Część 25.
Starzy
wyjechali tuż przed naszym wyjściem z domu, bo jakieś piętnaście minut potem
przyjechał po nas Alex. Tom nie musiał nawet wspominać o tych nieszczęsnych
kluczach, mama sama mu je oddała, obiecując, że kolejną wizytę zapowie i już
nigdy nie przyjadą bez uprzedzenia. Mieliśmy więc wymarzoną swobodę, jaką zamierzaliśmy
tej nocy wykorzystać. Chociaż zaczynałem czuć się coraz gorzej, łamało mnie w
kościach i solidnie zachrypłem, to wiedziałem, że najlepszym lekarstwem na moje
zaziębienie będzie gorące ciało mojego brata. Trzeba było tylko przetrwać to
spotkanie, a potem będziemy cieszyć się sobą.
Ale
plany planami, a los lubi płatać figle i ten wieczór zakończył się w sposób,
jakiego bym się nie spodziewał.
***
Program Belta, spośród wszystkich
show, których głównym punktem był wywiad z jakąś gwiazdą, miał największą
oglądalność, dlatego też to zazwyczaj menagerowie zabiegali o uczestnictwo w
nim swoich zespołów, wokalistów, aktorów i innych artystów. Dziennikarz
zapraszał tylko gwiazdy największego formatu, cała reszta musiała sama się o to
starać. Dlatego też wciśnięcie chłopaków na wcześniejszy termin wywiadu, Danielle
uznała za swój pierwszy sukces. I choć już podczas tak krótkiego stażu pracy
udało jej się zawrzeć jeden, dość intratny kontrakt reklamowy dla całego
zespołu, to jednak nie był on aż tak spektakularnym osiągnięciem specjalistki
od marketingu, promocji i reklamy, jak złapanie dobrego terminu u Belta.
Zawsze przed głównym wywiadem miało
miejsce spotkanie próbne, podczas którego ustalano szczegóły i tematykę, jednak
mężczyzna nigdy nie zdradzał jakie padną pytania, to wprowadzało rozmówców -
często już na wizji - w niemałe zakłopotanie i prawdopodobnie w tym tkwił
sukces tego programu i wysoka oglądalność. To wszystko nie trwało długo i w
niespełna dwie godziny wszyscy już byli wolni. Po wyjściu ze studia Marcus
zaproponował:
- To co? Jedziemy do firmy na jakieś
piwo, nie? Jeszcze młoda godzina.
- No nie wiem, Bill trochę marnie
się czuje – zastanowił się Tom, patrząc na brata.
- Ma tylko lekką chrypę, wystarczą
dobre specyfiki i nic mu nie będzie, wykuruje się. Poza tym nie będziemy
siedzieć na powietrzu. – namawiał mężczyzna.
Czarnowłosy wzruszył ramionami.
- Mogę jechać na trochę.
Firmą nazywali niewielki budynek na
obrzeżach miasta, wynajęty i urządzony dla potrzeb zespołu i jego obsługi.
Znajdowały się tam magazyny do przechowania sprzętu i pomieszczenia służące do pracy
ekipy technicznej, biuro Marcusa, Danielle i Chrisa, niewielka kuchnia, tak
zwany pokój gościnny, gdzie zazwyczaj odbywały się spontaniczne libacje i niewielkie
studio nagrań, a także sala prób. Jednym słowem ich małe królestwo, gdzie
spędzali często sporo czasu.
Alex czekał na nich, więc nie tracąc
ani chwili, wszyscy wsiedli do vana i po pół godzinie już byli na miejscu.
