sobota, 29 czerwca 2019

Część 63.



Część 63.

            – Co? Jak to? Skąd wiesz? – zapytał Georg, idąc za Tomem do salonu, ale kumpel nie odpowiadał. Parł naprzód w stronę komody, po drodze omal się nie wywrócił, potykając o własne nogi i zatrzymując na meblu. Chwycił leżący na blacie telefon, odblokował go i otworzył jedno ze zdjęć, po czym podetknął wyświetlacz kumplowi pod nos.
            – Stąd wiem.
            Georg odebrał od niego telefon i przyjrzał się zdjęciu, na którym widać było czarno na białym, że to prawda.
            – Bill i Bastien? Skąd to masz? – zapytał cicho i spojrzał na przyjaciela wzrokiem pełnym współczucia. – Ktoś ci wysłał?
            – Tak, ale nie za darmo, zapłaciłem. – Tom odwrócił się i chwiejnym krokiem podszedł do kanapy, na której usiadł. – Napij się ze mną, ale musisz sobie przynieść szkło – wymamrotał.
            Georg patrzył z niedowierzaniem, to na niego, to na zdjęcie w telefonie. Nie wiedział co ma powiedzieć, jakiekolwiek pocieszanie było zupełnie bez sensu. Miał jedynie pewność, że nie może go zostawić w takim stanie, postanowił więc najpierw zatelefonować do swojej dziewczyny.
            – Zadzwonię do Sary i powiem jej, żeby na mnie nie czekała – powiedział tylko, oddając Tomowi jego telefon, a sam poszedł do kuchni po szklankę i zadzwonił do niej tłumacząc, że musi tu zostać, bo Tom jest w bardzo złym stanie psychicznym. Kiedy dopytywała o szczegóły, odpowiedział, że opowie jej jutro, a do tego czasu z pewnością zdoła wymyślić jakąś bajeczkę. Przecież nie mógł powiedzieć jej prawdy.
            Tom wychylił resztkę ze szklanki i po raz kolejny przejrzał zdjęcia. Katował się tym widokiem, jakby chciał jeszcze dołożyć sobie cierpienia.
            – Masz, pooglądaj sobie, tu są wszystkie – Znów podał telefon Georgowi, który właśnie wrócił z kuchni ze szklanką wypełnioną lodem i nalał sobie whisky. Przejrzał wszystkie zdjęcia, przyglądając im się wnikliwie. Nie było wątpliwości, że Bill zdradził Toma z Bastienem. Nie wiedział co powiedzieć, ale od początku zakładał taką opcję i nie raz uprzedzał Toma, że to wszystko może się tak skończyć. Nie obstawiał jednak, że tym, któremu Bill da dupy, będzie DJ.
            – Zapłaciłeś jakiemuś fotografowi, żeby go śledził? – zapytał w końcu, ale Tom tylko pokręcił głową.
            – Nie, dowiedziałem się dzisiaj, zupełnie przypadkiem. Parszywy zbieg okoliczności… – mruknął, nalewając sobie kolejną szklankę, tym samym do reszty opróżnił butelkę. – Jakbyś mógł, przynieść kolejną z barku.
            – Może już wystarczy, co? – Georg popatrzył na niego. Był już zdrowo zalany i plątał mu się język. Wiedział jednak, że nie spasuje, aż nie padnie na pysk.
            – Przynieś – odarł stanowczo. Nie było sensu spierać się z pijanym, mniej czy bardziej, to teraz nie miało znaczenia. Niech zapije smutki, więc kolejna flaszka wylądowała na stoliku.
            – To mów, jak to wszystko się stało?
            – Pojechałem dziś do studia, techniczni mieli mieć spotkanie i już wszyscy byli. W korytarzu słyszałem jakiś śmiech, coś sobie opowiadali. Usłyszałem też, że gadają o Billu to nie wchodziłem i w taki sposób podsłuchując za drzwiami dowiedziałem się, że Peter ma jakiegoś kumpla co dla paparucha robi, no i, że widział zdjęcia, jak Bastien posuwa Billa w basenie – streścił po krótce, a na koniec załamał mu się głos i zakrył oczy ręką.
            – Kurwa… – jęknął Georg. Wyobrażał sobie, co teraz czuje Tom i nie chciał go dobijać, ale to było silniejsze od niego: – Mówiłem, kurwa, że on pójdzie w długą, mówiłem? Nie słuchałeś mnie, a teraz co? Jak teraz będziecie żyć? Ze spierdoloną braterską relacją, bo ja nie wiem, czy ty mu to wybaczysz.
            – Ni chuja, nie wybaczę mu.
            – A co z pracą, co z zespołem?
            – Nie wiem, jakoś to będzie… Teraz nie mam do tego głowy – sapnął Tom wstając i sięgając po papierosy. Zapalili. – Tyle razy coś przeczuwałem, widziałem jak Bastien na niego leci, jak patrzy, ale on mi przysięgał, rozumiesz? Przysięgał, że nigdy mnie nie zdradzi, że to tylko kumpel, że go nie interesuje!
            – Tom… Kurwa, przecież znasz go od kołyski i uwierzyłeś mu? Dobrze wiesz, jaki jest napalony na seks. A jak ktoś mu nadskakuje, to już w ogóle.
            – Przecież mnie kocha.
            – Kocha, to oczywiste, że kocha, ale seks to dla niego seks, traktuje to jak sport, jak wyżycie się, tak myślę. Będzie cię kochał, a będzie się ruchał z innymi, jak go naleci ochota.
            – Ciekawe ile to trwało… Pierdolił się z nim na pewno nie raz, a może też na tej imprezie?
            – Nie, na tej imprezie na pewno nie. Spał przecież ze mną.
            – Noo… Poszedł spać, jak go dobrze wyruchał Baron. Nie wierzę mu już w nic, kurwa. W nic mu nie wierzę! – krzyknął Tom głosem pełnym żalu. Georg pokręcił głową, w sumie mogło być i tak, że Billowi wcale się nie urwał film tak jak jemu, nie miał przecież stuprocentowej pewności co się stało, kiedy padł. A może to właśnie on mu coś dosypał, żeby mieć wolną rękę? Jednak już nie powiedział tego głośno, nie chcąc dobijać Toma takimi insynuacjami.
