wtorek, 11 września 2018

Część 40.


Część 40.


         
            Bill miał wrażenie, że dopiero zasnął, a już budzik wygrywał znienawidzoną melodyjkę. Zarwali tę noc dość znacznie. Zasnęli wtuleni w siebie dopiero po piątej nad ranem, a o dziewiątej wypadało wstać, żeby zdążyć na umówioną godzinę do firmy. Mieli dziś próbować pierwszy z nowych kawałków stworzonych przy współudziale Bastiena; chłopcy z muzyką i efektami specjalnymi, a Bill z wokalem.
            – Billy, wstawaj. – Czarnowłosy poczuł na ramieniu delikatne szturchanie brata.
            – Mmm… Jeszcze trochę… – zamruczał.
            – Wstawaj, wstawaj, głupio się spóźnić. Wszyscy będą tylko na nas czekać. Idę na dół, wezmę prysznic i zrobię szybkie śniadanie, a ty ruszaj się.
            – Serio, musimy?
            – Tak, musimy. Jak wrócimy możesz iść dalej spać.
            – Tommy…
            – Nie ma litości, wstawaj – stanowczo nakazał Tom, po czym zniknął za drzwiami sypialni, ale Bill nadal leżał z zamkniętymi oczami. Wcale nie miał ochoty wstać, a w łóżku wciąż trzymały go dwa powody. Pierwszym było zmęczenie, którego nie zniwelowały te niespełna trzy godziny snu, a drugim strach przed spotkaniem z Bastienem, i na samą myśl o tym jego splot słoneczny ścisnął stres. Przewrócił się na plecy i otworzył oczy, wpatrując przez chwilę w sufit. Z dołu dochodziły dźwięki muzyki z radia, które włączył Tom.
            A może by tak coś zasymulować i zostać dziś w łóżku? Wiedział, że spotkanie z nim oko w oko jest nieuniknione, ale może chociaż odwlecze je w czasie i jakoś załagodzi skutki wczorajszego dnia? Tak naprawdę nie wiedział, czego ma spodziewać się po Bastienie, miał jedynie nadzieję, że to co się stało w jego domu, zatrzyma dla siebie, jak pilnie strzeżoną tajemnicę. A jeśli nie? Co będzie, gdy nie pojedzie, a Baron się wygada? Nieobecność zadziała na jego niekorzyść, nie będzie mógł w żaden sposób się obronić. Nie ma mowy! Musi wstać!
            – Billy! Nie mów, że jeszcze leżysz?! – Usłyszał z dołu donośne wołanie Toma. Z trudem uniósł głowę z poduszki i opuścił stopy na podłogę.
            – Wstałem! – zapewnił bliźniaka podobnym tonem głosu, choć jedyne o czym teraz marzył, to znów przyłożyć głowę do poduszki. Po chwili jednak się podniósł i poczłapał zrezygnowany do łazienki, aby chcąc nie chcąc, zmyć z siebie zapach całonocnych uciech cielesnych, jakim obaj oddawali się.
            Za ten czas na dole, Tom już zrobił tosty z serem, bo tylko kilka jego plasterków jeszcze znalazł w lodówce.
            – Musimy dziś zrobić zakupy, księżniczko – zagadał, widząc schodzącego ze schodów Billa. Tego jednak w ogóle nie obeszły słowa bliźniaka, za to zerknął po drodze w duże lustro, oceniając swój wygląd.
            – Chryste… Wyglądam jak zombie.
            – Wyglądasz pięknie, jak zawsze. – Tom klepnął go w tyłek i niemal w tej samej chwili pomyślał, że wygląd ich obydwu, nie umknie z pewnością wnikliwym spojrzeniom kolegów. Teraz na myśl przyszedł mu Georg i zatrwożył się. Chyba powinien powiedzieć Billowi, że wyjawił ich tajemnicę, chociaż przyjaciel z pewnością pierwszy przed nim z tą rewelacją nie wyskoczy, więc nie było się do czego spieszyć.