Podczas drogi menager zamówił dostawę piwa i pizzy, dlatego też niebawem po ich
przybyciu dotarł także i zapas alkoholu oraz przekąski do niego. Na miejscu
było kilku kolegów z ekipy technicznej, więc zanosiło się, że wieczór spędzony
zostanie w doborowym i wesołym towarzystwie przyjaciół. Chłopcy jednak nie
planowali zabawić zbyt długo, mieli na ten czas zupełnie inne plany, a Tom
martwił się zaziębieniem Billa, chociaż ten po kilku piwach już zdawał się nie
chrypieć i zapewniał, że czuje się bardzo dobrze. Siedząc na kanapach, przy
zastawionym trunkami stole wszyscy żartowali i śmiali się, głośno rozmawiając.
Tom kilkakrotnie pytał czarnowłosego
jak się czuje i zapewniał, że jeśli tylko zechce, mogą wrócić w każdej chwili,
ale ten nie wyrażał chęci powrotu do domu i, zapewniając że wszystko jest
dobrze, w najlepsze rozmawiał z Lucasem. W rezultacie odpuścił zbędną troskę, a
nawet przestał tak uporczywie kontrolować go wzrokiem. Zajął się rozmową z
chłopakami i nawet nie zauważył, że Bill zniknął, po chwili jedynie zorientował
się, że miejsce obok niego jest puste, założył więc, że wyszedł się
przewietrzyć albo zapalić na zewnątrz. Wrócił spokojnie do beztroskiej
pogawędki z kumplami z zespołu, a kiedy poczuł, jak znów ktoś zajmuje wolne
przed chwilą miejsce obok, nie odwracając się założył, że wrócił czarnowłosy.
Wszyscy mieli już trochę w czubie, ktoś zgasił górne lampy, a zapalił jedną,
boczną, dającą niewiele światła, więc w pomieszczeniu zrobił się specyficzny
nastrój. Lucy, dziewczyna jednego z chłopaków, zajmujących się okablowaniem i
większością instrumentów, postawiła na stole zapaloną świecę, a w tle głośnych
rozmów grała muzyka.
- Nareszcie będziemy mieli okazję
znów porozmawiać nie tylko na płaszczyźnie zawodowej. – Usłyszał kobiecy głos,
dochodzący z prawej strony, czyli z tej, gdzie tak niedawno siedział Bill. To
oznaczało, że on wcale nie wrócił, a obok niego zajęła miejsce Danielle. Nie
musiał się wcale odwracać, aby nabrać pewności, bo w tej chwili w pomieszczeniu
były tylko dwie osobniczki płci pięknej, a jeśli przed chwilą widział Lucy, to
obok teraz mogła być tylko ich nowa koleżanka. Wolno odwrócił głowę i
uśmiechnął się do dziewczyny.
- Masz rację, jakoś nie było okazji,
ani czasu.
- Może więc uda nam się choć
odrobinę nadrobić? – Puściła mu oczko. Od imprezy tuż po powrocie z wakacji, na
której się poznali, nie mieli okazji porozmawiać zupełnie na luzie, spotykali
się jedynie w sprawach zawodowych w kilku miejscach gdzie zupełnie nie było
czasu na towarzyską pogawędkę. Może gdyby taka dziewczyna dołączyła do ich
ekipy jakiś czas temu, bardziej zabiegałby o nieco inny kontakt niż czysto
zawodowy, choć Dani tak naprawdę mimo wielu walorów nie była tak do końca w
jego typie, poza tym dziś miał Billa i z ręką na sercu, sam przed sobą mógł
przysiąc, że kobiety, tak po prostu, choćby najpiękniejsze zupełnie przestały
go interesować w wiadomy sposób, ale przecież porozmawiać zawsze mógł i nie
zamierzał teraz uciec.
- Jasne, miła rozmowa zawsze
wskazana – zaśmiał się, odwracając nieco w stronę kobiety, która obdarowała go
szczerym uśmiechem.
- Nie obawiasz się tego wywiadu? –
zapytała.
- Czego miałbym się niby obawiać?
- No wiesz, każdy ma jakieś
tajemnice, które dziennikarze są w stanie wywęszyć i mogą paść jakieś
kłopotliwe pytania. – zagadnęła dziewczyna, ale Tom tylko zaśmiał się.
