Część 33.
Poryczałem
się w taksówce i nawet nie oglądałem już za siebie. Kiedy wydałem komendę, żeby
szybko odjechał, kierowca ruszył, a Tom został tam na parkingu, bo nie udało mu
się dobiec. Nie wiedziałem co mam zrobić i dokąd jechać. Pierwszą moją myślą
był dom, ale zaraz stwierdziłem, że to zupełnie bez sensu. Tom na pewno tam
zaraz pojedzie, a ja nie miałem zamiaru teraz mu tego wybaczyć. Kłamstwo i
zdrada, to było dla mnie zbyt wiele jak na jeden dzień. Byłem pewien, że ją
przeleciał, gdyby tak nie było, nie ukrywałby przede mną faktu, że pojechał do
niej na drinka. Z tego co mówił Bastien, wyszli z firmy wcześniej, byli na
lunchu, a potem wybierał się do niej. Na pewno nie grali w tym czasie w
komputerowe gry. A jeszcze widząc co wyprawiali dziś, miałem pewność i dowód.
Łzy
zalewały mi oczy, kiedy kierowca wolno jeździł po mieście, bo ja zastanawiałem
się gdzie mam się przed nim skryć. Cały czas płakałem, a nie miałem przy sobie
chusteczek i omal nie usmarkałem się, ale taksówkarz użyczył mi paczkę swoich.
W sumie zajmowałem mu dopiero drugą godzinę, a zapłaciłem całonocną stawkę,
więc i tak był do przodu.
Tom
dzwonił już trzeci raz, a ja za każdym razem odrzucałem połączenie. W końcu
zablokowałem skurwiela, aby mieć spokój i, żeby czasem nie korciło mnie odebrać.
Nie po to, aby nie dać mu się przekonać do jego wątpliwej niewinności, ale po
to, żeby nie nawrzucać mu w taksówce.
Pomyślałem, że pojadę
do firmy. Miałem klucze, a o spanie nie musiałem się martwić. Był tam pokój z
łóżkiem i prysznic. Ale czy naprawdę chciałem być sam? Poza tym pewnie będzie
mnie szukał i tam też zajrzy, więc ta miejscówka zupełnie odpadała.
Potrzebowałem azylu, do którego nie będzie miał dostępu i właśnie wtedy wpadłem
na genialny pomysł: Bastien! Czy on mógłby odmówić mi schronienia? Z pewnością
nie, miałem tego pewność. Dlatego nim wybrałem jego numer, podałem kierowcy
wreszcie docelowy adres, czyli miał wrócić tam, skąd mnie odebrał.
***
Tom
stał dłuższą chwilę na parkingu, wiodąc wzrokiem za oddalającą się taksówką.
Miał w głowie totalny zamęt i nie do końca ogarnął to wszystko, co wykrzyczał
Bill. W pierwszej chwili zupełnie nie skojarzył czwartku, o jakim wspominał. Co
się wtedy wydarzyło, kiedy był chory? Pamiętał, że jeździł sam do studio,
nagrywał z Bastienem, ale co takiego wówczas zrobił, że aż Bill zarzucił mu
zdradę? Wracając wolno do klubu, analizował każdy z tych dni, starając się
odtworzyć wszystko, minuta po minucie, i wreszcie natknął się wspomnieniami na
coś, co mogło mieć w tym wszystkim kluczowe znaczenie. Ten lunch, kiedy byli we
trójkę z Danielle, a on miał potem pojechać do niej na drinka. No tak! Pacnął
się otwartą dłonią w czoło. Że też o tym zapomniał, przecież Bastien nie miał
pojęcia, że w końcu rozmyślił się i wrócił do domu, pewnie myślał, że był u niej
i być może coś tam się wydarzyło. Musiał powiedzieć Billowi o tym właśnie dziś,
bo gdyby to wyszło podczas ich wcześniejszych spotkań, już dawno byłaby z tego
powodu awantura. To dlatego bliźniak pojawił się tu tak nagle, podglądał go, a
to co zobaczył mogło jedynie utwierdzić go w podejrzeniach. Jasna cholera! I co
teraz? Nie mógł zrobić przecież o to afery Baronowi, bo niby co miał mu
powiedzieć? Że on wygadał się, a Bill zrobił mu jatkę? Zupełny nonsens.
Jakkolwiek mu to powiedział, nie zrobił tego celowo, przecież nawet przez myśl
mu nie przeszło, że łączy ich tak absurdalna więź. Pewnie w rozmowie jakoś sam
nasunął się ten temat i stało się. I mógł mieć pretensje jedynie do siebie. Po
jasną cholerę wtedy zgodził się na to? Gdyby od razu powiedział, że wraca do
domu, nie byłoby nawet tematu, a tak, narobił sobie tylko kłopotów. Przecież
brat nie uwierzy mu za nic w świecie, że wówczas odpuścił i wolał wrócić do
niego. I jeszcze to wszystko co stało się dziś… Nie powiedział mu, że ma być tu
także Danielle, bo o tym nie wiedział sam! Ona po prostu przyjechała tu z
Marcusem.
Teraz
pewnie wszystko było dla Billa jednym, wielkim kłamstwem. Jak ma mu udowodnić swoją niewinność? Przecież nie
poprosi Georga, żeby go przekonywał o tym, że nie miał dziś w planach spotkania
z tą dziewczyną, bo niby jak miałby mu powiedzieć, że bliźniak podejrzewa go o
zdradę? To była jedna, wielka paranoja, i nawet nie wiedział co ma zrobić. Bill
odrzucał jego połączenia, a w końcu zablokował, więc nie było żadnego sensu dobijać
się do niego telefonicznie. Kiedy pojedzie do domu, postara mu się wszystko
wytłumaczyć, o ile on tam będzie…
Wrócił
do klubu smutny i przybity.
–
Tom, coś się stało? – zapytała Danielle.
–
Nie, nic się nie stało – zbył ją, choć doskonale było widać w nim zmianę, co
zauważyli z czasem wszyscy pozostali. Co chwilę sięgał po telefon do kieszeni,
wpatrywał się w wyświetlacz, chociaż nigdzie nie dzwonił. Grał jeszcze z nimi,
ale już bez entuzjazmu i widać było, że myślami jest zupełnie gdzie indziej. Unikał
kontaktu z Danielle, a i ona odpuściła, widząc, że jest bez humoru.
–
Co jest chłopie? – zagadnął go Georg, kiedy byli sam na sam.
–
Martwię się o Billa, nie odbiera telefonu – odpowiedział, w zasadzie nie
kłamiąc.
–
Znowu coś odjebał?
–
Chyba nie, był u Bastiena, ale wiem, że wyszedł od niego jakąś godzinę temu –
Nie wiedział co ma mówić, przecież nie mógł powiedzieć prawdy, że tu był i
pokłócili się.
–
Nie martw się, może po prostu jest dawno w domu, położył gdzieś telefon i nie
słyszy go.
–
Może, ale ja już pojadę. Wolę się upewnić, że tam dotarł. Nie mów nic reszcie,
powiedz, ze źle się poczułem, a ja wymknę się po cichu.
Kumpel
skinął głową. Tak było o wiele lepiej i wolał to, niż tłumaczenie, dlaczego i
po co już idzie. Miał za sobą trzy piwa, nie czuł się nawet podpity, nie miał
alkomatu i nie wiedział, czy w jego organizmie jest dopuszczalna norma
alkoholu, ale zaryzykował wsiadając do swojego auta. Jeśli będzie jechał
przepisowo i wolno, jest szansa, że bez problemu dojedzie na miejsce.
Na
szczęście wszystko odbyło się bez większych problemów i dotarł bezpiecznie do
domu w którym – jak przypuszczał – nie było Billa. W takim razie jeśli nie było
go tutaj, to gdzie mógł być? Jedyne logiczne miejsce jakie teraz przychodziło
mu do głowy, to mieszkanie Bastiena.
***
Tkwiąc
w zaciemnionym oknie za firanką, rozemocjonowany czekał na przyjazd Billa.
