niedziela, 28 stycznia 2018

Część 25.



Część 25.

            Starzy wyjechali tuż przed naszym wyjściem z domu, bo jakieś piętnaście minut potem przyjechał po nas Alex. Tom nie musiał nawet wspominać o tych nieszczęsnych kluczach, mama sama mu je oddała, obiecując, że kolejną wizytę zapowie i już nigdy nie przyjadą bez uprzedzenia. Mieliśmy więc wymarzoną swobodę, jaką zamierzaliśmy tej nocy wykorzystać. Chociaż zaczynałem czuć się coraz gorzej, łamało mnie w kościach i solidnie zachrypłem, to wiedziałem, że najlepszym lekarstwem na moje zaziębienie będzie gorące ciało mojego brata. Trzeba było tylko przetrwać to spotkanie, a potem będziemy cieszyć się sobą.
            Ale plany planami, a los lubi płatać figle i ten wieczór zakończył się w sposób, jakiego bym się nie spodziewał.

***

            Program Belta, spośród wszystkich show, których głównym punktem był wywiad z jakąś gwiazdą, miał największą oglądalność, dlatego też to zazwyczaj menagerowie zabiegali o uczestnictwo w nim swoich zespołów, wokalistów, aktorów i innych artystów. Dziennikarz zapraszał tylko gwiazdy największego formatu, cała reszta musiała sama się o to starać. Dlatego też wciśnięcie chłopaków na wcześniejszy termin wywiadu, Danielle uznała za swój pierwszy sukces. I choć już podczas tak krótkiego stażu pracy udało jej się zawrzeć jeden, dość intratny kontrakt reklamowy dla całego zespołu, to jednak nie był on aż tak spektakularnym osiągnięciem specjalistki od marketingu, promocji i reklamy, jak złapanie dobrego terminu u Belta.
            Zawsze przed głównym wywiadem miało miejsce spotkanie próbne, podczas którego ustalano szczegóły i tematykę, jednak mężczyzna nigdy nie zdradzał jakie padną pytania, to wprowadzało rozmówców - często już na wizji - w niemałe zakłopotanie i prawdopodobnie w tym tkwił sukces tego programu i wysoka oglądalność. To wszystko nie trwało długo i w niespełna dwie godziny wszyscy już byli wolni. Po wyjściu ze studia Marcus zaproponował:
            - To co? Jedziemy do firmy na jakieś piwo, nie? Jeszcze młoda godzina.
            - No nie wiem, Bill trochę marnie się czuje – zastanowił się Tom, patrząc na brata.
            - Ma tylko lekką chrypę, wystarczą dobre specyfiki i nic mu nie będzie, wykuruje się. Poza tym nie będziemy siedzieć na powietrzu. – namawiał mężczyzna.
            Czarnowłosy wzruszył ramionami.
            - Mogę jechać na trochę.
            Firmą nazywali niewielki budynek na obrzeżach miasta, wynajęty i urządzony dla potrzeb zespołu i jego obsługi. Znajdowały się tam magazyny do przechowania sprzętu i pomieszczenia służące do pracy ekipy technicznej, biuro Marcusa, Danielle i Chrisa, niewielka kuchnia, tak zwany pokój gościnny, gdzie zazwyczaj odbywały się spontaniczne libacje i niewielkie studio nagrań, a także sala prób. Jednym słowem ich małe królestwo, gdzie spędzali często sporo czasu.
            Alex czekał na nich, więc nie tracąc ani chwili, wszyscy wsiedli do vana i po pół godzinie już byli na miejscu. Podczas drogi menager zamówił dostawę piwa i pizzy, dlatego też niebawem po ich przybyciu dotarł także i zapas alkoholu oraz przekąski do niego. Na miejscu było kilku kolegów z ekipy technicznej, więc zanosiło się, że wieczór spędzony zostanie w doborowym i wesołym towarzystwie przyjaciół. Chłopcy jednak nie planowali zabawić zbyt długo, mieli na ten czas zupełnie inne plany, a Tom martwił się zaziębieniem Billa, chociaż ten po kilku piwach już zdawał się nie chrypieć i zapewniał, że czuje się bardzo dobrze. Siedząc na kanapach, przy zastawionym trunkami stole wszyscy żartowali i śmiali się, głośno rozmawiając.