             – O wiele piękniej bym wyglądał bez tych cipek pod oczami – mruknął czarnowłosy, zapinając rozporek. Zszedł z góry w ledwie naciągniętych rurkach, a teraz dopiero dopełniał garderoby, zakładając koszulkę. Tom nie mógł spuścić z niego wzroku, wyglądał jakoś tak inaczej, bardziej seksownie, niż zwykle. Musiał przyznać, że uwielbiał go w tych spodniach, jego zgrabny tyłek prezentował się wyjątkowo dobrze, a i z przodu ponętnie odznaczało się to i owo.
            – Twoja cipka jest tu… – mruknął mu do ucha i przesunął palcem wskazującym po szwie, pomiędzy jego pośladkami.
            – No to zostańmy w domu, a ta cipka będzie twoja… – Bill odwrócił się, zarzucił mu ręce na szyję, i pokręcił biodrami, ocierając się o udo bliźniaka.
            – Cholerny kusiciel – jęknął Tom, przygryzając jego ucho. – Jedz, musimy zaraz wyjść. – Odsunął się od niego szybko jakby w obawie, że nie zdoła mu się oprzeć. Bill tylko mruknął z niechęcią i zrezygnowaniem, po czym usiadł przy stole.
            – A jednak coś wykopałeś z lodówki.
            – No było jeszcze jedno opakowanie żółtego sera, schowało się za piwem – Wyszczerzył się bliźniak.
            – A właśnie, zapomniałem zapytać. Co ty tu robiłeś przez te dni? Nieustanne libacje alkoholowe, czy co? Kto tu się złaził? – Bill wbił w niego przenikliwe spojrzenie.
            – Właściwie to nikt. Raz był Bastien, ale krótko, bo spieszył się do ciebie. – Tom celowo zaakcentował drugi człon tego zdania, ale nie widział na to żadnej reakcji Billa, który teraz wbił zęby w tost.
            – Tylko? – zapytał z pełną buzią.
            – I Georg był. Urżnęliśmy się w piątek.
            – No nieźle, poza tą popijawą chyba też nie wylewałeś za kołnierz. Tylu butelek to po dobrej libacji nie było. Nie można cię spuścić z oka. Jak pojadę do Stanów, trzeba będzie chyba buldożerem wywozić stąd szkło.
            Tom właśnie sączył resztkę kawy, a słysząc wypowiedziane przez Billa słowa, aż się zakrztusił, po czym z głośnym brzdękiem odstawił filiżankę na spodek.
            – Że, kurwa, gdzie?! – wrzasnął, kiedy już porządnie się wykasłał.
            Imagine Music Festival w Atlancie, a potem Ultra Music Festival w Miami, coś ci to mówi? – odparł beznamiętnie Bill, jakby mówił o jakimś wypadzie do kina w najbliższy weekend. – Ale spokojnie, jeden jest we wrześniu, a drugi dopiero na wiosnę.
            – Chyba cię pojebało – wypalił Tom, wstawiając naczynia do zmywarki.
            – Nie, jestem wokalistą numeru Bastiena, na razie jednego, ale planuje coś więcej. Będę musiał z nim pojechać i zaśpiewać na żywo.
            – O ile się nie mylę, to DJ’e na tym festiwalu nie prezentują wokalistów na żywo.
            – Niektórzy nie, ale niektórzy tak. Bastien prezentuje, obejrzyj sobie filmiki z tegorocznego festiwalu. Oczywiście sporo zarobię.
            – Mamy nadto kasy, ty lepiej zarabiaj z naszym zespołem, a nie innymi. Jeśli myślisz, że cię tam puszczę samego, to chyba się z głupim na rozum zamieniłeś.
            Tom był zły i choć to wszystko była dość odległa przyszłość, to nie dopuszczał takiej opcji, że miałby go puścić samego z tym wygłodniałym cwaniaczkiem. Bill zaśmiał się cicho. Lubił, kiedy Tom był o niego zazdrosny, choć bardzo rzadko to okazywał.
            – Chcesz jechać ze mną?
            – Nie mędrkuj, tylko się zbieraj, bo zaraz będziemy spóźnieni.