Wiedział, że jeśli do niego wraca to coś z pewnością się wydarzyło, coś co
sprawiło, że chciał szukać zapomnienia w jego ramionach. Czy w innym przypadku
nie wolałby pojechać do własnego domu, aby wyżalić się bliźniakowi? Przecież
tak szybko od niego uciekł do tego swojego faceta, to właśnie tam coś z
pewnością się stało.
Kiedy
tylko zobaczył zatrzymującą się pod bramą taksówkę, natychmiast zbiegł na dół,
żeby czym prędzej otworzyć mu drzwi. Max wprawdzie już kilkanaście minut temu
zniknął spod jego domu, ale nigdy nie wiadomo było, czy przypadkiem nie czai
się gdzieś w pobliżu. Jeszcze gotów wydzwaniać, dobijać się i uprzykrzać mu życie.
Swoją drogą uparty był i chyba nie miał co robić, że tak często tu koczował. A
może miał jakichś informatorów? Chyba będzie musiał bardziej uważać, chociaż… w
sumie dlaczego? Mógł robić co tylko chciał i temu psychopacie nic do tego.
–
Co się stało? – zapytał z udawanym niepokojem, kiedy Bill przekroczył próg jego
domu.
–
Mogę nie odpowiadać? – Czarnowłosy spojrzał na niego smutnym wzrokiem. Był
ewidentnie przybity i miał lekko napuchnięte od płaczu oczy. Choć Bastiena aż
skręcało z ciekawości, nie mógł być nachalny. Wiedział, że teraz musi wykazać
się cierpliwością, aby chłopak sam mu o wszystkim opowiedział. Bill jednak nie
miał zamiaru tego robić, przynajmniej nie w tej chwili. Nie miał głowy wymyślać
jakiejś historyjki, a przecież prawdy powiedzieć mu nie mógł. Ani jemu, ani
nikomu i to było najgorsze. Nie miał nawet komu się wyżalić, wygadać i
złorzeczyć na brata - zdrajcę. Chociaż właściwie…? Nie musiał przecież
ujawniać, kim jest osoba, która go tak bardzo zawiodła. W tej chwili jednak i
tak nie miał ochoty do tego wracać, chciał zapomnieć o tym upokorzeniu, jakie
go spotkało, chciał wymazać z pamięci to, co zobaczył, choć wiedział, że nie
zresetuje jej na zawsze, to wszystko wróci niczym bumerang, jednak na tę chwilę
musi wywalić to z pamięci.
–
Oczywiście, jeśli nie chcesz, nic nie musisz mówić – Wyrozumiały Bastien
podreptał za nim do salonu.
–
Muszę się napić, chcę zapomnieć o tym wszystkim, Bastien – mruknął czarnowłosy,
gwałtownie odwracając się w kierunku gospodarza, i spojrzał na niego wezbranymi
smutkiem oczyma w taki sposób, że blondyna obezwładnił niekontrolowany dreszcz.
Rany boskie… jak ten chłopak na niego działał! Gdyby tylko mógł, natychmiast
rzuciłby się na niego tutaj, w tym salonie i wziął. Ale nie mógł… Jedyne czego
teraz pragnął, to jakimś cudem rozkochać go w sobie, uwieść, a w końcu być z
nim. Mieć całkowitą wyłączność na jego serce i ciało. Nikogo nigdy nie pragnął
tak, jak pragnął jego. Teraz był tutaj, w jego domu i miał zostać na całą noc,
a może na dłużej, kto wie? Chciał wykorzystać ten czas najlepiej, jak tylko
będzie umiał, ale wiedział też, że nie może naciskać, musi wykazać się
całkowitą delikatnością i cierpliwością. Wcześniej spotykali się, widywali,
starał się okazywać mu zainteresowanie, ale te relacje były czystko
koleżeńskie. Dziś nadarzyła się okazja, aby coś w nich zmienić, jakoś się do
niego zbliżyć i musiał umiejętnie to wszystko rozegrać.
–
Serce mi pęka, kiedy widzę jaki jesteś smutny – szepnął, a obejmując jego
policzek ciepłą dłonią bał się, że Bill może go odtrąci, ale nic takiego się
nie stało, dlatego też zdobył się na nieco śmielsze wyznanie: – Zrobię dla
ciebie wszystko, tylko nie smuć się już… – I wtedy na usta czarnowłosego wkradł
się cień lekkiego uśmiechu.
–
Nie potrzeba wszystkiego, Bastien. Wystarczy jak się napiję, tylko błagam… Coś
mocniejszego. Chcę się skuć i odlecieć.
–
A może inaczej odlecimy, hmm? – Brew blondyna nieco uniosła się do góry.
–
Skręty, czy dragi?
–
Mam wszystko, no prawie. Ale mam coś, co pozwoli ci zapomnieć…
–
Nie… Chyba nie chcę nic twardego.
–
Mam dropsy, poczujesz się po nich szczęśliwszy. Zrobimy sobie taką małą
imprezę, co ty na to? – mruczał chłopak, obejmując Billa w pasie, a ten ułożył
mu dłonie na ramionach, mając wrażenie, że pełne wargi jego towarzysza są coraz
bliżej. Wolał jednak nie kusić losu i delikatnie wyplątał się z jego uścisku. W
myślach zadawał sobie pytanie, czy tak naprawdę chce o tym wszystkim zapomnieć,
czy wręcz przeciwnie? Zaraz jednak z całą pewnością stwierdził, że tak. Nie chce
już dziś myśleć o Tomie, potrzebował oddechu od tej całej sytuacji i zatracenia
w przyjemności, jakiejkolwiek.
–
Daj – rzucił krótko.
***
Tom,
w całej swojej bezradności miotał się po domu. Chodził od okna do okna zupełnie
nie wiedząc co ma zrobić. Z jednej strony rozumiał Billa, miał prawo się
wkurwić, ale nawet nie dał mu nic wytłumaczyć, nawet nie miał możliwości
udowodnić mu, że to wszystko wyglądało zupełnie inaczej i, że wcale nie było
tak, jak myślał. Minęły już dwie godziny, odkąd przyjechał do domu, a bliźniaka
wciąż nie było i wyglądało na to, że nie wróci na noc. W dodatku nie miał
pewności gdzie jest, bo nadal był zablokowany jako kontakt w jego telefonie. A
może by tak zadzwonić do Bastiena? Było dość późno, ale wątpił, czy muzyk kładł
się spać o tej porze. Sięgnął do kieszeni po telefon i wybrał połączenie, ale
niestety, nie było mu dane zamienić z nim nawet słowa. Może jednak śpi, albo
Bill nie pozwolił mu odebrać? Jak więc miał się upewnić, że właśnie u niego
jest brat? Postanowił rozegrać to w inny sposób. Nie odkładając komórki,
zatelefonował do Georga.
–
Gdzie jesteś? – zapytał, kiedy kumpel odebrał połączenie, bo nie słyszał już
gwaru, jaki mógłby być tłem tej rozmowy, gdyby wciąż tam był.
–
Właśnie wszedłem do domu, a co?
–
Nie ma Billa i trochę się martwię, chociaż podejrzewam gdzie może być, ale nie
odbiera ode mnie telefonu. Czy ty mógłbyś do niego zadzwonić?
–
A sądzisz, że ode mnie odbierze?
–
W sumie masz rację, pewnie nie, ale mam lepszy pomysł w takim razie.
–
Jaki?
–
Podejrzewam, że zaszył się u Bastiena, zadzwoń do niego.
–
A ty nie możesz?
–
Próbowałem, ale nie odbiera. Twojego numeru nie ma, więc może się uda.
Tom
usłyszał ciche sapnięcie. Wiedział, że Georg nie ma ochoty na zabawę w
detektywa, ale nie chciał mu odmówić.
–
Dziwne to wszystko, co ostatnio się dzieje. Nigdy takich jazd nie było,
wcześniej ta ucieczka z firmy, a teraz to. Ja nie wiem co jest z wami, w sumie
to nie moja sprawa, ale zróbcie z tym coś, bo media są czujne i zaraz wywęszą jakąś
sensację. Wyślij mi ten numer smsem, a jak się czegoś dowiem, to zadzwonię.