- Nie obawiam się niczego, ostatnio
jestem grzeczny jak anioł, więc cóż by mogło paść kompromitującego?
Tak naprawdę przez ostatni czas nie
wdał się w żaden flirt, już nie wspominając o romansie. Nie stało się nic, co
mogłoby być kompromitujące. Zarówno on, jak i Bill byli czyści dla świata,
chociaż gdyby ten świat dowiedział się jaki skrywają sekret, z pewnością
wybuchłby skandal. Na szczęście jednak bardzo dobrze się pilnowali i przy
znajomych nie wydali się żadnym nieopatrznym gestem, niczym, co mogłoby choć
nasunąć jakieś podejrzenia.
- Tak, wiem. Nie słyszałam, żeby
ostatnio była w twoim życiu jakaś kobieta. – Uśmiechnęła się Danielle. – To do
ciebie niepodobne Tomie Kaulitz.
Szatyn delikatnie uniósł kącik ust w
górę. Czyżby ta panna miała w zamiarze jakiś flirt? Owszem, była bardzo ładna i
miła, ale on miał w głowie obcowanie w ten sposób tylko z jedną osobą, tą,
której w tej chwili przy nim nie było.
***
Nie
czułem się za dobrze, chociaż nie byłem jakiś obłożnie chory, więc nic nie
stało na przeszkodzie, aby spędzić ze znajomymi trochę czasu. Założyłem, że za
jakieś dwie godziny pojedziemy do domu, by wreszcie móc być sam na sam.
Pogadałem z chłopakami, pośmiałem się, Tom również zajął się rozmową. Nie
mogliśmy ciągle być razem i nie istnieć dla świata, bo zakrawałoby na jakiś
absurd i być może wszyscy zaczęliby coś podejrzewać, musieliśmy gdzieś
wychodzić i spotykać się z przyjaciółmi, wieść życie podobnie jak przedtem, a
nawet czasem udawać zainteresowanie kimś innym. I tego wieczoru nie mogłem
oprzeć się wrażeniu, że mój Tom zaczął właśnie udawać. Aż za bardzo…
Wyszedłem
do toalety, pogadałem potem z chłopakami w sali prób, poszliśmy też zapalić i w
rezultacie nie było mnie dosyć długo. Sam się zdziwiłem, że jeszcze tu nie
przyszedł pod byle jakim pozorem, choć tak naprawdę pretekst zawsze był jeden –
szukał mnie, ale kiedy wróciłem do pokoju, gdzie go zostawiłem, już wiedziałem
dlaczego tym razem jeszcze nie poszedł za mną. Siedział sobie nadal na kanapie
i wpatrzony w tę nową asystentkę gadał coś jak najęty. Gadał, śmiał się,
gestykulował, a potem ona i tak na przemian. Nie spuszczał z niej wzroku,
zupełnie nie widząc, że stoję w drzwiach i go obserwuję, zachowywał się tak,
jakby był tutaj z nią sam, a ja bym nie istniał.
No
dobra, może przesadziłem – Tom miał prawo z kimś czasem pogadać i przecież nie
robił niczego złego, nie widziałem żadnych oznak flirtu, ani nic w tym stylu. W
sumie co miał robić, skoro sobie poszedłem? Ale jeśli nawet nie było w tym
wszystkim niczego zdrożnego, to i tak należało mu przerwać, tak na wszelki
wypadek. Nie czekałem więc ani chwili dłużej.
***
Bill odrobinę zaniepokojony podszedł
do pochłoniętego rozmową brata.
- Będziemy się zbierać. –
zakomunikował.
- A co? Gorzej się czujesz? –
zapytał bliźniak, odwracając głowę.
- Nie, ale chcę do domu.
- Skoro nie czujesz się źle, to chyba
możemy jeszcze trochę posiedzieć, co?
- Nie. Chcę do domu. – odparował
Bill, tonem rozkapryszonego dzieciaka.