***

            Spóźnili się niecały kwadrans. Tom wysłał po drodze do Marcusa smsa, że niebawem będą. Wszyscy już na nich czekali pijąc kawę, nie było tylko Bastiena.
            – Cześć wszystkim! – powitał oczekujących gitarzysta, kiedy weszli do pokoju w jakim zazwyczaj odbywały się próby.
            – No nareszcie! – huknął Gustav.
            – Przepraszamy, mieliśmy ciężką noc – zaśmiał się szatyn, a spotykając wnikliwe spojrzenie Georga puścił mu oczko. Ten dla odmiany przeniósł wzrok na Billa.
            – Nie pijcie tyle, bo się stoczycie – Marcus obrzucił ich badawczym spojrzeniem. – Widzę po was, że nocka była solidnie zarwana.
            Kącik ust Georga drwiąco uniósł się w górę.
            – Już zgoda? – zapytał, wpatrując się w Billa.
            – Jak widzisz – szeroko uśmiechnął się czarnowłosy.
            – No widzę, widzę… – westchnął basista.
            – I co masz taką minę? To chyba dobrze, nie? Przynajmniej będzie się dobrze pracowało.
            – Nooo, i bez twoich nieustających fochów – rzucił Gustav, siadając.
            – Myślałby kto – Bill wytknął mu język, po czym usiadł za stołem z konsolą, gdzie Tom właśnie rozkładał laptop.
            – A co z Bastienem? Jeszcze go nie ma?
            – Ano nie ma – Georg pochylił się nad swoją gitarą, podkręcając struny.
            – Cholera, dobrze by było, żeby jednak był.
            – Jak Bill go wykończył, to może nie dotrzeć – zachichotał Gustav, lekko stukając pałeczką w talerz. – Lepiej się przyznaj, coście tyle dni robili sam na sam?
            Wszyscy, prócz niego i jego bliźniaka, zaśmiali się.
            – Odpierdol się, Gustav. – Billowi wcale nie było do śmiechu, a wręcz wkurzały go te żarciki kumpla, tym bardziej, że doskonale widział, jak Tomowi zaczyna drżeć żuchwa. Jeszcze gotów się nie powstrzymać ze swoim okazaniem złości. Tymczasem jednak nie komentując docinków kolegi, sięgnął do kieszeni po komórkę, z zamiarem dodzwonienia się do Barona. Nie musiał jednak wybierać nawet połączenia, bo jego oczom ukazał się sms od DJ’a..
            – Przepraszam, coś mi wypadło, nie dotrę dziś na próbę. Walczcie beze mnie, macie wszystko co potrzebne. Odezwę się, kiedy dam radę wam towarzyszyć. – Tom odczytał na głos treść smsa i uniósł wzrok przesuwając nim po wszystkich obecnych. – No to mamy pierwszą próbę bez Bastiena.
            Bill poczuł jakąś dziwną ulgę, zupełnie jakby uszło z niego jakieś zanieczyszczone powietrze. Nie miał pojęcia, że w tej chwili bardzo wnikliwie obserwuje go Georg, który próbował coś odczytać z mimiki jego twarzy. Zauważył jakieś ewidentne rozluźnienie, tylko nie miał pojęcia co ono może oznaczać, obstawiał jednak, że chłopcy pokłócili się i dlatego Bill wrócił do domu. Wiedział, jak bardzo Tom był zazdrosny o tę eskapadę bliźniaka do Bastiena, ale najwidoczniej czarnowłosy jakoś go udobruchał i wyjaśnili sobie wszystko ostatniej nocy. Jakoś… Teraz już doskonale wiedział w jaki sposób, choć to wciąż wydawało mu się nieprawdopodobne i absurdalne, ale wystarczyło spojrzeć na Toma, kiedy patrzył na Billa. Teraz sam się sobie dziwił, że wcześniej nie dostrzegł jak w jego oczach iskrzy miłość i pożądanie. Ta noc odbijała się w ich twarzach nie tylko z powodu jej nieprzespania, ale jednocześnie promieniowało z nich szczęście.
            – Zaczynamy chłopcy! – Tom był już gotów, pozostali zresztą też, więc zabrali się ochoczo do pracy. Jakoś poradzili sobie bez drugiego twórcy, bo wszystkie potrzebne pliki i miksy gotowych już utworów, były w laptopie gitarzysty, no i Lukas, który miał się zająć tą stroną muzyki, pod nieobecność Barona. Nie obyło się oczywiście bez drobnych zgrzytów, czasem coś komuś nie pasowało, a to Georg źle wchodził w tonację, a to Bill się spóźniał, a to Gustav się zagapił i najczęściej wkurzał się Tom, ale jednak była to tylko próba, w dodatku pierwsza, a do nagrania płyty mieli ich przed sobą całą masę.
            – Panowie, a może przerwa na papierosa? – zamarudził Georg.