–
Dzięki stary – odpowiedział Tom bez zbędnego komentarza i rozłączył się, po
czym szybko wysłał kumplowi wizytówkę z numerem DJ’a. Georg miał rację,
ostatnio działo się zbyt wiele, a może czasem obaj zachowywali się dziwnie,
może ktoś zauważył oznaki ich specyficznej relacji? Będzie musiał coś z tym
wszystkim zrobić, ale co?
Wsunął
do kieszeni paczkę papierosów i wyszedł na taras, gdzie opadł na leżak. Zapalił
i trzymając w drugiej dłoni telefon, wpatrywał się uporczywie w jego
wyświetlacz. Po kilku minutach aparat zawibrował mu w ręku.
–
Tak? – pospiesznie odezwał się.
–
No niestety, ode mnie też żaden nie odebrał. Najpierw zadzwoniłem do Bastiena,
a potem do Billa.
–
Kurwa – przeklął chłopak. Był już dość mocno zdenerwowany.
–
Tom, nie denerwuj się tak. Może po prostu poszli do łóżka – zachichotał
chłopak, a Toma zmroziło na samą myśl.
–
Georg, oni są tylko kumplami!
–
Jasne, ale takiej samej orientacji, więc kto wie?
–
Dobra, dzięki kurwa! – Tom rozłączył się. Już wystarczająco dobijały go własne
domysły i najgorsze wizje, jakie wciąż rodziły się w jego głowie, nie
potrzebował więc już żadnych insynuacji przyjaciela. Wiedział już, że Bill nie
wróci na noc i miał dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewności, że jest u
Bastiena i niemal tyle samo, że jeszcze tej nocy go zdradzi.
***
Czarnowłosy
leżał w jednym z płytszych narożników basenu, opierając na obrzeżach ręce.
Głowę położył na jednej z płytek okalających zbiornik. Wpatrywał się w niebo
usiane setkami błyszczących gwiazd. O ile jeszcze godzinę temu jego myśli
uciekały na drugi koniec miasta, zastanawiając się co może robić Tom, tak teraz
już wcale o nim nie myślał, oddając się całkowitej błogości. Narkotyk działał
na tyle dobrze, że czuł się wolny od złych emocji i lekki jak piórko.
–
O czym myślisz? – zapytał Bastien i siadając obok niego, opuścił nogi do wody.
Wsunął mu w usta odpalonego papierosa, bo właśnie po to wyszedł z basenu.
Wcześniej obaj kąpali się, choć właściwie można powiedzieć, że jedynie moczyli
ciała. Bill odwrócił się i sięgnął po leżący nieopodal ręcznik, aby osuszyć nim
dłonie. Dopiero wtedy chwycił w palce ustnik tkwiącego pomiędzy wargami
papierosa i porządnie się zaciągnął.
–
O tobie – szepnął, wypuszczając dym w stronę blondyna.
–
Kłamiesz – zaśmiał się chłopak, biorąc jego słowa za żart.
–
Nie – Usłyszał szybką odpowiedź i już sam nie wiedział w co ma wierzyć.
–
Chciałbym, ale pewnie nieustannie myślisz o tamtym…
–
Nie myślę o nim już, uwierz. Choć właściwie nie myślałem do tej chwili.
–
Powiesz co się stało? – zaryzykował pytanie.
–
Chyba mnie zdradził.
–
Chyba?
–
Chyba.
–
Dlaczego: chyba? Nie masz pewności?
–
Nie mam, bo go nie przyłapałem na gorącym uczynku, ale był z jedną ździrą w
dość dziwnej sytuacji.
–
Nie rozumiem.
–
I dobrze, nie musisz rozumieć. Nie mówmy o tym, nie przypominaj mi więcej, bo
chcę zapomnieć.
–
Zrób mu to samo – odpowiedział szybko, jakby w obawie, że za moment się rozmyśli.
–
Co? – Bill uniósł na niego zdziwione spojrzenie. Wtedy zobaczył błyszczące
oczy, wpatrujące się w jego i wolno zbliżającą się twarz blondyna.
–
Zdradź go – odpowiedział, ale czarnowłosy lekko pokręcił głową i odwrócił się,
przeczuwając co chłopak ma w zamiarze.
–
Nie zrobię tego, Bastien – Ton jego głosu był stanowczy. Mimo lekkiego
podniecenia, jakiego autorem był nie jego obecny towarzysz, a narkotyk, nie
zamierzał poddać się żadnej słabości.
Chociaż może i uległby, pozwolił się pocałować, gdyby chłopak nie napomknął o
Tomie, chociaż zupełnie nie miał pojęcia kto tak głęboko zapuścił korzenie w
sercu Billa. Jego słowa jednak wróciły mu natychmiast pamięć, jaką na chwilę
stracił.
Czarnowłosy
zamoczył niedokończonego papierosa w wodzie gasząc go i podciągając się na
przedramionach, wyszedł z basenu. Sięgnął po leżący nieopodal ręcznik i zaczął
się wycierać. Bastien nie spuszczał z niego wzroku. Nie czuł się zawiedziony,
że nie udało mu się zainicjować pocałunku o jakim marzył, wiedział, że to wcale
nie będzie takie proste. Bill ewidentnie był zaangażowany, inaczej przecież z
pewnością by mu uległ, nie był przecież jakąś pieprzoną cnotką i w dodatku był
na prochach. Widział, że w bokserkach miał lekkie wybrzuszenie, musiało go
trochę wziąć, tak samo jak i jego samego. Mimo to nie mógł naciskać, czy też
cokolwiek wymuszać. Jeśli miał go zdobyć wiedział, że musi postępować tak, aby
czarnowłosy sam zapragnął go mieć. Będzie dla niego wsparciem, będzie jego
siłą, pomoże mu się podnieść i zrobi wszystko, aby obdarzył go uczuciem,
jakimkolwiek. Choćby miał być z nim jedynie z czystej przyjaźni, weźmie z jego
rąk wszystko, co zaoferuje mu los. Czuł, że z każdym dniem, godziną, chwilą,
wpada w sidła miłości coraz bardziej, i wiedział, że niewiele brakuje, aby już
nie umiał się z nich wyplątać. Bill stawał się sensem jego życia.
–
Chcesz już iść spać? – zapytał troskliwie, wychodząc za nim z basenu.
–
Nie wiem, chyba jeszcze bym się czegoś napił – mruknął i ruszając w stronę
salonu, pozostawiał za sobą ślady bosych, mokrych stóp. Bastien podążył w ślad
za nim, nie mogąc oderwać wzroku od jego jędrnych i kształtnych pośladków,
jakie opinały mokre bokserki. Przełknął ślinę na samą myśl o tym, jak cudowne
muszą być w dotyku. Czy kiedyś będzie mu dane się o tym przekonać?
–
Na co masz ochotę? – zapytał upychając gdzieś w zakamarkach głowy każdą gorącą
myśl.
–
Masz koniak? – Bill odwrócił się teraz w jego stronę, zarzucając sobie ręcznik
na ramiona. Dopiero w tej chwili mógł mu się dobrze przyjrzeć i zbadać
spojrzeniem każdy, dostępny dla jego wzroku detal ciała. Spostrzegł, że jego
sutki są kształtne i wyraźnie sterczące. Na chwilę zapomniał, że powinien mu
odpowiedzieć.
–
Bastien! – zaśmiał się czarnowłosy.
–
Tak, mam! – ocknął się z letargu i choć doskonale wiedział, że zauważył to jego
zainteresowanie, nic sobie z tego nie robił. Dawno uznał, że Bill powinien mieć
świadomość jak silnie na niego działa. I miał ją.
–
Nalej mi proszę.
Obaj
podeszli do barku, a blondyn sięgnął po dwie koniakówki i karafkę z trunkiem.
Sam nie wiedział, czy jakoś odwieść go od nadmiaru alkoholu tego wieczoru, czy
też nie. Nie wypili może za dużo, ale palili, trochę zaćpali, więc dobrze by
już było nie mieszać. Ale z drugiej strony wciąż miał nadzieję, że chłopak
lepiej upojony stanie się bardziej otwarty i może pozwoli mu choć na pocałunek,
albo lekkie pieszczoty. O niczym innym póki co nawet nie marzył.
Podał mu wypełniony kieliszek.