            Tom kilkakrotnie pytał czarnowłosego jak się czuje i zapewniał, że jeśli tylko zechce, mogą wrócić w każdej chwili, ale ten nie wyrażał chęci powrotu do domu i, zapewniając że wszystko jest dobrze, w najlepsze rozmawiał z Lucasem. W rezultacie odpuścił zbędną troskę, a nawet przestał tak uporczywie kontrolować go wzrokiem. Zajął się rozmową z chłopakami i nawet nie zauważył, że Bill zniknął, po chwili jedynie zorientował się, że miejsce obok niego jest puste, założył więc, że wyszedł się przewietrzyć albo zapalić na zewnątrz. Wrócił spokojnie do beztroskiej pogawędki z kumplami z zespołu, a kiedy poczuł, jak znów ktoś zajmuje wolne przed chwilą miejsce obok, nie odwracając się założył, że wrócił czarnowłosy. Wszyscy mieli już trochę w czubie, ktoś zgasił górne lampy, a zapalił jedną, boczną, dającą niewiele światła, więc w pomieszczeniu zrobił się specyficzny nastrój. Lucy, dziewczyna jednego z chłopaków, zajmujących się okablowaniem i większością instrumentów, postawiła na stole zapaloną świecę, a w tle głośnych rozmów grała muzyka.
            - Nareszcie będziemy mieli okazję znów porozmawiać nie tylko na płaszczyźnie zawodowej. – Usłyszał kobiecy głos, dochodzący z prawej strony, czyli z tej, gdzie tak niedawno siedział Bill. To oznaczało, że on wcale nie wrócił, a obok niego zajęła miejsce Danielle. Nie musiał się wcale odwracać, aby nabrać pewności, bo w tej chwili w pomieszczeniu były tylko dwie osobniczki płci pięknej, a jeśli przed chwilą widział Lucy, to obok teraz mogła być tylko ich nowa koleżanka. Wolno odwrócił głowę i uśmiechnął się do dziewczyny.
            - Masz rację, jakoś nie było okazji, ani czasu.
            - Może więc uda nam się choć odrobinę nadrobić? – Puściła mu oczko. Od imprezy tuż po powrocie z wakacji, na której się poznali, nie mieli okazji porozmawiać zupełnie na luzie, spotykali się jedynie w sprawach zawodowych w kilku miejscach gdzie zupełnie nie było czasu na towarzyską pogawędkę. Może gdyby taka dziewczyna dołączyła do ich ekipy jakiś czas temu, bardziej zabiegałby o nieco inny kontakt niż czysto zawodowy, choć Dani tak naprawdę mimo wielu walorów nie była tak do końca w jego typie, poza tym dziś miał Billa i z ręką na sercu, sam przed sobą mógł przysiąc, że kobiety, tak po prostu, choćby najpiękniejsze zupełnie przestały go interesować w wiadomy sposób, ale przecież porozmawiać zawsze mógł i nie zamierzał teraz uciec.
            - Jasne, miła rozmowa zawsze wskazana – zaśmiał się, odwracając nieco w stronę kobiety, która obdarowała go szczerym uśmiechem.
            - Nie obawiasz się tego wywiadu? – zapytała.
            - Czego miałbym się niby obawiać?
            - No wiesz, każdy ma jakieś tajemnice, które dziennikarze są w stanie wywęszyć i mogą paść jakieś kłopotliwe pytania. – zagadnęła dziewczyna, ale Tom tylko zaśmiał się.
            - Nie obawiam się niczego, ostatnio jestem grzeczny jak anioł, więc cóż by mogło paść kompromitującego?
            Tak naprawdę przez ostatni czas nie wdał się w żaden flirt, już nie wspominając o romansie. Nie stało się nic, co mogłoby być kompromitujące. Zarówno on, jak i Bill byli czyści dla świata, chociaż gdyby ten świat dowiedział się jaki skrywają sekret, z pewnością wybuchłby skandal. Na szczęście jednak bardzo dobrze się pilnowali i przy znajomych nie wydali się żadnym nieopatrznym gestem, niczym, co mogłoby choć nasunąć jakieś podejrzenia.
            - Tak, wiem. Nie słyszałam, żeby ostatnio była w twoim życiu jakaś kobieta. – Uśmiechnęła się Danielle. – To do ciebie niepodobne Tomie Kaulitz.
            Szatyn delikatnie uniósł kącik ust w górę. Czyżby ta panna miała w zamiarze jakiś flirt? Owszem, była bardzo ładna i miła, ale on miał w głowie obcowanie w ten sposób tylko z jedną osobą, tą, której w tej chwili przy nim nie było.

