że wyszedł od niego jakąś godzinę temu – Nie wiedział co ma mówić, przecież nie mógł powiedzieć prawdy, że tu był i pokłócili się.
            – Nie martw się, może po prostu jest dawno w domu, położył gdzieś telefon i nie słyszy go.
            – Może, ale ja już pojadę. Wolę się upewnić, że tam dotarł. Nie mów nic reszcie, powiedz, ze źle się poczułem, a ja wymknę się po cichu.
            Kumpel skinął głową. Tak było o wiele lepiej i wolał to, niż tłumaczenie, dlaczego i po co już idzie. Miał za sobą trzy piwa, nie czuł się nawet podpity, nie miał alkomatu i nie wiedział, czy w jego organizmie jest dopuszczalna norma alkoholu, ale zaryzykował wsiadając do swojego auta. Jeśli będzie jechał przepisowo i wolno, jest szansa, że bez problemu dojedzie na miejsce.
            Na szczęście wszystko odbyło się bez większych problemów i dotarł bezpiecznie do domu w którym – jak przypuszczał – nie było Billa. W takim razie jeśli nie było go tutaj, to gdzie mógł być? Jedyne logiczne miejsce jakie teraz przychodziło mu do głowy, to mieszkanie Bastiena.

***

            Tkwiąc w zaciemnionym oknie za firanką, rozemocjonowany czekał na przyjazd Billa. Wiedział, że jeśli do niego wraca to coś z pewnością się wydarzyło, coś co sprawiło, że chciał szukać zapomnienia w jego ramionach. Czy w innym przypadku nie wolałby pojechać do własnego domu, aby wyżalić się bliźniakowi? Przecież tak szybko od niego uciekł do tego swojego faceta, to właśnie tam coś z pewnością się stało.
            Kiedy tylko zobaczył zatrzymującą się pod bramą taksówkę, natychmiast zbiegł na dół, żeby czym prędzej otworzyć mu drzwi. Max wprawdzie już kilkanaście minut temu zniknął spod jego domu, ale nigdy nie wiadomo było, czy przypadkiem nie czai się gdzieś w pobliżu. Jeszcze gotów wydzwaniać, dobijać się i uprzykrzać mu życie. Swoją drogą uparty był i chyba nie miał co robić, że tak często tu koczował. A może miał jakichś informatorów? Chyba będzie musiał bardziej uważać, chociaż… w sumie dlaczego? Mógł robić co tylko chciał i temu psychopacie nic do tego.
            – Co się stało? – zapytał z udawanym niepokojem, kiedy Bill przekroczył próg jego domu.
            – Mogę nie odpowiadać? – Czarnowłosy spojrzał na niego smutnym wzrokiem. Był ewidentnie przybity i miał lekko napuchnięte od płaczu oczy. Choć Bastiena aż skręcało z ciekawości, nie mógł być nachalny. Wiedział, że teraz musi wykazać się cierpliwością, aby chłopak sam mu o wszystkim opowiedział. Bill jednak nie miał zamiaru tego robić, przynajmniej nie w tej chwili. Nie miał głowy wymyślać jakiejś historyjki, a przecież prawdy powiedzieć mu nie mógł. Ani jemu, ani nikomu i to było najgorsze. Nie miał nawet komu się wyżalić, wygadać i złorzeczyć na brata - zdrajcę. Chociaż właściwie…? Nie musiał przecież ujawniać, kim jest osoba, która go tak bardzo zawiodła. W tej chwili jednak i tak nie miał ochoty do tego wracać, chciał zapomnieć o tym upokorzeniu, jakie go spotkało, chciał wymazać z pamięci to, co zobaczył, choć wiedział, że nie zresetuje jej na zawsze, to wszystko wróci niczym bumerang, jednak na tę chwilę musi wywalić to z pamięci.
            – Oczywiście, jeśli nie chcesz, nic nie musisz mówić – Wyrozumiały Bastien podreptał za nim do salonu.
            – Muszę się napić, chcę zapomnieć o tym wszystkim, Bastien – mruknął czarnowłosy, gwałtownie odwracając się w kierunku gospodarza, i spojrzał na niego wezbranymi smutkiem oczyma w taki sposób, że blondyna obezwładnił niekontrolowany dreszcz. Rany boskie… jak ten chłopak na niego działał! Gdyby tylko mógł, natychmiast rzuciłby się na niego tutaj, w tym salonie i wziął. Ale nie mógł… Jedyne czego teraz pragnął, to jakimś cudem rozkochać go w sobie, uwieść, a w końcu być z nim. Mieć całkowitą wyłączność na jego serce i ciało. Nikogo nigdy nie pragnął tak, jak pragnął jego. Teraz był tutaj, w jego domu i miał zostać na całą noc, a może na dłużej, kto wie? Chciał wykorzystać ten czas najlepiej, jak tylko będzie umiał, ale wiedział też, że nie może naciskać, musi wykazać się całkowitą delikatnością i cierpliwością. Wcześniej spotykali się, widywali, starał się okazywać mu zainteresowanie, ale te relacje były czystko koleżeńskie. Dziś nadarzyła się okazja, aby coś w nich zmienić, jakoś się do niego zbliżyć i musiał umiejętnie to wszystko rozegrać.
            – Serce mi pęka, kiedy widzę jaki jesteś smutny – szepnął, a obejmując jego policzek ciepłą dłonią bał się, że Bill może go odtrąci, ale nic takiego się nie stało, dlatego też zdobył się na nieco śmielsze wyznanie: – Zrobię dla ciebie wszystko, tylko nie smuć się już… – I wtedy na usta czarnowłosego wkradł się cień lekkiego uśmiechu.
            – Nie potrzeba wszystkiego, Bastien. Wystarczy jak się napiję, tylko błagam… Coś mocniejszego. Chcę się skuć i odlecieć.
            – A może inaczej odlecimy, hmm? – Brew blondyna nieco uniosła się do góry.
            – Skręty, czy dragi?
            – Mam wszystko, no prawie. Ale mam coś, co pozwoli ci zapomnieć…
            – Nie… Chyba nie chcę nic twardego.
            – Mam dropsy, poczujesz się po nich szczęśliwszy. Zrobimy sobie taką małą imprezę, co ty na to? – mruczał chłopak, obejmując Billa w pasie, a ten ułożył mu dłonie na ramionach, mając wrażenie, że pełne wargi jego towarzysza są coraz bliżej. Wolał jednak nie kusić losu i delikatnie wyplątał się z jego uścisku. W myślach zadawał sobie pytanie, czy tak naprawdę chce o tym wszystkim zapomnieć, czy wręcz przeciwnie? Zaraz jednak z całą pewnością stwierdził, że tak. Nie chce już dziś myśleć o Tomie, potrzebował oddechu od tej całej sytuacji i zatracenia w przyjemności, jakiejkolwiek.
            – Daj – rzucił krótko.