            – Nie wiem, ja nic nie widziałem – sapnął i wtedy usłyszał dźwięk swojej komórki, którą szybko wyjął z kieszeni. – To Bill.
            – Nie odbieraj!
            – Muszę w końcu dać mu znać, że żyjesz, ale co mam powiedzieć?
            – Powiedz mu, że dla niego umarłem.
            – Nie świruj Tom, załatwicie to między sobą, jak wróci.
            – Jak wróci przeruchany wszerz i wzdłuż? – zironizował Tom uśmiechając się drwiąco.
            – Nie mów tak, może to był jednorazowy numer? – Komórka Georga zamilkła.
            – Jasne! Po tym co tu odpierdalali, jakoś nie wierzę, że będzie tam grzecznie spał w swoim łóżku, mając tyle swobody. – Tom nienaturalnie się zaśmiał. – Pewnie od dawna się z nim pieprzy, a kto wie z kim jeszcze, może temu modelowi też dawał wcześniej dupy, a ja narażałem się jak idiota.
            – Nie nakręcaj się, jakby mu dawał, to nie chciałby go zgwałcić na tej imprezie.
            – A chuj wie, może wtedy się bał, że ktoś ich nakryje? Ja już nic nie wiem i nie chcę wiedzieć… Lepiej, jakbym nie wiedział, bo niewiedza jest błogosławieństwem. Żyłbym sobie szczęśliwy, tęskniłbym i czekał do jego powrotu, a kiedy by wrócił, jak gdyby nigdy nic pieprzyłby się ze mną całą noc, jakby faktycznie pościł cały tydzień – prychnął i wziął kilka łyków.
            – Tom, wyluzuj, może wcale tak nie jest, pojechali przecież z tą laską.
            – No i co z tego, kurwa? Zrobią sobie trójkącik! – zaśmiał się demonicznie. Może przesadzał z tą oceną Billa, ale jak miał teraz myśleć? Miał go usprawiedliwiać? Nie miał do tego podstaw, skoro Bill pieprzył się z nim na miejscu, nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby sypiał z nim również i tam. – Nie mogę przeżyć, że kłamał mnie w oczy, kręcił i oszukiwał, jeździł do niego na próby, na nagrania, i się z nim pierdolił. A potem wracał i jak gdyby nigdy nic, pierdolił się ze mną. To boli mnie najbardziej, kurwa!
            Znów ukrył twarz w dłoniach i jęknął. Georg nieśmiało wyciągnął rękę i poklepał go po ramieniu.
            – Tom, połóż się spać, jesteś już pijany. Ja muszę w końcu zadzwonić do Billa, tylko co mam mu powiedzieć?
            – A chuj mnie to obchodzi, powiedz mu, że nie ma po co wracać.
            – Przestań. Jak wróci, to z nim pogadasz.
            – A no dobra, w sumie masz rację… Już ja go, kurwa, przywitam. – Zaśmiał się szyderczo, a w głowie zaświtał mu najlepszy pomysł, jaki mógł mieć. Tak… Przywita go odpowiednio i miał nadzieję, że takie powitanie zaboli go najmocniej. – Powiedz mu, że zgubiłem telefon, nie wiem, wymyśl coś.
            – Dobra, idę na taras, wyciszę muzę, a ty siedź cicho. – Georg przekręcił pokrętło głośności na wzmacniaczu i wskazał na niego palcem, aby milczał. Mimo to kiedy wyszedł, oddalił się na bezpieczną odległość do ogrodu.
            – No nareszcie! – Bill krzyknął w słuchawkę, kiedy odebrał od niego połączenie. – Co z nim?!
            – Nie denerwuj się, wszystko jest okay, zgubił gdzieś komórkę, albo zostawił w studio, spokojnie.
            – Jak to? To dlaczego po nią nie pojechał? Czemu do mnie nie zadzwonił z twojej? – zasypał go pytaniami. – Daj mi go do telefonu!
            – To niemożliwe, bo od niego właśnie wracam.
            – Jak to wracasz? Georg, tak po prostu sobie wracasz, zamiast zadzwonić wcześniej? Dlaczego on nie chciał do mnie zadzwonić z twojej komórki? – W głosie Billa słyszał wyraźną panikę i sam spanikował, co ma mu powiedzieć, tym bardziej, że nieopodal stał chwiejący się Tom, z wbitymi w kieszenie dłońmi. Jeszcze tego brakowało, żeby teraz się odezwał i wszystko spieprzył.
            – Bill, spokojnie. Upił się, dlatego nie chciał dzwonić, żebyś się nie wkurwiał.
            Tom pokiwał tylko głową patrząc na kumpla, który łgał jak z nut, ale akurat w tej kwestii mówił szczerą prawdę.
            – Aaa no świetnie, dzięki stary! Upił się, zgubił komórkę i co jeszcze? Jaką mi jeszcze walniesz ściemę?
            – To nie jest żadna ściema, wrócił do domu i wypił kilka piw, dopiero się zorientował, że nie ma telefonu.
            – Jasne, a w studio nawet nie spojrzał, że dzwonię, że piszę do niego, zajebiście po prostu! Kryjesz mu dupę, Georg, myślisz, że nie wiem? Może poszedł na jakieś dziwki, co? Dobra, pieprzyć to. W takim razie ja też będę się dobrze bawił! – wykrzyczał Bill do słuchawki i rozłączył się. Georg tylko sapnął ciężko i spojrzał na przyjaciela, który po chwili zapytał:
            – I co? Niech zga-zgadnę – zająknął się, bo złapała go pijacka czkawka. – Wkurwił się.
            – Ano wkurwił – odparł kumpel. – I to bardzo.
            – I dobrze – Tom odwrócił się i ruszył w stronę domu, a Georg podążył za nim.