- To nie możesz sam jechać? –
wtrąciła się Danielle, ale chłopak nie odpowiedział, jedynie zmroził ją
lodowatym spojrzeniem i odwrócił się na pięcie odchodząc.
- To znajdź Alexa i pojedziemy! –
krzyknął za nim Tom, nie mając pojęcia, że Bill już tego nie usłyszał.
Doskonale wiedział, że to jedynie jego kaprys, taki mały foch, reakcja na
rozmowę z ładną dziewczyną, ale teraz zaśmiał się w duchu i pomyślał, że nie
zaszkodzi mu ta odrobina niepewności. Sam niedawno przepadł z Bastienem
doprowadzając go do szału, niech teraz ma za swoje. Kiedy brat zniknął za
drzwiami, nie miał zamiaru wstawać i za nim biec. Na powrót zajął się rozmową z
Danielle. Nie miał żadnych zdrożnych myśli, ani zamiarów. Nie podrywał jej, nie
flirtował, po prostu bardzo dobrze z nią się czuł i chyba potrzebował tego,
takiej odskoczni od nieustannego towarzystwa Billa. Nic nie stało na
przeszkodzie, aby upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu; odprężyć się w miłym
towarzystwie dziewczyny i wzbudzić w Billu odrobinę zazdrości.
***
Czarnowłosy był zły, wręcz wściekły.
Zły, wściekły i zazdrosny. Zostawił go tam w środku, na tej kanapie, a on nawet
nie odprowadził go spojrzeniem, był pewien, bo gdy wychodził zerknął za siebie
i widział, jak Tom wpatrując się w tą laskę znów zatonął w rozmowie z nią.
Poszedł więc zapalić kolejnego papierosa. Jego gardło, nie dość, że obolałe to
jeszcze nasączone papierosowym dymem z pewnością da mu się jutro we znaki.
Doskonale wiedział, ze robi źle, że sam sobie dokłada, ale był mocno
zdenerwowany, nie umiał myśleć o niczym innym, tylko o nim, jak tam siedzi
wpatrzony w nią, ćwierkający jak rajski ptak do swojej samicy. Ale do jasnej
cholery przecież to on był jego samicą, a nie jakaś tam laska. Jak jej było?
Danielle? Już nawet nie miał pewności co do imienia tej dziewczyny, nie
obchodziła go tak samo jak cała reszta tego świata. Dla niego był ważny Tom,
jego bliźniak, brat, jego życie i jego miłość. Ale czy on był tak samo ważny
dla Toma? Teraz zaczynał w to wątpić i bardzo potrzebował zapewnienia,
postanowił więc wrócić tam i przekonać się o tym.
Przeprosił towarzystwo z którym
tkwił na zewnątrz na kolejnej fajce i, szybkim krokiem, przemierzył korytarz z obawą
układając dłoń na klamce. Wewnątrz grała dość głośna muzyka, kilka osób
tańczyło, zasłaniając miejsce do którego podążył wzrokiem, ale udało mu się
dostrzec to, czego tak naprawdę zobaczyć nie chciał. On tam był, siedział na
kanapie wciąż z nią, na dodatek jej dłoń spoczywała na kolanie Toma. Zimny i
gorący dreszcz obezwładniał go na przemian. Najchętniej podszedłby tam teraz i
odciągnął tę okropną dziewczynę, której już nienawidził, albo wręcz wyszarpał
brata z tego miejsca. Znał siebie i wiedział, że jeśli się do nich zbliży, jest
gotów z zazdrości zrobić coś głupiego ale przecież nie mógł sprowokować żadnej,
chorej sceny. Na zdrowy rozum, patrząc na to wszystko z perspektywy przyjaciół
i znajomych, nie miał powodu się na niego wściec. O co mógłby mieć pretensje do
własnego bliźniaka? Ten dobrze się bawił w towarzystwie pięknej panny i to było
dla wszystkich jak najbardziej naturalne, a on, jeśli tak bardzo chciał do
domu, mógł przecież poprosić o podwózkę Alexa. Nikt nie mógł tego wiedzieć, ale
problem polegał na tym, że był zazdrosny i przerażony, nie chciał zostawić tu
Toma, nie w takim towarzystwie.