–
Dzięki. Przyjechałem do ciebie tak jak stałem, więc będę musiał cię jeszcze
wykorzystać.
–
Szkoda, że pewnie tylko materialnie – zaśmiał się cicho Bastien, maczając usta
w miodowym trunku.
–
Na razie tylko materialnie – Bill puścił mu oczko. – Potrzebuję suche bokserki,
bo w tych mokrych nawet nie usiądę na kanapie.
Blondyn
w żartobliwym geście pacnął się palcami w czoło.
–
Ja idiota! Sam muszę zmienić, ale wybacz mi, przy tobie, takim półnagim
zapomniałem o bożym świecie. Przepraszam cię więc na chwilę – Postawił
kieliszek na stoliku i szybko pokonał schody, ponieważ garderobę miał na górze.
Tam też zmienił swoją bieliznę na suchą i czystą, a dla gościa sięgnął po tę
jeszcze nieużywaną, nawet nie wyjętą z opakowania.
–
Proszę – Podał mu ją, kiedy znów znalazł się na dole.
–
Dzięki. Widzę że ty już się uporałeś z mokrymi gaciami, teraz ja idę do
łazienki – Puścił mu oczko.
Doskonale
widział jak działa na Bastiena i w taki sposób chyba nawet nie działał na Toma,
zresztą teraz miał wątpliwości, czy jeszcze w ogóle na niego działał, skoro
zachciało mu się pieprzyć jakąś ździrę. A może blondyn miał rację? Może trzeba
go zdradzić i ulżyć samemu sobie, oddać mu z nawiązką? Gdyby nie był z Tomem
(Boże… jak to idiotycznie brzmiało, mając na względzie fakt, że są
bliźniakami), to z pewnością już w tym basenie oddałby mu się z rozkoszą.
Chociaż właściwie nie ich tajemny związek był główną przeszkodą. Nie raz
zdarzało mu się być w związku i dawać dupy innemu. Swojego brata kochał całym
sercem, całym sobą i ta pieprzona miłość oddzielała go murem przed rozkoszami
cielesnymi z innym. I nawet nie chodziło o to jebane poczucie winy, jeśli zdradzi.
Bastien był seksowny, przystojny, miał piękne ciało, ale… nie kochał go.
Dlatego też mimo alkoholu, upalenia i zaćpania, nie umiałby mu się dziś oddać,
tym bardziej, że wciąż był totalnie rozbity, rozżalony i to wszystko nie
pomogło mu ukoić bólu, jaki w sobie nosił.
Przebrał
się w łazience w czyste bokserki, a swoje wrzucił do kosza na brudną bieliznę,
zakładając, że pranie robi gosposia, a nie gospodarz. Choć przez chwilę miał
myśl, aby po prostu wyrzucić je do kosza, ale dał sobie spokój. Teraz zastanowił
się co dalej? Nie chciał wrócić rano do domu, ale co ma powiedzieć Bastienowi?
Przez chwilę układał w głowie jakąś bajeczkę dla niego, bo niby czemu miał nie
wrócić do domu, w którym jest jego brat? Przecież zranił go jakiś nieistniejący
koleś, więc z jakiego powodu chciał u niego pomieszkać, kiedy mógł czuć się
bezpieczny we własnym domu? Postanowił, że nie będzie mówił nic, póki chłopak
nie zapyta, kiedy zacznie nagle się tłumaczyć, to będzie dla niego bardzo
podejrzane.
–
Jakie masz plany na jutrzejszy dzień? – zapytał go, kiedy wyszedł z łazienki i
chwycił swoją lampkę koniaku, a po chwili usadowił się na kanapie, tuż obok
blondyna.
–
Jestem umówiony w studio z twoim bratem, a co?
–
Powiem wprost. Chciałbym u ciebie trochę pomieszkać, jeśli nie masz nic
przeciwko temu. Nie będę przeszkadzał, jeśli byś chciał kogoś przyprowadzić –
wypalił czarnowłosy jednym tchem.
Bastien
spojrzał na niego mocno zdziwiony i pierwsza myśl, jaka go nawiedziła, to było
pytanie: dlaczego nie chciał wracać do domu? Pomyślał o tym w pierwszej chwili,
kiedy tu przyjechał, i to pytanie nurtowało go przez cały ten czas.
–
Pokłóciłeś się z Tomem? – zapytał.
–
Jeśli to problem, to przepraszam. Jutro już mnie tu nie będzie – odpowiedział
Bill lekko poruszony.
–
Nie, nie o to chodzi! – Bastien chwycił go lekko za rękę. – Możesz tu zostać
ile chcesz, nie mam nikogo, kogo chciałbym przyprowadzić do domu, po prostu dla
mnie to dziwne, czemu dziś nie wróciłeś do swojego domu i czemu nadal nie
chcesz tam wracać?
–
Bo nie chcę, i nie chcę też, żeby Tom wiedział, że tu jestem. On doskonale zna
mojego faceta i to z nim trzyma, a nie ze mną. Od razu mu powie gdzie jestem, a
nie chcę tego, bo będzie mnie nachodził – kłamał jak z nut, ale coś przecież
musiał wymyślić.
– Ale może twój brat będzie się martwił?
– Nie będzie. Powiedziałem, żeby mnie nie
szukał, więc zdaje sobie sprawę, że gdzieś się zaszyłem. Jutro, kiedy będziesz
z nim w studio, pojadę do domu po parę swoich rzeczy, nie mogę przecież chodzić
w twoich ciuchach – zaśmiał się Bill, zerkając na bokserki jakie miał na sobie.
–
Nie mam nic przeciwko temu, żebyś w nich chodził.
–
Nie, nie, bez przesady, już i tak bardzo mi pomogłeś, ale obiecuję, wynagrodzę
ci to.
–
Ale wiesz, że ja przyjmę od ciebie wynagrodzenie tylko w jednej formie –
Bastien spojrzał mu w oczy i spoważniał. Przez chwilę nie mówili nic, tylko
patrzyli na siebie. Bill doskonale wiedział, co chłopak ma na myśli.
–
Nie mogę ci tego obiecać… – odpowiedział cicho czarnowłosy.
–
Poczekam Bill. I zrobię wszystko, żebyś był mój…
–
Jeśli jesteś cierpliwy… – Bill wiedział, że na tę chwilę nie jest to możliwe,
ale nie zamierzał dystansować chłopaka, bardzo go lubił, schlebiało mu to, że
blondyn jest nim tak mocno zauroczony i potrzebował go. Poza tym sam do końca
nie znał siebie i nie wiedział, co będzie za tydzień, miesiąc, rok.
–
Jestem, ale tylko dla ciebie. Jakoś podświadomie czuję, że będzie warto –
Przechylił się i skradł mu niewinny pocałunek, właściwie ledwie muśnięcie warg.
Wstał i wyjął z dłoni gościa pusty kieliszek. – Jeszcze?
–
Nie, chyba wystarczy… Nie upiłem się, jak chciałem, ale już nie mam na to
ochoty. Położymy się? – zapytał, unosząc na chłopaka swój wzrok.
–
Razem? – zapytał Bastien mocno zdziwiony, przełykając z wrażenia ślinę.
Wiedział w świetle wcześniejszej rozmowy, że nic się nie wydarzy, ale i tak ta
myśl sparaliżowała go.
–
Jeśli nie masz nic przeciwko temu… Nie chciałbym być dziś sam.
–
Tak, oczywiście… Moja sypialnia stoi dla ciebie otworem, ale wiesz, że to dla
mnie będzie bardzo trudne.
–
Przecież nie weźmiesz mnie siłą.
–
Nie, nie wezmę…
Wiedział,
że jest egoistą. Wystawiał chłopaka na ciężką próbę, kładąc się z nim w tym
samym łóżku, a jednocześnie nie pozwalając mu się tknąć. Gdyby nie fakt, że cały
czas gdzieś w zakamarkach pamięci ból nie dawał mu spokoju, gdyby nie kochał
swojego bliźniaka inaczej, niż miłością czysto braterską z pewnością sam
chciałby czegoś więcej. Tak dawno nie czuł na sobie obcych dłoni, ostatnio był
z Andreasem wczesną wiosną, a teraz mieli już środek lata. Przez cały ten czas,
odkąd oddał mu się po raz pierwszy, jego ciało należało tylko do Toma, a on co
zrobił? Na pewno wyruchał tą szmatę, bo gdyby było inaczej, przecież nie
ukrywałby przed nim faktu, że się z nią spotkał sam na sam. Zresztą, gdyby nie
zamierzał go zdradzić, to by do niej nie jechał.