***

            Tom, w całej swojej bezradności miotał się po domu. Chodził od okna do okna zupełnie nie wiedząc co ma zrobić. Z jednej strony rozumiał Billa, miał prawo się wkurwić, ale nawet nie dał mu nic wytłumaczyć, nawet nie miał możliwości udowodnić mu, że to wszystko wyglądało zupełnie inaczej i, że wcale nie było tak, jak myślał. Minęły już dwie godziny, odkąd przyjechał do domu, a bliźniaka wciąż nie było i wyglądało na to, że nie wróci na noc. W dodatku nie miał pewności gdzie jest, bo nadal był zablokowany jako kontakt w jego telefonie. A może by tak zadzwonić do Bastiena? Było dość późno, ale wątpił, czy muzyk kładł się spać o tej porze. Sięgnął do kieszeni po telefon i wybrał połączenie, ale niestety, nie było mu dane zamienić z nim nawet słowa. Może jednak śpi, albo Bill nie pozwolił mu odebrać? Jak więc miał się upewnić, że właśnie u niego jest brat? Postanowił rozegrać to w inny sposób. Nie odkładając komórki, zatelefonował do Georga.
            – Gdzie jesteś? – zapytał, kiedy kumpel odebrał połączenie, bo nie słyszał już gwaru, jaki mógłby być tłem tej rozmowy, gdyby wciąż tam był.
            – Właśnie wszedłem do domu, a co?
            – Nie ma Billa i trochę się martwię, chociaż podejrzewam gdzie może być, ale nie odbiera ode mnie telefonu. Czy ty mógłbyś do niego zadzwonić?
            – A sądzisz, że ode mnie odbierze?
            – W sumie masz rację, pewnie nie, ale mam lepszy pomysł w takim razie.
            – Jaki?
            – Podejrzewam, że zaszył się u Bastiena, zadzwoń do niego.
            – A ty nie możesz?
            – Próbowałem, ale nie odbiera. Twojego numeru nie ma, więc może się uda.
            Tom usłyszał ciche sapnięcie. Wiedział, że Georg nie ma ochoty na zabawę w detektywa, ale nie chciał mu odmówić.
            – Dziwne to wszystko, co ostatnio się dzieje. Nigdy takich jazd nie było, wcześniej ta ucieczka z firmy, a teraz to. Ja nie wiem co jest z wami, w sumie to nie moja sprawa, ale zróbcie z tym coś, bo media są czujne i zaraz wywęszą jakąś sensację. Wyślij mi ten numer smsem, a jak się czegoś dowiem, to zadzwonię.
            – Dzięki stary – odpowiedział Tom bez zbędnego komentarza i rozłączył się, po czym szybko wysłał kumplowi wizytówkę z numerem DJ’a. Georg miał rację, ostatnio działo się zbyt wiele, a może czasem obaj zachowywali się dziwnie, może ktoś zauważył oznaki ich specyficznej relacji? Będzie musiał coś z tym wszystkim zrobić, ale co?
            Wsunął do kieszeni paczkę papierosów i wyszedł na taras, gdzie opadł na leżak. Zapalił i trzymając w drugiej dłoni telefon, wpatrywał się uporczywie w jego wyświetlacz. Po kilku minutach aparat zawibrował mu w ręku.
            – Tak? – pospiesznie odezwał się.
            – No niestety, ode mnie też żaden nie odebrał. Najpierw zadzwoniłem do Bastiena, a potem do Billa.
            – Kurwa – przeklął chłopak. Był już dość mocno zdenerwowany.
            – Tom, nie denerwuj się tak. Może po prostu poszli do łóżka – zachichotał chłopak, a Toma zmroziło na samą myśl.
            – Georg, oni są tylko kumplami!
            – Jasne, ale takiej samej orientacji, więc kto wie?
            – Dobra, dzięki kurwa! – Tom rozłączył się. Już wystarczająco dobijały go własne domysły i najgorsze wizje, jakie wciąż rodziły się w jego głowie, nie potrzebował więc już żadnych insynuacji przyjaciela. Wiedział już, że Bill nie wróci na noc i miał dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewności, że jest u Bastiena i niemal tyle samo, że jeszcze tej nocy go zdradzi.