- Tom! – zawołał w głąb
pomieszczenia, ale brat nawet nie spojrzał w stronę drzwi, zapatrzony w
dziewczynę jak w obrazek. Kilka osób, będących w pobliżu uśmiechnęło się
pobłażliwie, a ktoś, nawet nie wiedział kto, palnął:
- Daj mu spokój, nie widzisz, że jest zajęty?
- Daj mu spokój, nie widzisz, że jest zajęty?
W jego wnętrzu coś się zagotowało,
zawrzało, zabulgotało lawą, niczym w kraterze wulkanu. Wycofał się na korytarz
zamykając za sobą drzwi i oparł się o ścianę. I co teraz miał zrobić? Czekać
grzecznie, aż jego brat-zdrajca spokojnie sobie poflirtuje? O nie!
Niedoczekanie jego! Już on mu da nauczkę, którą popamięta do końca swoich dni.
***
- On tak zawsze? – zapytała
dziewczyna po jakimś czasie, przypominając sobie zachowanie Billa sprzed
kilkunastu minut.
- Zdarza mu się, czasami – Tom
puścił jej oczko.
- Rozkapryszony… Ja wiem, że
jesteście bliźniakami i łączy was jakaś szczególna więź, ale nigdy nie wracacie
do domu osobno, choćby z imprez? Odkąd was znam osobiście, jesteście praktycznie
nierozłączni. Chyba naprawdę nie macie nikogo.
- Mamy siebie – odparł gitarzysta,
choć dziewczyna nie miała pojęcia w jakim kontekście wypowiedział te słowa, bo
ona sama wciąż myślała o tej braterskiej relacji, jedynej jaka powinna być
między nimi.
- Ja wiem, ale mam na myśli kogoś do
innych celów – uśmiechnęła się.
- A jakie to cele masz na myśli? –
Odwrócił się w jej stronę i zlustrował spojrzeniem. Doskonale znał jej
sugestię, ale miał ochotę odrobinę się podroczyć.
- A choćby takie, że czasem warto
wyjść z imprezy z ładną dziewczyną.
- Czy to jest swego rodzaju
zaproszenie?
- A czemu nie? Możemy pojechać do
mnie na drinka, jeśli oczywiście masz ochotę.
- Ochotę oczywiście mam, ale wybacz,
nie chciałbym urazić cię odmową, w zasadzie to zbrodnia odmówić tak pięknej
dziewczynie…
- Ale nie dziś, prawda? – przerwała
mu Danielle.
- No właśnie to chciałem powiedzieć.
Bill jest chory i jak sama wiesz chciał już jechać do domu.
- Tom… Przecież on nie jest obłożnie
chory. Nie możesz wciąż robić za jego niańkę - Brunetka zaczynała się robić
trochę nachalna, a to już nie spodobało się chłopakowi.
- Ja wiem co mogę, a czego nie mogę
robić. A teraz przepraszam cię, znajdę Billa i pojedziemy do domu, więc do
zobaczenia – zwrócił się do niej, po czym wstał i rozejrzał, a nie widząc
nigdzie brata, wyszedł. Ruszył korytarzem na zewnątrz, ale kiedy się już tam
znalazł stwierdził, że na papierosie nie ma nikogo. Wiedział, że może być w
jakimś innym pomieszczeniu, kilka osób się gdzieś porozchodziło, nie było też
nigdzie Marcusa, więc może z nim gdzieś siedział. Ruszył więc na poszukiwania
brata, ale nie zastał go nigdzie. Pytał napotykanych znajomych, ale nikt nie
potrafił mu udzielić konkretnej informacji, każdy go widział tu i tam,
wcześniej, kilkanaście minut temu, ale nikt nie powiedział, gdzie jest w tej
chwili. Nie pozostawało nic więcej, jak po prostu do niego zadzwonić, ale nie
odbierał.