***

            – Co się stało? – zapytał Bastien, widząc wzburzenie czarnowłosego.
            – Nic wielkiego, po prostu wkurwił mnie mój brat.
            – Ale czym właściwie?
            – Cały dzień się nie odzywał, ja tu wariuję, a on milczy, a teraz Georg dzwoni, że zostawił gdzieś telefon i, że się upił, i nie miał jak po niego pojechać. Tylko, że coś mi tu śmierdzi.
            – Wyluzuj, brat też człowiek, może się z dupą spotkał.
            Bill miał już na końcu języka, że jego dupa jest za oceanem, ale powstrzymał się. Był wściekły i miał najgorsze myśli. To niemożliwe, żeby Tom nie starał się zadzwonić, gdyby faktycznie Georg zastał go w domu, nawet nawalony by do niego zatelefonował z aparatu kumpla. Faktycznie ta wymówka wydawała mu się bardzo podejrzana, wręcz śmieszna i głupia. Czy oni mieli go za idiotę i naiwniaka, sądząc, że w to wszystko uwierzy? A może naprawdę Tom poszedł z jakąś laską? Ufał mu, ale kto go tam wie… Lubił kobiety, może zatęsknił za kobiecymi krągłościami? A chuj tam! On też będzie się tu dobrze bawił, wypije i może coś zaćpa? Bastien mówił o jakimś klubie po koncercie na festiwalu. Oczywiście, że tam pójdzie i zapomni na ten wieczór o Tomie. I też niczego sobie nie pożałuje. I nie będzie do niego wydzwaniał, poczeka, aż jaśnie pan się pierwszy odezwie. Wcisnął telefon głęboko w kieszeń i ruszył w festiwalowy tłum za Baronem i Caroline.