***

            Czarnowłosy leżał w jednym z płytszych narożników basenu, opierając na obrzeżach ręce. Głowę położył na jednej z płytek okalających zbiornik. Wpatrywał się w niebo usiane setkami błyszczących gwiazd. O ile jeszcze godzinę temu jego myśli uciekały na drugi koniec miasta, zastanawiając się co może robić Tom, tak teraz już wcale o nim nie myślał, oddając się całkowitej błogości. Narkotyk działał na tyle dobrze, że czuł się wolny od złych emocji i lekki jak piórko.
            – O czym myślisz? – zapytał Bastien i siadając obok niego, opuścił nogi do wody. Wsunął mu w usta odpalonego papierosa, bo właśnie po to wyszedł z basenu. Wcześniej obaj kąpali się, choć właściwie można powiedzieć, że jedynie moczyli ciała. Bill odwrócił się i sięgnął po leżący nieopodal ręcznik, aby osuszyć nim dłonie. Dopiero wtedy chwycił w palce ustnik tkwiącego pomiędzy wargami papierosa i porządnie się zaciągnął.
            – O tobie – szepnął, wypuszczając dym w stronę blondyna.
            – Kłamiesz – zaśmiał się chłopak, biorąc jego słowa za żart.
            – Nie – Usłyszał szybką odpowiedź i już sam nie wiedział w co ma wierzyć.
            – Chciałbym, ale pewnie nieustannie myślisz o tamtym…
            – Nie myślę o nim już, uwierz. Choć właściwie nie myślałem do tej chwili.
            – Powiesz co się stało? – zaryzykował pytanie.
            – Chyba mnie zdradził.
            – Chyba?
            – Chyba.
            – Dlaczego: chyba? Nie masz pewności?
            – Nie mam, bo go nie przyłapałem na gorącym uczynku, ale był z jedną ździrą w dość dziwnej sytuacji.
            – Nie rozumiem.
            – I dobrze, nie musisz rozumieć. Nie mówmy o tym, nie przypominaj mi więcej, bo chcę zapomnieć.
            – Zrób mu to samo – odpowiedział szybko, jakby w obawie, że za moment się rozmyśli.
            – Co? – Bill uniósł na niego zdziwione spojrzenie. Wtedy zobaczył błyszczące oczy, wpatrujące się w jego i wolno zbliżającą się twarz blondyna.
            – Zdradź go – odpowiedział, ale czarnowłosy lekko pokręcił głową i odwrócił się, przeczuwając co chłopak ma w zamiarze.
            – Nie zrobię tego, Bastien – Ton jego głosu był stanowczy. Mimo lekkiego podniecenia, jakiego autorem był nie jego obecny towarzysz, a narkotyk, nie zamierzał poddać się żadnej  słabości. Chociaż może i uległby, pozwolił się pocałować, gdyby chłopak nie napomknął o Tomie, chociaż zupełnie nie miał pojęcia kto tak głęboko zapuścił korzenie w sercu Billa. Jego słowa jednak wróciły mu natychmiast pamięć, jaką na chwilę stracił.
            Czarnowłosy zamoczył niedokończonego papierosa w wodzie gasząc go i podciągając się na przedramionach, wyszedł z basenu. Sięgnął po leżący nieopodal ręcznik i zaczął się wycierać. Bastien nie spuszczał z niego wzroku. Nie czuł się zawiedziony, że nie udało mu się zainicjować pocałunku o jakim marzył, wiedział, że to wcale nie będzie takie proste. Bill ewidentnie był zaangażowany, inaczej przecież z pewnością by mu uległ, nie był przecież jakąś pieprzoną cnotką i w dodatku był na prochach. Widział, że w bokserkach miał lekkie wybrzuszenie, musiało go trochę wziąć, tak samo jak i jego samego. Mimo to nie mógł naciskać, czy też cokolwiek wymuszać. Jeśli miał go zdobyć wiedział, że musi postępować tak, aby czarnowłosy sam zapragnął go mieć. Będzie dla niego wsparciem, będzie jego siłą, pomoże mu się podnieść i zrobi wszystko, aby obdarzył go uczuciem, jakimkolwiek. Choćby miał być z nim jedynie z czystej przyjaźni, weźmie z jego rąk wszystko, co zaoferuje mu los. Czuł, że z każdym dniem, godziną, chwilą, wpada w sidła miłości coraz bardziej, i wiedział, że niewiele brakuje, aby już nie umiał się z nich wyplątać. Bill stawał się sensem jego życia.
            – Chcesz już iść spać? – zapytał troskliwie, wychodząc za nim z basenu.
            – Nie wiem, chyba jeszcze bym się czegoś napił – mruknął i ruszając w stronę salonu, pozostawiał za sobą ślady bosych, mokrych stóp. Bastien podążył w ślad za nim, nie mogąc oderwać wzroku od jego jędrnych i kształtnych pośladków, jakie opinały mokre bokserki. Przełknął ślinę na samą myśl o tym, jak cudowne muszą być w dotyku. Czy kiedyś będzie mu dane się o tym przekonać?
            – Na co masz ochotę? – zapytał upychając gdzieś w zakamarkach głowy każdą gorącą myśl.
            – Masz koniak? – Bill odwrócił się teraz w jego stronę, zarzucając sobie ręcznik na ramiona. Dopiero w tej chwili mógł mu się dobrze przyjrzeć i zbadać spojrzeniem każdy, dostępny dla jego wzroku detal ciała. Spostrzegł, że jego sutki są kształtne i wyraźnie sterczące. Na chwilę zapomniał, że powinien mu odpowiedzieć.
            – Bastien! – zaśmiał się czarnowłosy.
            – Tak, mam! – ocknął się z letargu i choć doskonale wiedział, że zauważył to jego zainteresowanie, nic sobie z tego nie robił. Dawno uznał, że Bill powinien mieć świadomość jak silnie na niego działa. I miał ją.
            – Nalej mi proszę.
            Obaj podeszli do barku, a blondyn sięgnął po dwie koniakówki i karafkę z trunkiem. Sam nie wiedział, czy jakoś odwieść go od nadmiaru alkoholu tego wieczoru, czy też nie. Nie wypili może za dużo, ale palili, trochę zaćpali, więc dobrze by już było nie mieszać. Ale z drugiej strony wciąż miał nadzieję, że chłopak lepiej upojony stanie się bardziej otwarty i może pozwoli mu choć na pocałunek, albo lekkie pieszczoty. O niczym innym póki co nawet nie marzył.
Podał mu wypełniony kieliszek.
            – Dzięki. Przyjechałem do ciebie tak jak stałem, więc będę musiał cię jeszcze wykorzystać.
            – Szkoda, że pewnie tylko materialnie – zaśmiał się cicho Bastien, maczając usta w miodowym trunku.
            – Na razie tylko materialnie – Bill puścił mu oczko. – Potrzebuję suche bokserki, bo w tych mokrych nawet nie usiądę na kanapie.
            Blondyn w żartobliwym geście pacnął się palcami w czoło.
            – Ja idiota! Sam muszę zmienić, ale wybacz mi, przy tobie, takim półnagim zapomniałem o bożym świecie. Przepraszam cię więc na chwilę – Postawił kieliszek na stoliku i szybko pokonał schody, ponieważ garderobę miał na górze. Tam też zmienił swoją bieliznę na suchą i czystą, a dla gościa sięgnął po tę jeszcze nieużywaną, nawet nie wyjętą z opakowania.
            – Proszę – Podał mu ją, kiedy znów znalazł się na dole.
            – Dzięki. Widzę że ty już się uporałeś z mokrymi gaciami, teraz ja idę do łazienki – Puścił mu oczko.
            Doskonale widział jak działa na Bastiena i w taki sposób chyba nawet nie działał na Toma, zresztą teraz miał wątpliwości, czy jeszcze w ogóle na niego działał, skoro zachciało mu się pieprzyć jakąś ździrę. A może blondyn miał rację? Może trzeba go zdradzić i ulżyć samemu sobie, oddać mu z nawiązką? Gdyby nie był z Tomem (Boże… jak to idiotycznie brzmiało, mając na względzie fakt, że są bliźniakami), to z pewnością już w tym basenie oddałby mu się z rozkoszą. Chociaż właściwie nie ich tajemny związek był główną przeszkodą. Nie raz zdarzało mu się być w związku i dawać dupy innemu. Swojego brata kochał całym sercem, całym sobą i ta pieprzona miłość oddzielała go murem przed rozkoszami cielesnymi z innym. I nawet nie chodziło o to jebane poczucie winy, jeśli zdradzi. Bastien był seksowny, przystojny, miał piękne ciało, ale… nie kochał go. Dlatego też mimo alkoholu, upalenia i zaćpania, nie umiałby mu się dziś oddać, tym bardziej, że wciąż był totalnie rozbity, rozżalony i to wszystko nie pomogło mu ukoić bólu, jaki w sobie nosił.
            Przebrał się w łazience w czyste bokserki, a swoje wrzucił do kosza na brudną bieliznę, zakładając, że pranie robi gosposia, a nie gospodarz. Choć przez chwilę miał myśl, aby po prostu wyrzucić je do kosza, ale dał sobie spokój. Teraz zastanowił się co dalej? Nie chciał wrócić rano do domu, ale co ma powiedzieć Bastienowi? Przez chwilę układał w głowie jakąś bajeczkę dla niego, bo niby czemu miał nie wrócić do domu, w którym jest jego brat? Przecież zranił go jakiś nieistniejący koleś, więc z jakiego powodu chciał u niego pomieszkać, kiedy mógł czuć się bezpieczny we własnym domu? Postanowił, że nie będzie mówił nic, póki chłopak nie zapyta, kiedy zacznie nagle się tłumaczyć, to będzie dla niego bardzo podejrzane.
            – Jakie masz plany na jutrzejszy dzień? – zapytał go, kiedy wyszedł z łazienki i chwycił swoją lampkę koniaku, a po chwili usadowił się na kanapie, tuż obok blondyna.
            – Jestem umówiony w studio z twoim bratem, a co?
            – Powiem wprost. Chciałbym u ciebie trochę pomieszkać, jeśli nie masz nic przeciwko temu. Nie będę przeszkadzał, jeśli byś chciał kogoś przyprowadzić – wypalił czarnowłosy jednym tchem.
            Bastien spojrzał na niego mocno zdziwiony i pierwsza myśl, jaka go nawiedziła, to było pytanie: dlaczego nie chciał wracać do domu? Pomyślał o tym w pierwszej chwili, kiedy tu przyjechał, i to pytanie nurtowało go przez cały ten czas.
            – Pokłóciłeś się z Tomem? – zapytał.
            – Jeśli to problem, to przepraszam. Jutro już mnie tu nie będzie – odpowiedział Bill lekko poruszony.
            – Nie, nie o to chodzi! – Bastien chwycił go lekko za rękę. – Możesz tu zostać ile chcesz, nie mam nikogo, kogo chciałbym przyprowadzić do domu, po prostu dla mnie to dziwne, czemu dziś nie wróciłeś do swojego domu i czemu nadal nie chcesz tam wracać?
            – Bo nie chcę, i nie chcę też, żeby Tom wiedział, że tu jestem. On doskonale zna mojego faceta i to z nim trzyma, a nie ze mną. Od razu mu powie gdzie jestem, a nie chcę tego, bo będzie mnie nachodził – kłamał jak z nut, ale coś przecież musiał wymyślić.
 – Ale może twój brat będzie się martwił?
             – Nie będzie. Powiedziałem, żeby mnie nie szukał, więc zdaje sobie sprawę, że gdzieś się zaszyłem. Jutro, kiedy będziesz z nim w studio, pojadę do domu po parę swoich rzeczy, nie mogę przecież chodzić w twoich ciuchach – zaśmiał się Bill, zerkając na bokserki jakie miał na sobie.
            – Nie mam nic przeciwko temu, żebyś w nich chodził.
            – Nie, nie, bez przesady, już i tak bardzo mi pomogłeś, ale obiecuję, wynagrodzę ci to.
            – Ale wiesz, że ja przyjmę od ciebie wynagrodzenie tylko w jednej formie – Bastien spojrzał mu w oczy i spoważniał. Przez chwilę nie mówili nic, tylko patrzyli na siebie. Bill doskonale wiedział, co chłopak ma na myśli.
            – Nie mogę ci tego obiecać… – odpowiedział cicho czarnowłosy.
            – Poczekam Bill. I zrobię wszystko, żebyś był mój…
            – Jeśli jesteś cierpliwy… – Bill wiedział, że na tę chwilę nie jest to możliwe, ale nie zamierzał dystansować chłopaka, bardzo go lubił, schlebiało mu to, że blondyn jest nim tak mocno zauroczony i potrzebował go. Poza tym sam do końca nie znał siebie i nie wiedział, co będzie za tydzień, miesiąc, rok.
            – Jestem, ale tylko dla ciebie. Jakoś podświadomie czuję, że będzie warto – Przechylił się i skradł mu niewinny pocałunek, właściwie ledwie muśnięcie warg. Wstał i wyjął z dłoni gościa pusty kieliszek. – Jeszcze?
            – Nie, chyba wystarczy… Nie upiłem się, jak chciałem, ale już nie mam na to ochoty. Położymy się? – zapytał, unosząc na chłopaka swój wzrok.
            – Razem? – zapytał Bastien mocno zdziwiony, przełykając z wrażenia ślinę. Wiedział w świetle wcześniejszej rozmowy, że nic się nie wydarzy, ale i tak ta myśl sparaliżowała go.
            – Jeśli nie masz nic przeciwko temu… Nie chciałbym być dziś sam.
            – Tak, oczywiście… Moja sypialnia stoi dla ciebie otworem, ale wiesz, że to dla mnie będzie bardzo trudne.
            – Przecież nie weźmiesz mnie siłą.
            – Nie, nie wezmę…
            Wiedział, że jest egoistą. Wystawiał chłopaka na ciężką próbę, kładąc się z nim w tym samym łóżku, a jednocześnie nie pozwalając mu się tknąć. Gdyby nie fakt, że cały czas gdzieś w zakamarkach pamięci ból nie dawał mu spokoju, gdyby nie kochał swojego bliźniaka inaczej, niż miłością czysto braterską z pewnością sam chciałby czegoś więcej. Tak dawno nie czuł na sobie obcych dłoni, ostatnio był z Andreasem wczesną wiosną, a teraz mieli już środek lata. Przez cały ten czas, odkąd oddał mu się po raz pierwszy, jego ciało należało tylko do Toma, a on co zrobił? Na pewno wyruchał tą szmatę, bo gdyby było inaczej, przecież nie ukrywałby przed nim faktu, że się z nią spotkał sam na sam. Zresztą, gdyby nie zamierzał go zdradzić, to by do niej nie jechał.
            – Masz telewizor w sypialni? – zapytał wdrapując się za Bastienem po schodach.
            – Mam, a chcesz coś obejrzeć?
            – Jeśli puścisz jakiś dobry film, to z chęcią.
            – Wybierz coś – Otworzył szafkę, w której była pokaźna ilość płyt z filmami. Bill przykucnął przyglądając się tytułom, aby dokonać wyboru. W tym samym czasie blondyn sięgnął po telefon, który zostawił wcześniej na nocnej szafce.
            –Twój brat do mnie dzwonił. Trzy razy. I jeszcze jakiś nieznany numer.
            Bill spojrzał w jego kierunku. W sumie wcale się nie zdziwił, Tom mógł się spodziewać, że wróci właśnie do niego.
            – To dobrze, że zostawiłeś tu telefon. Jeszcze byś odebrał i mnie wydał.
            – A co mam mu powiedzieć jutro?
            – Jutro, chociaż właściwie już dziś, powiesz mu prawdę.
            – Okay…
            To wszystko wydawało się Bastienowi dziwne. Czemu miał trzymać tajemnicę teraz, a kiedy już spotkają się w studio mógł mu ją wyjawić? Czuł podświadomie, że jeszcze niejedna taka sytuacja przed nim, kiedy trudno mu będzie zrozumieć Billa, ale skoro mu na nim zależało, trzeba będzie jakoś sobie z tym wszystkim poradzić.
            – Przyniosę drugą kołdrę – mruknął, kiedy czarnowłosy włączył film i ułożył się wygodnie w łóżku
            – A co, boisz się mnie? – rzucił ten ze śmiechem.
            – Nie. Ja boję się siebie – odpowiedział.