W pokoju biurowym zastał Marcusa z
dwoma dźwiękowcami. Wszyscy byli już dobrze wstawieni, ale nie przeszkadzało im
to, by opróżniać kolejną butelkę.
- Nie wiecie gdzie może być Bill? –
zapytał.
- A co? Zgubiłeś bliźniaka? –
zaśmiał się jeden z kumpli.
- Poważnie pytam, nigdzie go nie ma.
- Przecież niedawno wracał do was –
odezwał się Marcus.
- Ale go nie ma, jakby był, to bym
nie szukał – Tom wsparł dłonie o biurko managera.
- Może rzyga w kiblu, bo się opił –
dowcipkował Lucas.
- Zamknij się, kurwa. Nie ma go w
kiblu – zgromił chłopaka szatyn. O ile wcześniej gitarzysta nie był
zaniepokojony, tak teraz pomału zaczynał się denerwować. – Alex jest? –zwrócił
się do menagera.
- Pojechał odwieźć kogoś, chyba
Klausa i Kathrin. Zadzwoń do niego, może zabrał i Billa.
- Beze mnie raczej by nie pojechał.
- A do niego nie dzwoniłeś?
- Dzwoniłem, ale nie odbiera – odpowiedział
Tom, wybierając numer do kierowcy i jednocześnie ochroniarza. Po krótkiej
wymianie zdań dowiedział się, że mężczyzna nie widział Billa, ani nigdzie go
nie odwoził. Kiedy rozłączył połączenie, wbił w menagera nieco zaniepokojone
spojrzenie. – Nie widział go, nie odwoził, więc musi być gdzieś tutaj, tylko
gdzie?
***
Bill
czuł, jak w kieszeni wibruje mu komórka. Wyciszył ją nie chcąc kusić losu. Był
na ulicy zupełnie sam, a doskonale wiedział, że prędzej czy później Tom
przypomni sobie o jego istnieniu. Sięgnął po nią spoglądając na wyświetlacz.
Oczywiście, dzwonił ten cholerny zdrajca, no i dobrze, niech się teraz
pomartwi, skoro cały czas kompletnie go nie obchodził i przez jego ignorancję
zdecydował się na ten desperacki krok. Był późny wieczór, a on szedł sam
opustoszałymi ulicami z jednego końca miasta na drugi, z mocnym postanowieniem,
że dojdzie na własnych nogach. Pewnie minie ze trzy godziny nim tam dotrze,
chociaż coraz bardziej zaczynał myśleć o wezwaniu taksówki. Nie chciał jednak
być za szybko w domu, Tom zaczął wydzwaniać do niego od jakiejś pół godziny,
więc niech się trochę pomartwi, a jak przyjdzie mu do głowy sprawdzić czy może
jest w mieszkaniu, to go tam nie zastanie. Dopiero będzie miał przerażoną minę!
Na tę myśl uśmiechnął się sam do siebie, cwaniacko i szyderczo. Uwielbiał się
na nim mścić, od zawsze. Odkąd pamiętał, kiedy tylko czymś go zdenerwował
wycinał mu jakiś numer. Teraz chyba przeszedł sam siebie i był z tego bardzo
dumny. Niech się boi, niech drży ze strachu, że coś mu się stało!
Widząc
przed sobą grupkę ludzi, mocniej naciągnął kaptur. Było ciemno, ale i tak ktoś
mógł go rozpoznać, na szczęście osoby jakie minął były w średnim wieku, więc
odetchnął z ulgą. Najbardziej bał się nastolatków, jakichś żądnych rozboju kolesi,
którzy bez skrupułów mogli go okraść, albo nawet pobić. Ta myśl przeważyła
szalę rozważań, zatrzymując się na najbliższym, autobusowym przystanku
zadzwonił po taksówkę. Najwyżej posiedzi trochę w ogrodowej altanie, tam z
pewnością Tom nie będzie go szukał, jeśli wróci do domu. Da mu jeszcze trochę
czasu na zamartwianie się. Wyobrażenie tego napawało go dziwną satysfakcją.