–
Masz telewizor w sypialni? – zapytał wdrapując się za Bastienem po schodach.
–
Mam, a chcesz coś obejrzeć?
–
Jeśli puścisz jakiś dobry film, to z chęcią.
–
Wybierz coś – Otworzył szafkę, w której była pokaźna ilość płyt z filmami. Bill
przykucnął przyglądając się tytułom, aby dokonać wyboru. W tym samym czasie
blondyn sięgnął po telefon, który zostawił wcześniej na nocnej szafce.
–Twój
brat do mnie dzwonił. Trzy razy. I jeszcze jakiś nieznany numer.
Bill
spojrzał w jego kierunku. W sumie wcale się nie zdziwił, Tom mógł się
spodziewać, że wróci właśnie do niego.
–
To dobrze, że zostawiłeś tu telefon. Jeszcze byś odebrał i mnie wydał.
–
A co mam mu powiedzieć jutro?
–
Jutro, chociaż właściwie już dziś, powiesz mu prawdę.
–
Okay…
To
wszystko wydawało się Bastienowi dziwne. Czemu miał trzymać tajemnicę teraz, a
kiedy już spotkają się w studio mógł mu ją wyjawić? Czuł podświadomie, że
jeszcze niejedna taka sytuacja przed nim, kiedy trudno mu będzie zrozumieć
Billa, ale skoro mu na nim zależało, trzeba będzie jakoś sobie z tym wszystkim
poradzić.
–
Przyniosę drugą kołdrę – mruknął, kiedy czarnowłosy włączył film i ułożył się
wygodnie w łóżku
–
A co, boisz się mnie? – rzucił ten ze śmiechem.
–
Nie. Ja boję się siebie – odpowiedział.
Ulżyło mi, że nic się między nimi nie wydarzyło, ale mam wrażenie,że to jeszcze nie koniec... Chyba boję się jak to się wszystko skończy xd
OdpowiedzUsuńTak szybko wszystko się nie skończy, więc spokojnie. Mam dla nich wiele niespodzianek i jeszcze wiele się zdarzy.
UsuńPozdrawiam ;*
Noooo... trochę kazałaś czekać na ten rozdział :( ale... nie zawiodłam się. Z jednej strony odrobine liczyłam na jakieś zbliżenie między nimi, ale z drugiej... im się dłużej na coś czeka to często smakuje lepiej ;) bo jakoś czuje, ze... jednak coś w końcu może się między niemi wydarzyć. Nadal żal mi Toma, jednak... myśląc racjonalnie może i byłoby dla nich lepiej gdyby jednak nie pokochali się miłością inną niż braterska. Co prawda kibicuję im i to bardzo, ale No jednak... czasem mam wrażenie, ze oni do siebie nie pasują Hahahaha pomimo tego, ze są bliźniakami. XD ale No... zobaczymy jak akcja się rozwinie dalej... bo nie ukrywam, ze ciekawość mnie wręcz zżera :D dlatego... życzę ci dużo weny, żebyś mogła dodawać rozdziały o wiele częściej! Buziaki :*
OdpowiedzUsuńNie było weny, ani czasu niestety. No i zapas się poważnie skurczył. Ten tydzień dla pisania też jest stracony, dlatego takie długie przerwy. A do urlopu daleko :/
UsuńNo bliźniacy mają zupełnie inne charaktery, ale tak też ukształtowało je środowisko. Bill jest rozkapryszony, bo każdy mu zawsze we wszystkim ulegał. Nawet Tom sobie nie radzi z opieraniem się jego zachciankom, Bill zawsze znajdzie jakiś fortel.
Dziękuję! Buziak :*
To po prostu niesamowite w jaki sposób opisujesz emocje... Jestem pod tak wielkim wrażeniem, że aż brakuje mi słów.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnej części. Potrafisz trzymać czytelnika w napięciu.
Pozdrawiam
Dziękuję za komentarz i budujące słowa. Mam nadzieję, że będziesz do końca ze mną i się nie zawiedziesz.
UsuńPozdrawiam :*
Nie wiem jak zacząć. Przepraszam. Trzy dni temu przypadkiem trafiłam na Twojego bloga. Gustuję w tematyce twincest, a fanką Tokio Hotel jestem od lat. Nie komentuję opowiadań. Wstydzę się. Jednak Twoje jest tak wyjątkowe, że nie potrafię się powstrzymać. Mój komentarz to z pewnością będzie jeden wielki chaotyczny bełkot, a przecież Twoja twórczość zasługuje na prawdziwe słowa uwielbienia. Piszesz po mistrzowsku. Twój styl zachwyca. Do tej pory nie czytałam nic lepszego. A czytam dużo. To opowiadanie powinno się ukazać jako książka i nie mam co do tego absolutnie żadnych wątpliwości. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Mogę się tylko domyślać jak wielu czytelników oczarowałaś i jak wielu onieśmielasz żeby skomentowali poszczególne części. Uwiodła mnie kreacja Billa. Tom jako bohater też nie pozostaje mu dłużny. Pozostałe postacie chyba mnie irytują, ale dzięki temu jest ciekawie.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej.
Nie trać weny.
Gratuluję :)
Kłaniam się nisko :)
Naprawdę nie ma się czego wstydzić, warto zostawić kilka słów opinii, bo to budujące dla autora. Zupełny brak komentarzy może spowodować zawieszenie opowiadania. Każdy autor chce wiedzieć, czy to co tworzy się podoba, czy też nie. I to nieprawda, że komentarze są głupie (jak mi tu ktoś wcześniej napisał, że „po co mi głupie komentarze”). Każdy jest dla mnie cenny i budujący.
UsuńTo opowiadanie nie mogłoby ukazać się jako książka, z wiadomych względów ;) Jeśli już to prędzej te, które publikowałam na drugim blogu.
Serdecznie dziękuję za piękny komentarz i pozdrawiam ;*
I znów kolejna genialna część :) Jesteś niesamowita! :D Już nie mogę się doczekać co będzie dalej... Po raz kolejny pobudziłaś moją wyobraźnię :D
OdpowiedzUsuńZ każdym kolejnym odcinkiem upewniam się w przekonaniu, że to najlepsze opowiadanie-twincest ever.
Dużo weny. A raczej mnóstwo weny! :*
Niecierpliwie czekam na więcej :)
Pzdr
Bardzo lubię pobudzać wyobraźnię czytelników, staram się jak mogę i ogromnie cieszę się, że przypadło Ci do gustu. Dziękuję!
UsuńPozdrawiam serdecznie ;*
Ech ten Bill...
OdpowiedzUsuńZamiast pojechać przenocować do Gustava lub Georga to on sam się pcha w ramiona napalonego Bastiena :/
Jedno wielkie nieporozumienie.
Jednak tym bardziej ciekawi mnie jak bliźniaki z tego wybrną.
Z każdą kolejną częścią robi się coraz bardziej ciekawie :D
Weny, weny, weny!
Heidi
Bill celowo pojechał do Bastiena, poza tym panowie G byli na kręglach, więc nie za bardzo miał jak się u nich schronić, ale pewnie i tak by tego nie zrobił. Tu bardziej chodziło o odpłacenie Tomowi pięknym za nadobne.
UsuńDziękuję, pozdrawiam ;*
Mam już wakacje więc wreszcie mogę napisać Ci komentarz. :) ;) :* Hura! XD
OdpowiedzUsuńBill, jego zazdrość o Toma jest tak chorobliwa, że to aż boli.
Namieszałaś, ale podoba mi się to.