***

            Nie czułem się za dobrze, chociaż nie byłem jakiś obłożnie chory, więc nic nie stało na przeszkodzie, aby spędzić ze znajomymi trochę czasu. Założyłem, że za jakieś dwie godziny pojedziemy do domu, by wreszcie móc być sam na sam. Pogadałem z chłopakami, pośmiałem się, Tom również zajął się rozmową. Nie mogliśmy ciągle być razem i nie istnieć dla świata, bo zakrawałoby na jakiś absurd i być może wszyscy zaczęliby coś podejrzewać, musieliśmy gdzieś wychodzić i spotykać się z przyjaciółmi, wieść życie podobnie jak przedtem, a nawet czasem udawać zainteresowanie kimś innym. I tego wieczoru nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że mój Tom zaczął właśnie udawać. Aż za bardzo…
            Wyszedłem do toalety, pogadałem potem z chłopakami w sali prób, poszliśmy też zapalić i w rezultacie nie było mnie dosyć długo. Sam się zdziwiłem, że jeszcze tu nie przyszedł pod byle jakim pozorem, choć tak naprawdę pretekst zawsze był jeden – szukał mnie, ale kiedy wróciłem do pokoju, gdzie go zostawiłem, już wiedziałem dlaczego tym razem jeszcze nie poszedł za mną. Siedział sobie nadal na kanapie i wpatrzony w tę nową asystentkę gadał coś jak najęty. Gadał, śmiał się, gestykulował, a potem ona i tak na przemian. Nie spuszczał z niej wzroku, zupełnie nie widząc, że stoję w drzwiach i go obserwuję, zachowywał się tak, jakby był tutaj z nią sam, a ja bym nie istniał.
            No dobra, może przesadziłem – Tom miał prawo z kimś czasem pogadać i przecież nie robił niczego złego, nie widziałem żadnych oznak flirtu, ani nic w tym stylu. W sumie co miał robić, skoro sobie poszedłem? Ale jeśli nawet nie było w tym wszystkim niczego zdrożnego, to i tak należało mu przerwać, tak na wszelki wypadek. Nie czekałem więc ani chwili dłużej.

***

            Bill odrobinę zaniepokojony podszedł do pochłoniętego rozmową brata.
            - Będziemy się zbierać. – zakomunikował.
            - A co? Gorzej się czujesz? – zapytał bliźniak, odwracając głowę.
            - Nie, ale chcę do domu.
            - Skoro nie czujesz się źle, to chyba możemy jeszcze trochę posiedzieć, co?
            - Nie. Chcę do domu. – odparował Bill, tonem rozkapryszonego dzieciaka.
            - To nie możesz sam jechać? – wtrąciła się Danielle, ale chłopak nie odpowiedział, jedynie zmroził ją lodowatym spojrzeniem i odwrócił się na pięcie odchodząc.
            - To znajdź Alexa i pojedziemy! – krzyknął za nim Tom, nie mając pojęcia, że Bill już tego nie usłyszał. Doskonale wiedział, że to jedynie jego kaprys, taki mały foch, reakcja na rozmowę z ładną dziewczyną, ale teraz zaśmiał się w duchu i pomyślał, że nie zaszkodzi mu ta odrobina niepewności. Sam niedawno przepadł z Bastienem doprowadzając go do szału, niech teraz ma za swoje. Kiedy brat zniknął za drzwiami, nie miał zamiaru wstawać i za nim biec. Na powrót zajął się rozmową z Danielle. Nie miał żadnych zdrożnych myśli, ani zamiarów. Nie podrywał jej, nie flirtował, po prostu bardzo dobrze z nią się czuł i chyba potrzebował tego, takiej odskoczni od nieustannego towarzystwa Billa. Nic nie stało na przeszkodzie, aby upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu; odprężyć się w miłym towarzystwie dziewczyny i wzbudzić w Billu odrobinę zazdrości.
           