            – Ja bym coś zjadł, jesteśmy tylko na tostach – Skrzywił się czarnowłosy
            – Dobry pomysł, może jakiś obiad zamówimy? Jest w ogóle Danielle? – zapytał Tom, a tej samej chwili Bill rzucił mu złowrogie spojrzenie, co oczywiście nie umknęło uwadze czujnego Georga, i jak pewnie wcześniej w ogóle nie zwróciłby na to uwagi, tak teraz wyłapywał wręcz każdy, znaczący gest.
            – Powinna być – pochwycił w lot, ku swojej własnej uciesze. Domyślał się, że z powodu jej zapędów do poderwania Toma, Bill nie za bardzo ją lubił, żeby nie użyć gorszego słowa.
            – To idź jej powiedz, żeby coś zamówiła! – Pospiesznie rzucił w jego stronę wokalista.
            – Zaraz, chwila, a na co kto ma ochotę? – Tom wyciągnął z torby paczkę fajek i wyszli na korytarz, ale wcale nie musieli zaglądać do pokoju pani menager, bo właśnie wychodziła z kuchni, z kubkiem świeżo zaparzonej kawy w dłoni.
            – Przerwa? – Uśmiechnęła się. Bill nie widział jej od dnia, kiedy w klubie ochoczo wieszała się na ramieniu Toma i gdyby przez to jej tak nie lubił, z pewnością stwierdziłby, że jest bardzo seksowną i piękną kobietą. I naprawdę, Tom musiał bardzo go kochać, jeśli wciąż jeszcze nie uległ jej wdziękom.
            – Na razie na papierosa, ale mogłabyś nam coś zamówić do jedzenia? Tylko w sumie sami nie wiemy co. Pizzę? – Tom zwrócił się do chłopaków.
            – Może być.
            – No i git.
            – Tak, pizza będzie okay.
            Kiedy wszyscy w zasadzie jednogłośnie się zgodzili, Bill rzucił hardo, wpatrując się w dziewczynę z jakąś wyższością.
            – A ja chcę jakąś sałatkę, najchętniej wegetariańską.
            – Dobrze, nie ma problemu. A jaka ma być pizza i jaka sałatka? – zapytała Danielle, zwracając w końcu spojrzenie na Billa.
            – Nie wiem, zdaję się na ciebie, byle była bez mięsa – odparł.
            – A pizza byle nie hawajska – skrzywił się Gustav.
            – Zamów jakąkolwiek, byle nie hawajską, bo Gustav nie lubi – dodał szybko Tom, żeby już nie robić zamieszania.
            – Dobrze, to wyjdę z wami zapalić i zamówię.
            – Zamów teraz. Jesteśmy głodni i nie mamy czasu. Zapalisz sobie potem. – Niemal rozkazał Bill, obrzucając ją dziwnym, jakby wzgardliwym spojrzeniem.
            Dziewczyna zatrzymała się, patrząc na niego trochę zdziwiona. Ton Billa sprawił, że poczuła się okropnie, nie jak menager artystyczny, ale jak jakaś sekretarka, albo i nawet służąca. Chłopak nie zaszczycił ją już ani jednym spojrzeniem, tylko odwrócił się na pięcie i wyszedł na zewnątrz. Tom wolał nie wtrącać się, ani nie pouczać go, bo wiedział, czym słowo w obronie Danielle mogłoby się skończyć.
            – A co ty na nią taki cięty? – zapytał Gustav, odpalając papierosa.
            – Bo coś jej, kurwa, nie lubię – odpyskował czarnowłosy, a w tej samej chwili Georg parsknął śmiechem. Tom rzucił mu tylko błagalne spojrzenie. Wciąż nic nie powiedział Billowi i nie chciał, żeby się teraz czegokolwiek domyślił.
            – Co ci tak wesoło? – zapytał, wciąż niewtajemniczony chłopak, ale nie uzyskał odpowiedzi, bo właśnie zjawił się kurier z dużą kopertą.
            – Ktoś odbierze, czy mam wejść do środka? – zapytał chłopak w firmowym uniformie firmy kurierskiej.
            – Daj – Tom wyciągnął rękę i odebrał przesyłkę, po czym podpisał chłopakowi elektronicznym rysikiem potwierdzenie doręczenia na tablecie. Ten szybko pożegnał się i zniknął.
            – Dla kogo? – zainteresował się Georg.
            – Zaadresowane na firmę – Tom rozerwał kopertę w której było już kilka, z nazwiskiem każdego z osobna, ale nie tylko dla członków zespołu, także dla kilkorga ludzi z ekipy technicznej, jak też dla Danielle i Marcusa.
            – Co to? – Bill wyciągnął rękę po swoją kopertę i wyjął jej zawartość. Po chwili nie tylko on, ale wszyscy już wiedzieli, że są to zaproszenia na premierę live nowej płyty Bastiena w jego klubie „Baron House”.