Ale perfidny Hahaha xD i wredny xD ale ja mu się tak na dobra sprawę nie dziwię, bo sama potrafiłam odwalać takie akcje w stylu „wychodzę i ciekawe czy będziesz się o mnie martwić” xD tylko o mnie się nikt nigdy nie martwił xD taka tam subtelna różnica xD. Wiec Tomowi naprawdę na nim zależy, No ale co się dziwić. :P
OdpowiedzUsuńA Danielle mnie wkurza. Tak jak Bastiena uwielbiam tak ona mnie denerwuje i to strasznie :/ mam nadzieję, ze Tom dalej będzie potrafił oprzeć się jej (wątpliwemu moim zdaniem) urokowi. W innym wypadku jak spotkam tego prawdziwego to go opierdole nie za jedna babę a za dwie Hahaha xD
No dobra... koniec żartów. :P Mam nadzieję, ze te wszystkie lenie się zmobilizują do komentowania, bo ja tak bardzo uwielbiam to opowiadanie, a wiem ile dla ciebie znaczą opinie czytelników. Dlatego bardzo mocno w tym miejscu apeluję o odzew! Bo ja chciałabym rozdziały częściej i żeby to opowiadanie nie umarło. Bo naprawdę je pokochałam i jest to moje na tę chwilę ulubione!
No... także Tobie kochana życzę jak zwykle dużo weny!!! I wytrwałości. Buziaki :*
To naprawdę przykre, że wchodzi tak wiele osób, a zaledwie trzy, może cztery zostawia kilka słów opinii, jakie - nie czarujmy się - są dla każdego autora opowiadania siłą napędową. Mając świadomość, że to co się tworzy podoba się, wówczas naprawdę chce się pisać. Jakieś uwagi i komentarze krytyczne też byłyby mile widziane, dzięki nim, wiedziałabym co robię nie tak. Ale jak znam życie, na tych dwóch, które są, komentowanie czytelników się zakończy, więc nie wiem, kiedy pojawi się nowa część.
UsuńA co nasz Bill dalej zrobi? W kolejnym idcinku się okaże, jeśli ją wstawię :] ;)
Dziękuję, buziaki ;*
I bardzo dobrze Billy, bardzo dobrze xd. Trzeba dać draniowi nauczkę xd. Aż już nie mogę wyczekac na reakcję Toma xd. Pewnie znów się to zakończy jakimś dzikim seksem xd.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie, byś nie kontynuowała tego opowiadania. Ono jest tak fantastyczne i tak świetnie się to czyta, że ja nie mam słów :) . Życzę Ci weny i jak najszybszego powrotu z nowym odcinkiem :*
Nie mogę zdradzić, czym się to zakończy. Ciekawa jestem bardzo, jakie zakończenie tego odpału Billa czytelnicy by sobie wyobrażali, ale z pewnością nikt nie chciałby się w tym temacie wypowiedzieć, więc nawet nie będę pytać.
UsuńNie wiem, na razie piszę, ale nie wiem ilu ludziom się podoba, bo nikt nie zamierza zostawić choć kilku słów opinii, więc nie wiem, na jak długo wystarczy mi chęci do pisania.
Dziękuję, ściskam ;*
Od kilku dni zbieram się do napisania komentarza i w końcu mi się udało, uff.