***

            Dawno nie byłem taki wkurwiony. Oczywiście doskonale wiedziałem, że Georg coś kręci i obstawiałem, że po prostu chroni tyłek Toma, który coś odwalił. A może zastał go z jakąś dupą? Dręczyły mnie najgorsze myśli, ale w najczarniejszych wizjach nie obstawiałem prawdziwej przyczyny milczenia Toma i nie miałem pojęcia, że po powrocie czeka mnie najgorszy koszmar. Trudno mi było się dobrze bawić, moje myśli nieustannie biegły za ocean. Wiele bym dał, aby móc wtedy być w Berlinie i przekonać się co dzieje się z Tomem, ale byłem daleko od niego i to wtedy było najgorsze. Chciałem zapomnieć, wyczyścić umysł i zupełnie wyluzować, dlatego poprosiłem, aby Bastien załatwił coś na całkowity reset. Potrzebowałem czegoś, dzięki czemu się rozluźnię, a może nawet sprawię sobie co nieco innych przyjemności?
            Potrzebowałem seksu, jak skurwysyn.

***

            Po koncercie wzięli taksówkę i pojechali pod klub, o jakim rozmawiali wcześniej.
            – Serio chłopaki? – marudziła Caroline. – I co ja tam będę z wami robić?
            – Będziesz się bawić, może nawet wyrwiesz jakąś lesbijkę? – zaśmiał się Bastien.
            – No w chuj śmieszne – fuknęła.
            – Masz i nie marudź – podał jej małą pigułkę, kiedy wysiedli z taksówki pod klubem.
            – Co to?
            – Coś, po czym na wszystko będziesz miała ochotę – zachichotał Bill.
            – No spoko chłopaki, gorzej, jak nie będzie z kim tej ochoty zaspokoić. – Popatrzyła na nich z lekką złością.
            – A tak poważnie, to co załatwiłeś? – zapytał Barona czarnowłosy.
            – Coś lepszego jak dropsy, ponoć jest jeszcze zajebiściej po tym.
            Bill zmrużył oczy i położył swoją pigułkę na języku, po czym połknął ją i oblizał się.
            – No to idziemy!
            Weszli do środka. Klub był dość duży, ludzi też było sporo. Najpierw zasiedli przy barze i zamówili po drinku. Trochę pogadali, potem potańczyli. Billa wciąż otaczał wianuszek chętnych na zawarcie znajomości kolesi, ale on nie miał na to najmniejszej ochoty, dlatego też nieustannie trzymał się Bastiena, udając dla świętego spokoju, że są parą. Tańczyli, rozmawiali, ale z każdą upływającą minutą narkotyk coraz silniej zaczynał działać, a pożądanie rosło w nich coraz bardziej. I to, że w końcu wylądują gdzieś razem, aby zaspokoić swoje pragnienia, było tylko kwestią czasu. Bill już w ogóle nie myślał o tym co robi Tom, chociaż był moment, kiedy na chwilę ta myśl wróciła, ale wtedy właśnie tańczył w ciasnym objęciu Barona i jedyne czego zapragnął, to odegrać się za to, mimo, że bliźniak nawet się o tym nie dowie. Chciał zrobić to dla własnej satysfakcji i natychmiast wpił się w wargi blondyna. Pocałował go namiętnie, ocierając właśnie powstającą wypukłość w jego kroczu, o biodro chłopaka, który odwzajemniał słodki pocałunek.
            – Bill… – zaszeptał mu do ucha.
            – Hmm?
            – Wróćmy do hotelu…
            – Napijmy się jeszcze po drinku i wracajmy – zgodził się czarnowłosy, po czym chwycił go za rękę i pociągnął w stronę baru. Zamówili po szklaneczce whisky i usiedli na stołkach. Nie wiedzieli, gdzie jest Caroline, ale zamierzali ją odnaleźć, bo nie chcieli jej tu zostawić, jednak dziewczyna szybko znalazła się sama i oplatając od tyłu Billa swoimi ramionami, wyszeptała mu do ucha:
            – Widziałam was na parkiecie, ktoś tu ma na kogoś ochotę… – zaśmiała się wtulając w jego plecy i spojrzała na Barona, który także się uśmiechnął. Widziała ten blask w jego oczach, kiedy patrzył na Billa. – Dostawiała się do mnie jakaś panna, ale totalnie nie kręcą mnie laski, więc ja biedna dziś się nie pożywię – westchnęła, a wtedy Bill odwrócił głowę i przyglądając się jej, szepnął:
            – Kto wie…? – po czym lekko musnął jej usta. Właściwie sam nie wiedział dlaczego to zrobił, ot taki impuls po dragach, ale szybko przekonał się, że dziewczyna potraktowała to jako jawne pozwolenie i kiedy on nie zamierzał pogłębiać pocałunku, ona zrobiła to za niego. Ani przez moment nie pożałował tego co właśnie się stało. Blondynka całowała bosko. Było mu dobrze, przyjemnie, ale wciąż za mało. Chciał więcej i wiedział, że ta noc będzie bardzo fascynująca.