28 komentarzy:

  1. Ulżyło mi, że nic się między nimi nie wydarzyło, ale mam wrażenie,że to jeszcze nie koniec... Chyba boję się jak to się wszystko skończy xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak szybko wszystko się nie skończy, więc spokojnie. Mam dla nich wiele niespodzianek i jeszcze wiele się zdarzy.
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Noooo... trochę kazałaś czekać na ten rozdział :( ale... nie zawiodłam się. Z jednej strony odrobine liczyłam na jakieś zbliżenie między nimi, ale z drugiej... im się dłużej na coś czeka to często smakuje lepiej ;) bo jakoś czuje, ze... jednak coś w końcu może się między niemi wydarzyć. Nadal żal mi Toma, jednak... myśląc racjonalnie może i byłoby dla nich lepiej gdyby jednak nie pokochali się miłością inną niż braterska. Co prawda kibicuję im i to bardzo, ale No jednak... czasem mam wrażenie, ze oni do siebie nie pasują Hahahaha pomimo tego, ze są bliźniakami. XD ale No... zobaczymy jak akcja się rozwinie dalej... bo nie ukrywam, ze ciekawość mnie wręcz zżera :D dlatego... życzę ci dużo weny, żebyś mogła dodawać rozdziały o wiele częściej! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było weny, ani czasu niestety. No i zapas się poważnie skurczył. Ten tydzień dla pisania też jest stracony, dlatego takie długie przerwy. A do urlopu daleko :/
      No bliźniacy mają zupełnie inne charaktery, ale tak też ukształtowało je środowisko. Bill jest rozkapryszony, bo każdy mu zawsze we wszystkim ulegał. Nawet Tom sobie nie radzi z opieraniem się jego zachciankom, Bill zawsze znajdzie jakiś fortel.
      Dziękuję! Buziak :*