A Tom... Jak ma mu wytłumaczyć i udowodnić, że nie przeleciał Danielle? A może ona sama powie to Billowi XD Oczywiście nie tak wprost, ale zapyta się go o radę bo przecież Bill zna swojego bliźniaka najlepiej, a ona dwoi się i troi, a Tom w ogóle nie jest nią zainteresowany XD I wtedy prawda wyjdzie na jaw, że Tom nie zdradził Billa, a Billowi będzie głupio i będzie miał wyrzuty sumienia, że tak pochopnie ocenił i posądził Toma o zdradę i jeszcze pojechał spędzić noc do napalonego na niego Bastiena. Wybacz XD trochę poniosła mnie fantazja XD
Wiadomo, wszystko może się zdarzyć.
Czekam na więcej, więcej i więcej.
Mam wrażenie, że to nie jest pierwsze opowiadanie jakie napisałaś bo Twój styl jest ponadprzeciętny. Bardzo się wyróżnia na tle innych opowiadań twincest z Tokio Hotel, a przeczytałam i całe mnóstwo. Podziwiam Cię już za sam oryginalny pomysł jak to Bill czytał w ukryciu opowiadania twincest, a Tom go na tym nakrył i wtedy uświadomili sobie, że łączy ich coś więcej niż tylko braterska więź. Jesteś jedną z niewielu Autorek, które tak regularnie publikują odcinki i nie każą czekać wieki na kolejne części. Twoje opowiadanie to jedno z lepszych, o ile nie najlepsze :) tylko błagam... Błagam Cię, nie porzucaj tego opowiadania bo ja chyba tego nie przeżyję jeśli zostawisz je niedokończone.
Tylko proszę nie śmiej się z mojego komentarza XD jest środek nocy,a ja mam wrażenie, że piszę jak potłuczona XD
Weny,
Do następnego,
LV.
Obaj są o siebie zazdrośni, ale Tom ma więcej rozsądku, niż Bill. Hahaha dobry pomysł z tym wypytywaniem Danielle, ale niestety napisałam już inny scenariusz ;)
UsuńRacja, to nie jest moje pierwsze opowiadanie, mam już ukończone 4 opowiadania hetero na innym blogu, jeśli jesteś zainteresowana link w moim profilu. Prowadzę też z inną dziewczyną, Pauline w duecie drugi twc, link w zakładce „czytam”. Tyle że tam jest przestój, bo ona się zawiesiła ;)
Ja i tak publikuję nie tak często, chciałabym częściej, ale brak czasu niestety mnie spowalnia.
Serdecznie dziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko ;*
Fajnie, że mi odpisałaś :) Dzięki! Zżera mnie ciekawość co tam za scenariusz wymyśliłaś dalej dla Billa i Toma... Wybacz, ale na opowiadania hetero się nie skuszę bo to tak jakoś nie moja bajka... Najbardziej podobają mi się twincesty bo wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej :)
UsuńDużo wolnego czasu i dużo weny twórczej :)
Do następnego,
LV.
Ja się tylko grzecznie pytam:
OdpowiedzUsuńCo ten Bill odpierdala?!
Chyba ostro się zaćpał, że pakuje się do łóżka temu Bastienowi :/
Komu Bill chce zrobić na złość?!
Jak dla mnie to on tym nic nie wskóra, ale to w końcu jego wybór.
Dramat.
Wzbudzasz skrajne emocje!
Znowu zbierałam szczękę z podłogi :P
Mam nadzieję, że już dawno tę szczękę pozbierałaś z podłogi ;) Bill jest rozkapryszonym gnojkiem, ale to już wiesz. Nie jest łatwo go rozgryźć i nigdy nie wiadomo co mu przyjdzie do tego czarnego łba :D
UsuńDziękuję, pozdrawiam ;*
Ostatnia wymiana zdań w tej części, cytuję:
OdpowiedzUsuń"– A co, boisz się mnie? – rzucił ten ze śmiechem.
– Nie. Ja boję się siebie – odpowiedział."
Sprawiła, że zaniemówiłam i przestałam na chwilę oddychać z wrażenia.
Co teraz?
CO TERAZ?
Mam nadzieję, że Tom wtargnie do tej sypialni Bastiena i powie mu wyraźnie żeby odpierdolił się od Billa. Cóż, nadzieja matką głupich, ale pomarzyć zawsze można. I ten scenariusz jest raczej mało realny skoro Bill sam się pcha w ramiona tego napalonego, na niego, geja.
To się nie dzieje naprawdę! Niezwykle skutecznie trzymasz w napięciu.
Muszę ochłonąć. OCHŁONĄĆ.
Co to miało być?
Co to miało znaczyć?
Co to...?
To był dla mnie wstrząs, absurd, kuriozum. Wszystko na raz i coś spomiędzy tego.
Chcę krzyczeć i krzyczę:
Kurwa, Bill, pojebało cię?!
O, tak.
Teraz, w minimalnym stopniu mi ułożyło, ale tylko w minimalnym.
Litery nadal skaczą mi przed oczami bo czytałam to w takim napięciu, wręcz z duszą na ramieniu, że miałam praktycznie stan przedzawałowy. A gdyby jednak tak czysto i na spokojnie się nad tym zastanowić to przecież...
Zupełnie nic NIE zaszło, jeszcze.
Do NICZEGO między Billem, a Bastienem NIE doszło, jeszcze.
Bill Toma z nikim NIE zdradził, jeszcze.
Na dokładkę mam 'teorię', że Bill za pośrednictwem Bastiena poniekąd rekompensuje sobie potrzebę potwierdzenia swojej niebywałej atrakcyjności z innej perspektywy niż otrzymuje to od własnego brata Toma.
Dlatego powoli zaczynam dziwić się skąd we mnie aż takie gwałtowne reakcje na te wszystkie emocje. I nie wiem jak, ale muszę jakoś odzyskać równowagę po tym niezwykle silnym przeżyciu jakie mi zafundowałaś i uspokoić się zbierając wszystkie myśli, które rozsypały mi się na podłodze niczym domek z kart.
Pragnę Ci podziękować, a jednocześnie ze wszystkich sił pozbyć się tego uczucia piekielnego gorąca ponieważ ja po prostu płonę z emocji, które wręcz w nadmiernej ilości zaserwowałaś mi w tej części opowiadania, przez co nie potrafię złapać oddechu bo brakuje mi powietrza.
Swoim niesamowitym piórem potrafisz rewelacyjnie przyozdobnić, upiększyć, przystroić i wyrazić każdą myśl bohaterów i to bez wyjątku w każdej sytuacji. Tak elegancko i w dobrym guście to wszystko napisałaś, że aż nie mogę wyjść z podziwu. I nigdy z podziwu nie wyjdę. Czasem myślę, że z jednej strony to jest wręcz takie nierealne, a z drugiej właśnie jak najbardziej realne. Trzeba naprawdę mieć wyjątkowy talent żeby tak sugestywnie mieszać czytelnikowi w głowie. Mnie solidnie zamieszałaś. Długo i we wszystkie strony.
Nie wiem czy to Ty jesteś tak nietypowa, wyjątkowa, oryginalna, inna od ogółu czy to Twój zjawiskowy styl pisania, który ewidentnie jest bardzo rzadko spotykany. Chyba jedno i drugie. Na pewno jedno i drugie.
Piszę to i piszę i zastanawiam się czy aby na pewno powinnam zabierać tu głos. Przecież tak Cię zanudzę tym komentarzem, że zaśniesz w połowie. Nie potrafię pisać krótko zwięźle i na temat (nawet jeśli zdecydowałam się pisać te komentarze pod pseudonimem) bo chyba jestem jakaś dziwnie nadwrażliwa. Muszę skorygować ten błąd, tym bardziej, że połowa z tego co napisałam jest nie na temat, zresztą nie pierwszy raz. Trzeba mi zabrać klawiaturę. A może ten komentarz nie doda się w całości ze względu na ograniczoną ilość znaków.
Chyba umrę w oczekiwaniu na kolejną część Twojego opowiadania. To oczywiste, że na pewno mnie zaskoczysz bo Twoje pomysły na rozwój wydarzeń są niebanalne i nietuzinkowe.