            – Rany, jaki ty jesteś słodki… – wymruczała Caroline. Siedzący obok Bastien tylko się uśmiechał, po czym zwrócił do Billa:
            – Chyba dziś się spełni twoja erotyczna fantazja…
            Na te słowa czarnowłosego przeszyła strzała podniecenia, dreszcz obezwładnił go doszczętnie i przez chwilę patrzył Baronowi prosto w oczy, po czym sięgnął po swoją szklankę i oszołomiony, upił kilka łyków.
            – Chcesz? – podał Caroline. – Zamówilibyśmy dla ciebie, ale chyba nie ma sensu tu dłużej siedzieć, napijemy się już w hotelu.
            – Wracamy już? – zapytała, ale nie musieli odpowiadać, doskonale wiedziała czego pragną.
            Dziewczyna wychyliła resztkę do dna. Baron położył na blacie zapłatę za trunek i wyszli. Wsiedli w pierwszą wolną taksówkę, jaka stała pod klubem. Bastien z przodu, a Bill z Caroline z tyłu. Wszyscy byli podekscytowani i z trudem panowali nad emocjami i podnieceniem, i o ile blondyn, który siedział z przodu nie miał innego wyboru, jak czekać do momentu, aż znajdą się w swoim apartamencie, tak tych dwoje z tyłu zaczęło ponosić już w taksówce. Słowa Barona, jakie wypowiedział w klubie, jeszcze przy barze, rozpaliły Billa do czerwoności. Starał się zachować powściągliwość, ale jego spojrzenie nieustannie zsuwało się na udo Caroline. Miała krótką spódnicę i jedyna myśl jaka teraz nim zawładnęła, to położyć na nim swoją dłoń. I nie opierał się tej niesfornej myśli zbyt długo, bo zaraz jego ręka wylądowała na nagim kolanie blondynki, a wówczas ona spojrzała na niego zamglonym wzrokiem i ułożyła swoją dłoń na jego, po czym posuwistym ruchem przesunęła ją pomiędzy uda, które rozchyliła. Dopiero teraz, kiedy poczuł jej wilgoć, przypomniał sobie, że przecież zazwyczaj nie nosi bielizny. To jeszcze bardziej go podnieciło.
            Na szczęście klub był dość blisko hotelu i zaraz dojechali na miejsce. Baron zapłacił i natychmiast ruszyli w stronę wejścia.
            – Nawet nie pytam coście robili na tym tylnym siedzeniu – zaśmiał się, kiedy zobaczył zaróżowione policzki i rozanielony wyraz twarzy przyjaciółki, która w odpowiedzi, jedynie się uśmiechnęła. Szybkim krokiem pokonali odległość do windy, jakby wszystkim się bardzo spieszyło, aby znaleźć się już na górze. Jadąc tam, patrzyli po sobie z lekkimi uśmiechami, a w głowie każdego rodziła się wizja tej nocy, bardzo fascynująca i podniecająca.
            Baron wysiadł pierwszy i w kilku krokach przemierzył drogę do drzwi apartamentu, który otworzył.
            – Napijemy się? – zagadnął, wchodząc do salonu i sięgając do barku po butelkę whisky.
            – Chętnie – odezwał się Bill, kiedy chłopak już nakładał lód do szklanek. Oboje z Caroline usiedli na kanapie, a blondyn postawił przed nimi drinki i włączył muzykę. Przez moment czarnowłosy odczuł lekkie skrępowanie, jeszcze nigdy nie był w takiej sytuacji, z dwojgiem ludzi odmiennych płci, myśląc o czymś, co miało niechybnie nastąpić. Sięgnął po swoją szklankę i upił kilka siermiężnych łyków. Chociaż podniecenie tańczyło w nim gorącem, musiał jakoś dodać sobie odwagi.
            – Gdybym wiedziała, że tak świetnie całujesz, już dawno bym to z tobą zrobiła – mruknęła Caroline, a on tylko się uśmiechnął i znów, tak jak w taksówce ułożył swoją dłoń na jej kolanie. Nie wierzył w to, co właśnie robił, bo tak naprawdę już jakiś czas temu dziewczyny przestały go interesować w taki sposób, ale dragi i myśl o spełnieniu swoich wszystkich fantazji, rozniecały w jego wnętrzu istny ogień.
            – Chętnie to powtórzę… – odpowiedział. Popatrzyli sobie w oczy i oboje zbliżyli do siebie swoje usta, aby znów zatonąć w głębokim pocałunku. Baron tylko na to patrzył, nie włączając się jeszcze do tej gry. Mimo tego, że chciał, aby za jego sprawą wszystkie pragnienia czarnowłosego się spełniły, to czuł ukłucie zazdrości. Wiedział, że i on niebawem posiądzie jego wargi, ale w tej chwili był trochę zły, szczególnie kiedy dłoń Billa wsunęła się pod spódnicę dziewczyny, a ona pojękiwała przez pocałunek, rozpinając sobie bluzkę i obnażając piersi. Po chwili jednak wokalista zapragnął innych ust, bo kiedy tylko oderwał się od niej, natychmiast odwrócił i układając dłoń na karku Barona, przyciągnął go do siebie i pocałował. Caroline już półnaga, nie próżnowała, podwinęła jego koszulkę i opadła deszczem pocałunków na tors czarnowłosego, w międzyczasie zdjęła spódnicę i zaczęła rozpinać mu rozporek.