      Usuń
  3. To po prostu niesamowite w jaki sposób opisujesz emocje... Jestem pod tak wielkim wrażeniem, że aż brakuje mi słów.
    Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Potrafisz trzymać czytelnika w napięciu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i budujące słowa. Mam nadzieję, że będziesz do końca ze mną i się nie zawiedziesz.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Nie wiem jak zacząć. Przepraszam. Trzy dni temu przypadkiem trafiłam na Twojego bloga. Gustuję w tematyce twincest, a fanką Tokio Hotel jestem od lat. Nie komentuję opowiadań. Wstydzę się. Jednak Twoje jest tak wyjątkowe, że nie potrafię się powstrzymać. Mój komentarz to z pewnością będzie jeden wielki chaotyczny bełkot, a przecież Twoja twórczość zasługuje na prawdziwe słowa uwielbienia. Piszesz po mistrzowsku. Twój styl zachwyca. Do tej pory nie czytałam nic lepszego. A czytam dużo. To opowiadanie powinno się ukazać jako książka i nie mam co do tego absolutnie żadnych wątpliwości. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Mogę się tylko domyślać jak wielu czytelników oczarowałaś i jak wielu onieśmielasz żeby skomentowali poszczególne części. Uwiodła mnie kreacja Billa. Tom jako bohater też nie pozostaje mu dłużny. Pozostałe postacie chyba mnie irytują, ale dzięki temu jest ciekawie.
    Czekam na więcej.
    Nie trać weny.
    Gratuluję :)
    Kłaniam się nisko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie ma się czego wstydzić, warto zostawić kilka słów opinii, bo to budujące dla autora. Zupełny brak komentarzy może spowodować zawieszenie opowiadania. Każdy autor chce wiedzieć, czy to co tworzy się podoba, czy też nie. I to nieprawda, że komentarze są głupie (jak mi tu ktoś wcześniej napisał, że „po co mi głupie komentarze”). Każdy jest dla mnie cenny i budujący.
      To opowiadanie nie mogłoby ukazać się jako książka, z wiadomych względów ;) Jeśli już to prędzej te, które publikowałam na drugim blogu.
      Serdecznie dziękuję za piękny komentarz i pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. I znów kolejna genialna część :) Jesteś niesamowita! :D Już nie mogę się doczekać co będzie dalej... Po raz kolejny pobudziłaś moją wyobraźnię :D
    Z każdym kolejnym odcinkiem upewniam się w przekonaniu, że to najlepsze opowiadanie-twincest ever.
    Dużo weny. A raczej mnóstwo weny! :*

    Niecierpliwie czekam na więcej :)
    Pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię pobudzać wyobraźnię czytelników, staram się jak mogę i ogromnie cieszę się, że przypadło Ci do gustu. Dziękuję!
      Pozdrawiam serdecznie ;*

      Usuń
  6. Ech ten Bill...
    Zamiast pojechać przenocować do Gustava lub Georga to on sam się pcha w ramiona napalonego Bastiena :/
    Jedno wielkie nieporozumienie.
    Jednak tym bardziej ciekawi mnie jak bliźniaki z tego wybrną.
    Z każdą kolejną częścią robi się coraz bardziej ciekawie :D

    Weny, weny, weny!

    Heidi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bill celowo pojechał do Bastiena, poza tym panowie G byli na kręglach, więc nie za bardzo miał jak się u nich schronić, ale pewnie i tak by tego nie zrobił. Tu bardziej chodziło o odpłacenie Tomowi pięknym za nadobne.
      Dziękuję, pozdrawiam ;*

      Usuń
  7. Mam już wakacje więc wreszcie mogę napisać Ci komentarz. :) ;) :* Hura! XD

    Bill, jego zazdrość o Toma jest tak chorobliwa, że to aż boli.
    Namieszałaś, ale podoba mi się to.
    A Tom... Jak ma mu wytłumaczyć i udowodnić, że nie przeleciał Danielle? A może ona sama powie to Billowi XD Oczywiście nie tak wprost, ale zapyta się go o radę bo przecież Bill zna swojego bliźniaka najlepiej, a ona dwoi się i troi, a Tom w ogóle nie jest nią zainteresowany XD I wtedy prawda wyjdzie na jaw, że Tom nie zdradził Billa, a Billowi będzie głupio i będzie miał wyrzuty sumienia, że tak pochopnie ocenił i posądził Toma o zdradę i jeszcze pojechał spędzić noc do napalonego na niego Bastiena. Wybacz XD trochę poniosła mnie fantazja XD
    Wiadomo, wszystko może się zdarzyć.
    Czekam na więcej, więcej i więcej.

    Mam wrażenie, że to nie jest pierwsze opowiadanie jakie napisałaś bo Twój styl jest ponadprzeciętny. Bardzo się wyróżnia na tle innych opowiadań twincest z Tokio Hotel, a przeczytałam i całe mnóstwo. Podziwiam Cię już za sam oryginalny pomysł jak to Bill czytał w ukryciu opowiadania twincest, a Tom go na tym nakrył i wtedy uświadomili sobie, że łączy ich coś więcej niż tylko braterska więź. Jesteś jedną z niewielu Autorek, które tak regularnie publikują odcinki i nie każą czekać wieki na kolejne części. Twoje opowiadanie to jedno z lepszych, o ile nie najlepsze :) tylko błagam... Błagam Cię, nie porzucaj tego opowiadania bo ja chyba tego nie przeżyję jeśli zostawisz je niedokończone.

    Tylko proszę nie śmiej się z mojego komentarza XD jest środek nocy,a ja mam wrażenie, że piszę jak potłuczona XD

    Weny,
    Do następnego,
    LV.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obaj są o siebie zazdrośni, ale Tom ma więcej rozsądku, niż Bill. Hahaha dobry pomysł z tym wypytywaniem Danielle, ale niestety napisałam już inny scenariusz ;)
      Racja, to nie jest moje pierwsze opowiadanie, mam już ukończone 4 opowiadania hetero na innym blogu, jeśli jesteś zainteresowana link w moim profilu. Prowadzę też z inną dziewczyną, Pauline w duecie drugi twc, link w zakładce „czytam”. Tyle że tam jest przestój, bo ona się zawiesiła ;)
      Ja i tak publikuję nie tak często, chciałabym częściej, ale brak czasu niestety mnie spowalnia.
      Serdecznie dziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko ;*

      Usuń
    2. Fajnie, że mi odpisałaś :) Dzięki! Zżera mnie ciekawość co tam za scenariusz wymyśliłaś dalej dla Billa i Toma... Wybacz, ale na opowiadania hetero się nie skuszę bo to tak jakoś nie moja bajka... Najbardziej podobają mi się twincesty bo wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej :)

      Dużo wolnego czasu i dużo weny twórczej :)
      Do następnego,
      LV.