Napisałabym znowu, tak jak już napisałam Ci na zakończenie pod każdą kolejną z poprzednich 32. części, że 'lecę czytać dalej', ale przeczytałam i skomentowałam już wszystkie części jakie tutaj opublikowałaś. Każdy odcinek tej historii jest tak wyjątkowy, że musiałam zostawić kilka, kilkanaście albo kilkadziesiąt słów od siebie bo nie mogłam się powstrzymać i nie potrafiłam przestać się zachwycać nad tym, co stworzyłaś. Zresztą nie pierwszy raz.
Nie trać serca do tego opowiadania!
Weny twórczej,
E.G.
Nie, nie aż tak ekstremalnie nie będzie, żeby Tom wpadał i musiał ich rozdzielać ;) Spokojnie, nic jeszcze nie zaszło. Są grzeczni ;)
UsuńZawsze odpowiadam na komentarze czytelników, choćby te najkrótsze. Sama chciałabym, aby autor odpowiedział na mój (co niestety jest rzadkością), bo zawsze mam wrażenie, że autorzy którzy nie odpowiadają po prostu je lekceważą. Ja staram się szanować każdego mojego czytelnika, nawet takiego, który coś skrytykuje, nie wszystko przypadnie mu do gustu, czy też wytknie jakiś błąd.
I teraz muszę powiedzieć Ci, że to nie ja, a Ty jesteś niesamowita! Sprawiłaś mi tyle radości swoimi komentarzami, podziwiam Cię, że chciało Ci się pod każdą częścią pisać opinię, na dodatek wcale nie były one krótkie, a bardzo długie, wnikliwie, pełne emocji i poruszenia, analizujące ich zachowania i wydarzenia. Zadałaś sobie tyle trudu, często mimo późnej pory. No i bodajże dwie noce zarwałaś na czytanie mojego opowiadania! To naprawdę niesamowite! Dzięki Tobie mam poczucie, że moja praca nie idzie na marne, a już myślałam, że chyba nie jest zbyt dobre to moje opowiadanie. Mimo wielu wejść, komentarzy zbyt wiele nie było, a tu nagle nie dość, że ogromny bum pod tą częścią, to jeszcze Ty dowartościowałaś mnie komentarzem pod każdą częścią, na dodatek nie byle kilkoma słowami! Teraz mam ogromną motywację, aby tworzyć dalej tę historię, wymyślić jeszcze wiele scen, zaskoczyć i ucieszyć, a nawet wzruszyć. Dla takich chwil warto pisać. Dlatego też moje stokrotne dzięki, że mnie doceniasz. I teraz z pewnością nie stracę do tego serca!
Ściskam mocno i ślę buziaki ;*
To mnie teraz zawstydziłaś... :) Serio :) Zrobiłam się cała czerwona na twarzy... :)
UsuńPrzecież nie liczy się ilość, ale jakość. Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że w tych moich komentarzach niestety za dużo filozofuję i zbyt dokładnie rozkładam wszystko na czynniki pierwsze dlatego one wychodzą takie długie. Ogólnie, tak prywatnie, to ja dużo gadam, naprawdę bardzo dużo, i to z pewnością dlatego, wybacz :)
Poza tym. POZA TYM...
Gdyby Twoje opowiadanie było banalne, pospolite, zwyczajne, bezbarwne i nieoryginalnie, a fabuła była by oklepana, nudna, monotonna, drętwa, wyświechtana i nijaka, co więcej bohaterowie byli by przewidywalni, nieciekawi, nieskomplikowani i przeciętni, a tak nie jest. NIE JEST! :)
To uwierz mi, że gdyby tak było to nie zostawiłabym po sobie żadnego śladu! Żadnej opinii! Żadnego słowa! Żadnego komentarza!
Wobec Twojego niesamowitego opowiadania nie można przejść obojętnie, chyba że ktoś nie gustuje w tematyce twincestu, ale ja akurat zachwycam się tym mocno.
Pisałam już, że bardzo szanujesz swoich czytelników bo teraz dokładnie sprawdziłam, że odpowiadasz na każdy komentarz. To jest coś niespotykanego. Ewenement :)
Raz jeszcze naprawdę bardzo Ci dziękuję, że zechciałaś i tak szybko odpisałaś na wszystkie moje komentarze :)
Odwiedzanie Twojego bloga to czysta radość! :) i podejrzewam, że wzmożona aktywność czytelników to chyba zasługa rozpoczynających się wakacji i szkoda, że niestety Ty nie masz wakacji :(
Pozdrawiam,
E.G.
Hey!!! :))) :*** Co tu się dzieje??? ^^ Aż strach się bać czym jeszcze zaskoczy mnie ten niewyżyty i zboczony Bill ^^ Jeśli Bill pojdzie do łóżka z Bastienem i zdradzi Toma to Tom go zajebie i wtedy zrobi się z tego sensacyjny kryminał XDDD bo przecież już Bill chciał zaatakować Toma nożem za tą całą zdzirę Danielle XDDD uwielbiam sposób w jaki piszesz bo to strasznie wciąga!!! Jesteś super :))) Nie napiszę Ci takiego dłuuuugiego komentarza jak ten, który Eva napisała powyżej XDDD nawet nie licz na to...hahahahaha...XDDD po prostu dzięki za kolejny super odcinek!!! To opowiadanie jest piekielnie boskie XDDD więc powodzenia przy pisaniu kolejnych części :))) chciałabym żebyś w wakacje czesciec wrzucała odcinki na bloga.
OdpowiedzUsuńLA-Ann_483_TH
Ja się cieszę z każdego komentarza! Eva mnie bardzo mile zaskoczyła, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma czas i wenę pisać długie komentarze. Dobrze, że w ogóle ma ochotę zostawić kilka słów, to jest najważniejsze.
UsuńNo do jakichś morderstw itp. raczej tu nie dojdzie, nie potrafię pisać sensacyjnych wątków, więc nie masz się czym martwić, nie będzie lała się krew ;) No ja też chciałabym dodawać częściej, ale niestety ja wakacji nie mam, a do urlopu daleko, tak że proszę o cierpliwość i wyrozumiałość.
Dziękuję serdecznie i pozdrawiam ;*
Ludzie, dajcie spokój. Same ochy i achy. Czytam to opowiadanie długo bo śledzę tego bloga prawie od pół roku. Gdyby mi się nie podobało to bym tu nie wchodziła. Nie komentuję poszczególnych części nie dlatego, że mi się nie chce, ale po prostu mam zwyczaj wyrazić swoją opinię po zakończeniu opowiadania bo zdecydowanie łatwiej oceniać całość. Jednak niektóre komentarze tutaj wydają mi się żenujące. Wszystko wszystkim, ale niedługo co poniektórzy tak się zaczną rozwlekle rozpisywać, że nawet dowiem się jaką coca-colę piją podczas czytania bo przecież komentarz musi jak najbardziej szokować swoją długością żeby się wyróżniać i być dostrzeżonym absolutnie przez wszystkich. Mam tutaj na myśli jedną osobę, która przegina i popisuje się, ale nie będę wskazywać palcem. Oczywiście to nie moja sprawa. Nie namawiam do nie pisania komentarzy bo nie o to mi chodzi. Apeluję o umiar.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest niezłe. Dialogi też są dobre, ale w moim odczuciu jest ich za mało co sprawia, że tekst jest patetyczny chociaż piszesz w interesujący sposób. Przeszkadza mi to, że używasz tak wielu przymiotników, epitetów i porównań, a przez to niektóre zdania są ciężkie, i w konsekwencji opowiadanie traci na lekkości. Nie zaprzeczam, że Twój tekst posiada dużo wartości artystycznych. Postać Billa przedstawiasz w dobrym stylu, ale mimo wszystko czegoś mi brakuje. Chciałabym żeby Bill był bardziej przerysowany bo to by tutaj pasowało. Było by zdecydowanie bardziej interesująco gdyby Bill stąpał po jeszcze bardziej kruchym lodzie bo jak dla mnie to, mimo szalonych pomysłów, on jednak zbyt twardo stąpa po ziemi, dobrze, że chociaż z głową w chmurach. Może dla przykładu: chciał zaatakować Toma nożem w odwecie za tą Danielle to niech będzie konsekwentny i weźmie ten nóż. Przecież nie musi Toma od razu dźgać i ranić, tylko sugestywnie pogrozić tym nożem, jednak Twój Bill przyjął dość klasyczną i raczej oklepaną metodę ranienia słowem. Poza tym mam wrażenie, że z Toma tak na siłę próbujesz zrobić pozytywnego bohatera bez skazy. Domyślam się, że usiłujesz w ten sposób podkreślić jego dojrzałość i poniekąd odpowiedzialność, ale chyba nie tędy droga. Tak czy inaczej opowiadanie mnie dotknęło bo wyczułam przekaz, fabuła jest o czymś, a te dobrze opisane sceny seksu to zdecydowanie nie tylko realistyczne przerywniki. Z pewnością będę czytać dalej.