***

            Czarnowłosy był zły, wręcz wściekły. Zły, wściekły i zazdrosny. Zostawił go tam w środku, na tej kanapie, a on nawet nie odprowadził go spojrzeniem, był pewien, bo gdy wychodził zerknął za siebie i widział, jak Tom wpatrując się w tą laskę znów zatonął w rozmowie z nią. Poszedł więc zapalić kolejnego papierosa. Jego gardło, nie dość, że obolałe to jeszcze nasączone papierosowym dymem z pewnością da mu się jutro we znaki. Doskonale wiedział, ze robi źle, że sam sobie dokłada, ale był mocno zdenerwowany, nie umiał myśleć o niczym innym, tylko o nim, jak tam siedzi wpatrzony w nią, ćwierkający jak rajski ptak do swojej samicy. Ale do jasnej cholery przecież to on był jego samicą, a nie jakaś tam laska. Jak jej było? Danielle? Już nawet nie miał pewności co do imienia tej dziewczyny, nie obchodziła go tak samo jak cała reszta tego świata. Dla niego był ważny Tom, jego bliźniak, brat, jego życie i jego miłość. Ale czy on był tak samo ważny dla Toma? Teraz zaczynał w to wątpić i bardzo potrzebował zapewnienia, postanowił więc wrócić tam i przekonać się o tym.
            Przeprosił towarzystwo z którym tkwił na zewnątrz na kolejnej fajce i, szybkim krokiem, przemierzył korytarz z obawą układając dłoń na klamce. Wewnątrz grała dość głośna muzyka, kilka osób tańczyło, zasłaniając miejsce do którego podążył wzrokiem, ale udało mu się dostrzec to, czego tak naprawdę zobaczyć nie chciał. On tam był, siedział na kanapie wciąż z nią, na dodatek jej dłoń spoczywała na kolanie Toma. Zimny i gorący dreszcz obezwładniał go na przemian. Najchętniej podszedłby tam teraz i odciągnął tę okropną dziewczynę, której już nienawidził, albo wręcz wyszarpał brata z tego miejsca. Znał siebie i wiedział, że jeśli się do nich zbliży, jest gotów z zazdrości zrobić coś głupiego ale przecież nie mógł sprowokować żadnej, chorej sceny. Na zdrowy rozum, patrząc na to wszystko z perspektywy przyjaciół i znajomych, nie miał powodu się na niego wściec. O co mógłby mieć pretensje do własnego bliźniaka? Ten dobrze się bawił w towarzystwie pięknej panny i to było dla wszystkich jak najbardziej naturalne, a on, jeśli tak bardzo chciał do domu, mógł przecież poprosić o podwózkę Alexa. Nikt nie mógł tego wiedzieć, ale problem polegał na tym, że był zazdrosny i przerażony, nie chciał zostawić tu Toma, nie w takim towarzystwie.
            - Tom! – zawołał w głąb pomieszczenia, ale brat nawet nie spojrzał w stronę drzwi, zapatrzony w dziewczynę jak w obrazek. Kilka osób, będących w pobliżu uśmiechnęło się pobłażliwie, a ktoś, nawet nie wiedział kto, palnął:
            - Daj mu spokój, nie widzisz, że jest zajęty?
            W jego wnętrzu coś się zagotowało, zawrzało, zabulgotało lawą, niczym w kraterze wulkanu. Wycofał się na korytarz zamykając za sobą drzwi i oparł się o ścianę. I co teraz miał zrobić? Czekać grzecznie, aż jego brat-zdrajca spokojnie sobie poflirtuje? O nie! Niedoczekanie jego! Już on mu da nauczkę, którą popamięta do końca swoich dni.