***

            Ani kolejnego, ani też żadnego z następnych dni Bastien nie pojawił się na próbie. Nie próbował też skontaktować się w żaden sposób z Billem, zatelefonował jedynie do Toma tłumacząc się napiętym grafikiem, przed premierą swojego nowego krążka, jaka miała odbyć się na żywo w piątkowy wieczór w jego klubie.
            Przez pierwsze dwa dni, Bill był z tego powodu bardzo zadowolony. Choć wiedział, że w końcu spotkanie z Bastienem będzie nieuniknione, to jednak odwleczenie tego w czasie bardzo mu odpowiadało. Czas zaciera wszystkie złe emocje, a trochę też i wspomnienia. Za kilka dni to wszystko nie będzie tak świeże i choć nie wstydził się, ani w zasadzie już nie żałował tego co się stało, umiejętnie sobie to wszystko tłumacząc chęcią seksualnego wyżycia się po tylu dniach wstrzemięźliwości, to jednak wiedział, że trudno będzie mu się swobodnie odnaleźć w towarzystwie przyjaciela. Kiedyś zdarzało mu się robić takie rzeczy, a potem zachowywać się normalnie, nie robiąc z tego żadnego problemu. Teraz było to dla niego nieco trudne, ze względu na całą tę skomplikowaną sytuację. Bał się, że Bastien będzie reagował na niego inaczej niż zwykle, że przez to Tom czegoś się domyśli, że w jakiś sposób wyda się słowem, czy gestem. Wolałby spotkać się z nim najpierw sam na sam, ale raczej takiej możliwości nie było. Gdyby nie łączyło go nic z Tomem, niczego nie musiałby się obawiać, a nawet pewnie już dawno zostaliby kochankami, albo wręcz parą. Teraz ich relacja stawała się niemałym problemem.
            W środę zaczął o nim myśleć intensywniej, niż zwykle. Nie mógł skupić się na śpiewaniu, mylił się, co wywoływało frustrację Toma. W rezultacie sam na siebie zły, rzucił mikrofon i wyszedł ze studio. Usiadł pod jednym z drzew, jakich kilka zdobiło posesję wokół firmy i zapalił papierosa. Zerkał tylko w wyjściowe drzwi, czy nikt za nim nie idzie, ale pewnie wszyscy kontynuowali próbę, bo z wewnątrz dochodził dźwięk stłumionych bitów.
            Bastien musiał być poruszony tym, że uciekł od niego pozostawiając jedynie kartkę. Przecież wcześniej, nim jeszcze u niego zamieszkał, dzwonił codziennie, wychodzili razem na zakupy, czy na lunch. Od niedzieli jednak była zupełna cisza, nie napisał nawet jednego smsa, nie przyszedł na próby. Pewnie i miał sporo zajęć przed piątkową premierą, trzeba było wszystko dopiąć na ostatni guzik, ale przecież do cholery musiał coś jeść, wychodził z domu, to niemożliwe, żeby nie miał czasu nawet zadzwonić. Teraz przyznał sam przed sobą, że trochę zaczynało mu brakować jego obecności, spontanicznych wypadów, spotkań, rozmów, żartów. Czuł jakąś dziwną pustkę i sam nie wiedział, czy to wszystko można nazwać tęsknotą.
            A może teraz to on powinien pierwszy wyjść z inicjatywą? Zatelefonować, umówić się na lunch, aby sam na sam spokojnie porozmawiać i przeprosić go za tę niekontrolowaną akcję? Pewnie narobił mu nadziei na coś więcej, dlatego teraz czuje się urażony. Tak, zadzwoni i umówi się, a teraz był idealny moment bez Toma na karku.
            Wyjął telefon i wybrał numer do przyjaciela, jednak po kilku sygnałach usłyszał jego głos w formie automatycznej sekretarki: „Hej! Dodzwoniłeś się do zajebistego DJ’a. Jeśli masz sprawę, zostaw wiadomość!”. Bill jednak nie chciał mu zostawiać żadnej wiadomości, rozłączył się nieco zawiedziony, ale miał ogromną nadzieję, że kiedy chłopak zobaczy połączenie, z pewnością do niego oddzwoni.

***

            Czułem się dziwnie. Nie zależało mi na Bastienie jak na partnerze, ale bardzo go lubiłem, zaprzyjaźniliśmy się, i mimo, iż zdawałem sobie sprawę, że wystarczyłoby moje jedno słowo, a byłby dla mnie kimś więcej, to ani trochę mi to nie przeszkadzało. Zresztą, ja wręcz lubiłem to jego uwielbienie, nadskakiwanie mi i ciągłe komplementy. A wtedy, kiedy tak nagle zamilkł, zaczęło mi tego brakować. I w końcu nazwałem rzeczy po imieniu – ja po prostu za tym wszystkim tęskniłem. Tęskniłem za nim… Czekałem spokojnie, aż odzwoni, ale nie doczekałem się tego w środę. Zaczynało mnie już dopadać jakieś zniecierpliwienie i irytacja, ale dzielnie trzymałem się, żeby nie ponowić próby kontaktu. Takie napraszanie się nie było zupełnie w moim stylu.  To mnie zawsze proszono, to mi nadskakiwano i tak po prawdzie byłem przekonany, że Bastien podziękuje mi za to, co stało się w studio. Tymczasem on zachowywał się tak, jakbym dla niego przestał istnieć, a w czwartek stało się coś, co totalnie wyprowadziło mnie z równowagi…