      Usuń
  8. Ja się tylko grzecznie pytam:
    Co ten Bill odpierdala?!
    Chyba ostro się zaćpał, że pakuje się do łóżka temu Bastienowi :/
    Komu Bill chce zrobić na złość?!
    Jak dla mnie to on tym nic nie wskóra, ale to w końcu jego wybór.
    Dramat.
    Wzbudzasz skrajne emocje!
    Znowu zbierałam szczękę z podłogi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że już dawno tę szczękę pozbierałaś z podłogi ;) Bill jest rozkapryszonym gnojkiem, ale to już wiesz. Nie jest łatwo go rozgryźć i nigdy nie wiadomo co mu przyjdzie do tego czarnego łba :D
      Dziękuję, pozdrawiam ;*

      Usuń
  9. Ostatnia wymiana zdań w tej części, cytuję:
    "– A co, boisz się mnie? – rzucił ten ze śmiechem.
    – Nie. Ja boję się siebie – odpowiedział."
    Sprawiła, że zaniemówiłam i przestałam na chwilę oddychać z wrażenia.
    Co teraz?
    CO TERAZ?
    Mam nadzieję, że Tom wtargnie do tej sypialni Bastiena i powie mu wyraźnie żeby odpierdolił się od Billa. Cóż, nadzieja matką głupich, ale pomarzyć zawsze można. I ten scenariusz jest raczej mało realny skoro Bill sam się pcha w ramiona tego napalonego, na niego, geja.

    To się nie dzieje naprawdę! Niezwykle skutecznie trzymasz w napięciu.

    Muszę ochłonąć. OCHŁONĄĆ.
    Co to miało być?
    Co to miało znaczyć?
    Co to...?
    To był dla mnie wstrząs, absurd, kuriozum. Wszystko na raz i coś spomiędzy tego.
    Chcę krzyczeć i krzyczę:
    Kurwa, Bill, pojebało cię?!
    O, tak.
    Teraz, w minimalnym stopniu mi ułożyło, ale tylko w minimalnym.
    Litery nadal skaczą mi przed oczami bo czytałam to w takim napięciu, wręcz z duszą na ramieniu, że miałam praktycznie stan przedzawałowy. A gdyby jednak tak czysto i na spokojnie się nad tym zastanowić to przecież...
    Zupełnie nic NIE zaszło, jeszcze.
    Do NICZEGO między Billem, a Bastienem NIE doszło, jeszcze.
    Bill Toma z nikim NIE zdradził, jeszcze.
    Na dokładkę mam 'teorię', że Bill za pośrednictwem Bastiena poniekąd rekompensuje sobie potrzebę potwierdzenia swojej niebywałej atrakcyjności z innej perspektywy niż otrzymuje to od własnego brata Toma.
    Dlatego powoli zaczynam dziwić się skąd we mnie aż takie gwałtowne reakcje na te wszystkie emocje. I nie wiem jak, ale muszę jakoś odzyskać równowagę po tym niezwykle silnym przeżyciu jakie mi zafundowałaś i uspokoić się zbierając wszystkie myśli, które rozsypały mi się na podłodze niczym domek z kart.
    Pragnę Ci podziękować, a jednocześnie ze wszystkich sił pozbyć się tego uczucia piekielnego gorąca ponieważ ja po prostu płonę z emocji, które wręcz w nadmiernej ilości zaserwowałaś mi w tej części opowiadania, przez co nie potrafię złapać oddechu bo brakuje mi powietrza.

    Swoim niesamowitym piórem potrafisz rewelacyjnie przyozdobnić, upiększyć, przystroić i wyrazić każdą myśl bohaterów i to bez wyjątku w każdej sytuacji. Tak elegancko i w dobrym guście to wszystko napisałaś, że aż nie mogę wyjść z podziwu. I nigdy z podziwu nie wyjdę. Czasem myślę, że z jednej strony to jest wręcz takie nierealne, a z drugiej właśnie jak najbardziej realne. Trzeba naprawdę mieć wyjątkowy talent żeby tak sugestywnie mieszać czytelnikowi w głowie. Mnie solidnie zamieszałaś. Długo i we wszystkie strony.
    Nie wiem czy to Ty jesteś tak nietypowa, wyjątkowa, oryginalna, inna od ogółu czy to Twój zjawiskowy styl pisania, który ewidentnie jest bardzo rzadko spotykany. Chyba jedno i drugie. Na pewno jedno i drugie.

    Piszę to i piszę i zastanawiam się czy aby na pewno powinnam zabierać tu głos. Przecież tak Cię zanudzę tym komentarzem, że zaśniesz w połowie. Nie potrafię pisać krótko zwięźle i na temat (nawet jeśli zdecydowałam się pisać te komentarze pod pseudonimem) bo chyba jestem jakaś dziwnie nadwrażliwa. Muszę skorygować ten błąd, tym bardziej, że połowa z tego co napisałam jest nie na temat, zresztą nie pierwszy raz. Trzeba mi zabrać klawiaturę. A może ten komentarz nie doda się w całości ze względu na ograniczoną ilość znaków.

    Chyba umrę w oczekiwaniu na kolejną część Twojego opowiadania. To oczywiste, że na pewno mnie zaskoczysz bo Twoje pomysły na rozwój wydarzeń są niebanalne i nietuzinkowe.

    Napisałabym znowu, tak jak już napisałam Ci na zakończenie pod każdą kolejną z poprzednich 32. części, że 'lecę czytać dalej', ale przeczytałam i skomentowałam już wszystkie części jakie tutaj opublikowałaś. Każdy odcinek tej historii jest tak wyjątkowy, że musiałam zostawić kilka, kilkanaście albo kilkadziesiąt słów od siebie bo nie mogłam się powstrzymać i nie potrafiłam przestać się zachwycać nad tym, co stworzyłaś. Zresztą nie pierwszy raz.

    Nie trać serca do tego opowiadania!
    Weny twórczej,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie aż tak ekstremalnie nie będzie, żeby Tom wpadał i musiał ich rozdzielać ;) Spokojnie, nic jeszcze nie zaszło. Są grzeczni ;)
      Zawsze odpowiadam na komentarze czytelników, choćby te najkrótsze. Sama chciałabym, aby autor odpowiedział na mój (co niestety jest rzadkością), bo zawsze mam wrażenie, że autorzy którzy nie odpowiadają po prostu je lekceważą. Ja staram się szanować każdego mojego czytelnika, nawet takiego, który coś skrytykuje, nie wszystko przypadnie mu do gustu, czy też wytknie jakiś błąd.
      I teraz muszę powiedzieć Ci, że to nie ja, a Ty jesteś niesamowita! Sprawiłaś mi tyle radości swoimi komentarzami, podziwiam Cię, że chciało Ci się pod każdą częścią pisać opinię, na dodatek wcale nie były one krótkie, a bardzo długie, wnikliwie, pełne emocji i poruszenia, analizujące ich zachowania i wydarzenia. Zadałaś sobie tyle trudu, często mimo późnej pory. No i bodajże dwie noce zarwałaś na czytanie mojego opowiadania! To naprawdę niesamowite! Dzięki Tobie mam poczucie, że moja praca nie idzie na marne, a już myślałam, że chyba nie jest zbyt dobre to moje opowiadanie. Mimo wielu wejść, komentarzy zbyt wiele nie było, a tu nagle nie dość, że ogromny bum pod tą częścią, to jeszcze Ty dowartościowałaś mnie komentarzem pod każdą częścią, na dodatek nie byle kilkoma słowami! Teraz mam ogromną motywację, aby tworzyć dalej tę historię, wymyślić jeszcze wiele scen, zaskoczyć i ucieszyć, a nawet wzruszyć. Dla takich chwil warto pisać. Dlatego też moje stokrotne dzięki, że mnie doceniasz. I teraz z pewnością nie stracę do tego serca!
      Ściskam mocno i ślę buziaki ;*