Cóż, zdanie jak dupa, każdy ma swoją, bez urazy.
Może jeszcze kiedyś się odezwę, Czarny Kot.
Dobrze powiedziane! Zdanie jak dupa, każdy ma swoją ;) Ja absolutnie nie obrażam się, oczywiście przecież nie o to chodzi, żeby tylko wychwalać, jak już gdzieś wspominałam każdy komentarz jest dla mnie cenny, zarówno ten chwalebny, jak i ten krytyczny. Oczywiście nie zaprzeczę, że pochwały motywują z pewnością bardziej, ale wskazanie jakichś niedociągnięć sprawia, że piszący stara się coś naprawić, zmienić, choć zapewne nie jest w stanie dogodzić wszystkim. Ten nagły przypływ komentarzy jednak zmotywował i Ciebie do pozostawienia własnej opinii w części pozytywnej, ale także i krytycznej. To dobrze! Wskazujesz mi bardzo obiektywnie co Ci się podoba, a co nie.
UsuńI już spieszę z odpowiedzią. Pierwszy raz mi ktoś powiedział, że piszę patetycznie, bo ja całe życie myślałam, że raczej zwyczajnie, szczególnie w porównaniu z moją znajomą od pióra. Nie mam pojęcia, czy to źle, czy dobrze, po prostu taki jest mój styl i tego chyba raczej nie jestem w stanie skorygować, sama nie wiem. To coś, co wypływa z głębi mnie. Co do dialogów, nie wiem, nigdy się nad ich ilością nie zastanawiałam, po prostu piszę co mi gra w duszy i co siedzi w głowie, nie jestem w stanie jakoś tego przeliczać. Raz jest więcej, a raz mniej, w zależności od akcji.
Odniosę się teraz do przytoczonego przypadku. Bill nie zamierzał Toma dźgać nożem, gdyby miał tak zamiar wziąłby ten nóż ze sobą, to były tylko takie jego przemyślenia w taksówce, pod wpływem wzburzenia, on dużo gada, a mało robi i nie ma zapędów morderczych ;) Tak naprawdę to wszystko dopiero się zaczyna i żaden z nich wcale nie będzie święty. Tom, owszem, jest bardziej wyważony, ale… - cytuję zdanie z samego początku: „Minuta, po minucie postąpiłbym tak samo, aby po raz drugi doświadczyć tego wszystkiego na nowo, celebrować każdą piękną i szczęśliwą chwilę uniesień, szczędząc mu jednak tych pełnych bólu, cierpienia, jakie w rezultacie sam odczuwałem ze zdwojoną siłą, kiedy oddawał mi z nawiązką.”- zapewniam, że nie robię z niego na siłę tego krystalicznie czystego.
Byłoby mi naprawdę miło, gdybyś zechciała jeszcze kiedyś się odezwać, Twoje wskazówki będą bardzo cenne dla mnie.
Dziękuję serdecznie za wyczerpującą opinię, za każde słowo krytyki i pochwały. Pozdrawiam serdecznie ;*
Ty naprawdę odpisujesz wszystkim. Wszystkim i to jeszcze tak szybko. Niewiarygodne. Akurat złapałaś mnie bo nadal siedzę przy komputerze to też szybko rozwieję Twoje wątpliwości. Cóż, Czarny Kot to nick, który przypadkiem wymyśliłam na poczekaniu. Po prostu często chodzę własnymi ścieżkami i podobno zawsze spadam na cztery łapy. Najpierw chciałam się podpisać jako Ciel Phantomhive, bo zwykle tego nicku używam, ale tutaj nikt by tego nie zrozumiał bo to główny bohater z mojej ulubionej mangi/anime Kuroshitsuji. W związku z tym zapewniam Cię, że nie jestem tym Black Cat, o którym myślisz i absolutnie nie mogłam rozmawiać z Tobą na zupełnie innej płaszczyźnie, a tym bardziej o studiach w kierunku pisarstwa bo ja zwyczajnie na taki temat nie rozmawiałam z nikim. Wybacz, że Cię tym rozczarowałam. Czytam Twoje opowiadanie bo prostu interesuje mnie tematyka yaoi. Jednak do rzeczy, bo skrytykowałam Evę za jej wypowiedzi/komentarze, a sama właściwie odbiegam od tematu i piszę o niczym.
UsuńDalej podtrzymuję, że Twój styl pisania jest taki w znacznej mierze jest patetyczny, czyli właśnie taki okazały czy wzniosły. Być może powinnam przeczytać Twoje inne opowiadania żeby mieć porównanie i punkt odniesienia, ale musiało to by być opowiadanie kładące nacisk na męsko-męskie stosunki seksualne, a jakiejś dziewczynie odpisałaś, że masz inne ukończone cztery opowiadania, ale hetero. Może trochę się zagalopowałam z tymi dialogami, oczywiście, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie tego liczył, po prostu lubię dialogi bo niezwykle ożywiają akcję. A tak po prawdzie ten Twój Bill, który tak dużo myśli, a mało robi, staje się przez to całkiem charakterystyczną i jednocześnie wyrazistą postacią. Dziękuję, że mi wytknęłaś ten błąd bo powinnam zauważyć, że właśnie na początku sam Bill zwrócił uwagę, że ze zdwojoną siłą otrzymał, ale tutaj dopiero otrzyma, od Toma ból, kiedy ten odda mu to z nawiązką. W związku z tym niecierpliwie czekam aż Tomowi wreszcie skończy się cierpliwość względem Billa. Tak, jednak powinnam bardziej rozkładać Twój tekst na czynniki pierwsze i śledzić jeszcze bardziej wnikliwie bo wtedy nie umknęło by mi to zdanie, a już ktoś słusznie zauważył, że u Ciebie nic nie jest przypadkowe i każde zdanie jest przemyślane, mające znaczenie dla dalszej akcji i przebiegu wydarzeń. Także tutaj pozdrawiam i przepraszam Cię E.G. bo przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli.
Może na drugi raz najpierw przeczytam to co chcę wysłać bo trochę niepotrzebnie i nieco niesłusznie się Ciebie czepiałam, a to według mnie jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam, zresztą to, że dotrwałam do 33. części mówi samo za siebie, a odcinki publikujesz naprawdę bardzo długie.
Teraz już wiesz, że masz przynajmniej jedną czytelniczkę, która nie ocenia tego opowiadania czytając przez różowe okulary.
Ok, są wakacje więc jeszcze kiedyś się odezwę, Czarny Kot.
Odpisuję, a jakże, kiedy tylko przeczytałam a miałam właśnie chwilę, odpisałam od razu!
UsuńTak, już wiem, że nie jesteś, nawet usunęłam te moje domysły po rozmowie ze znajomą ;)
Tam na początku Bill zaczyna swoje opowiadanie narracją, stojąc w pewnym momencie swojego życia, do którego opowiadanie jeszcze nie dotarło i pewnie długo nie dotrze. Cierpliwości więc :D
I dobrze, że widzisz wszystko bardzo ostro, tego także bardzo potrzeba. Może nawet poprawię się w tych dialogach, kto wie? Jeśli mi się oczywiście uda, bo ja piszę bardzo spontanicznie.
Nic się nie stało, myślę, że Eva także się nie obrazi. Wychodzi na to, że wszystkie lubimy spontan ;)
Będę czekała niecierpliwie na słowo od Czarnego Kota :*
Kiedy będzie kolejna część? :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, mam nadzieję, że do tygodnia się wyrobię. Muszę napisać zapas, żeby dodać część, a teraz nie mam za bardzo warunków. Proszę o cierpliwość ;)
Usuń