21 komentarzy:

  1. Czyżby Bill czuł zazdrość, że Bastien już na niego teoretycznie nie leci...?
    Oj, Billy, Billy...Doigrasz się xd. Ja Ci to mówię xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdrość? Nie, raczej czuje wściekłość, że stracił jego uwagę. Cały Billy ;)
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  2. 9/10

    Na tym jednak nie poprzestanę, szanujmy się :)

    Skoro już przeczytałam tę część, wystawiłam jej zdecydowanie bardzo wysoką ocenę, a właściwie notę 9/10, do tego mam twincest Billa i Toma w swoim avatarze, to dopełnię obrazu fanatyzmu moim poniższym komentarzem :D

    Poza tym, to jakoś mi tak smutno, gdy jeszcze widzę, że pod tak fajną częścią panuje (póki co) taka grobowa cisza.

    Zacznę od tego, że raczej nie spodziewałam się wiele po tej części, a później w trakcie czytania byłam tylko coraz bardziej mile zaskoczona, ale starałam się trochę hamować moje nadzieje, by się na końcu nie zawieść. Okazało się jednak, że zupełnie niepotrzebnie bo się nie zawiodłam! ;) Nawet przejęłam się tym, że regularnie irytujący mnie Bastien nagle gdzieś (zapewne celowo) zniknął. W tej części początkowo zapowiadało się na tę nieuniknioną konfrontację Billa z Baronem po tej ich pamiętnej erotycznej przygodzie w studio. To było prawie niemożliwe żeby oni się nie spotkali na tej wspólnej próbie. A jednak! I kiedy tak myślę sobie, że nie, tego to Ty nie zrobisz… Ty to robisz. Ha! :D Bo Bastien nie przychodzi na próby przez kilka dni i nadal można tylko gdybać jak to, co wtedy między nimi zaszło, wpłynie na ich dalszą współpracę.

    Zdziwił mnie trochę Georg, że nagle z niego taki czujny obserwator... A Gustav jeszcze tkwi w niewiedzy o związku Billa i Toma, ale być może niedługo i to się zmieni chociaż im więcej osób będzie wiedziało, tym gorzej dlatego oni muszą się mocno pilnować - Tom w okazywaniu swojej zazdrości o Billa, a i oczywiście Bill w manifestacji swoich głębokich uczuć względem Toma.

    Jeszcze do tych przemyśleń Billa, które pojawiły się na końcu tej części chciałabym krótko nawiązać. Myślę sobie... Tylko spokojnie. Musiałaś się gdzieś pomylić. Przed słowem "tęskniłem" musi być gdzieś "nie". Czytałam uważnie, nawet przeczytałam na głos i wciąż nigdzie nie widzę żadnego "nie". Bill tęskni za Bastienem. Może to jakiś błąd i po prostu gdzieś Ci wcięło "nie"...? Oby :D bo inaczej to prosta droga do kłopotów, w które Bill tak bardzo lubi się pakować, choć właściwie to chyba nie jest kwestia lubienia tylko raczej jego skłonności.

    Cóż, na mnie ta część podziałała niezwykle pozytywnie dając mi niesamowitą dawkę emocji! Dodatkowo bardzo mocno rozbudziłaś moją ciekawość ostatnim zdaniem. Mam kilka pomysłów, ale te wytwory mojej wypaczonej wyobraźni zostawię dla siebie :D choć niezwykle mnie intryguje, co też takiego stało się w czwartek, co tak totalnie wyprowadziło Billa z równowagi.

    Mnóstwo weny twórczej i czasu na dalsze pisanie!
    Pozdrawiam,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wspominałam wcześniej, nie zawsze będą części z jakąś wartką, porywającą akcją. Czasem musi być i taka, spokojna, bez erotyki, z przemyśleniami i jakby wiążąca. Nasi chłopcy (B&B) w końcu kiedyś będą musieli się spotkać, a Bastien nie może odwlekać tego w nieskończoność, jednak ma w tym swój interes, o czym w kolejnych częściach.
      Georg wcześniej nie obserwował braci aż tak wnikliwie, bo nie miał pojęcia o tym, co ich łączy i nie dopatrywał się niczego w ich zachowaniu. Teraz, kiedy już wie, dostrzega gesty, spojrzenia, widzi to, czego wcześniej nie zauważał. A sam Bill, no cóż… On jest dziwny. Można by rzecz, że zbyt łatwo spoczywa na laurach. Zdobył Toma, ma go, i teraz z pewnością czegoś zaczyna mu brakować…
      Dziękuję, pozdrawiam, ściskam :*