            Odbierając i obdarowując się pieszczotą warg, rozebrali się wzajemnie. Bill zachłannie całował Bastiena czując, jak inne, miękkie wargi oplotły właśnie jego męskość i po chwili pochłonęły ją po same jądra. Jęknął przez pocałunek, czując wszechogarniającą go przyjemność. Narkotyk wzmagał doznania, a on jedną dłonią objął penisa blondyna czując wilgoć jego główki pod kciukiem, drugą wplótł w inne, jasne, ale o wiele dłuższe włosy, brutalnie je ciągnąc i dociskając głowę dziewczyny do swojego krocza. W salonie rozlegały się echem ich głośne wyrazy przyjemności.
Kiedy Baron oderwał od jego warg swoje, Bill spojrzał na niego. Wyglądał tak cholernie podniecająco... Owładnięty żądzą, ekscytacją, spragniony jego ciała, choć wiedział, że aby go posiąść musi jeszcze trochę poczekać. Obaj spojrzeli w dół, gdzie Caroline z ogromną pasją nasuwała usta na twardą, wzwiedzioną męskość wokalisty.  
            Bill zapragnął w ten sam sposób sprawiać przyjemność także Bastienowi, dlatego wciąż siedząc i pozwalając robić to sobie przez Caroline, pochylił się i objął ustami penisa siedzącego obok chłopaka. Jeszcze nigdy mu nie obciągał, zawsze to jemu w ten sposób robił dobrze Baron, dlatego teraz czarnowłosy przyjemnie go zaskoczył. Pieszcząc się wzajemnie, wszyscy byli już dostatecznie podnieceni i świadomi, że ich gra wstępna nie będzie trwała zbyt długo.
            Kiedy przerwali, oddychali szybko, głośno, a Bill zaraz pociągnął dziewczynę na siebie. Wgramoliła się na niego okrakiem, a on uszczknął nieco swojego smaku, całując ją w usta. Była już bardzo podniecona i mokra, więc nabiła się na niego od razu, przerywając pocałunek i jęcząc lubieżnie. Unosiła się i opadała, jej piersi falowały i nie mógł odmówić sobie przyjemności, aby je dotykać i ssać. Zaraz jednak trzymając ją w ramionach obrócił się, nie rozłączając ich ciał, ułożył dziewczynę plecami na kanapie. Dawno tego nie czuł, bo dawno nie był w kobiecie. Przyjemność była podobna do tej, kiedy obciągał mu Bastien, ale jednak zupełnie inna. Wchodził w nią zdecydowanie i szybko, wspierając się na dłoniach po obu stronach jej ciała, kiedy poczuł między pośladkami palce blondyna. Jęknął, odrzucając głowę w tył, ale Caroline przeżywała wszystko tak głośno, że jego chyba nikt nie usłyszał. Pulsował już przyjemnością, jego ciało pragnęło tego słodkiego wypełnienia, a palce Barona to było zdecydowanie zbyt mało, aby poczuć tę dogłębną rozkosz.
            – Bastien… – mruknął tylko, ale blondyn już był gotowy i klęcząc tuż za nim, po chwili go posiadł. Dopiero teraz Bill, będąc w dziewczynie, poczuł tę rozpierającą go od wewnątrz rozkosz. To było to, na co czekał. Krzyknął z przyjemności i soczyście zaklął:
            – O kurwa!
            Tak idealnie czuł w sobie męskość Barona, kiedy ten wchodził w niego z impetem i wycofywał się. Jeszcze nigdy nie zawładnęło nim takie szaleństwo, rozkosz obezwładniała jego ciało wraz z każdym ruchem. Wychodził naprzeciw pośladkami, zupełnie jakby chciał go jeszcze głębiej w sobie, jednocześnie cofając się, na powrót wbijał mocno w dziewczynę. Tak... Pragnął tego, siły Barona i delikatności Caroline. Czuł jak drżały mu uda, kiedy blondyn brał go z całą swoją mocą, zdecydowanie i zaborczo. Zaciskał się na nim, jednocześnie będąc w apogeum podniecenia wypełniał sobą Caroline, która krzyczała pulsując w konwulsjach przeżywanego właśnie orgazmu.
            Rozrywający ból ekstazy wybuchł w nim nagle, mamiąc jego jestestwo feerią barwnych fajerwerków, wciąż czując w sobie twardość Barona i jego usta, pieszczące mu ramiona i kark, aby po chwili i on podążył tą samą - co przed chwilą oni - drogą.