OdpowiedzUsuńWracając do głównego powodu, dla którego tu piszę - bliźniaki chyba teraz zamieniły się rolami? Ostatnio to Bill uciął sobie pogawędkę z Bastienem, a teraz to Tom staje się duszą towarzystwa. Wydaje mi się, że starszy brat się zdenerwuje jeszcze bardziej niż ostatnio i nie będzie łatwo go udobruchać. A może wręcz odwrotnie? Okaże się tak zmartwiony, że nie będzie się boczył? Chyba jednak stawiam na to pierwsze, hah.
Mam nadzieję, że wena Cię nie opuści i dasz nam jeszcze wieeele rozdziałów. Szkoda, że inni nie komentują. Nawet jednym słowem. Sama mam tak, że czasem nie wiem, co napisać, ale mimo wszystko zazwyczaj skleję kilka słów. No cóż...
Ściskam
Cieszę się, że jesteś i, że zechciałaś napisać komentarz. No ja również żałuję, że ludziom się nie chce zostawić kilku słów, przecież nikt nie wymaga epopei.
UsuńTom zupełnie nieświadomy, jak rozwinie się znajomość z Danielle pogłębia ją. Dziewczyna jest miła i zainteresowana gitarzystą, a któremu facetowi by się to nie podobało? Przecież każdy lubi świadomość, że się podoba. Jak to wszystko odbije się na relacji bliźniaków? Zapraszam na kolejną część!
Pozdrawiam i ściskam ;*
Za dużo było Bastiena to teraz wkroczyła Danielle. Tak po prostu, dla odmiany.
OdpowiedzUsuńTo mówi samo za siebie:
Bastien, kusiciel Billa.
Danielle, kusicielka Toma.
To teraz będzie się działo.
Nie potrafię czytać tego ze spokojem. Reakcja Billa na rozmowę Toma z Danielle była przesadna? Nie wiem. Pretensjonalna? Nie wiem. Sztuczna? Nie wiem. Złośliwa? Nie wiem.
Reakcja Toma na zniknięcie Billa była zaskakująca? Nie wiem. Nadgorliwa? Nie wiem. Ujmująca? Nie wiem. Zapobiegliwa? Nie wiem.
Pogubiłam się. Serio.
Ukazałaś aż nadto emocji. Tak trudno się uspokoić. Upewniłaś mnie tylko w tym, że Bill kocha Toma w taki niemalże rozpaczliwy sposób bo to ewidentnie już jest coś więcej niż zachłanność. Bill chce koniecznie mieć lub doznawać czegoś zdecydowanie więcej, niż potrzebuje. Opisujesz umiejętnie w taki sposób ich relacje, że nasuwa mi się tylko jeden oczywisty wniosek - Bill gdyby tylko mógł oddychałby za Toma, i vice versa.
Pisząc ten komentarz mam jednak dziwne wrażenie, że chciałam poruszyć zbyt wiele kwestii naraz i kluczowa myśl mogła się trochę zgubić.
Bill jest mściwy, rozkapryszony, niedojrzały, bezkompromisowy, bezwzględny, oskarżycielski, pamiętliwy, podejrzliwy.
Chyba skończyły mi się przymiotniki i cierpliwość do Billa zresztą też.
Sama bogata wyobraźnia nie wystarczy żeby zbudować taką postać jak Bill czy Tom. Tutaj potrzeba naprawdę wybitnych predyspozycji twórczych, a Ty te zdolności masz.
Ciągle mam jednak nadzieję (w sumie matka głupich) że to będzie ostatni tego typu wyskok Billa, ale chyba sama siebie oszukuję.
Kurwa Bill, niech Cię szlag!
Lecę czytać dalej,
E.G.
Bill jest zaborczy i rozkapryszony. Zamiast po prostu podejść i wprost powiedzieć, że chce, aby jechali do domu, odwala takie numery. No nie da się ukryć, że jest bardzo niedojrzały emocjonalnie, co pokaże jeszcze niejednokrotnie. No i niestety, Twoja nadzieja na jego poprawę pozostanie tylko nadzieją ;)
UsuńPozdrawiam, lecę do kolejnego komentarza :*