***

            - On tak zawsze? – zapytała dziewczyna po jakimś czasie, przypominając sobie zachowanie Billa sprzed kilkunastu minut.
            - Zdarza mu się, czasami – Tom puścił jej oczko.
            - Rozkapryszony… Ja wiem, że jesteście bliźniakami i łączy was jakaś szczególna więź, ale nigdy nie wracacie do domu osobno, choćby z imprez? Odkąd was znam osobiście, jesteście praktycznie nierozłączni. Chyba naprawdę nie macie nikogo.
            - Mamy siebie – odparł gitarzysta, choć dziewczyna nie miała pojęcia w jakim kontekście wypowiedział te słowa, bo ona sama wciąż myślała o tej braterskiej relacji, jedynej jaka powinna być między nimi.
            - Ja wiem, ale mam na myśli kogoś do innych celów – uśmiechnęła się.
            - A jakie to cele masz na myśli? – Odwrócił się w jej stronę i zlustrował spojrzeniem. Doskonale znał jej sugestię, ale miał ochotę odrobinę się podroczyć.
            - A choćby takie, że czasem warto wyjść z imprezy z ładną dziewczyną.
            - Czy to jest swego rodzaju zaproszenie?
            - A czemu nie? Możemy pojechać do mnie na drinka, jeśli oczywiście masz ochotę.
            - Ochotę oczywiście mam, ale wybacz, nie chciałbym urazić cię odmową, w zasadzie to zbrodnia odmówić tak pięknej dziewczynie…
            - Ale nie dziś, prawda? – przerwała mu Danielle.
            - No właśnie to chciałem powiedzieć. Bill jest chory i jak sama wiesz chciał już jechać do domu.
            - Tom… Przecież on nie jest obłożnie chory. Nie możesz wciąż robić za jego niańkę - Brunetka zaczynała się robić trochę nachalna, a to już nie spodobało się chłopakowi.
            - Ja wiem co mogę, a czego nie mogę robić. A teraz przepraszam cię, znajdę Billa i pojedziemy do domu, więc do zobaczenia – zwrócił się do niej, po czym wstał i rozejrzał, a nie widząc nigdzie brata, wyszedł. Ruszył korytarzem na zewnątrz, ale kiedy się już tam znalazł stwierdził, że na papierosie nie ma nikogo. Wiedział, że może być w jakimś innym pomieszczeniu, kilka osób się gdzieś porozchodziło, nie było też nigdzie Marcusa, więc może z nim gdzieś siedział. Ruszył więc na poszukiwania brata, ale nie zastał go nigdzie. Pytał napotykanych znajomych, ale nikt nie potrafił mu udzielić konkretnej informacji, każdy go widział tu i tam, wcześniej, kilkanaście minut temu, ale nikt nie powiedział, gdzie jest w tej chwili. Nie pozostawało nic więcej, jak po prostu do niego zadzwonić, ale nie odbierał.
            W pokoju biurowym zastał Marcusa z dwoma dźwiękowcami. Wszyscy byli już dobrze wstawieni, ale nie przeszkadzało im to, by opróżniać kolejną butelkę.
            - Nie wiecie gdzie może być Bill? – zapytał.
            - A co? Zgubiłeś bliźniaka? – zaśmiał się jeden z kumpli.
            - Poważnie pytam, nigdzie go nie ma.
            - Przecież niedawno wracał do was – odezwał się Marcus.
            - Ale go nie ma, jakby był, to bym nie szukał – Tom wsparł dłonie o biurko managera.
            - Może rzyga w kiblu, bo się opił – dowcipkował Lucas.
            - Zamknij się, kurwa. Nie ma go w kiblu – zgromił chłopaka szatyn. O ile wcześniej gitarzysta nie był zaniepokojony, tak teraz pomału zaczynał się denerwować. – Alex jest? –zwrócił się do menagera.
            - Pojechał odwieźć kogoś, chyba Klausa i Kathrin. Zadzwoń do niego, może zabrał i Billa.
            - Beze mnie raczej by nie pojechał.
            - A do niego nie dzwoniłeś?
            - Dzwoniłem, ale nie odbiera – odpowiedział Tom, wybierając numer do kierowcy i jednocześnie ochroniarza. Po krótkiej wymianie zdań dowiedział się, że mężczyzna nie widział Billa, ani nigdzie go nie odwoził. Kiedy rozłączył połączenie, wbił w menagera nieco zaniepokojone spojrzenie. – Nie widział go, nie odwoził, więc musi być gdzieś tutaj, tylko gdzie?