***

            Dwadzieścia dwie minuty zapomnienia. Dwadzieścia dwie pieprzone minuty. Tyle trwało spełnienie mojej erotycznej fantazji. Serce jeszcze nigdy nie biło mi tak szybko jak tamtej nocy. Chyba jeszcze nigdy nie było mi tak gorąco jak wtedy. Krążący w moich żyłach narkotyk i alkohol, potęgowały każde doznanie i naprawdę - było mi zajebiście dobrze. I jak mi się wtedy wydawało, tak kurewsko dobrze, jak jeszcze nigdy dotąd.
            Kiedy skończyliśmy, Caroline poszła pod prysznic, a my wypiliśmy w tym czasie po dwa drinki. Kiedy wróciła, zaciągnąłem tam Bastiena i pozwoliłem mu jeszcze raz się dobrze zerżnąć na stojąco. Był taki szczęśliwy, a jego nastrój udzielał się także i mi. Czułem się tamtej nocy naprawdę fantastycznie, nie mając pojęcia co czeka mnie kolejnego dnia, już nie wspominając o tym, co za kilka dni.
            Poszliśmy spać nad ranem, a kiedy obudziłem się w południe, już nie było mi tak błogo. Bolała mnie głowa, było mi niedobrze i miałem cholernego kaca, także moralnego. Leżałem w łóżku wpatrzony w sufit i zastanawiałem się, jak spojrzę w oczy mojemu Tomowi, kiedy wrócę...?

14 komentarzy:

  1. No to na spokojnie w skrócie bo i tak nie dam się namówić na dyskusję o zachowaniu Billa z nikim,z niczym,nie ma to sensu, i tak nikt nie może być pewny co wydarzy się w kolejnych częściach, tylko czekać aż to rozprzestrzeni się jak nie przymierzając pożar lasu,a Bill wie jak wszystko rozegrać dobrze na swoją korzyść - może będzie jakaś zmiana strategii błyskawiczna i co zrobi Tom

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale się nie dziwię, że wszystkim nie podoba się zachowanie Billa - mnie także się ono nie podoba. Czy on wie jak wszystko rozegrać? Może na razie wie, ale już żałuje swojego postępowania, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co czeka go po powrocie. Powiem tylko, że przyjemnie nie będzie.
      Bardzo Ci dziękuję za komentarz, ślę pozdrowienia!

      Usuń
  2. Głupota Billa granic nie zna! Na nic innego mi to nie wygląda, ostatecznie przyszedł taki moment i w tej części to się potwierdza. Przykre to :( choć oczywiście piszesz bardzo dobrze, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupota, bezmyślność i brak zasad - to w tej chwili cechuje naszego bohatera. Po powrocie za to wszystko, nic dobrego go nie czeka, ale sam sobie na to w pełni zasłużył.
      Pozdrawiam i dziękuję serdecznie za komentarz!

      Usuń
  3. Kibicuję do końca... ale czy związek Billa i Toma uda się naprawić... ja ciągle wierzę, że tak chociaż to się jeszcze będzie wszystko rozgrywało. Ale sytuacja zrobiła się nieznośnie przykra i jednak coraz mniej widać światełko w tunelu. Czuć jedynie bezradność Toma... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie odpowiem na to, czy naszym bohaterom jeszcze się uda, bo zdradziłabym fabułę. Tom nie jest tak do końca bezradny, może w tej chwili załamany, ale Bill poniesie konsekwencje i będą one bolesne.
      Najmocniej dziękuję za komentarz i przesyłam pozdrowienia!