      Usuń
  3. Generalnie bardzo podoba mi się ten odcinek! :) Chyba najbardziej intryguje mnie to zniknięcie Bastiena... A Bill niech się zdecyduje czy to jest mu na rękę czy nie bo zachowuje się jakby nie chciał już więcej widzieć się z Bastienem, a jednocześnie ciągle szuka okazji do kontaktu z nim.
    I jeszcze ta niezwykle ciekawa końcówka, która zwiastuje, że w 41. części (znowu) będzie się działo :D
    Oczywiście będę czytać dalej i przyznaję, że z coraz większym entuzjazmem! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego Bastien nagle zaczyna unikać Billa, to wyjaśni się już niebawem. Bill jest bardzo skomplikowany, często nieodgadniony. Nigdy nie wiadomo co zrobi, jak zareaguje. Jednak niewątpliwie pewne jest to, że potrzebuje ciągłej uwagi i adoracji.
      Dziękuję, serdecznie pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Ten rozdział taki... w zasadzie wprowadzający nas do tego co ma się wydarzyć, ale końcówka bardzo w twoim stylu, jak zwykle intrygująca :D
    Nie moc wsie wiec doczekać co to takiego się wydarzy.
    A Bastien... no w nieskończoność Billa unikać raczej nie może. W sumie to mi go szkoda :( zaangażował się biedak... mam nadzieje, ze się jakoś pozbiera... Bill za to... to jest dopiero typ... ja wiem, ze on Bastiena po prostu lubi, ale... przypomina mi się ten Bill z Heartbreak Hotel... pies ogrodnika... tylko ten Bill jest... większym skurwysynem hahaha i tak naprawdę to wszystkiego się można po nim spodziewać. Po jego zachowaniu się nie zdziwię jak za naprawdę niedługo czas wylądują z Bastienem w łóżku i to nie tylko po to żeby grzecznie spać. ;)
    No to nic... czekam na następny rozdział bo czuje, ze będzie się działo. Do zobaczenia tam i buziaki ;* dużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Nie moc wsie wiec doczekać co to takiego się wydarzy” – hahahaha, Karolina, uwielbiam Twój słownik xD
      Rozdział spokojny, wiążący, takie też są bardzo potrzebne.
      Masz zupełną rację, Bill jest tutaj psem ogrodnika, do czego sam przed sobą niebawem się przyzna. Co do innych insynuacji, nic nie zdradzę ;)
      Dziękuję, buziaki ;*

      Usuń
  5. Co z tym Billem jest nie tak?! Nie wiem, ale się dowiem :P Nagle Bill uświadamia sobie, że tęskni za Bastienem, od którego sam uciekł, brawo! xD Już nawet nie wspominając o tym jak on Barona potraktował :P
    Nie żeby coś bo bawiłam się przy czytaniu tej części bardzo dobrze xD Znakomicie wszystko opisałaś, świetne dialogi, zresztą nie tylko bo też zachwyca ten znów dość nieoczekiwany rozwój akcji... Bastien mocno przykuwa uwagę nawet wtedy kiedy go nie ma xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że ja przy czytaniu tego odcinka bawiłam się równie dobrze jak Ty xd Oczywiście, że z (małym rozpieszczonym gówniarzem) Billem jest coś nie tak xd hahaha, a jak będziesz zastanawiała się co to popsujesz sobie zabawę xd

      "Bastien mocno przykuwa uwagę nawet wtedy kiedy go nie ma xD"

      Z ust mi to wyjęłaś :P

      A nie ma Barona w tej części bo jest baaaardzo mocno zapracowany i pewnie jeszcze przypadkiem Max do niego przyjeżdża w odwiedziny bo nie ma dosyć po ostatnim xd

      Usuń
    2. O, Ritsu, znowu Cię tu widzę xD Czyli co? To komentarz pod następną częścią może napiszemy wspólnie xD haha

      Faza na postać Maxa to faza i ja Cię Ritsu rozumiem xD Rozwaliłaś mnie tym, że Max znów odwiedza Barona bo nie ma dosyć po ostatnim xD haha, a Ty to masz pomysły...