***

            Bill czuł, jak w kieszeni wibruje mu komórka. Wyciszył ją nie chcąc kusić losu. Był na ulicy zupełnie sam, a doskonale wiedział, że prędzej czy później Tom przypomni sobie o jego istnieniu. Sięgnął po nią spoglądając na wyświetlacz. Oczywiście, dzwonił ten cholerny zdrajca, no i dobrze, niech się teraz pomartwi, skoro cały czas kompletnie go nie obchodził i przez jego ignorancję zdecydował się na ten desperacki krok. Był późny wieczór, a on szedł sam opustoszałymi ulicami z jednego końca miasta na drugi, z mocnym postanowieniem, że dojdzie na własnych nogach. Pewnie minie ze trzy godziny nim tam dotrze, chociaż coraz bardziej zaczynał myśleć o wezwaniu taksówki. Nie chciał jednak być za szybko w domu, Tom zaczął wydzwaniać do niego od jakiejś pół godziny, więc niech się trochę pomartwi, a jak przyjdzie mu do głowy sprawdzić czy może jest w mieszkaniu, to go tam nie zastanie. Dopiero będzie miał przerażoną minę! Na tę myśl uśmiechnął się sam do siebie, cwaniacko i szyderczo. Uwielbiał się na nim mścić, od zawsze. Odkąd pamiętał, kiedy tylko czymś go zdenerwował wycinał mu jakiś numer. Teraz chyba przeszedł sam siebie i był z tego bardzo dumny. Niech się boi, niech drży ze strachu, że coś mu się stało!
            Widząc przed sobą grupkę ludzi, mocniej naciągnął kaptur. Było ciemno, ale i tak ktoś mógł go rozpoznać, na szczęście osoby jakie minął były w średnim wieku, więc odetchnął z ulgą. Najbardziej bał się nastolatków, jakichś żądnych rozboju kolesi, którzy bez skrupułów mogli go okraść, albo nawet pobić. Ta myśl przeważyła szalę rozważań, zatrzymując się na najbliższym, autobusowym przystanku zadzwonił po taksówkę. Najwyżej posiedzi trochę w ogrodowej altanie, tam z pewnością Tom nie będzie go szukał, jeśli wróci do domu. Da mu jeszcze trochę czasu na zamartwianie się. Wyobrażenie tego napawało go dziwną satysfakcją.


8 komentarzy:

  1. Ale perfidny Hahaha xD i wredny xD ale ja mu się tak na dobra sprawę nie dziwię, bo sama potrafiłam odwalać takie akcje w stylu „wychodzę i ciekawe czy będziesz się o mnie martwić” xD tylko o mnie się nikt nigdy nie martwił xD taka tam subtelna różnica xD. Wiec Tomowi naprawdę na nim zależy, No ale co się dziwić. :P
    A Danielle mnie wkurza. Tak jak Bastiena uwielbiam tak ona mnie denerwuje i to strasznie :/ mam nadzieję, ze Tom dalej będzie potrafił oprzeć się jej (wątpliwemu moim zdaniem) urokowi. W innym wypadku jak spotkam tego prawdziwego to go opierdole nie za jedna babę a za dwie Hahaha xD
    No dobra... koniec żartów. :P Mam nadzieję, ze te wszystkie lenie się zmobilizują do komentowania, bo ja tak bardzo uwielbiam to opowiadanie, a wiem ile dla ciebie znaczą opinie czytelników. Dlatego bardzo mocno w tym miejscu apeluję o odzew! Bo ja chciałabym rozdziały częściej i żeby to opowiadanie nie umarło. Bo naprawdę je pokochałam i jest to moje na tę chwilę ulubione!
    No... także Tobie kochana życzę jak zwykle dużo weny!!! I wytrwałości. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę przykre, że wchodzi tak wiele osób, a zaledwie trzy, może cztery zostawia kilka słów opinii, jakie - nie czarujmy się - są dla każdego autora opowiadania siłą napędową. Mając świadomość, że to co się tworzy podoba się, wówczas naprawdę chce się pisać. Jakieś uwagi i komentarze krytyczne też byłyby mile widziane, dzięki nim, wiedziałabym co robię nie tak. Ale jak znam życie, na tych dwóch, które są, komentowanie czytelników się zakończy, więc nie wiem, kiedy pojawi się nowa część.
      A co nasz Bill dalej zrobi? W kolejnym idcinku się okaże, jeśli ją wstawię :] ;)
      Dziękuję, buziaki ;*

      Usuń
  2. I bardzo dobrze Billy, bardzo dobrze xd. Trzeba dać draniowi nauczkę xd. Aż już nie mogę wyczekac na reakcję Toma xd. Pewnie znów się to zakończy jakimś dzikim seksem xd.
    Nie wyobrażam sobie, byś nie kontynuowała tego opowiadania. Ono jest tak fantastyczne i tak świetnie się to czyta, że ja nie mam słów :) . Życzę Ci weny i jak najszybszego powrotu z nowym odcinkiem :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę zdradzić, czym się to zakończy. Ciekawa jestem bardzo, jakie zakończenie tego odpału Billa czytelnicy by sobie wyobrażali, ale z pewnością nikt nie chciałby się w tym temacie wypowiedzieć, więc nawet nie będę pytać.
      Nie wiem, na razie piszę, ale nie wiem ilu ludziom się podoba, bo nikt nie zamierza zostawić choć kilku słów opinii, więc nie wiem, na jak długo wystarczy mi chęci do pisania.
      Dziękuję, ściskam ;*