      Usuń
    2. To mnie teraz zawstydziłaś... :) Serio :) Zrobiłam się cała czerwona na twarzy... :)
      Przecież nie liczy się ilość, ale jakość. Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że w tych moich komentarzach niestety za dużo filozofuję i zbyt dokładnie rozkładam wszystko na czynniki pierwsze dlatego one wychodzą takie długie. Ogólnie, tak prywatnie, to ja dużo gadam, naprawdę bardzo dużo, i to z pewnością dlatego, wybacz :)

      Poza tym. POZA TYM...
      Gdyby Twoje opowiadanie było banalne, pospolite, zwyczajne, bezbarwne i nieoryginalnie, a fabuła była by oklepana, nudna, monotonna, drętwa, wyświechtana i nijaka, co więcej bohaterowie byli by przewidywalni, nieciekawi, nieskomplikowani i przeciętni, a tak nie jest. NIE JEST! :)
      To uwierz mi, że gdyby tak było to nie zostawiłabym po sobie żadnego śladu! Żadnej opinii! Żadnego słowa! Żadnego komentarza!

      Wobec Twojego niesamowitego opowiadania nie można przejść obojętnie, chyba że ktoś nie gustuje w tematyce twincestu, ale ja akurat zachwycam się tym mocno.

      Pisałam już, że bardzo szanujesz swoich czytelników bo teraz dokładnie sprawdziłam, że odpowiadasz na każdy komentarz. To jest coś niespotykanego. Ewenement :)
      Raz jeszcze naprawdę bardzo Ci dziękuję, że zechciałaś i tak szybko odpisałaś na wszystkie moje komentarze :)

      Odwiedzanie Twojego bloga to czysta radość! :) i podejrzewam, że wzmożona aktywność czytelników to chyba zasługa rozpoczynających się wakacji i szkoda, że niestety Ty nie masz wakacji :(

      Pozdrawiam,
      E.G.

      Usuń
  10. Hey!!! :))) :*** Co tu się dzieje??? ^^ Aż strach się bać czym jeszcze zaskoczy mnie ten niewyżyty i zboczony Bill ^^ Jeśli Bill pojdzie do łóżka z Bastienem i zdradzi Toma to Tom go zajebie i wtedy zrobi się z tego sensacyjny kryminał XDDD bo przecież już Bill chciał zaatakować Toma nożem za tą całą zdzirę Danielle XDDD uwielbiam sposób w jaki piszesz bo to strasznie wciąga!!! Jesteś super :))) Nie napiszę Ci takiego dłuuuugiego komentarza jak ten, który Eva napisała powyżej XDDD nawet nie licz na to...hahahahaha...XDDD po prostu dzięki za kolejny super odcinek!!! To opowiadanie jest piekielnie boskie XDDD więc powodzenia przy pisaniu kolejnych części :))) chciałabym żebyś w wakacje czesciec wrzucała odcinki na bloga.
    LA-Ann_483_TH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się cieszę z każdego komentarza! Eva mnie bardzo mile zaskoczyła, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma czas i wenę pisać długie komentarze. Dobrze, że w ogóle ma ochotę zostawić kilka słów, to jest najważniejsze.
      No do jakichś morderstw itp. raczej tu nie dojdzie, nie potrafię pisać sensacyjnych wątków, więc nie masz się czym martwić, nie będzie lała się krew ;) No ja też chciałabym dodawać częściej, ale niestety ja wakacji nie mam, a do urlopu daleko, tak że proszę o cierpliwość i wyrozumiałość.
      Dziękuję serdecznie i pozdrawiam ;*

      Usuń
  11. Ludzie, dajcie spokój. Same ochy i achy. Czytam to opowiadanie długo bo śledzę tego bloga prawie od pół roku. Gdyby mi się nie podobało to bym tu nie wchodziła. Nie komentuję poszczególnych części nie dlatego, że mi się nie chce, ale po prostu mam zwyczaj wyrazić swoją opinię po zakończeniu opowiadania bo zdecydowanie łatwiej oceniać całość. Jednak niektóre komentarze tutaj wydają mi się żenujące. Wszystko wszystkim, ale niedługo co poniektórzy tak się zaczną rozwlekle rozpisywać, że nawet dowiem się jaką coca-colę piją podczas czytania bo przecież komentarz musi jak najbardziej szokować swoją długością żeby się wyróżniać i być dostrzeżonym absolutnie przez wszystkich. Mam tutaj na myśli jedną osobę, która przegina i popisuje się, ale nie będę wskazywać palcem. Oczywiście to nie moja sprawa. Nie namawiam do nie pisania komentarzy bo nie o to mi chodzi. Apeluję o umiar.
    Opowiadanie jest niezłe. Dialogi też są dobre, ale w moim odczuciu jest ich za mało co sprawia, że tekst jest patetyczny chociaż piszesz w interesujący sposób. Przeszkadza mi to, że używasz tak wielu przymiotników, epitetów i porównań, a przez to niektóre zdania są ciężkie, i w konsekwencji opowiadanie traci na lekkości. Nie zaprzeczam, że Twój tekst posiada dużo wartości artystycznych. Postać Billa przedstawiasz w dobrym stylu, ale mimo wszystko czegoś mi brakuje. Chciałabym żeby Bill był bardziej przerysowany bo to by tutaj pasowało. Było by zdecydowanie bardziej interesująco gdyby Bill stąpał po jeszcze bardziej kruchym lodzie bo jak dla mnie to, mimo szalonych pomysłów, on jednak zbyt twardo stąpa po ziemi, dobrze, że chociaż z głową w chmurach. Może dla przykładu: chciał zaatakować Toma nożem w odwecie za tą Danielle to niech będzie konsekwentny i weźmie ten nóż. Przecież nie musi Toma od razu dźgać i ranić, tylko sugestywnie pogrozić tym nożem, jednak Twój Bill przyjął dość klasyczną i raczej oklepaną metodę ranienia słowem. Poza tym mam wrażenie, że z Toma tak na siłę próbujesz zrobić pozytywnego bohatera bez skazy. Domyślam się, że usiłujesz w ten sposób podkreślić jego dojrzałość i poniekąd odpowiedzialność, ale chyba nie tędy droga. Tak czy inaczej opowiadanie mnie dotknęło bo wyczułam przekaz, fabuła jest o czymś, a te dobrze opisane sceny seksu to zdecydowanie nie tylko realistyczne przerywniki. Z pewnością będę czytać dalej.
    Cóż, zdanie jak dupa, każdy ma swoją, bez urazy.
    Może jeszcze kiedyś się odezwę, Czarny Kot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze powiedziane! Zdanie jak dupa, każdy ma swoją ;) Ja absolutnie nie obrażam się, oczywiście przecież nie o to chodzi, żeby tylko wychwalać, jak już gdzieś wspominałam każdy komentarz jest dla mnie cenny, zarówno ten chwalebny, jak i ten krytyczny. Oczywiście nie zaprzeczę, że pochwały motywują z pewnością bardziej, ale wskazanie jakichś niedociągnięć sprawia, że piszący stara się coś naprawić, zmienić, choć zapewne nie jest w stanie dogodzić wszystkim. Ten nagły przypływ komentarzy jednak zmotywował i Ciebie do pozostawienia własnej opinii w części pozytywnej, ale także i krytycznej. To dobrze! Wskazujesz mi bardzo obiektywnie co Ci się podoba, a co nie.
      I już spieszę z odpowiedzią. Pierwszy raz mi ktoś powiedział, że piszę patetycznie, bo ja całe życie myślałam, że raczej zwyczajnie, szczególnie w porównaniu z moją znajomą od pióra. Nie mam pojęcia, czy to źle, czy dobrze, po prostu taki jest mój styl i tego chyba raczej nie jestem w stanie skorygować, sama nie wiem. To coś, co wypływa z głębi mnie. Co do dialogów, nie wiem, nigdy się nad ich ilością nie zastanawiałam, po prostu piszę co mi gra w duszy i co siedzi w głowie, nie jestem w stanie jakoś tego przeliczać. Raz jest więcej, a raz mniej, w zależności od akcji.
      Odniosę się teraz do przytoczonego przypadku. Bill nie zamierzał Toma dźgać nożem, gdyby miał tak zamiar wziąłby ten nóż ze sobą, to były tylko takie jego przemyślenia w taksówce, pod wpływem wzburzenia, on dużo gada, a mało robi i nie ma zapędów morderczych ;) Tak naprawdę to wszystko dopiero się zaczyna i żaden z nich wcale nie będzie święty. Tom, owszem, jest bardziej wyważony, ale… - cytuję zdanie z samego początku: „Minuta, po minucie postąpiłbym tak samo, aby po raz drugi doświadczyć tego wszystkiego na nowo, celebrować każdą piękną i szczęśliwą chwilę uniesień, szczędząc mu jednak tych pełnych bólu, cierpienia, jakie w rezultacie sam odczuwałem ze zdwojoną siłą, kiedy oddawał mi z nawiązką.”- zapewniam, że nie robię z niego na siłę tego krystalicznie czystego.
      Byłoby mi naprawdę miło, gdybyś zechciała jeszcze kiedyś się odezwać, Twoje wskazówki będą bardzo cenne dla mnie.
      Dziękuję serdecznie za wyczerpującą opinię, za każde słowo krytyki i pochwały. Pozdrawiam serdecznie ;*