      Usuń
    3. No wiem, że tęskniłaś za mną xd Wspólne pisanie komentarza technicznie rzecz biorąc będzie bardzo problematyczne xd Nasz wspólny fanclub Maxa to już jest sporo xd haha xd Jakoś nie mogłam się powstrzymać żeby nie wspomnieć o Maxie :P
      Jednak lepiej nie dyskutujmy bo jeszcze mnie przekonasz i nawet polubię Bastiena :P

      Usuń
    4. Kari Na - Bill tęskni może nie tyle za Bastienem, ale za tymi wszystkimi komplementami, jakie mu cały czas serwował, a teraz tego nagle nie ma. Poza tym uważa, że Baron i tak powinien czuć się zaszczycony, że na aż tak wiele mu pozwolił ;)
      Ritsu – no niewątpliwie z Billem jest coś nie tak, ma swoje zaburzone postrzeganie świata, którego jest pępkiem (przynajmniej tak mu się zdaje xD). Tak, Max jest teraz u Barona częstym gościem ;)
      Dziękuję Wam dziewczyny i muszę przyznać, że uwielbiam te Wasze rozkminy. Buziaki ;*

      Usuń
  6. Uwielbiam to Twoje opowiadanie i wciąż czytam z rosnącą ekscytacją. Ilość emocji jakie budzą się we mnie z każdym kolejnym odcinkiem jest niebotyczna!
    Bill to już przechodzi samego siebie, ale dzięki temu jest ciekawie.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie chcę straszyć, ale Bill to dopiero przejdzie samego siebie ;) On jedyny tutaj, potrafi zaskoczyć. Cieszę się, że moje pisanie wzbudza takie emocje, jest mi bardzo miło.
      Dziękuję serdecznie i pozdrawiam ;*

      Usuń
  7. Nie wiem jak to dokładnie wyrazić, ale ten odcinek jest znów tak uderzająco dobry jak pozostałe części! :)
    Moim zdaniem Bastien dobrze zrobił, że nie przyszedł na te próby i unika Billa XD
    Poza tym myślę, że Bill za takie traktowanie Danielle może narobić sobie jeszcze większych kłopotów :P
    A teraz chcę już wiedzieć co się stało w czwartek XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odcinek w miarę spokojny, jakby wiążący, ale cieszę się, że Ci się spodobał. Już myślałam, że zabraknie komentarzy ;) Bastien ma swój cel w nieobecnościach, a czemu? Dowiesz się niebawem.
      Bill nie cierpi Danielle, z wiadomych powodów.
      Pozdrawiam cieplutko i dziękuję ;*

      Usuń
  8. To jest po prostu wspaniałe! Już od pierwszych słów klimat tej części całkowicie mnie wciągnął. Dla mnie, każda scena jest przez Ciebie perfekcyjnie zaplanowana i wykonana. Jestem bardzo ciekawa co Bastien kombinuje bo trudno mi uwierzyć w to wytłumaczenie, że on jest tak bardzo zajęty, że nie może uczestniczyć w próbach... Poza tym Bill trochę dziwnie się zachowuje, ale myślę, że w następnej części trochę się wyjaśni.

    Czekam na więcej.
    Nie trać weny!
    Serdecznie Cię pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już gdzieś wspominałam, Bastien ma swój cel w tych nieobecnościach, ale nie zdradzę jaki, wszystko wyjdzie z czasem. Bill nie po raz pierwszy zachowuje się niezrozumiale, ale kiedy ktoś nagle zabiera mu komplementy, to jakby odcinał mu tlen ;)
      Serdecznie dziękuję, ściskam :*

      Usuń
  9. Najpierw bardzo przepraszam za spóźnienie bo widzę, że już prawie wszyscy skomentowali (i nawet odpowiedź dostali), a ja jestem tu dopiero teraz... :( Chyba znowu komentuję jako ostatnia... No, ale do rzeczy ;) Ta część jest świetna tak samo jak poprzednie! Znów robi się ciekawie :D Spodziewałam się różnych reakcji Bastiena, ale nie tego, że on zacznie unikać Billa, a tu proszę znów mnie zaskoczyłaś XD I szczerze mówiąc zastanawiam się co w tym czasie robi Bastien bo przecież nie jest aż taki zapracowany codziennie 24h przed tą premierą... Padła tu nawet sugestia, że pewnie zabawia się z Maxem i myślę, że to akurat jest bardzo bliskie prawdy XD A Billa widać ubodło, że Bastien zaczął go teraz lekceważyć... No cóż, przeczuwam komplikacje XD

    Weny,
    Do następnego,
    LV.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, lepiej późno niż wcale ;) Najważniejsze, że jesteś.
      Bastien ma różne zajęcia, pewnie między innymi i Maxa ;) A jaki ma powód, aby opóźnić spotkanie z Billem, niebawem wszystko się wyjaśni. Billa to ubodło, a i owszem.
      Dziękuję, pozdrawiam serdecznie ;*

      Usuń