      Usuń
  3. Od kilku dni zbieram się do napisania komentarza i w końcu mi się udało, uff.
    Wracając do głównego powodu, dla którego tu piszę - bliźniaki chyba teraz zamieniły się rolami? Ostatnio to Bill uciął sobie pogawędkę z Bastienem, a teraz to Tom staje się duszą towarzystwa. Wydaje mi się, że starszy brat się zdenerwuje jeszcze bardziej niż ostatnio i nie będzie łatwo go udobruchać. A może wręcz odwrotnie? Okaże się tak zmartwiony, że nie będzie się boczył? Chyba jednak stawiam na to pierwsze, hah.
    Mam nadzieję, że wena Cię nie opuści i dasz nam jeszcze wieeele rozdziałów. Szkoda, że inni nie komentują. Nawet jednym słowem. Sama mam tak, że czasem nie wiem, co napisać, ale mimo wszystko zazwyczaj skleję kilka słów. No cóż...

    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś i, że zechciałaś napisać komentarz. No ja również żałuję, że ludziom się nie chce zostawić kilku słów, przecież nikt nie wymaga epopei.
      Tom zupełnie nieświadomy, jak rozwinie się znajomość z Danielle pogłębia ją. Dziewczyna jest miła i zainteresowana gitarzystą, a któremu facetowi by się to nie podobało? Przecież każdy lubi świadomość, że się podoba. Jak to wszystko odbije się na relacji bliźniaków? Zapraszam na kolejną część!
      Pozdrawiam i ściskam ;*

      Usuń
  4. Za dużo było Bastiena to teraz wkroczyła Danielle. Tak po prostu, dla odmiany.
    To mówi samo za siebie:
    Bastien, kusiciel Billa.
    Danielle, kusicielka Toma.

    To teraz będzie się działo.
    Nie potrafię czytać tego ze spokojem. Reakcja Billa na rozmowę Toma z Danielle była przesadna? Nie wiem. Pretensjonalna? Nie wiem. Sztuczna? Nie wiem. Złośliwa? Nie wiem.

    Reakcja Toma na zniknięcie Billa była zaskakująca? Nie wiem. Nadgorliwa? Nie wiem. Ujmująca? Nie wiem. Zapobiegliwa? Nie wiem.

    Pogubiłam się. Serio.

    Ukazałaś aż nadto emocji. Tak trudno się uspokoić. Upewniłaś mnie tylko w tym, że Bill kocha Toma w taki niemalże rozpaczliwy sposób bo to ewidentnie już jest coś więcej niż zachłanność. Bill chce koniecznie mieć lub doznawać czegoś zdecydowanie więcej, niż potrzebuje. Opisujesz umiejętnie w taki sposób ich relacje, że nasuwa mi się tylko jeden oczywisty wniosek - Bill gdyby tylko mógł oddychałby za Toma, i vice versa.

    Pisząc ten komentarz mam jednak dziwne wrażenie, że chciałam poruszyć zbyt wiele kwestii naraz i kluczowa myśl mogła się trochę zgubić.

    Bill jest mściwy, rozkapryszony, niedojrzały, bezkompromisowy, bezwzględny, oskarżycielski, pamiętliwy, podejrzliwy.
    Chyba skończyły mi się przymiotniki i cierpliwość do Billa zresztą też.
    Sama bogata wyobraźnia nie wystarczy żeby zbudować taką postać jak Bill czy Tom. Tutaj potrzeba naprawdę wybitnych predyspozycji twórczych, a Ty te zdolności masz.
    Ciągle mam jednak nadzieję (w sumie matka głupich) że to będzie ostatni tego typu wyskok Billa, ale chyba sama siebie oszukuję.

    Kurwa Bill, niech Cię szlag!

    Lecę czytać dalej,
    E.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bill jest zaborczy i rozkapryszony. Zamiast po prostu podejść i wprost powiedzieć, że chce, aby jechali do domu, odwala takie numery. No nie da się ukryć, że jest bardzo niedojrzały emocjonalnie, co pokaże jeszcze niejednokrotnie. No i niestety, Twoja nadzieja na jego poprawę pozostanie tylko nadzieją ;)
      Pozdrawiam, lecę do kolejnego komentarza :*

      Usuń