      Usuń
    2. Ty naprawdę odpisujesz wszystkim. Wszystkim i to jeszcze tak szybko. Niewiarygodne. Akurat złapałaś mnie bo nadal siedzę przy komputerze to też szybko rozwieję Twoje wątpliwości. Cóż, Czarny Kot to nick, który przypadkiem wymyśliłam na poczekaniu. Po prostu często chodzę własnymi ścieżkami i podobno zawsze spadam na cztery łapy. Najpierw chciałam się podpisać jako Ciel Phantomhive, bo zwykle tego nicku używam, ale tutaj nikt by tego nie zrozumiał bo to główny bohater z mojej ulubionej mangi/anime Kuroshitsuji. W związku z tym zapewniam Cię, że nie jestem tym Black Cat, o którym myślisz i absolutnie nie mogłam rozmawiać z Tobą na zupełnie innej płaszczyźnie, a tym bardziej o studiach w kierunku pisarstwa bo ja zwyczajnie na taki temat nie rozmawiałam z nikim. Wybacz, że Cię tym rozczarowałam. Czytam Twoje opowiadanie bo prostu interesuje mnie tematyka yaoi. Jednak do rzeczy, bo skrytykowałam Evę za jej wypowiedzi/komentarze, a sama właściwie odbiegam od tematu i piszę o niczym.
      Dalej podtrzymuję, że Twój styl pisania jest taki w znacznej mierze jest patetyczny, czyli właśnie taki okazały czy wzniosły. Być może powinnam przeczytać Twoje inne opowiadania żeby mieć porównanie i punkt odniesienia, ale musiało to by być opowiadanie kładące nacisk na męsko-męskie stosunki seksualne, a jakiejś dziewczynie odpisałaś, że masz inne ukończone cztery opowiadania, ale hetero. Może trochę się zagalopowałam z tymi dialogami, oczywiście, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie tego liczył, po prostu lubię dialogi bo niezwykle ożywiają akcję. A tak po prawdzie ten Twój Bill, który tak dużo myśli, a mało robi, staje się przez to całkiem charakterystyczną i jednocześnie wyrazistą postacią. Dziękuję, że mi wytknęłaś ten błąd bo powinnam zauważyć, że właśnie na początku sam Bill zwrócił uwagę, że ze zdwojoną siłą otrzymał, ale tutaj dopiero otrzyma, od Toma ból, kiedy ten odda mu to z nawiązką. W związku z tym niecierpliwie czekam aż Tomowi wreszcie skończy się cierpliwość względem Billa. Tak, jednak powinnam bardziej rozkładać Twój tekst na czynniki pierwsze i śledzić jeszcze bardziej wnikliwie bo wtedy nie umknęło by mi to zdanie, a już ktoś słusznie zauważył, że u Ciebie nic nie jest przypadkowe i każde zdanie jest przemyślane, mające znaczenie dla dalszej akcji i przebiegu wydarzeń. Także tutaj pozdrawiam i przepraszam Cię E.G. bo przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli.
      Może na drugi raz najpierw przeczytam to co chcę wysłać bo trochę niepotrzebnie i nieco niesłusznie się Ciebie czepiałam, a to według mnie jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam, zresztą to, że dotrwałam do 33. części mówi samo za siebie, a odcinki publikujesz naprawdę bardzo długie.
      Teraz już wiesz, że masz przynajmniej jedną czytelniczkę, która nie ocenia tego opowiadania czytając przez różowe okulary.
      Ok, są wakacje więc jeszcze kiedyś się odezwę, Czarny Kot.

      Usuń
    3. Odpisuję, a jakże, kiedy tylko przeczytałam a miałam właśnie chwilę, odpisałam od razu!
      Tak, już wiem, że nie jesteś, nawet usunęłam te moje domysły po rozmowie ze znajomą ;)
      Tam na początku Bill zaczyna swoje opowiadanie narracją, stojąc w pewnym momencie swojego życia, do którego opowiadanie jeszcze nie dotarło i pewnie długo nie dotrze. Cierpliwości więc :D
      I dobrze, że widzisz wszystko bardzo ostro, tego także bardzo potrzeba. Może nawet poprawię się w tych dialogach, kto wie? Jeśli mi się oczywiście uda, bo ja piszę bardzo spontanicznie.
      Nic się nie stało, myślę, że Eva także się nie obrazi. Wychodzi na to, że wszystkie lubimy spontan ;)
      Będę czekała niecierpliwie na słowo od Czarnego Kota :*

      Usuń
  12. Kiedy będzie kolejna część? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem, mam nadzieję, że do tygodnia się wyrobię. Muszę napisać zapas, żeby dodać część, a teraz nie mam za bardzo warunków. Proszę o cierpliwość ;)

      Usuń