      Usuń
  4. Zachowanie Billa to kur...kpina,może źle czytam słowa Toma, ale myślę, że pałka się przegieła. No wszystko fajnie, ale jednak Bill robi to z premedytacją i chętnie przeczytam jak mu ktoś wreszcie taki numer odwala, Tom czy nawet Bastien, Bill zrozumie dopiero jak trafi na takiego samego typa jak on, tak czy inaczej... zobaczymy następnym razem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wstępie powiem, że ogromnie mnie ucieszył Twój komentarz, bo już myślałam, że Ty także obraziłeś się na fabułę i już nie komentujesz, a może nawet i nie czytasz. To miła niespodzianka!
      Wszystko się posypało za przyczyną przykrego dla Billa zbiegu okoliczności. Kilka części jest już napisanych, więc powiem tylko, że Twoje przypuszczenia krążą wokół najbliższych wydarzeń.
      Ogromnie Ci dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Generalnie nie wiem jak to skomentować. Nie chodzi o to, że zachowanie Billa w tej i kilku poprzednich częściach jest bez sensu samo w sobie (bo inaczej już nie potrafię tego nazwać). Jednak muszę przyznać, że ta część wprowadza pewną odmianę - Bill zdradził Toma nie tylko z Bastienem, ale i z Caroline. Myślę, że dalsze narzekanie na zachowanie Billa można uznać za stratę czasu i niech on już się martwi o siebie sam. A jeśli, co gorsza, Bill się nie opamięta, to czarno widzę jego przyszłość z Tomem, znaczy, jeszcze czarniej niż obecnie się ona prezentuje.

    Dużo weny twórczej!
    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest i Eva, więc mogę spokojnie odpowiedzieć na komentarze, bo czekałam już tylko na Ciebie :)
      Ja wiem, jak bardzo zniesmacza Cię postępowanie Billa, ale jak widać nie tylko Ciebie, chyba wręcz wszystkich, którzy jeszcze zostali i czytają. On dopiero teraz zacznie się martwić o siebie, bo po tym co nabroił, jeśli nawet się opamięta, to jest już trochę za późno. Tom z pewnością nie puści mu tego płazem.
      Bardzo, ale to bardzo dziękuję, że jesteś i wciąż piszesz opinie, gorąco Cię pozdrawiam!

      Usuń
  6. Prosto z mostu - to, co zgotował tu Bill jest niesmaczne. Oczywiście Ty nadal piszesz tą historię w wyśmienitym stylu, bardzo dobrze się to czyta, ale w pewnym momencie doszłam do wniosku, że jeśli jeszcze raz przeczytam o bezkarnej zdradzie w Billa wykonaniu, rzucę czymś ciężkim, acz mało kosztownym przez okno (laptopa szkoda, dobry jest).
    Potrafisz wywołać mnóstwo emocji podczas czytania, zapewniam Cię, że ciekawi mnie ciąg dalszy tego opowiadania - pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że znów tu jesteś! Tak, w zachowaniu Billa nie ma krzty dobrego smaku i zdaję sobie sprawę, że właśnie przez to fabuła wzbudza wiele kontrowersji, ale uprzedzałam, że nie będzie słodko i kolorowo. Mam nadzieję, że jednak niczym ciężkim nie rzuciłaś i, że zostaniesz tu do ostatnich linijek :D
      Bardzo Ci dziękuję, że znów się odezwałaś i serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  7. Zachowanie Billa, które w bolesny sposób uświadamia czytelnikowi, że istnieje coś takiego jak szczyt dna. Bo szczerze to nawet nie wiem, w jaki sposób napisać ten komentarz żeby oddać emocje i poziom zniesmaczenia, które ogarnia czytającego na skutek postępowania Billa. Trzeba mieć talent żeby wykreować coś tak intensywnego, a przy tym wciągającego bez niepotrzebnego gmatwania na siłę.


    Żeby nie było wątpliwości - liczę na dalszy ciąg.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwałę mojego talentu (choć nie uważam, aby był on jakiś wielki ;)) Billa oczywiście trzeba zganić, chyba przekroczył już nawet swoje granice i wreszcie to do niego dotarło. Ciekawe, czy wyciągnie wnioski?
      Cieszę się, że zechciałaś napisać opinię! Bardzo serdecznie dziękuję i cieplutko pozdrawiam!

      Usuń